Skocz do zawartości

Grento YTP

Brony
  • Zawartość

    558
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    21

Wszystko napisane przez Grento YTP

  1. Wtedy naglę coś mnie zatrzymało. Znów ten instynkt. Jakoś tej nocy obudził się jak nigdy przedtem. Dostałem skurczu i moje uszy same zastrzygły. Może wyglądało to trochę zabawnie, jednak uwierzcie mi - trochę bolał. Przystanąłem z grymasem na twarzy. Pielęgniareczka popatrzyła na mnie zdziwiona, a także przestraszona. Pewnie tego dnia tyle się wydarzyło, że już na wszystko reagowała nerwowo... I co mam zrobić? Coś mówi mi, abym wrócił, że mogę się przydać, że to mój obowiązek pomóc w obronie Equestrii. Mój zmysł póki co pozostawał niezawodny. Miałem wybór, wrócić do nich lub zostać z pielęgniareczą, lecz tak naprawdę już na samym początku podjąłem tą trudną decyzję. Spojrzałem jeszcze raz gorzko na Amy i zacząłem skręcać z powrotem do zamku. Szkoda mi było zostawiać tą klacz samą ale obowiązek wzywa... Nie! Co ja robię? Odwróciłem się z powrotem i podszedłem do niej. Nie wiedziałem, co się ze mną dzieje, lecz na pewno nic dobrego. Nie mam żadnych obowiązków w obronie zamku, to nie moja rola. Poczucie tego pozostało mi o moich przodkach. A z resztą... jak mogłem teraz zostawić Amy, gdy to wszystko wyczerpało ją fizycznie i psychicznie. Ostrzegłem wszystkich przed zamachem. Dość już na dzisiaj. Czas wracać do domu. - Nie przejmuj się mną - zaśmiałem się, drapiąc tył głowy. - Choć, pospieszmy się. Mam już dosyć na dzisiaj.
  2. Już trochę uspokojony spojrzałem na Amy. Eh, nasza pierwsza Gala, a musiała się zakończyć takim akcentem. Dobrze, że nie okazała się być naszą ostatnią Galą. Dobrze wyczytałem to z jej twarzy. Nie tego się spodziewała i nie chciała się spodziewać, że pomimo jej woli zostanie wciągnięta w jakąś intrygę. Chciała spędzić miło ten wieczór. Cieszyła się, że ktoś o niej pomyślał i zaprosił ją tutaj, aby mogła być częścią jakiegoś wydarzenia. Było całkiem miło, jak rozmawialiśmy w ogrodach królewskich. No właśnie kurna! Było, dopóki nie wyczułem, że coś się święci. Teraz księżniczki wszystkim się zajmą, lecz to jeszcze nie koniec. Nie mam zamiaru już się wtrącać. One są mądrzejsze i silniejsze niż ja. Westchnąłem. Celestia powiedziała, żebyśmy już skąd szli, tak więc postanowiłem zrobić. Podszedłem do niej i uśmiechnąłem się smutno. - To chyba koniec - powiedziałem. Naglę mnie zatkało. Otworzyłem usta, aby coś powiedzieć, jednak ostatecznie zamilkłem. Czasem lepiej jest coś przemilczeć. - Jedziesz do Ponyville. Jak się pospieszymy, to zdążymy sobie zając dobre miejsca w pociągu. Podejrzewam, że księżniczki nie zechcą siać paniki, jednak pod jakąś przykrywką będą chciał wszystkich szybko "ewakuować". To jak, wracamy razem?
  3. Nogi drżały mi jak struny. Gala już zmierzała do końca, co oznaczało, że czasu było naprawdę mało. Jednak najważniejsze, że odciągnąłem księżniczkę z tłumu, gdzie zamachowiec mógłby się wysadzić. Ja i Amy razem z księżniczką przeszliśmy dyskretnie na pusty korytarz pałacowy. Gdy przystanęliśmy, nadszedł czas na wyjaśnienia. Przełknąłem ślinę, aby przemówić. - Przypadkiem podsłuchałem pewną rozmowę... wynikało z niej, że... że szykuje coś złego - Przygryzłem laskę. Cholera, nie powinien tracić czasu na pierdoły, tylko od razu powiedzieć o co chodzi! - Ktoś planuje zamach! Nie wiem kto, nie widziałem twarzy. Podejrzewam, że mogą to być sponyfikowani fanatycy religijni oraz zwykłe kucyki. W tłum wmieszał się terrorysta, który planuje się wysadzić... Zamilkłem. Nastał bezdźwięk, przerywany czasem zgiełkiem z sal obok. Księżniczka wpatrywała się we mnie surowo, taksując mnie uważnie wzrokiem. Pielęgniareczka zasłoniła zszokowana usta. Z pewności słabiej jej się zrobiło. Zbladła na twarzy. - Wiem tylko tyle... - odparłem, spuszczając głowę. - Nic więcej na ten moment nie mogę powiedzieć. Dalsze decyzję zostawiam Tobie, księżniczko.
  4. Grento YTP

    Co mówi sygna?

    Będę grał w grę... (a w jaką?)... Jaenra!!
  5. Wkroczyliśmy bardzo szybko, prawie wbiegając. Strażnicy zwrócili na nas uwagę, jednak póki co postanowili ograniczyć swoje działania tylko do obserwacji. Jednak zdawałem sobie sprawę, że w podartym garniturze, ganiając przez salę pełną kuców, musiałem wyglądać na nawiedzonego. Kucyki odsuwały się widząc mnie i Amy, która cały czas dotrzymywała mi kroku. Gala nie jest mała! I gdzie ja znajdę księżniczkę Celestie... ehh, myśli Luci. Uspokój się. Myśl... Po chwili chwyciłem pielęgniareczke za kopyto i ruszyłem do następnej sali. Przestałem kuśtykać. Laskę trzymałem w zębach. Gdy już się tam znaleźliśmy, zobaczyłem Celestie wraz z jej młodszą siostrą, które obserwowały tańczące pary, dyskutując to z niektórymi szlachetnie urodzonymi kucami. Odczułem ulgę. Tańce rozpoczynają się po oficjalnym otwarciu Gali, a zaraz po tym kucyki zaczynają tańczyć. Tańce rozpoczęły się przed chwilą, co było słychać przy akompaniamencie walca angielskiego, tak kto inny miałbym rozpocząć Galę, jak nie księżniczki? Przedarliśmy się przez tańczące pary, wytrącają co niektóre z rytmu, ale i tak było to lepsze niż bycie rozsadzonym przez fanatyków religijnych. Dotarliśmy do księżniczek, aby móc wreszcie z nimi porozmawiać. - Księżniczko... - zamilkłem. Tchu mi zabrakło, a niech to struna strzeli! Z Amy było podobnie. Stres zacisnął swoje imadło na naszych gardłach. Celestia spojrzała zdziwiona. - Mam ważną wiadomość. Musisz mnie wysłuchać! Dla Twojego dobra. Dobra wszystkich tu zgromadzonych. Dla dobra Equestrii...
  6. - Kłopoty to dopiero się zaczną - powiedziałem, nie puszczając jej ani na chwilkę. - Nie ma co mitrężyć. Musimy powiadomić księżniczkę Celestie. Jeśli nie zdążymy, poleje się dużo krwi. Błękitnej krwi... Później przyjdzie czas na wyjaśnienia. - zamilkłem na sekundę, patrząc na jej zszokowaną twarz. Można powiedzieć, że byłem już "przyzwyczajony" do takich ekstremalnych sytuacji, a ona... po prostu nie wiedziała czego się spodziewać, lecz czuła, że jest nie tak. I to bardzo! Jak wspominałem, życie rzadko kiedy daje mi chwilę na wytchnienie. Zawsze musi się zdarzyć jakaś pieprzona przygoda ze śmiercią w roli głównej. Wziąłem wdech i zapytałem: - Musimy ostrzec księżniczkę. Czy jesteś ze mną?
  7. Amy wydawał się być pogrążona w rozkminie. Podbiegłem do niej, potrząsając lekko. Znów poruszała ustami, zapewne nucąc pieśń. Ehh... dalej wyglądał na smutną. Moja słowa nie dodały jej otuchy. Tamten kucyk... nie, tamten człowiek musiał znaczyć dla niej naprawdę wiele. Rozejrzałem się nerwowo i otarłem spocone czoło. Zauważyłem przy okazji, że mój strój wyjściowy jest miejscami zadrapany, lecz nie miało to teraz znaczenia. - Amy... - złapałem ją za ramiona, patrząc głęboko w oczy. Moja twarz spoważniał po raz pierwszy tego wieczoru. - Wiem, że jest ci smutno, ale teraz musimy się skąd ewakuować. I to w trybie natychmiastowym!
  8. - Ojej... - jęknąłem. Tylko tyle zdołałem z siebie wydusić, gdy zobaczyłem jej łzy. Chciałem ją jakoś pocieszyć, ale nie wiedziałem jak. Cholera! Tylko na tyle mnie stać...? - Wierze. Twoje łzy przemawiają za tym, że był wspaniały - Wtedy sięgnąłem kopytem i lekkim ruchem zabrałem łzę z jej policzka. Nawet nie drgnęła. Chyba tego nie poczuła. - Jestem pewien, że jest szczęśliwy, gdy widzi jak tęsknisz za nim, ronisz łzy, nucisz pieśni ku niemu, pamiętasz o nim... Jestem przekonany, że jest teraz w lepszym miejscu. Nie cierpi. On nie chcę, żebyś się smuciła. Tak więc nie rób tego... Moje uszy drgnęły. Wychwyciłem jakieś stłumione głosy nieopodal, dobiegające zza krzaków. Amy spojrzała na mnie pytająco, na co dałem jej znak, aby została. Następnie odwróciłem się i zatapiając się w gąszczu gęstej roślinności, dosłownie wtopiłem się w ciemność. Straciłem z oczu pielęgniareczke, ale mam nadzieje, że za mną nie pójdzie. Właściwie to sam nie wiedziałem, czego mogłem się spodziewać po takim ukrywaniu, lecz mój zmysł, o którym już wcześniej wspominałem, nie dawał mi spokój. Wreszcie sprawdzę, czy to prawda, co się mówi o moim rodzie... - Masz to? - usłyszałem czyiś głos. Cholera! Naprawdę byłem zaskoczony! W tym zmyśle musi tkwić magia! - Lepiej się pospiesz, Gala nie będzie trwać wiecznie. Teraz mamy idealną okazję. Zobaczyłem jakiś ruch. A następnie skrawek czegoś szarego. Jednak z mojego ukrycia nie mogłem dostrzec co to dokładnie było. Przede mną rozciągała się mała polana, a tuż obok mnie rosło wysokie drzewo, które palczastymi gałęziami sięgało gleby. Właśnie pod tym drzewem odbywała się rozmowa. - Dlaczego musimy załatwiać to tutaj? - warknął ochrypły głos. - Niestety wcześniej nie udało nam się zdobyć waszej świętej księgi. Teraz już mamy. Jeden z ostatnich egzemplarzy. - W porządku - odparł wilczy głos. - Nawet nie wiesz, jak dla nas to ważne. Będzie tak jak ustaliliśmy. Jestem do twojej dyspozycji. - Rozumiem, że efekt będzie "bombowy"? Co, niedoszły, jeszcze, samobójco? Samobójco?! - Taa - warknął głos. Następnie znów dostrzegłem ruch po mojej prawej. - Dobrze już dobrze. Nie warcz tak - zaśmiał się lekko. - Jak widzisz kucyki mogę się dogadać z "ludźmi". - Usłyszałem trzask czegoś drewnianego. Następnie skrzypienie otwieranej... pewnie skrzyni. A później ten paskudny rechot. - Dobrze. Chodźmy. Bogowie! Nie każdym im już czekać! Subhana Allah! O w pytę... Tylko tyle do mnie dochodziło, po usłyszeniu tej rozmowy. Gdy wszyscy już odeszli, wyskoczyłem z krzaków. Ciekawiło mnie, co robi Amy...
  9. Usiadłem obok niej, napawając się szerokim spektrum barw nocnej przyrody. Mimo iż nigdy nie byłem specjalnym miłośnikiem kwiatów, to obok tych nie mogłem przejść obojętnie. Inaczej zostałbym ze mnie prawdziwy ignorant. Wiatr poruszał źdźbłami traw, czesząc je, poruszały się jak łagodnie płynąca rzeka zieleni i srebrnych kwiatów, czasem coś zahuczało, jakieś zwierzątko podbiegło, a następnie dało dyla w gęstą roślinności, niebo zakrapiane migocącymi gwiazdami stroiło tą czarną suknię nocy, niczym cekinami, a wszystko płynęło w rytm piosenki... z ust Amy. Nie chciałem jej przerywać. Widać było, że to jej pasja. Słuchając, nabierałem coraz większej ochoty, aby jednak zostać bardem... jednak nie ma takiej opcji. Piosenka zakończyła się cicho, a po niej nastała pustka. Aż poczułem się trochę niezręcznie, gdyż naglę zabrakło mi jej głosu. Amy wyglądała tak, jakby opłynęła z tego świata. Pieśń zanurzyła ją w innym świecie. Odchrząknąłem, przerywając ciszę. - Naprawdę, jestem pod wrażeniem - spojrzałem na nią uważnie. Wtedy złapałem z nią kontakt wzrokowy, które wcześniej u niej błądził. - Talent to wielki bez ani jednego zdania. Chyba lubisz nucić takie piosenki. Aż dziw bierze, że nie widzę Cię na gali, tylko w szpitalu - zaśmiałem się, drapiąc tył głowy. - Skąd znasz tą pieść? Ktoś Ci ją przekazał? Chociaż nie zdziwiłbym się, gdybyś sama ją ułożyła.
  10. - Hmm, interesujące - przytaknąłem pielęgniareczce. Miałem okazje już widzieć królewskie ogrody. Jak wylatywałem przez szybę z zamku podczas pewnego zdarzenia... Widziałem je, leczy tylko chwilkę, a w dodatku obraz był rozmazany. No i wtedy nie miałem czasu myśleć co rośnie w tym słynnych ogrodach. - To dobry pomysł. Jeszcze nic się ciekawego nie zaczęło, a na tą chwilę możemy pójść się przejść. Poza tym, zaczyna się robić gorąco na sali, a na dworze, w świetle księżyca powinno być w porządku - uśmiechnąłem się, dając jej znak głową. - No to ruszajmy.
  11. Ok, no dobra. Pomysł wydaj się być niezły w pewnym sensie. W końcu jest to tylko mod to naszej kochanej gry. No ale jakby miał wybierać pomiędzy normalną grą (ewentualnie z WOG lub HOTA) i tym modem, w którym dodatkowo brakuje jeszcze wielu, wielu rzeczy, to bym wybrał normalną rozgrywkę, a ten mod potraktowałbym tylko jako ciekawostkę na kilka godzin. Oczywiście jest to tylko moje zdanie, ale mam jeszcze parę wątpliwości. Ten soundtrack mi nie pasuje, w ogóle nie trzyma się klimatu. Moglibyście zostawić oryginalny, a zmienić tylko w menu głównym. No i z rozpisu frakcji wynika, że aż w 6 zamkach będą kucyki, czyli ogólnie ta sama rasa. Pomijam kwestie jednorożców i tak dalej, ale czemu kucyki nie mogłyby być w jednym "zamku"? Po co to tak rozdrabniać? Mało było w serialu smoków, diamentowych psów, zebr i innych ras? Przewiduje, że wcale nie będzie to tak różnorodne jak podajecie w informacji. Tak naprawdę to robienie tego moda potrwa jeszcze z kilka bitych lat, a nawet więcej! Zanim zrobicie wszystkie 63 "unikalne" jednostki i ich poziomy ulepszeń (plus potwory neutralne), wygląd każdego miasta, zanim to wszystko zaminujecie, podmienicie, wykastrujecie bugi i błędy itd... Jak nie zawiążecie kontaktu z ludźmi od modów takich jak WOG czy inne, którzy zgodzą się pomóc, to nic z tego nie będzie. Przemyślcie dobrze sprawę, czy warto to w ogóle zaczynać. Filmik informacyjny tak naprawdę nie podaje żadnych konkretów. Na dzień dobry dostajemy po ryju przydługim wstępem oraz parę sekund gameplayu z kulawą animacją i średnimi modelami postaci, które są za bardzo jaskrawe i sprzyjają napadu epilepsji. No proszę was... To raczej nie wygląda zachęcająco. Jednak doceniam inicjatywę i życzę, aby wam się wszystko udało, jeśli zdecydujecie się wziąć ostro do pracy. Pozdrawiam, Grento.
  12. - No nieźle. Jesteśmy tu dopiero od piętnastu minut i już zdążyliśmy porozmawiać z księżniczką - powiedziałem, zwracając się do Amy. Zauważyłem także, że grupka kucyków, która była świadkiem tych ekstremalnych wydarzeń, patrzyła na nas i szeptała między sobą. Trochę mnie to skrępowało, a Amy pewnie czuła się podobnie. Właściwie wypełniliśmy tylko nasz obowiązek. Na ostrym dyżurze dla nas to codzienność, no ale nie dla tych kucyków. Nachyliłem ku pielęgniareczce. - Jakoś nie pasują mi te ślepia wpatrzone w nas - oznajmiłem, zerkając co chwilę na otaczające nas kucyki. - Może przejdźmy się gdzie indziej? Oczywiście jeśli chcesz gdzieś ze mną pójść - dodałem pospiesznie. - Jeżeli masz coś do załatwienia, to mi po prostu powiedz. A może nawet będę mógł pomóc. Kto wie...
  13. Zerknąłem na kucyka, który kazał wezwać lekarza. Po jego postawie oraz zachowaniu można stwierdzić, że być może należy do gwardii, lecz został zaproszony na Galę w charakterze światka. Cóż, nie miałem czasu na takie rozmyślanie. Amy wyglądała na przestraszoną, jednak potrafiła się zachować jak prawdziwa pielęgniarka. Odtrąciłem jednego z gapiów, który chciał podać coś do picia poszkodowanemu i unieruchomiłem głowę, aby jeszcze bardziej jej nie obił. Rozpiąłem krawat i koszulę. Podczas napadu dochodzi do duszności. Jeśli napad zdarza się po raz pierwszy i nie potrwa dłużej niż ponad minutę, to nie będzie nic groźnego. Najwyżej ze zranionym językiem nie będzie mógł skosztować wieczornych ciast. Na szczęście po chwili ogier uspokoił się. - Co soso sie stało...? - wymamrotał, łapiąc się za głowę. - Ochh, boolii... - Proszę się nie martwić - uspakajałem. - Zaraz ktoś po pana przyjdzie. Dostał pan napadu padaczkowego. To normalnie, że boli pana głowa i nic pan nie pamięta. - Napad? Gsieee? W moim dmu? - podniósł się powoli, rozglądając na boki. - Aaaa, taki naapada. Nigdym nic takiego nie mioł... - Proszę nie wstawać, bo znowu pan osłabnie - położyłem kopyto na jego barku, blokując go. - Jeśli to pierwszy raz, to nie trzeba podawać żadnych leków. Napad może się zdarzyć raz w życiu i już nigdy nie powrócić... W tej chwili przyszli ratownicy i zabrali ogiera. Spojrzałem na Amy. W tej chwili zorientowałem się, że nie mam swojej laski. Pospiesznie po nią sięgnąłem, podpierając się nią. - No, to raczej już tak sztywno na tej Gali nie jest... - uśmiechnąłem się zmieszany, drapiąc tył głowy. - Ciekawe czy przyjdzie tu księżniczka. Stało się to tuż obok... W tej chwili spojrzałem na pielęgniarkę i odkryłem coś dziwnego. Odwróciłem się powoli i ostrożnie, i zobaczyłem, że tuż za mną stała biała alicorn z falującą grzywą. Pochyliłem głowę przed władczynią, patrząc na nią podekscytowany. - J-już wszystko w porządku, księżniczko. Tamtemu kucykowi nic nie będzie... Amy, pielęgniarka z którą pracuje, dotarła pierwsza do poszkodowanego - obróciłem się mruknąłem porozumiewawczo. Następnie spojrzałem na księżniczkę, czekając na to, co powie.
  14. (przepraszam, że lekką desynchronizację z księżniczkami) Moje uszy drgnęły. Obejrzałem się przez ramię, spoglądając na ogiera w garniturze, jak się zatacza. - Pijany, czy co? - szeptały między sobą kucyki. To raczej mało prawdopodobnie. Gdy oczy odjechały mu, święcąc samymi białkami, a następnie upadł, dostrzegłem tu problem neurologiczny. Mięśnie ogiera zacisnęły się. Dostał szczękościsku. Trząsł się, a krwawa piana spływała po jego policzkach. Rzucało nim jak porażony prądem. Zebrał się krąg zdezorientowanych gapiów. Niektórzy stali jak słup soli, a niektórzy biegali go strażników, aby zgłosić napad. Jednak najbardziej wnerwiały mnie kucyki, które stały nad ofiarą, przytrzymując ją na siłę oraz klepiąc po twarzy. - Co za bzdura! - krzyknąłem, jednak nikt nie zwrócił na mnie uwagi. Te kucyki nie wiedziały co robić. Jak nie wiesz jak pomóc, to lepiej nie pomagaj, bo tylko zaszkodzisz. Zerknąłem porozumiewawczo na Amy...
  15. Przywitałem się z księżniczkami. Zawsze w takich chwilach stres kuł mnie w serce ale... spokojnie, nie mogę ani na chwilę być rozkojarzony. Nie wolno zbytnio ulegać emocją. Trzeba myśleć. Spojrzałem głęboko w te błękitnokrwiste oczy. Ciekawy byłem tego, co w nich zobaczę, jednak Celestia odwróciła wzrok. W sumie, nie mogłem się gapić na nią w nieskończoność, przecież za mną stali inni goście. Być może jeszcze sobie z nią porozmawiam. Otrząsłem się z moich przemyśleń. Nie mogłem tak odpływać, gdyż w tej chwili towarzyszyłem klaczy. Powinienem się nią w pewnym sensie "zaopiekować". Tak więc znaleźliśmy się razem na pierwszym piętrze. Rozglądałem się pobieżnie i spojrzałem na nią pytająco. - No to jesteśmy. Mam nadzieje, że nie będzie sztywnej atmosfery. Jak Rainbow Dash wraz ze swoją paczką tu wpadną, to właściwie mamy to zapewnione - powiedziałem, przygryzając laskę, Cholera, co ja robię? Natychmiast odstawiłem ją od ust.
  16. (myślałem, że się wycofujesz Energy) Włos zjeżył mi się na karku, gdy tylko wyczułem za sobą czyjąś obecność. Odwróciłem się szybko. Dostrzegłem poznaną mi przed chwilą pelęgniareczkę. Wyglądała mi na trochę zziajaną. - O, tutaj jesteś! - zaśmiałem zmieszany, drapiąc tył głowy. - Wybacz. Zniknęłaś mi na chwilę. Myślałem, że chcesz może poszukać kogoś ze swojej rodziny lub przyjaciół - spojrzałem na nią badawczo, a następnie odsunęliśmy się z przejścia, gdzie napływały następnie fale kucyków. - Robi wrażenie? Prawda? - spytałem, rozglądając się po sali. Przed nami rozciągała się ogromna komnata z posadzką z perłowego marmuru. Długi, czerwony dywan ciągnął się aż na drugą stronę, prowadząc do szerokich schodów na czele z księżniczkami, które witały gości, jak to miały w zwyczaju.
  17. Dotarliśmy na miejsce. Nie dziwię się Amy, że tak podziwiała to miasto. W nocy zyskiwało swój mistyczny klimat, wymieszany z orzeźwiającym wiatrem. Światła z okien migotały jak gwiazdy z oddali. Ruszyłem kuśtykając, wraz z grupką eleganckich kucyków, którzy wymieniali się swoim doświadczeniami z poprzednich razów, co chwilę wybuchając śmiechem. Nigdy nie miałem okazji oglądać stolicy z tej perspektywy. Ale po chwili stwierdziłem, że pomimo jego blasku i przepychu, nie jest tym samym co spokojnie Ponyville. Jest zbyt duże. Jednak na jednorazową przygodę idealne. Wspinałem się po schodach, próbując, aby trwało to sprawniej. Podciągałem się pospiesznie na lasce, gdyż kucyki z tyłu wyglądały na zniecierpliwione. Tutaj było ich najwięcej. Wszyscy zbierali się tu z całej Equestrii i gnietli się pomimo szerokich stopni. Stałem kilka metrów przed gwardzistami, którzy czujnym okiem szukali jakichkolwiek niesubordynacji. Sięgnąłem do kieszonki mojego garnituru i wyciągnąłem bilet. Szybko podałem go strażnikowi, aż ten się trochę zdziwił. Przedarł go i zwrócił mi jego część, pozwalając iść dalej. - O w pytę. A niech to struna strzeli! - pomyślałem, gdy tylko znalazłem się w środku.
  18. - Jesteśmy pod Canterlot - wskazałem, gdy pociąg sunął sprawnie ku dworcowi. - Tak to jest. Przy rozmowie czas płynie szybciej, a przy miłej, to już w ogóle - zaśmiałem się pod nosem, patrząc na Amy. Wytarłem czoło. Im bliżej byliśmy, tym bardziej robiło mi się gorąco. - Spodziewasz się kogoś na Gali? Może znajomych, przyjaciół lub rodziny? Wiadomo, że w grupie będzie weselej. Na mnie niestety nikt nie czeka. Ostatnim razem jak tam byłem... to w całkiem innych okolicznościach - sięgnąłem po moją laskę, zaciskając lekko na niej chwyt.
  19. - Dobrze słyszeć, że nie będę jedynym świeżakiem. Amy, nie ma się czym przejmować. Często nie zauważamy swoich wad, tak samo zalet. Jestem pewien, że księżniczki mądrze zrobiły, zapraszając Ciebie. - uśmiechnąłem się, zerkając przez okno. Na rumieniącym się niebie zobaczyłem czarny kształt królewskiego zamku ze spływającymi jak srebrne nitki wodospadami. Mimo iż był jeszcze daleko, miałem wrażenie, że przybliżamy się bardzo szybko. Za niedługo będziemy. Ponownie zwróciłem wzrok na pielęgniareczkę. Wciąż przyglądała mi się w milczeniu. - Ciekawe, czy jest tam tak, jak mi opowiadali znajomi. A czy Ty masz jakieś specjalnie plany na ten wieczór? Co chciałaś zrobić na Gali? W końcu, nieczęsto dostaje się taką okazję.
  20. - Oj, no jako skąd? - usiadłem ostrożnie, wyciągając obolałą nogę. Odłożyłem laskę na bok. - Rose, pracujemy przecież w tym samym szpitalu. Na oddziale kilka razy się mijaliśmy. Nie uszłaś mojej uwagę - mrugnąłem do niej, przyglądając się jej uważnie moimi szarzejącymi oczami, co oznacza, że zbliżała się noc. - Ja nazywam Luciano Gold Rim, ale mów im Luci, od liceum traktuje to jak imię. Jak mniemam, ty także jedziesz na Galę Galopu? Pierwszy raz będę mieć okazje brać udział w czymś takim. Chętnie bym porozmawiał z księżniczkami na pewnie tematy. Fajnie będzie, zawsze jakaś przygoda. Chociaż ostatnio miewam ich aż nadto - zaśmiałem się zakłopotany, drapiąc tył głowy. Właściwie nie wiem dlaczego. Chyba trochę się denerwuje z okazji tego wyjazdu...
  21. Stanąłem w przejściu jak debil, nie wiedząc co robić. Przeszedłem parę kroków, podpierając się laską. Zerknąłem przez okienko i dostrzegłem w środku klacz o różowej grzywie, zielonych oczach, sierści w kolorze nieba oraz kokardką za uchem. Znałem ją z widzenia. Pracuje jako pielęgniarka w szpitalu, a nazywa się chyba... Amethyst... Rose? Wyglądała na zamyśloną. Widziałem powolne ruchy jej ust, które układały się w jakąś cichą melodię, jak sądziłem. Laską odsunąłem drzwi do przedziału i stanąłem w przejściu, uśmiechając się. - Witaj Rose - skinąłem głową. - Czy mogę zasiąść obok Ciebie?
  22. [125] bitów - A niech to struna strzeli! - Zerknąłem na zegarek w przedziale, który wskazywał północ. No właśnie, północ, a słońce świeciło jak byk. Całe szczęście, że wcześniej się nie sugerowałem nim. Jednak trzeba uważać na maszyny i to bardzo. Jadę pociągiem do Canterlot, na Galę Galopu. W przedziale siedzi wraz ze mną tajemniczy ogier, cały okryty płaszczem i z kapeluszem kładącym cień na jego oczy. Za każdym razem jak się ruszał, moje kopyto zaciskało się mocniej na lasce, którą się podpierałem. - Hmm, witaj blondasku... - mruknął, nachylając się ku mnie. Skrzywiłem się na jego wypowiedź. Blondasku? To nie mogło być normalne. Wstałem pospiesznie z siedzenia, ignorują dziwaka. Kulejąc, wyszedłem z przedziału.
  23. - Interesujące... - Obracałem kopertą, patrząc uważnie na znaczek i inne dane. Kąciki moich ust zaokrągliły się ku górze. Nawet bez otwierania mogłem się domyślić, co tam się znajduje. Wielka Gala Grand Galopu jest już tuż tuż, a ja dostaje wiadomość z Canterlot. Siadłem w kuchni przy małym stoliku, zerkając co jakiś czas na parujące garnki stojące na kuchence. Złamałem pieczęć królewską i tak jak przewidywałem, ujrzałem owy bilet. Czyżbym zdążył się już na tyle wysławić, że ktoś o mnie pomyślał, wysyłając mi zaproszenie? Nie powiem, żeby mi to przeszkadzało, a właściwie cieszyłem się, że ktoś wziął mnie pod uwagę. Być może pomoc w oczyszczeniu Rainbow z zarzutów dało mi to honorowe miejsce. W końcu sprawa zagrażała Equestrii. Eh, stare czasy... no, tamten okres raczej nie należał do tych przysłowiowych "starych dobrych czasów". Gdyby zdobył sympatie księżniczek, mógłbym śpiewać na dworze królewskim jako bard... ee nie nie! To już, niestety, przeszłość... Z zamyśleń wyrwało mnie dzwonienie trzęsących się garnków. Szybko je zdjąłem z ognia i nalałem sobie rosołu. - Dobrze, że rano odkopałem "to" z moich piwnic. Ten kraj jest rozdarty, czuję to. Nigdy nic nie wiadomo... - pomyślałem i wychyliłem pierwszą łyżkę zupy.
  24. [Dom Luci'ego/150 bit] Czy można być przez cały czas neutralny i nie odpowiadać się po żadnej ze stron? Zawsze starałem się trzymać z dala od kłopotów, żyć spokojnie, ale nie nudno. Chciałem tylko umrzeć i zostać zapamiętany. Czasem jednak podjęcie decyzji jest nieuniknione... Ostatnio w powietrzu zacząłem węszyć jakieś niepokoje. Mam taki zmysł, pewnie odziedziczony po ojcu, który był kapitanem, a także dziadku i pradziadku... Jest to jedyna rzecz, jakiej racjonalnie nie potrafię wytłumaczyć. Po porostu wiem, jaki jest stan duszy mieszkańców, a on mówił mi, że ptaki już zbyt długo śpiewają na pokój. Ruchy oporu mogą wkrótce wyjść z ukrycia. - Sponyfikowani ludzie... - pomyślałem. Ogniste języki świec zamigotały, spływając w dół ciepłym światłem po przedmiocie w moich kopytach. - Nic się nie zestarzałeś... - mruknąłem, owijając podłużny przedmiot płótnem. Dobrze będzie go mieć przy sobie, na wypadek jakiś kłopotów...
  25. Wracałem z przychodni, po kilku godzinach przyjmowania pacjentów. Ma-sa-kra... Jednak nie ma sensu się tym przejmować, skoro już spełniłem swój obowiązek. Dyrcio raczej da mi spokój i nie będzie szaleć. Wstąpiłem wcześniej do domu, gdy sobie przypomniałem... Zapomniałem zrobić zakupy. Niech to struna strzeli! A głodny byłem nie na żarty. Postanowiłem udać się do jakiegoś lokalu. Zjem sobie coś, bo nie wytrzymam... ale zaraz. A cóż to? Przede mną znajdował się tablica, jeszcze świeża z królewską pieczęcią, czyli pewnie mogłem się spodziewać jakiegoś istotnego komunikatu. Albo po prostu kolejnych zakazów lub nakazów. No i nie myliłem się. Ciekawe. Zwłaszcza ten eliksir. Może z ciekawości lukne kiedyś na to okiem...
×
×
  • Utwórz nowe...