Zazdroszczę Ci cholernie w tym przypadku.
Nie, nie chwalę się moimi umiejętnościami matematycznymi, a w zasadzie ich brakiem. Ba! Jest mi wstyd, bo czuję się niepełnosprawny mając problemy z podstawami królowej nauk. Nie wiem czemu tak jest. Czy to wina moich nauczycieli? (podstawówka - nauczycielka fatalnie uczyła; gimnazjum - nauczycielka jeszcze gorzej uczyła, gdyby nie korepetycje, egzamin końcowy napisałbym na żenujący procent; liceum - faceta nienawidziłem, bo ocierałem się o poprawki jak pół klasy jednocześnie nie motywując do nauki, tylko do spisywania prac domowych z Internetu). Czy to wina zdaniem mojej mamy lepiej rozwiniętej lewej (?) półkuli mózgu? Leniwy pod tym względem nie byłem, bo przed maturą dosłownie nie miałem życia. Ciągle miałem korepetycje z matematyki i godzinami pisałem dodatkowe zadania tylko po to, by ZDAĆ PODSTAWOWĄ MATURĘ, bo próbną napisałem na... 10%. Po ponad roku zap********ia zaliczyłem podstawę na 56% wiedząc, że z moimi zdolnościami na kierunkach matematycznych nie mam czego szukać, bo i tak byłbym wiecznie w ogonie, a nawet po pół roku pewnie moja przygoda by się zakończyła
A dziennikarstwo... to trochę dzieło przypadku mimo wszystko. Chciałem początkowo związać swoją przyszłość z językiem angielskim. Jednak w liceum pisząc referaty moja nauczycielka stwierdziła, że "piszę bardzo reporterskim językiem" i "mam zadatki na dobrego dziennikarza". I rzeczywiście tym sposobem odkryłem moją bardzo mocną stronę - lekkość w pisaniu. Jestem na drugim roku Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej i na chwilę obecną radzę sobie tam fantastycznie. Prace zaliczeniowe to często czysta przyjemność. Działam w kole naukowym, które umożliwia mi poszerzenie doświadczenia zawodu dziennikarza (spotkania z dziennikarzami, wycieczki do redakcji, na imprezy związane z mediami typu "MediaTORy" no i dużo praktyki, dzięki której mam już na koncie kilka publikacji). Po ukończeniu pierwszego roku otarłem się o stypendium naukowe, zabrakło bardzo niewiele, tylko ciut lepszy pierwszy semestr wystarczyłby do uniwersyteckiej kaski . Na chwilę obecną jeśli tylko poprawię moją składnię, to będzie cudownie :3
Dlatego na chwilę obecną nie narzekam. Dużo osób przez to uważa mnie za niepoprawnego optymistę. Teraz liczę na to, że uda mi się załatwić praktyki w wakacje (po zakończeniu pierwszego semestru pewien potencjalny "pracodawca" bawił się ze mną w kotka i myszkę i gunwo z tego wyszło :< ). Po cichu także liczę na znajomości. Moja kuzynka jest związana z Agorą, mój dobry znajomy z liceum założył radio internetowe na mojej wiosce i bardzo chętnie zatrudnia młodych dziennikarzy, moja mama była wychowawczynią jednego z najważniejszych dziennikarzy telewizyjnych w Zgierzu, ćwiczeniowiec od warsztatów radiowych (pracownik Gazety Wyborczej) stwierdził, że jako jedyny w mojej grupie nadaję się na dziennikarza prasowego, więc mogę dostać rekomendację.
Chociaż wiadomo - rzeczywistość wszystko zweryfikuje. Jeśli nie uda mi się - trudno, wtedy zacznę szukać planu B.