Bait worked perfectly :oyvey:
Le mała analiza:
- Niech sobie (ludzie) demonstrują - słowo w nawiasie bym po prostu zastąpił "demonstranci", no bo wiadomo - o nich chodzi.
- Bo jak zaczną palić, niszczyć domy i rozwalać samochody - to do akcji wkroczy policja, a w razie konieczności i wojsko - wartościowanie negatywne, słowa o niszczeniu, rozwalaniu, pojawia się ogień i słowa o interwencji - myślę, że to oczywiste.
- Nie można pozwalać na to, by jakaś grupa szantażowała całą Polskę, jak niedawno górnicy, którzy zażądali po 50 tys. zł - tu pada słowo-klucz o górnikach, stają się oni bohaterami wypowiedzi.
- Dlaczego dano im te pieniądze? Bo mieli kilofy? - chyba nie muszę mówić, z jaką grupą zawodową głównie kojarzą się kilofy.
- To był taki sam rabunek, jak włamanie do mieszkania - z kontekstu demonstracje górników = włamanie do mieszkania. Demonstrowanie to rabunek publicznych pieniędzy.
- Kazałbym strzelać do takich rabusiów. Bez cienia wahania - no i tu pada słowo, które stało się przedmiotem dyskusji. Owszem, nie pada tu słowo "górnicy" bezpośrednio. Jednak nie chodzi tu dosłownie tu chodzi o takich rabusiów, którzy włamują się do mieszkania i wynoszą nasze cenne rzeczy. Z kontekstu wynika, że rabusiami są górnicy rabujący skarb państwa, no i do nich kazałby strzelać bez cienia wahania. Kłamstwo? Nie. Manipulacja? W pewnym sensie tak (nie bez powodu nazywa się manipulowanie sztuką ( ͡° ͜ʖ ͡°) ), bo można powiedzieć o chuliganach, bandytach etc. Jednak nie zgodzę się, że jest ona jawna, bo Korwin tak czy siak wypowiada się tu o konkretnej grupie zawodowej. A że miał na myśli tych rozrabiających... cóż, mógł to podkreślić, uniknąłby "kontrowersyjnych" słów mediów i innych ludzi o jego wypowiedzi na ten temat (bo potem ta wiadomość się tak rozchodzi i rozchodzi...).
Poza tym JKM wspomina, że do bandytów strzelać należy. Pytaniem jest - czy grupa pseudokibiców, którzy bezprawnie wchodzą na teren boiska w trakcie meczu i zagraża bezpieczeństwu piłkarzom, innym kibicom i policjantom nie zalicza się do tej grupy? Jeśli tak, to jak należy odnieść jego słowa do wypowiedzi Wiplera po wydarzeniach w Knurowie?
Żeby nie było - sam uważam, że policjant przekroczył swoje uprawnienia do używania broni gładkolufowej, ale po prostu tak odnoszę się do tej wcześniejszej wypowiedzi. Bo jednak dla mnie jest to próba zdobycia głosów od wyborców-kibiców.
A czy ja napisałem, że tak nie było?
Tu chodzi o coś innego. W tym przypadku Twoje porównanie jest delikatnie mówiąc z dupy. Wschód słońca o niczym nie świadczy. Bo tak, jak wcześniej ono wschodziło, tak wschodzi obecnie bez zmian.
Niższe podatki to co innego. To pozytywnie wartościuje. Bo mniejsze podatki = wincej kaski na przyjemności, no i władca dobry, skoro za jego rządów były niższe podatki, niż obecnie. Wiadomo, że Korwin nie sugeruje bezpośrednio, że Hitler spoko ziomek i w ogóle, ale jeśli mówi o tym, że za jego rządów ludzie mniej płacili za podatki (czyli w skrócie - powodziło im się bardziej, bo mieli więcej pieniędzy), to z kontekstu wychodzi, że ma o nim pod tym względem pozytywne zdanie. Nie szkodzi, że mówi o nim otwarcie, że był mordercą, socjalistą etc. Niższe podatki = było lepiej.
Wracając do Twojego przykładu - z wypowiedzi o wschodzie słońca nic nie wynika. ALE! Gdybyś tak napisał, że za komuny było mniejsze bezrobocie (a było, bo to taki sam fakt, jak niższe podatki za Hitlera), to już można z tej wypowiedzi wyciągnąć, że możesz być sympatykiem czasów PRL, bo wiadomym jest fakt, że niższe bezrobocie = pozytywne wartościowanie ( ͡° ͜ʖ ͡°). Kłamstwo? Nie (chociaż odnosząc się do ostatniego przykładu już bliżej do kłamstwa, niż w przykładzie o strzelaniu do bandytów). Manipulacja? Owszem. Dlatego niech JKM serio uważa na słowa, bo media w takich przypadkach są bezlitosne i mogą zdyskredytować człowieka właśnie na podstawie takich drobiazgów. A mogą, bo nie ma obiektywnych mediów.
No na przykład moja rodzina. Jak powiedziałem mojej mamie, że Kukiz to chyba najmniejsze zło ze wszystkich kandydatów (bo ona sama nie lubi Komorowskiego w przeciwieństwie do mojego ojca), to pierwsze jej pytanie było o jego wykształcenie. Jak usłyszała, że ma średnie - "Mie ma mowy, żebym na kogoś takiego zagłosowała! Prezydent to reprezentant całego narodu! On powinien mieć wykształcenie. W końcu jak on będzie nas reprezentował na arenie międzynarodowej?". Wydaje mi się, że moja mama nie jest jedyną osobą, która ma właśnie tego typu tok myślenia.
Wojciech Jaruzelski - ukończył z wyróżnieniem Wyższą Szkołę Piechoty oraz Akademię Sztabu Generalnego, ogólnie można powiedzieć, że z wykształcenia był wojskowym Lech Wałęsa - ukończona Zasadnicza Szkoła Zawodowa w Lipinie, z wykształcenia elektryk Aleksander Kwaśniewski - w latach 1973–1977 studiował handel zagraniczny na Wydziale Ekonomiki Transportu Uniwersytetu Gdańskiego. Nie zdał wszystkich egzaminów przewidzianych w programie studiów i nie złożył pracy magisterskiej. Przed karierą polityczną dziennikarz - redaktor naczelny tygodnika studenckiego „itd" (od listopada 1981 do lutego 1984), następnie redaktor naczelny dziennika „Sztandar Młodych" (1984–1985) Lech Kaczyński - absolwent Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego (studiował w latach 1967–1971). W 1980 na podstawie pracy zatytułowanej Zakres swobody stron w zakresie kształtowania treści stosunku pracy pisanej pod kierunkiem Romana Korolca (a po jego śmierci pod kierunkiem Czesława Jackowiaka) uzyskał stopień doktora na Uniwersytecie Gdańskim. Specjalista w zakresie prawa pracy Bronisław Komorowski - W 1977 ukończył studia na Wydziale Historycznym Uniwersytetu Warszawskiego
Tak wygląda poczet wykształceniowy naszych dotychczasowych prezydentów. Moje pytanie brzmi - jakie wykształcenie pomaga w rządzeniu państwem? Bo na chwilę obecną "prawie" to wykształcenie miał Kwaśniewski. Poniekąd podciągnąłbym Kaczyńskiego, bo jednak znajomość prawa jest przydatna (patrz - sprawdzanie zgodności ustawy z konstytucją). Obecni kandydaci? Braun - polonista. Duda - doktor prawa. Jarubas - historyk i podyplomówka z zarządzania. Komorowski - historyk, już wspominałem. Korwin - filozof, głównie studiował matematykę, ale jej przez działalność opozycyjną nie ukończył. Kowalski - ukończył podstawówkę, z liceum został wyrzucony, kulturysta i właściciel siłowni i sklepu, Kukiz - ukończył szkołę średnią w Niemodlinie, studiował najpierw administrację, potem prawo i nauki polityczne - żadnych studiów nie ukończył, Ogórek - doktor historii, Palikot - filozof, Tanajno - wyższe wykształcenie z zarządzania, Wilk - w cholerę ma tego. Jeśli komuś to pomoże - cieszę się. Chociaż uważam, że patrzenie na ewentualne kompetencje prezydenta na podstawie wykształcenia miałoby sens przy systemie prezydenckim. Bo obecnie i tak za wszystko głównie odpowiada władza wykonawcza, gdzie raczej tam powinno się patrzeć na przydatność wykształcenia
Żeby nie było - nie uważam Kukiza za kandydata idealnego. Ma wady i to niemałe (sam zresztą wspominałem o JOW'ach). Ale i tak uważam, że może dużo uzyskać na tych wyborach i warto dać mu szansę. Mam ogólnie nadzieję, że antysystemowi kandydaci połączą swoje siły i w jedności wystartują w wyborach parlamentarnych (chociaż wiem, że to nierealne). A Kukiz może być właśnie tym, który przyciągnie ten "wkurzony" elektorat, bo nie jest tak kontrowersyjny, by był uznany w opinii publicznej za oszołoma.
To chyba tyle ode mnie. Od tego momentu zezwalam na hejty