Skocz do zawartości

Draco Brae

Brony
  • Zawartość

    2929
  • Rejestracja

Wszystko napisane przez Draco Brae

  1. Morning i Moon stały w osłupieniu. Czułaś ich wzrok na sobie... Po chwili zobaczyłaś jak pielęgniarka wychodzi ze składziku. Drzwi były na kartę, więc jak się zatrzasnął to mogiła... Pielęgniarka wychodząc nie zamknęła ich. Pozwoliła by się lekko same zamknęły. To była Twoja szansa. Wpadłaś do środka i podstawiłaś cokolwiek co znalazłaś pod kopytami, aby drzwi się nie zamknęły. Zapaliłaś światło. To był magazyn środków chemicznych i leczniczych. Oprócz tego, były w nim dwa wózki i kilka mioteł...
  2. Morning i Moon czekały na Ciebie, jednak nic nie powiedziały widząc Twój dziwny wyraz twarzy, chyba musiałaś się uśmiechać... Po chwili z niemałym ociąganiem się wyszedł również Frost. Na lewo dostrzegłaś jak jakaś pielęgniarka wpycha wózek do jakiegoś pomieszczenia. Wyglądało na mniejsze, więc to nie mogła być sala pacjenta. - Na co patrzysz - spytała smutno Moon. Frost ruszył do wyjścia, natomiast Morning została z Tobą i Moon...
  3. - Na prawdę proszę o opuszczenie tej sali... Bo wezwę ochronę. Frost wstał od łóżka Dark, ale nie kierował się do wyjścia. Czułaś rosnący gniew ojca...
  4. - Pzykro mi, ale nie... Pana też proszę o opuszczenie sali. Frost wciąż milczał. Nie reagował zupełnie na prośby pielęgniarki... Usłyszałaś tylko cichy szept ojca "zabiję sk******i"
  5. Nagle do sali weszła pielęgniarka. - Przykro mi, na dziś koniec odwiedzin. Pannę Dark czeka jeszcze jedna operacja zaraz. Moon i Morning wstały bez słowa i wyszły z sali. Frost tylko wciąż siedział zamyślony przy łóżku Dark...
  6. Moon i Morning tylko się przysiadły. Wszyscy byliście koło nieprzytomnej Dark... Aparatura powoli pomopowała tlen i krew do ciała nieprzytomnej klaczy. Powietrze było jakby ciężkie... a czas cholernie wolny...
  7. Podchodząc bliżej dostrzegłaś liczne szwy i bandaże. - Jakiś Angel ją uratował przed gwałtem... - Frost potrafił tylko tyle powiedzieć. Morning i Moon milczał z tyłu patrząc na to co się stało...
  8. Minełyście długie białe korytarze i wiele innych sal. Po drodzę spotkałyście kilka pielęgniarek. Wreszcie stanęłyście pod blokiem "R". Teraz już krótka droga do sali 34. Po chwili byłyście już w upragnionym miejscu. W salce było jedno łóżko, a przy nim masa aparatury... i Frost. Siedział przy nieprzytomnej Dark. Miała na pyszczku maską tlenową.
  9. Moon tylko westchnęła i sama zaczęła dalej milczeć. Po chwili przyszedł do was doktor. - No dobra... Sprawy nie mają się za ciekawie. Leży nieprzytomna w sali 34 w bloku "R" na pierwszym piętrze. Dostaniecie się tam windą, a potem w lewo do dużych białych drzwi.
  10. - Ty to k***a beztroska jesteś - rzuciła gniewnie Moon. - Ona może zginąć. Jej słowa brzmiały dość dziwnie... Martwa osoba jeszcze raz umrzeć... Morning stała lekko zmieszana obok was.
  11. Doktor chwycił Cię, obrócił i spojrzał Ci prosto w oczy. Na jego pysku malowała się teraz pełna powaga. - Było tak od razu. Zaraz się dowiem gdzie co i jak. Morning i Moon na taką reakcje czekały. Frosta nigdzie już nie było. Twój ulubieniec stał przy recepcji i dopytywał...
  12. Doktor chwilę stał w zadumie. W tym czasie jego wzrok powędrował gdzieś na sufit. Po tej krótkiej chwili spojrzał na was dość poważnie. - Nie mam pojęcia - odparł z nagłym głupkowatym uśmiechem. - Ale cieszę się, że mogłem pomóc... Zaraz to Twoja kuzynka? A co ona miałaby tu robić? Ten okaz zdrowia.
  13. - Jakie szybko - mruknęła zszokowana Morning. - Tu trzeba ekspresowo - dodała. Nagle poczułaś jak ktoś łapie Cię i zaczynacie lecieć. Tuż obok was leciała Moon. Po chwili byłyście pod kliniką. O dziwo Frost był przed wami. Wpadłyście do środka i widziałyście jak Twój tato dopytuję się o kogoś w recepcji... Nie trudno było wpaść na to, że chodzi o Dark. Obserwowanie gdzie pobiegnie Frost, zasłonił wam Twój ulubiony doktor... - Witajcie dziewczynki. Czyżbyś Lightie postanowiła mnie odwiedzić? - odparł z uśmiechem... Tym razem trochę mniej irytującym.
  14. Więc tak to już wygląda? Dalsza część poezji jest tylko odpowiedzią... Mogłem działać... mogłem cholera działać, zrobić coś innego niż zdać się na tą cholerną poezje... Skoro już wcześniej mówiłem i mnie nie słyszeli, to czy teraz to będzie miało sens? To wszystko jest takie... chore... Co dziwne, nie czułem bólu. Może to przez moje zrezygnowanie do tego świata... - Drogi Laresie... ja tylko szukam swojej przeszłości... Wiem brzmi to głupio... ale mam swego rodzaju amnezję - odparłem z głupkowatym uśmiechem. Nie liczyłem nawet, że to usłyszą. Nie ruszało mnie tym bardziej to, że ten uśmiech może ich jeszcze bardziej rozdrażnić. - Co najlepsze, nic nie wiem o tej wiosce...
  15. Fire milczała. Wszystkie siedziałyście w ciszy... Upiornej, rozcinającej ciszy... Tą niezręczną sytuację przerwała Moon, która wparowała do was do domu. - Dark jest w szpitalu! - krzyknęła. - Napadli ją. Na to zdanie Frost poderwał się z kanapy i wyskoczył z domu... Fire opadła na krzesło. Na dziś starczyło już jej emocji...
  16. Będzie lakonicznie, bo chory jestem i nie ogarniam. ___________________________________________________________ Derpy otworzyła swoje roześmiane i szalejące oczka. Uśmiech nie schodził jej z pyska. - Po prostu cieszę się, że poznałam kogoś nowego i miłego! - Emm, przepraszam, że wtrącam się w pogawędkę - wtrąciła Twi. - Ale mam już wiedzę na temat zawartości tych fiolek... I jak wspomniałeś, o tym mieczu, to stanowczo mówię nie! Wciskaniu go tam z powrotem... - Huh? O co chodzi? - spytała zaciekawiona Derpy.
  17. Będzie lakonicznie i możliwe, że bez sensu bo chory jestem >.< ________________________________________________________ Ogier skinął głową i poszedł zrealizować zamówienie. Odchodząc odsłonił spojrzenie klaczy. Ty również patrzyłeś w jej stronę, chyba z niezdrowej ciekawości... Wasze spojrzenia się spotkały. Trwało to tylko ułamek sekundy. Klacz upuściła miotłę i wybiegła. Uciekła przed tym co jeszcze mogło ją spotkać... Gonitwa za nią była bez celowa. Nawet jakbyś ją dogonił, to potem co? "Wybacz, byłem pijany?". Coś takiego by nie przeszło. Odrzuciłeś od siebie myśl o jakiejkolwiek rozmowie z klaczą. Czekałeś w milczeniu i samotności na posiłek... Po krótkiej chwili ogier przyniósł Ci zamówienie, a potem odszedł bez słowa. __________________________________________________________ Napisz co zrobisz dalej, etc. Bo ja dziś siły :>. Wiem leniwy jestem...
  18. Frost tylko ziewnął, odłożył widelec i wstał od stołu. - Dziękuję za posiłek. Idę na kanapę w pudło popatrzeć. Fire była w niemałym szoku. Nie potrafiła nic więcej powiedzieć. Siedziała z wami przy stole w zupełnej ciszy. Morning drżała. Ona również musiała być w szoku...
  19. Będzie lakonicznie, bo chory jestem i nie ogarniam. ___________________________________________________________ Na Twoje słowa Morning przestała jeść. Spuściła tylko łeb w dół i dała Ci się przytulić. Frost nawet się nie przeją tą sytuacją, tylko jadł w milczeniu dalej. Fire wypadł widelec z kopyta, a jej wzrok musiał utkwić na was. Czułaś to. - Wy nie żartujecie? - spytała zdruzgotana Fire. - To mi się zięć udał, fiu fiu... Daj spokój Fire. - Ale... od jak długo?
  20. Szara pegazicia uśmiechnęła się do Ciebie szeroko z zamkniętymi oczkami. - Hej - odparła krótko. - Jestem Derpy Hooves i spokoojnie nie zdarzyło mi się to po raz pierwszy! W między czasie Twilight studiowała list...
  21. Usadowiłaś się wygodnie na krześle, a Morning koło Ciebie. Frost leniwie przysiadł się do stołu, a Fire po chwili podała każdemu porcję do jedzenia i sama się przysiadła. Nikt nie tracił czasu tylko konsumował posiłek...
  22. Morning zdecydowała poczekać. Gdy tylko zbliżyłaś się do Fire, ta akurat się odwróciła i aż podskoczyła ze zdziwienia. - Woah! - krzyknęła. - Lightie, jesteś już, hej... Myj kopytka, zaraz będą ziemniaki, kotlety sojowe i mizeria.
  23. Morning pokręciła głową. - No dobrze - odparła. Wpadłyście do domu i przywitał was standardowo siedzący na kanapie Frost. Jak zwykle czytał gazetę. Po kuchni krzątała się tylko Fire. Ona nic nie mówiła, widocznie was nie zauważyła.
  24. Morning stała jeszcze chwilę będąc jakby w dylemacie. Wreszcie ruszyła za Tobą. - Zostawiasz ją? W takim stanie? - spytała. Dalszych słów nie było, bo jakoś dziwnym trafem byłyście pod domem... Czas jakby przyspieszył.
  25. Twilight westchnęła. - Nic nie jest Twoją winą. Nikt nie mógł przejść przez Everfree, a Tobie się udało. Jasnę, że Ci pomogę... Co do tego miecza - Twi odlewitowała miksturę na biurko i przylewitowała miecz. - Mówiąc klucz, miałam na myśli, że to on pompował w Everfree i to miasteczko swoją energie. Jednak to nie jest jakaś tam energia. Jest silniejsza niż Elementów Harmonii. To cud że nic Ci się nie stało... Dalszą konwersację przerwało uderzenie w drzwi... Do biblioteki wgramoliła się szara pegazica o blond włosach i zezowatych brązowych oczach. W pysku miała list. - Pszeszyłka królefska - powiedziała z uśmiechem - Dziękuję Derpy, ale dlaczego przez zwykłą pocztę? - Twi odebrała list od pegazicy i pokwitowała odbiór...
×
×
  • Utwórz nowe...