Skocz do zawartości

Draco Brae

Brony
  • Zawartość

    2929
  • Rejestracja

Wszystko napisane przez Draco Brae

  1. Stary ogier widząc garść monet, jaką rzuciłeś mu w formie zapłaty, zwrócił wreszcie na Ciebie uwagę. Podniósł nieco łeb i skupił na Tobie swoje spojrzenie. On już przeżył swoje, widziałeś to po nim. Wiedziałeś, że odnalazł stabilizację w życiu. Ślina w gardle starca zsunęła się w dół, wprawiając przy tym w ruch Jabłko Adama. - Miasteczko się rozrosło, a więc jego mieszkańcy się zmienili - odparł wymijająco ogier. Fotel, na którym Starzec do tej pory się bujał, został zatrzymany jego kopytami. - Pamiętam to co było, to co zaś jest... Nie podoba mi się to - stwierdził z nutką pogardy o nowych czasach. - Było kiedyś lepiej, teraz jest gorzej, tyle Ci mogę synu powiedzieć. Po krótkiej chwili ciszy, fotel znów zaczął skrzypieć i się kołysać ze starym ogierem. Jego spojrzenie utkwiło gdzieś w punkcie za Tobą...
  2. Wkrótce zbliżyliście się do drzwi domku Fluttershy. Spike wyszedł nieco przed was co nie umknęło Timberowi, który nie omieszkał zawarczeć na to zachowanie. Mimo to smoczek zapukał do chatki i cofnął się. Wkrótce drzwi otworzyła ta sama klacz, którą widziałeś w oknie. Promieniała uśmiechem krótką chwilę, a potem dostrzegła Ciebie. Widok takiej góry mięśni oraz tatuaży czy mało przyjaznego spojrzenia, sprawił, że klaczka odruchowo zamknęła drzwi. - Fluttershy - zawołał Spike. - Spokojnie, to nasz nowy znajomy - dodał. Zapewnienie Spike zaowocowało uchyleniem drzwi przez żółtą pegazicę. Na jej głowie siedział biały królik, który walczył z Tobą na spojrzenia. Jedynie Timber przyglądał się temu zajściu z zaciekawieniem. -Hej - pisnęła klacz. - Co was do mnie sprowadza..?
  3. Timber przyglądał się temu co robisz z uwagą. Pilnował nowego "członka stada" jak oka w głowie i nie zapowiadało się, by miał odpuścić. Spike tylko kiwnął głową twierdząco i wyminą Ciebie, taki sposób aby znaleźć się za Tobą. Poinformował, że na razie będzie prosto i wreszcie mogłeś ruszyć. Gdy tylko Ty zacząłeś przewodzić, Timber bez wahania oraz ale dołączył do Ciebie. Spike tylko westchnął. Takie prowadzenie wywiodło was na skraj miasta i do małej chatki, która w ciekawy sposób prezentowała się na tle lasu Evertree. - Tu mieszka nasza cudotwórczyni w kontaktach ze zwierzakami - oznajmił Spike. W oknach domku zauważyłeś żółtą pegazicę o różowych włosach, akurat trzymała jakąś małą białą kulkę w kopytach. Do samej chatki klaczy miałeś jakieś dziesięć może piętnaście metrów.
  4. Zaraz po przekroczeniu drzwi lumpexu, zadzwonił mały dzwonek zawieszony przy starych drzwiach. Powietrze miało specyficzny zapach ubrań i ich wcześniejszych właścicieli. Było to jednak przyjemne dla nozdrzy. Sklepik był mały, zaledwie dwie szafy bez drzwiczek i z różnorakimi rzeczami wiszącymi na wieszakach, poza tym było trochę aluminiowych koszy na ubrania, w których było dosłownie wszystko. Po Twojej prawej siedział podstarzały brązowy kuc z siwą grzywą za ladą. Kiwał się na bujanym krześle i cieszył się starością. - Witaj młodzieńcze - wychrypiał. - Nie spiesz się, mamy czas... Od razu w jednym z koszy dostrzegłeś kilka nakryć głowy na wierzchu sterty. Stetson, gruba bawełniana czapka, jakiś kapelusz ze skóry na wzór kowbojskich i kilka czapek z daszkiem. Jeśli pogrzebiesz to i pewno coś jeszcze wynajdziesz.
  5. Mierzyłem szkraba wzrokiem. Z każdą chwilą czułem się dziwniej, ale starałem się zachować spokój zewnętrzny. Na szczeniaka nie zwracałem uwagi, nie miałem po co. Intrygowała mnie postawa klaczki, dlatego poczułem się, by ją pouczyć. - Zamek? - powtórzyłem z delikatnym przeciągnięciem tego słowa i zbliżyłem się do małej. - Jeśli jest zamieszkany po co nękać właścicieli, z drugiej zaś strony, jeśli opuszczony, to po cóż mącić spokój duchów i ich łańcuchów? Uciekałem przed potencjalnym towarzyszem podróży. Czyżbym się obawiał, że i ona zniknie w rzece czasu i zostawi bolesny ślad? Mimo iż skupiałem wzrok na szkrabie, to myślami zaczynałem odbiegać gdzieś w rachubę ile to czasu już minęło w moim życiu.
  6. Specjalnie na Ciebie uwagi nikt nie zwracał. Postęp wśród cywilizacji kucyków w formie elektroniki, a zwłaszcza muzyki znieczulił nieco społeczeństwo na "odmienność". Miałeś więc częściowo spokój, bowiem pewnie i tak się ktoś przyczepi. Ale to już nie było istotne, teraz rozglądałeś się za znakiem od Nocnej Klaczy i odpowiednim szyldem. Stojąc jak sztacheta w płocie wodziłeś oczami po budynkach. Wiele z nich miało neony zamiast tradycyjnych szyldów. Zwykłe stare sklepiki czy restauracje rozwinęły się nieco i poszły z duchem czasu, stając się częścią jakby firm. Pośród nich udało Ci się dostrzec mały, zardzewiały szyldzik. Gdzieś w pamięci błysnęło Ci, że był tu lumpex. Światło w oknach oznaczało, że wciąż był otwarty, pytanie tylko jak długo postoju tu z taką konkurencją, bo i ta pewnie się znajdzie.
  7. Luźna, a może nawet za bardzo luźna pogawędka doprowadziła was do lasu. Na jego obrzeżach Lyriel uśmiechnęła się do Ciebie złowieszczo, zadziornie i pogalopowała między drzewa. Nim popędziła, jej spojrzenie dosłownie zachęcało do rywalizacji. Cokolwiek oczywiście miała na myśli. Zatem niewiele czekając, ruszyłeś za Lyriel. Pierwszy raz widziałeś ją w takiej sytuacji. Co więcej, wyprowadziła Cię w krzaczory i między nimi zaczęła z gracją przemykać. Do tej pory dogonienie jej nie było problemem. Teraz jednak wyśledzenie jej wzrokiem było trudne. Zgubiła Cię. W dodatku liście same się poruszały od wiatru. Klacz zachęcała Cię cichym śmiechem do poszukiwań.
  8. Spike kiwnął głową i ruszył. Ty nie wiele czekając za nim wraz z pociągłym gwizdnięciem, by Timber dołączył. Wilk z początku ruszył z werwą i zrównał z Tobą prędkość. Sytuacja jednak się zmieniła, gdy zauważył, iż Spike was prowadzi. Zwyczajnie się zatrzymał i mierzył wzrokiem smoka. Zauważyłeś to dopiero po chwili. Oznaczało to, że Twoje przypuszczenia były prawidłowe. Spike nie był przewodnikiem dla wilka, nie nadawał się dlań po prostu. Po chwili sam mogłeś mierzyć się z wilczym bratem spojrzeniami. Ten jednak nie raczył dołączyć, przynajmniej na chwilę obecną.
  9. Długa podróż pociągiem do Ponyville dobiegła wreszcie do końca. Pozbierałeś swoje manatki, tylko to czego tak naprawdę najbardziej potrzebowałeś i ruszyłeś do wyjścia. Słodki zachód słońca budził księżyc do życia. Wraz z nim wstawało coś jeszcze, nocne życie innych kucyków. Było ono zdominowane tutejszym rytmem życia: praca, dom, rozrywka, sen. I w zasadzie tak to się mogło ciągnąć do usranej śmierci każdego z nich, ale... Ale było to miejsce Twojego dzieciństwa. Barwne wspomnienia o życiu z rodziną jak i te mniej przyjemne, dotyczące kłótni. Niby nic, a kształtowało Ciebie i ciągnęło z powrotem na stare śmieci po wyjeździe. Zwłaszcza ostatnimi czasy. Skusiłeś się, kupiłeś bilet, a potem wsiadłeś. I tak oto byłeś teraz na stacji w Ponyville. Zaciągnąłeś się powietrzem swoich rodzinnych stron. Twoje nozdrza wyczuły delikatną zmianę, postęp. Mimo to, wciąż przypominało stare dobre Ponyville. Krótkie wspominki i roztargnienie wreszcie minęło, a Ty można powiedzieć, ocknąłeś się z letargu. Byłeś już od dawna sam na pustej stacji. Spędzenie tu nocy raczej nie wchodziło w grę. Wyszedłeś zatem na miasto. Jego część układała się do odpoczynku, pozostali woleli się bawić. W końcu noc nie jest tylko do spania. Mijały Cię grupki młodych kuców idących potańczyć i wypić, ale i ci starsi kłusowali chwiejnym krokiem do kolejnego lokum. Setki nowych pysków, kompletnie Ci nieznanych. Rutyna wydarła z Ciebie poszczególne rysy innych kucyków, oczywiście poza jednymi. Rodziną. Zapewne było to tylko chwilowe uczucie, ale mimo wszystko nieco dokuczliwe. Ostatecznie w Ponyville poczułeś się jak obcy i tak też się rozglądałeś. Zmieniły się tu nawet zabudowania. Rozszerzyły o pewne aspekty, a w innych prawie całkowicie zmieniły. Od dalszych obserwacji odciągnęło Cię mocne uderzenie. Potrąciła Cię klacz. Trwało to przysłowiowe ułamki sekund, ale przyjrzałeś się jej dobrze. Była młoda, ale szkołę na pewno skończyła. Jej futro miało barwę atramentu, na nim zaś prezentowała się czarna jak smoła i w dodatku lśniąca skóra z licznymi ćwiekami. Jej ogon był nieco krótszy od Twego, a mienił się barwą grafitu. Czupryna klaczy była nieco krótka i stercząca, ale wciąż uzmysławiała do jakiej płci należy. Brew klaczy i jej usta były okolczykowane drobnymi kulkami. Biła od niej przebojowość. W dodatku jej wargi przyciągały do siebie uwagę zmysłową czerwienią. Niby szminka, ale jak uwydatniała taki szczegół. W zasadzie mogłeś stwierdzić, iż tak klacz była więcej niż ładna. Może to dlatego, że była odzwierciedleniem Twojej natury? Tak bardzo buntowniczej, pragnącej pokazać światu, że jesteś i nie zamierzasz się przed nim pokłonić. - Wybacz, spieszę się - rzuciła niedbale i nawet nie zwróciła na Ciebie uwagi. Oddalała się swoim tempem. Tak brutalnie i w sumie nawet ciekawie przywrócony do rzeczywistości miałeś przed sobą ciężką decyzję. Co ze sobą zrobić po powrocie. Szukać domu rodziców? Drogę na pewno jakoś odnajdziesz. A może po prostu pójdziesz dzisiejszej nocy do hotelu, lecz wcześniej urżniesz się jak dzika świnia. Połączenie obu pomysłów, było raczej kiepskim planem. Ale noc była jeszcze młoda, więc nie musiałeś się spieszyć.
  10. Timber spoglądał z obnażonymi kłami jeszcze chwile na Spike, a potem najzwyczajniej wrócił do miętoszenia i podgryzania swojego trofeum. Wilk w żadnym wypadku nie wyglądał na takiego, który czuł się zagrożony przy małym smoku. Spike, gdy tylko zauważył, że Twój wilczy brat nie jest nim zainteresowany, opuścił gardę. Jego wzrok wędrował od Ciebie do wilka i od wilka do Ciebie. Dopiero po kilku sekundach westchnął ze zrezygnowaniem. - Chyba raczej nie traktuje mnie jak równego sobie... Po prostu mnie nie lubi - stwierdził nieco cicho w nadziei, iż wilk nie usłyszy. Na jego szczęście Timber zwyczajnie to zignorował.
  11. Gołębia klacz ruszyła za Tobą z nieco przyspieszonym kłusem. Gdy się z Tobą zrównała, zwolniła tempo. Ten drobny uśmiech nie zniknął jej z pyszczka i chwilowo nie zapowiadało się, by w ogóle miało to się stać. Las powoli powiększał swoje oblicze w Twoich oczach, a stukot waszych kopyt wkrótce zrównał się i brzmiał niczym doskonały chór. - Zdążyłam to zauważyć - podkreśliła Twój brak znajomości o roślinach. Była to jej kąśliwa uwaga, jak wiele innych, lecz pozbawiona charakterystycznej powagi. Trudno więc było Ci określić jej prawdziwe stanowisko. - Poza tym rozumiem chyba Twój zachwyt. Jest to w sumie dla Ciebie nowość. Taki cud natury, który pragniesz odkryć.
  12. Uśmiechała się... Sparaliżował mnie ten fakt. Dawno nie widziałem tego drobnego gestu. Przecież potwór zasługuje na co innego. Czułem się skołowany i po prostu stałem jak do tej pory. Wewnętrznie czułem się jakby miotał mną silny wiatr, zewnętrznie nie chciałem po sobie niczego pokazać. Nie wiem na ile udało mi się to osiągnąć. Dopiero wzmianka o jaszczurce mnie wyrwała z... Szoku. Skwasiłem minę z zażenowania i obróciłem się w jej kierunku. - Nie boisz się? - spytałem wreszcie. Nurtowało mnie to bardzo. Był to fenomen dla mnie, którego nie mogłem w żaden sposób wytłumaczyć.
  13. Spike powoli oddalał się od Ciebie. Zatrzymał się jednak, gdy zauważył, że nie idziesz. - Nie znam kucyka, który by znał się na zwierzakach lepiej jak ona - stwierdził smok. Gestykulował przy tym jak mógł, by podkreślić jej kompetencje. - Można powiedzieć, że umie dotrzeć do każdego zwierzaka! Wilk leżał i pogryzał czapkę w tym czasie waszej rozmowy. Ostatecznie jednak widząc jak Spike gestykuluje i mówi wyszczerzył w jego kierunku zęby. Coś ewidentnie miał do brzdąca, a Spike zareagował od razu, zasłaniając się nieco swoimi łapkami i zmrużył oczy.
  14. Draco Brae

    Zapisy do Draco Brae

    I któż to zawitał w moje skromne progi. W dodatku, ograniczył tu swą władze. Nie powiem, to dla mnie zaszczyt, ale to chyba nie o tym powinienem rozprawiać. Podanie schludne, bez błędów bijących po twarzy młotem (sierpa nie widzę) i całkiem ciekawa koncepcja odbudowy więzi w życiu. Rodzina, to co jest najważniejsze... Cóż, nie żeby coś, ale nie można powiedzieć "nie", gdy przemawia do Ciebie syreniec i to jeszcze WA. Zatem witam na pokładzie, ale muszę zauważyć jedną rzecz, brakowało mi tu kilku konkretnych słów. Mianowicie "Nie jesteśmy zachwycone" przy wzmiance na początku. Zapisy wciąż otwarte.
  15. Lyriel przyglądała się Tobie ze swoim stoickim spokojem. Zupełnie jakby czytała z Ciebie jak z księgi. Jej wzrok tkwił w Twoich oczach. Dopiero wzmianka o spacerze zmieniła zachowanie klaczy. W kącikach jej ust pojawił się drobny uśmiech, a źrenice nieco się rozszerzyły. - Bardzo chętnie się przejdę - oznajmiła dużo łagodniejszym tonem niż przed chwilą. - Prowadź zatem.
  16. Spike popatrzył na Timbera, ale nie garnął się zbliżyć lub powiedzieć jakąś uwagę na jego temat. Spowodowane było to spojrzeniem wilka w stronę smoka. Zupełnie jakby chciał powiedzieć "jeszcze chcesz pobiegać?". Lecz po krótkiej batalii spojrzeń Timber wrócił do pogryzania czapki. - Jasne. Mamy weterynarza i Fluttershy. Zależy czego oczekujesz dla swojego kompana - odparł Spike i ruszył powoli. Wybacz lakoniczność i moje ociąganie się.
  17. - Wybacz moje roztargnienie - odparł brzdąc. - Jestem smok Spike i właściwie to Twilight przewidziała ten scenariusz dlatego kazała mi Ciebie poszukać, a jak tylko otworzyłem drzwi do biblioteki, to wilk wyleciał szybciej niż zdążyłem cokolwiek zrobić. Timber w tym czasie zamiast patyka przyniósł jakąś czapkę, niebieską z daszkiem. Był z tego powodu niesamowicie dumny, ale nie kwapił się, by ją oddać. Spike na widok niedoszłego łowcy wzdrygnął się i cofnął o parę kroków. - To jak idziemy? Czy może chcesz jeszcze coś zobaczyć w naszym miasteczku?
  18. Gąsienica pełzła wzdłuż kopyta Lyriel. Sprawdzała przy tym czy zapewni jej to szanse na powrót do posiłku, którego do tej pory zdawało się nic nie zakłóci. - Mhm, ale to czy się przeobrazi zależy od tego co teraz się stanie, od tego czy wywalczy prawo do życia - odparła bez zainteresowania Lyriel. Gołębia klacz zsunęła robaczka z powrotem na początek kopyta i dalej obserwowała jego syzyfową pracę. Mimo swoich słów i chwilowej zabawy gąsienicą, powędrowała spory kawałek od ogródka i zostawiła w trawie konesera zieleniny. Potem odwróciła się w Twoją stronę i uniosła jedną brew oraz zaczesała kopytem część włosów tak by nie opadały jej za bardzo na pysk. Prezentowała więc odsłoniętą prawą część twarzy. - Chcesz czegoś? - spytała bez emocji.
  19. Fioletowy jaszczur o jasnozielonych łuskach na brzuchu i takiego samego koloru kolcach przy uszach i na grzbiecie wstał, a potem się otrzepał. Złapał jeszcze kilka oddechów po wyczerpującym maratonie, by wreszcie ze spokojem przyjrzeć się Tobie. - Mhm, jakoś - odparł jeszcze zmęczony. - Zdaje się, że coś co ucieka jak kot, jest gonione jak kot - odpowiedział na Twoje pytanie. Dopiero, gdy wróciła mu krew do mózgu, wyglądał jakby zdał sobie z czegoś sprawę. - W bibliotece powiadasz? Jestem Spike, a Ty pewno jesteś Magnus?
  20. Zaczynało mnie wkurzać określenie "Chamunda". Czułem się cały czas przez to słowo obrażany. Wynikało to raczej z faktu, iż po prostu nie znam jego znaczenia. Poza tym... brzmiało tak bardziej jak bym był klaczą... W między czasie moje oczy również wodziły za brzdącem, który najwyraźniej traktował mnie jako rozrywkę. A przynajmniej takie odnosiłem wrażenie po ekscytacji małej klaczki. Było to dla mnie żenujące, upadłem z rangi potwora na zwierzę w cyrku. Dopiero kolejna wzmianka o "Chamundzie", wyrwała mnie z zamyślenia, a kolejne słowa sprawiły, że odruchowo uniosłem lewe skrzydło. Prezentowałem je w całej okazałości. Nie do końca sam rozumiałem po co to robiłem. Po kilku sekundach owej demonstracji zdałem sobie sprawę, że przyłączyłem się do tej głupiej gry w cyrk. Złożyłem skrzydło i nachyliłem się ku klaczce. - Ciesz się z tego co masz - odparłem ściszonym głosem, który był nastawiony na grozę. W pewnym sensie brakowało mi tradycyjnego okrzyku pełnego strachu. Dodatkowo uśmiechnąłem się złowrogo.
  21. - Więc nie pozostanie Ci nic innego jak PRZYJECIE! - wybuchła radośnie klacz. Rozpierająca ją energia dosłownie podniosła ją z ziemi, by za chwilę z delikatnością postawić na ziemi z powrotem. - Zostaw to wszystko mnie! - dodała i popędziła szybciej niż zdążyłeś powiedzieć "czekaj". I tak zostałeś znów sam w mieścinie, której nie znasz. Wróciłeś zatem do sytuacji, gdzie nie miałeś prostej szansy się odnaleźć. Nie pozostało Ci nic innego jak po prostu błądzić dalej z nadzieją, aż ktoś Ci pomoże lub rozpoznasz kogoś. Ten dzień jak i kilka ostatnich nie były zbyt przyjemne bowiem, spacer po Ponyville zaczął przeciągać się w nieskończoność. W zasadzie doba powoli chyliła się ku końcowi, a słońce delikatnie tonęło w zabudowaniach, choć wciąż dobrze oświetlało miasteczko. Przed Tobą zapowiadała się wizja spędzenia nocy pod gołym niebem, znowu. Póki co nie przerywałeś marszu, a nóż widelec byłeś u kresu swego spaceru? - AAAAAAaaaaaaa! - rozległ się wrzask. Owy krzyk zmierzał w Twoim kierunku. Dość szybko dostrzegłeś niewielką sylwetkę na dwóch nogach. Za cholerę nie przypominało to kuca, bliżej temu było do przerośniętej jaszczurki. Za gadem biegł Twój wilczy przyjaciel. - Ratunku - zawołała jaszczurka i biegła ile sił miała w swoich nogach. Wilk szybko z niego zrezygnował widząc Ciebie i znacznie przyspieszył bieg, wyprzedzając przy tym gada. Oczywiście nie Timber nie przejmował się tym co uciekało jak zwierzyna do tej pory i zwyczajnie potrącił nieszczęśnika. Po chwili skakał już koło Ciebie i był gotów do zabawy. - Ugh, dziękuję za ratunek - wysapał skołowany smok.
  22. Lyriel delikatnie trącała młode rośliny kopytem i nachylała się nad nimi by sprawdzić jak się mają. Twoje słowa nawet nie wywołały na niej większego wrażenia, a tym bardziej nie odwróciły jej uwagi. Bacznie kontynuowała to co robiła. - Hej, Ren - odpowiedziała na przywitanie. Zanim jednak oświeciła Cię odnośnie kwiatów jak mniemałeś, zdjęła gąsienice z jednej z roślin. - Nie hoduję ich. Uprawiam tylko kilka rodzajów warzyw i gruszę. Trzymała robaczka na kopycie i przyglądała mu się uważnie. Drobny owad o długości pięciu może sześciu centymetrów sunął powoli przed siebie. Rozglądał się od czasu do czasu z jakby szokiem, bowiem oderwano go od żarełka.
  23. Na Twoje szczęście nikt nie zwrócił uwagi na to co między wami zaszło. Miejscowi, którzy przechodzili musieli być już od dawna przyzwyczajeni do krzyków i milknięć Pinkie. Zaś gdy tłumaczyłeś o co Ci dokładnie chodzi, klacz bacznie słuchała i kiwała łepkiem. - Chcesz ją poznać? - spytała retorycznie. - Więc może po prostu sam od niej się tego wszystkiego dowiesz?
  24. Na określenie "mówi" zarżałem kpiąco. Mimo to, wciąż obserwowałem to co robi młoda klaczka. Jej tłumaczenie było na miejscu. Co ciekawe zwróciła uwagę na coś na co nie powinna. - Zdajesz sobie sprawę kogo o to pytasz? - odparłem pytaniem na pytanie w dość szorstki sposób. Szybko dotarło do mnie, że coś się zmieniło w moim monotonnym życiu, a jeszcze więcej zmian będzie później. Pytanie brzmiało czy owe zmiany będą dobre. Chyba, że to dalszy ciąg moich halucynacji. Wtedy powinienem zrobić coś absurdalnego, by się ich pozbyć. Tylko... Czy wtedy moja psychoza się nie pogłębi? Zaostrzyłem wzrok na oczach wciśniętych w krzaki.
  25. Klacz zrobiła wielkie oczy i nieco również przysunęła do Ciebie swój pyszczek. - GRATULUJĘ! - wybuchła i wyciągnęła z munduru listonosza nieco kolorowych balonów, już pełnych, które poleciały ku górze. - Chcesz żebym przygotowała przyjęcie dla was? - spytała i przekrzywiła łepek. Nim zdążyłeś cokolwiek powiedzieć, klacz znów zaczęła swój potok słów. - Wasze przyjęcie, bo na pewno się lubicie. O i na pewno długo znacie. Takie przyjęcie w Ponyville to coś super. Przyjęcia są zawsze super, a zwłaszcza ślubne. KIEDY WASZ ŚLU... - zatkała sobie pyszczek kopytem - Sarz przyjdzie? - dokończyła po chwili i zaczęła się dziwnie rozglądać.
×
×
  • Utwórz nowe...