Skocz do zawartości

Magus

Brony
  • Zawartość

    5482
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    8

Wszystko napisane przez Magus

  1. Thomas, Christian i Crystal Gdy dziewczyna powiedziała skąd pochodzi, Thomas spojrzał na nią zdziwiony. Nie sądził, że pochodziła ona z tej samej krainy co on. Jednak nie był pewien czy powinien się z tego powodu cieszyć. Dziwna nigdziarka od samego początku go niepokoiła i chyba dobrze, że do tej pory nigdy wcześniej się nie spotkali. Christian patrzył na nią nieprzyjemnie, wciąż mając na palcach pamiątkę od niej. Crystal natomiast lekko mrugnęła, słysząc jak dziewczyna nazywa ją Karabossą. Od samego początku musiała przyznać, że jest całkiem intrygująca. Na twarzy dziekan nie pojawiły się jednak żadne emocje, gdy ta zobaczyła sztuczkę dziewczyny. Nie spodziewała się za wiele po uczniach na pierwszej lekcji. Chociaż znajomość wróżkowego pyłku robiła pewne wrażenie. Thomas z pewnością był zdziwiony tym widokiem, chociaż sam do końca nie wiedział, czego się po niej spodziewać dziewczyna w jego odczuciu była nieprzewidywalna. Christian natomiast uznał to za jeden z najgorszych występów. - Interesujące - Tylko tyle powiedziała kobieta, nie ukazując przy tym emocji i ruszając dalej ku uczniom. Znów się chwilę kręciła szukając kolejnej osoby. aż nie zatrzymała się przy kolejnej, nigdziarce zaczynając już typową formułę. Gdy więc tylko dziewczyna się przedstawiła, kobieta z uwagą zaczęła jej słuchać. W chwili gdy wspomniała o polowaniach, Thomas spojrzał na nią zainteresowany, najwyraźniej podobnie jak z resztą Christian, który spoglądał na jej sztylet. Gdy tylko rzuciła go w ścianę pomiędzy czaszki, Christian spojrzał pierwszy raz chyba z zaintrygowaniem na twarzy, podczas gdy twarz Crystal pozostała kamienna. Dziura na ścianie natomiast, która była śladem po ostrzu zaczęła szybko magicznie zanikać, aż ściana nie zaczęła wyglądać jak dawniej. Crystal uśmiechnęła się tylko lekko do nigdziarki i ruszyła dalej szukać następnego ucznia. Tym razem zatrzymała się przed ławką, która była najbliżej Annabelle i spojrzała na siedzącego tam nigdziarza zadając mu standardowe pytanie i wpatrując się w niego jak na każdego innego z początkowym zainteresowaniem.
  2. Thomas, Christian i Crystal W jednej chwili zamyślenie ze strony Thomasa się skończyło gdy tylko zobaczył gdzie udała się nauczycielka. Starał się unikać wzroku dziewczyny znów czując to dziwne uczucie, które go za każdym razem prześladowało gdy na nią patrzył. Próbował sobie wmówić, że było to patrzenie jak na każdego innego nigdziarza, nie było w tym nic dziwnego i niewiele go obchodziło jak ta dziewczyna sobie poradzi, tak przynajmniej sobie próbował wmówić. Christian, który już odzyskał dawne barwy na skórze po spotkaniu z potworem Thomasa, spojrzał również w kierunku wiedźmy. Tamtemu się udało, ale nie sądził by ta również chowała gdzieś potwora do tresury. Sama Crystal natomiast spoglądała z zainteresowaniem na piękną nigdziarkę, słuchając każdego jej słowa. Nawet w momencie, w którym wspomniała o tym, że ta nie zna swojego talentu, kobieta po samych jej reakcjach wiedziała, że to jeszcze nie koniec i jak szybko się okazało miała racje. Na twarzy Crystal pojawił się delikatny cień uśmiechu gdy dziewczyna zaczęła mówić do innej nigdziarki. Nie widziała powodu by przerywać. Dopóki siebie nie atakowały nie było powodów do interwencji, ale bardzo jej się podobały gierki psychologiczne blondynki. Pomimo, że żadna z dziewczyn tego nie zauważyła, to z Crystal było inaczej. Natychmiast spojrzała kątem oka na wściekłą Annabelle. Wiedziała, że to nie było typowe zachowanie jej pupilki, zwłaszcza po posiłku kiedy ta była niezwykle rozleniwiona. Spojrzała na rudą dziewczynę i się uśmiechnęła, domyślając się już wszystkiego. Dalej słuchała słów Elviry, mając wrażenie, że uczennica coraz bardziej jej się podoba, a była taka niepozorna. W pewnym momencie sama Crystal zaczęła wierzyć, że dziewczyna naprawdę usłyszała jej życzenie. A gdy powiedziała skąd tak naprawdę to wszystko wie, Crystal się chytrze uśmiechnęła do niej. Thomas teraz patrzył dobrą chwilę na nigdziarkę i był w niemałym szoku. Nigdy by nie pomyślał, że można zastosować taki podstęp. Szybko opuścił wzrok, najwyraźniej nie chcąc by ta spostrzegła jego spojrzenie. Christian niewiele z tego zrozumiał, jak dla niego było tu za dużo gadania, a za mało pokazu czegoś użytecznego, ale z całą pewnością nie postrzegała tak tego Crystal. - Imponujące - powiedziała po raz pierwszy wyraźnie ożywiona nadal nie odrywając wzroku od blondynki. - Nie tylko zdołałaś wmówić niemal wszystkim, że słyszałaś życzenie nigdziarki - mówiła dalej i nagle skierowała wzrok na rudą dziewczynę. - Ale najwyraźniej i przypadkowo pokazałaś nam jej talent, o którym jak wszystko wskazuje i ona nie wiedziała - Powoli podeszła do Margo z chłodnym uśmiechem. - Zwierzęta to broń księżniczek, zawsze wzywają je na pomoc, ale co się stanie gdy ich największa broń stanie się oszalałą bestią? - Posłała rudej dziewczynie chytry uśmiech. - Radzę ci byś popracowała nad tym, bo to może być naprawdę interesujące - Znów spojrzała na Elvirę - Trzeba niebywałej mądrości by użyć języka jak zmyślnej broni - Ponownie posłała jej ostatni chytry uśmiech, aż nie ruszyła ku kolejnym uczniom i tym razem zatrzymała się przy dziewczynie, która jako pierwsza się odezwała. - Teraz może ty? - spytała nie oczekując odpowiedzi, tylko posłała jej chytry uśmiech i kontynuowała. - Zdradź mi swe imię, a następnie powiedz lub zademonstruj coś co mnie zainteresuje - powiedziała typową formułkę co zwykle.
  3. Thomas, Christian i Crystal Reakcje na słowa chłopaka były dosyć różne. Thomas nigdy nie widział wampirów, ale o nich słyszał i wiedział jak bardzo ludzie się ich boją. Skupienie ze strony Christiana nadal było zbyt marne by coś o tym myśleć. Sama Crystal natomiast wyglądała na delikatnie zaintrygowaną słysząc o pochodzeniu chłopaka. Zarówno jednak Thomas i Christian otworzyli szeroko oczy, widząc jak chłopak znika. Crystal nie wyglądała za to na zdziwioną, być może już widziała coś podobnego. Zaraz gdy nastąpił hałas zarówno nauczycielka jak i dwaj nigdziarze spojrzeli w miejsce skąd dobiegł dźwięk. Crystal zmrużyła delikatnie oczy, widząc podchodzącego do ławki chłopaka i słysząc jego słowa. - Słusznie - odparła tylko w jego stronę, bez zbędnych emocji i ruszyła poszukiwać kolejnego ucznia. Znów chwilę się kręciła między ławkami, aż w końcu zatrzymała się przed ławką kolejnego nigdziarza zadając mu te samo pytanie co każdemu do tej pory. Gdy usłyszała o magii, którą chciał jej pokazać uczeń, Crystal zmrużyła delikatnie oczy. Wiedziała jednak jak to się skończy, a mimo wszystko obserwowała chwilę zmagania chłopca, aż inny nigdziarz nie uświadomił mu czemu tak się dzieje. Zastanawiała się chwilę jak zareaguje ten nigdziarz, słysząc, że nie może używać magii. Każda reakcja miała dla niej znaczenie. Mimo to nie poddał się, a pokazał co innego. Gdy jego pokaz dobiegł końca znów na niego spojrzała i tylko lekko pokiwała głową w geście zrozumienia i ruszyła dalej chodząc między ławkami i nagle ponownie się zatrzymała. Christian był wyraźnie zaciekawiony tym co zobaczył, a Thomas podniósł wzrok widząc wpatrującą się w niego kobietę. - Zdradź mi swe imię a następnie powiedz lub zademonstruj coś, co mnie zainteresuje - powiedziała tym samym głosem co zwykle, nie odrywając swojego spojrzenia od chłopaka. - Thomas z Mruczących Gór - odparł jakby mniej pewnie niż zwykle i nagle spojrzał znów na nauczycielkę. - Czy mogę? - spytał dając jej do zrozumienia wzrokiem, że chce wyjść przed ławki, najwyraźniej potrzebował miejsca. Crystal uniosła dłoń pokazując mu w ten sposób, że droga wolna. Thomas powoli ruszył z ławki i stanął przed ławkami innych nigdziarzy. Właśnie wtedy włożył delikatnie dłoń pod nigdziarską koszulę w okolice klatki piersiowej. Christian widząc to uśmiechnął się, uznając, że tak jak myślał, zaraz zdejmie koszulę i będzie starał się pokazać swe ciało. Tak się jednak nie stało, bo Thomas zdjął z szyi dziwny kamień, na którym były wyryte słowa w niespotykanym języku. Crystal widząc to zmarszczyła lekko brwi jakby się czegoś domyślała. Chłopak zaczął pocierać między palcami kamień, wprawne oko mogło dostrzec, że ruchy nie były przypadkowe, a każdy był przemyślany. Nagle Thomas puścił kamień na ziemię, a ten zaczął powoli się trząść i dziwnie świecić i wtedy przed oczami wszystkich pojawiło się coś co przypominało czarną zjawę w kształcie konia o krwisto czerwonych ślepiach. Thomas powoli stanął przed wyraźnie zdezorientowanym upiorem, który starał się poruszyć w ciasnym pomieszczeniu. Christian wpatrywał się w to wszystko w szoku, wszystkiego się spodziewał, ale nie tego. Zastanawiał się, czym był ten stwór i skąd on go wytrzasnął. Upiór wydał jakiś dziwny dźwięk przypominający rżenie, gdy patrzył na chłopaka upiornymi ślepiami, ale zaczął się cofać pod wpływem spojrzenia Thomasa, tak, że niemal się kulił, aż jego wzrok nie powędrował ku innym nigdziarzom. Spojrzenie potwora powędrowało na Adelie, zupełnie jakby wyczuł w niej coś co go zainteresowało. Nagle wstał i zaczął się wściekle szamotać by wyminąć Thomasa i podejść do uczennicy. Chłopak starał się go zablokować, ale ten nie chciał odpuścić i nagle go wyminął. Nim jednak zrobił krok przed upiorem wylądowały cztery krucze pióra, które przypominały te na ławce Judith, ale te nie wtopiły się jak tamto w podłogę, a wyglądały jakby wypadły z żywego ptaka. Ich końce wbiły się w podłogę i gdy upiór chciał ruszyć dalej napotykał niewidoczną barierę, na którą próbował nacierać całym swoim ciałem, lecz ta nie ustępowała. Crystal wpatrywał się w całe to przedstawienie bez emocji poza tym, że przeszkodziła ruszyć upiorowi na uczennicę nie przeszkadzała nigdziarzaowi w jego zmaganiach z kreaturą. W końcu Thomas podniósł kamień i wbił go miejsce gdzie powinno być serce upiora, a ten wydał z siebie wściekły dźwięk rżenia, aż zniknął całkiem i pozostał tylko kamień, który chłopak znów włożył na szyję, a potem spojrzał na idącą w jego stronę nauczycielkę. Gdy ta tylko zbliżyła się do piór te zniknęły jakby połączyły się z jej suknią. - Jest głodny - powiedziała kobieta, patrząc bez emocji na chłopaka. - Żywi się lękiem, czym mam go nakarmić? Zawszanina mam mu podać, a może słabego nigdziarza? - spytał nieco zdenerwowany, jakby nauczycielka powiedziała mu rzecz najbardziej oczywistą. Crystal mimo to nie wyglądała na zdenerwowaną. - To nie byłoby głupie wpuścić upiora lęków do Akademii Dobra i posłuchać wrzasków przerażenia księżniczek - Na jej twarzy pojawił się uśmiech jakby przypominała sobie coś naprawdę przyjemnego. Zaraz jednak jej twarz przybrała dawny wyraz chłodu. - Niestety nie możemy atakować zawszan w Akademii Dobra i wolałabym żeby żaden z naszych uczniów nie skończył z katatonią - Christian lekko zbladł na samą myśl, że Thomas go poszczuje tym stworem. - Radzę ci nieco o nim poczytać, to sam zobaczysz, że można czymś zastąpić jego normalny posiłek. Sam fakt, że używasz kamienia spętania ducha, którego zwykle używają czarnoksiężnicy zaskakuje. Nie wyglądasz mi na ucznia żadnego z nich, więc musiałeś go ukraść lub znaleźć, ale to, że potrafisz go użyć wykazuje zwykle dużo silnej woli. O nim też radzę poczytać, wtedy być może lepiej to opanujesz, a teraz wracaj na miejsce - odparła chłodno, a Thomas już nic już nie mówiąc ruszył ku swojemu miejscu. Widać było po jego minie, że wziął sobie słowa dziekan do serca. Nauczycielka też już nic mówiąc ruszyła dalej ku uczniom, najwyraźniej nie myśląc już o tym. Nagle stanęła nad piękną nigdziarką i delikatnie się uśmiechnęła. - Dosyć intrygujące wiedźmy w tym roku trafiły do Akademii, muszę przyznać - odrzekła spoglądając na nią. - Jednak jak powiedziałam wcześniej po wyglądzie się nie ocenia. No dobrze przejdźmy do rzeczy. Zdradź mi swe imię, a następnie powiedz lub zademonstruj coś, co mnie zainteresuje - powiedziała wciąż patrząc na dziewczynę.
  4. Thomas, Christian i Crystal Gdy tylko dziewczyna otworzyła usta, Thomas spojrzał na nią, zastanawiając się przy tym, co jest powodem takiego głosu nigdziarki. Każde słowo brzmiało jakby naprawdę przykładała do tego nie wiadomo jak wiele wysiłku. Christian nie wyglądał na zainteresowanego, wciąż pamiętał o apelu i o tym jak ta dziewczyna mieszała się do nie swoich spraw, ale teraz nie bardzo miał ochotę o tym myśleć. Inną sprawą była dziekan, bo gdy tylko dziewczyna się do niej odezwała ta zaczęła przyglądać się jej bardziej badawczo niż komukolwiek innemu w tej klasie. Gdy wspomniała o swoim talencie wyglądała na zaintrygowaną, dlatego nawet się nie ruszyła, obserwując jak dziewczyna zbliżał się do jej aparatury, dając jej w ten sposób wolną rękę. Teraz zarówno obaj uczniowie jak i nauczycielka wpatrywali się jak dziewczyna miesza składniki. Jednak reakcje każdego z nich były różne. Thomas i Christian nie bardzo się na tym znali, więc nawet nie wiedzieli co dziewczyna tworzy. Ale nie Crystal, która widziała dokładnie przemyślany każdy ruch dziewczyny. Zauważyła, że młoda, nigdziarka wszystko robiła jak należy i najwyraźniej odkryła swój talent, który powinna rozwijać. Gdy tylko materiał stanął w ogniu, Thomas spojrzał wyraźnie zaciekawiony. Crystal natomiast wpatrywała się dobrą chwilę w popiół, aż ten podobnie jak wcześniej spalona książka zaczął powoli zanikać. Ponownie spojrzała na dziewczynę wyraźnie zainteresowana, ale i bez emocji w oczach. - Gdy lekcja dobiegnie końca masz tu pozostać - powiedziała i nagle lekko dotknęła paznokciem ławki dziewczyny. W tym momencie pojawiło się na niej krucze pióro wtopione w mebel, ale wyglądające jak prawdziwe pióro ptaka. Nic już nie powiedziała, pozostawiając dziwną rzecz bez odpowiedzi. Ponownie powoli ruszyła ku kolejnym uczniom rozglądając się, kogo wybrać. Chwilę się kręciła poszukując kolejnej "ofiary" aż w końcu stanęła. Tym razem stanęła przed chłopakiem, który przypominał wampira. Chwilę stała nad nim wpatrując się, aż w końcu się odezwała. - No dobrze, przejdźmy dalej - powiedziała z chytrym uśmiechem cały czas patrząc na niego wzrokiem pozbawionym emocji. - Zdradź mi swe imię, a następnie powiedz lub zademonstruj coś co mnie zainteresuje - odrzekła czekając na jego występ.
  5. Thomas, Christian i Crystal Obaj chłopcy wpatrywali się w miejsce gdzie udała się ich dziekan i na samą nigdziarkę, którą ta wybrała. Thomas był całkiem zainteresowany talentami nigdziarskimi innych uczniów, zastanawiając się czy może z nimi konkurować. Gdy zaczął więc słuchać o możliwościach dziewczyny najbardziej zainteresowała go krew, o której mówiła. Nie do końca rozumiał jak ona może wpływać na czyjąś cerę. Słyszał o wielu zastosowaniach tego substytutu, ale jako środek kosmetyczny? Christian najpewniej by jak zwykle prychnął, ale z jakiegoś powodu wciąż widział w głowie wzrok dziekan, gdy ta go ostrzegała i pierwszy raz czuł coś jakby lęk lub sam nie wiedział jak to określić. Crystal natomiast z uwagą teraz skupiła swe spojrzenie na Walburgi słuchając jej. Twarz dziekan pozostała kamienna jakby rozmyślała nad tym, o czym słuchała. - Rozumiem - odparła nic więcej nie mówiąc i ruszając dalej po jej wzroku nie dało się ocenić czy kobieta była zadowolona czy raczej wściekła. Wyglądała po prostu na zamyśloną nim ruszyła dalej. Ponownie zaczęła przemieszczać się między ławkami. Na chwilę zatrzymała się tuż koło Adelii, ale z jakiegoś powodu nawet na nią nie spojrzała i ruszyła dalej. Ponownie minęła Thomasa, na co ten był nawet zadowolony. Nadal nie był pewny reakcji na to, co pokaże. Na twarzy Christiana natomiast pojawił się nerwowy pot, gdy kobieta znów ruszyła. Na chwilę jej wzrok powędrował na Elvirę i chwilę patrzyła na piękną nigdziarkę, ale to nie ją wybrała, bo nagle zatrzymała się przed ławką Judith. Spojrzała to na nią to na swoją aparaturę i nagle na jej twarzy pojawił się uśmiech taki jakby domyślała się, co od początku zainteresowało młodą nigdziarkę. - No dobrze, więc może teraz ty - powiedziała lekko przechylając głowę i przyglądając się dziewczynie. - Zdradź mi swe imię, a następnie powiedz lub zademonstruj coś co mnie zainteresuje - Kobieta znów przyglądała się z ciekawością. Natomiast zarówno Thomas jak i Christian odwrócili głowę w kierunku kolejnej nigdziarki. Chociaż Christian nadal wyglądał niepewnie na twarzy.
  6. Alan i Sophie Wprawne oko Sophie zawsze potrafiło wiele dostrzec i właśnie dlatego szybko zauważyła kalectwo nauczyciela. W momencie, gdy ten spytał o obecność powiedziała głośno, że jest, ale i bez irytacji. Starała się nie ukazywać zainteresowania ślepotą profesora i traktować go jak każdego nauczyciela, czyli z oczywistym szacunkiem. Wiedziała, że to najlepsze co można zrobić w takim wypadku dla kogoś kto został tak okrutnie potraktowany przez los. Przygotowała więc swoją kartkę i pióro szykując się do lekcji. Zaraz jednak skupiła się na księżniczce, którą zdążyła już poznać. Brak odpowiedzi profesora na jej pytanie nie był dla niej niczym nadzwyczajnym. Czytała o wielu artystach z podobnym kalectwem, którzy tworzyli niesamowite dzieła sztuki z samej w wyobraźni. Nikt nie widział poza Czytelnikami ich świata, więc nawet nie można być pewnym co namalował profesor, to mogło być po prostu jego wyobrażenie tego świata. Tak więc nie było nad czym rozmyślać. Gdy profesor zaczął mówić poczuła straszne znużenie. Nigdy nie znosiła tego typu lekcji, ale notowała mimo, że jej myśli wędrowały zupełnie gdzie indziej. Spojrzałem nagle w kierunku księżniczki, która zadała pytanie. To było interesujące, tak jak milczenie profesora. Nikt nie mógł dostać się do świata czytelników poza Dyrektorem. Pytałem nawet o to kiedyś najstarszego maga naszego królestwa, a ten stwierdził, że nie zna wystarczająco potężnej magii by móc się tam dostać. Księżniczka, która zadała to pytanie nie mogła wiedzieć jak wygląda kraina Elisabeth, tylko Dyrektor ją widział. Nauczyciel, co prawda mógł to podpisać Gawaldon, ale nie jest powiedziane, że tak wyglądał ten świat. Tylko Elisabeth z nas wszystkich go widziała i sama musiałaby ocenić te obrazy. Tak jak też myślałem, to ona pierwsza wyrwała się słysząc to wszystko. Widząc, że nie ma przyborów chciałem zaoferować jej swoje, ale Stephanie mnie ubiegła. Starałem się znów skupić na temacie, aż nie zauważyłem, że Elisabeth nic nie piszę. - Nie możesz być pewna co namalował - szepnąłem w jej kierunku nadal robiąc notatki. - Nikt z nas poza Dyrektorem nie widział waszego świata, podobnie tamta księżniczka go nie widziała. Nie możesz być pewna co jest na obrazach profesora, to mogły być tylko jego wyobrażenia waszego świata. Sama musisz zobaczyć te obrazy i ocenić by mieć pewność, bo tylko ty poznasz to miejsce. Poszukamy ich później, ale teraz postaraj się skupić, nawet jeśli niewiele cię to interesuje, wszystko bylebyś mogła przetrwać ten dzień, proszę - mówiłem nadal szeptem na chwilę na nią patrząc i zaraz wracając do swoich notatek.
  7. Thomas, Christian i Crystal Obaj chłopcy powoli weszli z resztą klasy do środka. Gdy tylko znaleźli się w wewnątrz zaczęli się rozglądać po klasie by zająć wolne miejsca i ocenić wygląd wszystkiego wokół. Tak jak zwykle to miało miejsce obaj mieli zupełnie inne opinie co do tego co teraz widzieli. Thomas, gdy tylko zajął miejsce gdzieś po środku zaczął rozmyślać nad tym co zobaczył. Klasa na pewno była czysta niemal jak u lekarza, nawet ten zapach, który czuł się z nim kojarzył. Jednak widok węża i czaszek dawał wiele do myślenia. Spojrzał na dziekan czytającą jakąś książkę. Kobieta nie wyglądała na groźną, a na kogoś kto raczej bardziej sam potrzebuje ochrony. Jednak życie wiele go już nauczyło i po samym wystroju klasy domyślił się, że to tylko pozory. W tej kobiecie było coś niepokojącego. Nie bez powodu była Dziekanem Zła. Christian natomiast widząc czystość klasy i kilka dziwnych rekwizytów uznał, że kobieta najwyraźniej stara się pokazać, jaka to nie jest zła i robi to naprawdę żałośnie. Czym chciała ich przestraszyć? Czaszkami? A może żałosnym gadem i tym piszczącym szkodnikiem? Oboje wyszli z zamyślenia i skierowali swój wzrok na miejsce skąd dochodził głos. Christian patrzył ponuro na nigdziarkę, wciąż pamiętając co mu zrobiła. A Thomas coraz bardziej miał wrażenie, że miał co do niej racje i w tej dziewczynie było coś dziwnego. Oboje obrócili głowy w stronę nauczycielki, gdy dotarł do nich głośny dźwięk zamykania książki. Kobieta powoli ruszyła bezszelestnie niczym zjawa w kierunku środka klasy, a mroczna suknia ciągnęła się za nią przy każdym kroku. W końcu stanęła spoglądając wyjątkowo chłodno na wszystkich nowych uczniów. W jej wzroku można było dostrzec tylko wyjątkowo niepokojący chłód i nic poza tym. Przejechała długim krwiście czerwonym paznokciem po okładce książki, sprawiając, że okładka zaczęła się niszczyć, aż w końcu jej wzrok spoczął na Kim i nagle na jej twarzy pojawił się krzywy uśmiech. - Interesujące - odparła niezwykle lodowatym głosem, ale nie czuć było w jej głosie by ta była zła na uczennicę, a bardziej było można w jej tonie wyczuć szczere zainteresowanie. - Zwykle uczniowie tak szybko nie zwracają mojej uwagi - mówiła nadal patrząc na Kim i nagle lekko westchnęła. - Twój tata musi być niezwykle mądry. Każdy powinien wiedzieć, że wygląd może mylić - dodała teraz niezwykle ostro w kierunku całej klasy by zaraz jej głos znowu się uspokoił. - Jednakże po części z was można to dostrzec czyż nie? - spytała na chwilę patrząc to na takich uczniów jak Elvira czy Walburga. - Mówisz, więc że jesteś córką wróżki? - Znów spojrzała, na Kim. - Nieważne jakbyś wyglądała. Nie można oszukiwać własnej natury. Jedni zostaną zmuszeni inni sami wybiorą, ale zawsze to będzie znaczyło, że było się choć w niewielkiej części nigdziarzem - Thomas na chwilę opuścił wzrok na ławkę, słysząc to i zastanawiając się czy to mogła być prawda i od urodzenia był już choć w części nigdziarzem. - Co do pielęgnacji brzydoty... - Nagle zmrużyła nieprzyjemnie oczy jakby sama nie przepadała za tym przedmiotem. - Te lekcje pomogą wam wyciągnąć wasze wewnętrzne zło na zewnątrz, ale potem sami możecie już zdecydować czy wolicie pozostać łysą wiedźmą lub obrzydliwym starcem czy też kimś kogo wygląd nie zdradza i może równie dobrze mieszkać niepozornie nawet jako sąsiad w mieście zawszan. A ci zbyt późno dostrzegają, że ich populacja dramatycznie w tej okolicy się zmniejsza - Na jej twarzy przebiegł niebezpieczny uśmiech gdy to mówiła i znów zaczęła obserwować uczniów, właśnie wtedy nagle jej powieki lekko się zmrużyły. - Zawsze jest tak samo - odparła znużona. - Przychodzicie niezwykle pewni siebie i groźni na twarzy, a jaki potem jest tego finał? - Nagle rzuciła książkę na ziemię, a ta w jednym momencie stanęła w ogniu zmieniając się popiół, który również zaczął zanikać zostawiając czystą podłogę, jakby to nie miało miejsca. Ten widok zainteresował nieco Thomasa, podobnie jak i to co mówiła kobieta. Christian nadal pozostał z niezmienną twarzą. - I żyli długo i szczęśliwie - odrzekła z niesmakiem. - Dobro się już nawet nas nie boi, tylko rywalizuje między sobą o własną baśń, wiedząc, że jej finałem będzie ich własne długo i szczęśliwie. A jak kończymy my? Wrzucani do pieca przez małe dzieci albo nasz brzuch w chwili triumfu jest otwierany przez jakiegoś wieśniaka. Czemu tak się dzieje? - Nagle po jej twarzy przebiegło coś niebezpiecznego. - Uprzedzam, że jeśli zaczniecie się tłumaczyć tym, że to wina Dyrektora, to zamiast trafić do sali udręki zostaniecie tu ze mną testując moje wyroby - Spojrzała w kierunku półki pełnej aparatury alchemicznej. - Niestety, każdy kto tego próbował nie skończył dobrze - uśmiechnęła się patrząc na ścianę, którą zdobiło dwadzieścia ludzkich czaszek. Jednak nie patrzyła na dwudziestą pierwszą, tę leżącą na biurku, czy ta mogła być wyjątkowa? - Królików doświadczalnych niestety szybko mi ubywa. Nawet szczury zauważyły najwyraźniej, że po spotkaniu ze mną ich populacja gwałtownie zanika - dodała ze smutkiem gdy zaczęła podchodzić do klatki, w której siedział jeden z nich. Widząc, że kobieta się zbliża zaczął bardziej piszczeć i drapać w klatkę, chcąc najwyraźniej uciec jak najdalej. Ta nawet nie zareagowała na ten widok, ale chwyciła go paznokciami za kark, nie robiąc sobie nic z prób wyrywania się szkodnika. - Ten jednak był wyjątkiem - powiedziała patrząc na niego zaciekawiona. - Przyszedł prosto dzisiejszego ranka pod mój gabinet. Być może to była jego ciekawość, a może znudziło już mu się życie? - pytała jakby sama siebie zbliżając się z nim do terrarium gdzie wąż nagle ożył i zaczął poruszać głową patrząc na szczura. - Choć bardzo bym pragnęła go wykorzystać w inny sposób, to niestety moja droga Annabelle dziś jeszcze nie jadła, a nie można być, aż tak okrutnym - Właśnie wtedy puściła szczura do terrarium węża. Ten nadal próbował uciekać, ale w jednej chwili wąż szybkim ruchem połknął szczura w całości i piskanie szkodnika ustało. Kobieta na te widok uśmiechnęła się zadowolona. - Smacznego kochana - Znów spojrzała na uczniów. - Tak jak w przypadku życia, mądrość się nagradza głupotę kara, a ten szczur dokonał najgłupszej możliwej decyzji - Wąż znów wyglądał na rozleniwionego, a jednocześnie zadowolonego, wciąż widać było, że część jego ciała jest nieco grubsza. Thomas patrzył zainteresowany na ten spektakl. Christian za to nie widział nic nadzwyczajnego w zabiciu tego szkodnika, gdyby to był ten wąż w jego uznaniu byłoby ciekawiej. Crystal znów zaczęła obserwować klasę. - No dobrze, przejdźmy do ważniejszej sprawy, jaką są wasze talenty - Znów po jej twarzy przebiegł wyraz zadowolenia, gdy zaczynała się wszystkim po kolei przyglądać. - Każdy nigdziarz ma jakiś talent. Są bardzo praktyczne, bo mogą nam się przydać w czasie walki z naszymi zawszańskimi wrogami, ale oczywiście nie wszystkie takie są - powiedziała bardziej chłodno. - W Akademii Dyrektor osobiście wystawi wasze talenty przeciw zawszańskim. Za każdym razem jest oczywiście tak samo. Dyrektor oczarowany piosenką jakiejś księżniczki lub wierszykiem z jej strony albo popisami męskości książąt uznaje ich zwycięstwo, a was boleśnie karze. Dlatego właśnie teatr leży po stronie Dobra. Mam jednak nadzieje, że choć tym razem pojawi się wśród was jedno, które zakończy to przekleństwo. Część z was zapewne nie jest pewna czy ma jakiś talent - odparła chodząc z jednego końca klasy na drugi. - Jednak to mylne wrażenie. Wystarczy pomyśleć, w czym jesteście dobrzy, co sprawia wam przyjemność, a odpowiedź sama się odnajdzie - zmrużyła lekko oczy. - Na wstępie wyjaśniam, że nie mówię tu o czymś w stylu zabijania zawszan, w czasie Akademii nie macie, przynajmniej do próby baśni prawa robić im krzywdy - Posłała klasie kolejny chytry uśmiech. - Oczywistym jest, że część z was zapewne ma gorsze talenty od reszty i musicie się z tym pogodzić lub zacząć nad nimi pracować, tak aby stały się lepsze. Będę podchodziła do każdego z was, a wy powiecie mi swe imię i dodacie, co chcecie zaprezentować lub pokażecie mi to. Zgadza się, na tej pierwszej lekcji, jeśli ktoś choćby będzie w stanie opisać z czego jest dobry też będzie mógł zaliczyć, ale liczcie się z tym, że może być gorzej oceniony od tego, który zaprezentuje swój talent. Jeśli jednak teraz zdecydujecie się tylko go opisać, to radzę wam się zastanowić do następnej lekcji jak chcecie go pokazać, bo za same słowa nie mam zamiaru was oceniać, ta ulga jest tylko dziś - Na tym kończąc swój wywód powoli ruszyła w kierunku uczniów niczym drapieżnik szukający ofiary. Thomas poczuł lekkie nerwy, gdy ta szła w jego stronę, nie będąc pewnym czy to co chce pokazać się nada. Ta wyminęła jego ławkę i nagle stanęła nad Christianem, który wciąż pomimo tego co zostało powiedziane i pokazane patrzył na nauczycielkę z niechęcią. Nagle spostrzegł jej wzrok nad sobą i poczuł jakby jego pewność siebie, którą miał do tej pory go opuszczała, gdy go tak obserwowała. Położyła mu swoje pazury pod brodą i zaczęła oglądać jego twarz, aż nagle chytrze się uśmiechnęła. - Mam wrażenie, że ktoś tu chce zrobić wrażenie na nauczycielu pielęgnacji brzydoty już pierwszego dnia. Niestety, to nie mój przedmiot - odparła znużona i puściła jego brodę. Christian chciał już coś najwyraźniej powiedzieć i miała to być chyba sprawa tego kto go tak urządził, co zresztą zauważył Thomas czekający już na karę, ale Christian nic nie powiedział widząc ponury wzrok nauczycielki i słysząc ją chwilę później. - Radzę się zastanowić nim coś powiesz. Jest coś, czego szczerze nie znoszę, a jest to marnowanie mojego czasu. Jeśli to co powiesz moim zdaniem okaże się mało interesujące, może się to dla ciebie marnie skończyć - Christian jeszcze chwilę na nią patrzył jakby myślał nad tym co usłyszał, aż opuścił lekko wzrok, na co ta się znów uśmiechnęła. - Tak też myślałam - powoli ruszyła dalej, a jej suknia ciągnęła się za nią, aż stanęła przed ławką Walburgi wpatrując się to w nigdziarkę i w jej suknię z wyraźnym zainteresowaniem. - Ciekawe - powiedziała patrząc na nią. - Sama jestem zdania, że zło nie zawsze musi być odpychające, tak więc dopóki nie zaczniesz nosić kryształowych pantofli i ubierać się we wszystkie barwy tęczy taki strój jak twój obecny nie będzie mi przeszkadzał. No dobrze, skoro tak bardzo chcesz na siebie zwrócić uwagę zacznę od ciebie. Powiedz mi swe imię i pokaż lub powiedz coś co mnie zainteresuje - odparła z chytrym uśmiechem.
  8. Alan i Sophie Zignorowałem większość spojrzeń po wypowiedzeniu swych słów. Wystarczyło mi tylko zobaczyć reakcje Elisabeth. A widząc jej uśmiech poczułem się naprawdę dobrze, chociaż nie do końca rozumiałem dlaczego. Zapewne przyjemnie było po prostu poprawić komuś humor by poczuł się lepiej. Tak, to było najlepsze wyjaśnienie. Gdy usłyszałem jej słowa i zobaczyłem reakcje, zaraz się wszystkiego domyśliłem. Nie miała zamiaru zrezygnować. Powtórzy to, co było wczorajszego wieczoru, to pewne, czy jednak zgodzi się bym z nią poszedł ponownie? To mnie nurtowało najbardziej. Szybko zostałem z tego wyrwany gdy usłyszałem jej pytanie. Ponownie poczułem się zakłopotany szukając jakiegoś wyjścia by uniknąć tej rozmowy. Z jakiegoś powodu nie chciałem o tym rozmawiać. Zostałem ponownie uratowany z chwilą gdy drzwi teatru baśni stanęły otworem. Zacząłem kierować się z resztą grupy ku teatrowi, aż nagle dotarł do mnie głos Aidana. - Nie widzę ku temu powodów. To nie było nic na tyle ważnego by to drążyć - powiedziałem pewnie idąc z resztą uczniów. W międzyczasie łatwo można było się domyślić, że Sophie skorzysta z ofiarowanego jej ramienia. Nadal czuła się tym wszystkim zakłopotana idąc tuż obok Edwarda. W jej głowie niczym echo powtarzały się słowa powiedziane przez księcia Abraxasa, a potem Edward i jego zachowanie ku niej. Gdy była przy nim czuła się dziwnie i bardzo bezpiecznie. Podobnie jak czuła wciąż na sobie jego wzrok, a i ona co jakiś czas na niego kierowała swój. Choć cały czas próbowała gdzieś tam sobie to wszystko wyjaśnić, to z każdą chwilą czuła się coraz bardziej oczarowana księciem. A może jej się tak tylko wydawało? W końcu sama nie wiedziała jak to jest, nigdy nie czuła do kogoś obcego głębszych uczuć. Była tak zamyślona, że nawet nie zauważyła przebiegającego księcia Leona. Gdy dotarły jednak do niej słowa Edwarda wyrwała się zamyślenia. Kiedy zobaczyła Alana w towarzystwie Czytelniczki znów poczuła, że coś ją wewnątrz ściska. Czuła się rozdarta, bo w pewnym sensie tamta dziewczyna wcześniej jej pomogła, a z drugiej strony mogła odebrać jej wszystko o czym marzyła, a wtedy już na zawsze pozostanie nikim. Ale co miała powiedzieć o samej sobie? Zamiast im przeszkodzić i zrobić coś więcej, wpatrywała się w tego księcia jak zahipnotyzowana. Chociaż nie wiadomo jakby próbowała jej ciało i coś jeszcze nie pozwalało go jej odstąpić. Pomimo tego co słyszała, co o niej powiedział i widząc jego zachowanie nadal nie była co do niego pewna. A co jeśli niedługo o niej zapomni? To nie byłby pierwszy raz gdy tak się stało. Czy tak właśnie miało się stać? Musiała dokonać wyboru? Ale który był właściwy? Zaczynała coraz bardziej czuć, że coś ściska ją w żołądku, aż w końcu otworzyła usta. - Wiem, o czym mówisz Edwardzie - powiedziała teraz spoglądając ciemnymi oczami w jego twarz. - Alan zawsze potrafi znaleźć w każdym jakąś cechę, którą potrafi opisać w niesamowity sposób - dodała powoli zbliżając się u boku księcia do Teatru Baśni. Gdy byli już przy drzwiach poczuła nagle dłoń księcia na plecach, przez co znów poczuła się nietypowo, zaraz również się szczerze i ciepło do niego uśmiechnęła, gdy ten ją przepuścił w drzwiach. Sophie zaczęła rozglądać się po sali, widząc brak nigdziarzy poczuła się znacznie lepiej niż ostatnio. Teraz przynajmniej nie musiała się bać. Zaraz ponownie spojrzała na Edwarda i gdy ten zaproponował jej miejsce obok siebie znów się ciepło uśmiechnęła i usiadła na wskazanym miejscu. Cały czas spoglądała na niego, nie zaprzestając się przy tym uśmiechać, po prostu czuła się niesamowicie w jego obecności. Zaraz jednak obróciła głowę w kierunku sceny, widząc księżniczkę z Akgul jak siada koło niego. Widziała wcześniej, że ta próbowała zwrócić na siebie uwagę Edwarda i pamiętała dobrze, że już kilka razy ją w pewnym sensie zaatakowała. Jednak prawdą było, że nie była w związku z Edwardem, a gdyby zareagowała teraz w jakiś sposób na jej obecność wypadłaby jak histeryczka. Postanowiła zobaczyć reakcje księcia, uznając, że tak będzie jej łatwiej w przyszłości dokonać wyborów. Gdy zobaczyła, że Edward nadal na nią spoglądał, Sophie posłała mu jeszcze jeden ciepły uśmiech, zapominając najwyraźniej o tym jak na to może zareagować Emeralda. Zaraz jednak skupiła się na pojawiającym się nauczycielu na scenie. Nie byłem pewny dlaczego, ale znów poczułem się miło siedząc koło Elisabeth. Domyślałem się, że pomimo, że Aidan lubił moje towarzystwo to sam najchętniej by zapewne usiadł koło Stephanie. Spojrzałem na scenę by w reakcji otworzyć szeroko oczy. Podobnie jak Elisabeth i ja na chwilę rzuciłem jej porozumiewawcze spojrzenie, pamiętając tego nauczyciela z wczorajszej wieczornej przygody. Starałem się słuchać go z uwagą i nie myśleć o tym. Gdy wspomniał o swoich dyżurach i książkach, zainteresowałem się tym. Być może w Akademii będzie nieco więcej ciekawych informacji niż w naszej królewskiej bibliotece. Ze zdziwieniem zacząłem spoglądać na sprawdzanie obecności przez nauczyciela, aż nie usłyszałem, że on jest ślepy. Jak mogłem tego nie zauważyć? Byłem już teraz pewny, że nie mógł nas wczoraj ujrzeć. Podobnie jak Elisabeth spojrzała na mnie i ja to zrobiłem patrząc na nią, czując się najwyraźniej teraz podobnie jak ona.
  9. Thomas, Christian i Crystal Obaj chłopcy opuścili klasę wraz z resztą uczniów. Była też kolejna rzecz co do której obaj byli zgodni, czyli radość z opuszczenia lodowej klasy. Choć Thomas nie ukazywał tego na lekcji, to i jemu już brakowało ciepła. Nie wiedział jak ta nauczycielka była tam w stanie wytrzymać. Christian szedł natomiast kilka kroków za nim. Wciąż wpatrywał się w niego z morderczym spojrzeniem. W końcu miał dziś nie zdać, a zamiast tego tamta niby nauczycielka dała mu szóste miejsce? Ta szkoła spadała na psy. Jednak teraz musiało być inaczej. W końcu na lekcjach talentów na pewno nie będzie durnych pytań, a tylko umiejętności pokażą prawdziwego nigdziarza. A co mógł pokazać ten niby nigdziarz? Thomas w tym czasie włożył dłoń pod nigdziarską koszulę dotykając tam czegoś. Zastanawiał się czy to wystarczy na kolejnej lekcji. Chwilę później zarówno Thomas jak i Christian znaleźli się pod drzwiami klasy. Drzwi co ciekawe wyglądały jak wejście do typowej klasy w szkole. Nie były zniszczone ani też nie nadmiernie eleganckie. Na drzwiach wisiała tabliczka z napisem Osobiste Talenty. Jedyne co mogło być dziwne, to zapach jaki unosił się z klasy. Przypominał nieco zapach lekarstw lub innych dziwnych odczynników chemicznych. Christian teraz na chwilę skupił się na tabliczce ignorując swojego współlokatora. Zastanawiał się czy ta niby dziekan będzie lepiej oceniała i ten zapach... Co ona tam wyrabiała? Dalej przy okazji rozmyślał o poprzedniej lekcji i o tym jak tamta nauczycielka przydzieliła tej żałosnej dziewczynie pierwsze miejsce. Nadal nie rozumiał jak mogła to zrobić. Wtedy nagle spostrzegł ją idącą z tymi dwoma wiedźmami. Cały czas patrzył na nią jakby miał ochotę ją zabić teraz na miejscu. W przeciwieństwie do Thomasa, który znów starał się ją ignorować, podobnie jak ten dziwny zapach dobiegający z klasy. Wciąż nie rozumiał, dlaczego tak dziwnie się przy niej czuł i obawiał się tego. Zwłaszcza niepewnie się poczuł gdy ich spojrzenia się spotkały, kiedy ta tak szła w stronę klasy. Gdy podeszła do niego blisko ten znów uniósł wzrok widząc jej uśmiech. Ponownie poczuł się dziwnie. Po prostu nie był w stanie opisać tego uczucia. - Wejść! - rozległ się krzyk z wnętrza klasy, a zapach stał się bardziej intensywny, gdy drzwi stanęły otworem. Nauczycielka nawet nie wyszła żeby wpuścić uczniów. Gdy ostatni z nich wszedł do środka drzwi same się zamknęły. Wnętrze klasy przypominało zwykłą salę lekcyjną. Ławki, w których wszyscy mieli usiąść również je przypominały. Klasa wyglądała na bardzo czystą, nie było tu oznak jakiegokolwiek brudu. Były tu też rzeczy dość nietypowe. Choćby ludzkie czaszki powieszone na głównej ścianie. Wisiały tam niczym trofea poza jedną z nich, która leżała teraz na biurku nauczycielki. Kolejną ciekawą sprawą było terrarium niedaleko biurka dziekan. Wewnątrz leżał olbrzymi wąż, który ignorował uczniów. Widać było, że był najwyraźniej rozleniwiony, ale jego wzrok skupiał się na klatce obok jego terrarium, w której była rzecz mogąca zachować się w pamięci Adelii. Albowiem był w niej szczur, ten sam, którego Bestia wykorzystał wczoraj do jej kary. Teraz wściekle drapał w klatkę i piszczał chcąc uciec jak najdalej od okropnego gada. Na drugim końcu klasy natomiast była szafka, na której spoczywała pokaźna aparatura alchemiczna. Liczne teraz puste buteleczki, a pośród nich palniki czy moździerze i menzurki, to właśnie ze strony tego miejsca dochodził ten intensywny zapach najbardziej. Natomiast o biurko właśnie opierała się sama dziekan, która teraz czytała jakąś książkę nawet nie zwracając uwagi na wchodzących uczniów, jakby czekała, aż wszyscy zajmą miejsca, być może ich sprawdzała? Ciężko było ocenić by ta kobieta mogła być zła. Długie rozpuszczone niezwykle jasne blond włosy sięgające samego pasa. Twarz delikatna pozbawiona zmarszczek czy blizn. Tylko w jej zielonych oczach było coś mrocznego i niepokojącego. Ubrana teraz była w długą czarną szatę, która wręcz się za nią ciągnęła, a na jej stopach spoczywały równie czarne pantofle.
  10. Alan Jedno na pewno można było powiedzieć o Aidanie, że jego energia i optymizm były w nim niewyczerpane. Nie był nawet markotny tym, że nie za bardzo poszło mu na ostatniej lekcji. Nawet się nie skarżył tym jaką księżniczkę mu przydzielono. Wcale nie zwracał na to uwagi. Jego myśli błądziły wokół ostatniej lekcji, ale z zupełnie innego powodu, a tym powodem była księżniczka Stephanie, która najwyraźniej zdążyła już całkiem zawirować mu w głowie. Uśmiechałem się również widząc jego radość i ten zaraźliwy optymizm. Nagle spostrzegłem jak do naszej grupki dołączył Damien, najwyraźniej nie był do końca zadowolony ostatnią lekcją. Gdy usłyszałem o historii bohaterstwa, sam zacząłem się zastanawiać jak może wyglądać ta lekcja. Szczerze mówiąc to był jeden z przedmiotów, na którym miałem nadzieje dobrze wypadać. Gdy poruszałem się w grupie książąt, których zdążyłem już polubić nagle coś zobaczyłem, a była to moja kuzynka. Gdy tylko spotkaliśmy się w Akademii nie odstępowała mnie na krok. Teraz było inaczej, zwłaszcza gdy widziałem jak Edward chwyta jej dłoń i nagle ją delikatnie całuje. Widziałem w jej oczach przez niewielką chwilę radość taką, której nie widziałem u niej od lat. Nie sądziłem bym był kiedykolwiek w stanie porozumieć się z nim do perfekcji, ale widząc radość Sophie nie chciałem jej tego psuć i pragnąłem zaakceptować jej wybór. Nagle spostrzegłem jedną z księżniczek, która teraz poruszała się samotnie. Nie byłem pewny dlaczego tak było. Czy nie potrafiła się tu odnaleźć? Aidan zachował się jak na księcia przystało i zaprosił ją by do nas dołączyła. A mimo to nawet idąc z nami wyglądała jakby była zupełnie sama i wciąż nie rozumiałem co jest powodem jej izolacji. Nim mógłbym bardziej przemyśleć w czym leży problem, Damien zniknął zabierając ją ze sobą w kierunku swojej siostry. A ja ujrzałem kolejną grupę zawszan, wśród których była Elisabeth. Nie wiedziałem dlaczego, ale gdy ją tylko zobaczyłem poczułem się szczęśliwszy. Aidan jako pierwszy zaczepił Stephanie mówiąc o tym co było na naszej lekcji. Nie byłem pewny jak zareaguje po tym jak się dowie co mówił o niej Ambrosius. Jakbym jednak tego nie robił, nie pomyślałbym, że będzie to rozbawienie. Gdy padło pytanie Elisabeth poczułem się zakłopotany. Nim cokolwiek powiedziałem Aidan mnie uprzedził. Poczułem się teraz jeszcze bardziej zakłopotany, słysząc jego wyznanie. Gdy zaczęła mówić o czapli spojrzałem na nią nieco zdezorientowany. Zaraz jednak wszystko zostało wyjaśnione, a ja spoglądałem na nią teraz bardziej zmartwiony. Poczułem się naprawdę źle słysząc o tym co było na jej lekcji. Zwłaszcza, że mi poszło tak dobrze. W momencie, w którym zaczęła mówić o pielęgnacji urody i kolejnym ostatnim miejscu nagle stanąłem naprzeciw niej. - Jak dla mnie nauczyciel nie zachował się do końca sprawiedliwie z tymi ocenami. To oczywiste, że rodziny królewskie są szkolone nawet z takich powitań, jak wy więc miałyście z nimi konkurować, skoro to był wasz pierwszy raz? - zmarszczyłem lekko brwi. - Nie powinnaś jednak siebie tak oceniać nim jeszcze zaczęła się lekcja. Nie jesteś w niczym gorsza od pozostałych księżniczek, musisz w to tylko uwierzyć i pokazać to nauczycielom na lekcji - powiedziałem twardo, będąc pewnym swoich słów. Sophie Dziewczyna zaczęła powoli kierować się ku wyjściu. Miała zamiar wyjść w towarzystwie Nerysy i Arii, ale gdy zobaczyła w ich pobliżu Emeraldę, która już nie raz ją atakowała, postanowiła się wycofać. Nie została mimo to sama, bo zaraz do niej dołączyły inne księżniczki w postaci Vivienne, Constantine oraz Lucindy. Słysząc gratulacje od tej pierwszej, Sophie podziękowała jej. Jednak nie była przekonana czy powinna się cieszyć. Będąc za innymi nigdy nie pokaże jak jest wyjątkowa. Musiała wziąć na siebie więcej pracy by pokazać na co ją stać. Gdy Vivienne zaczęła mówić o rudowłosej księżniczce, Sophie poczuła się roztargniona. Nadal jej nie znosiła, była co do tego pewna. Ale nadal zadawała sobie mimo to pytanie: czy ona na pewno była taka zła? Wciąż miała w pamięci jak złapała jej parasolkę, a potem jej ją po prostu oddała, jak nigdy nic. Czuła się coraz bardziej przez to zagubiona. Rozmyślania z tym związane zostały przerwane gdy natknęły się na grupę książąt. Sophie starała się opierać by nie spojrzeć na Edwarda, wiedząc, że musi skupić się teraz na zajęciach, bo inaczej zawsze będzie w cieniu innych. Nie było jej łatwo oderwać od niego swojego spojrzenia. Naprawdę dziwnie czuła się w jego obecności. Miała nawet wrażenie jakby temperatura w szkole nagle urosła. Zaraz jednak jej uwaga skupiła się na czułym powitaniu księcia Abraxasa z Vivienne. Gdy do jej uszu dotarły słowa księcia była zdziwiona, słysząc, że ten nie był pierwszy, była przekonana, że będzie z nim tak jak z Vivienne. Wtedy jej wzrok znowu powędrował na Edwarda, dzięki czemu zobaczyła jego uśmiech. Czy to było możliwe by Edward zdołał to zrobić? Pomyślała widząc jego wyraz twarzy i czując jakby jej serce zabiło szybciej. Kiedy usłyszała, jakie zadanie im przypadło znów spojrzała na Edwarda. Zastanawiała się kogo mu przydzielono. Nadal nie rozumiała dlaczego ją to tak bardzo nurtowało. Przecież nie miało znaczenia kogo mógł komplementować, tak przynajmniej próbowała sobie wmówić, a mimo to wewnątrz czuła inaczej. W tym właśnie momencie z zamyślenia wyrwał ją głos księcia Ambrosiusa. Nie mogła uwierzyć, że zajął tak niskiej miejsce. Jak się okazało winna temu była jedna z jej współlokatorek. Jednak nawet o niej nie potrafiła po tym co się stało źle myśleć, przynajmniej teraz. Sama już nie będąc już pewną niczego. Właśnie wtedy padło w końcu pytanie, które ją nurtowało. Gdy odpowiedź padła, Sophie otworzyła niemal usta w szoku, ale nie dlatego, że nie wierzyła w jego zwycięstwo, a dlatego, że usłyszała kogo miał komplementować. Czy to było możliwe, że naprawdę mógł ją polubić? Czuła się z każdą chwilą coraz bardziej zakłopotana, zwłaszcza gdy słyszała, że opisał ją w wyjątkowy sposób. Gdy Edward przemówił, Sophie poczuła jak jej serce znów szybciej zabiło, a kiedy chwycił jej dłoń by znowu delikatnie ją ucałować, tak jak było to przy śniadaniu, znów zdołała się ledwo powstrzymać by nie spłonąć rumieńcem na całej twarzy. - Ja... - wyjąkała zszokowana, naprawdę nie wiedząc jak zareagować, nawet zapomniała teraz o wrogiej jej Emeraldzie z powodu właśnie tego księcia. Czuła się tak bardzo szczęśliwa jakby nie pamiętała kiedy tak ostatnio było. Miała wrażenie, że zaraz się rozpłaczę z radości. W końcu zdołała otworzyć usta by wyrwać się z tej blokady emocjonalnej, które zgotowały jej wszystkie emocje kłębiące się teraz w niej. - Nawet nie wiesz jak bardzo jestem szczęśliwa - Uśmiechnęła się do niego niezwykle czule, tak jakby byli tu teraz zupełnie sami. - Jedyne czego żałuje, to, to, że sama nie mogłam usłyszeć twych pięknych słów - powiedziała niezwykle wzruszona tym wszystkim co się teraz stało.
  11. Thomas i Christian Jedyne co można było powiedzieć teraz o Christianie, to, to, że najpewniej niewiele o ile w ogóle zainteresowała go reakcja nauczycielki. W swoim uznaniu wypadł świetnie i to mu wystarczyło. W chwili więc gdy tylko nauczycielka odeszła zaczął podobnie jak zresztą Thomas obserwować resztę uczniów. Christian spojrzał ponuro na nigdziarkę, która udzielała odpowiedzi, a zaraz potem podniósł przed swój wzrok dłoń. Nadal były na niej ślady jej paznokci po tym jak zaatakował te niby nigdzirakę, o tak o niej też nie zapomniał. Thomas natomiast spoglądał niepewnie na dziewczynę. Po tym jak ta zepchnęła Elvire ze schodów miał wrażenie, że coś było z nią nie tak, zwłaszcza gdy widział jej dziwne reakcje. Mimo wszystko jej odpowiedź według Christiana miała sens. Thomas zresztą myślał podobnie, ale uważał, też że za mało jeśli chodzi o te pytanie. Słysząc kolejne oboje spojrzeli z zaciekawieniem. Christian już od dawna marzył o własnym nemezis, miał w głowie tysiące możliwości tortur i w rezultacie uśmiercenia dla swojego nemezis. Thomas natomiast nigdy nie rozmyślał nad tym. Było tylko kilka osób, które mógłby uznać za nemezis i to oni zgotowali mu obecny los. jak miałby znienawidzić w większym stopniu kogoś kogo nawet zapewne nie zna? Słysząc o pułapce, Christian prychnął, uznając, że to zbyt czasochłonne i nie ma co się tak patyczkować ze swoim nemezis. Thomas natomiast zastanawiał się czy to byłoby takie proste jak brzmiało w ustach tej nigdziarki. W przypadku kolejnej odpowiedzi oboje byli zgodni co do tego, że nemezis musi zginąć, każdy nigdziarz w końcu to wiedział. Odpowiedź następnego nigdziarza znów dała odmienne reakcje. Thomas pochwalał, że nigdziarz miał plan, a dla Christiana znów to było zbyt wyszukane. Kolejne pytanie i zupełnie różne spostrzeżenia co do niego. Dla Christiana zawszanie byli słabi i żałośni, a ich mordowanie było dla nich swoistą przysługą by uwolnić ich od żałosnego życia jakie wiedli. Thomas nienawidził zawszan. bo zaraz po tych, którzy zapewnili mu życie bez rodziny, to właśnie zawszańscy ludzie traktowali go nie gorzej niż zwykłego śmiecia. A jednak wiedział, że sam pochodzi od zawszan i to rodziło problemy. Christian uznał odpowiedź nigdziarki za trafną, jeśli chodzi o opis zawszan, a Thomas nie był co do tego przekonany. Gdy do głosu doszła nigdziarka o licznych bliznach, Christian uznał jej opinie za trafną. Zresztą kto by chciał upodabniać się do zawszan czy tworzyć z nimi relacje? Thomas znów przypomniał sobie dzieciństwo, ale wiedział, że nie jest już taki jak wtedy. W wypadku kolejnej odpowiedzi obaj byli zgodni, że nigdziarka ma racje. Zwłaszcza Thomas, który nie raz poczuł takie traktowanie na własnej skórze. Gdy nauczycielka wróciła do biurka, Thomas z uwagą jej słuchał chcąc wyciągnąć jak najwięcej by przygotować się na przyszłość. Christian natomiast wyglądał na znużonego już tym wszystkim. Niedługo później nadeszło nadawanie miejsc. Obaj chłopcy byli w szoku widząc komu przypadło pierwsze miejsce. W pewnym sensie Thomas miał wrażenie, że poczuł ulgę widząc wysokie miejsce nigdziarki, zaraz jednak przestał na nią spoglądać. Nie był jej sługusem i nie zależało mu na niej, to sobie wmawiał w głowie. Christian niemal prychnął w irytacji. Nie rozumiał jak niby podróbka nigdziarki mogła być pierwsza. Aż nie spojrzał na nauczycielkę i wszystko było dla niego jasne. Miał tylko nadzieję, że ta druga o zawszańskiej urodzie będzie choć trochę lepiej znała się na prawdziwym złu. Obaj spoglądali na kolejne miejsca, ale o ile Christian był coraz bardziej wściekły widząc miejsca innych tak wysoko, tak Thomas wyglądał jakby wcale nie myślał, że będzie wysoko. Gdy zobaczył nad swoja głową szóstkę był w niemałym szoku podobnie jak zresztą Christian, który miał ochotę wstać i wyrazić na głos co myśli za przydzielenie komuś takiemu jak on tak wysokiego miejsca. Christian patrzył po kolejnych miejscach, widząc już dziesiąte czy siedemnaste, a jego oceny nadal nie było. Dopiero gdy została trójka najgorszych uczniów, Christian miał znowu ochotę wstać z ławki by zaprotestować, aż nauczycielka nie odezwała się w jego kierunku. Zmarszczył brwi widząc swoje miejsce i słuchając tego co do niego mówiła. Z pewnością... Jakby ktoś taki wiedział co jest złe. Nie jednego zawszanina w życiu już nastraszył tak, że wszyscy w jego miasteczku go teraz unikają, a ktoś taki mu radzi? Gdy potem nauczycielka zwróciła się do ostatnich nigdziarek. Christian zaczął lekko pod nosem złośliwie chichotać, słysząc, że jedna z nich zostanie po lekcji. Thomas natomiast nadal był zdziwiony tym, że tak dobrze mu poszło, a przy tym już nie zwracał na nic innego teraz uwagi.
  12. Jim Grayson/Striding Rason Co mógł powiedzieć? Strasznie głupio to rozegrał. Miał obserwować księżniczkę i swoją dawną szefową a zamiast tego stracił czas na rozmowy z jakąś dziewczyną. Niestety ta rozmowa nic mu nie przyniosła. Tak, więc stracił z oczu wszystko. Crystal gdzieś zniknęła tak jak i Luna nie mówiąc już o wróżce chaosu. Chwilowo, więc został w pewnym sensie bez celu. Mógłby, co prawda zapolować na swoją dawną pracodawczynię gdzie jednak teraz była by to zrobić? Tak, więc zrobił jedyne, co mu przyszło do głowy i wsiadł w taksówkę. Poprosił kierowcę by ten zawiózł go do baru by mógł spokojnie pomyśleć i się napić. Gdy dotarł do jednego z takich miejsc usiadł spokojnie by się napić. Zamówił whisky i zaczął słuchać wiadomości przy okazji trochę rozmyślając. Miał wciąż kopie danych, których chciała ta Crystal tylko nadal nie wiedział, po co jej one. Nie znał się niestety na Equestriańskiej magii i raczej nie mógł liczyć na niczyją pomoc w tej sprawie. Nagle jednak w ogólnym hałasie telewizji dotarł do niego jeszcze dźwięk rozmów gości o dość nieprzyjemnym wyglądzie. - Całkiem niezła jest - powiedział głos jednego z nich spoglądając z innymi na stół. - W jakim ma być stanie by dostać nagrodę? - to go zainteresowało powoli wstał by niepostrzeżenie ruszyć w ich kierunku. Nigdy mu nie zaszkodziło trochę zarobić. - Podobno ma być tylko rozpoznawalna twarz a można z nią zrobić wszystko a nagroda i tak przypadnie - powoli spojrzał na miejsce gdzie wpatrywała się szczęśliwa gromadka i ujrzał zdjęcie wróżki, którą dobrze już znał. Zera, które był pod jej zdjęciem przyprawiały o zawrót głowy. Jednak najgorszy był dopisek żywa lub martwa. Zszokowany szybko wyszedł z baru ignorując śmiechy tamtej gromady. Widział, że musi ją znaleźć i ostrzec. W chwili jednak, gdy tylko opuścił bar i wszedł na ulicę nie zdążył zrobić kilku kroków nim nagle uderzył w niego samochód. Kierowca jednak nawet nie wysiadł by sprawdzić czy wszystko z nim dobrze tylko ruszył dalej. Potrącony mężczyzna szybko jednak zdołał wstać i ruszyć nim ktokolwiek z baru wyszedł. Zaczął iść w stronę lasu kulejąc na jedną nogę aż w pewnym momencie upadł na ziemie pośród drzew z dala od ludzi i stracił przytomność.
  13. Alan Niewiele mnie obchodziło jak teraz mogą zareagować inni na moje słowa. To co powiedziałem było po prostu szczere, bo nie inaczej myślałem o niej. Słysząc słowa profesora lekko się uśmiechnąłem, zwłaszcza gdy wspomniał o płomienistej naturze Elisabeth. Oj gdyby on tylko ją poznał lepiej. Ku mojemu zaskoczeniu większość książąt nie spoglądała na mnie negatywnie, a widziałem nawet w ich oczach podziw. Kiedy usłyszałem słowa Edwarda lekko się uśmiechnąłem, ale nie z powodu jego pochwały, a z tego, że on nie znał jej po prostu tak dobrze jak ja i nie rozumiał, że mówiłem prawdę. Nagle zesztywniałem lekko. Znałem ją zaledwie jeden dzień, więc dlaczego miałem zupełnie inne odczucie? Takie jak bym znał ją od zawsze... Starałem się skupić swe myśli, na czym innym, dlatego skierowałem wzrok na Abraxasa. Choć zachowywał się dość nieprzyjemnie w stosunku do Elisabeth nie mogłem zaprzeczyć, że gdy tylko zechce potrafi prawić damom prawdziwe komplementy. Miał naprawdę wyszukane słownictwo. No i znowu to samo? Ponownie myślałem o niej nawet obserwując innych, co się ze mną działo? Niewiele czasu minęło, aż nauczyciel zaczął wypytywać kolejnych uczniów. Eryk nie najgorzej sobie poradził, czego mogłem się spodziewać. Słowa Juliana wiele mówiły o tym co myśli o Arii. Tak jak już zresztą wcześniej to zauważyłem. Kato użył natomiast dość ciekawych słów uważając księżniczkę Magdalene za świetną towarzyszkę przygód. Gdy doszło do tego, że Leon miał opisać Lucindę, wiedziałem już kto będzie opisywał Sophie. Kątem oka spojrzałem w kierunku Edwarda będąc ciekawym co o niej powie i jak ja sam zareaguje na jego słowa. Byłem jednak zdumiony tym jak opisał moją kuzynkę. Sam bym chyba lepiej tego nie zrobił, a znam ją całe życie. Może naprawdę powinienem dać mu szansę co do niej. Sam już nie byłem pewny co myśleć. Nie zdziwił mnie również widok, że dostał pierwsze miejsce, które mu się zdecydowanie należało za użycie tak głębokich słów o dziewczynie, którą zaledwie poznał. Byłem naprawdę zdumiony. Zaraz zanim był Abraxas, a potem Julian. Byłem w szoku widząc czwórkę nad swoją głową. Nie spodziewałem się wypaść tak dobrze. Spojrzałem na dziesiątkę Aidana i posłałem mu pokrzepiający uśmiech. Byłem pewny, że poradziłby sobie lepiej gdyby dostał odpowiednią księżniczkę. Vivienne nie była wbrew pozorom tak łatwym zadaniem, zwłaszcza gdy prześladował cię wzrok Abraxasa. Wiedziałem, że następnym razem będzie lepiej. Hector też na szczęście poradził sobie nie najgorzej. Jednak widząc kto dostał najgorszą ocenę nie mogłem się nie zgodzić co do słuszności tego wyboru. Na koniec jeszcze bardziej się kompromitował tą kłótnią, a wciąż zarzucał coś Elisabeth nie będąc lepszym. - Masz słuszność Aidanie, nikt bardziej tu nie zasłużył na taką ocenę - powiedziałem szeptem w jego kierunku. Naprawdę to jak Ambrosius określał Stephanie pokazywało jak płytkim jest człowiekiem. Nawet nikt nie wymagał szczerości, a tylko kilku ciepłych słów w kierunku księżniczki. A on nawet tego nie potrafił zrobić. Jeszcze ma tupet dziwić się swojej ocenie? Naprawdę brakowało mi słów dla jego zachowania. Sophie Widząc zadowolenie nauczyciela, Sophie była dobrej myśli. Może jednak trochę przesadziła i nic się nie zmieniło, a wszystko było jak zawsze. Całe te roztrzęsienie musiało być bardziej w jej głowie. Z uwagą słuchała jak Polluks najpierw ocenił Nerysę. Musiała przyznać, że przywitanie Nerysy jej zdaniem było bardzo dobre, widywała dwórki, które znacznie gorzej się witały i bynajmniej nie była to obraza. Zaraz jednak usłyszała jak teraz nauczyciel skupia się na niej. Gdy słyszała każde słowo czuła niesamowitą dumę z siebie. Jeśli nawet w Akademii Dobra udowodni ile jest warta, osiągnie nareszcie swój cel. W końcu zrozumieją jak wiele może znaczyć. Jednak, gdy usłyszała, że było prawie idealnie jej mimika się nie zmieniła i nadal się ciepło uśmiechała. A mimo to poczuła, że coś jest nie tak. Zawsze było idealnie. Zawsze była najlepsza, dlaczego więc teraz tak nie było? Czy jednak stało się więcej niż myślała po spotkaniu czarującego księcia i incydencie w klasie? Gdy skończył, Sophie znów obdarzyła ciepłym uśmiechem nauczyciela i dygnęła na pożegnanie wracając na miejsce. Starała się teraz skupić na innych uczennicach i jednocześnie myślała o słowach ze strony nauczyciela. Co jeszcze mogłaby z siebie dać by zwrócono na nią uwagę? Czego potrzebowała? Gdy teraz przyszedł czas na kolejne księżniczki, Sophie zaczynała sobie zdawać sprawę, że jedna z nich zaczyna ją bardziej irytować niż dotychczas to robiły jej współlokatorki. Może dlatego chciała się dowiedzieć na ile ją stać. Podczas gdy na drugą księżniczkę skupiała znacznie mniej jej uwagi. Kiedy jednak usłyszała skąd pochodzi ta dziewczyna, było Sophie mimo wszystko trochę szkoda jej i tego gdzie żyła. O Akgul słyszała tylko z opowieści i nigdy by nie chciała tam zawędrować. Może to dlatego tak się zachowywała? Czy ta okolica mogła, aż tak wpływać na innych? Widząc ich ruchy miała wrażenie, że jej to wyszło lepiej, choć sama już nie widziała czego może być pewna. Następne były księżniczki, które też już poznała i wydawały się jej miłe. Jedna z nich nawet wczoraj wieczorem się z nią uroczyście witała i podobnie jak ona pochodziła z rodziny królewskiej. Spoglądając na księżniczkę Magdalene, Sophie była przekonana, że ta dziewczyna zna zasady etykiety i umie wprowadzać je w życie. Druga natomiast księżniczka miała jeszcze trochę pracy przed sobą. Nadal jednak pierwszy raz czuła taki stres nie będąc pewną jak sama wypadnie na tle innych. Nagle przyszła kolej kolejnych księżniczek, które Sophie już spotkała i wydawały się być dla niej jak do tej pory miłe, choć jeszcze za mało je znała by dobrze ocenić. Niemal otworzyła szeroko oczy widząc przywitanie jednej z nich. Vivienne wykonała to tak perfekcyjnie jakby robiła to od urodzenia. Nigdy jeszcze czegoś takiego nie widziała. Gdy wszystko dobiegło końca przyszedł już czas na oceny. Sophie spoglądała jak Vivienne dostaje pierwsze miejsce, natomiast Lucinda drugie, a jej przypadło trzecie. A więc nawet nie druga? Takie zadała sobie pytanie w głowie. Wiedziała, że jeśli chce być najlepsza czeka ją jeszcze wiele pracy. Będąc za innymi nigdy nie udowodni swej wartości, była co do tego pewna. Nie zdziwił jej widok ocen swoich współlokatorek, ale nie cieszyła się z tego, bo miała teraz własne liczne problemy jak choćby zrozumienie czemu nie wyszło jej to tak dobrze jak oczekiwała, znów sięgnęła po swoją parasolkę by poczuć się trochę lepiej, a potem ponownie na chwilę spojrzała na swoją współlokatorkę czując po raz kolejny zakłopotanie.
  14. Thomas i Christian Chłopak nie był do końca pewny co myśleć o reakcji nauczycielki na jego odpowiedź. Najwyraźniej nie osiągnął sukcesu, ale i chyba nie wypadł najgorzej. Pierwszy raz miał taki problem z wyczytaniem emocji z czyjejś twarzy. Zastanawiał się czy wszyscy nauczyciele w tej szkole byli podobni. Jeśli tak było, to będzie miał zapewne trochę pod górkę. Christian był przekonany, że nauczycielka nie była zadowolona jego odpowiedzią, bo kto niby by był? Tak jak mówił od samego początku żaden z niego nigdziarz, tak jak z tamtej. Chociaż były tu jeszcze bardziej beznadziejne przypadki. Myśląc o tym spojrzał kątem oka na Adelie. Czytelnicy byli tacy żałośni. Obaj powrócili do obserwacji nauczycielki w chwili gdy ta ruszyła dalej. Thomas słysząc swoje pytanie ponownie, spojrzał z zainteresowaniem w kierunku nigdziarza, któremu ono przypadło. Zastanawiał się jak bardzo będą różniły się ich odpowiedzi. Słysząc go lekko zmrużył oczy. W pewnym sensie była to prawda, ale nie był jednak przekonany czy o to chodziło nauczycielce. Christian za to uważał, że to było oczywiste. Nigdziarzem trzeba się po prostu urodzić. Dalej patrzyli na kolejnych pytanych uczniów. Padło nowe pytanie, a słysząc głos dziewczyny, która teraz odpowiadała, Thomas bardziej zainteresował się tym co jej dolegało niż samą odpowiedzią. Christian natomiast rozpoznał w niej nigdziarkę, która zirytowała go na ceremonii rozpoczęcia. Zastanawiał się czy zaraz się tu nie udusi przy wszystkich, to byłoby całkiem zabawne. Gdy przyszła kolej Navina obaj spojrzeli ponownie, ale teraz każdy z nich też wykazywał zainteresowanie jego odpowiedzią. Thomas uznał jego odpowiedź za dość typową, a Christian za to, że jest tylko marzycielem, który nigdy tego nie osiągnie poza sferą fantazji. Kolejna wiedźma, do której podeszła nauczycielka wywoływała u obu chłopców zupełnie inne odczucia. Thomas patrzył na nią jak na wszystkich innych. Ale Christian wpatrywał się w nią ze złością. Była jednym z tych nigdziarzy, którzy już zdążyli go zirytować. Przy najbliższej okazji będzie musiał jej poprawić urodę. Słysząc jej odpowiedź, Christian lekko prychnął, na tyle cicho, że nikt tego nie słyszał. Zastanawiał się jak durne musiałoby być jej nemezis by dać się jej zabić. Thomas pomyślał tylko o tym, że było z jej strony krótko i na temat. Gdy padło kolejne pytanie, Thomas zaczynał mieć głębsze przemyślenia. Nie do końca rozumiał dlaczego tak musi być. Sam w sumie był już tak samotny, że przestał dostrzegać swoją samotność. Może to właśnie były powody, dla których stał się nigdziarzem w oczach Dyrektora tej Akademii. Jak dla Christiana odpowiedź była jasna. A po co niby ktoś jest potrzebny do szczęścia? Tylko żałośni słabi zawszanie kogoś potrzebowali. Wtedy właśnie spostrzegł, że nauczycielka idzie w jego stronę. Gdy w końcu podeszła i zadała mu pytanie na jego twarzy pojawił się pewny siebie uśmieszek. Jednak ciężko było to dostrzec przez opuchniętą wargę, bo przypominało to nawet trochę jakiś grymas. - Zły i okrutny by pokazywać zawszanom gdzie ich miejsce - odparł z ogromną pewnością siebie w głosie. Tym zawsze kierował się Christian w życiu, nie było litości. Wystarczyło, że coś mu się w kimś nie podobało to czekał tylko na okazje by wbić nóż w plecy, nigdy nie było potrzeby szukania głębszych powodów. Thomas spojrzał na chwilę w jego kierunku. Odpowiedź, którą powiedział była, aż nad wyraz jego zdaniem do przewidzenia. Christian był dla niego od początku idiotom, który uważał, że pusta brutalność tworzy prawdziwy czarny charakter. Może właśnie dlatego miał do niego taką niechęć? Nie różnił się niczym od ludzi, którzy wszystko mu odebrali.
  15. Alan Pomimo, że starałem się tolerować Edwarda i dać mu szansę choćby ze względu na Sophie, która wydawała się go lubić, to coraz bardziej dostrzegałem jacy byliśmy inni. Pomimo, że obaj pochodziliśmy z rodzin królewskich był on po prostu zbyt dumny swoim pochodzeniem. Nie chciał tracić czasu na jego zdaniem gorszych od siebie uczniów, choć w niczym tacy nie byli. No właśnie... Pomimo swego pochodzenia ja tak nie potrafiłem, po prostu było to dla mnie zbyt płytkie. Wszystko to potrafiłem wywnioskować po jego tonie, zwłaszcza po tym jak zaczął wyrażać się o Hectorze. Jednak nim cokolwiek mu powiedziałem nagle pojawił się nasz nauczyciel, a to jednoznacznie sugerowało koniec wszystkich rozmów. Milcząco spoglądałem na nauczyciela, ale gdy usłyszałem o pielęgnacji męskości lekko się skrzywiłem. Nadal nie rozumiałem po co nam był ten durny przedmiot. To nam nie pomoże przetrwać w Puszczy. Wysłuchałem jednak z zainteresowaniem historii naszego profesora, który wydawał się mieć ciekawe życie. Z rycerza stał się nauczycielem w Akademii, naprawdę ciekawie. Słysząc jego słowa o kodeksie rycerskim ucieszyłem się lekko. Nie był jednak tu powodem strach żebym sobie z tym nie poradził, bo wiedziałem, że tak by raczej nie było skoro tyle lat go wkuwałem. Bardziej martwiłem się o uczniów jak Aidan, to nie byłoby sprawiedliwe. Byłem więc zadowolony, że mamy wszyscy dzięki temu równe szanse. Słysząc o oczarowywaniu dam lekko przewróciłem oczami. Takie uczucia moim zdaniem powinny powstawać w znacznie inny sposób. Gdy usłyszałem na czym dokładnie ma polegać dzisiejsza lekcja zamarłem. To nie było tak, że nie umiałem rozmawiać z damami, ale z większością tych w Akademii jeszcze wcale nawet nie rozmawiałem. Jedyne co byłem w stanie komplementować to uroda tych dam. A to było moim zdaniem niezwykle płytkie. Obawiałem się trochę, kto mi przypadnie. Zaraz rozniosły się oczywiście komentarze, najwyraźniej nie tylko ja zareagowałem niepewnie na to zadanie. Kiedy jednak usłyszałem Edwarda lekko zmarszczyłem brwi. Naprawdę zaczynałem coraz bardziej nie rozumieć co Sophie mogła w nim dostrzegać. Następny, który nie powstrzymał się od komentarza był oczywiście Ambrosius. Dobrze, że byłem z natury spokojny, choć coraz bardziej ciężko mi było się powstrzymać by czegoś nie powiedzieć. Naprawdę nie znosiłem takiego zachowania, ale po raz pierwszy czułem chyba, aż taki gniew. Na szczęście profesor też wydawał się tego nie pochwalać. Chwilę później zaczęło się. Najpierw Damien słysząc jego opis byłem trochę zmieszany. To nie tak, że uważałem się za lepszego, ale byłem pewny, że zapewne inaczej bym kogoś komplementował. Następny był Hector, nasz współlokator całkiem dobrze sobie poradził jeśli chodzi o komplementowanie księżniczki, którą zdążyłem już poznać. Najwyraźniej się znali, więc miał szczęście, że akurat ona mu przypadła. Odion podobnie jak w chwili gdy go poznaliśmy wydawał się nie mieć wyszukanego słownictwa, być może to była jego słabość i po prostu nie bardzo lubił rozmawiać, a wolał działać. Nagle spojrzałem na oburzonego Aidana, gdy Stephanie przypadła Ambrosiusowi. Wiedziałem od początku, że zadurzył się po uszy. Tylko ślepy by tego nie dostrzegł. Nie dziwiłem się Aidanowi, że był zły słysząc komplementy Ambrosiusa w kierunku Stephanie, które brzmiały jak obraza. Nawet ja lekko zmarszczyłem brwi słysząc go. Aidanowi nie było też łatwo, gdy trafiła mu się Vivienne. Zwłaszcza, że Abraxas wydawał się gotowy rzucić się na niego za każdy komplement w jej kierunku. Jak można było być zazdrosnym z powodu lekcji? Zapewne, jeśli ta para będzie kiedyś razem, to jedyne co będą robić to wzajemne podziwianie swojej urody zapominając o wszystkim innym wokół. Niestety najwyraźniej morderczy wzrok Abraxasa sprawił, że Aidan nie był w stanie się uporać do końca z zadaniem. Nie miałem jednak czasu by go pocieszyć, bo profesor nagle zbliżył się do mnie, a imię księżniczki, którą miałem opisać sprawiło, że otworzyłem szeroko oczy. Jak miałem opisać Elisabeth skoro żadne słowa nie były w stanie oddać jej osoby i bogatego wnętrza? W końcu po pewnej chwili zebrałem się w sobie ignorując poklepywanie Edwarda jak i liczne spojrzenia skupione na mnie. - Alan ze Śnieżnych Wzgórz - powiedziałem dość pewnie unosząc głowę. - Nigdy nie spotkałem drugiej osoby takiej jak ona. Można godzinami wpatrywać się w jej ciepłe piękne zielone oczy i znaleźć w nich zrozumienie. Jej rude płomieniste włosy idealnie odzwierciedlają jej naturę, którą stara się okazywać wszystkim, ale poza nią skrywa czyste wnętrze, które nie każdy potrafi dostrzec. Tylko ci, którzy zasłużą będą mogli poznać prawdziwą ją. Ponadto żadne słowa nie będą w stanie opisać jak dobre i wielkie serce bije w jej piersi. Właściwie to żadne ze słów, które tu powiedziałem nie są w stanie jej w pełni opisać gdyż takie po prostu nie istnieją - zakończyłem pewnym siebie głosem. Choć na początku nie było łatwo, to kolejne słowa zdawały się same wypływać jakby wydobywały się wprost z mojego serca. Sophie Dziewczyna przez resztę lekcji skutecznie odganiała wszelkie myśli, które mogłyby jej przeszkadzać w skupieniu na słowach nauczyciela. Teraz wpatrywała się w niego uważnie słuchając każdego słowa. Na pierwsze pytanie ze strony Polluksa, Sophie dołączyła do chóru księżniczek odpowiadając podobnie jak wszystkie potwierdzająco. Słysząc jakie zadanie będzie na nie czekać, uśmiechnęła się jeszcze bardziej. W końcu zarówno ją jak i Alana od dziecka uczono wszelkich zasad królewskich, w tym także właśnie odpowiedniego przywitania się. Sophie dalej słuchała Polluksa, aż ten nie zwrócił uwagi jej współlokatorkom. Powoli również obróciła się w ich stronę. Jednak nie uśmiechała się do nich ani nawet z nich nie śmiała, a bardziej patrzyła na rudą księżniczkę jakby w lekkim zastanowieniu. Zaraz ponownie się obróciła by słuchać nauczyciela. Chwilę po tym gdy wszyscy dobrali się w pary, Sophie zaczęła przygotowania ze swoją partnerką z grupy, którą okazała się być Nerysa. Co ją ucieszyło, bo już wcześniej z nią rozmawiała i całkiem ją polubiła. W międzyczasie nauczyciel zawołał pierwszą parę. Przygotowując się na swoją kolej obserwowała przy okazji inne księżniczki. Pierwszy występ nie był najgorszy, ale do perfekcji czegoś zabrakło, co i ona zauważyła. Potem znów nadszedł czas tym razem na jej współlokatorki. Sophie nie spodziewała się po nich zbyt wiele, ale nie sądziła, że kończy się to tak tragicznie. Chociaż do tej pory chciała by te dwie nie zdały i mogła się od nich uwolnić, tonadal nie zapomniała tego co stało się na początku lekcji. Dlatego poczuła się tym wszystkim zakłopotana i nie czuła radości ich niepowodzeniem. Jednak nie mogła teraz nad tym myśleć, bo nadszedł jej czas i musiała teraz skupić się na sobie. Odłożyła ostrożnie parasolkę i zaczęła powitanie ze swojej strony. - Księżniczka Sophie ze Śnieżnych Wzgórz - powiedziała z ciepłym, a jednocześnie niezwykle łagodnym uśmiechem. Nie zabrakło przy tym oczywiście obowiązkowego dygnięcia, które wykonała z pełną klasą i urokiem, na jakie tylko było stać księżniczkę. Nie zapomniała też o kontakcie wzrokowym o jego odpowiedniej długości by kogoś przypadkiem nie zakłopotać zbyt długim albo zrazić zbyt krótkim. A gdy mówiła jej ton był cichy, a jednocześnie na tyle głośny by osoba, z którą się witała mogła ją usłyszeć, ponadto jej słowa były wypowiedziane niezwykle zrozumiale nie za szybko ani też wolno tak by odbiorca mógł ją w pełni zrozumieć.
  16. Thomas i Christian Atmosfera wśród obu chłopców była zupełnie różna. Tak więc gdy tylko nauczycielka stała patrząc na uczniów, Thomas badawczo obserwował jej ruchy, próbując jak najwięcej się dowiedzieć o niej. Christian natomiast wyrobił sobie już swoje zdanie o nauczycielce i nie uważał by musiał jakoś szczególnie skupiać na niej wzrok. Właśnie dlatego siedział pocierając o siebie ramionami by się ogrzać. W końcu gdy nauczycielka zaczęła mówić oboje podnieśli wzrok. Thomas na pewno nie miał zamiaru słabo wypaść. Może niewiele go obchodziła jego pozycja w rankingu, gdyż uważał, że takie rzeczy nigdy nie są w stanie ukazać czyjejś natury w prawdziwym życiu, ale nie miał zamiaru skończyć zmieniony w świnie czy coś gorszego. Natomiast Christian słuchał tego ze znużeniem uważając już teraz siebie za najlepszy czarny charakter, a resztę za zwykłych amatorów. W końcu oboje zaczęli patrzeć gdy ta ruszyła w kierunku uczniów. Na odpowiedź pierwszej nigdziarki Thomas nie wydawał się zareagować, natomiast Christian był przekonany co do jej racji. Dyrektor cały czas stawał po stronie zawszan, nawet teraz na Dziekana Zła wysłał jakąś zawszańską nauczycielkę. Gdy nauczycielka ruszyła w kierunku Elviry wzrok Thomasa wydawał się zmienić na niewielką chwilę, ale ciężko było uznać co to znaczy. Christian tylko prychnął uważając, że cały czas miał co do niej racje. Myślała jak głupia zawszanka. Oni mieli być winni? To oczywiste, że winę ponosił Dyrektor. Gdy zobaczył uśmiech na twarzy nauczycielki wściekle zmarszczył brwi, coraz bardziej wątpiąc w tę kobietę. Thomas słysząc odpowiedź dziewczyny na niewielką chwilę pozwolił sobie na uśmiech, który zaraz znikł. W wypadku odpowiedzi kolejnego nigdziarza, Thomas i Christian pozostali zgodni co do pewnej racji w jego słowach. Nagle padło nowe pytanie. Thomas słysząc odpowiedź chłopaka zmrużył lekko oczy. Ta odpowiedź była nazbyt oczywista i bez rozwinięcia, pozbawiona jego zdaniem sensu. Natomiast Christian uważał, że taka była prawda, krótko i na temat. Z kolejną odpowiedzią Thomas zgadzał się. Sam pamiętał ile razy go tak traktowano, to właśnie tacy ludzie ukształtowali jego obecne ja. Christian za to się z tym nie zgadzał. Zawszanie nie brali ich za odmieńców, a po prostu się ich bali i słusznie. Ten strach trzeba było pielęgnować. Przy odpowiedzi kolejnego nigdziarza też obaj byli zgodni, że ma racje. A jednak Thomas znów poczuł zakłopotanie. Jeśli tak było, to dlaczego więc tak dziwnie jego ciało reagowało przy tej dziewczynie, pomyślał na niewielką chwilę patrząc na Elvire, ale sekundę później znów zaczął patrzeć na nauczycielkę. W końcu przyszła kolej na kolejne pytanie. Słysząc odpowiedź chłopaka, Christian chytrze się uśmiechnął patrząc to na Thomasa to na Elvire. Taka właśnie była prawda, tak jak to, że ta dwójka była tylko żałosnymi podróbkami, którzy nigdy nie będą prawdziwymi nigdziarzami. Thomas wydawał się nie reagować i dalej obserwował nauczycielkę. Christian gdy patrzył na Adelie musiał się powstrzymać by nie wybuchnąć głośnym śmiechem na całą klasę. Jaka ona była żałosna: kto ją wpuścił do tej szkoły? Może to też jest żart Dyrektora? Thomas natomiast spoglądał spokojnie na dziewczynę i domyślał się w pewnym sensie co może być powodem takich reakcji tej nigdziarki. Kiedyś w końcu sam wychowywał się w normalnej rodzinie. Wtedy na twarzy Christiana pojawił się uśmiech radości gdy zobaczył gdzie idzie nauczycielka. To był właśnie ten moment gdy Thomas po raz pierwszy skompromituje się przed klasą i wszyscy zobaczą jak jest żałosny. - Thomas - odpowiedział chłopak, podnosząc wzrok na nauczycielkę. - Moim zdaniem są to wybory, których dokonujemy sami, a czasem zostają na nas wymuszone. Gdy potrafimy wybaczyć i nie myśleć o kimś źle, to znak, że żaden z nas nigdziarz, ale gdy pragniemy zemsty, a przed oczami widzimy naszych oprawców umierających na najbardziej okrutne sposoby lub pragniemy przenieść nasz własny ból na innych, to wskazuje jasno kim jesteśmy i jaka jest nasza prawdziwa natura, z którą nie warto walczyć - Christian prychnął lekko. To była jego zdaniem najgłupsza odpowiedź jaką słyszał.
  17. Alan Niedługo zajęło mi dojście do wieży honor w towarzystwie Aidana. Wciąż jednak przez całą drogę gdzieś tam w myślach błądziłem o mojej ostatniej rozmowie z Elisabeth przy śniadaniu. Bardzo ją polubiłem, ale wciąż pewnych rzeczy nie potrafiłem zrozumieć, zwłaszcza gdy znajdywałem się blisko niej. Najbardziej tego, że jej towarzystwo było dla mnie w jakiś sposób inne niż towarzystwo kogokolwiek kogo bym znał. Gdy już dotarliśmy do naszej komnaty na miejscu spotkaliśmy Hectora, po krótkiej wymianie zdań zacząłem przygotowanie do lekcji. Na początek mieliśmy lekcje kodeksu rycerskiego. Powinienem sobie z tym poradzić skoro przez tyle lat Henryk wpajał mi zasady tego kodeksu. Przez długi czas niemal w dzień w dzień o nich słuchałem. W końcu po niedługim przygotowaniu wyszedłem w towarzystwie swoich współlokatorów. Gdy poruszaliśmy się w stronę sali, w której miały się odbyć lekcje Aidan uraczył nas jedną z opowieści o Robin Hoodzie. Słuchałem każdego słowa lekko uśmiechając się, ale i jednocześnie rozglądając się po drodze. W końcu dotarliśmy do klasy, nauczyciela jeszcze w niej nie było, ale reszta książąt już tak. Pozostało nam zająć miejsca i czekać. Widoki, które nam towarzyszyły w klasie jak drewniane podłogi, skóry czy złoto z pewnością robiły dobre wrażenie. Jednak nie byłem czasem pewny czy to nie lekka przesada. Powoli ruszyłem za współlokatorami do ławki. Usiadłem spokojnie koło Aidana, ale zdziwiłem się widząc co się stało chwilę później gdy Hector chciał usiąść przy mnie. Spoglądałem na to wszystko w milczeniu, ale widząc brak reakcji u Hectora sam już chciałem coś powiedzieć. Dziwił mnie fakt, że Edward usiadł koło mnie. Sądziłem, że tyle razy się dziś naraziłem reszcie prawdziwych książąt, że nie chcą mieć ze mną nic wspólnego. Otworzyłem, więc szeroko oczy, słysząc jego prośbę skierowaną do mnie. A więc chodziło mu o Sophie? Zastanawiałem się czy nie powinienem go zignorować za jego zachowanie. Jednakże moja kuzynka zdawała się go lubić. Może i jego intencje co do niej były czyste. W końcu ciężko westchnąłem i postanowiłem dać mu szansę. - Witaj, Edwardzie - powiedziałem niezwykle poważnym tonem chwilę na niego spoglądając. - Zgadza się i mógłbym ci udzielić odpowiedzi - przy każdym słowie zachowywałem spokój. - Jednak na przyszłość prosiłbym byś okazywał więcej szacunku mym przyjaciołom - Co miało wyraźnie wskazywać na Hectora. Nagle jednak wróciłem do tematu swojej kuzynki. - Co do Sophie... - Lekko zmarszczyłem brwi w zastanowieniu. Nawet dla mnie była niezwykle skomplikowana, mimo, że byliśmy rodziną. - Musisz na pewno wiedzieć, że mimo, że stara się pokazywać jako prawdziwa dama, ma niezwykle wrażliwe wnętrze, jest czasem traktowana niczym klejnot naszego królestwa - ponownie zmarszczyłem brwi. - Nawet mi Sophie nie mówi wszystkiego, nikomu się nie zwierza ze swych trosk. Wiem mimo to, że nosi bardzo wiele w sobie od czasu, gdy była już dzieckiem - Nagle spojrzałem bezpośrednio na Edwarda. - Powinieneś też wiedzieć, że posiada niezwykle artystyczną duszę, co częściowo wiążę się z jej talentem, ale o nim powinna ci chyba powiedzieć ona osobiście. W każdym razie z powodu tej właśnie artystycznej duszy potrafi zauważać szczerość uczuć. Dzięki temu może również rozpoznawać intencje po samych darach jakie otrzymuje, choćby po tym ile serca w nie włożono. Dostanie klejnoty zauważy na nich każdą skazę, dasz jej kwiaty, a dostrzeże jak wiele trudu włożyłeś by je dla niej zdobyć. Zawsze ocenia czyjś wysiłek przy darze, który otrzyma, więc nie radziłbym dawać jej pierwszej lepszej rzeczy. Zapewne dlatego nigdy nie zainteresowała się żadnym zalotnikiem, a wierz mi wielu ich było. Ponadto wszystko, jestem pewny co do jednego - Teraz mój głos bardziej spoważniał bardziej. - Pragnie uwagi. Chce być szczerze postrzegana, tak by ktoś potrafił zobaczyć prawdziwą ją, by ujrzano jej wnętrze, a nie tylko to jak prezentuje się przed innymi Sophie W czasie przygotowań do lekcji Sophie powoli opuściła komnatę zabierając swoje rzeczy jak i parasolkę. Nie chciała mimo wszystko spóźnić się na zajęcia. Gdy maszerowała kryształowymi pasażami przy okazji obserwując płaskorzeźby i wdychając woń kwiatów jej mimika zaczęła przybierać dawny wygląd. Starała się nie myśleć o przystojnym księciu Dziewiczej Doliny, o jego idealnej cerze, białych zębach i nienagannej prezencji... Szybko pokręciła głową wyrzucając z głowy te myśli. To wszystko było tylko chwilą słabości teraz musiała skupić się na rzeczach ważniejszych, takich jak choćby aktualne lekcje. Chwilę później Sophie dotarła pod salę lekcyjną ustawiając się w grupie innych księżniczek. Na jej twarzy widniał teraz szczery uśmiech, który wskazywał same dobre myśli dziewczyny. Ani trochę się nie stresowała przed lekcją, bo była pewna, że wypadnie idealnie. Musiało tak być, innej drogi nie było. Nie minęło wiele czasu i pojawił się nauczyciel, którym okazał się Polux o dość nietypowym wyglądzie. Dziewczyna spoglądała nieco zdziwiona na niego, nie do końca rozumiejąc czemu tak wygląda. Jednak słysząc go szybko zaczęła ignorować jego obecny wygląd by mu się przypadkiem nie narazić. Powoli ruszyła za innymi księżniczkami. Już na korytarzu dostrzegła piękną i perfekcyjną salę i nie mogła się doczekać by tam wejść. Gdy tylko ruszyła do klasy znów została niespodziewanie trącona prze Emeraldę. Nie spodziewała się zupełnie tego ze strony tej księżniczki. Co prawda już raz jej to zrobiła, ale drugi raz tego samego dnia? Otrząsnęła się na tyle szybko by zobaczyć brak swojej parasolki w dłoni. Przerażona zobaczyła jak ta leci ku ziemi. Po raz pierwszy w jej oczach pojawiła się prawdziwa rozpacz, jakby zaraz miała stracić coś co jest jej naprawdę bliskie. Bezsilnie wyciągnęła rękę w przód by ją złapać, ale była za daleko. Jednak parasolka nie uderzyła o ziemię, na co Sophie spoglądała zszokowana. Została złapana przez denerwującą rudowłosą dziewczynę. Nawet to nie zmniejszyło jednak jej strachu. Bała się, że Czytelniczka w ramach zemsty za jej wcześniejsze zachowanie złamię ją teraz na jej oczach. Jej oczy niemal już napełniały się łzami, ale stało się coś czego znowu się nie spodziewała. Wredna ruda dziewczyna zwróciła jej parasolkę od tak. Pomimo uwagi jaką jej przy tym powiedziała na twarzy Sophie nie pojawił się gniew, a bardziej zdziwienie. Nie była nawet w stanie zareagować, bo to wszystko ją po prostu zatkało. Dlaczego jej pomogła choć nie musiała i to już drugi raz? Najpierw ją obudziły, a teraz to? Dziewczyna powoli się podniosła i ruszyła do ostatniej wolnej ławki obok Nerysy. Na chwilę skierowała swój wzrok na Emeraldę, miała już jej serdecznie dość. Nigdy nie spotkała się z takim brakiem kultury jak u tej dziewczyny. Czy ona nie rozumiała, że nic nie zaszło? Edward był dla niej miły, bo ją spotkał samotną na korytarzu, nic ponad to. Zaprosił ją do stolika, bo został dobrze wychowany i nic poza tym. Była przekonana, że już o niej zapomniał i na lekcjach przetrwania w baśni na pewno nie zwróci na nią uwagi, może wtedy ta dziwaczka się od niej odczepi. Jednak ponownie o nim myśląc poczuła się dziwnie. Na chwilę znów skierowała wzrok na parasolkę obok niej, a następnie na rudą dziewczynę, która ją ocaliła. Musiała wydostać się z obecnej komnaty i znaleźć nowe współlokatorki, bo sama już nie wiedziała co myśleć o obecnych. Poza tym, że miała dług u rudowłosej księżniczki i na pewno go spłaci.
  18. Thomas i Christian Chłopak czując jak dziewczyna wtula się w jego ciało poczuł się dziwnie. Nie pamiętał kiedy ostatnio ktoś go przytulił, chyba ostatnim razem była to jego matka noc przed śmiercią. Nie był do końca pewny jak się z tym czuje. Na pewno było to dziwne tak samo jak to, że nie kontrolował siebie przy tej dziewczynie. Zachowywał się dziwnie, czego nie potrafił pojąć. W momencie, w którym jej dłonie spoczęły na ścianie, a twarz znalazła się tuż przed jego poczuł się jeszcze dziwniej. Z niezrozumiałego powodu zrobiło mu się strasznie ciepło. Gdy wpatrywał się w jej oczy i ten uśmiech nie potrafił zrozumieć dlaczego nie widzi w niej gniewu. Nie była wściekła na tamtą wiedźmę, że zepchnęła ją ze schodów? Zaraz jednak Elvira ponownie się od niego odsunęła Nim jednak zdążył coś powiedzieć ona go ubiegła, mówiąc teraz w kierunku wiedźmy, która ją zepchnęła z niezwykłym spokojem. Nie było w jej głosie ani odrobiny gniewu, a bardziej mówiła jak nauczyciel na wykładzie, czy coś w tym stylu. Thomas jednak przyjął jej wersje. To był tylko odruch, nic więcej. Musiał nad sobą popracować by coś takiego się więcej nie powtórzyło, bo jeszcze ktoś pomyśli, że jest słaby. Zaraz jednak wyszedł ze swej zadumy gdy wspomniała o spóźnieniu na lekcje. Chłopak może i nie był zdyscyplinowany, ale wolał unikać wojny z tutejszymi nauczycielami. Miał właśnie ruszyć za wiedźmami, ale nim to zrobił znów został z Elvirą na niewielką chwilę sam. Na odchodne posłała mu ostatni uśmiech, na co ten starał się nie reagować i pomimo ciągłego wmawiania sobie, że był to odruch coś w nim nie chciało do końca zaakceptować tej wersji i nie był pewny przez to czy naprawdę tym wszystkim kierował tylko odruch. Jeśli jednak nie był to on, to co? Dotarł w końcu za wiedźmami w okolice klasy, wręcz na czas, bo gdy tylko tam się znalazł drzwi klasy się otworzyły. Przynajmniej wiedział, że teraz jego myśli skupią się na czymś ważnym. Zarówno on jak i Christian spostrzegli nauczycielkę, ale reakcje obu chłopców były zupełnie różne. Thomas nauczył się już dawno, że nie ocenia się książki po okładce, dlatego gdy tylko zobaczył tę kobietę, wiedział, że jest to ktoś, z kim lepiej było nie igrać, bo mogło się to źle skończyć. Natomiast Christian lekko prychnął pod nosem. W jego odczuciu miał przed sobą kolejną zawszańską nauczycielkę podobną do Dziekan Zła. Zupełnie nie rozumiał co te dwie kobiety robiły w tej szkole. Może to był jakiś kawał na początek roku? Wysłali gdzieś prawdziwych nauczycieli i sprawdzają kiedy uczniowie to zauważą? W tym jednak momencie poczuł jak ktoś go wypchnął przed szereg. W myśli obiecał sobie, że zabije każdego kto jeszcze raz tego spróbuje, nie patrząc przy tym na konsekwencje. Właśnie miał już wpaść na te zawszańską nauczycielkę, gdy nagle osłupiały się zatrzymał nie rozumiejąc co się stało. Gdy usłyszał jej polecenie niewiele myśląc wszedł do klasy. Nie wiedział co się stało, ale o niej i dziekan zdania nie zmienił. Któraś z nich z pewnością była za miękka i Dyrektor je tu pewnie trzymał z litości. W chwili gdy oboje weszli do klasy natychmiast poczuli jak tu jest zimno. Christian opatulił się rękami cały czas pocierając nimi o swoje ciało i dygocąc. Natomiast Thomas nie wyglądał jakby jakoś specjalnie zareagował, nawet jeśli tak było to najwyraźniej starał się tego nikomu nie okazać. Prawdą było, że czuł gęsią skórkę na ciele, a z jego ust wydobywała się para, ale nie miał zamiaru się skarżyć. To nie był pierwszy raz gdy czuł, że mu zimno. Christian chciał już nawet spytać nauczycielkę czy boi się słońca i dlatego tak tu zimno, ale ubiegła go Sava ze swoim pytaniem. Słysząc odpowiedź tej nauczycielki nic już nie mówił. Jej się nie bał, ale tego potwora drugi raz nie miał ochoty oglądać. Obaj słuchali nauczycielki nie przerywając jej przemowy. Jednak o ile Thomas starał się przykładać uwagę do jej słów, tak Christian rozmyślał tylko o tym, że z kimś takim to mogą co najwyżej być legendą zła dla pięcioletnich dzieci.
  19. Crystal cień Podróż samochodem przebiegła w spokoju nikt za wiele nie mówił nie licząc jakiś uwag dotyczących tego, co stało się z miejscem eksperymentu dla pandory. Można, więc było posłuchać w dużej części wiadomości w radiu poza tym do czasu aż dojechali. Nikomu jakoś specjalnie się nie dłużyło zwłaszcza, że jeszcze nie opadły wrażenia po tym wszystkim. Samochód powoli zatrzymał się pod siedzibą a mężczyźni wysiedli prowadząc Cyrusa ze sobą. Bez słowa minęli ochronę i ruszyli do korytarzy gdzie już miała na nich czekać Crystal. W końcu dotarli do jej komnaty gdzie poza nią było jeszcze kilka osób. Gdy spostrzegła nową grupę osób jej oczy wręcz zapłonęły ogniem. Meteoric cofnął się wraz z resztą nieco przerażony tym widokiem, ale w końcu zebrał się na odwagę by otworzyć usta. - My... my... - mówił jąkając się i dygocąc. W końcu jednak powiedział wszystko na jednym oddechu. - Wykonaliśmy zadanie pani - Wiem - odparł ponuro głos patrząc po wszystkich tutaj aż jej wzrok nie utkwił w Cyrusie. - Precz stąd wszyscy! Za wyjątkiem Ciebie - powiedziała unosząc cieniste kopyto na Cyrusa. Meteoric spojrzał na niego trochę zmartwiony. - Już! - wrzasnęła i nie było już sprzeciwów wszyscy wręcz uciekali do wyjścia. Gdy zostali sami. Crystal wpatrywała się przez chwilę w Cyrusa aż ten mógł nagle poczuć ból, który mógł sprawiać, że jego nogi się od tego uginały. Cień powoli zbliżył się w jego kierunku. - Zrobiłam, co obiecałam i Star żyje, za co prosiłam o twoje posłuszeństwo a nie prosiłam byś bawił się w rycerza. Nie chce tego widzieć ponownie - nagle ból się skończył. - Pamiętaj, co dałam mogę i zabrać nikt i nic nie ukryje się przed moim wzrokiem rozumiesz? - spytała patrząc w jego oczy.
  20. Alan Gdy Elisabeth chwyciła moją dłoń spojrzałem na nią zdziwiony, natychmiast zapominając o tym co wcześniej dręczyło moją głowę. Nie miałem pojęcia dlaczego, ale gdy sama to zrobiła, po prostu od tak poczułem się niezwykle miło. Nadal nie potrafiłem tego zrozumieć, ale jej towarzystwo było dla mnie naprawdę przyjemne przy niej czułem się inaczej niż zwykle. Gdy zaczęła mówić o naszym wczorajszym wyczynie, na chwilę pojawiła się we mnie nadzieja, że znów będzie chciała skorzystać z mojej pomocy i nie będzie chciała ryzykować samotnie. Bałem się, że coś mogło jej się stać i nie byłem pewny czy jeśli pójdzie tam sama to zdołam zmrużyć oczy nocą. Gdy znów wróciliśmy do sprawy łańcuszka. Ponownie poczułem jakiś ucisk w żołądku, zwłaszcza gdy widziałem wzruszenie w jej oczach. Dlaczego tak się działo? Powinienem cieszyć się jej szczęściem, a jednak... Choć tego chciałem to coś mi nie pozwalało. Dlatego też, gdy powiedziała, że prezent jest od jej babci poczułem jakby ten wielki ciężar mnie opuścił. - Od babci? - spytałem ze szczerym uśmiechem. - Jest naprawdę ładny i masz racje, to dobrze, że jest z tobą, bo to oznacza, że zawsze masz ze sobą kawałek domu gdzie byś nie była - Wtedy też Elisabeth spytała mnie o moje naczynia, a ja lekko się uśmiechnąłem biorąc je do ręki. - Jakim byłbym księciem gdybym pozwolił byś mnie wyręczała? - powiedziałem ze szczerym uśmiechem niosąc przy okazji naczynia. Gdy tylko je odłożyłem, wiedziałem, że nadchodzi czas pożegnań. Powoli obróciłem się w jej stronę i lekko się uśmiechnąłem. - Cokolwiek by się nie działo pamiętaj, że nie jesteś w niczym gorsza niż inne uczennice. Wierze w ciebie, w to, że sobie poradzisz, teraz i ty musisz tylko uwierzyć - Położyłem jej delikatnie dłoń na ramieniu. - I pamiętaj, że jeśli będziesz potrzebować mojej pomocy w czymkolwiek zawsze jestem gotów ci jej udzielić - Nagle spostrzegłem jak inni powoli zaczynają iść w kierunku korytarza. - Na mnie już czas Elisabeth, wkrótce znów się zobaczymy - Delikatnie złapałem jej dłoń by zaraz ją unieść i lekko pocałować. Posłałem jej ostatni uśmiech zanim zacząłem powoli odchodzić w tłumie innych książąt. Sophie W momencie, w którym przy stole zapadła cisza, Sophie zaczęła się zastanawiać czy nie powiedziała czegoś źle. Jednak jakby nie myślała nie potrafiła tego dostrzec. Myślała? Dobry żart, nie była w stanie skupić się na niczym innym niż niesamowitych oczach Edwarda, które cały czas na nią spoglądały. Chociaż naprawdę próbowała, nie była w stanie skupić się na niczym innym. Niepewność minęła z chwilą, gdy Vivienne sama stwierdziła, że znacznie bardziej do nich pasuje. Uśmiechnęła się przy tym i lekko skinęła głową na znak zgody. Taka była prawda, zupełnie nie pasowała do swoich obecnych współlokatorek i ciężko było się z tym spierać. Dziekan na pewno sama też tak powie. Gdy Eryk wspomniał o Alanie i tej rudej dziewczynie nagle zdawało jej się jakby spadła wprost z nieba boleśnie na ziemie. Spojrzała w kierunku swojego kuzyna i rudej dziewczyny. Co ona wyprawiała? Zamiast coś z tym zrobić siedziała tutaj. Wiedziała, że tak będzie. Nie tylko sobie Alan szkodził znajomością z nią, ale jednocześnie i ona dostawała rykoszetem, jako, że była częścią królewskiej rodziny. Co teraz pomyśli o niej Edward? Znów to samo... Dlaczego to ją interesowało? Gdy Edward się odezwał poczuła jakby ulgę, tym, że jednak najwyraźniej ten na nią nie patrzy inaczej z tego powodu. W końcu otworzyła usta. - Alan i ja byliśmy wychowani według twardych zasad, więc nigdy nie mieliśmy kontaktu z dziećmi spoza warstw szlacheckich, by ci przypadkiem na nas źle nie wpływali - mówiła Sophie zgodnie z prawdą, ale dziwnie się czuła tłumacząc się z tego. - Ja choćby z tego powodu nie potrafię się przystosować do swoich obecnych współlokatorek będąc zupełnie inną. Natomiast wydaje mi się, że mój kuzyn najwyraźniej chce wykorzystać okazje trafienia do Akademii na poznanie ludzi z kręgów, z którymi do tej pory nie miał możliwości kontaktu, przynajmniej tak mi się wydaje - Nie powiedziała jednak czegoś, z braku pewności. Miała wrażenie, że ruda Czytelniczka i jej kuzyn mają do siebie słabość, ale żadne z nich najwyraźniej jeszcze tego nie zauważyło, a było to kwestią czasu, jeśli miała racje, dlatego nie powinna na to pozwolić, ale dalej nie potrafiła stąd odejść z powodu jednego księcia, przy którym znów poczuła się zauważona. Nic o tym nie mówiła, bo nie mogła być tego do końca pewna. Dalsza część wspólnego śniadania przebiegała spokojnie, ale wszystko co piękne musiało w końcu dobiec końca. Pomimo że Sophie bardzo polubiła Edwarda, a to i tak było zapewne za słabe słowo by określić, co o nim myślała. Nie sądziła by książę jeszcze ją dostrzegł przy innej okazji. Sama nie wiedziała skąd u niej po raz pierwszy pojawiła się taka niepewność. Zawsze przecież wierzyła we własny urok i prezencje, ale teraz ta pewność gdzieś zanikła. Nie wiedziała też dlaczego, ale to właśnie ta myśl najbardziej ją przerażała. W końcu wszyscy skończyli śniadanie, a Edward znów jak prawdziwy dżentelmen zabrał jej naczynie nawet o nic nie pytając. Z każdą chwilą czuła się coraz bardziej zakłopotana jego zachowaniem. Gdy książęta odeszli została sama z dwoma księżniczkami, ale cały czas spoglądała w kierunku Edwarda nie mogąc oderwać od niego wzroku. Nagle spojrzała w kierunku Vivienne gdy ta zaczęła mówić o prezencie od swojego księcia. Sophie lekko zagryzła wargę słysząc to. Najcenniejszy prezent, jaki miała to była cały czas jej parasolka, która dostała tak dawno temu, jednak nigdy jeszcze żaden chłopak nie podarował jej prezentu. Pewnie sama była sobie winna odrzucając wszelkie zaloty, ale teraz poczuła w związku z tym dziwne uczucie. Zamyślenie na ten temat się skończyło, gdy jasnowłosa księżniczka nagle odezwała się bezpośrednio do niej. Gdy usłyszała jej pytanie, Sophie zamarła. Przecież nic nie zrobiła, tylko szła samotnie na śniadanie. Na pewno nie chodziło o to, po prostu Edward był dla niej miły, ale przecież to nie mogło być to. Nie była gotowa by się zakochać, zbyt wiele miała do zrobienia by jeszcze do tego doszło. Wiedziała, co prawda, że i tak będzie miała iść z kimś na bal, ale to tylko bal, nie trzeba było z tego od razu tworzyć związku. A w tym wypadku miała wrażenia jakby zaczynała bać się czegoś nieznanego, ale nie mogła też zaprzeczyć, że gdy książę był blisko czuła przyjemne łaskotanie w brzuchu, nadal mimo wszystko nie była pewna co to może znaczyć. Może była po prostu chora czy coś? Nim Sophie coś powiedziała książęta wrócili i nadszedł czas rozstań. Czyli teraz wszystko będzie zapewne jak dawniej, pomyślała. Dziewczyna powoli wstała. Wtedy stało się coś czego nie przewidziała, bo Edward zbliżył się do jej ucha i zaczął szeptać o ponownym spotkaniu, przez chwilę nie wiedziała jak zareagować, aż w końcu otworzyła usta. - Będę liczyła sekundy do naszego kolejnego spotkania, Edwardzie - powiedziała niezwykle szczerym i wzruszonym głosem. Gdy dotarło po chwili do niej co powiedziała, nie potrafiła zrozumieć dlaczego to zrobiła. Przecież powinna zająć się czymś innym. Jednak w chwili, gdy książę pocałował jej dłoń ledwo zdołała się powstrzymać by nie spłonąć rumieńcem na całej twarzy. Patrzyła cały czas na chłopaka, aż ten nie zniknął jej z oczu i sama w końcu ruszyła. Pierwszy raz czuła się tak dziwnie, a w głowie wszystko miała niepoukładane, co nie zmieniało faktu, że czuła się szczęśliwa. Ale czy to była prawda, że ktoś taki jak on mógł wybrać właśnie ją? Wtedy nagle została brutalnie sprowadzona na ziemię przez inną księżniczkę, którą pamiętała z wczoraj, Emeralde... Ledwo zdołała utrzymać równowagę pomagając sobie lekko parasolką. Wtedy też usłyszała z jej strony przepraszam, ale było ono wypowiedziane takim tonem jakby wcale tego nie żałowała, a cieszyło ją to. O co jej chodziło? Wtedy sobie przypomniała wczorajszy dzień, to jak cały czas lepiła się do Edwarda, a ten zdawał się ją ignorować. Czyli to dlatego? Teraz dziewczyna lekko się zlękła, bo nie chciała do czegoś takiego prowadzić. Przekomarzanki słowne jak z jej współlokatorkami to jedno, ale zazdrosna dziewczyna? Nigdy nie była w takiej sytuacji. Może powinna jej wyjaśnić, że do niczego nie doszło, bo przecież tak było, prawda? Jednak, gdy Sophie dotarła na schody starała się o tym nie myśleć tylko już skupić się na przygotowaniu na lekcje. Skierowała swe kroki do wieży czystość, aż nie dotarła do komnaty, do której powoli weszła. W środku były już jej współlokatorki, ale Sophie nic im nie powiedziała, a nawet nie rzuciła im krzywego spojrzenia. Mało tego jej wzrok wskazywał jakby myślami była zupełnie gdzie indziej, a twarz była taka jakiej wcześniej u niej zobaczyć nie mogły, bo zdobiła ją szczera radość. W takim też stanie zamyślona dziewczyna zaczęła zabierać swoje książki, ignorując przy tym wszystko wokół.
  21. Thomas i Christian Gdy tylko chłopak wszedł do pokoju skierował się do swoich rzeczy by wyciągnąć podręczniki i coś jeszcze. Było to dosyć dziwne, gdy ze swojego kufra Thomas wyciągnął starą i nieco już zniszczoną doniczkę pełną ziemi. W oryginalnym założeniu miała mu zapewnić właściwie zajęcie na czas nudy. W planach miał posadzić jakiegoś chwasta z okolicznego lasu i patrzeć jak rośnie, ale nigdy by nie pomyślał, że może mu się to przydać w inny sposób. Dlatego też z ogryzka jabłka wyjął pestki i wsadził do ziemi mając nadzieje, że jego plan się powiedzie. Owoc, który wcześniej dała mu Elvira był więcej niż pomocny. Na dodatek, nasycił choć w niewielkim stopniu jego apetyt. Nagle, gdy brał książki wstał i mrugnął kilkukrotnie, stojąc dobrą chwilę niczym pomnik. Nie rozumiał jak zdołał zapamiętać jej imię w tak krótkim czasie. Rzadko kiedy mu się to zdarzało. No Christian był wyjątkiem, ale to dlatego, że działał na niego jak płachta na byka. Starając się o tym nie myśleć wziął swoje książki i ruszył do drzwi, które właśnie przekroczył Christian. Poza tym, że obaj spojrzeli na siebie nieprzyjemnie nie doszło do żadnych interakcji między nimi. W sumie nie można było się temu dziwić, więc gdy tylko Thomas wyszedł Christian ruszył ku swym rzeczą i zauważył nagle doniczkę z ziemią koło łóżka Thomasa. Najpierw pomyślał czy jej nie zniszczyć w ramach zemsty. Jednak gdy tylko do niej podszedł szybko cofnął się przerażony. Nie chciał irytować współlokatora, bo zapewne by się skończyło to jak ostatnio. Zresztą i tak dziś Thomas nie zda, więc taka zemsta mu już wystarczy. Poszedł do swojego kufra i zabrał swoje podręczniki by zaraz również wyjść z komnaty. W międzyczasie Thomas jak zawsze z ponurą miną schodził prosto na lekcje. Jednak nim tam dotarł został zatrzymany, ale tym razem nie był to Christian, a trzy młode wiedźmy, z czego jedna zdawała się go prześladować od pierwszego dnia akademii, a jej imię już wryło się w mózg chłopaka, była to oczywiście Elvira. Nie było też niczym zaskakującym, że ta ponownie się odezwała w jego kierunku. Thomas lekko zmarszczył brwi najwyraźniej chcąc jej coś powiedzieć. Nim jednak to zrobił do słowa doszła inna wiedźma. A gdy usłyszał od niej słowo pachoł poczuł złość. Nie był niczyim pachołem. Nim zdołał jej to wyperswadować do rozmowy znów dołączyła Elvira. Teraz na jego twarzy pojawiło się zaskoczenie, gdy ta stanęła w jego obronie: Dlaczego to zrobiła? Zadał sobie to pytanie nim nie usłyszał trzeciej wiedźmy, a uśmiech, który towarzyszył jej gdy mówiła zaniepokoił go do tego stopnia, że spróbował się przygotować na wszystko co tylko możliwe, no może na prawie wszystko, ale na pewno nie na to. Nie był w stanie zatrzymać tej wiedźmy przed atakiem na Elvire i teraz widział jak ta zaczyna spadać. Chociaż wiedział dobrze, że jako nigdziarz nie miał prawa interweniować, bo to nie była jego sprawa i powinien zignorować spadającą dziewczynę. Tak mówił mu przynajmniej rozsądek, to jakiś cichy głos dobiegający sam nie wiedział skąd nie chciał na to pozwolić i to właśnie on pokierował jego ciałem. Nim dziewczyna zdążyła upaść, Thomas zdołał ją w ostatniej chwili złapać. Na jego twarzy rysowało się zaskoczenie i szok, gdy teraz wpatrywał się na dziewczynę, które mówiły same za siebie, że sam do końca nie wiedział dlaczego i co właściwie zrobił.
  22. Alan Starałem się już o tym nie myśleć i mieć wiarę, że jednak Sophie dobrze się bawi z Edwardem. Kiedy właśnie miałem sięgnąć po swoją bułkę by zacząć śniadanie i zanim choćby się wgryzłem wbiłem zdziwione spojrzenie w Stephanie i w to co właśnie robiła. Zwłaszcza byłem w szoku słysząc jej słowa, a najbardziej w chwili kiedy nazwała mnie tak oficjalnie księciem. Nie wiedziałem jak do końca zareagować, aż ta nie dodała kolejnych słów, na co niemal wybuchnąłem śmiechem. Ponownie jednak niedane mi było zająć się śniadaniem, tym razem z powodu Aidana. Znowu ledwo się powstrzymałem od śmiechu widząc jego zachowanie w kierunku Stephanie. Cieszył mnie jednak fakt, że wracał mu ponownie jego dobry nastrój. Równie szybko moja radość minęła w chwili gdy śmiech Elisabeth zakończył się bolesnym sykiem. Zaraz to na nią podniosłem swój wzrok chcąc się dowiedzieć co się stało i czy wszystko z nią dobrze. Nim otworzyłem usta odpowiedzi udzieliła mi Stephanie mówiąc bezpośrednio do Elisabeth. Chory pęcherz? Stephanie zapewne nie wiedziała co było powodem, ale ja, aż za dobrze to wiedziałem. Nocna wyprawa do zrujnowanej Akademii Zła w kapciach i piżamie musiała dać jakiś efekt. I tak nie skończyło się to najgorzej skoro to tylko pęcherz. Jednak najbardziej przerażała mnie myśl, że ona nie ma zamiaru się poddawać i to nie ostatnia jej wycieczka do tego strasznego miejsca. Niedługo później zacząłem w końcu jeść by zaspokoić swój poranny apetyt. Zaraz jednak poczułem się lekko skrępowany gdy ja i Elisabeth zostaliśmy sami przy stoliku. Nie wiedziałem, co mogę powiedzieć, przez co powstała ta krępująca cisza. Czy powinienem wspomnieć o tym co zaszło wczoraj? Właśnie to pytanie krążyło mi w głowie, gdy konsumowałem śniadanie. Wtedy też kątem oka dostrzegłem uśmiech na twarzy dziewczyny i gdy ta się nachyliła zbliżając się przy tym do mnie ponownie poczułem się bardziej skrępowany jej bliskością. Dlaczego tak było nie rozumiałem, zwłaszcza, że wczoraj tyle razem przeszliśmy. Gdy dotarły do mnie jej słowa natychmiast przerwałem śniadanie i podniosłem wzrok na nią patrząc. - Przestań - powiedziałem twardo i nawet nie zauważyłem jak w uniesieniu moja dłoń opadła na jej. - Sam tego chciałem, nie masz mnie za co przepraszać. Wcale nie żałuje, że tam z tobą poszedłem. Mało tego, mógłbym to robić w nieskończoność byle tylko nie musieć się martwić, że spotkało cię coś złego - Uśmiechnąłem się do niej delikatnie i nagle spostrzegłem gdzie spoczywa moja dłoń. Szybko ją zabrałem niczym poparzony niemal się rumieniąc. - Wybacz za to - Dodałem cicho, unosząc głowę by znów spojrzeć na dziewczynę i właśnie wtedy nagle w oczy rzucił mi się łańcuszek na jej szyi. - Wcześniej go nie zauważyłem - Kontynuowałem nieco zaskoczony przy okazji pokazując na łańcuszek. - Naprawdę piękny, musiał dać ci go ktoś drogi - Nagle poczułem ucisk w żołądku gdy zdałem sobie sprawę, że być może na Elisabeth czeka tam już ktoś z kim chciałaby budować przyszłość. Ktoś kto jest niezwykle jej bliski. Jednak dlaczego tak się poczułem z tą myślą? Tego nie potrafiłem już zrozumieć. Sophie Cały czas gdy zbliżali się by wybrać jedzenie dziewczyna czuła na sobie wzrok księcia. Nie potrafiła tego pojąć, ale w jakiś sposób wpływał on na nią i jej zachowanie. Dostrzegła dość szybko, że nie potrafiła się przy nim na niczym innym skupić, a z tym nigdy nie miała problemów. Na dodatek czuła coś jak radość, gdy ten był cały czas przy niej. Radość, o której zdążyła dawno temu już zapomnieć. Jednak powodu dla którego tak było nadal nie rozumiała. Był dla niej miły, to prawda, ale przecież to nie pierwszy miły chłopak jakiego spotkała. Ale to on z jakiegoś jej niezrozumiałego powodu wydawał się być wyjątkowy. Nagle, gdy dotarły do niej jego słowa niemal zamarła. Nakładała właśnie na talerz dwie małe kanapeczki i sięgała po sok, gdy zaczął mówić. Nie mogła uwierzyć, że tak ważny książę o takich wspaniałych korzeniach jest w stanie ją zrozumieć. Wtedy też spostrzegła jak zabiera jej talerz, a ona znów ruszyła z nim nadal trzymając jego ramię. Naprawdę czuła się jakby jej baśń się właśnie zaczęła. Czuła się naprawdę zakłopotana, gdy nadal go tak słuchała i tych wszystkich pochlebstw w jej kierunku. Nie pamiętała, kiedy ostatnio tak ktoś do niej mówił. Ledwo była w stanie powstrzymać się przed zarumienieniem. - Dziękuje, Edwardzie - powiedziała w końcu niemal wzruszonym głosem ledwo przy tym powstrzymując łzy radości. - Nawet nie wiesz jak wiele dla mnie to znaczy - mówiła dalej, gdy powoli zbliżali się do stolika. - Ja również wiem, że ty sobie poradzisz ze wszystkimi wyzwaniami, jakie nałoży na nas Akademia. Wiem, że pisane są ci wielkie rzeczy jak i wspaniała przyszłość - Dodała ze szczerym uśmiechem. Niedługo później jednak byli już przy stoliku, więc na tym na razie musieli skończyć te rozmowę. Powoli zajęła swoje miejsce przy Edwardzie. Nagle poczuła się dziwnie, bo po raz pierwszy, gdy tak siedziała obok niego, miała wrażenie, że zabrakło jej pewności siebie i nie wiedziała co ma teraz właściwie powiedzieć. Przecież to było nie do przyjęcia, jak mogło do tego dojść? Zdawała sobie wciąż to pytanie. Równie szybko problem sam się rozwiązał, gdy Eryk zaczął rozmowę. Nim Sophie zdążyła mu odpowiedzieć do rozmowy wtrąciła się Vivienne. Słysząc jej pytanie na twarzy dziewczyny pojawiło się lekkie zaniepokojenie. Nie była pewna czy teraz Edward nie zacznie patrzeć na nią inaczej przez to z kim musi mieszkać. Nie rozumiała jednak dlaczego tak bardzo martwiła się jego zdaniem. Nagle skierowała na chwilę wzrok na miejsce gdzie siedziała ruda dziewczyna, a tuż obok niej jej kuzyn, teraz jakby sobie nagle o nich przypomniała. Powinna tam teraz być, bo z każdą chwilą traci wszystko o czym tak długo marzyła, jedyny cel dla którego miała się w ogóle urodzić. Mimo, że cały czas to sobie wmawiała, to gdy znów spojrzała na Edwarda nie potrafiła tego zrobić, zupełnie jakby coś nie chciało jej pozwolić go stracić. Zaczynała siebie powoli nie poznawać. Jednak co miała powiedzieć Vivienne: Że musi mieszkać z współlokatorką, która chrapie niczym smok i jest zapewne owłosiona jak wilkołak? A może o drugiej, która wydawała jej się zwykłą prostaczką? Jednak jakaś nieznana część jej jakby nie chciała tym razem się tak o nich wyrażać. Starała się o tym nie myśleć może przecież rozstać się z nimi w pokoju. W końcu i tak jej jutro tam nie będzie. - Zostałyśmy inaczej wychowane - powiedziała w końcu niepewnie. Zastanawiała się nawet czy nie wspomnieć o tym, że ruda dziewczyna chyba próbuje uciec z Akademii, ale ostatecznie z tego zrezygnowała, z nieznanego sobie powodu. - Ja i one pochodzimy z różnych światów i to prowadzi do tego, że nie jesteśmy w stanie się porozumieć. Wydaje mi się, że zaszła jakaś pomyłka, dlatego pomówię dziś z dziekan by ją wyjaśnić, to najlepsze co mogę zrobić zarówno dla nich jak i dla siebie - dodała czując dalej na sobie spojrzenie Edwarda przez co lekko opuściła głowę. Naprawdę dziwnie się przy nim czuła. Jednak niedługo wszyscy pójdą na swoje lekcje wtedy wszystko wróci do normy, tak sobie dodała w głowie. Mimo to, jakaś część w niej nie chciała by ta chwila nadeszła, gdy siedziała obok niego.
  23. Thomas i Christian Nie do końca go obchodziło jak przebiegła dalej cała tamta sytuacja. Niewiele również go obchodziło jaki los czeka Christiana, w końcu sam sobie naważył tego piwa i teraz sam musi je wypić. Teraz miał inne problemy. Przez cały wczorajszy wieczór i dzisiejszy ranek nic nie miał w ustach. Myślał, że będzie w stanie zjeść wszystko, ale jednak szybko sobie uświadomił, że są rzeczy, których nawet on nie ruszy. Teraz jeszcze zbliżały się lekcje i nie sądził, że wyjaśnienie spóźnienia lub braku obecności przez polowanie na śniadanie by wystarczyło nauczycielowi. Dlatego właśnie w tej chwili chciał udać się do komnaty i zabrać swoje książki. Niedziwne, że w tłoku tego zamyślenia stał się nieostrożny i nie usłyszał jak ktoś do niego biegnie. Gdy zbliżał się do schodów niespodziewanie poczuła coś na plecach, na co szeroko otworzył oczy. Kiedy stał się tak nieostrożny i pozwolił komukolwiek się tak do siebie zbliżyć? Spytał siebie w myślach. W pierwszej chwili nie był pewny czy to nie Christian, który chciał go zaatakować za zranienie jego dumy. Szybko jednak zrozumiał, że to nie był atak, bo dotyk był delikatny jakby przyjacielski czy coś w tym guście, przynajmniej takie miał wrażenie. Wtedy też właśnie usłyszał głos skierowany tylko i wyłącznie do jego ucha. Słysząc znajomy głos nigdziarki znieruchomiał. Sam nie wiedział do końca co się z nim teraz działo. Zwłaszcza, gdy ta wspomniała o nagrodzie dla niego. Co mogła mieć przez to na myśli? Patrzył na nią zdezorientowany nie wiedząc przy tym co może zrobić, aż nagle poczuł jabłko w swej dłoni. Na chwilę spojrzał to na owoc to na nią i chciał coś powiedzieć, ale nim zdołał otworzyć usta ta odepchnęła go i zniknęła na schodach. Thomas dobrą chwilę stał jak skamieniały, aż na jego twarzy pojawił się uśmiech i wtedy wgryzł się w owoc. Nie rozumiał jak to się działo i dlaczego, ale pierwszy raz od dawna czuł taką prawdziwą radość, o której zdążył dawno już zapomnieć. Ponownie spojrzał na ugryziony owoc i jego pestki, może będzie mógł je wykorzystać. Choć wiedział, że raczej ogromne drzewo nie wyrośnie do końca szkoły, ale choć niewielkie to kto wie. Może nawet wypuści jakieś owoce. Nawet niedojrzałe groziły mniejszym zatruciem pokarmowym niż to co podawali w stołówce, zresztą i tak nie miał nic do stracenia. Powoli w końcu ruszył do komnaty, ale wciąż przed oczami miał widok tej dziewczyny i nie rozumiał dlaczego tak było. Sytuacja Christiana ani trochę się nie poprawiła po wyjściu Thomasa. Wiedział, że teraz nie będzie łatwo. Jedyną jego szansą było, że w końcu wszyscy o tym zapomną skupiając się na czym innym lub udowodni ile jest wart i dadzą mu spokój. Niezależnie czy to na lekcjach czy pokazując, że się ich nie boi. Miał zamiar najpierw zrobić tę drugą metodę, dlatego chciał się wepchnąć w tłum blokujący mu przejście. Jednak ten plan nie wyszedł z chwilą gdy wilk go zaczął trzymać. W tym wypadku nawet się nie wyrywał z łap bestii nie chcąc znowu trafić do sali udręki, choć w myśli był wściekły, że stwór mu uniemożliwił jego plan. Gdy w końcu wszyscy opuścili jadalnie, a Christian został puszczony ruszył ku wyjściu. Nim jednak wyszedł rozejrzał się ostrożnie. W końcu jednak zdecydował się ruszyć do komnaty po książki. Wolał już ten wściekły tłum niż kolejne spotkanie z bestią za spóźnienie na lekcje lub co gorsza przez to nie zdać.
  24. Sophie Idąc tuż obok księcia, który wydawał jej się wręcz idealny ponad wszystko, czuła się jakby po raz pierwszy odkąd trafiła do akademii i zaczęła się właśnie jej wymarzona baśń. Choć nie rozumiała tego do końca, to obecność kogoś tak doskonałego jak ten chłopak sprawiała, że zapominała o innych sprawach, które do tej pory zaprzątały jej głowę. Jednak, dlaczego tak było? Nie potrafiła już zrozumieć. Pomimo, że był podobnie jak ona z rodziny królewskiej, a nawet znacznie wyżej od niej czy nawet jej kuzyna. W końcu jego mama była znana w całej Puszczy. Nie potrafiła tego zrozumieć tak samo jak chęci próby zrozumienia jego rozterek. Nie znała go przecież i nic nawet o nim nie wiedziała, ale choć próbowała sobie to mówić w głowie, to umysł odganiał każdą taką myśl jakby nie chciał jej zaakceptować. Pierwszy raz nawet nie czuła się tak pewnie jak zwykle, nie będąc przekonaną czy zachowuje się jak należy w obecności kogoś takiego. Nadal potrafiła zauważyć pewne rzeczy takie jak choćby to, że książę najwyraźniej nie chce zwierzyć się jej ze wszystkiego, czy jednak mogła mu się dziwić? Nic przecież o niej nie wiedział - Nawet ciężko mi sobie wyobrazić jak duże brzemię musisz na sobie nosić - mówiła o dziwo ze szczerym współczuciem w głosie, jeśli byłoby udawane, to Sophie mogłaby siebie uznać za najlepszą aktorkę. - Zapewne nawet nie jestem w stanie sobie tego wyobrazić - kontynuowała tym razem z lekkim smutkiem w głosie jakby sobie o czymś przypominała. - Jako członkini rodziny królewskiej wiele się ode mnie wymaga odkąd tylko kiedy pamiętam. Teraz również nie jest inaczej, w końcu muszę reprezentować rodziców, którzy choć wpływowi nie mieli własnej baśni, a ja stałam się szansą by to naprawić. Szczerze mówiąc pierwszy raz od dawna mam nadzieje, że zdołam zrobić coś... - Nagle jednak przerwała jakby nie chcąc tego kontynuować. Najwyraźniej wspomnienia stały się dla niej zbyt silne by o nich mówić. Na dodatek sama nie wiedziała co się z nią działo. Omal nie zaczęła się zwierzać ze swych rozterek chłopakowi, którego niemal nie zna, a nikomu o nich nie mówiła. Na szczęście nie musiała nad tym dalej rozmyślać, bo zaczęli już zbliżać się do stołówki. Być może książę nie zobaczył jej zmartwień, na co miała nadzieje. Sama musiała temu sprostać, tak jak zawsze do tej pory. Nie miała zamiaru nikogo obarczać własnymi problemami. Nim jednak zdążyłaby otworzyć usta by podziękować księciu za jego towarzystwo lub chociaż się rozejrzeć po jadalni za swoim kuzynem albo o tym pomyśleć została kompletnie zamurowana. W chwili gdy dłoń chłopaka dotknęła jej włosów musiała się powstrzymać by nie spłonąć rumieńcami, co ledwo zdołała zrobić. Nawet chwilę się przy niej nie krępował jakby to wszystko było dla niego takie normalne. Jednak na tym się nie skończyło. Gdy usłyszała jak z jego ust pada jej imię, nie mogła uwierzyć, że ktoś taki jak on zapamiętał jej imię. Poczuła się teraz tak wyjątkowa jak wiele lat temu zanim wszystko się zmieniło. Na dodatek prosił by ona również mówiła mu po imieniu. Pierwszy raz naprawdę nie wiedziała, co myśleć. Jej pierwsza reakcja była taka, że ciepło się uśmiechnęła kiedy tylko już doszła do siebie. - Czynisz mi wielki zaszczyt składając taką propozycje, więc jak mogłabym odmówić? - Na jej twarzy nadal pozostawał ciepły uśmiech, kiedy to mówiła. W tej chwili nie patrzyła już nawet kto jest w jadalni, nikt dla niej jakby nie istniał poza tym chłopakiem. Nie patrzyła nawet w kierunku swoich współlokatorek czy przypadkiem znowu nie rozmawiają z jej kuzynem, jakby o wszystkim w jednej chwili zapomniała. - Jednak byłabym szczęśliwa gdybyś i ty zechciał mi mówić już stale po imieniu - mówiła z nieskrywaną radością, patrząc ciepło na księcia i na nic innego. Naprawdę nie wiedziała co się z nią dzieje. Alan Usłyszałem jak drzwi zamykają się za Aidanem i duchu miałem nadzieje, że naprawdę jest już mu lepiej i zdoła zapomnieć o problemie, jaki by nie był. Nie mogłem jednak zwlekać i musiałem wziąć się teraz za siebie. Wolałem się nie spóźnić na śniadanie pierwszego dnia. Na szczęście nie poświęcałem przygotowaniom nie wiadomo jak wiele czasu. Zdjąłem z siebie piżamę, a następnie opłukałem się lekko wodą, użyłem mydła no i prysnąłem się jakąś wodą kolońską. Gdy tylko to zrobiłem sięgnąłem po swój zawszański mundurek i go na siebie założyłem. Będąc już gotowym opuściłem łazienkę. Powoli podszedłem do swych rzeczy spoglądając jeszcze na mój miecz. Dziwnie się czułem zostawiając go tu. Jednak co miałem zrobić? Przecież za koszulę go nie schowam. Spojrzałem niewielką chwilę później na kopertę, po którą sięgnąłem dłonią i gdy ją zabrałem opuściłem pokój. Zgodnie ze swym planem najpierw poszedłem wysłać list. Mijałem kolejne korytarze, które były zupełnie puste. Najwyraźniej byłem ostatni. Jedynie na swej drodze napotykałem wróżki, które jak to one patrolowały korytarze. Na szczęście nie była to cisza nocna, więc mnie nie atakowały. Jednak wiedziałem, że jeśli się nie pośpieszę to siłą mnie zaciągną na śniadanie. Pobiegłem więc szybko wysłać list, a gdy tylko się z tym uporałem zacząłem biec na stołówkę. Miałem nadzieje, że moje przewidywania są słuszne i już jutro tu dotrze moja przesyłka. Nagle jednak się zatrzymałem i w szoku obserwowałem stołówkę. Nie mogłem uwierzyć w to co widziałem. Sophie stała w okolicy wejścia zapatrzona jak obrazek w Edwarda. Nie wiedziałem, co do końca o tym myśleć. Nigdy nie należała do tego typu dziewcząt co są zauroczone kimś po pierwszym spotkaniu. A z tego co wiedziałem nie rozmawiała z nim wcześniej. Sam nie wiedziałem co teraz czułem, może po prostu się o nią trochę martwiłem? Chciałem mimo wszystko żeby miała szczęśliwe życie i jeśli naprawdę go polubiła nie powinienem się chyba mieszać. Powoli ruszyłem ku wejściu i wtedy gdy tylko ich minąłem już wiedziałem, że Sophie zupełnie się w niego zapatrzyła, nawet nie zauważyła gdy przechodziłem. Tak jakby nie chciała widzieć reszty świata poza nim. Nie przeszkadzając więc im poszedłem po swoje jedzenie w postaci bułek i jakiegoś mięsa na nich. Zacząłem się rozglądać po stołówce za Aidanem gdzie wypatrzyłem go w towarzystwie dobrze już mi znanych księżniczek. Ruszyłem w ich kierunku niosąc swoje jedzenie i picie. - Witam księżniczki Elisabeth i Stephanie - powiedziałem z uśmiechem siadając w okolicy Elisabeth. Uśmiechnąłem się jednocześnie do Aidana ciesząc się, że ten najwyraźniej doszedł choć trochę do siebie. Zaraz jednak skupiłem swój wzrok na Elisabeth. Na szczęście nie wyglądała na jakąś wyczerpaną po tym co zaszło. Nie miałem mimo wszystko zamiaru o tym mówić, zwłaszcza gdy nie byliśmy sami. Szybko opuściłem wzrok na swoje śniadanie. Zastanawiając się, co teraz będzie z moją kuzynką. W naszym domu tylko ona była mi przyjaciółką, bo nigdy nie miałem kontaktów z innymi dziećmi. Elisabeth wkrótce zapewne ucieknie, natomiast Aidan poza swym marzeniem o zostaniu pomocnikiem Robin Hooda, widziałem, że był także zainteresowany Stephanie, a ja nadal nie wiedziałem co mam ze sobą teraz zrobić. Wszyscy wiedzieli czego chcą, tylko ja nadal nie wiedziałem czego tak naprawdę chcę.
  25. Thomas i Christian Christian nie do końca rozumiał brak reakcji ze strony Thomasa, w końcu do tej pory ten wykazywał zawsze gotowość do walki. Nawet był pewny, że ten się na niego zaraz rzuci. A jednak nic takiego nie zaszło. Thomas nawet nie drgnął tylko wpatrywał się w okno jakby czegoś szukał w okolicznym lesie. Christian nawet zaczął się zastanawiać czy ten nie jest taki słaby z głodu, że mógłby go w końcu zaatakować i się tak odpłacić. Jednak nim zrobił coś głupiego stało się coś czego nie przewidział. Wszystkiego można było się spodziewać, ale żaden z nich nie mógł przewidzieć tego co teraz zaszło. Słysząc wrzaski innych nigdziarzy Christian zbladł w jednej chwili i lekko się cofnął niemal wpadając na Thomasa. Nie zrozumieli oni jego słów, nie chodziło mu o to by mieć zawszanina w rodzinie, a o takich jak ta żałosna dziewczyna czy Thomas, którzy pochodzili w pełni z zawszańskich rodzin. Widząc jednak ten gniew w oczach wszystkich nie wiedział jak to sprostować. Tylko Thomas nawet nie odwrócił wzroku słysząc innych nigdziarzy. Nie prosił nikogo o pomoc, więc nie widział powodu by podziwiać to przedstawienie. Teraz dręczył go inny problem, a było nim jedzenie, dlatego starał się wypatrzeć z okna jakiegoś jelenia błąkającego się w okolicy lub coś mu podobnego. Potrzebował normalnego jedzenia. W końcu jednak znużony tymi wrzaskami powoli wstał. Spojrzał ze znużeniem na Christiana, a potem na wściekły tłum. - Nie widzę powodu pokazywać cokolwiek komuś kto najwyraźniej jest na tyle głupi, że nie widzi, kiedy sam siebie obraża - odparł ze znużeniem, patrząc teraz na zdziwionego Christiana, który najwyraźniej nic nie rozumiał. - Zgadza się, Christianie, w końcu jestem żałosnym zawszaninem, a właściwie jego podróbką skoro trafiłem do złej akademii. A ty teraz musisz żyć ze świadomością, że ta podróbka cię sprała - Na twarzy Thomasa pojawił się chytry uśmiech. - A jak wyjaśnisz potem, że zostałeś pokonany przez kogoś kto pierwszego dnia nie zdał? - Powoli zaczął iść w kierunku drzwi jakby lekko znużony już tym wszystkim. - Zastanów się lepiej co zrobisz jeśli spełnisz swe marzenie i zostaniesz prawdziwym czarnym charakterem. Skoro podróbka potrafiła cię zlać, to co zrobi taki prawdziwy? - Znów lekko się uśmiechnął i teraz spojrzał na wilki. - Pozdrowienia dla szefa kuchni za tak wspaniały posiłek - dodał na koniec już wychodząc i nie zwracając na nikogo więcej uwagi, skupiając się teraz na własnym żołądku. Nic jednak nie mogło zastąpić wyrazu twarzy Christiana, który teraz najwyraźniej zapomniał o całym strachu, a wyglądał jakby ktoś uderzył go mocniej niż mogłaby jakakolwiek pięść, w końcu to jego godność została teraz zraniona i nawet nie wiedział jak ma zareagować.
×
×
  • Utwórz nowe...