Skocz do zawartości

Magus

Brony
  • Zawartość

    5482
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    8

Wszystko napisane przez Magus

  1. Thomas i Crystal Dziewczyna nadal się nie podnosiła, na co Thomas zmarszczył brwi. Niewiele co prawda go obchodził los innych, bo nad nim w końcu nikt się nie litował. Jednak myśl o tym, że ta dziewczyna mogła teraz nie żyć, sprawiła, że ten poczuł lekką niepewność. Słyszał wiele co prawda o Akademii Zła, ale nawet tutaj raczej starano się by nikt nie zginął, a przynajmniej z tego co słyszał. Czy te dziewczynę mógł spotkać więc najgorszy los? Wtedy zobaczył jak na środek klasy wyszła Elvira. Kogo jak kogo, ale jej nigdy by się tu nie spodziewał. Zaraz potem rzucił okiem na nauczyciela, który najwyraźniej nie bardzo interesował się stanem uczennicy. W tamtej chwili doszły do niego słowa, nigdziarki, która zdecydowała się pomóc nadal leżącej bez życia dziewczynie. Wyszło, że Czytelniczka była nieprzytomna, ale nadal żyła. Zaczął obserwować z zainteresowaniem jak Elvira pomaga drugiej uczennicy. Najwyraźniej musiała posiadać całkiem sporą wiedzę o pierwszej pomocy. Gdy zobaczył jak Elvira od siebie odpycha ocuconą uczennicę uśmiechnął się lekko jakby z rozbawieniem. Zaraz jednak jego uśmiech znikł, gdy usłyszał jak nauczyciel karze Elvirze zaprowadzić Czytelniczkę do pani dziekan. W pierwszej chwili chciał sam już wyjść naprzód i z nieznanego sobie powodu zgłosić na ochotnika za nią. Jednak nim zdążył cokolwiek powiedzieć Elvira już się zgodziła, co sprawiło, że równie szybko chłopak lekko się cofnął, patrząc jak ta wychodzi. Nie umknął mu uśmieszek Ravera. Coraz bardziej czuł, że gdy tylko nadarzy się okazja zrobi z nim porządek. Christiana już tresował, nie było więc problemu by zacząć robić to z drugim. W tym czasie dziekan siedziała przy swoim biurku. Zdążyła już skończyć pisać notatki po tym jak Christian złożył jej niezapowiedzianą wizytę. Starała się również nie myśleć już o tamtym niechcianym wydarzeniu. Zwłaszcza, że te wspomnienia kierowały do obrazów, których żadne nawet najgorsze zło nie powinno oglądać. Oj gdyby tylko mogła to wymieniłaby oczy na zupełnie nowe, a te, które zarejestrowały tamten obraz najchętniej stopiłaby w kwasie. Teraz była pochłonięta sekcją jaszczurki, którą dorwała na parapecie. Właśnie skalpelem rozcinała jej brzuch, gdy nagle dotarło do jej uszu pukanie do jej gabinetu, co sprawiło, że przypadkowo źle zrobiła nacięcie, a tym samym zniweczyła całą swoją obecną pracę. Spiorunowała drzwi wzrokiem i wchodzące do jej gabinetu uczennice, nadal trzymając przy tym zakrwawiony skalpel w dłoni. Gdy usłyszała piękną nigdziarkę, spojrzała to na nią to na drugą uczennicę z zainteresowaniem odkładając skalpel na biurku. Powoli podeszła do oszołomionej Adelii i złapała dłonią za jej brodę intensywnie przyglądając się jej twarzy. - Niesamowicie trafna diagnoza - odparła po pewnym czasie, nie patrząc nawet na Elvire. - Jestem pod wrażeniem. Być może w tym kryje się twój talent - uśmiechnęła się teraz patrząc już na Elvire. - Powinnaś nad tym pomyśleć i tak możesz już wracać na zajęcia - Nim jednak Elvira zdążyła wyjść, Crystal jeszcze na nią spojrzała. - Powiedz Kastorowi, że po lekcji chce się z nim zobaczyć - warknęła jakby zirytowana jego niekompetencją. Gdy Elvira tylko wyszła podeszła do swojego biurka i otworzyła jego szufladę by wyjąć z niej niewielki flakonik. Zaraz potem podeszła do Adelii. Naprawdę nie była zadowolona widokiem tej dziewczyny, zwłaszcza, że w jakiś sposób wywoływała ona w niej prawie ludzkie odruchy. Przyłożyła flakonik pod nos Adelii, a ta mogła poczuć zapach górskiej bryzy, a zaraz potem obraz przed jej oczami zaczął się wyostrzać. Crystal powoli odeszła od dziewczyny i znów usiadła przy biurku. - Skrajne wyczerpanie, niedożywienie i na dodatek niezwykle słaby organizm - mówiła nawet nie patrząc na dziewczynę tylko coś pisząc. Nagle jednak spojrzała na nia niezwykle nieprzyjemnie. - Gdyby to zależało ode mnie, to już dałabym ci kartkę z informacją dla rodziców, że nie nadajesz się na nigdziarkę ani też na zawszankę i byś lepiej wcale nie wychodziła z domu. Jesteś po prostu żałosna - warknęła niechętnie. - Jeszcze nigdy żaden uczeń nie zginął za czasów gdy ja jestem dziekanem i chciałabym by tak pozostało, ale jeden już dwa razy próbował się zabić i teraz jeszcze nigdziarka o tak słabym organizmie, że aż przechodzi to jakiekolwiek pojęcie - Złapała się za czoło jakby chciała je rozmasować. - Nie mam tu jednak nic do powiedzenia. Dyrektor sprowadza uczniów, a ja i inni nauczyciele mamy zająć się resztą. A nawet gdybym do niego napisała to i tak pewnie nic by mi nie odpisał, tak jak zawsze zresztą gdy tylko to robię, więc to nie ma sensu - Znów podeszła do biurka i wyjęła z niego buteleczkę wypełnioną granatowym płynem. - Pij codziennie rano, powinno wzmocnić twój organizm, ale mimo wszystko powinnaś bardziej dbać o ciało, bo teraz jest wręcz anemiczne i skończ z tym strajkiem głodowym, bo dopilnuje, że wilki zaczną cię karmić przy wszystkich nigdziarzach, rozumiesz? - spytała gniewnie. Thomas nawet nie bardzo był w stanie skupić się na żałosnych występach kolejnych nigdziarzy. Co jakiś czas zerkał tylko na drzwi klasy, wcześniej upewniając się, że nikt tego nie dostrzega. Nie rozumiał dlaczego, ale zastanawiał się czy wszystko dobrze z Elvirą. Dziekan nie wyglądała na osobę, która lubiła gdy jej się zawracało głowę, miał nadzieje, że nie wyżyje się przypadkiem na niej biorąc pod uwagę, że na drugiej nigdziarce nie bardzo miała jak skoro i tak była nieprzytomna.
  2. Alan i Sophie Pomimo, że przez panią profesor została wybrana kolejna osoba, ja sam bardziej skupiałem uwagę na Elisabeth i Sophie. Zastanawiałem się dlaczego pani dziekan chciała aby to akurat one zostały po lekcji. Czy mogło chodzić o ukaranie Elisabeth za to co powiedziała o Dyrektorze? Jednak obecność Sophie zaprzeczała tej myśli. Dlaczego właśnie moja kuzynka miała tu zostać? Nic tu nie miało sensu. Miałem nadzieje, że to nic poważnego i sama pani dziekan rozumie w jakim stanie jest Elisabeth. Ciężko się dziwić jej wybuchom w obecnej sytuacji, bo kto by na jej miejscu tak nie robił? Mimo wszystko do mych uszu docierały też słowa wypytywanej dziewczyny. Po tym co usłyszałem przypominała mi typową księżniczkę, ale nie miałem zamiaru kogoś od tak oceniać. Sama Sophie natomiast natychmiast skupiła się na odpowiedzi dziewczyny gdyż całkiem dobrze się z nią dogadywała. Starała się również nie myśleć o tym dlaczego nauczycielka chciała by została z Czytelniczką po lekcji. W końcu ona nic nie powiedziała o Dyrektorze, więc to chyba nie o to chodziło. Zdolności Lucindy związane z graniem na instrumentach zainteresowały dziewczynę gdyż w jej uznaniu był to rodzaj pięknej sztuki, ale jej samej nigdy to za dobrze nie wychodziło. Gdy przyszedł moment Ambrosiusa, Sophie wyłapała jego uśmiech, który w połączeniu z jego złocistymi włosami potrafił wywołać ogromne westchnięcie nie jednej damy. A mimo wszystko nie jej. To nie tak, że nie uważała by ten nie był przystojny, ale po prostu chyba nie był w jej typie. Lubiła obecność przystojnych mężczyzn, mimo to nie ulegała tak łatwo ich czarowi. Nigdy tak właściwie nawet nie skupiała się na własnych sprawach sercowych, dlatego była w szoku faktem tego jakie Edward wywoływał u niej reakcje, których nigdy by się po sobie nie spodziewała. Na chwilę znów poczuła się zakłopotana gdy pomyślała o księciu i wtedy przypomniały jej się słowa Emeraldy przez co znów poczuła się naprawdę nieprzyjemnie. Zupełnie jakby ktoś wbił jej coś w serce. Rozwinęła niewielki pergamin na stole i zaczęła na nim rysować krajobraz, z którego składały się górskie szczyty pokryte śniegiem. Tak właściwie nigdy nie widziała nic poza Śnieżnymi Wzgórzami. Rodzice nigdy jej nigdzie nie zabrali, więc właściwie akademia była jej pierwszą tak daleką wyprawą. Mimo braku farb i innych przyborów artystycznych same pióro wystarczało dziewczynie by stworzyć niesamowity choć niewielki szkic, co jej trochę pomagało odpędzać smutek i z uwagą słuchać kolejnych zawszan. Skupiłem uwagę na kolejnym zawszaninie i słuchałem jego przemowy i mimo, że ten był niezwykle pyszny i bardzo mnie denerwował to trochę mu zazdrościłem tych wypraw. Sam bardzo oczekiwałem dnia aż wyruszę na swoją wyprawę żeby udowodnić tym samym swoją wartość. Następna była Nerysa, której historia była niezwykle ciepła i różniła się z pewnością od poprzednich zawszan. Mimo wszystko nie dało się zauważyć czym dziewczyna się bardzo szczyciła. Nie mogłem oczywiście zaprzeczyć, że miała niezwykłą urodę, ale chyba za bardzo to nadmieniała. Jednoczenie potwierdzało to informacje, które udało mi się zdobyć o syrenach, a Nerysa najwyraźniej nie była tu wyjątkiem. Mimo wszystko nie była dziewczyną, którą potrafiłbym się zainteresować. Właściwie to nigdy do końca nie wiedziałem, jaki jest typ dziewczyny, która mogłaby skraść moje serce. Na chwilę spojrzałem na Elisabeth i opuściłem wzrok. Traktuje ją jak przyjaciółkę to wszystko, prawda? Zapytałem sam siebie w głowie, ale odpowiedź nie nadeszła. Sophie nadal tworzyła szkic, który nabierał coraz lepszego wyglądu. zupełnie jakby patrzyła na te szczyty w tej właśnie chwili. Mimo, że wciąż rysowała to widać było jak z uwagą również słucha opowieści Nerysy gdyż miała co do niej pozytywne odczucia. Nawet ona jednak zauważyła jak Nerysa nadmienia swą niesamowitą urodę. Istotnie i ona uważała, że młoda syrena jest niezwykle piękna, ale lepiej było zachować w jej odczuciu choćby odrobinę skromności. Spostrzegłem teraz jak nauczycielka patrzy na Juliana, o którym miałem pozytywne zdanie. Chłopak zrobił już na mnie dobre wrażenie, ale teraz spoglądałem na niego lekko zszokowany słysząc jego wypowiedź. Konflikt z ojcem niechęć co do kast, tak bardzo te słowa przypominały mi moją osobistą niechęć, która łączyła się z tradycjami mojego królestwa, że aż ciężko było mi uwierzyć. Czułem się w pewnym stopniu trochę podobny do niego. Miałem nawet wrażenie, że znam, aż za dobrze jego odczucia. Sophie również to dostrzegła, bo nawet na chwilę spojrzała na Juliana i na swojego kuzyna jakby próbowała ich porównać, szybko jednak z tego zrezygnowała i wróciła do swojego pergaminu. Kiedy Julian skończył wypowiedź, spostrzegłem, że pani dziekan patrzy teraz na mnie, a gdy usłyszałem jej słowa powoli wstałem. - Tradycja jest niezwykle ważna. Tworzy często kulturę pojedynczych osób jak i całego królestwa. Odkąd tylko pamiętam zawsze to słyszałem. Pomimo, że wiem, że tradycje są niezwykle ważne, to uważam jednoznacznie, że część z nich powinna zostać zakończona jak chociażby ta, która dotknęła mnie jak i Sophie - Nagle dziewczyna złamała pióro słysząc to, a na jej twarzy pojawił się na chwilę wyraz szoku. Wiedziała dobrze gdzie to zmierza. Jednak, pomimo że podobnie jak Alan uważała, że tradycja, o której ma zamiar powiedzieć nie powinna mieć miejsca, zwłaszcza po tym jak boleśnie odczuła jej efekty, to sama nie widziała szansy by można było ją pokonać. Trwało to od tak dawna, więc czy można było to zmienić? Słuchała mimo to jak kuzyn kontynuował dalej. - Pierwsza władczyni Śnieżnych Wzgórz tajemniczo zniknęła pozostawiając dwie córki, które były jeszcze dziećmi. Same musiały dorastać i podejmować decyzje bez pomocy matki. Ten ród ciągnie się do dziś i tym samym zrodziła się tradycja, która nakazuje by każde dziecko należące do rodziny królewskiej od piątego roku życia stało się niezależne od rodziców. Każdemu potomkowi rodziny królewskiej poświęca się niewiele uwagi oddając go na zajęcia aby zajmowali się nim już tylko nauczyciele, a rodzice poświęcali mu jak najmniej uwagi. Ten sposób wychowania ma nas pozbawiać słabości i wyrabiać charakter, tak byśmy pewnego dnia godnie reprezentowali naszą krainę jako silni niezależni władcy. Mym celem jest z tym skończyć. Nie uważam by bliskość rodziców mogła sprawić, że dziecko stanie się słabsze a wręcz przeciwnie, może wiele się od nich nauczyć. Próbowałem wielokrotnie do swej wizji przekonać mojego ojca, ale on zawsze uparcie staje przy swoim, mówiąc, że to tradycje tworzą nasze królestwo i gdy dorosnę to w końcu to zrozumiem. Nie zamierzam jednak zmienić zdania i gdy pewnego dnia obejmę tron mam zamiar znieść tę tradycje. Ponadto chce zakończyć izolacje dzieci z rodów królewskich, uważam, że podział na kasty nigdy nie miał sensu i każdy sam ma prawo wybierać sobie przyjaciół niezależnie jak wielki status społeczny by ich nie dzielił. Czasem zwykły rzemieślnik może odznaczyć się większym bohaterstwem niż nie jeden rycerz, więc nigdy nie uznawałem tego podziału. Chciałbym również pewnego dnia pokazać swoją wartość, aby w końcu dostrzeżono prawdziwego mnie, a nie spoglądano na mnie tylko jak na dziedzica tronu. Pragnę udowodnić ile jestem wart, nie tylko jako książę, ale i rycerz naszego królestwa - powiedziałem twardo, a kiedy skończyłem znów zająłem swoje miejsce. Sophie natomiast opuściła lekko wzrok słysząc to wszystko, bo ponownie powróciły do niej te wspomnienia, o których nie chciała już myśleć, te które były tak bardzo bolesne.
  3. Crystal Klacz zmrużyła lekko oczy widząc awanturę, w którą w pewnym sensie wbrew sobie została wplątana. Mimo wszystko nie mieszała się do tego tylko obserwowała katem oka całe zajście stojąc w tłumie innych kucyków. Wtedy właśnie spostrzegła jak atakowany ogier nagle zaczyna grać jakąś dziwną melodię, na co lekko zmrużyła oczy. Nagle lekko ziewnęła i wtedy zauważyła, że czuje się coraz bardziej senna. Rozejrzała się wokół i zobaczyła jak kolejne kucyki upadają senne jeden po drugim i wtedy wszystko zrozumiała. Jej róg otoczyła seledynowa aura i szybko wyłączyła się na wszelki dźwięk by nie pójść w ślady całej reszty zgromadzonych. W rezultacie została sama z tym obcym kucykiem i lekko zmrużyła oczy czując znajome uczucie. Teraz była już pewna, że cokolwiek ją tu ściągnęło miało związek z nim. Jednak jej zadaniem pozostało zawsze obserwować. Nigdy się nie mieszała chyba, że uznała, że niema wyjścia. Tak, więc szybko się domyśliła, że ten ogier może się zdziwić tym, że jako jedyna nie zasnęła i spróbować z nią interakcji, na co nie mogła pozwolić. Ponownie jej róg zaczął lśnić znajomą barwą a klacz powoli zaczęła się rozmywać stając się coraz bardziej przezroczystą aż w końcu stała się całkiem niewidzialna tak jakby nigdy jej tu nie było. To musiało wystarczyć do czasu aż nie zdarzy się to, po co tu przyszła.
  4. Thomas Chłopak powoli podniósł się z ziemi, nadal będąc będąc wściekłym czego zresztą nie ukrywał. Nic jednak nie powiedział tylko lekko się otrzepał i ruszył na swoje dawne miejsce. Widział uśmieśki Ravera i jego dwóch przygłupów. Naprawdę miał wielką ochotę zrobić z nim porządek. Gdy tylko nadarzy się okazja i będzie sam na sam z tym cherlakiem, to najpewniej w końcu skręci mu kark, nie patrząc na konsekwencje. Z drugiej strony mógł już teraz zetrzeć mu ten przeklęty uśmieszek z twarzy. Wystarczyło tylko dokończyć to zadanie jak należy, a mógł to zrobić. Mimo wszystko z jakiegoś powodu nie chciał i sam nie potrafił zrozumieć dlaczego tego nie zrobił. Wiedział, że ma to jakiś związek z Elvirą, ale nadal nie rozumiał jaki. Czuł jednak, że musi z tym uważać. Jakby nie patrzeć i tak dobrze, że ona nie będzie zbyt nisko, zapewne dzięki czemu nadal będzie mogła rywalizować z tamtym błaznem. Z drugiej strony przez takie ruchy i zajmując gorsze miejsca może skończyć jak mogryf, a tego na pewno nie chciał. Zaraz zaczął spoglądać na niezdarne próby Hadriona, który próbował zapanować nad wywerną. Na chwilę jego wzrok powędrował gdzie indziej, a była to nigdziarka, która cały czas zaprzątała jego myśli. Spostrzegł również, że i ona się mu przyglądała nim nie odwróciła głowy. Czy mogła coś podejrzewać? Pomyślał lekko przełykając ślinę. Wiedział, że jako nigdziarz nie mógł się tak zachowywać i komuś pomagać w jakikolwiek sposób, a dbać powinien tylko o siebie. Zaraz jednak i on odwrócił głowę by podziwiać występy innych nigdziarzy i spróbować choć przez chwilę o niej nie myśleć. Widząc ich bezowocne próby zaczynał mieć wrażenie, że może nie zajmie tak marnego miejsca jak myślał. Chociażby Hadrion chyba wypadł znacznie gorzej niż on. Alaric natomiast radził sobie całkiem nieźle i Thomas zaczynał mieć nawet wrażenie, że mu się uda. Jednak i ten zaraz spadł. Kolejna była wiedźma, która często była koło Elviry i ta też początek miała całkiem dobry, ale ostatecznie skończyło się to jak zawsze. Miała szczęście, że Kreel nie pozwolił jej zaatakować tego stworzenia. Co nieco mógł już powiedzieć o nim i domyślał się jak wściekła by była ta jaszczurka po takim ataku. W końcu jednak choć jedna osoba zdołała dolecieć, co ucieszyło Thomasa, bo zaczynał się obawiać, że Raver zacznie się chełpić tym jak tylko mu się to udało. No i wtedy nadeszła kolej Czytelniczki. Chłopak w przeciwieństwie do innych nie śmiał się z niej gdyż nie czerpał przyjemności z dręczenia słabszych, samemu pamiętając, że i on kiedyś płakał. Pamiętał jak sam musiał znaleźć siłę, która pomoże mu przetrwać. Tak i ta dziewczyna musiała ją znaleźć by teraz samej to zrobić. Poza tym perspektywa kopania leżącego nigdy nie była w jego odczuciu odpowiednia. Nawet zło powinno mieć pewne zasady. Mimo wszystko trochę się zdziwił, że ta przerażona dziewczyna dosiadła wywerne i zaczęła na niej lecieć. Był przekonany, że mimo wszystko się wycofa i schowa gdzieś w kącie. Niestety jej lot zakończył się podobnie jak u innych. Patrzył ze znużeniem jak gargulec sprowadza dziewczynę z powrotem i nagle rzuca ją na ziemie. Jednak gdy ta nie podnosiła się z podłogi otworzył w wyraźnym wyrazie szoku szeroko oczy. Zastanawiał się teraz czy nic się jej przypadkiem nie stało.
  5. Alan i Sophie Widząc reakcje innych uczniów jak i nauczycielki, Sophie opuściła lekko wzrok, wbijając go w ławkę przed sobą. Pamiętała dobrze tamten dzień, ale czuła też do siebie obrzydzenie za myśl, która wtedy na niewielką chwilę zrodziła jej się w głowie. Alan miał racje, że gdyby tamtego dnia przepadł już tylko ona byłaby dziedzicem tronu, a tym samym mogłaby w końcu urzeczywistnić swoje marzenie. Właśnie o tym wtedy pomyślała w pierwszej chwili nim zdecydowała się interweniować i choć była to bardzo krótka myśl, której nie urzeczywistniła, to nie czuła się z siebie dumna, że w ogóle o tym pomyślała. Mimo, że nadal czuła niechęć do kuzyna winiąc go za wszystko. Jednak teraz była tak rozbita, że winą najbardziej obecnie obarczała siebie. Jak miała pokazać swoją wartość skoro widziano w niej kogoś kim nie była? Dopiero gdy nauczycielka zabrała głos, Sophie znów podniosła głowę uśmiechając się równie ciepło jak do tej pory. Gdy pani dziekan wspomniała o jej umiejętnościach, dziewczyna znów lekko opuściła wzrok. Prawda była taka, że gdyby naprawdę jej zdolności były coś warte, to już dawno by to wiedziała. Niby czyją uwagę skupi na sobie? Grona artystycznego i krytyków? No było jeszcze chyba tylko wujostwo, które ceniło jej talent. Musiała zrobić znacznie więcej by osiągnąć cel. Na wspomnienie o swoim jedynym przyjacielu, dziewczyna poczuła lekkie ukłucie smutku. Tak bardzo brakowało jej jego towarzystwa i melodii, którą zawsze wybudzał ją ze snu. Zaraz jednak oczywiście wrócono do tematu, który wcześniej podjął Alan. Oni mieli między sobą jakąś więź? Kiedyś pewnie sama by tak pomyślała, ale teraz tak wiele się zmieniło od tamtego czasu. Jednak czy w jej uznaniu Alan był jej coś winny? Mogła być wredna i nie dogadywać się z nim, ale nie widziała powodu dla którego ten by miał za to u niej dług. Zrobiła po prostu to co by zrobiła prawdziwa zawszanka. Życie ma nieocenioną wartość. Domyśliłem się, jakie emocje mogą wywołać moje słowa, mimo to nie obchodziło mnie to. W moim uznaniu po prostu należało o tym wspomnieć. Naprawdę ucieszyło mnie to co powiedziała dziekan Dovey. Miała również racje, że byłem coś winien swojej kuzynce i zapewne nigdy nie zdołam spłacić swego długu. Sophie była mi bardzo bliska od kiedy pamiętam, dlatego też tak bardzo chciałem by potrafiła porozumieć się z Elisabeth. W każdym razie nie miałem zamiaru pozwolić by Sophie spotkała krzywda podczas trwania Akademii. Zaraz jednak zwróciłem swój wzrok na Edwarda. Słuchając go miałem coraz większe wrażenie, że ma dobre i mężne serce. Pomimo, że czasem irytował mnie swoim zachowaniem, to mimo wszystko wydawał się być dobrym księciem. Coraz bardziej się do niego przekonywałem i po pierwszej lekcji miałem wrażenie, że on naprawdę szczerze lubi Sophie. Za puste słowa nie dostaje się w Akademii Dobra pierwszego miejsca, taka była prawda. Sama Sophie na chwilę spojrzała na Edwarda i ze wzruszeniem go słuchała, ale gdy skończył znów opuściła wzrok na ławkę, przypominając sobie kim może być tak naprawdę w jego oczach. Zaraz po Edwardzie była Dayla, którą uznałem po jej przemowie za niezwykle miłą osobę i w moim uznaniu zdecydowanie byłaby z niej wspaniała księżniczka. Sophie pomimo obecnej wewnętrznej rozsypki również słuchała dziewczyny, która była dla niej miła, gdy się poznały. Nie pomyślałaby co prawda, że takie jest jej życie, ale mimo wszystko nie zamierzała zmieniać o niej zdania. Kolejna księżniczka również wydawała się bardzo miła, ale wyjątkowo nieśmiała. Z chwilą, gdy jednak Julian ruszył jej z pomocą byłem już pewny, że się co do nich nie pomyliłem. Sophie również rozpoznała kolejną miłą, a zarazem najwyraźniej nieśmiałą osobę z wczoraj, a w chwili gdy zobaczyła jak książę staje jej z pomocą też była przekonana co do ich uczuć. Była ciekawa jak to jest doznać takiego uczuciowego wsparcia. Kolejny był Hector, którego bardzo już polubiłem i było mi nadal głupio za incydent na lekcji kodeksu rycerskiego, ale ciężko było nie zrozumieć wtedy Edwarda. Gdy mój współlokator wspominał o tym co przeważnie robił, czułem zazdrość, chcąc samemu móc przeżywać tak piękne dni co niestety nie było mi dane. Zaraz potem doszło do ciekawej sytuacji, gdy dziekan zaczęła przepytywać obu braci, których poznaliśmy wczoraj. Nie mogłem wprost uwierzyć jak ta dwójka się nawzajem uzupełnia. Nic dziwnego, że byli sobie tak bliscy. Kiedy jednak padło teraz na Elisabeth, zamarłem cały czas na nią spoglądając. Miałem nadzieje, że zdoła sobie poradzić z tym zadaniem. Nie rozumiałem czemu, ale czułem również olbrzymi strach o nią. Nawet Sophie podniosła wzrok na Czytelniczkę. Nadal wydawała się być urażona tym co zaszło w Galerii Dobra. W momencie, gdy zaczęła mówić, wiedziałem już jak zareaguje pani dziekan. Pomimo, że podzielałem jej zdanie co do Dyrektora, to wiedziałem także, że nauczyciele w obu akademiach nigdy nie uznają by ten robił coś nie tak, a zwłaszcza ci z Akademii Dobra skoro od tak dawna ciągle wygrywamy. Na szczęście zaraz przeszła na inny temat. Byłem co do tego zgodny, nigdy jeszcze nie spotkałem księżniczki, a nawet dziewczyny podobnej jej. O kryształowym sercu, a jednocześnie o wielkiej odwadze. Gdy powiedziała, że ta walczyła dawniej z chłopcami, uśmiechnąłem się lekko, przypominając sobie naszą nocną przygodę i to jak groziła, że wrzuci mnie do nigdziarskiej fosy. Sophie słysząc historie Czytelniczki lekko pobladła. Raz już ją zaatakowała obelgami, a co jak znowu ją zaatakuje tym razem fizycznie i to jej powykręca ręce? Coraz bardziej miała dosyć tej lekcji, teraz poza smutkiem czuła jeszcze strach o własne zdrowie. Jak dziewczyna w ogóle mogła pokonać chłopca? Gdy jednak nauczycielka zaczęła mówić o tym, że księżniczki potrzebują kogoś kto je ochroni, Sophie znów zrozumiała jak bardzo brakuje jej straży pałacowej. Tam nigdy się niczego nie bała, a smutek zawsze potrafiła powstrzymywać. Teraz mogła liczyć zapewne tylko na Alana. Na chwilę znów spojrzała na Edwarda i opuściła wzrok, mówiąc sobie, że to nie ma żadnego sensu. Gdy ja natomiast słuchałem teraz dziekan w pewnym momencie miałem ochotę wstać i stanąć w obronie Elisabeth. Już się do tego przymierzałem, ale nim zdołałem to zrobić nauczycielka teraz zwróciła się do Sophie jak i Elisabeth, a ja patrzyłem na obie zdziwiony, nie rozumiejąc dlaczego chciała by zostały po lekcji. - Jak sobie pani życzy - powiedziała niezwykle taktownie Sophie, znów podnosząc przy tym wzrok na nauczycielkę i się uśmiechając. Smutek ponownie zniknął z jej twarzy ukryty pod tą swoistą maską dobrych emocji. Mimo to nie rozumiała dlaczego miała zostać. Czy zrobiła coś złego? Przecież dziekan nie miała żadnych zastrzeżeń co do jej występu i dlaczego miała zostać z nią? Spytała siebie, patrząc na Czytelniczkę. Teraz naprawdę nie chciała tego robić, zwłaszcza po tym co zaszło i po tym czego się przed chwilą o niej dowiedziała.
  6. Thomas, Christian i Crystal Gdy inni nigdziarze starali się ukryć przed nieprzyjemnym zadaniem, Thomas nawet nie drgnął. Patrzył za to kątem oka na Ravera, mając coraz większą ochotę przetrącić mu kilka gnatów. W chwili gdy Kastor wybrał go następnego nie było dziwne, że chłopak bacznie przyglądał się jego występowi, mając przy tym nadzieje, że wywerna go zeżre i problem raz na zawsze będzie z głowy. Jednak w chwili, gdy jaszczur się uspokoił, a nigdziarz zaczął na nim spokojnie latać, Thomas zmarszczył wściekle brwi wiedząc już, że jego nadzieje były daremne. Niedługo po jego występie zaczął przyglądać się pokazom kolejnych nigdziarzy. Widok Scarlett, która próbowała zmusić wywerne siłą był całkiem zabawny i wiedział jakie da rezultaty. Miał już trochę doświadczenia i był przekonany, że bestia nie będzie chciała słuchać i jak się szybko okazało miał racje. Walka dziewczyny z innym nigdziarzem zaraz po lądowaniu była niemal tak zabawna jak występ Christiana. Vin, który był wybrany po niej też miał nie mały problem. Natomiast drugi współlokator Thomasa nie najgorzej sobie poradził, przynajmniej do czasu, aż wywerna nim nie uderzyła. Olbrzymy poradziły sobie nieźle, ale w jego odczuciu to nie było do końca fair biorąc pod uwagę ich wzrost i wagę do wzrostu i wagi przeciętnego nigdziarza. Dziewczyna z jego okolic dała niezły pokaz, ale im bardziej na nią patrzył tym bardziej wydawała mu się jakaś dziwna, nawet bardziej niż inni nigdziarze. Milcząca Judith poradziła sobie tak dobrze jak Elvira. Niby nie krzyczała, kiedy spadła, ale blondynka miała najgorzej, bo jedyna nie była pewna co mogło czekać ją podczas upadku, a z Judith było już inaczej. Nagle dostrzegł jak nauczyciel teraz pokazuje na niego. Thomas lekko poruszył karkiem w obie strony czego efektem był lekki trzask kości, a następnie powoli ruszył do bestii. Stanął przed wywerną uniósł rękę w powietrze i zaczął patrzeć jej głęboko w oczy. Ta w odpowiedzi zaczęła wściekle syczeć na niego i się cofnęła podobnie jak upiorny koń na poprzedniej lekcji. Wywerna wydawała coraz więcej syknięć jakby chciała go przestraszyć. Ten mimo to się nie cofnął tylko ruszył ku niej, a ta zaczęła się powoli kulić jakby przestraszona. Gdy stanął tuż przed nią, bestia ostatni raz syknęła ostrzegawczo, aż w końcu ugięła głowę jak przed silniejszym. Thomas powoli na niej usiadł i ze znużonym wzrokiem zaczął na niej odlatywać. Gdy byli razem w powietrzu nie sposób było usłyszeć nigdziarza, a jego mina pozostawała pozbawiona emocji, jakby to było zupełnie normalne dla niego. W pewnym momencie zmarszczył jednak lekko brwi, zauważając, że jeszcze chwila i poleci dalej niż Elvira. Upewnił się jeszcze, że nikt nie mógł go dokładnie widzieć, a kiedy był już pewny zrobił najwyraźniej coś, tylko z sobie znanych powodów. Spoglądał na kark wywerny jakby czegoś szukając i wtedy położył palce na wcześniej wspomnianym karku potwora. W tym właśnie momencie zaczął ją ciągnąć boleśnie za łuskę, a ta wpadła w furie wściekle sycąc i próbują zrzucić nigdziarza, gdy to nie pomogło zaczęła z nim lecieć w kierunku wieży grzbietem, najpewniej żeby go rozgnieść na ścianie. W końcu dopięła swego i Thomas sam ją puścił nie chcąc zostać miazgą. Nimuderzył o twardy grunt złapał go gargulec. Chłopak wciąż nie krzyczał, a jego mina ukazywała wściekłość, zupełnie jakby ten upadek nie był jego celowym dziełem. Nie miał zamiaru się zdradzać, ale cel osiągnął i upadł chwilę wcześniej niż Elvira. - A mówią, że to dziewczyny głośno krzyczą - odparła dziekan zabierając igłę i siadając za biurkiem. Annabelle wierciła się po terrarium zaskoczona najwyraźniej tym nagłym i niespodziewanym wyrwaniem ze snu. - Mówiła pani, że nie będzie bolało - jęknął Christian nadal masując obolały tyłek. - Masz nauczkę na przyszłość. Trzeba wiedzieć, kiedy można zaufać złu – odpowiedziała spokojnie coś pisząc w notatkach. - Poza tym gdybym powiedziała ci prawdę to znowu byś zaczął szaleć i tylko dawał więcej czasu na to by trucizna zaczęła działać. Obraną więc metodą najpewniej uratowałam ci życie i nie myśl, że mnie to cieszy, bo gdyby to zależało ode mnie już byś nie żył. - warknęła dając mu do zrozumienia, że nie żartuje. - A teraz możesz iść na kolejną lekcje, bo nie sądzę by Kastor dał ci jeszcze jedną szansę - Zostałem popchnięty - jęknął nadal masując obolałą część ciała. - Już o tym rozmawialiśmy i nie sądzę by Kastora obchodziło to bardziej niż mnie. A teraz wyjdź – dodała wściekle, a nigdziarz posłuchał i wręcz wybiegł z sali zostawiając dziekan samą.
  7. Crystal Poruszała się w tłumie kucyków jak zawsze starając się nie zwracać na siebie uwagi. W miasteczkach kiedyś było to łatwe przynajmniej do czasu aż te niedouczone prostaki nie zaczęły zwalać na niej wszystkich problemów, jakie na nich spadały. Teraz jednak wśród wszystkich kucyków szukających schronienia była w stanie znacznie łatwiej się między nimi przemieszczać. Co nie znaczy, że to lubiła. Samotne wędrówki bez miejskiego gwaru gdzie nie sposób było nawet skupić myśli to było właśnie to, co kochała. Jednak nie zawsze wszystko mogło być takie proste tak jak i niestety teraz. Zawsze dawała się prowadzić swojemu przeczuciu tak jak i w tym przypadku. Nieważne do jak obleśnego miejsca by jej to nie zaprowadziło. Nie można było tego ignorować. Każde wydarzenie musi zostać zapisane. Nic nie dzieje się przypadkiem. Mimo wszystko nie musiało jej się to do końca podobać. Tak jak teraz. Po prostu brakowało jej słów. Chwilę ze sobą walczyła by zejść w ten rynsztok jednak nie mogła się upierać temu. Ruszyła skryta pod kapturem szukając nieznanego. Zamiast tego jednak poczuła tylko piekący ból, gdy ostry przedmiot zarysował jej policzek. Zmarszczyła brwi patrząc na agresora jednak ostatecznie go zignorowała. W końcu to nie był pierwszy raz, gdy jakiś dziwak winił ją za coś, czego nie zrobiła, więc nie widziała powodu, aby tym razem zareagować na zaczepki kolejnego troglodyty. Ruszyła ku tłumowi jednak nagle otworzyła szeroko oczy nic już nie czując. Zaczęła się nerwowo rozglądać szukając odpowiedzi. Musiało się coś stać zawsze tak było. Nigdy się nie myliła. A jednak nic nie widziała poza atakiem tego dziwaka nic się nie stało. Czy to było możliwe by się pomyliła? Pokręciła lekko głową w zaprzeczeniu. Nigdy się nie myliła i w tym wypadku jest tak samo. Znajdzie powód swojego przybycia choćby miała przeczesać całą te norę.
  8. Alan i Sophie Nauczycielka wyglądała na niezwykle miłą, ale nie mogłem się temu dziwić, w końcu nie bez powodu była Dziekanem Dobra. Nie mówiąc o tym, że wytwarzała wokół siebie niezwykle ciepłą aurę, która potrafiła wprowadzać w jakiś mi nieokreślony sposób w pozytywny humor. Sophie natomiast siedziała i z uwagą przyglądała się nauczycielce, a na jej twarzy wciąż gościł uśmiech. Wyglądała na niezwykle skupioną, co było tylko pozorem. Obecnie jej głowie jedna myśl wciąż goniła kolejną tworząc tam istny chaos. Chociaż nie myślała już o mrocznym obrazie, który zobaczyła w Galerii Dobra, to nawet bez tego czuła obecnie się bardziej przygnębiona niż dotychczas. Zawsze starała się pokazać jak wiele jest warta, że może więcej niż jej kuzyn, który jest dziedzicem tronu, a kim okazuje się, że może być? Zwykłą podróbką Śnieżki i niczym więcej w oczach co niektórych, ta myśl coraz bardziej ją dołowała. Tak bardzo pragnęła zniknąć z tej lekcji i zająć się swoim hobby, które pomagało jej w takich sytuacjach. Teraz ledwie była w stanie powstrzymać kłębiące się w niej emocje. Sam nagle dostrzegłem jak profesor sięga po różdżkę, co mnie nieco zdziwiło. Czytałem co prawda o nich, ale nie sądziłem, że ktoś używa jeszcze tych reliktów. Wtedy z mojej ręki właśnie zniknął urwany kawałek ławki, w chwili, gdy znowu chciałem go ugryźć. Niewiele brakowało, a ugryzłbym się w język. Teraz byłem już pewny, że choć różdżka była przestarzała, to nadal sprawna. Gdy z ust nauczycielki padły słowa o tym jak się na nas zawiodła upuściłem głowę trochę zawstydzony. Z Sophie zresztą było podobnie, bo również opuściła wzrok wbijając go w ławkę. Czuła się zażenowana zachowaniem kuzyna, bo nie dość, że byli rodziną, to on jednak był następcą tronu i powinien dawać lepszy przykład. Moje zawstydzenie szybko mi minęło wraz ze chwilą, gdy nauczycielka wspomniała o zatrutych słodyczach. Na samą myśl o takiej nocy pobladłem bardziej niż dotychczas na swojej i tak bladej skórze. Wtedy jednak usłyszałem głos Elisabeth i spojrzałem teraz na nią. Uśmiechnąłem się delikatnie w jej kierunku, widząc, że ta na szczęście zachowała przytomność umysłu. Mimo to musiałem bardziej uważać na przyszłość, bo dziekan miała trochę racji z tymi pułapkami, nawet jeśli nie w akademii, to poza nią nikt nie wie co nas czeka. Gdy nauczycielka znów zaczęła mówić teraz o pięknie i elegancji, natychmiast przypomniało mi się jak wiele, właśnie osób z rodzin królewskich tak postrzega świat, co jak dla mnie było niezwykle płytkie. Zaciekawił mnie jednocześnie fakt, że Sophie się nie zarumieniła, gdy profesor napominała o miłości. Miałem nieodparte wrażenie, że coś naprawdę ją gryzło. Sama Sophie zawsze widziała siebie jako dobrą zawszankę, ale obecnie cała jej pewność siebie po prostu uleciała i sama już nie wiedziała co może o sobie myśleć. W chwili, gdy profesor zaczęła mówić o poznawaniu nas lekko mnie zatkało. Nie wiedziałem co właściwie mogę o sobie powiedzieć. Co takiego właściwie czyniło ze mnie zawszanina? Sytuacja Sophie wcale nie była lepsza. Nie miała teraz ochoty mówić o takich rzeczach zwłaszcza przez harmider, który panował w jej głowie. Mówiła nawet sobie w głowie by to nie ona została wybrana jako pierwsza, naprawdę tego nie chciała. Jednak stało się właśnie to czego się obawiała, gdy nauczycielka zwróciła się bezpośrednio do niej. Dziewczyna wstała dość niepewnie jeszcze przez chwilę nie chcąc unieść swojego wzroku. W końcu na jej twarzy znów zagościł pewny uśmiech, a oczy nie ukazywały żadnych skrytych emocji. Wszystko to opanowała już do perfekcji. Ścisnęła mocniej parasolkę dłonią tak jakby chciała by ta dodała jej pewności siebie, którą utraciła chwilę wcześniej. - Nie jestem pewna co może mnie dokładnie czynić zawszanką poza tym, że się nią najpewniej urodziłam - odpowiedziała trochę niepewnie. Spojrzałem kątem oka na swoją kuzynkę zauważając, że coś jest nie tak. Sama Sophie z kolei starała się by w kolejnych jej słowa pojawiała się większa pewność siebie. - Moja rodzina zawsze uważała, że mam pewien dar, który pozwala mi czasem ujrzeć coś czego inni nie dostrzegają, dlatego moje opinie zawsze były cenne, zwłaszcza dla mojego wujostwa - Gdy o tym wspomniała na niewielką wręcz niezauważalną chwilę jej warga drgnęła, ale nie pozwoliła sobie tego długo ukazywać. - Kiedyś nawet z pomocą swego daru stworzyłam coś dla kogoś, co miało być pamiątką pięknych czasów, ale nigdy nie zainteresowałam osoby, dla której to powstało, więc najwyraźniej w tym wypadku nie mam czym się szczycić. Jedyna rzecz jaka przychodzi mi teraz do głowy to chyba chwila, gdy znalazłam swojego słowika i go opatrzyłam, a ten stał mi się najbliższym towarzyszem. Nie mam niestety innych osiągnięć, którymi bym raczej mogła, jako zawszanka się obecnie poszczycić - Na tym właśnie chciała skończyć i usiąść. Zdała sobie teraz właśnie sprawę jak wiele prawdy było w tym, co dziś usłyszała. Najpierw ta Czytelniczka, a potem to gdy dowiedziała się za kogo ją się uważa. Nie zdążyła jednak usiąść, bo w połowie nagle się zatrzymała słysząc znajomy głos. - Uratowałaś mi życie Sophie - powiedziałem twardo stojąc przy tym prosto, choć wiedziałem, że to nie moja kolej. - Jak dla mnie to wystarczający czyn, który stwierdza, kim się urodziłaś, jesteś zawszanką i zawsze będziesz - Sophie nadal nic nie mówiła, zupełnie jakby nie chciała wspominać o tamtej dawnej chwili lub uważając, że nie jest to na tyle istotne by miała się tym szczycić. Ja jednak dalej kontynuowałem. - Gdyby nie ty nie byłoby mnie tu dzisiaj. Oboje wiemy, że ktoś kto nie byłby zawszaninem nie pomógłby mi wtedy, zwłaszcza gdy się pomyśli o korzyściach, jakie mogłabyś z tego mieć - Sophie wciąż milczała, aż w końcu usiadła nie czekając na reakcje nauczycielki ani reszty klasy, jakby to miało pokazać, że nie chce dalej kontynuować. Sam również to zrobiłem, zupełnie nie mogąc pojąć co się z nią teraz działo.
  9. Crystal Wiedza zawsze miała to do siebie, że przyciągała, gdy zakosztowało się jej, choć trochę to pragnienie nadal rosło i nie miało końca. Księgi wokół niej kłębiły się a na niektórych już zbierał się kurz a jednak nadal nie zbliżyła się, choć trochę do osiągnięcia własnych celów. Wiele poświęciła dla zgłębienie całej swojej dotychczasowej wiedzy i wiedziała, że jeszcze wiele więcej poświęci. Nie obchodziło ją, co o niej myśleli inni tak jak plotki, które rozpowiadali w miasteczkach, gdy się tylko pojawiała. Małe umysły zawsze szukały najprostszych rozwiązań zamiast szukać problemu zupełnie gdzie indziej. Teraz jednak z jakiegoś powodu wiedziała, że musi dokładnie zbadać dokument, nad którym siedziała sama już nie wiedziała od jak dawna. Wigilia serdeczności, dlaczego to właśnie w tym kierunku popchnęło ją jej przeczucie? Nigdy nie było chwili, aby ją zwiodło była pewna, że był ku temu powód. Tak, więc siedziała i badała ten dokument przerzucając kolejne księgi, które mogłyby by jej być pomocne na bok aż nastała już ciemność, która zaczęła ją otaczać. Im bardziej rozmyślała nad tym, co ujrzała tym bardziej miała wrażenie, że zaczyna coś dostrzegać. Przerwała jednak dalsze ślęczenie nad pismem i powoli ruszyła na środek komnaty, w której się znajdowała. Stała tak, że spoglądała dokładnie na ciemność, która kryła się za oknem. Wiedziała już, że coś ma nadejść coś, co może mieć większy lub mniejszy wpływ na otaczający ją świat. Musiała osobiście to sprawdzić tak jak do tej pory. Naciągnęła na swoją głowę kaptur tak by zasłaniał jej pyszczek a na grzbiet zabrała torbę z kilkoma księgami i piórem. Nie czekając ani chwili dłużej opuściła pomieszczenie i powoli zaczęła znikać w otaczającej ją ciemności idąc jak zawsze ku nieznanemu.
  10. Thomas, Christian i Crystal W momencie gdy chłopak upadał na wywerne, otworzył szeroko oczy w szoku, ale gdy jej pysk znalazł się niebezpiecznie blisko jego twarzy zamknął oczy. Wiedział dobrze kto był za to odpowiedzialny i obiecał sobie, że ma kolejną rzecz na długiej liście, za które Thomas mu kiedyś zapłaci. Wtedy też poczuł jak jego usta dotykają czegoś zimnego i otworzył oczy by zobaczyć zdecydowanie za blisko siebie obrzydliwego potwora. Szybko odsunął głowę nawet nie zwracając uwagi na śmiechy innych, chcąc tylko jak najszybciej oddalić się od tego śmierdzącego stwora. Jednak zdecydowanie za wolno by uniknąć ugryzienia ze strony bestii, na co zresztą wrzasnął donośnie. W jego wrzasku kryło się połączenie bólu i gniewu. Gdy tylko zabrano od niego stwora, Christian kulił się na ziemi trzymając się za nos i jęcząc. Nawet nie słyszał nauczyciela przez ten ból, na którym teraz skupiała się cała jego uwaga. Kiedy już zdołał się podnieść, Christian zaczął powoli wychodzić, nadal wściekły wciąż przy tym trzymając się za nos obiema dłońmi. Ból był tak silny, że nawet nie zwracał uwagi na złośliwe uśmiechy demona. Thomas spoglądał na to nie ukazując emocji. Najpewniej nie chciał się zdradzić, no i w jego uznaniu Christian na to zasłużył, więc nie miał poczucia winy. Właśnie wtedy spostrzegł jak Elvira rzuca mu chłodny uśmiech. Czy ona wiedziała? Zastanawiał się patrząc teraz na nią. A może tylko chciała mu wmówić, że wie? Nie był do końca pewny, ale ponownie nie chciał uznać by zrobił to dla niej. Spoglądał mimo to cały czas na nią, gdy ta zaczęła zbliżać się do wywerny. Gdy dziewczyna położyła dłoń na łuskach potwora poczuł jakby wszystkie jego mięśnie zesztywniały. A gdy na niej usiadła zacisnął mocno dłonie w pięści. Nie bardzo nawet teraz myślał nad reakcjami swego ciała bardziej z jakiegoś powodu skupiał się na nigdziarce. W momencie, kiedy ta jednak wyleciała na potworze zacisnął jeszcze mocniej dłonie do tego stopnia, że jego paznokcie przebiły skórę i z dłoni zaczęła się sączyć krew. Czuł jak serce bije mu jak dzwon, gdy dziewczyna była w powietrzu i czuł coś jeszcze... coś czego nie był w stanie określić, coś odległego i niezwykle obcego. W momencie, kiedy nigdziarka zaczynała powoli wracać, Thomas zaczął rozluźniać swoje dłonie, czując przy tym narastającą ulgę, której również nie potrafił zrozumieć. Po prostu chciał by ta już wróciła cała i zdrowa. Równie szybko cały zbladł jak ściana widząc jak ta nagle spada z potwora. Poczuł ogromny strach, którego nie czuł od tak dawna, taki sam jak wtedy, gdy został zupełnie sam. Kamień na jego szyi zdawał się nawet wyczuć jego lęk, bo ten zaczął intensywnie świecić pod jego tuniką. Wysunął się przed szereg innych nigdziarzy patrząc bezradnie na jej upadek i miał wrażenie, że zaraz znów coś utraci, choć nie miało to żadnego sensu. Gorączkowo zastanawiał się co zrobić, aż nie sięgnął dłonią za koszulę chcąc przywołać konia żeby ten znalazł się jakimś cudem pod nią. Jednak nic nie zdążył zrobić, bo stało się coś nieoczekiwanego, kiedy dostrzegł jak gargulec chwycił młodą nigdziarkę ratując jej życie. Odetchnął z ulgą widząc, że ta była już bezpieczna. Nadal był jednak w szoku widząc ją po raz pierwszy w takim stanie. Dopiero komentarz Ravera wyciągnął go z tego stanu. - Chętnie zobaczę jak obgryza twoje cherlawe kostki gdy nadejdzie twoja kolej - powiedział w jego kierunku, gdyby nie to, że stał kawałek dalej od niego, to zapewne zrobiłby z nim to co z Christianem. Nadal jednak patrzył kątem oka na przerażoną dziewczynę. Zastanawiał się czy to perspektywa śmierci ją tak przeraziła. Wtedy też sobie przypomniał, że ta już na samym początku była dziwnie blada. Wywerny też nie wydawała się wcale, aż tak bardzo bać. W głowie krążyło mu teraz pytanie: Czy ona mogła się bać wysokości? Gdy inni odwrócili już wzrok chłopak nadal ją obserwował i zastanawiał się czy wszystko z nią dobrze. Wtedy zobaczył jak ta niepostrzeżenie przeciera oczy. Płakała? Wszystko na to wskazywało. Jednak co mógł z tym zrobić? Uznał ostatecznie, że najlepsze co może zrobić to tylko udawać, że tego nie widzi, bo tak tylko wszystko pogorszy. Odwrócił głowę do potwora, ale nadal kątem oka patrzył na nią. W tym czasie Christian szedł już wyraźnie zirytowany obecnością swojego przewodnika i miał ochotę zetrzeć mu ten uśmieszek z twarzy. Ponadto dał się upokorzyć i ośmieszyć, a to wszystko ponownie była wina Thomasa. Pewnego dnia zapłaci mu za to wszystko. Nie będzie się nawet spodziewał ataku. Nadal trzymał dłonie przy nosie i czuł się z każdą chwilą coraz gorzej. Obiecał sobie, że pierwsze co zrobi po tej Akademii to załatwi sobie torebkę z tej jaszczurki. Dziekan natomiast właśnie siedziała przy swoim biurku na swój własny sposób odpoczywając po ostatniej lekcji, czyli robiąc teraz jakieś notatki. Jej pupilka potulnie spała obok, najwyraźniej nadal będąc zadowoloną ostatnim posiłkiem. Wtedy właśnie kobieta usłyszała pukanie do swojego gabinetu i odwróciła tam swój wzrok, patrząc jak do jej sali wchodzi Kreel, a za nim nigdziarz z poprzedniej lekcji. Nim demon jeszcze przemówił wiedziała już, że ten chłopak zrobił coś wyjątkowo głupiego. Zawsze na jedną klasę musiał przypadać choć jeden klaun. Gdy się odezwał, Christian spojrzał na niego ponuro, ale nie zdążył się już nic powiedzieć, bo demon równie szybko zniknął. Kobieta w międzyczasie wstała od biurka i otworzyła jedną z szafek. - Na ostatniej naszej lekcji wspomniałam o tym, że nie spotkałam się z tym by jakiś uczeń chciał popełnić samobójstwo pierwszego dnia - mówiła dalej grzebiąc i nawet się do niego nie odwracając. - Wtedy tylko to była uwaga, ale teraz zaczynam naprawdę mieć wrażenie, że ty do tego dążysz - Christian zmarszczył bardziej niż do tej pory brwi, jednak nic nie powiedział z powodu bólu. - Jeśli jeszcze raz tego spróbujesz to zapewniam, że zagwarantuje ci tyle bólu, że zaprzestaniesz tych prób - Nagle zaczęła powoli iść w jego kierunku, trzymając w dłoni buteleczkę z dziwnym purpurowym płynem i chustką. - Naczytałeś się baśni o księżniczce i żabie i myślałeś, że tu będzie podobnie? - w końcu Christian nie wytrzymał i zabrał dłonie od nosa. - Zostałem popchnięty na nią przez... - Nie dokończył, bo zamiast kolejnych słów z jego ust wydobył się jęk pełen bólu, bo kobieta najwyraźniej tylko czekała, aż ten zabierze ręce i przyłożyła mu nasączoną chustkę do nosa. - Przyciskaj - warknęła w jego kierunku, a ten bez słowa sprzeciwu zaczął tak robić, gdy kobieta znów wróciła do szafki. - Czego oczekujesz, że cię pocieszę? A może pogłaszczę po głowie i powiem żebyś się nie przejmował? - mówiła teraz wyciągając kilka rzeczy i kładąc na ławce. - Jeśli ktoś jest od ciebie silniejszy to okaż spryt, a nie zachowuj się jak idiota. Po Akademii będziecie zdani na siebie. Tak sama jak w czasie próby baśni czy cyrku talentów. Nie możecie liczyć na nas z powodu własnych zaczepek. Może choć te słowa sobie weźmiesz do serca. Dobrze teraz czas na lekarstwo - To jeszcze mi go pani nie dała? - spytał i nagle się cofnął widząc w ręku dziekan pokaźną igłę. Cała jego twarz stała się blada jak ściana na ten widok. - Do czego to pani? - wysapał z przerażeniem nie spuszczając oczu z igły. - A jak sądzisz, do czego się tego używa, geniuszu? - warknęła powoli podchodząc w jego kierunku, a ten znów się cofnął. - Dała mi pani przecież lekarstwo - powiedział pokazując na chustkę i starając się bardziej od siebie odgonić widmo zastrzyku. - To jest na nos - powiedziała jakby to było oczywiste. - Wywerny są jadowite. Zakładam, że jej jad już się dostał do twojego krwiobiegu, więc musisz dostać i to - Nie mogę się napić tego lekarstwa? - pytał dalej chcąc odgonić od siebie widmo zastrzyku. - Teoretycznie tak byłoby znacznie łatwiej - Christian odetchnął z ulgą przynajmniej do czasu, aż Crystal nie zaczęła kontynuować. - Jednak w ten sposób lek będzie się długo rozchodził po organizmie. za długo biorąc pod uwagę czas od ugryzienia - W końcu chłopak spacyfikował i odsłonił ramię odwracając głowę by nie patrzeć. - Nie... - Nagle dodała Crystal wyraźnie zniesmaczona. - Opuść lekko spodnie, muszę ci dać ten zastrzyk gdzie indziej - warknęła, ewidentnie widać było, że naprawdę nie chce tego robić. - Że co?! - Christian wrzasnął cofając się. - Nie wrzeszcz - powiedziała z wyraźną rezygnacją. - Myślisz, że tylko ty tu cierpisz? Będę musiała poważnie przemyć oczy po tym doświadczeniu - Ale nie będzie bolało? - spytał niepewnie poddając się w końcu i opuszczając spodnie. - Nie - odparła Crystal z niesmakiem. - Będzie bolało jak diabli - Christian już nie zdążył zareagować, bo igła wbiła się w jego pośladek, a po sali dziekan rozniósł się głośny krzyk niczym by kogoś tu obdzierano właśnie żywcem ze skóry.
  11. Alan i Sophie Dziewczyna starała się nie myśleć już o tym co zobaczyła i usłyszała w Galerii Dobra. Mimo wszystko jej myśli nadal tam czasem wracały. Przez co wciąż pozostawała lekko blada, nawet bardziej niż zwykle. Mimo wszystko i ten efekt zaczął powoli przemijać. Teraz znów starała się przybrać zwykły wyraz twarzy żeby jak zawsze zachować swoje prawdziwe emocje wyłącznie dla siebie. W końcu to nie było dla niej nic niezwykłego. Zawsze tak było, że musiała sobie radzić z tym co ją gryzie sama. Co ją interesowało zdanie tej Czytelniczki? To nie miało żadnego znaczenia. Dlaczego więc czuła się smutna i bardziej samotna niż kiedykolwiek w życiu? Mimo wszystko najwyraźniej jej gra jak zawsze się udała, bo nikt nawet niczego nie dostrzegł. A może nie chcieli tego robić? Zresztą nie miało to znaczenia liczył się efekt końcowy. Wtedy też poczuła jak ktoś łapie ją za rękę, a był to Edward, ten sam książę, który cały czas był dla niej miły, a sama poczuła się jakby bardziej potrzebna gdy ten tylko ją dostrzegał. W chwili kiedy tylko poczuła jego dłoń na swojej, powoli zapominała o niedawnych przykrych chwilach. Starała się jednak skupić na celu. Nie mogła teraz myśleć o nim, Alan już się od niej pewnie powoli odwracał przez Czytelniczkę, więc było niemal pewne, że i on w końcu przestanie ją dostrzegać. Wtedy też do jej uszu dotarło jego pytanie, na co ta otworzyła szeroko oczy. Teraz w jej głowie chodziło pytanie: Jak zdołał dostrzec jej rozterki? Przecież zawsze tak dobrze kryła emocje. Gdy tylko znów pocałował jej dłoń, ta po raz pierwszy nie była w stanie ukryć lekkiego rumieńca. W momencie, kiedy zaczął odchodzić poczuła się znowu lekko osamotniona. Co było dla niej znowu dziwne, bo przecież nie znali się tak dobrze żeby mogły jej towarzyszyć podobne odczucia, ale mimo to czuła się przy nim tak szczęśliwa, prawie jakby jej dzieciństwo wróciło, co w jej odczuciu było zupełnie pozbawione sensu. Powoli zaczęła kierować się do wolnej ławki. Nawet nie rzuciła okiem w kierunku swoich współlokatorek. Najwyraźniej nadal czuła się dotknięta słowami Czytelniczki. Starała się również nie zwracać uwagi na wystrój klasy. Jako dziecko lubiła słodycze, ale to było na długo przed tym jak dowiedziała się o ich zgubnych skutkach. W momencie, w którym tylko dotarła do ławki, spokojnie usiadła na swoim miejscu chcąc się skupić już tylko na lekcji. Nic jednak nie zdążyła zrobić, bo dosiadła się do niej najmniej akurat pożądana osoba w obecnej chwili. Nadal pamiętała jak ta wściekła dziewczyna niemal zniszczyła jej jedyną cenną rzecz. Co teraz chciała zrobić? Podstawić jej nogę, gdy będą wychodziły z ławki, czy może rzuci w nią kawałkiem wcześniej rzeczonej ławki? Ostatecznie postanowiła ją ignorować, na tyle ile tylko to możliwe. Tak przynajmniej było do czasu, aż nie usłyszała jej głosu. Miała przeczucie, że za tym przywitaniem kryło się coś nieprzyjemnego i jak się szybko okazało, miała racje. Nie mogła uwierzyć w to co słyszy. Wyglądała jak mama Edwarda? Chociaż tak bardzo się starała wmówić sobie, że to tylko sztuczki tej intrygantki, to nie potrafiła tego zrobić. Pamiętała pierwsze samotne spotkanie z Edwardem i to jak na nią patrzył, tak jak to co mówiła jej Vivienne przy stole. Poprzednie rozterki wróciły ze zdwojoną siłą i po raz pierwszy miała ochotę zacząć naprawdę płakać, nawet jej warga zadrżała. Tylko umiejętność panowania nad emocjami ją przed tym uratowała. Edward widział, w niej tylko swoją matkę, ale ona nie była Śnieżką i nigdy nie będzie. Miała od początku racje, jest zdana na tylko siebie, tak jak zawsze, ale się nie podda i zdobędzie swoje szczęśliwe zakończenie. Chciała nawet jej coś powiedzieć, ale wtedy właśnie pojawiła się Dziekan. Twarz Sophie znów zaczął przyozdabiać uśmiech, który miał tylko kryć ból, który się w niej kotłował. Nie byłem, pewny jak wiele czasu minęło nam w Galerii Dobra, jednak spóźnienie było teraz moim najmniejszym problemem. Wciąż inne rzeczy prześladowały moją głowę. Ostrzeżenie Sophie i ten strach, który u niej widziałem... Było to naprawdę niepokojące, a potem jeszcze to co powiedział Aidan o Elisabeth. Włamanie do Akademii Zła to jedno, ale do wieży Dyrektora? To było czyste szaleństwo. Nikt go nie widział od tak dawna, a miejsce, w którym przebywał było tak obwarowane, że nie sposób było się tam dostać. Jak niby chciała to zrobić? Musiałem z nią porozmawiać jak najszybciej nim ta zrobi coś głupiego. Wtedy nagle do mnie dotarło pytanie Aidana o Sophie i obraz, na co ja spojrzałem na niego i kiwnąłem głową w geście potwierdzenia. Zaraz jednak dotarliśmy do klasy. Kiedy tylko ujrzałem zamknięte drzwi wiedziałem już, że moje wcześniejsze myśli co do spóźnienia się potwierdziły. Powoli wszedłem za Aidanem do wnętrza klasy z zakłopotaną miną i podobnie jak on przeprosiłem panią dziekan i ruszyłem z nim do wolnej ławki. Widok klasy ze słodyczy robił interesujące wrażenie. Gdy tak szliśmy do ławki nagle zobaczyłem Sophie, która najwyraźniej starała się na mnie nie patrzeć, zupełnie jakby chciała coś ukryć. Na nic to się zdało, bo znałem już ją za dobrze. Była bardziej przygnębiona niż w Galerii Dobra, tylko dlaczego? Co takiego tu się stało? Spojrzałem, też w kierunku Elisabeth chcąc wyczytać jej emocje z twarzy. Miałem wrażenie, że i ją coś trapiło. Gdybym tylko mógł z nią porozmawiać. Zaraz jednak zająłem miejsce wspólnie z Aidanem. Na miejscu dostrzegłem jak ten zaczął machać do Stephanie, ale bez odpowiedzi. - Nie przejmuj się, Aidanie, może po prostu nie zauważyła – powiedziałem pokrzepiająco samemu przy tym urywając kawałek ławki.– Jeśli tak, to oboje teraz mamy kłopoty – dodałem z uśmiechem by zaraz się wgryźć w smakołyk. Zastanawiałem się czy będę w stanie skupić się na lekcji, zwłaszcza, że najbardziej teraz myślałem o Elisabeth.
  12. Thomas i Christian Po niedawnym incydencie obaj chłopcy ruszyli do reszty nigdziarzy, czekając na kolejną lekcje i ponownie chodziły tu różnie skrajne emocje. Christian był coraz bardziej wściekły, bo wiedział, że obecny ranking zapewniał mu tylko miejsce mogryfa. Pomimo, że był to zaledwie pierwszy dzień i nie powinien tego tak brać do siebie, ale w jego opinii mimo wszystko, to nie tak miało być. W końcu był zły do szpiku kości, żaden z tych wymoczków mu do pięt nie dorastał, więc dlaczego zawsze był za nimi? Był przekonany, że winne były nauczycielki z poprzednich lekcji, które nawet nie powinny były przebywać w tej szkole, a co tu mówić o uczeniu. Teraz jednak była jego szansa. Podczas tej lekcji pokaże wszystkim jak będzie traktował swoich sługusów, gdy już zostanie czarnym charakterem. Thomas natomiast bardziej się zastanawiał jak będzie wyglądała ta lekcja. Zdołał do pewnego stopnia poskromić widmowego konia, ale czy poradzi sobie z innym potworem? Oczy obu zwróciły się teraz na nauczyciela, którym okazał się wielki pies, co w tym wypadku było dla nich tak samo dziwne. Jak mieli go niby traktować? Jak typowego nauczyciela? Mimo wszystko żaden nawet nie otworzył ust, woląc unikać jego denerwowania. Ponadto jego głos potrafił mimo wszystko przywrócić do porządku każdego z nich. Gdy pies zaczął mówić o tym jak ważny jest sługa, Christian lekko zmrużył oczy. On by już swojego odpowiednio wytrenował, miał na to kilka pomysłów. Thomas natomiast dostrzegł uśmiech Elviry i zacisnął lekko pięść. Nie miał zamiaru dać się wciągać w jej gierki. Dobrze, kilka razy jej pomógł, ale to nic nie znaczyło. Nie miał zamiaru być niczyim sługą, miał własne problemy. Równie szybko obaj skierowali oczy w miejsce, z którego dobył się ryk będąc podobnie zaciekawionymi jego źródła. Gdy nagle do pomieszczenia wleciała przerośnięta jaszczurka obaj teraz skupili całą swoją uwagę na niej. Thomas miał wrażenie, że słyszał o tych stworzeniach. Przypominało to smoka, ale jakby nie do końca, to było coś innego. Jednak nie mógł sobie przypomnieć co to było. Wtedy dotarł do jego uszu chór nigdziarzy i już wiedział. A więc tak wyglądała wywerna? Nigdy jeszcze żadnej nie widział, ale widać było, że stworzenie naprawdę go zainteresowało. Z Christianem sytuacja była inna, bo patrzył z ogromną niechęcią na zwierzaka. Naprawdę ich nie znosił. W jego uznaniu jedyne do czego się nadawały to jako futro lub żarcie, ale co zrobić można z tego czegoś? Chyba tylko walizkę. Oboje spojrzeli ponownie na nauczyciela, gdy ten wspomniał, że mają na niej latać. Thomas kilka razy zdołał wsiąść na swojego widmowego zwierzaka, ale ten zwykle strasznie się opierał. Nie był pewny czy z wywerną będzie mu łatwiej. Christian natomiast nie bał się ani nie martwił. Jedyne co go irytowało to kontakt fizyczny z tym bezmózgim stworem. Z drugiej strony szybko pokaże temu czemuś kto tu jest panem. Gdy profesor spytał kto ma iść pierwszy. żaden nie wyszedł na przód. Kiedy wybór padł, na Elvire obaj skierowali spojrzenia w jej stronę. Thomas natychmiast zauważył, że coś jest nie tak i pewna siebie dziewczyna została jakby pozbawiona całej dotychczasowej determinacji, którą cały czas tak pokazywała na każdym kroku. Poczuł się dziwnie jakby zaczął się martwić, ale dlaczego tak było? Christian najwyraźniej też to dostrzegł i uznał, że to dobra okazja do zemsty. - Czyżby nasza prymuska bała się tego śmierdzącego zwierzaczka? - spytał z nieukrywaną drwiną w głosie i najwyraźniej chciał kontynuować dogryzanie, ale niepostrzeżenie stojący obok niego Thomas postawił nogę przed chłopakiem i lekko go pchnął, ale zrobił to tak żeby nikt nie mógł tego zobaczyć. Christian stracił równowagę i upadł prosto na wywerne, co wyglądało jakby jego usta opadły na jej nosie, przez co można było pomyśleć, że ją pocałował. Thomas stał jakby nigdy nic, najwyraźniej nie chcąc wychodzić z roli niewiniątka i patrząc na scenę ledwo powstrzymując przy tym śmiech.
  13. Alan i Sophie Dziewczyna jako pierwsza opuściła galerie zostawiając kuzyna z tyłu. Minęła Aidana bez słowa, ale nie dlatego, że w tym wypadku nie miała ochoty z nim rozmawiać, zresztą i tak zapewne nie mieliby o czym. Teraz była po prostu zamyślona. Wciąż widziała przed oczami ten ostatni obraz, a w jej uszach brzęczały jej własne słowa. "Tak jakby autor widział przyszłość". Wszystko wskazywało, że tak mogło być, a może się myliła? W końcu i ona nie była nieomylna. Zacisnęła mocniej parasolkę i stanęła na korytarzu. Nigdy jeszcze się nie myliła co do takich rzeczy. Więc co mogło to oznaczać? Co takiego strasznego ma się stać w świecie tej Czytelniczki, że nadal czuła ciarki na plecach? Nagle zaczęła słyszeć nad głową wróżki sygnalizujące początek lekcji i pokręciła głową. To nie była jej sprawa, nie powinna o tym myśleć, zresztą to na pewno tylko jakiś kawał. Powoli ruszyła korytarzem, ale jej mina nadal wyglądała jakby coś ją dręczyło. Pomimo, że naprawdę się starała, to widok strasznego obrazu wciąż migał jej przed oczami. Nie trwało długo, aż w końcu dotarła pod klasę gdzie ustawiła się z pozostałymi księżniczkami, nadal zawzięcie ściskając parasolkę w dłoni, jakby szukała w niej pocieszenia. To wszystko nie było jej sprawą. Zresztą nadal czuła się nieprzyjemnie po tym ataku Czytelniczki. To prawda, że nie zachowywała się dla nich za dobrze, ale od samego rana nic nawet do nich nic nie powiedziała i za to została zaatakowana? Zmarszczyła lekko brwi myśląc nad swoją głupotą i przypominając sobie jak ruda dziewczyna jej pomogła. Nie mogła uwierzyć, że jeszcze niedawno była gotowa myśleć, że jest w niej coś dobrego, a teraz miała niemal pewność, że pomogła jej wtedy tylko dlatego by przypodobać się Alanowi. To nie było ważne. Nikogo nie potrzebowała. Zawsze radziła sobie sama i teraz też tak będzie, nawet jeśli cały świat stanie przeciwko niej ona sobie poradzi i odnajdzie swoje szczęśliwe zakończenie. Nagle skojarzyła, że teraz nadszedł czas lekcji z panią dziekan, a to była jej szansa by w końcu zmienić komnatę i mieć takie współlokatorki, które nie będą jej atakować bez powodu. Powoli szedłem widząc jak Sophie się oddala. Wciąż mnie męczyło co takiego zobaczyła na tym obrazie, że tak się przestraszyła. Sophie choć starała się pokazywać wszystkim z mocniejszej strony, to wiedziałem, że jest delikatna. Mimo wszystko dawno nie widziałem by była tak przerażona. Musiałem jeszcze z nią porozmawiać później o Elisabeth, naprawdę miałem nadzieje, że w jakiś sposób znajdą wspólny język, ale teraz nie byłem pewny jak mogą to zrobić. Nie byłem oczywiście zły na Elisabeth, bo wiedziałem, że zrobiła to pod wpływem emocji, tak na pewno nie zaatakowałaby w ten sposób mojej kuzynki. Jaki był jednak mój szok, gdy wszyscy zniknęli, a został tu tylko Aidan, który jako jedyny chyba na mnie czekał. Wszystkie słowa jakie do mnie mówił mój współlokator zniknęły jak niezrozumiałe, bo skupiłem się tylko na tych o Elisabeth, jej smutku przeprosinach i próbie dostania się do Dyrektora. Po tym co było wczoraj byłem pewny, że tego spróbuje. Nagle odwróciłem się do Aidana. - Posłuchaj, musimy teraz iść na lekcje, a potem muszę znaleźć Elisabeth - powiedziałem do niego, starając się zachować spokój po wszystkim co usłyszałem, aż znów obróciłem się na obrazy. - Jesteś drugą osobą, która dziś uważa, że profesor Sader widzi przyszłość - odparłem w jego kierunku i znów spojrzałem na korytarz, którym zniknęła Sophie. - Jednak osoba, która dostrzegła coś na tych obrazach jest zbyt przerażona by o tym z kimkolwiek rozmawiać - dodałem lekko zamyślony, chyba bardziej do siebie i powoli ruszyłem obok Aidana na lekcje. Czy Elisabeth mogła myśleć, że jestem na nią zły? Musiałem z nią koniecznie porozmawiać.
  14. Golding Shield Nie sposób zaplanować własnego życia zawsze tak było a ja się w końcu o tym przekonałem. Od kiedy tylko pamiętam liczyło się dla mnie poczucie obowiązku. Służyłem z całych sił Equestrii i mym władczynią tym samym oddając cześć swemu ojcu, który poległ w boju. Zawsze miało poczucie obowiązku mieć pierwszeństwo a wszelkie inne sprawy miały pozostać drugorzędne. Wszystko jednak w życiu potrafi się zmienić. Pojawienie się ludzi było tylko początkiem tych zmian, których nigdy bym nie przewidział. Moje serce skradła istota, która miała mi być wrogiem według naszego rozumowania. A potem nastały najtrudniejsze czasy. Kraina, którą kochałem i broniłem z całych swych sił przepadła wraz ze wszystkimi moimi bliskimi. Sam zostałem ciężko ranny a potem skończyłem w nowym ciele. Spędziłem wiele miesięcy wśród ludzi starając się od nich nie różnić. A jedynym mym celem stało się pomóc wszystkim nieszczęśnikom skazanym na ten sam los. To doprowadziło do powstania sojuszy, do których nie powinienem był dopuścić. Jednak najwyraźniej każdemu jest pisana druga szansa. Pomimo że straciłem wszelką nadzieję odzyskałem to, co utraciłem a tym samym odzyskałem sens życia. Nie odmówiłem pomocy dawnym władczynią i wspólnie z grupami uchodźców z Equestrii, którzy mi zaufali zdołaliśmy znaleźć nowy dom. Odzyskałem wszystko, co utraciłem dawno temu, lecz teraz przyszedł czas na nowe wyzwania. Wciąż wiele pozostało do naprawienia a ja pragnąłem odbudować nasz świat by stał się taki, jakim być powinien. Powróciłem, więc do gwardii by znów służyć swej krainie a za swe zasługi księżniczki mianowały mnie jej nowym dowódcą. Pomimo że nastały czasy pokoju teraz dla mnie dopiero nadszedł okres największych prób. Zaakceptowałem życie a tym samym to, że nadszedł czas by zacząć wybiegać w przyszłość. Niedługo po tym jak wróciliśmy do nowego domu oświadczyłem się Lust chcąc związać swoją przyszłość z jej tym samym poczyniłem pierwszy wielki krok ku naszej wspólnej przyszłości. Kolejną ważną sprawą zostało wyjaśnienie wielu rzeczy mojej ukohanej kuzynce. Oczywiście nie spodziewałem się, że Snow szybko zaakceptuje mój wybór miałem jednak nadzieję, że z czasem zdoła to zrozumieć. Największy krok nastał jednak niedługo później po naszym ślubie, który najpewniej stanie się moim najcięższym zadaniem w życiu. Mam tylko nadzieję, że zdołam temu podołać i okaże się dobrym ojcem dla naszej dorastającej córeczki i odpowiednim mężem, dla którego Lust zdecydowała się zmienić całe swoje życie. Teraz już wiem, że to nie koniec mojej historii a zaledwie początek przed przyszłymi wyzwaniami. Crystal Pomimo ciężkich wyrzutów sumienia klacz wiedziała, że nie mogła zostać w tym nowym świecie. Nawet obecny świat kucyków był dla niej zagadką jednak świat tych tak zwanych ludzi wcale nie był miejscem dla kogoś takiego jak ona. Tak, więc z pokorą przyjęła swoją karę uznając, że to i tak za mało za zło, do którego doprowadziła. Gdy tylko powróciła do ciała kucyka zniknęła wszystkim z oczu. Nikomu nie powiedziała o swym postanowieniu a jedyne, co zostało po niej w jej domu to mapa obecnego świata i porozrzucane rzeczy. Postawiła przed sobą zadanie odkupienia swych win tak, więc wyruszyła samotnie w podróż po całym nowym świecie kucyków chcąc dowiedzieć się o nim jak najwięcej a przy tym kontynuując dzieło swego mentora zapisywała każdą część swojej wyprawy a przy tym używała swej wiedzy by pomagać napotkanym kucykom. Wiedziała, że minie wiele czasu nim naprawi wszystkie błędy jednak to była jedyna rzecz, której jej nie brakowało. W końcu też zrozumiała, dlaczego jej mentor nie chciał walczyć z czasem. To właśnie dzięki niej zyskał nowe życie, bo ktoś kontynuował jego dziedzictwo. Teraz, więc przyszedł teraz czas na nią by kontynuować jego podróż. Crystal cień Największą zagadką stało się dla wszystkich gdzie zniknęła cała mroczna energia kucyka. Pewnego dnia zwolennicy Crystal przybyli do jej sali tronowej, ale tam już jej nie było zupełnie jakby przepadła. Rozbita i pozbawiona przywództwa grupa z błaganiem powróciła do grupy uchodźców Goldinga. Ten zgodził się ponownie przyjąć ich do siebie uznając po części swą winę na to, że pozwolił by Crystal ich zmanipulowała. W jego oczach byli takimi samymi ofiarami jak wszyscy i zasługiwali na drugą szansę. Powrócili, więc do Equestrii z resztą uchodźców chcąc zapomnieć o kłamstwach, którymi byli karminie przez te długie miesiące. Jednak jedna z nich przepadła bez wieści a była to Volcanic Storm dawna kapłanka swej władczyni która gdy tylko wrócili z jakiegoś powodu odizolowała się od wszystkich kucyków a pewnego dnia po prostu zniknęła. Nikt nie wie, co się z nią stało. Jedynie niektórzy świadkowie twierdzili, że przed jej odejściem rozmawiała z kimś w swoim domu i najpewniej była to klacz jednak dom podobno opuściła samotnie ubrana w stary płaszcz i z dziwnym uśmiechem, który jej towarzyszył, gdy opuszczała miasteczko. Nikt nie wiem czy pewnego dnia jeszcze powróci i co może oznaczać jej powrót. Snow Klacz nie sądziła że zdoła jeszcze kiedykolwiek ujrzeć dom a przy tym odzyskać dawne życie. W momencie, gdy wszystko straciła jej cała nadzieja na dawne życie i spełnienie marzeń również przepadły. Wszystko jednak się zmieniło dzięki dwóm osobom, jakimi była Magda i pani Natalia, która okazała się być księżniczką Celestią we własnej osobie. Obie te kobiety zaopiekowały się nią i dały jej szansę na powrót normalnego życia. Nie było, więc niczym dziwnym, że po powrocie krainy podjęła się pracy projektantki na dworze królewskim tym samym urzeczywistniając swoje marzenia. Pomimo jednak imponujących zarobków i kariery, jaką dawała jej nowa praca nie zmieniła się ani trochę i nadal pozostała tą samą klaczą, którą wszyscy znali. Nie zerwała także kontaktów ze swoją najlepszą przyjaciółką, jaką była Magda do tego stopnia, że obie zamieszkały razem, jako współlokatorki. Pomagała jej przywyknąć do nowego życia tak jak ona pomagała jej na Ziemi a każdy dzień, który spędzały razem był dla niej dniem pełnym radości. Sama Snow nie zdecydowała się również na założenie rodziny oddając się w pełni swoim marzeniom z czasów, gdy była małą klaczką. Oczywiście nie wszystko było takie łatwe z czasem, gdy odzyskała dawne życie. Największym dla niej szokiem była chwila, gdy usłyszała o wielkiej decyzji swojego kuzyna. Dowiedziała się w końcu całej prawdy na temat Anny, którą poznała na Ziemi i choć bardzo chciała nie potrafiła na początku tego zaakceptować wciąż mając wspomnienia, co do podmieńców i tego, co uczyniły ich rodzinie. Z czasem jednak spostrzegła radość, jaka towarzyszyła ich życiu i temu jak oboje byli ze sobą po prostu szczęśliwi. Zaczęła coraz bardziej akceptować wybór swojego kuzyna a ich relacje zaczęły wracać na dawne tory. Teraz, pomimo że zajęta realizacją swych marzeń i czasu spędzanego z Magdą w Equestrii utrzymuje również stały kontakt z Forest Song, Goldingiem i ich dorastającą córką chcąc by rodzina na zawsze pozostała blisko siebie. Striding Rason Jak skończyła się historia słynnego zabójcy? Czy został w świecie ludzi i chaos ostatecznie nad nim zapanował? A może powrócił do Equestrii i przyjął tam życie kucyka? Nikt właściwie do końca nie wie, co go spotkało. W świecie ludzi zabójstwa z jego strony ustały a tym samym stał się przez wszystkich zapomniany tylko czasem chodziły jakieś plotki o jego dawnych wyczynach. W Equestrii nikt nie napotkał nigdy kucyka z charakterystycznym czerwonym okiem. A więc przepadł? Tego najpewniej nikt się nigdy nie dowie. Jedyny ślad, jaki by mógł wskazywać gdzieś jego obecność to jego porzucone rzeczy i pusta butelka jakiegoś płynu leżąca na łóżku. Dochodzący z niej wiśniowy zapach sugerował, jaką drogę obrał sobie ten samotnik. Pytanie jednak brzmiało gdzie w takim razie przebywał skoro nikt nie spotkał kucyka o odpowiednim rysopisie? Thomas Ostatecznie było pewne jak potoczy się dalsze życie Thomasa. Nie zostało w nim niemal nic z dawnego poszukiwacza przygód i podróżnika. Elizabeth ostatecznie wypaliła wszystkie w nim dawne cechy i tak Thomas został na zawsze w jednym miejscu z nią i z dziećmi. Kobieta oczywiście nigdy nie powiedziała mu, dlaczego zabroniła mu jego awanturniczego trybu życia jednak domyślał się, że najpewniej trochę się o niego martwiła i mimo wszystko zawsze chciała mieć go przy sobie. Oczywistym się stało, że jedyną przeszkodą Thomasa na tym by stać się pełnoprawnym asystentem żony było jego wykształcenie. Tak, więc został zmuszony do udania się na studia by uzupełnić ostatnie braki w wykształceniu. Wiele mógł powiedzieć o swoim życiu jednak to okres studiów był dla niego najgorszym ze wszystkich jego niebezpiecznych przygód. Sam nie wiedział ile bezsennych nocy musiał spędzać nad książkami, gdy Elizabeth pilnowała jego postępów. Mimo że była surową korepetytorką to nie mógł zaprzeczyć, że jej metody się sprawdzały zwłaszcza, gdy widział swoje wyniki szkolne. Tak, więc Thomas niedługo po zakończeniu nauki został już pełnoprawnym osobistym asystentem Elizabeth. Wolne chwile jednak od pracy, gdy na takie mu pozwalała spędzał wspólnie z dziećmi. Nie mógł jednak zaprzeczyć, że był szczęśliwy z powodu swojego obecnego życia, mimo że nie tak je sobie wyobrażał. Uchodźcy Goldinga Wszyscy, którzy zaufali Goldingowi podążyli wraz z nim do nowej Equestrii. A tam przyjęli na siebie budowanie nowego świata. Wiele dawnych kucyków nadal nie było pewnych przywództwa księżniczek pamiętając, kto dbał o nich, gdy wylądowali na Ziemi. Jednak, gdy ich dawny dowódca został kapitanem gwardii i miał dbać o ich bezpieczeństwo zaprzestało wątpić we władzę księżniczek i uwierzyli ponownie ich mądrości. Zebry i gryfy przyjęły ponownie władzę swych dawnych władców, którzy współpracowali z księżniczkami na Ziemi. Tylko podmieńce nie zaakceptowały prawdy o ich władczyni. Nawet Lust która mówiła o kłamstwach królowej i próbowała im to wyjaśnić w ich oczach była zwykłą zdrajczynią zwłaszcza, gdy wybrała życie kucyka. Zgodnie z obietnicą Golding wspólnie z księżniczkami przywrócił im dawną postać a potem te zniknęły. Wszystkie, które nadal wierzyły w przywództwo Chrysalis zostało z ich przywódczynią z organizacji i wspólnie stworzyły nowe królestwo podmieńców. Wszystkie zasady, którymi się kierowały były takie same jak nauczyła ich matka. Wszyscy oni czekają aż ta pewnego dnia wróci do swych dzieci jednak do tego czasu miejsce jej zajęła wierna córka, która służyła jej zarówno na Ziemi jak i teraz głosząc jej mądrość wszystkim poddanym tylko jedna rzecz się zmieniła. Teraz rój stał się bardziej agresywny skończyły się sztuczki by zdobywać pożywienie teraz jeśli rój czegoś pragnął brał to siłą tak jak być powinno.
  15. Thomas i Christian Na samym końcu idąc niemal za wszystkimi maszerował, Christian, który najwyraźniej nadal był wściekły za swoje kolejne nieudane miejsce. Teraz szedł korytarzem i przez całą drogę podrzucał nóż, a zanim ten spadł łapał go tak, że ten zawsze idealnie lądował w szparę między palcami jego dłoni. Nie potrafił pojąć jak to było, że w czasie lekcji mu się to nie udało. Szukał winnych, aż uznał, że winna jest po prostu nauczycielka, która nie potrafiła nawet dobrze uczyć. Nagle przestał podrzucać nożem, bo zobaczył jak jego współlokator teraz zaczepia kolejnego nigdziarza. Na jego twarzy pojawił się uśmiech. To nie tak, że kibicował Thomasowi po prostu uznał, że jeśli ten zajmie się teraz tym cherlakiem to da mu spokój. Gdy spostrzegł jak inni nigdziarze otaczają Thomasa zmarszczył brwi. Wiedział przynajmniej już teraz jedno, pan samozapłon to istny mięczak skoro sam sobie nie radzi. Pewnie w jego krainie mama też rozwiązywała za niego problemy. Natomiast Thomas w tym samym czasie nawet nie zwrócił uwagi na pachołków Ravera. Nie miało dla niego znaczenia czy było on sam czy zabrał do pomocy nawet pięciu innych nigdziarzy. Nie raz był w takiej sytuacji i sobie radził. Dopiero, gdy przywódca tej grupki się odezwał, Thomas spojrzał na niego kątem oka. W jego uznaniu blefował. Nie miał prawa nic wiedzieć o tych stworzeniach. Niby skąd miałby wiedzieć? W końcu on niemal całe życie je obserwował i okazało się, że tak niewiele o nich wie. Gdy dotknął jego włosów i lekko je spalił, Thomas nie wyglądał na przestraszonego, nadal na twarzy miał niezwykły spokój, jakby taka sztuczka nie robiła na nim wrażenia. Jednak, gdy wspomniał o zazdrości miał ochotę złapać tego cherlaka i skręcić mu kark. Miał szczęście, że się w porę oddalił. Nic nie czuł do tej dziewczyny. Po prostu tak już było, że zareagował. Wtedy nagle spostrzegł jak mija go wcześniej wspomniana nigdziarka. Na chwilę na nią spojrzał, ale podobnie jak ona, innych reakcji nie ukazał. Kiedy odeszła po prostu stał chwilę zamyślony. Właśnie wtedy usłyszał jak ktoś idzie powoli w jego kierunku i coś podrzuca. a był to Christian, który tylko spojrzał ukradkowo na Thomasa i ruszył dalej podrzucając swój nóż. Thomas natomiast lekko zmarszczył brwi i również ruszył na kolejną lekcje. Crystal Kobieta widziała w oczach dziewczyny emocje, które się w niej gotowały, ale na nie reagowała ani nawet nie starała się ich interpretować. Czy pomogłaby tak każdemu uczniowi? Oczywiście, że nie. Nie obchodziły jej wcale sprawy uczniów dopóki nie wpływały na sprawy Akademii. Judith wyglądała na obiecującą uczennicę ze swoim talentem i zachowaniem. W jej uznaniu mogłaby zostać ciekawą wiedźmą, podobnie jak chociażby Elvira. Jednak w przeciwieństwie do tej drugiej, Judith miała pewien problem. Na samą myśl wystawienia jej na cyrku talentów gdy ta nagle straciłaby głos przechodziło ją zniesmaczenie. Stałaby się pośmiewiskiem dla Akademii Dobra i zapewne dla sędziującego Dyrektora, który zacząłby w nią wątpić, zwłaszcza, kiedy wystawia takie nigdziarki. Ponadto czuła pewną więź z tą dziewczyną, zapewne przez wspólne zainteresowanie. Gdy ta ponownie wspomniała o swoim bracie, Crystal lekko zmrużyła oczy. - Jesteś wolna - opowiedziała bez emocji i powoli wstała od biurka z pustą fiolką w dłoni podchodząc do Anabelle i zbierając jad z jej kłów do naczynia. Gdy Judith była już w drzwiach, kobieta jeszcze się odezwała, ale nie patrzyła już na dziewczynę tylko na jad napływający do fiolki. - Pracuj nad swoim talentem, Judith, a gdybyś potrzebowała czegoś do jego rozwijania nie wahaj się pytać - odrzekła do niej na odchodne dalej patrząc na napływający jad.
  16. Alan i Sophie Widząc wybuch Elisabeth cofnąłem się lekko. To nie tak, że się bałem, bo tak nie było. Po prostu jeszcze nikt się tak przy mnie nie zachował. Zastanawiałem się nawet czy to ja zachowałem się nieodpowiednio. Może zamiast jej pomóc cały czas tylko wszystko pogarszałem. Czy mogło być tak, że lepiej by się czuła gdybym dał jej spokój? Słowa z jej strony, które docierały do mych uszu były bolesne. Nie dziwiłem się jej jednak, że w obecnej chwili atakowała wszystko i wszystkich. Kto by tak nie zrobił po tym wszystkim? Musiała naprawdę pozwolić ujść swoim emocjom. Chciałem coś zrobić, ale nie wiedziałem co. Wtedy spostrzegłem jak dołączyła do nas reszta grupy. Wszyscy najwyraźniej w podobnym mi nastroju szybko to po nich spostrzegłem. Nagle zobaczyłem jak Elisabeth teraz odwraca głowę i krzyczy w innym kierunku. Otworzyłem szeroko oczy widząc do kogo kieruje teraz swą wściekłość. Sophie stanęła jak zamurowana gdy ruda dziewczyna zaczęła na nią krzyczeć. Spoglądała na całą grupę z kamienną miną jakby w ogóle nie zwracała uwagi na te ataki. Nie ujawniała jak zawsze swych emocji. Nikt nawet najpewniej nie był w stanie dostrzec, że poza strachem jaki wywołała w niej Czytelniczka na niewielką chwilę jej oczy się zaszkliły. Był to bardzo krótki moment, bo zaraz jej wzrok stał się taki jak zawsze. Dziewczyna nic nie powiedziała tylko obróciła się na pięcie i zaczęła szybko iść ku wyjściu z galerii, najwyraźniej nie chcąc już w tym uczestniczyć. W tym właśnie momencie ominąłem całą grupę w tym Elisabeth bez słowa, nie słysząc już jej rozmowy z Magdalene o Dyrektorze. Dobiegłem do Sophie i ją złapałem zaraz przy wyjściu. Gdy tylko do niej dotarłem ta spojrzała na mnie marszcząc lekko brwi z wyraźnym gniewem, wiedziałem, że w ten sposób starała się przysłonić inne uczucia. - Zostaw mnie w spokoju - powiedziała ponuro. - Skoro tak bardzo chcesz spędzać z nimi czas, to proszę, ja też mam masę zajęć i ludzi, którzy pragną mojej obecności - dodała gniewnie i znów się obróciła. - Sophie proszę... - Nagle się zatrzymała, ale nadal nie odwróciła, najwyraźniej nadal czując się urażona. - Potrzebuje twojej pomocy. Proszę użyj swojego talentu i pomóż nam coś wyjaśnić - Dziewczyna nic nie mówiła tylko dobrą chwilę stała niczym głaz. Nic nie powiedziała i zaraz znów powoli zaczęła iść ku wyjściu. - Sophie nie jesteś taka. Znam cię. Proszę zrób to dla mnie w imię dawnych czasów - powiedziałem błagalnie, a ta znów się zatrzymała, ponownie chwilę się nie odwracając, zupełnie jakby walczyła z własnymi emocjami, w końcu lekko westchnęła, na co się uśmiechnąłem. Powoli zacząłem wracać z Sophie do galerii, przy czym ta trzymała się niezwykle blisko mnie, najwyraźniej nadal bojąc się, że ruda dziewczyna ją zaatakuje. Minąłem bez słowa Elisabeth, a zaraz za nią resztę grupy, prowadząc Sophie do obrazów, które niedawno widzieliśmy. - To one? - spytała niepewnie patrząc na malunki. - Tak - powiedziałem spokojnie, a ta nagle znów na mnie spojrzała - Proszę... - Pokręciła z rezygnacją głową. Dziewczyna westchnęła ponownie i obróciła wzrok w kierunku obrazów. Ścisnęła mocniej parasolkę i zmrużyła delikatnie oczy, przyglądając się obrazom. Widać było skupienie na jej twarzy gdy na nie patrzyła, ale ponadto żadnych emocji nie można było z niej wyczytać gdy tak na nie patrzyła. Ciężko, więc było stwierdzić co właściwie robi. Ja sam natomiast lekko się cofnąłem by jej nie przeszkadzać. Wiedziałem, że jeśli coś tam jest to wybrałem najlepszą osobę by to dostrzegła. Zabolało mnie, że Elisabeth tak zaatakowała moją kuzynkę. Wiem, że się nie dogadywały, ale to nie był powód by się tak na niej wyżyć. Mimo wszystko chciałem jej jakoś pomóc, nawet jeśli ta nie chciała mojej pomocy. Wiedziałem, że nie każdy po prostu umie o nią prosić, a potem często tego żałują, zwłaszcza gdy jest za późno. - Ciekawe - W końcu powiedziała nadal patrząc na obrazy. - Ale co? - spytałem wyraźnie zainteresowany. - Nie są to dzieła sztuki, widzę tu raczej amatorski sposób używania pędzla - zmrużyła lekko oczy nadal patrząc. - Tak się przynajmniej myśli w pierwszej chwili gdy się na nie patrzy - Powoli ruszyła ku kolejnemu obrazowi znów się mu przyglądając jak poprzedniemu. - Zawsze jest tak samo. Wszystko jest tylko tłem dla głównej sceny, którą jest dwójka dzieci - kontynuowała wyraźnie zadumana, pokazując palcem na dzieci, na które padało światło. - Na reszcie obrazu nie widać niemal emocji autora, a na tych dzieciach już nie, ale są tak skrajnie różne - Znów zmrużyła lekko oczy bardziej się przyglądając. - Zwykłe oko uzna, że te światła na wybranych dzieciach niczym się nie różnią od siebie, ale tak nie jest - odwróciła głowę w moim kierunku. - Jedno ma bardziej ciepłe uczucia, jakby nadzieja przepełniała artystę gdy to malował - Pokazała palcem na dziecko, które przypominało bardziej zawszanina. - A natomiast przy drugim dziecku jest jakby niepewność i coś jak strach - dodała spokojnie pokazując palcem na te bardziej nigdziarskie. - Sophie to malował profesor Sader, a on jest ślepy - ciężko westchnąłem, na co ta spojrzała na mnie z oburzeniem. - Sądzisz, że wzrok to jakaś przeszkoda dla artysty? Wzrok to tylko jeden ze zmysłów. Prawdziwy artysta kieruje się sercem by stworzyć arcydzieło - wyjaśniła z lekką irytacją. - Ja to rozumiem Sophie. Ale wytłumacz mi jak on je uwiecznił. Z tego co wiem każda ta chwila miała miejsce - ciężko westchnąłem pokazując na obrazy. - Czy on mógł je zobaczyć innym sposobem i uwieczniał je podobnie jak ty? - spytałem patrząc na nią. - Niemożliwe - powiedziała twardo, ale nadal patrząc na obrazy. - One powstawały długi czas wcześniej, widać to po ruchach pędzla. Dobrych kilka miesięcy przed każdym wydarzeniem zawartym na płótnie. Tak jakby autor widział... - zatkało ją lekko, gdy miała to powiedzieć. - przyszłość... - dodała bardziej niepewnie i powoli podeszła do obrazu z ostatnimi Czytelniczkami. - Dziwne... Tu jest inaczej - pokazała na dwie dziewczynki palcem. - Tę ładną otacza niepewność większa niż przy wszystkich innych dzieciach do tej pory, natomiast tę... - pokazała palcem na drugą dziewczynkę. - Nadzieja większa niż przy innych dzieciach na obrazach - powoli podeszła do ostatniego obrazu. Chwilę na niego spoglądała i cała nagle zbladła, co można było zauważyć pomimo jej śnieżnej skóry. - Ja... powinnam już wracać i przygotować się na lekcje - powiedziała z wyraźną paniką w głosie cofając się przy tym, zupełnie jakby obraz miał ją zaraz poparzyć. - Sophie, co tam zobaczyłaś? - spytałem niepewnie. - To nie ma znaczenia - powiedziała powoli cofając się do wyjścia - Sophie... - Nawet mój zrezygnowany i zrozpaczony ton nic nie był w stanie wskórać. - Nie, Alan. Zostaw lepiej to w spokoju, wy wszyscy tak zróbcie, to jedyna rada jaką mogę wam dać. To jest jakiś ponury żart, takie rzeczy się już po prostu nie dzieją i na pewno nie będą działy - dodała jeszcze przed wyjściem, nie ukrywając przy tym nerwów. Widziałem jak niemal biegnie do wyjścia byle najwyraźniej jak najszybciej się stąd wydostać.
  17. Thomas i Christian Obaj nigdziarze zaczęli powoli zabierać swoje rzeczy by opuścić klasę. Jednak każdemu towarzyszyły inne emocje. Thomas nie spodziewał się ponownie być tak wysoko w czasie oceniania. Na dodatek od dziekan dowiedział się na temat kamienia i zamkniętej w nim mrocznej istoty rzeczy, które nigdy by mu nie przyszły do głowy. Teraz musiał zdobyć tylko książkę, która mu pomoże zrozumieć więcej, a to nie powinno chyba być trudne. Christian natomiast miał zupełnie inne podejście, co do tego. Wciąż był wściekły na swoją ocenę. Pomimo, że mu nie do końca wyszło, uważał, że zasłużył na znacznie wyższe miejsce niż przemądrzała niby nigdziarka czy zbyt elegancka wiedźma gadająca o jakiejś głupiej krwi. Cały czas miał racje, ta kobieta nie nadawała się na dziekana. Ona w ogóle nie powinna uczyć. Nagle wyminął go szybko Thomas, na co Christian rzucił mu tylko pogardliwe spojrzenie, którego ten najwyraźniej nie dostrzegł, bo skupiał teraz uwagę, na czym innym. Mianowicie na Elvirze, która teraz była zaczepiana przez jakiegoś nigdziarza. Zmarszczył wściekle brwi i zaczął kierować się ku nim, ale nim tam dotarł nigdziarz już odszedł. Thomas mimo to wyminął Elvire i pozostałe wiedźmy nawet na nie patrząc i ruszył za chłopakiem, do którego dotarł w połowie korytarza. Powoli się z nim zrównał i wtedy otworzył usta. - Życie nauczyło mnie paru rzeczy, jak na przykład by uważać na to co się robi – odparł wkładając dłoń pod nigdziarską tunikę by wyciągnąć kamień. – Pani dziekan mówiła, że nie tylko lękami się żywi, ale ja jeszcze nie wiem nadal czym poza nimi, a on nadal jest głodny. Więc może się zdarzyć, że zerwie się ze smyczy, a tego byśmy chyba obaj nie chcieli czyż nie? – spytał, ponuro patrząc na chłopaka. Sam nie wiedział dlaczego to robił, zapewne po prostu dlatego, że go zirytował swoim zachowaniem, nic ponadto. Crystal Dziekan natychmiast dostrzegła zmiany w mimice dziewczyny. Domyślała się już dzięki temu, że za tym wszystkim kryło się coś głębszego o czym młoda nigdziarka nie chciała rozmawiać. Mimo wszystko kobieta pozostała nieugięta i nadal tak samo patrzyła na dziewczynę czekając na odpowiedź. Gdy więc zaczęła mówić mimika nauczycielki się nie zmieniła tylko cały czas się jej przyglądała z tak samo kamienną twarzą jak na początku wsłuchując się w każde jej słowo. Kiedy dziewczyna poluzowała kołnierz by ukazać bliznę, Crystal uniosła jedną brew. Nic nie powiedziała, a tylko obróciła się i ruszyła w kierunku biurka, przy którym usiadła, a następnie położyła dłonie pod brodą patrząc prosto na dziewczynę. - Po tym co usłyszałam mam wrażenie, że zrobiłaś swojemu bratu przysługę trafiając do akademii. Nie sądzę by on z takim zachowaniem mógłby skończyć ją lepiej niż jako troll - odparła z chłodnym uśmiechem i powoli położyła dłoń na szufladzie biurka i pociągnęła ją do siebie, słychać było przy tym charakterystyczne uderzanie o siebie szklanych butelek. - Moim talentem nie jest alchemia - powiedziała mrużąc lekko oczy. - Ale jest moją pasją, dla której poświęciłam niemal wszystko - Na chwilę jej wzrok powędrował na czaszkę na biurku. - Zasady zawszan ich ograniczają, przez co nie są w stanie zgłębić wszelkiej wiedzy, bo zawsze na ich drodze staje moralność, która w naszym wypadku nie ma miejsca - iśmiechnęła się teraz ukazując białe zęby. - Dlatego my możemy więcej - Sięgnęła dłonią do szuflady i wyjęła z niej niewielką buteleczkę, którą położyła na biurku. Barwa płynu, który w niej pływał przypominała wodę bagienną, a zapach wcale nie był przyjemniejszy. - Być może twoim przeznaczeniem było tu trafić by znaleźć to - odparła patrząc na butelkę. - Jak powiedziałam wcześniej niewiele mnie obchodzi wasze życie prywatne i nie mam zamiaru się w nie zagłębiać - Znów spojrzała na dziewczynę. - Mam jednak pewne cele, które sobie postawiłam, a nie dokonam pewnych rzeczy gdy uczniowie wydający się mieć intrygujące zdolności są w gorszej kondycji, więc Judith... - znów się uśmiechnęła. - Jak pewnie już wiesz, to jest lekarstwo, które zregeneruje twoje struny głosowe. Sama je opracowałam i testowałam z pozytywnym rezultatem. Nie mam pojęcia czy jestem jedyną, która to stworzyła i niewiele mnie to mówiąc szczerze obchodzi - uniosła dłoń patrząc teraz za znużeniem na swoje paznokcie. - Jeden tydzień i ani dnia dłużej, co wieczór przed snem jeden duży łyk, a twój dawny głos powróci. Będziesz mogła nawet wrócić do domu i zaśpiewać coś bratu swym normalnym głosem, o ile zdasz akademię - Ponownie się lekko uśmiechnęła. - Nie będę kłamać, smak ma jak najgorsze pomyje, ale działa. Wybór należy do ciebie Judith, możesz zabrać lek i przywrócić sobie dawny głos albo teraz stąd wyjść i uznać, że ta rozmowa nie miała miejsca dalej się męcząc - zmrużyła lekko powieki, ale wciąż patrzyła na dziewczynę.
  18. Alan i Sophie Gdy tylko wstałem z miejsca po zakończonej lekcji chciałem spokojnie spakować swoje rzeczy i przygotować się do kolejnych zajęć. Nawet nie myślałem już o tych obrazach. Podobnie było zresztą z Sophie, która pakowała się spokojnie by zaraz wyjść z klasy. Najwyraźniej nikt nie dostrzegł, że dziewczyna na chwilę przysnęła, na co ta poczuła ulgę. Skierowała swój wzrok na miejsce, w którym siedział jej kuzyn i wtedy spostrzegła jak Czytelniczka wręcz wybiegła z sali, a jej kuzyn tuż za nią. Zastanawiała się przez chwilę czy samej też tam nie ruszyć, ale zauważyła, że najwyraźniej nie zdołałaby ich dogonić ponadto nie potrafiła tak bez słowa zacząć biec, zwłaszcza po tym jak Edward był dla niej tak miły. Bała się jak wiele może przez to wszystko stracić. Ostatecznie wróciła do spokojnego pakowania swoich rzeczy by zaraz wyjść z sali. Stephanie i Elisabeth były naprawdę szybkie nim tylko spostrzegłem obie wybiegły z sali, przez co z Aidanem musieliśmy je gonić. Zdecydowanie nie były typowymi księżniczkami, ale w moim uznaniu nadal do nich należały nieważne co inni by myśleli. W końcu zdołaliśmy je dogonić, gdy te się zatrzymały. Kiedy tylko do nich dołączyliśmy wspólnie ruszyliśmy do Galerii Dobra, ale chwilę później dołączyli do nas kolejni zawszanie. Spojrzałem na księżniczkę Magdalene i Damiena. Oboje już wcześniej mnie zaintrygowali w chwili gdy przyglądali się obrazom pierwszego dnia. Jednak teraz nie była najlepsza chwila by o tym rozmawiać. Zwłaszcza widząc to po Elisabeth, która chciała się jak najszybciej dostać do galerii. Więc powoli ruszyliśmy za rodzeństwem i przy okazji słyszałem ich dosyć ciekawą wymianę zdań. Nie miałem zamiaru do tego dołączać, to były sprawy rodzinne. Mimo wszystko po tym co usłyszałem domyślałem się już jak wielką mądrość musi w sobie skrywać księżniczka. W końcu dotarliśmy do Galerii Dobra. Gdy tylko znaleźliśmy się w środku otworzyłem zdumiony usta, nie mogąc uwierzyć we wszystko co tutaj widziałem. Cały wygląd sali robił niesamowite wrażenie, ale nie było w tym nic dziwnego, w końcu tu uwieczniano wiele zasług dobra. Nagle gdy spostrzegłem obraz przedstawiający ślub księżniczki i księcia lekko zbladłem. Znów przypomniały mi się wszystkie aranżowane związki i wmawianie mi jak wiele ode mnie zależy, a ja czułem się zmęczony na samą myśl o tym. Być może nigdy nie będę na to gotowy. A może nawet nie będę musiał się tym martwić, bo nie wiadomo gdzie mnie zaprowadzi Akademia. Starałem się dalej dotrzymywać kroku Elisabeth obserwując całą galerie. Nagle stanąłem jak wryty widząc myszkę i tabliczkę pod nią. Jane ta Jane? Spytałem siebie patrząc na nią z szeroko otwartymi oczyma. Słyszałem o niej i tym, że trafiła do akademii i wszyscy się z tego powodu wtedy tak cieszyli mając nadzieje, że nasze królestwo stanie się bardziej znane dzięki jej baśni. Niestety, koniec jej bajki był inny niż przewidywano. A teraz ja z Sophie podobnie jak ta dziewczyna trafiliśmy do Akademii i w nas obojgu pokładane są takie same nadzieje jak w nią. A co jeśli nasze bajki skończą się podobnie? Zacisnąłem pięść bojąc się, ale nie o siebie, a o moją kuzynkę. Co jeśli to ona skończy w tej galerii? Byłem cały blady na tę myśl. Nie mogłem pozwolić by coś jej się stało. Obróciłem wzrok w kierunku Elisabeth, która teraz patrzyła na jakieś obrazy i powoli do niej podszedłem, starając się ukryć moje niedawne ponure myśli. Spoglądałem sam teraz na obrazy pokazujące miasto, ale takie, którego nigdy jeszcze nigdzie nie widziałem. Nie przypominało do końca tych, o których czytałem już w książkach. Zacząłem z zaciekawieniem się przyglądać obrazom, które je przedstawiały. Gdy jednak Elisabeth powiedziała potwierdzająco, że to jest jej dom byłem w kompletnym szoku, a w mym gardle utknęło jedno pytanie. Ale jak to możliwe? Patrzyłem jak na obrazach dzieci z tego świata czytają o naszych przygodach będąc coraz bardziej w szoku. Gdy usłyszałem niespodziewany krzyk Elisabeth szybko do niej podszedłem zaraz za Stephanie. Kiedy z jej ust wydobyły się pierwsze słowa spojrzałem w szoku na dziewczynkę na portrecie, a potem na Elisabeth. Nie byłem po prostu w stanie w to uwierzyć. Gdy Elisabeth wspomniała o tym, że profesor może być porywaczem Czytelników i Dyrektorem, podobnie jak księżniczka Magdalene nie mogłem w to uwierzyć. Po prostu to nie miało sensu. Wtedy właśnie oczy wszystkich spoczęły na ostatnich strasznych obrazach, byłem w szoku tym co ujrzałem i niemal zbladłem. Co takiego tam się stało? Ten ogień trawiący miasto i Puszczę tak jak dzieci palące książki. Szybko oderwałem wzrok od obrazów, widząc i słysząc reakcje Elisabeth. W jednej chwili sam się za nią przepchnąłem mijając innych, aż nie dobiegłem do sali, w której była i powoli zacząłem do niej podchodzić. - Elisabeth - powiedziałem bardziej niepewnie, powoli do niej podchodząc. - Nie jestem nawet sobie w stanie wyobrazić co teraz przeżywasz po tym co tu ujrzałaś - Niepewnie uniosłem dłoń zastanawiając się czy powinienem, aż w końcu zdecydowałem się delikatnie położyć ją na jej ramieniu by dodać jej otuchy. - Nie możesz robić wszystkiego pod wpływem emocji - dodałem już spokojniej. - Nie jesteś w stanie zrobić sama wszystkiego, pozwól sobie pomóc, wszyscy razem rozwiążemy jakoś tę zagadkę - Uśmiechnąłem się do niej lekko by dodać jej więcej otuchy. Choć wiedziałem jaka była prawda, dziś wieczorem znów spróbuje uciec i tym razem zapewne nie będzie chciała mojej pomocy. Bardzo się bałem, że już więcej jej nie zobaczę, ale nie dlatego, że wróci do domu, choć i to nie było dla mnie przyjemne, a dlatego, że bałem się po prostu o nią. Wciąż pamiętałem ten dziwny wzrok jej przyjaciółki i z jakiegoś powodu nie potrafiłem go zapomnieć. Miałem tylko nadzieje, że się mylę. Chwilę wcześniej, gdy cała grupa łącznie z Alanem poszła do Galerii Dobra. Sophie rozstała się już ze swoją grupą. Edward odszedł w towarzystwie innych książąt, a księżniczki poszły w kierunku swoich wież. Dla Sophie nie było to nic nowego, że została sama, w jej rodzinnej krainie też samotnie często spacerowała. Szła więc teraz przygotować się do kolejnych zajęć, aż nagle nie spostrzegła swojego kuzyna w grupie innych zawszan. Sama schowała się za jedną z kolumn przyglądając się całej grupie, a zwłaszcza swojemu kuzynowi, który teraz gnał jak na złamanie karku za Czytelniczką. Zmarszczyła lekko brwi widząc to. Alan nigdy taki nie był, wiedziała o tym. A teraz pchał się w każde niebezpieczeństwo dla dziewczyny, której nawet dobrze nie znał. Spojrzała teraz na rudą księżniczkę, wciąż pamiętając, że jej pomogła. Jednak obecnie mogła przez nią stracić swoje marzenie i jedyną szansę na ich realizacje. Powoli więc w ukryciu ruszyła za całą grupą. W końcu spostrzegła, że wszyscy wchodzą do Galerii Dobra. Zmrużyła delikatnie oczy przypominając sobie lekcje. A więc to o chodzi? Spytała samą siebie i spojrzała na chwilę na swoją parasolkę. Pokręciła lekko głową i wbiegła za całą grupą do środka. W momencie, w którym weszła Lisa była już sama w Galerii Dobra, przez co natychmiast mogła zobaczyć jak Sophie wbiegła tutaj za nimi. Dziewczyna chwilę na nią spoglądała, ale co dziwne nie z wrogością jak to miało miejsce do tej pory, a przynajmniej tak było, aż nie zobaczyła Alana, który się do niej zbliża. Kuzyn jej najwyraźniej nie dostrzegł, bo skupił się na rudej dziewczynie, ale to nie zniechęciło Sophie i ta powoli ku nim ruszyła, już się nie ukrywając.
  19. Thomas, Christian i Crystal Kobieta nie zwróciła uwagi na zachowanie nigdziarki, najwyraźniej to było już dla niej normalne. Uniosła jednak lekko brwi słysząc skąd pochodzi. Thomas i Christian również wrócili do wpatrywania się w nigdziarzy, starając się zapomnieć o zmasakrowanych ciałach zwierząt za oknem. Crystal nie zareagowała w żaden sposób, widząc jak dziewczyna odsuwa głośno krzesło, tylko dalej na nią spokojnie patrzyła czekając na to co pokaże. Gdy więc ta po swoim przemówieniu wyjęła nóż i przebiła ławkę, nauczycielka się lekko uśmiechnęła. Thomas wpatrywał się w to lekko zamyślony. Nie mógł zaprzeczyć, że Akademia naprawdę ściągała tu ciekawe osoby. Christian choć zdziwiony siłą nigdziarki starał się tego nie okazać i pozostać bez emocji. Kobieta nic nie powiedziała i ruszyła dalej, a gdy odeszła niedawna dziura zaczęła magicznie zanikać. Wybór uczniów się kurczył i kobieta wiedziała, że wcześniej czy później będzie musiała podejść do Czytelniczki, choć domyślała się jaki będzie tego finał. Mimo wszystko z jakiegoś powodu wcale nie miała ochoty tego robić. Zatrzymała się więc przed kolejnym nigdziarzem wygłaszając tą samą formułkę co zawsze. Gdy tylko na niego spojrzała już wiedziała co chłopak może sobą pokazać. Nie była kimś kto ocenia po wyglądzie, ale w tym wypadku ciężko było się tym nie kierować. Wszystko się potwierdziło, kiedy chłopak tylko otworzył usta. Aż dwa olbrzymy w jednej klasie, musiała sama przyznać, że to całkiem ciekawe. Thomas po tych dwóch występach zauważył, że olbrzymy nie były twórcze, ale trzeba było na nie mimo wszystko uważać. Christian uznał, że kolejny nigdziarz, który nic sobą nie prezentuje i nawet nie próbuje tego zmienić. Dziekan kiwnęła tylko lekko głową i ponownie ruszyła ku klasie, znów unikając skutecznie Czytelniczki. Jej kroki skierowały się do ostatniego nigdziarza, który dzielił ją od przepytania tamtej dziewczyny. Naprawdę w tej Czytelniczce było dla niej coś dziwnego. Kobieta stanęła nad kolejnym nigdziarzem wygłaszając swoją formułkę przy okazji ignorując jego urazę. Teraz wpatrywała się w niego i słuchała. Podobnie jak zresztą Thomas i Christian. Gdy więc chłopak wspomniał o jastrzębiu kobieta lekko się zainteresowała i jednocześnie zawiodła się słysząc, że uczeń go nie przyniósł ze sobą na lekcje, więc mogła ocenić tylko to co powiedział. Co jeśli jednak kłamał, co do swojego talentu? Dla Crystal pierwsza lekcja zawsze była bardziej sprawdzająca, gdy na kolejnej okazywało się, że część nigdziarzy potrafiła tylko więcej gadać niż robić szybko się to na nich mściło, zwłaszcza przy ocenianiu. Christian zawsze traktował zwierzęta jak coś bezużytecznego tak samo pomyślał o talencie chłopaka. Thomas wyglądał na lekko zainteresowanego tym co usłyszał. - Pokaż go, więc na kolejnej lekcji - powiedziała kobieta nim odeszła i nagle jej wzrok skupił się na Czytelniczce. Twarz kobiety pozostała bez emocji, gdy szła w kierunku dziewczyny swoim typowym krokiem. A jednak im bardziej się do niej zbliżała tym bardziej sobie przypominała jej zapłakaną wczorajszej nocy twarz, która tak bardzo przypominała jej czasy, o których nie chciała pamiętać. W końcu gdy doszła do jej ławki chcąc zacząć swoją typową formułkę, nigdziarka odezwała się nim dziekan mogła zacząć. Słowa, które wydobyły się z ust dziewczyny były niezrozumiałe do tego stopnia, że kobieta uniosła lekko brew, ale nie wyglądała jednocześnie na zdenerwowaną. Czekała tylko, aż ta zbierze się w sobie i powie wyraźniej. Co zresztą zaraz się stało, ale nadal słyszała strach w głosie dziewczyny. Mimo wszystko dziekan patrzyła na nią tak jakby widziały się pierwszy raz i najwyraźniej nie chciała mówić o tym co było wczoraj. Zanim zdążyła coś powiedzieć inni nigdziarze zaczęli drwić z Czytelniczki i ją straszyć. Thomas do nich nie należał, choć nie wiedział co myśleć o talencie dziewczyny poza tym, że było to praktyczne. Christian chichotał lekko wiedząc od początku jak żałosna jest ta nigdziarka i sam chciał dołączyć do szydzenia z niej, ale gdy tylko otworzył usta po klasie rozniósł się głośny syk dziekan. - Spokój! - Tylko tyle wyniosło się z jej ust by uspokoić klasę, a sama zaczęła odchodzić od Czytelniczki. Nim jednak się w pełni oddaliła rzuciła jej ostatnie spojrzenie, które wskazywało jasno, że ostrzegała ją, że tak będzie jeśli się nie zmieni. Zaraz potem dziekan odwrócona tyłem do wszystkich zaczęła kierować się do biurka, aż przy nim usiadła. Zaczęła wpatrywać się w klasę lekko zamyślona uderzając palcami o biurko jakby myślała nad wszystkim co dziś zobaczyła i tak pewnie zresztą było. Zaraz potem otworzyła usta. - Widziałam dziś i słyszałam wiele ciekawych rzeczy, a teraz nadszedł czas na oceny - powiedziała bez emocji. - Nim jednak zacznę dam kilka swoich uwag co do tego wszystkiego, od was zależy czy ich posłuchacie czy też nie. Na początek ci z gorszymi ocenami powinni je potraktować nie jako porażkę, a jako coś nad czym należy pracować by to się nie powtórzyło. Natomiast ci lepsi nie powinni spoczywać na laurach, wiele razy widziałam jak ci najlepsi przestają pracować nad sobą, bo są zbyt pewni siebie i kończą, jako mogryfy - syknęła z niechęcią. - A teraz moje uwagi co do tego co mi pokazaliście - dodała patrząc na klasę i lekko wzdychając nim zaczęła. - Walburgo jak powiedziałaś wcześniej, wiedźma nie musi być odpychająca i nie wymagam tego od ciebie. Zauważyłam, że masz zdolności przywódcze po samym sposobie twojego mówienia, a skoro nie odkryłaś swojego talentu... Możesz spróbować znaleźć sobie coś co będzie słuchać twoich poleceń, wtedy będziesz pewną czy to jest twój talent lub ewentualnie... - Na chwilę zamilkła. - Wspominałaś o niezwykłej krwi, może warto też nad tym pomyśleć? Co prawda twierdzisz, że pomaga ona w urodzie, ale może ma inne właściwości, których pisane jest odkrycie właśnie tobie? - uśmiechnęła się chytrze. - Pomyśl o tym i spróbuj pokazać coś na następnej lekcji - Na chwilę jej wzrok powędrował na Judith, ale pominęła ją teraz zwracając się do Eudona. - Nie przeczę Eudonie, że pewnego dnia będziesz wampirem, o ile oczywiście zdasz Akademię - Zmarszczyła lekko brwi mówiąc dalej. - Jednak do tego czasu radzę popracować nad swoimi wrodzonymi umiejętnościami. Nie wiem jakby się to skończyło gdybyś w czasie cyrku talentów wpadł tak w zawszan, a zwłaszcza w książęta - Teraz jej wzrok powędrował na Gilberta. - Gilbercie jeszcze minie chwila czasu nim będziecie mogli używać magii i radziłabym byś był bardziej uważny co do takich rzeczy aby unikać tego typu pomyłek i ośmieszania się przed innymi. Mimo wszystko choć nie wyszło ci rewelacyjnie coś wymyśliłeś by pokazać, że nie jesteś całkiem bezradny, więc popracuj nad tym co pokazałeś na lekcji albo poszukaj innego talentu, bo jak powiedziałam magii jeszcze jakiś czas nie użyjecie - Teraz jej wzrok powędrował na Thomasa. - Cóż Thomasie, jak powiedziałam wcześniej, twój zwierzak potrzebuje tresury. Nie żywią się one tylko lękami, a w naszej Akademii masz wszystko czego mu trzeba. Poczytaj o nim jak i o przedmiocie, w którym go więzisz, bo to będzie ci naprawdę pomocne. W czasie cyrku nie ma nauczycieli, a nie wiem jak zareagowałby Dyrektor widząc twojego zwierzaka atakującego księżniczki. Mam nadzieje, że należysz do tych nigdziarzy, którzy potrafią czytać, bo jeśli nie, to będziesz musiał prosić kogoś o pomoc - Chłopak lekko zmrużył oczy. Może nie czytał rewelacyjnie, ale nie był aż takim analfabetą. Wzrok nauczycielki powędrował na Elvirę. - Zaimponowałaś mi Elviro. Z jednej strony nie pokazałaś żadnego talentu, przynajmniej gdy ktoś nie umie patrzeć jak należy tak pomyśli. A jednak wykorzystanie zdobytych informacji by oszukać całą klasę i pokazać, choć nieumyślnie talent innej nigdziarki zasługuje na wyróżnienie - uśmiechnęła się do dziewczyny lekko nim spojrzała na Margo. - Jestem pewna Margo, że do tej pory nawet nie znałaś swojego talentu, ale to nie ma znaczenia. Nie obchodzi mnie jak i kiedy odkrywacie swój talent, najważniejsze by to osiągnąć. Popracuj nad tym. Mam wrażenie, że zwierzęta reagują na twoje emocje, ale nie wiemy czy to tylko gniew - Spojrzała kątem oka na Annabelle. - Moja pupilka raczej nie należy do zwierząt, które księżniczki lubią, zwykle brzydzą się węży - Zwierzak na te słowa pokazał swoje pokaźne kły, z których ciekł jad. - Radzę ci więc tym razem sprawdzić to na zwierzaczku bliższym księżniczkom by się upewnić czy działa to na wszystkie - Lekko się do niej uśmiechnęła, a następnie skierowała wzrok na Kim. - Uważam, że jesteś całkiem interesującym typem nigdziarza. Myślę również, że talent, który nam dziś pokazałaś nie jest tym, nad którym chcesz pracować, więc chętnie zobaczę te rzeczy, o których napomniałaś na następnej lekcji - Kobieta ponownie lekko się uśmiechnęła. - Scarlet, używanie łuku brzmi całkiem ciekawie i zakładam, że jeśli byś pojawiła się na cyrku, to właśnie to byś pokazała. Musisz jednak wiedzieć, że książęta też to często robią, więc będziesz miała ciężką konkurencje, jeśli chcesz iść w tym kierunku. Polowanie raczej ciężko będzie ci pokazać, bo żadnych zwierzaków w czasie cyrku nie ma. Poza tymi, które sami przyniesiecie - Teraz spojrzała na Ravera. - Zaintrygowałeś mnie Raverze. Twoja wrodzona jak zakładam umiejętność jest naprawdę ciekawa. Mam nadzieje, że to właśnie w tym kierunku masz zamiar iść, jestem naprawdę zainteresowana jej pełnych możliwości - Skierowała wzrok na Save. - Czasem warto nic nie pokazać i się nie zbłaźnić, Savo - Spojrzała kątem oka na Christiana. - Jednak lepiej znajdź swój talent lub coś co do niego prowadzi na następnej lekcji - Teraz dość twardo spojrzała na Christiana. - Jeśli chcesz, aby twój talent szedł właśnie w tym kierunku to pracuj nad nim ciężko, ale się przy tym nie zabij - Christian coś burknął pod nosem, ale dziekan to zignorowała i skierowała wzrok na Alise i lekko się uśmiechnęła. - Transformacje z reguły nie są łatwe i rzadko kto długo je utrzymuje, przynajmniej na samym początku, ale to co zrobiłaś mnie zainteresowało. Jak powiedziałam wcześniej, teraz ja również oczekuje dnia, aż w pełni się transformujesz. Staraj się nad tym pracować - rzuciła okiem na teraz na Bathildę i lekko westchnęła. - Niewiele ci mogę powiedzieć, ale jako olbrzymka masz pewne rzeczy, które możesz wykorzystać, jak choćby siła, zastanów się jak możesz zaprezentować w widowiskowy sposób chociażby ją - spojrzała teraz na Prisme. - Niewiele niestety mogę ci powiedzieć, Prismo, jak sama powiedziałaś, nie jesteś pewna swojego talentu. Mam nadzieje, że do następnej lekcji się to zmieni. Jeśli sądzisz, że jest to alchemia, to radzę nad tym popracować - Spojrzała na kolejnego nigdziarza. - Lavalle... Kontrola nad zimnem jest naprawdę imponująca, ale gdybyś był w stanie zamrozić człowieka... - uśmiechnęła się na tę myśl. - Ale jak sam powiedziałeś od czego są te lekcje? - Lekko wzruszyła ramionami i spojrzała teraz na Vina. - Potrafisz zwieść co jest interesujące, na dodatek najwyraźniej znasz zawszańskie maniery, a jednak... - Zmrużyła lekko oczy. - Musisz popracować nad tą iluzją, bo z tego co zauważyłam działa tylko na jedną osobę, na tłum wokół już nie - Przypomniała sobie reakcje klasy na jego zachowanie. - W tłumie byś się zdradził i musisz pamiętać, że niektóre zawszanki nie dają się tak łatwo oszukać, jeden błąd i się zdradzisz, a cała mistyfikacja zniknie - Nadszedł czas na Hadriona. - Oboje wiemy, jaki masz talent, ale musisz opanować przemianę, czeka cię najwyraźniej długa droga do tego, więc pracuj nad tym - skierowała wzrok na Navina.- Przywołanie tego ptactwa było całkiem ciekawe, przynajmniej do czasu, aż nie wiedziałeś jak je przegonić - warknęła z lekką irytacją. - Spróbuj bardziej nad tym popracować, najlepiej na powietrzu z dala od zamku - dodała kierując wzrok na Alarica. - Jeśli chcesz iść w ślady ojca, Alaricu, to długa droga przed tobą. Spróbuj znaleźć swój talent do następnej lekcji - Teraz skupiła się na Labrendzie. - To co dziś pokazałaś było całkiem widowiskowe, ale nie na tyle by pokonać zawszan w czasie cyrku, spróbuj pomyśleć jak bardziej widowiskowo możesz zaprezentować swą siłę - Teraz spojrzała na De. - Tak jak w przypadku Bathildy, zastanów się De jak możesz pokazać swoją siłę w zadziwiający sposób - Została już tylko dwójka nigdziarzy i Judith, którą dziekan z jakiegoś powodu pominęła. - Polluxie ciężko mi cokolwiek powiedzieć dopóki nie zobaczę co potrafisz robić z tym twoim jastrzębiem. Sprowadź go na kolejną lekcje - Spojrzała na Adelie i ciężko westchnęła. - Chyba sama dobrze się domyślasz, co było nie tak. Radzę byś do kolejnej lekcji się poprawiła - uśmiechnęła się ostatni raz i machnęła ręką. Jedynka powędrowała ponownie do Elviry świecąc się pięknym złotem. Srebrna dwójka poleciała dla Ravera. Brązowa prosta trójka powędrowała do Alisy. Judith dostała lekko posrebrzaną czwórkę. Natomiast piątka o lekko brązowej barwie powędrowała do Margo. Szóstka w barwie platyny przypadła Thomasowi. Siódemka w barwie granatu z lekkimi odcieniami cienia trafiła się Eudonowi. Biała ósemka, na której widniało kilka czaszek przypadła Vinowi. Dość proste żółte dziewięć poleciało nad głowę Kim. Lavalle dostał za to krwisto czerwone dziesięć. Kolejne miejsce, jakim było czarne jedenaście powędrowało nad głowę Walburgi. Lekko przerdzewiała dwunastka powędrowała do Scarlet. Z kolei od trzynastki liczby zaczynały robić się coraz bardziej nadgniłe im niżej tym bardziej na zepsute wyglądały. Najmniej zgniła, czyli trzynastka dostała się Labrendzie. Czternastka poleciała nad głowę Gilberta. Następna była piętnastka która przypadła Polluxowi. Zaraz za nim znalazł się Navin nad którym pojawiło się szesnaście. Na siedemnastym miejscu znalazła się Sava. Potem dopiero na osiemnastym miejscu pojawił się Allaric. Dziewiętnaste miejsce przypadło Prismie, natomiast dwudzieste trafiło się Chrstianowi. Dwudzieste pierwsze powędrowała do Hadriona, a dwudziestka dwójka poleciała nad głowę, Bathildy. Dwadzieścia trzy niemal całkiem zgniłe za to znalazło się nad głową De. Sypiąca się zgniła dwudziestka czwórka powędrowała nad głowę Adelii, na co Crystal rzuciła jej kolejne ostrzegawcze spojrzenie. Tak więc lekcja dobiegła końca, a gdy wszyscy opuścili już klasę kobieta powoli ruszyła w kierunku ławki Judith, aż nad nią nie stanęła. Położyła dłoń na jej ławce dotykając wcześniej wyczarowanego pióra, a te zaczęło powoli znikać. - Z reguły nie mieszam się do spraw uczniów, ale czasem... - odparła patrząc na nią twardo. - Nie mam zamiaru ośmieszać się przed zawszanami gdy jednej z moich uczennic zabraknie zdrowia podczas cyrku talentów, zwłaszcza kiedy uczennica wydaje się obiecująca. Więc powiesz mi co ci dolega? - spytała wbijając w nią wzrok i dając tym do zrozumienia, że nie odpuści dziewczynie dopóki nie odpowie na pytanie.
  20. Thomas, Christian i Crystal Kobieta nie zmieniała emocji widząc zakłopotanie chłopaka. Wciąż pozostała kamienna na twarzy nie próbując go w żaden sposób uspokoić. Jedyne co można było o niej pomyśleć, to fakt, że ta traci cierpliwość widząc jak nigdziarz próbuje wykrztusić proste słowa. Thomas nie skreślał współlokatora z powodu jego nerwów, w końcu nie każdy mógł do tego podchodzić na spokojnie i kto wie czy czymś nagle nie zaskoczy wszystkich. Christian natomiast zmrużył oczy, myśląc teraz nad tym z kim mieszka. Jeden żałosny i pochodzi z zawszańskiej krainy, a drugi uważa się za nigdziarza, bo pokazał jakiegoś konika. Crystal natomiast gdy słuchała nadal nigdziarza już w pewnym momencie miała ochotę warknąć by w końcu to wykrztusił. Gdy w końcu chłopak zaczął gwizdać, a nic się nie stało, kobieta tylko lekko zmrużyła oczy nie dając komentarza co do tego, ale wciąż na niego patrząc. Thomas za to nie odwracał głowy patrząc jak jego współlokator nadal próbował coś zrobić. Christian w przeciwieństwie do niego już odwrócił głowę, uznając, że to strata czasu. Jednak potem właśnie się zaczęło. Gdy tylko chmary wściekłych ptaków zaczęły pojawiać się na parapetach klasy Crystal, ta tylko spojrzała kątem oka na to niecodzienne widowisko. Nie zareagowała w żaden inny sposób na ich skrzeczenie, tak jakby zupełnie go nie było. Christian natomiast przycisnął dłonie do uszu chcąc się uwolnić od tego przeklętego jazgotu. Dlatego właśnie nienawidził zwierząt, więcej z nimi problemu niż pożytku. Miał nawet ochotę zacząć rzucać w nie czym popadnie, ale ten dźwięk był tak męczący, że nie chciał puszczać uszu. Thomas zmarszczył wściekle brwi również przykładając dłonie do uszu, ale nie tak mocno jak Christian, bo ten położył niemal głowę na ławce a w przypadku Thomasa wyglądało jakby próbował odzyskać skupienie. - Ciekawe - powiedziała bez emocji do chłopaka znów ruszając ku uczniom. Nic nie zrobiła i nadal ignorowała ten dźwięk. Zarówno Thomas jak i Christian zaczęli się zastanawiać czy sami nie powinni czegoś zrobić skoro nauczycielka ignorowała ten harmider. Wtedy właśnie, gdy zaczęła kierować się do kolejnego ucznia skrzeczenie ptaków stało się głośniejsze niż do tej pory. Gdy nigdziarze spojrzeli za okno mogli zobaczyć niemal powietrzną bitwę. Ptaki, które przyleciały tu na rozkaz Navina były atakowane przez inne sporo mniejsze, ale znacznie bardziej agresywne. Judith mogła spostrzec, że ich pióra są takie same jak te, które ma na biurku. Gdy kilka ptaków, Navina zaczęło padać martwych reszta zaczęła uciekać przed agresorami. Gdy wszystkie zaczęły już odlatywać nowo przybyłe ptaki zmieniły się w krucze pióra, które zaczęły chwilę później zanikać. Nie trudno było się domyślić, że przybycie nowych agresywnych ptaków to dzieło dziekan. Kobieta nawet nie odwróciła wzroku do okna tylko teraz skupiła się na słowach kolejnego nigdziarza. Słysząc go kiwnęła tylko głową i ruszyła dalej. Thomas i Christian nawet nie byli w stanie skupić się na jego odpowiedzi, bo nadal patrzyli przez okno na ciała niektórych zmasakrowanych ptaków, wyglądały jakby to nie inne ptaki je atakowały, a jakieś wściekłe bestie. Thomas mimo wszystko nie był tak zdziwiony, od początku wiedział by nie oceniać tej kobiety po pozorach. Sama Crystal ruszyła do jednej z ostatnich nigdziarek, ale nie do Adelii, dalej unikała Czytelniczki. Stanęła przed nigdziarką i znów zaczęła formułę tę samą co zawsze.
  21. Thomas, Christian i Crystal Kobieta spoglądała bez emocji na chłopaka i jego dość nietypowe zachowanie. Zdarzały się przypadki gdy nigdziarze znali zasady zawszańskiego zachowania, ale zwykle ich nie przestrzegali uznając to za głupie i niepasujące do nich. Gdy jednak chłopak chwycił dłoń Crystal ta uniosła jedną brew nadal patrząc na niego z lekkim zdziwieniem. Wtedy właśnie nagle przed kobietą zniknął uczeń, a zamiast nigdziarza zobaczyła teraz przystojnego księcia, po raz pierwszy raz na tej lekcji można było chyba zobaczyć w oczach kobiety przez niewielką chwilę takie emocje. Jej wzrok stał się niezwykle zimny i wręcz zabójczy, taki, który właśnie powinna ukazywać czarownica. Była to tylko niewielka chwila nim znów wszelkie jej emocje zaniknęły. Thomas i Christian niewiele z tego rozumieli. Poza gadaniem i chwyceniem dłoni dziekan nic nie widzieli. Nie do końca rozumieli, na czym ten talent miał polegać. - Interesujące - powiedziała tylko tyle, znów ukazując twarz pozbawioną emocji. Zaraz ponownie ruszyła między ławki, ale tym razem chwilę dłużej szukała ucznia. Kobieta musiała pozbyć się pewnych myśli nim znów wróciła do prowadzenia lekcji. A miała nadzieje, że to wszystko już dawno za nią, być może nie jest tak łatwo jak myślała. W końcu stanęła nad kolejnym uczniem z typową formułką. Gdy Christian nagle usłyszał chłopaka niemal się podniósł z ławki, ale w ostatniej chwili się powstrzymał. Będzie jeszcze chwila, że poderżnie mu gardło za te drwinę, powiedział sobie w myśli. Na następną lekcje przygotuje odpowiedni występ, lepszy niż jakieś durne konie, samozapłony czy gadanie niepotrzebnych bzdur. Kobieta chwilę patrzyła na ucznia i kiwnęła głową. Wiedziała, że ludzie wilki wymagają koncentracji by się przemienić. Miała nadzieje, że do cyrku talentów uda mu się tego dokonać. Ruszyła dalej chwilę się kręcąc, aż nagle zatrzymała się przed ławką współlokatora Thomasa i Christiana z typową formułką. Obaj chłopcy obrócili ku niemu głowy wyraźnie ciekawi jego talentu.
  22. Thomas, Christian i Crystal Kobieta zmarszczyła lekko brwi widząc rany dziewczyny. Domyślała się czego są powodem. Chociaż sama była nigdziarką, nie popierała tego typu metod. Zmuszanie nigdy nie przynosiło odpowiedniego efektu. W końcu nawet nigdziarka może być piękna, jeśli tego w właśnie chce. Wygląd nigdy nie miał tu nic do rzeczy. Thomas widząc blizny dziewczyny zmrużył lekko oczy. Nie znał jej historii, ale wiedział skąd się wzięły jego, więc rozumiał jej rozgoryczenie, bo sam miał świadomość jak ludzie potrafią być okrutni. Zastanawiał się co takiego kryło się za każdą z jej dawnych ran, jakie opowieści mogły skrywać. Christian nieszczególnie był tym zainteresowany, jedyne co go teraz cieszyło, to, że rana, którą sam stworzył na swoim policzku przestała krwawić i lekko się zasklepiła. Gdy tylko kobieta usłyszała głos dziewczyny zmrużyła delikatnie oczy będąc już pewną co do swoich podejrzeń. - Rozumiem - odparła bez emocji na słowa dziewczyny spoglądając na nią ostatni raz nim ruszyła dalej. Nie było sensu tego ciągnąć. Jedyne co teraz mogła zrobić ta dziewczyna to odkryć w sobie wiedźmę by przetrwać to wszystko. Ponownie zaczęła szukać kolejnego ucznia, aż nie stanęła teraz nad kolejnym nigdziarzem wpatrując się i wygłaszając typową formułkę. Zaraz potem zaczęła go jak zawsze słuchać. Tym razem nigdziarzem jednak najwyraźniej zainteresował się Christian, słysząc, że ten pochodzi z jego krainy. Do tego stopnia go to zainteresowało, że zaczął spoglądać na talent chłopaka. Widząc jak ten zamraża przedmiot zmarszczył lekko brwi. Thomas też patrzył wyraźnie zainteresowany podobnie jak Crystal, która na słowa nigdziarza lekko się uśmiechnęła. - Słusznie - powiedziała i ruszyła dalej ku klasie szukając kolejnego nigdziarza do przepytania. Wybór był coraz mniejszy, ale ani razu nawet nie zbliżyła się za bardzo do Czytelniczki jakby obawiała się, że ta roznosi jakąś zarazę. Chwilę chodziła po klasie, aż zatrzymała się nad nigdziarzem o nietypowej fioletowej barwie skóry. Chwilę na niego spoglądała z zainteresowaniem, aż nie odezwała się do niego w typowy dla siebie sposób, czekając na to co pokaże.
  23. Thomas, Christian i Crystal Słysząc śmiechy innych, Christian zacisnął wściekle dłoń w pięść. Nie rozumiał jak mogło mu nie wyjść. Przecież robił to już wcześniej, a teraz ośmieszył się przed tymi błaznami. Thomas natomiast nawet nie zareagował na porażkę Christiana. Co prawda jak dla niego i tak dostał za małą karę za jego ostatni wyczyn. Jednak nie widział powodu by dobijać leżącego. Spojrzał na chwilę na Elvirę i zaraz obrócił wzrok w kierunku nigdziarki, do której podeszła nauczycielka. Zrobiłeś to tylko, dlatego że cię zirytował, ona nie miała z tym nic wspólnego, powiedział sobie starając się skupić na innych nigdziarzach i nie myśleć o niej. Crystal natomiast spoglądała na dziewczynę z zainteresowaniem. Kobieta domyśliła się szybko, że ta dziewczyna musiała mieszkać z dala od ludzi. W chwili jednak, gdy zaczęła się przemieniać, na twarzy nauczycielki pojawił się dość ciekawy uśmiech. Natomiast Christian i Thomas patrzyli w szoku na to co się działo. Pytanie cisnęło się obu jedno. Czym ona niby była? - Też teraz zacznę czekać na ten dzień - powiedziała Crystal na odchodne, posyłając dziewczynie ostatni mroczny uśmiech i znów ruszając po klasie by znaleźć nowego ucznia do odpowiedzi. Teraz jej kroki pokierowały ją ku nigdziarce niepodobnej do dziewczyny. Gdy uczennica zaczęła mówić, Crystal wszystkiego się domyśliła. Z olbrzymami zawsze był ten problem, że nie były za bardzo kreatywne. Wymaganie od nich wysiłku umysłowego było próżnym trudem. Thomas słysząc dziewczynę tylko obrócił głowę. Najwyraźniej wszystko co do tej pory słyszał o olbrzymach było prawdą. Obrócił na chwilę głowę by znów na sekundę zobaczyć Elvire, ale tym razem szybko obrócił wzrok od niej, nie chcąc znów poczuć się zakłopotanym. Christian od razu gdy tylko zobaczył wielką nigdziarkę był przekonany co do tego co może pokazać dziewczyna. Crystal tylko kiwnęła głową i ruszyła dalej. Jej kroki skierowały się ku kolejnej nigdziarce, nad którą stanęła i zareagowała jak zawsze wygłaszając te samą formułkę co zwykle i czekając na jej pokaz.
  24. Alan i Sophie Spojrzałem kątem oka na Elisabeth i lekko się do niej uśmiechnąłem widząc jej determinacje. Naprawdę z jakiegoś powodu jej zachowanie mi imponowało. Cieszył mnie również fakt, że zdecydowała się chociaż słuchać profesora, nawet jeśli zrezygnowała z notatek. Zawsze to było już coś. Nagle zobaczyłem uśmiech nauczyciela w naszym kierunku i nic już nie powiedziałem, starając się skupić na wykładzie. Notowałem wszystko co słyszałem, ale nawet i dla mnie głos profesora wydawał się być monotonny. Mimo wszystko chciałem zapamiętać jak najwięcej z tego wykładu. Zastanawiałem się przez chwilę jak radzi sobie Sophie, wiedząc jak bardzo "lubiła" takie lekcje, a potem spojrzałem kątem oka na Elisabeth czy przypadkiem nie zasnęła. W przypadku Sophie sytuacja wyglądała gorzej niż u jej kuzyna. Dziewczyna na początku co prawda notowała wszystko swoim eleganckim pismem. Jednak z każdą chwilą było coraz gorzej. Głos profesora zaczynał powoli działać na nią lepiej niż kołysanka. Dziewczyna mimo to zapierała się z całych sił, aż na jej twarzy pojawiło się kompletne znudzenie. W końcu jej powieki stawały się coraz cięższe i pomimo oporu coraz bardziej jej opadały. W pewnej chwili nawet zamknęła na niewielką chwilę oczy. Gdy profesor się odezwał teraz w bezpośrednio do jednej z uczennic, ta nagle oprzytomniała i lekko zawstydzona również zaczęła patrzeć w kierunku rudowłosej Czytelniczki. Czuła się naprawdę głupio bojąc się, że przegapiła coś ważnego. Wiedziała, że tak to się skończy. Takie lekcje zawsze tak na nią działały. Sam również podniosłem wzrok na Elisabeth ciekawy jej odpowiedzi. Gdy jednak usłyszałem jej odpowiedź obawiałem się reakcji nauczyciela, ale na całe szczęście ten nic nie zrobił, na co odetchnąłem z ulgą. Nic nie powiedziałem i swoje przemyślenia zachowałem dla siebie. Zawsze byłem przekonany co do pierwszej opcji, Baśniarz kreuje nasze historie. Niedługo później gdy tylko wróżki zadzwoniły ogłaszając koniec lekcji, Sophie poczuła ogromną ulgę.
  25. Thomas, Christian i Crystal Kobieta jak zawsze słuchała uważnie kolejnego ucznia, chociaż zastanawiał ją widok, który już wcześniej dostrzegła. A była to Annabelle, która przypatrywała się z tak niespotykanym dla niej zainteresowaniem nigdziarzowi. To było dosyć dziwne, zwłaszcza, że bardzo dobrze znała swoją pupilkę i ta była zwykle rozleniwiona i raczej nie dostrzegała uczniów, no chyba, że któryś był na tyle głupi by wsadzić rękę do terrarium. Jak powiedziała wcześniej za głupotę się płaci. Thomas jak i Christian ponownie odwrócili głowy na kolejnego ucznia będąc zainteresowanymi co pokaże. Gdy nagle ręce chłopaka stanęły w ogniu zarówno Thomas jak i Christian byli w nie małym szoku widząc jego umiejętność. Obaj patrzyli na z szeroko otwartymi oczami. Nie byli w stanie tego zrozumieć, wiedząc, że magii nadal nie można było nikomu używać, więc czym było to? Crystal natomiast patrzyła zaintrygowana na płomienie i nigdziarza i gdy pokaz dobiegł końca uśmiechnęła się niebezpiecznie. - Imponujące - odparła w kierunku nigdziarza. Nim jednak ruszyła spojrzała ostatni raz to na niego to na swoją pupilkę nadal będąc ciekawą powodu jej zainteresowania. Nie wyglądało to tak jakby chciała go zaatakować, to było dziwne. W końcu zaczęła szukać kolejnego ucznia do przepytania. Mijała kolejne ławki, aż nie zatrzymała się koło kolejnej nigdziarki. Crystal dostrzegła jej lekceważącą postawę, ale to zignorowała czekając na jej pokaz. Poczuła niestety lekki zawód słysząc dziewczynę. Na szczęście przywykła już do tego, że na pierwszej lekcji zwykle nigdziarze nie pokazują nic specjalnego. Pozostaje czekać na następne, kiwnęła więc głową bez emocji i ruszyła dalej. Christian niemal prychnął słysząc, że ktoś jej się boi. Uznał, że gdyby była w jego krainie pewnie by tygodnia nie wytrzymała. Zaraz jednak spostrzegł, że kobieta zaczęła kierować się w jego stronę, aż w końcu się zatrzymała mówiąc tę samą formułkę co zwykle. Thomas też skierował wzrok na Christiana najwyraźniej ciekawy tym, co pokaże. - Christian z Lodowych Pól - odrzekł dalej unikając wzroku nauczycielki. Nagle sięgnął do mieszka obok swojego pasa i wyciągnął z niego nóż, który podrzucił w powietrze nad swoją głowę. Ten kręcił się wokół własnej osi w taki sposób, że w pewnym momencie miał zaczął spadać na głowę Christiana. Jednak nim spadł Christian podrzucił drugi nóż, który uderzył ten pierwszy i zmienił tor jego lotu sprawiając, że ten spadł tuż obok dłoni Christiana i wbił się w ławkę, czego oczekiwał. Natomiast nie do końca wyszło mu z drugim ostrzem, bo gdy te spadało drasnęło jego policzek wbijając się przy okazji chwilę później w ziemię na co się skrzywił. Najwyraźniej chciał by spadł inaczej, co można było zauważyć po jego minie. Chłopak powoli zaczął podnosić oba noże, a Crystal patrzyła na niego ponuro. - Widziałam wiele rzeczy w tej Akademii, ale by ktoś chciał popełniać samobójstwo pierwszego dnia? - Christian skrzywił się słysząc to, ale kobieta tylko lekko się uśmiechnęła i ruszyła dalej ku kolejnemu uczniowi. Tym razem skierowała swe kroki ku kolejnej nigdziarce, tej, która na początku lekcji zdawała się liczyć trofea nauczycielki. Kobieta stanęła nad uczennicą i zaczęła typową dla siebie formułkę lekko się przy tym uśmiechając i czekając na występ uczennicy.
×
×
  • Utwórz nowe...