-
Zawartość
5482 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
8
Wszystko napisane przez Magus
-
Baltimare - Sygnał byłby korzystny, a my byśmy wiedzieli, że wszystko przebiega zgodnie z planem - powiedział nagle ogier, ale chyba nie miał pomysłu jak mógłby wyglądać owy sygnał. - Chyba wiem co możemy zrobić - Pumpkin podała White małe lusterko. - Gdybyś użyła magii byłoby to zbyt widoczne, ale gdybyś na chwilę wykorzystała światło słońca tak aby mnie oślepiło będziemy wiedzieli, że tam jesteś i tylko czekasz na nas - Ogier przytaknął nie dodając nic w sprawie tej części planu. - Czas na sprawdzenie? - podrapał się lekko po brodzie. - Zależy od ilości towaru, który przygotujemy. Zbiory były ostatnio obfite, więc możemy zyskać dla ciebie co najmniej godzinę. Im więcej też towaru tym większe szanse, że wszyscy na chwilę opuszczą posterunek. Raczej nie będą spodziewali się kradzieży czy ucieczki będąc niedaleko - Co o tym myślisz? - spytała zaciekawiona Pumpkin. Podejrzane miasteczko Klacz chociaż początkowo była wyraźnie zaskoczona reakcją Batty równie szybko też się uśmiechnęła. Najwyraźniej bardzo jej zależało i cieszyła się, że jej towarzyszka potrafi zrozumieć jej emocje, a nawet czuła podobnie. Na zewnątrz Lance i Spear stali już koło sklepu czekając na nie. Nie widać było niedawnych agresorów, a miejscowi najemnicy robiący tu za stróży prawa już wrócili na swój posterunek. Podobnie jak pod motelem i tutaj był jakiś ogier, ale ten nie zwracał uwagi na przejezdnych zbyt zajęty zwracaniem resztek pokarmu zmieszanych z alkoholem. Zapach z pewnością nie należał do przyjemnych, ale nikt nie zwracał na to uwagi. W środku jak się okazało sklep nie był bogaty w towar. Był to niewielki sklep z dość mało przyjemnym sprzedawcą, który nie wyglądał jakby dbał za często o higienę. Kopytem dłubał w swoim uchu opierając się o ladę i ze znużeniem spojrzał na nowych klientów, ale nic nie powiedział. Towar choć nie pierwszej jakości miał podniesioną cenę. Wszystko wskazywało, że mógł sobie na to pozwolić przez brak konkurencji. Warzywa nie wyglądały najlepiej, były z pewnością jadalne, ale nie wyglądały na świeże. Podobnie zresztą było z pieczywem. Najbezpieczniej wyglądało słone spakowane jedzenie jak paluszki czy chipsy. - Czy to jest to co myślę? - spytał Spear niemal z odruchem wymiotnym. Jak się okazało ogier patrzył na mięso, nie wyglądało na zepsute, ale mimo wszystko mięso. - Podobno niektórzy sponyfikowani są gotowi je jeść, nawet jeśli oznacza to dla nich niestrawność i inne problemy gastryczne, to ich wyraz buntu i pokaz, że nadal są tym kim byli - Lance też nie wyglądał na zachwyconego tym znaleziskiem, kiedy tłumaczył, a Lance mruknął coś o barbarzyńcach. - Bierzcie, to co najdłużej wytrzyma podróż. Ja rozejrzę się za płynami Pearl, która się oddaliła kawałek poszła w międzyczasie na bok i znalazła lodówkę, a tam coś przez co nie była w stanie się powstrzymać żeby nie oblizać lekko pyszczka. Rozejrzała się czy ktoś patrzy, a kiedy była pewna sięgnęła kopytkiem po lody. Widać czas spędzony na ukrywaniu się przed potworami, a potem wycieczka po pustyni wzbudziła w niej tęsknotę za tym lodowym przysmakiem i była gotowa nadszarpnąć nieco nieplanowanej gotówki żeby znów go spróbować. Wybór nie był bogaty, bo składał się ze zwykłych lodów czekoladowych i śmietankowych, ale najwyraźniej nie miało to dla niej znaczenia. Nieznane miejsce - Zastanawia mnie jakie masz o mnie myśli - zmarszczyła brwi. - Myślisz, że jestem bardziej niegrzeczna niż się wydaje? Może myślisz, że mam nawet swój harem? - Delikatnie się uśmiechnęła. - I nie, nie zdechnę tak łatwo. Chyba naprawdę mnie nie lubisz - wydęła na niewielką chwilę wargę. - Pytasz czy miałam liczne próby? Gdyby tak było, to trochę nie fair byłaby ta gra. Ten świat rządzi się swoimi prawami, ja nie mam na niego wpływu, bo nie ja go stworzyłam. Gdy byłam klaczką moja matka ze mną tu grała, to była nasza zabawa, tak to dzieło mojej matki, a nie moje. Niektóre z tych zadań znam, to prawda, ale jest ich tak wiele, że nawet ja ich wszystkich nie poznałam. Poza tym jesteś pierwszą osobą nie licząc mojej matki, która ze mną gra, więc to swego rodzaju zaszczyt, nie uważasz? - wyszczerzyła delikatnie zęby. - A co do całej reszty, to cholernie patologiczne relacje was łączą. Gdyby zabrała twoją moc mojej też by chciała potem? - spojrzała na kość. - Ta dwójka coś nas prześladuje, tak to nigdy nie skończymy TEN OGIEŃ WODY SIĘ NIE WYSTRASZY, A BĘDZIE PŁONĄŁ, AŻ SPALI. Obwieściło hasło, na co klacz lekko zmarszczyła brwi. Chwilę później Stalkera i Sinister otoczyła bańka stworzona z czarnego ognia. Nie było wyjścia, a ogień cały czas płonął, co gorsza bańska powoli się zaciskała. Niewielka iskra spadła na pazur Stalkera, który mimo materiału z jakiego był zrobiony został dosłownie pochłonięty przez płomień. Najwyraźniej nie było dla tego płomienia granic co do tego co ma pochłonąć.
-
Baltimare Nic nie wskazywało aby ktoś bardziej niż powinien był zainteresowany obiema klaczami. Zdarzyło się, że co prawda, że przechodzące ogiery lub klacze rzucały im krótkie spojrzenia, ale równie szybko wracały do swoich spraw. Pumpkin potrzebowała jeszcze niewielkiej chwili aby się uspokoić, ale w końcu na jej pyszczku pojawiło się coś niezwykłego, a była to determinacja. - Nie możemy zwlekać, ona nas potrzebuje - powiedziała bez wahania. Znów ruszyła wspólnie z towarzyszką w kierunku farmy jej rodziny. Po drodze nie napotkały już żadnych trudności. Farma pełna ziemskich kucyków wydawała się bezpiecznym miejsce, ale nie można było być pewnym czy jakiś podmieniec i tutaj się nie krył. Ojciec Pumpkin właśnie pracował przy zbiorach, ale dostrzegł ją i White idące w jego stronę. Córka streściła mu wszystko zaraz po dotarciu. Ogier słuchał z uwagą patrząc to na nią, to na towarzyszącą jej klacz. Dopiero, kiedy przestała mówić spojrzał znowu na jednorożca. - Mamy wobec was dług wdzięczności za to, że uratowałyście moją córkę i oczywiście pomożemy. Tylko musimy być pewni wszystkiego. Czy będziesz oczekiwać jakiegoś sygnału? Zaczekasz na nas na miejscu, a jeśli tak, to gdzieś się skryjesz czy raczej pójdziesz z nami? Przygotowanie dostawy zajmie nam około godzinę, ale nim dotrzemy ze wszystkim powinnaś więc doliczyć kolejne trzydzieści minut Podejrzane miasteczko Lance i jego podwładni spojrzeli w kierunku gdzie zniknęli niedawni agresorzy. Wyglądało, że żaden z nich nie ma wątpliwości co do ostrzeżenia Batty. W tej jednak sytuacji niewiele mogli zrobić poza czekaniem na to co może się stać. Każdy wiedział, że prowokowanie bójki wcale nie było na ich obecną korzyść i tak już zbyt bardzo rzucili się w oczy. - Będziemy więc bardziej uważni, a skoro nie masz zastrzeżeń, to na początek proponuje uzupełnić zapasy. Nie pozbywajmy się głupio pieniędzy tylko wybierzemy co jest nam potrzebne do przetrwania - wyjaśnił, a następnie ruszył. Spear ruszył zanim, ale nim Pearl zdążyła dołączyć nagłe pytanie Batty sprawiło, że się lekko zarumieniła. - Przepraszam - powiedziała na tyle cicho żeby oni nie słyszeli. - Wiem jak muszę teraz wyglądać w twoich oczach - opuściła lekko wzrok. - Po prostu... Ja nienawidzę, kiedy ktoś tak na mnie patrzy jak tamci - skrzywiła się na samo wspomnienie. - Jakbym była niczym więcej jak tylko kształtami w ich zboczonych wyobrażeniach. Poza tym, to jak potraktowali też ciebie... Coś we mnie po prostu pękło... Zawsze staram się brać więcej niż to konieczne aby udowodnić, że nie jestem w niczym gorsza, ale w takich chwilach nerwy potrafią mnie ponieść. Obiecuje starać się nad sobą panować gdyby znowu coś takiego miało miejsce Nieznane miejsce - Pierdolnięta? - wydęła wargę. - Ranisz moje biedne serduszko - Złapała się komicznie za klatkę piersiową. - A jednak tu jestem, prawda? A może jestem zombie? Czyżbyś się bała, że już mnie nie zobaczysz? - wyszczerzyła się wracając do jej uwag. - Widzisz, jestem bardzo gorącokrwistą klaczą o czym może jeszcze się przekonasz - krzywo się uśmiechnęła. - No dobra, ale żebyś nie oskarżała mnie o oszustwo - westchnęła z rezygnacją. - Jak widziałaś nawet moja magia zamarzał, kiedy chciałam jej użyć, a przynajmniej do pewnego stopnia. Gdybym chciała zewnętrznie coś zrobić, to gówno mogłam, ale nie wewnętrznie. Nie stałam tam na darmo czekając i się chłodząc, a za pomocą magii zwiększyłam temperaturę swoich organów wewnętrznych tak aby doszczętnie nie zamarznąć. Lód, który mnie pochłonął otoczył więc mnie zewnętrznie, ale nie zamroził najważniejszych organów, cała filozofia - wzruszyła ramionami. - Wracając jednak do twojej toksycznej relacji. Czy zabiłabyś ją gdybyś miała szansę, byłabyś na to gotowa? Co byś zrobiła gdyby mnie poprosiła żeby ją ożywić, a ja bym się zgodziła? PODEJRZANE MIASTECZKO (okolice) - Naprawdę, to tak zostawimy szefie? Śmierdzi to z kilometra - mówił jeden z podwładnych jeszcze co jakiś czas odwracając głowę w kierunku nietypowej grupki co tu niedawno przyszła. - Trzy jednorożce i ta... Nie mam pojęcia co to jest. Ma róg, a przynajmniej jakby, ale skrzydła nie jak pegaz... Nie mówiąc o tej broni... - Jego dowódca zdrowym okiem spojrzał na broń, a następnie w miejsce gdzie zniknęła grupka. - Nie płacą nam za myślenie - powiedział w końcu. - Mamy robić swoje i robimy. Nie obchodzi mnie co to za jedni, jak mają kasę to zarządca tego pierdolnika jest zadowolony i mi wystarczy. Niewielu tu trafia, więc każdy dodatkowy szmal się przyda - Mimo wszystko jednorożce w takim miejscu i w takim towarzystwie... - wahał się kolejny. - Dziwi cię to? Może dawni ludzie, wiadomo, że w stolicy nikt takich nie chce, więc błąkają się gdzie się da byle ich nie dorwali służbiści tej zasranej cesarzowej - skrzywił się dowódca. - W sumie masz racje, szefie, ale chętnie bym popatrzył jak te laleczki walczą o swoją racje, brak nam ostatnio rozrywki - westchnął następny. - Może jeszcze będziesz miał okazje popatrzeć jeśli znów narobią jakiś problemów, a póki co chodźmy - znów spojrzał na broń. - Chciałbym ją dokładnie obejrzeć, nie jestem pewny skąd wytrzasnęła taką zabawkę. Może z czarnego rynku, ale nigdy takiej tam nie widziałem, może uda się z niej coś wyciągnąć jak po nią przyjdzie PODEJRZANE MIASTECZKO (okolice) - Naprawdę, to tak zostawimy szefie? Śmierdzi to z kilometra - mówił jeden z podwładnych jeszcze co jakiś czas odwracając głowę w kierunku nietypowej grupki co tu niedawno przyszła. - Trzy jednorożce i ta... Nie mam pojęcia co to jest. Ma róg, a przynajmniej jakby, ale skrzydła nie jak pegaz... Nie mówiąc o tej broni... - Jego dowódca zdrowym okiem spojrzał na broń, a następnie w miejsce gdzie zniknęła grupka. - Nie płacą nam za myślenie - powiedział w końcu. - Mamy robić swoje i robimy. Nie obchodzi mnie co to za jedni, jak mają kasę to zarządca tego pierdolnika jest zadowolony i mi wystarczy. Niewielu tu trafia, więc każdy dodatkowy szmal się przyda - Mimo wszystko jednorożce w takim miejscu i w takim towarzystwie... - wahał się kolejny. - Dziwi cię to? Może dawni ludzie, wiadomo, że w stolicy nikt takich nie chce, więc błąkają się gdzie się da byle ich nie dorwali służbiści tej zasranej cesarzowej - skrzywił się dowódca. - W sumie masz racje, szefie, ale chętnie bym popatrzył jak te laleczki walczą o swoją racje, brak nam ostatnio rozrywki - westchnął następny. - Może jeszcze będziesz miał okazje popatrzeć jeśli znów narobią jakiś problemów, a póki co chodźmy - znów spojrzał na broń. - Chciałbym ją dokładnie obejrzeć, nie jestem pewny skąd wytrzasnęła taką zabawkę. Może z czarnego rynku, ale nigdy takiej tam nie widziałem, może uda się z niej coś wyciągnąć jak po nią przyjdzie
-
Baltimare Nie odpowiedziała od razu na pytanie. To co usłyszała, wywołało w niej nieprzyjemne emocje. Potrzebowała chwili aby przełknąć te niepokojące informacje. Nie potrafiła sobie nawet wyobrazić co musiała teraz przechodzić ich przyjaciółka. Sama myśl sprawiła, że znów poczuła jak coś podchodzi jej do gardła, ale w porę to powstrzymała. - Przepraszam… Ja po prostu nie umiem sobie tego wyobrazić - Z wyraźnym trudem mówiła każde kolejne słowo. - Co teraz? Jeśli ona nie może chodzić, to nie uciekniecie daleko. Może potrzebować pomocy medycznej… - Zaczęła bardzo szybko i niekontrolowanie łapać oddech. Podejrzane miasteczko Odpowiedź Batty sprawiła, że na pyszczku Pearl pojawił się niewielki rumieniec. Ogier, któremu pokazała język rzucił jej jeszcze jedno nieprzyjemne spojrzenie nim zniknął z kumplami. Najemnicy też się już nie obrócili, ale zaraz dołączył do klaczy Lance i Spear. - Co rozumiecie przez niezwracanie na siebie uwagi? - Spear nawet nie ukrywał irytacji. - Nie było nas zaledwie chwilę i… - Jak nie masz do powiedzenia nic mądrego to lepiej się zamknij - Pearl rzuciła mu takie spojrzenie, że się cofnął. - Teraz nie ma to znaczenia - rzucił porozumiewawczo Lance. - Wiemy już jednak, że obserwują nas na każdym kroku, a my nie możemy opuścić miasta bez ich wiedzy skoro zabrali broń Batty - skrzywił się na samą myśl. - To tylko broń nie możemy… - Nie dokończył widząc jak róg Pearl zaczął iskrzyć. - Słyszałeś, że jest dla niej ważny - mówiła przez zaciśnięte zęby - Tym będziemy się martwić później - Lance spojrzał na całą trójkę. - Wynajęliśmy dwa pokoje. Nie ma powodu zużywać nadmiernie środków. Jeśli nadal wszyscy jesteśmy zgodni co do podziałów… - Spojrzał po całej trójce. - Tak, chyba lepiej będzie jeśli zostaniemy jak jest. Teraz jednak proponuje zrobić zapasy i przy okazji rozeznać się w naszej obecnej sytuacji. Czy wszyscy się zgadzają? - Nie mam nic przeciwko - mruknął Spear. - W tym wypadku się zgadzam. Chyba lepiej abyśmy na razie się nie rozdzielali, bo znowu sprowokujemy bójkę - rzuciła krzywe spojrzenie na Speara. Nieznane miejsce - Nie bardzo orientuje się w językach martwych ras. Ludzie przegrali, bo byli słabi i głupi, to przecież oczywiste. Ale skrót Sin brzmi całkiem uroczo. Co do mojego wkurwienia… Przecież złość piękności szkodzi - wyszczerzyła lekko zęby patrząc jak Sinister pokazała jej język. Jej uwaga jednak szybko skupiła się na zadaniu jej przeciwniczki. Musiała przyznać, że zręcznie wykorzystała towarzysza, a na dodatek niewiele brakowało, a przegrałaby gdyby nie ich synchronizacja. Zaczynała być pod coraz większym wrażeniem umiejętności tej klaczy. Co jeszcze ciekawsze nawet nie zwymiotowała i chciała więcej. - Coraz bardziej mnie cieszy, że zgodziłam się na jego wsparcie, bo to wydłuża zabawę - spojrzała na swoje kości. - Zakładam, że nie nauczyłaś się wszystkiego sama, a pomagał ci ten przyjazny duszek. Jak to z wami jest? Matkuje ci, a ty jak zbuntowana córka nie masz ochoty słuchać? Nie martwisz się co może teraz robić wokół twojego ciała lub czy odchodzi od zmysłów? A co twojego posiłku… Tylko mi wytrzymaj do końca. Jak już z tobą wygram może znajdę ci jakąś bułkę - Gdy Sinister odpowiadała ona rzuciła kością marszcząc lekko brwi. - Cholera… Znowu dwójka - westchnęła i weszła na wybrane pole. TRZYMAJ SIĘ CIEPŁO. - Jakże komicznie - skrzywiła się patrząc na zbierającą się wokół niej zawieję śnieżną. Pancerz na jej ciele zaczęły pokrywać kawałki lodu. Jej róg zaczął iskrzyć, ale nawet co ciekawe energia magiczna zamarzła. - Słabo, co? Zapewne nie masz ze sobą gorącej herbaty, prawda? - Jej kopyto zaczął pokrywać lód. Uderzyła nim mocno i się skruszył z niego. - Mam chyba tylko jedno podejście w tej sytuacji - Zaczęła napinać całą mięśnie w kopytach, aż nagle wystrzeliła niczym pocisk. Wpadła prosto w środek zawiei śnieżnej i momentalnie zmieniła się w bryłę lodu, ale nie zatrzymała się, a leciała dalej niczym pocisk, aż wydostała się ze śnieżnej pułapki. Stała zamrożona niczym pomnik krótką chwilę, aż lód, który ją pokrył nie zaczął topnieć. Około dwie minuty później cały ustąpił, a ona była wolna. - Jestem cała przemoczona i mi zimno - powiedziała próbując otrząsnąć się jak pies. - Obym nie dostała grypy czy coś, ale póki co zabawa trwa nadal, prawda Sin? - uśmiechnęła się do Sinister.
-
Baltimare Na pyszczku Pumpkin pojawił się delikatny, ale teraz zdecydowanie niewymuszony uśmiech po obietnicy ze strony White. Nic więcej już nie było do dodania. Plan był przygotowany teraz wystarczyło go zrealizować. Aby dojść do domu klaczy znowu musiały przejść przez miasto. Wszystko na powrót toczyło się tu własnym życiem i nikt już nie wspominał o niedawnych incydentach, no prawie nikt… White i Pumpkin mogły usłyszeć rozmowę przechodzących na patrolu gwardzistów, którzy akurat ku nieprzyjemnemu zrządzeniu losu znaleźli się niedaleko. - Mówisz poważnie? - pytał jeden z nich. - Ona nie wygląda raczej interesująco - No cóż… Może uznał, że może sobie poużywać. Wiesz zabiła jego kumpla, uznał, że jest bezradna, więc kazał nikomu nie zaglądać i chciał najwyraźniej wykorzystać okazję żeby bardziej cierpiała. Nie docenił jej, bo zaraz usłyszeliśmy jego wrzaski. Słuchaj tu nie ma co… Ta klacz dosłownie złamała mu kopyto i wybiła zęby. Nie ma mowy o pomyłce, ona ich zabiła, to urodzona morderczyni - I tak to zostawiliście? - spytał z niedowierzaniem drugi. - A ty byś zostawił? Rzuciliśmy ją na ziemię i spraliśmy. Muszę powiedzieć, że jest harda. Leżała krztusząc się i ledwo ruszając, ale nie płakała ani nie jęczała. Doczołgała się jak żałosny robal pod ścianę i tam położyła - Jesteś pewny, że przeżyła? - Trochę się zaniepokoił co wskazywał jego ton. - Ma przetrącone kopyto i kuleje, ale żyje. Zresztą lepiej dla niej by było gdyby zdechła. Słyszałem, że jej egzekucja ma być pokazem tego co czeka każdego kto podniesie kopyto na cesarskiego gwardzistę. Słyszałem plotki o rozerwaniu na strzępy, wrzuceniu do mrowiska czy nawet obdarciu ze skóry żywcem Chociaż Pumkin się starała nic nie ukazywać, to można było zauważyć jak trudno jej zachować spokój. Niemal cała pobladła i chodziła tak jakby miała zamiar zemdleć. Nawet wyraz jej twarzy wskazywał na to, że ma ochotę zwymiotować. Podejrzane miasteczko Chyba wszystkich równie mocno zaskoczył ten ruch ze strony Batty. Pearl spojrzała na nią nic nie rozumiejąc, zwłaszcza, że jeszcze niedawno jej wyraz pyszczka wskazywał, że jest gotowa do walki. Lance i Spear też wydawali się zaskoczeni. Niedawni prowokatorzy całego incydentu wydawali się tym zmieszani, a przywódca tutejszych najemników niechętnie sięgnął po jej broń. Widać było, że nie tego oczekiwał. - Zepsułaś całą zabawę - westchnął patrząc na to co mu dała. - Niezła jest - stwierdził po dokładnym obejrzeniu. - Takie pamiątki są najlepsze, ale nie będę wnikał. Nie taka była umowa. W każdym razie nie musisz się martwić będzie na naszym posterunku w depozycie. Jak będziecie opuszczać miasto możesz ją odebrać - Ale… - wtrącił ogier przygotowany do walki. - One nas zaatakowały i… - zamilkł równie szybko na dźwięk wystrzału i na widok śladów po kulach pod jego kopytami. Przywódca najemników patrzył na niego zimno zdrowym okiem nadal trzymając swoją broń. - Zdecydowałem, a jak się nie podoba to złóżcie u mnie skargę - Nie wyglądało aby któryś był chętny. - Jesteś pewna? - szepnęła Pearl. - To znaczy… Przykro mi, bo to nie powinno tak być, ale widzę, że ta broń dla ciebie wiele znaczy. Nie wiem czy można im ufać, nie wydają się honorowi - Nagle mrugnęła wyraźnie zaskoczona. - Martwiłaś się o mnie i dlatego nie chciałaś żebym walczyła? - Wyraźnie próbowała ukryć zakłopotanie. Niedawni agresorzy rzucili im jeszcze wrogie spojrzenie, ale na więcej już się nie odważyli. Nieznane miejsce - Nie kłamiąc jestem bardzo ciekawa jak obecna ty byś płakała, bo źrebaki często płacą, to naturalne - mówiła otrzepując swoje ciało z niewidocznego kurzu. - Najgorsze? Uważasz, że jestem, aż tak niedobra - Starała się przybrać niewinną minę, ale słabo jej to szło. Najwyraźniej zbyt rzadko to robiła. - Jestem ciekawa jak chciałaś mnie nazwać, ale wracając… Mów mi po prostu D, tak będzie prościej, a jak to sobie w głowie odczytasz zależy od ciebie - spojrzała na Stalkera. - Chętnie bym z nim więc zatańczyła, ale przykro mi również, że ciebie rozczarowałam - znów próbowała udawać, ale teraz współczucie. - W każdym razie jak widzę nadal prowadzę, a po tym co powiedziałaś lepiej żeby nie trafił ci się podobny tor przeszkód, bo nasza zabawa za szybko się skończy - spojrzała na formujący się napis. UTRZYMAJ CIAŁO I ZAWARTOŚĆ ŻOŁĄDKA. - Uuuu mam nadzieję, że jadłaś niewiele przed naszym spotkaniem. A co do trzymania się… Tu może być problem - Faktycznie był, bo kamienne pola na jakich stały były raczej gładkie i nie sposób było dostrzec tu coś czego można się trzymać. - Spróbuj nie zwymiotować, nie lubię takich widoków - Chwilę po tych słowach pole na którym stała Sinister i Stalker wzniosło się w powietrze i nagle zaczęło się kręcić wokół własnej osi. Na początku spokojnie, ale przybierało coraz bardziej na sile, aż osiągnęło już niemal prędkość, która przypominała testy astronautów. W tej pozycji ciężko było o koncentrację potrzebną do rzucenia jakiegokolwiek zaklęcia.
-
Baltimare Klacz z uwagą słuchała planu jaki opracowała White. Jej mina nieco się zmieniła dopiero, kiedy usłyszała jego końcówkę. Patrzyła chwilę w milczeniu na klacz przed nią, a następnie z trudem się uśmiechnęła. Widać było, że ewidentnie z trudem powstrzymuje smutek i nie chce nic zdradzić. - Spodziewałam się, że do tego dojdzie - mówiła niemal łamliwym głosem. - Chciałabym pójść z wami, ale wiem, że nie nadaje się do waszego świata. Naprawdę mi będzie was brakowało. Wiem, że znamy się krótko, ale mimo to przy tobie czułam się jakbym miała starszą siostrę. Jestem ci wdzięczna za wszystko co dla mnie zrobiłaś i chcę abyś o tym pamiętała. Nigdy nie sądziłam, że w tej nowej Equestrii spotkam jeszcze od kogoś tyle życzliwości. Obiecaj mi, że jeszcze kiedyś się spotkamy w lepszym czasie i miejscu Podejrzane miasteczko - Może więc określę to inaczej? - powiedział marszcząc brwi. Jego głos jasno sugerował, że ciężko z nim negocjować. - Wasza czwórka weszła nie wiadomo skąd do naszego uroczego miasteczka - Pearl z trudem powstrzymała parsknięcie. - Nie robiliśmy o to problemów, bo zawsze przyda się ktoś z gotówką. Zostałyście zaatakowane i się broniłyście z tym też nie ma problemu. Jedynym problemem jest tutaj - wskazała na nią kopytem. - Twoja broń palna. Tutaj tylko ja i moi chłopcy ją mają. Nie musiałaś po nią sięgać, bo co najmniej jedna z was umie czarować - spojrzał na Pearl. - Ty też masz jakiś róg lub wyrostek, nie moja sprawa - machnął lekceważąco kopytem. - Nie chcesz walczyć? Dobra, proponuje inny układ. Na czas waszego pobytu oddasz nam swoją broń i będziemy mieć pewność wtedy, że nie robisz problemów - To nie fair! - wrzasnęła Pearl. - Ona wyciągnęła, bo się broniła, oni też mają broń - pokazała kopytkiem na słabo schowany nóź ogiera. - Życie jest nie fair - najemnik wzruszył kopytami. - Nie uwierzę, że nie pokonałabyś noża swoim rogiem, słodka dupeczko - Pearl zrobiła krok naprzód wyraźnie wściekła, ale powstrzymał ją Lance. - Jak widzę ogiery w waszej grupie są najbardziej rozsądne - Znów spojrzał na Batty. - Oddaj broń, wypad z miasta albo walka jeden na jednego, wybór należy do was Nieznane miejsce - To zależy - odpowiedziała na pytanie Sinister o możliwy ratunek. - Zwykle jak podwładni błagają mnie o litość, to bardziej mnie to drażni, nie ma nic bardziej żałosnego niż płaczący i błagający ogier - zmierzyła Sinister wzrokiem. - Zakładam, że widok łez u ciebie to rzadkość, to mogłoby być ciekawe - Na jej pyszczku pojawił się uśmiech, kiedy Sinister skomentowała pułapki. - Spokojnie, nie unikniesz najgorszych im dalej gra tym gorzej - Obserwowała co zrobi jej przeciwniczka i nawet nie ukryła swojego zadowolenia po wszystkim. - To rozumiem. Nareszcie szykuje mi się dłuższa zabawa. Ciekawe zastosowanie jednego z zaklęć czarnomagicznych. O ile pamiętam dawniej używał go upadły monarcha Kryształowego królestwa. Chciałam nawet powiedzieć, że jesteś zimna i bezwzględna, że tak poświęciłaś towarzysza, ale jak widzę to zbyt szybki osąd - spojrzała na Stalkera. - Zaczynam ci go zazdrościć, moje zabawki zwykle szybko się psuły. No nic - rzuciła kościom i padło sześć. - To rozumiem i zyskuje przewagę - Ruszyła rzuconą ilość pól i stanęła w wyznaczonym miejscu. WAHADŁO SPRÓBUJE CIĘ STRĄCIĆ. - Mogłam się domyślić - westchnęła, a chwilę później ziemia wokół niej zaczęła się rozpadać. Wokół niej zostały tylko niewielki kolumny, które były od siebie trochę oddalone, a przestrzeń między nimi wypełniała wydająca się być bezdenną dziura i niekończąca się ciemność. Platforma, na której obecnie stała z trudem obejmowała całe jej ciało, ale kolejne były znacznie mniejsze. Dorosły kucyk mógłby na nich stanąć zaledwie jednym kopytem. Na tym jednak obecna przeszkoda się nie kończyła. Nagle z nieba spadły wahadła, które zakończone były ostrzem tak wielkim, że mogły bez problemu przepołowić ciało kucyka. Wszystkie blokowały dostęp do kolejnych kamiennych kładek wciąż poruszać się bardzo szybko to w lewo czy prawo. - Magia oczywiście w tym wypadku nie działa - powiedziała, a na dowód Sinister mogła dostrzec, że jej róg tylko lekko iskrzył, ale nie była w stanie rzucić żadnego zaklęcia. - Jak zakładam twój kompan też miałby problem nawet z lataniem. No nic, nie ma co - Nagle wskoczyła i stanęła na jednym kopycie omijając jedno z wahadeł bez największego problemu. Poruszała się z niezwykłą gracją, zwinnością i szybkością, która nie pasowała do jednorożca, a bardziej pegaza. Była teraz niczym pegaz bez skrzydeł, kiedy pokonywała kolejne przeszkody. Została następna kolumna, ale tym razem wahadło niemal ją dorwało. Nie uderzyła jednak w nie, a stanęła na nim i z niego wyskoczyła na kolejną kolumnę. Pokonała całą pułapkę i rzuciła uśmiech Sinister. - Martwiłaś się o mnie? Las naprzeciw budowli Korony drzew rosnące wysoko zasłaniały co było skryte pod nimi. Pojawiały się dźwięki istot zamieszkujących las, ale z wysokości w płaszczu nocy ciężko było coś zauważyć. Tylko w jednym miejscu gdzie dochodziło światło widać było jak coś porusza się między drzewami. Z koron drzew wyleciały nietoperze, ale nie były zwykłe, a wielkie niczym kucyk. Nie wydawały się jednak zwracać uwagi na przelatującego ogiera.
-
Baltimare Klacz nadal nie wiedziała kim jest Batty, ale nie chciała w to wchodzić. Przed wszystkim dlatego, że teraz nie bardzo miały czas na takie historie, ale też dlatego, że czuła, że dla White to głębsza sprawa, jej ton to zdradzał. Sądziła, że ma też racje co do Sinister, bo raczej opanowałaby się dla Crimson, ale cieszyło ją, że spodobał się również pomysł, który ona zaproponowała. - Nasza farma jest głównym dostawcą żywności dla tutejszej gwardii. Powiedz tylko słowo, a porozmawiam z tatą i zawieziemy im jedzenie. Nie będzie w tym nic podejrzanego, bo z rozkazu cesarzowej kucyki ziemskie mają nadwyżki żywności dostarczać armii - westchnęła na samą myśl o tym. - Kto by pomyślał, że może to się kiedyś okazać pomocne Podejrzane miasteczko Ogier spoglądał na Batty, kiedy mówiła i wtedy gdy chowała uszy aby uchronić się przed dźwiękiem wystrzału. Poruszał okiem po wyjaśnieniach obu stron to na nią i Pearl to na tamtych jakby starał się znaleźć rozwiązanie problemu, aż na jego twarzy pojawił się krzywy niezbyt przyjemny uśmiech. - Ciekawe więc na ile byś go wyceniła? - Jego przyboczni znów zarechotali. - Nie lubisz jak śpiewa? - Spojrzał na swój karabin. - To najpiękniejsza muzyka na świecie - Znów zaczęli rechotać, ale nagle uniósł kopyto i jak na zawołanie przestali. - Nie będę wnikał kto zaczął i dlaczego, mam to mówiąc szczerze w dupie, ale gdy sięga się po broń sprawa robi się większa - Znów spojrzał to na klacze to na nich. - Prawo silniejszego bez broni, a ja sędziuje. Jedna z was przeciwko jednemu z nich na ubitej ziemi tylko kopyta bez magii i broni. Wygrany jest wolny przegrany pójdzie z nami. Kto będzie reprezentował? - Mogą tylko używać kopyt? - spytał niepewnie jeden z napastników. - Tak powiedziałem - Największy z tamtej grupki kucyk ziemski wyszedł pewnie na środek. - No wasza kolej - Pearl chciała wyjść, ale zatrzymał ją Lance. - Ja będę walczył - Agresorzy wyrazili oburzenie. - Nie ma szans - powiedział przywódca najemników. - Czemu niby? Jesteśmy z nimi to też nasza sprawa - wtrącił Spear. - Jesteście nie jesteście nie moja sprawa. Do zwykłej bójki bym się nie mieszał, ale skoro tamta wyciągnęła broń palną sprawa wygląda inaczej. One były zaczepione walczą o swój honor, proste. Chyba, że wolą jednak skorzystać z ich propozycji, to nie wnikam - Lance i Spear nie wyglądali na zadowolonych, ale prowokacja lepiej uzbrojonych najemników mogła dla nich wszystkich źle się skończyć. - Ja pójdę, dobra? - szepnęła Pearl do Batty. - Nie musisz się dla nas wciąż narażać, a powinnam sobie z nim poradzić, byłam przeszkolona w walce - To która idzie? - spytał ponownie przywódca najemników. Nieznane miejsce - Jeśli wystarczająco ładnie poprosisz - powiedziała na jej prośbę o możliwy ratunek, szczerząc przy tym zęby. - Pięć? - pokręciła z rezygnacją głową widząc, że ją przegoniła. - Cholera niektórzy mają farta. Zapomniałam o czymś wspomnieć... Im dalej będziemy tym zadania będą trudniejsze. Więc lepiej na siebie uważaj i ty Stalker też - powiedziała pokazując, że zapamiętała imię zwierzaka. PRZETRWAJ OSTRY DESZCZ. - Uuuu kiepsko, postaraj się chronić ciało, nie chce patrzeć jak się haratasz nawet jeśli fizycznie to nie wpływa na ciebie - Chwilę po jej słowach nad Sinister i Stalkerem zawisła wielka nietypowa chmura, z której zaczęły spadać metalowe długie na metr szpikulce, spadały nich i teren wokół nich niczym ulewny deszcz.
-
Baltimare Młoda klacz po wypowiedzi swojej towarzyszki wydawała się nieco zmieszana. Najwyraźniej musiała przemyśleć obecną sytuacje. Nie wydawała się zła, że White nie chce jej narażać. Na swój sposób to rozumiała. Nie umiała walczyć, a jeśli coś by się jej stało, to dawna gwardzistka nigdy by sobie tego najpewniej nie wybaczyła. Nie chciała jej z całą pewnością na to narażać. Pragnęła jednak również jej pomóc, jej jak i uwięzionej towarzyszce. Musiała przemyśleć co zrobić aby nie być kulą u kopyta. - Nie wiem kim jest ta Batty, ale chyba bardzo na niej polegasz - powiedziała po niedługiej chwili. - W każdym razie nie wiem czy zdążysz na czas ściągnąć tu którąś z nich - dodała ponuro. - Sama powiedziałaś, że jeśli twoja koleżanka się dowie, znaczy Sinister to może zaatakować posterunek nie licząc się z ofiarami. Nie wierzę aby pan Kobalt nas zdradził, ale może mogłabym odwrócić uwagę straży przywożąc nową partię zapasów - powiedziała po niedługiej chwili. - Poza tym czy gdybyś dostarczyła im żywego podmieńca nie mieliby dowodu? Przecież straż sądzi, że nie ma ich w mieście, a tak musieliby przemyśleć obecne stanowisko Podejrzane miasteczko Iskrzący od magii róg Pearl nagle zgasł, a sama klacz spojrzała nieco zaskoczona na towarzyszkę. Widać nie spodziewała się, że będzie gotowa zrobić coś takiego. Ogiery też wydawały się zaskoczone, ale i przerażone. Żaden najwyraźniej nie miał broni palnej ani odwagi się teraz zbliżyć żeby nie zostać trafionym. - Co się tu odwala? - Obcy głos natychmiast skupił uwagę Pearl jak i napastników. Przywódca do tej pory siedzących w spokoju najemników szedł w towarzystwie dwójki pegazów. Dwa ogiery uzbrojone były w niewielki pistolety, a dowódca z karabinem, który wydawał się być jego dumą szedł na przodzie. - Pytałem co się odwala? - Napadły na nas! - wrzasnął ogier, który niedawno składał Batty i Pearl niemoralne propozycje. - Po prostu sobie staliśmy, a te zaczęły nas bez powodu obrażać. Potem nagle ona wyciągnęła pistolet i nam groziła! - Kłamca! - wrzasnęła Pearl. - To kłamstwa! - A jakie masz dowody? - spytał niedawny agresor. - Wasze słowo przeciw naszemu - W powietrze rozniósł się odgłos wystrzałów. Ogier z opaską na oku położył zaraz karabin znowu na swoim grzbiecie. Z budynku wybiegli zaalarmowani wystrzałem gapie, ale także Lance i Spear wyraźnie zdziwienie sytuacją. - Napadły was dwie baby? Powiedziałbym, że pizdy z was, a nie ogiery - Jego przyboczni zaczęli rechotać. Niedawni napastnicy skrzywili się, ale nie mieli odwagi najwyraźniej na nic więcej. - No dobra dość tego. W tym mieście istnieje tylko prawo, które zarządza jego właściciel, a my jesteśmy jego zbrojną inicjatywą. Nie ma tu gwardii czy zasmolonej cesarzowej, a my - Spear chciał się wyraźnie ruszyć, ale Lance w porę go powstrzymał. Najemnik spojrzał zdrowym okiem na Batty. - Broń palna? Więc jak było? Chcesz coś powiedzieć czy może przyszłaś sprawiać kłopoty, skarbie? Nieznane miejsce Wyraz twarzy klaczy sugerował, że zgadzała się z tym co mówiła Star. Ona jednak była inna niż wszyscy otaczający ją słabeusze. Nie była zawodem, a tym czego oczekiwała jej matka. Wciąż brakowało jej wiele do doskonałości, ale wiedziała, że osiągnie wszystko aby tylko była z niej dumna. Nie miała szansy odpowiedzieć niestety upiorowi, bo jej świadomość już znalazła się w grze, którą stworzyła. - Spodoba ci się jeszcze wiele rzeczy gdy zapewnisz mi rozrywkę - uśmiechnęła się krzywo. - Twoje zwierzątko jest na swój sposób połączone z tobą twoją magię i dlatego może tu przebywać - dodała zaraz odpowiadając na jej pytanie. - Widzę, że nie tylko ja lubię gry rpg - Znów się uśmiechnęła. - Już mi się to podoba, jak do tej pory nie miałam z kim zagrać. Pozwól, że pokaże ci jako pierwsza jak to wygląda - Uniosła za pomocą magi kostkę, którą rzuciła. - Dwa? - skrzywiła się niechętnie. - Liczyłam na co najmniej pięć. No nic przynajmniej mi nie zarzucisz, że kantuje - Zgodnie z liczbą oczek poszła dwa pola do przodu. Nagle na niebie zaczęły formować się wielkie napisy. Walcz albo giń. Wtedy też na polu pojawiły się dwa wielkie konstrukty z czarnego kamienia. Wydawało się, że ich wnętrza są wypełnione lawą. Oba zaczęły wściekle ryczeć i rzuciły się na nią. Klacz nie wyglądała na przestraszoną. Nagle pojawił się przed nią miecz z czystej energii. Zamachnęła się tylko raz, ale z niezwykłą prawie niedostrzegalną prędkością przepoławiając oba stwory, które chwilę później zniknęły. Zadanie wykonane. Nowy napis zastąpił stary, a klacz uśmiechnęła się do Sinister. - Chyba zaliczyłam i wychodzi, że jestem magiem rycerzem, więc też mam powyżej jednej klasy. Wasza kolej - wyszczerzyła zęby
-
Jak widzę odkopuje stary temat, ale uznałem, że podzielę się swoimi odczuciami co do tej niesamowitej serii. Ogólnie to moja pierwsza przygoda z tymi grami. Wcześniej słyszałem o samej grze, ale nie miałem sposobności zagrać, jakoś mnie to wtedy nie interesowało, ogrywałem inne tytuły. Teraz nieco moje nastawienie się zmieniło. Szukałem ogólnie gry z kreatorem postaci. Naprawdę lubię się nim bawić i tworzyć odpowiedniki swoich postaci z sesji czy innych zabaw pisarskich. Nie mówiąc o tym, że lubię podejmować decyzje w grach, które mają spory wpływ na istniejący świat. Na początek spróbowałem z Dragon Age, ale kiedy skończyłem tę serie gier postanowiłem sięgnąć po Mass Effect. Oczywiście mój wybór padł na odświeżoną serie. No, ale po kolei. (Pojawią się miejscami spoilery) Na początek dostałem więc kreator postaci, nie był jakiś bogaty, ale mogłem stworzyć swoją komandor Shepard. Większość postaci, które tworze są kobiece, więc niedziwne, że i tu zdecydowałem się na taką postać jako pierwszą. Znałem ogólny zarys gry i jakoś nie wyobrażałem sobie budowania relacji moją postacią z istotami, które pokazywały się w grze. Myślałem ogólnie, że trzymał się będę raczej ludzi, a nie obcych. Dobra zaczyna się więc gra gdzie na początku są głównie ludzie, ale zaraz pojawia się pierwszy obcy i zadanie dla naszej postaci. Jak więc postrzegałem początek gry? Strzelanina tylko, że z możliwością wyborów fabularnych, to raczej nie dla mnie jednak będzie, ale się nie poddawałem i grałem dalej, bo zwykle muszę iść do samego końca i bardzo cieszę się, że tak zrobiłem w tym wypadku. Fabularnie gra bardzo szybko mnie wciągnęła i co mnie zaskoczyło szybko bardziej polubiłem obcych niż ludzi, którzy wydawali mi się strasznie nudni na ich tle. Zaskoczyło mnie nawet to, że moja postać ostatecznie weszła w relacje romantyczną z jedną z obcych. Zakończenie gry sprawiło, że zaraz sięgnąłem po kolejną część. Początek zaskakujący, bo zaczyna się rozmowa między ludźmi z organizacji Cerberus. Pamiętałem organizacje z pierwszej części i wtedy byłem zdziwiony, że tak niewiele się o nich dowiedziałem, ale miałem o niej raczej negatywne odczucia. Kolejne wow gdy moja pani komandor nagle już na początku gry niemal umiera. Gra więc zaczyna się już nieco inaczej i pierwsze co mnie zawiodło, to fakt, że muszę pracować z organizacją, którą sam darzyłem niechęcią. Nie dziwne, że moja Shepard była niechętna do nowych współpracowników. Strasznie bolało mnie, że zniknęła dawna załoga, a ja muszę polegać na zbirach, którzy zawsze mają swoje wytłumaczenie czemu zawiązali współprace z Cerberusem. Nie mówiąc, że drażnił mnie człowiek Iluzja, blokujący poboczne zadania żeby wykonać najpierw fabularne. Ucieszyłem się dopiero na widok pierwszych obcych (Jaka zmiana od pierwszych założeń) w drużynie, w tym starych znajomych. Nawet jeśli nie wszyscy stawali się towarzyszami miło było ich znowu zobaczyć i powspominać stare czasy. Podobał mi się również fakt, że decyzje z pierwszej części miały wpływ na drugą. Nie były to może zawsze jakieś epickie rzeczy, ale nawet pojawienie się w dialogach konsekwencji moich wyborów było przyjemne. Jak oszczędzenie królowej Raknii czy Wrex, który został nowym przywódcą krogan. Ogólnie w miarę rozwoju było coraz lepiej. Zakończona druga część, więc leci trzecia. Pierwsza myśl jaka mnie wzięła, to początek gry i fakt jak musiał być zmieszany gracz, kiedy widzi uziemioną Shepard, bo nie grał w DLC. Ja nie miałem tego problemu, bo odświeżona wersja ma pełne DLC bez potrzeby zakupu, ale z tego co czytałem tamto co miało tak istotny przebieg dla fabuły było płatne w starszej wersji, więc trochę jak dla mnie słabo. Szybko robi się też grubo, bo żniwiarze nadeszli, a my musimy się ratować. Byłem w szoku widząc inwazje i fakt jak łatwo te maszyny niszczą wszystko na swojej drodze. Czułem niemal przez całą fabułę niepokój i fakt, że powinienem się śpieszyć, bo wszystko zostanie zniszczone. Podobało mi się również rozwiązanie sprawy genofagium krogan czy spotykanie dawnych znajomych, którzy pomagali w walce. Podobnie jak decyzje z poprzednich części, które miały sporo wpływu w starciu ze żniwiarzami. Chyba jedyne co mnie nie przekonało to zakończenie. Moja Shepard przeżyła ostatecznie, ale lepiej by chyba dla mnie wyglądało gdyby chociaż pokazali jak znajduje ją jakaś grupa ratownicza czy coś niż, że łapie oddech po wszystkim, a Liara domyśla się, że przeżyła. Przyszedł czas na andromede. Opinie nie były zachęcające, więc sam nie spodziewałem się efektu wow. Początek gry oczywiście kreator postaci i nowa bohaterka, ale jak zaczynałem samą grę było raczej słabo, trochę się nudziłem, a nawet przysypiałem, ale grałem dalej. Początkowi sojusznicy? Nie wiem może wyjdę na rasistę, ale Liam mnie niemal od początku wkurzał. Znaczy miło, że wykazywał się troską i chciał pomagać wszystkim, ale nie podobał mi się jego wygląd, nie mówiąc o syfie jaki miał w kajucie. Serio to wyglądało jakby urządził tam sobie graciarnie. Na dodatek to wchodzenie na plecy postaci przy każdym wczytywaniu misji, jakby nie słyszał o przestrzeni osobistej. Nie dziwne, że tego gościa prawie wcale do drużyny nie brałem. Cora dawała mi mieszane odczucia. Z jednej strony była ciekawa, ale z drugiej wciąż nie mogłem przywyknąć, że człowiek należał do komandosek asarii. Na szczęście im dalej tym coraz ciekawsze osoby się pojawiały jak Vetra, Drack, Jaal czy moja ulubienica Peebee, która nie była na całe szczęście klonem Liary. Ogólnie nie dziwie się niechęci ludzi do tej części. Przede wszystkim zupełnie nowa historia, zamiast nam znanej i postacie, które polubiliśmy z poprzednich części zniknęły. Sam ucieszyłem się słysząc chociaż głos Liary na nagraniach. Nie mówiąc o zmianie w rozgrywce. Teraz mamy eksploracje terenów, ale często jest to utrudnione dopóki nie doprowadzimy planety do porządku, a napaści ketów czy bandytów na pustkowiach zaczynają w pewnym momencie nużyć i drażnić. Fabularnie jednak im dalej trwała gra tym bardziej mi się podobała. Potrzebowała czasu, ale w końcu mnie pochłonęła. Dialogi między niektórymi postaciami też mi się podobały, a czasem nawet bawiły. Nie wiem może mam niskie oczekiwania, ale ostatecznie dobrze bawiłem się również z tą częścią i cieszę się, że zapoznałem się z tym światem.
-
Baltimare Ogier wydawał się zadowolony słowami White, co sugerował jego delikatny uśmiech na starczym pysku. Nie dodał już nic więcej na temat posterunku zupełnie jakby ta rozmowa nie miała miejsca. Nic nie wskazywało aby planował na nie donieść lub chciał skłamać. Otworzył swoje ciastka i jeszcze pożegnał Pumpkin i White życząc obu powodzenia. Kiedy tylko odeszły kawałek, Pumpkin lekko się odwróciła. - Jak sądzę chcesz tam się włamać - powiedziała nadal szepcąc. - Jak jednak zdołasz to zrobić bez ich wiedzy? Tam zawsze ktoś jest, nie mówiąc, że zauważą zniknięcie zatrzymanego - Zmarszczyła lekko brwi. - Chcesz żebym odwróciła ich uwagę? Podejrzane miasteczko Pearl z trudem powstrzymała śmiech słysząc co powiedziała Batty. Inna sytuacja była w przypadku ogiera. Chociaż początkowo wyglądał na zaskoczonego, to zaraz zmarszczył brwi. Jego mina jasno sugerowała, że nie podobało mu się to co powiedziała klacz. Nim obie zdołały odejść wystarczająco daleko ten wyciągnął kopyto chcąc złapać za płaszcz Batty. Szybko tego pożałował, bo Pearl to dostrzegła. Klacz z niezwykłą szybkością chwyciła jego kopyto, a następnie przerzuciła go przez balustradę przez co ten wylądował w błocie. - Nie dotykaj jej - powiedziała groźniej niż kiedykolwiek wcześniej. Ogier znów wydawał się zaskoczony, ale nie na długo. - Cholerna, suko - warknął wstając. Wtedy też z zaułku wyszło kolejnych trzech mu podobnych. - Nie chciałyście po dobroci, to zrobimy to inaczej - Pearl zmarszczyła brwi, a jej róg wręcz iskrzył. Las Everfree - Cesarzowa jest najpotężniejsza w krainie, a mimo to nadal otacza się armią - wyjaśniła swój punkt widzenia. - Nawet silny potrzebuje czasem słabych, to jak symbioza, którą można wykorzystać - Znów zaraz jednak skierowała wzrok na Sinister i wyszczerzyła zęby. - Wspaniale. Dawno nie miałam z kim zagrać - Uderzyła kilka razy kopytem w ziemię i nagle cały obraz pociemniał. Ponownie wrócił po niedługiej chwili, a one znalazły się w innym miejscu. Wokół uderzały gejzery z magmą, a drzewa wyglądały jak wysuszone pustkowie. Znalazły się na skalnym pustkowiu gdzie nie było widać niemal nic poza szarym pyłem, a z horyzontu dochodziły niepokojące dźwięki. Gdy się jednak spojrzało się dalej można było dostrzec piękne niepasujące tu odległe światło. Obok Sinister zgodnie z obietnicą był jej towarzysz. - Żebyś nie myślała, że oszukuje - powiedziała stojąc koło niej. - Nie jesteś tu fizycznie, to obraz naszej jaźni. Nasze ciała są chronione moim polem siłowym i raczej nic im nie grozi. Jeśli zginiesz tutaj fizycznie też nic ci się nie stanie, a po prostu się obudzisz - wyjaśniła, wzruszając lekko kopytkami. - To jedna z moich ulubionych gier - pokazała kopytkiem na światło. - Zwycięzca wygra jeśli dotrze jako pierwszy do mety lub jeśli drugi gracz polegnie w trakcie zabawy. Jak obiecałam możesz korzystać z pomocy swojego zwierzaka i oboje macie wszystkie swoje zdolności - Nagle z nieba spadła duża kostka. - Poruszasz się tyle pól ile wyrzuci kostka i ani pola więcej. Jeśli mnie oszukasz zostaniesz automatycznie wyrzucona z tego świata, a ja wygram. Nie martw się będę wiedzieć jeśli to zrobisz. Dotarcie do danego pola równa się też losowemu zadaniu aby na nim pozostać. Jeśli nie wykonasz zadania cofniesz się w miejsce gdzie rzucona była kość. Wszystko jasne czy masz jeszcze jakieś pytania? Las naprzeciw budowli Mrok pochłonął całe to miejsce, a światło księżyca oraz gwiazd były za słabe aby je oświetlić. Nadal zewsząd dochodziło wycie wilków i inne niepokojące dźwięki, których zwykłe kucyki wolały raczej unikać. Na okolicznych drzewach i krzakach nie widać było owoców, które mogłyby zaspokoić głód czy pragnienie. Najwyraźniej w ich poszukiwaniu trzeba było udać się głębiej. Podobna sytuacja była z wodą, której źródła w okolicy nie było. Zamiast tego nadal pozostał niepokojący dźwięk. Miejsce, z którego się wydobywał było niedaleko i co ciekawe tam widać było światło, które poruszało się w rytm dziwnego niepokojącego dźwięku.
-
Baltimare Pytanie nieco zaskoczyło ogiera, co wskazywał wyraz jego pyska. Spojrzał to na jedną to na drugą klacz, a następnie idąc za wzorkiem White skierował swój na ciastka. Najwyraźniej szybko zrozumiał do czego to zmierza. Wyciągnął kopyta po prezent, a następnie spojrzał na White. - Dawno nikt mnie nie pytał o pracę - Jego mina sugerowała, że wróciły mu miłe wspomnienia. - Tak... To była dobra robota. Włożyłem wiele serca w ten projekt, jak w każdy inny. Nikt jednak nie docenia pracy ziemskich kucyków, a przynajmniej nie dziś - Ciężko westchnął. - Pewnie dlatego nie chcieli mnie słuchać, że jeden spory kamień jest luźny, a zrobione było to celowo na wypadek gdyby musieli się ewakuować. Jak sądzę dziś pracujący tam gwardziści wcale o tym nie wiedzą. Wystarczy przecież pójść na prawo z dala od okna. Wykorzystać odrobinę siły i pchnąć czwarty kamień. Tak zdecydowanie kucyk by wtedy tam wszedł i wyszedł - Mówiąc to spoglądał w niebo jakby chciał ukryć swoją świadomość o tym, że wie jak istotne informacje im teraz przekazuje. - Tak gdyby tylko ktoś o tym wiedział Podejrzane miasteczko Najpewniej Spear co sugerowała jego mina podzielał słowa Batty co do ich wyglądu, który ich wyróżniał, ale nie powiedział nic na głos. Obaj gwardziści byli już w środku starając się rozwiązać obecną sytuacje mieszkaniową. Nie byli też świadomi tego co dzieje się na zewnątrz. Nim Pearl zdążyła coś dodać nagle i niespodziewanie pojawiła się Batty. Klacz na jej widok się uśmiechnęła i podeszła bliżej lekko wtulając się w jej grzywę. Ciężko było powiedzieć czy tylko dla podtrzymania blefu. Ogier wyglądał początkowo na zaskoczonego, ale tylko na chwilę. - Ale to przecież nawet lepiej - Obleśnie się uśmiechnął. - Na pewno już wam się znudziło i brakuje wam pewnych rzeczy aby zabawa była przyjemniejsza, a tak wszyscy na tym skorzystamy - Mrugnął sugestywnie do Batty. Las Everfree - Moc przyjaźni? - spojrzała unosząc brwi. - Ktoś mówił, że miłość i przyjaźń zawsze je ocali, a gdzie teraz są? Nie mów mi, że wierzysz w te banały. Prawdziwa siła pochodzi tylko z naszych własnych umiejętności - W przeciwieństwie do klaczy nie zignorowała ducha, ale zaraz znów spojrzała na Sinister. - Uważasz mnie za taką psychopatkę? - Wydęła wargę niczym urażona panna, kiedy ta wspomniała o jej chorej wyobraźni w kwestii gry planszowej. Zaraz jednak usłyszała jej pytanie dotyczące nagrody za jej możliwą wygraną, na co lekko zmrużyła oczy i znów podeszła do klaczy, chodząc jakiś czas dookoła niej i obserwując wręcz przeszywająco ją z każdej możliwej strony. - Dobre pytanie... Zwykle inni zapewniają mi rozrywkę niewielkim starciem, ale jak sądzę ty do tego nie przywykłaś - Lekko westchnęła. - Nie wiem może zabiorę cię do domu i zrobię z ciebie zabawkę lub pokojówkę... - Przyłożyła kopyto w zastanowieniu. - A może po prostu pójdziemy na miasto i poszalejemy. Jak sama powiedziałaś, nie sposób przewidzieć co strzeli mi do tego łba - Krzywo się uśmiechnęła.
-
Baltimare - Mój kolega kiedyś mi powiedział, że podmieńce można poznać po kolorze krwi, bo mają inną niż my - powiedziała na głos co myśli. - Gdybyś chciała się mimo wszystko upewnić, to mogę się skaleczyć żebyś zobaczyła - Słabo się uśmiechnęła. - Uważam też, że nikogo nie zawiodłaś. Crimson też nie była na ciebie zła, a jestem pewna, że wcześniej też robiłaś co mogłaś - Jej wzrok delikatnie spoważniał. - Widzę, że się boisz, że i mnie wykorzystają, ale ja nic nie znaczę. Nie sądzę żeby one brały mnie na poważnie W międzyczasie zaczęły docierać pod duży niezbyt zadbany budynek. Widać było kilka starych ogierów siedzących na werandzie. Szybko można było dostrzec, że ten ośrodek zamieszkują tylko ziemskie kucyki, więc łatwo było założyć, że jednorożce mają zapewne lepsze warunki jak to zwykle w obecnej Equestrii. Jeden z wypoczywających ogierów o siwej grzywie i szarej sierści wstał i uśmiechnął się na widok Pumpkin. - Czy to mała klaczka, którą widywałem dawniej na targu - Delikatnie się uśmiechnął. - Dawno cię nie widziałem, ale wyrosłaś - Ogier spojrzał na drugą klacz i lekko westchnął. - Jednorożec? - spytał zdziwiony. - Pracujesz dla jednorożca? - Nie... - powiedziała lekko zmieszana. - To moja koleżanka i chciała o coś pana spytać - Mrugnął jeszcze bardziej zaskoczony. - Jednorożec przyjaźni się z ziemskim kucykiem i chce spytać o coś ziemskiego kucyka? Świat chyba znowu stanął na głowie albo cesarzowa kopnęła w kalendarz - Kilka starych ogierów zaczęło się cicho śmiać. - No, ale skoro mogę coś dla was zrobić, to pytajcie - Pumpkin spojrzała na White, chcąc jej w ten sposób dać znać, że może mówić. Podejrzane miasteczko Pearl uśmiechnęła się dwuznacznie na propozycje Batty, ale nie miała już okazji tego skomentować. Jej towarzysze też sobie darowali w tym Spear. Wszyscy byli świadomi, że teraz mają większe problemy niż podejrzanie dziwna bliskość gwardzistki i ich obecnej towarzyszki. Lance wyraźnie chwilę rozważał nad jej pytaniem, aż w końcu zdecydował się odezwać, ale robił to cicho. - Nie powinniśmy zbyt otwarcie pokazywać jakie mamy środki finansowe - Pearl i Spear skinęli lekko głowami. - Proponuje więc na początek sprawdzić motel, a potem wejść do sklepu - To chyba rozsądny pomysł - przytaknął Spear. Skierowali więc swoje kroki do dość starego budynku. Widać było, że motel ma lepszy czas już za sobą i raczej ciężko tu o niezwykłe wygody. Pod nim stał jakiś podejrzany ogier, który zignorował wchodzących do środka Lance'a i Spear'a. Jednak odwrócił wzrok na przechodzącą Batty i zagwizdał nieprzyjemnie obserwując jej tyłek i szczerząc lekko zęby. Zareagował również co oczywiste na Pearl. - Chcesz zarobić, skarbie? - spytał grubym nieprzyjemny głosem. Klacz lekko się skrzywiła. Mogła bez problemu sobie z nim poradzić, bo miała szkolenie wojskowe, ale wiedziała, że miała nie zwracać na siebie uwagi. - Wolałabym nie. Jestem już zajęta - Z trudem się uśmiechnęłam. - Przecież nie ma go tu i nie musi się dowiedzieć - Nie dawał za wygraną. Las Everfree - Nie wiem jak to jest - powiedziała szczerze. - Nie rzucam niesprawdzonych zaklęć i nigdy bliska śmierci nie byłam - wzruszyła kopytkami. - Ale chyba na twoim miejscu zrobiłabym podobnie, chociaż nadal uważam, że masz przesrany los - Zaraz jednak znów zwróciła uwagę na Sinister. - Jesteś strasznie zabawne - wyszczerzyła lekko zęby. - Pierwszy raz mnie ktoś tak bawi. Nie spodziewałam się też, że się zgodzisz, aż mam ochotę nagiąć zasady gry żeby dać sobie większe szanse - Spojrzała na strażnika klaczy. - Normalnie w takim wypadku po prostu rzucam komuś wyzwanie, ale nie sądzę, że ty nawet z jego pomocą chciałabyś ze mną walczyć - Lekko westchnęła. - Możemy pójść też do tartaru i sprawdzić czy nadal jest tam ten cały Tirek, o którym słyszałam historie - uśmiechnęła się bardziej. - Chyba wiesz kto to, prawda? Zadanie mogłoby polegać na tym kto pierwszy go pokona - podrapała się lekko po brodzie. - To jednak chyba znowu nie do końca fair. Eh niełatwe zadanie. Może więc zrobimy tak. Co wolisz? Gra planszowa, zabawa w chowanego lub berka. Wydaje się to całkiem fair, a przynajmniej tak sądzę. Chyba, że masz zastrzeżenia
-
Baltimare - Nie boje się - powiedziała pewnie, co było dość nietypowe jak na nią. - Zawdzięczam wam wszystko. Gdyby nie wy nawet wolę nie myśleć co by mnie spotkało - lekko się wzdrygnęła na samą myśl. - Poza tym pierwszy raz czuje się jakbym brała udział w czymś tak niesamowitym - lekko się uśmiechnęła prowadząc ją za sobą. - Nie chce aby Crimson coś się stało, ale co do twojej drugiej przyjaciółki, to przecież nie weźmie swojego strażnika do miasta i podmieńce mogą nasłać na nią gwardię jeśli się pod nich podszyją - Skrzywiła się na samą myśl. - Wiesz, że one są przekonujące, na pewno nie raz z nimi już walczyłaś - spojrzała niepewnie w dół. - Dlaczego mnie nie podejrzewasz? Mogły przecież mnie też podmienić, kiedy zostawiłaś mnie wtedy w hotelu. Jak to robisz, że jesteś taka spokojna? Ja już teraz ledwo panuje nad stresem, kiedy o tym myślę, a to nie na mnie się uwzięły Pustynia/miateczko - Noce bywają zimne - Pearl lekko się do niej uśmiechnęła na wspomnienie o tym. - Poza tym coś zawsze można wymyślić - Spear spojrzał z niesmakiem na Batty, kiedy ta pozbyła się czegoś nielegalnego. Jego mina sugerowała jasno, że nie potrafi zrozumieć jak to jest, że jest tu z nimi. - Jak będzie trzeba prześpisz się u mnie - Ton Pearl jasno sugerował, że nie przyjmie odmowy. - Pomogę ci tę osobę znaleźć w razie czego - Wracając do tematu - odchrząknął Lance. - To jeszcze nie teren Equestrii, a wioski raczej nie odwiedza gwardia. To niewielka mieścina dla przyjezdnych, ale ma nieciekawą reputacje, więc musimy być gotowi na wszystko - wyjaśnił spokojnie. - No dobra, nie ma co zwlekać - Jak powiedział tak zrobił i powoli ruszył. Spear i Pearl byli za nimi. Miasteczko okazało się naprawdę niewielkie. Nie było schludne, a nawet nieco zapuszczone. Było tu kilka domów, na oko dwadzieścia i w prostym wykonaniu. Poza nimi był tu bar gdzie słychać było pijackie krzyki i piosenki oraz niedaleko motel. Był też niewielki sklep gdzie raczej nie było wielkich ilości produktów do wyboru. Na uliczkach walały się gdzieniegdzie pijane kuce, które były raczej ignorowane przez miejscowych, którzy obchodzili ich dookoła. Porządku pilnowała tu najwyraźniej grupa najemników. Na ulicy widać ich było około dziesięciu ubranych w mundury wojskowe przypominające dawnych ludzi, ale przerobione tak aby mógł założyć je kucyk. Uzbrojeni byli w noże i niewielkie pistolety. Nie licząc jednego, który miał coś na kształt staroświeckiego karabinu. Wyróżniał się szramami i opaską na oku i najwyraźniej im dowodził. Spear spoglądał na to to wszystko z niesmakiem. - I oni się dziwią, że ich świat upadł? - spytał w końcu. - Są tylko dowodem na to jak świat ludzi potrzebował zmiany - Możesz być ciszej? - warknęła Pearl. - Nie będę stawała za tobą jak zaraz ktoś się na ciebie rzuci - Ogier rzucił jej krzywe spojrzenie. - Urocze miejsce, prawda? - spytała, patrząc na Batty. Las Everfree - Masz inaczej mówiąc przesrane - spojrzała na Star. - Ktoś chyba musiał ostro cię nie lubić, że skazał cię na taką sytuacje - pokręciła lekko głową. - Mi w każdym razie wydajesz się całkiem zabawna. Szkoda, że nie masz ciała, bo wydajesz się wiedzieć czym jest dobra zabawa - Teraz spojrzała na Sinister. - Ciebie nadal nie jestem pewna - zmarszczyła lekko brwi. - Myślisz, że przyjęłam na siebie atak elementami? Nie jestem durna. Tu trzeba było to rozegrać jak należy. Wiedziałam po prostu jak je wykiwać, a Sombra wydawał się w opowieściach niezwykły. Zgubiła go jednak jego pewność siebie - pokręciła lekko głową. - Twoje słowa strasznie mieszają mi w głowie i nie wiem co o tym myśleć - Zaczęła chodzić chwilę w kółko, aż nie stanęła. - Nie lubię niczego zostawiać przypadkowi - Nagle się nachmurzyła. - Chyba mojego podopiecznego już coś zjadło, bo nadal nie wraca - Uderzyła kopytem w ziemię. - Tyle po mojej rozrywce, a miałam nadzieję, że zrobię mu chrzest bojowy - Zmarszczyła brwi patrząc na Sinister. - Co powiesz na to? To ja wybiorę grę, w którą zagramy. Jeśli wygrasz spróbujemy tego co proponujesz, a jeśli ja wygram, to... Sama nie wiem może zapewnisz mi rozrywkę za niego. Jesteś w stanie pójść na taki układ i zaufać mi co do uczciwości takiej gry? Sama oczekujesz w końcu zaufania ode mnie
-
Baltimare - Historia twoja i sinister musi być naprawdę ciekawa - powiedziała zaraz po wysłuchaniu White. Przy okazji prowadziła ją na targ aby kupić wspomniane wcześniej owsiane ciastka. - Nie poznałam jej za bardzo, ale wydaje mi się, że ciebie szanuje. Dziś raczej o to ciężko... To znaczy... - Pokręciła lekko głową. - Nie chciałam nic złego mówić, ale dzisiejsza gwardia jest inna, brakuje tam kucyków takich jak ty - powiedziała ponuro i na chwilę zamilkła, kiedy były blisko straganu. Pumpkin wydawała się być świadoma, że ściany mają uszy. Sama wybrała ciastka i nie pozwoliła za nie zapłacić White, najwyraźniej czując, że nadal jest jej coś winna. Dopiero gdy odeszły od miejscowych kucyków zdecydowała się mówić dalej. - Ja też z kolei uważam, że Crimson jest dobra i z całą pewnością nie zasługuje na to co chcą jej zrobić, ale tak sobie myślę - Zaczęła niepewnie się rozglądać. - Mówiłaś coś o podmieńcach, a co jeśli oni nawet teraz nas obserwują i będą nam próbowały przeszkodzić? Lub co gorsza teraz czają się na Sinister? - Rzuciła niepewne spojrzenie rozglądając się dookoła. Pustynia - Poważnie? - spytał z niedowierzaniem Spear nim Batty jeszcze pokazała im zawartość swojego mieszka. - A co jesteś zboczony i chciałbyś patrzeć co będziemy tam robić? - Pearl wyszczerzyła zęby do niego. - Jak dla mnie możemy nawet dla oszczędności wziąć pokój z jednym łóżkiem - Gwardzistę zamurowało, a Lance to zignorował, najwyraźniej uznając, że mają teraz większe problemy. Dopiero, kiedy Batty pokazała co sama ma i jasno w ten sposób powiedziała, że chce się dorzucić. - Ten diament może być sporo warty, a co do opium... To chyba lepiej tym nie handlować, nawet jeśli to sponyfikowani, to nadal jesteśmy gwardzistami. Poza tym... - Rzucił klaczy zakłopotane spojrzenie. - Wiesz... To trochę niezręczne, bo ty i tak nam już sporo pomogłaś, a domyślam się, że nie masz za bardzo jak zarobić tym bardziej w Canterlocie może być z tym ciężko. Myślę, że we trójkę damy radę, a ty nie będziesz musiała pozbywać się ostatnich oszczędności Las Everfree - Obie widzę macie niezły problem - Nie kryła swojego rozbawienie widząc ich kłótnie. - Serio gdybym ja była na waszym miejscu... - Spojrzała na Star. - To bym sobie odeszła w zaświaty albo sama nie wiem - Teraz skierowała wzrok na Sinister. - Skoro tak jej nie znosisz to zrób jej to ciało i wtedy da ci spokój. Chyba, że wolisz się z nią męczyć, może jesteś jednak masochistką - wzruszyła kopytami. - A co do reszty tej historii, to nie wiem jak to jest. Mnie moja matka za krzywe spojrzenie by rozwaliła, a co dopiero próbę zabójstwa. Nie wiem jak jest z czarną magią, bo używam jej odkąd się urodziłam - Jej róg poczerniał, a oczy spowił fioletowy dym, a chwilę później powstał przed nią cienisty kuc o jej kształcie. - Chętnie bym się sprawdziła z prawdziwym mistrzem czarnej magii. Ten cały Sombra, to dopiero byłby przeciwnik - Westchnęła jakby rozmarzona, aż znów nie spojrzała na Sinister. - Co do twojej propozycji... Powiedzmy, że się zgodzę, ale to równa się konfliktowi interesów. Matka mnie stworzyła abym była doskonała, abym była tym czym powinny być kucyki. Czy moje pragnienia mają znaczenia wobec odmowy błogosławieństwa jakie mi dała?
-
Baltimare - Jest kucykiem ziemskim, niewielu z nas pała miłością do jednorożców - ugryzła się szybko w język. - Przepraszam... Ja naprawdę nie chciałam. Naprawdę uważam cię niemal za starszą siostrę. Ty i Sinister mi pomogłyście nie byłyście takie jak inne jednorożce, które znam. Chociaż... - Znów spojrzała na White. - Nie obraź, ale dziwi mnie czasami, że taka klacz jak ty trzyma się jej i Crimson, znaczy wydajesz się wyróżniać w tej grupie - Pokręciła lekko głową. - Znowu przepraszam... Za bardzo wychodzę poza naszą sytuacje. Kucyki ziemskie nawet w gwardii często nie dogadują się z jednorożcami, bo są zwykle traktowane jako zwierzęta pociągowe i sama wiesz... - Lekko się skrzywiła. - Co do pana Coblata, jednak... On chyba ma wysoki cukier. Możemy mu kupić ciastka owsiane, ale może lepiej mu nie mówmy otwarcie, że chcemy się włamać do aresztu żeby ratować więźnia, bo jak zakładam, to właśnie planujemy Pustynia - Dziękuje - Na pyszczku Pearl pojawił się znowu uśmiech. - Ty za to bywasz urocza jak do tej pory w każdej sytuacji - Znajdźcie sobie pokój - warknął Spear i spojrzał na Batty. - Nie boje się, że ktoś go ukradnie, ale to jak porzucenie służby. Pancerz, to nie powód do wstydu, a dumy - Musimy zrozumieć pewne rzeczy - wtrącił w końcu Lance. - Szpieg, który zdobywa informacje też musi się czasem pozbyć nie tylko ubrania, ale również tego kim jest dla zadania - Nie jesteśmy szpiegami - zaprotestował Spear. - Nie jesteśmy, to prawda, ale walczymy o przetrwanie, a musimy uzupełnić zapasy - Spear lekko westchnął i wraz z Lancem też ściągnął w końcu zbroje. Pancerze zostały zebrane w kupkę, a następnie pokryte piaskiem, jak wcześniej proponowała Batty. - Zostaje jeszcze sprawa naszych funduszy - Lance spojrzał na wszystkich. - Mam dwadzieścia monet - powiedział ponuro Spear. - Na coś powinno nam starczyć - Sto - powiedziała Pearl pokazując pokaźny mieszek. - Skąd tego tyle masz? - spytał zaskoczony Spear, ale klacz w odpowiedzi tylko wzruszyła ramionami. - Siedemdziesiąt - dodał Lance. - Na pokoje powinno nam starczyć - westchnęła Pearl. - Nie jestem pewna jednak czy zgromadzimy tam za resztę zapasy na całą drogę - Może uda się skromnie coś zorganizować i odpowiednio je potem racjonować - rozmyślał na głos Lance. Żadne z nich wydawało się nawet chcieć prosić Batty o pomoc w kwestii dzielenia kosztów, zupełnie jakby było im głupio o to pytać. Las Everfree - I widzisz? To jest właśnie myśl - Na jej pyszczku pojawił się delikatny uśmiech. - Kawa na ławę... Jak to przyjemnie brzmi. Jak jest w naszej sytuacji? Czy to co mi proponujesz jest coś warte, a może i tutaj jest więcej krzyku, a my prowadzimy tę rozmowę bez powodu, bo starasz się sobie kupić czas żeby mi uciec i zapomnieć o mnie raz na zawsze - Przechyliła głowę patrząc teraz na Star. - Jesteś jej martwą matką? Zabiła cię i teraz uczepiłaś się jej w ramach zemsty czy wasza relacja jest głębsza? Jesteście w symbiozie, ale nie wydajecie się być z tego zadowolone. Czemu chcesz akurat jej ciała? Jeśli brakuje ci życia możesz wziąć pierwsze lepsze, a jednorożców uzdolnionych też nie brakuje. Dlaczego jej po prostu nie opętasz?
-
Baltimare - To było dość dawno... - powiedziała lekko marszcząc brwi na niedawne pytanie White. - Byłam wtedy małą klaczką, wcześniej był chyba inny, ale po wojnie wymagał wyburzenia i trzeba było go postawić na nowo - mówiła na głos swoje wspomnienia. - Chyba budowały go kucyki ziemskie... Tak coś pamiętam - Delikatnie potarła kopytkiem policzek. - Nie mogę sobie przypomnieć dokładnie robotników, nawet nie wiem czy nadal są w mieście, ale... Jak byłam mała pracował tu pan Cobalt. On chyba był architektem i zawsze był dla mnie miły, ale... - Wyraz jej pyszczka stał się bardziej ponury. - On nadal tu mieszka, ale ma już swoje lata, teraz chyba mieszka w miejscowym domu starców, bo nie nadaje się już do pracy. Nie wiem czy nadal będzie pamiętał jak dokładnie zbudowany jest budynek, ale jeśli chcesz możemy spróbować Pustynia - Wojna... - westchnęła Pearl. - Nie jestem pewna, ale to chyba zależy od perspektywy. Ja nigdy nie chciałam zabijać, a kiedy widzi się jak umierają kolejni oczekujący od ciebie pomocy, widzący w tobie ostatnią deskę ratunku coś w tobie po prostu pęka. Czuje się jakbym zawiodła każdą osobę, która potrzebowała mojej pomocy, a nie mogłam jej pomóc - spojrzała na swoich towarzyszy. - Podobno żołnierz, nie może myśleć, że kogoś zabija na wojnie, a ma robić to machinalnie, to ma być impuls, ale moja rola była jednak inna, ja nie miałam zabijać, a pomagać - Widać było jak parszywie musiała się teraz czuć, ale niespodziewanie zatrzymał się Lance. - Znam tę okolicę - powiedział nagle i wyszedł trochę naprzód. - Miałem racje, niedaleko jest miasteczko, moglibyśmy tam uzupełnić zapasy i odpocząć, ale... - spojrzał na Speara i Pearl. - To miasto założone przez sponyfikowanych. Jeśli wejdziemy tam w rynsztunku... - I mamy go tak zostawić? - Spear nawet nie krył oburzenia. Pearl jednak zareagowała jako pierwsza natychmiast zrzucając hełm, a następnie wzięła się za zbroję. - Róbcie sobie co chcecie, ja za to żelastwo nie pozbawię się możliwości ciepłej kąpieli - spojrzała na Batty. - Chyba też się zgodzisz, że warto choć raz wygodnie wypocząć, prawda? Las Everfree - Wiesz? - zmniejszyła również dzielącą je odległość niemal dotykając pyszczkiem jej i patrząc jej bezpośrednio w oczy. Zupełnie jakby toczyły niemą walkę na spojrzenia. - Strasznie filozofujesz, niemal od początku naszej rozmowy. Nie chcesz dać jednoznacznej odpowiedzi, a bawisz się moimi wątpliwościami. Duch, który jest z tobą z góry uzna, że przyjęcie twojej propozycji to idiotyzm, a ty za to proponujesz mi nowe doznania, których mi brakuje - odsunęła się od niej i zaczęła chwilę chodzić w kółko, aż znów się nie zatrzymała i nie spojrzała ponownie na Sinister. - Zwykle jak coś chcę to, to biorę i mogę tak zrobić teraz. Jeśli zechcę mogę cię ze sobą zabrać i zrobić co mi się podoba. Będziesz się stawiać, ale oboje wiemy jaki wynik tego starcia będzie. Jedyne co ci zostanie to duma, że nie dałaś skóry tanio, ale prawdą będzie tylko to, że jedyne co byś sobie zapewniła to więcej cierpienia w drodze do mojego celu. To jednak chyba za proste - przejechała delikatnie kopytkiem pod brodą. - Więc może spytam cię co ty byś zrobiła na moim miejscu będąc w tej sytuacji, a ja ocenię przy tym jak prawdomówna jesteś
-
Baltimare - Niewiele razy tam byłam - powiedziała cicho i na chwilę spojrzała na posterunek. - Czasem tylko z tatą, kiedy dostarcza racje dla gwardii. Posterunek jednak nie wydaje się duży. Z tego co zauważyłam mają tam tylko jedną celę - pokazała kopytkiem tak aby nikt inny tego nie zauważył na okoliczną ścianę. - Ta ściana, to za nią powinna być jej cela, tam ją najpewniej zabiorą do czasu egzekucji. Musisz jednak wiedzieć, że na posterunku zawsze jest minimum czterech strażników z czego trójka to jednorożce. Zakładam, że po południu jest ich najmniej, bo wtedy chodzą na patrole - Nagle spoważniała. - Co chcesz zrobić? Czy mogę jakoś pomóc? Też chcę ją uwolnić Pustynia Widać było, że temat robaków zainteresował troję jej towarzyszy, ale nim ktokolwiek miał okazję go pociągnąć, Pearl znowu nie dała na to szansy. Temat, który zaczęła Batty wyraźnie ją nieco rozbawił. - Ułożona klacz? - spytała i lekko pokręciła głową. - Nigdy właściwie nie wiedziałam co chcę robić. Wojna zawsze była dla mnie głupotą, którą zadaje jedynie ból - powiedziała ponuro. - Nie pytano mnie o zdanie, a po prostu zaciągnięto, to albo odpowiednio by się mną zajęto. Gwardia cesarzowej potrzebowała uzdrowicieli, a ja ze swoją magią byłam idealna. Zwykłe kucyki mogą dostać pomoc kucyka ziemskiego, ale magia jednorożca? To jest zarezerwowane dla elit - splunęła w bok. - Przestań - wtrącił ponuro Spear. - Mówisz za dużo… - A mam wiecznie kłamać? Nawet nas byli gotowi poświęcić. Gdyby Batty tam nie przyszła już byśmy nie żyli, a według tego w co każą nam wierzyć jest od nas niby gorsza. To co się dzieje nie jest dobre dla nikogo. Nieważne czy urodziło się jednorożcem czy pegazem. Ale powoli o tym zapominamy, a z czasem pewnie całkiem zapomnimy kim naprawdę jesteśmy - Nikt chyba nie chciał odpowiedzieć na to. Nawet Lance nie wydawał się chętny do prowadzenia tej dyskusji.
-
Baltimare Klacz pociągnęła lekko nosem gdy White ją przytuliła, ale zauważyła też jak tak z jakiegoś powodu lekko się wzdrygnęła. Nie domyślała się cym było to spowodowane, ale nie widziała sensu w doszukiwaniu się tego. Była tylko prostą klaczą, która nigdy nie przeżywała rzeczy jak jej wybawicielka. Poza tym nie mogła się dziwić, że teraz być może czuje tak wiele nieprzyjemnych emocji, jej przyjaciółce groziła przecież śmierć, a one nic nie mogły zrobić. Naprawdę chciała móc jakoś pomóc. - A gdyby tak... - Zawahała się i dostrzegła łzę White na co zrobiło jej się bardziej przykro. - No bo... - Zastanawiała się jak to ubrać w słowa. - Twoja koleżanka, ta która została, nie może nam pomóc? Może wiedziałaby jak wyciągnąć Crimson... Wydaje się jakby wiedziała jak sobie radzić z takimi sytuacjami - Przełknęła ślinę zauważając jak to zabrzmiało. - Nie myślę o niej nic złego tylko tak pomyślałam... - Nie dodała nic więcej opuszczając lekko wzrok. Pustynia Na wspomnienie o ćwiczeniach gwardii każdy wydawał się reagować inaczej. Lance wydawał się wrócić do przyjemnych wspomnień, co sugerowała jego rozmarzona mina. Pearl nie wydawała się podobnie zachwycona, właściwie to od samego początku odkąd poznała Batty była najbardziej zdystansowana od gwardii. Być może powodem było to, że klacz była bardziej medykiem niż żołnierzem. Tylko Spear wyglądał jakby nadal ze wszystkich sił starał się zachować koncentracje i nie rozpraszać. - Jak to możliwe, że nie pamiętasz? - spytała zaskoczona Pearl. - Cierpisz na amnezje? Czy użyto na tobie czaru wyczyszczenia? - Lance również spojrzał na Batty. - Ta druga opcja byłaby przykra, bo stosuje się ją na zbrodniarzach wojennych, którzy są zbyt cenni aby ich zabić, a zbyt niebezpieczni aby puścić wolno. Robi się więc najprostsze według dowództwa wyjście. Pozbawia się przeszłego życia takiej osoby i stara się je zapisać na nowo aby lepiej wykorzystać możliwości takiego kucyka - wyjaśnił ponuro Lance. Wszyscy chwilę milczeli jakby nie mieli nawet ochoty o tym myśleć. - Kiedyś z moją starszą siostrą - Uśmiechnęła się słabo Pearl zakłócając ciszę i wracając do wcześniejszej prośby Batty. - W Canterlocie w świątyni, kiedy odbywało się wyznaczanie drogi jednorożcom wrzuciłyśmy do środka gromadę skunksów - Pokręciła lekko głową. - Gdybyś widziała minę tych kapłanów i jak uciekali przewracając się o własne kopyta, kiedy jeden dostał smrodem - Oba ogiery spojrzały nieco zaskoczone na towarzyszkę, co wskazywało, że oni również nie znali tej historii.
-
Jest pewien patent wejścia do tych działów, a przynajmniej u mnie działa. Wyświetlam aktywność swojego profilu i wchodzę w pierwszy lepszy post, który napisałem x czasu temu w danym temacie i wtedy mogę wejść do działu, do którego normalnie nie mogłem się dostać od czasu tej awarii. Nie wiem czy wszędzie to działa, ale u mnie skutkuje.
-
Baltimare Z pewnością reakcja White wywołała zdziwienie wśród okolicznych kucyków, ale nikt nie zareagował na to bardziej inaczej niż tylko rzucanie jej zaskoczonych lub zaintrygowanych spojrzeń. W budynku gdzie niedawno doszło do pojmania Crimson panował spokój, zupełnie jakby nic co niedawno miało miejsce nigdy się nie zdarzyło. Najwyraźniej mimo, że kucykom ziemskim było szkoda jednej ze swoich, to nie chciały się mieszać, a tym bardziej narażać gwardii. Jak się jednak okazało nadal była tu Pumpkin, która teraz stała przed budynkiem z wyraźnie ponurą miną. Na widok White szybko do niej podeszła. Zawahała się jednak, kiedy miała podejść zbyt blisko, patrząc na nią z wyraźną rozpaczą. - Tak bardzo przepraszam - pociągnęła nosem. - Gdybym wróciła sama nigdy to wszystko by się nie stało. Na pewno żałujesz, że kiedykolwiek mnie spotkałaś, teraz twoja przyjaciółka umrze - Nie mogła powstrzymać dalej łez. - Zrozumiem jeśli teraz mnie znienawidzisz Pustynia Spear najwyraźniej nie miał sił na rozmowę, ale lekko jęknął z wyraźną rezygnacją, kiedy Batty wspomniała o kawie buntowników. Ogier zresztą wyglądał na bardzo zmęczonego, ale wyraźnie starał się to ze wszelkich sił zataić. Lance był zaniepokojony tym widokiem, bo wiedział, że w razie walki jego zmęczenie może doprowadzić do błędów. Na wspomnienie żeby zrezygnować z teleportacji Pearl lekko westchnęła, a Lance znów spojrzał na Batty. - Gdyby to ode mnie zależało to już byś mogła służyć w gwardii na stanowisku oficera, ale sama wiesz jaki rygor obecnie panuje - ciężko westchnął i spojrzał na trasę jaką się kierowali. - Jeśli utrzymamy obecne tępo powinniśmy przed zmrokiem dotrzeć na granice pustynne. Tam zaczną pojawiać się bardziej zieleniste tereny, a stamtąd zaledwie dzień lub dwa do pierwszej niewielkiej osady, a potem mielibyśmy szanse na spokojny powrót do Canterlotu w ciągu kilku następnych dni - Jestem za, ale nie wiem czy wszyscy damy radę - Pearl spojrzała na Speara. - Może jestem w stanie znaleźć jakieś zioła i przygotować z nich coś co doda ci sił, ale tutaj może być trudno o cokolwiek - spojrzała ponuro na otaczający ich piasek i kości zwierząt. - Poradzę sobie - powiedział z lekką irytacją Spear.
-
Baltimare Nieznajoma rzuciła ostatni wszechwiedzący uśmiech Batty, a następnie się odwróciła i odeszła bez słowa. Okoliczne kucyki przyglądały się temu wydarzeniu z zainteresowaniem, ale widząc, że nic się właściwie nie stało szybko przestały się interesować. No może nie wszyscy... Najwyraźniej słowa nieznajomej zrobiły wrażenie na co niektórych, bo patrzyli na White z niechęcią. Szczególnie robiły to kucyki ziemskie. Nie robiły tego otwarcie, ale dało się wyczuć napiętą atmosferę. Wszystko wskazywało, że uwierzyły, że White chciała wykorzystywać swój status do atakowania innych bez powodu. W pewnym momencie nawet ktoś rzucił w nią kamieniem. - Wynoś się lizać kopyta Crystal! - krzyknął agresor, ale równie szybko zaczął uciekać, kiedy pobiegła za nim gwardia. Jeden z gwardzistów zatrzymał się jednak przy White. - Proszę wybaczyć ten incydent. Te brudasy czasem nie wiedzą gdzie ich miejsce. Jeśli ma pani ochotę możemy pójść na posterunek gdzie złoży pani skargę - powiedział niezwykle dumnym tonem. Obóz - Gdyby nie twój czuły słuch mogłoby być z nami kiepsko, znów ratujesz nam życie - odpowiedział Lance, który wyglądał na pełnego energii. Pearl wyglądała za to na zakłopotaną. - Czemu nikt mnie nie obudził? Przespałam całą waszą wachtę, a następnie niemal nas wskazałam tym robalom. Wbiła ze wstydem wzrok w ziemię. Lance spojrzał na swoją podwładną i słabo się uśmiechnął. - Jestem pewny, że Batty nie jest na ciebie zła - spojrzał na ich towarzyszkę i znowu na Pearl. - Ja i Spear z pewnością nie jesteśmy. Wiele od ciebie zależy gdyby było najgorzej nasze życia będą w twoich kopytkach - Spear głośno ziewnął, nawet jego krok wskazywał, że był najbardziej wyczerpany. - W tej chwili to oddałbym wszystko co jeszcze mam za mocną kawę... Po powrocie do Canterlotu wezmę długi urlop i wyjadę jak najdalej. Mam dość pustyni, potworów z innych wymiarów, harpii, skorpionów, wielkiego robactwa i buntowników, na kilka dobrych lat - Lance rzucił na niego okiem. - Może i urlop dostaniesz, ale nie sądzę, że na lata, wojna może wybuchnąć w każdej chwili - powiedział ponuro. - Mam pomysł - wtrąciła nagle Pearl. - Skoro najbardziej się wyspałam, może przyśpieszę naszą podróż niewielkimi teleportacjami - Spear wydawała się zadowolony tym pomysłem, ale Lance nie do końca. - Sam nie wiem... Jeśli zużyjesz zbyt dużo magii na coś takiego, to może się dla nas źle skończyć jeśli będziemy potrzebować pomocy medycznej - spojrzał na Batty. - A ty co myślisz? Też masz prawo głosu, jesteś obecnie jedną z nas Las Everfree - Ty oczekujesz ode mnie, że ja powierzę życie dopiero poznanej klaczy, która choć ciekawa, to wiem o niej naprawdę niewiele. Przecież mogłabyś wykorzystać moje osłabienie i mnie zabić, bo wiem teraz za dużo, ale z drugiej strony gdy ja oczekuje zabezpieczenia, uważasz, że to nie przypomina zaufania - zmarszczyła niechętnie brwi. - Masz racje to przypomina umowę, ale daje zabezpieczenie po obu stronach. Jeśli to co mi proponujesz jest faktycznie dla zabawy nic ci nie grozi, ale jeśli spróbujesz mnie zabić lub moja moc nie wróci zajmiesz jej miejsce - znów rzuciła okiem na Star. - Coś za coś abyśmy obie na tym słabo wyszły gdyby doszło do najgorszego. Chyba rozumiesz, że nie chce być tu jedyną przegraną - patrzyła na Sinister nadal z uniesionym kopytem. - Możemy też rozegrać to nieco inaczej. Sama się osłabię, ale na swoich warunkach, przecież to nie ma znaczenia, kto to zrobi, prawda? - W jej oku pojawił się niepokojący błysk, który świadczył, że odpowiedź Sinister pokaże gdzie pokieruje się to dalej.
-
Nie sądziłem, że jeszcze będę miał okazje wypowiedzieć się na temat tej serii w inny sposób niż przez sesje czy ewentualne rozmowy ze znajomymi, a tu niespodzianka, jak widać życie potrafi zaskoczyć. Jestem świeżo po seansie i początkowo dość sceptycznie do tego podchodziłem. Nie byłem pewny czy przywyknę do nowego typu animacji czy samych postaci, a tu niespodzianka. Naprawdę niesamowita nowa generacja, bohaterowie jak i świat, który tu przedstawiono, wszystko to bardzo mi się spodobało. Myślałem, że nowe postacie będą typowymi kopiami mane 6 tylko o innym wyglądzie, ale na całe szczęście przeliczyłem się. Nowe postacie są naprawdę ciekawe i maja super charaktery. Przedstawienie Equestrii w dalekiej przyszłości było strzałem w dziesiątkę. Wykreowanie tego świata w zupełnie inny sposób, a przy tym ukazanie trzech ras w czasie waśni było świetną zabawą. Cieszę się także, że ukazano jak każda rasa musiała sobie radzić bez zdolności, które kucyki dawniej mogły używać na co dzień, nie mówiąc o tych wszystkich zabawnych stereotypach jaka każda rasa wymyślała o innej. Podobały mi się również powroty do przeszłości, szczegóły jakie zachowały się ze świata jaki my znaliśmy w dawnej generacji. Uważam, że to solidny powrót, a całość ma nam jeszcze sporo do pokazania i nie mały przy tym potencjał. Nie wiemy przecież co stało się ze wszelkimi magicznymi stworzeniami jak gryfy czy smoki. Nie wiadomo co spotkało istotę taką jak Discord. Naprawdę mam nadzieję na większe rozwinięcie tych wszystkich wątków, a przy tym odkrycie co stało się na przełomie tych wszystkich lat, że ten świat tak bardzo się zmienił. Z całą pewnością będę nadal śledził tę przygodę, jeśli tylko będzie do tego okazja.
-
Baltimare - Nie do końca rozumiem skąd do mnie ta niechęć, bo ja widzę panią pierwszy raz w życiu - przechyliła niewinnie głowę na bok. Nawet jej wzrok wydawał się wskazywać jej jawne niezrozumienie. - Mam rozumieć jednak, że mi pani grozi? - Rozejrzała się po okolicy. - Nawet będąc jednorożcem istnieją pewne granice. Tak otwarcie komuś grozić na środku ulicy przy gwardzistach - prychnęła z oburzeniem i lekko pokręciła głową. - Wybaczę to jednak pani, bo zapewne jest pani roztrzęsiona tym co zaszło, jak zresztą my wszyscy - Jej warga zaczęła lekko drżeć, ale ciężko było powiedzieć czy ze strachu czy może tłumiła śmiech. - Różne rzeczy krążą o takich jak ona. Podobno gwardziści się nie cackają i może nawet dojść do gwałtu, ale bądźmy szczerzy kto by chciał takiego odszczepieńca jak tamta klacz, nikt by się na nią nie połasił - ostatnie słowa wyraźnie zaznaczyła. Obóz Pearl spojrzała nieco zaskoczona na Batty, widać było, że nie rozumiała skąd jej reakcja, a przynajmniej przez chwilę tak było. Spoglądała jak ta rzuca kamień i domyślała się, że nie bez powodu zrobiła to i kazała jej przy tym milczeć. W międzyczasie zgodnie z przewidywaniami klaczy robal poszedł dalej za źródłem dźwięku, a Pearl zaraz wyłapała jej spojrzenie. Szybko, ale jak najciszej poszła obudzić dwoje swoich towarzyszy. Oczywistym było, że Spear miał największy problem wstać, bo spał najkrócej. Nikt jednak nic nie mówił, bo Pearl skutecznie ich uciszyła. Cała trójka zaczęła jak najciszej zabierać co cenniejsze rzeczy z obozu, a następnie dali znak Batty, że mogą odejść. W tej chwili ona musiała ich prowadzić, bo najlepiej wiedziała gdzie było niewidoczne zagrożenie. Las Everfree - Nigdy nie brałam narkotyków ani też nawet nie piłam cydru - powiedziała niemal pustym tonem idąc bliżej Sinister. Zaczęła ją okrążać niczym wygłodniały drapieżnik oceniający ofiarę. Przyglądała się każdemu kawałkowi jej ciała. Nawet niby przypadkowo uderzyła ją lekko ogonem w pyszczek. - To możemy sobie natychmiast wyjaśnić - mówiła dalej ją okrążając. - Ty natomiast mówisz gwardzistce, że toniesz w narkotykach, mam uznać to za przykład głupoty czy wyrafinowanego planu? - Wydawało się, że zignorowała teraz Star. - Dajesz mi jednak propozycje dość ciekawą nie powiem i oczekujesz przy tym ode mnie zaufania... Nie powiem, że mnie zaintrygowałaś, ale to nadal trochę za mało aby na coś takiego się godzić - Nagle na jej twarzy pojawił się niemal diaboliczny uśmiech, a kopyto pokrył dziwny czarny płomień. - Zaufanie nie może dziać się od tak. Mogę się zgodzić na tę propozycje, ale jeśli wykiwasz mnie w jakikolwiek sposób... - Zaczęła rozglądać się dookoła, aż nie wyszczerzyła zębów w mrocznym uśmiechu. - Zajmiesz jej miejsce - spojrzała na Star. - Tak... Gdy uściśniesz moje kopyto umowa się zawiąże i tylko ja będę mogła ją zerwać lub zerwie się jak jej dopełnisz, ale zerwanie z mojej strony nie będzie łatwe, więc lepiej abyś nie kantowała. Gdy mnie w jakikolwiek sposób oszukasz, ty staniesz się duchem uwięzionym jak teraz ona w świecie jaki nas otacza, a ona zajmie twoje ciało. Zgadzasz się na taki układ? - wyciągnęła jej kopytko przed pyszczek.