-
Zawartość
5482 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
8
Wszystko napisane przez Magus
-
Czarny rynek Wszystko stało bardzo szybko. Powaga sytuacji dotarła do innych gdy usłyszeli wrzask jednego z ogierów, który padł na ziemię i zaczął wrzeszczeć zwijając się z bólu. Drugi, który stał koło Stalkera również nie miał okazji zareagować, bo również padł na ziemię zwijając się z bólu. Śmiechy w jednej chwili ucichły, a zastąpiły je wrzaski ogierów, którzy zostali potraktowani jadem Stalkera. Nikt jednak nie zwracał uwagi na krzyki, co tylko potwierdzało, że nikt nie chciał się do tego mieszać. Dealer widząc całą sytuacje, nie czekał na dalszy rozwój sytuacji tylko zaczął uciekać jak najdalej nie oglądając się Natomiast leader grupy nadal był w szoku, ale szybko z niego wyszedł i wyciągnął pistolet. - Na co czekasz?! - wrzasnął do ostatniego z ochroniarzy. - Rozwal to! - Ochroniarz, który szybko zareagował na polecenie szefa posłał serie z karabinu w kierunku Stalkera, podobnie jak jego szef, który zaczął do niego strzelać pistoletem. Baza - Cesarzowa uważa, że tylko wasza broń może trzymać was w ryzach - powiedział Lance w kierunku Ordera. - Dlatego na wypadek wojny zgromadziła pokaźny arsenał. Magią i tradycyjną bronią niewiele można było osiągnąć. Nie raz słyszeliśmy, że właśnie z tego powodu księżniczki były zbyt słabe i miłosierne żeby skończyć te wojnę, mimo mocy jaką posiadały - Pocisków jednak z pewnością nie brakuje, gorzej jednak wykorzystać to odpowiednio - westchnął Spear, a potem spojrzeli na Fire. - Samolotów żadnych niestety nie braliśmy, a szkoda, bo łatwiej by było uciec - westchnął Lance, a potem spojrzał na Katie. - Niewiele wiem o smokach, ale jeśli rzeczywiście tak szukają wyzwań, to chyba trafiła do najlepszego miejsca - Może pójdę z wami - powiedziała nagle Pearl powoli wstając, nadal była nieco wyczerpana. - Nie jestem najlepszym żołnierzem, ale mogę pomóc gdyby ktoś został ranny Buntownik, który wszedł do szybu mógł usłyszeć charakterystyczne chrobotanie. Stwór co prawda nie mógł go zobaczyć, ale jego kolce zastępujące mu ręce poleciały wprost w źródło hałasu, które wywołał buntownik wchodząc do szybu. W tym samym czasie atak Batty trafił prosto w stwora, który padł tuż obok Sanda wijąc się na ziemi i wydając charakterystyczne dla siebie głośne dźwięki agonii. Nic jednak nie wskazywało aby jego wrzaski ściągnęły tu kolejne stwory. Nawet jeśli jakieś stwory usłyszały go musiały zrobić to już za zamkniętymi drzwiami. Koszary - Mamy zabić towarzyszkę? - spytał nagle jeden z grupy Dawna. - Cesarzowa by tego nie pochwaliła. Nie można od tak przelewać krwi jednorożca, to nie kucyk ziemski czy pegaz - Przecież Dawn nie mówi, że mamy ją zabić - wtrącił nagle Might. - Może to być równie dobrze sabotaż czy coś. Przecież wystarczy poddać wątpliwościom jej wyniki - Jak niby tego dokonamy? Jeśli jest rzeczywiście lepsza od nas, to załatwi nas prędzej niż my ją - Może skupmy się na rzeczach oczywistych. Wiadomo, że dokonają wyboru spośród najlepszych rekrutów. Ty Dawn na pewno zostaniesz wybrany, nawet jeśli ta klacz też, to jednak raczej zaliczysz się do czwórki - W ogóle nie rozumiem czemu cesarzowa chce się ujawnić, to głupie ryzyko - pokręcił głową Might. - Na pewno jest jakiś powód. Poza tym myślę że ona nawet sama sobie poradzi, w końcu pokonała w pojedynkę księżniczki
-
Czarny rynek Pewność siebie jaką wykazywała Sinister z pewnością nieco zdziwił leadera, który patrzył teraz na nią podejrzliwie. Podobnie zresztą było z dealerem z czarnego rynku, który już poznał kilka sztuczek tej klaczy żeby wiedzieć, że należy jednak z nią uważać. Inna sprawa była z obstawą. Widać było, że to kuce, którym się płaciło za robienie, a nie myślenie. Wybuch śmiechu z ich strony, wskazywał, że uważali Sinister za słabą, która tylko próbuje nastraszyć wszystkich gadką. Cała sytuacja jednak się zmieniła na widok małego stworka, który miał chronić klaczy. Teraz ochroniarze niemal tarzali się ze śmiechu. Nawet leader wyglądał na rozbawionego widokiem tego niepozornego stworzenia. Tylko dealer wyglądał na lekko niepewnego, ale z kumplami najwyraźniej czuł się mimo wszystko pewniej. - Nie lubię krzywdzić zwierząt - mówił z niekrytym rozbawieniem leader. - Co mamy z nim niby zrobić? Mam iść po packę? - powiedział jeden z ochroniarzy, który podszedł do stalkera i wyciągnął kopyto w jego kierunku żeby odrzucić go na bok jak nic nieznaczącego owada. - Słuchajcie... Lepiej ją szybko rozwalmy, z nią jest coś nie tak - mówił trochę już niepewnie dealer. - Czego panikujesz? Kiedyś zastrzeliłem mantykorę, a mała wiwerna czy co to tam jest jest, znacznie to mniej groźne - splunął w bok inny ochroniarz. - No dobra, pośmialiśmy się, a teraz szczerze, chyba nie chcesz kłopotów, co? - leader uśmiechnął się do niej. Baza - Dzięki - westchnął Lance gdy Order podał mu puszkę. A potem w milczeniu słuchał. - Chcesz tak ją narazić? - spojrzał na Katie, mimo wszystko nadal czuł dług do smoka, za ta, że przyszła mu z Batty pomóc. - W górach żyje wiele stworów, może gdyby podleciały tu harpie lub wywerny... - Nie zbliżą się - powiedział z niechęcią Pearl. - Wszystkie stworzenia nie chcą się tu zbliżyć odkąd są te bydlaki, chyba tylko my byliśmy na tyle głupi żeby tu zostać. Spear wyglądał jakby nad czymś myślał. - Był tu chyba jeszcze jeden czołg... To znaczy gdy zajmowaliśmy to miejsce, to przynieśliśmy do walki trochę sprzętu cięższego, większość została zniszczona, ale w jednym z hangarów nadal jest sporo naszej broni, no i ten jeden czołg... Tylko, że chyba nie ma paliwa i nie wiem czy te stwory by się nie przebiły przez pancerz jak go obsiądą - Może nie musimy nim jeździć, tylko wykorzystać pociski do odwracania uwagi, ale to i tak by trzeba było jakoś nim wyjechać, a nie ma paliwa Buntownik, który szukał jakichś śladów mógł dostrzec dziurę w szybie, ale nigdzie nie było śladów po stworze. Ciężko było powiedzieć czy to ten stwór wykorzystał taką ucieczkę przed śmiercią czy może co innego to wywołało. W każdym razie wszystko wskazywało, że nic nie ma w okolicy. Stwory na zewnątrz nadal zdawały się nie zwrócić uwagi na otwarte drzwi i wchodzącego tam buntownika gorzej było już jednak w środku. Batty mogła za swoim grzbietem usłyszeć ryk stwora, który się zbliżał, najwyraźniej zareagował na dźwięk otwieranych drzwi. Plac - Zabawne, że o tym wspominasz - powiedział gwardzista, a potem minął bez słowa Dawna. Najwyraźniej wszyscy już się pojawili na placu. - Gratuluje, tym którym się powiodło. Udowodniliście, że jesteście gotowi oddać swoje życie za naszą ukochaną władczynię niosącą pokój nam wszystkim. Nie tylko zostaniecie odznaczeni pancerzami za to. Jak wszyscy wiemy, wkrótce nasza pani ukarze swe oblicze na arenie w Las Pegazus, a tym samym wystawi się na niebezpieczeństwo. Celem jej elitarnej gwardii jest ją chronić. Wy jesteście zaledwie rekrutami i nie macie takiej możliwości. Jednakże czworo z was, którzy dopiero zaczęli zostanie wyznaczonych do pomocy gwardii w mniej ważnych obowiązkach, kto wie, może nawet zwrócicie uwagę cesarzowej na siebie - tłum zebranych nie był w stanie zapanować nad emocjami słysząc to. - Wybór zarządzi głównodowodzący koszar, dziś wieczorem dowiecie się kto zostanie wybrany - klacz, która zajmowała najwyższe miejsce uśmiechnęła się jakby już była pewna swojej nominacji do tego zadania. - A teraz, ci którym się powiodło ustawcie się w kolejce po pancerze. Natomiast ci co odnieśli porażkę zbiorą się w budynku - część jednorożców wyraźnie przygnębionych ruszyła do budynku gdy reszta stanęła w kolejce po pancerze - To kiedy chcesz te przepustkę? - spytał drugi gwardzista patrząc na Dawna. Might wyglądał jakby chciał coś powiedzieć, ale powstrzymał go inny ogier z ich grupy kręcąc lekko głową w jego kierunku.
-
Czarny rynek - No patrzcie jaka wyszczekana i jeszcze nas nazywa ofiarami - powiedział jeden z uzbrojonych ogierów, a potem wybuchnął śmiechem. - Nie no co wy chłopcy, przecież widać, że zapewne idzie na zamach na cesarzową, w końcu widać, że to najpotężniejsza klacz w Equestrii - znów wybuchnęli śmiechem, ale zaraz wystąpił przed nich diler, którego już poznała. - I co znowu zatrzymasz czas? Sądzisz, że jesteś szybsza niż karabin? - spojrzał na jednego z wyraźnie wyczekujący ogierów na jeden głupi ruch Sinister. - Nim ten twój rożek zacznie świecić padniesz martwa - Byłaby jednak szkoda - wtrącił nagle lider. - Zawsze można w jakiś sposób przekonać do współpracy. Z jednymi jest łatwiej z drugimi trudniej, co by nie było, możemy jakoś na niej zarobić - znów spojrzał na Sinister. - Nie jesteś już na terenie chronionym, strażnicy ci nie pomogą. Nie ma twoich kumpeli, o których wspominał mi kolega. Możesz być nawet z oddziałów śmierci cesarzowej, sama nie dasz nam rady, skarbie. Nie bądź głupia i rób co mówimy - przechodzące w okolicy kucyki wymijały ich tylko czasem rzucając im spojrzenie, ale nic ponadto. Najwyraźniej nikt nie chciał mieszać się w nieswoje sprawy. Baza - Przeżyje - mruknął nadal oszołomiony tym wszystkim Lance, podobnie jak zresztą Peral, której wciąż huczało w głowie po niedawnym wybuchu. Spear będący w najlepszej formie, jako jedyny nie wyglądał aby ta eksplozja jakoś na niego wpłynęła poza tym, że wydawał się wkurzony. - Jeśli tak dalej pójdzie, to nie będzie potrzeba potworów, bo nas zabiją prędzej tamci - spojrzał na puszki, które dała im Fire, a potem otworzył je dając je bliżej Lancea i Pearl. - Eksplozja była silna, może zdołali wytłuc to cholerstwo i już jest bezpiecznie - Nie bądź głupi - westchnął Lance. - To jak walka z karaluchami, zawsze wracają. Jedyna metoda to uciec lub zrobić porządek ze świątynią - nachylił się nadal zmarnowany nad jedzeniem. - Ja bardziej myślę czy to nie przyniesie odwrotnego efektu - powiedziała słabo Pearl, sięgając po swoją puszkę. - Teraz będą wściekłe jeszcze bardziej. Te wybuchy ściągną ich jeszcze więcej, nie wiadomo jak wiele się ich zbierze w okolicy. Wyjście z bazy może być teraz trudniejsze niż się wydaje - Cholera... W takim momencie dałbym wiele za skrzydła - powiedział ponuro Spear, jakby nic innego już mu nie przychodziło do głowy. Wywołane przez Sanda eksplozje sprawiły, że dywersja się udała i stwory nie ruszyły za nim, a w kierunku wzgórz gdzie doszło do kolejnej eksplozji. Stwory jednak nie poruszały się po powierzchni, a nadal pod ziemią, co wskazywały pojawiające się kolejne kopce w miejscach, w których do tej pory ich nie było. Oczywiście nie brakowało przy tym licznych ryków dochodzących ze wszystkich stron wokół. W międzyczasie pomysł Batty sprawdził się, choć niewiele brakowało, bo w czasie silnego wybuchu stwór na suficie próbował się poruszyć, ale wtedy doszło do jej eksplozji, której towarzyszyły nowe nieprzyjemne dla ucha piski. Buntownik, który wyszedł szukać przerośniętego stwora, szybko mógł zdać sobie sprawę, że nigdzie go nie było, ale nie było też powiedziane, że przeżył, bo jego ciało mogło wyparować tak jak zwykle się to dzieje. Plac Wszyscy patrzyli w milczeniu jak Dawn wkłada zbroje. Na pysku jednego z ogierów nawet pojawiły się krople potu, gdy tak przyglądał się pancerzowi. Zgromadzony na placu tłum również oczekiwał w napięciu na to co się stanie. Po gwardzistach nic nie dało się zobaczyć z powodu hełmów, ale najpewniej byli rozbawieni tym widokiem. W końcu gdy Dawn założył pancerz, mógł poczuć, że zbroja zdaje się nie różnić niczym od zwykłej zbroi gwardzisty. Nie wydawała się niezwykła ani w żadnym stopniu z nim związana. Mógł nawet ją zdjąć w każdej chwili. Reszta z jego grupy, która zaczęła wkładać pancerze po nim też to zauważyli. - Ja nie rozumiem... - wyjąkał Might patrząc na swój. - Myślałem, że te zbroje mają być częścią nas - Oh i będą - powiedział w jego kierunku gwardzista. - Ale nadal czegoś brakuje, a to dostaje się na samym końcu szkolenia. - Dobra jak chcecie możecie wrócić - powiedział kolejny gwardzista. - Zostają jeszcze komunikaty do ogłoszenia, ale skoro jesteście tak niecierpliwi możecie odejść - mówiąc to spojrzał głównie na Dawna.
-
Czarny rynek Sprzedawca zaprosił Sinister po kolejne zakupy jeśli będzie zadowolona z obecnego towaru, a sam potem sprzedał jakiegoś stwora przypominającego nietoperza stojącego na dwóch łapach z wymachującymi skrzydłami w małej klatce. W międzyczasie na rynek znów przychodziły kolejne kucyki, a inne wychodziły. Przychodzili nawet nowi handlarze, którzy zastępywali już tych co wyszli. Zaraz przy wyjściu, Sinister musiała oczywiście rozliczyć się ze strażnikami. Wyglądali na zadowolonych jej powodzeniem w handlu i przy okazji zaprosili na kolejną wizytę, a potem ją puścili. Klacz oczywiście musiała kierować się do portalu, który wcześniej pokazała jej Crimson żeby znaleźć się blisko domu. - To ona! - mogła nagle usłyszeć krzyk nim zdążyła dotrzeć, a potem dostrzec grupę pięciu ogierów, którzy szli w jej kierunku. Jednego z nich już zdążyła poznać, bo byli jeszcze niedawno konkurencją. - Niezła - powiedział jeden z ogierów podchodząc bliżej i wyciągając kopyto do jej grzywy. Mogła zauważyć, że troje z nich miało przy sobie karabiny typu kałasznikowa. - Ta ciekawe, z której strony - skrzywił się konkurent Sinister, a ogier, który wyciągnął ku niej kopyto wybuchnął gromkim śmiechem. - Nasz kolega skarbie, twierdzi, że psujesz nam interesy - pokręcił lekko głową. - Ale szkoda żeby się nie dogadać. Możemy zawiązać współpracę, powiedzmy dasz nam siedemdziesiąt pięć procent zysków i wszyscy będą zadowoleni. Chyba sama rozumiesz, że to lepsze niż skończyć na licytacji - Kto by kupił to coś? - diler zaczął się śmiać. - Może ze trzydzieści bitów by z niej było - wtrącił jeden z uzbrojonych i teraz wszyscy zaczęli się śmiać. - Wyglądasz na rozsądną osobę i chyba sama przyznasz, że wspólne interesy to najlepsza opcja - znów uśmiechnął się do niej ten co wyciągnął niedawno kopyto w jej kierunku. Baza Zarówno Lance i Pearl nic nie dodali. Ogierowi nadal kręciło się w głowie mimo podparcia nie był w stanie zbyt wiele zobaczyć. Pearl też nie wyglądało najlepiej po tym leczeniu i podpierała się o Speara. Nim jednak którekolwiek zdążyło się ruszyć wrócił buntownik, który miał się rozejrzeć. Niewiele zrozumieli z tego co mówił przez wybuchy w tle, a potem wcale nie było lepiej. Buntownik sięgnął po broń i znowu wyszedł, a potem doszło do jeszcze silniejszej eksplozji. Lance i Perl niewiele zareagowali przez swój stan, ale Spear patrzył w szoku. - Kurwa, chcecie nas wszystkich zabić? - spytał nadal nie do końca łapiąc co tamten chciał zrobić. Nim jednak nadeszła odpowiedź Fire rzuciła gwardzistom jedzenie. Spear spojrzał dość niechętnie na Ordera. - Myślę, że to dobry pomysł, powinni coś zjeść zanim wyjdziemy - potem spojrzał na Fire. - W górach jest jaskinia to około trzysta metrów stąd, ale nie mam pojęcia co tam jest - poszedł żeby otworzyć jedną z puszek ale wtedy nastąpił kolejny wybuch, na zewnątrz. - No kurwa, co tu się dzieje W międzyczasie Batty latając w poszukiwaniu kolejnych napastników mogła natknąć się na kolejne dwa stwory, które zdołały się ukryć. Jeden z nich siedział schowany w cieniu przyczepiony do sufitu jakby szykował zasadzkę gdy kolejny zaszył się pomiędzy szafkami gdzie naprawdę trudno było go dojrzeć. Zaraz jednak potem Batty mogła usłyszeć potężną eksplozje na zewnątrz. Nic jednak nie wskazywało, że potwory otaczające bazę zginęły. Ryki stały się jeszcze bardziej wściekłe i dochodziły zewsząd, co Sand też mógł słyszeć, zupełnie jakby eksplozja rozwścieczyła stwory jeszcze bardziej niż do tej pory. Monstra, które znalazła Batty dołączyły się do tego huru wydając nieprzyjemne dźwięki, wyglądało na to, że porozumiewają się w ten sposób między sobą. Jednak najciekawszą rzecz mógł ujrzeć ogier, który dopuścił się potwornego wybuchu, bo eksplozja zdawała się nie zniszczyć całych wzgórz i była słabsza niż powinna przy takiej ilości materiałów wybuchowych, zupełnie jakby coś stłumiło część eksplozji. Plac Wszyscy spoglądali Dawna nieco zdziwieni widząc jego niedawny niezrozumiały wybuch. Żaden z nich nie rozumiał co mogło tak wpienić ich towarzysza. Zapewne też dlatego żaden nie zareagował negatywnie na jego propozycje, tylko ruszyli dość niechętnie w kierunku gwardzisty, który miał wydawać pancerze. Zwłaszcza niepokoił ich fakt, że byli jedynymi, którzy wyszli z szeregu gdy inni cierpliwie czekali. Właśnie dlatego w chwili gdy znaleźli się przed gwardzistą stanęli dość niepewnie za Dawnem. Nadzorujący gwardzista skierował na nich spojrzenie, a zwłaszcza na Dawna. - Tak ci się śpieszy? - machnął kopytem na jednego z ogierów, a ten się powoli cofnął. - Jak tam chcecie, ja bym jednak zaczekał na zakończenie, ale nikt nie zmusza. Skoro się wykazaliście dostajecie pierwszą część pancerza - ogier, którego wysłał niósł z pomocą magii napierśniki. - Pamiętajcie, to jak druga skóra, która kiedyś zostanie z wami do końca życia - Co masz na myśli? - spytał niepewnie Might, ale gwardzista posłał mu tylko krzywy uśmiech.
-
Czarny rynek - Mógłbym - powiedział z niemałym uśmiechem widząc jak klacz się wycofuje. Jego ludzie wpatrywali się w nią wyraźnie czekając na jeden rozkaz. - Wystarczy jedno słowo, a całe to miejsce zaleją moi ludzie, a ty będziesz na mojej łasce - oparł głowę na kopycie jakby był wyraźnie znużony. - Sądzę jednak, że tym razem tego nie zrobię - uśmiech nie znikał z jego twarzy. - Uważam się za biznesmena, a nie przeciętnego bandytę. Staram się dochodzić do zysków przez normalne następstwa . Czasem jednak sytuacja wymaga innych metod. Ja uznałem, że dam ci cenną radę abyś wiedziała jak wiele można mówić, zwłaszcza gdy rozmawiasz z kimś kogo nie znasz. Taka lekcja, którą wykładają rodzice dzieciom, a jakże użyteczna - znów spokojnie oparł się na swoim siedzeniu. - Myślę, że nie jest to nasze ostatnie spotkanie i jeszcze nie raz zawędrujesz do mojego królestwa, więc do zobaczenia wkrótce skarbie - rzucił jej ostatni uśmiech. Baza - Będę cię spowalniał - wycharczał słabo Lance do Ordera, nadal kręciło mu się w głowie. - Na niewiele się zdam - ciężko było mu dostroić obraz przed oczyma przez zawroty głowy. - Powinniście mnie zostawić... - widać było, że nawet słowa ciężko było mu wypowiadać. - Nie chce spieprzyć naszej ucieczki - Ty też mogłeś nas zostawić - powiedziała nagle Pearl, której też ciężko było ustać przez nadużywanie mocy. - Ciągnąłeś mnie za sobą do samego końca, mimo, że byłam spisana na straty - nagle Spear pomógł jej wstać, a ona spojrzała zdziwiona na niego zdziwiona. - Pearl mogę przenieść na grzbiecie, a Lance'a mogę wspomóc przez moją magię- skrzywił się lekko. - Choć tak w niewielkim stopniu naprawię bałagan, który zrobiłem Stwór rozerwał na pół swojego towarzysza i rzucił jego truchłem o ziemię, ale w tym momencie nadszedł nowy dźwięk, na który zareagował w nietypowy sposób, bo nagle wskoczył na sufit i zaczął bardzo szybko wycofywać się korytarzem nim granat zdążył wybuchnąć. Ciało rozerwanego towarzysza w tym czasie zaczęło w końcu powoli zanikać. Gorsza sytuacja zdawał się być w obozie. Stwór który został ostrzelany wpadł z powrotem do kopca, ale potem stało się coś gorszego. Ziemia zaczęła trząść się z jeszcze większą siłą, a kopce zaczęły pojawiać się niczym grzyby po deszczu, niektóre w bazie inne poza nią. Z każdą chwilą pojawiały się nowe ryki dochodzące co nie świadczyło o niczym dobrym. Obecna sytuacja nie wyglądała najlepiej dla buntowników, zwłaszcza, że liczebnie stwory znacznie ich przerastały, a nie wiadomo jak wiele mogło ich przybyć. Droga od bazy do obozu pełna była kolejnych kopców, ale nic nie wychodziło jak do tej pory. Jedyne miejsce jakie wydawało się teraz bezpieczne zdawało znajdywać się za obozem, bo tylko tam nie było kopców. Plac Kolejne jednorożce wychodziły ale jak się okazało nie każdy zdołał wykonać zadanie. Niektórzy wracali nieprzytomni inni byli w kiepskim stanie. Patrząc na to wszystko wskazywało, że kilka kucyków w ogóle nie zdołało zaliczyć swojego testu. Na koniec okazało się nawet, że pięcioro nie zdołało wrócić. Gwardziści przez portale sprowadzili ciała poległych przerzuconych przez grzbiet, ale wszyscy zdawali się nie zwracać na to uwagi. Najwyraźniej trzeba było się tu pogodzić ze śmiercią. W pewnym momencie zdawało się, że wszyscy już wrócili, ale nagle otworzyło się kolejne przejście i z niego wyskoczyła teraz szara klacz o bardzo ponurym spojrzeniu. Co ciekawe jedynym jej obrażeniem była tylko lekko krwawiąca szrama na policzku, ale nie zdawało się aby coś ponadto jej się stało. Co najciekawsze jednak, w kopytku trzymała urżnięty łeb stwora, z którym najwyraźniej walczyła. - Myślałem, że nikt nie może zginąć w czasie tego zadania - powiedział szeptem Might - Ta... Widać zrobili coś głupiego... - A kim ona jest? - spytał teraz patrząc na klacz. - Jest pierwsza podobno w rankingu, nikt nie wie skąd przylazła i z nikim nie gada, dziwne co? Podobno to ona będzie pierwsza do wyniesienia
-
Czarny rynek - No patrz, czyli to kolejny podmieniec z magicznymi sztuczkami, trzeba to zapisać chłopaki - spojrzał po swoich ludziach, a potem znów skierował spojrzenie na klacz. - Ciekawe czy cesarzowa o tym wie, ja w każdym razie pozwalam tu przychodzić podmieńcom jak wszystkim innym, bo to neutralny teren. Jeśli obiecają nie atakować mogą tu przyłazić. Co jakiś czas pojawia się jakiś, który ofiaruje własne talenty na sprzedaż, każdy przychodzi z czym innym. Jeden ostatnio pokazywał jak to może przyjmować na siebie płomienie, pokręcone stwory - pokręcił głową. - To ty nie wiesz? Crimson zalicza każdego, niezależnie czy to ogier czy klacz, ale co nie znaczy, że każdy sobie może pozwolić na zabawę - krzywo się uśmiechnął cały czas patrząc na Sinister. - Jeśli będzie to trwały uraz psychiczny, to raczej byłby problem. Zmieniając jednak temat, mówisz, że nie oddasz mi kulek, bo powiedziałem ile znaczą dla Crimson, a ponadto tworzysz broń, którą ty możesz tylko stworzyć - podrapał się lekko po brodzie. - Powiedz, czy mówienie takich rzeczy na głos, jest rozsądne? Biorąc pod uwagę, że gość, który cię słucha ma pod sobą całą armię i może spróbować zmusić cię do współpracy? Baza - Spróbuje... - powiedziała niepewnie Pearl patrząc na swoich towarzyszy. - Spear nie oberwał mocno, więc powinno się udać bez problemu, ale mój dowódca będzie nadal najpewniej osłabiony - nachyliła głowę żeby zbliżyć róg do towarzyszy, nim jednak zaczęła spojrzała na buntowników. - Czy miny nie sprawią, że to wszystko się zawali i nas uwięzi? - spytała niepewnie, a potem zaczęła próbę cucenia towarzyszy. Zgodnie z przewidywaniami pierwszy obudził się Spear. - Co się stało? - spytał, powoli się podnosząc do pozycji siedzącej. - Na razie nic nie rób - powiedziała dość słabo w jego kierunku. Ogier nadal zdezorientowany rozglądał się wokół jakby próbował sobie przypomnieć co się stało. Nagle jednak poruszył się Lance, a Pearl upadła plackiem na podłogę, najwyraźniej była wyczerpana i potrzebowała chwili odpoczynku. Zaraz po tym jak buntownik wychylił głowę, mógł zobaczyć wrzeszczącego wściekle stwora, który unosił ciało jednego ze swoich. Wygrał najwyraźniej z powodu rozmiaru, bo wydawał się większy o głowę od swojego martwego towarzysza. Zdawał się nie widzieć buntownika, bo tylko poświęcał się cielsku, które rozrywał na kawałki. Głowa martwego potwora potoczyła się w kierunku buntownika i co ciekawe jak do tej pory nie znikała. W międzyczasie nieludzkie ryki z gór nagle zostały przerwane, ale po nich nadeszło coś innego. Ziemia na całym terenie zaczęła drżeć z taką siłą, że ciężko było ustać. Nagle w obozie oddziału Ordera pojawił się kopiec, z którego dosłownie sekundę później wyskoczył z wrzaskiem potwór, skacząc w kierunku najbliższej ofiary z wysuniętymi szponami. Plac Na placu pojawiało się coraz więcej kolejnych kucyków. Każdy z nich wracał w różnym stanie. Jeden był ciężko ranny, z jego ciała wylewało się dużo krwi przez co nie mógł ustać. Musiał siedzieć przy ścianie gdy inne jednorożce go leczyły. Inny natomiast kandydat do próby był lekko osmalony i trochę spaliła się jego grzywa. Dawn mógł dostrzec także swoich towarzyszy. Might miał na sobie pełno jakiegoś szlamu i żywo rozmawiał z towarzyszami. - Trafiłem do miejsca gdzie było coś co przypominało wielkiego ślimaka. Co nie robiłem, nie mogłem go w żaden sposób zranić, w końcu wskoczyłem na niego i wspólnie potoczyliśmy się po skale. Potem mogłem się schować i przeczekać - Wielkie mi co... Cholera, widzieliście kiedyś wilka stworzonego z cienia? Nic nie można było mu zrobić. Magia w ogóle na niego nie reagowała - To i tak lepsze niż walka z latającym bydlakiem na skale. Omal nie spadłem i byłby ze mnie naleśnik - Dawn - machnął do niego Might, a inni spojrzeli. - Dałeś radę? Z czym tam walczyłeś? - najwyraźniej mogli jeszcze chwilę pogadać, bo nadal nie wszyscy wrócili, a uroczystość jeszcze się nie zaczęła. Wszystko wskazywało, że wszyscy musieli wrócić.
-
Czarny rynek - Crimson ma renomę za samo urodzenie - krzywo się uśmiechnął. - No sama rozumiesz, ziemski kucyk bez magii ani nic, ale jak grzmotnie w pysk nie ma co zbierać. Poza tym każdy wie, że można być jej pewnym. Nigdy nikogo nie sprzeda i wie jak się bawić, no chyba, że przekroczysz normę. Ostatni gość, który chciał ją obmacać wylądował w szpitalu. Poza tym była jedną z pierwszych, która odkryła ten rynek, jest jak pielgrzym do nowego świata - zachichotał, aż Crimson nie wspomniała o czarnej magii. - Ta słyszałem, że cesarzowa ściga każdego kto posługuje się tą magią, ale nie mam pojęcia po jaką cholerę. Raczej nie zaprasza na kawę i ciastko - machnął kopytem. - Dopóki nikogo nie zabijesz, to ta magi mi nie przeszkadza - zaraz potem rzucił okiem na tajemniczy przedmiot. - Kulki Crimson bym przygarnął, nie raz je chciałem, ale zawsze odmawia - skrzywił się. - Dobrze, a jak silne to coś jest takiej wielkości i czego używasz do działania modyfkujesz trotyl? Baza - Wszystkie odpowiedzi znajdują się w jej wnętrzu, ale wejście tam... Nikt z naszej ekspedycji nie wrócił gdy chcieliśmy ją zamknąć - mówiła jeszcze nim Fire zaczęła przygotowania. Sama była ciekawa jak powiedzie się plan, więc postanowiła nie rozpraszać buntowników patrząc jak przygotowują ofensywę. Tak naprawdę chciała już tylko stąd wyjść. Tkwiła w tej bazie od tak dawna, że już zapomniała nawet jak wygląda światło słońca. Ponownie spojrzała na swoich ostatnich towarzyszy. Wiedziała, że jeśli nawet przeżyje, to nigdy nie zapomni o tym co tu widziała. Nagle jednak padła na ziemię zatykając uszy co nie było raczej dziwne. Dźwięki wydawane przez bestie zaraz po detonacji stały się nie do zniesienia nawet dla zwykłych kucyków mimo odległości, a co gorsza nie chciały zamilknąć. Stwory wpadły w panikę próbując się wydostać. Ogień wydawał się sprawiać, że były zdezorientowane i skakały na wszystkie strony próbując się wydostać. Doszło nawet do tego, że bestie nie rozpoznawały nawet siebie. Jedna z nich wskoczyła na drugą i zaczęła ją masakrować gdy inne skakały jak oszalałe. Ciężko było ocenić ile z nich jeszcze tam jest próbujących się wydostać, ale raczej nie było ich już tyle co na początku. Piską stworów odpowiedziały ryki dochodzące ze wszelkich stron poza bazą, które mogli usłyszeć towarzysze Ordera. Brzmiało to jak tysiące ryków nie z tego świata, których nie mogło wydać żadne normalne stworzenie. Nieznana lokacja - No patrzcie utrzymał się - mruknął jeden z dwóch gwardzistów wychodzących z portalu. - Gdzie tak uciekasz? - spytał drugi z drwiną, a potem wyskoczył w kierunku Sparka jakby chciał go zaatakować, ale nagle tuż przed nim zniknął. Jak się okazało stwór znowu ruszył za Dawnem i wyciągał ku niemu mackę. Gwardzista tylko ją dotknął, a stwór zaczął nagle dziwnie się zachowywać i cofać się do tyłu. - Jak myślisz czemu spał tak głęboko? - spytał ironicznie pokazując mu kopyto teraz pokryte lodem. - Chociaż Magmosy wyglądają na galaretę, to uwielbiają ogień, a lawę wciągają jak sok - Dobra chyba zasłużył jednak na nagrodę, mimo braku wiedzy dotrwał. Zobaczmy jak sobie poradzili twoi kumple. Możesz wejść do portalu, no chyba, że tak ci się tu spodobało i chcesz tu zamieszkać - rzucił z drwiną.
-
Czarny rynek - Z klientami też trzeba uważać by nie weszli nam na głowę, wiem z doświadczenia - mruknął nim Sinister pokazała kulkę, która go wyraźnie zaintrygowała. - No kto by pomyślał... To jest jak wizytówka Crimson, nie sposób nie poznać jej roboty - znów spojrzał na klacz. - Jeśli jej nie zwędziłaś, to muszę powiedzieć jestem pod wrażeniem. Nikomu nie sprzedaje ani nie pożycza swoich zabawek, ty chyba byłabyś w tym wypadku pierwsza. Nawet gwardii podobno oddaje rupiecie gorszej jakości, a ty mówisz, że jeszcze możesz je podrasować - w jego oku pojawił się błysk. - Słuchaj dam ci tylko jedną radę. Ludzka broń to istny bajzel, nie zapędź się za daleko. Ludzie winią kuce za swoje życie, ale sami sobie to załatwiliśmy, choćby tą naszą bronią, to niezły syf, lepiej nie zapędzaj się za daleko. Prawda taka, że jęczą tylko ofiary co nie potrafią się ogarnąć - skrzywił pysk w wyrazie obrzydzenia. - Spytam tylko z ciekawości. Crimson wie, że chcesz majstrować przy jej zabawkach? Baza - Nie mam zamiaru skreślać twoich towarzyszy, jeśli chodzi o możliwości bojowe - mruknęła Pearl w kierunku Ordera. - Musisz jednak pamiętać, że gwardziści tutaj nie walczyli tylko nożami. Mieliśmy te bazę naszą broń i liczący grubo ponad setkę oddział, a ilu nas zostało? Ponadto, mimo, że nienawidzisz oddziałów śmierci, czym się tobie nie dziwie, to na pewno wiesz jak są wyszkoleni. Wycofali się jednak zaraz po zabraniu tego czego szukali ze świątyni, jestem niemal pewna, że dobrze wiedzieli co się stanie, a skoro się wycofali to na pewno mieli powody, nie mówiąc, że mieli ze sobą nawet kilku kapłanów obytych w magii, a i tak zostawili nas - mówiła w kierunku ogiera, nie zwracając uwagi na to co dzieje się wokół. - Mimo tego co się stało, nie żałuje, że tu przyszłam, gdzie indziej moje możliwości byłyby bardziej potrzebne? - dodała już bardziej do siebie. - Naprawdę bym chciała wiedzieć co tak rozwścieczyło te bestie i co im zostało zabrane Nieznana lokalizacja Pomieszczenie wypełnił wstrząs po uderzeniu jednorożca, najwyraźniej położenie było wyjątkowo niestabilne. Stwór zdołał już dojść do siebie po ataku i znów zaczął wyszukiwać ofiary, ale nagle się zatrzymał poruszając mackami po pomieszczeniu gdy zaczęła wlewać się magma. Wyglądało, że waha się włożyć cielsko w ciecz, ale nagle stało się coś nieoczekiwanego, bo ten złapał się sklepienia pomieszczenia i wciągnął na nie swoje ciało. Jedna z jego macek wystrzeliła i wbiła się prosto w wypływającą magmę. Ciało stwora zaczęło wypełniać się cieczą, aż nie stało się bardziej pomarańczowe przez magmę jaka się w nim zebrała, zaraz potem stwór zaczął poruszać ciałem za uciekinierem uwalniając ze swojego cielska niesamowite pokłady ciepła. Wyglądało na to, że chciał ugotować agresora.
-
Czarny rynek - Nie znam za bardzo Crystal, ale chyba gówno ją obchodzi gdzie się urodziłaś, a jedynie kim. Widziałem co czeka jednorogi, które nie chcą się dopasować. Zresztą czy jakiś z tych jak im tam było kryształów tych kucyków, czy coś też nie był jednorożcem? Jak widać gówno to pomaga, gdy się nie dopasujesz - powiedział zaraz po tym jak Sinister skończyła. - Pytasz o czym marze? Jestem prostym kucem. Forsa i wpływy to wszystko co się dla mnie liczy - lekko się uśmiechnął. - W każdym bądź razie, podobasz mi się, bo wiesz czego chcesz i nie pieprzysz się. Może potrafisz ulepszyć broń moich ludzi lub chciałabyś do nas wstąpić jeśli masz bojową magię. U mnie na zarobki w żadnym wypadku nie można narzekać. Dragi niestety na niewiele mi się przydadzą. Sam lubię zajarać, ale jeśli moi ludzie zaczną staną się bezużyteczni Baza - Nie jestem obrażona, bo masz racje - westchnęła Pearl słysząc Fire. - Mam przeszkolenie bojowe, ale nie w tym zakresie, więc zapewne nic bym nie pomogła. Co do pomysłu to chyba masz racje, nie mamy wyjścia, chyba, że wszyscy wyjdziemy jak Batty w tych pancerzach i nas nie zobaczą, ale... - spojrzała na swojego dowódcę i Speara. - Nie sądzę, że dam radę w takim wypadku wyjść i wynieść ich ze sobą - nagle spojrzała na Ordera. - Powinieneś nam powiedzieć. Wiem, że nam nie ufasz, ale jak wiele wiedzą tamci? Te śmieszne stworki jak je określasz zmasakrowały wszystkich niemal naszych. To nie byli rekruci, którzy dopiero wyszli z bazy byli przygotowani do walki i jak to się skończyło? Czy tamci zdają sobie sprawę z zagrożenia? Jeśli wywołają hałas lub zaczną je otwarcie atakować, zaleją nas tak jak wtedy... Najpierw zmasakrują twoich kompanów, a potem wpadną tutaj i już nie z dziewięcioma będziemy mieli problem - Pearl oparła się ciężko o ścianę. - To zupełnie nie ma sensu. Widziałam te świątynie, ona nie jest tak wielka. Nie ma możliwości aby pomieściła tyle tych istot, a jednak wciąż wychodzą nowe. Zabijesz, a i tak wracają, może po śmierci się tam odradzają, nic już nie rozumiem - opuściła głowę zrezygnowana. Nieznana lokacja Ciężko było powiedzieć jak wiele czasu upłynęło. Dla Dawna mogło to trwać wieczność, ale minęło około pół godziny. Stwór, który zwęszył ofiarę, najpewniej nie chciał odpuścić, bo wciąż słychać było dźwięki poruszania się jego cielska. Nagle jednak nieoczekiwana przeszkoda stanęła na drodze ogiera, a była to ściana blokująca przedarcie się w dalsze rejony. W miejscu, w którym się znajdował było bardzo ciepło, niemal nie sposób było oddychać. Wokół otaczały go tylko skały i ani odrobiny światła. Stwór powoli zaczął się zbliżać, aż jego cielsko nie stało się bardziej widoczne. To co Spark zobaczył mogło najbardziej kojarzyć się z czymś co przypominało ośmiornice o ciele meduzy. Nie miało oczu, a jedynie pysk zakończony ostrymi żuwaczkami. W niemal przezroczystym ciele potwora nadal widać było trochę ciała skorpiona, które było niemal całkiem nadtrawione. Monstrum nie wydawało dźwięków poza tymi jak się poruszało. Wielkość można było przybliżyć do słonia, ale galaretowate ciało stwora pozwalało łatwo mu się zmieścić w jaskini. Najwyraźniej stwór mimo podobieństwa, nie był stworzeniem wodnym.
-
Czarny rynek - A podobno to odwagę wiążę się z głupotą - krzywo się uśmiechnął słuchając dalej Sinister. - Wiesz, może ty uważasz, że huj jej do tego, ale ona już inaczej to widzi - mruknął znów zaciągając się skrętem. - Gdybyś z tym jej wyskoczyła to najpewniej zrobiłaby ci niezły sajgon. Wiesz w końcu sama jest jednorożcem, a ty swoim zachowaniem zaniżasz ją i całą resztę jednorożców, ale dość tych rasistowskich bzdur - machnął kopytem. - Inaczej mówiąc wykorzystałaś mnie? - mruknął jakby ignorując jej niedawne słowa o figurce do gry. - Widzicie chłopaki, najwyraźniej jestem tutaj niczym celebryta, nawet dostaje darmowe prezenty - wszyscy patrzyli jakby nie wiedzieli jak zareagować, ale na szczęście Christian to zignorował i mówił dalej. - Podobasz mi się, bo wiesz czego chcesz i masz gdzieś innych. A to jest jedyna tajemnica sukcesu. Po cholerę mieszać się w politykę i wojnę innych, skoro nie da ci to bogactwa. Najważniejsze to pilnować własnego nosa. Znasz się trochę na magii? - potarł kopytem brodę. - Chodzi mi o poważne zaklęcia. Płacę dobrze jednorożcom za usługi. Ich ciężka praca chroni to miejsce i pozwala innym tu przychodzić. Rzecz jasna do niczego nie zmuszam, ale jakbyś chciała trochę zarobić na boku - krzywo się uśmiechnął. - Crystal obiecuje jednorożcom jakieś wróżki na wierzbie za lojalność, ale ja daje coś znacznie lepszego, bo nie ma większej siły niż forsa Baza - Tak one nie są tylko tępymi stworami, ale odkryliśmy to za późno - powiedziała słabym tonem Pearl. - Potrafią nawet używać naszej broni, przynajmniej tej zwykłej, bo wyrywały niektórym z naszych włócznie z kopyt - mówiła słuchając dalej planu Fire. - Ale czy ten wybuch w bazie nie ściągnie nowych ze świątyni? - spytała niepewnie, ale nim Fire jej odpowiedziała chyba znów zaczęła mówić przez radio. Nie wtrącała się do całej sprawy, aż nie usłyszała "Ten gwardzista miał racje?" Spojrzała na swojego dowódce, a potem Speara. Co miała na myśli mówiąc o racji gwardzisty? Nawet myślała czy spytać ją o to, ale nim zdążyła, Fire już odezwała się w kierunku Ordera, a Perl lekko mrugnęła jakby też chciała poznać odpowiedź. Nieznana lokacja Będąc na dnie Dawn mógł spostrzec, że to nie był najlepszy pomysł tu iść. Jeśli na górze były kości to tutaj było ich pełno. Najwyraźniej ten stwór uwił sobie tutaj gniazdo, bo lubił ciepło. Nawet co jakiś czas spomiędzy skał wylatywał strumień płomieni. To nie był koniec złych wiadomości dla ogiera. Mógł usłyszeć z tyłu dźwięk kruszących się kamieni, który ustał po niewielkiej chwili. Najwyraźniej monstrum zdołało się wydostać, a co gorsze dźwięk poruszania się znowu zaczął rozchodzić się po jaskini. Wszystko wskazywało, że monstrum potrafiło go wyczuć. Ponownie mógł spostrzec dziwną galaretowatą mackę, która teraz blokowała wejście, którym zszedł na dno, a przy tym jego jedyną drogę ucieczki. Macka jednak najwyraźniej nie była całym ciałem, bo z tyłu ciągnęło się coś dalej.
-
Czarny rynek - Jesteś zabawna jest zabawna, prawda? - spytał gwardzistów i kuca, który niedawno czytał przewinienia. Wszyscy zaczęli lekko chichotać jak na komendę. - Dobra starczy chłopaki - machnął kopytem. - Mało kto mi zarzuca brak manier, ale fakt nie odpowiedziałem. Skoro dajesz za darmo mogę skorzystać, przy okazji dowiem się jaki towar proponujesz, że tak szybko wzbudziłaś zainteresowanie - uśmiechnął się chytrze. - O tak, wszyscy już o tobie mówią, szybko zdobywasz popularność, mam nadzieje, że ci się tu podoba i nie jest to twoja ostatnia wizyta. Potrzeba nam kucyków, którzy rozumieją wartość rynku - powoli sięgnął po jej skręta i zajarał. - Przyznaje całkiem niezłe, nie dziwne, że tak się tobą zainteresowali - spojrzał nagle na róg klaczy. - Podobno dzisiejszy świat jest lepszy dla jednorożców niż kiedykolwiek - przekrzywił lekko głową. - Zakładam, że nie jesteś amatorką z magii. Nie widzę towarzysza, o którym mówisz, a skoro tu jest to znaczy, że albo jest niewidzialny albo możesz go wyczarować kiedy chcesz. A jednak szlachetny jednorożec, jak to was określa cesarzowa diluje. Skąd to zainteresowanie? Uciekasz przed czymś? Jesteś dezerterem z gwardii czy coś? Poza tym co to za projekt, o którym mówiłaś? Baza - Dziękuje - wydusiła Pearl na pomoc ze strony Ordera. Nadal nachylała się nad dowódcą, a jego oddech powoli się uspokajał. W końcu nagle upadła na grzbiet ciężko dysząc. - Powinno być dobrze - zaczęła lekko masować głowę kopytem. - Musi odpocząć, a ja... Wyczerpałam niemal całą moc. Można tego nie dostrzegać, ale dla nas to naprawdę duży wysiłek fizyczny - spojrzała ponuro na Speara, a potem znów na kuca który jej pomógł. - W każdej innej sytuacji bylibyśmy wrogami. Dziwne czasy tworzą dziwne sojusze, tworzycie niecodzienną grupę, ale nie jesteście źli. Dlatego leczę zarówno sprzymierzeńców jak i wrogów - nagle doszły do niej rozkazy jakie mówiła Fire. - Co planujesz? Mogę jakoś pomóc? Nieznana lokalizacja Minęło około pięć minut, ale nic się nie działo. Co jakiś czas tylko słychać było skapywanie wody z okolicznych stalaktytów. Pojawił się jednak cichy dźwięk przypominający szuranie. Ziemia w okolicy ogiera zaczęła się poruszać i nagle coś z niej wylazło. Stworzenie przypominało skorpiona, ale wielkości człowieka. Stwór lekko poruszył się w kierunku ogiera, ale nagle stało się coś niespodziewanego. Z głębszej części jaskini wyszło coś galaretowatego co przypominało fioletową mackę owinęło się wokół wyrywającego się ciała skorpiona i wciągnęło go w głąb jaskini. Potem można było usłyszeć dźwięk chrupnięcia i dźwięk przesuwania się czegoś wielkiego w kierunku Dawna.
-
Czarny rynek - Ah nowa przyjaciółeczka Crimson - uśmiechnął się krzywo. - Nikt nie trafia do mojego królestwa bez przewodnika, a ty jak słyszałem skołowałaś sobie ciekawego przewodnika - powoli poszedł w kierunku fotela, na którym znów usiadł. - Słyszałem jednak, że było was trzy. Ty, Crimson i jeszcze jedna klacz, która zwracała na siebie uwagę nie tylko samym wyglądem. Ile w końcu kucyków karmi bez powodów podmieńca? - wzruszył kopytami. - Tak słyszałem o akcji w barze, jak i o tym, że nabywasz wrogów równie szybko jak Crimson. Nie dziwne, że się spiknęłyście, obie jesteście równie pokręcone - westchnął i lekko zmrużył oczy. - Ale gdzie moje maniery. Nazywam się Christian, tylko tyle zostało z mojego dawnego życia. Ale jak ufam to już najpewniej wiesz. Mam nadzieje, że podoba ci się moje małe królestwo. Gdy reszta ludzi głupio walczyła o dawne życie, ja wykorzystałem sytuacje lepiej. Człowiek czy kucyk, co za różnica? Liczą się tylko wpływy i forsa. Nawet w tym świecie mając jej wiele można dyktować warunki. Crystal najpewniej też to wie i chodzi jej tylko o zyski. Sama jednak najpewniej również odkryłaś ten sekret, patrząc na to czym się zajmujesz... A tak właściwie... Kumpele zostawiły tak ciebie? Baza - Na pewno tu tak nie zginie - powiedziała nieco bardziej agresywnie Pearl na pytanie Ordera. Z pewnością nie była zła na niego, ale w obecnej sytuacji ciężko było się dziwić, że nie mogła zapanować nad nerwami. Spear leżał nieprzytomny i nawet nie zwracała na to uwagi. Jakby nie patrzeć nawet nie zwróciła uwagi na powrót jednego z buntowników i fakt tego co mówił o potworach za ścianą. Położyła kopyto na piersi dowódcy, a potem dotknęła go rogiem. Przetarła lekko pot z czoła i nadal kontynuowała. Cokolwiek robiła, musiało kosztować ją to sporo energii, bo w jej oczach pojawiło się niewielkie zmęczenie. - Potrzeba zimnego ręczniku na okład - warknęła, patrząc na dowódce i nadal kontynuując. - Ja też potrzebuje pomocy... - ciężko odetchnęła. - Normalnie przy takim zabiegu powinny brać udział trzy jednorożce, by mogły nawzajem uzupełniać siły. Niestety muszę zdać się na własne siły. Ktoś musi ścierać mi pot z czoła, bo nie będę w stanie się skupić gdy będzie spływał mi do oczu Nieznana lokalizacja W odróżnieniu od portali na czarny rynek, portale oddziałów śmierci nie przynosiły skutków ubocznych. Dawn po prostu przeszedł z jednego miejsca w drugie. Pierwsze co mógł poczuć to nieznośny fetor, który dobiegał z całego tego miejsca, przywodził na myśl coś zgniłego jak mięso. Na dodatek było tu strasznie ciemno. Z czymkolwiek przyszło mu walczyć, najwyraźniej lubiło ciemność. Zaraz po użyciu zaklęcia światła mógł zauważyć znacznie więcej, jak choćby to, że właśnie był w jaskini, przynajmniej skały wokół o tym świadczyły. Musiał być jednak niezwykle głęboko, bo nie dochodziły tu żadne strumienia światła, a ze stalaktytów co jakiś czas skapywała woda. Wszędzie wokół porozrzucane były kości. Nie były to kości tylko kucyków, a co ciekawe czegoś co przypominało jakiegoś wilka czy nawet niedźwiedzia. Z głębszej części jaskini dochodziły jakieś pomruki, które z pewnością ciężko było scharakteryzować. Jednak kolejną ciekawą rzeczą był fakt wypływającego z tego miejsca ciepła. Wszystko wskazywało, że im głębiej Dawn zejdzie tym będzie bardziej gorąco. Monstrum musiało lubić ciepło i było tam gdzie właśnie było najcieplej.
-
Czarny rynek -... Każdy wie jak wygląda sytuacja - mówił donośny głos, który najwyraźniej był już w połowie przemowy nim pojawiła się Sinister. Na środku placu leżał jakiś zielony jednorożec gdy kilku gwardzistów stało za nim. Co ciekawe przemawiał kucyk skrywający ciało za czymś co przypominało szary habit, a obok niego na wygodnym fotelu siedział brązowy kucyk ziemski o prostej czarnej grzywie i pomarańczowych oczach, ubrany w czarną przypominającą skórzaną kurtkę. - Tutaj nie obowiązują prawa Equestrii, a władza cesarzowej tu nie sięga, dlatego wszyscy mamy tutaj się szanować i pozwalać by to miejsce istniało dalej - Jestem jednorożcem, a ona była kucykiem ziemskim, miałem prawo z nią zrobić co zechce - mówił leżący jednorożec. - Wiecie kim jestem - powiedział nagle ogier wstający z fotela i chwytający metalową laskę obok niego. - Urodziłem się człowiekiem, ale nie pałam do was nienawiścią - machnął kopytem. - Na Ziemi byłem nikim, zwykłym dealerem, który ledwo wiązał koniec z końcem. Teraz otworzyły się przede mną nowe możliwości, które w pełni wykorzystałem. Dzięki waszej magii moje życie się wydłużyło, a ja mogłem stworzyć to miejsce. Jedni powiedzą, że to kolebka bezprawia i brud, ale każdy normalny dostrzeże, że jest to ostatnie wolne miejsce. Miejsce w którym podmieniec, kucyk niezależnie od razy i każde inne stworzenie są na równi, nie ma gwardii którą zaatakuje bez powodu. Nawet nie mieszam się w to co robicie, ale są pewne granice, których musimy przestrzegać - powoli zeskoczył do ogiera leżącego plackiem. - Nie masz prawa, nie jesteś cesarzową by wymierzać mi karę - nagle dostał metalową laską w kopyto, a przy tym pojawił się dźwięk kruszonych kości. Ogier leżący plackiem jęknął głośno z bólu. - Nie jestem - powiedział ponuro tajemniczy ogier, który niedawno wstał z fotela. - Ja się nie ukrywam za siepaczami - uderzył go w kolejne kopyto, przy którym dźwięk znów się rozniósł. - Stworzyłem obowiązujące tu prawa aby to miejsce nie strawiły płomienie - uderzył go w kolejne kopyto. - Ale jak powiedziałeś, nie jestem cesarzową i nie skazuje na śmierć - spojrzał na ostatnie kopyto. - Masz sprawne jedno kopyto i róg, czy zdołasz wrócić do domu lub ktoś się nad tobą ulituje i ci pomoże, to nie moja sprawa. Kara została wymierzona, możesz odejść - ogier stękając z bólu zaczął się czołgać, mając chyba nadzieje, że ktoś mu pomoże, ale wszyscy go ignorowali. Niedawny kat znów rozejrzał się po zebranym tłumie. - Możecie wracać do interesów, chyba, że ktoś ma ochotę pogadać - machnął kopytem. Baza Idąc dalej Batty mogła dostrzec, że stworów w okolicy jest coraz mniej. Mogła napotkać jeszcze ze trzy po drodze, które zdawały się ją ignorować. Podobnie jak inne doczepione były do ścian i oczekiwały na ofiary. Wszystko wskazywało, że są pogrążone we śnie jak wszystkie inne. Nie trwało długo, aż mogła dostrzec pierwsze promienie słońca, które do niej się zbliżały. Pearl musiała mieć dobre przeczucie i najwyraźniej panował już dzień. Patrząc jednak na wysokość słońca nie zaczął się tak dawno. Na zewnątrz mogła zobaczyć kolejny widok. Jeden ze stworów biegł niezwykle szybko starając się ukryć przed słońcem. Nic nie wskazywało, że czuje ból z jego powodu. Możliwe, że w dzień, stwory rzeczywiście musiały polegać tylko na słuchu. Sytuacja wewnątrz wcale nie wyglądała lepiej. Spear czuł wściekłość gdy jego towarzysze go nie poparli, a potem jeszcze żałosny buntownik go obraził. Nie mówiąc o pyskatej jaszczurce, która obraziła jego, jego magię i to kim jest. Gorsze stworzenie jakim był smok nie miał do tego prawa, ale najwyraźniej nikt nie chciał go poprzeć. Lance wyglądał na zaskoczonego tym co powiedziała Kattie, ale nadal chciał załagodzić sytuacje podobnie jak Pearl, potem jednak wszystko stało się bardzo szybko. Kolejny krok i groźba ze strony smoczycy, sprawiły, że Spear wystrzelił promień w jej stronę. Lance zareagował odruchowo chcąc najpewniej zniwelować atak podwładnego swoją barierą, ale był za wolny. Promień uderzył w jego ciało i sprawił, że ogier poleciał w ścianę. - Sir! - wrzasnęła zrozpaczona Peral biegnąc do ogiera, gdy przerażony Spear się cofnął widząc co właśnie zrobił. - Ja... ja... To był wypadek... Czemu to zrobił... - mówił zdenerwowany, najwyraźniej nadal będąc w szoku i nie mogąc uwierzyć. Pearl zignorowała towarzysza teraz próbując pomóc przełożonemu, który jeszcze niedawno zostało poważnie ranny, a teraz jeszcze to. Normalnie promień magiczny mógł się skończyć lekkim poturbowaniem, ale w wypadku niedawnych poważnych ran, finał tej sytuacji nie był pewny. Plac - No widzę, że wszyscy są - zaczął przemówienie gwardzista zaraz po pojawieniu się towarzyszy Mighta i reszty rekrutów. Na placu były cztery jakieś dziwne bramy. Wyglądały trochę jak portale. - Muszę niestety powiedzieć, że już kilkoro z was odpuściło sobie dalsze szkolenie po wczoraj. Nie ma co jednak nad tym rozpaczać. Ci którzy sobie nie radzą, nie są warci czasu naszej pani. Tylko najlepsi mogą jej służyć, a jeśli ma się wątpliwości, to lepiej nie traćcie naszego i swojego czasu, a tym bardziej cesarzowej. To tyle z niedawnych spraw, teraz przejdźmy do obecnych. Dawniej wysyłaliśmy rekruta do lasu Everfree aby przetrwał tam z godzinę, ale niestety większość nie wracała już nigdy, więc nieco to zmieniliśmy - w tłumie narosły pomruki niepewności. - Teraz jednak nie jest łatwiej. Każda z tych bramek przeniesie was na zabawę z jakimś mniej groźnym, ale nadal niebezpiecznym stworem... - A jeśli zginiemy? - spytał nagle ktoś z tłumu. - Małe szanse, przynajmniej na razie. Możecie zostać ciężko ranni lub stracić co najwyżej kończynę, jeśli nadal macie wątpliwości możecie się wycofać, tchórzy nam nie trzeba - Dostaniemy broń? - spytała kolejna osoba. - Jasne, możecie brać włócznie lub miecz - Nic lepszego? - padło kolejne pytanie. - Jak chcesz coś lepszego, to biegać podskokach do zwykłej jednostki - machnął z lekceważeniem kopytem. - W każdym razie jeśli jakaś beksa zginie, na pewno odeślemy ciało rodzinie, będzie miał chociaż pogrzeb. Ci którzy jednak zaliczą dostaną małą nagrodę - wskazał kopytem na kilku bardziej doświadczonych rekrutów. - Napierśnik naszej zbroi będzie pierwszą częścią waszego pancerza, która się z wami złączy po zakończeniu szkolenia. Stanie się częścią was po złożeniu przysięgi, teraz jednak będzie miał jeszcze ograniczone zdolności. Mimo wszystko może być bardzo pomocny w kolejnych ćwiczeniach. No dobra, ci co nie chcąc uciekać zgarnąć broń i do kolejki. Każdy ma trzydzieści minut. W tym czasie musi pokonać bestię lub przetrwać ten czas z nią
-
Czarny rynek Po wyjściu Sinister, sprzedawca nic już nie powiedział. Czarny rynek wokół działał wciąż jak szalony, a tylko co jakiś czas zmieniali się sprzedawcy sprzedający nowy towar gdy poprzedni albo już swój wyprzedali albo zakończyli handel po prostu na dziś. Co jakiś czas Sinister mijały kolejne kucyki, czasem nawet gryfy czy podmieńce, nie ukrywające swojej prawdziwej postaci. Czasem zdarzało się spotkać kogoś nawet bardziej egzotycznego jak hipogryfy, które od czasu panowania Crystal unikały Equestrii albo nawet pojedynczą zebrę. Niektórzy ciągnęli za sobą nowe potwory na arenę, a inni po prostu handlowali. Nowe aukcje nietypowych towarów nadal trwały. Niedawne stoisko Sinister teraz zajęła jakaś klacz sprzedająca eliksiry, a jej niedawny konkurent nadal sprzedawał towar kolejnym chętnym. Spory tłum zebrał się też na placu coś obserwując, mimo, że nie było tam stoisk ani areny. Baza Zaraz po tym jak Batty odesłała towarzysza, mogła przez swój wyczulony słuch usłyszeć kolejny dźwięk, który powoli się do niej zbliżał. Nagle do pomieszczenia weszła kolejna teraz czteroosobowa grupka stworów. Wydawały jednak teraz inne dźwięki niż dotychczas, a zwłaszcza jeden z nich. Stwory, które z nim przyszły otoczyły go i nie reagowały jakby słuchały każdego dźwięku jaki się z niego wydobył. Wyglądało jakby prowadziły rozmowę w tylko przez siebie rozumianym języku. Stwór, który wydawała dziwne dźwięki nagle wstał prosto i pokazał innym ostrzem na zamknięte drzwi, a potem zaczął pokazywać inne miejsca. Stwory zaczęły się rozchodzić zajmując różne miejsca i ukrywając się. Wszystko wskazywało, że paskudy, które gwardia uważała za dzikie bestie potrafiły planować i nie były tak głupie jak się zdawało. Gragul, który wcześniej rozmieścił towarzyszące mu bestie wskoczył teraz na sufit i czekał. - Myślisz, że się ciebie boję?! - ryknął nagle Spear, a jego zaczął świecić intensywnym światłem. - Jakiś smoczy szczyl sądzi, że może grozić gwardziście? Jeden krok, a przerobię cię na walizkę! - Zamknij się - warknął nagle Lance w kierunku Speara, a potem patrząc na Katie. - Posłuchaj, przepraszam za jego zachowanie. Na pewno należy mu się kara i mu ją wymierzę nawet osobiście, ale obecnie walka między sobą nawzajem nie jest najlepszym wyjściem - Trzymasz stronę tej jaszczurki?! - ryknął Spear. - Nie poznaje cię, gdzie twoja duma? - A ja zastanawiam się gdzie twój mózg - warknęła Pearl. - Jeśli twoje wrzaski ściągną tutaj gragule, to osobiście cię wypatroszę i również przepraszam za brak intelektu towarzysza. Chyba naprawdę zaliczył testy umysłowe z litości egzaminatora Koszary - No patrzcie jak ładnie wstajecie, nawet budzika nie trzeba - powiedział nagle gwardzista. - Dziś nie ma żarcia, nie przyjmie się, bo zaraz i tak zwymiotujecie, ale nie będę wam wyjaśniał. Ogarniać się i być gotowymi w ciągu pięciu minut i na plac - powiedział jeszcze nim odszedł. - Myślicie, że żartował? - spytał jeden z ogierów. - Nie wydaje mi się aby byli skorzy do żartów, ale padam z głodu, więc nie za dobrze to wygląda - Znów mieliście nietypowe sny? - nagle spytał Might. - Śniło mi się miejsce, w którym ostatnio byłem i pomógł mi Dawn... - Gdy o ty mówisz, to znowu miałem powalony sen - Ta ja też - wszyscy machali zgodnie głowami. - To miejsce dziwnie na nas działa, ciekawe czy gwardziści o tym wiedzą, może powinniśmy z nimi pogadać
-
Czarny rynek - To niestety przeświadczenie, na które nie mamy wpływu - westchnął słuchając historii znaczka klaczy. - Kucyki mówiące zawsze o przyjaźni potrafią zepchnąć najbardziej wyróżniającą się osobę na sam margines społeczny, nie szukając drugiego dna. Pewnie z podobnych powodów równie szybko wybrali nowego monarchę zapominając o starym i dawnym trybie życia. Mimo wszystko nie można uciec od tego kimś jest, lepiej to zaakceptować niż narażać się na same porażki i próby zrobienia z siebie kogoś kimś kim się nie jest. Trzeba jednak przyznać, że ta klacz - nie trudno było zgadnąć, że ma na myśli Crimson. - Mówi słusznie, czasem lepiej uważać co się komu mówi. Poza tym nie masz za co dziękować. Radami i mądrością zawsze warto się dzielić - lekko się uśmiechnął. - W każdym bądź razie uważaj na siebie cokolwiek nie planujesz zrobić, a gdybyś kiedyś potrzebowała pomocy lub rady w sprawie swej magii, możesz tu wrócić Baza Reakcja na niespodziewany dźwięk była natychmiastowa. Stwór wyskoczył z niesamowitą prędkością ku źródłu dźwięku z wysuniętymi szponami gotowymi do ataku. Stanął jednak niemrawo w miejscu gdy jego szpony nie natrafiły na opór, a tylko dźgnęły powietrze. Znów zaczął poruszać się nerwowo wyszukując wokół intruzów. Gdy Batty i jej towarzysz się trochę rozejrzeli mogli dostrzec w niektórych miejscach coś niepokojącego. Jak się okazało to nie był jedyny stwór w okolicy. W pomieszczeniu znajdowało się jeszcze około pięć, ale się nie ruszały tylko tkwiły przybite do okolicznych ścian. Wyglądało jakby spały, ale nie było pewne czy choćby najmniejszy hałas nie obudzi tych jak tamtego. Co ciekawe jednak stwory nie reagowały na dźwięki towarzysza, zupełnie jakby były wyczulone na te odpowiednie. W międzyczasie nagła pobudka Kattie z pewnością była szokiem zwłaszcza dla Pearl i Lance'a, którzy nawet nie wiedzieli o niedawnym planie Speara. Z pewnością największy szok pojawił się na pysku Pearl, która do tej pory nie zwróciła uwagi na Katie i chyba nie wiedziała, że jest tu z nimi młody smok. Lance wyglądał na równie zdziwionego jej oskarżeniem, zwłaszcza gdy zadała pytanie, a nawet nie wiedział o co pytała dokładnie. Mimo wszystko jako dowódca postanowił brać odpowiedzialność za swoich podwładnych, nawet jeśli wykazali się jakąś głupotą. Już chciał wziąć winę na siebie gdy wtrącił się Spear. - Uspokój się krokodylu, twoje groźby na nikim nie robią wrażenia - odparł ze znużeniem. - Pewnie jesteś tak groźna jak smoczek dawnej księżniczki przyjaźni. W ogóle to zgubiłaś się w trakcie migracji czy co? Sen - Celestia mimo wielu lat na karku wciąż wierzyła, że w każdym znajdzie dobro i każdemu wybaczała. Choćby dzięki temu zmanipulowała Discorda lub odzyskała siostrę. Mimo to były przypadki, które z góry skreślała jak niegdzisiejszy tyran Crystal Empire. Pytanie czy jej próby wyszukiwania dobra mogą wynagrodzić krew, którą przelali jej poddani za jej marzenia - wśród tłumu ludzi pojawiła się klacz utkana ze światła. - Moim zdaniem ludzie wybrali swój los, więc mają prawo umrzeć na swoim wymarłym świecie jeśli taka była ich wola. Teraz tego świata nie ma, a ja nie pozwolę im zniszczyć kolejnego - powiedziała spokojnie postać unosząc kopyto. - Nie każdy zrozumie moje metody, ale ludzi nie dają się kusić piosenkami i rozmowami, a rozumieją jeden argument, który staram się im okazywać. Pytasz czy stanie się coś złego? Zawsze dzieje się coś złego, tego nie da się uniknąć. Być może wiem co ma nadejść, a może głupio się narażam, to czas pokaże. Czasy są jednak ponure - jej ton stał się bardziej twardy. - Jednak ja jestem gotowa na wszystko by mój plan dobiegł końca, a ja jestem coraz bliżej jego realizacji, brak mi tylko jeszcze kilku rzeczy - postać uderzyła kopytem w ziemię, a miasto stało się zniszczone i pozbawione życia. - Zabawne, że nawet my do tego nie doprowadziliśmy, a sami to wyniszczyli. Masz jakieś jeszcze pytania?
-
Czarny rynek - Czarna magia jest darem, ale niestety nie każdy tego daru jest godny - w końcu wydukał. - Byłem młody i byłem inny wiedziałem, że nigdy nie będę taki sam jak reszta kucyków. Wypieranie się siebie jednak nie jest rozwiązaniem. Pytasz co możesz zrobić? Są różne drogi, jedne krótsze inne dłuższe. Możesz spróbować własnej drogi lecz jest to długa droga, która zmusi cię do zgłębiania wiedzy we własnym zakresie, a przy tym szansa na lepsze poznanie samej siebie. Inną drogą jest szukanie kogoś kto nauczy cię jak żyć ze swoim darem, ale kogoś kto nie chce niczego w zamian, a już na pewno nie wiąże się to z mieszaniem w naturę życia i śmierci. Sam dawniej miałem nauczyciela, który pokazał mi jak można przeżyć. Mogłem żyć znów pośród zwykłych kucyków lub sam zdecydować o własnym losie - powiedział spokojnie duży natłok słów. - Może jednak mogą pomóc ci przyjaciele tacy jak ta Crimson. Może pojęcie o magii marne, ale nawet wsparcie sprawia niezwykłe cuda Baza - Wbrew pozorom również mamy w tym swój udział. Wstąpiłem do gwardii by chronić innych, a jeśli te stwory się rozpanoszą to ile warta jest nasza przysięga? - spytał, ale nie oczekiwał na odpowiedź unosząc Batty za pomocą czaru lewitacji. - Mam nadzieje, że nie jest to nasze ostatnie spotkanie, a ja się mylę - nim Batty zniknęła w szybie Spear wystrzelił promień prosto w zad Kattie. Nie było pewne czy zrobił to umyślnie uważając za zabawne, czy po prostu strzelił w pierwsze lepsze miejsce. W międzyczasie gdy Batty i jej towarzysz przechodzili przez szyb, było niezwykle cicho w miejscu, z którego niedawno uciekli. Zupełnie jakby wszystkie maszkary zasnęły. Gdy jednak pomieszczenie ukazało się ich oczom, mogli zobaczyć, że nie ma już tam stworów. Mogły wrócić do świątyni lub gdzieś się schować. Po wyjściu z szybu nic się nie zmieniło. Wszędzie wokół była drażniąca cisza i ani śladu armii stworów, które niedawno widzieli. Nic nie ruszało się w kątach ani pomiędzy skrzyniami. Dopiero po chwili mogli dosłyszeć dźwięk, który nie był niczym optymistycznym. Chrobotanie dobiegało z nad nich. Stwór nagle opadł tuż przed nimi prosto z sufitu i przechylił lekko głowę wydając przy tym dźwięk przypominający mruczenie, ale nie zaatakował tylko stał w miejscu jakby próbował nasłuchiwać. Sen Zdecydowanie kolejny sen nie należał do normalnych i nie mógł być wspomnieniem. Dawn znalazł się w końcu w miejscu, którego raczej nie miał szansy zobaczyć, bo był za młody. Nie było tu żadnych kucyków ani typowych istot jakie mógł widzieć na co dzień. Otaczały go całe tłumy stworów, które nie powinny były już istnieć, a byli to ludzie. Zachowywali się jakby on zupełnie nie istniał, wszyscy zajęci własnymi sprawami. Sam ogier był w wielkim ludzkim mieście, a zewsząd dochodził dźwięk samochodów. Jakiś mężczyzna na niego wszedł, ale przeszedł przez niego jakby był duchem. - Zabawne prawda? - głos taki sam jak w poprzednim śnie dotarł do jego uszu. Nie było jednak widać właścicielki głosu. - Celestia odkryła ludzi tak niedawno, mając co do nich wielkie nadzieje. Chciała ich ratować, a wbrew sobie dokończyła czas ich egzystencji. Sądziła, że ludzie zrozumieją jej ideę i okażą chęć wspólnoty tymczasem niemal zniszczyli tych, których powinna chronić najbardziej. Celestia mogła odkryć ich niedawno, ale ja widziałam więcej niż ona. Ludzie mieli to w sobie, że wykorzystywali siebie nawzajem jak i cały ich świat. Skoro sami doprowadzili do swojego wyniszczenia czy nie powinno się im pozwolić zostać przy losie, który sami wybrali?
-
Czarny rynek - Tacy jak my sami decydują o swoim losie - powiedział w końcu ogier na całą fasadę słów jakie wylała z siebie Sinister. Najwyraźniej odniesienie do tacy jak my miało się tyczyć jej i jego. - To oczywiste, że mając taką moc nie można żyć jak inni, ale można nauczyć się nad nią panować. Wystarczy rzucić na ciebie okiem by wiedzieć, że jesteś więźniem własnych emocji. Nie panujesz nad nimi, a za to one nad tobą już tak. To samo tyczy się twojej magii, która, aż wylewa się z ciebie. Pójście na rytuał w takim stanie nie było najmniejszym nawet przejawem rozsądku - westchnął ciężko. - Sama o sobie decydujesz, a kłopoty, o których mówisz sama też na siebie ściągasz. Obrona jest konieczna, jednak wciąganie się w tego typu gry już nie bardzo - zapewne miał na myśli sytuacje ze straganu. - A co do twojej przyjaciółki... Nie sądzę by wydała cię umyślnie, o to na pewno nie. Trzeba po prostu liczyć się z tym, że nawet tego nie chcąc może ściągnąć na ciebie kłopoty, które cię przerosną - skrzywił lekko głowę. - Gdyby gwardia chciała zrobić jej publiczną egzekucje za wszystkie jej czyny patrzyłabyś spokojnie jak ja wieszają? Albo gdyby została zakuta w dyby i skazana na karę głodu, pozwoliłabyś jej głodować? Każda reakcja z twojej strony znów zwróciłaby ich uwagę na ciebie Baza - Plan brzmi, aż nazbyt idealnie - mruknął Lance słuchając o zbroi. Jednak znowu nie spodobało mu się, że Batty chce się narażać. - Pegaz jest zwinny, ale z siłą ma spore opor,y a ty... Jesteś jednak nadal klaczą. Jeśli się mylimy, w tym pancerzu będziesz miała problem wykorzystać swoją szybkość w razie ich ataku. W końcu to ona daje ci przewagę w walce. Będziesz tam sama bez wsparcia, jedna chwila i leżysz. Ja jestem jednorożcem, ale mam nieco więcej sił fizycznych niż przeciętny - Jesteś uparty i głuchy - warknęła Pearl. - W twoim stanie nie ma szans abyś wykonał te misje. Chcesz wszystko zaprzepaścić przez swoją zawziętość? Mimo wszystko powinna mieć jakieś wsparcie, może ja z nią pójdę... - Z twoimi zdolnościami do walki? - spytał Lance kręcąc głową. - Bardziej byś jej zawadzała. Poza tym nadal nie wiemy czy uda się zamknąć te przeklętą świątynie. Nigdy tam nie byłem, a szansa że moja magia wystarczy, nie jest czymś na czym powinniśmy opierać całość planu... - Spear w tym czasie parsknął śmiechem widząc jak smok odpycha Ordera. - Skoro tak twardo śpi, to może walnijmy ją jakimś kijem? Można związać coś by było długie i walnąć w bok. Nawet gdybyśmy zakończyli koniec włócznią to niewiele jej zrobi, bo te krokodyle mają mocną łuskę. Mogę w nią ewentualnie uderzyć promieniem magicznym o niewielkiej sile Koszary - Co tam się stało?! - powiedział nagle zszokowany Might nim ktokolwiek odpowiedział Sparksowi. - Dostałeś na testach, a potem gwardzista cię połamał - mruknął jeden z ogierów. - Ciesz się, że Dawn sprowadził cię do żywych - Cholera... Pamiętam, ale on... Moje pole siłowe... On miał siłę jak kucyk ziemski i szybkość niczym pegaz - Ta... Słuchaj stary, na pewno był silny i szybki, ale nawet w oddziałach śmierci nikt nie przekroczy bariery biologicznej. Jednorożce nie mają siły i zwinności kucyków ziemskich czy pegazów, choćbyśmy nie wiem jak trenowali - Mówię wam ja to czułem! Zniszczył moją barierę niczym szklaną kopułę! Wiem, że ciężko w to uwierzyć po moich wpadkach, ale nie mam słabej magii, inaczej by mnie tu nie było - wszyscy zaczęli patrzeć po sobie niepewnie, aż jeden zwrócił znów uwagę na Dawna. - Ta wiem po co chcesz tam być... Każdy chce zobaczyć cesarzową na własne oczy, a wielu ma nadzieje nawet na coś więcej - pokręcił głową. - W każdym razie przepustki wydaje nasz nadzorujący gwardzista. Mi przydzielił, ale ja o nią prosiłem tydzień temu - Chyba sam się wybiorę - nagle wtrącił kolejny. - Poznanie cesarzowej? Może serio byłaby szansa na coś... - Ta śnij na jawie - wszyscy wybuchnęli śmiechem poza Mightem, który nadal najwyraźniej myślał o niedawnym starciu.
-
Czarny rynek - Być może tak je zwą, bo nie zawsze nimi były. Może bezcenne kamienie leżące wokół smoków nabrały wartości po ich śmierci. W każdej legendzie warto doszukać się drugiego dna - zamilkł jednak i uniósł brew gdy klacz wspomniała o podobnej legendzie. - To prawda, że warto kierować się tym co dla nas przyjemne, lecz z czasem nawet przyjemność staje się mdła i nudna, czy wtedy też warto było oddać życie niż szukać wielu innych przyjemności, które na nas czekają w całym naszym długim życiu? - odpowiedział najpierw na opowieść Sinister, a potem przekrzywił lekko głową. - Jesteś jeszcze młoda i nie jest to obraza. Mało kto przeżył tak wiele lat na tym świecie co ja. Nikt jednak nie słucha starszych, a przy tym zwykle doświadczonych - lekko się uśmiechnął. - Ta klacz po prostu ma talent do ładowania się w kłopoty, a trzymając się jej sama się o nie prosisz. Nikt o niej nie mówi, bo wiedzą, że nie lubi jak się o niej mówi, a wolą nie psuć jej humoru, bo wtedy bywa groźna. Nikt nigdy nie wie co jej strzeli do głowy. Musisz jednak pamiętać, że władasz czarną magią, a ona wbrew swojej woli jest blisko z gwardią. Tylko dlatego nie została posłana z resztą ziemskich kucyków do pracy na roli i nie musiała uciekać tutaj Baza Zarówno dowódca jak Pearl i Spear zaczęli po sobie patrzeć, zaraz po słowach, które powiedziała Batty. Nikt wcześniej tak o tym nie myślał. Wcześniej zakładano że muszą reagować na wibracje w powietrzu czy coś w tym guście, a teraz mogło się okazać, że byli w błędzie. Może gdyby wtedy wiedzieli zdołaliby zamknąć świątynie i pozbyć się stworów. Lance zaraz jednak skierował spojrzenie na Fire, która zaczęła mówić. - Cholera... - warknął Lance gdy Fire skończyła. - Wasze pancerze niewiele pomogą, a nasze nie będą w tym wypadku lepsze. Stworzono je raczej z myślą o pociskach i broni białej do walki z ogniem służy nam pole siłowe - znów zaczął myśleć na głos. - Możesz chyba wstać - powiedziała nagle Pearl. - Wolałabym jednak żebyś oszczędzał te kopyto - dowódca zdawał się ją ignorować. - Batty powiedziała coś interesującego, a potem jeszcze ty - wskazał kopytem na Fire. - Skoro nas widzą to musi być sposób żeby nas nie widziały. Każdego można oszukać jeśli nie chodzi o wzrok, tak jak te rakiety, o których mówiłaś - powiedział powoli wstając. - Daleko do tego pomieszczenia z napalmem? - pytał ignorując przekomarzankę dwóch buntowników, którą z kolei obserwował Spear. - Litości - w końcu powiedział w ich stronę. - To jest zaledwie młody smok. Nie to co te duże dorosłe, boicie się nastoletniej jaszczurki? - spytał z wyraźną drwiną w głosie. Koszary - Jesteście? - spytał nagle ogier widząc jak Dawn przynosi Mighta. W pomieszczeniu byli już wszyscy inni i patrzyli równie zszokowani na Mighta. - On chyba żyje co? - spytał niepewnie patrząc na towarzysza. - Ta oddycha - powiedział kolejny. - Ten to ma pecha najpierw nie dał rady z zadaniem, a teraz... No właśnie? Co się stało? - Dawn użył magii żeby mu pomóc i chyba się wkurzyli nieco... - To magia jest zakazana? - Ja bym powiedział, że raczej pomaganie innym jest zakazne - Ciekawe kiedy się ocknie - pokręcił głową. - Co wam właściwie zrobili?
-
Czarny rynek - Nadal uważam, że w sprawy zmarłych nie powinno się mieszać, ale uznam, że wiesz co robisz - westchnął ciężko sięgając po szkatułkę i wyciągając kamień. - Wiesz czemu nazywają je krwawymi? - spytał wkładając kamień do mieszka. - Nikt niemal nie wie gdzie występują, a w Crystal Empire nikt z pewnością ich nie znajdzie. Legenda mówi, że powstały gdy najstarsze smoki zaczęły umierać chroniąc swoich skarbów, a ich krew zaczęła spływać po klejnotach, które ją wchłonęły. W ten sposób smoki na zawsze związały się ze swoimi skarbami. Bajeczka, a może prawda i nauczka mówiąca co czeka każdego za chciwość. Co by to nie było, jestem ostatnią osobą, która wie gdzie je znaleźć - powoli podał zapakowany mieszek Sinister, odbierając przy tym zapłatę. - Uważaj na siebie mała i przemyśl dobrze czy warto wszystkim ufać, tym bardziej zjawom, które nie wiadomo co mogą skrywać Baza - Próba przebicia nie ma sensu - powiedział nagle Lance, na niedawne gdybanie Ordera. - Stwory reagują na hałas. W dzień są mniej aktywne, ale jeśli zaczniemy prowadzić otwartą walkę zaczną zalewać nas z tej przeklętej świątyni. Jedyna opcja to przedostać się po cichu, a potem możemy uciekać lub spróbować zamknąć świątynie - Te stwory... - mruknęła Pearl, gdy nadal jej róg świecił nad kopytem dowódcy. - Batty słusznie zauważyła, że atakują, bo coś im zabrano. One nawet nie jedzą nas, a atakują jakby były wściekłe, nie zastanawia nikogo co oddziały śmierci cesarzowej mogły im zabrać? - Kogo to obchodzi? - warknął Spear. - I tak tego nie odzyskają, a ta wiedza nikomu nic nie da. Lepiej wynośmy się z tego przeklętego miejsca i zapomnijmy o tym co tu zaszło... - Nie bardzo chce byś się narażała - powiedział ponuro dowódca do Batty przerywając Spearowi. - I tak wiele zrobiłaś, ale nie można też zaprzeczyć, że twoje myślenie jest najbardziej logiczne - zaraz potem zaczął słuchać Fire. - Twój pomysł wydaje się dobry, ale hałas je tu ściągnie. Nawet jeśli jest ich tu mało, to ściągniemy im posiłki ze świątyni - zaczął pocierać się kopytem po brodzie patrząc po wszystkich, a jego wzrok zatrzymał się na Katie. - Ogień... Nie jest co prawda jakoś bardzo dla nich zabójczy, ale nie lubią go. Gdybyśmy mieli napalm moglibyśmy wpuścić go do odciętych pomieszczeń i spróbować wywołać kontrolowany pożar, to by mogło przegnać, te które zostały. Chyba, że Katie? - nie był pewny czy zapamiętał imię. - Jest w stanie wytworzyć ogień o podobniej temperaturze, ale to ryzyko, bo może je rozjuszyć. Gdy używaliśmy zaklęć opartych na ogniu wpadały we wściekłość i próbowały wyeliminować tego kto ich używa. Strasznie irytująca sprawa Sala - Wątpliwości co do planu cesarzowej nigdy nie powinny istnieć - powiedział głos dochodzący z ciemności. - Mówisz, że przechodziliście to niedawno, więc możesz wykorzystać wiedzę w praktyce - słychać było drwinę dochodzącą przy każdym słowie. - Pytanie jak wiele rzeczy istnieje, a jakie są tylko wytworem twojej wyobraźni? Zupełnie jak przeciwnicy, z którymi walczysz - po ostatnich słowach jakie Dawn rzucił mógł poczuć silne uderzenie gdy nagle gwardzista zmaterializował się przed nim. - Nieźle jak na rekruta - teraz nie było żadnych emocji w jego głosie. - A co do tych istot, lepiej nie wtykaj nosa tam gdzie nie trzeba i sprawdzaj co mówisz na przyszłość. Masz zadania, które ci przydzielono i się ich trzymaj. Nie uderzyłem cię zbyt mocno, możesz więc zabrać kolegę i wracać do swojej kwatery. Na przyszłość unikaj również problemów, bo kara będzie gorsza
-
Czarny rynek - Czyli pytanie nie było do końca retoryczne? - uniósł z zainteresowaniem brew. - Nie sądzę by zabicie siebie rozwiązało ten problem, bo zapewne ta zjawa spróbuje potem skorumpować kogoś innego - westchnął najwyraźniej niewzruszony tym, że upiór zaczyna się denerwować. - Być może mógłbym ci je sprzedać - znów spojrzał na skrzynkę. - Mam jednak wrażenie, że nie tobie na nich zależy, a bardziej temu twojemu duchowi - mruknął ze znużeniem. - Nie mam pojęcia jaka umowa was wiąże, ale ciekawe czy ten duch tak samo ją postrzega jak ty. Poza tym taka pomoc powinna być chyba jakoś opłacalna, samo odczepienie za taką pomoc? To trochę mało - machnął w końcu kopytem. - To jednak twoje życie i sama powinnaś o sobie decydować. Jeden kamień kosztuje 50 bitów - zmarszczył brwi. - Jednak lepiej to przemyśl, bo może stracisz więcej niż tylko pieniądze Baza - Ja pójdę... - nagle dobiegł znajomy głos nim Pearl lub Spear zdążyli coś powiedzieć. Lance chwiał się lekko powoli wstając. - Ty Batty dość już zrobiłaś moim zdaniem, a ty Pearl jesteś medykiem. To oddziały cesarzowej wypuściły te cholerstwa, więc to my powinniśmy tylko ryzykować - Sierżancie... - Pearl szybko podbiegła mu pomóc wstać. - Nawet jeśli cię wyleczę, nie jesteś w dostatecznej formie by walczyć, a co dopiero uciekać - Poradzę sobie - powiedział ponuro. - Wiemy najwięcej o tych stworach, a tkwienie w miejscu nie jest rzeczą, która pomoże. Poza tym to nie w moim stylu - Nawet jeśli, to zbędne ryzyko. Obecnie każdy lepiej się sprawdzi od ciebie. Jesteś wyczerpany i niedawno mocno oberwałeś - klacz nie ustępowała. - To może ja pójdę - powiedział nagle Spear. - Jeśli ich nie ma, wydostanę się poza bazę i może sprowadzę pomoc - Te pustkowia ciągną się w cholerę - powiedział ponuro dowódca. - Kogo niby chcesz sprowadzić? - Może gdzieś stacjonuje oddział gwardii... - Odmawiam - powiedział twardo Lance. - Buntownicy czy nie, jestem im coś winny - powiedział ponuro i usiadł pod skrzyniami. - Powiedzmy sobie szczerze, musi iść tam ktoś kto jest szybki lub zna się na magii. Jestem tu najlepszym jednorożcem jeśli chodzi o magię, więc łatwo się teleportuje jeśli trzeba - Jesteś wyczerpany sir - warknęła Pearl, próbując uleczyć jego kopyto. - Stać cię tylko na jedną teleportacje - Takie życie na wojnie - machnął zdrowym kopytem. - Inna opcja to pegaz, który jest dość szybki i zwinny by się uratować - spojrzał na Batty. - Przejawiasz cechy latającego kucyka i jednorożca, ale twoja magia szwankuje, a z tego co wiem kucoperze nie są tak zwinne jak pegazy. Jeśli ktoś ma jednak inny pomysł chętnie wysłucham, bo sam też nie lubię samobójczych misji Sala - Jesteś masochistą? - warknął gwardzista słysząc jego śmiech, a potem uniósł brew (czego nie było widać przez hełm) słysząc skomlenie Sparka. - Jednorożce są wybrane, bo mają wiele atutów, które mogą stać się równie wadami - kończąc te słowa fala mroku spłynęła po ciele gwardzisty, a ten nagle zniknął. - Sądzisz, że możesz mnie nabrać na tak prostą sztuczkę? Wyczułem magię, którą w sobie zbierałeś, więc ta żałosna podróbka mogła oszukać tylko amatora - głos zdawał się dochodzić ze wszystkich stron. - Niewidzialność? Powiedz co taki nieśmiały? Wobec cesarzowej jestem niczym amator, ale wciąż znam parę sztuczek - Dawn mógł poczuć się dziwnie zupełnie jakby dochodził do niego dźwięk jakby coś się zbliżało, ale niczego wokół nie było. - Jak to jest gdy zmysły zwodzą? Najpierw słuch, a potem zapach? - nozdrze ogiera wypełnił fetor zgnilizny. - Został jeszcze... - teraz mógł odnieść wrażenie, że całe to miejsce ożywa. W kierunku ogiera zaczęły iść kuce ukształtowane z otaczającej go ciemności.
-
Czarny rynek - Interesujące pytanie - mimo, że jego ton na to nie wskazywał, to wzrok, który ukazał mówił co innego. Powoli podszedł do jednej z półek patrząc na słoje pełne dziwnych składników. - Zmarłym należy się spokój. Jeśli ta osoba by nie żyła, powinna zrozumieć, że jej sprawy dobiegły końca, a teraz czas na nowe pokolenie, a jeśli tego nie rozumie zastanowiłbym się nad kilkoma sprawami. Na początek spróbowałbym zbadać swoją genealogię aby się upewnić czy na pewno jesteśmy spokrewnieni. Potem zastanowiłbym się czy to na pewno jedyne wyjście. Być może istnieje inna metoda, o której ta zjawa nie mówi, bo nie chce tak naprawdę zaznać wiecznego spokoju, a jeśli tak jest to rozważyłbym jej cele i plany. Jak powiedziałem ci na początku czarna magia nie jest dla każdego, ale można jej używać na różne sposoby. Nekromanci pętają zmarłych nakazując im służbę, zwykle wbrew ich woli. Jednak są zaklęcia, które mogą zapewnić przejście tej zjawie na drugą stronę, nawet jeśli nie ma na to ochoty, to inne duchy zabiorą ją ze sobą, a jeśli wróci można tak w kółko ją odsyłać, aż się znudzi. Pytanie jednak powinno nie brzmieć, co chce tak właściwie ta zjawa, a czego ty chcesz, bo czy naprawdę tak bardzo chcesz jej pomóc, czy może jednak czujesz obawę czym ta pomoc może się skończyć - delikatnie się uśmiechnął. Baza - To nieco utrudnia sprawę - mruknęła Pearl powoli wstając. - Niestety nie mogę ci pomóc jeśli chodzi o twoją przyjaciółkę, mogę mieć tylko nadzieje, że wszystko dobrze. Musisz w to wierzyć - uśmiechnęła się przytykając ucho do ściany. - Chyba wróciły do świątyni, zwykle nie są takie ciche, zawsze wydają jakieś dźwięki - zmarszczyła lekko brwi. - Może powinnam pójść to sprawdzić - Spear, który patrzył niezadowolony na Batty nagle się podniósł gdy na chwilę jego wzrok skierował się na Ordera. - On coś ukrywa! - wrzasnął pokazując na niego kopytem. - Ma przy sobie jakiś nadajnik czy coś, widziałem! Pearl to zdrada, on chce nas pozabijać - klacz lekko mrugnęła niepewnie patrząc na Batty, z którą niedawno rozmawiała, a teraz na ogiera. Najwyraźniej nie była pewna czy wierzyć jego słowom. - I tak nie przeżyjemy jeśli zostaniemy sami - westchnęła słabo. - Jeśli naprawdę chcecie nas zabić, to pozwólcie nam chociaż na szybką śmierć. Wiem, że to i tak za dużo, ale choć o tyle chce prosić - Co?! - wrzasnął wściekle. - Ja się nikomu nie dam zabić! - nadal wrzeszczał. - Jestem żołnierzem, a nie tchórzem! - spojrzał na Batty. - Wiedziałaś, że coś ukrywa? Jeśli tak to po co nas ratowałaś? Pokój treningowy Nagły wybuch klona zadziwił gwardzistę, ale nie na tyle by nie zdążył w porę odskoczyć. Złapał się ściany zupełnie jakby się do niej przykleił i obserwował wszystko. Ciemność nie była dla niego problemem. Przywykł już do mroku i zjednoczenia się z nim. Rekrut jednak wprawiał go w pewną konsternacje. Wydawał się ciekawy i podejmował logiczne rozwiązania. Wiedział, że bezpośrednia walka nie ma najmniejszego sensu, co wskazywało, że rozumiał dzielącą ich granice mocy. Myślenie taktyczne było niezbędne, jednak większość chciała się popisać. Całe te zdumienie zniknęło zaraz po obcych słowach Sparka. - Co ty do mnie powiedziałeś?! - wściekłość jaka pojawiła się w tonie gwardzisty mogłaby zmrozić przerażeniem nie jedno serce. Zeskoczył niemal natychmiast ze ściany na sam środek między klony, a oryginał. Jego róg, aż iskrzył się od zmagazynowanej magii. Zaraz potem nastąpił wybuch mocy, który rozprzestrzenił się po całym pomieszczeniu. Nie był to zabójcy wybuch, ale z pewnością mógł zadać spory ból.
-
Czarny rynek - Jednej z tych klaczy faktycznie nie znam - mruknął pocierając kopytem o brodę. - Jednak Crimson jest tu już całkiem znana, aż się dziwie, że tu nie zamieszkała jeszcze - machnął lekceważąco kopytem. - Poza tym nie uważam byś robiła coś złego, tylko nie sądzę byś była kimś kto szuka spokoju widząc twoje dotychczasowe zachowania - zaraz jednak uniósł lekko brew słysząc pytanie klaczy. - Chcesz kupić coś ode mnie i jeszcze zadawać pytania? - wydawał się naprawdę rozbawiony. - Dawno nie spotkałem kogoś takiego. No, ale dobrze, skoro tak ci zależy zagrajmy w twoją grę - ponownie machnął kopytem. - Nie jestem żadną wyrocznią i nie widzę przyszłości. Nie, nie myślałem, że tu przyjdziesz, takich rzeczy się nie przewiduje. Jakie jest więc drugie pytanie? Baza - White Wish? - spytała przekrzywiając głowę. - Canterlot jest ogromny... - pokręciła głową jakby nadal myśląc. - ...Ale chyba mieszkała klacz o podobnym imieniu w moim sąsiedztwie, ale nie jestem pewna. Raczej z nią nie rozmawiałam - westchnęła znów rozglądając się po okolicy. - Ktoś wie, która godzina, kiedy zacznie świtać? - Te stwory to proste bezrozumne istoty - nagle wtrącił Spear. - Pewnie nawet nie wiedzą co straciły. Cesarzowa na pewno lepiej wykorzysta te rzecz. Poza tym ludzie również według ich historii okradali grobowce swoich przodków, co jest nawet gorsze. Ta świątynia jest na naszym terenie, więc jej skarby należą do kucyków - Tak spróbuj im to powiedzieć - skrzywiła się Pearl patrząc na miejsce gdzie powinny być stwory. - Ona ma racje, ta rzecz nie powinna być ruszana, ale nie dowiemy się co to, dopóki nie wejdziemy do świątyni, a teraz to niewykonalne - skrzywiła się. - Co do twojej przyjaciółki, trzeba mieć nadzieje, że nadal żyje. Nie wszyscy dawni gwardziści polegli tamtego dnia - Dawna gwardia była za bardzo litościwa, dlatego nie mogli wygrać z ludźmi i dlatego musiała przybyć cesarzowa - powiedział ponuro Spear. - Jak mówiłam, jeśli nie wiesz co powiedzieć po prostu milcz - rzuciła mu wściekle, a on znowu się skrzywił. - Gdyby nie ta klacz pewnie sam byś został rozszarpany okaż jej nieco szacunku Pokój treningowy - Naprawdę? - tak jak myślał Dawn, gwardzista ominął promień ze zwinnością, którą nie miał prawa odznaczać się jednorożec, jego ciało i szybkość można było porównać do naprawdę gibkiego pegaza. Zrobił wręcz idealny korkociąg nad promieniem, a potem wybił się od ściany, ale nie w kierunku Sparksa... Might najwyraźniej zdołał dostrzec, że to on stało się celem ataku. Natychmiast otoczył się barierą, ale gwardzista na to nie zważał, tylko poleciał prosto na niego z oboma wysuniętymi przed siebie kopytami. Najpierw pojawił się dźwięk pęknięcia jakby szkła. Wiele można było myśleć o Mightcie, ale na pewno nie był słaby z magii, a tymczasem jego bariera pokruszyła się niczym szklany klosz. Gwardzista nie zatrzymał się i zaraz po przebiciu bariery uderzył go z siłą, którą mógłby się odznaczać ziemski kucyk. Był słychać lekki trzask kości, a potem bezwładne ciało Mighta potoczyło się pod ścianę. - No to pierwszy z głowy, zostałeś ty - rzucił w kierunku Sparksa. - Mam nadzieje, że wytrzymasz dłużej - gwardzista znów zaczął skakać ze ściany na ścianę z niebywałą szybkością. Widać było, że próbuje zmieszać przeciwnika. W pewnym momencie opadł na ziemię tuż za plecami Sparksa chcąc mu wymierzyć cios w kark.
-
Czarny rynek - Wiek daje wiedzę i doświadczenie, ale tylko jeśli ktoś tego bardzo pragnie - mruknął spomiędzy półek. - Ja jednak uważam tak widząc twoje czyny. Ciężko było nie dostrzec co robisz w barze i z kim się kręcisz, nie mówiąc o twoim zadowoleniu gdy sprzedawałaś te całe używki okolicznym kucom - zaczął układać coś na pulkach. - Nim spytasz czy ciebie śledzę odpowiem ci z góry, że nie. Czasem jednak słyszę i widzę więcej niż to konieczne, a ty wywołujesz wokół siebie tyle zamieszania, że ciężko cię nie dostrzec - westchnął podnosząc jakiś słój wypełniony dziwnym granatowym pyłem i zmieniając mu miejsce na półce. - Czarna Róża, zakłada się, że powstała po buncie księżniczki Luny, ja jednak podejrzewam, że ten zakon trzyma się nawet dłużej, ale wcześniej był mało dostrzegalny. Księżniczka Celestia po objęciu samotnej władzy zakazała czarnej magii, a jej oko skupiło się na ich zakonie. Gwardziści pod jej rozkazem zburzyli ich siedzibę, a niemal wszystkie zapiski spalili. Oczywiście naiwnym było sądzić, że ci od tak znikną. Doczekaliśmy dziwnych czasów, a władza obecnej władczyni sprawia, że czują się bezkarni. Praktykują teraz spokojnie swoją bluźnierczą wiedzę oczekując powrotu tego swojego boga. Trzeba wiedzieć, że nigdy nie robią nic za darmo, a jeśli coś proponują, to tylko dlatego, że im się to kumuluje. To nie są zwykłe kucyki, które spotyka się na co dzień - skierował spojrzenie na jakąś skrzynkę, po którą sięgnął, a potem powoli ją otworzył by pokazać zawartość klaczy. Było tam około dwadzieścia krwiście czerwonych kamieni. Można było odnieść wrażenie, że w ich środku nawet spoczywa krew. Nagle zamknął skrzynkę przed pyskiem klaczy. - Był tu ich przedstawiciel i chciał je kupić, ale za żadne skarby nie podał powodu, dla których chce tych kamieni, więc nie doszło do zwarcia interesu. Spytam wiec raz jeszcze. Po co ci te kamienie? - jego ton stal się poważniejszy. Baza - Czasy się zmieniły - powiedziała ponuro Pearl. - Księżniczka Celestia próbowała rozmawiać z ludźmi, chciała im wyjaśnić sytuacje, ale ludzie zwykle słuchać nie chcieli - pokręciła głową. - Nie potrafiliśmy prowadzić tak wojny jak dużo bardziej doświadczeni ludzie. Mieliśmy magię, ale oni technologię. Księżniczka wiedziała, że jest tylko jedno wyjście, wtedy też ludzie zniknęli. Zapomniano jednak, że ludzie są dumnym gatunkiem, który walczy do samego końca. Nawet po tej zmianie się nie poddali i chcieli odzyskać swój świat. Kucyki były zmęczone i przerażone rozmiarem tej wojny. Na dodatek podmieńce, które chciały wykorzystać całą te sytuacje - machnęła kopytem. - Crystal... - Spear spojrzał na nią gniewnie, najwyraźniej dlatego, że nie nadała imieniu cesarzowej odpowiedniego szacunku, ale Pearl to zignorowała i kontynuowała dalej. -...Zakończyła wszystko szybko. Chociaż nie każdy jest zadowolony z obecnych zmian, nikt nic nie powie, bo teraz czują się bezpieczni. Kucyki mają władczynię i armię, która na pewno ich ochroni, a ludzie coś czego na zawsze powinni się bać. Sama uczyłam się zawsze na medyka, a do gwardii wstąpiłam by pomagać rannym, niezależnie, po której są stronie. Niewiele poradzę na to kto zajmuje tron. Jest też różnica między potworami za ścianą, a oddziałami śmierci. Ci drudzy zabijają tylko na rozkaz cesarzowej, a stwory, które na nas czekają nie potrzebują niczyjego rozkazu - westchnęła, a potem uśmiechnęła się patrząc na dowódcę. - To dobry kucyk, chociaż w oczach buntowników może być inaczej. Byłby gotowy oddać za nas życie bez mrugnięcia okiem. Nie jestem na ciebie zła. Zachowałaś się racjonalnie, mimo wszystko cieszę się, że nie skończyłam rozerwana na kawałki - słabo się uśmiechnęła jakby mówiła jakiś dowcip. - Aegis? - mruknęła do siebie. - Mam wrażenie, że słyszałam takie imię na uniwersytecie w Canterlocie, ale nie jestem pewna Koszary - Nie ty będziesz decydować jaka będzie kara i jaki będzie jej rozmiar - powiedział ponuro, a potem spojrzał na Mighta. - Wasza dwójka pójdzie za mną - Dwójka? - Might lekko mrugnął. - Chciałeś wziąć winę na siebie, więc nie odbiorę ci tego zaszczytu - wyprowadził oboje z pokoju na korytarz. - Nie wykazujemy współczucia wobec siebie, gdy pytam żądam prawdy. Wszyscy mamy podlegać tylko jednej woli i się nią kierować - mówił przez drogę gdy Might szedł obok Sparka. - Ty natomiast wykazałeś współczucie wobec towarzysza. Gdyby była wojna, a on byłby rany, też byś go nosił na grzbiecie narażając rozkazy? - powoli nacisnął klamkę od drzwi jakiegoś pomieszczenia. Wydawało się, że jest tu pusto, a na dodatek aura i miejsce były bardziej ponure niż zwykle. Nie mówiąc, że pomieszczenie wydawało się naprawdę spore. - Czego chcesz? - spytał samotny kształt stojący pod ścianą. - Mam dwójkę, którzy mają zbyt wiele energii - Might zaczął rozglądać się wokół, a potem otworzył szeroko oczy ze strachu szturchając Sparka za kopyto. Jak się okazało pod ścianami tkwili nieprzytomni gwardziści. Nagle kształt podszedł bliżej ujawniając postać najbardziej wyróżniającego się gwardzisty, którego Dawn widział niedawno w bibliotece. - Skończyłem właśnie trening - machnął kopytem na nieprzytomnych towarzyszy. - Ale w sumie skoro mają za wiele energii... Możesz wyjść - gwardzista powoli wycofał się zamykając za sobą drzwi. Pomieszczenie było teraz jeszcze bardziej ponure. Might i Sparka zostali teraz sami z tym tajemniczym kucykiem. - Za dużo energii co? - spytał patrząc na oboje. - Góra trzy minuty, możecie zacząć. Spróbujcie mnie zabić - Might spojrzał niepewnie na towarzysza czekając na jego ruch.
-
Czarny rynek - Sądzisz, że ja potrzebuje czegoś by zauważyć jaką magią władasz? - lekko się skrzywił zadając to pytanie. - Ja nie potrzebuje żadnych bereł i innych tego typu rzeczy żeby zauważyć twoją aurę. To nie świątynia, a ja nie jestem kapłanem - machnął kopytem z niechęcią, a potem wysłuchał tego co miała do powiedzenia dalej. - Mroczna magia jest dla wybranych, ale każdy idiota, który myśli, że rzuci kilka zaklęć zaraz jest potężny, a to potem niszczy jego naturę, bo nad tym nie panuje. Nie wyglądasz na kogoś kto szuka wolności i spokoju - wszedł głębiej do sklepu. - Niewielu wie jak można wykorzystać te kamienie, a gdy to wiedzą może być problem. Większość jednak uzna, że jest to kamień dekoracyjny do ogrodu. Ty jednak zdajesz się wiedzieć czym częściowo są skoro tak ujmujesz sprawę. Słyszałaś kiedyś nazwę Czarna Róża? - spytał unosząc brew. Baza - Chyba ktoś już ich spotkał - mruknęła Pear na reakcje Ordera. Spear nic nie odpowiedział, tylko spojrzał na niego wściekle. - Ciekawe pytanie... - kontynuowała Pearl odpowiadając na pytanie Batty. - ....ale nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Niegdyś podobno byli kucykami jak ty czy ja. Potem jednak wybrali inną drogę. Wyparli się tego kim są, poddali się woli cesarzowej oddając całą swoją wolną wolę jej i stając się jej ostateczną bronią. Słuchają tylko rozkazów bezpośrednio od niej. Nigdy nie strajkują i nie ukazują litości czy miłości, wyzbyli się jak to nazywają tych słabości wybierając nowe życie. Całkowicie są oddani woli cesarzowej i oddadzą za nią życie bez wahania i sprzeciwu. Zawsze gdy się pojawiają wypełniają swoje zadanie, niezależnie czy mają zabić dziecko czy nawet własną rodzinę. Ciała walają się wszędzie gdzie postawią swoje kopyta. Ta formacja składa się z tylko uzdolnionych jednorożców, a potem przekraczają jeszcze bardziej swój poziom. Ich magia nie jest już taka jak nasza. Jedni mówią, że są nieśmiertelni, a inni, że nie można ich zabić konwencjonalną bronią. Jedno jest jednak pewne, budzą strach nie tylko w sercach wrogów, ale nawet sojuszników. Nigdy nie wiesz kiedy zechcą zabić nawet ciebie - skrzywiła się lekko mówiąc to wszystko. - Nikt jednak nie wie ile w tym prawdy, a ile plotek - machnęła kopytem i spojrzała znów na Batty. - Nie jesteś jednorożcem czystej krwi, a władasz takimi zaklęciami? Musisz mieć talent. Kto cię nauczał? Koszary - Co właściwie się stało? - spytał ogier widząc nagle jak Dawn i Might znów się ruszają. - Byliście tu cały czas, ale w ogóle się nie ruszaliście, a teraz wszystko ok? - Nie ma znaczenia - mruknął twardym tonem Might gładząc się po głowie, a potem spojrzał na Sparka. - Dzięki, że mi pomogłeś. To nie było przyjemne, ale gdyby nie ty pewnie już by było ze mną krucho. Chyba lepiej tego nie wspominać. Nie wiem co to były za stwory, ale lepiej ich unikać - mówił gdy Dawn powoli otwierał drzwi, a za nimi stał jeden z gwardzistów. - Kto używał magii? - spytał twardym tonem obserwując całą trójkę. Zarówno Might jak i drugi ogier patrzyli po sobie jakby nie wiedzieli co powiedzieć. Żaden najwyraźniej nie chciał wsypać towarzysza. - Odpowiadać! - ryknął bardziej wściekle. - To byłem ja - powiedział nagle Might. - To prawda? - spytał teraz pozostałą dwójkę
-
Czarny rynek - To zależy - powiedział nagle głos zgłębi pomieszczenia, a potem powoli wyłonił się ogier o dość starczym wieku. Można było pomyśleć, że widział całą niemal wojnę z ludzkością. Nie miał jednego oka, a zamiast niego opaskę. Grzywa była potargana i siwa, a sierść żółta choć już bardziej kremowa. Na grzbiecie nosił starą płachtę, która zakrywała kawałek jego ciała. - Każdy szanujący się sprzedawca liczy na zysk, ale ja patrzę na co innego - zmarszczył lekko brwi przyglądając się klaczy. - Chce wiedzieć w jakim celu i komu coś sprzedaje - zaczął się zastanawiać nadal patrząc na Sinister. - A ty wręcz cuchniesz mroczną magią - machnął kopytem. - Nie mówiąc, że prowadzisz coś za sobą, ale do końca nie wiem co. Może chowańca albo jakiś efekt nekromanckiej magii. Nietypowa jednak wydaje się twoja aura - potarł kopytem pysk. - Po co ci te kamienie? Baza - Jeśli były tylko dwa, to nie tak źle - mruknęła jakby na samo wspomnienie dawnych zdarzeń nie było jej przyjemnie. - Dziękuje, że nam pomogliście choć nie musieliście, bo formalnie wszyscy nadal jesteśmy wrogami - powiedziała patrząc na dowódce. - Formalnie, bo ja jestem lekarzem, a nie żołnierzem, chce leczyć, a nie zabijać - znów spojrzała na buntownika. - Rozmowa dotyczyła także mnie, bo rozważasz co z nami zrobić, a co do reszty naszego oddziału... Nie było co leczyć, ale to trzeba było widzieć na własne oczy - nie ciągnęła jednak dalej tego tematu. - Ja już raczej nie zasnę - powiedziała teraz w kierunku Batty. - Spałam za wszystkie czasy. Nie ma ze mnie pożytku w walce, ale na pewno będę umiała ostrzec wszystkich - mruknęła podnosząc kopyto dowódcy. - Powinien odpocząć. Nie spał od dwóch dni - Powinniśmy wezwać oddziały śmierci - wtrącił nagle Spear. - Oni szybko rozprawią się z tymi stworami i... - Wszystkimi innymi - wtrąciła Pearl tym samym mu przerywając. - Nie umiesz okazać wdzięczności za pomoc - Może dadzą uczciwy proces za ich pomoc - Zaczynam myśleć, że i twój mózg tkwi w zadzie - wyraźnie chciał coś powiedzieć na te uwagę, ale mu nie pozwoliła. - Naprawdę myślisz, że ktoś tu przyjdzie? Gdyby tak było już dawno by tu byli. Zostaliśmy skazani na śmierć. Miałam od samego początku złe przeczucia co do tego miejsca, a teraz potwierdzają się w najgorszy możliwy sposób. Spróbuj zrozumieć, że gdyby nie oni już byłbyś martwy. Dowódca bronił nas, ale sam był już wyczerpany. Dał z siebie ile mógł i niemal go zabiłeś swoją głupotą, więc jeśli nie masz do powiedzenia czegoś mądrego lepiej milcz, bo tylko obnażasz swój intelekt - Spear nic już nie powiedział. Umysł Mighta - Wskazówki? - Might uniósł wzrok, czując nagły atak towarzysza. Zupełnie się nie spodziewał po nim takiego ataku. Chyba nawet chciał coś powiedzieć, ale sobie darował zwłaszcza gdy powiedział, że nic nie obchodzi go jego los. - To trwałoby stulecia, a wy tak długo nie żyjecie... - wymruczał głos dochodzący zewsząd. - Szwadrony śmierci? Interesująca nazwa dla istot śmiertelnych, o tak kruchym życiu. Eksponujecie się tym by straszyć innych, tocząc te swoje wojny... - głos zamilkł jakby myśląc nad tym wszystkim. - Czyli wy nie wiecie zapewne nic? No tak, to ma sens, ktoś kto otwiera zakresy takiej magii musi być czymś innym. Ta siła dochodząca z waszego świata i ten obcy ślad, ale do czego dąży? - zdawało się, że teraz prowadzi konwersacje ze sobą. - Tak to nam na razie wystarczy, sporo ciekawych rzeczy i rozważań... - nagle pojawiło się coś na kształt drzwi, z których wypadało światło. - Możecie wyjść, musimy to wszystko przeanalizować. Zabawne w sumie, że nic nie wiecie, ale zapewne się dowiecie, pytanie do czego tego potrzebuje, bardzo dziwne... - Chodźmy - szepnął Might. - To nie jest część próby, a my nie musimy walczyć skoro pozwala nam odejść