-
Zawartość
5482 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
8
Wszystko napisane przez Magus
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 272
-
Moim zdaniem na obecną sytuacje składa się wiele rzeczy. Jedną z nich jest wycofanie społeczne, które dostrzegam choćby u swojej siostry i powoli chyba też u siebie. To wycofanie nie objawia się tylko w realnym, ale i w sieciowym świecie. Strach przed ludźmi oraz tym co o nas pomyślą jest tak wielki, że boimy się wyjść z bezpiecznych kokonów. Moja siostra choćby właśnie z tego powodu unika wszelkich rozmów z kimś kogo nie zna. Unika społeczności gdzie jest zbyt wielu ludzi, a tym bardziej unika dyskusji z nimi. Wyjścia z domu nawet do sklepu są dla niej koszmarne, bo nie znosi nawiązać żadnego kontaktu. U siebie dostrzegam podobne sytuacje kiedy wchodzę w miejsca gdzie są tłumy ludzi, a ja jestem sam. Zawsze mam irracjonalne wrażenie, że wszystkie okoliczne oczy skupiają się na mnie i oceniają mnie na każdym kroku. Kolejna rzecz to fakt braku zainteresowania i wszechobecny hejt, który co niektórzy nazywają konstruktywną krytyką. Sam jako osoba, która swego czasu przechodziła z forum na forum wiem coś o tym. Jeśli widzę, że nie ma zainteresowania tym co robię, a ja nie mogę się odnaleźć wśród weteranów danego forum, którzy już stworzyli swoje niewielkie lub większe kręgi odchodzę, bo nie widzę sensu dalej coś robić skoro i tak właściwie nie istnieje. Mnie na tym forum początkowo utrzymywały nagrody za różne czynności. Uwielbiałem je zdobywać, niemal jak trofea w grach. Były to tylko ikony, ale były świadectwem moich osiągnięć na forum, ich zniknięcie było jak dla mnie w tym przypadku pierwszym gwoździem do trumny. Jeśli idzie o drugą sprawę, to pamiętam jak kiedyś była sytuacja, że pojawiła się tu jakaś 10 latka. Wyraźnie chciała się odnaleźć na forum, ale część forumowiczów spisywała ją niemal natychmiast na straty, bo jak dziecko wśród dorosłych lub starszych nastolatków? Zapominano w tym wypadku, że jest to forum o cholernej bajce, którego głównym targetem były właśnie dzieci, ale najobrzydliwsze dla mnie przyszło potem. Ta dziewczynka wrzuciła obrazek żeby się pochwalić swoim talentem. Przyznam otwarcie nie był to może obrazek narysowany nie wiadomo jak artystycznie, ale sam nie rysuje lepiej niż tamto dziecko, więc uznałem, że nie ma co, a ona ma jeszcze czas aby się nauczyć i dalej próbować. Niestety wielu chyba o tym zapomniało. Widziałem komentarze typu przestań rysować, nie ma dla ciebie nadziei. Co to za szajs? Porażka... Nawet admin się w pewnym momencie zirytował poziomem tych wypowiedzi. Nie dziwi potem, że ludzie, którzy coś tworzą, a są z natury delikatni psychicznie wycofują się, a nawet porzucają dalsze marzenia. I nie twierdzę, że wszystko musi się podobać, ale może warto zastanowić się nad konstruktywną prawdziwie krytyką zamiast zabijać czyjeś marzenia. Jestem chociażby na stronie lubimyczytać gdzie komentuje każdą książkę, którą przeczytam. Staram się wybierać tylko te, które są w moim guście. Czasem jednak zdarza się, że tytuł nie zawsze do mnie trafi, ale nigdy nie napisałem ani pod taką książką czy ficiem na wattpad, że jakie to gówno, niech autor przestanie lepiej pisać. Staram się po prostu wyrazić w takiej sytuacji co w tej książce mi się podobało, a jakie jej aspekty do mnie nie przemówiły, ale bez obrażania i wyzywania. Każdy ma swój styl i robi po swojemu jednej robi to gorzej inny lepiej, jeden przemówi do pewnej grupy ludzi inny do innej, ale wypada się szanować. Brak czasu, to jedna z częstych przypadłości w obecnym zabieganym życiu. Gdy trafiłem na to forum na początku myślałem, że będzie jak zawsze do tej pory posiedzę tu miesiąc może góra dwa i zniknę niezauważony jak zawsze. Było jednak inaczej, bo poznałem tu grupę ludzi, z którymi nawiązałem trwałe relacje, a nawet przyjaźń. Wszyscy mieliśmy własne przemyślenia i inne zdania na różne tematy, pochodziliśmy z różnych części kraju, a mimo to potrafiliśmy ze sobą rozmawiać odłożyć na bok różnice i dobrze się bawić. Był to czas wspaniały, a spotkania i pisania z tymi ludźmi wyczekiwałem każdego kolejnego dnia. Czas jednak niestety mija i mimo, że nadal utrzymujemy kontakt, to nie mamy już tyle czasu co zwykle. Wszyscy jesteśmy zabiegani walcząc o każdą odrobinę czasu na wszystko. Ciężko znaleźć go tyle co mieliśmy dawniej aby bawić się w nasze luźne gry ról, a nawet na długie wielogodzinne dyskusje jakie mieliśmy wtedy. Kolejną sprawą są światopoglądowe różnice, które moim zdaniem są teraz największym rakiem każdej dyskusji. Jeśli zaczynasz nawet najbardziej błahą obecnie dyskusje trzeba pilnować się na każdym kroku, jedno słowo, które zostanie źle odebrane i zaraz jesteś atakowany z każdej strony raz z lewej czy prawej. Wielokrotnie już widziałem siłowe narzucanie innym zdania na każdy aspekt, a jak to nie wychodziło, to zaczynały się prowokacje, zaczepki i wyzwiska byle tylko sprowokować i zepsuć cały dzień osobie, która ma inne zdanie. Nieważne jakie dasz dowody na poparcie swoich słów, jak trafisz na konkretny beton niczym go nie przekonasz. Jeśli powiesz coś nie tak na lewą stronę wychodzisz na Hitlera i wiele innych tego typu obelg, powiesz coś na prawą stronę jesteś pedałem i nic nie wartym lewakiem, neutralność niemal nie istnieje musisz być w pełni oddany jednej ze stron. Nawet w aspektach rozrywek dostrzegam jak ludzi ogarnia szaleństwo. Korporacje dymają nas na każdym kroku wykorzystują nas do bicia kasy dając coraz gorsze produkty, ale ich fanatyczne grupy mają to gdzieś. Widzę co chwilę wojny konsolowe czy z pecetowcami walki o to jaka gra powinna być na jakiej platformie, bo jak z ps pojawi się pc ból dupy, a jak gra z xbox pojawi się tylko na tej konsoli to nowa wojna wywołana przez jedną ze stron. Sztuczne zaniżanie oceny produktu ku chwalę korpo, które się z nas śmieje. Sony czy Microsoft wydadzą gównianą grę? Co z tego ich fanatycy będą bronili tych produktów tak jak byś obraził ich matkę i ojca bo wyraziłeś jakąkolwiek krytykę na temat danej gry. Nie dziwne więc, że w takich sytuacjach coraz bardziej unika się jakichkolwiek dyskusji. Mi wystarczy, że w pracy się nadenerwuje nie potrzebuje tego jeszcze w wolnym czasie. Choćby dlatego niemal wycofałem się z grania w sieci, dyskusji na wszelkich forach czy zacząłem wręcz unikać ludzi trzymając się tylko tej garstki, którą już poznałem na tyle, że mogę im ufać. Tak przynajmniej ja widzę powody dla których fora znikają.
-
-
O cholera :/. Oby się udało 😞
-
Wydaje mi się, ze jednak głównie chodzi u nich o walkę z tęczą. Ostatnio coś było, że były najazdy na bary dla homoseksualistów i banowaniu gier typu Dragon Age za treści homoseksualne. Może zaczynają popadać w paranoje i wszędzie widzą już tylko lgbt. Cholera wie jak wiele czasu minie nim zaczną walić czymś w prawdziwe tęcze
-
Już od pewnego czasu uważałem, że Rosja to stan umysłu, ale z każdą chwila coraz bardziej się przekonuje, że wciąż potrafią mnie zaskoczyć. Tamtejsze władze jak widać znalazły sobie kolejnego wroga. Wszystko więc według nich najwyraźniej wskazuje, że oglądamy lub oglądaliśmy kreskówkę dla pełnoletnich widzów xd https://www.o2.pl/informacje/putin-przed-marcowymi-wyborami-zdefiniowal-wewnetrznego-wroga-rosji-6970605289650752a?fbclid=IwAR31wdySb4ytWSC3z0iztqnS05RjYFYAvtYudPUHxRfHK_6B8xrgfQJgR14
-
Wiadomo co się stało z działem luźnych gier? Został skasowany czy to jakiś błąd na stronie?
-
Baltimare Crimson w milczeniu obserwowała próby zdobycia transportu przez White. To nie była jej bajka. Wiedziała, że nie wygląda źle, a gdyby trochę poprawiła swój buntownicy wygląd pewnie jeszcze bardziej przyciągałaby wzrok. Problemem był tu jednak nie tylko wygląd, ale i zachowanie. Ona nie potrafiła odegrać małej zakłopotanej klaczy, a brak rogu sprawiał, że była na swój sposób pariasem. Jak kuc ziemski mógł niby zagadać do jednorożca? Reszta nietypowej grupy też się nie mieszała do tej rozmowy uznając, że White sobie lepiej poradzi niż którekolwiek z nich. Nieznany jednorożec odskoczył nieco speszony słysząc głos White. Szybko się jednak uspokoił kiedy już ją dostrzegł i zmierzył jej wygląd od góry do dołu. Było jasne co mu chodzi po głowie. Złapał jej kopytko i delikatnie ucałował. - Jakbym mógł odmówić tak uroczej młodej damie - spojrzał jak kuce ziemskie kończą pakować jego dobytek. - Gdzie dokładnie chciałaby się pani dostać? Ja wyruszam w bardzo długą trasę do Crysal empire. Czy taka droga pani odpowiada? - spojrzał następnie za nią na "kuce", które czekały. Dobrze, że wyraz twarzy Crimson był skryty. Gdyby ją zobaczył mógłby nie być już tak chętny do pomocy. Jej zachowanie nie było spowodowane jednak zazdrością. Crimson po prostu nienawidziła wyższych sfer, właściwie od zawsze tak było. Takie kuce zbyt bardzo kojarzyły się jej z przeszłością do jakiej nienawidziła wracać. Ogier znów spojrzał na White. - Czy to służba panienki? Ma pani jeszcze jakiś bagaż poza nimi? W tym czasie z posterunku wybiegło dwoje gwardzistów rozglądając się na wszystkie strony. Ich pełne zdenerwowania spojrzenia jasno mówiły co się dzieje. Wybiegło kolejnych dwóch z włóczniami, ale to nie było jeszcze najgorsze, bo kolejny, który wyszedł miał broń palną, karabin z czasów wojny z ludźmi. To jasno mówiło, że nie zamierzali się patyczkować.
-
Baltimare - Zawsze marzyłam o pięciu minutach sławy, ale raczej grając na koncertach z gitarą - Crimson krzywo się uśmiechnęła, a następnie ubrała przebranie. Nie bardzo chciała o tym gadać, ale miała wrażenie, że nie jest dobrze. Nawet jak uciekną, to wszędzie wyślą jej wizerunek. Wiedziała, że jest spalona w całej Equestrii, a jej dostawy dla gwardii teraz niewiele będą znaczyły. Jeśli nie znajdzie podmieńca, który ją wrobił i ten się grzecznie nie przyzna ma przesrane. Nawet zresztą jeśli tego jakimś cudem dokona, to i tak ją oskarżą za ucieczkę i przy okazji pomoc w ucieczce reszty więźniów. Stała się więc terrorystką i morderczynią w jednej chwili. Miała tak pokaźne cv, że już zastanawiała się nad tym jak je opisze. Będzie musiała pomyśleć o emigracji lub całkiem zmienić swój image, co nie bardzo jej odpowiadało. No, ale na to wszystko przyjdzie czas. Nikt nie widział zastrzeżeń w planie White, chociaż gryf nadal wydawał się niezadowolony. Jego duma była narażona, bo przyjął pomoc w jego odczuciu gorszej rasy i teraz jeszcze wykonywał polecenia kucyka. Inaczej było z zebrą, która wyraźnie była gotowa bez oporów robić wszystko aby się uwolnić. Pegaz odeszła na bok i nałożyła sobie płachtę na grzbiet zasłaniając przy okazji głowę. Spojrzała na White i lekko wzruszyła kopytkami. - Moja przepaska na oku zbyt rzuca się w oczy, a bez niej byłoby gorzej - wyjaśniła. Widać było, że najchętniej by już odleciała, ale była też świadoma, że to samobójstwo. Nigdzie jednak nie było sponifikowanego, który najwyraźniej wykorzystał zamieszanie i spróbował uciec samemu. W międzyczasie gwardziści skończyli opróżniać zapasy sprowadzone przez ojca Pumpkin. Ten zabrał powóz i się nie odwrócił. Najwyraźniej nie chciał się w żaden sposób zdradzić. Było teraz kwestią czasu jak gwardia wykryje ich ucieczkę. Mieli w pewnym sensie jednak szczęście, bo przecznice dalej stał powóz, który najwyraźniej miała pociągnąć grupa kucyków ziemskich. Problemem był jednak fakt, że najwyraźniej wynajął go już jakiś jednorożec, patrząc po stroju kupiec. Powóz był jednak na tyle duży, że wszyscy mogli się pomieścić. Podejrzane miasteczko Pearl delikatnie się uśmiechnęła widząc jak Batty staje w jej obronie, ale nie powiedziała nic więcej. Chyba nie chciała prowokować Lance'a. Ten podrapał się lekko po głowie w wyraźnym zakłopotaniu. - Wiem, że z twojej strony jako cywila wydaje się to dziwne, ale nie jesteśmy tu dla zabawy. Być może walczymy o przetrwanie, a dyscyplina może je nam zapewnić. Pearl mimo bycia rewelacyjnym medykiem ma niestety kilka nagan za niesubordynacje - spojrzał na swoją podwładną. - Tylko jej umiejętności w kontroli magii pozwoliły jej nadal z nami zostać - klacz wyraźnie zawstydzona opuściła głowę, a on na nią spojrzał. - Musisz się hamować - To były tylko niewielkie wygłupy - powiedziała ponuro. - Chciałam poprawić nastrój... - Rozumiem to. W gwardii jednak musimy pozostać jacy jesteśmy, cesarzowa tego oczekuje. Staraj się zachowywać swój entuzjazm na zabawy poza służbą - westchnął i znów spojrzał na Batty. - Niedługo wrócimy Pearl nie spojrzała już na Batty tylko poszła za dowódcą, wyglądała teraz nieco jak zbity pies. W pokoju panowała cisza, ale na dole za to było inaczej, a czuły słuch Batty mógł to wykryć. Najwyraźniej była godzina kiedy miejscowi przychodzi na kilka głębszy, a jako, że tutaj nie bardzo było gdzie za bardzo iść przychodzili tu. Szmery i rozmowy oraz pijackie pieśni, ale nadal nie wracali. Nikt też nie kręcił się najwyraźniej przy pokojach. Nagle jednak z dołu rozbrzmiał dźwięk upadającego krzesła. Wyglądało jakby miała się odbyć tam jakaś bójka, ale nie było pewne między kim. Być może to tylko kłótnia lokalnych, a może to jej towarzysze się w coś wpakowali.
-
Baltimare Crimson wyraźnie chciała coś powiedzieć, ale nim zdołała White odwróciła wzrok, a ona lekko zmarszczyła brwi. Nadal była poobijana, ale coś wyraźnie zaczęło ją nieco męczyć po tym wyznaniu związanym z podmieńcami. Nie wydawała się zła, ale coś na pewno ją gryzło. Nie zwracała nawet uwagi na współwięźniów i na to co robią, ale wszystko się zmieniło w momencie, w którym rozniosły się głosy gwardzistów. Podobnie jak wszyscy dookoła nawet nie próbowała ukrywać niepokoju, ale tym razem sobie obiecała, że prędzej ją zabiją nim da się znowu zamknąć w klatce. Zresztą nie miała nic do stracenia, bo i tak wisiał nad nią stryczek, a ona nie miała dowodów swojej niewinności. Dopiero głos White sprawił, że ta znów na nią spojrzała i delikatnie skinęła głową. Spojrzała na obluzowany głaz z niechęcią. Czuła się teraz jak zramolała klacz, a nie miała nawet trzydziestki. White ją co prawda uleczyła, ale jej kości nadal były obolałe po mancie gwardzistów. Nim jednak weszła niespodziewanie cmoknęła White w policzek. Zrobiła to bardzo szybko i znów się uśmiechnęła. - Tak na szczęście, po wszystkim możesz mi za to wygarnąć - Nie czekała na jej odpowiedź tylko weszła w przygotowane dla niej przejście. Ledwo tam zniknęła, a z korytarza rozległ się głos. - Chłopaki?! Jak tam?! Nadal jesteście źli, że sami tu siedzicie?! Może damy wam butelki zimnego cydru na zgodę?! Nikt nie zauważy braku kilku buteleczek! - Gryf spojrzał na sponifikowanego, który się skrzywił z niechęcią. - Jasne! - krzyknął sponifikowany starając się naśladować głos nieprzytomnych gwardzistów. - Schowajcie je dla nas, a my potem weźmiemy! Lepiej żeby dowódca się nie dowiedział! - Ok! To potem możemy razem wypić! I chyba powinieneś iść do lekarza! Głos ci lekko ochrypł! - Kroki gwardzistów zaczęły się oddalać. Kiedy White weszła do przejścia za nią ruszyła klacz pegaza potem zebra i sponifikowany. Co było oczywiste największe problemy z przeciśnięciem miał gryf. Stracił sporo piór i się naskrzeczał, ale nikt go najwyraźniej nie usłyszał. Crimson jako pierwsza wyszła na zewnątrz. Widok słońca sprawił, że musiała przysłonić oczy kopytkiem. Niedaleko gwardziści kończyli rozładunek rzeczy dostarczonych przez ojca Pumpkin. Wszystko wskazywało, że zostało im góra pięć minut nim tam wrócą i się połapią. Podejrzane miasteczko - Chyba z pięć minut temu - powiedział zastanawiając się nad tym chwilę. - Nie chciałem go puszczać samego, ale nie byliśmy pewni czy nie zacznie wyglądać podejrzanie jak zaczniemy chodzić razem nawet do toalety - Zawsze mogliby pomyśleć, że macie podróż poślubną - Pearl nie mogła się powstrzymać. Najwyraźniej w sytuacjach stresowych zawsze starała się ratować dobrym humorem, ale nie rozważała wtedy konsekwencji. - Poruczniku - powiedział takim tonem, że zaraz się wyprostowała. - Nadal jestem waszym przełożonym, więc proszę abyś darowała sobie żarty w takiej sytuacji - Oczywiście - Teraz jej ton był bardziej oficjalny i nawet zasalutowała prostując się. Czekała chwilę patrząc na Lance'a żeby się upewnić czy już może się odezwać, a kiedy była pewna trochę się rozluźniła. - Czy mogę sprawdzić czy wszystko z nim dobrze? - Nie wiem czy jest sens panikować, ale może warto się rozejrzeć - zmarszczył lekko brwi. - Tylko, że jeśli zaczniemy chodzić w pojedynkę, to znowu ktoś może przepaść, a nie możemy iść wszyscy, bo może w międzyczasie wróci - spojrzał na Batty. - Może ja pójdę z Pearl sprawdzić, a ty tu na niego zaczekasz?
-
Baltimare Crimson nadal nie była najwyraźniej do końca pewna czy to się dzieje naprawdę czy może umysł zaczął się nad nią już zupełnie znęcać i teraz daje jej okrutne niespełnione nadzieje na ratunek. Sytuacja się zmieniła kiedy nagle poczuła niespodziewaną ulgę. Nadal nie była w pełni sił, ale było o niebo lepiej niż do tej pory. Nie chciało jej się wierzyć, że to również iluzja. Miała już pewne doświadczenia z urojeniami, a te z pewnością tak nie działały. - Ty serio tu jesteś? - powiedziała zaskoczona i pokręciła głową. - Wiesz... każdy w tej sytuacji powiedziałby, że jesteś trzepnięta, właśnie weszłaś do jaskini lwa - westchnęła. - Ja uznam, że to już miłość - krzywo się uśmiechnęła. Nadal miała na ciele ślady i wiele brakowało jej do dawnej formy, ale było z nią znacznie lepiej. Zebra sięgnęła kopytem po klucze, a następnie zaczęła otwierać swoją celę. - Chwała ci dzielna wojowniczko - powiedziała zaraz po wyjściu. - Mogłabym nas stąd zabrać natychmiast, ale zabrano moje eliksiry i pył naszych przodków - podeszła do celi klaczy pegaza i jej otworzyła. Klacz rozprostowała skrzydła i rozejrzała się ponuro, a jej wzrok skupił się na White. Patrzyła na nią nadal sprawnym okiem wyraźnie niechętnie, ale w końcu jej zasalutowała. - Nie wiem czemu to zrobiłaś, ale dziękuje. Muszę dostarczyć wieści mojemu dowództwu w nowym Cloudsdale. Tyle powinno ci wystarczyć - wyraźnie nie chciała rozwijać tematu. Nagle jednak spojrzała wściekle na zebrę. - Co robisz? - ledwo się powstrzymała przed krzykiem widząc jak chce otworzyć celę gryfa. - A na co to wygląda? - spytała zaskoczona. - Chcesz ich wypuścić? - rozejrzała się ponuro. - To nie są nasi sojusznicy - Pieprzony kucyk - splunął gryf. - Teraz czujesz się wielka, bo jesteś wolna? Nie będę żebrał o litość - Wszyscy jesteśmy obecnie związani jednym losem. Nie możemy ich tak zostawić. Poza tym mogliby powiadomić straże - Pegaz nadal nie wydawała się zadowolona, ale nic nie powiedziała. Zebra otworzyła celę gryfa, a ten wyszedł. - Wspaniale - powiedział z radością. - Teraz przekonają się na co stać prawdziwego gryfa. Niech tylko tu przyjdą, a powyrywam im rogi i zrobię sobie z nich pamiątkowy łańcuch - Tak! - wrzasnął zadowolony sponifikowany po tym jak mu otworzono. - To początek powrotu prawdziwej rasy panów! Przebijmy sobie drogę do wolności! - Oboje jesteście pieprznięci - warknęła pegaz. - Jak chcecie to walczcie, ale ja na to nie mam czasu. Nie mam zamiaru znowu wracać do klatki - Znasz drogę ucieczki? - Zebra spojrzała na White, ale wtedy w korytarzu rozległy się głosy. - Inni jeszcze ładują, ale na razie postawmy te worki - Widziałeś ile cydru? Może wypijemy troszeczkę? Nikt przecież nie zauważy - do budynku musiało wejść dwóch lub więcej gwardzistów. Sponifikowany i gryf szybko sięgnęli po broń uśpionych gwardzistów wyraźnie szykując się na najgorsze. Podejrzane miasteczko - Urocza ta twoja mania - mrugnęła do niej i delikatnie uchyliła drzwi. Wyjrzała jednym okiem, ale na korytarzu było najwyraźniej pusto. Coś jednak zwróciło uwagę Pearl i lekko się cofnęła marszcząc brwi. - Ktoś chyba tu był - powiedziała marszcząc brwi. - Pozwoliła podejść Batty do drzwi aby spojrzała. Gałąź okolicznego kwiatu doniczkowego lekko się nadal poruszała, ale powoli przestawała. - Może to przez wiatr - szepnęła. - Ale nie jestem przekonana - znów spojrzała na Batty. - Ubezpieczaj mnie, ja wyjdę pierwsza. Jeśli ktoś tu jest to lepiej aby mnie obezwładnili niż ciebie, twoja broń, to nasza przewaga - przełknęła ślinę i pchnęła drzwi wyskakując na korytarz. Nic się jednak nie stało, rozejrzała się, ale nikogo nie dostrzegła. Machnęła kopytkiem do White dając jej znać, że droga wolna. Bardzo ostrożnie zbliżyła się do pokoju swoich towarzyszy i delikatnie zapukała. Drzwi się uchyliły i spojrzało na nich oko Lance'a - Myślałem, że to Spear - westchnął i otworzył szerzej. - Poszedł na chwilę do toalety. Wszystko dobrze? - Pearl zmarszczyła brwi i spojrzała na Batty. - Może sprawdzę czy nic sobie nie zrobił? - Myślicie, że zaatakowaliby tutaj? - spytał nieco zmieszany. - Nie przesadzacie trochę?
-
Baltimare - Kiedyś nasze rasy żyły w zgodzie - powiedziała zebra. - Nadal pamiętamy, że są wśród was tacy. Walczyliśmy wspólnie w niejednej bitwie, aż na tron nie zasiadła uzurpatorka. Jeśli jej nie służysz pokaż, że nadal pamiętasz tamten czas - Należysz do ruchu oporu? - spytała teraz zainteresowana pegaz. - Czy jest to sztuczka, która ma pomóc mnie skłonić do wydania naszej kryjówki? - Zamknijcie się żałosne istoty! Wszyscy jesteście nic nie warci! To świat ludzi, a wam należy się tylko śmierć! - wrzeszczał wściekły wychudzony ogier. - Wrzeszcz głośniej, idioto - warknął gryf. - Niech wszyscy się tu zejdą - spojrzał ponuro na White. - Chociaż wiadomo, że ona została tu podstawiona. Nie można jej ufać Gdy inni się sprzeczali z celi Crimson dobiegł cichy pomruk. Coś poruszyło się w ciemności i bardzo słabym krokiem ruszyło w kierunku klaczy. Kiedy szła niemal potykając się o kopyta można było dostrzec zmianę. Crimson zawsze nie wyglądała na kogoś kto dba o wygląd. Była wyrazem zbuntowanej klaczy i nigdy tego nie ukrywała. Mimo wszystko była na swój sposób atrakcyjna, co raczej skrywała pod swoim nietypowym stylem. Teraz jednak była w dramatycznym stanie. Pod okiem miała opuchliznę, a pod pyszczkiem ślady zeschniętej krwi. Nawet na jej ciele były ślady jakby ktoś uderzał ją batem i to nie raz. Mokra sierść w okolicy głowy sugerowała, że była podtapiana. Miała nawet ślady przypalenia magią. Na jej twarzy pojawiło się coś co przypominało uśmiech, ale teraz bardziej wyglądało na skrycie okropnego bólu. - Chyba już gorzej ze mną, bo głowa stwierdza, że trafiłam do raju i witają mnie anioły - upadła pod ścianę i zaczęła kaszleć. Jej ton był bardzo ochrypły w każde słowo wkładała wiele wysiłku, ale mimo to mówiła dalej. - Nie wiem... Jeśli cię tu nie ma naprawdę, to chociaż zostań, aż skończą, dobrze mieć w okolicy chociaż tak przyjemny majak - przetarła kopytem nos. - Jeśli jednak jesteś... Wiem wyglądam niewyjściowo, ale nadal mam wszystkie zęby i nic im nie powiedziałam. Wiedzieli, że nie byłam sama, ktoś doniósł, że były nas trzy, ale gówno powiedziałam, wolałam już zdechnąć - znów zaczęła kaszleć. - Oddam królestwo za coś mocnego... Podejrzane miasteczko - Cóż, gdybym wiedziała, że na mojej nieprzewidzianej przepustce czeka nas wyprawa na to zadupie wzięłabym większa sakiewkę - przyłożyła kopytko do brody. - Chociaż nie wiem czy to byłoby inteligentne widząc tę okolicę. No i chyba mieliby słabą reklamę zabijając jedynych turystów jakich mają - zaczęła się lekko śmiać, a kiedy skończyła znów spojrzała na Batty. - Nie wydaje się to zły pomysł, ale nie wiem czy obecnie ma to sens. Jeśli masz racje to nas ciągle obserwują, a w tej sytuacji mogą tylko czekać na dobry moment do ataku. Teraz mamy tych niby najemników po naszej stronie, ale poza miastem musimy liczyć na siebie. Nawet nie mogę nas teleportować, bo nie wiem jak zareaguje to ich ustrojstwo - skrzywiła się ponuro.
-
Baltimare - Jak sądzisz ile to potrwa? - spytał jeden z gwardzistów rzucając jedną z kart na stół. - Bo ja wiem. Zresztą śpieszy ci się? Teraz mamy najluźniejszą robotę. Oni niech to wypakują, a my możemy się zrelaksować. Więźniowie się przecież nigdzie nie ruszają - wzruszył kopytami i teraz on rzucił kartę. - Najlepsza robota, to taka za którą płacą, a nic robić nie trzeba - podchwycił drugi i obaj zaczęli się śmiać. - Dziwne... - gwardzista zaczął lekko ziewać. - Nie pamiętam kiedy byłem taki senny - Tak... Wiem o czym mówisz - zaczął ziewać drugi. - Może za długo siedziałem w nocy... - Przynieś kawę... - zaczął mówić sennym tonem. - Nie można zasnąć... - Masz racje... - ledwie jeden wstał, a głowa drugiego padła na stół. - Ej... wstawaj... - zaczął go potrząsać, ale tamten już smacznie chrapał. - Nie mogę... - ruszył do dzbanka z kawą. Złapał go kopytem i padł na ziemię. Dzbanek mu wypadł i się potłukł, ale nikt tego najwyraźniej nie usłyszał. Zaraz po wejściu, White mogła się przekonać, że jest tu pięć celi. Z jednej wymachiwał jakiś wychudzony ogier. Mimo, że zmarnowany wciąż warczał pod nosem: śmierć Celestii, śmierć Lunie i śmierć Crystal. Ludzie są najwyższą rasą! Obok siedziała jakaś klacz pegaz ponuro mierzyła wzrokiem ogierów, którzy spali. Miała szarą sierść i opaskę na oku. Widoczne były na niej ślady licznych bitew. Nie mówiła jednak ani słowa. W kolejnej celi siedział jakiś gryf. Pozbawiony był jednej łapy i miał złamane skrzydło. Widać musieli go pojmać na froncie i tu sprowadzić. W kolejnej celi siedziała prawdziwa zebra. Chyba niedawno tu trafiła, bo nadal nie wyglądała na sponiewieraną i miała na sobie tubylczą maskę ze swojej ojczystej krainy. Wyglądało na to, że Crystal wypowiedziała teraz również wojnę im. Zresztą, to zebra pierwsza zobaczyła White. - Nie jesteś po stronie ducha ciemności? Nie zwiodła cię swoimi kłamstwami? Pomożesz nam? - pytała patrząc na White. - Klucze są tam - wskazał kopytem na okoliczny hak. - To kucyk! - skrzeczał wściekle gryf. - One wszystkie są takie same! Możesz przekazać swojej władczyni, że gryfy się nie poddadzą! Wygramy z wami i zapłacicie za wszystko! Tylko klacz weteranka i ogier dawny człowiek ignorowali White. Ostatnia cela była ciemna, nie było tam widać nikogo. Pod ścianą leżało coś zwiniętego w kłębek, ale się nie ruszało. Ciemność nie pozwalał jednak ocenić co to jest. Podejrzane miasteczko - Ogier? - spytała lekko marszcząc brwi i na razie darując sobie komentarz na temat jej poprzedniej propozycji i pytania. - Myślisz, że może coś kombinować? - spojrzała na zamki. - Niezbyt się na tym znam... Wiesz jestem jednorożcem jak martwię się o drzwi po prostu używam magii, ale biorąc pod uwagę co się ostatnio stało... - wzdrygnęła się na samo wspomnienie tego doświadczenia. - Wolałabym tego unikać. Chyba musimy stać na czatach jak jedna zaśnie to druga pilnuje - westchnęła i sięgnęła do drzwi. - Masz racje, lepiej im powiedzmy - zrobiła jeden krok i lekko się uśmiechnęła. - Potem dokończymy rozmowę - delikatnie mrugnęła.
-
Baltimare Wokół posterunku faktycznie były rozstawione niewielkie zabezpieczenia magiczne, ale najpewniej zostały bardziej rozstawione jako alarm. W końcu gwardia nie obawiała się włamania do swojej siedziby, a z powodu braku posiadania czegoś cennego też nie było powodu aby stosować silniejsze zabezpieczenia. White podobnie jak ojciec Pumpkin nie mogli wiedzieć, że była jednak jedna rzecz, której gwardia starała się pilnować. Starano się na czas pokoju ograniczać broń palną żeby ta nie wpadła w niepowołane kopyta. Gwardia w tej chwili używała jej na froncie przeciwko gryfom i podmieńcom, ale w miastach gdzie panował raczej spokój trzymano ją tylko w odpowiednich koszarach. Takie posterunki jak ten posiadały zwykle jedną tego typu broń, w tym wypadku był to odpowiednio zabezpieczony karabin. To mógł być kolejny powód dla którego wszyscy nie wyszli po dostawę. White mogła słyszeć jak ojciec Pumpkin rozmawia o czymś z gwardzistami, dochodziły stłumione śmiechy co mogło oznaczać, że kupuje dla niej czas. Gwardziści pozostali na posterunku siedzieli przy stole i wyglądało, że dla zabicia czasu grają w karty czekając na resztę towarzyszy. Nie wyglądało aby klacz zwróciła w jakiś sposób ich uwagę, ale najgorsze było, że przebywali w pomieszczeniu gdzie trzymani byli więźniowie, a w tym wypadku ta, której szukała. Podejrzane miasteczko Cała trójka patrzyła jak Batty nie wykazuje większego niepokoju, co nieco ich z pewnością zdziwiło. Nikt jednak nie ganiał jak na razie za nią najwyraźniej naradzając się między sobą. Po niedługiej chwili, w której nadal zapewne rozmyślali nad obecną sytuacją można było usłyszeć kroki na piętro gdzie wcześniej poszła Batty. Drzwi do pokoju, w którym usiadła otworzyły się, a do środka weszła spokojnie Pearl. Spojrzała na klacz i na powitanie lekko się uśmiechnęła. - Lance stwierdził, że nie ma co na razie panikować, ale musimy być w gotowości gdyby coś się stało. Poszli do swojego pokoju i stwierdził, że na wszelki wypadek powinniśmy pozamykać drzwi na klucz, oni tak zrobią. W każdym razie wszyscy uważamy, że jak już się uspokoi na zewnątrz, a my przestaniemy zachowywać się jak zombie powinniśmy opuścić miasteczko i ruszać dalej - wzruszyła lekko kopytami. I wydawało się, że to tyle tylko chciała powiedzieć, ale nagle podeszła do Batty i lekko zmrużyła oczy. - To co tam wtedy powiedziałaś czy może już mi się coś przesłyszało z tego stresu? Wyglądasz na nieco spiętą po tym wszystkim zrobić ci masaż grzbietu za to, że mnie wyrwałaś z tej mikrofali umysłowej? - spytała przechylając lekko głowę na bok.
-
Baltimare Plan zdawał się działać idealnie. Gwardziści w sporej grupie wyszli po świeżą dostawę. Nie wydawali się podejrzliwi, że to nietypowy na nią termin niż zwykle tylko okazywali szczere zainteresowanie tym co otrzymali. Ojciec Pumpkin rozmawiał z nimi niemal jak ze znajomymi. Wszystko wskazywało, że nie jest to jego pierwsza dostawa, a oni już mu ufali. Okoliczni mieszkańcy przechodzili jakby nigdy nic najwyraźniej przyzwyczajeni do tego widoku. Problemem było jednak to, że jak się okazało plan nie zadziałał perfekcyjnie. Na posterunku zostało jeszcze dwóch gwardzistów, najwyraźniej były to środki ostrożności żeby nie zostawić uwięzionej Crimson samej. Podejrzane miasteczko - Dziękuje - Pearl uśmiechnęła się ciepło do Batty, kiedy ta zdjęła jej linę, następnie spojrzała na Speara. - Czyli myślisz, że to oni mogli zabrać jego nóż? - spytała Batty na co Spear skrzywił się wyraźnie niezadowolony swoją stratą. - Jeśli to oni go zabrali to nie problem - powiedział nagle Lance. - Jak to nie problem? To moja broń i mogła się przydać - powiedział oburzony Spear. - No właśnie... - Lance zmarszczył brwi. - Skonfiskowali już broń Batty, a my nie możemy używać magii z tego co mówi, bo źle się to dla nas skończy. Co jeśli ten nóż nie zniknął bez powodu? - Chcesz powiedzieć... - głos Pearl stał się lekko niepewny. - To tylko teoria - Lance nie dał jej skończyć. - Jeśli jednak, to nie najemnicy go zabrali, a ktoś kto nam źle życzy, bo uważa, że teraz nie mamy jak się bronić, to być może możemy mieć wkrótce towarzystwo. Batty czy w czasie naszego zaćmienia umysłu działo się coś jeszcze podejrzanego? - spytał i cała trójka teraz patrzyła na klacz wyraźnie czekając na jej odpowiedź.
-
Baltimare Nigdzie nie było widać w okolicy Pumpkin, więc najwyraźniej posłuchała polecenia i czekała teraz na nich lub dobrze się ukrywała i nie sposób było jej zobaczyć. Ogier lekko skinął głową klaczy i powoli ruszył wiedząc, że nie ma co przeciągać tego dłużej. Jeśli chcieli to zrobić, to musieli działać, bo im dłużej zwlekali tym bardziej szanse na powodzenie planu się zmniejszały. Powoli wkroczył do miasta i nie trwało długo jak pośród budynków zniknął z oczu klaczy. Musiała teraz tylko znaleźć odpowiedni punkt aby mieć wszystko na widoku i dać sygnał lusterkiem. W międzyczasie ogier zaczął powoli zbliżać się do posterunku, a będący w okolicy gwardziści niemal natychmiast wypatrzyli świeżą dostawę jedzenia. Podejrzane miasteczko - Wnioskuje więc, że chyba przegapiłam niezłą zabawę - Na jej pyszczku pojawił się zbolały uśmiech. - A tak szczerze... Nie wiem co się stało, ale dziękuje. To znaczy... Sama wiesz, to pewnie dzięki tobie nic nam się nie stało i... Może lepiej się już uciszę, bo znowu gadam od rzeczy... - podrapała się nerwowo kopytem po grzywie. - Cokolwiek, to nie było jest niepokojące - powiedział na głos Lance zbolałym głosem. - Dlaczego mamy nie używać czarów? Co się tak właściwie stało, Batty? Chyba powinniśmy to zgłosić na miejscu - To nie jest rozsądne - powiedziała niepewnie Pearl. - Jesteśmy wiadomo kim - uniknęła słowa gwardzistami wiedząc, że ściany mogą mieć uszy. - Ale czy naprawdę to miasto stanowi zagrożenie? Równie dobrze moglibyśmy złożyć meldunek o tym z kim zawarliśmy sojusz w bazie - Rozumiem to - westchnął Lance. - Mam szczerą nadzieję, że nie spotkam się z Fire na polu bitwy, ani z żadnym z jej towarzyszy, ale... No dobrze, chyba na razie nie ma co nad tym rozmyślać - Mój nóż bojowy zniknął - oboje spojrzeli na Speara. - Schowałem go na wszelki wypadek, ale nie ma go. Może mi wypadł, a może... - Nie dawajmy z góry najgorszych scenariuszy - powiedziała spokojnie Pearl. - Batty trochę ich poznałaś myślisz, że ci najemnicy by mu go zabrali i nic nie powiedzieli? Chyba nie mają powodu skoro mają broń palną i nie było powodu aby ukryć, że go skonfiskowali. W każdym razie ja mam wszystko - Mi też nic nie zniknęło, a przynajmniej takie mam wrażenie - dodał Lance
-
Baltimare Ogier w milczeniu wysłuchał White, zupełnie jakby chwilę myślał nad tym co usłyszał. Nie sposób było w jego mimice wykryć emocji. W końcu jednak po niedługiej chwili lekko pokręcił głową i westchnął. - Doceniam to - powiedział w końcu. - Niestety obawiam się, że niewiele to pomoże. Nie poznałaś najwyraźniej jeszcze wystarczająco mojej córki. Zakładam, że nawet jeśli jej powiem, że podałaś jej błędne informacje, to będzie chciała wyruszyć do Ponyville żeby znaleźć tę twoją koleżankę, a jeśli się nie zgodzę, to ucieknie i sama to zrobi. Zawsze była trudnym do zatrzymania dzieckiem - pokręcił z rezygnacją głową. - Postarajmy się żeby się udało aby uniknąć takich sytuacji, to najlepsze co możemy zrobić, zgoda? Podejrzane miasteczko - Cieszy mnie to, bo ja też nie szukam tu przyjaciół, a robię tylko to za co mi płacą - westchnął przywódca najemników ciągnąc za sobą Speara. Przez całą drogę do obecnego noclegu nic im się jednak nie stało. Być może to dzięki obstawie najemników, a może Batty była po prostu zbyt przewrażliwiona. - No to jesteśmy - mruknął dowódca, kiedy tylko weszli do środka. Wtedy też w oczach towarzyszy Batty zaczęła pojawiać się dawna iskra. - Nie czuje się najlepiej... - wydusiła jako pierwsza Pearl i nagle spostrzegła jak trzyma ją Batty. - Czy powinnam pytać? - Sama im to wyjaśnij, ja mam swoją robotę - westchnął przywódca najemników. - Za około dwie godziny to wyłączymy i możecie wtedy znów robić co tam chcecie
-
Nie miałem odwagi obejrzeć tego twora. Wychowałem się na starej wersji kreskówki, a ta odrzuca mnie już na samym starcie przez te durne zmiany. Ostatnia wersja tego serialu jaka mi się podobała, to brygada detektywów, a potem już było jak dla mnie słabo.
-
Baltimare - Trzymam cię za słowo - powiedziała Pumpkin odwzajemniając uścisk. - Jeszcze raz dziękuje, że nie byłaś obojętna na mój los i proszę powiedz Crimson, że mi przykro, że nie mogłam tam być Gdy obie się już pożegnały ojciec Pumpkin w towarzystwie White ruszył. Jak każdemu kucykowi ziemskiemu mimo wieku nie brakowało mu siły. Nie pozwalał oczywiście White sobie pomóc, bo to zwróciłoby na nich niepotrzebną uwagę. Jednorożcowi przecież było niegodne zniżać się do czegoś takiego. Gdy byli już blisko miasta, ale tak, że nikt ich nie widział ogier się zatrzymał i zdjął z siebie uprzęże podchodząc do wozu. - To dla ciebie - powiedział dając jej dwie płachty jedną jasno brązową, a drugą zgniło zieloną. Poza tym była tam biała chusta na głowę i żółty kowbojski, ale już znoszony kapelusz. - Tak ukryjesz się z koleżanką - powiedział spokojnie. - Teraz powinniśmy się rozdzielić - westchnął. - Powinnaś zająć swoje miejsce, a ja wejdę powoli sam do miasteczka. Straż mnie nie zatrzyma widząc dostawę, ale musisz dać mi sygnał jak tylko mnie wypatrzysz jak wcześniej ustaliliśmy, że jesteś na miejscu - mruknął. - Dałem do jednej z płacht kawałek szkła, który możesz wykorzystać żeby przekierować światło słońca na moje oczy - pokiwał lekko głową. - Na posterunku może zostać jeden lub dwóch gwardzistów, nie możesz pozwolić im uruchomić alarmu. Czy wszystko zrozumiałaś? Podejrzane miasteczko - No wybacz jaśnie pani, że nie wiedzieliśmy, że mamy tu do czynienia z wyjątkowymi jednorożcami - sztucznie się ukłonił. - Następnym razem na powitanie przygotujemy kwiaty i szampana - Głupia suka - powiedział zirytowany ogier na odrzuconą pomoc. - Żeby cię coś zerżnęło na pustyni - dowódca najemników nie zareagował na obelgę, miał to najpewniej gdzieś. Podszedł za to do Speara i założył mu linę na kark. Następnie spojrzał na Batty. - Wybacz, ale wstążki i serpentyny mi się skończyły, więc kumpel ci się poociera nieco. Dobra prowadź gdzie mam go zabrać i miejmy to z głowy, bo mam inne ważne sprawy - A my szefie co mamy robić? - spytał jeden z najemników. - Jeden pójdzie na wszelki wypadek ze mną, a reszta na posterunek - spojrzał na Batty. - Nawet jak jesteś kontuzjowana, to nie ufam wam na tyle żeby iść samemu, bez urazy
-
Cóż to zależne od sytuacji. Ciężko mi ocenić ile przemawia przeze mnie melancholii, a ile faktu z dzisiejszej sytuacji. Nie mogę powiedzieć, że każda obecnie amerykańska czy kanadyjska animacja jest słaba, ale gdybym miał porównać stare cartoon network do obecnego, to zdecydowanie wybiorę to co było dawniej. Jako dzieciak czekałem na wiele kreskówek jak młodzi tytani, których ciężko porównać do obecnego gniota, którego nadają czy batman przyszłość, x-men ewolucja czy liga sprawiedliwych. Ostatnio je odświeżałem podobnie jak stare seriale typu gęsia skórka. Animacje nadal sprawiały mi sporo radości, a seriale choć strasznie się zestarzały, to nadal miały dla mnie swój klimat. Wspomniałem tu w sumie o tych serialach animowanych z poważniejszymi aspektami, których dziś nie sposób uświadczyć. Być może gusta się zmieniły, ale mam wrażenie, że problemem są też dziś irytujący cenzorzy, którym wystarczy byle pretekst aby zrobić burzę w internecie lub po prostu zablokować nowy projekt. Dziś nie sądzę choćby, że pojawiłaby się kreskówka jak Johnny Bravo, bo to wzbudzałoby za wiele kontrowersji. I chociaż w dawnych kreskówkach też nie brakowało dziwnego humoru czy animacji patrząc na Edki czy krowę i kurczaka, to mam wrażenie, że wtedy scenariusze były lepiej pisane, a głównie dlatego, że więcej twórcą było wolno. Co do animacji, to wszystko zależało od typu kreskówki, ale mam wrażenie, że dziś w wielu miejscach idzie to po prostu na odwal się z myślą dzieciaki wezmą co im damy. Jak powiedziałem nie jestem w stanie ocenić sprawiedliwie, bo nie wiem ile jest we mnie nostalgii, ale jednak mam wrażenie, że dawniej wychodziło to lepiej.
-
Baltimare Ojciec Pumpkin skinął lekko głową zgadzając się z White. Nie widać było w jego geście wahania, zupełnie jakby był pewny, że im się powiedzie. Oboje jednak słuchali planu awaryjnego na wypadek gdyby stało się coś czego nie przewidziano. Ogier chyba nie był do końca pewny co myśleć o tym co usłyszał, ale na pyszczku Pumpkin pojawiła się niespodziewana determinacja. Teraz to ona się nie wahała, kiedy zaczęła mówić. - Możesz na mnie liczyć. Zaczekam na was, ale jeśli zbyt długo to potrwa odnajdę Sinister i ją sprowadzę - Tak... - Ogier podrapał się lekko po brodzie. - Miejmy nadzieję, że nie będzie to jednak konieczne - powiedział zakłopotany. - A gdyby jednak, to lepiej nie zbliżaj się do tego ogródka i może lepiej weź na wszelki wypadek kogoś ze sobą - Nie martw się, tato, poradzę sobie - Najwyraźniej niedawne przygnębienie całkiem z niej uszło. - No dobrze - uśmiechnął się lekko. - Więc ruszamy moja droga? - spytał teraz White. Podejrzane miasteczko - No to dobrze, że nie zrobiłaś - odparł dowódca najemników i w jego głosie nie było urazy. - Nie chciałbym was zabijać, a potem tłumaczyć się z tego gówna - wzruszył kopytami i spojrzał jak ta umiejętnie zajmuje się swoimi dwoma towarzyszami, ale został jeszcze jeden. - Cholera... Powinni mi dać podwyżkę, co ja tragarz? - spojrzał z niechęcią na pozbawionego woli Speara. - Najpierw ta akcja z rana, a teraz mam go prowadzić? A taki był zwykle spokój - Ja mogę to zrobić! - powiedział nagle z tłumu jakiś miejscowy ogier o brązowej sierści. Wyglądał niezwykle przeciętnie, ale był też wyraźnie zaniedbany. - Znaczy odciąże pana - Serio? - spytał patrząc zdrowym okiem na niego. - Miło z twojej strony - Nieznajomy już wyciągnął kopyto w stronę Speara, ale dowódca najemników go zatrzymał. - Niech najpierw zdecyduje nasz gość - powiedział nagle innym tonem do Batty. - Chcesz miłą acz podejrzaną pomoc tego ogiera czy wolisz znacznie mniej przyjemnie użerać się z nami? - Podejrzaną? - powiedział jakby urażony. - Jestem tylko miły - Ta, a ja za często nie spotykam nikogo miłego, nie wiem jak ona. W każdym razie, to jej kumple, więc ona decyduje - oboje spojrzeli na Batty.
-
Forum zjadło kilka postów, daje więc ostatni jaki napisałem nim zniknęły Baltimare O ile wcześniej Pumpkin wydawała się gotowa żeby przybliżyć swoją racje ojcu, to na argument White lekko się zmieszała. Widać było, że myśl o tym, że mogłaby zostać złapana i osądzona za pomoc w ucieczce więźnia podejrzanego o zabójstwo gwardzistów na służbie trochę ją przerażała, co zresztą nie powinno dziwić. Ojciec klaczy milczał, ale wyraźnie było widać po wyrazie jego pyska, że zgadza się z przyjaciółką córki. - Zabezpieczyła to przed magią? - spytała choć wiedziała dobrze, że tak najwyraźniej jest po niedawnej próbie White. Była zła na siebie, że poszła po rzeczy Crimson. Za to, że nie była wtedy bardziej ostrożna. - A co jeśli jednak będę wam potrzebna? Co jak was też złapią? - Nadal próbowała się zapierać resztkami argumentów. - Kochanie... - westchnął ogier. - Co byś mogła wtedy zrobić nawet gdybyś tam była? Myślisz, że twoja przyjaciółka nie kazałby ci uciekać? Sądzisz, że chciałaby abyś się dla niej narażała? Ja na pewno bym nie chciał abyś dla mnie to robiła - Ale ona to jednak dla mnie zrobiła - wyjaśniła ponuro. - Naprawdę nie mogę nic zrobić? Podejrzane miasteczko Pearl nawet jeśli coś poczuła to tego nie okazała, a nawet nic nie powiedziała, jej spojrzenie było pozbawione blasku, ale najgorsze stało się chwilę później. Spear nie odpowiedział, a stał jak jego towarzysze, jego oczy też stały się pozbawione blasku. Batty została więc zupełnie sama z potwornym bólem głowy otoczona przez tłum gapiów. Wtedy też nagle pojawili się tutejsi strażnicy, a raczej najemnicy. Otaczający Batty i jej towarzyszy kordon rozchodził się na boki, a dowódca tej grupy, który wcześniej skonfiskował broń Batty przyglądał się całej czwórce i spojrzał na jednego ze swoich. - Powiedz gubernatorowi, że kasa nie poszła na marne i chyba to działa - Teraz spojrzał na Batty i nagle rzucił jej chusteczkę. Najwyraźniej chciał żeby przycisnęła ją sobie do nosa i zatkała krwotok. - Ty chyba jeszcze rozumiesz co do ciebie mówię. Pewnie dlatego, że nie jesteś jednorożcem, a przynajmniej nie w pełni. Gubernator czyli ten kto tu rządzi kupił w pewnym tajnym miejscu coś ciekawego. Miało to chronić jego wioskę przed gwardią - spojrzał po całej grupce. - Wy chyba nie jesteście gwardzistami, a przynajmniej tak zakładam, bo jednorożce od nich nie trzymałyby się z kimś takimi jak ty, bez obrazy, to tylko fakt podparty wnioskami. Nie spodziewaliśmy się, że turystycznie odwiedzą nas jednorożce o najwyraźniej ponadprzeciętnych zdolnościach magicznych, tych bardziej czułych na magię. Zwykłym nic nie grozi, ale im silniejszy w te klocki, to sama widzisz - spojrzał na jej towarzyszy. - Twoja dziewczyna najwyraźniej jest z was najbardziej podatna co sugeruje, że ma najwięcej energii magicznej potem byliby tamci. Mówiąc najprościej cała wasza magia uderzyła w was i stępiła wasze mózgi, ale ponieważ ty do końca nie jesteś jednorożcem na ciebie działa to inaczej. Pole będzie pokrywało miasteczko do rana, zawsze włączamy je na noc dla bezpieczeństwa. Radziłbym do tego czasu ograniczać rzucanie zaklęć, bo nie odpowiadam za to co się może stać - wzruszył kopytami. - Co do twoich kumpli... - spojrzał jak trzyma Pearl na smyczy. - Powinnaś zabrać ich do pomieszczenia, najlepiej tam gdzie się zatrzymaliście, to powinno stłumić działanie tego cholerstwa do rana i zostawić was tylko z lekką migreną. Poradzisz sobie z zaciągnięciem ich czy mamy ci pomóc?
-
Baltimare Klacz nadal najwyraźniej była zszokowana tym co zaszło. Mimo, że nie stała jej się trwała krzywda, to najwyraźniej szok spowodowany całym zajściem jej nie chciał opuścić. Pewnie dlatego jedynie skinęła głową White, a następnie posłusznie za nią wyszła. Gdy były już na zewnątrz, a promienie słońca na nią opadły, ta nagle się ocknęła jakby z głębokiego snu, ale nadal szła krok w krok za towarzyszką. - Ja nie rozumiem... - wydusiła po niedługiej chwili. - Czy to jakiś żart? Nie chce oceniać nikogo po pozorach - powiedziała cicho. - Myślałam jednak, że Crimson jest trochę jak Sinister... Obie wydają się groźne i wydają się niczego nie bać. Tylko jeśli tak jest, to czemu broń Crimson nie robi krzywdy? To wygląda jakby chciała kogoś upokorzyć lub zrobić nietypowy kawał - nagle lekko zachichotała. - Wyobrażasz sobie co by było gdyby otworzyli jej torbę na posterunku gwardii? Podejrzane miasteczko Mimo, że w Pearl nadal tryskały emocje, to nagle spokorniała słysząc Batty Westchnęła lekko i pokiwała głową wyciągając swoje środki. Spear wyglądał na zaskoczonego. Najwyraźniej był pewny, że to Batty zaraz rzuci się na sprzedawcę i zacznie mu grozić. Ponownie najwyraźniej za szybko ją ocenił. Lance, który chciał aby jak najmniej rzucali się w oczy skinął jej z wdzięcznością głową. Zaraz po wyciągnięciu gotówki, sprzedawca ją beznamiętnie przyjął, a następnie zabrał. Zaraz po wyjściu mogli dostrzec, że nigdzie nie ma niedawnych agresorów. Miasteczko odżywało, a tutejsi mieszkańcy wyraźnie jeszcze wczorajsi wychodzili właśnie z domów. Jak na tak niewielkie miasteczko nie brakowało tu na swój sposób ruchu. - Nie widać ich - powiedział spokojnie Lance. - Nie traćmy jednak czujności - Może być trudno ich zobaczyć w tym tłumie - westchnął Spear, kiedy kolejne kucyki przechodziły obok niego. - A ty co sądzisz? - Pearl zamiast odpowiedzieć złapała się kopytkiem za głowę. - Kiepsko się czuje... - Jej ton nie brzmiał jak w sklepie, zupełnie jakby w jednej chwili straciła całą energię. - Kręci mi się w głowie... Chyba muszę umyć oczy... - ruszyła chwiejnym krokiem między przechodzące kucyki. - Co ty wyrabiasz?! - Lance próbował iść za nią, ale ta zupełnie go ignorowała jakby była w innym świecie. - Może coś tam zjadła i jej zaszkodziło - mówił nerwowo Spear próbując dotrzymać kroku dowódcy. Opuszczony zamek Nic nie wskazywało aby ktoś zmierzał do tego zamku, a wszystko również wskazywało, że pozostawał pusty. Być może nie budził niczyjego zainteresowania ze względu na dość odległy teren, choć mogło się to wydawać dziwne, bo miejsce było idealne choćby jak fortyfikacja obronna dla dobranego oddziału. Czas mijał, a wraz z nim słońce zaczęło zachodzić. Z chwilą się ciemności coś w zamku się zmieniło, bo w rozległym opuszczonym jakby się do tej pory mogło wydawać miejscu w jednej z okiennic pojawił się słaby blask światła, najpewniej pochodzący z pochodni. Światło przemieszczało się powoli między kolejnymi poziomami, co najwyraźniej wskazywało, że ktoś tam właśnie wędrował po pustych mrocznych korytarzach.
-
Baltimare Wewnątrz stodoły dym był bardziej gęsty i znacznie bardziej nieprzyjemny. Nawet oczy łzawiły od tego intensywnego zapachu. Pumpkin siedziała pod ścianą stodoły chyba nadal była w szoku. Wokół niej były wielkie granatowe kleksy zarówno na ścianach jak i podłodze. Torba Crimson leżała na ziemi otwarta, a z niej wypadło kilka znajomych kulek. Gdy White podeszła mogła zauważyć, że Pumpkin też nie wygląda do końca jak do tej pory. Cała jej sierść była biała, a oczy podkrążone były czarną farbą. Grzywa natomiast stała się różowa i postrzępiona jakby wróciła z koncertu rockowego. Spojrzała na White po dobrej chwili. - Ja tylko chciałam ją zdjąć, bo była tam... - pokazała kopytkiem na wysoką wieże z siana. - Naprawdę nie chciałam otwierać... - Jej głos jasno sugerowała, że jeszcze do siebie do końca nie doszła. - Czy... czy... Tak już zostanie? - wydusiła w końcu. Podejrzane miasteczko Lance nie zignorował ostrzeżenia Batty i lekko zmarszczył brwi. Jego towarzysze szybko dostrzegli po jego minie, że coś jest nie tak, ale nikt nie powiedział nic głośno. Było to rozsądne biorąc pod uwagę jak wiele kucyków się zebrało. Nie wydawali się zwracać na nich szczególnej uwagi, ale nigdy nie było wiadomo gdzie kryje się szpieg. Lance oddalił się na chwilę i podszedł do lady. - Jest może tylne wyjście? - sprzedawca uniósł ospale głowę i spojrzał na ogiera. - A bo ja wiem, nie pamiętam, zresztą mam robotę - machnął od niechcenia kopytem. Pearl, która to dostrzegła zareagowała nieco impulsywnie i ruszyła do dowódcy. - A co takiego robisz, że nie możesz odpowiedzieć? Odkąd przyszliśmy tylko siedzisz, a my grzecznie pytamy czy tak trudno równie grzecznie odpowiedzieć? - sprzedawca spojrzał na nią ponuro. - Nikt mi nie płaci za bycie miłym. Jak wam się nie podoba to idźcie do innego sklepu, a tak zapomniałem innego w okolicy nie ma - słabo się uśmiechnął. - Więc odwal się mała - Mała? - Teraz się całkiem oburzyła. - Wolisz mały? Płaćcie z zakupy i wypad - ponownie machnął lekceważąco kopytem. Pearl najwyraźniej chciała coś jeszcze dodać, ale Lance ją odciągnął. - Musisz się uspokoić, to bez sensu - powiedział ponuro, a przy kasie zaczęła zbierać się kolejka. - Moglibyśmy się teleportować - powiedział Lance gdy już wrócili. - Nie jestem jednak pewny czy używanie tu magii takiego stopnia jest rozsądne - Wcześniej je zaatakowali, bo były we dwie, jak wyjdziemy wszyscy to na pewno nic nie zrobią - powiedział pewnie Spear. - W Ponyville szybko takich pacyfikowaliśmy - Wtedy miałeś zbroje i oddział, a teraz nie mamy takich przywilejów. Poza tym wole nie prowokować tutejszej straży już i tak mieliśmy z nimi problemy - Lance znów spojrzał w tamtą stronę, ale nie było widać nieprzyjemnych ogierów. - Ja nadal uważam, że trzeba przekonać go żeby pokazał nam tylne wyjście - wtrąciła twardo Pearl. - Zapewne jak masz wielki mieszek, to pokaże, a tak ma to gdzieś - Spear nie ukrywał w swoim tonie jak beznadziejna jest to sprawa. - Możesz też spróbować iść z nim na zaplecze - Chyba tylko żeby wybić mu zęby - mówiła nadal z niekrytą irytacją, nie kryła jak taki pomysł w formie nawet żarto ją zirytował. Nieznane miejsce - Skalpelem? - spytała patrząc w niebo. - Kiedyś złapaliśmy grupę buntowników, a żeby wydali miejsce bazy musiałam z jednym z nich subtelniej porozmawiać. Nie używałam wtedy co prawda skalpelu, a noża, ale to też krojenie jakby nie patrzeć - wzruszyła ramionami. - Skalpela jako tak chyba nie miałam za bardzo okazji używać. Wiesz ja raczej do typowej szkoły nie chodziłam gdzie go używają na jakiś lekcjach biologii - spojrzała na Stalkera. - Kimś więcej? - powiedziała jakby do siebie i wbiła wzrok w ziemię jakby coś ją lekko ruszyło. - Nie wiem jak to jest być kimś więcej. Mam zawsze robić co mi rozkazano, bo ja mam być przyszłością - pokręciła lekko głową. - Jak to zrobiłam? - Zmieniła temat najwyraźniej nie chcąc wracać do tego co ją na chwilę naszło. - Nie działa to za długo, ale nauczyła mnie tego matka. Na niedługi czas mogę zmienić konsystencje swojego ciała do tego co mnie otacza jeśli źródła, które jest niedaleko jest wystarczająco dużo, patrz więcej niż mnie. Ponieważ światła było więcej mogłam się z nim zjednoczyć. Zakładam jednak, że gdyby trwało to kilka sekund więcej to bym dłużej nie dała rady. W każdym razie sztuczka korzystna, zwłaszcza kiedy uciekasz z pożaru - wzruszyła ramionami i spojrzała na nowe zadanie. WSZYSTKO Z CZASEM PRZEMIJA - Ah no tak... To mało przyjemne - Było jak powiedziała, bo Sinister mogła zauważyć, że na ciele Stalkera pojawiają się dziwne plamy, były niewielkie, ale powoli rosły. Jak się okazało była to rdza na jego metalowym ciele. Ale problem jak się szybko okazało nie dotyczył tylko metalu, bo klacz mogła zauważyć jak jej sierść powoli się zmienia i traci naturalny kolor, a mięśnie wiotczeją. - Czas jest twoim wrogiem, co pewnie zauważyłaś - powiedziała jeszcze D.
-
Baltimare Pochwała White sprawiła, że Pumpkin się delikatnie uśmiechnęła. W międzyczasie na wspomnienie o plakatach z podobizną Crimson ojciec Pumpkin poszedł na chwilę do domu. Nie trwało długo nim wrócił z ciemnym kapeluszem kowbojskim oraz brązową narzutą, która mogła bez problemu pokryć ciało kucyka. White za to wykorzystała sytuacje i pobiegła do stodoły żeby sprawdzić czy Crimson zostawiła rzeczową torbę. Mijały kolejne minuty i nie wychodziła, ale mogła równie dobrze szukać nadal tej torby, o ile tam była. Nagle jednak pojawił się huk dobiegający ze stodoły na co ogier spojrzał przerażony w miejsce gdzie była jego córka. Ze stodoły zaczął unosić się zgniło zielony dym o zapachu przywodzącym na myśl zgniłe jajka. Podejrzane miasteczko - Przypomina się najgorszy czas jaki spędziliśmy podczas poszczenia i ograniczania zapasów - powiedział ponuro Spear na wspomnienie o sucharach. - Nie pamiętam, kiedy jedliśmy coś normalnego - Jak wrócimy to na pewno zjesz normalnie, ale na razie ma racje. W ten sposób oszczędzimy środki i... - Chyba coś mam - dobył się z pomiędzy półek głos Pearl. Spear niemal natychmiast rzucił krzywe spojrzenie na widok lodów jakie trzyma, ale klacz to zignorowała. Lance natomiast wyglądał na zaskoczonego znaleziskiem Pearl. Klacz znalazła karton pełen puszek, w których trzymane były różne przeciery warzywne. - Dziwne... - mruknął Lance biorąc jeden z przecierów. - Wygląda to na racje wojskowe, sami takich używamy, ale skąd oni je mają? - Sprawdźmy date - stwierdził Spear i jak się okazało była jeszcze roczna przydatność do spożycia. - Chyba więc weźmiemy puszki i te suchary. Niech każdy spakuje ile zdoła i powoli wracajmy - powiedział Lance. W międzyczasie drzwi sklepu się otworzyły i zaczęli wchodzić też kolejni klienci. Głównym celem zakupów stały się napoje alkoholowe i bynajmniej nie był to zwykły cydr. Pojawił się nawet jeden z ogierów, który wcześniej zaczepił Batty i Pearl, ale gdy tylko ta pierwsza rzuciła mu się w oczy szybko wyszedł jakby nie chcąc być dostrzeżonym. Nieznane miejsce Była naprawdę ciekawa czy sobie poradzi. Im były dalej było coraz gorzej, zdawała sobie z tego sprawę. Zostało im w końcu szesnaście pól do końca, ale najgorsza będzie końcówka i z tego sobie zdawała sprawa. Tortury będą dręczyły je tak długo, aż jedna nie padnie lub nie trafi odpowiedniej ilości pól, wiedziała, że to nie jest przyjemne. Na razie zdecydowała się jej nie odpowiadać obserwując z napięciem jej starania. Obserwowała co robi klacz, ale kiedy wskoczyła w ogień coś jej tu nie grało, bo ta nie wyglądała na taką co natychmiast się poddaje. Miała racje i odpowiedź nadeszła szybciej niż myślała. Nie było na jej pyszczku obrzydzenia, a raczej uśmiech pełen satysfakcji i czegoś groźnego. - Darmowa lekcja anatomii, no ładnie narażać biedną klaczkę na takie widoki - udała, że mdleje. - Mimo wszystko jestem pod wrażeniem. Poza tym pozwól, że wspomnę o tym o czym mówiliśmy wcześniej. Czy czytam w twoich myślach? Czy jakakolwiek odpowiedź cię usatysfakcjonuje? Nawet jeśli powiem tak lub nie, to nie możesz być pewna, kiedy kłamię. Czemu chciałam z tobą zagrać? Nie miałam z kim grać od dawna, ale ty wydajesz się inna niż wszystkie kucyki jakie poznałam, jest w tobie coś co mnie intryguje. Miło jednak, że uważasz, że jestem w porządku, nikt mnie tak dawno nie określił - słabo się uśmiechnęła. - Co to bycia narzędziem tej Star, to ja zawsze czułam, że jestem narzędziem, ale mym celem jest aby nie stać się tępym narzędziem, więc nie rozumiem twojej niechęci do tego. Poza tym skoro to zaklęcie się sprawdza, to chyba nie ma sensu z niego rezygnować, niezależnie kto je opracował - rzuciła kość i zmarszczyła lekko brwi. - Chyba jednak nie kantują - powiedziała na widok swojej szóstki i ruszyła. TO ŚWIATŁO LUBI TYLKO SIEBIE Nie dostała wiele czasu na przemyślenie nowej wskazówki, bo nagle prosto na nią z nieba spadł słup światła przypominający reflektor. Klacz jęknęła z bólu. Wyglądało, że światło ją przygniata i wypala jej skórę po niewielkich kawałkach. Całą siłą mięśni się zapierała żeby wstać, aż nagle rozbrzmiał nieprzyjemny dźwięk trzaskanych kości i znów jęknęła padając na kamiennie pole, na którym stała. - Nie mogę się skupić... - wydusiła z trudem starając się stłumić krzyk bólu. Światło coraz mocniej na nią naciskało, a skała pod nią zaczęła pękać. Z jej pyszczka ulała się stróżka krwi i nagle zniknęła. Nie teleportowała się, a zniknęła. Światło przestało świecić chwilę później. Gdy zniknęło ona pojawiła się znikąd na swoim polu. - Skoro lubi tylko siebie, to trzeba się nim stać - powiedziała obolała. - To nie było zbyt przyjemne uczucie - próbowała rozciągnąć obolałe mięśnie
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 272