Skocz do zawartości

Magus

Brony
  • Zawartość

    5482
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    8

Wszystko napisane przez Magus

  1. - Sądzę, że twoja wrodzona skromność Elisabeth ograniczyła ciekawsze opowieści z twych wakacji - stwierdziłem z delikatnym uśmiechem. Domyślałem się, dlaczego nie chciała mi powiedzieć, co dokładnie robiła w ich trakcie i nie mogłem jej winić. Pomimo że moje obowiązki nie każdemu mogły się podobać to wiedziałem, że moja rodzina wszystko to robi dla mojego dobra. W końcu chcielibym miał lepsze życie od nich. Chyba nie powinienem ich za to winić? Nagle w moim kierunku zaczęła lecieć niewielka sowa z gatunku włochatek. Powoli wyciągnąłem rękę a ta na niej usiadła. - Tutaj jesteś Sokratesie - powiedziałem z delikatnym uśmiechem i lekko głaszcząc jej głowę palcem. - Mam nadzieje, że rozprostowałeś skrzydła w czasie podróży nie będzie ci to dane - stwierdziłem wkładając go spokojnie do klatki i znów skupiając swój wzrok na Elisabeth. Gdy ta wspomniała o mych rodzicach tylko na chwilę opuściłem oczy w zmartwieniu wbijając je w ziemię by zaraz powrócił mi typowy wzrok a na mojej twarzy znów zagościł delikatny uśmiech. Rzadko można było u mnie zobaczyć duży uśmiech, więc pewnie już przywykła, że niemal zawsze pojawiały się u mnie namiastki tylko te namiastki uśmiechu. - Mówisz rozsądnie moja droga przyjaciółko zaczynam myśleć, że zamieniamy się powoli rolami i ty stajesz się tą bardziej rozsądną - powiedziałem żartobliwe. Być może tym razem żart mi się udał. Nagle jednak moja mina spoważniała. - Nie powinniśmy tracić jednak więcej czasu i tak jak powiedziałaś wcześniej musimy znaleźć swoje przedziały - odrzekłem spokojnie powoli ciągnąc swój kufer i chcąc pomóc przy okazji Elisabeth z jej kufrem. - No i całkiem ładna fryzura - odrzekłem spokojnie idąc z nią do lokomotywy.
  2. Golding Shield/Karol Patris Obserwowałem taksówkę czekając na odpowiedni moment. Nie mogłem wyjechać za szybko żeby Snow nagle nie dostała jakiejś paranoi. Musieli ruszyć a następnie oddalić się trochę wtedy miał też nadejść czas na mój ruch. W końcu taksówka ruszyła, więc teraz już przyszedł czas na mnie. Na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Musiałem tylko zaczekać aż się odpowiednio oddalą. Gdy ten moment już nadszedł przyszła moja kolej. Sięgnąłem dłonią w okolice kasku by zaraz go ubrać na głowę jednak nie zdążyłem tego zrobić. Moje oczy szeroko się otworzyły czułem się jak sparaliżowany. To była pułapka? Stałem się zbyt nieostrożny. Czyli Snow została wykorzystana tylko po to by mnie tu zwabić? Jak do tego mogło dojść? Nikt nie miał prawa mnie powiązać z dawnym mną. Człowieka, którym byłem obecnie niemal nie sposób połączyć z kucykiem, którym się urodziłem. Były tylko częściowe poszlaki, ale to by za mało by nas jakoś połączyć. Nie byłem na to przygotowany. Sądziłem, że może do tego dojść dopiero, gdy nawiąże kontakt ze Snow jednak nie tak szybko. Okoliczni ludzie nawet najwyraźniej nie zwracali uwagi na całą scenę. Nic w tym dziwnego ten, kto tego dokonał był zawodowcem może nawet lepszym ode mnie. Wiedziałem, że teraz jestem na łasce napastnika. Radziłem sobie przez całe pięć lat i zostałem tak załatwiony w jedno popołudnie. Płaciłem za własną nieostrożność. Nagle moje oczy się otworzyły szerzej. Napastnikiem była kobieta jednak to, co powiedziała mogła wiedzieć tylko jedna osoba. Lust Tale? Ale jak to możliwe? Skąd wiedziała, że to ja i jak się dowiedziała, że tu jestem? Czy wiedziała także o Snow? Nie to po prostu było coś, co mnie kompletnie zatkało. Jednak musiałem odpowiedzieć wiedziałem, że jeśli tego nie zrobię pozwoli mi tu stracić przytomność i ponownie zniknie z mojego życia. Nie mogłem jej znowu stracić. Nie wiedziałem, o co w tym wszystkim chodziło jednak na odpowiedzi czas przyjdzie potem teraz musiałem zagrać według jej zasad. To na pewno była ona tylko ja ona znaliśmy te dedykacje w końcu napisała ją dla mnie zanim wspólnie wyruszyliśmy do krainy smoków i tam wszystko się między nami zmieniło. Odezwałem się ciężkim głosem jakby każde słowo było ponad moje siły w obecnej sytuacji. Dla... Goldinga... kuca... niezwykłego... Dla... niego... mą... tajemnicą... niespowitego... Powiedziałem ciężko, co chwilę zbierając oddech jak ryba wyrzucona na brzeg. Jednak nie spełniłem wszystkich warunków umowy pozostał jeszcze podpis. W kolejne słowa włożyłem ostatnie resztki sił. - Podpisem były inicjały L. T. i oboje wiemy, co oznaczają Lust Tale minęło sporo czasu od naszego ostatniego spotkania... - powiedziałem by zamilknąć to już było ponad moje siły teraz byłem na jej łasce. Miałem tylko nadzieje, że mnie puści i spokojnie porozmawiamy. Chociaż z nią nigdy nie mogłem być niczego pewnym. Jednak nigdy mi to nie przeszkadzało a wręcz przeciwnie. Okoliczny budynek Golding musiał mieć pewność, że Snow nic się nie stanie, dlatego dwóch jego ludzi zajęło okoliczny budynek w dość opłakanym stanie jeden z nich obserwował teren przez celownik broni jednak to, co zobaczył go zszokowało. Nikt się chyba tego nie spodziewał w końcu mieli chronić te dziewczynę a właściwie robić za wsparcie, ale co mieli zrobić teraz? - Golding jest w niebezpieczeństwie! - wrzasnął w kierunku drugiego. A ten nagle wstał jak poparzony. - Jaja sobie robisz? Goldinga nikt nie jest w stanie zaskoczyć - powiedział wyciągając lornetkę i spoglądając w okolice gdzie patrzył jego towarzysz. Teraz jego zatkało na ten widok. Jakaś kobieta trochę przypominająca karnacją podmieńca trzymała Goldinga w uścisku a ten nic nie robił. - Na co czekasz idioto?! Strzelaj do tej wiedźmy! - Nie mogę! - wrzasnął w jego kierunku. - Golding jest na linii strzału. On też oberwie - powiedział nerwowo. - Mam dzwonić do Pawła by przywiózł tą drugą na wymianę za Goldinga? - pytał rozgorączkowany. - Nie możemy Golding kazał ją chronić ponad wszystko. Takie były jego ostatnie rozkazy, które musimy wypełnić - stwierdził już spokojnie. - Pomyślmy logicznie Golding nadal żyje, więc może się jakoś uwolnić w końcu nie taki rzeczy robił. Musimy mu zaufać tak jak zawsze to robimy. Obserwuj całą sytuacje i czekaj na jego rozkaz lub... - nie dokończył to słowo nie mogło mu przejść przez gardło. - Rozumiem - powiedział drugi twardo.
  3. Kolejny okres wakacji dobiegł końca. Jednak czy różnił się dla mnie czymś innym niż każdy rok szkolny w Hogwarcie? Nie bardzo. Całe moje wakacje były tylko kolejnymi godzinami nauki z niewielkimi przerwami. Wielokrotnie musiałem słuchać jak wiele w tej chwili ode mnie zależy. Jednak jak bardzo bym się nie starał wciąż nie potrafiłem zadowolić wciąż rosnących wymagań rodziny. Coraz częściej mnie zaczynało zastanawiać, jaki to wszystko ma sens? Jedynymi przyjemniejszymi chwilami w tym okresie była korespondencja z moją przyjaciółką. No właśnie o niej mogłem powiedzieć, że nią jest. Nigdy nie przeszkadzało mi, jakiej krwi była to nie miało znaczenia. Wszyscy byliśmy w końcu z tej samej gliny. Takie rozmyślania mi towarzyszyły, gdy wchodziłem powoli na peron ciągnąc za sobą swój kufer. Mijałem innych uczniów niczym ktoś, kto nie istnieje. Zawsze byłem dla większości z nich tylko powietrzem, ale czemu tu się dziwić? Poza tym, że nigdy nie byłem duszą towarzystwa to i tak teraz wszyscy niemal zwracali uwagę na tylko jedną osobę o niesamowity talencie magicznym. Sam zastanawiałem się skąd posiadał takie zdolność będąc czasem zazdrosnym. Gdybym posiadał taki talent być może w końcu zdołałbym zaimponować mojej rodzinie. Co się tyczy rodziny kolejny raz niestety nie mieli czasu mi towarzyszyć będąc zbyt zajętymi swoimi sprawami. Odprowadzili mnie do peronu jednak tam nasze drogi się rozeszły. Chyba już do tego przywykłem. Jak zwykle stałem samotnie z ponurą miną oczekując na wejście do pociągu. Tak przynajmniej było do czasu aż usłyszałem jakże znajomy i miły głos, przez co moja mimika twarzy się zmieniła na lekki uśmiech a me oczy zwróciły się ku Elisabeth. - Witaj Elisabeth miło ponownie cię widzieć - powiedziałem spokojnie i z lekkim ukłonem. Wychowywano mnie wciąż wpajając zasady szlacheckie, więc nie było nic dziwnego w mym zachowaniu. - Wakacje? - powiedziałem szczerze zdziwiony, gdy nagle zmieniłem ton na bardziej żartobliwy próbując jakby żartować ze swej sytuacji, choć nie byłem pewny czy mi to wyszło. - Nie jestem do końca pewny, czym jest ten termin chyba muszę sprawdzić ponownie słownik - stwierdziłem z lekkim uśmiechem. - Mniejsza o mnie jestem pewny natomiast, że ty przeżyłaś wspaniałe wakacje, więc chętnie wysłucham jak tobie minęły - dodałem ponownie z uśmiechem.
  4. Golding Shield/Karol Patris - Snow night/Ewelina Szymańska Nie miałem większych problemów z przewidywaniem reakcji Snow. W końcu, kto mógł ją znać lepiej ode mnie? No może była jeszcze jedna osoba, która mogła posiadać taką wiedzę bezpośrednio ode mnie. Jednak teraz nie czas było o tym rozmyślać. Pomimo że szedłem oddalony od niej i była odwrócona do mnie plecami potrafiłem wręcz zauważyć strach i nerwy, które towarzyszyły mojej kuzynce. Zwłaszcza, gdy ta, co jakiś czas się rozglądała nerwowo jakby czuła, że ktoś ją śledzi. Jednak za każdym razem, gdy to robiła ja znikałem w tłumie ludzi tak, że nie sposób było mnie zauważyć. Potrafiłem przewidzieć jej reakcje. Zastanawiało mnie jak to się stało, że tak długo zdołała przetrwać w tym świecie będąc tak przestraszoną. A może to ja ją nie doceniałem? Plan przebiegał pomyślnie. Byłem już pewny, że to jest Snow Night moja kuzynka, którą ostatni raz widziałem kilka lat temu w Equestrii. Gdy ta zaczęła docierać w okolice akademii ponownie zniknąłem jej z oczu jednak nie zaprzestałem jej obserwacji, ale robiłem to z bezpiecznej odległości tak by zareagować w porę gdyby coś się stało. Nie nadszedł jeszcze czas byśmy ponownie się spotkali. Sama Snow ponownie rozglądała się nerwowo. W okolicy nie było niemal nikogo poza samotną taksówką i kilkorgiem ludzi. Zaczęła się nawet zastanawiać czy to na pewno odpowiednie miejsce. Czy się nie pomyliła i źle zinterpretowała wskazówkę Goldinga? Ale to było niemożliwe. Przecież nic innego nie mogło tu pasować. Gdy tak rozmyślała nagle drzwi taksówki się otworzyły a z nich wysiadł średnio ostrzyżony mężczyzna o szatynowych włosach. Wyglądał jakby miał ze dwadzieścia cztery lata. Był całkiem dobrze zbudowany i był średniego wzrostu. Na sobie miał założony zwykły zielony golf jak i niewyróżniające się ciemne jeansy. Kierował się powoli w kierunku Snow nie zwracając uwagi na nikogo poza nią. W dłoni trzymał gazetę z artykułem o niej jak i zdjęciem. Nagle odezwał się w jej kierunku dość twardym, ale zarówno spokojnym głosem. - Witam panno Snow Night - na jego słowa Snow natychmiast obróciła się w jego kierunku. Nie znała tego mężczyzny i nie wiedziała, co powinna robić. Powoli zaczęła błądzić dłonią w okolicy ukrytego paralizatora. Na widok tego wszystkiego mężczyzna zmrużył oczy. Nie pierwszy raz już to widział. Kilkukrotnie był świadkiem tego strachu w dawnych kucykach, gdy zostawały wykryte. Był pewny, że i ona była kiedyś jedną z nich. - Proszę tego nie robić - stwierdził stanowczo. - Patrząc na panią mogę łatwo się domyślić, że wcale pani tego nie chce. Mało tego boi się pani zrobić cokolwiek. Proszę się uspokoić gdybym chciał pani krzywdy to nie byłoby tej rozmowy tylko natychmiast bym do pani strzelił. Mam panią bezpiecznie zawieść w kolejne miejsce - odrzekł spokojnie. - Golding? - spytała niepewnie spoglądając na mężczyznę próbując się uspokoić. Jej dłoń już również zaczęła się odsuwać od paralizatora. - Schlebia mi pani uważając, że nim jestem - stwierdził wciąż na nią patrząc. A więc jednak Golding znał te kobietę. To, dlatego kazał to wszystko zorganizować? Czy to możliwe by byli dawniej parą? W sumie różnili się od siebie przynajmniej tak to wyglądało a przeciwieństwa się przyciągają. To by tłumaczyło, dlaczego zawsze trzymał wszystkich na uboczu i nigdy nie widać go było by z kimś flirtował. Tak samo jak to, że chciał ją spotkać, pomimo że była zarejestrowana a następnie kazał ją chronić. - Mam dowieść panią na miejsce spotkania z nim i zapewnić bezpieczeństwo. Kazał przekazać, że to pani ostatnia próba, która wymaga ukazania pewnej odwagi, którą wierzy, że pani posiada. Jednak do niczego pani nie zmusza. Jeśli będzie pani gotowa proszę wsiąść do taksówki na miejscu pasażera i ruszymy - powiedział, po czym zaczął kierować się do pojazdu. Snow patrzyła na niego jak wsiada jakby była skamieniała. Miała od tak jechać z obcym mężczyzną? A co jeśli ją okłamuje? Jednak prawda była taka, że gdyby chciał ją zabić to już by to zrobił. Wiedział o niej czekał tu na nią i najwyraźniej znał jej kuzyna. Rozmyślała tak nad tym dobrą chwilę aż w końcu przełknęła ślinę i zaczęła iść w kierunku pojazdu. Proszę Anno bądź w pobliżu dodała w myśli, gdy wsiadała do taksówki. Całe przedstawienie obserwowałem z okolicznej ławki. Ucieszyłem się widząc, że Snow kieruje się do taksówki. Wiedziałem, że zdoła przejść te najcięższą dla niej próbę. Teraz przyszedł czas na kolejny ruch. Gdy Snow wsiadała do pojazdu powoli wstałem z ławki i zacząłem kierować się kierunku niedaleko zaparkowanego motoru. Tak jak prosiłem czekał już tu na mnie. Co ciekawe były tam dwa kaski jednak nie bez powodu tak było. W końcu później jakoś będę musiał odwieść Snow by mogła wszystko spokojnie przemyśleć. Teraz na szczęście była w dobrych rękach. Miałem pełne zaufanie do Pawła w końcu sam go szkoliłem. Teraz już pozostało czekać aż ruszy i następnie samemu ruszyć. Wciąż jednak nie mogli mnie dostrzec. Jednak Paweł wiedział, że jestem w pobliżu.
  5. Golding Shield/Karol Patris - Snow night/Ewelina Szymańska Jak Golding ją poznał to chodziło chwilę w głowie Snow, gdy Anna wspomniała, jaka była dawniej w Equestrii. Czy ona była jakimś politykiem? Jednak to zupełnie nie miało sensu. Ona i Golding musieli się zupełnie od siebie różnić wnioskowała to po tym, gdy Anna czasem uchylała jej część sekretów swojej przeszłości, więc jak mogło do tego dojść, że się tak zaprzyjaźnili? Myślała o tym niemal za każdym razem, gdy Anna wspominała coś o swojej przeszłości. Jednak szybko przerwała to rozmyślanie na kolejne słowa Anny. Miała racje to była jedyna szansa nie mogła się wycofać. Musiała jej zaufać tak jak obiecała Golding na pewno też nie pozwoli by stała jej się krzywda. - Nie wiem czy będę kiedykolwiek ci się w stanie odwdzięczyć za wszystko, co dla mnie robisz - powiedziała jeszcze w kierunku Anny zanim powoli się od niej obróciła. Chwilę jeszcze stała w miejscu jakby wahając się czy na pewno wszystko dobrze się skończy. Jakby nie patrzeć to będzie pierwszy raz od dosyć dawna, kiedy będzie zupełnie sama, co prawda Anna miała ją obserwować, ale jednak po tym jak usłyszała w kurorcie, że może być zagrożona pojawił się w niej pewien lęk. W końcu jednak wyrwała się z tego i ruszyła. Nie mogła pozwolić by Golding ponownie zniknął. Chciała być teraz tak odważna jak on. Miała nadzieje, że zdoła to zrobić. Snow przez całą drogę poruszała się dość niepewnie, co jakiś czas błądząc dłonią w okolicy paralizatora i się nerwowo rozglądając. Anna na pewno była gdzieś blisko powtarzała w swojej głowie, ale co jak nie zdąży zareagować? Starała się unikać przechodzących obok niej ludzi. Nie bardzo wiedziała czy któryś z nich nie jest właśnie zagrożeniem, którego powinna się obawiać. W jej oczach można było dostrzec pewien strach jednak najwyraźniej ludzie nie zwracali na nią większej uwagi. Przechodziła tak kolejne przecznicę aż zobaczyła cel swej wędrówki. Jeśli miała racje to gdzieś tutaj powinna otrzymać pierwszą wskazówkę. Miała tylko nadzieje, że nie popełniła błędu. Właśnie kończyłem herbatę rozglądając się przy okazji po okolicy. Snow nadal nie było. Chyba się już dziś nie pojawi. Nie widziałem większego sensu by nadal tu siedzieć. Będę musiał spróbować ponownie jutro. Byłem ciekawy czy w ogóle otrzymała mój list. Jeśli go nie otrzymała to strasznie komplikowało sprawę. Powoli sięgnąłem dłonią do kieszeni by wyciągnąć portfel i zapłacić za obsługę jednak nagle moje oczy otworzyły się szeroko. Widziałem ją jak wchodziła na plac. Taka sama jak na zdjęciu, które zobaczyłem w gazecie. Czyli dostała mój list i rozwiązała pierwszą zagadkę? To coraz bardziej dowodziło, że to jest moja kuzynka. Jednak było jeszcze za szybko bym się ujawnił. Nie mogłem być niczego pewny nadal i nie mogłem głupio ryzykować. Najwyraźniej Snow wyglądała na zagubioną, bo chodziła w kółko szukając chyba kolejnej wskazówki. Cóż trzeba było działać. Nie było powodu by musiała czekać. Podniosłem ponownie filiżankę z herbatą a drugą dłonią koło głowy machnąłem dwoma palcami w kierunku mężczyzny na placu ubranego w zielony golf i ciemną skórzaną kurtkę. Mężczyzna tylko kiwnął głową i zaczął się kierować w kierunku Snow, gdy tylko się do niej zbliżył nagle uderzył ją lekko ramieniem i wcisnął jej w dłoń kartkę. Zanim ta zdążyła cokolwiek zrobić mężczyzna już znikał w tłumie. Przez chwilę była przerażona całą sytuacją. Nawet nie zdążyła sięgnąć po paralizator. Gdyby to był ktoś o złych zamiarach już by nie żyła. Strach ją sparaliżował do tego stopnia, że niemal nie zwróciła uwagi na kartkę, którą otrzymała w końcu zdecydowała się jednak ją rozwinąć. Zastanawiała się czy ten mężczyzna, który jej to dał czy to mógł być właśnie Golding? Kilkukrotnie czytała list jednak już za pierwszym razem wiedziała gdzie się musi udać. To właśnie to, że Golding poszedł do akademii wojskowej Equestrii ich podzieliło. Kolejna wskazówka musi być w okolicy tutejszej akademii. Zastanawiało ją, po co ta cała gra, dlaczego nie chce się ujawnić? Jednak musiał mieć jakieś powody. Może tak było bezpieczniej? Ulżyło jej za to, że najwyraźniej jest gdzie w okolicy i ją pilnuje. Teraz czuła się pewniej, bo nie tylko Anna jej pilnowała, ale i również Golding. Powoli zaczęła iść w kierunku akademii. Miała nadzieje, że Anna to wszystko widzi i idzie za nią, bo teraz nie mogła jej pokazać wskazówki, bo nawet nie wiedziała gdzie jest. Obserwowałem, jak Snow się powoli oddala. Szybko zapłaciłem za wszystko i zostawiłem napiwek a następnie sam wstałem i zacząłem za nią iść. Nie chciałem by coś jej się stało musiałem jej pilnować. Jednak trzymałem bezpieczną odległość od niej. Nie chciałem by mnie zauważyła i się przestraszyła, że ktoś ją śledzi a żeby się ujawnić było jeszcze za szybko.
  6. Czas zmienić na coś ciemnego pulpit
  7. Magus

    Quiz CMC V 2.0

    Na jeden dzień z tego co pamiętam
  8. Magus

    [Zabawa] Sweetie Belle czaruje.

    Twilight chyba miała w jednym odcinku te okulary więc dla niej myślę
  9. Czułem powoli potęgę, Voida która przepełniała to miejsce. Tak jak mogłem się domyślić Void nie był chętny do współpracy i próbował mnie odprawić. Jednak czy moja mroczna natura nie staje się potężniejsza w bezgranicznej ciemności? Nie miałem mocy by kontrolować Voida. Nie sądzę by ktokolwiek posiadał taką moc. On jak i ta Iris byli starsi i potężniejsi nawet od mego pana, więc ja byłem wobec nich niczym. Jednak nie chciałem go kontrolować a wzmocnić siebie dzięki mrokowi, który mnie otaczał. Byłem niczym pasożyt, którego ten próbował z siebie wydalić, ale nie potrafił tego zrobić. Czułem jego rozpacz spowodowaną tą jego jakże żałosną miłością do tej świetlistej wiedźmy. Co było jak dla mnie kolejnym smacznym dodatkiem niczym wisienka na deserze lodowym. Tak to było miejsce zdecydowanie dla istot takich jak ja. Gdy dalej starałem się uzyskać jak najwięcej mocy z tego miejsca nagle coś poczułem. Coś usiadło na mej głowie niczym owad, których zdecydowanie nie powinno być w tym miejscu. To z pewnością nie było dzieło Voida. Chciałem strącić tego intruza niczym nic nieznaczącą muchę. Jednak wtedy to poczułem. W jednej chwili padłem na kolana. Chociaż próbowałem nie byłem w stanie wstać jakby coś mnie wgniatało w ziemie. Nie musiałem długo myśleć by wiedzieć, kto był za to odpowiedzialny. A więc ten śmiertelnik również był ze mną w brzuchu Voida i jakimś cudem zdołał oprzeć się rozpaczy tego miejsca. Nie wiem jak tego dokonał jednak ten atak udowadniał, że ponownie nic się nie nauczył. Nie byłem w stanie się podnieść. Jednak, jakim problemem było poświęcić kolejny pojemnik i wziąć nowy? W mym świecie nie brakowało zastępczych pojemników ku temu. W jednej chwili ponownie opuściłem ciało, które było przygniatane przez ciężar monety. Esencja niczym czarna chmura unosiła się nad pustą skorupą wgniecioną w ziemie, która od niedawna była moim ciałem. Obok dawnego pojemnika pojawił się ponownie wir, z którego na powrót wyłoniło się zupełnie nowe ciało, do którego zaraz wstąpiłem tym samym uwalniając się od zaklęcia tego śmiertelnika. Moneta teraz tylko przygniatała moje dawne ciało a ja znów byłem wolny od jej ciężaru. Jednak to nie było wszystko z dobrych wieści dla mnie. Nareszcie udało mi się po części zapożyczać moc tego miejsca. - Wy śmiertelnicy naprawdę nie potraficie niczego zrozumieć - stwierdziłem kręcąc głową w zaprzeczeniu. - Ile razy musisz to zobaczyć by zrozumieć? To, co atakujesz każdym fizycznym atakiem nie jest mną a tylko pojemnikiem dla prawdziwego mnie. Możesz niszczyć więzić te ciała, ale ja niczym pasożyt znajdę kolejne mogę ten cykl ponawiać po wielokroć - powiedziałem spokojnie by, choć po części zrozumiał, z czym się mierzy. Jednak czas był na moją niekorzyść starcie nadal trwało a ja nadal nie skończyłem kontraktu z mą siostrą. Znając jej naturę nie będzie wiecznie czekać i w końcu zażąda zapłaty. Musiałem się w końcu streszczać. Kolejną sprawą było to, że mój pan również nie pozwalał mi na długie przebywanie w świecie śmiertelników w końcu i jego cierpliwość się wyczerpie i każe mi wracać do mej pracy, która trwa, od kiedy pamiętam. - Jak widzę zdołałeś oprzeć się rozpaczy Voida. Całkiem nieźle jednak mam dla ciebie kolejną wiadomość. Chociaż niechętny do współpracy Void w końcu musi się po części ze mną podzielić naturą tego miejsca. Ja ciebie nie widzę, bo nawet dla mnie ta ciemność niema końca jednak on musi wskazać mi do ciebie drogę - odparłem spokojnie, gdy znów skupiłem energie mroku w dłoni a nagle pod mymi stopami uformował się olbrzymi cienisty wąż, którego nie sposób było wręcz zauważyć przez otaczające nas ciemności, które działały niczym idealny kamuflaż. Sam stałem na szczycie jego głowy, gdy ten posuwał się z niesamowitą prędkością w stronę swojej ofiary. Sam był utworzony z otaczającego nas mroku, więc zlokalizowanie intruza nie było dla niego najmniejszym problemem.
  10. Snow night/Ewelina Szymańska Spojrzała dość niepewnie na schowek przy okazji myśląc nad tym, co powiedziała jej Anna. Nawet gdyby chciała to nie potrafiła być znowu taka jak w Equestrii. Tam było inaczej. Nie musiała się niczego obawiać sama sobie ze wszystkim świetnie radziła. A teraz? Każdy dzień był dla niej walką. Tak przynajmniej było do czasu aż poznała Magdę a potem Annę. Teraz nawet miała ponownie spotkać Goldinga. Czy to mogło oznaczać, że znów wszystko może być jak dawniej? Nie była wciąż tego do końca pewna w końcu to nie była już Equestria i zapewne już nigdy więcej jej nie zobaczy takie cuda się nie zdarzają. Jej wzrok ponownie spoczął na Annie. - Być może, gdy spotkam Goldinga ponownie ujrzysz mnie taką, jaką znasz mnie od niego - stwierdziła z lekkim uśmiechem. - Dziwne musi być takie zaglądanie w czyjąś pamięć. Mam czasem wrażenie jak byś mnie już dobrze znała. Tak jak byśmy się już kiedyś spotkały - stwierdziła lekko rozmyślając nad tym i nie spuszczając oka z Anny. - Ale skoro widziałaś wszystko, co ma w głowie Golding to raczej nic dziwnego - stwierdziła ponownie z uśmiechem. Nagle jej dłoń powędrowała w okolice schowka. Nie była do końca pewna czy w razie ataku będzie w stanie użyć tego paralizatora, ale chyba jednak lepiej będzie mieć coś na wypadek gdyby doszło do najgorszego. Powoli wyciągnęła paralizator ze schowka, po czym ponownie odezwała się do Anny. - Nigdy nie sądziłam, że będę zmuszona używać tego typu rzeczy - powiedziała dalej patrząc na paralizator by przy okazji dokładnie sprawdzić jak się go używa. - Życie jednak jest pełne niespodzianek. Mam jednak nadzieje, że nie będę musiała tego robić a całe spotkanie przebiegnie spokojnie - stwierdziła ponownie spokojnie patrząc już w przednią szybę. Rebeca Drzwi do samochodu kobiety nagle stanęły otworem. A w nich stanął jakiś mężczyzna. Pomimo że słaba rozpoznała jego twarz. Był to jeden ze strażników korporacji. A za nim stał kolejny. Czyżby jednak się pomyliła i ktoś jej pomoże? Szybko jednak stwierdziła, że jej nadzieje były płynne, gdy spostrzegła broń mężczyzny wymierzoną w jej kierunku. - Wiedza czasem bywa kłopotliwa - stwierdził mężczyzna bez emocji a następnie w tle można było usłyszeć dwa strzały. - Co teraz? - spytał go drugi mężczyzna. - To, co zwykle - stwierdził ponownie bez emocji. - Zabierz jej samochód i wrzuć go do jakiegoś rowu z daleka stąd. Niech to wygląda na napaść - powiedział by zaraz schować broń. - Według danych i tak jest człowiekiem, więc nie będzie napięć na tle rasowym - powiedział drugi powoli kierując się do samochodu. - Normalnie zapewne nie, ale w organizacji wiadomo, kim była, więc łatwo się wszystkich u nas przekona, dlaczego to się stało. To zwiększy napięcie i szefowa zyska większe poparcie i ukarze wszystkim po raz kolejny, że Golding jest w błędzie - powiedział z chytrym uśmiechem - To brzmi jak plan - powiedział drugi odwzajemniając uśmiech i powoli pozbywając się problemu i tak za wielu się tym nie przejmie. Tylko w organizacji miała przyjaciół a tak nawet nie miała rodziny. Ironią losu jest to, że mogła dać Goldingowi coś, co mogłoby poważnie zaszkodzić Crystal a tak stało się zupełnie odwrotnie i zamiast pomóc mu pomogła jej swym śmiałym wyczynem.
  11. Golding Shield/Karol Patris Siedziałem w taksówce obserwując w milczeniu wszystko przez boczne okno z dość znużonym wzrokiem. Wciąż nie dostałem żadnej wiadomości o tym by ktoś już widział Snow. Swoją drogą dziwił mnie fakt, że Crystal jeszcze do tej pory nie próbowała się do mnie dodzwonić by mnie ochrzanić za mą samowolkę. Coś było tu zdecydowanie nie tak. Pomimo że mogła sporo ukrywać zdołałem już ją po części rozgryźć. Byłem pewny, że ta już wie, że niema mnie w Chinach. Powoli przyłożyłem telefon do ucha i wtedy też szeroko otworzyłem oczy. Awaria? Ale od jak dawna mogła trwać? Dziwny zbieg okoliczności akurat, gdy telefon mógłby mi przeszkadzać we wszystkim, co planuje przestał działać. A niby zbiegi okoliczności nie istnieją. Zresztą to teraz nie było istotne. Nadal na szczęście miałem kontakt radiowy ze swymi ludźmi. Nagle taksówka się zatrzymała w okolicach biblioteki. Dojechaliśmy na miejsce tak jak chciałem i najwyraźniej przed Snow. Jednak wciąż nie byłem też pewny czy list został jej przekazany. Mogłem tylko mieć nadzieje, że do tego doszło. W innym wypadku będę musiał rozegrać to inaczej. Zapłaciłem taksówkarzowi i powoli opuściłem pojazd kierując się do okolicznej kawiarni. Usiadłem przy jednym ze stolików i zamówiłem herbatę spokojnie czekając aż wszystko się zacznie. Było mnie świetnie widać jednak nie martwiło mnie to. Snow i tak mnie najpewniej nie rozpozna do czasu aż sam się ujawnię. Doskonale także z mojego obecnego miejsca widziałem całą okolicę, więc mogłem zareagować odpowiednio szybko gdyby coś się stało. Plan z założenia był prosty, gdy tylko Snow pojawi się na placu uderzy w nią niby przypadkowo obcy mężczyzna, który wciśnie jej kolejną wskazówkę w dłoń. A sam szybko zniknie w tłumie. Oczywiście tym mężczyzną był jeden z moich ludzi, który już czekał na placu na odpowiedni znak. Teraz musiałem pozostać cierpliwy. Nic nie miało prawa pójść tu nie tak. Snow night/Ewelina Szymańska Nic nie odpowiedziała na słowa Anny, gdy powoli kierowały się do windy. Taka była prawda Anna ją ostrzegła. Jedyne, co musiała teraz Snow to zaufać Annie, jeśli chce jej pomocy. A wiedziała, że była jej konieczna. Jeśli ktoś naprawdę chciał ją zabić to wiedziała, że niema najmniejszych szans przeżyć bez pomocy. Zastanawiało ją jak Golding w to wszystko się wpakował. Kolejną rzeczą, którą ją zaczęła zastanawiać to kolejne słowa Anny. A mianowicie to, że Golding jej nie powie, kim tak naprawdę jest Anna. Dlaczego miałby tego nie robić to nie miało sensu. Była pewna, że by jej powiedział byli w końcu rodziną. Co takiego strasznego mogło kryć się w przeszłości Anny, czego by nie chciał jej powiedzieć? Nagle zatrzymały się koło jakiegoś samochodu. Snow nie mogła uwierzyć, że to właśnie akurat tym mają jechać. Glamor nie wyglądała na taką, która by posiadała taki samochód spodziewała się raczej typowego samochodu dla każdego zwykłego człowieka. Gdy Anna odpaliła ten pojazd, Snow szybko w panice zapięła pasy. Robiła to chwilę dość gramotnie prawdopodobnie ze strachu przed taką jazdą. Gdy tak jechały w końcu się odezwała. - Spokojnie myślę, że nie musimy się spieszyć. Golding dał przecież tydzień na rozwiązanie zagadki - powiedziała z delikatnym uśmiechem i głosem, który miał albo uspokoić Annę lub ją ciężko było to ocenić. - Bez ciebie bym sobie na pewno nie poradziła, więc możesz być pewna, że już w ciebie nie zwątpię. Tylko, co zrobimy, jeśli będę musiała udać się w kolejne miejsce? Będziesz mnie śledzić czy zostanę zdana na własne siły i na ochronę, którą zapewni mi Golding w czasie tych podchodów? - spytała patrząc w przednią szybę by zaraz znowu się odezwać. - Wiem, że znałaś Goldinga jednak lepiej uważaj, jeśli będziesz mnie śledzić on jednak głupi nie jest - powiedziała nijako w powietrze. - Ale, po co ci to mówię i tak pewnie to wszystko wiesz powiedziała teraz kierując wzrok na Annę i delikatnie się uśmiechając w jej kierunku. Rebeca Kobieta nawet się nie przebrała tylko natychmiast wybiegła z budynku prosto do samochodu. Wciąż nie mogła uwierzyć, że ktoś w korporacji pracował nad czymś tak strasznym. Tylko, dlaczego i kto miałby to zrobić? Wiedziała, że Golding musi się o tym dowiedzieć. On sam nigdy raczej nie zajmował się badaniami tylko dbał o bezpieczeństwo innych, więc była pewna, że on z pewnością nie może być w to zamieszany. Co jeśli jednak Crystal o wszystkim wiedziała? Co się wtedy stanie? Czy to będzie oznaczało rozłam ich organizacji? Nawet, jeśli to nie mogła jednak zignorować tego, co zobaczyła zbyt wiele istnień by mogło na tym ucierpieć. Jechała naprawdę szybko powoli zbliżając się w okolice terenów należących do organizacji. Miała tylko nadzieje, że Golding jest na miejscu i ją wysłucha. Jednak, gdy tak jechała coraz dalej nagle z zarośli wyjechał kolejny samochód, który uderzył prosto w jej samochód. Momentalnie straciła równowagę i uderzyła przodem samochodu w okoliczne drzewo. Jej głowa wylądowała na kierownicy. Nie była w stanie się ruszyć czuła okropny ból i była całkowicie zamroczona. Czuła jak po jej czole spływa coś mokrego. Nagle usłyszała jak drzwi drugiego samochodu się otwierają. Nie sądziła by przyszli jej pomóc.
  12. Golding Shield/Karol Patris Nadal siedziałem wpatrzony w okno spoglądając tylko i wyłącznie na kancelarie. Nie mogłem tracić czujności. Snow mogła pojawić się w każdym momencie. Jednak czekanie było również nużące a ja nie należałem do takich, co lubią tkwić w miejscu. Podciągnąłem rękaw by spojrzeć na zegarek. Tak jak sądziłem czas się niemiłosiernie dłużył. Zawsze tak było, gdy się na coś czekało. Nagle poczułem jakieś wibracje w kieszeni to był mój telefon. Powoli po niego sięgnąłem by odczytać wiadomość. Treść wiadomości była zadowalająca. Moi ludzie zajęli już strategiczne miejsca. Teraz pozostało czekać tylko na Snow. Swoją drogą kancelaria już była pod obserwacją, jeśli Snow się pojawi to zostanę powiadomiony. Więc nie musiałem tkwić wiecznie pod tym oknem. Zamiast tego mogłem poczekać na Snow na miejscu pierwszej wskazówki. Tak bym miał ją na oku, gdy się wszystko zacznie. Powoli wstałem od okna by następnie podejść do stołu, na którym leżał pistolet, na który miałem pozwolenie, więc nie musiałem się bać tutejszych władz. Powoli schowałem go z tyłu spodni być przygotowanym na wszelkie niespodzianki. Następnie nałożyłem na siebie płaszcz, który miał zasłonić broń. Gdy już tak się przygotowałem powoli opuściłem pokój a następnie hotel by złapać taksówkę. Miałem tylko nadzieje, że będę tam przed Snow. Snow night/Ewelina Szymańska Dziewczyna dokładnie wysłuchała słów tej całej Glamor. Jednak nie widziała powodu by się czegokolwiek obawiać. Wiedziała dobrze, dlaczego Anna to robi. A przynajmniej tak myślała. W końcu sama powiedziała jej, gdy się pierwszy raz spotkały, że Golding ją uratował. Więc powód nasuwał się sam. Anna robiła to wszystko po to by zapewne spłacić długi wobec jej kuzyna nic ponad to. W końcu nic ich nie łączyło. Nie było tu raczej mowy o innych powodach. Jednak nie zdążyła nic powiedzieć, bo Anna się już wtrąciła do dyskusji. Wciąż nie do końca rozumiała, co jest między tymi dwiema. Niby ze sobą współpracowały, ale wyglądało to tak jakby robiły to na siłę. Miała wręcz wrażenie, że za sobą nie przepadają. Jednak, dlaczego wtedy w ogóle ze sobą współpracują? Dlaczego Anna nie zwróciła się do kogoś, z kim ma lepsze stosunki? Najpierw księgowe a teraz Galmor. Czemu oni wszyscy mają coś przeciw Annie? A co myślał o niej jej kuzyn? Czy Golding też traktował Annę jak ta Glamor? Czy byłby do tego zdolny? Wiele by dała by wiedzieć jak wyglądała ich znajomość? Nagle z zamyślenia wyrwała ją Anna, która swymi gestami poinformowała ją, że już czas na nie. Powoli zaczęła kierować się za do Anny jednak zanim jeszcze wyszły odezwała się w kierunku Glamor. - Dziękuje za ostrzeżenie, ale dobrze wiem, dlaczego Anna to robi. Wiem, że niema nic za darmo - powiedziała z miłym uśmiechem i bardzo pewnym głosem idąc dalej za Anną. Zastanawiała się jednak, co będzie dalej? Wciąż bała się trochę tego ostrzeżenia od Anny. A co jeśli ani ona ani Golding nic nie zdołają zrobić? Czy jest jej pisane tam zginąć? Jednak była gotowa się poświęcić byle tylko spotkać ponownie swego ukochanego kuzyna. Nagle odezwała się w kierunku Anny. - Nie będę cię pytać, co jest między tobą a Glamor, bo domyślam się, że to osobiste i niegrzecznie byłoby być dociekliwym - powiedziała by zaraz zrobić pauzę i zmienić temat. - Czyli zawieziesz mnie teraz w okolice biblioteki a następnie już będziesz wszystko obserwować w ukryciu? Czy jeszcze się spotkamy po tym wszystkim czy znikniesz tak jak mnie ostrzegałaś przy pierwszym naszym spotkaniu? Czy jeśli też uda mi się spotkać Goldinga mam mu coś od ciebie przekazać poza tym, że bawiłaś się innymi jak kot kłębkiem wełny dawniej? - pytała nie zatrzymując się i dalej maszerując. New Medica podziemne laboratoria Jak zwykle wszyscy byli zajęci codziennymi badaniami. Dziś jednak jednej z kobiet, która aktualnie nazywała się Rebeca doszły nowe obowiązki. Kobieta jak zwykle miała związane swoje blond włosy w koński ogon. Jej uroda była dość twarda ale po twarzy widać było oznaki zmęczenia. Miała zapewne ze trzydzieści lat. Musiała przejąć część pracy jednego z laboratorantów, który dziś nie zdołał przyjść do pracy. Ze znużeniem przyglądała się swoim błękitnym okiem kolejną godzinę w mikroskop obserwując zachowanie różnego rodzaju wirusów. Powoli sięgnęła dłonią po kolejną ramkę gdzie miały się mieścić wyniki badania naukowca, którego aktualnie zastępowała. Jednak ze zmęczenia nie spostrzegła, że wzięła coś z jego prywatnych projektów wpadła w kompletny szok widząc coś takiego. Powoli przetarła oko by się upewnić, że wszystko, co teraz zobaczyła nie jest tylko wynikiem zmęczenia. Ponownie spojrzała w mikroskop by znów zobaczyć degeneracje komórek. Były tam wszelkie próbki krwi. Wyglądało to tak jakby ktoś hodował wirus, który mógłby przynieść zniszczenie. Powoli wstała od mikroskopu będąc w kompletnym szoku. Kto mógł wpaść na tak chory pomysł? To coś mogło sprowadzić zagładę. Czy Crystal mogła o tym wiedzieć? Może powinna ją poinformować? Pokręciła w zaprzeczeniu głową. Crystal i tak by ją zapewne zignorowała. Musiała powiedzieć o tym Goldingowi. Nie można było pozwolić by ktoś z nich prowadził takie badania. Powoli zaczęła kierować się ku wyjściu. Chociaż nie powinna od tak wychodzić z pracy to jednak wiedziała, że musi się tym jak najszybciej zająć. Na jej nieszczęście nie zauważyła, że jeden ze strażników bacznie ją obserwował i gdy tylko wyszła zaczął coś pisać na telefonie.
  13. Bo użyła magii do usuwania śniegu
  14. Nie mogłem nawet poczuć radości, gdy udało mi się w końcu jakoś przełamać obronę tego śmiertelnika. I nie tylko powodem było to, że te uczucie pozostawało mi obce jak wszystkie inne uczucia. Nie... Powód był zupełnie inny. Nie można zabić czegoś, co już nie żyje. Można przepędzić, wygnać lub zniewolić jednak nie zabić. Ja jednak nie byłem typowym nieumarłym jak jakiś zombi czy inny szkielet byłem czymś zupełnie innym. A teraz to, co czułem można by określić potwornym bólem, gdy ten przeklęty śmiertelnik okładał mój pojemnik zaklęciami światła. Ból był mi obcy jednak światło było obrzydliwe, bo atakowało nie tyle mój pojemnik, co mnie. Nie byłem w stanie się nawet skoncentrować by ponownie zaatakować przez te niekończące się świetlne ataki. Moja magia nie była skuteczna. Mogłem zrobić tylko jedno, co na samą myśl mnie odtrącało. Zacząłem sięgać powoli dłonią w okolice pasa by wyciągnąć zza niego rzeźnicki nóż. Gdy już go miałem w dłoni zmrużyłem lekko oczy i zamachnąłem się z całej siły wbijając go sobie w miejsce gdzie powinno być serce. Gdy to zrobiłem z mego ciała zaczęła wylewać się niczym fontanna tym razem inna ciecz, która była zwykłą czerwoną krwią, która powoli zaczęła pokrywać me ciało. Gdy w pełni je pokryła zacząłem się powoli podnosić jakby już nie zwracając uwagi na zaklęcia światła. Ponownie musiałem użyć jej magii i zmienić swoją naturę by móc zrobić cokolwiek. Wiedziałem dobrze, że ona się wręcz raduje tylko czekając na mój powrót. Im częściej korzystałem z jej mocy tym bardziej rosły moje długi wobec niej. Stanę się jej zabawką na jakiś czas. Na samą myśl, co pokręcony umysł mej "siostry" mi zaoferuje zbierało mnie na obrzydzenie. Lecz teraz nie czas na to. Uwolniłem się spod ataku tego śmiertelnika, więc musiałem szybko działać zanim ponownie zrobi mi jakiś niemiły numer. Jednak, co zrobić tym razem? Możliwości miałem sporo jednak ten śmiertelnik stawiał większy opór niż sądziłem. To nie tak miało być. Ta walka miała potrwać, co najwyżej kilka minut. Miałem się po prostu pobawić tą żałosną istotą i pośmiać z jego nędznych prób ataków na mnie. Jednak było zupełnie inaczej. Ten śmiertelnik drwił sobie ze mnie i mego pana. Zranił na dodatek mą dumę. Jakim prawem tak żałosna istota to zrobiła?! Rozmyślałem ze szczerą nienawiścią a w mych pustych oczach na chwilę ukazał się gniew, który zaraz zanikł jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Pokręciłem chwilę głową na to, co właśnie przyszło mi do głowy. Wcale nie miałem na to ochoty jednak to zaczynało naprawdę irytować. Chyba jednak musiałem go tu wezwać... Wyjąłem obie dłonie przed siebie a następnie złączyłem palce u nich a w przestrzeni między nimi zaczęła się formować ponownie mroczna energia, która przybrała wygląd płomienia. Musiałem się odpowiednio przygotować by wykonać cały rytuał na szczęście dzięki obecnej formie zaklęcia światła niewiele mi robiły a to dawało mi czas by odpowiednio przygotować rytuał. - Słyszysz mnie? - spytałem wpatrując się w niebo. - Przyjmij proszę me zaproszenie i przybądź ukazać nam swój majestat. A niech to będzie mym skromnym darem dla twej wspaniałej osoby - powiedziałem by nagle uwolnić energię skumulowaną między dłońmi i wystrzelić ją w niebo. Przez dłuższą chwilę nic się nie działo. Zacząłem rozglądać się nerwowo nie będąc pewnym czy wysłucha mego wezwania. Na razie nic nie wskazywało by chciał nas zaszczycić swą obecnością. Musiałem zacząć szybko myśleć nad innym zaklęciem. Powoli ponownie wyciągnąłem dłoń przed siebie by przygotować kolejny atak, ale nagle to zobaczyłem. Po arenie zaczęło przepływać coraz więcej kłębów ciemności. Niczym myślący dym po kawałku kierowały się za mnie. Każdy z tych kawałków zdawał się łączyć ze sobą do czasu aż wspólnie stworzyły coś, czego nie sposób było wręcz opisać. Za mymi plecami unosiła się ciemność niemająca żadnego kształtu jedyne, co można było tam zobaczyć to olbrzymie czerwone ślepia jak i otwartą paszczę otwartą w okrutnym uśmiechu. Więc jednak przyjął moje zaproszenie? Nie byłem pewny czy powinno mnie to bardziej cieszyć czy denerwować. Każdy śmiertelnik ma w sobie jakąś skazę. Każdy dopuścił się choćby najmniejszego grzechu. Nawet, jeśli było to w dalekiej przeszłości. On jednak potrafił to poczuć. Była to jedna z rzeczy, która sprawiała Voidowi radość. Chciał by każdy poczuł smutek i ból. Nim się spostrzegłem paszcza stwora zaczęła sunąć po arenie pochłaniając ją i zarówno wszystko, co na niej było w tym także mnie. Nie zwracała nawet większej uwagi na zaklęcia światła mego oponenta jakby były dla niej nic nieznaczącym dotknięciem dłoni. Jedyne, co teraz było wokół to pustka i ciemność. Nawet mi ciężko było ujrzeć cokolwiek w tej ciemności. Tak teraz byliśmy w samym sercu ciemności, która istniała właściwie od zawsze. W samym brzuchu, Voida który natychmiast potrafił wykryć intruzów w swym wnętrzu. Nim się spostrzegłem z ziemi wyrosły łańcuchy, które spętały me ręce przybijając mnie do ziemi. Wiedziałem, że tak będzie tego właśnie chciał. Moi bracia i siostry, którzy zostali stworzeni z esencji mego pana mogli tu przebywać bez wzbudzania zainteresowania Voida. Bo nigdy nie posiadali żadnych uczuć. Jednak ja byłem kiedyś śmiertelnikiem a on to natychmiast wyczuł. Trzymając mnie spętanego zaczął mi wyświetlać w mym umyśle niczym niekończący się film wszelkie bolesne chwilę z mojego dawnego życia chcąc w ten sposób bym już na zawsze stał się więźniem rozpaczy w jego świecie. Jeśli mój przeciwnik również tu wylądował to go najpewniej czekał podobny los. Jednak w pewnym momencie łańcuchy, które mnie krępowały zaczęły sie kruszyć. Czemu tak było? To było wręcz za łatwe. Chociaż Void próbował doprowadzić mnie do rozpaczy nie był w stanie tego zrobić. Ponieważ w obecnej postaci czułem tylko coś, co można określić nienawiścią do śmiertelników w tym do dawnego siebie. Zaprzestał się, więc mną interesować, na co właśnie liczyłem. W samym sercu bezgranicznej ciemności mogłem niemal bezgranicznie używać mej mrocznej magii. Jednak musiałem zmusić Voida do tego, aby zezwolił mi na korzystanie z wszelkich jego zasobów a to wymagało czasu. Teraz byłem niczym ślepiec nic wokół siebie nie widziałem. Nie czułem nawet ciepła życia mego oponenta a musiałem to zmienić. Ponownie mą dłoń otoczyła mroczna energia by zaraz dotknąć tą energią ziemi, gdy to zrobiłem można było odnieść wrażenie, że cała ta ciemność wokół zaczyna się trząść jakby z bólu. - Jesteś zapewne ciekawy, co to za miejsce - wypowiedziałem te słowa w pustą przestrzeń. - Pozwól, że opowiem ci historię, którą mi opowiadano do snu w miejscu, w którym się urodziłem, gdy byłem jeszcze dzieckiem. Sam uznasz, co jest bajką a co prawdą - stwierdziłem ochrypłym głosem. Nie widziałem powodu by tego nie robić skoro i tak potrzebowałem czasu by móc skorzystać z pełnych zasobów mocy ciemności mogłem zabić ten czas opowieścią. O ile ten śmiertelnik jeszcze nie poddał sie rozpaczy i jest w stanie mnie słuchać. A może jakimś niemożliwym cudem uniknął paszczy Voida? Jeśli jest tutaj to zapewne i go Void będzie chciał doprowadzić do rozpaczy. Wszystko wokół otaczała tylko i wyłącznie ciemność. Tylko po ziemi poruszała się biała mgła. Nie było tu nawet dźwięków innych niż mój głos, który teraz roznosił się ze wszystkich stron tej nieprzyjemnej krainy. - Istnieją byty starsze niż wszystko, co istniało. Powstawały wraz ze wszystkimi światami. Nawet starsze od samych bogów. Od zawsze było zarówno światło jak i dzień. Tak właśnie było. Jednak w mym dawnym świecie uznawano, że obie te rzeczy mają swoje ucieleśnienia. Tak właśnie Void jest ucieleśnieniem całej ciemności, jaka istniała od zawsze i wszędzie a Iris jest ucieleśnieniem światła. Tragiczna jest dla wielu historia, jaka zawsze dzieliła światło i mrok. Gdy światy powstawały potrzebne były zarówno ciemność i światło. Obie te rzeczy były potrzebne do życia wielu istotom. Jednak nikt nigdy nie przewidział, że Void pokocha Iris tak samo jak ta pokocha jego. Jednak szczęście nigdy nie było im pisane. Los wybrał dla nich inne ścieżki. Światło niszczyło mrok a ciemność zabierała światło. W ten oto sposób za każdym razem, gdy para nieszczęśliwych kochanków próbowała się do siebie zbliżyć sprawiała sobie niemiłosierny ból. Trwało to od eonów. Z czasem rozpacz obojga odcisnęła swe piętno. Void spoglądał ze swego mroku na szczęśliwie zakochanych wciąż łkając, że nie może poczuć tego samego z Iris. W końcu ta rozpacz doprowadziła go do szaleństwa. Tak właśnie zaczęły się rodzić wszelkie mroczne istoty, które zaczął wydawać na świat w swym szaleństwie. A każdy, kto trafił do jego świata miał poczuć taki sam smutek i rozpacz, jaką on odczuwał za każdym razem, gdy tylko myślał o Iris i o tym, co ich dzieliło. Tak też miłość przerodziła się w walkę. Iris nie mogła na to pozwolić i ze smutkiem musiała patrzeć jak szaleństwo ogarnia jej ukochanego. Jednak nie pozostała bierna by nie pozwolić mrokowi zapanować nad wszystkim zaczęła z nim walkę starszą niż ktokolwiek pamięta. Ta właśnie walka trwa już od eonów. Walczą zarówno oni jak i dzieci służące światłu i ciemności a zwycięzcy tego starcia nadal nie widać. W jednych światach panuje Iris i jej światło a w innych Void i jego mrok. Są też takie, w których nadal widać ich niekończącą się walkę. Jeśli wierzyć tej opowieści to właśnie jesteśmy w brzuchu Voida, który chce abyśmy razem poczuli rozpacz, która doprowadza go do tego właśnie szaleństwa od eonów - tymi słowami zakończyłem swoją długą opowieść nadal starając się wykorzystać moc tego miejsca.
  15. Snow night/Ewelina Szymańska O tym rzeczywiście nie pomyślała. Faktycznie Golding by jej nie przeszukał czy jednak tak samo byłoby z innymi? Pytaniem kolejnym było czy byli jacyś inni? Golding zawsze wiódł żywot samotnika czy to się mogło teraz zmienić? Z drugiej strony Anna robiła chyba słusznie że dmuchała na zimne. Lepiej jednak być zawsze przygotowanym na wszystko. Kolejne jej słowa, że "może zdąży, jeśli stanie się coś złego" nie zabrzmiały zbyt optymistycznie zwłaszcza przez to może. Czy naprawdę mogło się coś takiego wydarzyć? A jeśli tak to czy Anna miała większe szanse coś zrobić niż Golding? Z drugiej strony on zapewne nawet nic nie wie o tym zagrożeniu a ona została wcześniej ostrzeżona, przez co łatwo stwierdzić, kto jest lepiej przygotowany. Ponownie trochę ją zastanawiało to jak zaczęła się wypowiadać o Goldingu. Oni musieli się naprawdę dobrze znać. Pytanie brzmiało jak i kiedy do tego doszło? Czy kiedyś się tego dowie? Nagle rozmowa skierowała się ponownie na kobiety w pokoju, przez co Snow stała się publiką. Nic nie rozumiała z tego, co mówiły do siebie. Jednak miała wrażenie, że te dwie znają się bardzo dobrze od dość dawna. Czy ta Glamor też znała Goldinga? Nie bardzo chciała o to pytać, więc zdecydowała przemilczeć to pytanie. Była bardzo ciekawa, o czym one właściwie mówią. Widziała po wrażeniach jednej z nich, że to musiała być osobista rozmowa, dlatego wolała się też nie wtrącać. Tak przynajmniej było do czasu aż ta Glamor skierowała swe słowa bezpośrednio do Snow. Czy ona próbowała ją przed czymś ostrzec? Czy Anna nie była z nią w czymś szczera? Co prawda wiedziała, że ta unika wielu odpowiedzi jednak nie sądziła by ta w czymś ją oszukała. Co miała na myśli mówiąc, że jej słowa a serce mogą mieć zupełnie inne cele? - Nie rozumiem. Co chcesz przez to powiedzieć? - spytała niepewnie Snow patrząc w stronę Glamor. Chciała wiedzieć, co dokładnie tamta chciała jej powiedzieć. Chociaż jeśli była charakterem podobna do Anny to pewnie i tak nie udzieli jej satysfakcjonującej odpowiedzi. Na chwilę jeszcze jej wzrok skierował się na Annę, gdy ta powiedziała, że nie musiała tego mówić jednak zaraz potem powrócił na drugą kobietę.
  16. Teraz to jestem naprawdę wściekła!
  17. Magus

    Co mówi sygna?

    Jak sądzisz czy ten uśmiech oznacza coś dobrego?
  18. N: Dobrze znany na forum skrócona wersja dawnego A: Raczej nie jest to typ avatara w którym gustuje jednak zły nie jest S: Patrz Avatar U: Stary user dobrze znany na forum. Avatar dwóch postaci. Ogólnie mam dobre zdanie
  19. Crystal/Felicja Romanis Właśnie starała się połączyć przez internet, gdy nagle cały obraz jej zanikł. Zmrużyła na to wszystko oczy próbując ponownie odpalić laptop, lecz nadal nic się nie działo. Nagle poczuła ten nieprzyjemny zapach unoszący się od jej komputera. Wściekle machnęła ręką w jego kierunku, że ten spadł z biurka i uderzył w okoliczną ścianę całkiem się psując. - Przeklęte badziewie - mruknęła wściekle pod nosem kładąc dłonie pod brodą. Nienawidziła złośliwości martwych rzeczy zwłaszcza w takiej chwili. Zresztą, co za różnica? W budynku nie brakowało komputerów, więc jeśli nie ze swojego skorzysta z innego. Chciała właśnie wstać, gdy nagle ktoś zaczął energicznie uderzać w jej drzwi. - Czego?! - Wrzasnęła w kierunku drzwi nie ukrywając wściekłości w głosie. Nagle drzwi się otworzyły a w nich stanęła kobieta w średnim wieku ubrana w kitel jak wszyscy tutaj. - Proszę o wybaczenie panno Crystal chciałam tylko panią poinformować, że cały serwer budynku padł. Nie mamy dostępu do internetu. Poinformowaliśmy już techników, ale naprawa chwilę potrwa - ciężko było ocenić czy twarz Crystal przedstawiała zdziwienie czy gniew na to, co właśnie usłyszała. A może było to jedno i drugie? Czy los mógł być dla niej bardziej złośliwy? Nie miała czasu by czekać musiała działać jak najszybciej. - Podstawcie mi samochód pod budynek z kierowcą. Muszę gdzieś natychmiast jechać - tylko tyle wyszło z ust Crystal w stronę dziewczyny. A jej ton dawał wyraźnie do zrozumienia, że niema ochoty nic wyjaśniać, więc dziewczyna spełniła jej żądanie. Skoro nie tutaj to gdzie indziej pomyślała, Crystal. Musiała zrobić coś jak najszybciej a czas nie był na jej korzyść. Skierowała się w stronę szachownicy by ją podnieść i nagle spostrzegła jak na jej abominacji pojawiła się nowa mała czerwona plamka, na co się szczerze zdziwiła. Nie tego się spodziewała. Co tam się do cholery dzieje?! Dlaczego jeszcze żadne z nich nie zabiło drugiego?! Rozmyślała wściekle. Striding Rason/Jim Grayson Zmrużył lekko oczy na wszystko, co powiedziała. To nie miało być tak. Nie miał ochoty się w to wszystko ładować, bo to nie była jego sprawa. Zadanie, z którym tu przybył wciąż nie było wykonane. Jego cel nadal żył a co gorsza doprowadzał go do wątpliwości, na które w jego fachu nie można było sobie pozwolić. Z drugiej strony oferowała mu całkiem spory zarobek. Większy niż jakikolwiek, który zgarniał do tej pory. Na dodatek, jeśli nie kłamała to jakby nie patrzeć cała sytuacja w pewnym sensie i jego dotyczyła. Komu z ludzi mogło zależeć na dawnym kucyku? Chyba tylko jakimś skrajnym psycholom, którzy chcieliby go pognębić. No i jakby nie patrzeć miała trochę racji, że i w Equestrii pojawiały się czarne charaktery jednak nadal ciężko było mu w to wszystko jakoś uwierzyć. Może, jeśli rzeczywiście zobaczy to na własne oczy będzie inaczej? - Na początek może innym tonem do mnie mów, bo gdy się zdenerwuje może być nieciekawie - stwierdził lekko marszcząc brwi na jej pytanie czy chce zobaczyć, na kim tak zależy tej całej Crystal. - Skoro chcesz mi dać tyle zarobić a sprawę przedstawiasz jasno mogę rzucić na to okiem - powiedział lekko unosząc ręce w górę by rozciągnąć mięśnie. - Pamiętaj jednak, że nie lubię, gdy ktoś robi ze mnie idiotę i jeśli to, co mi powiedziałaś zostało w jakiś sposób zmyślone to nie będę już zwracał uwagi na to, że jesteś kobietą i po prostu szybko skończę swoje zadanie jak sama to nie dawno zresztą powiedziałaś - stwierdził z chytrym uśmiechem. - Więc kiedy mamy iść? Kiedy i gdzie ma dojść do tego spotkania, które ma tak wszystko zmienić? - spytał wbijając w nią wzrok. Nie bardzo wierzył że jakieś spotkanie może tak wiele zmienić, ale co mu już szkodziło spojrzeć? Snow night/Ewelina Szymańska Dziewczyna mrugnęła kilkukrotnie na kolejne zalecenia Anny. Dlaczego dawne imię Anny miałoby sprawić jej kłopoty? Co takiego się za tym kryło? Jej wzrok skierował się teraz na kubeczek i pigułkę. Czy ona mówiła poważnie, że ma to zrobić? Zastanawiała się czy to wszystko nie jest jakiś żart zwłaszcza, gdy Anna zaczęła mówić o tym, że ktoś może do niej strzelać i dlatego ma nosić te koszulę. Z niesmakiem na twarzy patrzyła na ten kubeczek i na myśl, że ma coś takiego zrobić. Jednak pamiętała słowa Anny dotyczące jej poczucia humoru. Więc to wszystko nie wyglądało na jakiś żart. Wszystko to zaczynało robić się coraz bardziej dziwne. Przypominało jej to jakiś kiepski film szpiegowski. To wszystko nie pasowało do jej dotychczasowego spokojnego życia. Jak ona się w tym wszystkim znalazła? Nagle jednak jej wzrok zaczął kierować się z jednej kobiety na drugą. Sama nie wiedziała, co do końca o nich myśleć. Co miała na myśli ta Glamor mówiąc, że wszyscy zapominają, ale nie one? Czy to oznacza, że w Equestrii należały do jednej rasy? Tylko, jakiej? Na dodatek miała wrażenie, że między tą dwójką panują jakieś chłodne relacje jakby pomagały sobie tylko, dlatego że to część ich pracy nic poza tym. Jej wzrok ponownie skierował się na kubek i pigułkę. Naprawdę nie miała tego ochoty robić. Jednak obiecała, że będzie słuchała Anny. Nie chciała by ta teraz ją olała przez coś takiego. Anna twierdziła, że ktoś nie chce by Golding ją spotkał i zrobi wszystko by to tego nie doszło. Anna była jej potrzebna. Nie była pewna czy sama sobie poradzi. Wzięła kubeczek i pigułkę w dłonie chwilę się jeszcze wpatrując i wahając. W końcu się jednak zdecydowała. Włożyła pigułkę do ust i natychmiast popiła wodą, czego efektem było, że Snow zaczęła się chrztusić czym przerwała przy okazji ciszę jaka zapanowała w pokoju. Spojrzała nagle na Annę z załzawionymi oczami. - Nie wątpię w twoje metody - powiedziała łapiąc oddech i robiąc tym samym przerwę. - Jednak czy to było konieczne? Nie mogłam go schować w biustonoszu czy coś? Ja i Golding jesteśmy rodziną. Jestem pewna, że nie szukałby w takim miejscu - stwierdziła spokojnie nadal łapiąc oddech i lekko przecierając oczy chustką.
  20. Spoglądałem na wszystko, co się działo z wyższością na przeciwnika. Oto była właśnie ta różnica między nami. Śmiertelnik i jego słabe ciało i ja, który nie byłem w stanie odczuwać tego typu rzeczy. Porównując naszą dwójkę byłem istotą doskonałą. Nawet nie wiedziałem, że mgła krwi przyniesie aż takie rezultaty jej pierwotnym celem było przygotowanie gruntu pod kolejny atak. No właśnie kolejny atak, do którego nie doszło przez tego śmiertelnika. Obserwowałem w milczeniu, gdy bronie leciały w mym kierunku. Jednak nie miałem ochoty dać się niczemu z tego trafić. Za każdym razem, gdy coś się do mnie zbliżało ja odskakiwałem robiąc zręczny unik a pod mymi stopami tworzył się spaczony grunt, który pozwalał mi się utrzymywać w powietrzu. Tak przynajmniej było do czasu aż nie spostrzegłem jednej z broni, która leciała bezpośrednio we mnie. Nie miałem wystarczająco czasu na reakcje. Poczułem jak ostrze przebija się przez moje ciało uderzając bezpośrednio w klatkę piersiową. Gdybym miał serce to zapewne już bym nie żył. Zacząłem spadać w kierunku ziemi przy okazji zniknął grunt, który mnie utrzymywał. Opadałem tak chwilę aż wylądowałem na ziemi. Było w tym wszystkim coś dziwnego. Nie powinno tak być a jednak czułem się osłabiony. Leżałem chwilę bez ruchu plackiem patrząc w niebo swymi pustymi oczami aż nagle chwyciłem dłonią miecz próbując go usunąć. Jednak równie szybko ją zabrałem jak bym dotknął czegoś, co mnie parzy. Zmrużyłem oczy na to wszystko. Nie byłam nawet w stanie opuścić obecnego pojemnika. Wszystko to wskazywało na jedno. W jakiś sposób ta broń połączyła się z magią światła, której szczególnie nie znosiłem. Potrafiła mnie skuteczni osłabić. Z pojemnika ponownie zamiast krwi zaczęła się wylewać znajoma czarna substancja, na której nagle położyłem dłoń a sama substancja zaczęła płynąć w kierunku kuźni tego śmiertelnika. Jednak w pewnym momencie się zatrzymała w bezpiecznej odległości od niej by nie ulec zniszczeniu. Nagle płyn zaczął otaczać całe pole wokół kuźni a następnie zaczął gulgotać. W jednej jednak chwili płyn zniknął a jego miejscu pojawiły się runy zapisane w demoniczny języku. Wszystkie były wbite w ziemię i otaczały kuźnie. Pomimo że wyglądały jakby nic nie robiły można było wyczuć wydobywające się z nich zepsucie. Tego właśnie chciałem. Miałem zamiar zobaczyć jak długo wytrzyma ten jego bastion zanim całkiem się zdeprawuje. Gdy straci ten przyczółek obronny walka będzie znacznie łatwiejsza. Ja sam natomiast zacząłem powoli wyprowadzać zepsucie na ostrze, które mnie przebiło by zaraz je usunąć z pojemnika.
  21. UPC irytujący dostawca internetu :/

    1. Pokaż poprzednie komentarze  [2 więcej]
    2. Silicius

      Silicius

      A korzystasz z WiFi czy kablem? Po kablu jest bardzo szybko, ale WiFi u mnie ssie mocno ;_;

    3. Magus

      Magus

      No właśnie ja mam kabel i nie wiem co się u nich dzieje :/. Jednak mają dziś technika wysłać mam nadziej że to zrobi bo można się poważnie zirytować

    4. Anrizo

      Anrizo

      Jedynym logicznym rozwiązaniem byłoby zmienienie dostawcy. Praktycznie każdy słyszał o złej jakości usługi, ale jednak wciąż ludzie wybierają UPC. Radzę w ogóle unikać internetu od wiodących firm (zwłaszcza od Cyfrowego Polsatu),  bo najczęściej jest on niestabilny, nawet jeśli obiecują zawrotne prędkości, które właściwie można tylko uzyskać w teori. Zalecam zainteresować się lokalnymi dostawcami. Korzysta z nich najczęściej jedna dzielnica, w porywach całe miasto. Jednak oni muszą się starać, żeby zainteresować potencjalnych konsumentów.

  22. Crystal/Felicja Romanis Bezczynność bywa irytująca. Jednak bezczynność w nieodpowiednim momencie może doprowadzić do szewskiej pasji. Tak właśnie działało to na Crystal, która obserwowała wszystko a nie mogła działać. Jej zabawka z jakiegoś powodu wciąż była w pomieszczeniu z tą abominacją, ale nie robiła tego, co trzeba. Dlaczego ona wciąż żyła?! Musi zginąć choćby jedno z nich by ograniczyć obecne problemy. Jednak gorsze jeszcze było, że tamta dwójka najprawdopodobniej zmierzała na spotkanie z Goldingiem. Gdyby zginęła jedna z nich to też powinno wystarczyć by odpowiednio na niego wpłynąć. Jak jednak wydać odpowiednie instrukcje komukolwiek skoro nie mogła korzystać z telefonów? Dlaczego to tak długo trwało?! Jej oczy wręcz płonęły ze wściekłości, gdy w końcu lekko westchnęła. Jak nie tak to inaczej pomyślała kierując się do swojego biurka. Otworzyła jedną z szuflad gdzie spoczywał laptop i słuchawki. Nigdy nie przepadała za taką formą komunikacji, ale co zrobić? Powoli włączyła laptop by następnie włączyć odpowiednią linię tak by nikt nic nie słyszał ani jej nie namierzył. Przed oczami wyświetliła jej się spora liczba kontaktów. Wybrała jeden z nich i zaczęła się łączyć. Wystarczyło powiadomić jedną osobę i powiedzieć jej, co ma zrobić. Wtedy on pokieruje resztą za nią. Telefony były wygodniejsze, co prawda, ale i taka metoda nie była najgorsza. Striding Rason/Jim Grayson Jedno trzeba było jej przyznać mówiła coraz ciekawsze rzeczy jednak czy były one prawdą czy tylko wyssanymi z palca bzdurami? Tu zaczynał się problem. Niedawno się dowiedział, że jego tajemniczym zleceniodawcą jest Felicja Romanis jednak na tym się nie skończyło. Czy ona sugerowała, że Felicja Romanis to tak naprawdę kucyk, który udaje rodowitego człowieka? Mało tego twierdziła, że jest to niebezpieczny kucyk, który mimo przemiany wciąż posiadał jakąś moc, która pozwala jej wszystko wiedzieć. Jednak coś tu nie miało sensu. Po pierwsze nikt nigdy nie wykrył by Felicja, Romanis była kucykiem. Nigdy też nie słyszał w Equestrii o kucyku zwanym Crystal. W końcu w gwardii by chyba coś wiedzieli. Poza tym jakoś mu nie pasowało by kucyk miał jakieś krwiożercze zapędy to nie była ich natura. Kolejna sprawa, czemu by miała chcieć go zabić? Nic jej nie zrobił nawet jej na oczy nie widział a kucyki miały u niego pewien dług wdzięczności za pomoc, jaką wykazał się dawniej w ich kierunku, więc czemu któryś z nich miałby go chcieć zabić? Z tego zamyślenia ponownie wyrwała go jego rozmówczyni. Na jej słowa się lekko uśmiechnął. - Takaż pewna swych zdolności? - spytał z lekkim uśmiechem. - Skoro jednak tego chcesz to proszę bardzo. Muszę jednak wybrać coś, co wypada bardzo nisko w akcjach. Giełda to nigdy nie był mój konik - powiedział i zaczął patrzeć w telewizor szukając odpowiedniej akcji. - Więc wybiorę tą - powiedział wskazując palcem na akcje dotyczącą nowego rodzaju żarówek. Chyba naprawdę potrzeba było magii by te akcje poszły nagle tak w powietrze. Wtedy przy okazji będzie pewny, co do jej mocy. - A wracając do poprzednich tematów - powiedział znowu kierując wzrok na nią. - Nie sądzisz, że to, co mówisz brzmi niedorzecznie? Mówisz, że Felicja Romanis i ta Crystal to jedna osoba? Felicja, Romanis od dawna otacza się samymi rodowitymi ludźmi nawet w gazetach o tym pisali jakoś nie potrafię jej sobie wyobrazić, jako kucyka. Na dodatek ty twierdzisz, że w kucyku odezwały się mordercze zapędy i chce on dokonać masowej eksterminacji? Czy nie sądzisz, że to nie bardzo pasuje do ich spokojnej i pokojowej rasy? Poza tym jak niby nas widzi? Żaden kucyk nie zachował mocy po przemianie. No i dlaczego niby chce mnie zabić? Ja zawsze byłem po ich stronie, gdy byłem kucykiem im nawet pomagałem. Nic jej nie zrobiłem nawet na oczy jej nie widziałem. Chyba jedynie w telewizji jak udzielała wywiadu. - powiedział lekko nad tym rozmyślając. - Poza tym czy ona chce zrobić harakiri? Skoro ona również jest człowiekiem to i ona zginie. Niema już innych ras poza ludźmi. W takim wypadku musi i siebie zabić. No i jak niby tego dokona? Żaden zwykły kucyk niema takiej mocy by być zdolnym zniszczyć wszystkie rasy. Więc czy ty przypadkiem nie wymyśliłaś tego wszystkiego tylko po to abym doznał wątpliwości co do tego, co z tobą zrobić? - Spytał teraz wbijając w nią wzrok marszcząc lekko brwi w zaciekawieniu. Snow night/Ewelina Szymańska Chwilę rozglądała się po dachu nie do końca wiedząc, co teraz będzie przynajmniej tak było do czasu, gdy Anna machnęła w jej stronę ręką. Nic nie mówiąc zaczęła kierować się za nią jak i za drugą kobietą. Gdy coraz bardziej oddalały się od helikoptera dziewczyna wyjęła zatyczki z uszu by słyszeć w razie gdyby coś do niej mówiono. Teraz i tak jej zresztą nie były już konieczne. Sama Snow z zaciekawieniem przyglądała się całej drodze jak to zawsze ona. Przez całą drogę miała wrażenie, że między tymi dwoma panują jakieś chłodne relacje. Jednak nie była pewna czy tylko jej się tak zdawało, bo obie kobiety były raczej milczące. Cisza w końcu dobiegła końca, gdy Anna powiedziała coś, co niewiele właściwie mówiło Snow. Nie bardzo się znała na tego typu rzeczach. Powoli weszła za kobietami do apartamentu chwilę się po nim rozglądając. Widać było, że nie był za bardzo zadbany. Najwyraźniej lokatorka nie miała za bardo czasu tu sprzątać. A może i rzadko, kiedy tu przebywała? Podeszła do instrumentów by na nie spojrzeć, gdy nagle usłyszała kobietę, której nie znała. Lust? To jest prawdziwe imię Anny? Nigdy jednak nie słyszała tego imienia. Golding nic jej nigdy nie mówił o takim kucyku. Jednak skrzywiła się, gdy tamta powiedziała, że do niczego się nie nadaje. Jakim prawem ją oceniała skoro nawet się nie znały? Sięgnęła po koszulę i spojrzała na kobietę, gdy ją brała. - Faktycznie może nie jestem tak silna jak wy. Jednak żadne z was nie zna Goldinga tak jak ja. Nikt nie byłby w stanie do niego dotrzeć. Więc mnie nie skreślaj na samym początku - powiedziała z oburzeniem idąc się przebrać. Nie bardzo chciała to robić na oczach Anny i tej drugiej, dlatego oddaliła się od nich. Włożyła na siebie koszulę nie buntując się, chociaż zdecydowanie to nie był jej styl jednak nie czas był teraz na to. Następnie otworzyła torbę, z której wyjęła czarny sweter, który idealnie zakrywał koszulę. Reszty nie było potrzeby zmieniać. Na chwilę miała jednak pewne wątpliwości. Czy ubierając to szpiegowała jakoś Goldinga? Czy mu nie ufała? Pokręciła głową w zaprzeczeniu. Musiała zaufać Lust czy Annie sama już nie wiedziała jak ją nazywać. Znała Goldinga i też na pewno chciała dla niego dobrze poza tym obiecała jej zaufać. Ubrała wszystko na siebie i wróciła do kobiet. - To, co mam zrobić teraz? - spytała Snow patrząc na Annę i czekając na dalsze jej instrukcje. Była ciekawa czy Anna pójdzie z nią i będzie w okolicy czy może będzie wszystko robić na odległość. Co by nie zrobiła musiała jej zaufać w końcu obiecała.
×
×
  • Utwórz nowe...