Skocz do zawartości

Magus

Brony
  • Zawartość

    5482
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    8

Wszystko napisane przez Magus

  1. Golding Shield/Karol Patris Powoli kończyłem swoją kawę nie spuszczając oczu z kancelarii. Tyle czasu minęło odkąd ostatni raz widzieliśmy się ze Snow. Ostatnie nasze spotkanie nastąpiło w Crystal Empire, gdy byłem u niej wspólnie z Lust. Nie sądziłem, że w końcu ponownie się spotkamy. Gdy mieszkaliśmy w Equestrii rzadko ją odwiedzałem. Głównym powodem było to, że nigdy nie zaakceptowała tego, że wstąpiłem w szeregi gwardii. Zawsze mnie irytowało, gdy ktoś próbował mi układać życie. Wiedziałem, że się o mnie martwiła jednak nie potrafiłem zmienić swej natury. Później jednak odkryłem, że miałem zupełnie inną naturę niż sam całe życie sądziłem. W dniu, gdy zawarłem sojusz wszystko się zmieniło. Co teraz, więc chciałem zrobić? Zdążyłem już poinformować odpowiednie osoby o mym planie. Teraz musiałem czekać już tylko cierpliwe na moją kuzynkę. Co jednak zrobię, gdy się nie pojawi? Prawda była taka, że nie mogłem być pewny, że otrzyma ten list. Być może będą starali się ją trzymać ode mnie z dala. Jednak bardziej prawdopodobne wydaje mi się, że użyją jej, jako przynęty by mnie złapać abym odpowiedział za to, co było w Equestrii. Dlatego wymyśliłem cały ten plan. Przypominało to nieco moją ostatnią grę z Lust, w Nightmare Night być może stąd zrodził mi się ten plan w głowie? Prawda była taka, że celowo zaznaczyłem, że daje jej tylko tydzień by wiedziano, że nie mają zbyt wiele czasu. Nie chciałem by go mieli na opracowanie jakiegoś planu. Jednak, jeśli w ciągu tygodnia się nie zjawi. Będę musiał do niej dotrzeć jakoś inaczej. Było zbyt bardzo prawdopodobne, że to jest jednak ona. Dlatego musiałem z nią porozmawiać choćby nie wiem, co. W końcu skończyłem swoją kawę. Uznałem, że już czas zameldować się w okolicznym hotelu i wybrać pokój, z którego wszystko będę widział. Zacząłem kierować się ku wyjściu z kawiarni, gdy znalazłem się na zewnątrz zacząłem iść w kierunku upatrzonego hotelu nie spuszczając kancelarii z oka. Snow Night/Ewelina Szymańska Dziewczyna w milczeniu poruszała się za Anną nic nie mówiąc. Okolica, którą przemierzały wyglądała ponuro. Czasem chciała coś powiedzieć jednak pamiętała, że na razie ma nic nie mówić. Poza tym wciąż w uszach chodziły jej ostanie słowa Anny. Nie potrafiła zebrać myśli, przez co stawała się bardziej ponura niż zwykle wciąż zagłębiając się w swoich myślach. Nie wiedziała nawet, co dokładnie miała powiedzieć. W końcu ich wędrówka dobiegła końca uznała tak po słowach Anny. Teraz miały czekać na samochód, który miał je zabrać dalej. Chwilę wpatrywała się w milczeniu na Annę, gdy ta pozwoliła się w końcu odezwać. Wyglądało to tak jakby starała się zastanowić, co dokładnie może powiedzieć. - Nie jestem już taka jak dawniej - powiedziała pustym głosem. - Tamtej mnie już niema. To nie jest Equestria by móc żyć beztrosko. To nie jest miejsce gdzie zawsze mogłam liczyć na czyjeś wsparcie. Przestań oczekiwać ode mnie czegoś, co jest dla mnie już nieosiągalne - stwierdziła ponuro i wbiła wzrok w ziemię.
  2. Golding Shield/Karol Patris Widząc jak mój list trafia w ręce jakiejś kobiety, która najprawdopodobniej tam pracowała, bo weszła do budynku kancelarii zacząłem się powoli oddalać do okolicznej kawiarni. Usiadłem samotnie przy jednym ze stolików zamawiając kawę i spoglądając w okno, z którego był widok na budynek. Miałem tu doskonały widok na kancelarię. Wiedziałem, że Snow nie dostanie od razu tego listu. To byłoby zbyt niebezpieczne by od tak dać komuś niesprawdzony list. Jednak za góra dwa dni powinna go otrzymać. Powoli wziąłem łyk kawy, którą wcześniej zamieszałem łyżeczką. Pamiętam, że dawniej często odwiedzałem takie miejsca. W podobnych miejscach spotykaliśmy się z Lust by obmyślić dalsze plany. Jednak teraz nie powinienem o tym rozmyślać a skupić się na obecnej sytuacji. Snow mogła opuścić budynek w każdej chwili i musiałem być na to gotowy. W okolicy zauważyłem hotel, z którego powinienem mieć możliwość obserwacji kancelarii i ludzi, którzy opuszczają budynek o każdej porze dnia i nocy. Jednak wciąż grało tu zbyt wiele niepewności. Nie byłem pewny czy zdołam pilnować Snow i jednocześnie grać z nią w grę, w którą zaplanowałem. Sam nie mogłem zrobić wszystkiego. Potrzebowałem pomocy i wiedziałem skąd ją uzyskać bez zbędnego zadawania pytań. Powoli wyciągnąłem telefon by skontaktować się z miejscowymi reprezentantami naszej organizacji. Wystarczyło mi siedem osób. Musiałem wybrać takie, które zachowają wszystko dla siebie i o nic nie będą pytały. Nie chciałem by zbyt wielu ludzi od nas na razie dowiedziało się o Snow. Miałem ku temu pewne powody. Snow Night/Ewelina Szymańska Pierwszą jej reakcją był lekki strach na niespodziewane syknięcie Anny w jej kierunku. Nie potrafiła zrozumieć tej reakcji do czasu aż zaczęła dalej mówić. W pewnym momencie poczuła się jakby ktoś uderzył ją czymś mocno w głowę. Nie wiedziała, co właściwie miała powiedzieć. Czy tak ją właśnie widział Golding? Nie wiedziała, że tak wyglądała w jego oczach. A jednak reakcja Anny wskazywała, że to prawda. W końcu była w jego głowie. Sama mówiła, że dzieli z nim uczucia. Wpatrywała się w zamyśleniu w ziemię. To prawda kiedyś było inaczej. Aby osiągnąć to, co wtedy osiągnęła musiała ukazać swą twardą naturę, która pozwoliła jej osiągnąć sukces. Jak o tym teraz rozmyślała to faktycznie dawniej nawet inaczej rozmawiała z Goldingiem. Więc co się stało gdzie podziała się ta dawna ona? Wszystko się po prostu zmieniło. Straciła nadzieje i radość, które dawniej tworzyły dawną ją. Rozpacz po utracie wszystkiego całkowicie ją zmieniła. Nie wiedziała czy potrafiła być taka jak dawniej miała wrażenie, że ta część jej już dawno nie żyje i nigdy nie powróci. Popatrzyła chwilę na to, co robi Anna. Jednak nic nie powiedziała nie tylko, dlatego że została o to wcześniej poproszona. Po prostu po raz pierwszy od dawna brakowało jej słów by cokolwiek powiedzieć. Wzięła swoją torbę w rękę i zaczęła dalej w milczeniu iść za Anną będąc pogrążoną w we własnych myślach. A w jej uszach wciąż tylko brzmiały słowa Anny, które całkowicie ją zamurowały. Kim się stał i w jakim kierunku zmierza? Chciała to po prostu wiedzieć. Jej wzrok za to wydawał się jakiś pusty po tym wszystkim, co usłyszała.
  3. Golding Shield/Karol Patris Dlaczego wybrałem kogoś obcego a nie poprosiłem kogoś z korporacji w naszej siedzibie w Polsce by dostarczył mój list? Odpowiedź była prosta. Ktoś obcy miał większe szanse bez podejrzeń dostarczyć ten list. Nie będzie w stanie powiedzieć, kto jest adresatem domyślą się tego albo uznają, że perfekcyjnie zgrywa idiotę. Natomiast ktoś od nas mógłby się zdradzić jakimś niewielkim szczegółem, że mnie zna a wtedy by mogli go zmusić by wskazał, kto kazał dostarczyć ten list. A ja chciałem rozmawiać tylko i wyłącznie ze Snow. Nie interesowali mnie zupełnie inni, którzy tu przebywają nie miałem, o czym z nimi rozmawiać. Tak rozmyślałem idąc powoli w kierunku mężczyzny by zaraz stanąć przed nim i się spokojnie odezwać w jego kierunku. - Chcesz dużo i łatwo zarobić? - spytałem bez owijania w bawełnę i przechodząc do rzeczy. Ten nagle podniósł głowę i spojrzał na mnie. - Jasne, kto by nie chciał - powiedział z cwanym uśmiechem. - Jednak, gdy ktoś przychodzi z taką propozycją wydaje się to zbyt piękne. Gdzie jest haczyk? - spytał spoglądając na mnie. - Niema haczyka. Zadanie jest niezwykle proste - powiedziałem wyciągając list. - Chce abyś dostarczył ten list do kogokolwiek, kto tam pracuje - wskazałem na kancelarie premiera. - Nie dbam, komu go dasz może być to ochroniarz, polityk czy kucharz i tak w końcu zapewne trafi do odpowiedniej osoby to wszystko - ten zaczął spoglądać to na list to na mnie. - Czemu niby nie dostarczysz go pocztą tradycyjnie? - spytał niepewnie. - Skąd mam wiedzieć czy nie jesteś jakimś świrem i że nie jest to jakaś bomba czy coś w tym guście? - pytał spoglądając to niepewnie na mnie i list. - Możesz mi zaufać to nie jest nic w tym guście - stwierdziłem zgodnie z prawdą. - Jeśli jednak ty nie chcesz znajdę kogoś innego - powiedziałem powoli się obracając by odejść. - Zaczekaj! - wrzasnął w moim kierunku, na co ja się tylko krzywo uśmiechnąłem. Spodziewałem się takiej reakcji po nim. Nic nowego łatwo rozgryźć ludzi. Powoli obróciłem się w jego kierunku. - Nie powiedziałem, że tego nie dostarczę - mówił znów spoglądając na mnie. - Jeśli jednak okaże się, że to coś niebezpiecznego to bądź pewny, że podam im cały twój rysopis widziałem twoją twarz. Kolejna sprawa biorę zapłatę z góry jakby nie patrzeć to ryzykowne zadanie - mówił starając się nadać pewności siebie w głosie. - Niech, więc tak będzie - powiedziałem sięgając do kieszeni by wyciągnąć pieniądze następnie dałem zarówno je jak i list do ręki mężczyzny. - Skąd wiesz, że nie zabiorę pieniędzy i nie wyrzucę listu do okolicznego śmietnika? - ponownie spytał licząc pieniądze, które otrzymał. - To jest ryzyko, które czasem trzeba podejmować - stwierdziłem z krzywym uśmiechem, gdy nagle ton mojego głosu zmienił się na niezwykle poważny. - Wiedz jednak, że jeśli tak zrobisz szybko pożałujesz swojej decyzji. Ty mnie już nie zobaczysz natomiast ja będę widział każdy twój ruch do czasu aż dostarczysz list. A wiedz, że jeśli jest coś, czego nie znoszę jest to kłamstwo - powiedziałem poważnie na niego spoglądając. Ten nagle przerwał liczenie by na mnie spojrzeć i lekko przełknął ślinę by schować zapłatę i list w kieszeni. Zaczął się powoli ode mnie oddalać, gdy był w połowie drogi na chwilę się zatrzymał by się obrócić. Jednak mnie już tam nie było. Chwilę się zastanawiał czy może jednak nie wyrzucić tego listu. Jednak trochę się bał ten gość nie wyglądał na takiego, z którym lepiej było igrać. Raz kozi śmierć. Chyba nikt go nie zabije za ten list. Zanim doszedł do wyznaczonego miejsca znów wyjął list by lekko go obmacać. Jednak poczuł tylko kartkę wewnątrz nic więcej. Spojrzał na odbiorcę. List był do jakieś Snow Night i były jeszcze chyba tylko inicjały tego gościa. Może to list miłosny? Tak całkiem możliwe w sumie i to by pasowało. Jednak wolał tego nie sprawdzać nie chciał się mu narazić. Gdy znalazł się w okolicy budynku spostrzegł jakąś kobietę być może ona tu pracowała. - Dzień dobry - powiedział w jej kierunku. - Jakiś dziwny gość zapłacił mi bardzo dużo pieniędzy by dostarczyć tutaj ten list. Twierdził, że nie jest to nic niebezpiecznego - stwierdził wyciągając list w jej kierunku skierował go tak, że mogła zobaczyć, od kogo jest i dla kogo. Miał tylko nadzieje, że ta nie karze zaraz ochronie go wyprowadzić na jakieś przesłuchanie. Chciał w końcu tylko łatwo zarobić a nie się w coś mieszać. Nie zatrzymywałem się tylko coraz bardziej oddalałem. Jednak wciąż obserwowałem mężczyznę niedaleko by mieć pewność, że list dotrze na miejsce. Kancelaria na swój sposób wyglądała przyjemnie. Niektórzy zapewne nazwaliby to miejsce rajem. Wszyscy zachowywali się jak w Equestrii, której mi brakowało. Te kolorowe stroje widok dawnego podmieńca wśród tych wszystkich ludzi przypominał nieco ideały i plany, które starałem się obecnie osiągnąć. Nie odpowiedziałem na dzień dobry obcego człowieka. Nie miałem na to czasu by wdawać się w dyskusje. Czym jednak dla mnie było to miejsce? Dla mnie była to tylko iluzja podparta fałszywymi obietnicami człowieka, który uważa, że potrafi nas zrozumieć. Prawdą było jednak, że to nie był nasz dom a to, co dawała ta cała premier Natalia nie mogło nawet zastąpić go, choć trochę. Nie potrafiła nas zrozumieć, choć bym nie wiem jak się starała nie była jedną z nas i nigdy nie będzie. Crystal/Felicja Romanis Oparła się wygodnie na swoim miejscu spoglądając w sufit. Dostała już informacje o tym, że jej ludzie niedługo będą w pobliżu kancelarii. Teraz pozostało już tylko znaleźć Goldinga. Trapiła ją trochę sytuacja, która się dzisiaj wydarzyła. Już od tak dawna nie była przez nikogo zagrożona. Nawet w Equestrii nikt nie wiedział o tym, co robiła. Więc dlaczego została teraz zaatakowana skoro się niczym nie wyróżnia? Nic w tym wypadku nie miało sensu. Jednak kolejnym pytaniem było, jakimi mocami władała ta abominacja, że mogła jej zagrozić z takiej odległości? Dlaczego ją zaatakowała skoro nic o niej nie wiedziała. Była pewna przecież, że nigdy nie spotkała tego typu stworzenia wcześniej. Nagle jednak ponownie się wyprostowała. Szachownica znów przestała pokazywać Goldinga a zaczęła jej za to pokazywać znajomą abominacje. Chciała wykonać kolejny ruch? Ale jakim cudem miała to zrobić? W budynku jest ochrona i potężny system zabezpieczeń, więc jak miała to zrobić? Zmarszczyła brwi na to wszystko. Szachownica nigdy się nie myliła, więc na pewno coś jej zagrażało. Miała kilka pomysłów jak się wydostać z budynku, jeśli zajdzie taka potrzeba. Szybki ruchem wstała od biurka i podniosła szachownicę by w razie, czego być gotowym do ucieczki. Żałowała w takich momentach, że niema dawnej mocy wtedy mogłaby stawić czoła zagrożeniu. Jednak obecnie była zbyt słaba. Jeśli zagrożenie się potwierdzi będzie musiała zmienić priorytety. Co jej po Goldingu, gdy będzie martwa? Jeśli nie będzie innego wyjścia najpierw wyeliminuje abominacje by potem zająć się nim. Snow Night/Ewelina Szymańska Spoglądała kątem oka na Annę, gdy ta mówiła. Czyli tym razem było to typowe przeczucie? Bardzo chciała ponownie zobaczyć swojego kuzyna. Wciąż nie była zadowolona, że on mógł nie żyć i nigdy nie wyjaśnili sobie spraw, które wpłynę chłodno na ich relacje rodzinne. Jednak choćby nie wiedziała jak się starała nie potrafiła uwierzyć tak jak Anna, że on nadal żyje. Dlaczego ona posiadała te wiarę a jej tego brakowało? Przecież to ona powinna w niego wierzyć, jako jego najbliższa rodzina. Na kolejne jej słowa Snow lekko zagryzła wargę. Wpatrywała się chwilę w zamknięte drzwi kapsuły jak na razie nie śpiesząc się by wyjść. - Nikt mnie tak dawno nie określał - stwierdziła dalej patrząc na drzwi. - Zaczęłam zapominać gdzie się urodziłam. To prawda jestem kucykiem, który urodził się w Canterlocie i powinnam o tym pamiętać a jednak zaczęła zapominać - mówiła jakby o czymś rozmyślała. - Chciałabym to zwalić na to, że zostałam zmieniona w człowieka jednak prawda jest tak, że zapominałam o tym już w Equestrii. Był to jeden z powodów, dla których zaczęłam oddalać się od Goldinga. On nadal kochał nasze rodzinne miasto i chciał je chronić ze wszystkich sił. Ja chciałam iść w innym kierunku a nie tkwić w miejscu. Nim się spostrzegłam zaczęliśmy się coraz bardziej oddalać od siebie. Golding zaczął zamykać się na innych a swe uczucia zaczął zamykać w sobie. Nawet dla mnie stawał się obcy. Nie wiem czy byłby w stanie żyć w takim świecie, w jakim teraz my jesteśmy. Gdyby to zobaczył mógłby już na zawsze przestać być sobą - mówiła jakby bardziej do siebie, gdy nagle oprzytomniała i lekko pokręciła głową. - Przepraszam za te wywody Anno lepiej abyśmy chyba już stąd wyszły - powiedziała jakby starając się zamaskować niedawny smutek w głosie radością. Powoli wstała podnosząc swoje rzeczy i lekko otworzyła drzwi kapsuły by wyjść na zewnątrz. Była ciekawa jak dokładnie wygląda to miejsce.
  4. Kolejny atak i równie nieskuteczny jak poprzedni pomyślałem niezadowolony widząc jak moje zaklęcie odbija się od celu by wrócić do mnie jak bumerang. Oczywiście nic mi nie robiły. Tylko głupiec używa zaklęcia, które może zostać użyte przeciw samemu sobie. Każdy mój atak był zupełnie nieskuteczny. Wszystko, co robiłem wydawało się nawet nie przemęczać tego śmiertelnika. Wyjątkowo uparte jak i zarówno irytujące stworzenie. Dawno nie spotkałem takiej woli życia. Ostatni śmiertelnicy, którzy próbowali walki ze mną padali przede mną na kolana po zaledwie pięciu minutach jednak z tym było zupełnie inaczej. Musiałem zmienić taktykę. Ataki skierowane bezpośrednio w niego nie miały najmniejszego sensu, bo i tak za każdym razem je odpierał lub uciekał. Gdy tak rozmyślałem, co powinienem zrobić ponownie spostrzegłem kolejny atak w moją stronę. Chyba czas wrócić do zabawy w kotka i myszkę. Nie miałem ochoty wciąż sprawdzać jak wytrzymałe są moje pojemniki i sprawdzać, jakie szkody zrobią mi jego zaklęcia. Szybko zamachnąłem się kosą, która utworzyła przede mną drogą stworzoną z ciemności. Ta unosiła się wysoko nad areną nawet nie zwracając uwagi na grawitacje wokół. Szybkim ruchem skoczyłem na ścieżkę, którą stworzyłem i zacząłem iść w z dłuż ścieżki, którą utworzyłem. Słysząc przy okazji wybuch skały, na której niedawno stałem. Najwyraźniej dobrze zrobiłem, że opuściłem te skałę. Swoje już zrobiła a nie wiem, w jakim stanie byłby pojemnik po tym wszystkim. Na szczęścia ścieżka, którą stworzyłem była dostępna tylko dla istot mroku podobnych do mnie. Więc ten człowiek nie miał, czego na niej szukać. Nagle zaczęło coś mnie zastanawiać czy mój oponent potrafił wznieść się w powietrze? Jak na razie tego nie wykazywał starając się twardo trzymać ziemi. Czy to mogła być jego pięta achillesowa? Warto było sprawdzić. Ponownie się zatrzymałem i skierowałem swój wzrok ku ziemi by wyciągnąć dłoń w jej kierunku. Na dłoni ponownie pojawił się symbol z nieznanym językiem dla śmiertelników. W jednym momencie na środku areny pojawiła się fontanna, która zaczęła wypuszczać z siebie poważne ilości hemoglobiny, która zaczęła powoli zalewać arenę. W milczeniu obserwowałem to wszystko. Byłem ciekawy czy zignoruje zalewaną arenę czy będzie też może próbował się jakoś bronić lub uciekać. Zaraz się zapewne tego dowiem.
  5. Golding Shield/Karol Patris Podróż mijała w najlepsze a ja nic nie mówiłem spoglądając cały czas w okno jakbym był turystą, którego interesuje wszystko wokół. Prawda była taka, że patrzyłem czy tajemniczy gość ponownie się nie pojawił. Dlatego też obserwowałem czy jakiś samochód nas nie śledzi. Jednak nic na to nie wskazywało. Chyba udało mi się go zgubić. Cisze, w której przebywałem przerwał taksówkarz, który odezwał się w moim kierunku. - Pan jest dawnym Equestrianinem? - spytał nie spuszczając oczu z drogi. Na jego pytanie lekko zmrużyłem oczy. Wiedziałem, że pytanie miało tylko zachęcić do rozmowy w czasie jazdy. Typowe u taksówkarzy. - A czy ktoś z nas nim nie jest? - skontrowałem jego pytanie moim pytaniem. Prawdą było to, że każdy w tym świecie, choć chwilę nim było skoro wszyscy przeszli przemianę, choć na chwilę. - Niby prawda - stwierdził dalej jadąc w wyznaczonym kierunku. - Po prostu patrząc na pana torbę i na to, że kazał mi pan jechać pod kancelarię premiera. Pomyślałem, że jest pan Equestrianinem, który przybył z daleka szukając tu domu. Polska jest przyjazna dla wszystkich dawnych mieszkańców Equestrii - powiedział dalej jadąc i nie spuszczając oczu z drogi. - To bardzo miłe - powiedziałem znów spoglądając w okno. - Jednak jadę w zupełnie innej sprawie - powiedziałem zgodnie z prawdą. Celowo odpowiednio dobierałem słowa by nie był w stanie domyślić się, kim jestem naprawdę. Człowiekiem czy też może Equestrianinem? Nagle samochód się zatrzymał. - No to jesteśmy na miejscu - powiedział kierowca. Kiwnąłem tylko w milczeniu głową. Zapłaciłem kierowcy by zaraz opuścić jego pojazd. Stałem chwilę na chodniku spoglądając na budynek. To tam miała być prawdopodobnie Snow Night. Byłem tak blisko. Jednak nie mogłem tam tak po prostu wejść. Nie bardzo ufałem komukolwiek by od tak wejść i powiedzieć, kim jestem. Nie. To musiało pozostać tajemnicą. Wyminięcie ochrony i być niezauważonym graniczyło z cudem. Jeśli odbywały się jakieś wycieczki po kancelarii mógłbym się w taką wmieszać i spróbować wejść. Jednak szansa, że spotkam tam Snow podczas takiej wycieczki była niemal równa zeru. Pozostało mi zrobić to, co wcześniej zaplanowałem. Zacząłem rozglądać się po okolicy w poszukiwaniu osoby, która mogła dostarczyć mój list choćby do ochrony. Jeśli zauważą, że to tylko list to powinni go przekazać odbiorcy. Nawet, jeśli go przeczytają to i tak nic z tego nie zrozumieją. Miałem tylko nadzieje, że go nie zignoruje. Nagle rzucił mi się w oczy ktoś, kto mógł dostarczyć list bez zadawania zbędnych pytań. Zacząłem, więc kierować się w kierunku jakiegoś młodego mężczyzny, który siedział na ławce. Wyglądał dosyć typowo lekko przetarte spodnie. Kurtka w barwie zgniłej zieleni. Typowe lekko zniszczone buty i lekki zarost. Na oko miał ze 23 lata. Crystal/Felicja Romanis Jej oczy spoglądały jak Golding się poruszał. Zastanawiała się gdzie dokładnie się teraz kierował. Jednego była pewna nie kierował się w stronę tej figury, która była mu tak bliska a w zupełnie innym kierunku. Nagle w końcu się zatrzymał a ona lekko zmrużyła oczy widząc okolice, w której się zatrzymał. Dlaczego właśnie tam? Czyżby jednak miała racje i ta cała Snow Night była tą, której miała się pozbyć? Wszystko na to wskazywało. Jednak Golding najwyraźniej nie wiedział, że jej już tam dawno niema. Powoli ponownie wyciągnęła telefon by powiadomić swych szpiegów o miejscu pobytu Goldinga. Musiała go zatrzymać za wszelką cenę. Jeśli ponownie się spotkają pojawi sie zbyt wiele niewiadomych w jej planie, na które nie mogła sobie pozwolić. Wszystko musiało przebiegać jak do tej pory i nic nie mogło jej zatrzymać. "Znajdziecie go w okolicach kancelarii premiera. Plan się nie zmienił musicie go zatrzymać za wszelką cenę." Tak brzmiała wiadomość od niej. Była trochę zła, że jak zwykle ona musi się wszystkim zajmować. Jak widać Golding był za sprytny dla jej ludzi. Gdyby nie ona zapewne ponownie by zaraz go zgubili. A tak Golding może pozostawać sprytny jednak jej wzrokowi nie może umknąć. Snow Night/Ewelina Szymańska Dziewczyna lekko się naburmuszyła słowami Anny. Może i nie miała imponującej wiedzy czy jakiś innych zdolności, ale co do jednego była pewna. Potrafiła trafnie ocenić innych. A swojego kuzyna znała lepiej niż ktokolwiek inny. Więc dalej nie wierzyła by ten mógł zrobić coś, co wykraczałoby poza nałożone prawa w Equestrii. W końcu był gwardzistą i powinien dawać przykład. Poza tym wiedziała jak Golding zawsze reagował na najmniejsze łamanie praw w Equestrii, więc sam miałby zrobić coś takiego? Nie to nie możliwe. Na kolejne słowa Anny wzrok Snow znów się na nią skierował. - Czy to kolejne twoje przeczucie takie jak to, że żyje? - spytała nie spuszczając z niej wzroku. - Czy może uważasz, że spotkamy się na tamtym świecie? - dalej pytała w jej kierunku. Wciąć nie do końca rozumiała, dlaczego Anna tak wierzyła, że Golding żyje. Skoro nie miała żadnych głębszych uczuć w jego kierunku. Tylko, dlatego że nawzajem sobie pomogli sprawiło, że chciała by znowu żył? A może ponownie chciała jego pomocy? Jednak pewna rzecz też ją męczyła. Najpierw powiedziała, że pomogła Goldingowi odzyskać wspomnienia i tak się poznali. Potem twierdziła, że potrzebowała jego pomocy. To, kto w końcu, komu pomógł? A może Anna go zmusiła by jej pomógł to miała być taka zapłata za jego wspomnienia. Jednak to by nie miało sensu, bo kłóciło się z wcześniejszymi słowami Anny o wolnym wyborze i woli. Strasznie ją to wszystko męczyło. Zawsze myślała, że to z Goldingiem ciężko się dogadać. Tak było do czasu aż poznała Annę.
  6. Golding Shield/Karol Patris Na mojej twarzy pojawił się ledwo widoczny uśmiech. Mam cię pomyślałem widząc mężczyznę stojącego jak zamurowany. Czyli jednak przeczucie mnie nie myliło. Mój wzrok jednak nie pozostał długo na szpiegu i znów zaczął błądzić po okolicy. Nie chciałem by już wiedział, że ja wiem. Jedno było pewne nie znałem tego człowieka, ale ten z jakiegoś powodu mnie śledził. Czy to możliwe by cała ta informacja o Snow Night była tylko sztuczką by wybawić mnie z ukrycia? Nie to raczej nie to. Jeśli Snow naprawdę pracowała teraz dla rządu to oni nie musieli by robić czegoś takiego. Nie można było w żaden sposób powiązać człowieka, którym teraz jestem z Golding Shieldem. Nikt nie wiedziała nawet jak wyglądam, jako człowiek. Gdybym naprawdę był ścigany aresztowano by mnie już w Chinach w końcu ta cała Natalia tak dobrze współpracuje z tamtym rządem. Więc kim jest ten gość i czego ode mnie chce? Jedno było pewne skoro ja go nie znałem ani on zapewne nie znał mnie mogłem łatwo założyć, że działał na czyjeś zlecenie. Miałem teraz wybór zająć się tym, po co tu przybyłem lub zwabić go gdzieś i odpowiednio zmusić by powiedział, kto go przysłał. Jednak grało tu zbyt wiele niepewności. Nie mogłem być w końcu pewny, że jest tu sam być może ujawnił się jeden a jest ich znacznie więcej a w takim wypadku mogę mieć problem. Mój wzrok skierował się ponownie na wyjście a na mojej twarzy pojawił się kolejny uśmiech. Wiedziałem już, co zrobię. Zacząłem się podnosić, gdy skończyłem pomagać zbierać rzeczy tej kobiecie i nic nie mówiąc w jednej chwili opuściłem lotnisko idąc w kolejnym tłumie ludzi. Natychmiast spostrzegłem, że mężczyzna znów się zaczął za mną kierować. Co ciekawe coraz bardziej się zbliżał. Czy chciał mnie zaatakować? Nie miałem zamiaru tego sprawdzać. Szybkim i zręcznym ruchem wsiadłem do okolicznej taksówki. Zanim kierowca zdążył coś powiedzieć ja odezwałem się pierwszy. - Pod kancelarię premiera migiem - powiedziałem twardo w kierunku mężczyzny chcąc zaznaczyć w ten sposób, że nie mam czasu na rozmowy i ma ruszać. Kierowca tak też zrobił zaczął szybko odjeżdżać bez słowa. Zanim odjechałem wystarczająco daleko spostrzegłem jeszcze jak tajemniczy mężczyzna wpatruje się w odjeżdżającą taksówkę. Małe szanse by mnie znalazł a nawet, jeśli ma samochód to zanim do niego wsiądzie powinienem być wystarczająco daleko. Crystal/Felicja Romanis Kobieta poruszała się w milczeniu powoli zbliżając się do siedziby swojej korporacji. Szachownica przestała wysyłać sygnały, więc najwyraźniej abominacja sobie odpuściła dalsze próby ataku. Przynajmniej tyle szczęścia, że samochód zepsuł się niedaleko jej budynku. Idąc cały czas sama towarzyszyły jej spojrzenia zwykłych ludzi. Jakby nie patrzeć była całkiem znana a widzieć ją na spacerze w samotności bez ochrony było naprawdę osobliwym widokiem. Jednak ona sama ignorowała te spojrzenia zajęta własnymi myślami. Co takiego właściwie się stało? Czy to był zbieg okoliczności, że została akurat teraz zaatakowana? Wyglądało to tak jakby ta abominacja celowo chciała jej przerwać. Jednak jak to możliwe, że mogła zaatakować z takiej odległości nawet jej nie widząc? Czy ona posiadała coś na wzór jej szachownicy? Na czym polegała jej moc? To wszystko było niezwykle irytujące. Wiedziała, że smoki mają swoją magię jednak to, co, z czym teraz miała do czynienia było zupełnie inne. Skąd taka moc w tym świecie? Wciąż miała za mało informacji by się czegoś domyślić. Kierowca już zapewne nie żył. Jednak to nie było ważne. Musiała jak najszybciej wyeliminować te ohydną istotę nim stanie się zbyt niebezpieczna. Jednak najpierw musi skończyć sprawę Goldinga. - Dzień dobry panno Romanis - powiedział mężczyzna siedzący za biurkiem, gdy wchodziła do siedziby korporacji. Zgodnie z tym, że teraz zatrudniano wszelkich Equestrian nawet z tych poza ich organizacji uznano, że będzie się teraz używało tylko ludzkich imion by cała tajemnica nie wyszła na jaw. Crystal nic nie odpowiedziała na słowa mężczyzny. Tylko wsiadła do windy w milczeniu. Poczuła wibracje swojego telefonu. To na pewno byli jej szpiedzy przez atak tej przeklętej abominacji straciła na chwilę z oczu Goldinga a to mogło strasznie jej utrudnić plany. Winda w końcu dojechała na miejsce a ona ją opuściła bez słowa mijając sekretarkę by wejść do swojego gabinetu i się w nim wygodnie rozsiąść. Następnym, co zrobiła było odczytanie wiadomości, która do niej przyszła. "Golding nas zgubił. Wsiadł to taksówki i gdzieś pojechał. Gdzie mamy go szukać?" Brzmiało pytanie. Crystal lekko zmrużyła oczy na to wszystko. Czy mógł coś podejrzewać, że zdołał ich zgubić? Może go trochę nie doceniła. Zresztą nieważne gdzie by się nie udał i tak go znajdzie. Ponownie zaczęła spoglądać w szachownicę w poszukiwaniu Goldinga. Snow Night/Ewelina Szymańska Dziewczyna w milczeniu słuchała każdego słowa Anny przyglądając się jej kątem oka. Kim ona była? To jak mówiła o swych siostrach, przeklętym losie czy wypowiedź o księżniczce nie wskazywało by była kucykiem. Ale jednak znała Equestrie nie jak człowiek a jak ktoś, kto tam długo żył. Kolor skóry wskazywałby, że Anna była kiedyś podmieńcem. Jednak wiele rzeczy by nie miało tu sensu. Po pierwsze brak charakterystycznych kłów i po drugie i najważniejsze nie wierzyła by Golding kiedykolwiek chciał mieć coś wspólnego z tymi stworzeniami. Nie chodziło tu tylko o stratę jego ojca, ale o to, że był gwardzistą a te stworzenia były dla nich naturalnym wrogiem. Jednak wiedziała, że Anna i tak będzie ukrywać, kim jest. Zastanawiały ją też jej słowa, gdy powiedziała, że za krótko żyje by to zrozumieć. Anna nie wyglądała na specjalnie starszą a Golding też nie był jakiś dużo starszy od niej, dlaczego więc on mógł zrozumieć a ona nie? - Znałam Goldinga jak nikt inny w końcu byliśmy rodziną - powiedziała poważnie patrząc w kierunku Anny. - Wiem, że cenił sobie szczerość i to bardzo. Jednak to też miało swoje granice - stwierdziła spokojnie. - Jestem pewna, że gdybyś poprosiła go o coś, co mogłoby w jakikolwiek sposób złamać obowiązujące prawa księżniczek sam nigdy nie podjąłby takiej decyzji - mówiła lekko kręcąc głową. - Zabrałby cię przed ich obliczę by to one oceniły sytuacje i stwierdziły, co należy zrobić. Wiem, że ufał ich mądrości - mówiła cały czas patrząc na nią. - Nie wiem, o co go prosiłaś, ale na pewno nie było to nic poważnego skoro sam podjął decyzje by ci pomóc - nagle jednak zamilkła na słowa Anny, że już zaraz będą na miejscu. - Czy powinnam o czymś wiedzieć zanim tam dotrzemy? - spytała w jej kierunku. Wciąż pamiętała jednak jak nagle ocknęła się w tej tubie spanikowana i nie bardzo chciała powtórkę z rozrywki. Miała nadziej, że chociaż na to Anna odpowie jej normalnie i nie ukryje czegoś między wierszami.
  7. Magus

    Pinkie Pie Quiz V2

    Przy tęczowych wodospadach podczas eliminacji Ponyville do igrzysk Equestrii
  8. Patrzyłem jak energia magiczna zbliża się w moim kierunku jednak jak bym nie zwracał na to najmniejszej uwagi. Nie zdziwił mnie fakt, że oponent tak łatwo się wydostał z pułapki. W końcu było to zaklęcie z podstawowego arsenału, więc wielce bym się zdziwił gdyby nie zdołał się uwolnić. Gdy tylko jego atak był wystarczająco blisko mnie zacząłem się jakby nagle topić a gdy już skończyłem pozostała po mnie tylko kałuża czerwonej krwi leżąca na lewitującym odłamku. Gdy atak mnie wyminął zacząłem powracać do dawnej formy a gdy ją przybrałem złapałem się lekko za głowę jak bym próbował odzyskać skupienie. Ktoś, kto był w stanie władać magią mroku i krwi mych sióstr stawał się niezwykle potężny jednak za wszystko była cena i to nie tylko ta, o której wspominała moja siostra zanim zniknęła. Mój pan nie bez powodu obdarzał nas różnymi mocami i nie łączył magii mych sióstr z magią mych braci. Powód był prosty im dłużej używałem jej magii tym bardziej nasze natury walczyły ze sobą. Krwiożerca natura mojej siostry próbowała dominować za każdym razem, gdy korzystałem z jej mocy. Próbowała zdominować mą mroczną i spokojniejszą naturę. Oboje się różniliśmy, dlatego tak ciężko mi było zapanować nad tym wszystkim. Musiałem zachować równowagę między jej brutalną naturą i mą mroczną. Dobrze się akurat składało, bo przeciwnik mi to w tej chwili ułatwił. Zacząłem wymachiwać dłońmi tworząc pieczęć magiczną znaną tylko mym braciom. Pora było wykorzystać ponownie mrok, który wcześniej był trzymany w ziemi na różnych narożnikach areny. Gdy skończyłem formować pieczęć na mojej dłoni pojawił się runa ciemności z dziwnym symbolem wbita w moją skórę a z samej ziemi zaczęły wychodzić podobne symbole jak te na runie. Wszystkie skierowały się na każdy cel, jaki był na arenie niezależnie czy był to prawdziwy śmiertelnik czy tylko jego kopia. Gdy tylko któryś z symboli dotknąłby któregoś z celów jego założenie było łatwe. Było to symbole koszmarów i męki. Wiadomym było, że kopie nie były w stanie odczuwać koszmarów jednak w ich wypadku pieczęcie miały je zapieczętować w koszmarnym świecie by nie byli już do niczego użyteczni mieli stać się głazami bez możliwości wykonania rozkazu swego pana. Gdyby jednak zdołały się nałożyć na prawdziwym śmiertelniku zostałby uwięziony w świecie swych największych koszmarów i chociaż fizycznie nadal by tu był to jego umysł tkwiłby tam tak długo aż zdołałby pokonać swe koszmary.
  9. Golding Shield/Karol Patris Wyszedłem spokojnym krokiem ze sklepu pakując list do koperty by następnie ją zakleić. Jednak zanim doszedłem do wyjścia z lotniska nagle się zatrzymałem i lekko zmrużyłem oczy. Mój wyczulony instynkt dawał o sobie znać a ja zawsze mu ufałem. Nigdy jeszcze mnie nie zawiódł to dzięki niemu domyślałem się, że coś było nie tak z tymi klubami Lust, które odwiedzała gwardia. Jednak pytanie brzmiało skąd się teraz tu u mnie wzięło? Ktoś mnie śledził lub obserwował albo jedno drugie. To samo uczucie miałem w Chinach, gdy wtedy ktoś mnie śledził jak się okazało w czasie mojej przejażdżki na motorze, gdy specjalnie wywołałem wypadek szpiega by go zgubić. Ale jak to możliwe? Chiny są daleko a o moim wyjeździe do Polski wiedziało tylko czterech strażników a wyraźnie im wydałem rozkazy by nikomu nie mówili gdzie się wybieram. Czy wśród nich był zdrajca? A może to ja? Czy mogłem mieć na sobie jakąś pluskwę? Nie to raczej niemożliwe zawsze dokładnie się sprawdzam. Skoro jednak ktoś za mną chodził mógł odkryć moją prawdziwą tożsamość a to nie byłoby dobre. Zacząłem się ostrożnie rozglądać tak by nikt tego nie zauważył. Niestety ten, kto za mną łaził miał przewagę. Mógł być uzbrojony, podczas gdy ja nie miałem broni, bo nie mógłbym z nią minąć kontroli na lotnisku. Kolejną sprawą było to, że on wiedział jak wyglądam ja natomiast opierałem się tylko na przeczuciu. Jednak miałem niewielką przewagę. Ktokolwiek to był zapewne nie wiedział, że ja już wiem, że mnie śledzi. Na lotnisku nie miałem zapewne, czego się obawiać, bo tylko idiota by coś zrobił przy tej całej ochronie. Jednak nie miałem czasu tu przebywać w nieskończoność a tchórzem też nie byłem. Pozostało zrobić mi tylko jedno. Zacząłem kierować się ku wyjściu z lotniska jednak nagle się zatrzymałem czekając na odpowiednią chwilę, gdy ta całkiem szybko nadeszła. Nagle ku wyjściu zaczął kierować się spory tłum ludzi, w który zaraz się wmieszałem. Miałem nadzieje, że to wystarczy by zgubić tego obserwatora. Zacząłem wraz z tłumem powoli kierować się ku wyjściu. Gdy byłem blisko wyjścia moim oczom rzuciła się gruba kobiet przy samym wyjściu natychmiast rozpoznałem w jednej z nich dawną Equestriankę. Po jej zachowaniu mogłem założyć, że podobnie jak ja była dawniej jednorożcem. Jednak nie potrafiła ukrywać swojego pochodzenia. Nie mogłem niestety nic powiedzieć o tym, bo sam ukrywałem swe pochodzenie dla dobra naszej sprawy. Sytuacja, w której się tam znalazłem była dość ciekawa. Zostałem wychowany w pewien sposób i nie potrafiłem od tak ominąć kogoś, komu właśnie rozsypały się rzeczy po ziemi. Miałem jednak ku temu jeszcze jeden powód. Powoli stanąłem przy kobiecie by zacząć jej pomagać zbierać rzeczy z ziemi, gdy reszta ludzi opuszczała lotnisko. Czy mogło to zdradzić, kim jestem naprawdę? Nie było takiej możliwości nawet wśród ludzi zdarzało się takie zachowanie. Jednak cała sytuacja miała pomóc też mi. Nic nie mówiłem, gdy zbierałem kolejne rzeczy jednak prawdą było to, że rozglądałem się tak by nikt nie zauważył. Wiedziałem, że jeśli moje przeczucie ma racje to najpewniej, jeśli ktoś mnie śledzi nie zaatakuje mnie tutaj ani nie zrobi nic innego. Będzie czekał aż pójdę dalej a wtedy się wyda czy miałem racje i łatwiej będzie mi zgubić ogon. Crystal/Felicja Romanis Sprytnie jednak nie dość sprytnie pomyślała z delikatnym uśmiechem patrząc jak figura przedstawiająca Goldinga opuszcza lotnisko w tłumie innych figur, które nie miały dla niej znaczenia. Jakże to było przewidywalne działanie z jego strony. Być może mógł zmylić zwykłe oczy jednak jej wzroku nie był w stanie zmylić. Na dodatek opuszczając lotnisko wszystko tylko ułatwił. Teraz nikt nie będzie przeszkadzał w jej planie. A to, co zrobił Golding można było łatwo wykorzystać przeciw niemu. Szybko wysłała wiadomość pod odpowiedni numer by wydać rozkazy. "Golding jest w tłumie, który opuszcza lotnisko wmieszaj się w ten tłum. Gdy będziecie odpowiednio daleko od lotniska postaraj się zranić go nożem w nogę na tyle by go, choć na chwilę zatrzymać jednak nic ponad to." Tyle powinno wystarczyć by dać jej wystarczająco dużo czasu by zająć się tamtą dwójką. Zanim Golding doprowadzi się do porządku wszystko będzie skończone. Nie musiała go poważnie ranić wystarczyło tylko tyle by, choć na chwilę go unieruchomić a wszystko przebiegnie jak chciała. Mężczyzna, który wcześniej obserwował samolot odczytał wiadomość by zaraz schować telefon do kieszeni. Zgodnie z rozkazem zaczął kierować się w kierunku tłumu. Faktycznie gdyby nie informacje, które wcześniej otrzymał mógłby go zgubić, gdy jednak wszedł już w tłum natychmiast zaczął patrzeć za swym celem, który nagle się mu rzucił w oczy. Jednak nagle się zatrzymał czekając aż jego cel ruszy dalej, bo ten akurat zaczął komuś pomagać. Teraz wiedział, że jeśli wszystko ma się udać to musi wykazać się cierpliwością by zaatakować w odpowiednim momencie. Wiedział również, że może liczyć na wsparcie ze strony innych, którzy teraz zapewne również opuszczali lotnisko kierując się za nim. Jak niebezpieczny by nie był oni mieli przewagę liczebną i element zaskoczenia a to zapewniało im zwycięstwo. Crystal obserwowała w milczeniu całe przedstawienie z chytrym uśmiechem, gdy nagle samochód stanął, na co nie zwróciła większej uwagi. Nie miało to większego znaczenia do czasu aż plan przebiegał pomyślnie czy się ruszała czy nie, jakie to miało znaczenie? Nagle drzwi samochodu się otworzyły a z pojazdu wysiadł kierowca by spojrzeć, co się stało z samochodem. Nic nie mówiła dalej wpatrując się w szachownicę, gdy nagle stało się coś dziwnego. Golding i jej szpiedzy zniknęli z jej pola widzenia a zamiast tego pojawiła się znajoma abominacja, którą wykryła nie tak dawno w Polsce. Jednak to, co się stało potem ją zszokowało. Figura świeciła się krwistą czerwienią a linia zagrożenia była skierowana bezpośrednio w samą Crystal. Jednak jak to było możliwe skoro była tak daleko? Przecież Chiny a Polska to ogromna odległość. Na dodatek miała podobny rodzaj mocy, co Rason a on przecież tak nie umiał, więc jak to możliwe? Cokolwiek to było szachownica wręcz pulsowała wykazując, że zagrożenie życia jest coraz bliżej. Normalnie być może uznała to za kiepski żart jednak wiedziała, że szachownica nigdy się nie myli. Jednak, dlaczego akurat teraz? Wszystkie jej plany były zagrożone a teraz jeszcze to? Natychmiast chwyciła szachownicę w rękę i otworzyła drzwi limuzyny by wybiec na ulicę. Nic nie powiedziała do kierowcy, który właśnie grzebał w silniku. Niewiele ją interesował jego los. Najważniejszym było by sama się uratowała. Zastanawiało ją czy to przypadek, że została zaatakowana. Jeśli jednak to żałosne stworzenie chciało walki to mogła zapewnić te walkę. Nie zatrzymywała się nawet na chwilę nie oglądając się za siebie starała się dobiec do siedziby swojej korporacji wiedziała, że tam będzie mogła dalej kontynuować obserwacje Goldinga i nic jej nie przeszkodzi w tym. Potem zajmie się tą abominacją. Snow Night/Ewelina Szymańska - Kim jesteś Anno? - spytała, Snow jakby nie czekając na odpowiedź by zaraz dalej kontynuować. Nie zwróciła większej uwagi na komunikat, że niedługo będą na miejscu. Ciekawym było, że nawet nie czuła podróży. Jednak bardziej ją interesowała wypowiedź Anny. Za każdym razem, gdy myślała, że coś o niej już wie szybko uświadamiała sobie, w jakim była błędzie po kolejnej wypowiedzi z jej strony. Jak więc to możliwe, że ona i Golding się poznali? Jeśli Snow dobrze zrozumiała to dawniej charakter Anny znacznie różnił się od charakteru Goldinga można by pomyśleć, że byli jak ogień i woda, więc jak to możliwe, że tak dobrze się znali? - Najpierw myślałam, że byłaś gwardzistką - powiedziała lekko kręcąc głową w zaprzeczeniu jakby starając się przemyśleć każde swoje słowo. - Jednak twe ostatnie słowa przeczą tej wizji. Ja nie rozumiem po prostu jak byłaś w stanie się w ogóle porozumieć z moim kuzynem. Ja go znałam bardzo dobrze lepiej niż ktokolwiek, więc musieliście się zupełnie różnić od siebie. Po prostu nie potrafię tego pojąć - nagle jednak zamilkła zauważając, że chyba wie, co wpłynęło tak na zmianę Anny. - Ja straciłam kuzyna, który był mi jak brat ty straciłaś siostry obie wiemy, co to strata. Jednak wierzysz, że Golding żyje być może twoje siostry albo, choć jedna wciąż żyją i jeszcze się spotkacie - powiedziała z delikatnym uśmiechem. Nie potrafiła nigdy specjalnie pocieszać, ale miała nadzieje, że to, choć trochę poprawi nastrój po ostatnich słowach. - Jednak nie rozumiem, dlaczego uważasz, że byłyście przeklęte? - spytała teraz patrząc na nią.
  10. Golding Shield/Karol Patris Podróż strasznie mi się dłużyła, ale nareszcie nadszedł jej kres, gdy samolot zaczynał lądować na lotnisku w Warszawie. Wciąż nie mogłem uwierzyć, że Snow Night moja kuzynka gdzieś tu jest. Powoli zacząłem opuszczać samolot, który wylądował kierując się w tłumie pasażerów na lotnisko. Wiedziałem gdzie muszę uderzyć. Skoro Snow pracowała teraz dla rządu, jako ich krawcowa to musiałem uderzyć do samej kancelarii. Jednak nie mogłem zrobić tego normalnie. Nie miałem ochoty na utarczki z ochroną. Tym bardziej nie chciałem nikomu mówić, kim jestem naprawdę. Skończyło by się to najpewniej jakimś rodzajem sądu za dawne grzechy wobec ludzi. A nawet gdyby nie to nie miałem ochoty wysłuchiwać jakiś ludzkich specjalistów, którzy przekonywaliby mnie do rejestracji dając fałszywe obietnice, które i tak nie byłyby w żadnym wypadku na moją korzyść. Chciałem rozmawiać tylko i wyłącznie ze Snow z nikim innym od nich. Jednak wciąż pozostała niepewność czy to jest na pewno moja kuzynka a nie inna Equestrianka, która dziwnym zbiegiem okoliczności akurat do niej pasuje. Rozwiązanie całego problemu pojawiło się, gdy przechodziłem koło sklepu papierniczego na lotnisku. Musiałem napisać list, który na pewno udowodni, że Snow to moja kuzynka. List, który będzie w stanie rozszyfrować osoba, która tylko mnie zna. Potem pozostaje go dostarczyć. Osobiście nie było możliwości tego zrobić, bo zaraz by mnie ochrona wzięła na przesłuchanie. Jednak, co to za problem wręczyć go przypadkowej osobie zapłacić odpowiednio dużo by nawet nie myślała o odmowie. To jest całkiem typowe, że łatwo przysłonić komuś logiczne myślenie, gdy dasz odpowiednio dużo. Wszedłem do sklepu gdzie kupiłem białą kartkę i najzwyklejszą kopertę. Nie było potrzebne tu coś wyszukanego. Najważniejsza była tylko treść listu a nie to jak będzie wyglądać kartka czy koperta. Stanąłem w rogu, po czym położyłem kartkę na półce. Upewniłem się, że niema nikogo w pobliżu i zacząłem pisać. Na kopercie nie umieściłem adresu zwrotnego ani swojego pełnego imienia. Znajdował się tam tylko krótki napis "Od G.S. dla Snow Night". Nie wiedziałem potrzeby umieszczać swoje pełne imię, jeśli to naprawdę Snow to te inicjały i treść listu jej wystarczą by wiedzieć, kim jestem. Sama treść listu brzmiała tak. Crystal/Felicja Romanis Mężczyzna o dość przeciętnej posturze ubrany w czarny płaszcz stał na lotnisku obserwując samoloty. Jednak interesował go tylko jeden lot. Właśnie tym lotem miał przylecieć Golding Shield a on miał o tym poinformować swoją panią. Nie bardzo wiedział, dlaczego był on tak ważny w planach jednak wiedział, że musi wykonać swój rozkaz. Poza nim w okolicy było jeszcze siedmiu ludzi około oczekujących na rozkazy. Gdy tylko samolot wyląduje muszą złożyć relacje swej pani. Nagle w jego oczy rzucił się samolot, który przyleciał prosto z Chin. To właśnie w nim musiał być ich cel. Niewiele myśląc zaczął szybko pisać wiadomość. "Golding Shield właśnie wylądował w Polsce. Czekamy na dalsze rozkazy w jego sprawie." Brzmiała krótka wiadomość na telefonie wysłana na specjalny telefon Crystal. Sama natomiast kobieta nadal siedziała spokojnie w limuzynie dając instrukcje swojej marionetce gdzie ma się poruszać, gdy nagle spostrzegła wiadomość na telefonie. Musiała teraz zdecydować, co jest bardziej ważne. Zatrzymać Goldinga czy zabić te dwie. Szybko jednak zdecydowała. Zatrzymanie Goldinga może być trudne, gdy zajdzie za daleko natomiast ofiary mogły chwilę zaczekać w końcu niegdzie się przed nią nie ukryją. - Zatrzymaj się - powiedziała do mikrofonu, gdy nagle machnęła dłonią nad szachownicą by ta zaczęła pokazywać jej Goldinga. Jak na razie był na lotnisku, czyli za daleko nie zaszedł. Trzeba było, więc zacząć działać, gdy tylko wyjdzie. Zrobić coś na samym lotnisku nie było mądre jednak kilka ulic dalej, co za problem? - Co jest? - mówił zirytowanym głosem mężczyzna po drugiej stronie telefonu. - Na razie się rozłączę - stwierdziła bez emocji. - Idź do jakieś kawiarni i chwilę poczekaj wtedy też do ciebie oddzwonię byś dokończył zadanie - mówiła wpatrując się szachownicę. - Że jak?! - wrzasnął oburzonym głosem. - Nie interesuj się tylko rób, co każe w końcu za to ci płacę czyż nie? - spytała nie oczekując na odpowiedź tylko się rozłączając. Sam mężczyzna nie był do końca zadowolony. Jednak prawdą było, że bez pomocy tego zleceniodawcy nie namierzy swych celów. No i to on mu właściwie płacił za całe zadanie. Zaczął rozglądać się po okolicy aż dostrzegł kawiarnie, do której się skierował żeby zaczekać na telefon. Miał tylko nadzieje, że skończy się to w miarę szybko. Nienawidził tak stać bezczynnie. Crystal w tym czasie zaczęła pisać odpowiedź na wiadomość. "Bardzo dobrze teraz przejdźcie w tryb obserwacji. Golding właśnie kieruje się ku wyjściu. Gdy dam wam odpowiedni sygnał macie go zatrzymać za wszelką cenę. Jednak nie może zginąć." Odpowiedź przyszła bardzo szybko. "Zgodnie z rozkazem." Kobieta lekko się uśmiechnęła. Golding nigdy jej nie przechytrzy, bo ona widzi każdy jego krok gdzie by nie poszedł ona będzie to widzieć. Snow Night/Ewelina Szymańska Dziewczyna z uwagą słuchała każdego słowa Anny. Nie wiedziała dokładnie co ta musiała przeżywać. Jednak, jeśli dobrze ją zrozumiała to część Goldinga żyła w niej. Czy to, dlatego była tak pewna, co do tego, że nadal żyje? Wciąż zastanawiała się jak dokładnie odbyło się to odzyskiwanie pamięci i kto i w jakim celu pozbawił Goldinga wspomnień? Jednak, pomimo że szkoda jej było Anny i tego, co wewnątrz musiała przeżywać nie potrafiła od tak uznać jej, jako członka rodziny. Pomimo że zachowywała się po części jak jej kuzyn a jego cząstka gdzieś w niej tkwiła to nie były spokrewnione. Na dodatek zbyt mało znała Annę by móc ją za kogoś takiego uznawać. Nie byłaby nawet w stanie udawać, że są rodziną. Musiała by ją lepiej poznać na razie mogła ją uznać tylko za przyjaciółkę. Czas pokaże, co dalej. Jednak Anna pozostawała zagadką dla Snow wszystkie jej odpowiedzi nie przybliżały jej do niczego. Co takiego o niej wiedziała? Znała Goldinga, prawdopodobne służyła z nim w gwardii a teraz pracuje dla rządu. Cała reszta była ukryta za kurtyną tajemnicy. Jednak zmrużyła lekko oczy, gdy ta znów zaczęła się wypowiadać o jej kuzynie. Za każdym razem, gdy o nim wspominała to albo można było dostrzec coś w jej oczach lub głębsze uczucia w jej głosie. - Nie wiem, co musisz czuć Anno musząc nosić taki ciężar - powiedziała Snow patrząc na nią. - Chciałabym ci pomóc jednak nie wiem czy jestem w stanie coś zrobić - powiedziała lekko wbijając wzrok w ziemie, gdy nagle ponownie się odezwała. - Czy masz w kimś oparcie? Czy w Equestrii był ktoś, w kim je miałaś i teraz dalej cię wspiera? - spytała niepewnie. Sama wiedział, co znaczy samotność od 5 lat nie miała nikogo utraciła wszystkich, których znała czy to mogła być kolejna rzecz, która łączy 2 dziewczyny? Jeśli tak było to być może Snow, choć trochę zdoła zrozumieć ból, z którym musi zmagać się, na co dzień Anna.
  11. Przemierzałem dalej arenę nie zważając na to, co mnie czeka, gdy nagle się zaczęło. Nie wiedziałem, co dokładnie zrobił mój oponent jednak poczułem to przynajmniej chwilowo. Gdy me ciało przybrało naturalną czarną barwę ledwo byłem w stanie się ruszyć nie wiedziałem, co stało się z podłożem. Jednak trwało to tylko do czasu, gdy przybrałem białą barwę wtedy wówczas maszerowałem jak nigdy nic nie zwracając uwagi na to, co właściwie zrobił. Dlaczego tak się działo? Powód był niezwykle banalny. Gdy przebywałem w białej formie nie było mnie fizycznie na arenie nie można było mi nic zrobić. Jakikolwiek atak przechodził przeze mnie jak przez powietrze. Niestety tylko chwilę mogłem utrzymać taki stan rzeczy, dlatego też zmieniałem się, co jakiś czas powracając do dawnej formy. Gdy już zbliżyłem się wystarczająco blisko do przeciwnika sięgnąłem po kosę by wykonać kolejny atak, który miał dać temu pyszałkowi odpowiednią nauczkę. Gdy się jednak starałem zamachnąć nagle stanąłem jak skamieniały jakby na czyjeś życzenie. Nie mogłem nic zrobić. Moja wola całkowicie zniknęła a me ciało stało się marionetką, nad którą nie miałem władzy. W jednej chwili wygląd mych oczu zmienił się z bieli w fiolet. Emanowała ze mnie energia, która mnie wręcz wypalała. Nie wiedziałem, co ten śmiertelnik zrobił, że doprowadził do tego jednak byłem wściekły. To była moja zabawka i nie chciałem by ktoś się mieszał. Nic jednak nie mogłem zrobić. Nagle się odezwałem a mój głos nie brzmiał jak wcześniej. - Żałosna ludzka istoto twe istnienie jest równie żałosne jak wszelkie próby zniszczenia czegoś, czego nie pojmujesz - powiedział ponuro głos. - Sądzisz, że możesz zniszczyć moje królestwo wzorując się na magii mojej marionetki, która nie jest nawet ułamkiem mej potęgi? Wiedz, że wszystko, co robisz jest tylko kpiną. Nie może zniszczyć czegoś, co istniało od zawsze zanim twój żałosny gatunek zaczął poruszać się na dwóch nogach. Cokolwiek ty zniszczysz ja mogę tworzyć na nowo a twe żałosne sztuczki na nic się nie zdadzą. Nie obchodzi mnie wasz pojedynek, bo nic dla mnie nie wnosi. Przestań, więc mieszać się w sprawy, których twój żałosny rozum nie jest w stanie zrozumieć - nagle komunikat się urwał a ja wbiłem wzrok w ziemię. To nie było przyjemne uczucie. Nienawidziłem robić za komunikator. Jednak skoro już o tym mowa chyba wypadło nieco zmienić taktykę. Nagle zamachnąłem się kosą a i kawałek areny pod mymi stopami dosłownie wzniósł się w powietrze odrywając się od całości. Wpatrywałem się w dół na oponenta dalej będąc niechętny by to zrobić. Jednak to mogło być całkiem korzystne. Przede mną pojawił się ponownie tunel między światami, do którego włożyłem rękę zaczynając ciągnąć coś ku sobie. W pewnym momencie wyłoniła się ludzka ręka by zaraz za nią pojawiła się już cała osoba. Wyglądem przypominała człowieka a właściwie piękną skąpo ubraną kobietę o czarnych włosach i białej grzywce. Jednak prawda była taka, że nie była człowiekiem była jedną z mych sióstr podobnie przeklęta jak ja z tą różnicą, że ona nie miała wyboru została tak stworzona ja swego wyboru dokonałem za życia. Przy pasie miała uczepione dość spore dwa noże. Widać było, że była trochę zdezorientowana całą sytuacją. Gdy nagle jej wzrok skupił się na człowieku, który wciąż tkwił na ziemi. - Śmiertelnik? - powiedziała zszokowana by zaraz spróbować zeskoczyć w jego kierunku. Nim się jej to jednak udało nagle jęknęła z bólu, gdy moja dłoń boleśnie zacisnęła się na jej karku, przez co sprowadziłem ją na kolana przede mną. W jej oczach widziałem niezadowolenie na widok mojej osoby. - Czego ode mnie chcesz? - spytała wściekle przez zaciśnięte zęby. - To moja zabawka, więc się do tego nie wtrącaj - powiedziałem twardo. Kiedy mój ton zmienił się na bardziej wściekły. - Jakimś cudem ten człowiek blokuje magię opartą na magii ciemności i śmierci, dlatego też potrzebna mi twoja pomoc - powiedziałem z nieskrywanym obrzydzeniem. Na co ta się chytrze uśmiechnęła. - Mam rozumieć, że ulubiona zabawka mistrza potrzebuje mojej pomocy? - powiedziała z nieukrywaną kpiną. Na co ja jej rzuciłem wściekłe spojrzenie, na które najwyraźniej nie zwróciła uwagi. - Oczywiście, że ci pomogę jednak wiesz jak to działa - stwierdziła z nieukrywaną radością by się nagle podnieś i spojrzeć mi w oczy. - Jak skończysz tutaj robotę to rozliczymy się w naszym świecie - mówiła z chytrym uśmiechem, gdy nagle wyjęła swoje noże. Jeden z nich wbiła w swój brzuch a drugi w mój w tym samym momencie, na co ta zmieniła się w krew znikając wraz z tunelem, z którego wyszła a na mym ciele pojawiły się napisy runiczne zapisane w krwistej czerwieni. Po samym ciosie byłem chwilę zgięty w pół. Jednak nóż, który został mi wbity zniknął wraz z kobietą a po jej uderzeniu nie miałem śladu po ranie. Nagle ponownie się wyprostowałem i spojrzałem ponuro na swego przeciwnika. W jednej dłoni nadal trzymałem kosę, na której się podpierałem, gdy nagle uniosłem drugą dłoń w powietrze i ją zacisnąłem w pięść. Nagle wokół przeciwnika powstał czerwony gulgocący krąg, który otoczył go ze wszystkich stron. Następnie krąg zmienił się w ogromną czerwoną kulę, która niczym bańka trzymała więźnia wewnątrz siebie. Była to fala krwi jedno z podstawowych zaklęć mych sióstr. Podczas gdy ja i moja bracia specjalizowaliśmy się w magii ciemności, życia i śmierci te miały inny talent, którym mogły się podzielić za odpowiednią zapłatę. Więzienie krwi, choć przypominało tylko płyn, przez który można było normalnie przejść wcale takim nie było. Gdy tylko zbliżyło się za bardzo do niego te tworzyło łańcuchy krwi, które miały za zadanie unieruchomić przeciwnika i wysysać z niego powoli energię. Ja sam wpatrywałem się temu przedstawieniu nie ruszając się ze skały.
  12. Golding Shield/Karol Patris Spojrzałem w miejsce, w którym powinna być moja dłoń jednak jej nie ujrzałem. Zamiast niej zobaczyłem kopyto, na którym była zbroja. Moje kopyto takie same jak to, które miałem zanim zmieniłem w tą ludzką postać. Zacząłem się rozglądać po okolicy. Byłem zupełnie sam w gąszczu drzew, które przypominały las Everfree. I tak właśnie było stałem po środku tej niebezpiecznej puszczy i zmierzałem w kierunku dawnego zamku księżniczek. Nie wiedziałem, dlaczego to robię, ale jednak coś kazało mi tam maszerować i się nie zatrzymywać. W końcu stanąłem pod zrujnowanymi drzwiami zamku, które pchnąłem kopytem powoli wchodząc do środka i zaczynając się rozglądać po okolicy. Wtedy też spostrzegłem, że nie jestem sam w tym zamku a na środku sali stała samotna postać. Jednak nie byłem w stanie jej zobaczyć przez płaszcz, który ją ukrywał. Nie bałem się jednak tej postaci. Zmarszczyłem lekko brwi i zacząłem do niej pomału iść. Gdy byłem już wystarczająco blisko wyciągnąłem kopyto ku tajemniczej postaci. Jednak wtedy to spostrzegłem. Jakiś błysk w tle. Coś niesamowicie szybko zmierzało w moim kierunku. Nie miałem czasu na reakcje poza tylko jedną. Odepchnąłem tajemniczą postać z całej siły kopytem i ostatnim, co zobaczyłem był błysk, który uderzył prosto we mnie. W jednej chwili otworzyłem oczy. Nadal byłem w samolocie. Pilot właśnie informował, że dolatujemy powoli do celu podróży i niedługo będziemy na miejscu. Złapałem dłonią głowę lekko ją przecierając. Ponownie ten sam sen i zawsze takie samo zakończenie. Jak długo będzie mnie to jeszcze dręczyć? Coś nie chciało mi dać spokoju a ja nie wiedziałem, co. Crystal/Felicja Romanis - Słuchaj jesteś pewny, że niema tu nikogo, kto by mnie zobaczył? - spytał mężczyzna cały czas zmierzając we wskazanym kierunku i rozglądając się po okolicy na wszelki wypadek. - Czyżbyś wątpił w moje informacje? - spytała Crystal cały czas wpatrując się w szachownicę by widzieć ruch swojej marionetki. - Moje zasady mówią jasno by nikomu nie ufać. Płacisz, więc robię, co trzeba - stwierdził idąc dalej. Jednak musiał stwierdzić, że coś było w tych informacjach od tajemniczego kontrahenta. Za każdym razem, gdy dostał informacje, że ma się gdzieś chować przeczekać w danym miejscu unikał wszelkiego kontaktu z ludźmi. Zastanawiał się jak się to działo. Jest obserwowany przez jakąś satelitę czy jak? Ale to by znaczyło, że ten, dla kogo pracuje pochodzi chyba z jakiegoś rządu. Jednak, jaki polityk by wysługiwał się kimś takim jak on? - I na tym poprzestańmy - stwierdziła ponuro. Niewiele ją obchodziło czy ten człowiek przeżyje. Najważniejsze było zadanie. Najlepiej by zginęły obie kobiety. Jednak, jeśli zginie nawet jedna powinno wystarczyć by zasiać ogień zemsty w sercu Goldinga, gdy tylko dowie się, co miało miejsce. - Zaraz powinieneś być. Jeszcze kilka przecznic. - Nagle zmarszczyła lekko brwi. - Schowaj się na chwilę jakaś para przechodzi obok zaraz powinni odejść - denerwowało ją, że trwało to tyle czasu. Niedługo zapewne Golding znajdzie się na miejscu. Zresztą, czym się ona martwi? Przecież i tak za daleko nie zajdzie. Snow Night/Ewelina Szymańska Dziewczyna zaniemówiła na wyznanie Anny. Ona i Golding stawali się sobie podobni? Chociaż brzmiało to niedorzecznie to jednak miało wiele sensu. Te wszystkie cechy, które zauważała u kobiety tak bardzo przypominały jej kuzyna. Czy Anna mogła chcieć ukraść jego tożsamość? Nie to nie było to gdyby tego chciała to by nie wspominała, że go zna. Jednak wyznanie, w którym powiedziała, że być może ma uczucia Goldinga, którymi ten ją dawniej darzył wprawiły ją w zakłopotanie. Na czym polegało zaklęcie, którego użyła na jej kuzynie? Nigdy o czymś takim nie słyszała. Przecież to niema sensu. One nie są rodziną dopiero się poznały a podobno ją i Goldinga nie łączyły głębsze uczucia. Czy to znaczyło, że mogła podobnie jak Golding poczuć coś do Forest? Dlaczego wzorowała się na nim a nie miała życia, które miała w Equestrii? Tyle pytań a odpowiedzi Anny były jakieś dziwne. Chciała się jednak czegoś dowiedzieć. - Nigdy nie studiowałam magii jak mój kuzyn - stwierdziła lekko kręcąc głową. - Ale zapewne to wiesz - powiedziała poważnie na nią patrząc. - Nie wiem, na czym polegało zaklęcie, którego użyłaś na Goldingu jednak nie potrafię zrozumieć jak to możliwe by jego uczucia przeszły na ciebie - mówiła z niedowierzaniem w głosie. - Czy to oznacza, że traktujesz mnie jak kogoś z rodziny? - spytała patrząc na nią. To by miało sens skoro faktycznie przeszły na nią uczucia Goldinga. Tylko nie była pewna jak zareaguje na odpowiedź twierdzącą. Bardzo lubiła Annę, ale niemal nic o niej nie wiedziała a jej odpowiedzi były jeszcze większą zagadką. Nagle ponownie się odezwała. - Co byś zrobiła gdyby się okazało, że masz racje i on żyje? - spytała z poważnym wzrokiem.
  13. Golding Shield/Karol Patris Wpatrywałem się w okno obserwując jak spokojnie przebiega lot. Parę godzin to potrwa, ale na pewno się tam zjawie. Zastanawiało mnie jak będzie wyglądało moje spotkanie ze Snow. Tak długo się nie wiedzieliśmy pewnie będzie miała masę pytań do mnie. Cóż nie będzie z tym problemu. Gorzej jak zacznie pytać o sprawy, na które ciężko odpowiedzieć. Byłem pewny, że spyta mnie, co się ze mną działo lub dlaczego tak długo to trwało w tym wypadku nie będę miał problemu z odpowiedzią jednak gorzej, gdy zacznie mnie wypytywać o Forest. Sam do końca nie wiem, co się stało z Lust. Spokojnie coś na pewno wymyślę do czasu aż doleczę. Nagle usłyszałem kobietę, która siedziała obok. Chyba właśnie skończyła już pisać na laptopie, bo teraz rozciągała mięśnie. Nagle usłyszałem jej głos w moim kierunku. - 17 godzin bez snu. Tak to jest z tymi biznesowymi spotkaniami - lekko westchnęła. - Czy pan również prowadzi jakieś interesy? - spytała zaciekawiona, gdy nagle obróciłem się jej kierunku by na nią spojrzeć ze zmrużonymi oczami. - Pani wybaczy, ale nie jestem zainteresowany nawiązywaniem znajomości z każdą okoliczną osobą. To, co robię to tylko moja osobista sprawa. A teraz chciałbym się chwilę zdrzemnąć zanim znajdę się na miejscu - powiedziałem ponownie obracając głowę w stronę okna. Widziałem oburzenie na jej twarzy zanim na powrót obróciłem się do okna jednak, co mnie to obchodziło? Miałem ważniejsze sprawy na głowie niż przypadkowi ludzie, którzy szukają nowych znajomości. Powoli zamknąłem oczy by zasnąć. Chciałem jednak dolecieć, choć trochę wypoczęty. Crystal/Felicja Romanis Samochód właśnie stanął w jakimś zaułku. Mężczyzna dostał wcześniej informacje od swojego zleceniodawcy, że tu nikt mu nie będzie przeszkadzać i może przygotować się do akcji. Samotny osobnik powoli opuścił samochód i skierował się do bagażnika by wyjąć z niego torbę gdzie miał wszystkie swoje zabawki przygotowane właśnie do tej akcji. - Kogo więc właściwie mam sprzątnąć? - powiedział do słuchawki wkładając torbę. - Głównie chodzi mi o jedną osobę - stwierdziła Crystal przejeżdżając paznokciem po figurze Snow na szachownicy. Jak na razie druga osoba nie stanowiła zagrożenia aż tak wielkiego, bo najwyraźniej Golding o niej nie wiedział, ale skoro były obie to, czemu nie pozbyć się 2 za jednym razem? - Jednak z powodu pewnej sytuacji będą to 2 osoby. Są to kobiety naprowadzę cię na nie a ty zajmiesz się resztą. Przypadkowe śmierci osób postronnych nie mają dla mnie znaczenia. Masz zabić je za wszelką cenę i zrobić to jak najprędzej - Czyli całkiem miła praca - stwierdził z uśmiechem. - Powiesz mi, chociaż jak wyglądają? - spytała zaciekawiony - Niema to znaczenia powiem ci, kto to jak będziesz blisko a teraz zrób swoje - stwierdziła, gdy sięgnęła po drugi telefon. Nie było na nim wiadomości, na co westchnęła z ulgą. Golding jeszcze nie doleciał. Teraz nie mogła go obserwować skoro musiała patrzeć na te 2. Jednak jej ludzie już czekają na lotnisku na jego przylot, więc szybko się dowie, kiedy się zjawi a wtedy odpowiednio szybko i sprytnie to rozegra. Snow Night/Ewelina Szymańska Gdy Anna spojrzała w oczy Snow ta lekko spuściła wzrok. Nie, dlatego że była do niej negatywnie nastawiona tylko to spojrzenie było tak twarde, że nie potrafiła znieść dłuższego kontaktu wzrokowego z nią. Zagryzła lekko wargę na jej słowa. Teraz rozumiała, dlaczego nic jej nie powiedziała ponownie poczuła się głupio, że tak negatywnie zareagowała. Anna wydawała się być naprawdę miła, ale wyglądało tak jakby starała się zamykać wszelkie uczucia w sobie. Jej kolejne słowa ponownie przypominały jej Goldinga. On też wstrzymywał się przed wszystkimi znajomościami. Odkąd wstąpił o gwardii liczył się dla niego tylko obowiązek. Zawsze gotowy zginąć za Equestrie, co mówiąc szczerze zawsze irytowało Snow. Cieszyła się, że jej kuzyn chce chronić Equestrie i bardzo poważnie traktuje swoje obowiązki jednak chciałaby myślał też trochę o sobie. Nie był tylko narzędziem, które można zastąpić tak jak to sobie wmówił. Uznała, że pojawiła się taka iskierka, gdy zaczął spotykać się z Forest, przy której zachowywał się zupełnie inaczej. - Mówisz zupełnie jak Golding - powiedziała i lekko westchnęła. - On też zawsze na 1 miejscu stawiał swoje obowiązki zamykając się na innych. Tak było do czasu aż spotkał Forest. Skoro on mógł się przed kimś otworzyć i ty na pewno możesz - powiedziała z delikatnym miłym uśmiechem. - Nigdy nie jest za późno by zyskać szczęście w swym życiu jestem pewna, że poznasz kogoś tak jak on, przed kim będziesz mogła się otworzyć i ujawnić, co w tobie siedzi - powiedziała spokojnie teraz patrząc na nią. - Skoro go znałaś to wiesz dobrze, o czym mówię - dodała, gdy Anna zaczęła wciskać jakiś guzik. Jednak Snow zaczęła chwilę myśleć nad wszystkimi słowami Anny by zadać kolejne pytanie. - Dlaczego zapewniasz mi takie bezpieczeństwo czy to, dlatego że czujesz, że musisz wyświadczyć przysługę Goldingowi za to, że kiedyś uratował ci życie czy dlatego że to należy do twych obowiązków? - spytała szczerze patrząc na nią.
  14. Golding Shield/Karol Patris Powoli wszedłem na pokład samolotu. Stewardesa zaprowadziła mnie na miejsce pod oknem. Siedziałem obok jakiejś kobiety w średnim wieku ubranej jak na typowe spotkanie biznesowe, na które prawdopodobnie zmierzała, gdy wciąż coś pisała na swoim laptopie. Ja sam za to oddałem się rozmyślaniu czekając aż nadejdzie lot. Polska nie byłem tam bardzo długo. Jednak znałem to miejsce jak i język, który tam panował. Tego wymagała moja przykrywka. Według wszelkich informacji Karol urodził się w Polsce gdzie ukończył szkołę oficerską a później jakiś czas służył w wojsku. Jednak po upadku Ziemi słuch miał po nim tajemniczo zaginąć. Po powrocie na Ziemie miał przejść na szybszą emeryturę a następnie podpisać umowę z New Medica gdzie miał zarządzać jej ochroną. Dlatego często było założone, że nasze firmy pilnują dawni żołnierze, z którymi lepiej nie było zadzierać. Czy był ktoś, kto mógł zdradzić te przykrywkę? Nie było takiej możliwości. Rodzina Karola miała już dawno nie żyć. Więc ten miał pozostać całkiem sam. Obecnie miałem obywatelstwo Chińskie jednak sporo podróżowałem po świecie w poszukiwaniu, Equestrian którzy się ukrywali by im pomóc. Dzięki tym wycieczkom sporo się nauczyłem a głównie języków. Aktualnie najlepiej znałem właśnie polski, bo pasował do tej postaci skoro tam się urodziła. Chiński, bo tu przebywałem i oczywiście angielski, który był dość często używany. Tak rozmyślałem, gdy do mych uszu dotarł komunikat pilota, że zaczynamy lot. Zacząłem przez okno patrzeć jak samolot wzbija się w powietrze. Zawsze było to dla mnie coś niesamowitego już, w Equestrii żałowałem, że nie mogłem latać, dlatego zawsze cieszyłem się, gdy miałem możliwość to zrobić nawet, jeśli nie o własnych siłach. Crystal/Felicja Romanis Limuzyna dalej się poruszała a Crystal wpatrywała się w milczeniu w szachownicę oddając się rozmyślaniu. Jak zatrzymać Goldinga? To żaden problem można go potrącić na ulicy i uznać to za wypadek. Może zostać postrzelony jednak nie tyle groźnie by to zagrażało jego życiu. Możliwości było pełno. Wtedy by zapewne trafił do szpitala. Jednak korporacja była nawet w Polsce, więc szybko by się nim zajęto by zaraz znów go odesłać do Chin gdzie przeszedłby dalsze leczenie. W końcu wszystko by było dla jego dobra. Golding mógł dotrzeć do Polski, ale dalej jego wędrówka już miała się zakończyć. Teraz należał do niej a ona nie miała zamiaru pozwolić się temu zmienić za wszelką cenę. Jej ludzie już zapewne czekają na niego. Dostali wszystkie informacje a gdy się pojawi ona go im wystawi. Nawet się niczego nie domyśli. Jednak teraz nadal wpatrywała się na te 2 niepokojące figury. Jak na razie nie szczególnie zmieniały swoje położenie. Jak do tego w ogóle doszło? Skąd Golding wie, że choć 1 z nich żyje? To wszystko nie miało sensu. W końcu nie mogły się z nim skontaktować. Wszyscy myślą, że nie żyje. Więc jak mogła się tak pomylić? Skąd nagle się do cholery dowiedział, że jedna z nich żyje? Rozmyślała coraz bardziej marszcząc brwi, gdy nagle jej wzrok skupił się na gazecie, która leżała obok niej. Krawcowa w kancelarii? Całkiem ciekawe, że rząd zatrudnia kogoś takiego. W Equestrii takie rzeczy się zdarzały, ale tutaj to było dosyć dziwne. Snow Night tak? Czyli Equestrianka skoro takie imię. Ludzie nie noszą takich imion. Czy to przypadek by Golding nagle się dowiedział, że ktoś mu bliski żyje w momencie, gdy ukazał się ten artykuł? Przejechała paznokciem po zdjęciu dziewczyny. Czyli to na ciebie poluje? - Słyszysz mnie? Zaraz powinienem być na miejscu jak kazałeś - powiedział męski głos do słuchawki, którą miała na uchu, że ta nagle oprzytomniała i znów spojrzała na szachownicę. - Tak słyszę. Jedź tak jak ci zostało przekazane za chwilę powinieneś być na miejscu. Twoje cele są coraz bliżej - jednak zmarszczyła lekko brwi szachownica pokazywała, że te nie są tam same. Gdziekolwiek były to mogło utrudnić zadanie, Zresztą nieważne, gdy dojedzie na miejsce ona już go pokieruje by uniknął wszystkie przeszkody i dotarł do celu tak jak tego chciała. Snow Night/Ewelina Szymańska Na słowa mężczyzny kilkukrotnie mrugnęła będąc w pewnym szoku. Zwerbowani? Niby, do czego zwerbowani? Co to było za miejsce? Nic z tego nie potrafiła zrozumieć. Ona jest tylko projektantką nie jest przecież do niczego zwerbowana. Zaczęła również zastanawiać się nad kolejnymi słowami mężczyzny. W pewnym sensie miał racje. Nie spytała jej w końcu o to, co się stanie. Jednak Anna mogła ją jakoś ostrzec czy coś. Nie musiała tego nawet formułować dosłownie, ale chociaż ją jakoś naprowadzić na trop tego, co ma nastąpić. Jednak nic nie zdążyła powiedzieć, bo mężczyzna nagle zniknął zostawiając uchylone drzwi. Rozglądała się z zaciekawieniem po całym tym miejscu aż nagle w drzwiach pojawiła się Anna. Snow spojrzała na nią z lekkim grymasem. Była trochę zła, bo uważała, że wyszła na kompletną idiotkę przed ludźmi, którzy tu pracują. Wciąż się nieco wstydziła swojej reakcji na to wszystko. Gdy Anna usiadła obok Snow chwilę na nią patrzyła w milczeniu aż się w końcu odezwała. - Jeśli znowu ma nas czekać coś podobnego to proszę spróbuj mnie jakoś ostrzec - powiedziała z lekkim zarzutem. - Nie chce wychodzić ponownie na idiotkę - nagle jednak coś sobie uświadomiła. - Zapewne myślałaś, że zareaguje na to wszystko jak Golding, ale ja nie jestem nim zapewniam cię, że się zupełnie różnimy - powiedziała spokojnie czekając na to, co ma się stać i reakcja Anny.
  15. Golding Shield/Karol Patris Stałem w kolejce po swój bilet. Miałem tylko nadzieje, że zdążę na czas. Jeśli się spóźnię to z tego, co wiedziałem kolejny lot będzie dopiero jutro rano. Miałem chyba jednak szczęście, bo kolejka, w której stałem poruszała się całkiem szybko. Nim się obejrzałem była już moja kolej. Na szczęście wszystko już miałem przygotowane. Czyli dokumenty i paszport. Kobieta, która właśnie miała mnie obsłużyć spojrzała na mnie i lekko się uśmiechnęła. - Można prosić pana dane - spytała teraz patrząc w ekran komputera i wystukując coś na klawiaturze. - Karol Patris mam zarezerwowany lot do Polski - stwierdziłem dając swój paszport, na który kobieta chwilowo spojrzałaby zaraz spojrzeć na mnie. - Zgadza się. Zdążył pan w ostatniej chwili. Proszę przejść przez bramkę a następnie skierować się do 3 wejścia i prosto na samolot to chyba tyle - nic nie odpowiedziałem tylko kiwnąłem głową. Położyłem swoją torbę na taśmie do sprawdzenia a sam przekroczyłem bramkę nie mając najmniejszych problemów z kontrolą. Zgodnie z instrukcjami kobiety skierowałem swoje kroki do miejsca gdzie miał czekać na mnie samolot. Crystal/Felicja Romanis Limuzyna zatrzymała się przed bramą siedziby a kierowca wysiadł pierwszy by otworzyć drzwi kobiecie. Crystal powoli opuściła limuzynę i zbliżyła się do strażników. Na chwilę musiała przestać patrzeć na szachownicę i rozmawiać ze swą zabawką przez słuchawkę by nic się nie wydało. - Crystal? - powiedział zdezorientowany strażnik na jej widok. - Dawno tu pani nie widziałem. Czy coś się stało? - spytał cały czas na nią patrząc. - Nie ważne - odparła znużonym głosem. - Chce rozmawiać z Goldingiem. Czy możesz go zawołać? - Chwilkę - powiedział powoli wyciągając radio. - Crystal chce mówić z Goldingiem. Zawołajcie go - z radia można było usłyszeć potwierdzenie. - Zaraz powinien tu przyjść - powiedział spokojnie mężczyzna, gdy nagle dostał kolejny sygnał z radia. - Co znaczy, że go niema? Był tu jeszcze godzinę temu. To gdzie on jest? - gdy strażnik starał się ustalić aktualne położenie Goldinga na twarzy Crystal pojawił się gniew, jakiego jeszcze u niej widać nie było. Nie czekała już na odpowiedź strażnika. Dobrze wiedziała, co się stało. Wróciła szybkim krokiem do limuzyny nic nie mówiąc. Nie było potrzeby by dalej tu była. Gdy tylko tam usiadła znów zaczęła patrzeć na szachownicę. A więc to tak Golding chcesz się dostać do Polski nawet mnie nie informując? Dopilnuje byś nie mógł ich spotkać za wszelką cenę. Ponownie włożyła słuchawkę do ucha. Natomiast drugim telefonem zaczęła pisać wiadomość do swych szpiegów. "Gdzie jest aktualnie Golding?" Odpowiedzi nadchodziły bardzo szybko. "Na lotnisku zmierza na samolot". Nie podobała jej się ta odpowiedź. Wiedziała, że teraz już go nie zatrzyma nie zdąży dojechać na lotnisko na czas. Postanowiła rozegrać to inaczej, "Gdy Golding dotrze do Polski macie go zatrzymać za wszelką cenę. Możecie zrobić, co chcecie byle go nie zabić. Nie zwrócę uwagi na wszelkie uszczerbki na zdrowiu." "Jak sobie pani życzy". Na te odpowiedź się uśmiechnęła. Golding może dotrzeć do Polski jednak nic nie zdoła tam osiągnąć ona tego już dopilnuje. Teraz jednak wróciła do ponownego przyglądania się szachownicy i wydawania poleceń swojej marionetce, gdy limuzyna się powoli oddalała. Snow Night/Ewelina Szymańska Dziewczyna cała się trzęsła była przerażona. Jeszcze nigdy nie była w takiej sytuacji. Wiedziała, że to już koniec dla niej. Niedługo zginie i nic nie może z tym zrobić. Miała przynajmniej nadzieje, że będzie to szybka śmierć. Może spotka tam Goldinga i przekona się czy to Anna miała racje czy też ona. Nagle zobaczyła jak drzwi się otwierają a w nich pojawił się jakiś mężczyzna. Nie zwróciła na nic uwagi poza bronią, którą miał przy sobie. Na jej widok jeszcze mocniej wbiła się w oparcie. Tak przynajmniej było do czasu aż mężczyzna nie zaczął mówić. Więc to wszystko zrobiła Anna by nic nie zobaczyła? Dlaczego nic jej nie powiedziała? Dlaczego jej nie ostrzegła? Gdyby to zrobiła nie byłoby tej całej histerii a ona by nie wyszła na kompletną idiotkę. Jej zaszklone oczy chwilę wpatrywały się w mężczyznę, gdy nagle wbiła swój wzrok w ziemię w zawstydzeniu. - Ja przepraszam - powiedziała zażenowanym głosem. - Nigdy nie byłam w takiej sytuacji Anna nie powiedziała mi jak to będzie wyglądać. Przepraszam szczerze za całe to zamieszanie już będę spokojna - stwierdziła nie podnosząc wzroku z powodu całej swojej histerii bez powodu.
  16. Golding Shield/Karol Patris Poruszaliśmy się w milczeniu po autostradzie. Wiedziałem, że moi towarzysze nie byli do końca przekonani, co do mojego wyjazdu. Jednak wiedzieli również, że nie zdołają mnie przekonać do zmiany zdania. Opuściliśmy naszą siedzibę po cichu. Nikt nawet nie widział, że wyszedłem. Ogólnie w całej naszej siedzibie tylko 4 osoby wiedziały o tym, że wyjeżdżam na chwilę do Polski. Nie widziałem sensu by powiadamiać innych i wzbudzać niepotrzebną sensacje. W tej chwili jechały ze mną tylko 2 osoby, które miały mnie odwieźć na lotnisko. Pozostała dwójka została w siedzibie przygotowując mi rezerwacje biletu i odpowiednio przygotowując motor by czekał na mnie w mojej kryjówce w Polsce. Ciszę, w której byliśmy przerwał nagle telefon jednego z moich towarzyszy ten powoli po niego sięgnął a następnie go odebrał. - Tak już się zbliżamy. Za 30min?- powiedział zszokowany. - Nie wiem jak tego dokonaliście, ale na pewno będzie zadowolony. Tak na pewno zdążymy. Powiadomię go - nagle odłożył telefon i odwrócił się w moim kierunku. - Za 30 min Golding masz lot do Polski powinniśmy zdążyć. Zarezerwowali ci miejsce w 1 klasie - powiedział z delikatnym uśmiechem, na co ja sam tylko wzruszyłem ramionami a wyraz mojej twarzy pozostał niezmieniony. Niewiele mnie obchodziło, w jakich warunkach tam dolecę byle było to szybko. Nagle ten spojrzał na kierowcę a potem jego wzrok skierował się na mnie. - Golding masz dla nas jakieś instrukcje na czas twojego wyjazdu? - spytał niepewnie. Kierowca nadal wpatrywał się na drogę jednak wiedziałem, że też chciał spojrzeć w moim kierunku. Wiedziałem, że po głowie krążyły im czarne myśli. - To, co zwykle - stwierdziłem bez emocji. - Dbajcie o Arrowa pamiętajcie, że jest niezwykle ważny w końcu jest częścią naszego świata. Kontakt, co 14 godzin. Jeśli do tego czasu się nie odezwę możecie uznać, że nie żyje i przystąpić do procedury. Jakby, co wiecie, że już wybrałem kogoś na moje miejsce. To chyba tyle - odparłem bez entuzjazmu, gdy samochód zaczynał stawać koło lotniska. - Golding jesteś pewny, że nic chcesz z nami lecieć? - na jego pytanie tylko lekko się uśmiechnąłem i otworzyłem drzwi by opuścić samochód to powinno wystarczyć za całą odpowiedź. To była moja osobista sprawa. Przerzuciłem torbę przez ramię i zacząłem się kierować na lotnisko. Snow trzymaj się niedługo tam będę i zabiorę cię tam gdzie być powinnaś. Crystal/Felicja Romanis Spoglądała jak jej cele się poruszają a na jej twarzy pojawił się uśmiech, gdy jej marionetka była całkiem niedaleko. Powinien dojechać do nich za 30 min. Nie było szans by te dwie do tego czasu zdążyły gdzieś uciec. Nie przerywała z nim kontaktu i cały czas go informowała gdzie ma jechać. Przestała za to obserwować Goldinga. Uznała, że niema już powodu skoro powoli zbliżała się ku siedzibie. Wcześniej kierowca podał hasło strażnikom, więc mogła spokojnie wjechać na ich teren. Bardzo dawno tu już nie była. Nie przyjeżdżała tu za często z powodu tego, że Golding naściągał tu te parszywe stworzenia. Jednak teraz nie było na to czasu. Musiała zatrzymać Goldinga za wszelką cenę. Raczej nie zdążył wyjechać, bo nikt jej nie informował, aby ten opuścił siedzibę a zawsze jednak ktoś to robił, więc zapewne nadal tam był. Snow Night/Ewelina Szymańska Powoli zaczęła otwierać oczy wciąż nie wiedziała, co się do końca stało. Mimo wszystko jej wzrok nadal nie pracował jak trzeba. Wszystko wokół wydawało się jakieś zniekształcone. Kręciła chwilę głową mając nadzieje, że zaraz wszystko wróci do normy. Po dość niedługim czasie jej wzrok znów zaczął działać. Jednak nie była pewna czy powinna się cieszyć. Była tu sama. Tu, ale właściwie to gdzie? Nie znała tego pomieszczenia. Starała się uwolnić z krzesła, do którego ktoś ją przypiął. Jej rzeczy też tu były, ale gdzie była Anna? Musiała to wszystko spokojnie przemyśleć. Najpierw rozmawiała z Anną ta ją gdzieś zaprowadziła zobaczyła światło i nagle wszystko stało się ciemne i znalazła się tutaj. Czy ktoś ją ogłuszył i porwał? Nagle w jej oczach pojawiły się łzy. Wiedziała, że ktoś jest w pobliżu, bo słyszała czyjeś głosy. Bała się i to bardzo. Na dodatek najwyraźniej zrobili coś Annie. Czy to byli ludzie, którzy chcieli zemsty za pochodzenie jej kuzyna? Czyli to wszystko jej wina? - Proszę! - krzyczała z głosem pełnym rozpaczy. - Nic nie zrobiła błagam wypuście mnie stąd! - mówiła w ścianę mając nadzieje, że ktoś się nad nią jednak ulituje. Nie chciała tak zginąć bała się, co ją zaraz może czekać. Wciąż starając się uwolnić z miejsca, na którym siedziała. Nie była gotowa by jeszcze zginąć.
  17. Golding Shield/Karol Patris Powoli zacząłem kierować się ku wyjściu z pokoju trzymając na ramieniu zawieszoną torbę. Spakowałem tylko kilka ubrań i rzeczy do higieny osobistej. Mimo wszystko wiedziałem, że zejdzie mi tam z tydzień i nie chciałem w tym czasie zwracać na siebie uwagi wyglądając jak ostatni obdartus. Nie zabrałem tylko broni. Nie było możliwości bym z nią przeszedł przy kontroli na lotnisku. Jednak miałem ją w razie, czego schowaną w swojej kryjówce na miejscu, więc problemu nie było na czas lotu powinienem sobie poradzić bez niej. Plan, który miałem w głowie wydawał sie prosty. Na początek dostać się do Polski potem przekonać Snow do spotkania i zabrać ją z tego kraju. Pytanie brzmiało tylko jak się z nią skontaktować? W końcu nie można od tak wejść do budynku rządowego i powiedzieć, że chcesz z kimś porozmawiać. A na pewno nie miałem zamiaru tam iść i mówić, że jestem jej kuzynem, którego uważa się za zmarłego. Mimo wszystko nie ufałem ludziom i to samo tyczyło się tej całej Natalii. Nagle jednak wpadł mi pomysł do głowy jak zachęcić Snow do spotkania w 4 oczy. Tak to się powinno udać. Opuściłem pokój i zacząłem kierować się korytarzem do garażu. Musiałem jeszcze zarezerwować bilet na najbliższy lot. Wiedziałem, że czeka mnie długa podróż jednak nie miało to żadnego znaczenia. Nic nie mogło mi stanąć na drodze. Nagle jednak usłyszałem czyjś głos a na jego dźwięk obróciłem się do grupy strażników. - Wyjeżdżasz Golding? - spytał niepewnie jeden ze strażników. - Czy to znowu Crystal cię gdzieś wysyła? - teraz jego ton się zmienił i zacisnął pięści, które lekko mu się trzęsły. - Nie - powiedziałem twardo. - To sprawa osobista. Muszę coś zrobić - powiedziałem lekko marszcząc brwi. Wiedziałem, że nie będą dopytywali, o co chodzi, bo i tak bym nie powiedział, więc nie było sensu pytać. - To weź może, chociaż 2 z nas, jako jakieś wsparcie - powiedział z pewną nadzieją w głosie znów na mnie patrząc. Jednak ja jeszcze bardziej zmarszczyłem brwi na to wszystko. - Czy wyglądam na kogoś, kto potrzebuje niańki? - spytałem zdenerwowanym głosem. - Sam sobie radzę. Jeśli jednak chcecie mi pomóc możecie - powiedziałem na chwilę robiąc pauzę. - Zarezerwujcie mi natychmiast bilety na najbliższy lot do Polski. Wystawcie samochód by mnie zawieść na lotnisko. Dopilnujcie by mój motor już czekał na mnie w Polsce. A jeśli Crystal tu przyjedzie i spyta gdzie jestem to nic jej nie macie mówić. Zrozumiano? - spytałem spoglądając na nich poważnym wzrokiem. Wiedziałem, że zastanawiali się pewnie, dlaczego akurat Polska. W końcu było to daleko od nas i raczej nie było potrzeby byśmy mieli coś tam robić skoro ogólnie tamtejsze społeczeństwo było raczej przyjacielskie do Equestrian. Mogło dla nich nie mieć to sensu. Jednak wiedziałem, że nie podważą mojej decyzji. Znałem już ich na tyle. Chwile patrzyli na siebie aż w końcu pokiwali głowami. - Jak sobie życzysz Golding - stwierdził 1 z nich i zgodnie z moimi rozkazami zaczęto rezerwacje a dwoje ludzi od nas towarzyszyło mi w drodze do garażu by zabrać samochód. Nikt nie pytał czy mają zabrać mój bagaż, bo i tak wiedzieli, że się nie zgodzę. Jak na razie wszystko przebiegało pomyślnie. Pytanie tylko jak długo. Crystal/Felicja Romanis Tego się obawiała. Nie była w stanie obserwować dwóch różnych sytuacji. Pomyślała, że jeśli poprosi szachownicę by zmieniała obserwacje w zależności od ważniejszych dla niej wydarzeń będzie zarówno w stanie obserwować Goldinga jak i te 2. Niestety sytuacja stała się tak napięta, że co chwilę zmieniała się z Goldinga to na tamte. A ona nie miała dość mocy by obserwować tyle na raz. Nie w obecnej formie. Najwyraźniej Golding nie próżnował i ona też nie powinna. Wykręciła odpowiedni numer i nie musiała długo czekać na odpowiedź z drugiej strony. - Myślałem, że już nie masz tego numeru - powiedział męski głos po drugiej stronie. Sama Crystal jak zawsze używała modulatora. - Mam dla ciebie specjalne zadanie. Masz być ze mną w stałym kontakcie a ja poprowadzę cię na twoje cele - mówiła wkładając słuchawkę do ucha. Nie mogła sobie pozwolić na niepowodzenie. To było zbyt ważne i zbyt wiele od tego zależało. - Chce, aby cele zostały zabite w jak najbardziej brutalny sposób. Daje ci całkowicie wolną rękę - mówiła powoli ubierając się. - Na dodatek mi za to płacisz? Czy może być lepiej? - spytał z entuzjazmem mężczyzna kierując się do szafy gdzie trzymał zarówno zwykłą broń palną jak biała od skalpeli po piły. Były tu również inne dosyć dziwne narzędzia jakby bardziej skomputeryzowane. Lubił taką robotę gdzie mógł się bardziej nad kimś poznęcać. W końcu, co mogło sprawiać lepszą frajdę? Wiedział również, że ten tajemniczy zleceniodawca dobrze go poprowadzi, bo już kiedyś dla niego pracował i zupełnie tego nie żałował. Powoli zaczynał się szykować do akcji. - Opuść dom i wsiądź do samochodu ja cię pokieruje. Zapłatę dostaniesz po skończonej pracy - Sama za to zamierzała teraz pojechać do siedziby by przeszkodzić Goldingowi w wyjeździe przez to ograniczy to, co musi obserwować a zabójca zyska więcej czasu. Na szczęście limuzyna z kierowcą stał pod jej domem, więc nie było problemu by dojechać. Podniosła szachownicę i zaczęła z nią iść do limuzyny. Tym razem nie sprawiła, że ta zniknęła. Nie mogła musiała dokładnie wiedzieć wszystko by pokierować swoją marionetkę. Co ciekawe, gdy niosła szachownicę figury nie spadały i wyglądały jakby były silnie namagnetyzowane. Jednak było zupełnie inaczej i ona dobrze wiedziała, dlaczego figury nie zmieniają swej pozycji tylko przez przechylenie szachownicy. Sam zabójca opuścił powoli dom z bardzo dużą torbą a następnie wsiadł do samochodu tak jak mu kazano. Czuł, że dziś będzie ciekawy dzień. Sama, Crystal powoli opuściła swój dom i zaczęła kierować się do limuzyny. Gdy tam dotarła rozsiadła się z tyłu i kazała kierowcy jechać do siedziby. Sama w tym czasie położyła szachownicę i zaczęła ponownie obserwować te 2. Sięgnęła po kieliszek i nalała sobie szampana. Gdziekolwiek byście nie poszły ja i tak to zobaczę pomyślała z uśmiechem biorąc łyk napoju. Ja widzę wszystko przede mną niema ucieczki. Jeśli wszystko przebiegnie zgodnie z planem to wkrótce będzie, co świętować. Najpierw te 2 zginą a ona się przypadkowo o tym dowie przekaże smutne wieści Goldingowi a ten na pewno popadnie w załamanie. Jednak ona już odpowiednio ukierunkuje jego rozpacz. Organizacja stanie się tym, czego zawsze chciała. Może nawet Golding stanie się na tyle użyteczny, że nie będzie potrzeby go zabijać i stanie się egzekutorem jej woli. Może nawet go przekona do wygnania wszystkich tych niegodnych stworzeń z ich siedziby. Ale to wszystko po kolei. Teraz musiała go za wszelką cenę zatrzymać w siedzibie. Snow Night/Ewelina Szymańska Na to, co mówiła Anna Snow lekko się uśmiechnęła. Jakby nie patrzeć podała jej całkiem logiczny argument dla tego wyjazdu. Skoro miejsce jest odpowiednio przygotowane to, po co było marnować pieniądze? W końcu i tak zapewne Magda wiedziała, że nie narzekałaby gdziekolwiek by ją wysłała. Kto w końcu by narzekał na urlop zanim zaczęło się pracę? Nie mogła się doczekać aż zobaczy to miejsce. - Zapewne masz racje - powiedziała z uśmiechem idąc cały czas za Anną. Tylko nie wiedziała gdzie właściwie idą. Anna wyprowadziła ją w jakieś dziwne miejsce. Wszystko wokół wyglądało trochę dziwnie. Sama by się zapewne bała tu przyjść. Nagle znalazły się w pobliżu kantoru tylko nie do końca wiedziała, dlaczego. Czy Anna chciała wymienić pieniądze? Chwilę nad tym rozmyślała, gdy ta nagle zaczęła mówić o Goldingu. Ponownie nie mogła uwierzyć w to, co słyszy. Ona lepiej znała Goldinga od niej. Ostatnią osobą, która mówiła o jego delikatnej naturze była Forest. Golding raczej nie ujawniał takiej części siebie. Co w takim razie łączyło Goldinga i Annę? Nie mogła to być zwykła przyjaźń a sama Anna zaprzeczyłaby mieli romans. Czy to był jakiś wzajemny szacunek? Chciałaby wiedzieć, co jej kuzyn myślał o Annie i czemu nigdy jej o niej nie powiedział. Jednak słowa, które formowała mówiąc o nim trochę wzruszyły, Snow. Ona naprawdę widziała w nim kogoś innego. Tylko chciałaby wiedzieć skąd się brało to wszystko. Te uczucia, gdy wypowiadała się o jej kuzynie. Co tak naprawdę łączyło te 2. - Anno ja... - chciała ją jeszcze o coś spytać, lecz nagle zobaczyła bardzo silne światło. A potem nie zobaczyła już nic poza ciemnością. Jej ciało stało się ciężkie i w jednej chwili legła na ziemi. Nie wiedziała, co się po prostu stało.
  18. Golding Shield/Karol Patris Przeglądałem kolejne strony w internecie z dość znużonym wzrokiem. Mówiąc szczerze wciąż nie wiedziałem jak ludzie potrafili przesiadywać w tym tyle czasu. Było to nudne zajęcie jak dla mnie. Co prawda był wygodniejszy niż poszukiwanie informacji w starych księgach czy dokumentacjach, ale w Equestrii nie było raczej z tym problemów. Odpowiednie zaklęcie i szybko można było znaleźć to, czego się chciało. Ale jednak tutaj to było najbardziej przydatne i najszybsze źródło informacji. A żeby wykonać nasze cele nie mogłem sobie pozwolić na zwłokę. Chociaż wciąż nie wiedziałem jak ludzie są w stanie się od tego uzależniać. Nagle do mych uszu dotarł dźwięk pukania w drzwi, na co lekko zmarszczyłem brwi. Czy nie wydałem jasnych poleceń? Chciałem chwilę samotności by spokojnie oddać się rozmyślaniu. Czy to tak wiele? Ciężko westchnąłem a następnie wypowiedziałem tylko jedno słowo. - Wejść - powiedziałem dość twardo a mój wzrok skierował się na drzwi by zobaczyć, kogo niesie. Gdy tylko klamka została naciśnięta a drzwi stanęły otworem mym oczom ukazała się Visionary Star. Weszła dość niepewnym krokiem do mojego gabinetu lekko się kłaniając i zamykając za sobą drzwi. Najwyraźniej zdążyła już wrócić po jej minie i niepewnym kroku łatwo się domyśliłem, że zadanie, które jej zleciłem nie przebiegło tak jak tego chciała. Nic jednak nie mówiłem tylko wbiłem w nią wzrok kładąc dłonie pod brodą i czekając aż zacznie. W końcu zakończyła niezręczną ciszę. - Wybacz Golding. Wiem, że kazałeś sobie nie przeszkadzać, ale chciałam złożyć ci raport - mówiła tak jakby każde słowo sprawiało jej trudność. - Skoro już pozwoliłem ci wejść to powiedz, co chciałaś powiedzieć - stwierdziłem bez emocji cały czas przyglądając jej się ze zmrużonym wzrokiem. Nagle ta westchnęła i zaczęła mówić. - Przepraszam cię Golding - widać było, że w jej głosie był zawód. - Nie byłam w stanie przekonać smoków. Robiłam, co mogłam jednak te pozostawały głuche na moje słowa. Wywyższały się nad nami i chyba zaprzepaściłam już wszelką możliwość rozmów z nimi - Ah tak - stwierdziłem bez entuzjazmu. Faktycznie to nieco komplikowało sprawę. Co prawda domyślałem się, że smoki jak zwykle pozostaną uparte i nie będą chciały słuchać jednak nie sądziłem, że pójdzie aż tak źle. - Powiedz, więc wszystko, co się tam stało. Co takiego dokładnie powiedziały? - spytałem dalej nie spuszczając z niej wzroku. Visionary wyglądała jakby starała się dokładnie przemyśleć, co chce mi powiedzieć. - Więc smoki uważają się za lepsze od nas. Twierdzą, że my nie jesteśmy w stanie zaoferować tyle im, co one mogą zaoferować nam. Mówiły coś, że one wciąż posiadają magię i wiedzę o jakiś pozostałościach z Equestrii na Ziemi. Nie są zachwycone, że sprzymierzasz się z podmieńcami. Nie podobało im się jak się przed nimi płaszczyłam. Na dodatek ktoś złożył im podobną propozycje sojuszu, która według nich jest bardziej interesująca. Kazały ci również przekazać byś bardziej sprawdzał swoich sojuszników - nagle na chwilę zamilkła, gdy miała powiedzieć kolejne słowa a jej wzrok skupił się teraz na mnie. To była ciekawa reakcja. Cokolwiek chciała powiedzieć widać było, że nie było to dla niej łatwe. - Kazały ci jeszcze przekazać, że jeśli mylisz się, co do śmierci księżniczki Celestii to masz przybyć do ich obozu i przyznać się przed nimi do błędu - powiedziała i nagle zamilkła. Na mojej twarzy próżno było szukać jakiekolwiek reakcji po wszystkim, co powiedziała pozostała taka, jaka była od początku. A jednak to, co powiedziała było naprawdę interesujące. Najwyraźniej gdzieś na Ziemi jest druga organizacja równie potężna a nawet potężniejsza od naszej zdolna przekonać do siebie smoki. Może gdyby się udało ich namierzyć można by zawiązać potężny sojusz, który będzie bardzo dobry dla obu stron. Tylko jak ich namierzyć? Zainteresował mnie też fakt, że smoki posiadają wiedzę o jakiś pozostałościach, Equestrii na Ziemi. Czy jednak było to kłamstwo? Nie sądzę, bo dowody do prawdziwości tych słów były nawet tutaj wokół. Mój dawny pancerz gwardzisty, włócznia, Arrow czy włos naszej władczyni. Jeśli chodziło o to, że księżniczka nadal żyje to nie sądziłem by było to możliwe. Byłem tam i widziałem to na własne oczy. Nic nie mogłem zrobić by to zatrzymać. Ze wściekłością rzuciłem się w stronę jej zabójców wiedząc, że straciliśmy właśnie naszą krainę. To było głupie z mojej strony. Pozwoliłem by emocje mną kierowały, przez co zostałem łatwo pokonany. Wciąż pamiętam jak pociski broni buntowników przebiły mój pancerz a następnie dźwięk moich pękających kości. W ustach posmak krwi. Padłem ciężko na ziemi czując jak tracę kontrolę nad swym ciałem. Umierałem wiedziałem, że to był mój koniec. A jednak nadal tu jestem coś chciało bym przeżył. Czy to możliwe by księżniczkę spotkał podobny los? Nie bardzo mogłem w to uwierzyć. Wciąż nie wiedziałem jednak, jaki los spotkał wtedy Lust. Nadal miałem jakąś iskrę nadziei, że ta przeżyła. W końcu zawsze sobie radziła w najgorszych sytuacjach. Nawet gwardia nie była w stanie jej złapać. Na dodatek najwyraźniej do smoków już dotarły wieści o Crystal, bo domyślałem się, że to o nią im chodziło, gdy mówiły bym uważał na swych wspólników. Chyba już wszyscy wiedzą, co ta myśli o innych gatunkach. Jednak jej wpływy w świecie ludzi były nam potrzebne. Ale wiedziałem, że trzeba z nią uważać. Moje oczy znów zwróciły się na dziewczynę. - Czyli nic, czego bym się nie domyślał - powiedziałem z krzywym uśmiechem. - Nie martw się wbrew pozorom przyniosłaś mi ciekawe informacje - powiedziałem spokojnie i kontynuowałem dalej. - Gdyby smoki naprawdę nie chciały już nas widzieć to by nie prosiły abym przybył do ich obozu by przyznać się do błędu - powiedziałem z delikatnym uśmiechem. Ta nagle na mnie spojrzała niepewnie. - Golding, ale sam powiedziałeś, że widziałeś zgon księżniczki, więc dlaczego smoki myślą, że się mylisz? - spytała niepewnym głosem. - Wierzysz we mnie Visionary? - spytałem patrząc na nią twardym wzrokiem. Ta nagle zaczęła się rozglądać niepewnie. - Możesz dokładniej wyjaśnić? - spytał patrząc na mnie - Czy wierzysz w moje wszystkie słowa? Czy wykonałabyś każdy mój rozkaz bez zbędnych pytań? - spytałem dalej na nią patrząc. Ta zaczęła się jakby zastanawiać nad odpowiedzią aż w końcu jej udzieliła. - Ty jesteś naszym liderem. Więc myślę, że mówię tu w imieniu każdego z nas. Tak wierzymy w ciebie - powiedziała z pewnym siebie głosem, na co ja lekko zacząłem kręcić głową w geście zaprzeczenia a me oczy znów się zmrużyły i skierowały na laptop jakbym stracił zainteresowanie dalszą rozmową. - Jeśli tak mówisz to ty tak jak i reszta z nas nie dorośliście jeszcze by zrozumieć pewne rzeczy - powiedziałem nie podnosząc już wzroku. - Powinniście wiedzieć, że nikt nie jest nieomylny i tak jest również ze mną. Potrafię popełniać błędy - powiedziałem twardo. - Ja wam powiedziałem, że widziałem jej śmierć i sądzę, że tak było, ale kto wie czy się jednak nie mylę? W końcu i ja powinienem być martwy a jednak żyje. Czasami są sytuacje, które nie mają prawa się zdarzyć a jednak się dzieją i nie mamy na to wpływu. Jednak jak widać mnie życie już zdążyło tego nauczyć a na was jeszcze czas nie przyszedł - stwierdziłem dalej patrząc w ekran. - Powinnaś to przemyśleć wszystko, co powiedziałem. A teraz, jeśli pozwolisz chciałbym zostać sam by spokojnie pomyśleć - stwierdziłem dalej się wpatrując w ekran. Wiedziałem, że to, co powiedziałem mogło być niemiłe jednak tak można było się najlepiej czegoś nauczyć, gdy komuś stwierdziło się coś twardo. Poza tym ostatnio ciężko było się we mnie doszukać jakiś bardziej pogodnych cech. Nie po tym wszystkim, co straciłem zostając zupełnie sam. Dziewczyna chwilę na mnie patrzyła aż w końcu nic powiedziała tylko kiwnęła głową w geście zgody i powoli opuściła mój gabinet. Ja sam powróciłem do przeglądania informacji. W pewnym momencie jednak mój wzrok się zatrzymał. Niemal spadłem z krzesła, gdy to zobaczyłem. Zbliżyłem swą twarz do ekranu laptopa jakbym chciał ją w niego wbić. Artykuł, który zobaczyłem w jakimś serwisie plotkarskim był niewielki, ale mi wystarczył. - Snow czy to naprawdę ty? - spytałem przykładając dłoń do ekranu i lekko po nim przejeżdżając a mój głos był inny niż zwykle. Tak długo jej szukałem i zaczynałem tracić nadzieje, że jeszcze ją spotkam a tu nagle dzieje się coś takiego. Wiedziałem, co należy zrobić Snow Night moja kuzynka, której nie potrafiłem odnaleźć była w Polsce i pracowała u tej premier Natalii, o której było tak głośno w ostatnim czasie. Czy to mogła być pomyłka? A może pułapka by mnie zwabić i postawić przed sądem za zbrodnie wojenne? Ile Snow Night mogło się interesować modą jak moja kuzynka? Szansa by to była pomyłka była naprawdę nieprawdopodobnie niska. Ta cała premier niby miała politykę pokojową wobec Equestrian, więc raczej nie trzymała mojej kuzynki wbrew swojej woli. Poza tym wszyscy myślą, że Golding Shield nie żyje, więc, po co by to miało być? Jednak nikt nie był w stanie jej chronić tak jak ja. Nawet, jeśli to była jakaś sztuczka musiałem to sprawdzić za wszelką cenę. Poszukiwałem jej i Lust od tak dawna. Los jednak bywa niespodziewany. Kiedy traciłem już nadzieje nagle zdarzyło się coś takiego. Powoli ruszyłem do szafy by szybko spakować potrzebne rzeczy. Zajmie mi to najwyżej tydzień a potem wrócę tutaj ze Snow. Bo to tutaj jest jej miejsce wśród swoich a nie ludzi. Sprowadzę ją tu za wszelką cenę i nic i nikt nie stanie mi na drodze by tego dokonać. Jeszcze dziś muszę się znaleźć w Polsce. Na szczęście nasza korporacja jest również tam poza tym mam tam swoją kryjówkę gdzie będę mógł spokojnie porozmawiać ze Snow w 4 oczy i nikt nie będzie nam przeszkadzał. Znałem już trochę Polskę. Byłem tam kilka lat temu, kiedy sprowadziłem kilku dawnych Equestrian z tego państwa do nas. Jednak większość wierzyła w politykę premier Natalii i woleli się rejestrować. Nigdy bym jednak nie pomyślał, że była tam również ona. Gdybym tylko wiedział. Co jeszcze mnie może spotkać? Crystal/Felicja Romanis Szachownica w jednej chwili zapulsowała tym razem pokazując już nie tylko Polskę, ale i Goldinga a jego linia, którą łączyła go z jedną z figur stała się bardziej wyraźna. Crystal widząc to wpadła w niemały szok. Wciąż nie mogła uwierzyć jak do tego doszło. Golding już najwyraźniej wiedział, że ktoś mu bliski nadal żył. Ale o drugiej osobie wciąż najwyraźniej nie wiedział, bo ich linia się nie zmieniła. Tylko, jakim cudem do tego doszło? Teraz nie czas na to. Nie mogła dopuścić by się spotkali to zbyt bardzo mogło namieszać w jej planach. Obecny Golding jej odpowiadał, bo łatwiej go było manipulować. Nie potrzebowała nikogo, kto zmieni ten stan rzeczy. Czas ostrożności minął pora zacząć swój ruch. Powoli ruszyła dłonią nad szachownicą a ta zmieniła się w mapę. Czyli obie są w Warszawie tak? Dobrze miała kogoś, kto szybko zajmie się tym niepotrzebnym problemem akurat w tym mieście. Musiała jeszcze zatrzymać Goldinga na tyle długo aż zadanie, które zleci nie dobiegnie końca. Wolała sobie nie pozwalać na głupi zrządzenia losu. Ostrożności nigdy za wiele. Powoli wyciągnęła swój specjalny telefon by wykręcić odpowiedni numer. Teraz nie mogło być porażki tak jak w Brazylii. Obie te osoby będą martwe kimkolwiek by nie były jeszcze dziś i nikt tego nie zmieni. Golding był teraz jej zabawką a tamte dwie już dawno utraciły do niego wszelkie prawa. Nie powinno już dawno ich tu być. Musiała teraz jeszcze pomyśleć jak obserwować zarówno poczynania zabójcy jak i Goldinga. Nie łatwe to będzie zadanie. Rozmyślała nad tym wykręcając odpowiedni numer. Nagle pewna myśl zrodziła się w jej głowie jak może to łatwo załatwić. Snow Night/Ewelina Szymańska - To nie tak - powiedziała dość niepewnie na reakcje Anny idąc cały czas za nią. Nie powiedziała nic o stroju, który wybrała. Samej Snow wydawał się prosty. Jednak każdy miał swój gust i nie jej było oceniać gust Anny. Sama zapłaciła również za strój, który wybrała a gdy wyszły postanowiła kontynuować. - Po prostu nie rozumiem, po co by ktoś miał mnie wysyłać w takie miejsce jak opisałaś. To po prostu wydawało się być żartem. Sama przecież wiesz, że jestem zwykłą krawcową, co wiele razy podkreślałaś. Nie posiadam żadnych specjalnych właściwości czy informacji. Wiem, że Magda chce mnie chronić ze względu na przeszłość mego kuzyna, ale to chyba za dużo dla jednego zwykłego kucyka z Equestrii - powiedziała lekko kręcąc głową. Zaczynając iść cały czas za Anną i się rozglądając po okolicy bardzo ciekawym wzrokiem, gdy nagle ponownie się odezwała jakby do siebie. - Kto by pomyślał, że miał racje - nagle jej wzrok zwrócił się znów na Annę. - Czy ty też jak inni uważałaś, że Golding miał paranoje na punkcie sponyfikownych? Wiem, że inni gwardziści nawet zaczęli oskarżać go o rasizm. Sama nie do końca chciałam wierzyć jego ostrzeżeniom. Myślałam, że przesadza, że zagrożenia niema. Księżniczki i gwardia uratują nasz świat a teraz widzę, w jakim byłam błędzie. Żałuje, że wtedy go nie chciałam słuchać - mówiła cały czas idąc za Anną.
  19. Visionary Star Śmigłowiec powoli zaczął dolatywać na powrót do siedziby. Piloci wcześniej podali hasło, gdy wlatywali w okolice siedziby, dzięki czemu uniknęli zestrzelenia. Gdy śmigłowiec przymierzał do lądowania dziewczyna wiedziała, co musi zrobić. Na początek musiała znaleźć Goldinga i o wszystkim go poinformować. Nie spodziewała się by ten ucieszył się z wiadomości, które przyniesie. Jednak, jeśli będzie go unikać to będzie tylko gorzej. Gdy tylko śmigłowiec wylądował został otoczony przez ochronę siedziby. Drzwi maszyny się zaraz otworzyły, po czym wyskoczyła z niej dziewczyna i jej eskorta. Nagle jeden z ochroniarzy odezwał się w jej kierunku. - Patrząc po twojej minie i widząc, że jesteście sami można uznać, że ponieśliście fiasko. Można się było tego spodziewać - stwierdził znużonym głosem. - Gdzie jest Golding? - spytała w jego kierunku - Siedzi w swoim gabinecie jednak nie radziłbym wchodzić zastrzegł żeby mu nie przeszkadzano - stwierdził twardo. - Ja też mam swoje rozkazy od niego - powiedziała również twardo. - Nie sądzę by był zły, że chce mu złożyć raport - choć nie była tego do końca pewna. Pomimo że Golding okazywał raczej spokojną naturę to wiedziała, że potrafi się zirytować zwłaszcza, gdy przerwie mu się coś niezwykle ważnego. Jednak postanowiła zaryzykować. - Twój wybór - odparł beznamiętnie przepuszczając dziewczynę, która zaczęła się kierować do wnętrza budynku. Snow Night/Ewelina Szymańska Dziewczyna na słowa Anny chwilowo zaniemówiła. Przecież to nie miało sensu, z jakiego powodu miano by wysyłać zwykłą krawcową jak ona w takie miejsce? Przecież Magda powiedziała, że to tylko urlop, na który ma wyjechać. Więc słowa Anny o specjalnej strefie dla głowy państwa i wybranych polityków nie miały tu sensu była pewna, że jest wysyłana do zwykłego hotelu w końcu nie jest przecież nikim niezwykłym czy ważnym dla rządu. Nagle na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Najwyraźniej Anna sobie z niej żartowała. Nie sądziła, że ma taki typ poczucia humoru, ale cóż każdy ma inny. W rezultacie lekko zachichotała na to, co do niej mówiła. - Masz interesujące poczucie humoru - powiedziała z uśmiechem zanim jeszcze weszły do sklepu. Gdy się tam znalazły sama zaczęła rozglądać się za jakimiś ciuchami, pomimo że sama szyła to lubiła od do czasu też sobie coś kupić. Poza tym nie chciała teraz męczyć Anny pytaniami, gdy tu były dobrze rozumiała, że jako kobieta musiała dobrać sobie coś odpowiedniego a przy takich wyborach nie należy nikogo rozpraszać. Samej Snow rzucił się w oczy błękitny strój kąpielowy, który nie był zbyt skąpy i odpowiednio zasłaniał ciało. Wzięła go podchodząc do lustra by ocenić jakby pasowałby do niej. Nie wkładała go tylko przyłożyła do ciała. Zdawało jej się, że prezentuje się całkiem dobrze i powinien pasować do jej figury. Postanowiła, że go weźmie. Zastanawiała się ile czasu zajmie to Annie, ale nie przeszkadzała jej czekając. Anna, co prawda powiedziała, że żaden ochroniarz by nie miał biura i to ma sens. Tylko jedna rzecz przełamywałaby schemat w słowach Anny. Mianowicie było to, że teraz nawet projektantka taka jak ona będzie je mieć i kto wie czy Anna nie jest ochroniarzem z biurem, bo Magda wpadła na taki pomysł. Mogła być również szefem ochrony a ci jak wiadomo mogą mieć własne prywatne biuro. Tylko zastanawiało ją, dlaczego jej biuro było z dala od innych i było ukryte to było bez sensu. Co takiego mogło tam być? Może lepiej nie wiedzieć zbyt wiele. Jednak nie zaprzeczyła, że była wraz z Goldingiem w gwardii, czyli najwyraźniej była na dobrym tropie i to właśnie tam ta 2 się poznała. Najwyraźniej nie wiązały ich naprawdę jakieś głębsze uczucia a tylko wzajemny szacunek. Może, jeśli pójdzie tym tropem to wtedy dowie się więcej. Jednak poczeka z tym aż opuszczą sklep. Striding Rason/Jim Grayson Co się stało z tym światem? Rozmyślał dalej pijąc swój napitek. Kiedyś takie miejsca były kopalnią informacji. Teraz nie słyszał nic interesującego. Żadnych przydatnych informacji nic, co by mogło mu pomóc. Pewna rzecz chodziła mu po głowie a mówiąc szczerze nawet 2. Jednak o ile ta pierwsza miała być planami na przyszłość takimi, które pozwolą mu jakoś wyjść z tego bagna, w którym tkwi i odzyskanie tego, co utracił o tyle druga do niego zupełnie nie pasowała były to myśli jakby kogoś zupełnie innego, które nie wiedział skąd się brały. W końcu dopił sok zapłacił i powoli wstałby opuścić to miejsce i wrócić do swego lokum. Szedł spokojnym spacerem w stronę domu, gdy nagle usłyszał coś w zaułku niedaleko. Było to całkiem normalne jak na te dzielnice pełną elementu społecznego. Jednak chciał zobaczyć, co się działo. Gdy w końcu dotarł na miejsce jego oczom ukazał się nieprzyjemny widok, gdy 4 mężczyzn znęcało się nad innym leżącym na ziemi. Nie był to przyjemny widok w Equestrii takich z pewnością nie doświadczał, ale teraz znowu jest w bagnie zwanym Ziemią. Zastanawiał się czy powinien interweniować czy jednak wrócić jak nigdy nic nie zwracając na to uwagi. Nie obchodziły go sprawy ludzi. Ostatecznie chciał pozwolić działać losowi i zobaczyć, co się stanie. Zaczął kierować się w stronę całego zajścia jakby nigdy nic słysząc coraz bardziej całą sytuacje. Tamci nie przerywali swojej sadystycznej zabawy aż któryś z nich najwyraźniej usłyszał kroki, które coraz bardziej się do nich zbliżały. W końcu obrócił głowę by spojrzeć na samotną postać, która zbliżała się w ich kierunku. - Ty! - wskazał dość niekulturalnie palcem na mężczyznę a w jego głosie był agresja. - Wynoś się stąd, bo skończysz jak on! - powiedział teraz wskazując palcem na ofiarę. Nagle oczy innych zwróciły się na niego. Tym samym przerwali swoją zabawę. Człowiek, który tam leżał najwyraźniej nie miał się nawet siły się podnieść, bo leżał skulony. Pomimo jednak gróźb Rason dalej kierował się przed siebie, co widać było nie zadowoliło mężczyzn. W końcu jeden z nich stanął mu na drodze wyciągając mały nożyk. Na co mężczyzna stanął jak kamień. - Nie rozumiesz po naszemu? - spytał zbliżając nóż do jego twarzy. - Może muszę ciebie nauczyć tak jego? - powiedział dalej się wpatrując we niego. - A może pochodzisz z Equestrii i jesteś upośledzony, co? Nie dostał odpowiedzi jednak w pewnym momencie z niesamowitą szybkością Rason chwycił rękę mężczyzny z niebezpiecznym narzędziem nie dając mu czasu na reakcje wykręcił ją tak, że tamten wrzasnął puszczając nóż. Zanim ten jednak spadł na ziemie z niesamowitym refleksem złapał nóż i szybko się wyprostował by chwycić mężczyznę za gardło drugą dłonią i zacząć go dusić. Jednak stał się nieostrożny, bo nagle poczuł potworny ból z tyłu głowy, gdy któryś z tych wyrostków rozbił mu butelkę na głowie a on w jednej chwili padł ciężko na ziemie. Czuł jak z jego głowy płynie krew i był zdezorientowany leżąc i nic nie robiąc. Ten, którego jeszcze niedawno dusił zaczął się powoli podnosić i nagle spojrzał na bezwładne ciało mężczyzny. - To na tyle twojego bohaterstwa - rzekł plując jeszcze na bezwładne ciało mężczyzny. Przestali się już skupiać na nieznanym mężczyźnie i wrócili do znęcania się nad swoją ofiarą. To był ich błąd. Rana nie była śmiertelna. Zresztą czy dla niego w obecnym stanie taka istniała? Chwilę to trwało jednak powoli zaczął wracać do siebie. Zawsze zależało od stopnia rany im poważniejsza tym dłużej zajmował mu powrót do pełnej świadomości a ponieważ ta nie był nad wyraz poważna długo mu to nie zajęło. Powoli zaczął wstawać a gdy już to zrobił uderzył z całej siły pięścią obróconego do niego tyłem mężczyznę, który legł na ziemi. Inni natychmiast się obrócili w kierunku napastnika a widząc mężczyznę, którego byli pewni, że mają z głowy byli w kompletnym szoku. - Co jest do cholery?! - Wrzeszczał jeden z nich by zamachnąć się pięścią w jego stronę jednak ten zrobił zręczny unik i uderzył go w brzuch, na co ten się zgiął i zaczął się tarzać po ziemi jęcząc z bólu. - Jak to możliwe, że jeszcze stoisz?! - spytał kolejny. Jednak teraz można było usłyszeć tu strach w głosie i niepewność. On i jego kompan, który niedawno opluł mężczyznę nie wiedział, co mają teraz zrobić. Jednak nie otrzymali odpowiedzi tylko padł kolejny niezwykle szybki cios w jednego z nich, przez co i ten został wyeliminowany w rezultacie został już tylko ten, który to zaczął. Nim zdążył zareagować ponownie poczuł dłoń mężczyzny na szyi i został wgnieciony w okoliczną ścianę. - Demona zabić nie można - stwierdził ponuro mężczyzna lekko przekręcając karkiem pozwalając by jego kości wydały charakterystyczny dźwięk. - Nie proszę zostaw mnie - jęczał mężczyzna w jego kierunku jednak ten pozostał głuchy na jego prośby i jęki by w jednej chwili wbić mu nóż w dłoń przebijając ją na wylot i go puścić. Tamten zaczął się wić na ziemi niczym robal trzymając się za dłoń i wrzeszcząc jak szalony. Rason chwilę patrzył na te grupę wciąż czuł krew, która płynęła mu po głowie. Na przyszłość powinien być bardziej ostrożny. Pomimo że chaos dawał mu życie nie powinien sobie pozwalać na takie obrażenia. Zaczął powoli opuszczać zaułek. Nie widział powodu by ich zabijać. Nie wiedzieli jego twarzy a w to, co się stało, kto im uwierzy? Pewnie uznają, że się naćpali i wymyślają dziwne bajki. Na śmierć trzeba sobie zasłużyć a nie każdy na nią zasługuje. Nie pomógł również pobitemu mężczyźnie uznając, że to nie jego problem. Tak rozmyślając powoli kierował się na powrót do swojego apartamentu.
  20. Striding Rason/Jim Grayson Nie miał problemu ze znalezieniem baru. Był już tu całkiem długo, przez co poznał niemal całe to miejsce. Kiedyś raczej brał kontrakty od różnych zleceniodawców na całym świecie a teraz tylko Chiny, ale skoro jeden się uparł by mu wiecznie płacić to głupio było odmawiać. Miejsce, do którego dotarł raczej nie zachęcało do wejścia był to nieprzyjemny lokal w jednej z gorszych dzielnic, ale to w takich miejscach najszybciej można było coś usłyszeć. Z tego, co wiedział to Equestrianie raczej unikali tego miejsca i o to w sumie mu chodziło. Pomimo że sam już nie uważał się za człowieka nie zapomniał jak to jest nim być. Powoli pchnął drzwi tego przybytku i ciężkim krokiem wszedł do środka. Pierwszym, co poczuł był nieprzyjemny zapach dochodzący z wnętrza. Nic nie mówiąc zaczął kierować się do barmana, który zmierzył go wzrokiem. - Co podać? - spytał od niechcenia. - Sok marchewkowy - stwierdził znużonym głosem. Barman spojrzał nieco zdziwiony w stronę mężczyzny jednak tylko na chwilę zaraz ruszył przygotować zamówienie. Prawda była taka, że od czasu Equestrii wciąż unikał alkoholu i przywykł raczej do napojów tamtej krainy. Siedział w milczeniu czekając na swoje zamówienie przy okazji nadstawiał ucha by dowiedzieć się czegoś ciekawego. Visionary Star Ukłoniła się lekko w stronę smoka i bez słowa zaczęła się cofać ze swoją eskortą. Nie mogła powiedzieć by ta rozmowa była udana. Nie rozumiała jak upartym trzeba być by nie zrozumieć, że tylko współpraca jest teraz dla nich jedyną nadzieją. Powoli wsiadła wraz z eskortą do śmigłowca i ten zaczął odlatywać z powrotem do bazy. Zastanawiały ją słowa smoka w czasie lotu. Jeśli chodzi o wspólników Goldinga to nie była głupia i wiedziała, że mówiono tu o Crystal. Wcale się nie dziwiła w końcu wiadomo, co Crystal myślała o wszystkich gatunkach, które nie są kucykami. Jednak mimo wszystko była wciąż potrzebna i jakby nie patrzeć jej cele się tak bardzo przecież nie różniły. W czym w końcu może być groźna 1 osoba? Bez przesady. Kolejne jej myśli były o tym, że smoki najwyraźniej twierdziły, że księżniczka nadal żyje. Uważała, że to niemożliwe a nawet gdyby to jakby wytłumaczyła, że zostawiła ich samych sobie? Nie dała żadnego znaku życia i zostawiła ich na tą żałosną egzystencje. Dawno przestała odczuwać jakikolwiek szacunek do księżniczek jeszcze w Eqeustrii. Tam straciła rodzinę, gdy buntownicy zbombardowali jej rodzinne miasto wtedy też chciała wstąpić do gwardii by dokonać zemsty. Nie zdążyła, bo Equestria upadła a czemu tak się stało, bo księżniczki pozwoliły buntownikom działać zamiast zgnieść bunt, gdy był jeszcze słaby. Gdy zmieniła się w człowieka nie zaakceptowała tego. Wraz z grupą 5 innych ludzi żyli w starej opuszczonej chacie nie wchodząc nikomu w drogę tak było do czasu aż grupa fanatycznych ludzi zaatakowała ich tylko za pochodzenie wtedy też była gotowa na śmierć wiedziała, że niema ucieczki a jednak przeżyła. Wtedy właśnie poznała Goldinga, gdy wraz ze swym oddziałem przegonił fanatyków i ocalił ją i jej grupę. Nie była to Celestia czy Luna a zrobił to dawny gwardzista, dlatego też wierzyła w Goldinga i jego przywództwo nie było tu miejsce na zwątpienie i wiedziała, że nie tylko ona tak myślała a wszyscy, którzy są w organizacji. W każdym razie musi złożyć raport Goldingowi nie spodziewała się by ten był zadowolony po tym, co mu powie. Snow Night/Ewelina Szymańska Na reakcje Anny Snow się lekko cofnęła. Nie wiedziała, co właściwie zrobiła, ale ton jej głosu nie brzmiał dobrze. Czy powiedziała coś niewłaściwego? Jednak szybko jej strach ustąpił, gdy jej reakcja zmieniła się niemal w śmiech. Już naprawdę myślała, że powiedziała coś, czego nie powinna i wpakowała się w kłopoty. Jednak Anna miała racje, kto by wysyłał agentkę czy szpiega po krawcową by pomógł się jej spakować? To by pasowało gdyby, Snow była kimś naprawdę ważnym a prawda była taka, że zapewne nie będzie nigdy kimś ważnym. Będzie pewnie na równi z kimś, kto pracuje w kuchni i gotuje urzędników w nowej pracy. Zastanawiała się nawet czy Magda i Natalia nie zatrudniły jej z litości. Swoją drogą wciąż do końca nie wiedziała gdzie Anna pracuje może powinna ją spytać, ale w odpowiednim momencie. Nagle westchnęła i lekko uśmiechnęła się w jej kierunku. - To nie tak - powiedziała lekko chichocząc. - Znaczy podejrzewałam, że jesteś ochroniarzem czy kimś w tym rodzaju skoro służyłaś razem z Goldingiem w gwardii podejrzewałam, że twoja praca ma nadal podobny związek w tym świecie - stwierdziła, przez co zrobiło jej się trochę głupio, że widziała w niej kogoś, kto tylko specjalizuje się w walce. - Przepraszam za to. Ale jak wspomniałaś, że nie powinnam widzieć tego miejsca to myślałam, że zabierasz mnie gdzieś gdzie tylko kilka osób ma wstęp - powiedziała cały czas idąc za Anną. Na słowa by się nie bała podróży tubą lekko się uśmiechnęła. Skoro Anna często tym podróżuje nie powinno być źle.
  21. Na chwilę się zatrzymałem nagle w połowie drogi do przeciwnika spoglądając po ziemi i zaczynając się po niej rozglądać jak bym czegoś szukał. Wyczułem ich w tej ziemi i zupełnie o nich zapomniałem wciąż czekali na me rozkazy. Pomimo że zostali zamrożeni wciąż tu byli. Te kawałki ciemności nie zostały wygnane. Najwyraźniej i ten śmiertelnik o nich zapomniał. W sumie ciężko się dziwić skoro pojedynek sprawił już taką lawinę zaklęć. Uderzyłem dwukrotnie kosą w ziemie i nagle można było usłyszeć charakterystyczny dźwięk jak coś pęka. Po tym wszystkim kałuże ciemności ponownie zaczęły się poruszać po arenie jednak tym razem nie w stronę oponenta. Każda z nich skierowała się w rogi areny a gdy dotarły na miejsce już się nie ruszały. Dobrze wszystko przebiegło pomyślnie niedługo powinno się zacząć. Ponownie spojrzałem w stronę przeciwnika najwyraźniej dalej nie pojął mojej ostatniej sztuczki skoro pozwala mi od tak na siebie maszerować nie próbując mi przeszkodzić. Ale skoro tego tak bardzo chciał, czemu miałem pozwolić mu czekać? Ponownie zacząłem iść spokojnym krokiem w jego kierunku jakby nie zwracając uwagi na nic poza nim. Moje ciało cały czas zmieniało swe barwy z charakterystycznej czerni do bieli i tak, co 2 minuty. W miarę im bardziej się zbliżałem do niego na mych palcach u dłoni, w której nie trzymałem kosy pojawiły się zalążki mrocznej energii. Teraz wystarczyło tylko zbliżyć się na odpowiednią odległość by zdobyć, czego chce. Byłem ciekawy czy zdziwi się tym, co dla niego szykuje.
  22. Crystal/Felicja Romanis Na chwilę odeszła od szachownicy by spojrzeć w okno a z niego zacząć patrzeć w niebo. Niewiele się różniło od nieba z tamtego dnia. Tego, który wszystko zaczął. Pomimo że wiele już przeżyła dokładnie pamiętała ten dzień. Czy kiedykolwiek, więc żałowała podjętej przez siebie decyzji? Nie. Dlaczego miałaby to robić skoro jest lepsza od innych. Osiągnęła to, co cała jej rasa utraciła przez lata swojej żałosnej spokojnej egzystencji. Ale czy zrobili to z własnej woli? Na to odpowiedź też brzmiała nie. To wszystko była wina dobrotliwej żałosnej Celestii i jej śmiesznej siostrzyczki światu będzie lepiej bez nich. Golding również był tylko pionkiem w jej planach wciąż nie domyślał się, jakie są prawdziwe założenia całego projektu. Pozostało jej odzyskać dawną postać i zyskać większą moc niż posiadała wcześniej. Golding musi też zniknąć, jako że stanowił zagrożenie dla jej planów, gdy on odejdzie wszyscy podążą za nią. Na początek zgładzi wszystkie te żałosne abominacje w ich siedzibie by potem zająć się wszystkimi innymi. - Zamknij się - warknęła w kierunku szachownicy. - Nie zostałaś stworzona by udzielać mi rad a jedynie po to bym mogła zobaczyć to, co chce, więc pokazuj mi wszystko, co ważne dla mnie - powiedziała znów idąc w jej kierunku i zaczynając na nią spoglądać. Więc znów się poruszają, co? W końcu muszą się zatrzymać i wtedy będzie można przystąpić do działania jednak teraz było jeszcze za wcześnie. Nagle jej wzrok znów skierował się na figurę, która nie dawno zaczęła pokazywać sobą zagrożenie. Niepokojące było, że często stała koło tej drugiej abominacji, którą odkryła w Polsce. A ta nie była podobna swą naturą do tej pierwszej, którą odkryła i niczym jej nie przypominała natury jej marionetki jak ta pierwsza. Może trzeba pozbyć się tej nowej figury, co zaczęła sobą pokazywać zagrożenie? Nie. Wszystko po kolei. Najpierw te, 2 które mogą jej solidnie namieszać, jeśli dojdzie do kontaktu z Goldingiem a potem zaraz ta 3. Striding Rason/Jim Grayson Siedział na łóżku wpatrując się w laptop na półce wciąż zastanawiając się czy te badania, które zdobył mogą mu pomóc pozbyć się natury, która próbowała go zdominować. Potrzebował tego jak nigdy dotąd. Te sny, które go nawiedzały. Wiedział, że z jego głową jest coś jest nie tak. Jak do tej pory wciąż nie przyszły nowe wieści od jego kontrahenta. Czy jednak mu to przeszkadzało? Skoro płacono mu nawet za siedzenie opłacając jego lokal to raczej nie miał powodów by narzekać. Ostatecznie jednak postanowił się przewietrzyć i zahaczyć o jakiś bar może usłyszy jakieś ciekawe plotki? Kto wie w końcu różnie bywa ubrał na siebie płaszcz i kapelusz i powoli opuścił swoje lokum. Snow Night/Ewelina Szymańska - Szczerze mówią to jak opisujesz obie nasze możliwości podróży nie brzmi to zachęcająco - westchnęła idąc cały czas za Anną. - Jednak cenię twoją szczerość - powiedziała z delikatnym uśmiechem. Zastanawiała się, do jakiego sklepu idą nie do końca wiedziała gdzie Anna chciała robić zakupy. Chociaż myśl o zakupach ją zadowalała, bo bardzo je lubiła. W Equestrii potrafiła godzinami je czasami robić. Miłe czasy. Jednak patrząc na Annę raczej nie sądziła by one tak długo miały tam siedzieć zapewne będzie chciała to załatwić jak najszybciej by mieć to z głowy. Jednak zastanawiało ją coś jeszcze, co powiedziała Anna i chciała ją o to spytać. - Bardzo lubię zakupy cieszę się, że idziemy, więc tam razem - powiedziała zadowolona, gdy nagle zaczęła nad czymś zastanawiać i znów się odezwała. - Nie wiem gdzie chcesz iść po zakupach, ale możesz mi zaufać nie jestem szpiegiem i nikomu nic nie powiem a jeśli dalej mimo wszystko mi nie ufasz możesz mi zasłonić oczy opaską, gdy będziemy tam szły do czasu aż znajdziemy się w tej tubie - stwierdziła nie zatrzymując się. Chciała pokazać Annie, że ma dobre intencje i mimo że jest tylko projektantką też pracuje teraz dla rządu i umie dochować tajemnicy.
  23. Snow Night/Ewelina Szymańska Nie była właściwie do końca pewna, co miała odpowiedzieć Annie myślała, że jednak pojadą spokojnie pociągiem i dojadą na miejsce a jednak ta jej szczerze powiedziała, że niema na to szans. Co zrobi Magda, gdy się dowie, że te pozwoliły sobie na taką samowolkę? Jednak nie potrafiła się z jakiegoś powodu postawić Annie czuła do niej jakiś respekt, choć sama nie wiedziała, czemu. Może, dlatego że przypominała jej charakterem Goldinga, gdy służył w gwardii. Jeśli chodziło o podróż to nie była pewna, co ma wybrać. Nigdy nie latała nawet w Equestrii balonem trochę się tego bała, dlatego zawsze twardo się trzymała gruntu. A jeśli chodziło o drugą opcje to nie do końca wiedziała, co to jest ta tuba jednak wiadomość, że ta jest ciasna nie wyglądało jej na komfortową podróż. Potem zaczęła się zastanawiać nad tym pójściem na zakupy. Bardzo lubiła zakupy, ale normalnie by zaproponowała, że sama stworzy dla niej odpowiedni strój jednak to wymagało czasu a bez magii nie było możliwości by zdążyła. - Nie wiem sama. Mówiąc szczerze trochę boje się latać a ta tuba nie wiem, czym jest - mówiła idąc dalej za Anną. - Może, więc spróbujmy tą tubą skoro szybciej - powiedziała z delikatnym uśmiechem. - Czyli teraz idziemy tam gdzie aktualnie śpisz po twoje rzeczy a potem do galerii i na wycieczkę tubą, jeśli dobrze zrozumiałam - mówiła w jej kierunku wciąż za nią idąc. Cieszyło ją towarzystwo Anny, bo bardzo lubiła rozmawiać z innymi. Naprawdę dzięki Magdzie poznała wielu zarówno interesujących jak i miłych ludzi.
  24. Snow Night/Ewelina Szymańska Zanim odeszły Snow jeszcze się uśmiechnęła do Magdy jednak nic już nie powiedziała i zaczęła iść za Anną. Nie była pewna czy zdążą jednak wierzyła, że Anna ma jakiś pomysł. Zdziwiła się trochę słysząc, że ta mieszka tak daleko nie wiedziała do końca jak Anna zdoła się przygotować do wyjazdu, ale może ma rzeczy gdzieś w swoim gabinecie, o którym mówiły księgowe w końcu podobno jej gabinetu nie zalała woda. Może właśnie do niego zmierzały Rozmyślała tak o tym taszcząc swoje walizki aż w końcu odezwała się w kierunku Anny nie zatrzymując się. - Myślisz, że zdążymy na czas? - spytała idąc dalej. Chciała w ten sposób zakończyć też ten niezręczną ciszę i dalej jakoś spróbować do niej dotrzeć jednak inaczej dłuższą drogą. Może jak się lepiej poznają to w końcu powie jej coś więcej o jej znajomości z jej kuzynem Visionary Star Dziewczyna nagle się podniosła a na słowa o dawnych władczyniach lekko zmarszczyła brwi tak samo zresztą jak jej eskorta. Prawda była tak, że w siedzibie już dawno stracono nadzieje, że władczynie powrócą na tron a teraz wszyscy są skazani na siebie. Dlatego będą musieli wszystko zacząć na nowo jak tylko znajdą nowy dom. Byli pozostawieni sami sobie do czasu aż znalazł ich Golding i dał im nadzieje na lepszy świat. - Zapewne masz racje - powiedziała dziewczyna. - Jednak Equestrii już niema i nigdy nie wróci. Dlatego szukamy nowego miejsca gdzie będziemy mogli żyć na nowo. Nasz dowódca był tylko gwardzistą a zebrał nas i dał nam nadzieje na własne oczy widział śmierć naszej dobrodusznej władczyni i nie uważam by kłamał. Nie powiedział jak to się stało i gdzie, ale on nie kłamałby na taki temat. Naszą jedyną nadzieją są nasze badania bez tego jesteśmy straceni - nagle jej głowa się podniosła i spojrzała twardo na smoki. - Nie wiem czy Golding będzie zadowolony z tego, co teraz powiem jednak muszę to powiedzieć - powiedziała na chwilę milcząc a jej ton nie był już tak błagalny a bardziej twardy. - Nie wiem, kto wam złożył propozycje i nie wiem, czym bardziej was przekonali niż my. Przybyliśmy do was ze szczerymi chęciami pomocy i przymierza, podczas gdy wy uznajecie nas za bezwartościowych nie dając nam nawet szansy by zobaczyć, co osiągnęliśmy skoro nie chcecie naszej pomocy nie będę was już męczyła, jeśli chcecie bym coś przekazała naszemu liderowi to powiedzcie a zrobię to. Pamiętajcie jednak, że nasze drzwi nigdy nie pozostaną dla was zamknięte chyba, że do tego czasu opuścimy ten świat - powiedziała twardo.
  25. - Sądzisz, że popełniam 2 razy ten sam błąd? - ponownie machnąłem kosą a tornado zaczęło powracać i gasić ogień, który chciał je pochłonąć. A dusze nadal próbowały sięgać dłońmi w stronę śmiertelnika. - Co chcesz oczyszczać skoro tu nic nie jest spaczone? - spytałem lekko przechylając głowę. - To nie są dusze, które szukają spokoju pochodzą z samego królestwa niebios a kosa jest kluczem, który niweluje barierę między królestwem martwych a żywych. Czemu więc chcą cię zniszczyć spytasz? Proste one uważają, że to ty jesteś intruzem, którego trzeba przegnać za plugawienie ich świata - powiedziałem znużonym głosem wpatrując się znużonym wzrokiem w arenę nie wiedziałem, co chciał zrobić i chyba nie bardzo chciałem to wiedzieć. Ponownie kilkukrotnie machnąłem kosą tworząc kilka nowych tornad na arenie tak na wszelki wypadek gdyby się w końcu wydostał chciałem mu ograniczyć pole ruchu. Ta sztuczka nie męczyła jakoś specjalnie nie tak jak przy wymazywaniu rzeczywistości. Przerywanie granic życia i śmierci nie było problemem dla kogoś, kto opanował te magię do perfekcji. - Ładnie mnie określiłeś. Sęp całkiem mi się podoba chyba nawet pasuje do mej natury jednak chyba czas bym zaatakował kolejny raz - powiedziałem i nagle wbiłem kosę w swoją klatkę piersiową przebijając się na wylot i by zaraz znów ją wyciągnąć. Gdy ponownie stanąłem przed przeciwnikiem barwa moje ciała zmieniła się na w pełni białą nie sposób było odróżnić skóry od mojego ubrania. Pozostałem 2 minuty w takim stanie i nagle znów byłem spowity normalną czernią. By za kolejne 2 minuty znów stać w bieli. Byłem ciekawy czy już się domyślał, co zrobiłem. Jednak nie czekałem na jego reakcje i powoli szedłem wolnym krokiem w kierunku tornada i jego kuźni jakby nie zwracając uwagi na niebezpieczeństwo. Nie atakowałem też dystansowo po prostu szedłem w jego kierunku jak bym chodził spokojnie po parku.
×
×
  • Utwórz nowe...