-
Zawartość
10766 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
5
Wszystko napisane przez Mephisto The Undying
-
Chung szedł przez las, w pewnym momencie jednak zatrzymał się. Słyszał jakieś dziwaczne trzaski. - Hm... - mruknął, po chwili wyczuł krew kotołoaka i demona. - Cholera... jest tu jeden z tych kocurów. - mruknął do siebie. Skierował się jednak w stronę trzasków.
-
((Jeśli chce coś od wampirów niech do nich pójdzie, chyba łatwo trafić do największej posiadłości w otoczeniu miasta nie?)) Chung bo pewnym czasie wstał. Nie był śpiący. Nudziło mu się, wiedział że działając głównie w nocy nie zrobi wiele. Wyszedł z domu i skierował się do lasu. ((Proszę, mogą się spotkać ))
-
Gdy większość osób wyszła z jego domu, nalał sobie krwi do kieliszka, wypił ją i poszedł spać. Był zmęczony tą ciągle gotującą się krwią.
-
- Pewnie. - powiedział uśmiechając się.
-
- Moi rodzice jej nazdobywali. Lepsza jest świerza ale ta jedt na wyjątkowe sytuacje. - powiedział.
-
- Zaraz ci przyniosę. - powiedział. Odszedłi po chwili wrócił z butelką pełną cieczy. Podał ją Jessy.
-
- Jak się czujesz? - zapytał Jessy.
-
- Zupełnie spokojnie rozmawiałaś z wampirem takim jak moja matka. Nie widziałem jeszcze nikogo kto by tak umiał.
-
Chung złapał Jess nim uderzyła głową o posadzkę. - zaniosę ją do salonu. - powiedział i zrobił to. Położył ją na sofie. - Jesteś odważna wiesz. - powiedział do Alice.
-
- No to... powodzenia. - powiedział.
-
- W sumie, mam coś co przyśpieszy przemianę. Zemdlejesz po tym na chwilę ale obudzisz się jako wampir. - powiedziała Serana. Wyszła z jadalni. Po chwili wróciła z fiolką. Podała ją Jessy. - Chung, zajmij się nią. A ja ide spać. - powiedziała i wyszła. Chung spojrzał na Jess.
-
Ara poszła jeszcze się przebrać. Potem wyszła na zewnątrz. Zaczęła szukać transportu.
-
- Mam ponad dwa i pół tysiąca lat znam się na tym. Nie jestem też zwykłym wampirem. Tak jak mój mąż i Chung. - powiedziała. - Nie wiwm czy Chung wam mówił ale my czujemy zapach krwi. Twojapachnie jak ludzka zmieszana z wampirzą. - powiedziała.
-
Matka Chunga uśmiechnęła się pogodnie. - Mam nadzieje że nie macie nas za bezdusznych morderców. - powiedziała. Wzięła kieliszek i butelkę z krwią z szafeczki i nalała sobię. - Jessy, czy ty aby nie zmieniasz się w wampira? - zapytała. Chung wolał się nie odzywać.
-
W tym momencie można było usłyszeć ciche skrzypienie. Drzwi jadalni otwarły się. W drzqiach stała kobieta wyglądająca na około dwadzieścia siedem lat. - Chung? Przyprowadziłeś koleżanki? - zapytała lekko zmęczonym głosem. - Tak. - powiedział Chung. - no cóż. Miło mi poznać. Nazywam się Serana i jestem matką Chnga. - przedstawiła się.
-
- Takie są skutki początku wampiryzmu. Potem już będzie normalnie nie martw się. - powiedział i usiadł obok.
-
- chcesz jeszcze jeść? - zapytał.
-
Chung wszedł do kuchni. Wyciągną z lodówki tależ z pieczenią której kawałek ukroił i dał na talerz. Nalał do szklanki czerwonej gęstej cieczy do której dolał wody. Wrócił do jadalni. Postawił przed Jessy szklanke, tależ i sztućce. - prosze. - powiedział. ((Jak poszłaś ze mną to w posiadłości.))
-
((Zdawało mi się że postać little też poszła. Ah te sesje od których nie można się odsunąć bo już nic się nie ogarnia...))
-
Chung wpuścił wszystkie dziewczyny do posiadłości. - Tylko nie bądźcie głośno bo obudzicie moich rodziców. Matka to pół biedy, gorzej z ojcem. - poprosił. - Tam jest jadalnia. Zaraz ci coś podam Jess. Ty też coś chcesz? - zapytał Alice.
-
- Przesadzasz. No i nie twoja wina. - powiedział uśmiechając się pogodnie.
-
- Kawałek. - powiedział. Po pewnym czasie dotarli, do dużej posiadłości w stylu wiktoriańskim. - to tu. - powiedział.
-
- Jakiś słaby wampir. Najpewniej nie żyje. Nie wypił Jess całej krwi bo nim zdążył musiał uciec. - powiedział ruszając w kierunku posiadłości.
-
- Hmm... - Chung mrunął. - Nie, to nie ty ją ugryzłaś. - stwierdził patrząc na Caroline.
-
- Jeśli kocha to wróci. - powiedziała.