-
Zawartość
10766 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
5
Wszystko napisane przez Mephisto The Undying
-
- Ok. - powiedziała uśmiechając się. Poszła do jednego z pokoi który był wolny. - A no tak... ja nie mam nic przy sobie. - mruknęła. Wyszła z pokoju i zeszła na dół. - Pikachung! Gdzie dałeś moje stare ciuchy? - zapytała chowańca. - Wyprałem. - powiedział Chung. - Och, ok. - odpowiedziała Elesis. - Ciekawe czy Rin ma coś na tym strychu. - powiedziała do siebie i poszła na strych. Zaczęła szukać czegoś w co mogła by się przebrać. Po chwili jednak w jednej z szaf znalazła strój pokojówki. - Ow boy. He got a weird stuff in here... - powiedziała do siebie patrząc zdziwiona na strój. Po chwili uśmiechnęła się jednak złowieszczo i zachichotała. - Ciekawe czy pasuje. - mruknęła i przebrała się. - Cóż, w sam raz... - stwierdziła przeglądając się w lustrze. Zeszła na dół i ruszyła do biura Rina, weszła cicho do środka i oparła się o biurko. - Paniczu, chce panicz może kawy? - zapytała pochylając się.
-
- Na razie nic raczej nie będę potrzebować. - powiedziała. - Ale możemy wracać. - dodała uśmiechając się.
-
Nie da się w inny sposób niż zostanie avatarem, inkwizytorem, regentem itp.
-
((Hey! Hey Phoenix! Hey Phoenix hey!)) Jonathan uśmiechnął się. Cieszył się że chociaż udało mu się pójść do kina z Lorence.
-
- Nie ma problemu. - powiedziała Elesis uśmiechając się.
-
- Mogę ci pomóc, skoro jestem chyba jedną z silniejszych tu osób. - zaproponowała.
-
- Nie ma problemu. Miałam jakieś takie wrażenie że twoja rodzina będzie najlepsza. - odpowiedziała z uśmiechem. - I to dość znacznie. - powiedział Jonathan uśmiechając się. Zaczął się film.
-
- Ta możemy, nie chce mi się jeszcze wracać do obecnego lokum. - powiedziała. - Większość par chodzi na romanse. Albo komedie. My poszliśmy na horror. - powiedział Jonathan uśmiechając się.
-
- Nah, przyzwyczaiłam się że przeszkadzają. W końcu diabłem jestem już jakiś czas. - powiedziała wzruszając ramionami. - Tak to już jest. - dodała. - Ale dzięki, jeszcze bym złamała tipsy, a nie nie mam tipsów. - powiedziała uśmiechając się.
-
- Ow boy, that one fast guy. - mruknęła pod nosem. Upadłe anioły przeceniają swoje umiejętności. I to dość bardzo. Bardziej zastanawiało ją to co powiedział Rin. Nie wiedziała w jakim sensie o tym mówił więc wolała jeszcze na razie tego komentować. Jonathan usiadł obok Lorence. - Film powinien zaraz się zacząć. - powiedział wyciszając telefon.
-
Jonathan poszedł za Lorence. - Przed ostatni rząd, miejsca 15 i 16. - powiedział. - Chyba trochę się przeceniasz. - stwierdziła Elesis patrząc na upadłego anioła.
-
- No to wezmę duży popcorn. - powiedział Jonathan, zamówił wszystko. - Too idziemy na salę? - zapytał. - Hm... zimno się robi. Mogłam wziąć bluzę. - stwierdziła Elesis rozglądając się.
-
- A do jedzenia? - zapytał Lorence. Elesis wzruszyła ramionami. - Która godzina? - zapytała.
-
- Dam sobie radę. - powiedziała. - Poza tym, on był sztywny ale mógłby oddać życie za całą rodzinę, zachowywał się sztywno. - dodała. Jonathan i Lorence dotarli do bufetu. - To, co chcesz? - zapytał.
-
- Cóż... nie najgorsze, chociaż król był dość sztywny. Zbyt poważny. Chociaż mógłby oddać życie za każdego z członków rodziny. - powiedziała. - Może po prostu oboje podejdźmy... - powiedział.
-
- Nie no, ja kupię. - powiedział.
-
- Hm, tak jeszcze jest. - powiedział patrząc na spis. - To ja pójdę kupić bilety. - powiedział idąc do kasy, kupił bilety i wrócił do Lorence. - Ok, to idziemy jeszcze po coś do picia. - powiedział.
-
Żniwiarz uderzył mężczyznę w twarz pięścią. Chyba po raz pierwszy czuł do kogoś szczerą, wręcz palącą nienawiść. Chciał zadać mu jak najgorszą śmierć. Po chwili uderzył go kijem kosy w kark i znowu w brzuch. Zamachnął się i celując w plecy uderzył kosą.
-
- Niestety...- mruknął. - Jesteśmy już przy kinie. - powiedział.
-
- Hm. Nieźle. Chociaż nigdy nie byłam pasjonatką wschodnich kultur. - stwierdziła. - A co do hobby, to jeśli nie wymyśle nic sama to z pewnością poproszę o pomoc ciebie. - powiedziałą uśmiechając się.
-
- Ciesze się że chociaż tyle czasu mogliśmy spędzić ze sobą. - powiedział.
-
- Wiem. I przepraszam, gdybym mógł nigdy bym stąd nie wyjeżdżał. - powiedział. - Jesteś najwspanialszą rzeczą jaka mi się w życiu przytrafiła. - powiedział.
-
- Nie wiem kim jesteś, ale wiem czym będziesz. - powiedział żniwiarz i zaczął podchodzić do mężczyzny. - Będziesz trupem. - powiedział i uderzył go w brzuch kijem kosy.
-
- Nie wiem w sumie... - powiedziała. - A w sumie nie mam. - stwierdziła. - Jakieś muszę chyba sobie znaleźć. - To miło. - powiedział uśmiechając się.
-
Żniwiarz nie poruszył się słysząc krzyk. Gdyby nie fakt że przybrał formę szkieletu na pewno skrzywił by się. - Po co to robisz? Czym ona ci zawiniła? - pomyślał. Był naprawdę kiepski w tego typu zabawy a jego wróg z pewnością się z nim bawił. Nie wiedział co robić. - Nienawidzę zgadywanek... - mruknął. - Jesteś Shinigami. - powiedział. Jego głos nie miał żadnego wyrazu jednak żniwiarz nie był pewny swojej wypowiedzi.