-
Zawartość
10766 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
5
Wszystko napisane przez Mephisto The Undying
-
- Ok. - powiedziała i poszła do łazienki. ((Nie będę opisywać jak się kompie bo to nie jest żaden kiepski romans ))
-
((Postać Lucyphera do facet )) - Hm. Cóż, nieduża ta wasza grupa. - stwierdziła Elesis. - Ok, mate. Jestem Elesis Scarlet i jestem silniejsza od każdego was. - powiedziała z uśmiechem. - Potrzebuje ręcznika... są tu jakieś? - zapytała.
-
- Dzięki Lorence. - powiedział. - Ale i tak nigdy bym o tobie nie zapomniał. - dodał.
-
- Jesteś pewna? W końcu to pamiątka. - powiedział.
-
- Najlepszym sposobem sprawdzenia czym jesteś będzie sekcja. - stwierdził spokojnie. Oparł się o kosę. - Niestety nie dowiem się wtedy czemu chciałeś zabić moją kontrahentkę ale będę musiał z tym żyć. - dodał.
-
- Lorence? - Jonathan spojrzał na dziewczynę i wstał. - Wcześniej tak szybko uciekłaś... - mruknął.
-
((Chicken Nigget ))
-
((Odnoszę wrażenie że postać Lucyphera ma historie skopiowaną od mojej... no i jeszcze musiał zmienić na gońca...)) Elesis ucieszyła się. - To świetnie. Jeśli nie masz nic przeciwko to troche tam pomieszkam. Jestem w japonii pierwszy raz. - powiedziała uśmiechając się.
-
- Prowadź. - powiedziała. - jest tam może prysznic? - zapytała.
-
- Fakt.- powiedziała uśmiechając się. - Macie wy może jakąś baze? - zapytała.
-
- Ciekawa gromadka. - stwierdziła. - A co do daru to Płomienne Serce. Zgadnij co robi. - powiedziała.
-
- Chętnie. - powiedziała z uśmiechem biorąc figurkę. - A kto jest jeszcze w twojej rodzinie? - zapytała.
-
Łańcuch nie może wyglądać jak człowiek, ok. A może być humanoidem?
-
- Już się bałam że tego nie zaproponujesz. - powiedziała uśmiechając się. - Z chęcią się przyłączę. - dodała.
-
- Jedna z grup rodu Paymon. - powiedziała. - I swoją drogą. Miło poznać, mate. Elesis Scarlet jestem. Średnio klasowy diabeł, były goniec. A to jest Pikachu... znaczy Chung. Mój chowaniec. - dodała uśmiechając się.
-
- W sumie, jeśli jesteś gentelmanem powinieneś się przedstawić. - stwierdziła. - A czego może szukać diabeł którego cała grupa została zabita? - zapytała.
-
- Here it is... the king. - mruknęła cicho podchodząc do Rina, zatrzymała się przed nim. Wilk usiadł. - Myślałam że król będzie starszy. - stwierdziła. - Chociaż może w twoim rodzie jest inaczej. - dodała.
-
Elesis z każdym krokiem coraz bardziej wyczuwała aurę diabłów. Wysoko i nisko klasowy. - Co o tym sądzisz Pikachung? - zapytała blond chłopaka idącego za nią. - Nic Elesis. I przestań mnie tak nazywać! - powiedział wkurzony. - Wyglądasz słodko jak się wkurzasz Pikachung. - powiedziała rozbawiona. - Zamknij się. - mruknął blondyn i odwrócił głowę tak żeby Elesis nie widziała że się zarumienił. Byli już blisko. - Zmień się w wilka. - powiedziała cicho do chowańca i weszła do pustej uliczki. Chowaniec wszedł za nią i wykonał rozkaz. - Dobra, chodź. - dodała poważnie, ruszyła w kierunku diabłów. Wciąż nie była pewna czy nie będą chcieli jej zabić. Była bezpańskim diabłem od prawie miesiąca. To źle na nią działa.
-
((Ok, to może ja już wrzucę te nowe kp.)) Jonathan wszedł do szkoły i usiadł na fotelu. Nie wiedział co ma robić. Nie chciał wyjeżdżać. Nie chciał zostawać Lorence. Czuł się źle, złapał się za głowę i spuścił wzrok. Miał ochotę się rozpłakać. -------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Elesis szła przez miasto, pierwszy raz była w Japonii, nie znała jeszcze języka bardzo dobrze, ale dawała radę. Czuła gdzieś w pobliżu dwa diabły więc zaczęła zmierzać w ich kierunku.
-
Jonathan nie wiedział co zrobić. Dziwnie się czuł. Wisiorek na jego szyi znowu drżał. Nie mógł też wyczuć emocji innych. Westchnął i poszedł do opuszczonej szkoły. Czuł się fatalnie.
-
- Żadnej... - mruknął. - Wolałbym zostać tu... - dodał.
-
- Rodzicę... - powiedział ponuro. - nie chce jechać ale muszę. - dodał.
-
Jonathan wstał. Położył pieniądze obok filiżanki. - Muszę wrócić do Szwecji... i nie będę mógł tu wrócić wcześniej niż za rok... - powiedział.
-
- Na pewno nie milej niż tu. - powiedział cicho, widział jednak iż Lorence uśmiecha się dość sztucznie.
-
- Wybacz... - mruknął.