-
Zawartość
10766 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
5
Wszystko napisane przez Mephisto The Undying
-
- Nie no, dać radę bym dał ale nie wiem jaki numer mieszkania. - powiedział uśmiechając się.
-
- Chcesz już iść do domu? - zapytał.
-
((Cornvell co prawda ma dusze i wywiera na Jonathanie wpływ, te oczy np. no i poczucie bycia obserwowanym. Ale nie przejmuje mu ciała)) - To jest fakt. - przytaknął. - Jak się czujesz? - zapytał.
-
- Mam nadzieje że będzie tego mało. - powiedział.
-
- Ja też. - powiedział. - Masz w piątek wolne? - zapytał.
-
- To dobrze. - powiedział.
-
- Może nie powinnaś. To fakt. - powiedział.
-
- Nic szczególnego. - wzruszył ramionami. - Z nią nie da się normalnie rozmawiać.
-
((Zastraszenie . Jonathan zastraszył drugą jaźń Lorence. Co prawda jego oko zmieniło się na takie jak na obrazku. Ale to przez posiadanie Corvnella. Samo przychodzi po pewnym czasie. Jonathan to zmyślna bestia.)
-
- Nie. Nie winię cię za to. Nie jest to twoja wina. - powiedział.
-
- Ja mogę jeszcze zostać. - powiedział i usiał na ławce.
-
- Chcesz jeszcze zostać czy wolisz iść do domu? - zapytał.
-
- To nie soczewka. - powiedział. - To powiedzmy efekt uboczny. - powiedział. - Można powiedzieć takie są skutki przeklętych amuletów. Albo boskich darów które są przeklętymi amuletami. - dodał.
-
- Nie martw się, mówiłem że nie tak łatwo mnie zabić. - powiedział obejmując dziewczynę. ((Jego lewe oko wciąż jest takie dziwaczne. Ale nie mówi przez niego Cornvell))
-
- Nie. Trochę z nią pogadałem. I trochę wyjaśniłem. - powiedział uśmiechając się ciepło.
-
- Twoja druga strona. - powiedział Jonathan i pomógł Lorence wstać.
-
- Och nie nie. Masz oddać Lorence władze nad jej ciałem. - powiedział twardo puszczając dziewczynę przez co ta upadła na ziemię.
-
- Och, raczej będzie szczęśliwa przez to że się ciebie pozbyła. - powiedział i złapał dziewczynę za koszulkę, podniósł ją tak że byli teraz twarzą w twarz. - To jak? Będziesz grzeczna i pójdziesz sobie czy wolisz spędzić życie w pustce? - zapytał.
-
- Nic. Stanie się z nią to co stanie się z tobą. Ale ja nie popełnię takiego błędu wbrew pozorom dam radę was rozdzielić. - powiedział.
-
- Wątpisz? Wątpisz że istota która tysiące lat była zamknięta i nie mogła dokonać zniszczenia nie jest do tego zdolna? - zapytał. - Nawet nie wiesz jak prosto zamknąć czyjąś duszę w przedmiocie.
-
- Ciekawe jak, będziesz uwięziona w oddzielnym świecie. Nawet nie wiesz ile lat zbierałem moc aby móc się uwolnić. - powiedział. Z jego twarzy nie znikł niepokojący uśmiech a on sam zaczął zbliżać się do Lorence.
-
- Czyżby? Bo jakoś wątpię by to jej przeszkadzało. Powiem więcej, chyba będzie wolała żyć bez ciebie. - powiedział kpiąco wciąż z niepokojącym uśmieszkiem.
-
- Wyrywam jedną z jaźni i zamykam ją w przedmiocie. Pff. Nic specjalnego. - stwierdził z mrocznym uśmieszkiem.
-
- Och, nie mam zamiaru cię zranić. Nie fizycznie. Ale nie samą Lorence. Tylko ciebie. - zaśmiał się. - Więc zobaczymy. Powiedzmy że pomieszkasz w takich warunkach jak ja. W przedmiocie. - powiedział pukając ją w czoło palcem. - Co powiesz na Athme? To nieprzyjemna rzecz... - zaśmiał się.
-
- A może teraz ty pocierpisz? - zapytał podnosząc jedną brew. - Mam nawet pomysł jak... - powiedział uśmiechając się mrocznie.