-
Zawartość
10766 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
5
Wszystko napisane przez Mephisto The Undying
-
- Tam jest nemezis? - zapytał zaskoczony. - Wiadomo jakiego typu? - zapytał już poważniej.
-
- Zapytałem o ciebie i Dandie bo wcześniej coś wam było. - Odpowiedział. Podniósł leżącą dziewczynę. (tę którą mamy uratować.) - Dobra, chodźmy. - powiedział i skierował się ku wyjściu.
-
To jak game masterze... będzie eliksir ponifikacyjny?
-
- Dobrze zatem. - Powiedział. - Chodźmy. - rzekł poprawiając cylinder i pelerynę. - Dandie, Aren w porządku? Nic nie boli?
-
((Chodziło mi o tą co mieliśmy ją uratować.)) - Ja dam radę iść. - powiedział i rozejrzał się po wszystkich. - Ktoś jest zmęczony?
-
Mephisto podniósł się. - Kto ma na tyle siły aby iść. Bo trzeba wynieść jeszcze ją. - wskazał na leżącą dziewczynę.
-
(Ja wtedy trochę chorowałem)
-
(A wspominałeś o niej?) - Ja i tak nie sypiam zbyt wiele więc, wy możecie iść spać. Ja poczekam.
-
Uniknąłem pocisków wzbijając się szybko w powietrze. Wylądowałem kawałek dalej. - Za wolno... - krzyknął. Zaczął grać kolejny utwór, wokół niego pojawiły się pierścienie ognia, po chwili pierścienie zamieniły się w ostra które z zawrotną prędkością ruszyły w oponenta. ((Utwór ))
-
- Co się stało? Może pomogę. - powiedział do klaczy czułym tonem.
-
- Była tania jak na pomoc demon. - powiedział z uśmiechem. Po chwili jego uśmiech zrobił się jeszcze szerszy gdy Aren go pocałowała. Po chwili podszedł do Dandie. - W porządku? - zapytał przykucając przy niej.
-
Ferejli. Taka postać xD
-
Dało by radę dorwać w sesji eliksir ponifykacyjny dla mojej postaci?
-
Ice wstał. - Nie zbliżam się do pola bitwy. - powiedział spokojnie. - Będę 60 metrów dalej. - dodał po chwili, patrząc na Lighta.
-
- Nie to ja przepraszam. Poproś demona o pomoc a on pocałuje niepełnoletnią.
-
- Zabawne... - odpowiedział Hesperius podobnie bez emocji. - Już raz próbowali Hesperiusa zabić, ale Hesperius zniszczył wtedy kilka światów... - odparł, za nim stanął Mephisto i wyrwał mu parasol z ręki a ten zniknął. - Przepraszam za niego. To demon, do tego zboczony. Jak się panienka nazywa? - zapytał uprzejmie.
-
Hesperius wyjrzał. - Ona jednak ładniejsza. - podbiegł do biegnącej dziewczyny. - Cześć. - powiedział i pocałował ją (jak na gifie.)
-
Po chwili drzwi otwarły się z hukiem. Stał w nich dziwnie ubrany chłopak wyglądający na 14 lat, w ręku miał parasol Mephista, na szyi słuchawki, do tego sztylety i torbę. - Witam, braciszku mam wszystko! A teraz nagroda! - rozejrzał się. Popatrzył na Aren. - Chce ją pocałować! - krzyknął (wygląd kolesia to A jego pocałunku ))
-
(Dude... To chociaż poprowadź naszą ucieczkę!)
-
- Cóż, dla was tak. Dla mnie różnie. Obiecałem mu że będzie mógł zrobić jedną rzecz z moim ciałem... On jest zboczonym demonem jeśli o to chodzi... W sensie, przejmie moje ciało i coś zrobi... - odpowiedział, po chwili dało się słyszeć bzykanie jakby komara, i pełzanie. Ponownie śmiech na korytarzu. - Jesteście idealnym obiadem dla moich zwierzątek! - dało się słyszeć z korytarza.
-
- Demon z parasola... Książę Robactwa, Hesperius. - odparł z uśmiechem jakby było to dla niego krępujące. - I chyba się zgodził nam pomóc.
-
- Przecież to facet... - stwierdził. Na korytarzu można było usłyszeć śmiech. I po chwili dziwnie rozbawiony, wręcz podniecony głos. - Kici, kici, koniki. Tatuś Hesperius przybył wypruć wam flaczki i podać je jako przystawkę. - ponownie śmiech.
-
Mephisto pogłaskał klacz. - Wiesz. Ta parasolka, jest pełna zła. I chyba wiem jak przekonać to zło do pomocy... - powiedział do klaczy. - Więc wierze że uda nam się wyjść.
-
Mephisto rozejrzał się. - Hm... - uśmiechnął się dziwacznie i podszedł do wyjścia. - Wiesz, czyja dusza jest w parasolce? - zapytał osoby za drzwiami.
-
Mephisto bronił się parasolem, raz za razem parując ciosy, po pewnym czasie stanął w pozycji jak szermierz (parasol w lewej dłoni) i zaczął kontratakować jak na pojedynku. - Nie ma tak łatwo. - otwierając parasolkę pozbawił oponenta równowagi. Ściągnął cylinder wycelował w niego. - Eins, zwei, drei! - z cylindra wypadły cukierki z taką szybkością że przecięły kuca w kilku miejsca, uniemożliwiając mu walkę. - Ta parasolka to nie broń króla cukierków Dandie. To narzędzie Beliala. - zażartował i ukłonił się jak po pojedynku szermierczym.