-
Zawartość
10766 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
5
Wszystko napisane przez Mephisto The Undying
-
- Sorry... Angus jestem. - powidział zmęczonym, nie wrednym albo obojęgnym tonem, bardziej jakby był wykończony, wyciając z plecaka termos i nalewając kawe i wypijając ją. - Ktoś chce? - zapytał, już bardziej żywo.
-
Angus wszedł do pokoju. Rzucił tylko ,,cześć" i rozejrzał się. Podszedł do wolnego łóżka. - To jest wolne? - zapytał.
-
- A nie wiem. Może pójdziemy w coś pograć? Mam parę gier na telefonie w które możemy zagrać. - zaproponował.
-
- Cóż, wbiłem się w to więc chyba za dużego wyboru nie mam. - wzruszył ramionami. - Jeśli jest coś co da się zrobić żeby zmylić tych łowców to zapewne spróbuje.
-
Angus wziął rozpiskę, westchnął cicho patrząc na nią po czym ruszył za osobą która ją dała. Założył kaptur żeby słońce go nie wkurzało i po prostu ruszył. Był zmęczony, w zasadzie to nic nie zrobił ale był zmęczony. A raczej śpiący. Po prostu. Niby wampiry były energiczne, ale on po ojcu, oprócz brytyjskiego akcentu i tego dziwacznego humoru, przejął też problemy z ciśnieniem, raz za niskie, raz za duże, raz w sam raz. Nie da się przewidzieć, dziś akurat było za niskie. Miał tylko nadzieje że w jego pokoju nie będą żadne wilkołaki skore do zjedzenia go na surowo tylko za to czym jest.
-
Angus sam wypił kawę sam, po czym zamknął termos i schował go do plecaka. Nie obchodził go fakt że jakiś zmiennokształty go zaczepiał. Po chwili wstał i wyszedł, w międzyczasie zamyślił się, ta dziewczyna była jakaś taka... smutna. Jakby była wiecznie smutna i załamana a jednak starała się to maskować.
-
Usłyszawszy słowa dziewczyny stojącej, teraz siedzącej, obok niego, spojrzał na nią, gadała do lisa. Dziwne że miała lisa, trzeba było mieć masę dokumentów żeby można było takowego w domu trzymać, no ale trudno. Zdawała się miła, ale samotna. Cóż, z tą samotnością to trochę jak Angus, ale w zasadzie, on sam taką drogę wybrał. W końcu jeśli dla masy osób w około jest się tylko pasożytem, nie da się być duszą towarzystwa ani nic takiego. Westchnął tylko cicho, wyjął z plecaka termos. Cóż, niby jeśli chodzi o dobre wychowanie to powinien ją poczęstować. - Em... sorki, chcesz się napić? - zapytał podając jej ten termosowy ,,kubek'' z kawą, z mlekiem i masą cukru.
-
- Nie. Po szesnastu latach bycia ślepym przyzwyczaiłem się. Plus poznałem was, co jest fajne. No i poznałem Emi. Ta. Bycie ślepym mi już mie przeszkadza. - stwierdził.
-
- Wolałbym żeby zostało tak jak teraz. Tak jest dobrze. - powiedział spokojnie.
-
- Niech będzie pytanie. Żadnego zadania i tak nie wykonam. Chyba że miałbym się z wami bawić w ciuciubabkę. - stwierdził wzruszając ramionami.
-
Dzień, dzień to cholernie niemiły okres dla wampira, te ciągle świecące słońce, przez nie jest za gorąco. Zwłaszcza dla Angusa, wampira który po prostu chce dotrwać do końca każdego dnia i móc znowu ukryć się w objęciach tej kojącej nocy. Ale niestety, jest dzień, jest i szkoła. Wiedział że w tej szkole będzie dużo wilkołaków, on sam miał je gdzieś, pies, nie pies. Co za różnica. Ale one do niego, już coś miały, wszystkie uważały się za lepsze od niego, co więcej jego uważały za robaka, pasożyta, a przecież on nie miał na to żadnego wpływu. Co ma zrobić z faktem że jego matka jest krwiopijcą? Zabić się? Ale dlaczego? Przecież on chcę tylko żyć, z rana chłopak spakował do plecaka butelkę pełną krwi załatwionej przez jego ojca i termos pewien kawy, to był jeden z tych dni w który mógłby zemdleć z powodu za niskiego ciśnienia, groteska, krwiopijca ma problemy z ciśnieniem. Wziął też piłkę do rzucenia wilkołakowi, bestia czy nie, piłka i tak odwracała ich uwagę, na tyle że Angus mógł się oddalić. Wziął też nóż, bagnet, na dodatek jakoś dziwnie pomalowany. Skąd go miał? Od ojca, a że w sumie przyda mu się na wszelki wypadek to czemu nie brać? Gdy wszedł na salę miał na sobie strój taki jak zwykle, jeansy, zielone trampki, szarą bluzę z kapturem z paroma naszywkami np. ,,Bloodbound'' i inne tego typu zespoły. Bandanę, na twarzy. Znalazł jakieś miejsce, stojące. Obok jakieś dziewczyny mówiącej do siebie, postawił plecak na ziemi, zdjął kaptur i zaczął się rozglądać, dostrzegł już kilka wilkołaków. No to super... jest ich tu trochę, kiepsko.
-
A kto chce złapać piłeczkę? No kto, no kto jest dobrym pieskiem? Dobra, cut it out bo spam się robi xd
-
Albo ta banda dzikusów uzna transcendentalności i doskonałość wspaniałej rasy Wampirów i się poddadzą.
-
Moja postać ma przesrane :')) trzy wilkołaki kontra jeden wampir. Cóż, sądzę że moja postać będzie musiała walczyć o przetrwanie.
-
- W porządku. - powiedział i znowu napił się coli po czym kontynuował jedzenie.
-
Dave usiadł obok Emi, zdjął okulary. - To kto zaczyna? - zapytał.
-
- Pewnie, ale mów mi kiedy będę mieć na siebie. - powiedział i uśmiechnął się do Emi.
-
- Chyba masz racje. - stwierdził Add i zaczął jeść swoje ciasto.
-
((Jako osoba mająca rozszerzenie z biologi i psychologię powiem całuje się z kobietą o mentalności mężczyzny, w pełni biologicznie i psychologicznie poprawne określenie)) - A tak w sumie po kiego żeście do tej szkoły chcieli iść? - zapytał.
-
- No to wyjaśnij. - powiedział biorąc łyka coli.
-
- Jakakolwiek istota żyjąca z mocą absolutną jest przeklęta. - powiedział Add jedząc swoje ciasto.
-
Moja postać ma niskie ciśnienie więc to różnie będzie z jego ruchliwosścią, no i to introwertyk. A mają jakieś problemy ze słońcem?
-
((A no fakt. Zapewne o tym zapomniałem bo myślałm że to zrobiłem >.> no i Cindy też miała być. Ale, wszyscy złapani przez cały tydzień będą sprzątać szkołę i cały jej teren))
-
- Moc absolutna to najgorsze przekleństwo jakie istnieje. - stwierdził Add.
-
Lucas poszedł za Emmą. - A właśnie. Miałem ci to dać. - powiedział i wyjął z reklamówki mleko kokosowo-pistacjowe po czym podał je Emmie. - Kupiłem dwa żebyś też spróbowała. - dodał po chwili i uśmiechnął się do niej lekko.
- 204 odpowiedzi
-
- gra
- sierociniec
- (i 6 więcej)