Padło na mnie, hm?
Cóż, droga BQ, opowiem Ci o mojej wycieczce do Krakowa, która miała miejsce w długi weekend, bo pewnie nie wiedziałaś, że tam byłem
Mój "wypad" był bliski niepowodzenia ze względu na chorobę (przeziębienie w moim przypadku zawsze ma denne wyczucie czasu i tego roku nie było inaczej), lecz na szczęście udało mi się wykurować wystarczająco, by pojechać i nie zarazić BQ niczym poza hugami
Sama podróż autobusem (a właściwie polskim busem, polecam przewoźnika swoją drogą) była przyjemna, poza tym, że zapewne w ramach kampanii wyborczej komisyjnie zmasakrowano fragment autostrady (?) przy samym Krakowie, co zapewniło godzinne opóźnienie XD Nie ukrywam, trochę stres miałem, bowiem to pierwszy raz, gdy kompletnie sam gdzieś pojechałem, ale na szczęście problemów żadnych nie było (przynajmniej dopóki nie mogliśmy się nawzajem znaleźć na dworcu, bo jeden derp i drugi się nie połapał, że owy dworzec jest dwupoziomowy ).
Gdy już na siebie trafiliśmy (tudzież odkryliśmy, czemu nie mogliśmy na siebie trafić wcześniej) to ruszyliśmy w stronę przyszłej bazy wypadowej do Krakowa (a przy okazji w tramwaju przekonałem się, że jestem totalnym noobem w kwestii "nowoczesnych" technologii ). Po drodze zahaczyliśmy o sklep, kupiliśmy trochę soczków... no dobra, dobra, kupiliśmy piwo :c
W każdym razie... dotarliśmy na miejsce, Hugo był zbyt leniwy, by wypakować graty, więc walizka dumnie leżała przez cały pobyt na środku pokoju, no i tak wyglądał piątek. Wieczór spędziliśmy na oglądaniu filmów animowanych, tego dnia były to: How To Train Your Dragon (Toothless, nienawidzę Cię za to, jaki jesteś uroczy ) i Megamind ("what a drama queen XD ).
Cóż, tak wyglądał piątek.
Teraz sobota.
Hugo jak zwykle obudził się wcześnie, ku niewątpliwemu "zadowoleniu" Pani gospodarz . Zjedliśmy śniadanie i pora zacząć pierwszy "normalny" dzień w Krakowie. Z tego miejsca pragnę pozdrowić kolegów z tyłu tramwaju, którzy chyba wypluli płuca ze śmiechu i zapewnili wszystkim rozrywkę z rana XD
Pierwsze miejsce, do którego się udaliśmy jest chyba oczywiste - Wawel. Szczęście było po naszej stronie, bowiem trzeba było kupić bilety jedynie na Dzwon Zygmunt oraz do grobów królewskich. No i, rzecz jasna - jakieś piśmidło o Wawelu, by nasze zwiedzanie nie polegało na tępym wpatrywaniu się we wszystko (koniec końców sporą większość zwiedzania i tak podsłuchiwaliśmy przewodników ). Jestem kiepski w opisywaniu miejsc, bardzo kiepski, lecz wizualnie Wawel prezentuje się świetnie i... ehh, nie wiem, co dodać xD Co do Dzwonu Zygmunt - dojście do niego było dla mnie.. kłopotliwe, ludzie w dawnych czasach to chyba krasnoludy były, bo ciasno tam strasznie było A Hugo dotknął dzwona, bo liczy, że zgodnie z tym, co stwierdził przewodnik pomoże mu to znaleźć dziewczynę
Po dzwonie przyszła pora na groby królewskie. Po raz kolejny nie mam za wiele do napisania, tak naprawdę każdy, kto zna trochę historii wie, czego tam się spodziewać. Jak mówiłem - w opisywaniu miejsc jestem beznadziejny, wybaczcie :(
Po Wawelu, cóż... była pora na obiad. BQ postawiła sobie za cel zdeptanie moich prób zrzucenia kilogramów, więc na start poszliśmy do Moaburger na lekko... przerośnięte hamburgery, których, cytuję "nie da się zjeść z godnością" (niestety jest to prawda XD). Ledwo się udało je wcisnąć, ale jakoś poszło. Chwilę zamarliśmy w bezruchu po tym jak wypełniliśmy brzuchy po brzegi, ale cóż... trzeba iść dalej. A BQ postawiła sobie za kolejny cel zmusić mnie na pójście do kina na Interstellar, więc motywację miała do kontynuowania wycieczki.
Tak więc dojechaliśmy tramwajem blisko galerii, a w samej galerii mieliśmy sentymentalny powrót do przeszłości. Do czasów, gdy kolejki do sklepów ciągnęły się kilometrami. Dokładnie taka kolejka nas powitała gdy poszliśmy po bilety. Ale poszło szybciej niż się spodziewaliśmy, więc niedługo potem znaleźliśmy się na sali kinowej i mogliśmy oglądać film. Film, który wbił mnie w fotel i do teraz mam kompletną sieczkę w głowie na myśl o nim. Więcej takich filmów, a nie durnowatego kina akcji, gdzie jeden glina rozbija cały kartel narkotykowy paroma strzałami z pistoletu, a po drodze ratuje damę w opałach.
Reszta dnia... pochodziliśmy po rynku (no i zostałem zmusz...grzecznie poproszony o spróbowanie kasztanów, które także okazały się dobre ^^ Potem powrót no i wieczór/noc spędzone na oglądaniu filmów - Zaplątani i Frozen ^^ Oba genialne, a Olaf to postać bardzo podobna do mnie, bowiem "he likes warm hugs"
No i to jest sobota, teraz ostatni dzień - niedziela.
Po raz kolejny Hugo obudził się pierwszy no i na początek dnia obejrzeliśmy Drogą do El Dorado. Po tym po raz kolejny - na miasto. Lecz tym razem dzień spędzony wyłącznie na jedzeniu co wpadnie w ręce. Najpierw było sushi i robienie wiochy, bowiem nigdy wcześniej nie jadłem nic pałeczkami no i... nie było źle, ale też nie najlepiej Ale samo jedzenie bardzo dobre i poszedłbym tam jeszcze raz. A potem ciastka, których paczka kosztowała "tylko" 80 zł no i cupcakes. Nie ma tu za dużo do pisania, bowiem nic konkretnego nie robiliśmy. Potem był jedynie powrót no i na ostatni wieczór obejrzeliśmy Nowe Szaty Króla, a Kronk to moja nowa ulubiona postać Disney'a
Uf... wyszło krócej, niż się spodziewałem. Niestety zdjęć z wypadu nie mam :(
A teraz nam wyśpiewa grzecznie o swoich przygodach: Uszatka, Imesh oraz Burning Question :3