Skocz do zawartości

PrinceKeith

Brony
  • Zawartość

    1481
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    6

Posty napisane przez PrinceKeith

  1. Zza krzaka wyszedł chłopak, wysoki blondyn o zielonych oczach. Spojrzał na ciebie. Miał na sobie turkusowy płaszcz a na plecach miał kuszę, w dłoni trzymał jakiś notatatnik. Przy spodniach miał pas do którego przyczepione były cztwry fiolki. Dwie z substancją o zabarwieniu różowo-fioletowym, oraz dwie o zabarwieniu zielono-czerwonym, zapewne trucizny. Od razu rozpoznałeś w nim łowcę. Łowcy byli osobami na stałe mieszkającymi w strefach wydzielonych dla magicznych stworzeń, jednak mogli bez problemowo przechodzić przez granicę. Zajmowali się zwykle eliminowaniem stworzeń które stanowiły duże zagrożenie. Podobno mogli tkać proste zaklęcia. Szkolenie na łowcę trwało pięć lat, i tylko nie liczym udawało się na serio dostać tę robotę. 

    - Przekadzam? Jeśli tak to przepraszam. - powiedział. - Zasadzam się tu na takiego jednego nielegalnego chandlarza wróżkami. Tu jest ich najwięcej dlatego pomyślałem, że mogę go tu znaleźć. Jest strasznie niebezpieczny i był wciągnięty w wiele brudnych spraw. - powiedział. Na jego ramieniu siedziała mała wróżka, miała karmazynową cerę i białe włosy. Skrzydła miała podobne do tych motyli, miały one kolor błękitny. Para turkusowych oczu wróżki patrzyła na łowcę z niezwykłym zaufaniem.

  2. Słońce powoli zachodziło nad horyzontem. Nad jezioro zaczęły zlatywać małe, niepozorne wróżki. Jedna z nich usiadła ci na ramieniu. Miała turkusową cerę i włosy w kolorze fuksji. Para błękitnych oczu spoglądała na ciebie bardzo zaciekawiona. Wiele wróżek stało nad brzegiem jeziora i przeglądało się. Kryształy na dnie zaczęły świecić, co nieco oświetliło to miejsce. Po chwili zleciały się tu też świetliki. Usłyszałeś szelest w krzakach.

  3. Szczeniak po chwili odbiegł. Aż dziwne, że się od ciebie odczepił. Dotarłeś na skraj miasta, gdzie znajdowało się jezioro. Nogi bardzo cię bolały, nie byłeś pewny czy dasz radę wrócić do domu. Postanowiłeś usiąść na trawie. Była miękka i dosyć gęsta. Jezioro miało prawie idealny kolisty kształt. W świetle słońca wydawało się, że ma ono kolor liliowy. Na dnie jeziora połyskiwały niewielkie kryształy w różnych kolorach. Przynajmniej tu było spokojnie. Ani jednej żywej duszy, żadnego szczeniaka który uprzykrzałby ci życie. Na reszcie mogłeś odetchnąć.

  4. - Nie, czemu? - zapytała Shiro idąc krok w krok za Fortune. Nie widziało jej się by gdzieś w tych ciemnościach się zgubić. Shiro zastanawiała się jak długą będą szły, oraz jak będzie w Shurimie. Czy będą w takim samym niebezpieczeństwie jak tu, w Bilgewater? Nie była pewna. Nawet jeśli Shurima miała być ruiną, na pewno pozostali tam jacyś mieszkańcy lub bandyci. Zawsze tak było.

  5. Za nim stał chłopiec, w wieku dwunastu może jedenstu lat. Miał on wilcze uszy i ogon a w dłoni trzymał długi nóż. Niedaleko stali czterej chłopacy, również tej samej rasy i patrzyli co się dzieje. Gdy tylko usłyszeli "Nie" z ust Finna wybuchli śmiechem na co chłopak nieco podkulił uszy i ogon. O nie, tak łatwo się nie da. Postanowił iść za tobą.

    - No proszę. To nie chonorowe nie przyjąć wyzwania. - nalegał. Szczerze, był bardzo wkurzający. Kilkanaście metrów za wami szli jego ruwieśnicy. - Nie może Sir mnie tak zignorować! - krzyknął w końcu. Ludzie momentalnie na was popatrzyli, a sprzedawcy zamilkli. Młodziak szedł jeszcze kawałek jednak po chwili przewrócił się o kamień. Dało się słyszeć kolejne śmiechy. - Ugh... Muszę z panem walczyć by pokazać im że nie jestem słaby. Proszę... - wymamrotał leżąc na ziemi.

  6. Strażnik począł uciekać przed cieniem a ty mogłeś spokojnie iść dalej. Każdy kolejny budynek był coraz to bardziej kolorowy i nietuzinkowy, okna zdobiły zwykle kolorowe mozaiki. Przechodziłeś właśnie obok targu.

    - Najlepsze amulety ochronne, tylko u mnie! - krzyczała grubsza kobieta.

    - Wróżki, sprzedam wróżki! - krzyknął mężczyzna w podeszłym wieku kiedy przechodziłeś koło jego stoiska. Istotnie na jego stole leżało wiele słoików. W środku znajdowały się wróżki, miały one wielkość dłoni, nie wyglądały na zachwycone tym, że ktoś trzyma je w słoiku. Miały różnokolorową cerę i włosy a także fantazyjne skrzydła. Były niezwykle delikatne i posiadały duże szklane oczy. Nagle usłyszałeś za sobą czyjeś sapanie.

    - Wyzywam pana na pojedynek, sir! - rzuciło coś co stało z tyłu. Głos pasował raczej do chłopaka w wieku dwunastu, może trzynastu lat.

  7. Twoim oczom zaczęła się ukazywać ta część miasta, która należała do magicznych stworzeń. Z oddali widziałeś już mieszkańców na ulicach i ich domu. Tutaj o dziwo były one bardziej kolorowe i wymyślne niż te ludzkie. Kiedy przekraczałeś granicę, strażnik chyba spał bo nie zauważył tego jak przeszedłeś. Wkraczałeś powoli coraz głębiej, i głębiej. Widziałeś coraz więcej miasta. Mijały cię różne stwory. Wilkołaki, elfy, wróżki i wszytko co ten świat jeszcze nie widział. Patrzyli na ciebie nieco zadziwieni, tak, jakby człowiek w tym miejscu nie był częstym gościem. 

    - Ani kroku dalej! - usłyszałeś za sobą, niechętnie odwróciłeś się do tyłu i ujrzałeś strażnika. Chyba ktoś z mieszkańców strefy poinformował go o tobie. - Papiery i przepustka. - powiedział mierząc w ciebie pistoletem. Był młody, miał czarne potargane włosy oraz wory pod oczami. Od razu widać było, że nie do końca ogarnia co ma robić. Po za tym lekko drżał, jakby nie odpowiadała mu obecność magicznych stworzeń wokół siebie. - No dalej! Albo dajesz papiery albo wracasz do swojego miejsca!

  8. Świat magi i realny zetknęły się już bardzo dawno temu... W starożytnej Grecji kiedy to bogowie poczynali mieć potomstwo ze zwykłymi ludźmi. Magia towarzyszyła ludziom od zarania dziejów.  Jedni studiowali ją biegle, inni zaś chcieli na zawsze zakończyć jej istnienie na świecie. Wiele osób praktykujących magię zostało spalonych na stosie, a stworzenia magiczne poczęto zabijać wierząc, że tym samym odgonią od siebie magię. Ale to było błędne myślenie... Wiele stworzeń a także ludzi potrafiących czarować przeżyło, i cały czas rodzili się nowi, co utrudniało niektórym władzą prace. W końcu odpuszczono, pomiędzy stronami zapanował pokój... Ale nie mogło przecież być tak zawsze. Przyszły czasy obojętności a jednocześnie walki. Czasy kiedy technologia przerastała magię, i wielu posiadających jej dar po prostu go zignorowało. Niektórzy zaczęli bać się magicznych stworzeń dlatego wyznaczono dla nich specjalne strefy na świecie. Mogli tam żyć bezpiecznie, nie czując strachu, wśród swoich. Aby przejść do świata ludzkiego musieli zdobyć przepustkę co wcale nie było takie łatwe. Pomyśl ile osób ucierpiało, ponieważ mieli bardzo silne relacje z jakimś stworzeniem. Cierpieli, tak jakby była to strata kogoś z rodziny. 

     

    Szedłeś spokojnie chodnikiem po mieście. Trzeba przyznać, dziś było wyjątkowo spokojnie. Żadnych wybuchów czy wypadków na drodze które się zdarzały. Spokój... Niebo było czyste, ani jednej chmury, miało kolor pięknego, czystego błękitu. Powietrze było niezwykle rześkie. Nie miałeś nic do roboty w domu, dlatego postanowiłeś się przejść. Mijałeś wysokie budynki ze szkła w których odbijało się światło. Na drogach też nie było dziś zbytniego ruchu. Ot, zwykła środa. Nawet nie zauważyłeś kiedy byłeś dosłownie kilometr od granicy z bezpieczną strefom dla stworzeń magicznych. Stałeś przy ostatnim domu na terenie ludzi. Dosyć ciekawym domu. Było to w sumie zwykły budynek z dobudowaną do tyłu okrągłą częścią, która była zwieńczona kopułą. Kopuła połyskiwała niezwykle i przykuwała uwagę. Była zrobiona z delikatnego szkła w lekkim kolorze fuksji. Ściany ściany były w odcieniu ecru, a sama dachówka domu miała kolor karmazynowy. Ogród był dosyć skromny ale niezwykle zadbany, pomyślałeś, że pewnie robiony przez ogrodnika bo nikomu, kogo byłoby stać na taki dom nie chciałoby się samemu urządzać ogródka. Na ganku domu wylegiwał się czarny kot, zaś do balustrady przywieszone były dzwonki, które były miniaturowym układem słonecznym. Właśnie ich dźwięk tak bardzo cię irytował. Spojrzałeś w stronę gdzie znajdowała się granica. Stała tam tylko tabliczka oraz budka ze strażnikiem. Czyli w sumie, normalka.

  9. Karolina wzięła kluczyki i schowała do kieszeni od spodni. Zawsze ktoś musiał być tym trzeźwym żeby prowadzić, zwykle wypadało na nią. Zwykle wypadało na nią. 

    - Uważam, że powinniśmy zaatakować w porcie, nie ze względu na alkohol. Lecz ze względu na bezpieczeństwo które jest o wiele mniejsze w kryjówce wroga. - powiedziała po czym zdmuchnęła włosy z oczu.

  10. - Ja takrze poproszę kawy. - odezwała się Clockwork nieco unosząc rękę do góry. Nigdy nie piła alkoholu, po prostu nie był w jej typie. Kawa, herbata do tego się ograniczała. Nie lubiła pozwalać sobie na za dużo. Nietrzeźwość mogła się przecież źle skończyć.

  11. Shiro odetchnęła wiedząc, że to już koniec niebezpieczeństwa. Z jednej strony to dobrze. Niedługo miały wyruszyć do Shurimy. Ezreal opowiadał o niej kiedyś Erynii. Bo wiedział o niej na prawdę wiele, opowiadania mogłby się ciągnąć latami. To tam znalazł kryształ który wzmocnił jego magię. Zawsze zastanawiała się jak tam jest. Kiedyś podobno było to wielkie państwo, o niezywkłej światłości. Bardzo dobrze się rozwijało. Lecz zostało zniszczone, tak mówiono. Podobno Shurima jest teraz tylko kupą piachu... Sama miała się o tym przekonać.

  12. Shiro wstała i postanowiła iść za nią, bo w końcu też musiała wziąć swoje ubrania. 

    -  Vi? Śmierć nie powinna istnieć, nie? Tak jak choroby czy broń palna, albo technologia. Racja bez technologi trudno byłoby żyć. Ale takrze tworzy zagrożenie. Cały czas oszukuję siebię, że w Piltover jest bezpiecznie, ale to nie prawda. Jest tam tylko trochę bardziej bezpiecznie niż tu. Gdziekolwiek nie pójdziemy czeka na nas niebezpieczeństwo, a ono zabiera nam toważyszy i bliskich. Niestety... Nie powinno tak być, prawda? - zapytała patrząc na Vi.

×
×
  • Utwórz nowe...