-
Zawartość
1481 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
6
Posty napisane przez PrinceKeith
-
-
Shiro postanowiła iść korytem rzeki.
- W sumie tak, ta misja będzie miała odzew na mojej przyszłości. - wzięła swoje buty i zaczęła iść. Odtworzyła w głowie obraz blondyna. Ostatni raz jak go widziała. Jedna rzecz jej nie pasowała, te nie do brane do siebie ubrania. Chyba wtedy nie chciała mu zwracać uwagi. Cóż, jak przywróci go do życia to chyba będzie musiała bardziej go dopilnować. Żeby jakoś wyglądał, a nie na odwal. Chociaż w sumie to będzie ciężkie, ale na pewno da radę.
-
Shiro nieco zruszyła ramionami.
- Nie jestem pewna. - powiedziała cicho. - Ale musiał być to ktoś bardzo zły. Czy karawana się o nas nie martwi? Może powinniśmy do nich dołączyć. Chyba, że zabawimy się w detektywów. - powiedziała. Po chwili zdjęła buty i postanowiła wejść do rowu. Zdjęła obówie ze względu na to, że nie chciała go zamoczyć jeśli by spadła. Shiro postanowiła sprawdzić czy jest to woda zdatna do picia, jeśli nie, to już koniec. Chociaż czy na pewno? Koniec jej życia na ziemi, początek życia duchowego. Shiro zawsze zastanawiała się jak to jest zginąć co jest potem. Może, zapyta o to potem Ezreala. Ale tylko jeśli będzie miał dobry humor.
-
Karolina dalej paliła papierosa. Gdy skończyła rzuciła na ziemię i przydeptała. Po chwili westchnęła. Zaczęła wspominać, nikogo ważnego, takiego jednego. Ale jak to się mówi, artyści są ulotni. On też taki był.
-
Shiro zastanowiła się chwilę. Rozejrzała się dookoła jak to miała w zwyczaju gdy chodziła po ulicach Piltover. Musiała obserwować. To ją uspokajało, wiedza o tym co dzieje się dookoła. Było to też przydatnym elementem życia. Wiedziała co sie dzieje dookoła, czyli statycznie mogła przewidzieć na podstawie obserwacji co stanie się za chwile. Tak by być gotowym na ewentualne niebezpieczeństwo w którym trzebaby użyć umiejętności lub uciec. Spojrzała na Taliyah.
- Czy może tu powstać nowe miasto? - zapytała Shiro radośnie, po chwili wymusiła an sobie uśmiech. Dziewczyna była szczęśliwa, to dobrze. Erynia lubiła kiedy ktoś z jej otoczenia był szczęśliwy. Dawało to motywacje by poszukiwać swojego szczęścia. Nie ulotnego, ale takiego trwałego. Shiro już je znalazła i chociaż los jej je odebrał, starała je sobie przywrócić. Nie pamiętała kiedy ostatni raz jej uśmiech był prawdziwą oznaką zadowolenia. Chyba, chwilę przed wybuchem który zabił jej miłość, jej iskierkę. Kolejne uśmiechy były tylko z grzeczności, bądź świadomość dziewczyny próbowała ukryć ból i strach wewnątrz. W niej cały czas toczyła się bitwa. Jedna strona chciała się załamać, druga dalej walczyć. Pamiętała słowa ojca, że nawet najmniejsza iskierka może rozpalić wielki ogień. Taką iskierką był blondyn którego tak kochała, rozpalił w niej ogień miłości i szczęścia. Do twgo sprawił, że czarodziejka zapragnęła z kimś bliskości, znajomości. Ale kiedy ikra odeszła, płomień zgasł, pozostawiając mrok.
-
- Nie wiem, to może być no, niebezpieczne. Słyszysz ten szum? - zapytała Shiro. Może było w tym miejscu jakieś urządzenie które produkowało parę. Coś, co mogło działać jak Blitzcrank.
-
- To mgła, tak sądzę. - stwierdziła Shiro przyglądając się. - Tak uważam, ale może to być też inny opar. - powiedziała.
-
Shiro złapała dłoń Taliyah po czym weszła na kamień.
- Nie było tak źle, myślałam, że zginę. - przyznała.
-
Shiro szybko wstała po czym podeszła bliżej Taliyah. Złapała się za głowę.
- Wykorzystałam dużo many, nie wiem czy dam radę napędzać deskę z kryształu... - powiedziała nieco ciszej. Najważniejsze by nie przekroczyć limitu.
-
Shiro nieco przytłumiona wstała i otrzepała się z kryształów. Nie ma to jak załatwić się swoją własną bronią. Tersz wiedziała co czują jej ofiary.
- Ta... - powiedziała cicho. - Karawanie udało się przejść? - zapytała.
-
Shiro dalej starała się uciekać. Dobrze, że ktoś zdecydował się jej pomóc. Odetchnęła nieco, mana jej się kończyła ajej utrzymanie deski było niezwykle trudne.
-
Shiro starała się jednak uciekać dalej. Nie była pewna czy to przeżyje, jednak miała w sobie wiarę na to, że się uda. Bo przecież musiało.
-
Hybrid kiwnęła łbem i po czym poleciała jak naszybciej do najbliższej osoby. Wreszcie coś do roboty.
-
1
-
-
Shiro wstała i otrzepała się.
- Em, cześć? Wiem, że jesteś wielka i. potęrzna ale... Proszę, mogłabyś mnie nie zjadać. Wierzę, że jako członkini ligi legend zachowasz się chonorowo i powstrzymasz się od zjedzenia mnie. - powiedziała niepewnie. - Jednak wyglądasz na nieco znudzoną. Co powiesz na grę? Spróbuj mnie złapać! - Shiro stworzyła kryształową deskę i próbowała oddalić się jak najszybciej.
-
Shiro próbowała dalej pozostać skulona. Może jeśli nie będzie się szarpać to Rek'Sai nie będzie się już nią interesować i sobie pójdzie. Przynajmniej na to liczyła. Oby tylko jej toważysze zdąrzyli przejść.
-
Shiro skuliła się na piasku jak najbardziej mogła. Postanowiła się nie ruszać i oddychać nosem, nieco ciszej. Nie była pewna czy to coś da, ale jeśli nie. To już jest martwa, przynajmniej w teorii.
-
Shiro postanowiła wiać. Nie do końca wiedziała co ma zrobić. Do tego kończyła jej się mana. Jeśli całkiem ją straci to padnie nieprzytomna.
-
Shiro szybko stworzyła dosyć spory diament, taki który byłby podobny do jej wagi po czym rzuciła go za siebie. Miała nadzieję, że to zdezorientuje Rek'Sai I da jej choć chwilę na ucieczkę. Ale szanse raczej były marne.
-
Shiro szybko wskoczyła na płytę z kryształu po czym zaczęła wiać jak najszybciej mogła. Życie wisi na włosku, nie dobrze. Shiro przyśpieszyła tak bardzo jak tylko mogła. Chciała odciągnąć ją bardzo daleko po czym zająć kryształami.
-
Rek'sai wywawiona, teraz tylko ją odciągnąć. Shiro przyszyła i zaczęła kierować się w bok, tak by karawana nie wpadła na stwora. Co jakiś czas ciskała za sobą kryształy. Serce biło jej jak oszalałe.
-
Shiro podążyła za hałasem. Raz kozie śmierć, przełknęła ślinę. Najpierw stworzyła zaklęcie obronne a potem kilka kryształów które miałyby lewitować dookoła niej by zwabić Rek'sai.
-
siliciustimus
-
Shiro spojrzała najpierw na Vi, potem na Taliyah.
- Co teraz zrobimy? - zapytała. - A może, gdybym mogła, to odwróciłabym uwagę tego stworzenia a wy szybko byście przeszli? - zapytała Shiro. - I tak nie mam znaczącej roli. - dodała.
-
[Arcybiskup z Canterbury]
- Jak chcesz. Może kiedyś dane nam będzie się jeszcze spotkać. A tym czasem do widzenia. - powiedział i odszedł. Zostałeś sam. Wokoło było ciemno, miejsce wokół ciebie rozświetlały tylko świetliki i kwiaty porastające drzewa. Nagle usłyszałeś trzask gałęzi.
- No tosz! - usłyszałeś gruby, basowy głos, typowo męski.
[Mephisto The Undying]
Osoby siedzące przy stole spojrzały na ciebie nie co zaskoczone.
- Jak chcesz, to graj. - odparł młody wilkołak obok ciebie. Obok niego siedział także mężczyzna z rogami jelenia, ubrany w garnitur. Zaś po prawej stronie jelenia, pszczela kobieta. Miała całkiem czarne oczy, z głowy wyrastała jej para czułek a na plecach miała skrzydła. - Ej, dajcie tej tu panience jakiegoś drinka! - krzyknął po chwili wilkołak. Po chwili kelnerka przyniosła ci napój. Był on podany w okrągłej szklance, był mieszaniną alkoholu, soku z jagód i krwi jednorożca. Dali ci nawet parasolkę. - Nie musisz oddawać, wystarczy, że z nami zagrasz.
-
Hybrid spojrzała przez okno swojego domu. Od jakiegoś czasu dobijała ją samotność. Postanowiła wyjść się przejść może kogoś pozna? W co raczej głęboko wątpiła.
-
1
-
[Clocky] Niefortunne wypadki [Zakończone]
w Arcybiskup z Canterbury
Napisano
Shiro ożywiła się nieco.
- Na prawdę? Dotrzemy do Shurimy? Myślisz, że natkniemy się na karawanę? Wiem, że z tobą raczej się nie zgubię ale w pewnym momencie i tak musimy dołączyć do reszty. - powiedziała. Po chwili uśmiechnęła się, ale tylko dlatego, że wypada. Tego nauczyła ją matka choć ojciec był temu sprzeciwny. Shiro wiedziała kiedy i jak uśmiechnąć się. Jednak nie zawsze oznaczało to radość. Było to tylko po to, by robić dobre wrażenie.