-
Zawartość
1481 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
6
Posty napisane przez PrinceKeith
-
-
- Jesteś jebnięty. - powiedziała po czym prychnęła. Nie to nie. - Jak się ogarniecie panowie, to czekam w aucie. Jak nie, idziecie na pieszo. - powiedziała Clockwork w ogóle nie przejmując się ich kłutnią. Wyszła na zewnątrz pod samochód, oparła się o niego po czym wyciągnęła z kieszeni paczkę papierosów i zapalniczkę. Włorzyła jednego do ust i zapaliła.
-
Shiro spojrzała na Taliyah.
- Bardzo tu zimno. Ale to chyba normalne na pustyni? Nie wiem, bo nigdy nie wyjeżdzałam z Piltover. Nie miałam po co. - stwierdziła. Nadal gdy tylko mogła rozglądała się na boki. Tu było tak ładnie, że nie chciała niczego przegapić. Po za tym, znana była zcałkiem obserwacji, swojego przyzwyczajenia i nawyku.
-
Clock zmierzyła go wzrokiem marszcząc brwi. Rękę połorzyła na broni.
- Na pewno tego chcesz? - zapytała uśmiechając się pod nosem. Ktoś musiał ogarnąć tych panów. Jeśli nie miał być to szef to Karolina była gorowa to zrobić.
-
- Dobrze. - Shiro szybko stworzyła sobie środek transportu po czym weszła na niego i ruszyła za Taliyah. Czyli Azir chciał pobierać niewolników z ludu pustyni. To raczej niedobrze ale... Nie była do końca tego pewna. Widać, że dziewczyna nieco martwiła się o los swoich rodaków. To dobrze, nie wszyscy tak potrafią.
-
Shiro nieco zaciekawiły ostatnie słowa Taliyah.
- Kim? - zapytała. Na jej twarzy malowała się ciekawość i nie wiedza. - Bohaterami? Osobami które umarły? - wystawiała swoje teorie Shiro.
-
Erynia nieco się spłoszyła tym nieszczerym uśmiechem.
- Uch... Ok... - powiedziała nieco ciszej. Usiadła na piasku i postanowiła patrzeć w dal, od tak. Od niechcenia.
-
Shiro takrze wylądowała piasku.
- Razem na pewno damy sobie radę. - powiedziała. - Nalerzysz do ligi prawda? Opowiesz mi jak to jest? - zapytała Shiro nieco bardziej entuzjastycznie niż wcześniej.
-
- W sumie nigdzie. Vi stwierdziła, że się prześpi i kazała mi zająć się sobą. Więc no, to robię. - powiedziała po czym okrążyła dziewczynę by po chwili znaleźć się przed nią. - Ładnie tu... Ezreal dużo opowiadał mi o Shurimie. Chyba było to ważne dla niego miejsce. - stwierdziła Shiro.
-
- Cóż... - Clockwork wyjęła z torby ołówek i kartkę po czym zaczęła coś rysować. - Najlepiej zrobić napad z zaskoczenia. Ktoś wpadnie z lewej, wtedy ktoś z prawej wkroczy do akcji. Ktoś pójdzie od przodu, ja zajmę się tyłami. Jeśli będą próbowali się stawiać trochę do nich postrzelam a, wy przejmiecie ładunek. Ktoś wnosi przeciw? - zapytała po czym poprawiła grzywkę.
-
Shiro kiwnęła głową na znak, że rozumie. Wyszła z namiotu i po stworzeniu deski zaczęła poznawać najbliższą okolicę. Nie chciała za bardzo się oddalać, żeby się nie zgubić.
-
Shiro wyrwała z ziemi kryształy i jeszcze raz stworzyła podest. Weszła na niego i przetransportowała się pod namiot. Tam rozłorzyła "deskę", po czym sprawiła, że kruszce utonęły w piasku. W sumie nie było tu aż tak źle. Weszła do namiotu rozglądając się.
-
Shiro po chwili jednak postanowiła spojrzeć na Taliyah i Vi. W sumie ciekawiła się o czym one mogą tak rozmawiać ale, skoro Vi prosiła o prywatność to trzeba to uszanować. Takie życie. Szybko odwróciła się i wróciła do swojego zajęcia by nie zwrócić na siebie uwagi Vi. Nie chciała jej denerować.
-
- A, jeśli chcesz. - powiedziała odchodząc trochę dalej. Trochę bardzo dalej. Szybko wyrwała z a z ziemi kilka kryształów tworząc podest, weszła na niego robiąc kilka kółek. Po chwili zeszła i usiadła na piasku. Rozłorzyła środek transportu na części, przez chwile kryształy lewitowały wokoło niej jednak po chwili Shiro gwałtownie poruszyła dłońmi na dół powodując zapadnięcie się ich w piasek.
-
Shiro zwiesiła łeb.
- Był moim chłopakiem i cała misja ma na celu uratowanie go... Spokojnie, jakoś sobie poradzimy. - Erynia spojrzała na Taliyah po czym wymusiła na sobie uśmiech. Gdyby Ezreal żył przecież nie było by ich tu.
-
Karolina westchnęła cicho.
- Myślicie tylko o alkoholu! Ogarnijcie się i skupcie się na robocie, bo jak nie to skończycie nafaszerowani ołowiem! - krzyknęła po czym uderzyła dłonią o stół. Mówiła bardzo poważnie, po za tym Clockwork mało kiedy krzyczała. Odchrząknęła i usiadła na miejsce.
-
Dziewczyna uśmiechnęła się po czym uścisnęła dłoń.
- Nazywam się Shiro Destino, ale możesz mi mówić Erynia. - powiedziała puszczając jej dłoń. - Tam jest Vi. - wskazała na różowowłosą. - Niestety mieliśmy drobny wypadek i doktorek... Nie przeżył... - wypowiedziała to nieco ciszej i mniej radośnie niż resztę.
-
- Tak jest! - Shiro zasalutowała i poszła do wskazanej kobiety. W sumie było tu całkiem ładnie, dokładnie jak to sobie wyobrażała. - Przepraszam. - powiedziała kiedy już doszła. - Vi kazała panią poinformować iż już jesteśmy. - powiedziała po czym lekko się uśmiechnęła.
-
[Mephisto The Undying]
Jak postanowiłaś, tak zrobiłaś. Już po chwili znajdowałaś się wśród kolorowych budynków miasta. Pomimo iż nastawał z mrok na ulicach nadal panował gwar. Jeśli szukałaś jakiegoś baru gdzie można pograć w pokera to znalazłaś go po kilku sekundach. W środku było więcej gości niż zazwyczaj, niektórzy pili, inni jedli. Znaleźli się terz tacy, co grali w pokera.
[Arcybiskup z Canterbury]
Robiło się ciemno, a ty, nie do końca miałś gdzie spać. Chyba nadeszła pora na powrót do domu. Po chwili łowca I jego niewielka toważyszka dogonili cię.
- Ej, stary, robi się ciemno. Jak nie chce ci się wracać so domu, to możesz przenocować u mnie. - stwierdził.
-
- Bardzo dziękuję. - rzuciła jeszcze Erynia, szybko się ukłoniła i zeszła na ląd za Vi. Tu było tak pięknie. Rozejrzała się dookoła, i było tu cieplej. Shiro zdjęła sweter i przewiązał go wokół pasa. Pozostała jej tylko koszulka na krótki rękaw w kolorze fioletowym. Z powrotem zarzuciła na siebie płaszcz.
-
Chłopak w ostatnim momęcie nieco zmienił swoją pozycję w ten sposób by upaść, ale nie na Finna. Podparł się i wstał po czym otrzepał się z ziemi.
- Cholera. Ktoś tu jest. - stwierdził. Szybko zdjął kuszę z pleców.
Niedobrze, przyuważył że coś jest nie tak albo ma bardzo dobre czucie magii. Jak jeszcze mogłabyś doprowadzić do kłutni? Może mądrzejszym krokiem byłoby zrobienie coś z drugim mężczyzną niż z łowcą. Nataniel nałorzył bełt na kuszę i zaczął rozglądać się dookoła w poszukiwaniu wroga. - To nie mógł być sam korzeń. Ktoś zaklnął drzewo. Też czujesz magię? - zapytał. Istotnie, wisiała ona w powietrzu.
-
Shiro próbowała oddychać głęboko. Leżeniue tu było przynajmniej lepsze od przeciskania się w tunelu. Na samą myśl aż zadrżała. Ale teraz były na statku, bezpieczne, przynajmniej w teorii. Erynia miała nadzieję, że dopłyną bez większych problemów. Nie chciała kolejnego wypadku.
-
[Arcybiskup z Canterbury]
Nataniel również wstał po czym otrzepał się i poprawił kuszę.
- Wiesz, dla osób które nie są obdażone darem widzenia wróżki są zwykłymi motylami, ważkami czy pszczołami. To rodzaj kamuflarzu. - stwierdził po czym westchnął. - A w sumie, jeśli mogę wiedzieć. Co sprowadza cię do miejsca poza granicą? Raczej nie jesteś łowcą a ludzie tak po prostu bywają tu rzadko. - powiedział.
[Mephisto The Undying]
Wędrowałaś spokojnie lasem, dzisiejszy dzień był cudowny i nic nie mogło go popsuć. To ty wprowadziłaś niezgodę pomiędzy kilka młodych wilkołaków i byłaś z tego niezwykle zadowolona. Nagle usłyszałaś głosy. Były to dwa, męskie głosy. Jeśli podeszłaś bilżej ujrzałaś zwykłego mężczyznę oraz łowce, na jego ramieniu siedziała wróżka. Nigdy czegoś takiego nie widziałaś, to tak jakby byli przyjaciółmi. Owi ludzie, czy nie byli odpowiednim celem niewielkiej niezgody?
-
Shiro westchnęła i rozejrzała się dookoła. Shurima, już nie mogła się doczekać. Ale spokojnie Erynio... Misja jest najważniejsza, pełen profesjonelizm. Uśmiechnęła się. Może życie bywało straszne i okrutne, ale miało też swoje dobre strony, zawsze. Bez względu na wszystko.
-
Chłopak zaśmiał się.
- Widzę, że dałeś się wrobić, tak jak wszyscy. To nie są wróżki, tylko kamienie które mają na sobie zaklęcie iluzji. Wszyscy znają tamtego typa, nikt nic by u niego nie kupił, chłopie. Ten osobnik jest o wiele bardziej niebezpieczny. Prowadzi przemyt dla kolekcjonerów poza granicę... Nie rozumiem jak kogoś może bawić oglądanie wróżek w słoikach, są o wiele bardziej zadziwiające na wolności. - powiedział po czym posadził wróżkę która siedziała na jego ramieniu na dłoń. - Prawda, Santhia? - powiedział po czym uśmiechnął się. Mała istotka na jego dłoni też wydawała się zadowolona.
[Clocky] Niefortunne wypadki [Zakończone]
w Arcybiskup z Canterbury
Napisano
Shiro spojrzała na niebo było takie piękne. Ładniesze od tego, które widziała w Piltover.
- A te światła tam, to co to jest? - zapytała Shiro wskazując na łunę światła.