Zostałem sam. Poszedłem w stronę bramy. Gdy przeszedłem przez nią, poczułem dziwny smutek i melancholie mojego całego życia. Przed oczami stanęły mi sceny tak krwawe, złe i zawstydzające że skuliłem się i leżałem na ziemi.
- Nie ja już nie chcę - Cicho powiedziałem, lecz obrazy nie przestawały mnie nawiedzać. Wstałem powoli z zdrętwiałymi kopytami i poszedłem dalej. Nagle wszedłem do jakiejś jaskini.
- Nikt na pewno nie zwrócił na mnie uwagi - Wszedłem do środka, wszystko było takie znajome - Nie to nie może być... - Szepnąłem i zobaczyłem Wielkiego Demona trzymającego klacz. Próbowała się wyrwać, płakała i krzyczała a ja nic nie mogłem zrobić. Strach ogarnął moje całe ciało. Wyjąłem powoli Ariel i znowu zamieniłem się w dziwną postać na dwóch niby kopytach. Szedłem dalej, zaczynałem biec.
Demon nic sobie z tego nic i tak nadal nie robił. Skoczyłem i nagle odbiłem się od ściany.
- Co to jest - Popatrzyłem na ścianę ze strachem.