-
Zawartość
2960 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
12
Wszystko napisane przez Dead Radio Man
-
- Ehh myślałem że to będzie jakiś obóz śmierci czy coś w tym rodzaju i mile się zaskoczyłem. - Odpowiedział Daniel z lekkim uśmiechem. - Ja jestem Szkotem, z wyspy mainland. Słyszałem że w Czechach jest dość ładnie i właściwie mógł bym powiedzieć że mają ładne dziewczyny tam patrząc na ciebie. - Daniel uśmiechnął się do niej. Cóż skoro był wolny od swojego koszmaru to mógł przynajmniej spróbować normalnego życia.
-
- Znaczy chodzi mi o to bo słyszałem że to jakaś "specjalna" szkoła. Miałem przez chwilę dziwne przeczucie. Ale chyba mi się zdawało, mówiłaś że masz na imię Sabina. Skąd jesteś? - Daniel trochę się rozluźnił ale nadal był ostrożny.
-
- Wychodzi jak wychodzi bo się nie słuchacie. Cóż efekty końcowe i tak mieliśmy zadowalające więc odpuśćmy sobie te podgryzanie. - Aros się uśmiechnął i puścił oko do reszty z wystawionym językiem.
-
- Właściwie to skąd znasz moje imię? I co w tej szkole się dzieje? - Zapytał się Daniel, dziewczyna się zaczęła dziwnie zachowywać więc Daniel był cały czas czujny.
-
(( Czyli po raz kolejny wyszło jak wyszło xDDD)) Wszyscy poszliście spać, rano wstaliście wypoczęci i po śniadaniu wszyscy staliście przed budynkiem. Zaraz miał się przed wami pojawić vip którego mieliście bronić za wszelką cenę. Aros wyjął z kieszeni złoty zegarek cebulkę i otworzył go żeby sprawdzić godzinę, była dokładnie 11:56. Mieliście jeszcze 4 minuty. Aros spojrzał po was. - Pamiętacie, full profeska.
-
Daniel miał chwilowo małą złość na to że nikt nie odpowiedział na pytania. Potem poszli na ten koncert, cóż nie jego gust muzyczny. Gdy jakaś dziewczyna podeszła do niego i zapytała się o przechadzkę pomyślał "czemu by nie". Odwrócił się do nowo poznanych znajomych. - To ja potem was jakoś znajdę. - Odwrócił się do dziewczyny. - Możemy iść - Wstał - Tak w ogóle to gdzie chcesz iść?
-
- Może po prostu podzielimy się, będziemy mieli 2 pokoje w taki przypadku dla 4. - Zaproponował Daniel, cóż walka z systemem już od dawna bawiła chłopaka. Szkoła nie wywarła na nim wrażenia. Mógł mieszkać nawet w namiocie byle by dalej od swojego dziadka. Jedynie to się liczyło i miało jakiś sens.
-
- A ja jestem Szkotem, z wyspy Orkad-Mainland. Miło cię poznać Bufet. - Ruszył za nim i szli na początku. - Zapewne masę pacanów - Odpowiedział Józkowi. - A na poważnie to myślę że całkiem niezłą kolekcje unikalnych ludzi. Może będą chcieli z nami w jakiś sposób rywalizować, przynajmniej tak myślę. Na pewno spokoju tam nie zaznamy.
-
Daniel podszedł do pozostałej trójki, postanowił się jakoś przyłączyć. - Właściwie możemy iść w 4 i udawać pary. - Zaproponował - A i jeszcze się wam nie przedstawiłem, Daniel Redcliff.
-
Daniel wyszedł z pociągu, gwizdnął z podziwu cicho. - Ktoś chętny? - Zapytał się reszty która stała obok. Właściwie było mu wszystko jedno z kim będzie teraz w "parze".
-
- Ale co ty chcesz, damy radę. Nikt raczej nam nie podskoczy. Poza tym nawet jak położymy się spać po 24 to mamy nadal czas na 10 godzin snu i czas na śniadanie. - Aros uśmiechnął się i napił się alkoholu. Cóż miał trochę racji.
-
Daniel nie zbyt się przejął opisem jego włosów. Cóż często to słyszał, gdy mała dziewczyna podbiegła do nich pomyślał tylko "weeaboo". Wsiadł do pociągu i zajął pierwsze wolne miejsce jakie zobaczyć. Jeśli ta szkoła okaże się kolejnym miejscem w którym będzie musiał trenować to chyba sobie odpuści "ćwiczenia praktyczne". Wolał teorie i siedzenie w książkach.
-
Daniel wyszedł z auta, rozejrzał się po miejscu. Nie miał właściwie dużego bagażu, zwykły worek parciany z sznurkiem u góry żeby związać. Właściwie dużo rzeczy on nie miał, zdjęcie rodziców i trochę ubrań które udało mu się zabrać ze sobą. Jego dziadek niestety był sknerusem i przez to Daniel nigdy nie miał tych wszystkich ciekawych rzeczy którymi zawsze bawili się jego rówieśnicy. Bo jak powtarzał mu jego dziadek, nie potrzebuje tego do treningów. Daniel będzie musiał się dowiedzieć czy będzie jakaś praca by mógł sobie zarobić na jakieś pieniądze by w końcu sobie jakieś przedmioty kupić. Ruszył za chłopakiem który ich chciał zaprowadzić, wgl na co dzień nie spotyka się 2 osób które mają czerwone włosy - pomyślał.
-
Aros podał jej butelkę i pogłaskał po głowie, nic nie powiedział. Zjadł trochę orzeszków i gdy już Effy podała mu butelkę też się napił. Powoli za oknami robiło się ciemno. Była godzina 21:20.
-
Imię: Daniel Nazwisko: Redcliff Wiek: 16 Rasa: Człowiek/mag Moce: Magia metalu<nie muzyki xD>, potrafi przyzywać znikąd metalowe pręty i ściany z metalu i magia magnetyzmu. Wygląd: Ma 185 cm wzrostu, jest dobrze zbudowany, ma złote oczy, czerwone włosy. Charakter: Neutralny dobry, Daniel jest z zasady miły chyba że ktoś go zdenerwuje, jest osobą honorową. Jest z zasady leniwy, lecz gdy musi coś zrobić to zaciska zęby i to wykonuje bez słowa. Krótka historia: Jako młody chłopiec został bez rodziców i opiekę nad nim przejął dziadek. Jego dziadek był surowy i wymagał od niego bardzo dużo. W pewnym momencie zaczął uczyć Daniela dziwnych rzeczy których młody chłopak nie rozumiał. Cóż to była magia, <a kind of magic>. Okazało się że Daniel potrafi panować nad magnetyzmem i metalem. Wtedy zaczął się prawdziwie piekielny trening. Nie tylko nauka ale także ciężki wycisk fizyczny. W wieku 13 lat był napakowanym nastolatkiem, wysłany przez dziadka do katolickiej szkoły Franciszkanów. Tam pobrał nauki i gdy już zdążył odpocząć od dziadka i trochę zmniejszyć mięśnie dostał list. Postanowił jeszcze bardziej odseparować się od swojego dziadka i wyjechać do szkoły. Informacje dodatkowe: Lubi rock, uczyć się. Nie lubi wysiłku fizycznego którego unika jak diabeł wody święconej. Broń: Z łuku wystrzeliwuje pręty które lecą z większą mocą gdy je na magnetyzuje.
-
Do Arosa podleciała butelka whisky z której się napił, pod ręką znalazły się orzeszki ziemne. Spojrzał na Effy która najwyraźniej się na niego patrzyła ;D, chciała czegoś? - Chcesz coś - Zapytał i przechylił butelkę z alkoholem raz jeszcze. Może chciała się położyć na jego nogach. Coś mu się przypomniało że kiedyś tak zrobili a na samo wspomnienie wyrósł mu jeden wielki banan.
-
[[ Tak, jesteś w tym samym miejscu co wszyscy ]]
-
[[ Lucek, postać jest ok z tym że jedna moc jak na boski dar z smokiem wygląda całkiem blado. Chodzi o to że to wygląda mi na zwykły ruch z sztuk walki xD. Możesz sobie coś wymyślić bo u mnie nie musimy patrzyć czy ktoś lekko szpanuje czy udaje op w końcu to luźna sesja soł.]] - No dobra to kto chętny to za mną. - Pełny entuzjazmu Aros ruszył do budynku a za nim reszta która była chętna do oglądania. Gdy już wszyscy byliście na miejscach w domowym kinie Aros włączył film. Były dostępne różne przekąski które przylatywały na zawołanie. Czego tam nie było. Jak można było się domyślić oglądaliście Jackassów.
-
Aros strzelił palcami i przeniósł was do posiadłości na ziemi w której już byli Effy i Gael. Najwyraźniej pojedynek się skończył, Aros podszedł do was. - Tutaj poczekamy na Zeusa i jego małżonkę. Jutro ich odbierzemy i będziemy pilnować kilka dni. Pamiętajcie żeby mieć się na baczności a na razie możemy sobie odpocząć i robić co chcemy. Zaproponował bym oglądanie tych ludzkich filmów gdzie sami sobie szkodzą. Bawi mnie to. - Aros spojrzał czy ktoś był chętny. << piszę z zaświatów>>
-
- Zelosie zejdź do nas. - Powiedział Aros tak by ten go usłyszał, odwołał bramę która zniknęła. Zaczął owijać swój miecz czerwonym materiałem i odsunął z twarzy rogatą maskę. - W ogóle to co porabiałeś przez ten czas Raduinie gdy miałeś "wolne". Bo nie zaglądałeś w ogóle a pamiętam że umawialiśmy się na coś mocniejszego u mnie. - Aros uśmiechnął się do przyjaciela.
-
- Chyba źle mnie odebrałeś. - Pozostała jakaś chwila do aktywacji zaklęcia Arosa. Ten jeszcze aktywował ostatni krąg, Raduin mógł go nie poznać bo był to krąg z magii nordyckiej. Aros poczuł że zaklęcie się aktywowało. W pewnym momencie ogłuszyło wszystkich obecnych oprócz Arosa odgłos uderzającego dzwona który obwieszczał przybycie bramy. Po chwili odzyskaliście słuch. Krąg który przyzywał Aros stał się całkowicie czarny i się powiększał, po chwili przypominał stojący prostokąt. Uformowały się cztery kolumny z czaszek, wielkie wrota z wystającymi ostrymi kośćmi pomiędzy którymi wisiała ludzka skóra. Na górze bramy była wielka kozia czaszka a po jej obu stronach były 2 tabliczki. Aros kiedyś wam mówił co jest na nich napisane ale akurat zapomnieliście. Brama się otworzyła z przeraźliwym skrzypieniem i z środka wydobywały się pojękiwania. Po chwili wystrzelił z środka metalowy pręt z łańcuchem który leciał wprost na bestie. Było ich coraz więcej i więcej aż w końcu cała bestia przyzwana przez Raduina była oplątana przez łańcuchy. Te zaczęły wciągać bestie i przy okazji aktywowały pułapki rozłożone przez gońca Arosa. Ten aktywował magiczny krąg pod swoimi stopami i pojawił się w ledwo ułamku sekundy za Raduinem i uderzył go Tyłem miecza w tył głowy pozbawiając przeciwnika przytomności. Trwało to chwilę, cała magia Raduina się dezaktywowała gdy ten odleciał na chwilę. Aros przystawił mu miecz do szyi i po chwili jego sługa doszedł do siebie. - Checkmate - Uśmiechnął się i wyciągnął do niego rękę żeby pomóc mu wstać.
-
- Hahaha, wiedziałem że to powiesz przyjacielu. - Aros się zaśmiał, krótką chwilę to trwało.- Ale to czas powoli kończyć. - Cóż właściwie nie musiał się ruszać, jedyne co zrobił to podniósł miecz do góry. To mogło oznaczać tylko jedno. Brama, gdy już się pokazała nic nie mogło powstrzymać metalowych prętów. Żadna bariera, boski dar czy inne sztuczki. W pewnym sensie ta technika była przez wielu nazywana "osądem bożym", ponieważ do póki cel nie został pokonany nie ustępowała i cały czas wypluwała z siebie coraz więcej prętów. Nad Mieczem pojawił się czarny gigantyczny magiczny krąg, czarny z którego zaczęło dymić. Nad dłonią Arosa pojawił się mniejszy czerwony, Wyglądał jak zegar który odliczał czas a go zostawało coraz mniej. Aros dalej stał w miejscu, założył na siebie dodatkową barierę.
-
Aros stworzył kilka magicznych kręgów. 2 przylegały do jego łydek i miały zapewne jakiś związek z zwiększeniem jego szybkości. Kolejny przylegał do brzucha, była to bariera która miała chronić resztę ciała przed różnymi atakami. Bariera nie była najwyższej jakości, ale ataki które były słabej jakości nie dawały rady nic zrobić. Ostatnim kręgiem był niebieski krąg z którego wylała się ściana wody wprost na pociski i na substancje zmywając ją wprost na Raduina. Jeden z pocisków zdążył przelecieć i uderzyć w barierę ale pojedynczy atak nie był dość silny. - Cóż chyba nadal ci dużo brakuje, ja też nie próżnuje i także rozwijam swoją siłę. Nie tylko magiczną ale i fizyczną. - Uśmiechnął się przyjacielsko do swojego sparingowego kompana.