Czytam i łapię się za głowę...
No tak, bo jak ktoś ma psa krótkowłosego o szczupłej budowie ciała, który trzęsie się kiedy tylko wyjdzie na dwór w zimie, to jest wariatem, jak mu kupi lub uszyje sweterek i najlepiej od razu zamknąć go w wariatkowie. A, nie daj Boże, jak ktoś strzyże swojego pupila i robi to u psiego fryzjera, to stanowi zagrożenie dla innych i należy go odseparować od otoczenia!
Żeby było jasne: nie popieram strojenia psów w szmatki dla samej idei strojenia, nie popieram malowania pazurków brokatowym lakierem, ale popieram np. buty na łapy, kiedy pies biega po kamienistej plaży i kaleczy sobie poduszki, derkę, kiedy mu zimno (podobnie jak u koni... jakoś nikt nie krytykuje derkowania kopytnych w zimie, a na psy to krzywo patrzą) i strzyżenie, żeby nie wyglądał jak zmielony kłębek futra i żeby mu się robactwo nie zaległo. I żeby na oczy widział, bo niektóre mają takie grzywki, że jak zarośnie, to nie wiadomo, gdzie jest przód a gdzie tył psa.
A ta ilość kupowanych rzeczy to...? Jedna kość w miesiącu? Dwie? Raz na kwartał? Naprawdę, chcę wiedzieć, bo może potrzebuję wizyty u psychiatry albo coś. Każde zwierze ma inne potrzeby, ja np. kupuję mojemu rudemu dużo różnych rzeczy do gryzienia, bo jest młody i tego POTRZEBUJE. Tak jak zmęczenie fizyczne, tak samo w jego wypadku ważne jest zmęczenie psychiczne. Nie zawsze jestem w stanie zapewnić mu odpowiednią ilość czasu, tyle, ile bym chciała, ale widzę, że gdy zostawiam mu coś w zamian do zabawy, nie cierpi jakoś bardzo. I nie niszczy mi rzeczy, bo ma się czym zająć. W dodatku żucie po wysiłku fizycznym pomaga mu się wyciszyć i uspokoić. I nagle miałabym przestać kupować mu gryzaki, z obawy, że ktoś mnie uzna za wariatkę? Poza tym, lubię sprawiać mu przyjemność.
Sytuacje doprowadzenia zwierzaka do otyłości zdarzają się bardzo często, ale trzeba wziąć tu pod uwagę same skłonności danego stwora do tycia. Jedne psy roztyją się na byle czym, a inne mają taką przemianę materii, że co zjedzą, to wydalą. Dużo też zależy od dziennej dawki ruchu i od samego rodzaju karmy. Mój młody np. nie może jeść karmy wysokobiałkowej, bo go potem najzwyczajniej nosi i nie jesteśmy w stanie wybiegać tej energii nawet na kilkugodzinnych spacerach. Jeżeli ktoś skarmia tego rodzaju karmą psa o wolnym metaboliźmie, który na spacery wychodzi na 15 minut dookoła bloku, to nic dziwnego, że takiemu psu pójdzie w boczki...
Te zdania przeczą same sobie. Jeżeli "dzikie instynkty", to nie "niedorajdy życiowe". Nadmierna troska właściciela nie wywali instynktu z łba zwierzęcia, bo to INSTYNKT. To jest wrodzone, zakorzenione głęboko, tego nie da się od tak wymazać z pamięci. Tak jak instynkt ucieczki u konia – możesz go mieć od źrebaka, możesz go odczulać na wiele strasznych przedmiotów, ale jak przyjdzie co do czego, zmierzy się z prawdziwym zagrożeniem, to ucieknie, bo taka jest jego natura. Tak samo jak naturą kota jest polowanie – i kot będzie to robić, nawet przy pełnej misce. Jeżeli takiego rozpieszczonego zwierzaka pozostawi się samemu sobie, to owszem, ucierpi i to bardzo, może nawet zdechnie z głodu, ale bardziej prawdopodobne jest, że pies zacznie szukać żarcia po śmietnikach, a kot ruszy na polowanie.
Moim zdaniem ze zwierzętami jest tak: dopóki ktoś jest w stanie zapewnić im odpowiednią ilość pożywienia, wody, opiekę weterynaryjną i czystość wokół nich i wokół siebie, niech ma ile chce. Jeżeli go stać i ma taką ochotę, niech kupuje podopiecznemu co mu się żywnie podoba, choćby to było żarcie lepsze od tego, które sama jadam. To nie moja sprawa, każdy ma swoje życie i sam nim dysponuje, a ja nie będę nikomu zaglądać w portfel. Jeżeli jednak dana osoba nie jest w stanie się poprawnie zająć zwierzakami, a mimo wszystko nic z tym nie robi, to w tym momencie jest problem i taka sytuacja może świadczyć o jakimś zaburzeniu (niekoniecznie psychicznym, nie róbmy z wszystkich wariatów z byle powodu).