A więc jednak sytuacja nie poprawiła się w ciągu tych dwóch tygodni, które spędziłem na farmie bez kontaktu ze światem. Na ulicach nie widać było żywego ducha, wałęsało się za to kilka całkiem nieżywych trupów. Już w trakcie jazdy postanowiłem, że jeśli zastanę taką sytuację, nie będę tracić czasu na szukanie ocalałych, którzy być może mogliby podzielić się ze mną bardziej aktualnymi wiadomościami. Nie znaczyło to jednak, że odmówiłbym pomocy przygodnie napotkanym osobom - na pace samochodu było pełno miejsca. Ale z drugiej strony, im większy balast, tym więcej paliwa mój pick-up będzie palić. Mimo wszystko, to, że w takim małym miasteczku sytuacja się pogorszyła, nie znaczyło, że w większych miastach nie udało się opanować epidemii. Dlatego moje plany się nie zmieniły - w dalszym ciągu zamierzałem dostać się do Kansas City i odnaleźć Rose. Teraz miałem dodatkową motywację w postaci tej biednej sieroty, która siedziała obok mnie. Ale żeby przebyć taką drogę, musiałem zdobyć więcej paliwa, a być może także jedzenia. Uznałem, że odgłos silnika sprowadzi wszystkie szwendacze z okolicy prosto do miejsca, w którym się zatrzymam, dlatego postanowiłem przejechać powoli miasteczko, dając czas ewentualnym ocalałym na pokazanie się. Następnie planowałem dodać gazu i pojechać do stacji benzynowej położonej kilkanaście kilometrów za Hastings - dzięki czemu zgubiłbym wszystkie zombie, które chciałyby za mną iść. Miałem nadzieję, że tam znajdę paliwo i więcej prowiantu. W końcu ludzie nie mogli w tak krótkim czasie opróżnić wszystkich półek w sklepach, prawda?