- A pewnickiem że zamówie. BARMAN ! Dawaj no litrowe piwo, a jak spróbujesz rozcieńczyć wodą, to ci je do życi wleje. A i kapuchę z grochiem przyniś bom głodny.
Zamówienie zostało dostarczono o dziwo dosć szybko. Piwo poszło momentalnie, zaś żarcie było całkiem smaczne. Na odchodne jeszcze uszczypnąłem kelnerkę w pośladek, a ta z nieco obrażoną miną odeszła.
Gdy usłyszałem co te pryki gadają, nieco się zdenerwowałem. Ja mięso armatnie ?!
Stanąłem na krześle, chwyciłem jednego z nich za kapotę, przyciągnałem i położyłem mu drugie kopyto do twarzy. Tak żeby widział imię i nazwisko wygraderowane. Kopyta miałem podkute specjalnymi żelaznymi podkowami, które robiły za kastety, i dodatkowo każde nosiło moje imię.
- Widzisz to dziadu jeden ?! Wisz co tokie kopyto robi z kościami ? Na mąkę je mieli, i to jok masz szczęście.
Jak jeszcze roz nazwisz mnie minsem armatnim to tak ci przypierniczę, że żoden lekarz ci nie pomoże. Trochę szacunku, taka waszo mać !! - i popchnąłem lekko dziadka na jego stołek.
- No, to skoro kwestie szocunku momy za sobą, to godojta szczegóły. Ponoć szukota jakiegoś skarba, a ja póki co nie mam nic do roboty. Winc mom parę pytań.
Co to za wyprawa i gdzie ? Czego szukota, ile płacita, i jakie będą moje zadania, poza tym że będę obijoł ryje ?