-
Zawartość
696 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Posty napisane przez Lucjan
-
-
Ja tam najbardziej brzydzę się tej głowy w słoiku. Dostaję mdłości jak na nią patrzę. - stwierdziła pokazując język do Vlana. - Jesteś dość opiekuńczy jak na wampira. I nie ugryzłeś mnie ku mojemu pozytywnemu zaskoczeniu. - powiedziała z uśmiechem. Widać było, że mu ufa.
-
Nigdy nie miałam faceta a ty wydajesz się dość fajny. Nie musisz przepraszać.- powiedziała i przytuliła go mocno. -Wracajmy do reszty. - powiedziała i ruszyła na równi z nim. Dalej trzymała go za rękę.
-
Dziewczyna patrzyła na niego z miną typu,, czy ty mnie obrażasz?" - No. Tłumacz się dalej.- zaproponowała.
-
Za chwilę będzie odpis
-
Zero najpierw zaśmiał się na słowa psychola a potem zamarł patrząc na to co zrobił żołnierzowi. - Teraz nie wiem czy atakować czy zapytać czy do nas dołączy bo taki psychol by się przydał. - powiedział dławiąc śmiech.
-
Koneko spojrzała na niego groźnie. - Czy uważasz mnie za kurtyzanę? - zapytała wściekła.
-
No tego się nie spodziewał. Rany na twarzy to był pikuś. Lecz płomienie zaczęły go potężnie ranić. Z jego gardła wydobył się ryk bólu. Złapał się za twarz i próbował zgasić pożar na twarzy. Przed wystrzałem Mephisto mógł zauważyć, że skóra na Lucjanie pęka. Jednak promienie poleciały w stronę mężczyzny i zakryły widok. Gdy już dym opadł Lucjan stał dalej, lecz coś się zmieniło. Skóra była czarna a jej płaty zaczęły opadać ukazując coś a właściwie kogoś nowego.
Gdy już cała skóra opadła na miejscu stał dalej Lucjan ale inny. Miał długie, białe włosy, na lewym oku miał opaskę a prawe z czerwoną tęczówką patrzyło na Mephista. Miał na sobie czarny garnitur, na nogach lakierki a na dłoniach białe rękawiczki z pentagramami. - Żeby uwolnić moją prawdziwą formę musiałeś się bardzo postarać. - powiedział podnosząc prawą rękę w której zmaterializowała się czarna, większa od samego Lucjana kosa. - Pokonamy Cię. Ale przed tym pocierpisz. - powiedział i wycelował w niego palcem.
Dokładnie na jego czubku zaczęła się materializować czarna kula. Po chwili wystrzelił ogromnym promieniem. W górę wybił się dym i popiół. - Ferrum Comprime. - powiedział i zamachnął się kasą. W stronę Mephista poleciało sześć mrocznych promieni w kształcie pół księżyca. Były one ustawione w sposób łączony jakby gwiazda i aby zadać większe obrażenia zaczęły się kręcić. Gdy dotarły do Mephista opadły na niego jak płaciła. - Amaterasu. - wyszeptał Lucjan i płomienie zaczęły pochłaniać obronę przyjaciela a następnie sam on zaczął płynąć. Po chwili płomienie zgasło. Spod opaski Lucjana popłynęła krew. Przyjął pozycję obronną czyli postawił przed sobą kosę i zaczął czekać na ruch Mephista.
-
Chciałeś coś powiedzieć prędzej? - zapytała idąc z przodu. Jej ogon kuszącą się poruszał. Jak nie tylko ogon. Widok pod ogonem też przyciągał wzrok.
-
Chodźmy. - powiedziała wstając. Złapała Vlana za rękę i ruszyła przodem. - Uroczo wyglądasz jak się wstydzisz. - poinformowała mężczyznę z uśmiechem.
-
Po jakich 15 minutach Koneko wstała i się przyciągnęła. - Dziękuję, że mnie przypilnowałeś. A tu masz nagrodę. - powiedziała i pocałowała go w policzek. Po chwili się odsunęła i uśmiechnęła się do niego uroczo.
-
Mo ok. Tym razem ci wierzę. - powiedziała kładąc się z powrotem i zamykając oczy. Nadal trzymała Vlana za rękę.
-
Jakoś średnio mi się chce w to wierzyć. - powiedziała lekko rozbawiona. Podniosła głowę do góry i dokładnie mu się przyjrzała. Tak samo teraz on mógł się przyjrzeć jej dekoltowi i to dokładnie bo jej koszula lekko zsunęła się z prawego ramienia i odkrywała coraz to więcej przed oczami Vlana.
-
Nic sobie nie przypominam. Ja tylko spałam. - powiedziała i uroczo przychyliła główkę. - A coś mówiłam? - zapytała patrząc mu w oczy.
-
Głupek. Jeśli próbujesz mnie w ten sposób przeprosić to ci nie idzie zbyt dobrze. - stwierdziła i podniosła się do siadu. - Dziękuję, że mnie tu przyniosłeś. - powiedziała i przytuliła wampira. - Miły jesteś. - stwierdziła i znowu się położyła.
- Zostań tu ze mną. - poprosiła i przytuliła się do jego ręki.
-
Eliza tak? Bardzo mi miło cię poznać. - powiedziała nauczycielka. -Dobrze moi drodzy. Jak już nie macie pytań to zapraszam do sali na poczęstunek. - powiedziała z uśmiechem i ruszyła przodem. Dante wstał iw tym samym momencie na jego plecy wskoczyła Guri. - Po jedzenie mój jednorożcu! - zawołała ze śmiechem.
-
Dante nie zauważony wyszedł z sali w czasie zamieszania. Trochę mu przeszkodził jakiś facet z walizką ale to on był teraz podejrzanym a nie Ban więc mężczyźnie to wisiało. Po drodze uśmiechnął się. Łowy udane. Przycisnął przycisk i doczekał na windę. Gdy ta dotarła, wszedł do środka i zjechał na parter. Podszedł do jednego mundurowego. - Wszyscy na górę. Zastępca zaatakowany. Trzeba wszystkich przeszukać. Ja idę zadzwonić po pogotowie medyczne. Pomoc jest teraz naprawdę potrzebna. - powiedział doświadczonym głosem i wyszedł przed budynek, wyciągnął telefon i zadzwonił po pogotowie. Wiedział, że nie zdążą go uratować ale póki ochrona była na parterze, musiał zachować pozory ochrony. Odpalił przy okazji papierosa. Zadanie wykonane 10/10.
-
Dziewczyna nie miała temperatury. Była nieprzytomna. Po chwili otworzyła oczy i spojrzała na Vlana. - Co ja tu robię? - zapytała niepewnie.
-
Koneko przytuliła jego dłoń do swojej twarzy i uśmiechnęła się przez sen.
-
Dziewczyna przez sen złapała mężczyznę za rękę. - Nie zostawiaj mnie. - wyszeptała. Gdy jej się przyjrzał okazało się, że Koneko śpi. Dziwnie trochę.
-
Koneko się nie odezwała. Oddychała ale z koordynacją chwilowo było do niczego. Jedyne co zrobiła to oparła głowę o tors Vlana. Mężczyzna chyba powinien zanieść ją do jakiegoś łóżka czy coś.
-
Koneko uderzyła potylicą w ścianę gdy została odepchnięta poprzez falę dźwiękową i straciła przytomność. No cóż. Przypadki chodzą po kotach czy jakoś tak.
-
Dante
Gdy cel podniósł rękę Dante udał, że włącza słuchawkę wsuniętą do ucha w tym samym momencie na nadgarstku otworzyła się mała dziurka która wystawiła igłę z trucizną. Stanął obok jakiegoś mężczyzny w czarnym płaszczu. Miał nadzieję, że ochrona skupi uwagę właśnie na nim. Dante wycelował dokładnie mechanicznym okiem, przesłał dane do nadgarstka. Igła ustawiła się dokładnie jak chciał mężczyzna i poleciała w krtań. W tym samym momencie sam Ban odwrócił się tak by nie zwrócić niczyich podejrzeń. Miał nadzieję, że trafił. Niby miał przygotowaną jeszcze jedną ale po co tracić czas na kolejne ustawienie i kolejny cichy strzał. Jeśli ta igła trafiła to za mniej więcej minutę cel powinien być martwy. I to nie przez same wbicie ale przez truciznę. Używał jej tylko przy specjalnej okazji. Kiedyś otrzymał ją od znajomego i wiedział, że nie da się nikogo odratować po zaaplikowaniu. Oby tak samo było teraz. Wciągnął powietrze nosem i wypuścił ustami. Spokojnie. Zawsze jest druga szansa. A jak nie to może po prostu strzelić z pistoletu i pobiegać po piętrach. No cóż. Najwyżej zginie. Ale opłacalnie co nie?
-
(możecie pisać w sesji z Dorwać Ruska xxD)
-
(potem reszta odpisze)
Cała drużyna ruszyła do miasta. Co dziwne nic ich nie spotkało na dzień dobry. Zero rozejrzał się uliczkach. Nic w nich nie było. Westchnął cicho i w tym samym momencie usłyszał serię z karabinu maszynowego. Grupa pobiegła w tamtą stronę i zobaczyła dwóch bojówkarzy strzelających nie w zombie tylko w jakiegoś dziwnego stwora w masce gazowej z siekierą w ręce. Pokazał reszcie by się nie ruszali i czekali na rozwój wypadków.
(teraz czekamy na odpis Mephista)
Dorwać Bruskovitcha! [GRA]
w Archiwum
Napisano
Dziewczyna zaśmiał się i przytuliła do jego ręki gdy szli dalej. Była na prawdę szczęśliwa. Radość można było czuć na kilometr.