Skocz do zawartości

Lucjan

Brony
  • Zawartość

    696
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Posty napisane przez Lucjan

  1. Lucjan spokojnie pij wodę. Niby nic specjalnego ale po chwili zobaczył, że w jego stronę leci seria ataków. Ze zdziwienia wypluł cała wodę i w tej samej chwili wszystkie ataki w niego trafiły.  Kij tam z cholernym bólem który poczuł w związku z trafieniami ataków Mephista. Bardziej chciało mu się śmiać bo latał między wybuchami jak szmata. Gdy już zmasowane bombardowanie ustało białowłosy był wbity w ścianę. - No nie źle. Na prawdę dobre to było. - powiedział. Nagle zbladł.  Wyszedł ze ściany i pobiegł za filar. Po chwili można było usłyszeć jak żołądek mężczyzny opróżnia się górą. Po chwili stanął już normalnie na arenie ale nadal był blady. - Właśnie się dowiedziałem co jadłem na śniadanie. - powiedział ze słabym uśmiechem. - エンハンスメント- wyszeptał. Po chwili Mephisto mógł wyczuć jak siła Lucjana wzrasta. Po chwili była już w normie. - A teraz się zabawimy. - powiedział w stronę przyjaciela i wskazał palcem pod jego stopy. - Katsu. - powiedział udając, że strzela w jego stronę.

     

    Sekunda i podłoga pod Mephistem po prostu wybuchła. Wybuch był potężny bo ładunków w podłożu było od cholery. Połowa areny była była zakryta dymem. Lucjan machnął ręką a za nim pojawiła się ściana z mieczy i innych ostrzy. Po chwili wszystko poleciało w stronę chmury pyłu. Jedyna rzecz jaką ustawił w locie tych ostrzy, że wyczuwały jeśli Mephisto był pół metra od niego i miały go ranić. Żadnego wbijania. Łamać reguł nie miał zamiaru. Gdy ostrza już poleciały za nimi puścił coś podobnego do ptaków. Takie jakby trzy gołębie. Gdy znalazły się w dymie Lucjan tylko się uśmiechnął. - Katsu. - powiedział i kolejny wybuch i kolejny i kolejny. Po trzecim wybuchu nastąpiła cisza. Lucjan ustawił się w pozycji obronnej i zaczął czekać na ruch przyjaciela. 

  2. Koneko spojrzała na Spikea. - Nie wpierniczaj się. - warknęła i skoczyła w stronę człowieka - psa. Wzięła rozpęd i kopnęła go w brzuch z partyzanta. Następnie zrobiła piruet uderzając go z obrotu w pysk. Po chwili stanęła w pozycji obronnej.  

  3. Dante

     

    Mężczyzna rozejrzał się jeszcze raz po sali. Ok. Najlepiej będzie to zrobić jak najszybciej. pomyślał zapamiętując rozmieszczenie wszystkiego w sali. Następnie zaczął się przechadzać po sali. Coś mu nie dawało spokoju. Przechodząc obok jednego mężczyzny usłyszał kilka razy powtórzone i jakby podkreślone słowa ,,pewnego,, . Spojrzał na osobę i poznał mężczyznę z parteru.  Czyżby ktoś tu miał podobne zamysły? zapytał się w myślach. Zamyślony na chwilę wyszedł zapalić. Gdy już wypalił papierosa wrócił do sali i sprawdził jak tam jego cel. Chciał już zacząć. Adrenalina już go biła w potylicę. Pragnął ucieczki, strzałów, zabójstwa. Uśmiechnął się i stwierdził, że zacznie akcję gdy pojawi się większa ilość gości. Im większy tłum tym lepiej. 

  4. W tym samym czasie Dante wraz z Guri która siedziała u niego na barana, podszedł pod salę. - Siema wszystkim. Nauczyciel zaraz będzie. Wchodzimy. - powiedział i otworzył drzwi. Sala była o tyle normalna, że każdy miał swoją ławkę i krzesło. Trochę jak w Japonii. Gdy już wszyscy usiedli do sali weszła nauczycielka. - Dziękuję Dante, że ich wpuściłeś. Jestem Rikka i od dziś również jestem waszą wychowawczynią. Mówcie do mnie po prostu Senpai. - powiedziała uśmiechnięta. - Czy ktoś ma jakieś pytania? - zapytała.

     

    Do Elizy podszedł lokaj. - Panienka powinna być w sali numer 46. Zaczęliście lekcję wychowawczą. - poinformował dziewczynę z uśmiechem.

     

    (oto i wychowawczyni)

     

     

    9745d68a5aa2e6b41e4f69d473d20c2f.0.jpg

  5. Heh. Nie źle. Ale ja też coś potrafię. - powiedział z uśmiechem. Wokół niego i wrogów pojawił się olbrzymi, czarny krąg. Unieruchomił w ten sposób wrogów, nie tylko w sposób normalny. Nie mogli się też teleportować. - Teraz czeka was śmierć. Tenebras Animarum!!! - krzyknął. W tym samym momencie z kręgu wyleciały dusze potępione rozrywając wrogów. Po chwili Add klęczał na ziemi kaszląc krwią. To był głupi pomysł, stać w środku. Nie atakowały mnie dusze ale ciśnienie jest tam mordercze. pomyślał z głupim uśmiechem.

  6. Koneko odskoczyła od byka w idealnym momencie, następnie odbiła się od ściany i wylądowała zgrabnie na ziemi. - To, że jestem dziewczyną, nie znaczy że możesz mnie ignorować. - warknęła i pobiegła za bokiem. Gdy była wystarczająco blisko, podskoczyła i kopnęła go w tył kolana. Następnie przy pomocy jego nogi, wybiła się, złapała go za róg i sprzedała mu kopa na twarz. Następnie wylądowała obok Vlana. - Nie wolno mnie ignorować. - warknęła wściekła.

  7. Koneko stała obok Vlana patrząc na rozwój wydarzeń. Gdy ta wielka kupa mięcha była dość blisko, dziewczyna wyskoczyła wysoko w powietrze i wylądowała na głowie byka. - Ihaaaaa! Dawaj  byczku! Czy jesteś za słaby by mnie zrzucić? - zapytała. Następnie usiadła tak by się trzymać jego rogów ale też aby sam byczek jej nie mógł dosięgnąć. Spojrzała na Vlana i uśmiechnęła się uroczo. 

  8. Lucjan wypluł na ziemię kieł. - Ładnie bracie. Bardzo ładnie. - powiedział z uśmiechem. Po chwili podniósł górną wagę. Na miejscu gdzie powinna być pustka wystawał nowy kieł. - Ale jedna rzecz. Nie pomyślałeś o tym, że jednak nie jestem taki głupi? Iluzja to nie jedyna dziedzina magii którą się zajmuję. Więc dotknięcie mnie było głupim pomysłem. - poinformował Mephista mężczyzna. W czasie gdy mówił oznaczenie na jego przyjacielu się aktywowało.A teraz. - Primo! - zawołał pstrykając palcami i przed Mephistem pojawił się granat który wypracował. - No nie źle. Pierwszy atak anulowany. Ale co powiesz na drugi? Secundo!  - zawołał drugi raz i przed Mephistem pojawił się wielki zegar. Zanim zareagował, wielka kukułka złapała go i wciągnęła do środka. - Z tego nie dasz rady wyjść mój drogi. Ale obiecuję, że powoli tylko chwilę!- zawołał w stronę zegara. W tym samym czasie Mephisto był w pustce. Zero ścian, podłogi. Zupełnie nic. Po chwili zobaczył przed sobą płomień który go podpalił i... nie poczuł bólu. Ale po sekundzie to się zmieniło. Nie czuł bólu jakby się palił lecz ból jakby wszystkie kości mu się łamały. Agonia trwała tak z dwie minuty i zegar zrobił bum, tym samym wypuszczając Mephista na oświetlone miejsce. W tej samej chwili Lucjan wziął rozpęd i sprzedał przyjacielowi kopa w głowę ale nie tak by stracił przytomność lecz by czuł ból. Jakby na to nie patrzeć czuł jeszcze częściowo ból z zegara więc nie było łatwo wytrzymać kopiarka. Lucjan przyzwał dwie butelki wody. Jedną sam otworzył a drugą położył obok Mephista. Sam odsunął się na bezpieczną odległość w świetle i napił się. - Pij bo mi tu przytomność stracisz. - powiedział do przyjaciela. 

  9. Dante 

     

    Mężczyzna tylko się uśmiechnął na słowa ochroniarza, następnie wszedł do budynku. Ochrony od cholery. Nie powiem ciekawie. Pomyślał Ban podnosząc brew. Następnie rozejrzał się po holu. Jego wzrok przykuł mężczyzna w płaszczu. Nie wyglądał na nikogo z nocnej zmiany ani gościa. Walić. Byleby nie przeszkadzał. Sam skupił uwagę na hologramie. 40 piętro. Jako ochrona nie powinienem mieć problemu z dostaniem się tam... pomyślał ruszając w stronę windy. Wybrał numer 12. Gdy dojechał na wybrane piętro wszedł do biura i otworzył okno. Podmuch wiatru uderzył go w twarz. Wyciągnął papierosa i go odpalił. Zamyślił się. Dobra. Teraz byle dojechać na 40 piętro i się rozejrzeć za moim drogim celem. pomyślał gasząc papierosa w popielniczce i ruszając na 40 piętro. Gdy już tam dotarł, poprawił garnitur i wszedł do sali bankietowej.  Rozejrzał się. Musiał mieć rozeznanie co gdzie jest żeby ucieczka była szybka i bezpieczna.

  10. Ba patrzył na resztę drużyny. Będzie ciekawie. pomyślał z uśmiechem idąc obok Alicji. Dobre wychowanie, dobrym wychowaniem ale gdy Stachu otarł drzwi na oścież jakoby Alicja miała przejść jako pierwsza to nie wytrzymał i wybuchnął śmiechem. - O cholera. Przepraszam najmocniej. - powiedział ocierając łzy śmiechu. Po chwili podszedł do swojego konia. Czarny olbrzym o brązowych oczach, nie jednego wprawiłby w zakłopotanie. Jednak na swojego pana patrzył z radością. - Co Varg? Masz tu jabłko łobuzie. - powiedział ze śmiechem i poklepał konia po łbie. Sam Varg zaczął wcisnąć smakołyk.

  11. Zero z całej siły pchnął leżące na nim części statku do góry i gdy poczuł, że może się ruszyć, szybko się wyczołgał. - Dzięki chłopaki. - powiedział do towarzyszy. Potem pobierał swoje rzeczy i spojrzał na mapę. - Hmm... Wydaje mi się, że jesteśmy w Bostonie. Tylko tu przy plaży jest lotnisko. - powiedział pokazując palcem na plac już raczej lotniska nie przypominający ale kiedyś tak. - Bądźcie resztę. Idziemy do miasta po zapasy. - powiedział Zero do towarzyszy.

  12. W czasie lotu ptaki Mephista padły martwe na ziemię. 

    - Wiesz co mordo? Bycie grzechem chciwości ma swoje plusy. Z twoich ptaków zeszła cała siła witalna. Z twoich bóstw też powoli cała schodzi wzmacniając mnie. Widać, że nadal mnie lekceważysz. A to bardzo nie ładnie. Powinieneś szanować swojego przeciwnika. - powiedział z uśmiechem. Sam Mephisto mógł poczuć, że jego moby słabną. Powoli aczkolwiek jednak. Sam Lucjan wstał i włożył rękę do kieszeni. Na trybunach widzowie pomyśleli, że wyciągnie jakąś wymyślną broń a on wyciągnął paczkę fajek. Odpalił jedną i spojrzał na przyjaciela. Na jego twarzy pojawił się uśmiech i po chwili Lucjan rozpłynął się w powietrzu i pojawił się przed Mephistem. - Primo szybkość. - powiedział i uderzył go w twarz tak, że ten odleciał na dwa metry w tył. - Secundo spryt. - powiedział uderzając go w tył pleców tak, że upadł twarzą na ziemię. Gdy próbował się podnieść, dobił go nogą w ziemię. - Terzo. Szacunek. - powiedział i odskoczył na kilka metrów. - Twoja siła jest naprawdę smaczna. Czuję, jak wraca mi moc. - powiedział i oblizał się. - Ale szczerze? Zawsze mi mało. - powiedział i pierwszego z brzegu bożka chwycił za twarz czy co tam miał. Mob najpierw się zaczął rzucać i ranić mężczyznę ale co dziwne, rany od razu znikały. Gorzej było z mobem. Nie dość, że tracił siły to sam zaczął chudnąć w oczach. Za to Lucjan się poszerzał w barach. Po chwili pod nogami mężczyzny został tylko popiół. Przypatrzył się leżącemu mężczyźnie. - Skończyłbyś tak gdyby to było dozwolone ale nie jest. Więc sprawię, że poczujesz się tak jak ten bożek. - powiedział z uśmiechem. Teraz był całkowicie trzeźwy więc był koniec śmiechów. Ale na żarty nadal można było sobie pozwalać. Pod nosem Mephista wylądował kiep. - Wylegujesz się czy walczysz? -zapytał Lucjan zaczynając się opętańczo śmiać. Widać, że brakowało mu adrenaliny i to od długiego czasu. 

  13. Mężczyzna tylko pokręcił głową. Gdy wszystkie pociski do niego doleciały i zrobiły przysłowiowe bum, miejsce było puste. Totalna pustka.

     

    Mephisto mógł usłyszeć szuranie butów za swoimi plecami. - Sztuka starożytna... Nigdy nie zrozumiem. - wyburczał Lucjan biorąc kolejny łyk z piersiówki. Gdy już się nagadał sam do siebie, spojrzał na przyjaciela.

    - A ty mój drogi masz sklerozę? Walczysz z mistrzem iluzji. Nie ufaj każdej rzeczy która tu jest. Wszystko może być iluzją. - poinformował go z uśmiechem mężczyzna. Pstryknął tylko palcami i delikatny wiatr rozwiał jego postać. Na arenie zapadła całkowita cisza. Nie było słychać niczego. Nawet wiatru. Jednak po chwili Lucjan zmaterializował się na swoim fotelu który był trochę oddalony od Mephista. Na twarzy mężczyzny pojawił się uśmiech.

     

    - Ok. Zacznijmy od numeru jeden. - powiedział i pstryknął palcami i Mephisto został zamknięty w przysłowiowym kartonie. Tylko, że ten karton nie da się tak łatwo rozwalić. 

    - Dobra. Teraz zwei. - mruknął. Karton oplotło czarne coś. Wyglądało jak maź lecz gdy tylko przestało go oplątywać zastygło. Lucjan wstał i w kilku skokach znalazł się naprzeciw pudła. 

    - Mephisto. Zaraz cię wypuszczę tylko daj popatrzeć widowni. - szepnął do pudła. - Panie i panowie. Witami w cyrku Lucjana. W tym pudle zamknąłem niesforną małpę. Teraz ją ukaram! - zawołał.  Ludzie z widowni uważnie patrzyli. Mężczyzna wyciągnął z kurtki kilka iglic używanych przez ninja, podskoczył i wszystkie rzucił w stronę zamkniętego Mehista. Wszystkie iglice a było ich 6 wleciały do środka ( jak wiedział tylko sam Lucjan i wbiły się mężczyźnie w łączenia nerwowe. W tym samym czasie Lucjan wylądował na swoim fotelu i wyciągnął z kieszeni jakieś pudełko z przyciskiem. Na jego twarzy pojawił się morderczy uśmiech.  - A teraz bum! - zawołał i przycisnął wielki znaczek z czachą i pudło zrobiło wielkie pierdut  aż sala się zatrzęsła. Lucjan tylko śmiał się jak psychol w swoim fotelu. - Mephisto!  Jak tam? Żyjesz? - zaczął się wydzierać ze śmiechem. Widać było, że wódka nie jest jego mocną stroną bo już mu odwalało. 

     

    No cóż. Chlanie wódy to nie sport dla Lucjana.  

  14. Dante

     

    Mężczyzna wysłał wiadomość do pracodawcy z prośbą o kolejne informacje. Po kilku minutach otrzymał odpowiedź. Uśmiechnął się. Super. Wszystkie informacje są. Pora się zbierać. pomyślał i wyszedł z mieszkania z pokrowcem w rękach. Zamknął drzwi i ruszył do pobliskiego sklepu. 

    - Witam Ban. Co tym razem potrzebujesz? - zapytał mężczyzna za ladą na widok Dantego.

    - Garnitur. Czarny. Krawat też czarny i lakierki. - wyliczył z uśmiechem. 

    Mężczyzna poszedł na zaplecze i po chwili wrócił ze wszystkim. 

    - Płacisz dziś czy po akcji? - zapytał spokojnie.

    - Pytasz a wiesz. - powiedział Dante z uśmiechem. Sprzedawca tylko westchnął. Ban zebrał wszystkie rzeczy i wyszedł ze sklepu. Gdy już udało mu się złapać taksówkę, wszedł do tyłu i szybko się przebrał. Zwykłe ciuchy dał do torby. Po dotarciu na miejsce Dante zapłacił, ciuchy z torbą schował do kąta i poprawił garnitur. Sprawdził jeszcze czy rzutka w nadgarstku działa i ruszył pod biurowiec. No mają ku### rozmach. pomyślał. Sprawdził jeszcze raz czy wszystko ma. Podszedł do drzwi gdzie stał ochroniarz. Pokazał fałszywe dane i kartę magnetyczną. Totalnie poważny i spokojny zaczął czekać na reakcję.

  15. Na salę wszedł wysoki mężczyzna o długich białych włosach, czerwonych, skórzanych spodniach i czerwonej również skórzanej kartce. Była rozpięta do połowy klatki piersiowej. Ręce miał w kieszeniach i kawałek się lekko na boki. Widać było, że jest pijany. Widzowie mogli usłyszeć kobiecy głos.

    - Masz mi wrócić do domu trzeźwy! Bo nic wieczorem nie zdziałać! - wołał kobieta. Lucjan tylko się uśmiechnął.

    - Tak, wiem kochanie! - zawołał.

    Gdy doszedł na środek sali machnął ręką i obok niego pojawił się fotel. Usiadł na nim i z kieszeni wyciągnął piersiówkę. Wziął porządny łyk, schował ją i zapalił. W takiej pozycji zaczął czekać na swojego przeciwnika i przyjaciela Mephisto. Jak zawsze spóźniony student. pomyślał z uśmiechem. 

×
×
  • Utwórz nowe...