Skocz do zawartości

Panda Hippis

Brony
  • Zawartość

    506
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Panda Hippis

  1. - Zamknij w końcu mordę, Allan - krzyknął czarnuch, załączając przy okazji klakson w aucie. Widać było, że gość był nieźle wkurwiony i chciał mieć chwilę spokoju. Franklin rozglądnął się dookoła, po czym z uśmiechem na ustach stwierdził. - Nie ma objazdu, Boże... Dziękuję - powiedział to dość głośno, by jeszcze bardziej Cię wnerwić. - A jeśli masz zamiar kogoś zabić, to na pewno nie tutaj i nie, kurwa, teraz - dokończył, po czym sięgnął jedną ręką do schowka i wziął stamtąd gnata i przyłożył go do Twojego uda.
  2. Klaczka tylko cicho zamruczała, gdy wkładałeś jej swoje kopyto pod głowę, po czym szybko przesunęła Twoje drugie kopytko bliżej swojego krocza... Mruknęła jeszcze raz i tym razem zasnęła już na dobre. Nastał już ranek... Słońce powoli wzbijało się ponad dachy okolicznych domów, swoim blaskiem oświetlając ulice. Starszy ogier chodził po mieście i gasił właśnie latarnie, a młode kucyki szły już do szkoły. Wy zaś równie leniwie się budziliście... Strażniczka co prawda się obudziła, lecz miała zamknięte oczy, by symulować, że jeszcze śpi. Była ciekawa co zrobisz, lub co ciekawego powiesz... Tymczasem Ty, będąc już w pełni obudzony, poczułeś na jednym ze swoich kopytek coś mokrego i klejącego. Już chyba wiadomo, które to kopyto i co to za maź, prawda? Cindrell wciąż nic nie mówiła i z trudem powstrzymywała śmiech...
  3. - Taa, taa... - odpowiedział znudzony Twoim ciągłym gadaniem, Franklin. - Mam nadzieję, że tam szybko dojedziemy... - pomyślał. Jechaliście tak dość sporo czasu, aż na jednym ze skrzyżowań, tuż przed wyjazdem z Los Santos, zdarzył się wypadek. Zderzyły się ze sobą dwa pojazdy - tir i osobówką, przez co przejazd był zablokowany. - No kurwa, ja pierdole, psia mać - krzyknął czarnuch i zaczął trąbić na policję. - Weź coś kurwa zrób, bo mnie kurwica strzeli!
  4. Hmm.. Całkiem ciekawe. Wokal niezły, muzyczka spoko, a teledysk zaje*isty Jakoś mi się tak podoba, chociaż to nie to co lubię... 7/10! Teraz ja... Uprzejmie proszę o chowanie filmików w spoiler~Cuddly doggy Wybatrz... Dawno nie zaglądałem i nie wiedziałem .__.
  5. Yhhh... Wielkim fanem muzyki klasycznej nie jestem, niemniej jednak czasem słucham Vivaldiego i "4 Pory Roku" dla relaksu, tak samo jak soundtracku Hansa Zimmera z "Incepcji".... Ale tego słuchało się naprawdę topornie. Nie wpadło mi to w ucho, dla mnie... 4/10
  6. Dzięki tym zabiegom, klaczka krzyczał i jęczała głośniej niż do tej pory. Nie było to jednak zdziwieniem, gdyż ruchy, które wykonywałeś, doprowadzały ją do szaleństwa. Jeszcze chwila... Ten moment i wreszcie coś się stanie... Cindrell krzyczała coraz głośniej.... To był ten moment... Strażniczka doszła! Z jej dziurki wydobywał się przezroczysty płyn. Coraz więcej i więcej... Klacz była w niebie. Szybko po tym - zasnęła. Upadła całym ciałem na łóżku, które zatrzeszczało i zaczęła chrapać. A chrapała cholernie głośno. Ty zaś również mogłeś odpocząć, tym razem zapamiętując tę cudowną noc...
  7. Trevor po odczytaniu treści SMSa chwycił Twój telefon, po czym roztrzaskał go o ziemię i jeszcze przydeptał. Spojrzał się na Ciebie swym najgorszym z możliwych spojrzeń i wypalił. - Ty mi kurwa nie mów, co ja mam, kurwa robić! Widać, że to Michael tego SMSa wysłał! - Co kurwa ja?! Przecież sam mi ten telefon rozpieprzyłeś tydzień temu, do kurwy nędzy! - odezwał się głos za Wami. - A tak... To Frank pojedzie z Tobą, a ja z moim misiem-pysiem schowamy to kurestwo - psychol wskazał palce na sejf, na którym leżał znudzony czarnuch. Po chwili podszedł do niego, chwycił Franklina za fraki i wepchnął na siłę do pick-upa za kierownicę. Później zrobił to samo z Tobą. - No to miłej drogi, panowie! - a na koniec Wam zasalutował.
  8. Huh? To już koniec tego cholernego lasu? NARESZCIE! Rozejrzałam się dookoła, po czym wróciłam do Angel, zbierając po drodze trochę tego mchu. Usiadłam koło mojej kompanki, po czym wyciągnęłam z juk manierkę z wodą. Teraz musiałam tylko wykombinować jak mam zrobić mój leczniczy wywar... Przecież nie wrzucę mch.... Chwila. Przecież ja i tak nie piję często wody. Nie potrzebuje... Jestem cholernym smokiem! Wrzuciłam do manierki mech i odeszłam z nią między drzewa. Dmuchnęłam w manierkę. Nie chciałam wydobyć z ust ognia, lecz ciepłe powietrze, by ogrzać wodę i mech.
  9. Kuc magią przechwycił swoją kanapkę, po czym od razu wziął gryza. I jeszcze jednego... Praktycznie po kilku sekundach już jej nie było. Było widać, że zgłodniał. - To Ty się spakuj... A ja z nim pogadam.. - odpowiedział Code, po przełknięciu kanapki. Szybko wyszedł na zewnątrz i stanął na przeciwko straganiarza. Szybko wywiązała się rozmowa na temat handlu, pistoletu, nabojów i każdej innej rzeczy, którą powinien znać tak kupujący, jak i sprzedawca. Ogier wrócił do środka i czekał aż skończysz ich pakować. - No dawaj! Chce wreszcie dostać ten pistolet! - krzyczał.
  10. Krzyczałaś i krzyczałaś... Z początku nic to nie dawało. Policjanci rozebrali Cię do naga. Gruby misio właśnie wyciągał swojego małego koleżkę, a chudszy wciąż Cię całował i macał cycuszki (). Wreszcie w pewnym momencie zza cienia wyłoniła się postać. Postać kobiety. Wychudzona, w podartych ubraniach. Miała krótkie, mocno czarne włosy. Trzymała w ręku prawie pustą strzykawkę. Słysząc Twoje krzyki, podbiegła do Was, po czym wbiła igiełkę w ramię Billy'ego, który oszołomiony upadł na ziemię. Jego przyjaciel puścił wreszcie Twoje ręce i rzucił się w kierunku narkomanki. Ta szybko wyciągnęła strzykawkę z ramienia grubaska i starała się wbić w serce gliniarza. Było widać, że w otwartej walce osłabiona dziewczyna nie ma wielkich szans... Z każdą sekundą mundurowy zdobywał przewagę i był bliski zabrania jej igły z narkotykiem i wstrzyknąć jej całą zawartość, tym samym, pozbawiając życia.
  11. - Aahhh! Aaa! O taaaak! - krzyczała strażniczka, gdy zacząłeś się o nią ocierać i miętolić jej miękkie uszko. Czuła Twój ostry i twardy miecz w sobie. Jej wnętrzności odpowiednio stymulowały Twoje prącie, co zbliżało Cię do oddania strzału w nią. Klacz krzyczała jeszcze głośniej. Było widać, że ona już miała dosyć... Już zbierała się w sobie, by to zakończyć. Szybko odwróciła się brzuszkiem do góry, po czym wyciągnęła Twojego koleżkę i wsadziła sobie do ust. Lizała, ssała go, by tylko Ciebie jak najlepiej zadowolić. W końcu przestała. Przestała, gdy Ty byłeś tak blisko. Wystarczyłoby jeszcze kilka sekund, byś doszedł, wypełnił jej usta, a tu taka niespodzianka... Uśmiechnęła się szeroko i czekała co teraz zrobisz. W tym samym momencie, zaczęła się sama zadowalać kopytkiem, dodatkowo Cię podsycając.
  12. I w takich spokojnych warunkach dojechaliście na miejsce. Lotnisko na jebanej, pustej pustyni! No to Was czarnuch wywiózł w pole. Jechał tak długo, aż sejf, który się ciągnął dobre kilka metrów za autem również wjechał na pas. Wszyscy wyskoczyliście z paki, a Franklin zza kierownicy, po czym wszyscy podeszliście do żeliwnego pudła. Ściągnęliście z niego ten cholerny hak i teraz mieliście czas, żeby zająć się jego otworzeniem. - Noo, kurwa... Michael leć no po wiertarkę, śrubokręt i młotek, kartkę z długopisem i jebany miotacz ognia! - krzyknął Trevor. - A skąd ja Ci, kurwa, wezmę miotacz ognia?! - spytał wkurwiony M. - No ja pierdolę... Ale Ty jesteś ciotowaty! A zapalniczka i deo... deza... dezor... dezodorant, kurwa! - psychol podszedł do swego kompana i poczochrał go po głowie. - Ty byś, kurwa, nie przeżył na bezludnej wyspie! - dokończył. Franklin odsunął się od tej kłótni. Usiadł na sejfie i czekał, aż te duże dzieciaki skończą na siebie wrzeszczeć. Tymczasem do Ciebie przyszedł SMS od zastrzeżonego numeru. "Uciekaj. Gliny do Ciebie jadą. Spotkajmy się przy Mount Chilliad"
  13. - Ojj... Widzę, że nie ktoś tu nie lubi jak się go dotyka - powiedział z uśmiechem grubas do swojego kolegi. - Chyba trzeba ją nauczyć, że NAM się nie odmawia... - Masz rację, Billy - odpowiedział drugi gliniarz, po czym skręcił w ślepą, ciemną uliczkę, tuż przed komisariatem. Gruby otworzył drzwi, po czym wywlókł Cię pod najbliższe drzewo. Chudszy zgasił silnik i szybko do Was podbiegł. Billy odpiął Ci kajdanki, a jego przyjaciel przytrzymywał bardzo mocno i brutalnie Twoje ręce. Spasiony policjant szybko ściągnął z Ciebie spódnicę, ukazując Twoje żółte majteczki w różowe serduszka. Oczywiście te również próbował zdjąć... Tymczasem drugi z gliniarzy trzymał mocno Twoje rączki i starał Cię obcałowywać po twarzy i szyi, by jeszcze bardziej Cię zdenerwować. Nikt niestety nie widział co robi Ci tych dwoje skurwieli, więc jedyne co Ci pozostało, to krzyk...
  14. - Taa... Może i racja - odpowiedział kuc. - Co nie zmienia faktu, że gość i tak może być niebezpieczny! Po prostu bądź ostrożny, co? Code szybko pomaszerował w stronę domu, po czym położył się po lewej stronie materacu, by i Tobie zrobić miejsce. Również się położyliście i szybko zasnęliście. Najwyraźniej była już noc. Na stacji nigdzie nie było zegara, więc większość osób nie wiedziała, która jest dokładnie godzina... Po kilku godzinach wreszcie się obudziliście. Stary tragarz stał już przed Waszym mieszkaniem i tylko czekał, aż wyjdziecie na zewnątrz... (Tiaa... Ja też krótko, nie mam zbytnio czasu i chęci po sylwestrze i szkole etc. Wybacz)
  15. (Seriously? o_O Samochód z samolotem?!) - Spierdalaj młoda dziwko! - odkrzyknął Michael i dalej strzelał. Kolejny radiowóz wybuchnął, a krew zabitych policjantów znów ozdobiła ulice. Trevor, widząc że zaraz może dojść do kłótni, przestał strzelać, po czym wpieprzył się przez tylne okienko pick-upa do środka i wyciągnął ze schowka taśmę klejącą. Wrócił na pakę, po czym złapał najstarszego, przewrócił i w dość brutalny sposób, zakleił mu usta. Na szczęście gliny przestały już Was gonić, więc mogliście spokojnie usiąść i czekać aż dojedziecie do celu. - Zaraz będziemy! Kilka zakrętów i w domu, kurwa! - krzyknął czarnuch.
  16. Młoda chwyciła Twoje kopytko i pociągnęła do drzwi wyjściowych. Otworzyła je... Oślepiło Cię ostre, białe światło. Mała usilnie ciągnęła Cię w jego stronę, a Ty poddałeś się jej sile i zostałeś wciągnięty w ów poblask. Gdy tylko wszedłeś cały, drzwi zamknęły się z hukiem, a Ty.... Wróciłeś do rzeczywistości! Obudziłeś się i od razu słyszałeś krzyki Cindrell, która leżała pod Tobą. Ty zaś posuwałeś ją zgrabnie w anal. Strażniczka sama dawała sobie klapsy i krzyczała w niebo głosy. Jednak nie przegapiłeś seksu! Mogłeś znów czerpać z tego przyjemność! Korzystaj!
  17. Hippis wrócił, misiaki Znacie może taką bajkę/anime "Digimon"? Jednak ja staram się to nadrobić i poszukuję strony, na której obejrzę sobie całą serię od początku do końca, bo wydaje mi się, że naprawdę warto. Może jakiś starszy potwierdzi ^ ^ [Pliiis] A teraz na poważnie. W związku z tym, że powoli wkraczam w strefę, o której nic nie wiem (czyt. anime), więc powoli i jeśli się da, to bezboleśnie wkroczyć w ten świat, zainteresowałem się "Digimonami". I dalej... Przez to zacząłem poszukiwać gier związanym z tym wytworem azjatyckiej sztuki gier opartych o to uniwersum. Jedyne co udało mi się znaleźć i co wydaje mi się, jest dosyć ciekawe, jest właśnie... Digimon Masters Online Jak się można domyślić gra MMORPG. Utrzymana w fajnym, trochę komiksowym stylu graficznym, co dodaje jej uroku. W końcu w grze, która opiera się o uniwersum z bajki dla dzieci nie dadzą chyba poważnej, hmm... "Vindictusowej" grafiki, bo to by było idiotyczne, nieprawdaż? Ale wracając... Grafika jest dość komiksowa. Wykonanie gry już troszkę gorsze. Dialogi są w dymkach. Nasze odpowiedzi są czasem niezrozumiałe i dziwne, ale ważne, że działają. Teksty NPC... Jeśli słowo nie zmieści się całe w linijce można albo cały zbiór literek dać do kolejnego wersetu, albo w naszej polszczyźnie dać myślnik i kontynuować od nowej linijki. Tu też tak jest... Tylko, że bez myślnika, co czasem sprawia, że tekst jest trudny do odczytania. Świat również jak się wydaje na początku jest dosyć mały. Ja dopiero rozpocząłem zabawę, ale wydaje mi się, że płaszczyzna w której będziemy się poruszać jest ogromna, bo.... Prawdopodobnie będzie również świat cybernetyczny. Tak w grze, tak jak w anime, są dwa światy. Nasz - ludzi i tych Digimionów (skrót od Digital Monster - cybernetyczny potwór). Całą grę od innych MMO odróżnia to, że oprócz postaci, którą sobie wybieramy (nie ma modelu tworzenia postaci - 4 do wyboru i c**j), możemy wybrać sobie jednego z czterech oferowanych stworków. 1) Digimon z atrybutem ognia 2) Digimon z atrybutem wiatru 3) Digimon z atrybutem ziemi 4) Digimon z atrybutem.... Podobno Ninja Wybaczcie, ale nie pamiętam imion... Trudne. Oczywiście my sterujemy naszym ludzkim avatarem, ale na wszelkie bitwy i inne takie wysyłamy naszego podopiecznego. "Wysyłamy" to może nie najlepsze słowo... Klikamy na wroga i Digimon go atakuje. Może to i mało, ale zawsze jakieś urozmaicenie zabawy. Co lepsze... Z wrogów wypadają jaja Digimonów, z których potem mogą wykluć się nowe stworki. Będziemy mogli nimi wtedy zastąpić naszego dotychczasowego kompana. Ale, ale... Każdego Digimon może ewoluować i stawać się lepszy! Więc czasem nie opłaca się zamieniać. Uff... Znowu się rozpisałem. Nie wymieniłem chyba wszystkich innowacji w grze, ale nie mam już ani siły, ani wiedzy, by kontynuować. Co prawda z pobraniem gry mogą wystąpić pewne problemy, chociażby z zalogowaniem na stronę wydawcy (ja tak miałem, ale jest już ok) to gra działa bez zarzutu. Mój nick w grze: HippisPL Nazwa Digimona: Verset Serwer: Drugi od góry (coś na B.... chyba)
  18. - Mhm, rozumiem - odpowiedziałam klaczce, również zmęczona. - Mnie też już kopyta odpadają - usiadłam na ziemi obok towarzyszki. Znów zanurkowałam pyszczkiem do swoich juk w poszukiwaniu jakiegoś małego namiotu. Niech się młoda prześpi jak normalny kuc! Ja mogę spać na gałęzi... Ahh.. Piękna taka noc. I dzień też. Szybko jednak przestawiłam się z szukania jakieś małego ziółka leczniczego, które mogłabym podać Angel. Chyba bardzo ją coś bolało... - Angel, boli Cię coś? Brzuszek, głowa? Powiedz dokładnie co Ci jest...
  19. - Sama nie wiem... Pewnie już nie - odpowiedziałam na pytanie Angel. Szkoda tylko, że nie mogłam się zbytnio rozglądać za ziołami, lub za tym czy aby nikt nas nie śledzi. Na szczęście mój smoczy węch jest niezawodny i potrafię wyczuć czyjś zapach. - Jeśli jesteś zmęczona, zawsze możemy rozbić tu nasz mały obóz. Mam chyba nawet mały namiot - powiedziałam, znów się uśmiechając, po czym zaczęłam grzebać w torbie w poszukiwaniu omawianego przedmiotu. Po chwili jednak przestałam szukać i skupiłam się na obwąchiwaniu okolicy. Chyba nas ktoś obserwował... Ale nie byłam do końca pewna.
  20. - Nowy płaszcz, hmm? - spytał retorycznie jeden z gliniarzy. - Podejrzewamy, że ten płaszcz mógł skraść. Musimy jednak zabrać panią na komisariat. Pobierzemy pani krew oraz odciski palców na przyszłość, gdyby miało się stać najgorsze - poinformował z cichą, niezauważalną satysfakcją w głosie. Drugi policjant odpiął ze swojego paska kajdanki, po czym szybkim ruchem zakuł Cię w nie, rękami do przodu. Widocznie sprawiało mu to radość, bo uśmiechał się szeroko w Twoją stronę i czochrał po głowie. - Może jeszcze dziś pani wyjdzie z naszej budy - wyszeptał Ci do ucha, po czym wywlókł z mieszkania. Pierwszy pies szedł za Wami, a gdy tylko przekroczyliście próg domu, dał Ci solidnego klapsa w tyłek, jak w rasowych pornolach. Trafiłaś na ukochanych w świecie fetyszystów. Naprawdę miałaś dzisiaj pecha. Gdy już zeszliście na sam dół, mili panowie wepchnęli Cię do samochodu. Oczywiście jak na zboczeńców przystało, jeden wpakował się na tylne siedzenia razem z Tobą. Był to ten brzydszy. Gruby, w okularach, na szczęście blondyn. Ruszyliście z piskiem opon, a wtedy... Wtedy Twój adorator zaczął się do Ciebie dobierać. Najpierw pieścił Twoje włosy, a jego druga ręka powoli zjeżdżała od szyi w dół...
  21. (Spoko ^^) Tragarz uśmiechnął się szeroko i spojrzał Ci prosto w oczy. - Młody idź się spakuj i prześpij... I to coś co tu stoi niech się też spakuje - odrzekł cicho, po czym odprawił Was ruchem ręki, jakby Was odganiał, po czym wrócił do handlu. Dotychczas cichy ogier, wreszcie wybuchł. Stanął przed Tobą i chwycił Cię za koszulę. - Czy Ty jesteś normalny?! Ty go nawet nie znasz! A jak Cię... Znaczy Nas, zabije?! - wykrzyczał do Ciebie w złości.
  22. No teraz to już się zdenerwowałam. Mellion zdecydowanie nie chciał dać nam spokoju. Stanęłam i odwróciłam się w jego stronę z groźnym wzrokiem. Podeszłam i chwyciłam za gardło. - Masz nas zosstawić, rozumiesz? - wysyczałam mu do ucha, prawie jak wąż. - Damy sobie radę... - puściłam ogiera i wróciłam do kompanki. Uśmiechnęłam się do niej serdecznie, jak gdyby nigdy nic się nie stało i pogłaskałam po grzbiecie. - Zaraz znajdziemy tą... mantykorę... A może nawet co innego - zaśmiałam się i znów przyspieszyłam kroku.
  23. (Kapi, to nie tak... On na początku napisał posta, w którym nie uwzględnił tego, że my już poszłyśmy. Napisałam to tak, jakbyśmy siedziały jeszcze na dupie i rozmawiały, dopiero później poprawił, że nas dogania etc. Nie piszę takich rzeczy bez powodu.) Trochę nie zrozumiałam Angel, ale chyba chodziło jej o to, że po prostu odleci, prawda? Na pewno... Gdy sięgnęłam kopytkiem do torby, znalazłam jedzenie. Duużo jedzenia. Wyciągnęłam kawałek chleba oraz kilka roślinek. Chleb podałam klaczce, a sama zabrałam się za jedzenie moich ziółek. - To dla Ciebie - powiedziałam, biorąc do ust kolejną łodygę. - Śmiało bierz, mam tego dużo - dokończyłam i uśmiechnęłam się. Między zębami miałam zielone kawałki roślin. Musiało to wyglądać ohydnie, więc szybko zakryłam usta kopytkiem. Ślady zaczęły się pojawiać coraz bardziej niewyraźne. Czyżby ten stwór umiał latać i starał się jakoś rozpędzić? A może jest już niedaleko! Tak, to na pewno to! Chwyciłam Angel za kopytko i pociągnęłam za sobą z zadowoleniem. - To niedaleko! Na pewno! Zobaczysz, że miałam rację! Wszyscy zobaczą! Mwahhahaha - zaczęłam się śmiać dość psychopatycznie. To takie niekontrolowane.. Yhh..Na pewno ją tym wystraszyłam. Szybko spuściłam głowę i odsunęłam się od towarzyszki. - Ja... Przepraszam, to źle... Wyszło - wymamrotałam i zwolniłam kroku.
  24. Słuchałam uważnie co mówiła Angel i kilka razy uśmiechnęłam się lekko. Mnie też się kilka razy zdarzyło kraść, ale jeszcze nikt mnie nie przyłapał. Poczochrałam klaczkę po grzywie. - Rozumiem, rozumiem... - zaczęłam. - Najwyżej pożyczę Ci swoje nakrycie. Ja jakoś sobie poradzę - skwitowałam i miałam nadzieję, że nie będzie pytać. Po chwili usłyszałam coś za nami. Znowu Mellion... Cholera! Musiałam się teraz jakoś wytłumaczyć Angel. A niech to... - Silverleaf! Odejdź proszę na chwilę... Zostaw nas - powiedziałam dosyć ostro do ogiera i zbliżyłam się do klaczki. - To nie tak... Oni podejrzewają, że to mantykora. Ja jeszcze nie wiem na pewno. Jestem prawie pewna, że nie zrobi nam krzywdy, bo gdyby chciało, już miało na to okazję. A jeśli teraz wrócimy z nimi do obozu, mogą wrócić bandyci i będzie źle - wyszeptałam do jej uszka. Miałam nadzieję, że ją przekonam. Jeśli nie, no cóż... Pójdę sama.
  25. (Yy... Ale my z Angel juz poszłyśmy. No raczej nie mógłbyś już do nas mówić, ewentualnie krzyczeć. Proszę,czytaj uważnie. Omija cię kilka postow, a ty zatrzymujesz sie w miejscu i wydaje sie, ze masz gdzieś co inni napisali. Wybacz,,ale ja to tak widzę. Sorka)
×
×
  • Utwórz nowe...