Skocz do zawartości

Dżuma

Brony
  • Zawartość

    541
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Dżuma

  1. Moja karta jedna z lepszych ? Jakim prawem ? Mniejsza z tym, dziękuje za takie pozytywne ocenienie, jak i gratuluję innym. Nie no jeszcze raz przeczytam twoją opinię, bo wierzyć mi się nie chce
  2. Słuchałam zdań Sierry bez słowa, aby wszystko podsumować. - ... powiem tyle, przykro mi z tego powodu, że straciłaś rodzinę, tak samo jak ja i powiem ci, że połowa watahy tak samo... - zaśmiałam się - Każdy został rozdzielony przez śmierć, głupotę lub przez dyplomację, ale to już przeszłość i jej nie zmienimy. - powiedziałam stukając pazurami o skałę - Pamiętaj póki nas nie zjesz, masz dokąd uciekać. - uśmiechnęłam się po czym wstałam - Skoro nie jadłaś już 4 dni, to czas to nadrobić. Zobaczymy czy tolerujesz rybę... - uśmiechnęłam się jeszcze raz , po czym pobiegłam nad strumień. Teraz miałam szczęście i złowiłam 3 duże ryby w 30 minut. zaniosłam je dla Sierry. Położyłam się przed nią, aby zobaczyć jej reakcję na mięso z ryby.
  3. Wilczyca podążyła za mną bez słowa. W końcu doszłyśmy do wcześniejszej półki gdzie się wylegiwałam. - Nooo to ... może się przedstawię, jestem Nasza, a w tym stadzie pełnię funkcję... , w sumie nie mamy określonych funkcji. - powiedziałam z mała irytacją - A w twojej watasze jak było ?
  4. Niebieski gronostaj o tęczowym futerku oraz czerwonej sierści. Ma on jechać na szczoteczce wystylizowanej na RD. Obok będzie leciał Discord polany keczupem. Gronostaj zaś będzie mał okulary kujonki oraz ibrany w sweterek z Harrego Pottera . będzie również trzymał balonikowy mieczyk i tarczę.
  5. Zastanawiałam się chwilę nad czymś innym, ale pytanie Mordimera oraz Corry wyrwało mnie z zamyślenia. - Tak... pewnie... poradzimy sobie - uśmiechnęłam się serdecznie do trochę przestraszonej wilczycy - Taa... pewnie omówicie sobie to COŚ - uśmiechnęłam się szyderczo po czym zaprosiłam wilczycę aby poszła za mną.
  6. Gdy skończyłam jeść, ze smakiem się oblizałam. Rozglądałam się po watasze. Jacob z Bećką gdzieś poszli, a Wave spał . Zauważyłam Mordimera i Corrę, więc postanowiłam do nich podbiec. Podbiegłam do nich, po czym uśmiechnęłam się serdecznie do wilczycy. - Pomóc wam w czymś chłopcy? - zapytałam się oglądając wilczycę - To jedna od tych kanibali? tak?
  7. Po małym odpoczynku, nie wiedziałam co znów ze sobą zrobić. Postanowiłam się wykąpać - to był jedyny dotychczasowy pomysł. Znalazłam mały strumyk, który nadawał się idealnie. Woda była lodowata, ale to bardziej mnie ożywiło. Po kąpieli z przyjemnością stwierdziłam, że futro stało się gęstsze i bardziej gładkie. Może przez to, że w końcu zaczęłam o siebie dbać, jeśli można było to tak nazwać. Rana na pysku też się zagoiła, nie zostawiając po sobie nic. Nawet brak ogona nie był aż tak rzucający się w oczy. Na koniec dopiero po 30 minutach udało mi się złowić rybę, aby zabić lekki głód. Po raz kolejny wróciłam do watahy, ale w lepszym humorze. Położyłam się z moją niewielką zdobyczą koło małego krzewu i zaczęłam jeść...
  8. Próbowałam uwolnić się z uścisku kreatury, która mnie trzymała, a w dodatku szykowała się aby mnie zjeść. W końcu przestałam się rzucać aby zebrać myśli. Miałam plan, który mógł się powieść. Po dłuższym zmaganiu uwolniłam rękę, ale wąż powoli zaczął mnie dusić. Nie minęła chwila, jak usłyszałam trzask jednego z żeber. Skupiłam się, myśląc nad zaklęciem. Nazywało się Kowadło Prometeusza. Po dłuzszej chwili, moja ręka była czerwona, jak rozjarzona stal. Przyłożyłam ją do ogona wodnego węża. Można było usłyszeć syk wody, zamieniającej się w parę. Wąż podrzucił mnie do góry, abym spadła i w końcu przestała się ruszać. Poddałam się grawitacji, ale ziemia była ze mną. Wbiłam się w ziemię, a dwa bloki skał dosłownie zmiażdżyły węża, posyłając resztki wody na widownię i mojego przeciwnika. Wyszłam z małego krateru, gdy bloki opadły. Przeklinałam wczesniejszego węża, łapiąc się za żebra. Użyłam czaru znieczulającego abym nie odczuła bólu podczas walki. - Ugh... od razu lepiej - uśmiechnęłam się. Od razu przeszłam do ofensywy. Posłałam zaklęcię, które powodowało unieruchomienie przeciwnika, jakby został wtopiony w żelazo. Gdy skończyłam, posłałam dwie wiązki energi. Wirowały one po całej arenie, mijając się kilka milimetrów od siebie. Zbliżały się one do przeciwnika, aby gdy dostatecznie się nakierują, zderzają się w nim. Wiedząc iż mój przeciwnik coś wymyśli, przyszykowałam swój łuk. Wystarczyło, tupnąc nogą, a z ziemi wyłonił się łuk. Grzbiet wykonany z piaskowca, a cięciwa z połączonych ziarenek piasku. Budził on przeważnie mieszane uczucia, bo jak piaskowiec może być giętki, a ziarenka piasku nie rozsypać się. Jedyne wytłumaczenie, znają magowie ziemi, którzy widzą większą uniwersalność skał.
  9. Dżuma

    Śmierć was oczekuje.

    Jak zawsze zostałam sama ze swoimi myślami. Póki co grupa rozeszła się albo jak kto woli poszła swoją drogą. Postanowiłam dojść do tamtej przsytani o której mówił Śmierć, a później na resztę poczekać. Ruszyłam zwartym kłusem w stronę, wcześniej wspomnianej przystani.
  10. / kameleon ty mnie dobijasz / Po tym jak wszyscy się rozeszli, nie wiedziałam co z sobą zrobić. Spać, nie chciałam, jeść - nie chciałam, polować - nie mogę, a pomocy - nikt nie potrzebuje. Zawsze podróżowałam i nie miałam czasu wolnego. Teraz gdy go mam nie wiedziałam co począć. Po dłuższym namyśle, postanowiłam pozwidzać nasz teren, ewentualnie poćwiczyć. Po zwiedzeniu terenu, który był bardzo obiecujący, postanowiłam poćwiczyć. Znalazłam sobie bardzo ładne miejsce, ze żródełkiem oraz kilkoma, różnymi w wielkościach skałami. Sprawdziłam moje dotychczasowe obrażenia. Grzbiet ładnie się zagoił, pozostawiając bliznę, która pokrywała się powoli futrem. Żebra tutaj musiałam potwierdzić, że zbytnie przemęczanie się nie ma sensu. Łapa nawet dobrze się sprawdzała, a reszta była w porządku. Rozciągnęłam się, po czym pobiegłam na skały. Ćwiczyłam dotychczasowe umiejętności jaki i próbowałam nowych technik. To odbijałam się, to wspinałam, a czasami wskakiwałam na nie... Po lekkim treningu, położyłam się na pólce skalnej, odpoczywając i nasłuchując odgłosów z centrum kotliny, gdzie znajdowała się wataha.
  11. Uśmiechnęłam się lekko, na widok ataku, który dla mnie nie był grożny. Lekko fioletowa skałka, została oderwana przeze mnie od paska. Skupiłam się lekko, ściskając ją w dłoni. Po chwili miałam ręce, całe z niej zbudowane, a ja mogłam przystąpić do działania. Włożyłam ręce w wirujące tornado, rozrywając je na pół. Szczątki oraz odłamki poleciały w strone mojego przeciwnika. Wdzięczna skała na moich rękach, wydała z siebie kilka chrupnięć i błysków, po czym przemieniła się w lekki kurz. Obtrzepałam się lekko z niego, po czytm przystąpiłam do mojego rychu. Bardzo lubiłam magię żywiołów, ale sympatią darzyłam magię ziemii. Mimo wielu przeszkód opanowałam ją do perfekcji. Mimo iż znałam inne zaklęcia, bądź uroki, lubiłam się nia posługiwac. Powiedziałam krótką formułkę w staro equestriańskim. - Gajo, któraś nam dała nam co najważniejsze, pomóż mi. - po chwili uderzyłam pięścią o ziemię, lekko zielona poświata powędrowała falą po arenie. Gdy dotknęła rośliny, zatrzymywała i skupiała się w jej wnętrzu. Mój przeciwnik, dając mi wcześniej wytworzoną florę, ułatwił mi zadanie. Jedno z drzew, zaczęło wyciągac korzenie i powiększać się. Po dłuższej chwili znajdowało się przed przeciwnikiem, zaciskając na nim swoje korzenie oraz ciernie które rozrywały przeciwnika, powoli acz skutecznie.
  12. Dżuma

    Śmierć was oczekuje.

    Po raz kolejny patrzyłam na całe przedstawienie z rozbawieniam. Czułam, że długo ta cała drużyna nie pociągnie. Połowa chce się pozabijać, a lider nie pełni odpowiednio swojej funkcji. Pięknie... Podniosłam się ciężko, aby choć trochę wykazać promień inicjatywy. Podeszłam powoli do Ruff, aby ją uspokoić. - Ruff, spokojnie, ignoruj to, nie ma co się już denerwować... - powiedziałam delikatnym tonem, zdejmując swoje juki, na znak, że nie chcę jej skrzywdzić - Proszę cię pokojowo, abyś przestała...
  13. Ehh... chyba tylko ja lubię styl biały na forum... ._.

    1. Fikus

      Fikus

      Mnie za bardzo jedzie po oczach ;__;

    2. Ryś Raindrops

      Ryś Raindrops

      Mnie też, wolę czarny bo bardziej przypomina mi poprzedni wygląd C:

  14. Dżuma

    Dawniej czy teraz?

    Mi teraz bardziej wygląd przypadł do gustu. Ale o czym my teraz mówimy, nowszy silnik jest, pieniądze wydane - wydane, a użytkownicy przyzwyczają się, prędzej czy później. Każda zmiana jest trudna do przyswojenia, ale wierząc naszym osobom, którzy naprawdę wkładają dużo w to forum, abyśmy się lepiej czuli, to nie robią czegoś na złe. Nie musimy od razu odrzucać czegoś co nam nie pasuje. Gdy zagłębimy się w i tak bardziej wszechstronne opcje forum, polubimy je. Dobrze też wiemy, że korekta będzie wprowadzana powoli, a skutecznie, więc nie ma czego się bać, a brać co dają. Cud, że w ogóle chcą sprostać naszym wymaganiom. Takie malutkie PS: Jedną rzeczą która mi nie pasuje to że muszę przesówać dolny suwak aby zobaczyć cały post, lub stronę .
  15. Dżuma

    Śmierć was oczekuje.

    Truchtałam przed Śmiercią, cały czas zwiększając tempo. Ignorowałam wszelkie, odgłosy z tyłu. Śmierć nie chciał pomocy, więc jej nie dostanie. Proste i logiczne, nie będę go zmuszać aby się wyżalał, tylko dlatego, że jego wielka ukochana go próbowała zabić. Myślałam, rozwarzając za i przeciw, aby coś zrobić, ale teraz nie miało to znaczenia.
  16. - Nie boję się o to że mnie zarazisz... chociaż to by było pół biedy, ale oto że to Ty jesteś chory... . To nie jest zwykłe plucie krwią jak byś miał wyłamanego zęba, to krew z płuc a tego nie można ignorować. - powiedziałam stanowczym, ale łagodnym głosem. - Masz w tej chwili iść do Mordimera, albo ja cię tam zaciągnę... - powiedziałam, wpatrując się troskliwym, ale zażartym wzrokiem.
  17. Moja świątynia spokoju, jak i chaosu została pogrzebana D: off-top'ie gdzie jesteś?

    1. Jake

      Jake

      Został schowany w chmurach różowych Discorda ;)

  18. Szczerze nie wierzyłam, że stanę w szranki z kimkolwiek, nie wierzyłam, że w ogóle się dostanę... . Idąc korytarzem, w którym było słychać widowanie, uspokajałam chwilę swoje kończyny. Ustabilizowałam tętno i mogłam wejść na arenę. Zauważyłam, że mój przeciwnik już czakał i jak widać było, przygotowywał arenę do swoich potrzeb. Pomachałam widowni, po czym skupiłam się. Zaprzestałam przemiany areny, ale zachowałam delikatne przejście między budowlą, a roślinnością. - Pozwól ... - powiedziałam, po czym machnęłam ręką na znak szacunku - Witam oraz powodzenia w walce... - powitałam się krótko - Panowie przodem... - uśmiechnęłam się, poprawiając pas z różnymi skałami.
  19. Dżuma

    Śmierć was oczekuje.

    Podniosłam się na wieść o dalszej drodze. W sumie kopyto nawet mnie nie bolało, a kuleć... nie kulałam. Ruszyłam równym tempem za grupą. Podbiegłam do Śmierci. - Morał z tego taki, nie oddawaj swego serca, byle komu i tylko za ładne oczy. - powiedziałam dotrzymując tempa.
  20. / żeby nam się wataha nagle nie powiększyła / Zdziwiłam się trochę na wieść że to są kanibale. Gdy Mordimer poszedł zająć się swoimi sprawami, a dokładniej łapą, przeszłam się po kotlince w spokoju. Poczułam lekki, zapach krwi, ale była to kogoś z naszych. Rozejrzałam się dookoła. Widziałam Mougrima, który niemrawo wyglądał. Podeszłam cicho, a on leżał co jakich czas kaszląc. - Mougrim... wszystko w porządku ? - zapytałam się, kładąc delikatnie łapę na jego grzbiecie.
  21. Dżuma

    Śmierć was oczekuje.

    Po raz kolejny siedziałam na uboczu, patrząc się w przestrzeń. Chciałam w końcu zrobić coś innego, ale to była moja część życia, gdzie je marnowałam. Nie mogłam inaczej, a nawet gdybym chciała, nie potrafię... Chciałam jak najszybciej wrócić do mojego świata, gdzie byłam tylko i ognisko, z płomieniami które tańczyły w rytm szumu drzew ... Westchnęłam patrząc po raz kolejny na grupę... biedna Socks płakała, a Victo po prostu się patrzył, po swoim czary mary... / właśnie bo jak postać Reda nie może być super hero ty leniu nam wątek piracki umiera D: /
  22. Dżuma

    Śmierć was oczekuje.

    - Nie nie trzeba Orange, poradzę sobie, a strata małej ilości krwinek mi nie zaszkodzi - powiedziałam do Orange. - Spoko Socks, stało się, trudno, nie cofniemy tego, bynajmniej nie ja ... najlepiej by było ją zakopać. - powiedziałam, dając kilka kropel płynu, od którego rana krzepła. Obandażowałam od nowa, ale dokładnie, a na koniec obwiązałam turkusową chustą, aby bandaże się nie brudziły. - Kopyto jak nowe... - westchnęłam. / widzę Red że jak zawsze jesteś OP , byś w piraceniu napisał /
  23. Dżuma

    Śmierć was oczekuje.

    Odwróciłam wzrok od bezczeszczenia i tak martwego ciała. Śmierć jakoś się trzymał. - Mną się nawet nie przejmuj - powiedziałam podchodząc do Orange. Podeszłam do ciała, a bynajmniej do tego co z niego zostało. Widziałam podobne rzeczy ale jedynie wyciągnęłam chustę z juków i przykryłam nią twarz Susan. - Ja sama nie wiem... ale chcę być z dala od tego miejsca... - powiedziałam niedbale, idąc do przodu, po czym paść na ziemię. Musiałam w końcu zająć się porządnie kopytem.
  24. Dżuma

    Śmierć was oczekuje.

    Przewidziałam, że mnie prędzej czy później postrzeli, ale co mogłam zrobić. Miałam już nad kopytem dziurę od pocisku. Póki co wyjęłam jedynie bandaż i zimną krwią obwiązałam kopyto tamując krwawienie. Uklęknęłam przy Śmierci. Dostał tak, że kula musnęła serce. Wyjęłam z juków, strzykawkę z adrenaliną oraz morfiną. Podałam mu je aby się jeszcze trzymał. - ehhh... nie trzeba być takim okrutnym, od razu ... - odpowiedziałam - to już była przesada Socks, zaatakowała nas i co z tego... ja się prosiłam... ale... ja nie przykładam do tego kopyta nawet... - powiedziałam obserwując jak Śmierć zareaguje na środki. Można było poczuć dreszcze, które co raz bardziej osłabiały organizm. ...
×
×
  • Utwórz nowe...