Skocz do zawartości

Wilkonet

Brony
  • Zawartość

    32
  • Rejestracja

  • Wygrane dni

    1

Wszystko napisane przez Wilkonet

  1. ... Sombra. Te pozy. Ten głos. Chcę go z powrotem.
  2. Wilkonet

    Odcinek 23: Sounds of Silence

    O kurde, Kiriny są prześliczne~
  3. Wilkonet

    Odcinek 20: The Washouts

    To było zadziwiająco... dobre. Aż się zdziwiłem podczas oglądania, bo to od jakiegoś czasu pierwszy epizod podczas mojej hibernacji na kolejną generację kucusiów, przy którym bawiłem się świetnie. Postaci były poprowadzone dobrze, wątek odcinka też... ... aczkolwiek relacje Rainbow i Scootaloo wybiły się ponad wszystko. Urocze i bolesne jednocześnie.
  4. Wilkonet

    Teoria [10% mózgu]

    Podsumowując: lepiej przestać uciekać z lekcji biologii i traktować ją troszkę poważniej.
  5. Wilkonet

    Pochwal się.

    Zamówiłem pizzę. I ją zjadłem.
  6. No cóż. Opowiadanie jest... takie sobie. Nie ma w nim niczego przyciągającego ani ciekawego, nad czym można było by się zastanowić. Sławnych, kucykowych seksów troszkę jest, krew się też trochę leje... brak mi jednak przy tym poczucia, że gdzieś tam się mordujo, gwałco i krzywdzo na jakieś-tam sposoby. Jest zwyczajnie nudno. W stosunku do bohaterów nie odczułem zupełnie niczego, antagonisty powinienem nie lubić, ale zbyt mocno miałem go gdzieś. Tym samym nie poleciłbym tego do jakiejś rozwijającej lektury, może najwyżej do zabicia czasu. Skracając, całość to takie 4/10. I nie czuję, by jakkolwiek aspirowało ku czemuś więcej(I chyba słusznie).
  7. Wnoszę o zmianę tagów na [Oglądałem dziś fajny film to go wrzucę][Nie mam pojęcia co robię][Ninja som fajni][Naziole i Iluminati to zuo, więc też ich tu dam] , gdyż aktualne wprowadzają w błąd. Dziękuję. Recenzja w formie krótkich punktów, bo tu nie ma sensu się rozpisywać: 1. Płascy bohaterowie się nie sprawdzają. 2. Tępi bohaterowie się też nie sprawdzają. 3. Jeśli zwyczajnie nawali się do fanfica wszystko to co przyjdzie do głowy: nie uczyni go to dobrym. 4. Ani tym bardziej logicznym. 5. Broń biała została praktycznie wyparta z pola walki przez lepsze rodzaje uśmiercania. Nie stanie się nagle skuteczniejsza bo "Fajofo wyglonda". 6. Ciągłe próby zawarcia epickości się nie sprawdzają. 7. Wojna nie działa na zasadzie "No przepraszam bardzo, przecież musimy mieć jakieś straty, bo nam w domu nie uwierzą!". 8. Dwa lata tej całej wspólnej pracy, pod względem twórczym są czasem bezpowrotnie straconym. Oceną jest takie 2-/10, bo w sumie jestem miłym człowiekiem, a i do wszystkiego przyczepić się nie dało, gdyż... ...poprawność językowa była nawet na spoko poziomie. I to chyba w sumie tyle. Smutny Człowiek będący Gołębiem
  8. Hyh. Nie mam zbytniego pojęcia co tu stwierdzić. Radą jest to, że duża część internetów, oraz większość programów tekstowych, ma coś takiego, jak podkreślanie błędów. A nawet jeśli dostaje to wszystko szału i ogólnie pojętego zgonu, zawsze możesz(Właściwie to zawsze powinnaś) przeczytać kilka razy to co zostało napisane i powyłapywać babole(Nie, żeby było tego dużo, także sprawę masz mocno ułatwioną). Dalej nie ma co komentować, bo... tu nic nie ma. Zacznij stosować opisy, bo nie ma tu co krytykować, a co dopiero chwalić.
  9. Wilkonet

    Wasze przezwiska

    Mieczu. Mógł być Omlet, więc nie jest źle.
  10. Ano, powroty tej dwójki mają taki potencjał, że aż człowieka nosi, gdyby się nad tym zastanowić. Pozostaje trzymać wszystkie kciuku za to, że dojdzie do jak najbardziej klimatycznego, krwawego i uroczego rozpierdzielu z ich udziałem . #Sombraweźjużwróć
  11. ... przychodzisz poczytać o odcinku i teoriach z tym związanych, a znajdujesz tu dyskusję na poziomie mentalnym Nauczyciel vs Gniewne Dziecko z Podstawówki. Super. Tylko tak dalej. Pomijając to, mam szczerą nadzieję, że przyszły sezon da trochę więcej danych i/lub spekulacji na temat naszych robako-koni. Bo wraz ze smokami wyszły znacznie ciekawiej niż nasi zwykli kopytni.(Mimo, iż zapewne zostanie to wkrótce jeszcze mocniej przemielone przez "FRIENDSHIP EX MACHINAAAAAAA!", ale co zrobić, takie show.) Odnośnie samego finału napiszę krótko: moim zdaniem wyszło najciekawiej, ba, nawet koniec tak bardzo nie wbijał mi się w oczy swoją naiwnością. Miało się co prawda nadzieję na mhroczną erę zniewolenia i nieświadomości, tworzącą niewolniczą utopię, pełną... nieważne. W każdym razie, jedynie szkoda mi, że tak szybko się skończyło: chciałem zobaczyć więcej Discorda i Trixie oraz ich wzajemnych relacji, które dla mnie wygrały drugi odcinek. Mam tylko nadzieję, że droga Krysia wróci w jakiś fajny sposób i najlepiej, żeby ktoś w końcu ruszył bardziej temat Sombry(Najlepiej w klimatach Dark Souls, albo innego dark fantasy :D).
  12. Wilkonet

    Odcinek 17: Dungeons & Discords

    2/10 Zbyt wysoki, nierealny wynik rzutu kostki
  13. W sumie, smutne opowiadanko. Ale raczej z racji tego, że nie jest na tyle dobre, jak powinno być. Aż pozwolę sobie na przytoczenie wielce śmiesznego połączenia dwójki obrazków, jako reakcję na początku i na końcu czytanego tekstu.(Albo choćby do pierwszych fragmentów o Rarity.) W każdym razie, jednak lepiej przejdźmy do "recenzji". Zaczynając od rzeczy dobrych, dostaliśmy tutaj ładny kawałek tekstu(Z zacnym tłumaczeniem) który daje nam poczucie baśni, ładnie zarysowanego lalkarza i szkłomistrza. Czyta się to również szybko i nawet przyjemnie. Z ciekawości przeczytałem oryginał i wrażenia były podobne, więc aż muszę pochwalić za przełożenie z angielszczyzny. Złe są głównie trzy rzeczy. Zaczynając od najmniejszej wady, tekstu jest za mało. Za mało, żeby się jakoś w to bardziej wczuć bowiem... nic tu nie było dla mnie poruszające ani zaskakujące. Łatwo można było się domyślić, do czego autor zmierza i że to dla naszego ziemniaka nie będzie niczym fajnym. Mamy fragmenty o tym jak zatraca się w swego rodzaju szaleństwie, ale nie dostałem powodu by mnie to obchodziło, wzruszyło czy choćby irytowało. Przeleciałem przez to niczym pocisk osiemdziesiątki ósemki przez T-34. Najgorsze jest jednak przedstawienie Rarity. Jest jakby wyciągnięta z innego świata. Świata fanficów gdzie jest suką, mendą i wszystkim innym co jest potrzebne by zostać Elementem Harmonii. A nawet to nie wyszło w przekonującym stopniu, bowiem kreacja "tej złej" jest rujnowana przez ala baśniową umowność wobec ilorazu inteligencji bohaterów. Powiem szczerze, dla mnie byłoby znacznie lepiej, gdyby to wszystko okazało się przedstawieniem teatralnym. Miało by to potencjał do naprawy trzeciej rzeczy, czyli lichego zakończenia. A tak to mamy potworka na ocenę 6 albo 7/10.
  14. To miało by sens, gdyby Księżniczki nie chciały go skazać. A wydaje mi się że bardzo chciały Ależ to nie ma znaczenia. Obchodzi mnie jak zachowuje się Twilight z KO. A tam jest mutantem.
  15. Przeczytane i cóż, całość jest w porządku. Łba nie urywa, ale jest dobrze napisane, szybko się czyta, choć postaci zbytnio nie porwały. Najbardziej jednak rzucają mi się w oczy trzy sprawy: 1. Proces. Księżniczki mają praktycznie władzę absolutną. A jeśli to nie wystarczyło, ich zbiorowisko neuronów w czaszkach powinno. Kuźwa, chciały się kolesia pozbyć. To można było obmyślić wcześniej, by nagłówki gazet głosiły "Zdrajca Sombry został zamordowany przez ostatnich popleczników upadłego Władcy". Albo zabrać się za ten proces jak osoby myślące i wykonać go praktycznie na miejscu, gdzie nie zdążył by zrobić czegokolwiek. Bez okazji do zdobycia dziwnej adwokat, która widocznie brała lekcje u Adolfa odnośnie występowania w sądzie. No, ale w oryginalnym, wspaniałym dziele, Księżniczki też były tępe i nigdzie nie było magii, żeby to cicho załatwić. No więc ok. 2. Nasza fioletowa osóbka. Nasza bohaterka jest zwyczajnie głupia. Biorąc pod uwagę kim i jak została, jest wybitnie głupia. Chyba, że można ją streścić w postaci karty postaci z D&D, gdzie władowała sobie wszystko w Inteligencję, a do Mądrości ma jeszcze minusy. Doprawdy, bierze się udział w konflikcie na taką skalę, jest się największą, chodzącą na czterech kopytach, perełką zdolności umysłowych... ale główny morał pozostawał poza zasięgiem. 3. I tu przechodzimy do puenty. Bo jeśli jeszcze nie wiecie... wojna... wojna jest... WOJNA JEST ZŁA DLA WSZYSTKICH. Tak, Twilight nie była w stanie tego sama wydedukować, tego co robiły jej wojska(I latająca koleżanka), że pociski i bomby nie zabijały tylko "złych złych", a inne kuce... to w sumie też kuce, a to niespodzianka. Kto by się spodziewał, nie? Nie byłby to taki problem, gdyby nie fakt, że Twilight to tu pierd***ny geniusz. A biorąc pod uwagę ile książek przeczytała, to powinna znać inne narodowości, czym jest PROPAGANDA... jej "humanizm" powinien być szczególnie widoczny. No ale powiedzmy, że to "wina oryginału". W każdym razie opowiadanko jest zwyczajnie ok. Ni więcej, ni mniej, szybko się zapomni.
  16. Po przeczytaniu(I stwierdzeniu, że to jeden z ledwie 2-3 fanficów, które mnie interesują), aż z wrażenia wypocę swoją opinię na światło dzienne. Tekst zleciał mi niemal w sekundy. Nie mam pewności jak to się stało, ale czytało mi się to tak szybko i treściwie, że aż koleś, o którym nie pamiętano nawet w jego klasie gimnazjalnej, musi złożyć gratulacje. Klimat zawarty jest dla odbioru przemiły, postaci świetne, fabuła zaś... cóż, prosta i skomplikowana jednocześnie. Mankamenty jednak też są(Może nie zbyt poważne, ale jednak). Pierwszym jest to, że są niekiedy postaci, które nie wzbudzają praktycznie żadnych uczuć wobec nich. A dzieją im się rzeczy, które mogłyby obchodzić... gdyby nam na tej postaci zależało. Nie jest to do końca minus, a niewykorzystany, pełny potencjał. Drugim jest, przykładowo, taki kwiatuszek. No kurczę, nie domyśliłem się patrząc na to co działo się wyżej. A trzecim... od pewnego rozdziału, brakuje pewnej "rzeczy", która jest zawarta w tytule. Nie mówię to o Chromii, bo aż takim fanem jej(ani PLOT TWIST MACHINAAAAA!) nie jestem, ale o jakiejkolwiek przedstawicielce tego wspaniałego zawodu. Odczuwa się taki... brak przysłowiowego "tego czegoś". A czwarty problem przedstawia się tak, że są niestety momenty, które wydają się zwyczajnie mdłe, albo zbyt przeluknięte z oryginalnych książek. Nie jestem tu wielkim wyznawcą Sapkowskiego, ale z braku innych ciekawych tytułów na półce, przeczytałem kilkukrotnie wszystkie przygody Wiedźminiarza. I to razem nieco przeszkadza. Z oceną siem powstrzymam, bo nie czuję się jeszcze upoważniony. Ale na razie wrażenia są przytłaczająco pozytywne... and give me MORE.
  17. Wilkonet

    Odcinek 11: Flutter Brutter

    Ależ nigdzie nie napisałem, iż mnie to dziwi. Jedynie śmieszy. Chyba ma prawo. To tak jakbym dziwił się, że ktokolwiek śmie mieć inną opinię niż ja.
  18. Wilkonet

    Odcinek 11: Flutter Brutter

    Bawi mnie taka krytyka odcinka na zasadzie: "Ukochana Flutterk'a nie jest tak doskonale nieśmiałą, niewinną, uroczą istotką, jak myśleliśmy! Gupie Husbro! Wszystko się skończyło! GAAAAH!". Mnie się to akurat podobało, choć zaznaczam, tej bohaterki nie lubię. Toleruję, ale nie lubię. I akurat te wspomniane "zarzuty" dały mi akurat jakieś argumenty, by dostrzec w niej coś więcej, niż... coś w rodzaju zwierzątka albo maskotki "Oooo, jestem taka nieśmiała, urocza, kochajcie mnie!". Teraz udało mi się dostrzec tam coś w rodzaju osoby. Bo dostała wreszcie jakieś minusy charakteru, które nie doprowadzały mnie do tak szczerej irytacji przy oglądaniu. Nadal nie chciałbym znać jej w "realu", ale zawsze to jakiś postęp. Zaś sam odcinek jest... znośny. Wiele rzeczy dałoby się zrobić lepiej (Nowe postaci trochę kulejo) i chociaż trochę poruszająco, ale oglądało się nawet całkiem przyjemnie. Takie... nie wiem, 6/10 albo 7/10.
  19. Wow, przeczytałem i aż muszę coś skrobnąć:(Już zaznaczę, że mi się nie spodobało, więc dalszy tok "recenzji" da się już przewidzieć.) Ogólnie rzecz biorąc... mamy tu praktycznie to samo co w, nie wiem, 80% fików z TCB? Kucusie atakujo bo magia, ludziki nie mogą się przeciwstawić bo magia, świat ulega zniszczeniu/zmianie bo magia. Przynajmniej troszkę inaczej to przebiegło i możemy popatrzeć na zabawę w kotka i myszkę. Kuce jak zwykle są w większości zombiakami, które nie potrafią zrozumieć ani zaakceptować innego spojrzenia na świat, jedynie ich jest tym właściwym. Zero głębszych refleksji. Jak zwykle, jeśli nie wyznaje się ich filozofii, nie da się ich polubić. Mamy ludzi, którzy choć wydają się normalniejsi, są też standardowi. No poza głównym bohaterem, który atakuje świat falami nienawiści tak bardzo skierowanymi w zombio-kucy, że aż musi jednego przelecieć, bo wiadomo facet, a szczególnie nagle ogier, ma swoje męskie potrzeby... albo jest zwyczajnie popieprzony. To jeden z najbardziej bezsensownych i ohydnych wątków jakie widziałem. Dreyfus za to był fajny. Wzbudza sympatię, zakręcony niczym słoik... to na nim mogła być skoncentrowana akcja. Byłoby znacznie lepiej. Słowami podsumowania, brakuje tu wybicia się poza schematy. Albo chociaż ich przyjemnego zaserwowania.
  20. Cóż, po przeczytaniu można napisać o tym dziele kilka rzeczy(Śladowe spoilery, bójcie się, uuuuu!): Mi czytało się to bardzo przyjemnie, zachowane tu proporcje sprawiają, że zwyczajnie pędzę przez tekst. Jedynie angielszczyzna pasująca jak pięść do nosa, sprawia, że robię gwałtowne przerwy. Nie jest to szczęśliwie nic bardziej przeszkadzającego. Samo przedstawienie i fabuła raaaaczej nie należą do perełek(Aczkolwiek na ten moment trudno cokolwiek więcej stwierdzić), ale też nie szkodzą. Bohaterowie jedynie mogliby być bardziej zarysowani(Mam wrażenie, że jedynym sposobem jak ich będę rozróżniał to "gość od tego, gość od tamtego, gościówa od tamtejszego"). Same wydarzenia wydają się logiczne, co jednak może być efektem źródeł(Swoją drogą, mentalny żółwik do autora. Rzadko spotykam się z jakimkolwiek zainteresowaniem tym fragmentem historii). Największym plusem jest dla mnie zdecydowanie kreacja naszej drogiej lotniczki . To jej część w tej historii najbardziej mnie zaciekawiła, jej postać najbardziej przekonała, będę więc niezmiernie zagniewany, jeśli autor zakończy jej wątek w stylu pana Martina. Co może skutkować absolutnie żadną reakcją z mojej strony, więc radzę uważać . Są jednak też oczywiście pewne mocniejsze minusy. Jednym z nich jest tempo. O ile pod względem czytania jest to plus, to odczucia są... nijakie. Brakuje bardziej pełnokrwistych kawałów tekstu, przy których można by było przysiąść. A drugim który wyłuskałem, to... Ambasador Equestrii. Zaprawdę, nie skapnął się, że coś jest wybitnie nie tak, po gwałtowniej zgodzie jego rozmówcy? I to TAKIEGO rozmówcy? Nawet mimo stresu, ewentualnej niewiedzy, wydaje się to... zwyczajnie głupie. I myślę na ideą technologiczną... nie widzieliśmy tego zbyt wiele, ale brakuje to magii. Brakuje tu czegoś, co sprawiłoby, że z tylko małymi zmianami, nie wstawilibyśmy ludzi zamiast kucy. Nie widać tu wystarczająco mocno różnic. Ale może zbytnio się czepiam, nie wiem. W ogólnym rozrachunku, nie oceniam całości na ten moment. Proszę jednak o kontynuację, bo wciągnęło mnie.
  21. Taka trochę rada na zasadzie "Zrób to dobrze to będzie dobrze." Ja się tam na twoich opowiadaniach nie znam , ale sporo się rozchodzi o styl pisania, samą jakość i ilość wszamanych przez dzieła wątków. Bo jak tego jest za dużo, to jedyne co możesz, to spróbować zatrzymać czytelnika przed paniczną ucieczką zawartymi postaciami, wydarzeniami albo stylem. I bez znaczenia jak bardzo wątki są przemyślane, kiedy czytelnik się w nich topi. Przykładem może być to, że pominąłem 50% treści książek George R.R. Martina bo nawalił tego tam tyle, że ło mój bosze.
  22. Co o fanficu można powiedzieć... z pewnością piszący świetnie, albo chociaż dobrze się bawili. Ja też! Ale niestety, dawno temu. Zaczynając... poważnie, gdyby dodać akcjom trochę więcej życia, rozbudować je, dało się to normalniej czytać. Bo teraz jest na poziomie "Zrobił to. Powiedział to. Poszedł tam. Zaczął się śmiać bo jest brzydki.". Czytałem to kiedyś, ale teraz nie sposób mi do tego wrócić. Nie potrafię tego ponownie przeczytać. Zwyczajnie jest to niewykonalne przez okropny, heretycki sposób w jaki zostało to zapisane. Bohaterowie są w większości w porządku albo nie zwracają na siebie uwagi. Najfajniejszy/a był/a pewna klaczochłop. W pewnym momencie przewijałem niemal wszystko, by zobaczyć akcje z nią i zrobić głośne "HYHYHYHYHY!". Są jednak dwie osoby, które chętnie bym z fica usunął. Dawid: Doprowadzał mnie do szału. Rozumiem przeżycia, rozumiem złość na świat... ale kurczę, nie zostalibyśmy przyjaciółmi, tyle powiem. I nic nikogo nie zwalnia z niebycia chamem. Magda: Miałem jej niemal tak serdecznie dosyć jak Dawida. Zwyczajnie... zamknąć w izolatce. Nie wypuszczać. Nie karmić. Niech umrze zapomniane. Fabuła ani to fajna, ani to kiepska... średnia. Świat przedstawiony kuleje. Rozumiem sposób powstania tego, ale na Mrocznych Bogów, świata poza bohaterami nie ma. Ba, brakuje wręcz części bohatyrów, bo są główni i główniejsi. A to dałoby się poprawić. Coś dodać. Ale tego nie zrobiono. Bohaterowie w dodatku są na tyle OP, że powinni zostać wysłani spowrotem do Equestrii, by na zasadzie siły dywizji piechoty/pancernej/artyleryjskiej w jednej drużynie, rozwalać wszystkich złodupców. Albo zacząć ruszać ploty i wykorzystać to w jakimś świetniejszym celu, niż siedzenie na tyłku i czekanie na pewnego quest'a... .(Tak Magda, wynocha do Afganistanu.) Największym minusem jest jednak nadchodząca fala nudy. Ważnym elementem tej epickiej powieści miały być widocznie relacje między postaciami. Tyle, że stają są one nudne. Brakuje w nich naturalności, duszy... zwyczajnie brak tego co by sprawiało, że czytało by się to z przyjemnością. Albo choćby zainteresowaniem. O wkradającym się tam Kejosie i narastającym "Co się kurde dzieje!?" głębiej nie wspomnę. Przy pierwszym podejściu, mimo wewnętrznego hype'u bo "OMG, ONI coś napisali, OMG!" w końcu zacząłem odpadać. Aż próbowałem sobie wmówić, że ten fanfic jest świetny, tylko muszę do tego wrócić później... hype i fanboy'stwo po latach upadło i nie udało się. A przemyślenia zostały. I trochę bardzo z tego powodu smutno. Na podsumowanie można napisać, że fanfic jest.... słaby. Ze smutkiem dla nostalgii muszę postawić 3/10. Jest nudno, płytko, niektórzy bohaterowie i wydarzenia próbują nadrabiać, ale nie są w stanie uratować, albo chociaż podwyższyć oceny całości. Ale mimo wszystko człowieka cieszy, że autorzy i część czytelników miało trochę radochy. Tak tycityci.
×
×
  • Utwórz nowe...