Skocz do zawartości

Komputer

Brony
  • Zawartość

    1576
  • Rejestracja

Wszystko napisane przez Komputer

  1. Springtrap instynktownie wyjął z kabury taser. Czuł, że póki ma to urządzenie zmieniać formy nie musi jeszcze. Jeszcze strzelali do Lloyda, strażnik nocny nie wystraszył się. Nawet jakby go przebili na wylot czymś to po zmianie formy by tego nie odczuł, potem tylko trzeba było wytrzymać dalej w tej formie. Jednak po chwili rozmyślenia czy zmienić formę czy nie, wybrał opcję pierwszą. Większość ludzi i tak spała, a jego chęć do tego była zbyt duża. Musiał wymyślić szybko jakiś plan. - Co mnie plan. - warknął sam do siebie, ruszył przed siebie celując z tasera w kierunku tamtej kobiety. Chciał dać wrażenie jakiegoś mało wyszkolonego strażnika, według jego przewidywań powinna spojrzeć na niego z politowaniem i może nie padnie od razu? A nawet jak w niego strzelą, to może zdąży zmienić formę na animatronika. Ale gdyby go zignorowali, to by było dla niego najlepiej. Chciał ją sparaliżować a jak nie wyjdzie to załatwić. Śmierci się nie bał, bo poza tym, że była po ich stronie jak zdąży zmienić formę to będzie świetnie. Jednak na wszelki wypadek, zaczął już przygotowywać się wewnętrznie do zmiany formy by w razie jakiegokolwiek dźwięku szybko zmienić formę. O ile nie załączy mu się ten sam mechanizm który był aktywny podczas próby dorwania nocnego stróża każdej nocy w Fazbear Fright powinno być dobrze. Jednak był dość upartą osobą i jednak trudno będzie go odciągnąć od chęci dorwania tej kobiety.
  2. Springtrap zdziwiony patrzył na piosenkarkę... Była ładna. Podobała mu się, ale niestety jak przeczuwał była ładna tylko na zewnątrz a w wewnątrz... Cóż. Dużo by określeń pasowało. Ten "śpiew" był dość dziwny, i powoli usypiał "strażnika nocnego" - Ja wytrzymam... - stwierdził pewny siebie, choć z zmęczeniem w głosie. Co prawda wiedział, że gdyby zmienił się w animatronika byłby prawdopodobnie odporny na to, ale czekał aż reszta tłumu uśnie... Tak będzie "bezpiecznie" o ile w tym świecie tak kiedykolwiek było.
  3. [Sandy] Spojrzałam z satysfakcją na zapadający się budynek, bełty gwardzistów niewiele zrobiły jednak mogły coś gdyby bariery nie było. Westchnęłam chwilowo, sukces był bliski. Jednak coś zaczęło nas podrywać ku górze, Sneaky natychmiastowo zareagowała wchłaniając energię z bariery i tworząc grubą linę zakończoną po obu stronach haczykowatym ostrzem które wbiła w ziemię, złapała się nas, teraz wciągnięcie nas do góry mogło być problematyczne, bo jednak ta gruba lina blokowała te nam wrogie. Była ułożona w łuk, więc wciąganie nas do góry przypominało ciągnięcie do góry zwierzęcia przygniecionego drzewem. Podobny stopień skomplikowania, przeciąć mogły ale wpakowano w tą linę jakieś 40% energii. Ale przynajmniej zawiązanie słupów z tych linek, uniemożliwiło zgniecenie nas lub poszatkowanie. W końcu były sztywne... A za chwile rozszerzymy to na tyle aby się wydostać, dlatego próbowaliśmy lewitacją przyśpieszyć rozszerzanie.
  4. (Załapałem o co chodzi więc jestem za walką.) - Jak daleko jeszcze? - zapytał Springtrap zmęczonym tonem swych towarzyszy, zaczął mieć coraz większą chęć aby wrócić do swojej formy animatronika choć wiedział, że nie może i na razie tłumił tą chęć. A jak będzie gorzej to bez wahania się zmieni, a gorzej być raczej nie może. Tak, na pewno być nie może. Choć miał nadzieję, że tamten byt wyśle ich kiedyś do jego świata. Tam się szybko odnajdzie...
  5. (Mi to obojętnie co się będzie działo, choć raczej nie wiem z kim mogłaby być walka.) Edit: (Już wiem o co chodzi, więc jestem Za.) Springtrap szedł już tak naprawdę ledwo, jego początkowy entuzjazm został zdmuchnięty. Marzył pierwszy raz o tym aby znowu być animatronikiem, byłby po prostu... Lepszy. Miał po prostu dość... Dość. Zauważył, że Mira się zatrzymała nie zrobił tego tylko zwolnił kroku. - Lepiej się nie zatrzymujmy. Bo te tłumy nas jeszcze staranują... - rzucił, w jego tonie była pewna niechęć i zirytowanie. Tak właściwie czuł chęć do powrotu do swej formy, wiedział, że tego nie może. Jednak jego inna... "Gorsza" część chciała powrotu ery z Domu Strachów, straszenia ludzi. Nie mówił na szczęście jeszcze nikomu co się wtedy działo i dziękował sobie. Chciał już tylko dojść na miejsce, choć psychicznie miał dosyć tego przeklętego miejsca i słabej, obecnej formy.
  6. [Sandy] Odetchnęłam z ulgą widząc, że te przeklęte linki powoli ulegają. A nawet nadarzyła się okazja aby pogrzebać gwardzistów. Nam nic nie grozi bo jesteśmy jednak otoczeni barierą, jedynie potem może być problem ze znalezieniem skarbca ale i na to jest rozwiązanie. - Wzmocnijmy nasz rozszerzacz! - rzuciłam do Sensetive’a, dodaliśmy od siebie po 10% energii do naszego urządzenia, przez ilośc to było 70% w nim. To było naprawdę dużo, a uzupełnić nasze zasoby możemy szybko. Zwiększyliśmy jednak siłę z jaką próbował wpłynąć na linki, by pokonano je i przy okazji aby się budynek zawalił. Najwyżej przyśpieszymy to inaczej. Za to Sneaky, nieznacznie zwiększyła ilość energii w barierę widząc, że jest bombardowana bełtami bez litości. - Obyśmy to przeżyli. - westchnęła, w jej głosie była niepewność ale powinna przeminąć szybko.
  7. [Sandy] Powoli pomysły mi się kończyły, musiałam się zastanowić i to poważnie. Takie działania nie mają sensu, w końcu to jest coś podobnego do sieci więc to logiczne, że nas unieruchamia... - Głupia jestem... - szepnęłam cicho do siebie, do głowy wpadała mi na razie tylko myśl aby spróbować rozszerzyć przerwę między tymi linkami, na tyle aby dało się wyjść. I przy okazji spróbować uszkodzić budowę wewnętrzną. - Więc jakieś pomysły? - zapytał Sensetive, patrząc na te linki. - Wchłaniamy energię z tych odnóży i próbujemy rozszerzyć lukę? - raczej zapytałam niżeli stwierdziłam, sama nie miałam pomysłu. Szybko wchłonął energię z tych nóg, sama to zrobiłam lekko zawiedziona. Wytworzyliśmy razem coś podobnego do podnośnika samochodwego, miał wielkość największej luki wśród tej sieci z linek. Jednak działał podobnie co ostrze energetyczne, nagrzewał się cały czas, w niego włożyliśmy razem 50% energii by mieć pewność, że sobie poradzi. Szybko się nagrzał przez co go włożyliśmy w tą lukę i zaczęliśmy próbować rozszerzać lukę, za pomocą wysokiej temperatury jak i faktu, że dodaliśmy jakby kilka stalowych krótkich „kijków“. Przylegały one obecnie do pseudo podnośnika ale raczej był to „rozszerzacz“. Za pomocą lewitacji ruszaliśmy nimi a miały powodować jakieś drgania, może naruszą budowę wewnętrzną i ułatwią ucieczkę? Kilkanaście bełtów uderzyło w barierę co idealnie słyszałam, ale raczej niewiele zrobiły. Choć nie miałam czasu aby się odwrócić. [Warszawa] Temperatura nie przeszkadzała zbytnio wojakom, mieli dostęp do pożywienia jak i napojów. Więc mogli stać tak nawet kilka miesięcy, za to grupa pegazów która miała przyprowadzić jakąś chmurę kończyła przygotowywania. Celem były chmury które znajdowały się nad Skandynawią lub Morzem Północnym. Kiedyś uderzyć jednak gwardziści musieli, a każda zwłoka była na ich niekorzyść. W Nowej Warszawie budowa pancerników szła sprawnie, używanie magii jak i posiadanie wszelkich niezbędnych materiałów znacząco ułatwiało sprawę. W Arabii Siodłowej konwój dalej jechał w stronę stolicy.
  8. Springtrap patrzył z ukrywanym zdziwieniem na przechodniów, byli niscy. Ale jednak nic nie mówił, raz pomyślał o tym jak chłodno musi być i też mu się tak zrobiło ale na chwilę, nie wiedział czy się cieszyć, że ma formę człowieka czy nie. Przywykł jednak do kostiumu królika... Westchnął cicho. Po stanięciu pod Urzędem Miasta lekko zmarszczył brwi słysząc tą dziwną piosenkę. Lubił co prawda koncerty ale teraz żadnej chęci nie miał aby słuchać jakiegokolwiek. - Idziemy przez plac? - zapytał swoich towarzyszy odwracając się do nich.
  9. [Sandy] Mruknęłam coś stukając jednym kopytem po pyszczku, widocznie ta metoda zawiodła. Ale zawsze możemy się poruszyć, nic złego nie powinno się stać. Potem zajmiemy się tymi linkami, jak coś dobrego wymyślimy. Spojrzałam na Sensetive'a i Sneaky którzy również zastanawiali się jak wydostać się z tej "klatki", w którą nas wpakowano. Postanowiłam coś zaproponować. - Sensetive. Może spróbujemy poruszyć naszą barierę? - zaproponowałam, szybko dałam mu instrukcje w myślach i przystąpiliśmy do działania. W miejscach gdzie linek nie było, wytworzyliśmy z energii dwie pary nóg na wzór pajęczych. Szybko za ruszyliśmy je przez co podniosły naszą okrągłą barierę do góry, mogliśmy się w miarę ruszyć a jak będziemy chodzić, to będziemy rozciągać te linki. Nie może mieć tyle energii by w nieskończoność wydłużać je. Dlatego nasze pajęcze nogi zaczęły poruszać bańkę w stronę, gdzie prawdopodobnie mógł być skarbiec. Może nie był szerokie, ale były silne.
  10. Springtrap spojrzał na siebie zamroczony lekko tą nagłą zmianą położenie, po spojrzeniu na swą rękę cofnął się o krok do tyłu, nie wierząc po prostu w to co widzi. To było... Wręcz niemożliwe. Jak? Mało nie stracił przytomności bo z pewnymi trudnościami ustał na nogach, spojrzał na swych towarzyszy, jednocześnie sprawdzając co ma przy sobie. Miał cały swój ekwipunek na szczęście, ale jednak nie chciał aby jego towarzysze kiedykolwiek dowiedzieli się, że był stróżem nocnym. Westchnął tłumiąc swoje emocje. - Nie wiem jak to się stało... - mruknął. - Ale nie wnikam. Jednak też wyczuwam tą "moc", pójście tam to najlogiczniejsze wyjście. Ktoś ma może inny pomysł? - zadał pytanie jeszcze krzyżując ręce.
  11. Spojrzałam na tą dwójkę a szczególnie Mysthery, cóż widzę, że mają ciekawe stosunki ze sobą. Choć jej wzrok był dość dziwny... Miałam już odpowiedzieć ale ten gryf już coś powiedział. Mój mózg dokończył to jako "sekta", ale wnikać nie mam zamiaru. Nie mój interes, niech oni będą w czymś tam a ja zajmę się swoimi sprawami. Tak będzie dla każdego najlepiej, w końcu kaszlnęłam siadając znowu. - Czyli ratujemy kogoś o kimś niewiele się wie, ale ta dwójka wie wiele? Nie powiem, ciekawe. - mruknęłam głośno, patrząc na chwilę na gryfa. - Nie wiem w czym jesteście, i szczerze mówiąc mam to gdzieś. Wasze sprawy. - dodałam, aby utwierdzić ich w przekonaniu, że słyszałam. - Skradać się umiem, nie wiem czy dobrze czy słabo. Tego nie stwierdzę. - rzuciłam, choć po chwili usłyszałam o wsparciu co mnie zaciekawiło. - Jak liczne wsparcie magiczne będziemy mieli? - zapytałam.
  12. Animatronik miał odpowiedzieć, choć nie zrobił tego widząc jak ten Lloyd po prostu ściąga tą maskę. Mrugnął kilka razy, ale szybko się otrząsnął. - Nie znam się na biologii ani anatomii. Jedyne co mi przychodzi na myśl to sytuacja kiedy mnie odnaleźli, znaleźli te ciało we mnie i zamiast je pochować uznali, że będą na tym nieźle zarabiać. Więc bodajże za pomocą przezroczystego lakieru i czegoś tam jeszcze usztywnili oraz zniszczyli cały smród. - odpowiedział, nie miał jednak sam pojęcia czemu dalej gnije to ciało. - A tak to nie mam złotego pojęcia. - dodał, były to słowa jego tak naprawdę jedynego przyjaciela czyli Fredbeara. Rozumieli się ale w końcu zamknięto lokację a ich zostawiono w pokoju z częściami rezerwowymi. Co by dał aby ponownie się z nim spotkać... Po chwili zdał sobie sprawę, że wbija wzrok w "podłogę" więc szybko ponownie nawiązał kontakt wzrokowy.
  13. Springtrap słysząc odpowiedź Azira momentalnie uderzył się dłonią w głowę, głównie z powodu tego, że źle usłyszał tamto zdanie. Popełnił błąd który jednak źle może wpłynąć na jego wizerunek. - Wybacz. - mruknął nie wierząc dalej w taką pomyłkę. - Popełniłem głupią pomyłkę. Po prostu źle usłyszałem. - dodał, pokręcił głową aby wyzbyć się tych myśli. - Jednak... Nic dziwnego, że źle się zachowały. Ciało to nie było pochowane i przez 30 lat było zdane na łaskę szczurów. - postanowił w końcu odpowiedzieć, a kiedyś musi zainwestować w odbudowę siebie. Tak jak za dawnych dobrych lat.
  14. Springtrap nie pokazał nic po sobie, słysząc oskarżenie o jego kulturze. Jedynie zamknął szczękę gdy spryskano twarz odświeżaczem powietrza. Cóż, zapomniał wiele manier przez wypadek w 1993, a uczyć się ich od nowa nie miało sensu. Więc jest taki jaki jest. - A to jest dopiero śmieszna historia. - zaśmiał się udawanie. - Słyszeliście o duszach mam rację. To tego jegomościa we mnie "napadła" piątka taka, sęk w tym, że można było je zobaczyć gołym okiem. Tak go wystraszyły, że założył Mnie a pech chciał, że śmiejąc się nachuchał na sprężyny zatrzaskowe które puściły i zgniotły biedaka. - słyszał wiele razy tą historię od swego towarzysza w środku, więc nie bawił się w jakieś emocje jak smutek. - A co do mojej kultury! - zwrócił się w kierunku Azira. - Była mi całkowicie zbędna w mojej pracy. Zdarza się. - zaśmiał się niezwykle sztucznie, cóż o tych momentach życia mógł opowiadać.
  15. Springtrap spojrzał na zielonego słysząc pytanie, zaczął się kierować w jego stronę nie spuszczając wzroku. Musiał szybko odpowiedzieć, ale miał pomysł. - Pytasz o to czemu gnije? - powtórzył pytanie zatrzymując się, rękami złapał się za głowę a konkretniej szczękę. - Nie wiem jakby to powiedzieć... - mruknął, po chwili pokręcił szybko głową. - Pokażę to ci! - dodał rozszerzając szczękę i pokazując gnijącą wciąż twarz człowieka znajdującą się w głowie animatronika, można dodać, że w niektórych miejscach jest przebita sprężynami zatrzaskowymi.
  16. Animatronik spojrzał na kobietę która zadawała pytanie, cóż... Swoje imię, nazwę, nazwisko lub cokolwiek lepiej znać. To lepsze niż zwracanie się do siebie ksywkami wymyślonymi na poczekaniu, choć zignorował fakt, że sam często nazywa po "ksywkach" które sam nadaje. Rzadko kiedy pytając o zgodę, choć jego nieustanne obserwowanie tej całej "Miry" mogło dla kogoś być niepokojące, ale sam nie widział w tym nic złego. Przyzwyczaił się do tego, gdy straszył w Fazbear Fright, ale lepiej już się przedstawić, a nie cały czas rozmyślać. - Jestem Springtrap. - odpowiedział chłodno niezwykle rzeczowo, krzyżując ręce. Nie chciał się bawić w uprzejmości i inne takie.
  17. Również osobiście uważam podział za najlepsze rozwiązanie. A co do rodzaju podziału, to taki jaki zaproponowałeś wygląda na najlepszy. Jedna pięcioosobowa drużyna i składa się drugą. Dla mnie jest to najprostszy i najskuteczniejszy sposób.
  18. Maszyna rozejrzała się w boki widocznie zdziwiona... Dość nietypowym doborem towarzyszy. Mimo, że w życiu trochę widział to i tak go to trochę zdziwiło. Poprawił sobie fioletową muszkę, którą tak uwielbiał nosić i przyjrzał się każdemu z osobna. Nim zaczął spojrzał na siebie, przy reszcie wyglądał jak obraz nędzy i rozpaczy... Ale cóż. Powinni się przyzwyczaić do jego wyglądu, gorzej będzie z zapachem. - Dwie kobiety, jedna ubrana na czarno... I dość nie zachęcająco wyglądająca. - zaczął mówić pod nosem. - A druga... Wygląda normalniej. Aż chciałoby się do niej przysiąść. - dodał, jego wzrok spoczął na reszcie. Choć najbardziej jego uwagę przykuwał mężczyzna z zieloną twarzą, prawdopodobnie przez dość agresywny odcień zieleni i rzucający się w oczy. - Dwóch mężczyzn. Jeden z twarzą, w kolorze zielonego... Gość przykuwa uwagę trzeba przyznać. Drugi to... "Ktoś" w złotej zbroi, obwieszony niczym Car... I jego nogi... Nie mam pojęcia co to... - skończył swój niezwykle cichy monolog, by tylko on słyszał.
  19. Hmm... No nic. Jednak jeśli mógłbym, to mogę edytować jeszcze, aby spróbować "uzupełnić" tą lukę. W sumie według dość popularnej teorii, dało by się to walnąć ładnie w historię. Ale jak nie to, najwyżej przebuduje całe KP na inną postać. Edit: Tak właściwie już edytowałem, przed chwilą.
  20. Imię: Springtrap Wygląd: Springtrap jest maszyną przypominającą, poniszczonego, zzieleniałego, humanoidalnego królika. W jego wnętrzu znajduje się ciało człowieka, który zginął tam na skutek zatrzaśnięcia się sprężyn zatrzaskowych. Jego wzrost to 1,93m. Bardzo lubi fioletowy kolor, wynika to z tego, że pracował w Fredbear Family Diner, gdzie główne gwiazdy miały fioletowe muszki. Charakter: Charakter ma dość specyficzny, ze względu na dość bolesną przeszłość rzadko kiedy ma humor, a nawet jeśli ma nie pokazuje tego po sobie. Jednakże stara się jak może, choć nie zawsze idzie mu to najlepiej. Choć w przypadku złego humoru jest cyniczny i nie lubi rozmawiać o swojej przeszłości. Czuje jednak pewien wstręt do zła, również to wynika z jego historii. Do tego trudno mu idzie zawieranie znajomości. Krótka historia: Springtrap został stworzony około 1983 roku, wtedy zwał się co prawda Spring Bonnie ale istniał był gitarzystą w Fredbear Family Diner gdzie zabawiał dzieci, jednak restaurację zamknięto na skutek przykrego incydentu pięć lat później. Leżał pozostawiony sam sobie, aż pewien człowiek w różowym go wykorzystał by zabić dzieci. On sam tego nie chciał, „jego“ dusza. W 1993 dalej był na zapleczu, jednak zginął w nim niewinny człowiek który był tylko stróżem nocnym, zwany był „fioletowym“. Człowiek ten szukał swego dziecka, wiedział, że pracował tutaj. Więc potajemnie w nocy wszedł do budynku, i został uznany przez animatroniki za mordercę i zginął... Tylko dlatego, że chciał odnaleźć swe dziecko. Jego ciało zostało w kostiumie animatronika co spowodowało tak jakby, zżycie się tych dwóch dusz. Rozumieli się, uznali, że ta niesprawiedliwość jest wynikiem zła więc trzeba je wyeliminować, by zapanowała sprawiedliwość która jest wynikiem dobra. Spring Bonnie przejął nawet kilka celów swego "przyjaciela". Straszył w Domu Strachu choć nikogo nie zabił, nie potrafił. Umiał tylko straszyć jak mu kazano, jego głównym celem, a raczej duszy zmarłego w nim człowieka który poszukiwał swego syna, chciał go uratować przed mordercą myśląc, że dalej są to te same czasy. W końcu chcąc z tym skończyć a konkretniej legendą zabitych dzieci, podpalił cały Dom Strachu, jednak sam nie wiedząc jak przetrwał pożar uciekając z budynku. Stwierdził, że widocznie ma szczęście lub jego żywotność jest spora. Wtedy ostatni raz widziano tego animatronika... Ten jednak cały czas poszukiwał swej rodziny jak i ciał tych dzieci, chciał uratować ich dusze by było wolne, a swą rodzinę ochronić przed tym mordercą jak i każdego człowieka. Ma dużo chęci, lecz mało możliwości. Próbuje złapać się każdej szansy aby spróbować uratować niewinnych przez mordercą dzieci, ale ten jest zawsze o krok przed nim. Przez to Springtrap traci cały czas nadzieję, myśli jednak cały czas jak wyprzedzić "Człowieka w Różu". Moc i umiejętności: Można rzecz, że jest nieśmiertelny. Przeżyje umiejscowienie w sercu pożaru, a nawet prawdopodobnie potraktowanie silną bronią, niczym nieumarły wskrzesza się to On, wstaje co prawda z uszkodzeniami ale wstaje. O ile jego endoszkielet jest w jednym kawałku, jest to wymagany warunek. Drugą rzeczą jest jego szybkość, z racji tego, że jest maszyną może przez przeszkód cały czas biegać o ile się nie przegrzeje co jest wątpliwe, a nawet ma niesamowitą pamięć. Zapamięta niezwykle dużo szczegółów, co mu się przydawało gdy straszył w Domu Strachów, bo tak mu kazano. Znowu z racji tego, że jest maszyną jest dość silny ale bez przesady na tym polu. Jego oczy mają funkcje noktowizora wiec się zorientuje w ciemności idealnie. Link do artykułu: http://pl.five-night-at-freddy.wikia.com/wiki/Springtrap (Od razu śpieszę z wyprzedzającymi wyjaśnieniami: - Nigdy nie potwierdzono, że ta postać jest zła, według wielu teorii które napędzają tą grę mógł być dobrą osobą. Dlatego zastosowałem drugi scenariusz. Zresztą maszyna zła być chyba nie może. - Historia też trochę oparta na teoriach, jakoś trzeba było ją rozszerzyć. Kto wie, może to prawda? - Charakter w całości wymyślony a o mocach nie wspominam. Mam nadzieję, że to w niczym nie przeszkadza.)
  21. [Sandy] Westchnęłam widząc, że zaklęcie się nie udało. Czasami zastanawiam się po co używać magii w takiej sytuacji skoro i tak pewnie nie wyjdzie. Mniejsza, nie jest tak źle. Jest nawet dobrze można powiedzieć. Może by się udało przeciąć te linki, lub przynajmniej zniszczyć? Jakbyśmy włożyli więcej energii w próbę zniszczenia niż osoba w tworzenie tych linek, powinny paść. Dlatego razem z Sensetive, stworzyliśmy w kilku miejscach gdzie nie było tych linek, na tarczy piły tarczowe, włożyliśmy w nie około... 30% energii? Ale oczywiście sumujac, a nie tyle na pojedyńczego osobnika. Może się uda, dlatego rozkręciliśmy je i próbowaliśmy je przeciąć. Przy okazji Sneaky próbowała obrócić tarczę, choć w teorii miała się obracać wolniej niż piły zdążyły by przejechać po całej powierzchni... A jak nie wyjdzie to się teleportuje znowu. Nic trudnego. [Warszawa] Żołnierze nie narzekali, w bunkrach było dość chłodno. Jednak pegazy z oddziałów pogodowych, mimo, że rzadko używane miały mieć ciekawe zajęcie, przed nimi stał dowódca linii fortyfikacji. - Jak czujecie świetnie, słońce jest dość denerwujące. Mimo, że temperatura już nie wzrośnie w tym okresie dobrze by było, być przygotowanym. Ściągnijcie jakąś chmurę burzową która zasłoni słońce i schłodzi naszych. - zasalutowali i wyszli na zewnątrz aby się przygotować, za to dowódca usiadł na fotelu, obok wiatraka który skutecznie go ochładzał. - Gwardia musi kiedyś zaatakować... Walczy z czasem w końcu. Jeśl inasi w Afryce zdążą zbudować pancerniki, to ich jedna salwa może wybić im połowę armii. Nie mówiąc o tym, że duża liczba tarcz magicznych nie zatrzyma pocisku takiego kalibru. - mruknął patrząc na mapę z zaplanowanymi operacjami.
  22. [Sandy] Patrzyłam ze spokojem na to jak oplątują nas te linki, tak szczerze miałam inny pomysł aby się pozbyć wszystkich za jednym zamachem. Tak przy okazji, mogę dokonać swego rodzaju zemsty na changelingach stąd za złapanie nas. Jednak jedyną rzeczą która im się nie spodoba, to może być cena którą jest... Po prostu śmierć. Życie mi pokazało zbyt wiele razy, że litość prowadzi do nikąd. - Pożałują, że nas lekceważą. - warknęłam, w moich oczach dało się dostrzec po prostu zdenerwowanie całą sytuacją. Widocznie chcą nas zatrzymać, ich błąd. Do tego ostatni. - Co chcesz zrobić? - zapytała Sneaky zaniepokojona moim tonem jak i oplątaniem tej bariery, przez te linki. - Zobaczę jak sobie poradzą z Czarną Magią. Straciłam już po prostu jakąkolwiek chęć do zabawy z nimi wszystkimi. Zrób małą lukę aby nas samych nie trafiło przypadkiem. - poleciłem Sneaky. Ta zrobiła jak kazałam, tworząc okrągłą lukę w miejscu, gdzie nie było żadnej z tych linek. Ja za to naprężyłam się mocno i podniosłam wysoko róg do góry będąc odwrócona w miejsce w którym była luka cały czas gotowa do zamknięcia, teraz pożałują, że chcą nam przeszkodzić. - Aiges! - powiedziałam w myślach, w tym czasie mój róg otoczyła auro czarno-magiczna. Niestety moja aura znowu stanie się czarniejsza, ale taka jest cena za siłę. Teraz aby się udało, bo liczyłam się z tym, że mnie to wyczerpie. I to dość mocno. [Warszawa] Dowódca środowego odcinka fortyfikacji czując gorąco na głowie założył po prostu hełm korkowy, tak samo jak reszta żołnierzy. Zaraz zmienią umundurowanie na pustynne, a nawet jak temperatura się zwiększy to wytrzymają. W podziemnych magazynach było chłodno, więc nie było przeciwwskazań by tam przeczekać do nocy. A co do wody, dalej mieli dostęp do morza a filtrowanie wody stamtąd nie było żadnym wyzwaniem, było wręcz śmiesznie łatwe. Plus pożywienia trochę mają, szykowali się na ten moment, wręcz od początku utworzenia Warszawy jako oddzielnego państwa. A nawet jak odniosą duże straty, ogłosi się wojnę totalną i zmobilizuje każdego obywatela.
  23. [Sandy] Podnieśliśmy się szybko i ruszyliśmy do przodu by znaleźć skarbiec, spodziewam się już jakiegoś pościgu. Jak zawsze zresztą, nigdy nie było inaczej. Jednak jak to standardowo było zaczęły się już dziać „czary“. Przez ścianę po prostu przebijały się linki, a jakby było tego mało jeszcze się rozdzielały na pięć kolejnych. - Niech tego kogoś szlag trafi. - mruknęłam pod nosem, przeskakując nad poręczą bezpieczeństwa aby być szybko na parkiecie. Zwykle skarbce były na takich piętrach, wylądowaliśmy już, instynktownie Sneaky otoczyła nas barierą. Znając życie, pewnie jest tu trochę gwardzistów. To nic. Wystarczy to tylko inteligentnie rozegrać, dlatego zaczęłam się rozglądać. Musiałam ocenić ile jest tu przeciwników i jak ich załatwić, na szczęście po skoku żadnych uszkodzeń nie miałam. Sensetive miał na razie za zadanie wypatrzeć innych, „ciekawszych“ zagrożeń. - Szanse na to, że wyjdziemy stąd cało? - zapytał właśnie Sensetive. - Strzelam, że około 50%. - odparłam. - Powinno wystarczyć. - odpowiedział z uśmiechem. [Warszawa] Komisarz wziął lornetkę do kopyt szukając wrogów na horyzoncie, na razie nikogo nie było widać. A słońce? Nie było zbyt uciążliwe, nie było gorąco i nie zapowiadało się aby było jak na razie. - Towarzyszu szeregowy. - zwrócił się do stojącego za nim szeregowego. - Czy zapasy na długotrwałe oblężenie są przygotowane? - zapytał. - Tak towarzyszu Komisarzu! - zasalutował. - A armaty ciężkiego kalibru są gotowe do ostrzału? - zadał kolejne pytanie, na które szeregowiec tak samo odpowiedział. Tak właściwie byli przygotowani na wszystko, a jak cokolwiek pojawi się w zasięgu karabinów to się tego pozbędą. Co jak co ale fortyfikacje szczelnie bronią Warszawe więc przekraść się to czynność niemożliwa do wykonania. [Arabia Siodłowa] Po chwili zapoznywania się z mapą, pojazdy razem z dyplomatą ruszyły w stronę stolicy tego państwa. Sądzono, że księżniczka da jakąś pomoc większą niż zaopatrzenie. Miło by było dostać ochotników lub coś podobnego.
  24. [Sandy] Przewróciłam oczami widząc kolejne nitki, widać czekanie tutaj nie opłacało się kompletnie. Odwróciłam się w stronę mych towarzyszy z zażenowanym wzrokiem, może nie tak bardzo jak Sneaky ale jednak. - Nie ma co próbować negocjować. - stwierdziłam. - Gdzie się teleportujemy? - zadałam pytanie. Sneaky westchnęła pochodząc do mnie. - Stąd widać kawałek banku. Jestem pewna, że to On bo raczej pamiętam rozkład budynków i ich wygląd. Teleportuj nas na tamten skrawek dachu. - rzuciła wskazując kopytem, chcąc nie chcąc nie miałam większego wyboru. Wolałam unikać walk ale pewnie się nie da, Sensetive podszedł do nas nie skupiając już swojej uwagi na tamtym Changelingu, wykonałam szybko zaklęcie teleportacji na tą niezbyt dużą odległość, przez co zniknęliśmy w matowym błysku i pojawiliśmy się na dachu. - Teraz tylko wejść do środka, wziąć co nasze, może się okopać i możemy spadać gdy znowu będę mogła się teleportować. - wymieniłam na głos niezbyt skomplikowany plan, i tak pewnie połowa czasu zejdzie się na szukaniu skarbca. Jednak budynek był z piaskowca, więc nie mógł być trudny do zniszczenia. Więc po prostu stworzyliśmy mało wiertło za pomocą którego się przebiliśmy, przy okazji kawałek dachu pod nami się zawalił przez co spadliśmy na drugie piętro. Nawet dobrze szło...
  25. [Sandy] Podczas naszej drogi przez tą zacienioną uliczkę poczuliśmy coś czego się obawialiśmy niestety, ktoś a raczej jakiś changeling nam drogę energię zablokował. Spojrzałam jeszcze na gazetę która została... Dość widowiskowo pocięta. Ale cóż, na razie lepiej ich nie prowokować. - Dobra. Bez żadnych prowokacji. - rzuciłam patrząc na nich kątem oka. - Lepiej abyśmy nie dali im innego powodu do żadnego ataku, nie licząc naszego istnienia. - dodałam mniej pewna. - I tak nas załatwią przy pierwszej lepszej okazji... - burknęła Sneaky z niechęcią. - Dobrze o tym wiesz, że jesteśmy prawdopodobnie jedynie obiektem do zabicia dla co niektórych. - Warto spróbować. - odparłam z mniejszą cierpliwością w głosie. Sneaky coś tylko prychnęła krzyżując kopyta. - Jestem pewny, że ktoś tam jest. - zauważył Sensetive, patrząc na bliżej nieokreślone piętro dość dużego budynku. Pewnie między siedmioma a dziewiącoma piętrami ma. Stąd nie stwierdzę. - Na pewno, jest tam jakiś Changeling. - dodał próbując kogokolwiek wypatrzyć, ja tylko spojrzałam na tą pseudo pajęczynę, miałam nadzieję, że pomysł na pokojowe zachowanie na coś się zda.
×
×
  • Utwórz nowe...