Skocz do zawartości

Komputer

Brony
  • Zawartość

    1576
  • Rejestracja

Wszystko napisane przez Komputer

  1. Milicjant posłusznie wraz z swym towarzyszem broni pilnował pracodawcę, taki zawód i tego nie żałował. Słuchał rozmowy cały czas mając ręce blisko broni, mimo, że tacy mordercy byli często wynajmowani, w końcu któremuś musi odwalić i podniesie rękę na kogoś z Władzy. A wtedy delikwent musi zapłacić, Chorwat spojrzał na właśnie wynajętego najemnika, w jego oczach to zwykli bandyci, którzy gdy przestaną być użyteczni powinni zostać wyeliminowany, przyglądał mu się choć dalej stał niczym głaz.
  2. [Sandra] Po raz kolejny nic mi się nie śniło podczas tej „krótkiej“ drzemki, o ile od czasu do czasu pojawiające się urwane fragmenty życia, prawdopodobnie moje przez zostaniem człowiekiem. Wstałam i od razu zaczęłam się rozciągać, kości przyjemnie strzeliły a Ja zaczęłam rozglądać się po naszym transporcie, byłam tu sama, reszta pewnie na zewnątrz. Westchnęłam cicho i ruszyłam ku wyjściu z VTOLa. Szybko zauważyłam resztę, stali obok siebie i o czymś gadali. Szybko jeden z nich mnie zauważył i podbiegł, po chwili salutując. - Kapitanie! Mamy rozkaz! Musimy niedługo odlecieć, bo będziemy swego rodzaju ochroną firmy stworzonej przez naszego przywódcę! - ta wiadomość mnie zaskoczyła, niedawno wylądowaliśmy a już mamy do Warszawy? Szybkie decyzje podejmują w dowództwie... - Mhm... To schowajcie wszystko w VTOLu co wygląda na uzbrojenie i czekajcie na transmisję od naszego „nabywcy umiejętności“. Wtedy wyruszymy. - odparłam odwracając się na pięcie i wracając do samolotu, oparłam się o skrzynię rozmyślając o tym. Widocznie Nowy Porządek będzie robił o wiele śmielsze kroki w Europie, ciekawi mnie co z tą Ukrainą zrobią w końcu... [Zwiadowcy] Jazda windą była krótka, towarzyszyła również temu miła dla ucha muzyka klasyczna. Po dotarciu na przedostatnie piętro, które było gabinetem szefa tej firmy, dwójka zwiadowców wraz z „gorylem“. Szybko zauważyli siedzącego za drewnianym biurkiem, łysego mężczyznę o jasnej cerze z założonym na siebie czarnym garniturem. Nie zdążyli nawet nic powiedzieć, bo ten się odezwał. - Czekałem na was. Nie odpowiadajcie na razie. - dodał przeszkadzając w wymówieniu choćby słowa przez jednego ze zwiadowców. - Jesteśmy sobie potrzebni nawzajem. Wy weźmiecie tu swoich towarzyszy, by byli niczym ochrona a ja będę nad wami czuwał niczym anioł. Uczciwy interes, czyż nie? - skończył mówić gestem dłoni pokazując, że mogą odpowiadać. - Emm... - próbował odpowiedzieć jeden z nich, nie miał mocy aby podejmować takie decyzje, lecz teraz nie miał większego wyboru. - Tak. Zgadzamy się. - odparł nieco zażenowany samą sobą, przywódca tej firmy klasnął w dłonie wyraźnie zadowolony. - A teraz wam o czymś powiem... - mruknął, zwiadowcy od razu zamienili się w słuch czekając na jego słowa...
  3. Imię: Posavko Nazwisko: Matijasevic Wiek: 36 lat Wygląd: Wysoki mężczyzna, bo ma aż 1,95m o owalnej twarzy bez zarostu. Jest krótko ostrzyżony z racji swego zawodu, jego brązowe oczy przesywają rozmówcę, widać w niej zafascynowanie, głównie systemem. Prawie nigdy się nie uśmiecha i bierze wszystko na poważnie, już dawno zatracił humor. Jego cera jest dość blada, nawet jak na jego miejsce pochodzenia. Charakter: Chłodny, obojętny, stawiający na swoim, tak można opisać Posavko. Gdy dostanie rozkaz to będzie starał się go wykonać, aż zostanie odwołany, więc jest "Trochę" natrętny. Można go nazwać fanatycznym jeśli chodzi o lojalność do władzy, nie zmieni strony bo jest ślepo zapatrzony w tą której służy z całego serca. Jest także paranoikiem, ma wrażenie, że wrogowie rządu go cały czas otaczają. Zamieszkanie: Chorwacja Strona konfliktu: Władza (Żołnierz/Milicjant)
  4. [Sandra i Simon] Obserwowałam ze znużeniem informacje o tym kraju. Powierzchnia, hymn, stolica, głowa państwa i wiele, wiele więcej. Nie było to interesujące niestety, acz wymagane. Przy okazji dowiedziałam się o sytuacji sąsiadów tego kraju, może gdyby podjąć odpowiednie działania udałoby się coś zdziałać z Ukrainą chociażby? Pucz lub bardziej wyszukane działania jak założenie partii i powolne kroczenie ku władzy, mogłoby się udać... Moje oczy skierowały się w kierunku zegarka, wodoodporny i dość wytrzymały zresztą, służył mi pomyślnie od rozpoczęcia służby i raczej nie zapowiadało się abym go wymieniła. Godzina nie była na tyle późna abym szła się zdrzemnąć, i dobrze. Czas był niezwykle ważny. Włączyłam zakodowany program Nowego Porządku na pokładowym komputerze, musiałam zdać raport i przy okazji zaproponuje mój pomysł. Szybko się otworzył i po wpisaniu hasła był gotowy do pracy. Stukanie po klawiaturze roznosiło się po VTOLu niemiłosiernie, ale się udało. Szybko nacisnęłam przycisk „Wyślij“ i było po sprawie, rozprostowałam ręce głośno ziewając i oparłam się o obok siedzącego Simona. Raczej nic nie miał przeciwko, abym się zdrzemnęła chwilę oparta o niego, albo przynajmniej tego nie widziałam. Po chwili zrobiło mi się przed oczami ciemno i już spałam. [Zwiadowcy] Dwóch żołnierzy Nowego Porządku, którzy obecnie byli przebrani, przemieszczali się przez ulice Warszawy. Jeden z nich trzymał w rękach telefon, na którym była pokazana mapa i trasą, którą musieli pokonać. Została im jedna ulica i skręt w bok, jedyne co im się nie podobało to bycie otoczonym przez wieżowce, dawno nie byli w stolicy jakiegoś kraju. - To tu. - mruknął jeden z nich zatrzymując się przed jednym z dużych budynków, ten jednak składał się z trzech części. Niska część stworzona z szkła, obok średnie i dość krótka półokrągła i część i na końcu można powiedzieć, że wieżowiec. Robotnicy montowali jakieś logo na budynku, ale nie to ich interesowało. Jeden z nich nacisnął guzik przy drzwiach i odezwał się do mikrofonu obok. - My NO. - NO to był skrót od nazwy New Order, jednak był to też swego rodzaju kod. Odpowiedziała im zielona kontrola i zostali wpuszczeni, przed nimi znalazł się łysy i wysoki mężczyzna wyglądający niczym kulturysta i ubrany w biały garnitur spojrzał na nich zza ciemnych okularów. - Szef chce się z wami widzieć. Natychmiast. - jeden z zwiadowców przełknął głośno ślinę, ale ruszyli wraz z „gorylem“ w kierunku windy.
  5. [Sandra] Teraz co mam zrobić? Jedyne co przychodzi mi na myśl to oczekiwanie na rozkazy, nic więcej. Miałam szczerą nadzieję, że moi podwładni dowiedzą się czegoś w stolicy, bo jak na razie w tym lesie jest nudno. A porwań czy innych takich nie mam zamiaru robić, nie ma to sensu większego. Zaczęłam przechadzać się obok moich żołnierzy, którzy grali po prostu w karty. Nie zabraniałam im tego, sama miałam ochotę to robić ale obowiązki utrzymywania tego w kupie i bycia spostrzegawczą oraz przygotowaną na wszystko nie pozwalają mi. Westchnęłam cicho rozglądając się, cisza i spokój. Choć dzień nie należał do najlepszych, głównie przez pogodę dlatego wszyscy z nas siedzieli w VTOLu i nie opuszczali go. - Współczuję tamtym. - stwierdził jeden z żołnierzy, choć nie zareagowałam na te słowa. Ale fakt, tamta dwójka będzie miała ciężko. [Zwiadowcy] Dwóch mężczyzn przebijało się przez las niezbyt zadowolonych faktem, że leje. Przynajmniej byli elegancko ubrani, oboje ściskali swoje teczki choć mieli nadzieję jak najszybciej dotrzeć do Warszawy. - Psia mać! - zaklął jeden z nich, drugi spojrzał na niego ale nie zaśmiał się z powodu irytacji towarzysza. Sam się denerwował już. - Gdzie my mamy iść tak właściwie?! - zapytał z wyczuwalną złością w głosie. - Adres pokażę jak będziemy gdzieś gdzie nas nie zaleje! - warknął drugi przyśpieszając kroku. Jednak miasto majaczyło się już na horyzoncie, więc niedługo dotrą.
  6. Komputer

    Zapisy do Oksymoron

    Star Wars Imię i nazwisko: IG-105 Wiek: Pięć Miesięcy Rasa: Droid IG-100 Wygląd: Droid IG-105 nie różni się zbytnio od reszty jednostek swego modelu. Pomalowany na kolor srebrny ale dość ciemny, mierzący 1,95m i wyposażony w pałkę elektromagnetyczną wygląda jak typowy droid swego modelu. Jedyna różnica występuje w kolorze sensorów, zamiast typowego czerwonego jest to kolor jadowicie żółty. Na tym kończą się różnice. Charakter: IG-105 został wyposażony w dość dobrą sztuczną inteligencję. Jego program pozwala mu na podejmowanie wielu decyzji, wyszukiwania słabych punktów oraz wyszukiwaniu zagrożenia. Także może rzucać obelgi i prowokować wroga do ataku na siebie. Choć czasami improwizuje gdy jego program nie daje sobie rady, głównie podczas walki z Jedi. Choć głównie jest chłodny to często prowokuje przeciwnika, niektórzy mu mówili, że nie ma instynktu "samoprzetrwania". Ale jakoś jeszcze działa. Umiejętności: Zna podstawowe formy jakimi posługują się Jedi, dzięki czemu może przyjąć odpowiednią taktykę do sytuacji. Dlatego też zna się świetnie na walce wręcz a strzelanie nie idzie mu źle, tak samo jak pilotowanie. Jest dość uniwersalny jednak z naciskiem na walkę wręcz. Ramy Czasowe: 21 BBY Przynależność: Konfederacja Niezależnych Systemów Historia: IG-105 został wybudowany przez Halowan Laboratories, by zasilić powstałą Wielką Armię Droidów. Początkowo nie brał udziału w walkach z powodu błędu który wkradł się w oprogramowanie i uniemożliwiał prawidłowe funkcjonowanie jednostki na polu bitwy. Dlatego też po po około trzech miesiącach po naprawie i przeczekaniu poza linia frontu został wysłany, głównie po to aby armia droidów i jej dowódcy mieli jakiś argument w walce z Jedi, którzy powodowali duże szkody w liczbie droidów. Szczególnie B1. Dlatego też po prostu na razie stacjonuje na linii frontu, gotowy na załatwienie Jedi lub kilku Klonów. Jak dotąd nie walczył z żadnym rycerzem Jedi ani padawanem nawet, ale chciałby załatwić jakiegoś, tak jak nakazuje mu to program. Cel: Zabijać Jedi i wraz z CIS wygrać Wojnę Klonów. Kolekcjonować trofea po wrogach, zwiększyć swą autonomię. Profesja: Droid przeznaczony do walki z Jedi
  7. [Sandra] Robota szybko zleciała. Spojrzałam na nasz środek transportu, był zakamuflowany a elektronika była gotowa do użycia. Jeden z moich podwładnych o identyfikatorze ETS-9941, właśnie zajmował się znajdywaniem najciekawszych wiadomości politycznych w internecie. Zmierzyłam wzrokiem dwójkę swych żołnierzy, po krótkim milczeniu i przewiercaniu ich wzrokiem, kaszlnęłam. - Dla was mam specjalne zadanie... - mruknęłam niezbyt przyjemnym tonem. - Spotkacie się z Naszym agentem w Warszawie. Dopiero przed chwilą dowiedziałam się o jego obecności w tym kraju. Będzie waszym przełożonym przez jakiś czas, zrobicie mu coś złego to wtedy osobiście ja się z wami policzę... - warknęłam ostrzegawczo dźgając jednego z nich w pierś. - Przebierzcie się teraz... Ubrania się w skrzyni numer 22131. - dodałam odchodząc w kierunku reszty żołnierzy. Chciałam usłyszeć meldunek. ETS-9941 zauważył mnie, szybko się wyprostował i zasalutował. - Kapitanie! Jedyne czego się na razie dowiedziałem to, że w tym kraju szkoły dla dawnych Equestrian będą od września oraz jacyś żartownisie tworzyli "eliksir ponyfikacyjny", oczywiście to nieprawda. - kiwnęłam głową i gestem ręki kazałam mu spocząć. - Dobrze... Szukaj dalej, potem znajdź informacje u sąsiadów. - poleciłam, chcąc zobaczyć czy się tamta dwójka przebrała. Szybko do nich doszłam, byli ubrani w garnitury i długie płaszcze, pantofle, skórzane rękawiczki i oczywiście koszula, na głowach spoczywały fedory. Wyglądali jak jacyś gangsterzy, ale to jedno z najskuteczniejszych przebrań. Pokazałam im palcem kierunek w którym mają iść, ci kiwnęli głową i ruszyli. [Baza Nowego Porządku/Generał Winston] Oficerowie jak i zwykli żołnierze krzątali się po magazynie w którym stała dziwna maszyna. Przyglądał się temu generał Winston. Niski, szczupły, wiecznie chodzący w eleganckim mundurze, na jego nieco starej już twarzy było widać prosty, siwy wąs a w oczach było widać... Zadowolenie. Był niezwykle zadowolony. Jego wzrok na chwilę spoczął na kieszeni munduru, z której wyjął fajkę. Szybko ją zapalił i zaczął się przyglądać maszynie. A konkretniej satelicie szpiegowskiej o niepowtarzalnym wyglądzie... Kształt był podobny do kałamarnicy. Cała satelita nazywała się ASS-1, prawdopodobnie będzie najnowocześniejszym obiektem na orbicie Ziemi. Żadna usterka gdy tam dotrze nie jest prawdopodobna, wszyscy którzy popełnili jakiś błąd podczas budowy byli wysyłani w letnim ubraniu na zewnątrz, po powrocie szybko naprawiali swój błąd. A jak teraz wszystko się nie uda przez najdrobniejszą wadę... Osobiście będzie topił odpowiedzialnych za to w lodowatych wodach Oceanu Południowego. Jednak nie boi się wykrycia satelity jak i bazy Nowego Porządku, o nie! Jego żołnierze tak samo jak innych generałów będą walczyć za swe ideały. Bo w przeciwieństwie do reszty świata, Nowy Porządek jest zbudowany na oddaniu, braterstwie i bohaterstwie!
  8. [Sandra] Podróż nie trwała jakoś długo. VTOL był pełnej prędkości z włączonymi wszystkimi urządzeniami Stealth, wykrycie nie było rzeczą pożądaną, szczególnie gdy uzbrojenie nie należało do najlepszych. Z tego co się orientowałam, bo znowu stałam w kabinie pilota zaraz lądujemy. To dobrze, nawet bardzo. - Dobrze Kapitanie. Właśnie lądujemy. - powiedział pilot wciskając coś, po czym nasz transport zaczął obniżać swój lot, by po chwili wylądować w lesie. Dość dużym było widać, z góry. - Włączam teraz zmianę barwy pancerza… - mruknął pilot znowu coś wciskając, po czym wstał. - Już! - kiwnęłam głową i wyszłam na zewnątrz wraz z resztą oddziału. Pojazd upodobnił barwę swego pancerza do otoczenia, system dość ciekawy… Ale czas na wydanie poleceń. - Dobra. Standardowo wysyłamy jakąś dwójkę na zwiad do miasta. W skrzyni mamy ubrania, które oddalą możliwość chodzenia po mieście w pełnym wyposażeniu. Reszta przygotować elektronikę byśmy mogli użyć internetu, do znalezienia najważniejszych informacji. - szybko skończyłam, po czym wszyscy zaczęli zajmować się tym co kazałam. Nic skomplikowanego…
  9. [Sandra] Właśnie ze swym podwładnym przeprowadzaliśmy zwiad okolicy, nic nie wypatrzyliśmy poza różnymi zwierzętami. Nie strzelaliśmy bo ktoś, by usłyszał huk karabinów. Po skończeniu krótkiego zwiadu, wróciliśmy się do VTOLa. Widocznie skończono tankowanie, a żołnierze... Coś oglądali? Nie wiem. Truchtem podbiegliśmy do niech, zauważyłam, że gapili się niczym obrazek w monitor znajdujący się w samolocie. - Co się dzieje? - zapytałam nieco zaskoczona, tym co robią. - Przemówienie Najwyższego Przywódcy. - odpowiedział Simon, gapiący się w monitor. Usiadłam na wolnym miejscu też przyłączając się do oglądania, na główny plan wychodziła zakapturzona postać, jej twarzy nie było widać, bo cień wszystko zasłaniał. Przed nim stały legiony żołnierzy, a raczej ich część, bo kamera nie pokazywała każdego. Jednak postanowiłam posłuchać co ma do powiedzenia, nasz Komandor. - Dziś nastąpi początek końca dzisiejszego porządku! Skorumpowanego i słabego porządku! W tym samym momencie wiele rządów na świecie, kłamie w oczy świata mówiąc o rzekomej równości i sprawiedliwości! A tym samym sami siebie okłamują! Zawsze znajdzie się ktoś ponad innymi, i ten ktoś będzie rządził. I jesteśmy to My! Ten potężny organizm, który zbudowaliśmy! W którym jesteśmy! Raz na zawsze ukróci kłamliwą politykę najważniejszych przywódców na świecie! A wszystkie inne państwa padną na kolana przed Nowym Porządkiem! A następne pokolenia zapamiętają tą datę, jako początek prawdziwego porządku na świecie! Współpracująca z nami korporacja właśnie wkracza na rynek, wraz z czipami, które stymulują pracę mózgu! Dziś w końcu My! Ludzie przeznaczeni do rządzenia resztą, nieodpowiedzialnych przedstawicieli naszej rasy, rozpoczynają marsz po to co jest nasze! Niech żyje Nowy Porządek! - wykrzyczał nasz przywódca i zszedł z mównicy. Po chwili na ekranie pojawiły się informacje o korporacji "Rising Sun of Technology" w skrócie RSoT, z tego co wyczytałam Korporacja ta zaczęła próbę wbicia się w rynek na całym świecie, by sprzedawać swe urządzenia. Głównie czipy. Powinno się jej udać, z tego co wiem konkurencja nie jest za silna. - Dobra. Koniec przemówienia. Więc startujemy! - rzuciłam do podwładnych, ci zasalutowali i weszli na pokład. Na szczęście to co oglądaliśmy, jest tajne i raczej trudno zdobyć dostęp do tego wideo. Po chwili rozmyślań, zatankowany VTOL zaczął się podnosić, by skierować się w stronę Warszawy a raczej obok. Niewiele wiem na temat poczynań naszego przywódcy, ale mam nadzieję, że czegoś się dowiem.
  10. [Sandra i Simon] Zaświeciła się kontrolka na panelu sterowania samolotem, co też zauważył Pilot. Kaszlnęłam sztucznie chcąc dowiedzieć się jak mu idzie znajdywanie miejsca do lądowania. Ten tylko przybliżył głowę do monitora, chcąc się przyjrzeć. Było widać jakąś polanę w lesie, nic nie powiedział tylko zaczął obniżać szybko lot, by wylądować. Operacja potrwała kilka minut, poczułam drgania podczas dotykania podłoża i wszystko się ustabilizowało. - Wylądowaliśmy! - powiedział triumfalnie wyjmując puszkę napoju i biorąc łyka, ja tylko kiwnęłam głową i wyszłam do swego oddziału. Stali na baczność jak weszłam i każdego zmierzyłam wzrokiem. - Wychodzić! Wylądowaliśmy, macie czas na jedzenie a potem tankujemy! - rozkazałam, po otworzeniu wyjścia ci wyszli na zewnątrz i zajęli się sobą. Wyjęłam tablet z małej skrzynki i kliknęłam na ikonkę mapy... Po chwili ukazało mi okolicę miasta zwanego jako "Wrocław". Mhm. Wyłączyłam go szybko i skierowałam się na zewnątrz, uderzyło we mnie światło słoneczne i trochę dużo... Zieleni. Przynajmniej zimno nie było. Moi żołnierze już jedli swoje kanapki, bo chyba tylko to wzięli ze sobą. Ja głodna zbytnio nie byłam, więc tylko podeszłam do żołnierza który prawie zjadł swoje jedzenie. - Jak zjesz idziemy na zwiad. - powiedziałam do niego, ten tylko kiwnął głową. Taki był protokół, raczej nie powinno nas nic zaskoczyć.
  11. [Sandra i Simon] Sprawdziłam magazynek swego P90 jeszcze raz. Wolałam być gotowa gdyby czekała nas jakaś niespodzianka, rzuciłam okiem jeszcze na skrzynię stojącą idealnie na środku VTOLa. Z tego co się orientowałam tam jest rzecz przygotowana na czarną godzinę, lub jakąś większą akcję. Rozejrzałam się na swych żołnierzy, pięciu posiadało karabiny zbudowane na bazie XM8, zmodyfikowane i o wiele lepsze od pierwowzoru, dwóch posiadało strzelby podobne do SPAS-12, jednak również zmodyfikowane a ostatni posiadał broń wyborową, zbudowaną na bazie M82, choć wersja Nowego Porządku posiadała o wiele lepszą celność. Za to mój towarzysz Simon, patrzył właśnie na swój ukochany granatnik. Uwielbiał go. Miał rozmach trzeba przyznać. Jednak wstałam kierując się znowu do pilota, szybko doszłam do niego opierając się o jego fotel. - Jesteśmy nad Polską. - zameldował szybko zdając sobie sprawę, że jestem tutaj. Kiwnęłam głową tylko. - Świetnie. Wykryją nas? - zapytałam patrząc na monitory. - Wątpię. A nawet jeśli, to ta maszyna nie da się strącić. - zaśmiał się, patrząc cały czas na monitory. - Tylko nie wiem jak zareagują na nasz pojazd. Żadne państwo nie używa VTOL-ów o takim wyglądzie jak my posiadamy. Ale może nie uznają nas od razu za nie wiadomo co. - dodał. Słychać było, że nie boi się. - I tak pewnie zaraz lądować będziemy, by zatankować. - mruknęłam, ten tylko kiwnął głową, by potwierdzić moje słowa. - Tylko bez strzelania do innych samolotów. Wolę jednak żyć tak samo jak reszta oddziału. - Oczywiście Kapitanie! - odpowiedział przyśpieszając maszynę i szukając miejsca, za pomocą kamery zlokalizowanej na dole kadłuba, na bezpieczne w miarę tankowanie. Postanowiłam nie wychodzić, nie opłacało mi się. Zresztą przyjrzę się jak to zawodowcy pilotują.
  12. [Sandra i Simon] - Pani Kapitan! - usłyszałam głos obok siebie i poczułam dźganie palcem w ramię. Otworzyłam oczy, chwilę musiały się przyzwyczaić do światła w czym jednak pomogły systemy elektroniczne w hełmie, jak i w moim kombinezonie. Spojrzałam w prawo, bo stamtąd słyszałam głos. Co mnie nie zdziwiło zauważyłam swego podwładnego, nic mu robić nie miałam zamiaru za używanie słowa "Pani" przy moim stopniu. Można się przyzwyczaić, bo to jest dość pospolite z tego co zauważyłam. - Co się stało? - zapytałam nieco jednak zdziwiona wybudzeniem. - Jesteśmy już nad Bałkanami. Według protokołów w przypadku bycia blisko celu, każdy członek oddziału musi być gotowy do akcji! - odpowiedział. Do tego druga część jego słów mnie zadowoliła, miło widzieć, że ktoś zna protokoły. - Spisaliście się żołnierzu. - odparłam strzelając kościami. Jednak fakt, że byliśmy już nad Bałkanami był świetną wręcz wiadomością. Tylko potem będzie trzeba tankować, ale wszystko mamy. Nie spodziewam się żadnych problemów, moją pewność siebie powiększał fakt, że radary różnych państw nas nie wykryły.
  13. [Sandra i Simon] Rozmowy w VTOLu trwały najlepsze, żołnierze głównie wymieniali się opiniami na temat Polski. Jednak większość była negatywna, nawet znalazł się jeden Polak w oddziale który zacytował Piłsudskiego, by skomentować ludzi i kraj. Na chwilę wstałam i ruszyłam zobaczyć jak idzie pilotowi. Nikt mnie nie powstrzymywał co było do przewidzenia. Szybko go zobaczyłam, wciskał coś na panelach. - Jak idzie? - zapytałam nieco go zaskakując, widocznie nie spodziewał się, że ktoś go zaczepi. Nie odwrócił się jednak z uwagi na to, że nie chciał rozbić tej maszyny. - Dobrze. Lot jest niezwykle szybki, niedługo pokonamy Saharę i będziemy nad północną Afryką a potem nad Morzem Śródziemnym. - odpowiedział rzeczowo. - Więc nasze systemy Stealth zdały egzamin? - zapytałam znając doskonale odpowiedź. Oparłam się o zamknięte drzwi. - Oczywiście. Nikt nas nie wykrył, a nawet jakby to jestem przygotowany na taką ewentualność. Oficjalnie jesteśmy zbrojnym ramieniem jakieś Korporacji. - powiedział wciskając kilka przycisków, kiwnęłam głową i go opuściłam. Po tej krótkiej chwili usiadłam znowu na swym miejscu. Nasza maszyna była piekielnie szybka, czasami mam przeczucie, że kiedyś nam urwie skrzydła. Jednak nie narzekam. Wady swoje miał nasz pojazd, jak chociażby brak cięższego uzbrojenia ale łatwo można było to zmodyfikować. Jednak teraz postanowiłam się zdrzemnąć w oczekiwaniu na dotarcie na miejsce.
  14. [Sandra i Simon] Po jakimś czasie już lecieliśmy nad naszą "kochanym" kontynentem. Baza idealna. Nikt nie wykryje, bo głównie podziemna, nikt nie zaatakuje bo zimno. Same zalety. Nasz najdroższy przywódca okazał się świetny wybierając tak rozsądnie lokację naszej siedziby. Wyrywając się z krótkiego zamyślenia spojrzałam na żołnierzy, którzy siedzieli drętwo na miejscu i tylko patrzyli na siebie. Wiedziałam, że stresuje ich moja obecność. Można się przyzwyczaić. - Nie krępujcie się. Rozmawiajcie ze sobą. - powiedziałam, by ich uspokoić. Jednak usłyszałam głos obok siebie. - Do jakiego konkretnie miejsca lecimy pani... Kapitan. - odwróciłam się, aby zobaczyć mojego wspólnika. Simona. Ciekawa persona, uwielbia szczególnie wybuchy. Choć tu nie będą tak wymagane. - Wylądujemy niedaleko Warszawy. - odparłam, jednak po chwili zdałam sobie z czegoś sprawę. - Nie czytałeś wytycznych? - zapytałam z pewnym wyrzutem, na co ten się roześmiał. - Tylko kapitan sprawdzałem. - wziął głośny wdech aby się uspokoić, cóż czas szybciej przejdzie. Także reszta zaczęła rozmawiać widząc, że ja też to robię. Z tego co usłyszałam rozmawiali głównie o Polsce. Cóż. Mnie ciekawi co nas będzie czekało w Polsce. Wykryć nie wykryją, mamy zbyt dobre systemy Stealth. Jednak jak dostaniemy rozkaz zrobienia jakieś akcji to trudno będzie czegokolwiek się spodziewać, wiele jest stereotypów o Polsce i Polakach i nie wiem czy wśród nich nie ma ziarnka prawdy. Choć skłaniam się ku temu, że ochrona jest na tyle wyszkolona, że każdy z tych stereotypów w tym przypadku jest bzdurą. - Będziemy za około 6 godzin, przy utrzymaniu obecnej prędkości. - odezwał się głos pilota z głośników, więc tak długo trwać nie będzie. Bardzo dobrze.
  15. [Sandra] Droga z pokoju sztabowego do hangaru nie była krótka, na szczęście długa też nie. Szybkim krokiem marszowym w 10-20 minut można było dojść, nie inaczej było w tym wypadku. Spotykałam po drodze głównie wyższych którym salutowałam, po czym szłam dalej. Nieco to wydłużyło drogę jednak pod koniec drogi, to większość to byli niżsi stopniem i mi salutowali. Więc na szczęście długo nie szłam. Po wejściu do hangaru przywitało mnie chłodne powietrze, jednak szybko wypatrzyłam interesujący mnie pojazd. Samolot VTOL transportowy, pierwotnie ten model był 16 osobowy, jednak został zredukowany do 10, bo trzeba było zainstalować zaawansowane systemy Stealth, tak bardzo nam niezbędne. - Witamy Kapitanie! - zameldował pilot stojący obok maszyny, reszta oddziału też się podniosła. Wypatrzyłam też swego częstego wspólnika Simona. - Spocznijcie. - odparłam, patrząc na niego. - Jeśli mogę zaproponować, powinniśmy pominąć drogę na Ural. Przy locie od razu do Polskim, prawdopodobnie będziemy musieli tankować dopiero w południowej Polsce a nie gdzieś Białorusi lub Rosji. - rzucił rozsądną propozycje pilot, będąc nieco zdenerwowany co wywnioskowałam po szybkim unoszeniu i obniżaniu klatki piersiowej. Nic do stracenia nie mieliśmy, zahaczyć o Ural a raczej posterunek tam chciałam tylko w własnych sprawach. - Niech więc tak będzie. Wsiadać! - rozkazałam reszcie, wszyscy zrobili to co kazałam. Zajęliśmy miejsca, obok mnie siedział mój "ulubiony" towarzysz Simon, westchnęłam tylko cicho na to. Jedynie spojrzałam na swego zaufanego P90, był dość mocno zmodyfikowany jednak miał jedną mocną zaletę. Budził uśmiech politowania na twarzy wrogów. Chwilę skupienia się na broni, przerwał dźwięk włączanych silników i unoszącego się pojazdu. Po chwili dołączył dźwięk otwieranych bram, na zewnątrz. Po ustaniu było słychać a raczej czuć jak nasz transport się porusza, jednak wróciłam do patrzenia na swą broń, którą zaczęłam polerować.
  16. [Sandra] Po pchnięciu drzwi i wejściu do pomieszczenia, pierwsze co rzuciło mi się w oczy to monitory przedstawiające głównie RPA i Brazylię. Nie jest to niespodzianką dla mnie, że są to obecnie główne cele dla Komandora. W końcu nasz przywódca stara się po kolei zdobywać kontrolę nad państwami, a takie działanie jest niezwykle logiczne. Czego innego można by się spodziewać od Komandora? Jednak zauważyłam mój cel. Rudy mężczyzna, na oko 43 lata, ubrany w typowy mundur oficerski Nowego Porządku o kolorze czarnym jak smoła. Miał błękitne oczy, jednak niezwykle stalowy wzrok. Podeszłam do niego, by po chwili zasalutować. - Jakie rozkazy generale? - zapytałam stojąc na baczność przed przełożonym. Ten tylko gestem ręki pokazał, że mogę spocząć. - Cóż. Kapitanie, mówiąc rzeczowo musicie się udać do Polski. - po kilku kliknięciach na tablecie, pokazała się mapa wspomnianego kraju. - Jako iż tak właściwie nie dostajemy jakieś dużej ilości informacji z Europy, udacie się do geograficznego środka Europy, czyli akurat Polski. Nie miasta. Miejsce stacjonowania pozostawię do waszego gustu. Jakieś pytania? - zapytał po wydaniu rozkazu. - Sama lecę generale? - zapytałam bez emocji w głosie, choć wątpiłam aby samą mnie wysłali. - Oczywiście, że nie. Będzie towarzyszył ci 9 osobowy oddział, na czele z twoim wspólnikiem. - odpowiedział, wiedziałam już jednak o kogo mu chodzi. - Co do zadania. Interesuje nas głównie sytuacja polityczna. - dodał, odpowiadając na pytanie które chciałam zadać. - Teraz jednak możecie już iść. Pojazd czeka w hangarze. - odwrócił się i zaczął patrzeć się na monitor, przedstawiający Europę. Jak na ironię, tylko właśnie ten ją przedstawiał. Jednak odwróciłam się i wyszłam z pomieszczenia wzdychając z ulgą, nie lubiłam z nim rozmawiać. Jednak teraz wolę skupić się na drodze przez korytarz do hangaru, tylko trzeba wymyślić trasę podróży. Choć w duchu się cieszyłam. Nie będę musiała wiecznie siedzieć na tym kawałku zmarzliny. Mam nadzieję tylko, że dostanę wyszkolonych żołnierzy. Nie chcę aby to byli rekruci, z nimi zawsze jest najgorzej... Jeszcze będzie trzeba skoczyć do posterunku na Uralu, dla bezpieczeństwa.
  17. [Sandra] Szłam właśnie przez korytarze Naszej bazy, były zrobione z czarnego metalu jako iż ten kolor pasował kolorystycznie do pancerzy Nowego Porządku. A te były koloru ciemnoszarego zwykle. Jednak musiałam zameldować się u generała Hectora, który wzywał mnie w pilnej sprawie podobno. Po drodze mijałam również kilku wyższych stopniem pracowników, jako iż tacy rzadko noszą wojskowe mundury tylko czarne, eleganckie stroje. Salutowałam tym których mijałam, ale tylko tyle było uprzejmości. Mam nadzieję, że nie będę musiała znowu prostować kilku żółtodziobów... Nie lubiłam tego. Zawsze czas wtedy dłużej mijał. Westchnęłam. Na szczęście czuję, że tym razem mogę dostać ciekawsze rozkazy niż zwykle. Pokręciłam głową, aby wyzbyć się myśli i skupić na drodze. Zauważyłam swój cel, duże drzwi do sali sztabowej. Jedno z niewielu pomieszczeń, o którym śmiesznie mało wiem. Nie licząc tego, że tam spotykają się najwyżsi stopniem i planują kolejne ruchy Nowego Porządku. I to tyle tak naprawdę. Doszłam jednak do drzwi kładąc dłoń na klamce... Chwilę zastanowiłam się nad wejściem, nie byłam zwolennikiem tego generała. Wolałam innych jednak, to właśnie Hectorowi podlegałam. Z tym musiałam się pogodzić. - Co tym razem ma dla mnie? - zapytałam samą siebie, przekręcając klamkę, by wejść.
  18. Imię i nazwisko: Sandra Fainher, dawniej znana jako Sandy Finder Wiek: 30 lat Płeć: Kobieta Rodzaj: Changeling zamieniony w człowieka Wygląd: Sandy jest wysoką kobietą, ma konkretniej 1,97m, nieźle podrosła po transformacji w człowieka. Ma czarne włosy zwykle spięte oraz żółte oczy, które są pozostałością po jej dawnych oczach. Ma również dłuższe kły od zwykłego człowieka, z racji, że była Changelingiem, drugą cechą po procesie przemiany jest ciemna skóra ale przyzwyczaja się do niej. Jest jednak wysportowana przez ćwiczenia wręcz wojskowe w organizacji, do tego często nosi na sobie nowoczesny strój wyposażony w najważniejsze rzeczy na polu walki. Również rzadko go zdejmuje. Zawód: De facto brak. Jednak służy jako Kapitan w szeregach Nowego Porządku Charakter: Sandy pod wpływem Czarnej Magii oraz Nowego Porządku, stała się chłodną i nieempatyczną osobą. Może wymordować całe miasto bez mrugnięcia okiem, jednak często wykorzystuje swój autorytet jako kapitan. Choć woli działać niżeli mówić, nie ma z nikim przyjacielskich relacji, jedynie jak wspólnik z wspólnikiem. Jednak można powiedzieć już o lojalności. Jest wierna organizacji, i sama chce wnieść wkład w nieuniknione jej zdaniem zwycięstwo Nowego Porządku. Cechy charakteru: Chłodna, nieempatyczna, pokorna, inteligentna, cierpliwa, dowódcza, nie zna się na zawiązywaniu znajomości i samotnik. Krótka historia: Sandy po swych „przygodach" w Equestrii, ścigana przez gwardię a nawet przedstawicieli swej rasy coraz bardziej popadała w obłęd spowodowany używaniem Czarnej Magii. Sytuację psychiczną pogłębiał fakt, że wcześniej była męczona psychicznie w więzieniu w Canterlocie oraz raz zabita przed „siostrę", o ile tak to można nazwać. Udało się jej uciec z Equestrii do świata ludzkiego, jednak jej jedynym przyjaciołom się nie udało. Przed prawdopodobną śmiercią poprosili ją tylko o to, aby się ogarnęła. Sandy wzięła sobie do serca ostatnią wolę przyjaciół, i po zmianie w formę ludzką, niestety permanentnie musiała znaleźć dla siebie miejsce w tym świecie. A o to nie było lekko, używanie wcześniej Czarnej Magii zostawiło spory ślad na jej psychice, dlatego łatwo popadła w alkoholizm aż w końcu spadła na same dno. Przeżyła tylko dlatego, że jako dość znana przez dawnych Equestrian została znaleziona przez przedstawicieli nowo tworzonej organizacji, którzy za lojalną służbę zaproponowali jej dołączenie i zrobienie tego co się da, aby się podniosła duchowo. Zgodziła się. Została skierowana transportem lotniczym aż do bazy w górach Ural. Tam też była u psychologa, który starał się eliminować pozostałości po czarnej magii, które mogły powodować skłonności psychopatyczne. Jednak zostawiał takie, by mógł zrobić z niej nieczułą istotę. Wszystko według rozkazów dowództwa. Zabieg się udał, sama Sandy też niewiele pamiętała ze swej przeszłości. Choć w razie czego dzięki specjalnym substancjom, w razie dużej potrzeby mogła odzyskać wspomnienia z życia z Equestrii, jednak obecnie te są „zakopane w mózgu". Od tego czasu ćwiczyła po prostu walkę i dowodzenia, by stać się niczym maszyna. W końcu udało się jej zdobyć stopień Kapitana, oraz z nowym imieniem i nazwiskiem czyli Sandra Fainher wiernie służy, by wykonać każdy rozkaz dowódcy. Zdolności: Znajomość sztuk walki, zna się dobrze na obsłudze broni, zna się na dowodzeniu, woli działać niż mówić, umiejętność radzenia sobie w trudnych sytuacjach. Słabe strony: Zbyt pewna siebie, chłodna: słowo uczucia są jej obce, nie zna się na sterowaniu pojazdami, nie zna się na informatyce, uparta, zależna od elektroniki. Preferowana grupa: Żadna Postać: Główna -------------------------------------------- Imię i nazwisko: Simon Stark Wiek: 33 lata Płeć: Mężczyzna Rodzaj: Człowiek, przejściowo pegaz Wygląd: Na co dzień z przymusu odziany w czarny kombinezon stworzony z dość wytrzymałych, lecz niezbyt dobrych dla organizmu materiałów. Wyposażony w maskę, która ma wbudowany noktowizor i filtr powietrza, wraz z rurami doprowadzającymi jedzenie i wodę. Tylko lekarze maja pozwolenie na zdjęcie maski, która pozwala mu żyć. Zawód: Żołnierz od brudnej roboty w Nowym Porządku Charakter: Simon jest osobą dość niepoważną pomimo swego fachu, poważny staje się tylko w krytycznych sytuacjach lub w razie rozkazów regulujących jego charakter. Uwielbia wybuchy i ogień, choć jednak ma niechęć do „kucofili“. Kucyki zawsze będą mu się kojarzyć z okupantem i nikim więcej. Jest przy tym osobą pokorną, zawsze wykonuje a raczej stara się wykonać rozkazy jak najskuteczniej. Cechy charakteru: W wielu przypadkach niepoważny, lubi wybuchy i ogień, pokorny, ksenofob, inteligentny, pomysłowy, szalony gdy wpadnie w szał walki, ma poczucie humoru. Krótka historia: Simon pochodzenia Angielskiego, podczas światowego kryzysu związanego z pojawieniem się Equestrii był typowym ksenofobem jak pewna część ludności ziemi. Wraz z pojawieniem się pierwszych sponyfikowanych, dołączył do jednej z nowo utworzonych organizacji. A konkretniej FOL, w którym służył. Szczególnie podczas potyczek z POZ, wtedy zasłynął jako osoba znająca się na widowiskowej destrukcji. Ba! Stworzył własny miotacz ognia, niepozbawiony wad jednak miał do niego sentyment. Został śmiertelnie zraniony podczas pewnej potyczki w Baku, szybko został przetransportowany do szpitala i założono na niego strój, który pozwalał mu żyć. Jednak z czasem było tylko gorzej, trzeba było mu dodawać nowe urządzenia, by mógł żyć. Jednym z nich był rozrusznik serca, który ustabilizował jego życie na tyle, że pomimo sprzeciwu dowództwa wrócił do czynnej służby. Z biegiem czasu przeszedł do RFL, po swego rodzaju wojnie domowej w szeregach FOL. W nowej organizacji służył aż do ostatecznej porażki. Został pegazem, który postanowił wieść spokojne życie, jako iż był zdrowy. Jednak wraz z powrotem ludzi, jego płuca i inne narządy znowu się uszkodziły. Przez około miesiąc nie potrzebował większej pomocy, ale po tym okresie dowiedział się, że ma kilka dni życia. Wtedy też tajemniczy dobroczyńca opłacił koszty stworzenia kombinezonu, z nowoczesną technologią która pozwoli Simonowi żyć. Tym dobroczyńcą okazał się Nowy Porządek, który potrzebował weteranów w swych szeregach. Ten niechętnie się zgodził, jednak z czasem przekonał się do celi organizacji stając się dowódcą grup uderzeniowych. Nie przeszedł swego rodzaju prania mózgu, jak jego wspólniczka Sandra. Nie wiedział o niej zbyt wiele poza tym, że była kiedyś Changelingiem. Ma jednak z nią dobre stosunki, choć są raczej jednostronne. Często współpracują. Zdolności: Znajomość sztuk walki, zna się na broni i informatyce, z racji znania się architekturze wie jak rozwalić większość budynków. Słabe strony: Nie umie latać pojazdami, nie zna się budowie pojazdów, łatwo zakręca się w bitwie, uszkodzenie jego pancerza może go zabić, w wielu wypadkach jest niepoważny, zależny od elektroniki i zbyt pewny siebie. Preferowana grupa: Żadna Postać: Główna
  19. [Sandy] Rzuciłam okiem na to co się działo z podłożem, dawno wchłonęliśmy energię z nożyc jednak pojawiło się pytanie: Co teraz? Odpowiedź była szybka. Przecisnąć się, już wcześniej rozszerzyło się trochę, więc jest to wykonalne. Dlatego też otoczyłam się cienką warstwą energii, którą można było porównać do drugiej warstwy pancerza, wyjątkiem były jedynie otwory przy pysku, bym mogła oddychać. Po chwili rozpoczęłam próbę przeciśnięcia się póki jest taka możliwość, przy okazji próbując jeszcze bardziej nieco poszerzyć lewitacją. Jak zawiedzie będę musiała zaryzykować i teleportować się. Albo się opłaci albo nie, krótka piłka a ja mam mało możliwości. Sneaky jedynie próbowała ogarnąć całą linę tworząc wychodzący od niej system korzeniowy, by nie została wyrwana z ziemi. Wolała kupić jak najwięcej czasu, oby tylko pocięte kawałki ścian przygniotły tą klatkę, by ułatwić to wszystko.
  20. Springtrap o dziwo biegł wprost na te kamienie, nie bojąc się ich. W krytycznym momencie, gdy już były niedaleko przyśpieszył, zasłonił twarz rękami i zmienił formę na swą oryginalną. Teraz zamiast niezbyt groźnie wyglądającego człowieka, wprost na tamtą dziewczynę biegł poobdzierany animatronik. Sam Springtrap się cieszył, chciał zobaczyć czy zrobi mu to cokolwiek. A daleko od sceny jednak nie był.
  21. [Ja mam zamiar dalej grać. Jedynie jako iż ostatni post jest mój, to nie odpisuje.]
  22. Nie odezwałam się tylko skrzyżowałam kopyta w oczekiwaniu na te wsparcie magiczne. Nic lepszego do roboty nie miałam. Wszystko co przyśpieszy mijanie czasu jest dobre. Czekałam na swoich żołnierzy, mam nadzieję, że się doczekam. Jednak po jakimś czasie siedzenia w milczeniu, w końcu ktoś wszedł. Od razu rzuciłam spojrzenie na nowo przybyłą klacz. Różowy kolor, szara grzywa i jasnobłękitne oczy... Mysthery szybko się odezwała, przedstawiając mnie i gryfa. - Miło poznać... - zrobiłam krótką pauzę, ot tak dla efektu i sprawdzeniu jaka będzie reakcja. - Pani Violet. Wierzę, że znasz się dobrze na magii. - dodałam. W moim tonie było słychać jakby naukowy ton. Dość typowy przy próbie analizowania nowej osoby. Wolałam cokolwiek wiedzieć poza imieniem i funkcją. Na moim pyszczku jedynie był ledwo widoczny uśmiech, jednak przynajmniej szczery.
  23. [Sandy] Nie szło już... Niestety. Musiałam zastanowić się chwilę co teraz, wchłonęliśmy energię z naszego rozszerzacza pozostawiając tylko dwie, twarde rurki by cały trud nie poszedł na marne. Podtrzymywały to rozgięcie. Próbowała nas ciągnąć ale blokada Sneaky trzymała nas dobrze, to była świetna wiadomość. Jeszcze używała cały czas energii aby zrobić rozgałęzienia by trudniej było wyrwać te haczykowate ostrza. - Dobra. Musimy to przeciąć. Innego rozwiązania nie widzę. - powiedziałam tworząc nożyce do metalu, zakładałam, że te linki zostały osłabione jednak i tak włożyłam w te nożyce jakieś 50% energii. Na takie zużywanie jej mogłam sobie pozwolić, miałam jak przywrócić a to było ważne. Po chwili przygotowania nożyc, zaczęłam ostrożnie i nie spiesząc się ciąć jeden odcinek, ponad tym rozszerzonym kawałkiem. Jak się przetnie to można normalnie wychodzić. Nie będzie innych problemów. A zasypanie nas gruzami nie liczę jako tak duży problem, da się uratować przed tym. - Czasami się zastanawiam po co to wszystko robimy. - mruknęła Sneaky, jednak zależało mi na tym zastrzyku funduszów. I to bardzo.
  24. Springtrap był zdezorientowany, i to mocno. Jedni gadają o jakiś poziomach magii i Jego "mistrzach", a druga to jakimś pozwoleniu na przeżycie. Dobre sobie. Zaczął rozglądać się za taserem jednak zdał sobie sprawę, że go nie potrzebuje. Skoro magia nic mu nie zrobiła, a jedynie wyrzuciła taser to nie ma się czego obawiać. - Widocznie... Nie mam czego się bać. Hah! - zaśmiał się z dużą pewnością siebie w głosie, jak dostanie czymś co go cofnie do tyłu o krok lub dwa, to po prostu zmieni formę na swoją prawdziwą i zobaczy prawdziwą odporność. Ruszył biegiem w stronę piosenkarki, najpierw Ona potem ten cały "Archer". Ten pseudonim o ile to pseudonim kojarzył mu się tylko z angielskim. Ale jego strzałów się nie obawiał, z tego co widział jakaś błękitna ściana stoi i prawdopodobnie blokuje strzały. Nie widział momentu wystrzału, ale trudno.
×
×
  • Utwórz nowe...