Skocz do zawartości

World of TCB [Gra]


Hoffner

Recommended Posts

(Ale bardziej mondre informacje mówię ja)

Elizabeth parsknęła.

- Chyba powinnam powiedzieć to samo tobie - była spokojna, ale wewnętrznie doznała wstrząsu (to mówi!). - Erytrocyty i Leukocyty w normie, Hemoglobina w normie, Glukoza trochę ci spadła - powiedziała wstając. Teraz nad tobą górowała. - Jestem Elizabeth Eden, a ty właśnie znajdujesz się w moim laboratorium. Więc mówisz, że to wasza wina ta cała fala elektromagnetyczna? Nie jest to dobry początek, bo już wielu ludzi jest w stanie was znienawidzić - podeszła do półki odkładając papiery.

Eliza za to mówiła całkiem płynnie.
 

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Elizabeth Eden]

- Ta fala na pewno nie była zamiarem Księżniczki Celestii... - powiedziała do siebie podkreślając tytuł i imię swojej mentorki. - Dziękuję za pomoc. - Zamknęła oczy. - Wykrwawiłabym się gdyby nie pani interwencja. Postaramy się wszystko naprawić. Naprawdę nie szukamy niezgody. - Spojrzała na nią dobitnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Eliza spojrzała na ciebie.

- Dziękuję.... Jesteśmy w czasie wojny z Rosją, a ty musisz jeszcze zostać tu na badaniach - powiedziała, choć teraz jej głos lekko się zatrząsł. Nie wiadomo, czy ze zdziwienia, czy z podniecenia. 

Potem oparła się o ścianę i przyłożyła rękę do brody.

- Hmmm... Księżniczka? - prychnęła. - No nie... ja nie mam zamiaru podlegać nikomu innemu, mieszkam w Polsce, ale jestem Angielką, duchowo podlegam Angielskiej królowej - powiedziała. - No cóż, to zaraz cię gdzieś przeniesiemy... przejdziemy - dodała. - jesteśmy kilka kilometrów pod ziemią. A sama po laboratorium nie możesz chodzić, bo na dziwne Obiekty tu możesz natrafić. To co, pójdziesz za mną? - zapytała.

Chciała być przyjazna, bo nie wiedziała jak bardzo jest to potężne.

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Popatrzyłem jak zbliżam się powoli do jakiś zabudowań. Najwyższy czas pomyślałem. Popatrzyłem po okolicy, po czym spojrzałem na konia. I gdzie ja mam cię zostawić? Zauważyłem jakieś schronisko dla zwierząt. Powoli się tam skierowałem. Zaczepiłem pierwszego mężczyznę

-Przepraszam jest możliwość by rzucić na niego okiem?

-Na konia?! Po co pan jeździ na koniu?

-Bo jakimś dziwnym cudem mój samochód się spalił. Odpowiedziałem drażniąco.

-No tak fakt. Zupełnie zapomniałem o tym. Jak długo pana nie będzie?

-Godzina może dwie

-No dobrze. Niech pan go zostawi. Przypilnujemy go do pana powrotu

Oddałem konia. Po czym wyszedłem ze schroniska. W okolicy zauważyłem jakiś bar. Postanowiłem od niego zacząć. W takich miejscach dużo się słyszy, jeśli się odpowiednio nastawi uszy. Powoli wszedłem do lokalu. Zamówiłem jakieś jedzenie i zacząłem nasłuchiwać miejscowych plotek.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Elizabeth Eden]

- Ale ja nie mogę tu zostać muszę wracać do Equestrii! - powiedziała bardzo głośno przy czym tupnęła kopytkiem o podłogę. - Gryfy na pewno ponowiły działania zbrojne. Ja muszę pomóc w obronie Canterlot! Wszyscy na mnie liczą nie po to zostałam księżniczką... - mówiła patrząc w jej oczy.

Edytowano przez Hoffner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Elizabeth spojrzała na ciebie.

- Ale to tylko kilka pytań, chyba nam się należą, skoro weszliście z buciorami na nasz teren - teraz Elizabeth się zirytowała, ale zrobiło to większe wrażenie, bo była wyższa. - Ludzie was tu nie zaakceptują. Ludzie są bardzo mściwi i o wiele bardziej bezwzględni - powiedziała. - A przynajmniej niektórzy. Na przykład Rosja - dodała już pogodnie. - Tak czy siak, jeśli chcesz stąd wyjść musimy porozmawiać, bo droga trochę trwa. Odpowiesz mi na pytania - Eliza całą siłą woli zmusiła się, żeby nie rzucić się na konika i nie zabrać go siłą na badania i sekcję. Ale wiedziała, że to nie będzie łatwe, a skoro to jest ,,księżniczka'' to tym bardziej. Skombinuje sobie cywila. Do tego bardzo zainteresowało ją słowo ,,gryfy'''.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tego, co słyszałem z rozmów miejscowych głównie ludzie gadali o niedawnych wydarzeniach. W sumie nic dziwnego. Nadgryzłem trochę posiłku i zacząłem myśleć na całą sytuacją. Więc podsumujmy. Nagle dochodzi do ogromnej eksplozji elektromagnetycznej, która niszczy niemal cały sprzęt na Ziemi. Następnie Elizabeth powiedziała mi, że pojawiła się tajemnicza wyspa a teraz pojawił się koń, który właściwie nie wiadomo czy jest koniem i potrafi robić rzeczy, których nie widziałem u najlepszych iluzjonistów na świecie. Tak bardzo ciekawe. Gdybym miał na to wszystko patrzeć. Pomyślałbym, że Elizabeth mnie okłamuje i to ona stworzyła to coś w końcu już nie takie rzeczy tworzyła. Ale to jej zdziwienie i zaciekawienie tym stworem. Tego się nie udało udawać. Może konkurencja jakaś to stworzyła sam nie wiem. Hmm patrząc strategicznie trwała wojna a tu nagle bum połowy naszych urządzeń niema. I ta wyspa. To wygląda jak inwazja. Pytanie tylko, czego. Może ten koń był zwykłym koniem tylko został poddany eksperymentom jakiś kosmitów. Najlepsze, że wyglądało, że ten koń myśli i próbuje się z nami porozumiewać. To wszystko jest pokręcone. Nigdy bym nie uwierzył w to wszystko gdybym tego nie zobaczył.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Elizabeth Eden]

- Księżniczka Celestia na pewno znajdzie rozwiązanie. Zawsze znajduje i wszystkich godzi wcześniej czy później. Nie po to kazała mi badać magię jaką jest przyjaźń - powiedziała uśmiechając się niewinnie w stronę Elizy. -  Pytaj w końcu jestem ci winna za uratowanie życia ale zaraz potem mnie wypuścisz - zastrzegła podkreślając końcówkę. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Eliza też uśmiechnęła się krzywo i wyszliście z gabinetu na długi biały korytarz, pachnący środkami sterylnymi.

Kobieta weszła w drzwi na przeciwko.

- Czekaj... Michael miał gdzieś tu swoje prywatne... ale się nie obrazi. O! - Wyjęła z półki książkę, którą rzuciła Twilight pod kopytka.

Tytuł jej brzmiał : ,,Historia Drugiej Wojny Światowej''.

- Weź sobie, Michael'owi kupię drugą. Tutaj ,,magia przyjaźni'' nie pomoże - prychnęła.

Tak bardzo chciała już mieć na własność cywila tych stworzeń!

 

W tym momencie z jednych z drzwi wybiegło dziecko ze skrzydłami i w białym stroju. Płakało.

Julia rzuciła się na nie i powaliła je.

- LEŻEĆ! - wrzasnęła i uśpiła je strzykawką.

- No cóż. Widocznie nie podoba jej się perspektywa operacji - powiedziała czarnowłosa obojętnie i podniosła dziewczynkę wnosząc ją z powrotem do pomieszczenia.

 

- Taaa -  powiedziała Eliza. - Tam jest winda - ruszyliście tam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powoli opuściłem knajpę. Jak się okazuje sytuacja zrobiła się trudna dla wszystkich. Ale mimo wszystko ludzie, których lubię najbardziej nie śpią i wkrótce ma się stać coś ciekawego. Skierowałem się do schroniska skąd zabrałem konia. Tak jak obiecali zajęli się moim zwierzakiem. Usiadłem na konia, po czym znów ruszyłem.

-Wiesz mam pomysł. Coś mi przerwano przez tą całą sytuacje. Dlatego pojedziemy to nadrobić. Pognałem konia i ruszyłem

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Elizabeth Eden]

Twilight Sparkle wyszła za Elizą od której po chwili dostała książkę. Przyjrzała się tytułowi i zamarła. Nie umiała sobie wyobrazić jakby miała wyglądać wojna światowa. Sama bitwa była koszmarem a cała wojna... nie mogła sobie tego wyobrazić ile zginęło. Usiadła i patrzyła na tytuł. Ta wojna trwała 6 lat według tytułu. EQ walczyła niecały tydzień i przegrywała...

Z zadumy ją wyciągnęły dopiero krzyki. Spojrzała tam a tam uciekał człowiek ze skrzydłami.

- Co wy tu badacie - spytała z przestrachem patrząc z niedowierzaniem jak powołają osobnika i zabierają go podobno na operacje.

Podążała nadal za przewodniczką.

Edytowano przez Hoffner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- To Laboratorium Inżynierii Genetycznej, ale skoro nie chcesz tu zostać, po co mam ci to tłumaczyć. Chodź i weź sobie książeczkę, mam nadzieję, że się nie rozpłaczesz przy opisie wysłania dzieci do Obozów Zagłady - dodała i wsiadła do windy ciągnąc cię za sobą. Nacisnęła guzik z napisem ,,parter'' i winda ruszyła.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jechałem na koniu po drodze kupiłem parę tanich napojów w puszcze w końcu ponownie wjechałem do lasu. No cóż muszę popracować nad celnością. Lepiej abym nigdy nie wyszedł z wprawy. Zwłaszcza, że czeka mnie niedługo zabawa roku. Ustawiłem parę puszek na drzewie i okolicznych krzakach. Łącznie będzie ze dwadzieścia celów. Czas się pobawić. Mam nadzieje, że nie przestraszę konia. Ale ten chyba był zajęty skubaniem trawy. Ustawiłem się na środku, po czym wyciągnąłem pistolety i zacząłem strzelać do celów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Kłamiesz nawet gryfy na wojnie mając swoje zasady. Nigdy nie zabijają cywili a tym bardziej dzieci... - powiedziała nie dowierzając w to co zostało jej powiedziane. Inżynieria genetyczna? Nie wiedziała nawet na czym to polega i chyba wolała nie wiedzieć. Miała złe przeczucia co do tego świata ale najpierw musiała się stąd wydostać i wrócić do Equestrii.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No cóż - mówiła Eliza w windzie. - Jeśli są osoby, które chcą wymordować całą rasę, bo uważają ją za gorszą, dzieci muszą być zabite tym bardziej, by nie odrodziła się na nowo - teraz mówiła ponuro i trochę smutno. 
Winda dojechała na parter.

Franciszka - trochę starsza kobieta z kokiem rzuciła ci szybkie spojrzenie. Nadal zmywała twoją krew z kafelek.

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak się dowiedziałem, nasze wojska dochodziły do Canterlot, jednak napotkały na silny opór wroga, którego liczebność szacowano na cztery do sześciu legionów. Przeciwko nim wystąpiły zaledwie trzy pułki Cesarskiej Gryfiej Armii: dwa piesze i jeden kawaleryjski, plus samodzielny dywizjon artylerii cztery kilometry od miasta. Na tym też opierał się mój plan.

- Kuce świetnie radzą sobie w defensywie i w walce powietrznej, ale ich piechota jest słaba w ataku, artyleria ma mały zasięg, a wielu żołnierzy to poborowi, którzy nigdy nie wąchali prochu - dosłownie i w przenośni. Dlatego też zapoznamy ich z dobrodziejstwami wojny okopowej i pozycyjnej. Pod osłoną kawalerii piechota i artyleria okopią się. Działa rozpoczną ostrzał wrogich pozycji poza barierą. W międzyczasie powinny dotrzeć inne oddziały. Gdy wróg się pod nią skryje, otoczymy miasto i odetniemy je od dostaw żywności.

- A co z południową grupą nieprzyjaciela?

- Musimy powstrzymywać je, by nie przybyły z odsieczą. Proste.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Gandzia] // Wiedziałem że tak będzie... Artyleria zgarniała 70% oddziałów w wojnie okopowej? 
Equestrianie nadal stali na pozycjach jakby na coś czekali...
 
[Elizabeth Eden]
Twilight odwróciła wzrok widząc swoją krew na podłodze wolała na to nie patrzeć. Chciała zmienić temat i wydostać się stąd jak najszybciej. Nie mogła dopuścić do siebie tych informacji które otrzymała. Nie chciała uwierzyć w to że ktoś mógłby być tak zły że chciałby wytępić całą rasę.
- Czemu nie zadajesz pytań bym mogła na nie odpowiedzieć? Jestem Ci to winna - powiedziała ze spokojem patrząc na Elizę.
 
[EQ, Świątynia na górze]
Pierwsza ocknęła się Celestia powoli wstając z zimnej posadzki. Nieopodal zobaczyła siostrę do której podeszła trącając ją głową.
- Luna zrobiłyśmy to - powiedziała szeptem patrząc przez otwór w suficie. - Siostro? - zapytała głośniej.
- Nasza głowa - powiedziała przykładając sobie kopyto do skroni. - Nigdy więcej tyle magii. - Spojrzała poważnie na siostrę która już wiedziała po niej że to nie żarty.
- Equestria nas potrzebuje - powiedziała dobitnie na słońce patrząc na nie. Czuła przepływ energii jak nigdy.
Edytowano przez Hoffner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

//Artyleria w wojnie okopowej ma umożliwiać przełamywanie frontu w ofensywie i paraliżować ruchy nieprzyjaciela w defensywie. Nowoczesna wojna nie wymaga, by zniszczyć 100% sił przeciwnika, lecz by zmusić je do ucieczki/kapitulacji.

 

Zgodnie z moimi wytycznymi, oddziały zaczęły kopanie fortyfikacji ziemnych. Przygotowywano się do rozpoczęcia długotrwałego oblężenia.

Działania zbrojne wymagały spokoju na tyłach. Raz jeszcze posłałem kompanię piechoty, by przeszukała manehattańskie lasy w poszukiwaniu kryjówek bandytów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Popatrzyłem jak z puszek wylewa się ciecz. Idealnie cela nie straciłem. Koń nawet nie zwrócił uwagi na strzały. Chwilę patrzyłem na podziurawione puszki. Szkoda, że to tylko puszki a nie prawdziwy cel. Chyba czas żebym pojechał do lekarza. Pozbyłbym się chętnie tych opatrunków z siebie i szwów z nogi. Powoli podszedłem do konia. Po czym na niego wsiadłem i ruszyłem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Gandzia] // No to bitwa o Minas Tirith...

Z północnego zachodu ciągnął front burzowy tworzący superkomórkę. Był jeszcze z 2 km od Canterlot. Zbite ciemne chmury wirowały wokół własnej osi. Czasem między nimi przeskoczyła błyskawica. Na ich tle można było dostrzec pegazy kształtujące to niebezpieczne zjawisko. Silny wiatr zaczął wiać w stronę gryfich umocnień, czyli w stronę wyżu atmosferycznego, wzbijając tumany kurzu. Na tyłach Equestriańskich pozycji były podnoszone do góry i zbijane konstrukcje z drewna.

 

[EQ, Świątynia na górze]

Siostry stały nieruchomo na szczycie góry patrząc na rozwój sytuacji.

- Już tu są - powiedziała Celestia stwierdzając fakt. - Nie przewidziałam tego... - zamknęła oczy by na to nie patrzyć.

- To bitwa o wszystko... Nie wiedzą że zostali uratowani przed zniszczeniem, a my mamy teraz ich zabić niszcząc przy tym cały gatunek którego większa już została na to skazana? - wyszeptała Luna.

- Rozmowy nic nie dadzą byłaś przy tym. Ich można tylko unicestwić by nie zagrażali nam... - Oczy Celestii zapłonęły od przypływu gniewu.  

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powoli dojechałem do koniu do lekarza. Znów zostawiłem konia w okolicznym schronisku i skierowałem się do lekarza. Kobieta z recepcji przydzieliła mnie do tego samego lekarza, co wtedy. Lekarza spojrzał na mnie.

-Jest pan pewien, że chce pan zdjąć szwy? Bandaże myślę, że już można zdjąć, ale szwy nie jestem pewny czy to nie za wcześnie

-Myślę, że nic mi nie będzie już nie kuleje. Więc sądzę, że można je zdjąć

-No dobrze to pana ciało, życie i zdrowie. Swoją drogą szybko pan dochodzi do siebie. Dziwne, że już pan nie kuleje

Nic na to nie odpowiedziałem tylko kiwnąłem głową. Lekarz zdjął mi opatrunki. Co ciekawe ran niemal nie było już widać. W końcu przyszła pora na szwy. Kolejną ciekawostką było że noga świetnie się zagoiła. Niestety miałem niewielką bliznę. Cóż teraz wiem jak to jest westchnąłem. Lekarz był nieźle zdziwiony moim szybkim powrotem do zdrowia.

-Cóż sądzę, że jeśli pan chce to już może wrócić do pracy. Nie widzę żadnych nieprawidłowości.

Pokiwałem głową, po czym wyszedłem. Chwilę mnie zastanawiało, że tak szybko wróciłem do zdrowia. Może nie ekspresowo, ale jednak szybciej niż przewidywał lekarz. Czyżby to przez eliksir Elizabeth? Muszę się jej jakoś odwdzięczyć. W sumie to naprawdę wiele dla mnie zrobiła. Coś wymyślę. Zabrałem konia  wsiadłem na niego i ruszyłem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Eliza spojrzała na Twilight.

- Więc chodź na razie tutaj - wskazała ci drzwi do Pokoju dla Personelu. - To nie zajmie długo, skoro ta wasza Celestynka potrafiła przenieść jeden wymiar do drugiego wymiaru to sobie tą chwilkę poradzi, a ciebie potraktuję jako ambasadora - dodała i weszła.

- Kawy? Herbaty? Kakao? Jak jesteś głodna mogę ci zrobić kanapkę z szynką i serem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Elizabeth Eden]

- Księżniczka Celestia - poprawiła klacz Elizę po raz kolejny podkreślając stanowisko swej mentorki mając przy sobie tą straszną książkę. - Mam nadzieję że masz rację ale to nie było wcale takie proste jakie się wydaję. Teleportacja jednego ciała to sztuka, a całego państwa? Tego jeszcze historia magii nie widziała... - westchnęła szukając miejsca w którym mogłaby usiąść. - Herbaty i jakieś jabłko jeśli można prosić.

Edytowano przez Hoffner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Elizabeth wrzuciła dwie monety do automatu, który wydał dwa Cappuccino. Spod lady wyjęła jabłko.

- Proszę - podała kubek i owoc na stół. Sama usiadła i napiła się swojej kawy. - No więc moje pierwsze pytania: Dlaczego akurat ten wymiar? Czy zamierzacie po prostu siedzieć na tej swojej wyspie i dać nam spokój? To wam polecam, bo nie łudźcie się na to, że ludzie będą pokojowo nastawieni. O nie - dodała. - Spróbujcie zająć jedno z naszych państw, a ludzie będą gotowi zabijać.

 

Stwierdziła, że nie będzie owijać w bawełnę, niech to stworzenie, które wyraźnie było przekonane, że przyjaźń pokona wszystko wie, w co się wpakowało.

(Tą książkę Twi oczywiście zabiera :D)

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Elizabeth Eden] // poprawiłem już z tą książką będzie powód budyniowania... o taaak...

Klacz podziękowała za ten skromny posiłek różniący się od tego o co prosiła, po czym upiła łyka kawy która miała dziwny smak, ale nie narzekała. Była po prostu inna od tego do którego się przyzwyczaiła. Nie za bardzo rozumiała sceptyczne podejście swojej rozmówczyni przecież przyjaźń według jej mniemania mogła pokonać każdy problem.

- Na to nie było wpływu... Czasoprzestrzeń została rozerwana, a dalej to była podróż na ślepo. Ja tu przybyłam lecąc tym torem, który jeszcze się nie zamknął... - wyjaśniała powoli. - My naprawdę nie szukamy waśni. Najwyżej możemy zaoferować naszą pomoc. Nic więcej. Nie pragniemy nic ponad to co już mamy - zapewniała rozmówczynię nie rozumiejąc jak tak łatwo można mówić o zabijaniu.

Edytowano przez Hoffner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...