Skocz do zawartości

[ZAPISY][GRA] BUNT [Wojna FOL POZ Sequel/Alternatywne zakończenie][Human and Pony][Trochę RPG XD]


Elizabeth Eden

Recommended Posts

[White Tail [solar Chaser]] // za szybko...

White oddała się partnerowi bezgranicznie. Już mieli przejść do głównego aktu, gdy rozległo się głośne i nieustanne pukanie do drzwi... Było doskonale słyszalne, a klacz zesztywniała kładąc jednocześnie tylne kopyta na jego podbrzuszu, by nie mógł jej zaatakować swym orężem - stanowiło to naturalną barierę uniemożliwiającą mu dotarcie do niej, o ile mi nie pozwoli. - . Ten dźwięk rozbił atmosferę panującą w całym pokoju i sprawił że ostudził emocje klaczy i ją otrzeźwił, chodź nadal odczuwała lekki nie dosyt i także tuszowane zawiedzenie że partner zna tylko jedną stereotypową dla ludzi pozycje i nie próbuje robić czegoś innego przed tym wszystkim... Za szybko przechodził do konkretów, nie próbując jej wcześniej rozpalić w inny sposób, a było ich przecież tak wiele... Nie pokazała mu o co chodzi w grze wstępnej? Jej przednia kończyna znalazła się na jego piersi, gdzie zabłądziła na jego sierści.

- Sprawdzisz kto? - spytała  spoglądając na drzwi pokoju. - Czy niech puka dalej... - mruknęła. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Listonosz]

Mogłeś ujrzeć postawną klacz ziemną, w kolorze ciemnego brązu i praktycznie czarnej grzywie ubranej w niebieski uniform pocztowy. Nosiła ona też na swym grzbiecie imponujący ładunek listów w potężnych jukach, co pewnie pod swym ciężarem załamały, by nie jednego kuca... Widać że miała już doświadczenie w tym co robi i wyrobione nogi latami ciężkiej pracy.

- Poczta - mruknęła beznamiętnie patrząc na list w kopycie po chwili na ciebie. Zmrużyła brwi widząc że chyba nie trafiła w odpowiednim momencie. - Blue Cut? - spytała odczytując imię z pola adresowego. Chciała załatwić to jak najszybciej. - Polecony. Podpisać tu, tu i tu. - Wskazała na trzy miejsca w arkuszu podając jednocześnie długopis co był w tej branży niezastąpiony.

 

[White Tail [solar Chaser]]

Klacz w tym czasie, usiadła na krawędzi łóżka, przykryta na plecach kołdrą. Widać ze była zamyślona. Wskazywało na to jej zgarbiona postawa i zamglony, nieobecny wzrok. Nie można było wyczytać z jej twarzyczki praktycznie niczego...

Edytowano przez Hoffner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Padocholik +50 bitów za pracę. Możesz zmykać.

 

Komputer:

Strażnicy dostali oficjalny rozkaz sprowadzenia aresztowanej do sali tronowej.

 

Celestia:

- Chcę mój odłamek - powiedziała Chrysalis prosto odchylając się do tyłu. - Najlepiej w tej chwili. 

Celestia znużona pokręciła głową.

- Nie wiem gdzie on jest. Najprawdopodobniej nie ma go nawet w Canterlocie - starała się, aby w jej głosie nie można było wyczuć żadnej emocji.

- Oh, doprawdy? W takim razie chyba nie masz nic przeciwko, żebym została tutaj i sama go poszukała. Skoro jesteś pewna, że go nie ma.

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Listonosz] // nie napisałem że ci go podała... a z RH uważaj... bo wracam do pierwowzorów postaci...

- Nie to wszystko. - Skrzywiła się że sam się obsłużyłeś, zanim ona zdążyła ci go po prostu podać. Ale że spotykała się z tym wiele razy nie zareagowała z faktu że nie warto było wszczynać kłótni bo to trwałoby i trwało... Lepszą metodą doszlifowaną przez nią do perfekcji i paru innych listonoszy było zostawianie następnym razem pod tym adresem po prostu awizo... by dany delikwent/ka nauczył/a się że przynoszenie listów poleconych, telegramów, czy innych ważnych rzeczy, wliczając w to ciężkie przesyłki do domu to luksów o który warto dbać zwłaszcza jako takimi manierami. - Do widzenia... - powiedziała chowając swoje rzeczy i odchodząc w swoim kierunku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[White Tail [solar Chaser]]

- Nic mi nie jest... Tylko... - urwała spoglądając na Ciebie. - Nie wiem jak mam się wysłowić... Brak mi języka... - Zamyśliła się dłużej zbierając myśli. - Muszę cię nauczyć paru rzeczy... - Uśmiechnęła się dobrodusznie w twoim kierunku, wiedząc że wszystko można naprawić, tak przynajmniej w teorii, o ile twoja natura na to jej pozwoli... - Możesz przeczytać go na głos? - spytała się nie chcąc się za bardzo ruszać z miejsca. Położyła się na łóżku. Dokładnie owijając pościelą, by jak najmniej jej części ciała wystawionych było na twój wzrok. Została głowa i jedno z tylnych kopytek... - Bardzo bym o to prosiła...

 

Blue C[a]ut!

 

Muszę cię przeprosić, za próżne nadzieję że szybko się spotkamy... Wystąpiły nieprzewidziane problemy, które muszę niestety, ku własnemu nieszczęściu, po prostu przeczekać, dla naszego wspólnego dobra... Chociaż nie wiem, co jest gorsze... One, czy brak możliwości wyjechania stąd, gdziekolwiek indziej chociaż wszystko już zostało ustalone... Sam zresztą domyślasz się, co mnie skłoniło do odłożenia decyzji wyjechania do Canterlot i zgłoszenia się do nowego miejsca pracy... Mam nadzieję że mnie rozumiesz dlaczego podjęłam właśnie taką decyzje, a nie inną i pozdrów ją ode mnie jurny ogierze... Jak ona miała... White? Chyba tak... Jeśli się pomyliłam to przepraszam. Mam nadzieję że wiesz o kogo mi chodziło. Trzymaj się...

 

Red Fox

P.S.

Do zobaczenia... 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[White Tail [solar Chaser]] // Spróbuj ją zrozumieć... Jedno podejście... [Klaczy[kobiety] nie zrozumiesz]...

- Myhy - mruknęła zgadzając się z tobą odnośnie bariery, przewracając się jednocześnie tak, by mieć widok na ciebie. - Woli nie ryzykować. To dość logiczne z jej strony, że nie chce wpakować się w jeszcze większe kłopoty... Bariera to nie niezaprzeczalny fakt, na który nie mamy większego wpływu... Wieści szybko się rozchodzą... Media... - myślała na głos, pochwalając jej decyzje przemycanej w półsłówkach i domysłach. Nigdy nic nie wiadomo, a słowa mogą kłamać, czyny raczej są jednoznaczne. Wskazują na dany cel, lub większą ich ilość. Każdą sytuacje można pod to podciągnąć. - Straciłam ochotę... - westchnęła zwiedzona.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield

Pomimo pukania w drzwi księżniczka nie dała znaku życia. Nie podobało mi się to. Jeśli ta przeklęta królowa coś jej zrobiła. Mój róg wściekle rozbłysł. Już chciałem uderzyć zaklęciem w drzwi by je wyważyć. Ale nagle coś usłyszałem. To był głos księżniczki. Czyli chyba nic jej nie było. Najwyraźniej dalej prowadziła rozmowę z tą królową. Wciąż ciężko było coś zrozumieć. Ale udało mi się usłyszeć coś o odłamku. Jaki odłamek? Nagle spojrzałem na swoją zbroję i odłamek księżycowego kamienia przyczepiony do niej. Nie to nie mogło być to. Bo co księżyc może mieć wspólnego z królową podmieńców? Miałem jeszcze odłamek związany z chaosem, Discorda który wygrałem na loterii. Ale on leżał w domu i raczej też nie o niego chodziło. Bo co Discord i królowa podmieńców mogą mieć wspólnego? Poza tym, że obojgu nie ufałem i za obojgiem nie przepadałem. Mimo wszystko postanowiłem się nie ruszać spod drzwi na wypadek gdyby królowa podmieńców wpadła w szał, że nie dostała tego, czego chce i znów zaatakowała księżniczkę.

Gwardia/Sandy

-A, co to za różnica? Dron czy nie dron. Wszystkie jesteście obrzydliwymi robakami i niebezpiecznym. Jedyne, na czym wam zależy to żywienie się naszą miłością i ataki na nas. Jesteście przeklętymi pasożytami, które nie powinny istnieć. Wasza rasa to najgorsze, co powstało

Powoli gwardziści dotarli, z Sandy do sali tronowej. Nagle drugi gwardzista spojrzał na podmieńca

-Powodzenia na procesie podmieńcu

Drugi gwardzista lekko prychnął

-Żałosne

Gwardziści otworzyli salę tronową i wprowadzili więźnia

-Zgodnie z rozkazem przyprowadziliśmy więźnia

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[White Tail [solar Chaser]]

Klacz nie ruszyła się opatulona ciepłą kołdrą. Nie chciało jej się ruszyć, a czując twój dotyk, schowała swe tyle kopytko pod kołdrę utrudniając do niego dostęp, jak do całej siebie... Milczała dłuższą chwilę, zanim odpowiedziała. W jej głowie właśnie szalał huragan myśli, które właśnie starała się jak najszybciej ogarnąć dla własnego spokoju by nie zrobić czegoś bardzo głupiego co mogłoby zepsuć jej marzenia co do obecnego życia. Były dla niej bardzo ważne jednak teraz pojawiła się ta jedna myśl, co zrodziła nie lada zamęt w jej głowie. Musiała jak najszybciej pozbyć się jej, by nie mieć żadnych wątpliwości do tego co powinna zrobić dalej...

- Chyba masz racje... Skoro nam listonosz przerwał... a trzeba jeszcze dać się spisać najlepiej dziś, to może idź się umyć pierwszy. Ja poczekam jeszcze parę minut... - westchnęła, przymykając również swe oczęta.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Fire] [Droga do Ponyville 2 z 3]

Jadąc w kierunku Ponyville zastanawiała się czy tam też czeka ją taka sama kontrola jak wysiądzie z pociągu. Miała nadzieje że jej nie będzie. Zwłaszcza że dla gwardii powinna być miła by patrzyła bardziej przychylnym wzrokiem na to co będzie budować. Teoretycznie nie powinno być problemów. Przecież w Cloudsdale da się kupić samolot, mniejszy niż to co zamierzają zbudować ale to nadal to samo. Nie zamierzała się dalej nad tym zastanawiać, to wszystko okaże się podczas budowy. Podróż mijała jej raczej wolno ale nie dlatego że pociąg nie jechał szybko. Nie mogła się doczekać rezultatu, wreszcie coś się zacznie dziać i skończy się puste gadanie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Księżniczka Luna:

Siedziała na wyściełanym aksamitem tronie śledząc wzrokiem aresztowaną klacz, która została przykuta magicznymi łańcuchami do krzesła. Obok Luny stała Ameline, Joseph, Kirlety i Sunny. 

- Imię, nazwisko i data urodzenia - powiedziała pani nocy oficjalnym tonem.

 

Misja:

Celestia zagryzła wargi. Nie chciała wydawać na to zgody, jednak wiedziała, że może wywołać ogromną wojnę nie tylko z podmieńcami niezezwalając jej na poszukiwania JEJ odłamka.

- Dobrze. Jednakże nie masz prawa wprowadzać tu swoich podmieńców, kraść od innych miłość ani przybierać innych postaci. I żadnych zamachów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dalej stałem pod drzwiami. Jak do tej pory wciąż panował spokój. Nie było słychać by trwała tam walka. Czyżby księżniczce udało się z nią porozumieć? Dziwne. Raczej ciężko mi sobie wyobrazić by księżniczka była w stanie w jakikolwiek sposób porozumieć się z tą przeklętą królową. Wiele bym dał by wiedzieć, co tam się dzieje. Ale z jakiegoś powodu księżniczka chciała z nią rozmawiać sama. Wciąż nie umiałem zrozumieć, dlaczego. Mimo że starałem się nie słuchać. Znów udało mi się coś usłyszeć. Coś o zakazie zamachów. Dziwne czyżby rozmowa dobiegła końca? Czyżby to podmieńce odpowiadały za zamach? A ja się pomyliłem jednak? Na wszelki wypadek byłem gotów się cofnąć gdyby księżniczka wyszła z pokoju. Jeśli to rzeczywiście był koniec rozmowy.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[White Tail [solar Chaser]]

- Nie śpiesz się... - powiedziała po czym jak ogier poszedł do łazienki i usłyszała dźwięk spadającej wody, White wstała z łóżka zrzucając ze swojego grzbietu ciężką kołdrę, którą koniecznie będzie trzeba przewietrzyć by wyschła przed jej ponownym użyciem, a także zmienić powłokę... W każdym razie klacz zaczęła chodzić powoli po pokoju w te i z powrotem nie wiedząc co teraz dokładnie ma ze sobą zrobić. Kiedyś to było bardzo proste... Teraz jej życie się skomplikowało dając jej jako taką samodzielność, do której nie była przyzwyczajona. Kontrola i rozkazy były dla niej równie naturalne co na przykład oddychanie. To utrudniało jej spojrzenie na świat z jej dotychczasowej perspektywy...

Edytowano przez Hoffner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Fire] [Droga do Ponyville 3 z 3]

Pociąg nareszcie dojechał, cieszyła się z tego powodu że nie musi dłużej siedzieć. Nigdy nie lubiła siedzieć w jednym miejscu i nie zajmować się czymś. To było po prostu za nudne. Wysiadła z pociągu na peron. Rozejrzała się i stwierdziła że także w Ponyville jest więcej straży niż normalnie i pojawiły się wieże, chyba o przeznaczeniu obronnym. W sumie na pierwszy rzut oka dla niej to wiele nie zmieniało więc nie obchodziło jej to. Po prostu pojawiło się więcej celi do zniszczenia. Szła przed siebie w kierunku magazynu. Założyła że jeśli kontrola jest niezbędna to gwardia sama ją zatrzyma. Nie zamierzała im ułatwiać pracy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[White Tail [solar Chaser]] //*chichot* i zrozum ją tu... Zaraz idę na cmentarz...

- Nie, nic... - urwała nerwowo w twoim kierunku. Zatrzymując się raptownie z uniesionym kopytem w powietrzu. Spoglądała na ciebie nijakim wzrokiem. Jej problemy zawsze były najmniej ważne i często były po prostu zbywane, uznane za nieważne... Teraz nie wiedziała jak ma się wysłowić. Miała z tym trudności. Polecenie musiała zawsze wykonać. A jej inicjatywa co do ogiera nie mogła się opierać tylko o jedno, bo tak słyszała że to dobre... Musiała zrozumieć parę spraw co nie do końca były dla niej łatwymi zagadnieniami. Czuła co jej podpowiada serce, ale jej rozum nie mógł w całości tego zrozumieć, jakby tak miało właśnie być. - To ja może pójdę - powiedziała na szybko chcąc udać się do łazienki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Fire]

Wyszła już z peronu i żaden gwardzista się nie przyczepił a to znaczyło że kontrola jest tylko przy wsiadaniu. Gdyby była także przy wysiadaniu to by było już totalnie bez sensu. Po chwili spotkała trójkę kucyków. Dwa jednorożce który jeden miał stosunkowo małą zapakowaną torbę i jednego ziemniaka. 

- Siemka. - odezwała się pierwsza - Skończyłeś? - zwróciła się do jednorożca z torbą. 

- Tak. Tylko musimy jeszcze ogarnąć czy ten magazyn faktycznie jest niczyj i możemy go wykorzystać. Głupio by było gdyby nagle się znalazł właściciel. 

- O to się nie martw. Jaki właściciel doprowadziłby budynek do takiego okropnego stanu. Bardziej boje się o gwardie że mogą sprawiać problemy. Ten ostatni zamach... teraz się mogą przyczepić do wszystkiego. Przynajmniej mam takie wrażenie po pobycie w Canterlocie. Co tam wymyśliłeś?

- Dwusilnikowy samolot o konstrukcji drewnianej. Wykorzystamy silniki turbośmigłowe i z tym może być największy problem. Kucyki raczej nie korzystają z silników z turbiną tylko z tłokami. 

- Jakoś da radę. Dużej różnicy miedzy tymi dwoma nie ma. Obydwa napędzają śmigła  i właśnie ten element je ogranicza. Drewniany? Nie rozleci się?

- Nie powinien jak się wszystko dobrze złoży. 

- To niezwykle pocieszające. - powiedziała Fire idąc dalej z resztą grupy do magazynu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[sandy Finder]

Spojrzałam na Lunę pewnie, nie mieli tak naprawdę nic aby udowodnić moją winę. A póki tego nie mają jestem niewinna według prawa.

- Sandy Finder, urodziłam się w 2007 roku w listopadzie około 23. Według ludzkiego rocznika, nie znam equestriańskiego. - odparłam pewna siebie patrząc jej w oczy.

 

[Kristian]

Omijając szerokim łukiem posterunki graniczne gwardii cała grupa znalazła się na terenach pustynnych.

- I gdzie teraz idziemy? - zapytał Kristian Yuriego.

- Do dawnej Warszawy, dawna stolica Polski jest niewielka ale odbudowano ją podobno w pewnym stanie. Takie miasteczko, sołtysem jest o ile pamiętam Przemysław Furman. Może nam pomoże. Wiem tylko, że tam jest duża nienawiść do gwardii nic więcej. Oby gwardii tam nie było duże, jest to dość spokojna czasami okolica więc problemów nie powinno być. - odparł spokojnie.

- Obyś miał rację. - odpowiedział Kristian wzdychając głośno.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[White Tail [solar Chaser]]

Klacz wyszła bez słowa z pokoju i udała się do łazienki, gdzie po napełnieniu wanny jej ciało mogło być obmyte przez ciepłą wodę. Potrzebowała tego. Szybko pozbyła się brudu i zapachu z siebie i mogła się położyć, by przemyśleć w ciszy, co powinna zrobić, albo jak... Spoglądała na swe podziurawione kopyta, zadając sobie kolejne ważne pytania we wewnątrz siebie. Niby proste, ale ona nie potrafiła na nie sobie odpowiedzieć. A może nie mogła zrozumieć sensu pytań, które sobie stawiała. Miała nie lada dylemat, tego jak powinna dokładnie postąpić. Z transu wyrwała ją dopiero stygnąca woda informująca że pora wyjść...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Magazyn:

Obecnie w budynku zostały tylko Rainbow Dash i Applejack, reszta elementów rozeszła się dalej. Klacze siedziały w ukryciu czekając, być może ktoś się tu pojawi.

 

Sala tronowa:

Ameline zapisała słowa klaczy, na jej twarzy malowało się skupienie.

- Proszę, opowiedz mi wszystko co robiłaś w dniu Letniego Święta Słońca. Ze szczegółami dotyczącymi samej uroczystości - powiedziała księżniczka.

 

Misja się będzie ciągnąć w nieskończoność, więc uznajmy, że Chrysalis mieszka teraz w hotelu w Canterlocie i plota o tym się rozeszła. A sama Krysieńka odwiedzi KILKA miejsc.

 

LOSOWANIE:

Numer gracza: 7 (Shatter)

Numer zadania: 41

 

SPADA NA CIEBIE GNIEW KSIĘŻNICZKI LUNY

 

Sandy Finder może i nie okazywała tego, ale była zestresowana przesłuchaniem. Wymyśliła, że jeśli wsypie jeszcze kogoś innego(poza Kristianem) to gniew księżniczek na nią nie spadnie aż tak mocno. I już wiedziała kto to będzie

(Komputer wybieraj pomiędzy Shatter a Fire)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widziałem jak ta królowa wyszła. Spojrzałem na nią z wrogością. Ale chyba doszły do porozumienia. Widząc, że księżniczce nic nie jest. Powoli opuściłem pałac by dołączyć do reszty gwardii. Na mój widok Swift natychmiast do mnie podbiegł.

-I, co?

-Nic Swift. Nic, co by z tego rozumiał

-Podobno królowa podmieńców zatrzyma się w którymś z hoteli

-Współczuje właścicielom

-To, co teraz robimy Golding?

-Dzisiaj. Sporo się wydarzyło i nie zdążyliśmy potrenować. Nasz służba na dziś dobiega końca. Sądzę, że możemy dziś odpocząć. Ale nie myśl, że jutro będzie taryfa ulgowa

-Jasne Golding. To do zobaczenia

Po tych słowach. Obaj poszliśmy w przeciwnych kierunkach.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[sandy Finder]

Zaczęłam intensywnie myśleć nad odpowiedzią, spodziewałam się że inaczej będzie wyglądać proces.

- Więc... pod przymusem i groźbami zgodziłam się podawać za żonę tamtego jednorożca zamachowca. Po udaniu się z tym całym zegarem włoskim zaczął się wykłócać z gwardzistami i rzucać, że jego sąsiad ma bimbrownie w piwnicy. W końcu ustąpił przewracając zegar, nie wiem po co nie widziałam. Przez resztę czasu po prostu stałam z nim przy wyjściu, wtedy to metalowe coś co nazywał Combotem zrzuciło kolumnę na księżniczkę. Jednorożec nas zabrał stąd do mieszkania, a potem jak gwardia przyszła to tylko uciekałam. A z bardziej ważnych rzeczy to wiem, że za przysłanie tego całego "Combota" odpowiadał lub odpowiadała klacz lub ogier, znam jedynie ludzkie imię czyli Siergej a nazwisko to chyba Iwanom. Tak przynajmniej tamten szlachcic mówił. To wszystko. - odparłam stresując się tym lekko. Może uwierzy w to kłamstwo.

 

[Kristian]

Oddział RFL po podróży dotarł do miasteczka na pustyni, ratusz był można powiedzieć w górze zbudowany. Były dwie wieże obserwacyjne i tablica "Witamy w Warszawie". Po krótkiej drodze pod ratusz Kristian podszedł do jakiegoś strażnika, nie był to gwardzista bo strój co innego wskazywał.

- Chciałbym się widzieć z Sołtysem Przemysławem Furmanem. - powiedział do niego, tamten zniknął na chwile po drugiej stronie i wrócił.

- Masz pozwolenie na wejście. Oddaj tylko broń. - rzucił zabierając kuszę. Kristian wkroczył do ratusza idąc na górę. Już wiedział co powiedzieć sołtysowi.

Edytowano przez Komputer
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Idąc do domu zastanawiałem się, co będzie teraz. Buntownicy, nieprzytomna księżniczka i teraz ta przeklęta królowa. Sytuacja nie wyglądała kolorowo. Co to za odłamek? Czego ona szuka? Czego oczekuje od księżniczki? I co ważniejsze. Dlaczego księżniczka na to pozwala? Z zamyślenia wyrwała mnie granatowa klacz o fioletowej grzywie, która niosła za pomocą magii sporo torebek z zakupami. Miałem wrażenie jak bym już ją gdzieś spotkał. Zacząłem iść dalej. Gdy nagle usłyszałem jak coś uderzyło o ziemię. Powoli obróciłem się w tym kierunku. Leżała tam klacz, na którą przed chwilą zwróciłem uwagę. Jej zakupy leżały rozrzucone po ziemi a ona ze wściekłą miną się podniosła i zaczęła je zbierać. Wtedy też przypomniałem sobie, kto to jest. To była Yellow Rose. Ta, którą spotkałem parę dni temu ze Swiftem w cukierni. Powoli do niej podszedłem. Po czym zacząłem jej pomagać spakować zakupy. Klacz nawet nie zwróciła uwagi, kto jej pomaga. Nie podnosząc na mnie wzroku w końcu się odezwała.

-Dziękuje... I wtedy podniosła głowę i mnie zobaczyła. -Golding? Patrolujesz tutaj samotnie?

-Nie ja skończyłem służbę i właśnie wracałem do domu

-Rozumiem. W takim razie dziękuje, że mi pomogłeś

-To nic takiego. Pomóc ci zanieść zakupy do domu? Sam nie wiedziałem, czemu o to spytałem. Być może miałem ochotę jej pomóc. A może kryło się za tym, co innego.

-Cóż, jeśli masz ochotę. Jednak mieszkam spory kawałek stąd

-Nie szkodzi mam czas. Po tych słowach podniosłem za pomocą magii większą część jej zakupów i zacząłem z nią iść w kierunku jej domu.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Fire]

Fire razem z jej grupą zatrzymała się przed magazynem. 

- To od czego zaczynamy? - Spytała Fire.

- Najlepiej będzie zacząć od przygotowania wszystkich potrzebnych części a potem porządnie złożyć wszystko w całość. - W tym momencie zdjął torbę i wyjął parę kartek. - Tutaj mam spis wszystkich cześć razem z dokładnymi wymiarami. A jeszcze lepiej przed tym zmierzyć szerokość drzwi od magazynu by potem się nie okazało że są zbyt wąskie o jeden metr. - Po tych słowach poszedł z miarką zmierzyć ich szerokość. 

 

[shatter]

Szedłem w kierunku pałacu. Może Celestia znalazła już czas. Jeśli nie to trudno, spróbuje ponownie jutro. Po paru dłuższych chwilach moim oczom ukazał się pałac. Miałem nadzieje że wszystko pójdzie bez problemów. Coś mi podpowiadało że ten dzień źle się może skończyć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Idąc wspólnie w kierunku jej domu. Z początku szedłem w milczeniu. Jakoś nigdy nie potrafiłem pierwszy zarzucić tematu do rozmowy. Ale było coś, o co chciałem ją zapytać. W końcu się odezwałem idąc cały czas obok niej.

-Yellow chciałem cię o coś spytać

-Tak?

-Wtedy w cukierni. Skąd wiedziałaś, że to ja? Ostatni raz widzieliśmy się jak byliśmy źrebakami. No i wtedy też raczej nie byliśmy przyjaciółmi

-Z tego, co ja pamiętam. To raczej z nikim się nie przyjaźniłeś jak byłeś źrebakiem

-Tak to prawda. Więc powiesz mi?

-Cóż skoro ci zależy. Mimo że się nie przyjaźniliśmy. Ciężko było nie zwrócić na ciebie uwagi. Zawsze wyróżniałeś się od reszty. Nigdy się z nami nie bawiłeś. Wciąż tylko siedziałeś w książkach. A po szkole nie wychodziłeś z domu...

-No cóż tam trenowałem dużo z ojcem

-W każdym razie. Niewiele się zmieniłeś od tego czasu. Poza tym, że wyrosłeś. Ale wciąż masz ten poważny wzrok ta sama mina, która ci towarzyszy od źrebaka. Więc łatwo cię rozpoznałam

-Rozumiem

-A, co u ciebie? Zakładam, że po tym, co się stało masz sporo pracy

-Tak... Wciąż nie mogę się pogodzić z tym, co spotkało księżniczkę

-To nie twoja wina

-A właśnie, że jest byłem tam. Blisko księżniczki. Próbowałem rzucić zaklęcie na posąg by zmienić go w papier. Ale nie powiodło mi się. Zamiast rzucać zaklęcia powinienem był popchnąć księżniczkę i samemu pozwolić się zgnieść temu posągowi

-Nikt nie jest nieomylny. Mimo wszystko uważam, że zrobiłeś, co mogłeś. Nie możesz od siebie zbyt wiele wymagać

-Gdybym zrobił, co mógł. To księżniczce by się nic nie stało

-Cóż. Sam musisz się pogodzić z tym, co się stało i co ważniejsze wybaczyć sobie. A to nie będzie łatwe. O dotarliśmy to jest mój dom

Dom Yellow był naprawdę dużym domem. Widać było, że mimo wszystko jej rodzina nie należała do biednej.

-Sama tu mieszkasz?

-Z rodzicami. Ale oni są przeważnie poza domem. Więc właściwie sama. Dziękuje, że mi pomogłeś

-To była przyjemność

Powoli oddałem jej zakupy. Po czym się obróciłem by iść do swojego domu. Zanim jednak ruszyłem. Nagle poczułem jak ta lekko mnie pocałowała w policzek. Zanim zdążyłem coś powiedzieć ta już poszła do domu. Na chwilę stałem jak skamieniały trzymając kopytem policzek. Drugi raz mi się to zdarzyło. Wtedy też byłem w podobnym szoku.  Jednak o ile Lust zrobiła to by ze mnie zadrwić o tyle motywów Yellow Rose nie umiałem pojąć. Może to była zwykła oznaka wdzięczności? Zacząłem iść w kierunku domu z mętlikiem w głowie.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[White Tail [solar Chaser]] // - Co z siebie robisz...*Kręci głową...* - Ofiarę? Co ja tera mam zrobić...

Klacz wyszła z łazienki już praktycznie sucha, a jej pancerz lśnił swoim specyficznym blaskiem. Polerowała jeszcze ręcznikiem swe przezroczyste skrzydła, by nadać im idealny wygląd. Chciała się dobrze prezentować przed swoim ogierem... Robiła to z należytą dbałością niemal wyłączając się z otoczenia. Nadal gdzieś w głębi dręczyły ją problemy, co dalej zrobi, ale zrzuciła je gdzieś daleko na skraj świadomości, by żyć dalej, bez jakiegoś wielkiego planu pt. "Co dalej" jak Lust lubi robić i wpaja wszystkim dookoła. Planuj każdy ruch, by nie zrobić czegoś źle, by nie popełniać błędów...

- Blue? - zwróciła się do ciebie, a jej ręcznik wypad z magicznych objęć widzą twój stan...

Edytowano przez Hoffner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[White Tail [solar Chaser]]

- Wybacz ale nie rozumiem Cię do końca, ale na pewno nie jesteś beznadziejny, o tym mogę cię zapewnić... - powiedziała stojąc nadal tam gdzie, stała. Podniosła tylko ręcznik,  by nie leżał na ziemi. Położyła go sobie na grzbiecie.

 

[120-4=116][Kawiarenka][Lust Tale [Dark Rose]]

Siedziałam z Romantic w kawiarence nie wiedząc co mam ze sobą zrobić. Nienawidzę nie wiedzieć co jest grane. A tak właśnie było że nie wiedziałam praktycznie nic na temat tego co się dzieję w Canterlot. Co z Matką... Anastazja nadal milczała... albo kompletnie zrezygnowała i poszła gdzieś daleko by mnie unikać... Wolała się nie odzywać by mi nie podpaść swą nieskutecznością i tak to zrobiła...

- I co ja mam z sobą zrobić - westchnęłam biorąc następny łyk kawy. Moja towarzyszka tylko wzruszyła tylko ramionami na oznakę że nie wie ale najpewniej wolała trzymać język za zębami, by po prostu nie oberwać... 

Edytowano przez Hoffner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...