Skocz do zawartości

[ZAPISY][GRA] BUNT [Wojna FOL POZ Sequel/Alternatywne zakończenie][Human and Pony][Trochę RPG XD]


Elizabeth Eden

Recommended Posts

[White Tail [solar Chaser]

- Cii. - Przyłożyła ci kopyto do brody, zamykając pomalutku usta, byś już nic nie mówił. Słowa w tym momencie były za ostre... Zwłaszcza twoje doprowadzały cię do łez, według jej rozpoznania sytuacji, więc lepiej było byś nie mówił... Skrzyżowała z tobą szyję, by twoja głowa znalazła się swobodnie na jej barku i objęła przyciskać cię lekko do siebie niezbyt mocno, tak trwała chwilę w ciszy zanim przemówiła swoim delikatnym głosem, który często zawieszała, by jej przekaz dotarł, na spokojnie do ciebie; - Nic się nie stało... Jesteśmy tu razem. Prawda? Nie masz się czego bać... Zapewniam cię, że nie opuszczę twojego boku... Uspokój się, a wszystko już będzie dobrze...
Edytowano przez Hoffner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To była noc pełna przemyśleń. Jednak tym razem nie tyle myślałem o sprawach, o których powinienem takich jak pobyt plugawej królowej w Canterlocie i o tym, czego ona tu poszukuje. Bardziej rozmyślałem nad wczorajszym spotkaniem Yellow Rose. Ciężko mi było o tym zapomnieć. Jednak teraz nie czas była na to wkrótce będzie tu Swift. Musimy iść na trening i patrol. Wstałem z łóżka, po czym nakarmiłem Arrowa. Sam również zjadłem śniadanie. Po czym zabrałem ekwipunek gwardzisty. Akurat na czas, bo gdy tylko to zrobiłem. Już słyszałem pukanie do drzwi. Poszedłem spokojnie je otworzyć

-Gotowy Golding?

-Jak widać. Co dziś dla siebie zaplanowałeś na treningu?

-Nic specjalnego... Golding?

-Co jest?

-Masz jakiś taki rozkojarzony wzrok. Wszystko gra

Lekko zmarszczyłem brwi. Nie bardzo miałem ochotę dzielić się moją wczorajszą przygodą nawet z nim.

-Oczywiście. Nie martw się o mnie

-Jak uważasz

-Dobra chodźmy. Nie traćmy cennego czasu. Nie możemy sobie na to pozwolić

Wyszliśmy z mojego domu. Po czym zamknąłem drzwi i ruszyliśmy do parku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaczęliśmy iść wspólnie ze Swiftem do parku. Po drodze rozglądaliśmy się za wszelkimi łamaniami przepisów. Mimo wszystko sytuacja dalej była napięta. Widać, to było po innych gwardzistach, których mijaliśmy. Jeszcze nie dawno gwardziści w sporej ilości oddawali się uciechom w klubie. Teraz, jednak żadnemu w głowie nie marzyła się żadna zabawa w takim miejscu. Zaniedbaliśmy się i, dlatego do tego doszło. Musimy być teraz w ciągłej gotowości. W zbrojowni wciąż pracują nad nową bronią i obroną. Natomiast my musieliśmy pozostać czujni. Wręcz można było wyczuć te napiętą atmosferę. W końcu dotarłem ze Swiftem do parku.
-Więc Swift co zaplanowałeś
-Cóż chce powtórzyć nasze stare ćwiczenie
-Mógłbyś wyrażać się jaśniej
-Ta jasne. Dawniej bawiliśmy się w ataki. Pamiętasz? Zbliżałem się z zamiarem ataku na ciebie, a ty atakowałeś mnie, to promieniem magiczny, to za pomocą zwykłej siły
-Pamiętam
-No właśnie. I z tego co pamiętam ty zawsze wygrywałeś
-Fakt
-No właśnie. Ostatnio dużo trenowałem lot. Więc chce ocenić swoje postępy tym ćwiczeniem
-No dobrze niech będzie
Obaj zaczęliśmy się przygotowywać do treningu. Przynajmniej będzie o tyle lepiej niż ostatnio, że nie użyje na Swifta groźnego zaklęcia. Co mi odpowiadało.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[White Tail [solar Chaser]]

- Nie masz za co. Naprawdę. Po to tu jestem. Nieprawdaż? - mówiła spokojnie i bardzo cierpliwie zapewniając o swej, nieustannej obecności głaszcząc twą szyję. Dotyk zawsze był ważny... Romantic zawsze podkreślała jego właściwości i wagę... Najczęściej przy uwodzeniu, ale White chciała go przetestować przy uspokajaniu... - Jeśli chodzi ci o to że Matka jest w Canterlot. O jej silną psychiczną obecność? - spytała się poważnie. - Lust wydaje nam polecania, własne i Matki, a jej ostatnie było jasne. Każdy żyje, na razie, na własny rachunek. O nic się nie martw... - urwała zmieniając się w swoją postać pegaza bez żadnego ubrania. Uznała je za zbędne...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdy Swift wzbił się w powietrze od razu wiedziałem, co należy zrobić. Straciłem go z oczu, ale wytężyłem słuch. Wiedziałem, że to pomoże mi go namierzyć. Miałem racje usłyszałem ogromny świst lecący w moją stronę. Ale gdy dokładnie się przyjrzałem do była włócznia. Swift nie rzucił nią tak by mnie trafić. Ale by mnie zmylić. Zacząłem się za nim rozglądać. Wtedy spostrzegłem, że ten jest bardzo blisko mnie. Nie było możliwości by uniknął mojego ataku. Mój róg zalśnił. Jednak, gdy wystrzeliłem promień magiczny w Swifta. Ten wykonał niesamowity unik. Zakręcił się wokół mojego promienia. Tak, że promień zdołał mu strącić tylko kilka piór ze skrzydła. Leciał szybciej niż zwykle i pomimo uniku wciąż leciał na przód. Nie mogłem nic zrobić. Nagle uderzył we mnie przednimi kopytami i przygniótł mnie do ziemi. Byłem w kompletnym szoku. Ale ten stał na mnie uśmiechając się. Po czym podał mi kopyto by wstać.

-W końcu cię pokonałem

-Ale jak?

-Jak? Leciałem tak szybko? Ćwiczę lot z ciężkim bagażem. Teraz jestem szybszy niż kiedykolwiek

-To było naprawdę niesamowite

-Dziękuje. Ale wolałbym abyś użył kiedyś tych mocniejszych zaklęć

-Wiesz, że nie mogę. One mogłyby ci zrobić krzywdę. Księżniczka Twilight mówiła wyraźnie

-Zapewne masz racje. Ale i tak jestem zadowolony

-Tak, bo dałem ci wygrać. Powiedziałem z lekkim uśmiechem i rzuciłem mu jabłko z torby a sam zacząłem jeść drugie

-Nie umiesz przegrywać. Powiedział zagryzając jabłko

-Ja nigdy nie przegrywam. Dlatego nie poznałem tego uczucia. Dobrze chodźmy stąd. Musimy wrócić do patrolu

-Masz racje

Powoli opuściliśmy park i wróciliśmy do naszej drugie części obowiązków.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[White Tail [solar Chaser]],

- Nie masz za co. Naprawdę. Po to tu jestem, by cię wspierać i pójdę za tobą wszędzie... Nawet przed Celestie, o ile zapewnisz mnie, że nie zrobisz tam niczego niewłaściwego i wszystko przebiegnie tam zupełnie spokojnie. Po prostu dasz się spisać i będzie po wszystkim - powiedziała bardzo spokojnie, posyłając ci bardzo delikatny i subtelny uśmiech mający cię przekonać byś zgodził się na to, co ona powiedziała, bez żadnego ale. - Na pewno damy radę o ile nie będziemy rzucać się w oczy - zapewniła cię, kiwając delikatnie potakująco głową.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[White Tail [solar Chaser]]

White słuchała i machnęła lekceważąco kopytkiem jak skończyłeś.

- Słuchaj uważnie. Lust była z Celestią podczas kontroli w klubie w jednym pomieszczeniu. Dokładniej mówiąc w jej gabinecie. Nie wyczuła jej i wątpię, by teraz było inaczej - mówiła dość poważnie, patrząc ci w oczy i lekceważąc panującą słoneczną siostrę. - Kłamstwo musi być wiarygodne. By kłamać trzeba umieć to robić, ale ja się dopiero uczę tej sztuki. A to co powiedziałeś, nie jest zupełnie wiarygodne. To czysta fantastyka z artefaktem znikąd. Nie lepiej by sama siebie oszukała? - spytała unosząc brwi. - Czy to nie jest będzie w jej wypadku skuteczniejsze. Będzie szukała fałszu w nas, nie w sobie.

 

[Anastazja]

Szlajała się po całym Canterlot chodząc po dachach, jako typowy "tygrysek" jakich wiele wszędzie... Nastawiała uszu, tam gdzie nie trzeba. Kierując wzrok, tam gdzie nie wolno... Była wolnym duchem robiącym to co jej się podoba...

Edytowano przez Hoffner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Patrolowaliśmy okolice wraz ze Swiftem. Ale panował względny spokój. Ostatnio nie było śladu po buntownikach. Ale to nie oznaczało nic dobrego. Stali się najpewniej bardziej ostrożni po zamachu i zaostrzeniu przepisów. Do tej pory zgarnialiśmy buntowników, którzy przemycali ludzki alkohol i inne ludzkie obrzydlistwa. Ale teraz buntownicy posuwali się dalej. Ta próba zamachu to początek mogłem być pewny. Idąc dalej nagle Swift zakończył ciszę, która nam towarzyszyła podczas patrolu.

-Golding, co przede mną ukrywasz. Co się stało?

-Nie mam pojęcia, o czym do mnie mówisz. Czyżby domyślił się, że mam teraz duży mętlik w głowie? A może to coś innego?

-Wiem, że coś usłyszałeś w czasie rozmowy księżniczki z tą królową. Znam cię nie od dzisiaj. Czemu nic nie mówisz? Nie ufasz mi?

-Nie słyszałem nic wartościowego, co by mogło pomóc. Wiem tylko, że ona chciała coś od księżniczki. Chyba jakiś odłamek. Nie mam pojęcia, co to było i czemu księżniczka się na to godzi

-Ale chyba nie chodzi o ten odłamek księżycowy, co masz na zbroi

-A, co podmieńce mają wspólnego z księżycem?

-W sumie racja. Strasznie dziwna sprawa. I druga sprawa jak ona się nazywa?

Teraz aż się zrobiłem lekko czerwony z zawstydzenia. Skąd wie? Śledził mnie?

-Nie wiem, o czym mówisz

-Daj spokój. Rozmawiasz z kimś, kto już przechodził kiedyś coś podobnego. Poza tym znam cię nie od dziś. Więc kto to? Autorka tego listu?

-Nie w żadnym razie. Z nią nie mam już nic wspólnego. To był błąd. Zresztą nie ważne. To moja prywatna sprawa, co robie po godzinach pracy

-Mimo wszystko życzę ci szczęścia

-Dziękuję. Ale teraz skupmy się na patrolu. Dobrze?

-Zgoda

Już dalej nie rozmawialiśmy na ten temat i wróciliśmy do dalszych obserwacji ulic Canterlotu.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[White Tail [solar Chaser]]

- Nie mówić więcej niż trzeba - pouczyła cię dość poważnym głosem, jakby nie jej. Po czym wrócił jej zwyczajny ton. - Romantic często to powtarza. - Zamyśliła się nad twoją propozycją. W sumie nic nie potrzebowała. Niczego nie pragnęła, bo nigdy nie dano jej odczuć bezpośredniej potrzeby. Wymagania przed nią stawiane były wysokie, uczono bezmyślnej posłuszności, zwłaszcza Romantic. - A co miałabym sobie kupić? - Jej pytanie było dość niewinne i wynikające z braku poczucia wartości przedmiotów. Nie potrzebowała ich... Nie nauczono jej tego...

Edytowano przez Hoffner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nasza służba powoli zaczęła dobiegać końca mimo wszystko dzień przebiegł spokojnie. Pożegnałem się na dziś ze Swiftem i skierowałem się do domu. Jednak nie miałem dzisiaj planu tam zostać. Moje myśli wciąż wracały do Yellow Rose. Postanowiłem ją odwiedzić. Cóż już kiedyś jedna klacz odrzuciła moje zaloty. Ale być może, chociaż miła rozmowa pozwoli mi ocenić, na czym stoję. Wszedłem do domu, po czym zdjąłem zbroje i rzuciłem miecz i włócznie w kąt. Zastanawiałem się jak powinienem się ubrać na to spotkanie. Nie chciałem ubrać się zbyt elegancko. Uznałem, że to mogłoby zrobić zamieszanie skoro chce tylko się z nią spotkać. W zbroi nie powinienem chodzić poza służbą. Ostatecznie zdecydowałem się wyjść tradycyjnie jak każdy zwykły kucyk. Wtedy też nie będę się rzucał w oczy. Przy odrobinie szczęścia nawet inni gwardziści nie zwrócą na mnie uwagi. Uczesałem jeszcze grzywę przed lustrem przed wyjściem. Gdy już skończyłem opuściłem mój dom i skierowałem się do niej.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pamiętałem drogę na pamięć. Często musiałem zapamiętywać różne rzeczy podczas służby, więc i teraz nie miałem z tym problemu. W końcu udało mi się dotrzeć do jej domu. Chwilę stałem w milczeniu przyglądając mu się. Wciąż się trochę denerwowałem. Ale musiałem spróbować. Powoli podszedłem do jej drzwi, po czym lekko zapukałem. Zaczęły mnie teraz napadać kolejne wątpliwości. A co jeśli jej niema? A jeśli się nie zgodzi? Teraz i tak już nie mogłem się wycofać. Usłyszałem jak ktoś zbliża się do drzwi. Czyli ktoś tam był. Pytanie tylko czy ona? Drzwi się otworzyły i wtedy stanęła w nich ona. Chwilę stałem jak skamieniały. Nie wiedziałem jak zacząć. Na szczęście ona zakończyła te kłopotliwą ciszę.

-Golding? Coś się stało?

-Nie... To znaczy... Ja tylko...

-O, co chodzi?

Lekko się zarumieniłem i wbiłem wzrok w ziemię

-Chciałem cię tylko spytać. Czy może miałabyś ochotę się przejść?

Na jej pyszczku pojawił się lekki uśmiech.

-Czy ty proponujesz mi randkę?

-Znaczy... Nie... Chyba, że chcesz... Może lepiej pójdę. Nie chciałem cię nachodzić. Powoli lekko się obróciłem

-Uspokój się. Chętnie się z tobą przejdę i tak wybierałam się do parku. Jeśli chcesz możesz mi towarzyszyć. Tylko się uspokój

-Czułbym się zaszczycony mogąc ci towarzyszyć i tak spróbuje się uspokoić

-Więc chodźmy

Powiedziała z uśmiechem, po czym opuściła dom. Po chwili do niej podbiegłem. Po czym zacząłem iść koło niej w stronę parku. Nie widziałem jak się to skończy. Ale i tak czułem się szczęśliwy, że się zgodziła.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[White Tail [solar Chaser]]

- Romantic nie jest taka zła - powiedziała i uśmiechnęła się delikatnie w twoim kierunku. Po czym jak dama, powolutku wyszła na miasto w twoim towarzystwie. Pozwalała się prowadzić tam, gdzie ją skierowałeś. Czuła się dobrze w twoim towarzystwie jak nie byłeś jakoś strasznie przybity.

 

[Anastazja]

Przechadzała się leniwie po dachach budynków szukając tego czegoś gdy w jej oko wpadł gwardzista wracający z służby. Nie zwróciła jednak większej uwagi na niego. Gdy miała przeskakiwać na następny dach, w jej głowie pojawiła się myśl. Myśl mówiąca o skierowaniu gniewu Lust w inną stronę niż jej, za brak  skuteczności w pozyskiwaniu informacji. Tylko pozostawał jednej problem... W czyją stronę? Obróciła się uśmiechając się diabelsko. Już wiedziała z kim Lust miała ostatnio problemy... To mogło się nawet jej udać, pozostało tylko zobaczenie czy cel jej zapędów jest w domu czy się gdzieś wybiera. Wybrała jedno z okien, by przeprowadzić rekonesans.

Akurat jej cel wyszedł z domu, a ona nie zdążyła nawet dobrze zejść, więc w odpowiedniej odległości zaczęła go śledzić, po tym jak wspięła się znowu na grzbiet dachu, gdzie miała szeroki zakres widzenia i praktycznie nikt nie unosił tak wysoko wzroku... Po za tym, kogo zdziwi kot maszerujący po czyimś dachu?

Edytowano przez Hoffner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cały czas szedłem obok Yellow Rose. Jednak nie wyglądało to tak jak powinno. Nie potrafiłem znaleźć tematu do rozmowy. Choć na zewnątrz wyglądałem na opanowanego. Wewnątrz  byłem strasznie nerwowy. Bałem się, że jeśli zaraz czegoś nie zrobię. To ta nie będzie zainteresowana by dalej utrzymywać ze mną kontakt. Cóż postanowiłem w końcu przerwać te ciszę. Nic właściwie o niej nie wiedziałem poza tym, że pracuje w cukierni rodziców. Postawiłem, więc wszystko na jedną kartę.

-Yellow. Wybacz, jeśli cię urażę jak spytam. Ale co się z tobą właściwie działo po szkole?

-Ze mną? Nie wiem, czym byś miał mnie urazić. No cóż dosyć długo się uczyłam w rezultacie skończyłam edukacje na uniwersytecie

-Uniwersytecie?! Wybacz, ale się marnujesz. Ktoś z takim wykształceniem powinien mierzyć wyżej niż praca w cukierni

Jednak na jej minie nie było widać gniewu a dziwny uśmiech

-Ja nie pracuje w cukierni

-Jak to? Przecież tam byłaś i pracowałaś, kiedy tam byłem z moim partnerem

-To prawda. Rodzice czasami proszą mnie o pomoc w cukierni. Ale pracuje gdzie indziej

-Wybacz moją ciekawość. Ale powiesz mi gdzie?

-Nie ma w tym tajemnicy. Zajmuje się astronomią

-Doprawdy?

-Chyba nie sądziłeś, że mój cutie mark przedstawiający białe gwiazdy oznacza, że piekę ciastka w tym kształcie?

-No cóż nie myślałem o tym

Ta ponownie się lekko uśmiechnęła. Po czym spojrzała na mnie swoimi lekko różowymi oczami

-Teraz może powiesz mi coś o sobie?

W ten sposób nasza rozmowa zaczęła się przeciągać. Przynajmniej zdołaliśmy pozbyć się tej niezręcznej ciszy, która nam towarzyszyła.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Anastazja]

Gdy para, którą postanowiła później dalej obserwować, oddaliła się trochę. Kotka po rynnie zeszła z dachu dobywając drzwi, z których wyszła ta klacz jednorożca, co poszła dalej z tym "ciężkim" ogierem... Sczytała imię z skrzynki i dokładny adres zapamiętując je bardzo dokładnie.

"A Lust skarżyła mi się, że jej z nim nie wyszło, bo stawiał się przed bliższą znajomości. A tu proszę..." Pomyślała. To była bardzo ważna informacja. Dwie klacze do jednego obiektu westchnień to piorunująca mieszanka. Nawet jeśli druga jest na straconej pozycji... Czemu ta druga nie miała im zepsuć związku za własne niepowodzenie. To była dobra forma dla Anastazji wyładowania się psychicznego Lust na kimś innym niż ona sama... Ogier miał być tu kozłem ofiarnym... Kogo to obchodziło?

 

[White Tail [solar Chaser]]

- Oby jak najszybciej... - mrugnęła. - Tobie też nie chce się tu stać czy nawet iść na to? - zapytała, by nie milczeć. - Pójdziemy tam gdzie zechcesz ze mną spędzić czas. Wiesz że nie mam wymagań bylebyś był przy mnie. - Uśmiechnęła się stojąc przy twym boku. Nie chciała od niego odejść... Wątpiła czy sama Celestia zdołała by was rozdzielić...

Edytowano przez Hoffner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spytała mnie o to, co się ze mną działo. Chwilę zastanawiałem się nad odpowiedzią nie, dlatego że nie chciałem jej mówić, co się ze mną działo. Tylko, dlatego że chciałem sobie spokojnie wszystko przypomnieć.

-No cóż pracować. Wiesz gdzie pracuje

-Tak z tym akurat nie miałam problemu się domyślić. Zawsze mówiłeś, że będziesz gwardzistą. I jak widzę zrobiłeś to, o czym mówiłeś. Ale jak to było?

-No wiesz po tym, co spotkało mojego ojca wziąłem się jeszcze solidniej za treningi. Poszedłem do akademii i tam zdałem po latach nauki wszystkie testy z wiedzy i możliwości fizycznych

-Na, jaki stopień zdałeś?

-Ostateczny

-Czyli mógłbyś być kapitanem?

-Mógłbym. Ale zostałem na stopniu porucznika

-Czemu?

-Mam może wiedzę i umiejętności. Ale nie jestem dobrym przywódcą

-Skąd wiesz?

-Ja to po prostu czuje. Nie nadawałbym się do tego

-Myślę, że ty po prostu boisz się coś zmienić w swoim życiu. Ale to twoja decyzja. A twój partner, od kiedy go znasz?

-Dobre pytanie, od kiedy pamiętam

-Jak się zaprzyjaźniliście?

-Cóż ja i Swift mieliśmy wspólny pokój w akademii. Ale raczej na początku się unikaliśmy. Jak wiesz nigdy nie byłem dobry w zdobywaniu znajomości. Jednak w pewnym momencie popadł w problemy związane z zaległościami. Wiedział, że ja wciąż kułem podręczniki. Więc w końcu poprosił mnie o pomoc. Zgodziłem się. Po tym wydarzeniu bardzo się ze zżyliśmy. Natychmiast po wejściu w szeregi gwardii prosiliśmy, aby nas wspólnie przydzielono do pracy. I tak to mniej więcej wyglądało

W końcu powoli dotarliśmy do parku. Gdzie usiedliśmy obok siebie na trawie. Wpatrując się w milczeniu w przestrzeń.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Anastazja]

Odrywając się od drzwi zostawiła po sobie płytkie ślady pazurów, na które i tak nikt nie zwróci uwagi, bo po co? Bo kot obdrapał drzwi? Kota się przytula, głaszcze i rozpieszcza. Rzadko zdarzały się kuce, czy nawet konwertyci odporni na koci urok osobisty. Zwłaszcza ten odpowiednio wykorzystany i niezbyt nachalny. A jak jeszcze taki zamruczy, to skaczą z radości jak źrebaki... Anastazja nie miała czasu jednak patrzeć na szkody, które wyrządziła. Musiała gnać dalej do parku, obserwować ich potajemnie, jak parę kochanków. Usiadła na jednej z ławek, gdzie mogła obserwować ich bezkarnie. Jakby zarejestrowała prawdziwy i szczery pocałunek to Lust rozpętałaby mu prawdziwe niewidzialne piekło, że to ona tam nie siedzi na jej miejscu... Takie coś to prawdziwa kopalnia doskonałej jakości energii, a nie to co zdobywają w klubie...

Edytowano przez Hoffner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Siedzieliśmy tak dłuższą chwilę. Szczerze mówiąc z dala od pałacu czułem się znacznie lepiej. Nie było tu wścibskich oczu innych gwardzistów. Wszystkie kucyki nie zwracały na nas uwagi będąc zajętymi sobą. Bo, po co patrzeć na nas skoro nie jesteśmy nikim szczególnym. Nagle, Yellow Rose spojrzała na mnie.

-Chciałam cię jeszcze o coś spytać?

-Tak?

-Wtedy jak byłeś w cukierni. Na zbroi miałeś ciekawy kamień. Wiem, że gwardziści raczej takich nie posiadają. Skąd go miałeś

-Szczerze nie wiem

Na moją odpowiedź lekko się naburmuszyła

-Jeśli nie chcesz powiedzieć to...

-Źle mnie zrozumiałaś ja naprawdę nie wiem. Pamiętasz jak księżniczka Luna znikła?

-Tak, ale to była tylko plotka

-Prawda. Mimo wszystko w gwardii zareagowaliśmy natychmiastowo. Ja i mój partner zostaliśmy wysłani do Ponyville. I nic

-Jak to?

-Nic nie pamiętamy

-Ale jak to możliwe

-Nie mam pojęcia. Ale skoro nie stało się nikomu nic złego to się nie zamartwiałem tym

-To naprawdę dziwne. A jaka ona jest?

-Kto?

-Księżniczka Luna. Zawsze ją podziwiałam za przygotowywanie dla nas nocnego nieba. Przynajmniej, od kiedy wróciła z banicji

-Cóż księżniczka Luna jest wspaniała podobnie jak księżniczka Celestia zrobi wszystko dla poddanych. Jest szlachetną i silną klaczą. Współczuje każdemu, kto trafi na listę jej wrogów. Jednak nic więcej ci nie powiem. Jestem tylko gwardzistom. Nie do mnie należy zgłębianie życia księżniczek

-Rozumiem...

Nagle spostrzegłem, że Yellow Rose wciąż na mnie patrzy. Powoli obróciłem głowę w jej kierunku. Chwilę wpatrywaliśmy się sobie w oczy. Po czym objąłem ją kopytem i powoli zbliżyłem głowę w jej kierunku. Nim spostrzegłem nasze usta już się połączyły. To była naprawdę magiczna chwila.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Anastazja]

Kotka miauknęła głośniej widząc, co oni tam robią, Na to czekała. Zapach miłości mogła wyczuć z daleka... Jej ogon drgnął gwałtownie i się zatrzymał na w chwili oczekiwania... Jedno było po niej stwierdzić była podekscytowana że udało jej się to zobaczyć. Ten obraz uwiarygodniał jej wersje wydarzeń. To było jak wyrok śmierci na ogiera... Nie wiedziała co zrobi Lust. Jej to nie obchodziło. Liczyła się dla niej własna skóra i niczyja więcej.

Nagle poczuła narastający nacisk z dwóch stron. Nie zdążyła zerwać się do ucieczki, gdy znalazła się w uścisku jakiejś klaczki jednorożca... Nie znosiła tego, próbowała jak to kot, znaleźć okazje do ucieczki po tym jak nie udało jej się wyrwać.Myślała że gdy tamta zacznie ją głaskać, a ona niby zacznie niby łasić się do niej to uda jej się uciec gdzieś na drzewo. 

Edytowano przez Hoffner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ta chwila nas pochłonęła. Słyszałem jak w okolicy przechodzące kucyki czy miauczenie jakiegoś kota. Jednak nie zwracałem na to uwagi. Teraz liczyła się dla mnie tylko ona. Nie byłem pewny czy dobrze zrobiłem. Ale nie zauważyłem, aby Yellow Rose się opierała. Wręcz przeciwnie odwzajemniła pocałunek. To był cudowna chwila. W końcu jednak odsunąłem głowę. Po czym znów na nią spojrzałem i lekko się uśmiechnąłem. Ta odwzajemniła ten uśmiech. Po czym nagle się odezwała.

-Zastanawiałam się, kiedy wreszcie to zrobisz

Teraz lekko się zdziwiłem, co miała na myśli?

-Nie do końca rozumiem

-To proste. Już dawno budziłeś moje zainteresowanie. Jednak ty nigdy nie zwracałeś na mnie uwagi. Wtedy jak spotkaliśmy się po tylu latach w cukierni. Zainteresowanie magicznie wróciło. Jednak ty wtedy znów nie zwracałeś na mnie większej uwagi. Nawet mnie nie pamiętałeś

-To nie tak ja po prostu...

Zanim zdążyłem  powiedzieć bo ta przyłożyła mi kopytko do ust. Zręcznie uciszając.

-Nie musisz się tłumaczyć. Ja wiem, że taki już jesteś

Nie wiedziałem jak zareagować. Poza tym, że była naprawdę niesamowita. To, co teraz czułem nie było raczej tylko zwykłym zauroczeniem. Jednak pora już robiła się późna a nie chciałem żeby przeze mnie wracała późno do domu.

-Chcesz abym cię odprowadził do domu?

-Po, co?

-No wiesz trochę już późno

-Nie wyszłam z domu tylko ze względu na ciebie. Ja przychodzę tu, co noc by patrzeć na gwiazdy. Jeśli jednak ty chcesz możesz iść. Zrozumiem to wiem, że zapewne masz jutro służbę

-Nie bądź głupia. Nie zostawię cię tu teraz tak samej. O mnie się nie martw. Będę w stanie jutro do dalszej służby. Nie łatwo mnie zmęczyć

Ta już nic nie odpowiedziała tylko przysunęła do mnie głowę i ją o mnie oparła uśmiechając się. A ja objąłem ją kopytem. Na chwilę obróciłem głowę i zobaczyłem jak jakiś kucyk ściska kota. Jak widać i ten kot dzisiaj dostał sporo miłości. Pomyślałem z uśmiechem. Po czym znów się obróciłem i zacząłem patrzeć w przestrzeń.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Anastazja]

- Ale ładny kotek... - powiedziała klaczka, bardzo przesłodzonym głosem. Anastazja trzymała swoje nerwy na wodzy, by jej nie oszpecić do końca życia, zagłębiając swe pazury głęboko w jej twarzyczkę robiąc brzydkie, długie szramy. Tamta jednak usilnie trzymała ją, mierzwiąc przy tym zawzięcie jej sierść, gdy ona zawzięcie oznajmiała swym głosem że nie chce się bawić w coś takiego, że tamta ją przydusza dla zabawy.

Anastazja korzystając z jedynej na tą chwile okazji wywinęła się dzięki elastycznemu kręgosłupowi z piekielnych objęć jej oprawczyni. Słyszała jej niezadowolone krzyki tuż za sobą, gdy wleciała jak oszalała na drzewo, tak by jak najmniej było ją widać. Usiadła na jednej ze średnich gałęzi prawie na jej krańcu, by mieć dobry widok i powróciła do dalszej obserwacji, spoglądając od czasu do czasu w dół gdzie namolna klaczka czekała na nią pod drzewem. Gdzie jej matka? Zastanawiało przez moment kotkę ale nie zagłębiała się w to...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Siedziałem obok Yellow Rose oglądając zachód słońca i obserwując pierwsze gwiazdy, które pojawiały się na niebie. Zawsze lubiłem ten widok. Jednak teraz była to niezapomniane przeżycie. Jeszcze nigdy się tak do nikogo nie zbliżyłem jak do niej. Musiałem jednak pamiętać o swoich priorytetach. Zawsze na pierwszym miejscu musi być Equestria i jej dobro. Miałem nadzieje, że Yellow Rose to zaakceptuje. Wpatrywaliśmy się wspólnie w niebo dobry parę godzin. Wciąż rozmawialiśmy na temat swoich planów lub celów. Jednak godzina robiła się coraz późniejsza a park coraz bardziej pustoszał.

-Chyba powinniśmy już wracać Yellow

-Tak masz racje. Dziękuje, że dotrzymałeś mi towarzystwa. To była jedna z moich najlepszych obserwacji gwiazd

-Daj spokój. To ja ci dziękuje za piękny dzień. Pozwolisz, że cię odprowadzę?

-Oczywiście

Powiedziała klacz z uśmiechem. Powoli wstaliśmy. Po czym zaczęliśmy opuszczać park kierując się w stronę jej domu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przerywam tamtą misję.

Ogółem wygrywa Hoffner, za posty.

Chrysalis wyjechała.

 

Następna misja za kilka dni.

 

Sandy Finder:

Luna zamrugała zaskoczona. Siergiej? Znany teraz jako Shatter. Powiadomi o tym Celestię.

- I jesteś całkowicie pewna, że wersja wydarzeń jaką przedstawiłaś jest prawdziwa?

Shatter:

Celestia teraz już przyjmowała znów sponyfikowanych. Chwilę temu doszła do niej informacja przesłana magią od Luny, która prowadziła przesłuchanie. Kolejny winny: Siergiej Iwanow. Na pewno się tym zajmie, ale teraz... sponyfikowani.
 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[sandy Finder]

- Oczywiście księżniczko, po mojej rozmowie z księżniczką Celestią raczej daruje sobie kłamania na jakiś rok lub więcej. - odparłam pół prawdą, co do tej Celestii to akurat racja. Jeśli mnie uniewinnią to trzeba będzie sobie pracę znaleźć i to lepszą niż poprzednią. To napewno. - Jeszcze księżniczko czekają mnie jakieś pytania jeśli mogę spytać? - zapytałam dla pewności, czas nie grał na moją korzyść niestety.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chwilę szedłem wraz z Yellow Rose ulicami Canterlotu. Rozmawiając na różne tematy po drodze. Gdy w końcu dotarliśmy do jej domu. Chwilę tam staliśmy w milczeniu. Gdy nagle ona ponownie się odezwała

-Dziękuje, że mnie odprowadziłeś

-To nic takiego. I to ja ci dziękuje za miły dzień

-Chcesz na chwilę wejść?

Chwile patrzyłem na nią w milczeniu. W końcu do niej podszedłem i delikatnie pocałowałem w czoło.

-Wybacz. Wolałbym już wrócić. Jest dość późna godzina

-Rozumiem. Kiedy się znowu spotkamy

-Gdy tylko zdobędę chwilę czasu w moich obowiązkach obiecuje, że się spotkamy

-Dajesz słowo?

-Tak. A teraz wybacz na mnie już czas

Objąłem ją jeszcze kopytem. I chwilę patrzyłem jak wchodzi do domu. Gdy już zniknęła mi z oczu. Sam zacząłem kierować się do swojego domu.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[shatter] [Teren przed pałacem Celestyny]

Postanowiłem zapytać strażników czy księżniczka jest zajęta. To była chyba najlepsza opcja.

- Przepraszam? Księżniczka Celestia jest zajęta teraz? Kazała mi przyjść jutro i właśnie jest jutro znaczy dzisiaj i nie podała konkretnej godziny kiedy mam się zjawić. Nie chodzi mi o spis bo na nim już byłam...

 

[Fire] [Magazyn w Ponyville]

Jednorożec zmierzył drzwi, po czym oznajmił innym wyniki pomiaru.

- Dwadzieścia dwa metry co daje 15 centymetrów zapasu.

- To co? Zaczynamy? - spytała Fire.

- Nie widzie przeszkód by tego nie zrobić. - odpowiedział ten sam kuc.

- Dobra, idziemy. Nie będziemy tracić więcej czasu, samo się to nie poskłada. - Reszta grupy razem z Fire weszła do środka magazynu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...