Skocz do zawartości

[ZAPISY][GRA] BUNT [Wojna FOL POZ Sequel/Alternatywne zakończenie][Human and Pony][Trochę RPG XD]


Elizabeth Eden

Recommended Posts

Przybiegłem do pałacu. Zgodnie z instrukcjami, które dostałem. Gdy tam dotarłem głównodowodzący gwardzista sprawdzał obecność i przy okazji przydzielał zadania, które mieliśmy wypełniać. Jak zwykle niewielka grupa została przydzielona do pilnowania bramy. Tym razem mnie to ominęło. Cóż nie będę ukrywał, że dosyć mnie to ucieszyło. Pilnowanie bramy to jedno z najnudniejszych zajęć. Kolejna grupa została przydzielona do obserwacji okolic pałacu. Została już ostatnia grupa, do której zostałem przydzielony.  Naszej grupie trafiło się pilnowanie korytarzy, aby nie kręcił się tam ktoś niepowołany. Gdy wszystko zostało ustalone. Gwardziści się rozdzielili. A ja wraz ze swoją grupą wyruszyłem wykonać naszą część zadania.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[418][Lust Tale [Dark Rose]]//Bilet smoki...
Zapełniałam kartki jedna za drugą, przyzwyczajając się do krzywizn ze wzoru, który mi dał. Nie było to łatwe, ze względu że nasze charaktery są zupełnie różne, nie ważne jakie emocje w danym momencie nami kierowały... Może ja byłam za pewna swego i to mi przeszkadzało. Pismo zdradza wiele o jego właścicielu, czasem nawet za dużo o jego intencjach... a to tak naprawdę najciężej naśladować. Skopiowanie podpisu przy tym wydaje się dziecinnie proste, bo jest on wypracowany, by każdy był w miarę identyczny i powtarzalny. Kuc nie myśli jak go wykonuje - po prostu to robi... Pismo odzwierciedla każdego z nas i to zasadniczy problem. Zacisnęłam zęby znowu pisząc jego podpis "Golding Shield". "e" wyszło mi trochę za ostre jak dla niego... Za pewne siebie. Jeszcze raz... Zerknęłam na wzór i znowu napisałam to samo aż do skutku. To nie jest takie proste jak mi się wydawało, ale w końcu osiągnę skutek by napisać to jak należy...
- I po co się męczysz? - zagaiła Anastazja, a ja spojrzałam na nią z pod łba uciszając ją samym spojrzeniem. - Już dobrze siedzę cicho... - mruknęła cicho, odwracając się ode mnie. Czemu sobie jeszcze nie poszła?
 
[White Wolf]
- To nie musi być oddział gwardii... - zanegował jego wypowiedz na pewno mając więcej na myśli... - Skoro on gra nie czystko, czy my musimy grać idealnie według regulaminu? Czy raczej trzymać się naszej moralności w drodze do celu, by niczego nie żałować w życiu. Skutek przed metodą, jeśli trza. Ale skoro chcesz rzucać monetą i zdać się na ślepy los. Twoja wola... Możemy zrzucić pancerz i poszukać wtyk... Ja przy okazji załatwię coś co powinien zrobić dawno temu... - końcówkę warknął do siebie jakby ze tłumioną złością.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield

Wraz z resztą gwardzistów z mojej grupy zaczęliśmy obserwacje korytarzy pałacu. Ta część przydzielonych obowiązków była znacznie prostsza. Aby wałęsać się od tak po korytarzach. Trzeba by najpierw ominąć gwardzistów pilnujących bramę i zewnętrzną stronę pałacu. Co było niemal niewykonalne. Co nie znaczy, że wolno nam było stracić czujność. Musieliśmy zawsze pozostawać czujni. Korytarzy pałacowych było naprawdę wiele. I tu był kolejny problem. W tym wypadku musieliśmy się rozdzielić. Jeśli chodzilibyśmy całą grupą. Zbyt wiele czasu zajęłoby nam przejrzenie wszystkich korytarzy. Ponadto, jeśli ktoś tu by jakimś cudem wszedł mógłby się zbyt łatwo poruszać. Niewiele czasu minęło jak zostałem sam. Nie przeszkadzało mi to jakoś specjalnie z reguły byłem samotnikiem. Więc łatwo było się przyzwyczaić. Co jakiś czas mijałem jakiegoś gwardzistę z mojej grupy. Który właśnie robił obchód w miejscu, z którego wróciłem. Księżniczki też podobno były zajęte. Księżniczka Celestia podobno ostatnio sprawdzała każdego sponyfikowanego. Musiało to być naprawdę denerwujące zajęcie. Natomiast księżniczka Luna prowadziła podobno proces tego schwytanego podmieńca. Ciekawe jak to się skończy? W każdym razie ten podmieniec raczej niema, czego szukać już w swoim gnieździe. O ile go wypuszczą. Przemierzając kolejne korytarza w końcu sprawiłem by mój róg zaczął świecić to mi nieco ułatwiało sprawę i więcej widziałem.

Striding Rason

Striding chwilę stał w milczeniu zanim rzucił monetą

-Cóż mówiąc szczerze te szukanie wtyk to niezły pomysł. Ostatnio w Filydelphi jak byłem to się całkiem dobrze sprawdziło. Tylko musielibyśmy poszukać jakiegoś paskudnego lokalu na Manehattanie i posłuchać informacji. Być może coś tamtejszym szumowinom wpadło ciekawego do oka lub uszu. Znasz jakieś miejsce w Manehattanie gdzie mogą się zbierać ciekawe "osobistości"?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[White Wolf]

- Tutaj wątpię, by wiedział ktoś, cokolwiek na jego temat, oprócz tego że zbierał sobie podobnych... Potrzeba nam informacji gdzie jest, lub gdzie będzie. Nie gdzie już był, bo tu nie wróci za szybko. - Zamyślił się chwilę marszcząc brwi. - Myślisz o Polsce... Polacy zawsze byli ostrożni w dobieraniu sojuszników, a jak już to robili, to na pewno nie Niemcowi bo to od zawsze był wróg większości społeczeństwa z przyczyn historycznych... Takie uprzedzenie narodowe. Oni mieli nas za złodziei... Jeśli gdzieś jest to na pewno nie powinno być problemu z zaczerpnięciem języka jeśli nie będziemy mieli pancerzy strażnika na sobie bo władzy też nie pomogą bo uznają to za plamę na honorze. Możemy zacząć od wypytywania od zachodniej granicy i iść dalej. Co ty na to? Większe miasta nie powinny być dla nas problemem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield

Ostatnie sprawdzenie korytarzy nie przyniosło nic nowego. A moja dodatkowa służba zaczynała powoli dobiegać końca. Zrobiłem ostatni obchód po korytarzach by sprawdzić czy coś mi nie umknęło jednakże nic nie znalazłem. Cóż nasz czas minął. Na nasze miejsce przyszli inni gwardziści. Za to ja z oddziałem, który został dziś przydzielony do pilnowania pałacu zacząłem go opuszczać. Cóż trzeba przyznać od czasu zamachu gwardia poważniej podchodzi do swych obowiązków. Od czasu zamachu nikt mi już nie dogryzał tak jak to było ostatnio. Teraz wszyscy musieliśmy być skupieni. Nim zdążyłem opuścić tereny pałacu. Na drodze stanął mi kapitan. Wyglądał dosyć marnie. Widać, że po tym, co się stało miał teraz więcej pracy niż dawniej. Podobno ostatnio cały czas siedział przeglądając nasze taktyki obronne szukając ich słabości.

-Golding Shield. Wiem, że już skończyłeś służbę. Jednak chce z tobą chwilę porozmawiać

-Oczywiście

-Dobrze, więc. Pierwsza sprawa chciałbym abyś powiadomił jeszcze dziś Swifta. Jutro czeka nas akcja. Odkryliśmy nowe ogniwo buntu

-Czy to znów jacyś przemytnicy?

-Nie tym razem. Teraz jest gorzej. Dostaliśmy sygnały o napaściach na gospodarstwa. Napadają nie tylko na rodowite kucyki, ale i sponyfikowanych, którzy wybrali życie wśród nas na własne życzenie

-Rozumiem. Oczywiście powiadomię Swifta

-Świetnie. Wstawcie się o świcie na obrzeżach Canterlotu

-Tak jest

-Kolejna sprawa. Wiem, że masz ostatnio sporo obowiązków. Ale chciałbym żebyś przeszkolił nową grupę rekrutów składającą się z jednorożców

-Ja?! Ale dlaczego ja?

-Poznałeś wszystkie tajniki magii dostępne jednorożcom. Masz doświadczenie no i wiadomo, że tobie można zaufać. Kolejna sprawą jest to, że bierzesz treningi na poważnie. Sam to udowodniłeś ostatnio prosząc o specjalne treningi ze Swiftem. Więc jak będzie?

-Oczywiście. Zrobię to

-Znakomicie. Dobrze możesz już iść

Zasalutowałem jeszcze kapitanowi. Po czym zacząłem opuszczać teren pałacu. Dziwne jedyny raz, kiedy kogoś uczyłem to ta klacz Shatter. A teraz mam szkolić oddział rekrutów w walce. Obym sobie poradził.

Striding Rason

-Sądzę, że on się jakoś wkupi w łaski Polaków znając pana Kristiana. Ale jeśli tak będzie i rzeczywiście tam jest. To może będzie im trzeba przypomnieć. Co robił Polakom podczas wojny. Cóż, więc najlepiej będzie wyruszyć natychmiast. I masz racje, jeśli chcemy się czegoś dowiedzieć musimy zdjąć zbroje. Chociaż nie lubię się jej pozbywać. Jednak sądzę, że będzie trzeba użyć jeszcze dodatkowego kamuflażu na wszelki wypadek. Kristian już nas widział. Jego ludzie też. Jeśli tam są nawet bez zbroi nas poznają. Ale mam na to pewien sposób

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Kristian[(Znowu muszę czekać na odpowiedź więc na nim się skupie.)

Kristian po dojściu do wyznaczonej sali przyjrzał się jego podopiecznym i nie wyglądało to zbyt zachęcająco. Zauważył jakiegoś lepiej wyszkolonego od nich kuca i podszedł do niego.

- Jak się trzyma te 200 Austriaków? - zapytał go, ten spojrzał na Kristiana lekko zaskoczony.

- Pozwolę sobie zameldować, że sołtys się pomylił. Chodziło mu 50 Austriaków. Kiedy ci mówił o 200 to podobno myślał o mnożeniu liczby 50. I tak wyszło. - odparł, Kristiana lekko to zirytowało. Spojrzał na rekrutów którzy mieli gdzieś to, że On tu w ogóle był. Postanowił się z nimi powitać stanął przy drzwiach.

- W dwuszeregu frontem do mnie! - ryknął na całe gardło, ci jak przestraszenie ustawili się. - Jestem Kristian, wasz nowy dowódca. Na razie na moje oko nie przestawiacie żadnej wartości bojowej, ale tak was wyszkolę, że do warty będziecie chodzić jak do ślubu i śpiewać hymn podczas snu. Zdaję sobie sprawę, że będziecie mnie nienawidzić przez jakiś rok i jesteście Austriakami. Więc dam wam wybór co do hymnu, papiery dam wam po treningu. A teraz proszę rozpocząć gimnastykę. - rozkazał grubszemu oficerowi obok, ten od razu rozkazał zacząć ćwiczenia. Kristian spokojnie usiadł z boku zapalając cygaro, może i było nielegalne ale prawie wszędzie sprzedawano je na czarnym rynku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powoli szedłem ulicami Canterlotu do domu Swifta. Na szczęście nie mieszkał daleko. W końcu udało mi się dotrzeć do jego domu w oknie wciąż paliło się światło. Więc miałem szczęście nie obudzę go nie bardzo miałem ochotę go budzić. Powoli podszedłem pod jego drzwi. Po czym delikatnie do nich zapukałem. Usłyszałem jak ktoś się do nich zbliża. W pewnym momencie drzwi się otworzyły. Jednak nie stał w nich Swift. A jego żona. Wyraźnie zdziwiona moim widokiem.

-Golding? Swift mówił, że już skończyliście dzisiaj patrol

-Ah to. Spojrzałem na swoją zbroję. -Miałem dodatkową służbę

-Czy ty kiedykolwiek odpoczywasz? Wejdź Swift jest w łazience. Bierze prysznic zaraz przyjdzie

-Dobrze. Ale tylko na chwilę. Nie mam wiele czasu

Poszedłem za klaczą do wnętrza domu. Salon Swifta był dosyć duży. Mieściła się tam duża kanapa, dwa fotele, niewielki stolik i półka, w której trzymał a właściwie trzymała jego żona. Różne porcelanowe figurki. Usiadłem spokojnie na fotelu. Po czym jego żona poszła zawołać Swifta. Na szczęście nie musiałem długo czekać. Swift po niedługiej chwili przyszedł.

-Golding? Coś się stało?

-Tak dostałem rozkazy. Aby cię powiadomić. Jutro rano atakujemy nową kryjówkę buntowników. Tym razem dosyć niebezpiecznych. Mamy się pojawić na obrzeżach Canterlotu

-No to zapowiada się ciekawie. Czyli spotkamy się na miejscu?

-Sądzę, że tak będzie najlepiej. W takim wypadku lepiej nie tracić czasu

-No dobrze. Napijesz się czegoś lub zjesz z nami jak już wpadłeś?

-Wybacz Swift nie mam czasu. Muszę już wracać. Aby wyspać się na jutro. I przepraszam, że zakłóciłem ci prysznic

-Nic się nie stało. No cóż to do jutra

Powoli opuściłem dom Swifta i zacząłem się kierować do swojego musiałem się wyspać by być przygotowanym na to, co nas czeka jutro.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[418][Lust Tale [Dark Rose]]//Bilet smoki...

Droga Yellow Rose. Mówiąc szczerze, myślałem całkiem sporo na temat tego, co się niedawno stało w parku, tamtego wieczora, kiedy obserwowaliśmy gwiazdy. Twoja osoba nie daje mi spokoju od tamtego czasu. Uważam że powinniśmy się spotkać w odpowiednim do tego miejscu i porozmawiać.

Zapraszam Cię do najlepszej restauracji w Canterlot na godzinę dziewiętnastą tego wieczora. Mam nadzieję że przyjmiesz to zaproszenie ode mnie. Będę tam na ciebie czekał wypatrując w wejściu. Nie mogę się doczekać.

Golding Shield

Napisałam to wreszcie i spoglądałam na pergamin zapełniony równymi rządkami bardzo estetycznych liter. Prawie jak jego, można rzec że nawet identyczne... Dość zdecydowane, ale skrywające w sobie pewną niepewność, jakby się delikatnie wahał, czy ma to tak napisać, a nie inaczej. Chyba tak powinno być...

- Chyba mi się udało - rzekłam, przykładając dwa listy do siebie. Był to kawał dobrej roboty z mojej strony. Teraz pozostawał fakt czy ta cizia da się zwieść tym fortelem, by tam poszła i była zła że ją najzwyczajniej w świecie wystawił. Powinno się jednak wszystko udać... 

 

[White Wolf]

- Co proponujesz za ten kamuflaż? - Uniósł brwi na fakt że pewnie będzie mógł przebić to co chce mu zaaferować. - Chętnie wysłucham tego co masz do powiedzenia zanim rzucę to co ja mam do powiedzenia jeszcze na ten temat. - Był pewny swego że nawet założył kopyta na pierś i mierzył Ransona wzrokiem, czy się da go władować w jedną z jego dzinsówek które trzyma w Baltimare w kawalerce... 

Edytowano przez Hoffner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield
Zgodnie z rozkazami wstałem o świcie. Szybko zjadłem jakieś śniadanie. Nie mogłem tracić czasu. Szybko zabrałem swój ekwipunek gwardzisty. Po czym opuściłem dom. W drodze na miejsce trochę rozmyślałem. Jeśli uda nam się wykonać to zadanie w miarę szybko i sprawnie to chyba powinienem odwiedzić Yellow Rose. Nie widziałem jej od naszego spotkania w parku. A bardzo chętnie ją zobaczę. Tak. Tak właśnie zrobię. Pomyślałem z uśmiechem.
Striding Rason
-Mieszkanie z jedną z najmodniejszych klaczy w Equestrii ma sporo plusów. Między innymi jestem w posiadaniu. Farby do sierści i grzywy. Więc możemy łatwo zmienić barwy. Na dodatek mam sporo różnych soczewek do oczu. Więc możemy i zmienić kolor oczu. Jak widzisz mojego czerwonego oka nie widać. Problemem są tylko nasze cutie marki. Pomalowanie ich to głupi pomysł. Nikt nie uwierzy, że dwa dorosłe ogiery to gładkie boki. Przydałyby się jakieś ubranie by je zasłonić

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[418][Lust Tale [Dark Rose]]//Bilet smoki...
- Anastazja? - mruknęłam pod nosem, ale nie odpowiedziała. Spojrzałam na nią, a ona śpi na całej długości parapetu. Ja jej dam obijać się przy mnie... - Anastazja?! - powiedziałam głośniej dając jej ostatnią szansę na niewymuszoną reakcje, a ta zaczęła się prężyć i rozciągać się zmieniając swoją pozycje tak by była plecami do mnie. Niewiele myśląc zrzuciłam ją z jej miejsca niżej na łóżka. Wylądowała na 4 łapach prychając na nie gniewnie jak to kot zły gdy się go obudzi z drzemki. - Anastazja. Sprawdź co robi Golding, a co jego cizia. Obserwujesz go i w odpowiednim momencie wrzucasz jej do skrzynki jakoś po południu zanim ona wróci z pracy. Rozumiesz? - spytałam a ta nadal gniewnie na mnie spoglądała.
- Rozumiem - odpowiedziała ale jej odpowiedź była mocno wymuszona gdy za jej obroże wsadziłam białą kopertę do Yellow Rose.
- Teraz leć i nie trać czasu... - mruknęłam a to dopiero słońce wschodziło. Mieliśmy dużo czasu. - Nie schrzań tego... - urwałam gdy już jej nie było w moim zakresie widzenia. Uciekła przez okno.
 
[White Wolf]
- Wygrałeś - powiedział widząc że jego towarzysz ma lepszą opcje tego co on może zaproponować. - A po ubrania by czasu nie tracić to możemy udać się do magazynu.- Znalazł lepszą opcję. - Tam mają wiele niepotrzebnych nikomu rzeczy skonfiskowanych. Nie obrażą się jak pożyczymy sobie parę rzeczy. - Spojrzał na niego poważnie i pewny swego.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield

W końcu udało mi się dojść na obrzeża Canterlotu. Byłem jednym z pierwszych. Na miejscu jak na razie były dwa pegazy i jeden kucyk ziemski z gwardii. Swifta jeszcze nie było, co ciekawe był tu również nasz kapitan. Tego się nie spodziewałem. Jednak na razie nie chciał nam nic wyjaśnić. Jak stwierdził wolałby się nie powtarzać kilka razy. Kazała nam w spokoju zaczekać na resztę grupy. Chwilę to trwało. Ale w końcu zaczęli do nas dołączać kolejni gwardziści. W końcu dotarł nawet Swift. Co ciekawe nasza grupa była całkiem spora. Było nas tu ze dwudziestu. Grupa głównie składała się z pegazów. Których było dziesięć. Z sześciu kucyków ziemskich. I czterech jednorożców. Wliczając w to mnie i kapitana. W końcu kapitan wyszedł na przeciw naszej grupie.

-Witajcie cieszę się, że wszyscy tutaj dotarliście. Pozwólcie, że teraz wam wszystko wyjaśnię. Nagle kapitan wskazał kopytem na dosyć zniszczony budynek. -Według naszych informacji podejrzani są w środku. Jak już wiecie są bardzo niebezpieczni. Zdecydowałem, że będę osobiście nadzorował akcje. Teraz musimy odciąć wszelkie drogi ucieczki. Gdy dam sygnał natychmiast tam wchodzimy. Pamiętajcie podejrzani są niebezpieczni. Nie dajcie się zwieść

-Tak jest!

Według rozkazów kapitana zaczęliśmy otaczać budynek oczekując. Na sygnał, który miał oznaczać nasze wejście

Striding Rason

-Dobry pomysł. Więc chodźmy po te ubrania do magazynu a później zastosujemy te farby. I możemy wyruszać. Cóż więc wkrótce czeka nas długa podróż. A już nie chciałem wracać do dawnej Europy

Yellow Rose

Yellow Rose właśnie wracała do domu z zakupów. Gdy w końcu dotarła do domu. Powoli weszła do środka, po czym położyła zakupy w kuchni. Gdy już to zrobiła poszła sprawdzić korespondencje w skrzynce. Za pomocą magii podniosła kilka listów, po czym położyła je na stole. Nie było nic ciekawego w tych listach jak zwykle były to głównie rachunki. Jednak ostatni list zwrócił jej uwagę. Był napisany przez Golding Shielda. Zastanawiała się, dlaczego ostatnio jej nie odwiedził. Ale uznała, że to przez jego obowiązki. Nie do końca rozumiała, dlaczego napisał list a nie przyszedł osobiście. Może uznał, że to bardzie romantyczne albo był tak zajęty obowiązkami, że tylko tak mógł się z nią skontaktować. Treść listu ją na chwilę zamurowała. Ale potem pojawił się zachwyt. Wiedziała, że musi się przygotować na to spotkanie. W takich miejscach wypadało się dobrze prezentować.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[418][Lust Tale [Dark Rose]]//Bilet smoki

Siedziałam na łóżku oparta o zimną i twardą ścianę. Okno było otwarte na maksymalną szerokość że powietrze swobodnie przemieszczało się wymieniając się z tym stęchłym wewnątrz. Nudziłam się chwilę potem zaczęłam nucić nadając właściwego tempa. Wtedy pozostało wprowadzić właściwe słowa dla tej chwili. Nie miałam uporządkowanych myśli. Wszystko zostało zgrane spontanicznie...

 

Jestem głodna niczym dzikie zwierze...
Nie znam litości, bo serca mi brak.
Łakomie patrzę na cały uczuć świat...
Czuję jak pragnienie obezwładnia mnie.
 
Wielka żądza, we mnie tkwi!
Gdy czegoś chcę, muszę to mieć!
Muszę mięć! Cena dla mnie nie liczy się...
Wciąż nienasycona, zawsze pragnę więcej.
 
Gdy czegoś chcę, muszę to mięć!
Pożrę Ciebie, nie wymkniesz mi się.
Bo aż tak, wciąż pragnę Cię!
Ze spokojem obserwuje każdy twój ruch.
 
Zamkniesz oczy i nie zorientujesz się...
Pochłonę cały twój świat!
Zamkniesz oczy i nie zorientujesz się...
Jestem głodna! Jestem głodna Ciebie!
 
Wciąż nienasycona... zawsze pragnę więcej.
I tak Cię zjem, nie wymkniesz mi się...
Zobaczysz co Ci zrobię, jak dorwę Cię!
Będziesz mdleć w ramionach mych.
 
Dam Ci rozkosz, a potem Cię... zjem!
Wciąż nienasycona... 
Wciąż pragnę więcej niż możesz mi dać...
Gdy pożrę już wszystko, porzucę Cię jak śmieć!
 
Zaczęłam bardzo cicho i zmysłowo potem dałam ponieść się żądzy wyrażenia swych własnych nieskrępowanych uczuć. Kto mi coś za to zrobi? Nikt nie był wstanie... Piosenka nie ma znaczenia... Nie jest wstanie udowodnić nic nikomu... Gdy skończyłam zachichotałam cicho z powodu myśli które narodziły się w mojej głowie. Na razie jednak to nie miało racji bytu. Przynajmniej na razie. Może kiedyś? Zobaczymy co pokaże mi przyszłość... Dotąd nic nie jest niemożliwe... 
 

[Anastazja]

Obserwowała z naprzeciwka dom Yellow Rose by wszytko przebiegło tak jak należy. Od czasu do czasu zerkała do okna z parapetu. Upewniając się że szykuję się do wyjścia jak należy. Nie wiedziała co dokładnie robi ta klacz ale z wolna zaczęła wyglądać coraz "lepiej" niż zwykle... Szykowała się na wielkie wydarzenie... Widziała po niej że jest pełna werwy i zdecydowana pójść właśnie tam. Kotka była pewna że nie spodziewa się podstępu bo robiła coś zawzięcie zamiast po prostu odpocząć. Kto by się zresztą spodziewał takiej intrygi... że w tak prosty sposób można złamać komuś serce i skłócić dwie pasujące do siebie strony.

 

[White Wolf]

- No to dobra. Tylko gdzie to może być. - Rozejrzał się po ścianach szukając oznaczonego pomieszczenia. Nie kwapił się by spytać kogoś o drogę. Wolał znaleźć je sam. - Polska była od zawsze moim domem, a Wrocław sercem. A że trza tam wrócić właśnie tam takie przeznaczenie. Jak nie my go złapiemy to zrobi to kto inny... Może lepiej że to właśnie my?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Staliśmy chwilę pod budynkiem. Oczekując na sygnał kapitana. Nie trwało to jednak dług. Kapitan nagle krzyknął

-Teraz!

Na jego komendę natychmiast wbiegliśmy do środka. Pegazy wleciały do środka rozbijając okna. Nie trwało dług nim otoczyliśmy siedmioosobową grupę podejrzanych. Nie mieli możliwości ucieczki. A jednak nie było widać w nich paniki. Wyglądali tak jak by to był zwykły dzień. Długo nie musiałem się dowiadywać, dlaczego. Nagle nasza grupa została zaatakowana ze wszystkich stron leciały na nas ostrza. Nie interesowali ich nawet sojusznicy, których właśnie złapaliśmy. Byli gotowi zabić tak samo ich jak i nas. Zdołałem osłonić polem siłowym Swifta i dwa ziemskie kucyki od nas. Reszta jednorożców z naszego oddziału starała się uchronić zarówno naszych jak i tych, których dopiero pojmaliśmy. Atak mimo wszystko szybko się skończył. Trzech od nich i jeden nasz leżeli martwi w kałuży krwi z powbijanymi w ciało licznym ostrzami. Natychmiast się rozdzieliśmy szukając napastników. Udało mi się zauważyć jednego uciekającego napastnika. Zanim zdążył uciec staranowałem go ciałem i przygniotłem kopytem do ściany. Trzymałem go za gardło. Ściskałem tak mocno by stracił przytomność. Gdy ogier już przestawał walczyć. Nagle ktoś na mnie skoczył. Jeden za napastników stał na mnie przyciskając mnie kopytem. Patrzyłem na niego wściekle. Gdy nagle coś błysnęło mi przed oczami. Ten wyciągnął nóż. Szykował się by właśnie poderżnąć mi gardło. W ostatniej chwili udało mi się uwolnić kopyto, którym się zasłoniłem. Poczułem jak ostrze wbija mi się w kopyto. To był ogromny ból. Krew wypływała z niego coraz mocniej. Mój róg zalśnił. Po czym uderzyłem go mocno promieniem magicznym. Odrzuciło napastnika w powietrze. Dwóch było z głowy. Musiałem sprawdzić co z innymi. Uleczyłem kopyto za pomocą  zaklęcia leczniczego. Po czym zacząłem się rozglądać po pomieszczeniu.

Yellow Rose

Yellow już skończyła przygotowania. Trochę to trwało.  Ale czas wyjścia już się zbliżał. Upięła elegancko grzywę i ubrała długą błękitną suknię. Powoli zaczęła opuszczać dom by skierować się na umówione spotkanie. Już się nie mogła doczekać spotkać Goldinga

Striding Rason

-Zapewne masz racje. Bardzo chce być tym, który dorwie Kristiana. A teraz zapewne kolejka po jego głowę będzie znacznie większa. Może koło głównego budynku gwardii mają jakiś magazyn z ciuchami. Który ma służyć do podobnych sytuacji

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Anastazja]

Uśmiechnęła się po swojemu w oknie odsłaniając swoje, białe kły wyróżniające się na czarnej sylwetce, gdy klacz skończyła przygotowania. Na jej oko wyglądała dość dobrze. Lust by na pewno wytknęła jakieś błędy oddalające ją od ideału... Ale zakochanemu czy zakochanej często szczegóły, w tym wady partnera/partnerki, uciekają. Potem dopiero zaczynają widzieć prawdę i jego wadliwe obliczę wtedy rodzi się najprawdziwsza miłość - właśnie z akceptacji czyiś niedoskonałości.

Teraz należało ją śledzić i wypatrywać jej ogiera by się nie spotkali pod żadnym pozorem bo to zniszczyłoby zupełnie plan. Nie miała tylko pomysłu jak temu zapobiec... Improwizacja przede wszystkim...

 

[White Wolf]

- Może... - mruknął zanim minął jedne z drzwi i się zatrzymał cofając jednocześnie. - To tutaj... - Wskazał na drzwi do pomieszczenia, otwierając je.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield

Zacząłem chodzić po pomieszczeniu by kogoś znaleźć. Nagle tuż przed moim pyszczkiem wyleciał, jaki ogier. To był jedne z napastników. Ktoś go mocno czymś uderzył. Nie musiałem długo szukać. Tego, który to zrobił. Nagle wybiegł mój kapitan ze wściekłą miną. Najpierw spojrzał na obezwładnię tego ogiera a potem na mnie.

-Golding? Nic ci nie jest?

-Wszystko w porządku kapitanie. Dwóch obezwładniłem

-Dobrze. Nie wiem, jak ale najwyraźniej się na spodziewali i zastawili te zasadzkę. Widziałeś jeszcze kogoś z naszych?

-Nie kapitanie

-Więc szukajmy dalej

Chwilę chodziłem z kapitanem. I coraz bardziej dochodziły zewsząd odgłosy walki. Napotykaliśmy resztę gwardzistów walczących z buntownikami. Jednak po tym jak buntownicy stracili element zaskoczenia. Byli na przegranej pozycji. Brakowało im naszego treningu. Więc mieliśmy przewagę nad nim. Ponadto nas chroniły pancerze o nich tego nie można było powiedzieć. Walka trwała jeszcze jakiś czas aż w końcu zdołaliśmy złapać ostatniego buntownika. Trzeba przyznać, że nieźle się bronili. Wszystkich pojmanych ustawiliśmy na środku pomieszczenia. Po czym nałożyliśmy im łańcuchy i ziemskie kucyki zaczęły ich wyprowadzać. Kapitan popatrzył na poległego gwardzistę i martwych buntowników.

-Będziemy musieli ich pochować. Tyle im się należy. Poległemu bratu oddajmy minutę ciszy. Później go wyprowadzę

Wraz z rozkazem kapitana oddaliśmy poległemu minutę ciszy. Część gwardii miała wynieść poległych. Mi jednak pozwolono na dzisiaj wrócić do domu ze względu na zadania, które mnie czekają. To był ciężki dzień. Musiałem chwilę odpocząć.

Yellow Rose

Yellow wraz z instrukcjami w liście poszła do restauracji, o której była mowa. Nie było to daleko. Jednak nigdzie nie widziała Goldinga. Być może musiał chwilę dłużej zostać na patrolu. Miała czas postanowiła na niego zaczekać. Była pewna, że wkrótce się tu pojawi.

Striding Rason

Striding wszedł do pomieszczenia, które otworzył Wolf. Zaczął poszukiwać odpowiedniego stroju. Który przysłoni mu znaczek a jednocześnie pozwoli mu się wmieszać między zwykłe sponyfikowanych.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[418][Lust Tale [Dark Rose]]

Na ścianie wykreowałam jedno zdjęcie z moich wspomnień w formie sporego zdjęcia. Plakatu można by rzec i przyczepiłam go pinezkami do drzwi szafy. Był to Golding Shield w garniturze w tedy gdy byliśmy na gali obrócony frontem. Mogłam zacząć zabawę. W płomieniach pojawiły się kolejno parę ostrych i bardzo masywnych lotek w kolorach czerwona, zielona i czarna.

- Najpierw serce - powiedziałam na spokojnie rzucając w sam jego środek szerokiej piersi pierwszą rzutką. Słychać było głuchy jęk jak drzwi zostały przebite na wylot przez czubek. - Sam załatwisz sobie oczy... - Jego głowę spotkał taki sam los. Została ostatnia którą zaczęłam obracać. Mogła symbolizować wiele rzeczy ale co tak naprawdę miałam na myśli wiedziałam tylko ja... Trafiła tuż obok czerwonej... Wybijała godzina zemsty, na której mogłam skorzystać... Uśmiechnęłam się lekko zagryzając wargę z myślą gdyby to się udało... - Marzenie - szepnęłam...

 

[Anastazja]

Oblizywała właśnie swoją prawą łapę, czyszcząc pojedyncze bardzo ostre pazury, obserwując jak Yellow Rose czeka na ogiera, który nie ma prawa się tu zjawić, bo to nie on ją zaprosił. Cud by musiał się stać, żeby właśnie tu przyszedł w tej chwili. Wątpiła też czy ma dość szczęścia, a nawet jeśliby miał to ona miała mu je zabrać. Czyli według jej logiki już nic nie mogło pójść nie tak...

 

[White Wolf]

Wolf w ciszy szukał jednego elementu ubioru pasującego do jego nie najlepszego charakteru. Aż wreszcie wyciągnął czarną dżinsówkę nabitą czernionymi ćwiekami z zewnątrz i płytkami wewnątrz w paru kluczowych miejscach. Sama w sobie mogąca stanowić alternatywę dla lekkiego pancerza mimo że nie stanowiłaby aż takiej ochrony jak zbroja gwardzisty. Pewnie taką rolę miała u poprzedniego właściciela by podczas jakiś ustawek nie dostać w między żebra nożem... Takie rany były najgorsze i zadawane przez tchórzy nie umiejących się czysto bić. Bez namysłu założył ją na grzbiet. Warzyła swoje ale spełniała większość zadań oprócz jednego nie zasłaniała w całości jego znaczka. Kawałki wystawały, a te były po prostu różne... Teraz musiał znaleźć sobie słusznych rozmiarów kosę.

Edytowano przez Hoffner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield

Wracałem do domu i rozmyślałem nad tym, co się stało. Jeden z nas poległ. Pomimo że napawało to smutkiem. Było i swojego rodzaju zaszczytem dla poległego. Dla każdego gwardzisty jest zaszczytem zginąć w obronie królestwa. To był nasz główny cel. Popatrzyłem na swoje kopyto. Po ranie nie było śladu. W duchu dziękowałem za zaklęcia lecznicze. Te zaklęcia powinien znać każdy gwardzista. Już kilka razy było mi bardzo pomocne. Chyba pójdę odwiedzić Yellow Rose. Ale najpierw muszę się przebrać i umyć but. Wciąż na nim pozostała moja krew.

Yellow Rose

Mina Yellow Rose była coraz bardziej zmartwiona. Goldinga wciąż nie było. Zastanawiała się, dlaczego go jeszcze niema. Stało mu się coś? Może wkrótce tu będzie. Nie mógł przecież zapomnieć. Była cierpliwa. Ale powoli jej cierpliwość się kończyła. Podeszła do restauracji by spytać gdzie Golding zarezerwował stolik. Podeszła do ogiera, który wskazywał stoliki

-Przepraszam

-Tak, o co chodzi?

-Chciałam spytać. Który stolik zarezerwował Golding Shield?

Ogier spojrzał w notes. By obejrzeć nazwiska i rezerwacje. Po czym pokiwał głową

-Przykro mi. Nikt taki nie rezerwował u nas stolika

Yellow Rose wyszła, po czym znów stanęła pod restauracją. Teraz jej mina wyrażała szczere zmartwienie. Nic nie rozumiała. Przecież Golding w liście powiedział, że tu mają się spotkać. Nie zarezerwował stolika? Ale dlaczego? Ma jakieś sposoby by wejść bez rezerwacji?

Striding Rason

Striding zauważył stary czarny płaszcz trochę podobny do tego, który nosił dawniej. Gdy go włożył zauważył, że ten idealnie zakrywa jego, cutie mark. Na dodatek miał liczne kieszenie gdzie mógł schować mniejsze noże. Jeden z mieczy straży mógłby nosić na grzbiecie pod płaszczem tak jak to robił z dawnym mieczem. Uznał, że ten strój mu odpowiada. Nałożył płaszcz, po czym podszedł do Wolfa

-Ja już wybrałem. A jak u ciebie?

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ponieważ nic ciekawego się nie dzieje, siedzi sobie w swojej jaskini, jak w norze, zapuszczony chory i osłabiony siedzi tam tak i wychodzi tylko w celu zjedzenia trawy albo czegoś innego i załatwienia potrzeb fizjologicznych. Marny go los spotkał, bo będąc odrzuconym przez społeczeństwo popadł w depresję, szukał pomocy, ale nikt mu jej nie udzielił. Starał się jakoś wybić z dna, ale mu nie wyszło. Został mu tylko ten przeklęty bez użyteczny miecz, którym teraz nie miałby siły władać, a może już zapomniał jak to się robi... Siedzi tak tam i czeka, może ktoś się zlituje nad nim, kto to wie. Jenak jaskinia koło poniville nie jest tobrym miejscem do życia, to przekonał się o tym, ale nie ma gdzie iść... to jest bardziej grota niż jaskina, ot taka większa dziura w zboczu pagórka.

 

Po jakimś tam czasie postawowił udać się do canterlotu aby zobaczyć to miasto, co jest dziwne był tam tylko raz i nawet nie miał okazji pozwiedziać, więc zebrał zad w troki i ruszył pieszo w stronę Zamku.

Edytowano przez Halik
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[shatter]

- To w kwestii tego wiśniowego eliksiru, kiedy będzie można spróbować to naprawić? - Miałem lekkie obawy co do tego. Nie widziałem innego sposobu niż zrobienie tego magią a ja nigdy nie miałem do niej pełnego zaufania. Wolałem używać czegoś co rozumiem. Na przykład weźmy taki karabin snajperski, mogę go z łatwością rozłożyć na części i zrobić to w drugą stronę. Z magią tak nie potrafię.

 

[Fire]

- Praktycznie całość będzie z drewna oprócz silników i paru innych rzeczy. Chcemy wykorzystać głównie drewno z tego magazynu. Jak już wspomniałam wyglądał na opuszczony i szkoda by było gdyby to się zmarnowało gdy nam się przyda.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Anastazja]

Śledziła Yellow Rose, obserwując ją z przeciwnej strony ulicy jej posunięcia i stan. Teraz według jej uznania powinna wrócić do domu i się w nim zamknąć... Wypatrywała też jej ogiera. Jeszcze nie było czasu by się spotkali. Klacz miała jeszcze za mało goryczy zmagazynowanej w sobie którą należało by jeszcze doprawić czymś pikantniejszym... Anastazja nie miała jednak pojęcia co to mogło by to być. Lust by pewnie coś znalazła by pogorszyć ten stan chociaż pewnie i to miała zaplanowane co ma się stać wynikające samo z siebie biorą pod uwagę złożoność postrzegania świata przez wszystkie klacze...

 

[White Wolf]

- Czekaj jeszcze tylko jakaś kosa najlepiej z pochwą... - Spojrzał na regał pełny przeróżnej broni. Pałki bejsbolowe, łomy i teleskopówki po jednej stronie. Noże i ostre po drugiej. Wszystko ładnie opisane... Przejechał kopytem nad jedną z półek gdzie były skonfiskowane różne dość spore noże. Zatrzymał się nad jednym jakby wyczuł jego negatywną energie. Podniósł właśnie tego. Uśmiechnął się odsłaniając jego czarne ostrze z jednej strony porządnie ząbkowane... Do tego srebrna niewielka rzutka. - Zestaw małego zadymiarza... - szepnął do siebie. Przypinając go sobie do lewej nogi. - Ty nic z tego nie bierzesz? - Wskazał za siebie.

Edytowano przez Hoffner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield

Wróciłem w końcu do domu. Po czym natychmiast zdjąłem zbroje. Byłem nieco zmęczony dzisiejszym dniem. Ale musiałem zrobić parę rzeczy. Najpierw poszedłem zjeść jakiś posiłek. Gdy już go skończyłem. Poszedłem dokładnie umyć but, który wciąż był w mojej zaschniętej krwi. Następnie miałem zamiar odwiedzić, Yellow Rose i przeprosić, że nie miałem na nią ostatnio czasu.

Yellow Rose

Mina Yellow Rose przedstawiała już tylko głęboki smutek. Golding się nie pojawił. Można się spóźnić, ale nie tyle czasu. Nawet nie zarezerwował stolika. Była już pewna on się tu nie zjawi. Nie potrafiła zrozumieć, dlaczego to zrobił. Poczuła się naprawdę dotknięta. Nie spodziewała się tego po nim. Z jej oka popłynęła samotna łza. Powoli się obróciła ze spuszczoną głową i załamaną miną zaczęła wracać do domu. Chciała tylko zapomnieć o tym, co się stało.

Striding Rason

-Niema potrzeby całą broń miałem przy sobie. Teraz chodźmy na posterunek gwardii. Tam są moje rzeczy, które zapewnią nam dodatkowy kamuflaż. Wtedy możemy już ruszać

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[418][Lust Tale [Dark Rose]]

Pierwsze lotki wyparowały w zielonym błysku nie mając energii na podtrzymanie tworu pozostawiając po sobie dziury w litym drewnie. W sumie lotek w plakacie było dosyć sporo rozmieszczonych w dosyć anatomicznych miejscach. Żałowałam jednego że to nie laleczka voodoo bo zwijałby się z bólu... Od pasa w dół... Nie można mieć jednak wszystkiego na raz okaleczając psychiczne. Bo tak powinno nazwać się systematyczne i powolne wymierzanie ciosów w psychikę powodujących wstrząs i załamanie świata... Nie należało się śpieszyć by nie popełnić jakiś głupich błędów. A może powinnam sama sprawdzić co tam się dzieję? Anastazja sama nie zrobi wszystkiego... Może nie dać rady... Jest przecież tylko kotem. Zrobiłam fałszywego bita i rzuciłam nim w powietrze by spadł na środek podłogi. Uśmiechnęłam się w stronę wyniku. Taki mi jak najbardziej odpowiadał.

 

[White Wolf]

- Jak chcesz - mruknął udając się za Rasonem.

Edytowano przez Hoffner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield

Powoli kończyłem czyścić but z resztek mojej krwi. Gdy w końcu udało mi się skończyć. Położyłem go przy reszcie zbroi. Ciekawe czy reszta gwardii znalazła coś ciekawego w tym budynku i czy ci, których zdołaliśmy pojmać mogą mieć jakieś ciekawe informacje. Trzeba przyznać, że zastawili ciekawą pułapkę. Pytanie brzmi skąd wiedzieli, że przyjdziemy? Zbieg okoliczności nie sądzę. Cóż jutro będę się nad tym głowił. Muszę doprowadzić się do pełnego porządku i odwiedzić Yellow Rose. Oby nie była zła, że ostatnio nie dawałem znaku życia.

Striding Rason

Striding poszedł wraz z Wolfem na posterunek gwardii. Po czym wyciągnął z jednej szafki dużą torbę. Powoli ją otworzył. Wewnątrz było sporo farby w różnej barwie do sierści, grzywy i ogona i soczewki w różniej barwie.

-To nie pierwszy raz, kiedy działam pod przykrywką i rozpracowuje buntowników od wewnątrz. Wybieraj, jakie chcesz barwy. Ja jednak wezmę czarną farbę do sierści żółtą do grzywy i ogona. A soczewki również wybiorę żółte

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[418-4=414][Lust Tale[Dark Rose]]

Kupiłam w spożywczym parę standardowych jabłek, takich średnich w smaku i wyglądzie, które miały mi posłużyć do jeszcze bardziej oklepanej sytuacji zaczepnej... Nic nadzwyczajnego. Dwójka kucy się zderza przedmioty lecą... On i ja się przepraszamy bo mówi że była zamyślona i zaczyna się krótszy, dłuższy dialog a wszystko zależy ode mnie tak naprawdę jak to poprowadzę... Jeśli jest bierna nie powinnam mieć problemu z tym. Gorzej jeśli jest stroną dominującą w związku. Ale powinna być przybita i raczej nie stawiać zbytniego problemu przed "bratnią" duszą by się wygadać się komuś i poopowiadać na parę pytań... Jest przecież rodowita chyba i nie posiada typowej blokady emocjonalnej przed próbą jakiekolwiek pomocy jak większość konwertytów co woli dusić problem w samym sobie i samemu się z nim męczyć by go rozwiązać...

 

Anastazja dała sygnał że się zbliża było można zaczynać operacje. Wpadałam na Yellow Rose. Papierowa torba mi upadła jej zawartość się oczywiście wysypała. Nie mogło być inaczej.

- Oj. - Zatrzymałam się gwałtownie mierząc ją wzrokiem. Gust miała całkiem niezły... lecz zmieniłabym parę rzeczy. To jednak było najmniej ważne... - Ja przepraszam za szybko chciałam... - urwałam zaczynając zbierać jabłka. - Nic się pani nie stało? - zapytałam na siłę by mój ton jak najbardziej był przejęty i zatroskany jej stanem

.

[White Wolf]
- Ja zwykle zrzucałem zbroję zakładałem coś "poważnego" mającego odbiorcy przekazać prosty przekaz z drogi albo piekło... W barze po alkoholu za dużo mówią... - powiedział patrząc na ten zestaw i nie wiedział od czego zacząć. - Działało bez żadnego problemu albo kończyło się demolką... - mruknął patrząc na czerwoną soczewkę by zaraz wylądowała w jego lewym oku tak żeby nadać im jednakowy wygląd. - I tak cel był zawsze osiągnięty... Nie lubię zmian... a większość kucy i tak wygląda identycznie... Biel to powszechna barwa jak i szarości... Czy się mylę?

Edytowano przez Hoffner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...