Skocz do zawartości

[ZAPISY][GRA] BUNT [Wojna FOL POZ Sequel/Alternatywne zakończenie][Human and Pony][Trochę RPG XD]


Elizabeth Eden

Recommended Posts

Yellow Rose

Klacz miała dosyć już tego dnia. Chciała o nim zapomnieć i o smutku, który ją dręczył. Chciała już tylko być w domu. Jednak ten dzień musiał ją jeszcze podręczyć. Teraz jeszcze przypadkowo wpadła na jakąś klacz. I rozsypała jej zakupy. Szybko przetarła oko kopytkiem. Nie chciałaby ktoś widział, że nie dawno z tego oka spłynęła łza. Z całą siłą, jaka jeszcze jej została. Wykonała mimowolny uśmiech do klaczy i zaczęła pomagać jej pakować upuszczone zakupy.

-Nic się nie stało. To ja przepraszam. To była tylko i wyłącznie moja wina. Byłam strasznie rozkojarzona. Mam nadzieje, że przeze mnie nie zniszczyły się pani zakupy

Striding Rason

Striding przemalował całą sierść. Jego jasno błękitna sierść była teraz barwy czarnej. Granatowa grzywa i ogon były teraz żółte. Oczy, które do tej pory były zielone. Dzięki jednej soczewce, która zasłaniała jego czerwone oko były teraz żółte. Na dodatek strasznie nastroszył grzywę i ogon. Płaszcz idealnie chował jego broń i cutie mark. Wyglądał dość nieprzyjemnie. Na pewno nie można w nim było poznać dawnego go. A tym bardziej powiązać go z gwardią.

-Cóż z tymi barami masz racje. Też tam zawsze zdobywałem różne ciekawe informacje. Z tą sierścią i grzywą to jak już uważasz. Ja jednak wole wszystko zmienić. Nie wiem, czemu. Ale jestem strasznie rozpoznawalny. Zwłaszcza w gwardii. I jest przyzwyczajony do zmian. No cóż ja już jestem gotowy. Spojrzał jeszcze w lustro. Nie bardzo mu się podobał jego obecny wygląd. Cieszył się, że Rarity go teraz nie widzi. Bo wyglądał naprawdę nieprzyjemnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Shatter:

- Sądzę, że nie będzie to już ważne. - do sali weszło dwóch gwardzistów. - Jesteś aresztowany za udział w zamachu na Księżniczkę Cadance - powiedziała Celestia spokojnie.

Fire:

- A do czego wam potrzebny ten samolot? - zapytała podejrzliwie Applejack.

Komputer:

- Możesz powiedzieć o nim coś jeszcze? - zapytała zaciekawiona Luna.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[sandy Finder]

Pytanie mnie lekko zdziwiło, z procesu zamieniło się w to w pytania o przeszłość i poznane osoby. Ale lepiej nie dyskutować.

- O ile pamiętam uważał, że w POZ i FOL pracowały tylko Bałwany które wierzyły w motta "Zabić kuce" lub "Zabić ludzi". Jego organizacja miała za cel jedynie zniesienie bariery co do kucyków nie przepadał za nimi z powodu przeszłości o której mi opowiadał. Z tamtego okresu mam nawet zdjęcia które mam w torbie ale nie mam pojęcia gdzie ją gwardziści wzięli. Jednak wracając, opowiadał mi, że gdy pracował w wojsku niemieckim podczas jakieś misji odbicia zakładników na terenie Iraku, jakiś jednorożec strzelił w niego promieniem lub błyskawicą która była rozgrzana do białości. Po tym zdarzeniu płuca nie nadawały się do użytku i musiał chodzić z aparaturą która była osłonięta pancerzem. Wiadomo jak wtedy chodził w swoim mundurze. Księżniczkę Celestię jednocześnie nie lubił i lubił jak mi to powiedział. A o tobie księżniczko nie miał zdania bo nie widział na oczy cię nawet, był neutralny mówił tylko o tym, że jego podwładny się w tobie podkochiwał. To tyle księżniczko. - odparłam, miałam wrażenie, że pożałuje tego ale co mi tam. - Przynajmniej tak mi mówił księżniczko. Znałam się na tym, mało jaki podmieniec zna się na tym jak pomóc osobie której dużo leży na sercu. To również jeden z powodów z którego mnie odrzucono w roju. Drugim moim charakterystycznym talentem jest możliwość żywienia się negatywnymi uczuciami, jak ktoś w mojej rasie to posiada to przez wielu już nie jest uznawany za tą samą rasę a odmieńców. - dodałam wgapiając się w podłogę.

 

[Kristian]

Kristian palił papierosa patrząc jak oficer uczy musztry według jego zaleceń tyn rozpuszczony pluton austriaków, przydaliby się nowi ale więcej ochotników nie było. Musiał wykonać rozkazy i zająć się swoimi planami. Bo podobno sołtys zaczął się rozmyślać nad sensem powstania. Wbije się mu do głowy siłą to, że trzeba to zrobić.

Edytowano przez Komputer
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Yellow Rose

-Cieszę się, że nic się nie stało z pani zakupami. Na pytanie o rozkojarzenie. Na chwilę lekko posmutniała. Klacz wydawała się bardzo miła. Jednak Yellow Rose nie była pewna czy powinna zwierzać się komuś obcemu. Nic o niej nie wiedziała. Jednak targały nią teraz bardzo nieprzyjemne uczucia. Miała ochotę pozbyć się, choć części z nich. Nie musi przecież mówić zbyt wiele. A nawet krótka rozmowa może pomóc rozładować te nieprzyjemne uczucia, które się w niej kłębiły. Z rodziną nie miała za bardzo ochoty o tym rozmawiać. W końcu ponownie się odezwała.

-To nic takiego. Miałam się z kimś spotkać. Ale chyba coś mu wypadło i to głównie z tej przyczyny to rozkojarzenie

Striding Rason

-Tak masz racje nie możemy czekać. Musimy wyruszyć jak najszybciej. Zwłaszcza, że to kawałek drogi. Po tych słowach zaczął opuszczać posterunek gwardii. Był przyzwyczajony do działania bez większego oddziału, więc się nie martwił.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Idzie sobie w stronę canterlotu. Podziwia wspaniałe widoki, to jakieś drzewa, to jakieś krzaki, to jakaś wiewiórka przebiegnie sobie gdzieś tam. Idzie tak i rozmyśla sobie właściwie o niczym, a to na przykład jak to można przypalić ciasto, przecierz jest to trywialne zadanie. Nawet źrebak dałby rady. Idzie i idzie. A zrobił sobie krótki postój na popas i dalej idzie. A tu znalał sobie taką fajną zwykłą szyszkę i dalej idzie. Znowu podziwia widoki i się nie wobrażalnie nudzi. Może pora zacząć z kimś podrużować, ale zazwyczaj sam to robi. A szedł tak do wieczora, potem poszedł spać, spał do rana, a rano znowu wyruszył.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[414][Lust Tale [Dark Rose]]

- Z tego powodu się raczej nie ukrywa się łez chyba że zaboli... - Znowu urwałam udając zamyśloną zadając jednocześnie niezłego szacha dla niej kalkulując jednocześnie możliwość wyjścia niego. Miałam parę opcji do wyboru. Kawiarnia, cukiernia... Klacze często mają nawyk do zajadania smutków słodkim. Niechaj idzie im w zad... Na zdrowie. Ogiery zawsze lubią mieć na czym oko zawiesić byle tego za wiele nie było bo brzydko to zaczyna wyglądać. Wszystko z umiarem... Więc druga była przystępniejsza do tej sytuacji mimo że ja preferuje kawę... - Co powiesz na wspólne pójście z nieznajomą do cukierni? - Uniosłam brwi by wyglądało to na spontaniczną decyzje. - Może humor sobie poprawisz. Nie warto dusić w sobie bo później pęknie i burza będzie... Nie warto... A tak jestem Dark Rose - przedstawiłam się wyciągając w jej stronę kopyto. Połknie haczyk czy nie. Miejsce publiczne bezpieczeństwo wysokie. Nie widzę przeciwwskazań...

 

[White Wolf]

Ruszył za bratem w drogę. Nie myślał za dużo bo od tego go głowa bolała. Szybkie decyzje były według niego o wiele lepsze bo nie dało się ich aż tak przewidzieć. Nie dawały typowego wzorca zachowań które można było zablokować.

- To gdzie jedziemy najpierw? - spytał się.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Yellow Rose

Klacz chwilę stała w milczeniu nie była pewna jak zareagować. Nigdy nie była negatywnie nastawiona do obcych. Właściwie to lubiła zawiązywać nowe znajomości. W każdym razie Dark Rose wydawała się być bardzo pewną siebie klaczą z charakteru. Może miała racje i warto było porozmawiać. Poznanie kogoś wydaje się dobrym sposobem na odciągnięcie od siebie przygnębiających myśli. A w domu na pewno wciąż by ją męczyło pytanie. Dlaczego Golding się nie stawił? W końcu podała kopytko klaczy.

-Miło mi. Ja jestem Yellow Rose i chętnie skorzystam z twojej propozycji

Striding Rason

Striding szedł w milczeniu obserwując gwardzistów chodzących po mieście. Kristiana tu nie było był tego pewny. Jednak gwardziści w całej Equestrii musieli być bardziej czujni. Nagle Striding usłyszał pytanie Wolfa. Chwilę się zastanowił, po czym się odezwał

-Polska to nasz cel. Być może dawna Warszawa byłaby dobra do zaczepienia. W końcu to dawna stolica Polski

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[shatter]

Gdy Celestia powiedziała że jestem aresztowany za udział w zamachu na księżniczkę Cadence poczułem jakby ktoś mnie oblał wiadrem lodowatej wody. To musiała być jakaś pomyłka, nie miałem czasu by wziąć udział w tym zamachu. Byłem cały czas w Canterlocie i uczyłem się magii. 

- To... To jakiś kiepski żart? Prawda? - W moim głosie było wyraźnie słychać zaskoczenie tą informacją jak i zarówno strach.

 

[Fire]

Powoli zaczynały ja męczyć te pytania. 

- Piszesz książkę czy co? - odpowiedziała lekko zdenerwowana jednak nadal starała się być miła i odpowiadać na jej pytania. Wiedziała że jest to jedyny sposób by czas który poświęcili na przygotowanie projektu nie poszedł na marne. Nie mogła na to pozwolić. - Chce wziąć udział w wyścigu samolotów dookoła Equestrii. Za pierwsze miejsce jest całkiem niezła nagroda może nie wygram ale dla mnie to nie jest najważniejsze, wolę dobrą zabawę podczas jego trwania. - To nie było kłamstwo tylko szybka zmiana planów. Ostatnio w Canterlocie widziała plakat o tym nadchodzącym wydarzeniu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po około 1 dniu marszu postanowił skorzystać z kolei bo nie uśmiechało mu się zasuwanie na piechotę kiedy można użyć pociągu... więc używając mapy udał się na najbliższą stację kolejową (nie ponyville) i tam czekał na pociąg. Rozlokował się na jedej z ławek i czekał, do pociągu miało około godzinę czekania, więc postanowił umilić sobie czas rozmową z kimś, ale niestety nikogo nie było. Po jakimś czasie na stację przyszła ciemno zielona klacz jednorożca z czarną grzywą i czerwonymi oczami. Patrzył się na nią i uśmiechał, bo wiedział że grunt to zrobić dobre wrażenie, ale niestety jego wygląd i zapach był conajmniej odstraszający. Jeśli nie ochydny. Zakupił jeszcze bilet za pozostałe pieniądze i gdy pociąg przyjechał wsiadł i poddał się kanarowi do kontroli biletu, niby wszystko ok, ale znowu nie miał z kim gadać bo wszyscy pouciekali... więc wyruszył ku Canterlotowi z nadzieją na jakiś zarobek niżli na zwiedzanie...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[414][Lust Tale[Dark Rose]]

- Dawno nie spotkałam imienniczki... - powiedziałam posyłając jej delikatny uśmiech. Połknęła przynętę teraz trzeba pójść krok dalej by rozegrać dobrze tą partię a na pewno lepiej niż ostatnio z jej ogierem... Wydałam odpowiednie rozporządzenie Anastazji by zajęła się Goldingiem. Musiałam być w tej chwili dość elastyczna i przygotowana na wszystko a przede wszystkim domyślić to co powinnam by większość grało jak należy opierając się na faktach które wystąpiły z jej udziałem. Ta postać miała swoją dość burzliwą prawdziwą historię dziennikarki na Manehattanie wsadzającej nosa tam gdzie nie powinna i tym burząca panujący porządek... i obalającej przeciwników którzy działali na niekorzyść dla roju chodź nie musieli o tym wiedzieć... To nie było trudne zadanie. Trzeba będzie grać jednego z rodowitych o konserwatywnych poglądach... - Cukiernia w centrum, czy posiadasz swój ulubiony lokal tego typu? - spytałam się jej o zdanie. Niech czuje się dobrze w otoczeniu... Teraz jest to jej potrzebne a mi tam wszystko jedno było tak naprawdę...

[White Wolf]

- Nie sądzisz że Warszawa nie jest zbyt oklepana jako miejsce narodzin buntów itp? - negował jego zdanie nie chcąc dowierzać że dawna stolica polski mogłaby być którymś z kolei miejscem gdzie mógł się narodzić bunt. - Ale skoro mówisz Warszawa to może być Warszawa. Zobaczymy co tam będzie... - Był obojętny na tą lokacje bo straciła ta nazwa swoją dawną moc. Kiedyś "Warszawa" brzmiała dumą i potęgą. Teraz to było zwykłe słowo nie wyróżniające się dla niego niczym.

Edytowano przez Hoffner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield

W końcu skończyłem wszystko, co miałem na głowie. Moja zbroja była już czysta i gotowa na kolejny dzień służby przy okazji sam też się doprowadziłem do porządku po dzisiejszej akcji. Teraz już mogłem wyjść odwiedzić Yellow Rose i wyjaśnić jej wszystko, co się ostatnio działo. Powoli otworzyłem drzwi. Po czym opuściłem dom i skierowałem się na ulice Canterlotu. Ponownie byłem bez zbroi i żadnego innego ubrania. Uznałem, że tak będzie najlepiej.

Yellow Rose

-Cóż ja dosyć często napotykam klacze z tym imieniem. Yellow Rose chwilę się zastanawiała, do której cukierni byłoby najlepiej się udać. Na pewno nie chciała się udać do tej, którą prowadzili jej rodzice. Zbyt często tam bywała, przez co nie miała ochoty tam chodzić, gdy sytuacja tego nie wymagała. Propozycja klaczy z cukiernią w centrum jej najbardziej odpowiadała. Nawet zaczynała się coraz bardziej cieszyć czyimś towarzystwem. Nawet, jeśli był to ktoś, kogo tak mało znała. Ale dzięki temu coraz bardziej mogła się skupić na czymś innym niż smutku.

-Tak w centrum jest przyjemna cukiernia gdzie będzie można spokojnie porozmawiać. Przy okazji dziękuje, że chcesz mi dotrzymać towarzystwa. To bardzo miłe z twojej strony

Striding Rason

-Być może to oklepane. Ale wiele razy spotkałem takich tyranów na drodze. Oni zawsze żyją z pewną nostalgią. Jeśli pójdzie do Polski. To uważam, że wybierze miejsce, które kiedyś było świadectwem jej potęgi. A nawet, jeśli go tam niema. To być może zdobędziemy ciekawe informacje

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[414][Lust Tale[Dark Rose]]

- Na Manehattanie mają inne gusta, co do nazywania swoich źrebaków... Nie można się temu dziwić. Co miejsce to obyczaj... - stwierdziłam swobodnie otwierając jej furtkę do mojej przeszłości. Nic to w równowadze sił nie zmieni, a otwartość, by dostać więcej od niej, była tu jak najbardziej na miejscu. Grać w otwarte karty... - Szczerze... Strzelałam z tą cukiernią w centrum, bo nie znam jeszcze całego miasta, a to było prawdopodobne że coś takiego tam stoi... - powiedziałam przyznając się do udawanej nie wiedzy. Niech przejmie kontrolę. Niech czuję się bezpiecznie. - Na Manehattanie kuce zawsze sobie pomagają, na wiele sposobów, a potem zbierają owoce swojej współpracy. To był naturalny odruch... Poczucie obowiązku. Jak mogę pomóc, to czemu nie? Nic więcej. - Jak ja kocham tak kłamać i zwodzić... A kuce zawsze się dają. Konwertyci pod tym względem są ostrożniejsi...

 

[White Wolf]

Skrzywił się ale przyjął jego argumenty. Nie chciał wracać, gdzieś gdzie przypieczętował swoją drogę, ale widocznie los chciał go przybić, do jego fatum grubymi kołkami... Nie miał wyboru. Musiał tam pojechać, by schwytać ich uciekiniera zanim narobi im więcej kłopotów niż na razie... 

- No to sprawdźmy tą warszawke i zobaczymy... Czy była świadectwem potęgi... Kłóciłbym się... Dawno temu tak, jak sięgała od morza do morza. Tym czym większość ludzi żyła, co się wydarzyło przez ostatnie 150 lat. Nie... To pasmo klęsk postawionych w dobrym świetle i nic więcej... Niepotrzebną śmiercią... To polacy zawsze robili najlepiej... Pisali historię po swojemu...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield

Szedłem spokojnie ulicami Canterlotu. Nic wokół się nie działo. To mi odpowiadało. Bo w takich momentach masz przeczucie, że nic złego nie może się stać. Powoli pokonywałem kolejne odległości. Mijając kucyki zajęte swoimi sprawami. W tym również innych gwardzistów. Całkiem zabawne. Gdy nie miałem na sobie zbroi. Nie zwracali na mnie większej uwagi. Byłem dla nich jak każdy kucyk. Pomimo że, na co dzień pracowaliśmy razem. Byłem coraz bliżej centrum Canterlotu. A stamtąd już blisko do jej domu.

Yellow Rose

Yellow Rose szła obok klaczy prowadząc ją do cukierni, o której mówiły. Była nieco zdziwiona, że klacz, pomimo że słabo znała Canterlot domyśliła się, że w centrum jest cukiernia. Ale tego można było się właściwie domyślić. W końcu to wielka tajemnica przecież nie była

-Pochodzisz z Manehattanu? Ja od urodzenia mieszkam w Canterlocie. Tu zawsze był mój dom. Nigdy go nie opuszczałam. Nie miałam powodów. Nie chce być wścibska. Ale chciałabym spytać. Czym zajmowałaś się w Manehattanie? I dlaczego przyjechałaś do Canterlotu?

Striding Rason

Striding obserwował kolejne posterunki graniczne i wieże strażnicze, które pokonywali po drodze. Gwardziści pozostawali czujni. Nikt otwarcie nie przekroczy granic bez ich wiedzy i pozwolenia

-Nie mogę się wypowiedzieć na temat Polaków i ich dawnej potęgi. Bo sam nigdy nie byłem Polakiem. Właściwie to sądzę, że zawsze byłem osobą, która nigdzie nie należy. Dlatego wcale mi nie brakuje panowania ludzi. Equestria dała mi wiele. A ja nigdy nie zdołam spłacić tych długów

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[414][Lust Tale [Dark Rose]]

- Tak pochodzę i nie mam się czego wstydzić czemu stamtąd wyjechałam. Nie miałam zbytnio wyboru... - powiedziałam dość dobitnie. - Zaszłam paru kucom, chociaż nie wiem czy właściwszym określeniem nie byłoby konwertytą, za skórę za sprawą redakcji gazety "Manehattan News" napisałam tam całą, niepochlebną prawdę rozpracowując ich kampanię wyborczą, że nie trzymającej się kupy, jakoś 4 miesiące temu. Od tego czasu zwiedzam Equestrie... To tu posiedzę to tam...  Zawsze chciałam to zrobić. Jeszcze dwa i wracam na swoje miejsce... - Zamyśliłam się. - Otworzyłam społeczeństwu oczy. Że ich obietnice nie mają realnego pokrycia. Grożą bankructwem miasta... Nic więcej. Potem dostałam zdechłego gołębia pod drzwi niejako w nagrodę... Wolałam nie ryzykować dalszej konfrontacji z nimi. Chyba rozumiesz dlaczego... A Canterlot jest teraz jaki widzisz. Bezpieczniejszy... - Uniosłam głowę do góry patrząc na barierę po czym moja głowa odwróciła się na oddział gwardii co przeszedł koło nas. - A tobie jak los sypnął piaskiem w oczy? - spytałam z zainteresowaniem umiejętnie przechodząc do kontrofensywy. Zabawa pytań na zmianę. Dość często spotykana nawet niektóre rodzaje flirtu się na tym opierają... 

 

[White Wolf]

- Ja nigdy nie spłacę długu u Księżniczki Celestii... Nie wiem czego musiałbym dokonać by mieć całkowicie czystą kartę według siebie - westchnął zadumany nad swoim losem. - A los polaków był różny. Jak sobie napisali sami historie. Tylko ich to obchodzi i nikogo więcej. To ważna karta przetargowa dla nich. Ułatwia kontrolę pokazując czego dokonali na przestrzeni wieków i do czego mają być zdolni. Do przelania krwi dla przyszłych pokoleń. Tak to u nich działa...

Edytowano przez Hoffner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield

Dotarłem do centrum Canterlotu. Byłem coraz bliżej jej domu. Mijałem kolejne przechodzące obok mnie kucyki. Wtedy nagle ją zauważyłem. Wyglądała niesamowicie. Pięknie upięła grzywę i ta długa błękitna suknia. Dlaczego się tak wystroiła? Nie umiałem na to pytanie znaleźć odpowiedzi. Rozmawiała z kimś z jakąś klaczą. Czy to z jej powodu tak się wystroiła? Czy ta klacz była kimś ważnym? Może nie powinienem im przerywać rozmowy. Zaryzykuje. Najwyżej Yellow Rose każe mi przyjść później powoli kierowałem się w jej stronę. Wciąż będąc w sporym tłumie. Najwyraźniej jeszcze mnie nie zauważyła. Niema się, co dziwić. Dzieli nas jeszcze kawałek. I jest widać bardzo pochłonięta rozmową.

Yellow Rose

-Po ty, co powiedziałaś uważam, że jesteś prawdziwą bohaterką. Miałaś odwagę stanąć przeciw władzy, która mogła przynieść zgubne efekty Equestrii. Podziwiam cię. Tak masz racje Canterlot jest teraz chroniony. Podobno to wszystko przez buntowników. Nie zrozum mnie źle nie jestem wrogiem sponyfikowanych. Ale boje się buntowników. Boje się, że zniszczą nasz świat i nasz gatunek. Nagle Yellow Rose znowu posmutniała. Najwyraźniej na pytanie, co ją dręczy. -Widzisz bardzo mi zależy na pewnym ogierze. Wydawało mi się, że mu też zależy. Ale teraz nie wiem, co myśleć. Zaprosił mnie na spotkanie, ale się na nim nie zjawił. Czuję się jak idiotka. Może to, dlatego że jest gwardzistą i wypadło mu coś ważnego. Ale powinien mnie, chociaż powiadomić, że nie zdoła przyjść. Nie wiem, co myśleć

Striding Rason

-Sami zapisujemy własną historie. Taka jest prawda. Niestety nie znamy nigdy jej zakończenia. Zapamiętaj niema nikogo, kto by nie zbłądził. Najważniejsze to obudzić się póki nie jest za późno. Ty właśnie teraz pokazujesz swą wdzięczność Equestrii i sądzę, że zostanie to zauważone

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[414][Lust Tale[Dark Rose]]

- Zrobiłam to co musiałam i nie widzę w tym naprawdę nic heroicznego. Stchórzyłam, uciekając, bo obawiałam się że mogą próbować mnie uciszyć na zawsze... -

powiedziałam dość dosadnie, by nie myślała że jestem jakimś tam bohaterem. Raczej należało mi na skromności i samokrytyce kogoś kto jest raczej stały jak posąg w swym zachowaniu. Kogoś kto od siebie wymaga więcej niż od innych. Komuś komu można zaufać i cię nie zdradzi...

- To była decyzja księżniczek i tego raczej nie mogę faktu podważyć. Wiem jedno, na pewno nie chciały źle. A że niektórzy się negatywnie wyróżniają... Budowa społeczeństwa. Zawsze znajdzie się ktoś kto chce obalić panujący nasz porządek... A my chcemy z kolej dokonać ich asymilacji jak to oni mówią. Podporządkować sobie ich... Ale wróćmy do twojego problemu, bo zaczynam zbaczać na całą powierzchnię zdarzeń nie ukrywając niczego, jak zawsze... - Zamyśliłam się chwilę nic nie mówiąc przez parę sekund analizując jej problem dość dogłębnie.

- Gwardzista... powinien mieć w sobie same najlepsze cechy z sortu. Po tobie można stwierdzić że raczej to kucyk który nie rzuca słów na wiatr bo raczej by obudziło się w tobie coś innego. Raczej nie popłynęły by łzy zawiedzenia. Każdemu jednak może noga się podwinąć. Poczekaj zobaczysz co powie. Weźmie winę na siebie. Przeprosi cię i przyniesie ci pewnie cały bukiet kwiatów może nie dobranych idealnie do okazji chyba że podpowiedzą mu w kwiaciarni i będzie chciał ci wszystko wynagrodzić po stokroć bo takiej ładnej klaczy się raczej nie odmawia a tym bardziej wystawia by się na nich obraziła. Jeśli jest takim rycerzem jak myślę... - Posłałam jej przyjacielski uśmiech. - Opowiesz mi coś o nim więcej? - rzekłam z zainteresowaniem. - Czy raczej wolisz o nim nie myśleć. Zrozumiem jak powiesz nie.

 

[White Wolf]

- Rozgłos mi nie potrzebny. Chce odzyskać swoje dawno stracone ja co zagubiłem dawno temu w nawale innych idei. Chaos był jednym z nich... Agresja, żądza krwi... Zresztą nie ważne. Jak u ciebie wygląda odporność na żubrówkę bo to raczej ważne... - spytał się go bo to była dość ważna sytuacja. - Warszawsiego akcentu nie jesteśmy wstanie podrobić... Nie lubię Warszawy...

Edytowano przez Hoffner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Yellow Rose

-On zawsze był taki tajemniczy i taki cichy. Znałam go właściwie, od kiedy byliśmy źrebakami. Jednak zawsze stał z dala od wszystkich wciąż tylko zagłębiał się w podręcznikach siedząc samotnie pod drzewem. Od zawsze mówił, że będzie gwardzistą. Już wtedy wzbudził moje zainteresowanie. Ale on na nikogo nie zwracał swojej uwagi. Później wszyscy poszli w swoich kierunkach. Ja poszłam na uniwersytet. A on do akademii. Gdzie zdał wszystkie testy i mógłby wysoko być w gwardii. Ale jak sam mówił to go nie interesuje. W każdym razie pewnego dnia... Nagle klacz przestała dalej mówić. Gdy zobaczyła jak do niej i Dark Rose powoli się zbliża dobrze jej znany ogier.

Striding Rason

-Ostatnio mało pije alkoholu. Przynajmniej, kiedy jestem w Ponyville. Ale to nie moja pierwsza misja, w której próbuje zgarnąć informacje. Więc nie martw się poradzę sobie. A ty dasz radę nie wpadać we wściekłość cokolwiek byś nie usłyszał?

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[414][Lust Tale[Dark Rose]]

- Coś się stało? - spytałam się zupełnie niepotrzebnie. Z automatu poszło następne pytanie z moich ust. Wyprzedziłam tok myślenia. No cóż tak bywa. Skierowałam swój wzrok w tą samą stronę co ona. W tle zobaczyłam Golding Shielda, ale nie spoglądałam na niego bezpośrednio. To by było dziwne że go znam... - Niech zgadnę... Właśnie go zobaczyłaś i nie wiesz co masz ze sobą zrobić? - spytałam nie odwracając głowy w jej stronę. W tym momencie nie było to potrzebne. Sprawi mu łomot czy dostanie taryfę ulgową. Ciekawi mnie ile złości w niej drzemię i jak będzie wstanie ją wykorzystać. Skończy się na wymianie słów czy dojdzie do kopytoczynu jak będzie się wypierał że to nie on czym w teorii powinien ją bardziej zranić. Większość kłamstw polega na oddaleniu od siebie winy... A takie stwierdzenie powinno wyjść z jego ust jako cała prawda...

 

[White Wolf]

- Jak nie będą obrażać mej matki to na pewno nic się nie stanie - mruknął pod nosem. - Tak jestem wstanie nie wpaść w szał... - potwierdził pełnym zdaniem, lecz jego wargi poruszały się po tym jakby coś dopowiadał bezgłośnie tylko dla siebie tworząc kolejne wyjątki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield

Zacząłem coraz bardziej zbliżać się do Yellow Rose i tej drugiej klaczy. Chyba Yellow Rose mnie zauważyła. Jednak w jej wzroku było coś dziwnego. Sam nie wiedziałem, co. W końcu podszedłem do niej. Wyglądała naprawdę niesamowicie. Drugiej klaczy na pewno nie znałem. Jednak teraz nie chciałem sobie tym zaprzątać głowy. Lekko się do niej uśmiechnąłem, po czym się odezwałem

-Witaj Yellow. Wyglądasz naprawdę uroczo

Jednak nie zauważyłem na jej pyszczku zadowolenia. Wręcz przeciwnie. Zmarszczyła brwi i wyglądała jakby chciała mnie uderzyć. Czyżby aż tak się na mnie gniewała? Powinna wiedzieć, że nie mogę rezygnować z moich obowiązków.

-W porządku. Rozumiem, że możesz być na mnie zła. Powinienem dać jakiś znak życia. Ale musisz zrozumieć, że mam wiele ważnych obowiązków i nie mogę od tak ich rzucić i się pojawić

Na jej pyszczku pojawił się jeszcze większy gniew. Nie byłem pewny, co takiego powiedziałem. Jednak, gdy się odezwała w jej głosie usłyszałem spokój. Jednak nie był to spokój, który napawał optymizmem.

-Tym chcesz się wytłumaczyć, że się nie stawiłeś na spotkanie, na które mnie zaprosiłeś?

-Spotkanie? Jakie spotkanie? O czym ty mówisz?

-Czy możesz, chociaż nie udawać?

-Ale... Ja mówię poważnie. O czym mówisz?

-Mówię o liście, który mi napisałeś. W którym zaprosiłeś mnie na spotkanie. Z pamięcią też masz problemy?

Ta uwaga mi się nie spodobała. O czym ona mówiła? Nie pisałem żadnego listu jestem pewny.

-Posłuchaj może porozmawiamy w cztery oczy...

-Niema potrzeby Dark Rose i tak wszystko wie. Bo jej powiedziałam

-Posłuchaj zapewniam cię, że nie napisałem żadnego listu

Teraz nagle jej oczy się zaszkliły a z nich poleciały łzy. A w jej głosie było teraz słychać rozpacz i smutek

-Golding czy traktujesz mnie poważnie?

-Oczywiście

-A jednak się tak nie zachowałeś. Proszę cię odejdź teraz. Chce sobie wszystko przemyśleć

-Ale...

-Proszę, jeśli cokolwiek. Kiedykolwiek dla ciebie znaczyłam. Zejdź mi teraz z oczu. Nie mam ochoty z tobą rozmawiać. Dopóki wszystkiego nie przemyślę

Na moim pyszczku pojawił się smutek. Ale wiedziałem, że teraz to niema sensu. Nic nie zrobię. Ona nie chciała mnie słuchać. Muszę jej wyjaśnić, że to nieporozumienie. Ale wysłucha mnie dopiero wtedy, gdy się uspokoi. Kiwnąłem głową w milczeniu. Po czym lekko opuściłem głowę i zacząłem się cofać ze smutną miną. Nie wiedziałem, kto to zrobił. Ale gdy się dowiem zapłaci mi za to.

Striding Rason

Striding kiwnął głową w milczeniu na odpowiedź Wolfa. Jednak obawiał się, że ktoś może mu nadepnąć na odcisk i Wolf wpadnie w szał. Okolica coraz bardziej się zmieniała. Było widać, że w tych okolicach żyją głównie sponyfikowani. Jednak Striding nigdy by nie chciał tu mieszkać. Dla niego domem zawsze będzie Ponyville.

-Wkrótce chyba znajdziemy się w odpowiednim miejscu. Patrząc na ten zmieniający się krajobraz

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[414][Lust Tale[Dark Rose]]

- Chodźmy do tej cukierni. Nie ma sensu tu stać z tym ignorantem... - powiedziałam spokojnie i zdecydowanie do Yellow by ją odciągnąć od niego. Wystarczyło tego zwarcia na razie. Teraz trzeba było przejść na tryb programowania jednostki. Przy jej stanie emocjonalnym wmówienie jej paru faktów nie powinno być trudne. Gruntem będzie poniżenie ogiera w jej oczach tak by wyglądało to na dobrą radę. Podbudowanie ego. Przecież to nie ona zawiniła tylko on się nie stawił a potem tego wypierał czyli kłamał według jej uznania. To był dla niej istotny fakt. Oszukał ją a to boli najbardziej w każdym związku. Rzuciłam dość ostre wręcz kraczące spojrzenie Goldingowi w środku cieszyłam się jak mały źrebak co dostał nową zabawkę. Nie odrzuca się zalotów changelinga... bo płaci się za to słono. Może zgarnę jeszcze kombo dziś wieczorem... Czemu nie. Rozpacz to ciekawe uczucie co popycha do różnych czynów...*

 

*To ma być dwuznaczne...

 

[White Wolf]

- Nic nie poradzimy. Takie zadanie los nam naszykował. Trudno... - widać że chciał jeszcze coś powiedzieć ale jego dyskusjo moralno~filozoficzna przeniosła się w głąb niego. - Byle jak najszybciej to zrobić co trza i wrócić do czegoś co można nazwać na tą chwilę domem i do reszty tego co ważne jak służba... - westchnął wiedząc że zaniedbuje coś co jest dla niego równie ważne co jego sumienie... Ile jeszcze? - rzucił niecierpliwiąc się.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield

Czułem się załamany. Nie rozumiałem, dlaczego tak się stało. Już kiedyś to stwierdziłem ból ran wojennych jest niczym wobec tych, które zadaje się sercu. Dlaczego za każdym razem mnie to spotykało? Kto napisał ten list? I dlaczego to zrobił? Kto również wiedział, że ja i Yellow Rose się spotykamy. Nikomu nie mówiłem. Nawet Swift nic nie wiedział. Nikt znajomy też nie mógł nas widzieć. Jak mogło do tego dojść? Muszę z kimś porozmawiać być może to mi pomorze.

Yellow Rose

Yellow jeszcze chwilę wpatrywała się w znikającego w tłumie Goldinga. Z jednej strony poczuła się lepiej, gdy powiedziała mu wszystko, co ją dręczy. Ale z drugiej odczuwała smutek, gdy ten znikał z jej pola widzenia. Wpatrywała się tak aż usłyszała, Dark Rose. Wtedy wróciła na ziemie i szybko przetarła oczy kopytem.

-Masz racje chodźmy. Muszę wszystko spokojnie przemyśleć. Wybacz, że musiałaś być świadkiem tego wszystkiego

Striding Rason

Striding zauważył coraz więcej dawnych ruin, które wskazywały na dawną Polskę. W pewnym momencie zauważył na drodze zniszczoną tabliczkę. Na której było napisane Warszawa. Powoli podniósł ją za pomocą magii i pokazał Wolfowi

-Jak widzisz jesteśmy bliżej niż mogliśmy przypuszczać

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[sandy Finder][Nic nie robię bo zablokowany jestem]

[Kristian]

Kristian stał w głównej sali sołtysa obok czekając na polecenia.

- Jeśli my pierwsi zrobimy ruch siłą to będziemy oskarżeni jako agresorzy. Co robić, co robić... - powiedział do siebie sołtys pisząc coś na kartce.

- A może koronacja królewska? Jeśli nas zaatakują z tego powodu zostaną uznani za agresorów a my za poszkodowanych. - zaproponował Kristian suchym tonem.

- Dobra propozycja, każe ogłosić, że jeszcze dziś będzie koronacja. Poza tym może więcej dawnych polaków tu wróci. - odparł widocznie ucieszony.

- Dobrze, ja muszę iść szkolić resztę moich. - odpowiedział Kristian wychodząc z pomieszczenia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[414][Lust Tale[Dark Rose]]

- Przypadek, na który nie miałaś żadnego wpływu - zanegowałam jej sposób myślenia. Nie musi mnie przepraszać za niego. Dla mnie to było zupełnie nielogiczne posunięcie, ale taki sposób postępowania wykreowała ich kultura. Nic mi do tego... Trzeba grać jak każą. - Nie mam czego ci wybaczać bo to nie twoja wina. Ty zrobiłaś wszystko co powinnaś dla niego... - Zmierzyłam ją że wystroiła się nienagannie na tą okazje. - To on zjawił się w nieodpowiednim miejscu, o złym czasie. Lżej na sercu ci się zrobiło po tym co zrobiłaś? - spytałam z troską o jej stan. Bo powinna wiedzieć że dobrze zrobiła. Wyrzuciła wszystko co leżało na jej sercu. Mogła wszystko spokojnie przemyśleć a ja mam jej w tym pomóc. Mało tego skorzystać na tym. Czy może być lepiej?

 

[White Wolf]
- Dobra... - westchnął widząc tablice. To pokazywało doskonale gdzie się znajdowali. - Kierujemy się na rynek czy gdzie indziej... - spytał się patrząc na Rasona.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield

Byłem kompletnie załamany musiałem z kimś porozmawiać. Znałem tylko dwie osoby, które mogły mnie teraz wysłuchać. Poszedłem do domu Swifta. Po czym delikatnie zapukałem do jego drzwi. Ten powoli je otworzył. Widać niedawno wrócił, bo jeszcze był w zbroi. On musiał zostać dłużej ode mnie.

-Golding? Myślałem, że szykujesz się w domu na jutrzejszy dzień. Nagle chyba spostrzegł smutek w moich oczach. Bo lekko zmarszczył brwi. -Golding coś się stało?

-Swift potrzebuje rady

-Głównie to ty mi dajesz rady. Co się stało?

-To długa historia

-Rozumiem. Chodź przejdziemy się i powiesz mi, co się stało

Powoli opuściłem dom Swifta wraz z nim i zacząłem mu opowiadać wszystko, co się ostatnio zdarzyło. Od spotkania Yellow Rose do naszej kłótni.

Yellow Rose

Yellow Rose chwilę milczała próbując przemyśleć wszystko. Gdy w końcu dotarły do cukierni. Ta usiadła przy stoliku na zewnątrz budynku na przeciw Dark Rose. Na jej pyszczku znów można było zobaczyć smutek.

-Wiem, że powinnam tak zrobić. I on powinien czuć się winny za to, co zrobił. Ale nie potrafię o nim tak łatwo zapomnieć. Poczułam się lepiej, gdy mu powiedziałam o wszystkim, co mi leży na sercu. Ale mimo wszystko wciąż zależy mi na nim. Wiem, że pewnie uważasz mnie za kompletną idiotkę. Yellow Rose na chwilę zamilkła jakby próbowała coś przemyśleć. -Wybacz cały dzień wysłuchujesz moich żalów. Pozwól, że w zamian zapłacę, chociaż za nasz posiłek. Przynajmniej tak mogę się odwdzięczyć za to, co robisz dla mnie. Zwłaszcza, że prawie mnie nie znasz. Co chciałabyś zjeść?

String Rason

Striding zaczął się zastanawiać nad pytanie Wolfa. Warszawa była spora. Gdyby się rozdzielili być może dopisałoby im większe szczęście. Teraz są nierozpoznawalni dzięki kamuflażowi. Więc nie powinno być zagrożeń.

-Dobre pytanie. Co sądzisz żeby się rozdzielić i spotkać w tym miejscu za godzinę? A potem podzielić się informacjami między sobą?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[414][Lust Tale[Dark Rose]]

Pokręciłam delikatnie głową że to jednak tak nie działa jak to ona mówi. Możecie mi nie wierzyć gdy to czytacie ale każda emocja pachnie na swój sposób... a tu je było czuć aż nazbyt intensywnie i zachęcająco by skorzystać z ich pokładów. Tylko problem stanowił jak się do nich dobrać. Czy bratnia dusza wystarczy... Czy jednak będę potrzebowała mocniejszej karty przetargowej niż to co posiadam. Pytanie brzmiało jakiej? Skusić ją zapachem czy jest odporna na ten rodzaj ataku. Na ogiery zwykle działało bez problemu... Czy może znów będzie trzeba wykreować coś co wyglądałoby przypadek...

- Nie jesteś na pewno żadną idiotką. Postąpiłaś tak jak serce ci kazało. Nic nie poradzisz że wszystkie jesteśmy bardziej emocjonalne od nich. Oni nie muszą myśleć jak coś robią po swojemu. Umieją się wyłączyć. My myślimy cały czas czy to o sobie czy o innych. Robić wiele rzeczy jednocześnie. Oni myślą inaczej. Prościej... To dlatego uczucie między dwoma kucykami jest takie piękne a to że chcesz mu przebaczyć to tylko potwierdzenie siły więzi która łączy was. Pytanie brzmi: Jak często będzie to robił. Kłamstwo boli najbardziej a pomiędzy wami powinna królować prawda - rzuciłam czy mu naprawdę ufa ale co do tego nie miałam wątpliwości.

- Nie wiem czy ja bym mu tam nie przyłożyła przy wszystkich gdyby się też wypierał że to nie on mnie zaprosił. Chociaż ja nie jestem zakochana po uszy w kimś i moje spojrzenie może być inne. Nie martw się. Ja lubię słuchać i zapewniam cię. - Przyłożyłam kopyto tam gdzie jest serce. - Nie przeczytasz o tym nigdzie w gazecie bo to nie mój dział po za tym potrzebowałbym twojej zgody na piśmie... - rzekłam uroczyście że może mi zaufać. - Klacz broni, klacz radzi, klacz nigdy cię nie zdradzi. - Uśmiechnęłam się rzucając feministyczne hasło. 

- Nie będę wstanie przekonać cię że każda płaci za swoje jak na spotkaniu przyjaciółek. - Uniosłam brwi wysuwając tezę na którą odpowiedz prawie na pewno będzie twierdząca. - Kawałek ciasta czekoladowego mogłabym prosić i jakąś małą czarną z mlekiem do tego.

 

[White Wolf]

- Nie mam sprzeciwu. Za godzinę tutaj - powtórzyłby pamiętać i mu nie uciekło. - Jakbym się spóźniał to się nie denerwuj... Tylko poczekaj kwadrans a potem zacznij mnie szukać... lecz nie powinno być takiej potrzeby idę na zachód. - Wskazał kopytem kierunek po czym zaczął powoli kroczyć przed siebie stukając swoimi ciężkimi podkowami o brukowany bruk.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...