Skocz do zawartości

[ZAPISY][GRA] BUNT [Wojna FOL POZ Sequel/Alternatywne zakończenie][Human and Pony][Trochę RPG XD]


Elizabeth Eden

Recommended Posts

[Fire]

Gdy do księżniczki zostało do pokonania trzysta metrów zaczęła hamować hamulcami aerodynamicznymi. Gwardziści zaczęli strzelać na ślepo.

- Huh, to oni się uczą strzelać z zawiązanymi oczami czy co? - powiedziała Fire gdy jeden z bełtów przeleciał koło jej głowy, parę sztuk również przedziurawiło zbiorniki paliwa. Jakoś specjalnie się tym nie przejęła, nadal jechała w ich kierunku z prędkością 55 km/h. Po chwili ominęła ich i dogoniła biegnącego podmieńca. Dwójka jednorożców obsługujących działka otworzyło wejście z dołu samolotu i zabrało lewitacją dwa nieprzytomne... kucyki? Nie widzieli takich stworzeń ale skoro potrzebują pomocy to wypadało by im jej udzielić. W końcu prawdopodobnie są po tej samej stronie barykady. Jeden z jednorożców wysunął drabinę by trzeci uciekinier mógł wsiąść jednak wejście było na tyle duże że mógłby również wlecieć. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Anastazja]

- Nazywają mnie Dancer of Fate a zwykle po prostu wołają Fate albo kici kici jak to woli jeśli tak bardzo chcesz wiedzieć ale chyba ty też powinnaś się przedstawić. Tak sądzę... - rzekła profesjonalnym tonem łamanym drobnymi pomrukami... - A no własnie może ma za dużo... Nam nie dogodzisz... Jak ma wszystko to po co ma się odzywać? Nie ma sensu... Tu nic nie pomoże. Jak sama nie będzie chciała to niestety nic z tego - powiedziała by kompletnie wykiwać Rarity. Po jej charakterze widziała że ten jej kot nie będzie miał spokoju przez długi czas... Uśmiechnęła się na myśl o chaosie który wywołała całą sytuacją. - Wam los dopisał dzisiaj...

 

[Cadence]

Siedziała pod swoją kopułą praktycznie bezbronna... Nie wiele trzeba było by rozwalić a jej gwardziści próbowali ją ponadto bronić. Była zła na siebie że nie może zrobić nic więcej na teraz. Rodziło się pytanie czy odpuściłaby tak łatwo nawet gdyby miała zaraz paść z wycieńczenia gdyby nie było jakiegoś małego ale w zapasie? To było dosyć intrygujące pytanie pozostawione na chwilę obecną bez odpowiedzi... Czekające na odpowiedni moment by klucz został ujawniony...
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[sneaky Dagger]

Biegła przez siebie, zauważyła jak ta maszyna była tuż obok niej i zabrano jej z grzbietu ponad 100kg. Wiedziała jednak, że skoro otworzyli wejście to jednak chcą aby wskoczyła. Głupio by było z tego nie skorzystać.

Rozłożyła skrzydła po to aby wzlecieć na wysokość na której była maszyna obok i po prostu wleciała ledwo co w środku hamując. Zaczęła ciężko sapać z powodu dużego wysiłku, może i była nieźle wysportowana i wygimnastykowana ale bez przesady. Kto niby wytrzyma długo z 130kg na grzbiecie. Musiała ich opatrzyć i przy okazji zneutralizować paraliż, prawdopodobnie go mają, tak wynikało z ich zachowania bo reagowali z opóźnieniem na bodźce.

Spojrzała na jednorożca z wdzięcznością i strachem w oczach.

- D-dzięki… - wysapała rozglądając się wokół. – K-kim wy jesteście? – dodała powoli się ogarniając i szukając tamtych Changelingów. Wolała ich nie zostawiać skoro jeszcze krwawi jeden z nich.

Edytowano przez Komputer
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield, Yellow Rose i Rarity

Yellow uśmiechnęła się do kota i lekko pogłaskała go po główce

-Masz naprawdę uroczę imię. Miło mi cię poznać. Nie dość, że jesteś bardzo ładna. To i bardzo wychowana. Szkoda, że już masz właściciela. Jesteś po prostu niesamowita. Więc masz racje. Ja jestem Yellow Rose. Ten sztywny ogier to Golding Shield. A tamta miła klacz to Rarity. -Powiedziała bardzo ciepłym i miłym głosem

-Yellow może lepiej wszystkiego tak otwarcie nie mówić. Poza tym...

-Widzisz Golding jesteś za poważny. Uspokój się i ciesz sytuacją. To przecież tylko niewinna kotka. Czy ty już wszędzie widzisz niebezpieczeństwo? Mam racje Rarity? -Spytała, po czym znów zaczęła głaskać Fate. Jednak Rarity wyglądała na kompletnie zamurowaną. Wyglądało jakby teraz mówiła do siebie

-Czy to naprawdę możliwe? Moja kochana Opal jest zbyt rozpieszczona? Ja tylko chciałam by była szczęśliwa. Czy ja naprawdę przesadziłam?

 

Crystal Empire/ Gwardia kryształowe kucyki

Gwardzistą powoli zaczął wracać wzrok. Zaczęli patrzeć za nowym niebezpieczeństwem. Gdy zobaczyli ogromną latającą machinę byli w kompletnym szoku. Pierwszy raz coś takiego widzieli

-Na kryształowe serce! Co to za potwór?!

-Chrońcie księżniczkę! Musimy to zestrzelić!

Gwardziści załadowali kusze bełtami, po czym wystrzelili prosto w samolot. Za bełtami poleciały włócznie i metalowe dyski. Atakowali, czym tylko mieli byle zniszczyć latające monstrum.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Fire]

Gdy uznała że robi się gorąco i dała tym podmieńcom wystarczająco dużo czasu by wsiedli zwiększyła ciąg silników do maksimum, chciała jak najszybciej wystartować by jej samolot zbytnio nie został podziurawiony. Wiedziała że gwardia korzysta głównie z bełtów i włóczni więc odrzut stworzony spalaniem paliwa w sprężonym powietrzu może spowodować że w ogóle ich broń nie doleci do celu. Miała rację, nic w ich nie trafiło a maszyna już się oderwała od ziemi.

 

[Tylna cześć samolotu, Sandy i jej ekipa]

 - My? Nie mamy jakieś szczególnej nazwy, jesteśmy po prostu buntownikami jak to nas cała Equestria nazywa. - Znalazła się w dość niskim pomieszczeniu o kształcie prostokąta o wymiarach trzy metry na osiem, jednorożec trochę wyższy od przeciętnego kucyka rysowałby rogiem sufit. W środku było dosyć cicho mimo to że nad sobą mieli pięć silników turboodrzutowych. Ten efekt został osiągnięty dzięki zastosowaniu prostego materiału dobrze tłumiącego dźwięki i drgania. Dwójka nieprzytomnych podmieńców leżała dosyć blisko wejścia które drugi jednorożec właśnie zamykał. 

- Co im się tak w ogóle stało? - spytał drugi jednorożec patrząc na dwa nieporuszające się osobniki z czego jeden krwawił płynem który bardziej wyglądał na krew obcej formy życia niż kucyka - Wy nie jesteście zwykłymi kucykami? 

Edytowano przez Shatter
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[414] [Lust Tale [Dark Rose]]

Czemu ja nie mogę żyć jak Anastazja... Ona to przynajmniej może się wtopić i nikt o nic nie będzie jej podejrzewać. Jest kotem który poleży na kolanach. Pojawi się i zniknie jak tylko obróci się głowę. Jej życie jest proste. Równie dobrze mogłoby mnie nie być i też by sobie poradziła bez problemu. Ona tylko gania wolna po Canterlot i donosi mi o wszystkim co się w około dzieję... Bez niej ja byłabym z kolei ślepa i głucha a na to w dzisiejszych czasach nie mogę sobie pozwolić. Jej rola jest bardzo istotna...

Dancer of Fate... Bardzo interesujące imię... Nawet dość trafne ale dość rzadkie bo posiada łącznik... Tancerka losu... Wybrała je by mnie dobić? Nie zdziwiłabym się... Niech się bawi za mnie ja poobserwuje jeszcze ten kabaret...

 

[Anastazja]

- Mnie się pani pyta? - kontynuowała temat Rarity. - Ile kotów tyle osobowości... Powinna pani to wiedzieć jako właścicielka że w jeden dzień zrobi to a w drugi coś całkowicie odmiennego. Tego się nie da przewidzieć. Dlatego jesteśmy takie niezwykłe. Mistyczne wręcz... - powiedziała przeciągając na kolanach Yellow gdzie było jej wygodnie. Pod nosem się śmiała że ogier ma racje. Zbiegi okoliczności nie istnieją. To ktoś je dla nas zaplanował i chciał żeby się tak stało. Prawdziwa niewinność? Coś takiego nie istnieje... To byłby stan idealny a coś takiego nie ma prawa istnieć. Zawsze są zależności... - Nie jesteś sztywny? - zapytała a w jej głosie brzmiało wyzwanie. - To czego się boisz... Z czym masz problem... Moja właścicielka jak tylko przyjdzie do domu przez pół godziny mówi tylko o tym co ją spotkało a ja muszę o tym słuchać... łatwiej jej jest jak się wygada z problemów... Więc co ci głowę zawraca? Tylko szczerze... - Ostatnie zdanie powiedziała przyciszonym tonem.

 

[Cadence]

Poczuła jak o jej barierę uderzył strumień powietrza i jak śnieg odrywa się od ziemi topiąc się jednocześnie. Siłą woli zaczęła trzymać swoich gwardzistów przy ziemi by nie poodlatywali gdzieś daleko i się nie połamali... Tyle mogła dla nich zrobić. Nie chciała widzieć już dzisiaj krzywdy żadnego kucyka a sama czuła że zaraz po prostu im tu zejdzie z wycieńczenia... Za chwilę miała przerwać zaklęcie tarczy...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield, Yellow Rose i Rarity

Rarity nie wiedziała, co powiedzieć. Po jej minie można było dostrzec kompletne zmieszanie i zakłopotanie. Zawsze była pewna, że wie wszystko o swojej kochanej Opal. A teraz ta kotka uświadomiła jak ta mało o niej może wiedzieć. Nigdy nie spodziewała się, że może dojść do takiej sytuacji. Lekko opuściła głowę w będąc kompletnie zmieszaną i zamyśloną. Yellow natomiast głaskała w milczeniu Fate. I patrzyła na mnie czekając na odpowiedź. Najwyraźniej też była ciekawa, co powiem. Pomimo że to dziwne to jednak ten zadał dosyć trudne pytanie. Niema nikogo, kto by się czegoś nie lękał. A jeśli mówi, że tak jest to zawsze kłamie. Spojrzałem na kotkę, po czym się odezwałem.

-Boje się przyszłości. Boje się, że zawiodę wszystkich, na których mi zależy, że nie zdołam obronić ich tej krainy jak i mieszkańców. Boje się, że nie okaże się godny bronić tego miejsca. -Powiedziałem dosyć ponurym głosem wciąż patrząc na kotkę. Nie lubiłem mówić takich rzeczy. To sprawy, które tkwią głęboko we mnie.

 

Crystal Empire/ Gwardia kryształowe kucyki

Gwardziści zostali ocaleni dzięki swojej władczyni. Lecz czuli się kompletnie załamani. Nie zdołali zatrzymać uciekinierów i na dodatek pozwolili wynieść im te przeklętą rzecz. Zawiedli a taka porażka będzie ich teraz długo dręczyła. Nie wiadomo, jakie konsekwencje to przyniesie dla całej Equestrii. Gwardziści zwrócili swe oczy ku swojej władczyni. Widzieli jej zmęczeni. Natychmiast ruszyli ku niej.

-Wasza wysokość. Już ich niema. Musimy wracać do królestwa

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

/Sneaky Dagger

Podbiegła do leżących Changelingów by ocenić ich stan, z ogierem nie było tak źle w porównaniu do klaczy. Głęboka rana na udzie, dwa w kopytach, mała na pyszczku i długa głęboka na grzbiecie od tamtego kamienia.

Oddaliła ich magią od wejścia aby jeszcze nie stracili temperatury, pośpiesznie wyjęła z plecaka apteczkę aby zająć się nimi. Pierwszą rzecz jaką wzięła to była woda utleniona by zdezynfekować rany klaczy, na razie ona miała priorytet bo może się wykrwawić. Bo wlaniu wystarczającej ilości do ran założyła gumowe kopytowiczki (Rękawiczki?) i zaczęła za pomocą jakiegoś materiału trochę rozsmarowywać tą gęstą ciecz, po skończeniu tego wyjęła bandaż i w szybkim tempie dokładnie owinęła rany aby nic więcej się nie stało.

Kolejną sprawą było wyziębienie, aby tego uniknąć wyjęła folię NRC a i po rozłożeniu jej położyła klacz w pozycji bocznej, odchylając głowę do tyłu i kierując pyszczek w dół po czym owijając ich. Ostatnia sprawa to było wstrzyknięcie specjalnego jadu aby pozbyć się paraliżu i ewentualnych innych rzeczy. Jad Ptasznika Śnieżnego który pospolicie występuje w górach niedaleko Crystal Empire był dobry do tego celu, jedynie bolesny bo mięśnie i inne takie czuły się jakby były palone od środka, po wstrzyknięciu zajęła się ogierem i powtórzyła wszystkie czynności.

Po wszystkim wstała oddychając głęboko, miała nadzieję, że to wystarczy. Spojrzała na jednorożca by odpowiedzieć mu na pytanie bo i tak nic lepszego nie ma co robić.

- Nie wiem co im się stało, widziałam tylko jak tej klaczy podczas spadania w śnieg ostry kamień zrobił niemałą ranę… - odparła lekko smutnawym tonem. – My nie jesteśmy kucykami, jesteśmy inną rasą. Nie zbyt lubianą przez kucyki, może słyszałeś o Changelingach (lub Podmieńcach jak chcesz). Zadam głupie pytanie, ale macie może jabłka? Potrzebne mi są, najlepiej 4. – zapytała patrząc na niego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Misja się zakończyła:

Zabawa trwała już dobrych kilka godzin. Kucyki zaczęły zamykać stragany, muzykanci chowali instrumenty, a w ogrodach robiło się coraz bardziej pusto. W bramie stała Księżniczka Twilight Sparkle i żegnała się z wychodzącymi. 

 

Misję wygrał Hoffner!

Za wredną kotkę Anastazję i przemyślenia Lust.

 

Nagroda leci do ciebie!

 

Do następnej misji!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[414] [Lust Tale [Dark Rose]]
Zabawa się skończyła a ja niewiele zrobiłam tak naprawdę. Może i lepiej... Końcówka była jednak najlepsza... Goldingi, Yellow i jak jej tam...  Rarity wyszli na duże dzieci wierzą w jakieś stare brednie że zwierzęta mówią... Może jak się je zaczaruje to owszem. Anastazja też już powinna kończyć swoją rolę tutaj.
Teraz musiałam powoli stąd wyjść... Ruszyłam do wyjścia raczej sama między jedna grupą wychodzących a inną. Posłałam fioletowej zarazie przyjazny uśmiech i skłoniłam głowę na oznakę nie istniejącego szacunku do niej. Nie chciało mi się z nią rozmawiać. Nie miałam powodu a znając swoje szczęście nie wyszłabym na tym dobrze. Przechodziłam koło niej mając nadzieję że mnie nie zaczepi przypadkiem.
 
[Anastazja]
- To szlachetne tylko po co zadręczasz się tym co dopiero będzie? Nie wierzysz we własne siły że dasz radę i zadręczasz się pesymistycznymi wizjami zamiast tymi optymistycznymi że wszystko będzie dobrze. To cię tylko przytłacza i nie daje swobody wyboru... - Zwróciła się dosyć lekceważąco bagatelizując całość przekazu ale czego można było się spodziewać po kocie który nie słucha praktycznie nikogo... - Ja się w ogóle nie ograniczam ideałami. Idę i robię to co mi się podoba... Patrzę i widzę, a czasami próbuję pomóc. Tak jak na przykład teraz a panna Rarity nie powinna brać wszystkiego do siebie - mruknęła już od niechcenia widząc jej stan. 
 
[Cadence]
- Tak musimy... - rzekła z wyczuwalnym smutkiem w głosie puszczając wszystkich. Była wyczerpana a teraz powolnym krokiem ruszyła w stronę swojego królestwa. Musiała napisać list do Celestii z wytłumaczeniami co się u niej stało i czego nie zdołała na chwilę obecną zapobiec. W głowie już szykowała odpowiednie słowa. Wiedziała że Pani Jutrzenki pomoże jej z tym problemem. 
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield, Yellow Rose i Rarity

Cóż gdyby to było takie łatwe jak myśli ten kot. Wybrałem swoją ścieżkę życia i teraz muszę się jej trzymać. A zmartwienia i strach nie miną dopóki nie osiągnę celów, którymi podążam. Już dawno wiem, dokąd prowadzi moja droga. Ale kotu, który chodzi swoimi drogami nie będę w stanie tego wyjaśnić. Więc nie widziałem sensu by się przekomarzać. Odpowiedziałem krótko.

-Może i masz racje. Pomyślę o tym. Nagle ponownie Rarity zeszła jakby na ziemię.

-Ty nie masz pojęcia jak to jest dowiedzieć się że cały czas żyło się w błędzie. Nawet, jeśli coś wydaje się takie banalne. -Nagle zauważyła jak Twilight żegna gości. Najwyraźniej przyjęcie dobiegło końca. -Na mnie już chyba czas. Naprawdę dobrze się z wami bawiłam. Może wymienimy się adresami? Jak będziecie w Ponyville koniecznie mnie odwiedźcie

-Czemu nie. Jednak ty zrobisz to, gdy będziesz w Canterlocie. -Powiedziałem z lekkim uśmiechem

-Umowa stoi. -Odparła zachwycona Rarity. Po czym ja i Yellow daliśmy jej nasze adresy a ta dała nam swój. Teraz będzie można utrzymywać kontakt za pomocą korespondencji. Miło będzie mieć taką przyjaciółkę. Nagle Yellow zwróciła się do Fate.

-My też musimy już iść. Chcesz żebyśmy cię odprowadzili do domu Fate?

 

Crystal Empire/ Gwardia kryształowe kucyki

Gwardziści w milczeniu ruszyli za swą władczynią. Wszystko poszło nie tak jak trzeba. Nie wiadomo teraz jak to wszystko się skończy. Robili, co mogli. Ale jak widać to nie wystarczyło. Dręczyło ich poczucie niewykonanego obowiązku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[shatter]

Siedział na jednej z ulicznych ławek, patrzył zabawa się kończy. Dla niego to była dobra wiadomość bo za parę godzin będzie mógł pójść do akademii by nauczyć się kolejnego poziomu. Przez to że siedział tyle w więzieniu to wszystko powoli zaczęło mu zajmować zbyt dużo czasu. 

 

[Fire. W sumie to nie jest istotne to co ona teraz robi ale mi się chyba nudzi że to napisałem...]

Teraz nie interesowała się gośćmi ponieważ bełt przedziurawił szybę co było przyczyną dehermetyzacji. Jeśli chciała się wznieść wyżej, musiała to czymś załatać. Była tylko jedna możliwość by to zrobić, poszła po zestaw do łatania poszycia samolotu. Wyciągnęła z niego arkusz wykonany z aluminium w formię kwadratu o boku długości dziesięciu centymetrów i grubości 2,5 mm. Przy okazji wzięła palnik wytwarzający temperaturę 700 stopni Celsjusza. Metal zwinęła w rulonik o średnicy takiej samej jak dziura którą spowodował bełt po czym wcisnęła go w miejsce uszkodzenia i stopiła palnikiem. To była tylko improwizowana naprawa i nie wiedziała czy jest skuteczna jednak postanowiła to sprawdzić. Zaczęła się wznosić na wysokość 10 km. 

 

[Tył samolotu]

- Tak szczerze buntownicy też nie są jakoś szczególnie uwielbiani przez kucyki. - Powiedział pierwszy jednorożec a drugi w tym czasie poszedł po jabłka. - Coś tam słyszałem jednak wiele tego nie było a mnie to nie interesowało. Za ile ta dwójka odzyska przytomność? Musimy wiedzieć gdzie was podrzucić ponieważ nie możemy utrzymywać się w powietrzu w nieskończoność. - W tej chwili wrócił drugi jednorożec z czterema jabłkami - Proszę, jednak nie wiem dlaczego to jest głupie pytanie. Każdy może być głodny - powiedział podając jej to co przyniósł.

 

(Pierwszy jednorożec ma minimalną wiedzie o podmieńcach, drugi nie ogarnia totalnie xD)

 

[baza]

Skończono budować pojazdy opancerzone i karabiny. Teraz dziesiątka kucyków zaczęła pracę nad czymś innym, kolejna dziesiątka pomagała z budową samolotu a reszta zajęła się produkcją kolejnych pięciu maszyn. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[414] [Lust Tale [Dark Rose]]
Przeszłam przez bramkę kontrolną Twi bez problemu po czym skierowałam się dalej do siebie gdy jak szłam sama ulicą koło głowy z góry śmigną mi spadająca gwiazda. Musiała przejść przez barierę... Miałam szczęście że nie trafił mnie w głowę. Tyle było z mojego szczęścia na dzisiaj bo na więcej liczyć chyba nie mogę... Jakby to trafiło mnie to nie byłoby czego ze mnie zbierać... Podniosłam go... Był ciepły a na swej powierzchni miał gwiazdę fioletowej zarazy... To są jakiejś jaja kasztela... Zmieniłam swój kierunek na dom Goldinga... Musiałam dostać wyjaśnienia...
 
[Anastazja]
- Mnie się o to pytasz? Tą która chodzi własnymi drogami? Wybacz ja pójdę w swoja stronę sama... Miło się z wami rozmawiało a teraz wybaczcie chyba już sobie pójdę na skróty - Schodziła powoli z kolan Yellow gdy nagle zmieniła kierunek by oprzeć się na niej tak by mogła dosięgnąć jej ucha i móc wyszeptać parę miłych słów na koniec tak żeby tylko ona je usłyszała. - Będziesz miała z nim dużo źrebaków. Tego ci życzę. To dobry ogier... choć dość sztywny to jednak naprawdę lojalny... - Po czym zwróciła się do wszystkich. - Żegnajcie. Może jeszcze nasze drogi się skrzyżują... - Uśmiechnęła się na swój dziwny sposób i zeskoczyła na ziemie by czmychnąć w losowym kierunku już pozostawiając ich bez odpowiedzi.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[sneaky Dagger]

Pokręciła głową na chwilę by wyzbyć się nie potrzebnych myśli, zastanawiało ją co ta dwójka takiego robiła, że tyle ich goniono.

- Głupie pytanie bo raczej to jest oczywiste, że macie jabłka. – odparła, za pomocą kopyt używając na nich lewitacji i kładąc te owoce obok nieprzytomnych Changelingów. Zaczęła się zastanawiać gdzie mogli by zatrzymać się na jakiś czas, olśniło ją. Ma przecież gdzie mieszkać w Manehattanie, po znajomości dostała jedno mieszkanie w bloku na własność. Nigdy nie miała okazji z niego korzystać i nagle nadeszła taka okazja.

- Najlepiej jakbyście nas podrzucili do Manehattanu, gdzieś 2km od niego aby ktoś nie zauważył, ewentualnie więcej. A oni się obudzą za góra 10 minut a kontrolę nad ciałem odzyskają za max 30 minut. Więc jest dobrze, trochę będzie ich bolało ale latać i zmieniać formę będą mogli. – dodała patrząc na te jednorożce. – Przynajmniej jakieś rzeczy wspólne mamy, was i nas nie lubią zbytnio kuce. Tak właściwie co to za maszyna? Jedyne co wiem ,że ludzka i na tym się kończy to co wiem. – zapytała myśląc co dalej zrobić.

Edytowano przez Komputer
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cała nasza trójka patrzyła jak kot odchodzi. Yellow chyba najbardziej odczuła jego odejście. Mimo że była to tylko chwila to się do niego najwyraźniej przywiązała. Widziałem to po niej. Jednak widziałem też w jej oczach zakłopotanie. Czy to było spowodowane tym, co Fate jej potajemnie powiedziała? Być może. Powoli wstaliśmy od stołu. Po czym ruszyliśmy ku wyjściu. Wraz z Yellow ukłoniliśmy się księżniczce i pożegnaliśmy z Rarity która została ze swoją przyjaciółką. Zanim odeszliśmy słyszałem jak Rarity opowiadała Twilight o tej przygodzie. Ciekawe czy jej uwierzy?

-Dokąd idziemy Golding? -Spytała zaciekawiona Yellow

-Teraz odprowadzę cię do domu już późno nie powinnaś chodzić sama. Na dzisiaj nam starczy wrażeń

-Tak zapewne masz racje. Więc chodźmy. -Po tych słowach ruszyliśmy idąc obok siebie.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Lust Tale [Dark Rose ==> Golding Wing]]

Weszłam w jeden z ślepych zaułków i po sprawdzeniu że nikt mnie nie obserwuje zmieniłam swą formę na Golding Wing w której spokojnie mogłam zrobić dokładnie to co chciałam. Jedni nazwaliby to włamaniem a ja powiedzmy nieproszonym wejściem na czyjąś posiadłość w celu zadania paru pytań. Przecież nic mu stamtąd nie zabiorę a może nawet dam jeden dodatkowy fragment tej skomplikowanej układanki który o mało dzisiaj mnie nie zabił... ale to szczegół.

Ruszyłam w stronę jego domu gdzie na razie najbardziej mnie interesowały drzwi z standardowym zamkiem 8 pinowym... Łatwizna... W moim kopycie pojawił się czysty klucz który zaraz wylądował w zamku... Chwile jego ostrze zafalowało w celu znalezienia właściwej kombinacji i mogłam przekręcić... To nie było trudne dostać się do środka...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[shatter]

Dzień po tym jak zabawa się skończyła postanowił nie marnować więcej czasu i pójść nauczyć się piątego poziomu magii. Teraz dysponował już niezłą sumą bitów więc nie zamierzał już wracać do pracy. Wystarczy by nauczyć się do 7 poziomu zaklęć i jeszcze wiele zostanie. Skierował się w kierunku Akademii.

 

[Fire]

- Jestem ciekawa jakim typem bełtu do nas strzelali... Zwykły by nas tylko zarysował, idź poszukaj go, powinien gdzieś utkwić - powiedziała Fire do drugiego pilota. Sama zwiększyła wysokość do 16 km i leciała z maksymalną prędkością. Słuchała tego co się dzieje z tyłu samolotu i zmieniła kierunek tak by lecieć w kierunku Manehattanu. Tam z reguły radio zawsze było włączone jednak to nie działało w drugą stronę. Po chwili wrócił drugi pilot i przyniósł bełt. Po chwili się odezwał. - Zatrzymał się dopiero po przebiciu jeszcze jednych drzwi i ośmiu pociskach przeciwpancernych 40 mm. 

- To chyba jakiś beznadziejny żart że to tyle przebiło - wiedziała jednak że to prawda - Chyba potrzebujemy lepszego pancerza albo jakiegoś cwanego sposobu by go zatrzymać pocisk zanim w niego uderzy.

 

[Tył samolotu] 

- Manehattan? Możemy tam być za mniej więcej godzinkę. Moim zdaniem dwa kilometry to za mało, bardziej dziesięć razy tyle. Ta maszyna to pięciosilnikowy bombowiec, przystosowany do atakowania z dużej wysokości więc nie jest mały ani nie jest za cichy. Dlatego raczej nie jest możliwe potajemne lądowanie na ziemi, szybciej nam się uda jeśli wylecicie z samolotu na wysokości czterech kilometrów. Oczywiście zredukujemy prędkość do 180 km/h i wyłączymy silniki, wolniej lecieć nie możemy z naszym aktualnym ładunkiem. Mam nadzieje że to nie będzie dla was problemem. 

 

[baza]

Główny metalurg bazy postanowił odpocząć i się przejść.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield

Powoli dotarliśmy pod dom Yellow. Podróż przebiegła spokojnie. W kucykach wciąż tkwiła magia wigilii serdeczności. Stanęliśmy pod drzwiami, po czym Yellow się odezwała.

-To był wspaniały dzień. Co prawda nie spodziewałam się, że tak go spędzimy. Ale było naprawdę miło. Dziękuje ci za ten miły czas i jeszcze raz za wspaniały prezent

-Więc może powiesz mi to, co chciałaś mi powiedzieć. Lub powiedz mi, co ci powiedziała Fate w ramach rewanżu. -Powiedziałem z lekkim uśmiechem.

-Wybacz Golding nie jestem gotowa. A jeśli chodzi o Fate. Sądzę, że niektóre słowa powinny zostać tajemnicą

-No dobrze. Rozumiem

-Chcesz wejść na chwilę?

-Wiesz Yellow dziś już chyba chce wrócić do domu i odpocząć. To był dzień pełen wrażeń. Poza tym jutro chce mnie widzieć kapitan

-Chyba nie wyślą cię na front? -Spytała z lekkim przerażeniem w głosie.

-Nie wiem Yellow wszystko się okaże. -Po tych słowach pocałowałem ją lekko w policzek. -Nie zamartwiaj się na zapas. Będzie dobrze. Na mnie już czas. Dobranoc. -Yellow jeszcze chwile na mnie patrzyła stojąc w miejscu. W końcu się obróciła do drzwi i poszła do domu. Tak samo ja zacząłem się kierować do swojego.

 

Dom Golding Shielda, Arrow

Mieszkanie Goldinga było mniejsze od Yellow. Ale nie było małe. Wszechstronny całkiem duży salon. Ściany były w barwie Granatowej. Niemal na każdej ścianie były obrazy przedstawiające gwardzistów i księżniczki. Najbardziej imponujący był obraz przedstawiający Celestie prowadzącą swoją gwardię do zwycięstwa. Na środku salonu był niewielki stolik, biała kanapa i po drugiej stronie biały fotel. Przy jednej ze ścian stała półka pełna różnych książek w kącie natomiast leżała jego zbroja jak i reszta wyposażenia gwardzisty. Salon prowadził do innych pomieszczeń takich jak sypialnia czy łazienka i kuchnia. Sypialnia Goldinga nie była zbyt duża. Było tam łóżko dla jednej osoby i szafa. Obok łóżka była lampka nocna na małej półce. Obok lampki była fotografia przedstawiająca Goldinga, jako źrebaka obok rodziców. Sama kuchnia była pomalowana na biało. Składała się głównie z różnych szafek pełnych jedzenia i przypraw jak i z lodówki. Łazienka była wykafelkowana i wyposażona w wannę po drugiej stronie stała pralka a na ścianie było lustro z szafką, pod którą były różnego rodzaju leki jak i środki higieny osobistej. Gdy się jeszcze dokładnie przyjrzało salonowi można było pod jednym z okien zauważyć wysoki stojak. Na jego szczycie siedział Arrow, który właśnie czyścił sobie pióra. Na widok nieznanej mu osoby zareagował instynktownie. Natychmiast uniósł się w powietrze a jego ciało stanęło w ogniu zaczął lecieć z wielką szybkością prosto na klacz.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[sneaky Dagger]

Zamyśliła się myśląc nad odpowiedzią. W międzyczasie jej pancerz zmienił kolor z białego na standardowy szary, po chwili znowu spojrzała na rozmówcę.

- Niech będzie te 20km, nie znam się zbytnio na tym to więc wy decydujcie jak daleko od Manehattanu. Wylecimy wtedy na pewno jak tylko paraliż zostanie zneutralizowany przez jad. Godzina na pewno starczy. Nie wiem jak wam dziękować za pomoc. – odparła z uśmiechem, cóż miała niewiarygodne szczęście, że ci buntownicy ją zabrali razem z tamtymi.

Odwróciła się i skierowała do leżącej klaczy, usiadła obok niej aby sprawdzić jej stan. Było na razie dobrze, powinna móc lecieć.

- Oho ktoś się budzi. – powiedziała z uśmiechem gdy zauważyła, że się budzi.

 

[sandy]

Ledwo co otworzyłam oczy, pierwsze co mnie uderzyło to światło bijące w oczy, próbowałam je zasłonić kopytem ale nie mogłam nim ruszyć. Przypomniałam sobie, że byłam dalej sparaliżowana, druga sprawa to ogarniający moje ciało ból jakby ktoś mnie palił żywcem.

Po tym jak oczy w końcu przyzwyczaiły się do światła zauważyłam innego Changelinga który siedział obok mnie i patrzył czy pewnie wszystko ze mną w porządku. Zdałam sobie sprawę, że jestem owinięta kocem termoizolacyjnym.

- Wszystko dobrze? – zapytała mnie, z oczywistych względów nie mogłam odpowiedzieć. – A no tak paraliż, za około 10 minut będziesz mogła się ruszać. – dodała z uśmiechem. Czułam, że dalej mam torbę z tą książką. Świetnie. Byle te rany były warte tego.

Edytowano przez Komputer
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[414] [Lust Tale [Golding Wing]]

Szłam spokojnie oglądając mieszkanie zamykając za sobą drzwi z trzaskiem z pomocą tylnego kopyta. Po wyglądzie mieszkania wyglądał na fanatyka. Wcześniej nie podejrzewałam go o aż taki patriotyzm ale czy na pewno taki był jak mówił... Każde słowo można podważyć i myślałam że w tym przypadku będzie podobnie. Wszędzie obrazy i mniej więcej ten sam motyw. Ogólna prostota wystroju... Typowe mieszkanie ogiera z tą różnicą że dość zadbane.

Ciszę w której trwałam przerwał świst... Nic nie wspominał że ma wściekłego feniksa w domu który w tej chwili leciał wprost na mnie... Na szczęście klacz musi być przygotowana na wszystko tak było i teraz... Moje oczy błysnęły i z  zielonej energii ukształtowałam wielki kawał płótna tuż przed nim jak był z 1,5 metry przede mną by nie dać mu szansy na wyhamowanie by nie wpadł w nie. Chciałam go unieruchomić w tym worku... Zabicie go nie wchodziło tu w grę a jakoś szczególnie bawić mi się z nim nie chciało... Zresztą ja nie jestem samobójcą by zabijać zwierzątko Goldinga a później czekać na niego w mieszkaniu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Arrow

Feniks nie zdołał się zatrzymać wpadł prosto w płótno. Próbował się wyrwać i skrzeczał wściekle w kierunku klaczy. Próbował rozerwać płótno szponami i dziobem jednocześnie też próbował  spalić je swoim ogniem.

 

Golding Shield

Powoli zacząłem docierać w okolice mojego domu. Dziś tak wiele się zdarzyło. Takie dni potrafiły kompletnie wypompować. Jedyne, o czym marzyłem to wziąć kąpiel i pójść spać. Jutro czekały mnie trudy dnia kolejnego. Gdy w końcu dotarłem pod mój dom byłem w nie małym szoku, gdy drzwi otworzyły się nawet, gdy nie musiałem wkładać klucz. Jestem pewny, że je zamykałem. Ktoś włamał się do mojego domu? Albo jakiś samobójca. Albo ktoś, kto nie zdaje sobie sprawy, z kim zadziera. Ciekawe czy Arrow przestraszył intruza. No cóż zaraz zobaczymy. Przyda mi się rozrywka przed snem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[414] [Lust Tale [Golding Wing]]

Póki uzupełniałam energię w takim tempie w jakim ten feniks ją zużywał to worek pozostawał dla niego niezniszczalny... Denerwowały mnie tylko dźwięki które wydawał... Nie chciałam ściągnąć na siebie większych kłopotów niż obecne... Owinęłam mu szczelnie skrzydła a z worka wystawała mu tylko głowa... Magia przeciw sile fizycznej? Zwycięzca raczej jasny do wyłonienia jak ma większe zdolności.

- Słuchaj ptak... Ucisz się sam to przytomny poczekasz razem ze mną na przybycie twojego pana bez twojej krzywdy. Tylko się zamknij na wielki księżyc Luny - powiedziałam poważnie trzymając ptaka w lewitacji pół metra przed sobą. Przemieszczałam się chcąc sobie usiąść wygodnie w fotelu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powoli wszedłem do domu gdzie usłyszałem skrzeczenie Arrowa. Chyba intruz dalej jest w domu. Niepostrzeżenie wszedłem do domu. Na szczęście moje drzwi nie skrzypiały. Powinienem zaskoczyć intruza i szybko sobie z nim poradzić. Zacząłem się rozglądać po cichu za intruzem. Aż go nagle zauważyłem. A właściwie ją. Była to klacz o zielonej sierści pegaz. Była całkiem atrakcyjna. Z pewnością jej nie znałem. Bardziej zdziwił mnie widok Arrowa w worku. Widać, że był wściekły. Czemu się nie wydostał? To jakiś dziwny materiał czy co? Nie ciekawie to wyglądało. Zwłaszcza, dlatego że to klacz. A ja nie atakuje klaczy. To nie jest dobre zachowanie. Spróbuje jej przemówić do rozsądku. Odezwałem się spokojnym, ale stanowczym głosem.

-Popełniłaś błąd tu przychodząc. Na przyszłość lepiej dowiaduj się, do kogo się włamujesz. Jednak dam ci szansę. Wypuść Arrowa i oddaj, co ukradłaś a pozwolę ci odejść i nie zabiorę cię na wycieczkę do lochów

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[414] [Lust Tale [Golding Wing]]

- Nie popełniłam żadnego błędu... - W moim głosie brzmiała nutka rozbawienia górująca nad powagą zmieniając jego tok wypowiedzi. - Doskonale wiem do kogo wchodzę i wiem do czego żołnierzyku jesteś zdolny. Tego feniksa się chętnie pozbędę... Jest denerwujący. - Przeniosłam lewitacją tego ptaka przed niego dezinegrując materiał który był zawinięty odzyskując część energii. Miałam tylko nadzieję że się na mnie nie rzuci. To nie byłoby ciekawe. - Co mam oddawać jak przyszłam tylko pogadać o incydencie z dzisiaj bo nie chciało mi się czekać z tym? Nie każdego dnia chce cię coś zabić... - westchnęłam siadając wygodnie w fotelu jak po ciężkim dniu. - Lochami mi grozisz... Sam byś mnie tam nie doprowadził...

Edytowano przez Hoffner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skrzywiłem lekko pyszczek w wyrazie gniewu. Strasznie arogancka panna. Arrow spojrzał wściekle na klacz, po czym wleciał mi na grzbiet. Wskazałem kopytem na jego stojak, po czym ten nagle zszedł z mojego grzbietu i poleciał na swój stojak wciąż wściekle patrząc na klacz. Nie dość, że ta klacz była arogancka to na dodatek czuła się jakby była u siebie w domu. Nie ważne, jaki był powód, dla którego tu przyszła. Włamanie to poważne przestępstwo. Czemu więc jej nie wyprowadziłem siłą z domu? To jest pytanie, na które nie potrafiłem odpowiedzieć. Powoli ruszyłem. Po czym usiadłem na kanapie na przeciw klaczy i zmierzyłem ją wzrokiem.

-Jeśli ktoś chciał cię zabić to należy zgłosić się do posterunku gwardii. Tam się tobą zajmą. Poza tym to nie jest powód by się do mnie włamywać. Kolejna sprawa to nie docenianie mnie. Skoro wiesz, kim jestem to powinnaś wiedzieć, że igrasz z ogniem. Jednak dam ci szansę. Skąd o mnie wiesz i kim jesteś? -Spytałem ponownie spokojnie. Wstrzymując gniew w sobie. Nie wiedziałem, kim jest. Ale obserwowałem ją dokładnie. By zaraz niespodziewanie mi nie wywinęła jakiegoś numeru.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...