Skocz do zawartości

[ZAPISY][GRA] BUNT [Wojna FOL POZ Sequel/Alternatywne zakończenie][Human and Pony][Trochę RPG XD]


Elizabeth Eden

Recommended Posts

[414] [Lust Tale [Forest Song]]

Uśmiechnęłam się tylko pobłażliwie na pożegnanie nie odpowiadając już fonetycznie. Stworzyłam od tak klucz do jego drzwi bo już nie musiałam bawić się z odnalezieniem odpowiedniej wielości zębów i zamknęła je od zewnątrz bo mogłam i nikt mi nie zabroni... Nie będzie musiał schodzić by to zrobić... Po tym poszłam z wolna na miasto z postanowieniem co ja muszę tak naprawdę zrobić... Najeść się... Spacyfikować nową... Przygotować się na wszystko... Romantic nie będzie zadowolona ale mnie jej zdanie nie obchodzi. Mogę robić co mi się podoba.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Breezy Orchid

Klacz lekko się uśmiechnęła do Martina. Nie sądziła, że gryfy potrafią być tak dobrze wychowane. W podręcznikach zawsze opisywano je, jako barbarzyńską rasę. Przynajmniej ich żołnierzy. Na sobie miała jedną z nowych zbroi. Za wyjątkiem hełmu, który teraz leżał obok niej. Na grzbiecie kuszę. Miała też przy sobie kilka małych noży.

-Aktualnie mogę ci towarzyszyć. Skończyłam na dziś trening zarówno fizyczny jak i magiczny. Więc chętnie ruszę na patrol Martinie. W końcu nie możemy próżnować

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Kristian]

Warknął coś pod nosem niezrozumiałego dla niej, dla niego chore było podpisywanie się krwią ale wyboru nie miał.

- Trzymam cię za słowo… - odparł, nie widział już tak naprawdę żadnych przeciwwskazań aby tego nie robić. Wszystkie wątpliwości o dziwo mu znikły. – Więc muszę iść tam na dół, dadzą mi jakieś ubranie w którym nie zmarznę po minucie i potem od razu do rydwanu i lecę. Ja? – zapytał dla pewności czy dobrze wszystko rozumie. Pewnie skończy to się tam jeszcze wojną domową, dość duży rozłam jest w całym dowództwie armii. Ale jakoś to będzie, chyba.

Zastanowił się w głowie jakim typem kuca by chciał być, wolał kucoperze na pewno od tych jednorożców. Jego niechęć do tej rasy objawiała się zawsze. Ruszył z wolna w stronę drzwi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Fire]

Właśnie przelatywała czterdzieści kilometrów od Canterlot na wysokości dwudziestu tysięcy metrów. Nie bała się że ją zauważą czy usłyszą, w tym warunkach nie wchodzi to w grę. Tymczasem jednorożec który otrzymał kartkę i adres przepisał je na zwykły papier, rzeczy stworzone za pomocą magii raczej nie mogą być wieczne. Rozsypują się jak tylko skończy się wlana w nie energia. Fire chętnie zrzuciła rakiety na to miasto jednak najpewniej nie przebiły by się nawet przez pole siłowe więc mija się to z celem, po prostu powiadomiłaby ich o swojej obecności. Wolała wrócić do bazy, załadować pełny ładunek i dopiero wtedy spróbować. 

 

[baza]

Skończono wszystkie dotychczasowe prace. Nowy materiał okazał się przydatny bardziej niż z początku sądzono. Trzydziestka kucyków zaczęło adoptować wybudowane pojazdy, dwudziestka zaczęła w bazie budować dwa duże silniki turbowałowe a reszta wiercić drugi szerszy szyb naftowy.

Edytowano przez Shatter
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Breezy Orchid

-Jesteś bardzo miły Martinie. -Powiedziała klacz z miłym uśmiechem. -Widywałam już twoich pobratymców. Jednak nigdy nie poznałam żadnego gryfa. Oczywiście możemy sprawdzić okoliczne wioski. Nie możemy pozwolić, aby gdziekolwiek komuś coś groziło. Nie tylko ty nie znasz dokładnie okolicy. Od niedawna przebywam w Canterlocie. Pochodzę z małej wioski niedaleko granic Equestrii. Mieszkańcy żyją tam spokojnie starając się nie mieszać się do konfliktów. Wstąpiłam do gwardii, bo uznałam, że moje talenty medyczne jak i znajomość różnych ziół może się przydać gwardii. -Oczy klaczy na chwilę spadły na zbroje, po czym spojrzała na Martina. -Dziwie się, że tobie nie wydano zbroi. Każdy powinien ją posiadać. Zwłaszcza w takich czasach

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Breezy Orchid

-Dawno ich nie widziałam. Wiele podróżują. Właściwie wychowywałam się sama. Jednak ich za to nie winie. Jeśli chodzi o zbroję to jak uważasz. Jednak sądzę, że gwardia nie zbankrutuje przez jedną zbroje dla gryfa. O czas się nie martwię. Mam go sporo. W końcu z tak błahego powodu nie powinniśmy rezygnować z naszych obowiązku. -Klacz również uśmiechnęła się do Martina. -Oczywiście jestem gotowa. Możemy ruszać. -Powiedziała bardzo miłym głosem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Breezy Orchid

-Więc ruszajmy. -Powiedziała z entuzjazmem w głosie. Klacz szła tuż za Martinem. Pomimo że była niepozorna. Przeszła ciężkie szkolenie na gwardzistę. Głównie specjalizowała się w szybkich atakach. Dlatego pozostawała czujna na każdym kroku. Obserwowała dokładnie całą okolice w poszukiwaniu potencjalnych zagrożeń. Była gotowa by bronić siebie, mieszkańców lub pomóc swojemu partnerowi, jeśli z jakiegoś powodu. Nie będzie mógł sobie dać rady.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Breezy Orchid

Klacz kiwnęła głową Martinowi na znak porozumienia. Gdy ten wzniósł się w powietrze. Ta ruszyła po cichu. W poszukiwaniu wszelkich zagrożeń. Starała się nie rzucać w oczy. W tych miejscach gwardia pojawiała się tak często, że widok gwardzistki nie był dla nikogo niczym nowym. Mimo wszystko często ktoś, kto miał coś na sumieniu wybierała takie miejsca. Choćby z powodu, że łatwo się tu można było ukryć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[414] [Lust Tale [Forest Song]]

Szłam spokojnie Ulicami Canterlot by pomyśleć nad tym na spokojnie co zrobiłam... Oddałam komuś tak łatwo na przechowanie coś co tworzyłam... 26 prawie 27 lat... Dlaczego to zrobiłam? Żeby potwierdzić swoją wolę by pokazać że mu ufam jak nikomu innemu bo on zrobił to samo wcześniej... Zaufał mi choć nie musiał. Mógł zyskać i stracić. Mogłam go oszukać i wymóc na nim swoją wolę. Zwieść jego ciało i wykorzystać... Ale czy na pewno dlatego? Pod nosem nuciłam sobie słowa tej piosenki...

Jeżeli chcesz być moim kochankiem, musisz musisz dogadać się z moimi przyjaciółmi.
Zrób to ostatni raz, na zawsze, przyjaźń nigdy się nie kończy...
Jeżeli chcesz być moim kochankiem, musisz umieć dawać...
Branie jest za proste, ale tak to jest.
 
Co myślisz o tym, że wiesz teraz co ja czuje?
Powiedz że potrafisz, obchodzić się z moją miłością, naprawdę!
Nie będę pochopna, dam ci spróbować...
Jeżeli naprawdę jesteś błędem powiem ci do widzenia!

 

[Celestia] //Teraz napisz co tam chcesz nawet ogólnie i do Warszawy droga wolna...

- Pominąłeś fragment w którym mają cię nakarmić ale z grubsza można tak to ująć... Masz godzinę na przygotowania chyba że się wyrobisz szybciej... - powiedziała głosem w którym ukrywane było samozadowolenie jednak po niej samej emocji widać nie było. Zamknęła bransoletę na lewym kopycie ogiera. Od teraz nie można było jej ściągnąć... - Ja słowa dotrzymam o ile ty wypełnisz powierzone tobie zadanie bez kombinowania. Powodzenia... - rzekła patrząc jak wychodzi gdzie czekali na niego gwardziści by go przygotować.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Breezy Orchid

Klacz spokojnym krokiem ruszyła w stronę Martina. Chwilę jeszcze się rozejrzała, po czym się odezwała.

-Nie jestem do końca pewna. Ale chyba widziałam coś podejrzanego. Widziała czwórkę ogierów. Stali w grupce. Niestety nie słyszałam, o czym rozmawiali. Gdy chciałam podsłuchać, o czym rozmawiali. Ci już zdążyli skończyć rozmawiać i ruszyli. Jestem pewna, że mnie nie zauważyli. Byłam bardzo ostrożna. Jednak nie mogę być pewna, że coś kombinują. Równie dobrze mogę się mylić a ten trop może się okazać stratą czasu. A wtedy może się okazać, że gdy my ich ganialiśmy byliśmy naprawdę potrzebni gdzie indziej

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Kristian](Nie chce mi się bardziej rozpisywać.)

Kiwnął głową i wyszedł w eskorcie tych dwóch gwardzistów, bez żadnego słowa. Zamierzał zdobyć jedynie podpisy ministrów i najważniejszych osób rządzących. Tyle w teorii wystarczy, podpisy żołnierzy czy tam cywili nie przydadzą się.

Po kilku minutach zaprowadzili go do zwykłej jadalni, pusto było.

- Dajcie jedynie grochówkę i chleb. Tyle mi wystarczy. – rzucił w ich kierunku, nic mu nie mogli zrobić więc miał wykorzystać tą przewagę. Po 10 minutach przynieśli mu to co chciał, szybko zjadł. Przyzwyczaił się do wojskowego żarcia, więcej mu nie potrzeba. Podali mu szybko czapkę, szalik i kurtkę. Założył bez słowa, ciepłe było i to się liczyło. Na koniec zaprowadzono go do powozu który po chwili wzniósł się w powietrze. Wszystko zajęło około 30 minut.

Ciekawe jak to się skończy… Znał kilka osób w dowództwie i raczej zamierzali walczyć do końca więc nie widział dużych szans na wchłonięcie Warszawy. Jednak idiotami nie byli aby atakować.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[414] [Lust Tale [Forest Song]]//Wyrównanie czasu...
Wróciłam do kamienicy... W mieszkaniu czekały na mnie dwa inne changelingi... Ze mną było ich tu troje... W jednym pokoju słyszałam jak Romantic i White śmieją się z tego co piszą w tandetnych romansach w porównaniu z rzeczywistością. Tam można było znaleźć naprawdę same głupoty które nie mają odniesienia do rzeczywistości no może poza scenami seksu... Byłam ciekawa którą płeć wybierze młoda... Nic na razie nie było przesądzone zwłaszcza po tym jak nakryłam je obie jak jedna ćwiczyła na drugiej. Nie dziwiłam się po tym co nagadała jej Romantic...  Mogło się to wydawać dziwne ale ja się naprawdę cieszyłam że Blue Cut do nas nie wróci. Pewnie nie żyje. Uciekł i Equestria go zabiła a raczej jej magia.
 Poszłam do siebie uporządkować myśli i dać odpocząć umysłowi bez słowa z innymi domownikami. Położyłam się na łóżku i zapadłam w trans poruszając się po nowych wspomnieniach wyrwanych z umysłu Goldinga. Musiałam szybko je przyswoić...
 
***
 
Otworzyłam oczy około południa... Nie czułam obecności obu changelingów w pobliżu... Poszły pewnie do biblioteki po nowe książki do czytania znowu udając siostry nierozłączki... To było ciekawe zagranie. Dwupak na jednej ofierze tylko trza uważać by plotek nie narobić ale tak rzadko gdzieś wychodzą że o to się nie martwię zresztą pewnie Romantic instruowała White co i jak sama siedząc daleko. Z ostatnich przekazów wynikało że idzie jej coraz lepiej.
Wyszłam z domu biorąc parę łyków esencji by uzupełnić swoje braki. Byłam w pełni naładowana i mogłam działać. Sama...
 
***
 
Szybko znalazłam adres podany mi przez Anastazje... Jeden głęboki oddech i mogłam zaczynać. Trzy zdecydowane puknięcia w drzwi i mój twardy głos oznajmiający.
- Poczta. Polecony do kopyt własnych. Trza podpisać.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield

Powoli otworzyłem oczy. Było znacznie później niż zwykle. To wszystko przez to wino. A może to wpływ Lust na mają głowę? Czy to wszystko naprawdę się wczoraj stało? Otworzyłem szufladę szafki. Kamień duszy Lust wciąż tam był. Czyli to stało się naprawdę. Dziś złamię kolejną zasadę pomogę niezarejestrowanemu podmieńcowi wydostać się z terenu Canterlotu. Z dnia na dzień ładuje się w coraz większe bagno. Mój ojciec przewraca się w grobie widząc, co robię. Jednak to wszystko robię dla dobra Equestrii. Ale czy na pewno? Gdy dowiedziałem się prawdy o Lust byłem wściekły. Potem, gdy wyjawiła mi sporo rzeczy o swoim gatunku. Było mi jej szkoda. Jednak czy pomagam jej z poczucia żalu czy dlatego że mamy wspólne interesy? Sam już nie wiem. Muszę uważać. Do spotkania z Lust jeszcze zostało parę godzin. Do tego czasu chyba zdążę zgłosić się do kapitana i poinformować go, że na jakiś czas zniknę. Powoli wstałem z łóżka. Arrow wciąż nie wyglądał na zadowolonego po wczorajszej przygodzie. Wyjąłem kilka jabłek z szafki. A wino schowałem. Nie miałem czasu na lepsze śniadanie. Włożyłem na siebie zbroje i zabrałem broń. Po czym prędko opuściłem dom.

 

Breezy Orchid

Klacz lekko zmarszczyła brwi na słowa Martina.

-Martinie. Jestem twoją partnerką. Ale nie mogę się zgodzić na takie metody. Rozumiem, że w imperium gryfów macie swoje prawa. Ale gwardia nie może się tak zachowywać. Musimy dawać przykład. Zwłaszcza w takim mieście jak Canterlot. Buntownicy już teraz są groźni. Tylko tego brakuje by szerzyli jeszcze propagandę. Możemy ich śledzić. Lub ewentualnie przepytać. Ale nie możemy ich atakować bez powodu

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[sandy](Nie mam pojęcia ile postów drogi z odległości 20km… ¾ z 5? Coś takiego. )

Przejrzałam na szybko treść książki, było warto. Jednak lepiej potem w mieszkaniu jeszcze raz poczytam, ale dogłębnie. Z tą drugą książką nie wiem co zrobić, pewnie ją też przeczytam.

- Więc Sneaky… Jak daleko do twojego mieszkania? – zapytałam ją zmieniając formę na klacz pegaza o jasnoniebieskiej sierści, szarej grzywie i żółtych oczach. Wolałam aby wścibskie oczy nie zobaczyły, że jestem changelingiem.

To samo zrobił Sensetive, zmienił formę w pegaza ogiera o pistacjowej sierści, białej grzywie i szarych oczach. Grzywę miał prostą jak ja. A Sneaky zmieniła formę na klacz kucoperza o ciemnoszarej sierści, czarnej grzywie i oczach w kolorze szkarłatnym, grzywa nie była uczesana ale nie wyglądała jak gniazdo. To powinno wystarczyć, na razie.

- Więc tak, mam swoje zapasowe dokumenty na tej formie. Wy stwórzcie fałszywki w razie czego, jednak w Manehattanie nie powinni nas znaleźć. A Manehattan niedaleko już. – odparła patrząc przed siebie. Cieszyłam się, że nas uratowała a od buntowników mam nadzieję, że szybko przyjdą kartki o tych zaklęciach.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dotarłem w końcu do naszych koszar. Mijałem okolicznych gwardzistów by dostać się do kapitana. Po pewnym czasie dotarłem do jego gabinetu. Musiałem zdjąć hełm z głowy przed jego strażnikami by się zidentyfikować. Ci po dokładnym sprawdzeniu wpuścili mnie do gabinetu. Kapitan właśnie chodził w kółko po sali. Na mój widok spokojnie usiadł przy biurku.

-Siadaj Golding. -Wykonałem polecenie i usiadłem przed nim. -Spóźniłeś się dziś chwilę. Dosyć to do ciebie nie podobne

-Wybacz kapitanie. To był dziwny dzień i wieczór wczoraj

-Rozumiem. Wigilia serdeczności potrafi udzielić się każdemu. Jednak staraj się tego unikać

-Chciał mnie pan widzieć kapitanie?

-A tak. Buntownicy są groźniejsi niż przypuszczaliśmy. Rozwijają się niesamowicie szybko pomimo środowiska magicznego, w jakim żyjemy. Bądźmy szczerzy ich broń ma większe możliwości niż nasz. Nie mają może dawnej potęgi. Ale sytuacja robi się coraz bardziej groźna

-Rozumiem, że rozpoczynamy atak by ich zdławić

-To nie takie proste Golding. Warszawą już się zajmuje księżniczka. Sądzę, że wie, co robi. Jednak ogniw buntu jest wiele. Buntownicy ukrywają się wszędzie. Musimy zadbać o jak najlepszą ochronę granic Equestrii. Najlepiej, jeśli zajmę się tym osobiście. Jednak by dobrze to wyglądało muszę się tam zjawić. Nie wiem jak długo mnie nie będzie. Równie dobrze mogę tam polec. Canterlot nie może zostać bez kogoś, kto pokieruje gwardią. Mam do ciebie zaufanie. Dlatego sądzę, że pod moją nieobecność możesz zająć moje miejsce. -To mnie zamurowało. Nie spodziewałem się tego. Nigdy nie uważałem się za dobrego leadera. Wolałbym, aby kto inny został wybrany na to stanowisko. I co teraz powinienem zrobić?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield

-To bardzo miłe z pana strony. Ale ja już dawno stwierdziłem, że...

-Wiem co mówiłeś Golding. A jednak pomogłeś w szkoleniu obiecujących rekrutów. Cały czas widziałeś zagrożenie w buntownikach. Podczas gdy my byliśmy pewni, że takiego niema. Posłuchaj niema innego jednorożca obecnie tutaj. Który osiąga twój stopień magii i ma twoje doświadczenia. Proszę cię, więc abyś to przemyślał jeszcze raz

-Potrzebuje czasu kapitanie. Dlatego chciałbym na jakiś czas opuścić Canterlot

-Na jak długo i w jakim celu? -Zapytał wyraźnie zdziwiony moją prośbą

-Około jeden dzień. Sprawy osobiste

-Nie powiem. To trochę dziwne jak na ciebie. Ale masz kilka zaległych dni urlopu. Oczywiście możesz wyruszyć. Kiedy więc znikniesz?

-Jeszcze dzisiaj. Ale na pewno wrócę. I wtedy udzielę panu odpowiedzi

-Dobrze Golding możesz wyjść. -Zasalutowałem kapitanowi. On zrobił to samo. Po tym opuściłem jego biuro. By skierować się do koszar a następnie znowu do domu.

 

Breezy Orchid

-Nie martw się Martinie wkrótce się przyzwyczaisz do naszych regulaminów. Teraz ruszajmy. Bo nam uciekną za daleko. -Klacz wybiegła na przód by pokazać Martinowi gdzie poszli podejrzani i by wskazać ich. Po niewielkim biegu zatrzymała się i schowała między okolicznymi budynkami. Cichym szeptem odezwała się do Martina. -To oni. -Wskazała kopytkiem na czterech ogierów. Szli w grupie niewielką ścieżką. Nie wyglądali na miejscowych. Ich wygląd dawał wiele do życzenia.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[414] [Lust Tale [Forest Song]]

- Dzień dobry wie pani że nie ładnie się chować jeśli nie ma się nic do ukrycia... - zaczęłam spokojnie wytykając jej naruszanie ogólnie przyjętych zasad panujących na cudzym terytorium [Romantic rozmowa w pociągu gdy jechali z Blue Cutem na Manehattan. Byłeś przy tym, więc nie narzekaj]. - Można do środka na minutkę porozmawiać na osobności? - spytałam zachowując obojętną minę. - Obiecuje że nie zajmę dużo czasu...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield

Dotarłem po pewnym czasie do domu. Postanowiłem zabrać ze sobą swoją broń i zbroje. Las Everfee jest pełen niebezpieczeństw. Wolałbym nie napotkać jakiegoś drapieżnika. A potem być wobec niego bezbronny. Magii wolałem nie marnować od tak. Poza tym teleportacja też kosztuje sporo mocy. Przy okazji zabrałem jakieś jedzenie i spakowałem namiot na wszelki wypadek. Wolałem być gotowy na wszystko. Lepiej coś mieć i tego nie potrzebować. Niż żeby było na odwrót. Arrow z zaciekawieniem przyglądał się wszystkiemu, co robię.

 

Breezy Orchid, Podejrzani

Klacz kiwnęła milcząco Martinowi i zaraz zniknęła z miejsca ukrycia. Schowała się niemal niezauważalnie. Obserwując Martina i podejrzanych. Jeśli czegoś spróbują będzie gotowa. Ogier głupio się uśmiechnął w stronę Martina.

-A nie widać panie władzo? Korzystamy z ładnej pogody i spacerujemy. Czy to już też jest nielegalne?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[sandy]

Po kilku minutach lotu zauważyłam już Manehattan, było wielkie to fakt. Jednak lecieliśmy wysoko by uniknąć ewentualnego sprawdzania dokumencików. Było by to bardzo niewygodne gdyby złapano nas teraz jednak skoro swobodne jest wejście do tego miasta a pewnie gwardziści są na stacji tylko i drogach lądowych.

Obniżyliśmy lot gdy byliśmy już nad budynkami, z daleka było widać jednak nadlatujących gwardzistów. Na razie zatrzymaliśmy się w powietrzu bo będzie jeszcze jakaś afera, że unikamy kontroli. Na wszelki wypadek Sneaky otoczyła te dwie książki zwykłym drewnem nie możliwym do otwarcia i z 4 nóżkami i jakimiś wzorami. Nawet jak potrząśnie to nie usłyszy czegoś w środku bo są unieruchomione poprzez wypełnienie pustej przestrzeni również drewnem. Pomyślą raczej, że to ozdoba jakaś. Nic więcej nie miałam w torbie, jedynie Sneaky miała plecak.

Edytowano przez Komputer
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Fire]

Po paru następnych godzinach wylądowała w bazie, zaparkowała w odpowiednim miejscu i wysiadła z samolotu. Szybko wzięła dwie przepisane kartki i je obejrzała, będzie musiała znaleźć w końcu Shattera. Już zbyt długo nic o nim nie wiadomo. Szybko zlokalizowała innego pegaza co w miarę ogarnia pilotowanie, od dłuższego czasu nie spała więc będzie musiała się wyspać w trakcie lotu. Wsiedli do zatankowanego składaka i polecieli w kierunki Equestrii. 

 

[shatter]

Jedna z pań odprowadziła mnie do pustej klasy gdzie spokojnie będę mógł się uczyć rzucania nowych zaklęć. Postanowiłem zacząć od średniej tarczy obronnej, ustawiłem się w odpowiedniej pozycji z głową pochyloną w dół po czym krzyknąłem Semper Vires. Byłem ciekawy jak bardzo te sale są dźwiękoszczelne. Po chwili wokół mnie pojawiła się bariera, z zadowoleniem uznałem że to zaklęcie się udało. 

 

[baza] 

Wymieniono uzbrojenie w jednym pojeździe testowym, teraz wykonywano drobne zmiany konstrukcyjne w jego środku i w pancerzu. Zakończono również budowę silników jednak wiercenie nowego otworu nadal trwało. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[414] [Lust Tale [Forest Song]]

- Gdyby tylko o to chodziło nie przychodziłabym osobiście - rzekłam zmiatając jednym zdaniem wszystko co powiedziała. - Nie interesuje mnie co będziesz robić, z kim i w jakiej ilości dopóty nie robisz komuś tym na przekór z tym a wierzę że jesteś na tyle inteligenta że znasz swoje granicę jako gość tutaj... więc odpuść sobie tłumaczenia. Ja chcę tylko ostrzec że jeśli zrobisz coś głupiego. Co wystawi naszemu gatunkowi kolejną złą opinie... Zabiję cię zanim zaczniesz uciekać do tego czasu chce dać ci totalny spokój. Uczciwa oferta? - zapytałam retorycznie. Ta propozycja wydawała się nie do odrzucenia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gwardia Manehattan pegazy

Grupa dziesięciu pegazów zatrzymała się w locie przed trójką nieznanych pegazów. Zmarszczyli brwi. Po czym jeden z nich się odezwał

-Aby wejść do miasta trzeba przejść kontrole. Proszę lecieć za nami do posterunku gwardii. -Po tych słowach pegazy zaczęły otaczać intruzów. By ci nic nie wywinęli do czasu kontroli

 

Podejrzani

-Ależ oczywiście panie władzo. My nic nie ukrywamy. Niech pan prowadzi. -Powiedział dosyć spokojnie ogier z dosyć dziwnym uśmiechem.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[414] [Lust Tale [Forest Song]] // Do biedronki Matka wygnała...

Westchnęłam że jest wystarczającą idiotką by nie zrozumieć przenośni co do terytorium. Nic nie poradzę...

- Są rzeczy na które się ma wpływ a na inne nie a teraz żegnam. Jestem umówiona... - Wyszłam przez drzwi idąc w swoim kierunku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Breezy Orchid, Podejrzani

Klacz zrozumiała sygnał Martina. Była w gotowości by mu pomóc. Ogiery poszły za Martinem bez słowa. Gdy ten się odwrócił. Jeden z nich lekko zmarszczył brwi, lecz drugi mu tylko pokiwał niezauważalnie głową.

-Wszystko, co dziś robiliśmy? Przyjechaliśmy tu rano jeździmy po Equestrii i dobrze się bawimy zwiedzając krainę. Aktualnie jesteśmy tu i podziwiamy okolice. Czy to już wszystko panie władzo?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[sandy]

Oczywiście gwardziści i ich polecenia, wolałam nie dyskutować lecz zawsze zastanawiało mnie dlaczego każdy gwardzista którego spotkam zawsze marszczy brwi. Ale mniejsza.

- Niech będzie. –rzuciłam od niechcenia lecąc za nimi, chciałam mieć to z głowy i zająć się ważnymi sprawami. Książki nie namierzą bo nawet pewnie nie wiedzą jak wygląda taka od czarnej magii. Szybko lot zeszedł na ten ich śmieszny posterunek, potrwa góra kilka minut i możemy sobie iść. Teraz czekałam na to aż zaczną cokolwiek mówić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...