Skocz do zawartości

[ZAPISY][GRA] BUNT [Wojna FOL POZ Sequel/Alternatywne zakończenie][Human and Pony][Trochę RPG XD]


Elizabeth Eden

Recommended Posts

[sandy](Myślę czy nie przesadziłem... )

Odruchowo odskoczyłam i zamknęłam te drzwi celując w ich stronę rogiem, zaklęcie średniego ataku powinno się przebić przez drzwi i ich grzmotnąć.

- Zabezpieczaj mnie! – rzuciłam w stronę Sneaky, ta kiwnęła głową. Wyciągnęłam głowę do przodu i szykowałam się aby użyć tego zaklęcia i trafić przeciwników. - Impetum Vobis. – powiedziałam w myślach i czekając na efekty.

Sneaky w tym czasie usłyszała jak znowu ktoś tu się przebija, spojrzała w tamtym kierunku myśląc, że szarżują na mnie. Skoczyła by przyjąć na siebie uderzenie a zamiast tego dostała glutem.

- Naprawdę? – warknęła do siebie, przynajmniej Changelingowej energii to nie blokowało. Skupiła się i odkręciła magią wszystkie pojemniki i butelki z płynami do mycia, po chwili przewróciła te butelki tak, że one i ich zawartość leciały na przeciwników. W tym kilka prosto w kierunku oczu.

 

[sensetive]

Dalej się wycofywał z umysłu przeciwniczki, w czasie gdy większa część jego umysłu była zajęta poradzeniem sobie to mniejsza część myślała jak utrudniać jej załatwienie tego.

Sensetive zakrył jedynie głowę kopytami aby nie dać się jednym atakiem pokonać. Dalej nie miał zamiaru odpowiadać, po prostu nie widział w tym powodu. Jeszcze by go zagadała i załatwiła.

 

[Krym]

- To jest jakiś żart którego nie zrozumiałem… - warknął do siebie oficer biorąc jeden z kryształów polszenu w kopyto i rzucając nim w głowę jednego z cywili który raczej był zombie. Tym razem postanowiono wziąć polszen i przy jego pomocy załatwić te zagrożenie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gwardia Manehattan

Gwardziści zdziwili się na widok gwardzistów w dawnych zbrojach. A na słowa jednego z nich wpadli w kompletny szok i patrzyli na siebie zdziwieni.

-Co to ma znaczyć? -Spytał jeden z gwardzistów.

-Czyż to nie oczywiste. To muszą być te podmieńce na naszych usługach

-Czyli ci, których ścigaliśmy...

-Najwyraźniej to ci mordercy

-To, co robimy?

-Dowództwo kazało w tej sprawie słuchać podmieńców. Więc ich posłuchamy. Ale lepiej zostaniemy w okolicy na wypadek gdyby ci uciekinierzy wydostali się na zewnątrz.

-Zgoda

Pegazy w szyku wyleciały z budynku by nie przeszkadzać podmieńcom. Ale zostali w okolicy budynku na wypadek gdyby ta dwójka się wydostała.

 

Jeden z dowódców

-Raczej nic wam tam nie grozi. Podobno podmieńce uciekły ogromnym samolotem. Niestety nie wiemy, kto był właścicielem. Możliwe, że jakaś jednostka z Warszawy mieszała w tym kopyta. W każdym razie sytuacja jest też ważną sprawą dla podmieńców. Podejrzana została wydalona z roju. Jeśli jednak okaże się, że był to inny podmieniec. Może to doprowadzić do wojny z rojem. A nawet wykluczenia legalnych podmieńców z naszej społeczności. Jeśli jednak to ta wydalona to będziemy musieli ostrzec władczynię podmieńców. Że jedno z jej niepożądanych poddanych posiada wiedzę, która może zagrozić zarówno nam jak i im

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Komputer zaklęcie: 77(nie wyszło)

 

Padocholik:

Kiedy doszedłeś do głównego rynku zobaczyłeś imponujący ratusz i duże targowisko, na którym sprzedawane były owoce i przyprawy, o jakich ci się nawet nie śniło. Pośrodku placu rosły palmy i lała się woda w białej fontannie.

Obok ratusza znajdowała się prowizoryczna mapa Saddle Arabii.

 

10986701_1524924614447869_52217072877447

 

(Te dziwne znaczki na dole to góry, większą część Saddle Arabii zajmują sawanny i pustynie, jednak znajdzie się tam też sady winne i małe lasy. To prawdziwa mieszanka klimatów.)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[shatter]

- Dziękuję za to że pan się zgodził - powiedziałem siadając na kucykowej odmianie krzesła. Lekcja nie trwała za długo jednak dość sporo się z niej dowiedziałem. Ten archiwista byłby dobrym nauczycielem, nie zdziwiłbym się jakbym się kiedyś dowiedział że nim był w jakieś szkole. 

- Kiedy mogę przyjść na kolejną lekcje by nie przeszkadzać panu? Chciałabym się też jakoś odwdzięczyć...

 

[Fire/Kontenerowiec]

Zgromadzono wszystkich w jednym miejscu a następnie przeszukano cały statek w poszukiwaniu ewentualnych zabłąkanych kucyków. Po parudziesięciu minutach sprawdzania korytarzy i pomieszczeń znaleziono jeszcze siedem osób. Następnie oddzielono sponyfikowanych od rdzennych kucyków, tych ostatnich było osiem.

- Fire możesz już lecieć - powiedział przez radio ten sam buntownik co przyjął zakład odnośnie tego kto więcej wypije - Sytuacja opanowana, za niedługo widzimy się z powrotem.

- Dobrze, do zobaczenia. Miłego rejsu - odpowiedziała Fire i skierowała samolot w stronę bazy. 

- Dobra... To teraz trzeba zrobić tym kontenerowcem nawrót i dotrzeć do domu. Jest po naszej stronie ktoś kto umie tym sterować? Ogarnęlibyśmy to sami jednak nie od razu, po za tym nie mamy doświadczenia. 

- Znaczy najlepszą osobę do tego zabiliście - po chwili odezwał się kucyk - Z resztą on i tak by nie współpracował ale mam dobrą wiadomość. Ja też to umiem zrobić.

- Doskonale, to idź tam gdzie musisz, Snow idź z nim. Powiesz mu gdzie musimy dotrzeć - w tym momencie zrobił małą przerwę - Nie wiem tylko co zrobić z rdziennymi, chyba będziemy musieli ich zabić. 

 

[baza]

Dowódca CV-80 ucieszył się gdy cztery tunele przestały się wydłużać, to znaczyło że zabili cztery sztuki. Nadal kontynuowano strzelanie do nich, tymczasem samolot wystartował i nabierał wysokości. 

 

[Cv-30-4]

Skończono robotę, po paru minutach załadowano łuski w worki i zapakowano do pojazdów. 

Edytowano przez Shatter
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Napisano (edytowany)

Padocholik:

Ratusz w środku był zbudowany z piaskowca i znajdowało się w nim mnóstwo pięknych, czerwonych dywanów, które wydawały się lekkie i błyszczące. Naokoło stały biurka, przy których pracowały konie. Klacze z niesamowitymi makijażami i zwiewnymi szalami, oraz ogiery z niesamowicie długimi grzywami. Klacz, do której podszedł Blue zmarszczyła wydepilowane brwi na jego niezrozumiały bełkot, a potem pokiwała ze zrozumieniem głową.

Intelligo. Quod tibi non est hic.

Wstała, chwyciła go lekko i poprowadziła schodami na górę.

 

 

(Konie mówią językiem łacińsko-googletłumaczowym)

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[392] [Lust Tale [Forest Song]]
Zamknęłam oczy myśląc nad wszystkimi opcjami... Co może się stać. Czy miałam teraz wybór? Nie... Musiałam powiedzieć to co chce usłyszeć by go nie stracić. Tak czasami trzeba. Póżniej się zobaczy... Możliwe konsekwencje są dość spore i co mam z tym zrobić jeśli nie mam dość danych... Czy siostry nie unicestwiłyby nas gdyby miały okazję? Nie wiem możliwe tylko czy tarcza może im to umożliwić... To możliwe tylko złudne z tym jak się to nazywa...
- Cieszę się... - mruknęłam bez entuzjazmu. - Pozwolę ci to zrobić i liczę na to że to nie będzie błędna decyzja... - Po czym w głowie dopowiedziała. Nie powinien tego słyszeć: "Ty możesz im ufać bezgranicznie. Ja nie jestem wstanie tego zrobić bo nie czuję się z nimi związana w żadnym stopniu... To tylko wysoko postawione dwie klacze dyrygujące wami... "
 
[Pościg za Sandy]//Ta sama kolejność i ilość co w poprzednim poście...
//1 Grupa
Wywaliły z zawiasów we trójkę drzwi przez to że otwierały się w tą samą stronę którą waliły przez co ich użyteczna ochrona była naprawdę niewielka. Dzięki temu mogły rzucić się na Sandy chcąc zwrócić jej uwagę najpierw próbując trafić glutem i wciągnąć w walkę bezpośrednią wraz z drugą trójką changelingów.
//2 Grupa
Na ich oczach pojawiły się typowe gogle lotnicze i dzięki temu uchroniły się przed żrącym wpływem chemikaliów na oczy które zostały na nie rzucone. We trójkę wykonały naprawdę mocną ścianę z energii mającą definitywnie oddzielić Sneaky od Sandy i tym sposobem sprawić by były łatwym celem dla nich. Rzuciły się społem na Sneaky próbując ją tak wmanewrować w walkę kołową by jeden z ich towarzyszy był wiecznie w jej martwym polu. Chciały wymierzać skoordynowane ataki w ważne punkty anatomiczne: stawy kończyn, głowa, szyja... Chciały się nawet posunąć do tego by wykraść energię którą miała w sobie wgryzając się w ciało.
//3 Grupa
Przebiły się przez ścianę działową wykonaną z regipsu robiąc naprawdę spore wejście bo odleciała cała płyta z której była zrobiona. Dzięki temu mogły rzucić się na Sandy uprzednio próbując trafić ją kolejnym ładunkiem gluta. Nie chciały jej bić... Raczej unieruchomić. Zwróceniem uwagi miała zająć się pierwsza grupa. Wykonały z energii cienkie linki o bardzo ostrych krawędziach i długości ok 4 metrów. Tym chciały ją skrępować by móc później wydoić z niej całą energię jaką posiada i pozbawić przytomności.
 
[szefowa okręgu Manehattan] [Manehattańskie changelingi]
Ruszyła głową by kazać podległym sobie changelingą dwoma linami obwiązać jego kopyta i ciągnąć je żeby odciągnąć jego kopyta od głowy. Chciała pozbyć się tej gardy.
- Aż tak nieśmiały jesteś by się odezwać. No dalej... - szydziła z niego celując z kolei młotem w jego podbrzusze by wybić mu powietrze... Nie zapominała by próbować wtargnąć do jego głowy i przejąć kontrole nad nim. Wiedziała jednak by to robić powoli i systematycznie a nie na już. Nie myślała trafić w jego głowie na jakieś wyrafinowane sztuczki.
 
[Wiły]
Cywil się przewrócił po czym wstał i poszedł dalej w stronę wody tak jak wszyscy inni będący pod kontrolą gdzie weszli  morza po kolana i czekali na coś...
 
[Rdzewce]
Tunele przestały się wydłużać.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield

Uśmiechnąłem się lekko pod nosem. Choć nie byłem pewny czy dotrzyma słowa. Jeśli chce mieć te tarcze jestem jej potrzebny. Jednak nie mogłem być pewny czy gdy zbierzemy wszystkie kawałki ta nie uzna, że jestem jej zbędny. Do tej pory robiła wszystko by pokazać mi się z lepszej strony. Jednak, gdy w grę wchodzi coś takiego. Tak kruchy sojusz może zaraz zniknąć. Wielu zbłądziło na punkcie wielkiej mocy. Muszę na nią uważać. Jeszcze bardziej niż dotychczas. Powoli obróciłem się by podnieś hełm. Gdy nagle coś mi wpadło w oko. Podszedłem do fotela i wyciągnąłem jakieś kartki. To były zapiski księżniczki. Niewiele potrafiłem z nich zrozumieć. Ale wszystko wskazywało, że moje obawy są słuszne. Trzeba skompletować te odłamki a potem pomyślę, co dalej. Wiedziałem jedno to niebezpieczna gra. Zanim Lust spytała o kartki pokazałem je jej. I tak pewnie zrozumie z nich tyle, co ja.

-Jak widzisz to coś niezrozumiałego. Chyba znaleźliśmy już wszystko, na czym nam zależało i możemy wracać. Co do tego zaginionego miasta. Smoki mogą coś wiedzieć. Nie jestem w stanie teleportować się na ich wyspę. Ale mogę się teleportować do Manehattan i popłynąć na ich wyspę. Jestem w posiadaniu biletu, dzięki któremu się dostanę. Ale na razie myślę, że możemy wracać do Canterlotu. Chyba, że chcesz coś jeszcze zrobić? -Spytałem poważnie mierząc ją wzrokiem.

 

Jeden z dowódców

Oficer spojrzał to na Martina to na Breezy. Po czym wyjął jakieś dokumentacje, które zaczął przeglądać.

-Z tego, co widzę twoja partnerka jest obecnie na 5 poziomie magii. Więc sądzę, że będzie w stanie was teleportować. -Breezy tylko opuściła głowę patrząc w podłogę. - Sposób podróży zostawiam wam do wyboru. Tylko wyruszcie najpóźniej jutro. Bo sytuacja jest naprawdę poważna. I postarajcie się unikać kłopotów. Księżniczka Cadence wciąż jest osłabiona po tym zamachu. Więc zamieszanie w królestwie nie jest jej raczej potrzebne. No cóż to chyba tyle

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[sandy]

Dużo tu ich było.

- Cholera… - przeklęłam pod nosem patrząc na ich ilość pierwszego gluta uniknęłam jednak drugiego już nie. Trafił mnie w tył, raczej mi nie zaszkodzi.

Szybko użyłam lewitacji i zaczęłam po prostu przewracać półki i kawałki sufitu przez co te rzeczy runęły na nich. Zrobiłam średniej wielkości kulę do kręgli którą uderzyłam w mało wytrzymałą ścianę przez co się rozsypała w tym miejscu. To pozwoliło się wydostać przez dziurę przez którą na upartego można było się przecisnąć. Sneaky to samo zrobiła korzystając z tego, że kawałki sufitu i proszek do mycia zrobiły zasłonę tam. Znaleźliśmy się znowu poza budynkiem.

Ten blok mieszkalny miał strasznie chude ściany, to dobrze. Teraz pozostało uciec jak najdalej by znowu zdobyć czas. Dlatego znowu polecieliśmy ale w górę z dużą prędkością by dolecieć jak najszybciej na wysokość chmur lub w razie potrzeby niżej.

 

[sensetive]

Spojrzał z nienawiścią na nią dalej nic nie mówił, dyskusja nic mu nie da. Poczuł jak znowu próbuje zaatakować jego umysł, ponownie większość energii skupił do obrony swojego umysłu przed nią. Dalej jednak mógł logicznie myśleć. Próbował się siłować z tymi Changelingami aby miał jak się bronić jednak uderzenie zabrało mu oddech, chwilę zajęło mu odzyskanie go.

Postanowił spróbować wziąć swoją broń, spojrzał w stronę sofy i ledwo co skupiając się wysunął miecz spod poduszki i zrobił cięcie nim aby rozciąć sieć. Jak to mu się uda to jego szansa na przetrwanie wzrośnie. Czekał teraz na efekty. Ból nie był tak intensywny jak na początku na szczęście.

 

[Krym]

- Co oni robią? Obserwować i jak zrobią coś złego to interweniować. – po wydaniu tego rozkazu obserwowano co zrobią będąc w stanie gotowości bojowej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gwardia Manehattan

Gwardziści unosili się nad budynkiem obserwując czy podejrzani nie wydostaną się z budynku. Nagle spostrzegli jak dwoje poszukiwanych ucieka. Wyglądało na to, że podmieńce przeceniły swoje umiejętności. Na szczęście gwardziści mieli racje by zostać na miejscu. Wszyscy w szyku zaczęli lecieć z góry prosto na poszukiwane. Dwa pegazy spadły prosto na Sneaky i zaczęły z nią lecieć w kierunku ziemi. Kolejne cztery spadały prosto na Sandy. Byli gotowi na wszystko by dorwać podejrzane. Nawet je zabić. Były zbyt niebezpieczne by mogły uciec.

 

Breezy Orchid

-Poradzę sobie Martinie nie martw się. Kapitan nie wybrał mnie do jednostki specjalnej za ładne oczy. Po prostu to moja pierwsza wspólna teleportacja. Ale myślę, że sobie poradzę. Nie powinniśmy zwlekać. Sprawa jest zbyt ważna. Ja tu na ciebie zaczekam. Możesz iść do domu i zabrać, co ci jest potrzebne

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Padocholik:

Klacz zaprowadziła cię piaskowcowymi schodami na górę do jednego z małych gabinetów. W oknach nie było tu szyb, były to po prostu dziury w ścianach. W gabinecie za biurkiem siedział ogier z grzywą aż po kopyta, jednak związaną w dwa warkocze. Uśmiechnął się na widok klaczy, która powiedziała coś do niego w nieznanym dla ciebie języku. Ten pokiwał głową i odesłał ją.

- Rozumiem, że ty nie stąd - powiedział z dziwnym akcentem, ale jednak po Equestriańsku - Ty z Equestria. W jakiej sprawie?
 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[392] [Lust Tale [Forest Song]]
- Tak się składa że ja też mam bilet do krainy smoków - powiedziałam kpiąco z głupim uśmieszkiem. Smoki to nie był głupi pomysł. Żyły naprawdę długo. Dużo dłużej niż Matka. - No cóż chyba los z nas naprawdę kpi i chce byśmy wszystko robili razem... - rzuciłam od tak po czym przerwałam na moment myśląc nad tym czy mam już wszystko... - Jak jesteś tak miły to możesz mnie odstawić do Canterlot do mojego słoika... - zażartowałam wstając i podchodząc do niego. - Za niedługo dostaniesz tą książkę przepisaną... Nie wiem jak ci ją dostarczę ale to zrobię chociażbym miała prosić o to innych gwardzistów czy zostawić zapakowaną w urodzinowy papier w recepcji w koszarach... - zapewniłam że wywiąże się z zobowiązania.
 
[Pościg za Sandy]
Po wytworzeniu pod sobą sprężyny łamano progesywnej i wykorzystaniu jej do nadania sobie odpowiedniej prędkości początkowej ponad siłę grawitacji i nadaniu swojemu ciału lepszych cech aerodynamicznych dla szybkiego i zwrotnego lotu powiększyły sobie skrzydła zwiększając tym powierzchnie sterową jaką miały typowe skrzydła pegaza.
Tak wyleciały przez dach za uciekinierkami już po chwili znajdując się na ich ogonie. Ciągnęły za sobą smugi zielonej energii którą wykorzystywały jako dodatkowe źródło ciągu. Skrzydła miały prawie nieruchome. Korygowały nimi lot. Wspólnie w szóstkę wytworzyły wielką sieć o powierzchni 81 m2 tuż przed nosami uciekinierek by w nią razem wpadły. Wykonana ona była z stalowych linek o rzadkich oczkach z odważnikami na końcu. Prędkość jaka została jej nadana była o zwrocie przeciwnym do prędkości tworzących ten twór.
Grawitacja miała zrobić porządek z Sandy i Sneaky a żeby tego było mało poszła kolejne porcja antymagicznego gluta wystrzelona przez troje uczestników pościgu tym razem były to pociski specjalistyczne. Ulegały bowiem rozpryśnięciu po przeleceniu odpowiedniej odległości i oblepiały cel kleistą i ciężką do pozbycia się substancją. Głównym celem tych pocisków była oczywiście postać Sandy a głównie jej głowa i róg ale oblepienie skrzydeł też nie brzmiało najgorzej mogło to całkiem poważnie zaburzyć zdolności lotne każdego osobnika.
 
[szefowa okręgu Manehattan] [Manehattańskie changelingi]
Sieć była wykonana z łańcucha przez co była mało podatna na rozerwanie tym narzędziem. Jego ostrze było jednosieczne i nie wytwarzało potrzebnego tarcia. Miecz prześliznął się tylko po ogniwach nie rysując ich nawet. Pilnik byłby lepszy w tym wypadku lub jakiś brzeszczot do metali.
- Smieszny jesteś... - powiedziała każąc swoim dwóm podwładnym na odebranie lewitacją niebezpiecznego narzędzia tego i każdego innego o ile był jakieś jeszcze wstanie wyimaginować...
Mask w tym czasie próbowała się wciąż dostać do jego głowy tym razem próbując nie tyle dostać się do umysłu o którym nie zapominała co odciąć go od możliwości ciała. Odciąć go od dostępu do energii którą się bronił, mięśni i innymi rzeczami powiązanymi bezpośrednio z anatomią by osłabić tym umysł. Zamachnęła się jeszcze raz młotem tym razem celując w gardło specjalnie chciała mu sprawić męki duszeniem by chciał uśmierzyć myślą ból jaki mu sprawia. To był typowy odruch u changelingów a ona chciała go wykorzystać by oddzielić jedno od drugiego. Umysł od ciała.
 
[Wiły]
Z wody wyłoniło się 19 postaci. Można by rzec typowych kucy lecz ich ciała były wykonane z cienia że ciężko było je zobaczyć przy nocnym świetle gdyby nie oczy które były zrobione z różnokolorowych ogników zmieniającymi kolor ogników ciągnącymi za sobą smugi przy każdym ich powolnym ruchu. Zaczęły podchodzić do każdego kuca po kolei dotykając jego piersi i pozwalając mu odejść do domu by tam legł totalnie wyczerpany na swoim łóżku bez pamięci co się przed chwilą stało. Właściwie to te istoty odprowadzały ich z powrotem skąd ich wzięły.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield

Świetnie nawet ma ten sam bilet. Czy los sobie ze mnie kpi? To zaczyna się robić dziwne. Chyba los faktycznie lubi płatać nam figle. Ale teraz nie czas na to. Pora wracać. Jak to określiła do jej słoika. Włożyłem hełm na głowę. Nic nie powiedziałem, gdy nagle mój róg zaczął ponownie intensywnie błyszczeć żółtym światłem. I oboje zniknęliśmy i znów byliśmy w miejscu, z którego nie dawno zniknęliśmy. Nagle spojrzałem na Lust.

-Raczej mnie tam już nie znajdziesz. Nie mogę mieszkać w koszarach. Muszę poszukać nowego domu. Więc tym razem raczej tak łatwo mnie nie znajdziesz. Chyba, więc teraz ja będę ustalał miejsca spotkań przez twój kamień. -Powiedziałem z chytrym uśmiechem, którego nie było widać przez hełm. -Sądzę, że dasz radę przepisać te książkę ze swojej niesamowitej pamięci. Więc oryginału ci raczej dawać nie muszę. -Na chwilę zamilkłem. Wyglądało jakbym nad czymś myślał, gdy na nią patrzyłem. -Sądzę, że za parę dni możemy wypłynąć na smocze wyspy. Chyba, że masz jakieś swoje plany

 

Breezy Orchid

Róg klaczy zaczął intensywnie świecić. Nagle całe miejsce, w którym stała z Martinem się całkowicie zmieniło. Wszędzie otaczały ich domy z kryształu. Sama klacz cofnęła się kilka kroków i złapała delikatnie kopytkiem za głowę.

-Jak mówiłam poradzę sobie. Jesteśmy na miejscu Martinie. Co teraz robimy? Rozdzielamy się?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[sneaky]

Sneaky miała ciężką sytuację, do niej przyklejonych było dwóch gwardzistów. Cieszyła się w myślach, że wzięła ze sobą sztylet. Szybko przejechała nim po skrzydle jednego z gwardzistów a drugiemu wbiła go prosto w skrzydło automatycznie posyłając go na dół.

- To by było z wami na tyle. – powiedziała do siebie zrzucając trzymającego się jej gwardzistę, zobaczyła jak do Sandy zbliżają się gwardziści i te Changelingi. Sandy daleko raczej nie poleci z jednego powodu, i tak ją dogonią więc musiała by ich zatrzymać.

Przed nosami gwardzistów stworzyła dużej wielkości stalową ścianę której wielkość była porównywalna do dużej ściany w domu jednorodzinnym. Nie mieli szansy na zatrzymanie się więc powinni uderzyć z dużą uderzyć w nią.

 

[sandy](Mam nadzieję, że nie przesadziłem z ilością akcji. Według PW od Elizki to jeszcze się powinno mieścić w granicach.)

Spojrzałam do góry zatrzymując się również z powodu zmęczenia aby zobaczyć tych gwardzistów, Sneaky telepatycznie podrzuciła pomysł i głupio by było z niego nie skorzystać.

Widziałam jak ci gwardziści mieli przed nosem stalową ścianę, skupiałam się momentalnie na głównym zagrożeniu. Ten sam manewr musiałam jedynie ulepszyć. Z poprawką wytworzyłam przed tymi Changelingami dwa razy większą stalową ścianę niż w przypadku gwardzistów i o grubości 2 metrów by się nie przebili.

Skupiłam się na ostatniej rzeczy do zrobione. Sneaky do mnie podleciała i zrobiliśmy wokół siebie stal w środku wypakowaną poduszkami i z otworami aby oddychać. Nie trzymaliśmy tego magią, jedynie dół tej „kapsuły ratunkowej” to była swego rodzaju piramida.

Szybko zleciała korzystając ze swojej wagi wbijając się nieco w ziemię, nie dało się tego zatrzymać. Ta cała siatka nie miała jak tego zrobić więc po prostu ta kupa stali leżała wbita w ziemię. Szybko zniszczyłam dół odzyskując energię. Spadliśmy na ziemię, byliśmy w kanałach.

- Dobra spadajmy stąd. – rzuciłam w jej kierunku, zaczęliśmy biec przez kanały nie wiedząc nawet gdzie. Ciemno było więc musiałam użyć zaklęcia ogromu światła. Zdziwiło mnie, że nie mogę. Dotknęłam swojego rogu by poczuć tej plazmy, przełknęłam głośno ślinę, również na korpusie ją czułam. Miałam niewiarygodne szczęście, że nie trafiła w większą część głowy lub skrzydła bo się ruszyłam w porę. Teraz teleportować w ogóle się nie mogę. – Daj ścierkę. – powiedziałam zrozpaczona do Sneaky, ta ją wytworzyła i próbowałam podczas drogi zetrzeć ją. Szło ale powolnie.

 

[sensetive]

Już zdał sobie sprawę, że żadnych szans na wygranie w tej sytuacji nie miał. Zastanawiał się nawet nad skapitulowaniem. Widząc, że znowu robi zamach młotem próbował ruszać głową tak aby nie trafiła. Jednak dostał, czuł ogromny ból. Cząstka umysłu która nie była zajęta walką o przetrwanie była zdolna do jakieś myśli która złagodziła by nieco ten ból.

Do tego ta dwójka zabierała mu każdą kolejną broń. Jeszcze ostatnią rzecz chciał zrobić aby spróbować się wydostać. Wyjął ledwo co toporek i rzucił nim w jednego z Changelingów chcąc go uśmiercić i mieć ułatwioną robotę. W następnej kolejności stworzył ostrze energetyczne która mogło przeciąć nawet metr stali, zrobił cięcie nim chcąc się wydostać z tej siatki. Trzymał je mocno aby mu je nie zabrano ale toporek powinien odwrócić uwagę na tyle by mógł to zrobić. Jednak obrona jego umysłu powoli się załamywała który w większości myślał jak skończyć to. Dusił się jednak może uda mu się przeżyć. Uważnie obserwował przeciwniczkę znowu czekając na bolesny cios.

 

[Krym]

Żołnierze patrzyli na to wszystko ze zdziwieniem.

- Skoro nie zabijają cywili to teoretycznie nie są zbyt groźne, że musimy cokolwiek robić tak? – zapytał oficer reszta sztabu patrząc na to wszystko.

- Teoretycznie tak sir. – odparł jakiś kapral. Postanowili jeszcze trochę poobserwować i iść sobie.

Edytowano przez Komputer
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Napisano (edytowany)

Padocholik:

Ogier uniósł brwi.

- Rozumiem... umówiona wizyta. Księżniczka mieszka w Palater. Ty móc pojechać powozem. Jathin cię zaprowadzi tam - skinął głową na jednego ze strażników stojących w jego gabinecie i powiedział do niego coś w nieznanym ci języku.

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gwardia Manehattan

Dwoje gwardzistów zaczęło spadać przez uszkodzone skrzydła. Na szczęście wylądowali na okolicznym dachu. Więc pancerze ich ochroniły i skończyło się tylko na potłuczeniach. Jednak nie mogli już latać zostali wyłączenie z pościgu. Czwórka gwardzistów lecąca za Sandy na szczęście miała wyciągnięte włócznie podczas lotu. Więc większość uderzenia poszła we włócznie, które się złamały. Gwardziści na szczęście nie uderzyli na tyle mocno w ścianę by nie mogli latać dalej. Zaczęli omijać ścianę. Kątem oka zobaczyli jak podejrzane uciekają do kanału. Szybko zaczęli wlatywać do najbliższego włazu a z niego prosto do kanałów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Fire]

Leciała w kierunku bazy z pełną prędkością, ona wykonała swoje zadanie i chciała być już z powrotem w bazie. Szykowała się kolejna modernizacja tym razem dotycząca poszycia. Bełty przebiły się przez nie z łatwością, dosłownie jak nóż w masło. Nowe będzie lżejsze i cieńsze jednak stopień ochrony nie zmaleje. Wręcz przeciwnie, przed niektórymi typami ataków będzie wielokrotnie wytrzymalsze. Oszczędzenie paru ton na pancerzu oznacza parę dodatkowych ton dla uzbrojenia. 

 

[Kontenerowiec] 

Zmieniono już kurs, za niedługo dotrą do celu. W między czasie sprawdzono kto wygrał zakład, okazało się że pewny siebie buntownik przegrał pojedynek. 

 

[baza]

- Czekajcie, wygląda że ubiliśmy wszystkie. Nie sądziłem że to się uda - powiedział dowódca CV-80. - Nadal będziemy obserwować teren jeśliby się okazało że jednak tylko udają martwe.

- Dobra, to zawracam samolot - odpowiedziała klacz i używając innego radia powiadomiła pilota że może lądować. - Udało im się ubić wszystkie, możecie lądować. 

- Serio? Dopiero wystartowaliśmy - odezwał się pilot. 

- Nie narzekaj, ląduj - W międzyczasie przyjechała reszta pojazdów z materiałem na nowe zbroje, praktycznie od razu rozpoczęto ich produkcje. 

 

[shatter]

- Dobrze, to przyjdę w weekend, do widzenia - powiedziałem wychodząc z jego gabinetu a potem z archiwum. Miałem przepustkę i mogłem chodzić po całym pałacu. Co takiego mogę zrobić by to miało sens? Wiem, pooglądam sobie sprzęt gwardii. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[392] [Lust Tale [Forest Song]]
Zachichotałam szczerze z tego że myśli że może się przede mną ukryć w Canterlot kiedy to ja mam oczy tutaj co najmniej na każdym rogu... Może trochę przesadziłam ale już na pewno moje wścibskie oko jest skierowane na niego bo muszę go pilnować. To mój skarb. Może to dziwnie zabrzmiało ale to prawdziwy klejnot wśród kucy. Dla mnie oczywiście jako klaczy którą niestety nie do końca jestem bo nie spełniam jednej ważnej cechy. Mianowicie jestem bezpłodna. Jeszcze może się to zmienić ale to próżne nadzieję...
- Zapomniałeś już że to ja mam oczy na każdym rogu? To nie ja a ktoś inny ale jednak moje oko na wszystko co się dzieję w około. Możesz zmienić miejsce zamieszkania ale i tak się nie ukryjesz... Nigdzie - powiedziałam zadziornie prawdę że jest obserwowany jak wszyscy mieszkańcy miasta... Kto z kim... Coś ciekawego co usłyszała Anastazja wszystko trafia do mnie. - Książkę może będziesz miał na jutro jak uda mi się zdobyć odpowiedni notes i atrament... Jak będziesz gotowy na taką wyprawę to powiedz... Przybędę... - Odwróciłam się do niego tyłem zaczynając powoli iść w swoim kierunku. - Ciau - pożegnałam się idąc wystawowym krokiem jak na wybiegu. Jak po chmurze... Lekko i z gracją jak po szkle które może pęknąć w każdym momencie...
 
[Pościg za Sandy]
Changelingi odbiły się przednimi kopytami wyposażonymi w dodatkowe sprężyny od ściany graniastosłupa zmieniając tym gwałtownie tor swojego lotu poprawiając jeszcze tylnymi by nadać sobie większej prędkości... Ciała wykonane z energii zachowywały się jak każde ciało fizyczne to i ten po chwili zaczął nabierać prędkości która nie została mu wcześniej nadana... Tylko największy changeling idiota tworzyłby coś tak wielkiego tracąc całe morze energii potrzebnej do życia. Po takim wysiłku nie powinien być wstanie się ruszyć kończyną dopóki ktoś litościwy go nie nakarmi.
Po odbiciu zaczęły spadać swobodnie w dół nabierając jeszcze większej prędkości lecąc niedaleko ściganych które zrobiły sobie kapsułę ratunkową wokół ich siatki. Cały czas miały je na oku komunikowały się cały czas innymi osobnikami należącymi do ich roju a ich były całe setki na Manehattanie.
9 spadających changelingów wykorzystując meteorytowe uderzenie przebiło się do kanałów za poszukiwanymi i po odzyskaniu jasności widzenia po takim uderzeniu co zajęło im zadziwiająco mało czasu bo parę setnych sekundy. Rzuciły się na uciekinierki słysząc również że kanałami ktoś się do nich jeszcze zbliża mimo że tamte uciekają. Echa się nakładały by wygłuszyć to znaczyło mniej więcej tyle że były to potrzebne posiłki...
 
***
 
3 changelingi które stały za rogiem czekając na Sandy by ją zaskoczyć gdy będzie myślała że jest już dobrze splunęły w jej stronę kolejnymi porcjami rozpryskowego gluta który rozczepił się po chwili na ścianę zaraz po opuszczeniu ich otworów gębowych. Stworzyło to prawdziwą ścianę tej substancji która mknęła tunelem w stronę uciekających. Te same stworzyły sporo wcześniej żelazną kratę zaślepiającą ten tunel. Ta akcja była ukartowana na tej części tunelu bo na suficie nie było żadnego włazu a wszędzie dookoła widać było beton przez który żadna siła od tak się nie przebije. Nie bez 100 metrowego rozpędu. Nie było wyjścia musiały stanąć do nierównej walki ze świeżymi przeciwnikami gdy one powinny być już co najmniej zasapane...
 
[inne manehattańskie changelingi] // Gwardziści.
- Nawet nie próbujcie głupie kuce - odezwała się 6 klaczy galopujących kanałem które minęli gwardziści. Rozdzieliły się one na rozdrożu na dwie trójki. One wiedziały gdzie biec. Tamci nie...  
 
[szefowa okręgu Manehattan]//tam ich w sumie jest 7... Mask i 6 beziimiennych...
Toporek odbił się od niewielkiej płaszczyzny która pojawiła się przed changelingiem zmieniając jego tor lotu by wbił się w ścianę. Była to skuteczna forma obrony która nie miała potrzeby zatrzymywania całej energii kinetycznej pocisku tylko polegała na zmienia jego toru lotu.
2 ostanie wolne changeligi wyimaginowały żaroodporną pochwę na miecz energetyczny który stworzył sobie Sensetiv i próbowały mu go zabrać po zabezpieczeniu go licząc na to że jego siły są dużo mniejsze niż wszystkich obecnych tu changelingów.
Mask w tym czasie usilnie po tym jak dostała sygnał że złagodził swoje cierpienia czym wskazał jej odpowiednią część swojego umysłu która odpowiadała za kontrolę nad ciałem. To na niej skoncentrowała swoje działania próbując zacisnąć tam coś co można porównać do opaski uciskowej odcinającej w tym przypadku całkowicie kontrolę nad ciałem i tym samym nad energią blokującą jej dostęp do jego ego i podświadomości... Tam gdzie znajdowała się sterówka jego ciała.
W tym samym czasie zrobiła sobie z energii dłonie ze szponami by zacisnąć je na gardle silnego wojownika by zaczął błagać ją o litość jak pies...
 
[Wiły]
Jeden z kucy podczas wysysania sił życiowych padł mając oznaki typowe dla zawału. Istota nie przejęła się tym i poszła do kolejnego osobnika tamtemu pozwalając się utopić nieszczęśnikowi w morskiej wodzie.
Edytowano przez Hoffner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Patrzyłem jak Lust odchodzi. Eh czy ona zawsze musi zrobić jakiś pokaz przed odejściem? To zakręci swoimi kształtami. To pójdzie niczym modelka. Muszę na nią uważać, bo jeszcze za bardzo się przywiąże do niej. Co byłoby, co najmniej dziwne żeby kucyk mógł czuć choćby przyjaźń do podmieńca. To było trochę dziwne. Ale chyba zaczynałem się do niej przyzwyczajać. Co nie znaczy, że nie mogę przestać na nią uważać. Jaka szkoda, że najpewniej nasza droga w końcu poprowadzi nas w zupełnie różnych kierunkach. To niestety było pewne. Mógłbym sam popłynąć na wyspę. Nic jej nie mówiąc. Mimo wszystko i tak już wiedziała sporo. Więc niema sensu kryć reszty. Być może smoki ją przekonają, że poszukiwanie tego miasta to zły pomysł. Małe szanse. Ale zawsze jakieś są. Czy mówiła prawdę, że nie ukryje się przed nią w Canterlocie? To bardzo możliwe. Znała mój zapach. Nawet pancerz nie pomógł. Ta zabawa szybko się nie skończy. Chwilę patrzyłem tak na nią rozmyślając. Aż w końcu powiedziałem krótko

-Do zobaczenia i dziękuje. -Po tych słowach się odwróciłem i poszedłem w stronę koszar. Nie sądzę bym się musiał o nią martwić. Bardziej martwiłbym się o tego, kto ją napadnie. Miło z jej strony, że przygotuje mi tą książkę. Kolejny jej dziwny gest. Teraz muszę pomyśleć, co zrobić z tymi dwoma książkami. Trzeba je chyba ukryć tak samo jak te dokumentacje księżniczki. Jedna książka posiadała potężne zaklęcia, których lepiej, aby nie poznał ktoś, kto może być zagrożeniem a druga jest zapewne zakazana. Cóż coś wymyślę.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[sandy]

Zwolniłyśmy po minucie biegu, byłam zmęczona i to nieźle i działałam na rezerwie. Przynajmniej plazma z mojego rogu niedługo zejdzie. To kwestia kilku minut i będziemy mogli się teleportować.

- Sneaky. Możesz podzielić się trochę swoją energią? – zapytałam cicho aby jakby co nas szybko nie namierzono. Ta tylko westchnęła i zrobiła probówkę i po chwili wypluła z siebie gęstą ciecz. Podała mi ją szybko.

- Mam jeszcze max 20% energii. Więcej ci nie mogę dać z wiadomych powodów. – odparła kręcąc głową. Szybko opróżniłam probówkę nabierając siły tyle aby w razie czego przetrzymać wrogów. Dalej ścierałem plazmę z rogu gdy zauważyłam jak w naszą stronę porusza się jedna wielka ściana plazmy i za nią kontury innych Changelingów. Cofnęłyśmy się jednak po odwróceniu głów zauważyliśmy jak goni nas 9 przeciwników.

- To jest jakiś głupi żart… - warknęłam pod nosem patrząc raz w tą a raz w drugą stronę. Logiczniejsza była niestety ta strona po której było więcej wrogów bo tam żadnych krat nie było i tym podobnych. – Raz się żyję. – westchnęłam do siebie nie wierząc w to co robię. Nie lubiłam walczyć bez żadnej przewagi, jak każdy. Po krótkim dogadaniu się stworzyliśmy kulę w środku której byliśmy, to było lepsze niż szarża z kopiami na nich. Ta kula z energii nas ochroni przed glutem i pozwoli stratować przeciwników, w większości razem to robiliśmy aby ktoś z nas nie tracił niepotrzebnie zbyt wiele energii. Na koniec otoczyliśmy ogniem tą kulę i ruszyliśmy w stronę tych 9 przeciwników z zamiarem stratowania ich. Wyglądało to jak rzucenie kulą w kręgle. Coraz bardziej przyśpieszaliśmy przez co raczej nieważne co zrobią mają dużą szansę być stratowanymi. Zawsze miałam jeszcze jeden plan który opierał się w całości na defensywie.

Najlepsze było to, że plazma z rogu prawie cała zeszła i tylko kilka chwil dzieliło mnie od tego abym mogła użyć teleportacji.

 

[sensetive]

Czuł jak powoli traci kontrolę nad ciałem, jedynie resztki wolnej woli próbowały coś zrobić ale z góry skazane było to na niepowodzenie. Tak samo jak reszta prób ucieczki, postanowił już po prostu skapitulować. Decyzję to potwierdziło jak złapała go za gardło i ścisnęła je dusząc go.

- Proszę… Nie… - wydusił z siebie patrząc błagalnym spojrzeniem na kogoś kto w krótką chwilę może pozbawić go życia. Najbardziej cierpiała jego duma, jednak miał wrażenie, że te błaganie o litość jedynie da jej satysfakcje i pogorszy jego stan zdrowotny. Choć dla niego priorytetem było przeżyć.

 

[Krym]

Oficerowi lekko drgnęła powieka.

- Wyeliminować te zagrożenie najszybciej jak się da. – rozkazał. W krótkim czasie w kierunku tych istot zaczęło iść jakieś 100 żołnierzy, każdy wyposażony obowiązkowo w Polszen.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gwardia Menehattan

Gwardziści spojrzeli po sobie. Nie bardzo im się podobało, że podmieńce wydają im polecenia. Ale rozkaz z góry to rozkaz z góry.

-To są jakieś jaja

-Co robimy?

-A, co mamy robić? Wychodzimy. Skoro bardziej przeszkadzamy tu niż pomagamy. Zaczekamy na zewnątrz. -Pegazy w szyku wyleciały z kanałów. Ciekawe czy tym razem podmieńcom się powiedzie. Zastanawiali się lecąc dalej.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Pościg za Sandy]

Za 9 changelingami pojawiła się krata odcinając ten fragment kanału od całej reszty by nie uciekli. To była arena o długości ok. 15 metrów bez wyjścia... A changelingi w kuli najwidoczniej zapomniały o bardzo istotnych prawach fizyki. Mianowicie prawach niutona i idealnej sprężystości która łamią te prawa w dość niezwykły sposób którą changelingi są wstanie wykorzystać... Gdy siła nie ma gdzie uciekać pozostaje stała... A w tej sytuacji będzie łamać kości bez większych problemów jednak ścian czy sufitu nie miała prawa to rozwalić...

Przed kulą i za nią w odległości około metra od niej po obu stronach pojawiły się dwa niewidoczne punkty materialne o bardzo dużej masie i idealnej sprężystości mające skutecznie uniemożliwić ucieczkę tym uciekinierką. Nie dało się ich ominąć w tej sytuacji. Nie w kuli a ona powinna się odbić od pierwszego ciała i polecieć do tyłu z identyczną energią jaką uderzyła o przeszkodę do tyłu gdzie jak napotka drugą przeszkodę i zmieni zwrot swej siły na przeciwny i tak długo będzie się działo aż kula będzie cała, aż tamte nie stracą przytomności. Można było to porównać do gry w ping ponga gdzie bańka była piłeczką a punkty materialne były paletkami...

Inne changelingi podtrzymujące te punkty a było ich 12 nie zazdrościły im tej sytuacji ponieważ jak nie odpuszczą zostanie z ich ciał papka na ścianach ich bańki mającej być ich ochroną przed nimi. Tymi którzy chcą jak najlepiej dla roju. W tej chwili stała się śmiertelną pułapką sił. Nawet jeśliby zareagowały i tak pierwsze uderzenie było gwarancją ogłuszenia z powodu braku pasów bezpieczeństwa. Musiały uderzyć głowami przynajmniej raz w powierzchnie twardej bańki a to mogło spowodować utratę przytomności.

[szefowa okręgu Manehattan]

- A teraz proszę cię idź spać - stwierdziła dobitnie już łagodniejszym tonem mu w głowię chcąc by pozwolił jej pozbawić się przytomności. - Nie zabiję cię masz moje słowo. Jesteś obiecany komu innemu... Ja ci krzywdy więcej nie zrobię nawet jeśli bym chciała... Wybrałeś mądrze. - Zaprzestała Innych ataków oprócz naciskania umysłem którym nie chciała mu sprawiać bólu i raczej to było jej zabezpieczenie przed nim samym. Chciała go po prostu zdominować by pozwolił jej to zrobić. Inne changelingi przestały innych ataków oprócz tych mających działać typowo defensywnie. Nie mogły być pewne jego postawy...

[Wiły]

Nic nie robiły sobie z polszenu. Jadły dalej odsyłając kolejne ofiary do ich domów.

Edytowano przez Hoffner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield

Powoli przemierzałem ciemne ulice Canterlotu. Jednak nawet o tej porze było tu pełno kucyków. Ja tylko marzyłem by położyć się do łóżka i odpocząć po tym wszystkim, co działo się dzisiaj. Jutro zacznę szukać nowego domu. A potem zacznę myśleć o innych sprawach. Ironią losu jest to, że teraz wędrówki z Lust zaczęły pożerać sporo czasu z mojego życia. A do tej pory robiła to tylko gwardia. Los naprawdę bywa dziwny i kapryśny. W końcu dotarłem do koszar. Zdjąłem hełm z głowy by pokazać się gwardzistą pilnującym koszar.

-Golding?

-A, kogo się spodziewałeś? -Spytałem jakbym nie bardzo chciał kontynuować te rozmowę.

-Znaczy nie wiedzieliśmy, że miałeś misje. Myśleliśmy...

-Cóż chyba nie muszę wszystkim mówić, co robię. A zamiast zajmować się mną skupcie się na swoich obowiązkach. Nie słyszałem by ktoś przydzielał mi niańkę

-Wybacz. Zaczekaj jeszcze -Nagle podał mi paczkę. -To do ciebie przyszło rano

-Dziękuje. -Powiedziałem krótko. Po czym zabrałem paczkę i poszedłem do swojego łóżka w koszarach. Arrow wleciał mi na kopyto, aby się przywitać. Pogłaskałem go lekko, po czym spojrzałem na paczkę. Ku mojemu zdziwieniu przyszła z Ponyville od Rarity. Powoli ją otworzyłem wewnątrz był jakiś piękny klejnot i list. Powoli zacząłem go czytać

Drogi Goldingu

Słyszałam o tym, co ciebie spotkało po wigilii serdeczności. To musi być straszne stracić cały dom. W każdym razie chciałam ci pomóc stanąć na nogi. Więc daje ci ten o to klejnot i nie przyjmuje odmowy. Mam ich wiele. Mam nadzieje, że on ci pomoże, choć trochę odzyskać twój dobytek.

Twoja przyjaciółka, Rarity

PS. Próbowałam wykorzystać rady naszej kociej przyjaciółki. Ale chyba wszystkie koty są inne. Opal dalej się nie odezwała. Na dodatek wszelkie próby, którymi chciałam ją zachęcić skończyły się zniszczeniem mojej fryzury i licznym zadrapaniami. Spróbuje się jeszcze poradzić mojej przyjaciółki Fluttershy. Może ona mi pomoże.

Popatrzyłem na kamień to była miła niespodzianka. Normalnie bym nie sprzedał tego klejnotu. Ale Rarity ma racje potrzebuje pieniędzy by stanąć na kopyta. Cóż teraz idę spać jutro zacznę szukać nowego domu. Zdjąłem pancerz, po czym położyłem się do łóżka i momentalnie zasnąłem.

 

Gwardzista Crytsal Empire

Gwardzista spojrzał ze zdziwieniem na Martina. Nie wiadomo czy to, dlatego że pierwszy raz widział gryfa czy może, dlatego że gryf służył w gwardii Canterlotu.

-Nasz dowódca jest tam. -Wskazał kopytem na drzwi niedaleko. -Chyba, że pyta pan o księżniczkę lub księcia. Oni są obecnie w pałacu. Ale są bardzo zajęci. Trzeba się wcześniej umówić by się z nimi spotkać

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[sandy]

Tak szczerze nie wiedziałam właśnie co się stało, takiej rzeczy spodziewałam się jako ostatniej. Nasza kula się nagle odbiła od czegoś czego nie zauważyłam i automatycznie uderzyłyśmy głową w nią, cud, że dalej byłam przytomna jednak zdezorientowana. Jeszcze tak dwa razy się odbiła zanim przywróciliśmy z niej energię. Czułam, że mam kilka kości połamanych tak samo Sneaky wyglądała.

Wstałam chwiejąc się na boki, musiałam ogarnąć co się dzieje. Ledwo co ujrzałam kraty tam gdzie jeszcze chwilę temu było wyjście. Sytuacja była żałosna a dopóki mój umysł się nie ogarnie to nie ma mowy o teleportacji. Gdyby nie to, że mam chitynę to bym nawet wstać nie mogła. Jedyna dobra rzecz to taka, że plazma całkowicie mi z rogu spadła. Potrząsnęłam głową by się ogarnąć, trochę pomogło. Teraz mogłam się bronić, jednak nie najlepiej.

Sneaky było w połowie ogarnięta po tym bolesnym przeżyciu.

- Dobra… Robimy jakąś tarczę. – wybełkotałam w jej kierunku, po dojściu do siebie z trudnościami otoczyliśmy się niewielką piramidą. Było widać, że na razie jest niezbyt stabilna energie z której ją zrobione bo przypominała galaretę niżeli coś twardego. Jednak niedługo stwardnieje i da czas abym przygotowała się do teleportacji. – Moja głowa… - syknęłam z bólu, energie zafalowała na chwilę pokazując swoją słabość. Słabość która coraz bardziej zanikała.

Sneaky była bliska utraty przytomności i przy okazji niezbyt zdatna do obrony. W jej oczach jedynie był strach, mogliby nam darować. Nagle się na nas uwzięli bez większego powodu, potrzebuje jedynie kilku sekund aby umysł się ogarnął i będę mogła się teleportować mając to z głowy. Ta piramida jednak chroniła nas przed plazmą w każdej postaci. Jej wytrzymałość była w granicach drewna sosnowego jednak zwiększała się coraz bardziej. W kilka sekund osiągnie wytrzymałość drewna dębowego. Wolę zginąć niż się poddać, tyle przejść aby nas teraz złapano. Niedoczekanie.

 

[sensetive]

Spojrzał na nią wzrokiem pełnym niepewności i strachu, mógł przynajmniej oddychać bo nie był duszony. Zaczął zamykać z oporami oczy aby pójść spać, jednak łatwiej powiedzieć niż zrobić. Stoi nad tobą ktoś to sprawił ci niezłe cierpienie i weź teraz uśnij.

Jego umysł raczej był niebroniony, jedynie niewielka część chciała dalej się opierać. A On bał się, może nie tak jak Królowej i rozmowy w cztery oczy ale jednak strach na razie dominował przez co w ogóle odprężyć się nie mógł. Chciał mieć to już za sobą.

 

[Krym]

Po wejściu do wody kilku żołnierzy wystrzeliło w kierunku dziwnych istot chcąc wiedzieć z czym walczą. Trzeba znaleźć słabe punkty, zawsze coś musi się złego wydarzyć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powoli zacząłem się budzić. Eh to była strasznie pokręcona noc i sny. Nawet w snach już mnie ona męczy. Tak to jest, gdy przez cały czas myślisz tylko o tym, co się przydarzyło. Nie sądzę by miała nawet dostęp do snów. Takie rzeczy może robić tylko księżniczka Luna. Dobrze niema, co dalej nad tym rozmyślać. Póki, co wciąż miałem urlop. Dobrze, że sporo mi się go nazbierało. Więc mogę zająć się kilkoma sprawami. Wstałem z łóżka i zjadłem szybkie śniadanie. Nakarmiłem również Arrowa. Najpierw postanowiłem sprzedać klejnot od Rarity a później zacząć szukać nowego domu. Nic dziwnego, że uważa się ją za element szczodrości. To było naprawdę miłe z jej strony. Tym razem nie ubrałem na siebie żadnej zbroi. W tej chwili nie była mi potrzebna tak samo jak broń. Zabrałem tylko torbę ze znalezionym książkami i opuściłem koszary.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...