Skocz do zawartości

[ZAPISY][GRA] BUNT [Wojna FOL POZ Sequel/Alternatywne zakończenie][Human and Pony][Trochę RPG XD]


Elizabeth Eden

Recommended Posts

(873+300-450=723)

Golding Shield

Ku mojemu zdziwieniu kamień od Rarity był sporo warty. Tera czas by kupić nowy dom. Mam nadzieje, że coś mają. Gdy tam dotarłem okazało się, że były kamienice na sprzedaż. Cóż dzięki sprzedaży klejnotu nie odczułem aż tak bardzo tej straty finansowej. Przynajmniej mam to z głowy. Właśnie dostałem akt własności nowego domu. Ten miał się znajdować na ulicy srebrnego księżyca. Znałem te okolice. Należała do jednej z lepszych w Canterlocie. Podobno mój nowy dom jest już w pełni wyposażony. Cóż przydałoby się go obejrzeć i ocenić. Potem muszę zabrać rzeczy, które przetrwały i Arrowa i się tam spokojnie zadomowić

 

Dowódca gwardii Crystal Empire

Z gabinetu dało się usłyszę krótkie, ale głośne słowo. Które rozległo się po korytarzu

-Wejść!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield

W końcu dotarłem do miejsca, które miało być moim nowym domem. Cóż z zewnątrz wyglądało to nieźle. Zobaczmy jak jest w środku. Powoli wsadziłem klucz do drzwi i wszedłem do środka. Zamek był z pewnością lepszy niż w moim starym domu. Mieszkanie piętrowe. Salon całkiem duży był. To mi odpowiadało. Kuchnia całkiem przeciętna. Ale nie jest źle to mi wystarczy. Powoli wszedłem na piętro. Gabinet wyglądał nieźle. Tu umieszczę swój sejf i stojak dla Arrowa.  Łazienka wielkością była przeciętna. Ale była tu toaleta i wanna. Miło że jest wanna którą osobiście bardziej wolę. Sypialnia jak na moje standardy była za duża. Na dodatek łóżko dla dwóch osób. Przywykłem do jednoosobowego. Cóż przyzwyczaję się do takiego. Położyłem się na łóżku by ocenić miękkość. Z pewnością było wygodne. Będzie mi się dobrze w nim spało. Nie jest źle. Szkoda tylko, że mój dziennik spłonął. Gabinet nadawałby się do prowadzenia go. No nic. Dom został sprawdzony. Idę do koszar po Arrowa i resztkę moich rzeczy i mogę się odpowiednio zadomowić. Opuściłem mój nowy dom i zamknąłem drzwi na klucz. Po czym ruszyłem w stronę koszar.

 

Gwardia Crystal Empire

-Tam mówiono nam, że przybędzie tu ktoś z Canterlotu. Lecz nie mówiono mi, że będzie to gryf. Co ci mogę powiedzieć? Zaskoczyli nas. Była ich dwójka klacz i ogier. Gdy nagle z nikąd pojawił się 3. Kolejna klacz. Gdy już wydawało się, że ich mamy. Nagle pojawił się ten samolot. Zabrał ich i odleciał. Sądziliśmy już, że współpracują z buntownikami. Ale chyba się pomyliliśmy. Ta trójka znów się pojawiła. Tym razem na Manehattan. Zabrano im to, co ukradli. Ale podobno zdołali zbiec. Najgorsze, jeśli zapamiętali coś z tej rzeczy. Jednak na pewno niema już ich w naszym królestwie

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Pościg za Sandy]
Changelingi podzieliły się na dwójki otaczając piramidę dookoła w sumie było 6 zespołów. Jedna osoba robiła głowicę o 6 powierzchniach skrawających [takie duże wiertło przemysłowe wiercące bardzo szybko duże otwory. Te mają średnice 10 cm] połączoną ze strzykawką gdzie tłok do całości robiła druga osoba towarzysząca i to ona też miała za zadanie napełnić komorę narzędzia wiercącego porcją gluta antymagicznego w dużej ilości i wciśnięcie go gdy się przebiją przez barierę na pełnych obrotach by przez dziurki w wiertle substancja niwelująca działanie magii rozprysła się po całym środku z 5 różnych punktów. Miało to zapewnić dokładne umycie pod natryskiem tych uciekinierek by dały się wreszcie pochwycić.
Naładowane glutem narzędzia zostały przyłożone do powierzchni i zostały im wciągu sekundy nadana prędkość obrotowa równa 20 tysiąca obrotów na minutę. Miało to zapewnić błyskawiczną prędkość skrawania przy nacisku 120 kg na czubek. Bariera nie powinna tego długo wytrzymać.
Jedna dwójka changelingów zrobiła 2 metrowy kamerton i słusznych wielkości młot by nie dać się skupić Sandy. Przyłożyli go oni do czubka piramidy i wprawili w drgania sprawiając że podłoga w kanale się trzęsła a na powierzchni powypadały szyby z witryn sklepowych i wielu okien okolicznych budynków. Changelingi obchodziło tylko zadanie nie to dzieje się dookoła czy koszty... Dźwięk był ogłuszający ale po takim uderzeniu w twardą powierzchnie niskie tony powinny dawać w efekcie jeszcze większego bólu głowy. Wstrząśnienie mózgu u jednej i drugiej było więcej niż pewne dlatego ta metoda rozpraszania powinna być bardzo skuteczna.
  
[szefowa okręgu Manehattan]
Mask odetchnęła z ulgą mogąc siedzieć bez żadnego oporu w jego głowie. Dawno się nie natrudziła by narzucić komuś swoją wolę... Odcięła go zupełnie od ciała odrzucając jego ego gdzieś daleko i zamykając je w sejfie by nie próbował już nic głupiego. Kazała zdematerializować swoim podwładnym sieci i lewitacją podniosła go na równe kopyta. Postawiła go w normalnej pozycji przed sobą na sztorc jak na musztrze. Był prawie wyższy od niej a ciało miał na pewno bardziej mocarne. Było jej żal że sama nie ma tak silnego wojownika bo to rzadkość w roju by ktoś dostał aż tak dobre geny. Musiała go oddać dała słowo warte wolność dla innych jej pokroju. To było wiele więcej warte...
Wgryzła się delikatnie w jego szyję dojąc z niego resztę energii jaką posiadał zostawiając tyle by podtrzymać podstawowe funkcje życiowe. Zablokowało to ostatecznie wszystkie jego umiejętności oparte na energii. Przestał być dla kogokolwiek groźny... Zaraz po tym otarła pęciną zieloną krew z ust i zakuła go w kajdany mając zamiar prowadząc go jak marionetkę zaprowadzić na posterunek. Sama przybrała postać gwardzisty ~ jednorożca.
 
[Wiły]
Pociski przez istoty przeleciały. Po czym wykonały murek z tych co powinni być już wolni by nie strzelali w nie...
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po dość niedługim czasie dotarłem na miejsce. Na szczęście miałem niewiele rzeczy do zabrania. Większość i tak spłonęła. Schowałem swój ekwipunek gwardzisty. Następnie schowałem ten kamień duszy Lust, książki i dokumenty księżniczki z zamku. Arrowa wleciał mi w tym czasie na grzbiet. Ja sam skierowałem się do gabinetu kapitana by zabrać jeszcze mój sejf. Poszedłem w stronę jego gabinetu mijając jego strażników i po zapukaniu do jego gabinetu powoli wszedłem do środka.

-Golding? Słyszałem, że wróciłeś. Przemyślałeś już to, co proponowałem?

-Niestety na razie nie mogę tego zrobić

-Dlaczego?

-Jestem czymś zajęty. Dopóki tego nie skończę. Nie będę mógł przejąć tego stanowiska

-Rozumiem. Czy mogę ci jakoś pomóc?

-Niema potrzeby poradzę sobie. Chciałem jednak zabrać mój sejf. Znalazłem już dom...

-Oczywiście. -Nagle za pomocą magii podniósł mój sejf i go podał. -Cieszę się, że znów stajesz na nogi

-Ja również kapitanie. Spróbuje skończyć to jak najszybciej

-Dobrze Golding. Skończ, co musisz i przemyśl to na spokojnie. -Zasalutowałem kapitanowi, po czym opuściłem jego biuro. Za pomocą magii niosłem wszystkie rzeczy do nowego domu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[sandy] (Mam wrażenie, że trochę przesadziłem, z drugiej strony w limicie akcji się mieści na pewno. Uwagi prosiłbym na typowym PW, czytaj na 2 osoby.)

Zdałam sobie sprawę z beznadziejności mojej sytuacji, planowałam już poddanie się. Z jednej strony czułam przez ten wredny instrument bóle głowy i trochę ściemniało mi nad oczami. Ledwo co powstrzymałam się aby nie stracić przytomności. Sneaky prawie ją straciła jej kopyta były już jak galareta. Spowodowanie wstrząśnięcia mózgu w przypadku mojej rasy nie jest tak łatwe jak w przypadku kucy, jeśli ma się trochę energii to można sztucznie stymulować mózg aby być jeszcze świadomym.

Miałam dwa pomysły na wszelki wypadek, jeden trzeba wprowadzić w życie bo to raczej nasza ostatnia szansa na ucieczkę. Jedyne co zrobiłam to nauszniki na naszych głowach by mieć z głowy te rozpraszające dźwięki. Jedynie głowa bolała jak diabli i miałam ochotę paść, przy okazji trudniej mi się myślało.

- Eh… - westchnęłam używając trochę energii razem z Sneaky by rozszerzyć piramidę oraz ją podwyższyć kosztem jej wytrzymałości. Kanały były wysokie to sprzyjało temu, jedynie od jednej strony ściana zaczęła pękać. Rozłożyłyśmy skrzydła by wystartować zanim znowu walną w ten przeklęty instrument, czubek szybko znikł bo odzyskaliśmy z niego energię.

Wylecieliśmy lądując jakieś trzy metry za tymi Changelingami. Aby się upewnić, że nie będzie jeszcze gorzej skupiłam energię. Chciałam mieć z nimi chwilowy spokój, bo tym co teraz zrobię pewnie będę bliska padnięcia. Sneaky zaczęła mi pomagać mimo swoich problemów z bólami i to niezłymi.

Piramidę szybko zniszczyłyśmy odzyskując niezbędną energię, potem wzorując się na nich stworzyliśmy stalową sieć z rzecz jasna odważnikami, każdy ważył około 30kg a było ich 10 i po chwili rzuciliśmy ją na nich z małej wysokości. Pewnie ją pokonają, byle ich spowolniło. Przewróciłam się z powodu małych ilości energii. Sneaky podniosła mnie i wzięła pod kraty. Swoją energią której miała więcej ode mnie zrobiła ostrze energetyczne które zaczęło się szybko nagrzewać.

- Proszę niech to się uda. – powiedziała do siebie zdesperowana robiąc cięcie by rozciąć kraty tak aby było przejście o wysokości i szerokości dwóch metrów. To raczej była ostatnia szansa na ucieczkę, bo ja byłam na wykończeniu. A wręcz bliska utraty przytomności. Nawet jak uciekniemy to skąd weźmiemy energię to ja nie wiem.

 

[sensetive]

Nie miał kontroli nad ciałem to ruszył za nią, cóż darzył ją szacunkiem. Pierwszy raz błagał o litość, następnym razem lepiej nie być tak bardzo pewnym siebie bo to nie da zbyt wiele.

Poza tym w jego osobistej ocenie była ładna, pewnie dla każdego Changelinga płci męskiej tak było. Domyślał się, że idzie do więzienia. Niestety. Ale raczej tak źle być tam nie może, najwyżej będzie ignorował tych bardziej irytujących gwardzistów. Nic trudnego.

 

[Krym]

Z wiadomych powodów wstrzymano ogień, kilku odważniejszych wysunęło się na przód by zobaczyć z czym mają walczą. Może z bliska zobaczą coś co im umknęło, mimo, że to było ryzykowne to lepiej sprawdzić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dotarłem znów do domu. Otworzyłem drzwi kluczem. Po czym położyłem ekwipunek gwardzisty na ziemi w salonie w kącie. Jak będzie mi potrzebny będzie na miejscu. Poszedłem do gabinetu z Arrowem i resztą rzeczy. Gabinet natychmiast mu się spodobał. Widać było, że nowe miejsce zamieszkania odpowiada mu bardziej niż koszary. Usiadłem na krześle a na biurku położyłem książki, dokumentacje z zamku i kamień duszy Lust. Na razie postanowiłem nie otwierać księgi magii była w kiepskim stanie. Jeśli Lust dotrzyma słowa wkrótce dostanę wersje, która nie będzie tak zniszczona. Jeśli tak się nie stanie. Będę musiał ją ostrożnie czytać by nie zniszczyć i nauczyć się wszystkiego. Znów zacząłem czytać dokumentacje księżniczki. Chciałem zrozumieć, co chciała tu przekazać. Coś musiało mi umykać. Pytanie tylko brzmi. Co dokładnie mi umykało?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[392] [Lust Tale [Forest Song>>Golding Wing]]
Poszłam na miasto coś skonsumować... A może powinnam rzec kogoś by zabrzmiało to 100% prawdziwie. Tak czy siak musiałam wybrać tego szczęśliwca na cel... albo dziś klacz dla małej odmiany? Po Yellow Rose naszła mnie mała retrospekcja że nie muszę się ciągle ograniczać do jednej płci z twardym szeregowym i że klacze potrafią być naprawdę słodkie. Nie jestem pewna czy się bardziej nie angażują ale na razie mam za mało obiektów testowych by to stwierdzić tą hipotezę. Pora to zmienić i nie brzmiało źle gdyż każda taka teleportacja z Goldingiem wyrywa z mojego ciała niemałą porcje życia. Takie działanie bezpośrednie magii jednorożców na nas. Teraz powinnam to uzupełnić mimo że nie musiałam robić tego na gwałt wolałam być w pełni naładowana na zaś gdyby Golding oznajmił że wybieramy się do krainy smoków choćby jutro... Poza tym na takie coś będą potrzebne zapasy... Nie wiem ile będzie mogło nam tam zlecieć...
Komu by się chciało spać tej nocy? Oczywiście że mi bo nie robię a wytrącić czas zanim otworzą sklep papierniczych musiałam poczekać. Gdzie był ten lokal dla klaczy lubiących klacze o którym wspominała mi kiedyś Anastazja i to po prostu zignorowałam myśląc że nie będzie mi to potrzebne... Teraz ta wiedza była sporo warta dla mnie...
 
***
 
Leżałam u boku klaczy jednorożca która już zasnęła po całej zabawie. Nie powiem nauczyłam się paru nowych trików ale ona okłamała w paru kwestiach zacząwszy od imienia i tego że jest konwertytką bo podała mi inną wersję wydarzeń zwłaszcza co do dat niemożliwych do pogodzenia przy jej pochodzeniu ale nie miałam jej tego za złe. Sama kłamie niemal co dziennie więc bycie okłamanym w tak błahym temacie po otrzymaniu celu tej operacji i tak było warte... Mój zapas energii był wypełniony ponad 100% i musiałam go w ciągu następnych paru godzin zgromadzić w innym pojemniku zanim wyparuje z mojego ciała. To nie było dla mnie problemem... Zamknęłam oczy i zanurzyłam się w swoim umyśle by go uporządkować bo przyjęciu tylu informacji z książek. Był to ciężki kawałek wiedzy.
 
***
 
Obudziłam się rano... Słońce dopiero wstawało a ja mogłam stąd powoli wydostać. Poszłam bez pytania do łazienki gdzie odmyłam swoje ciało pod ciepłą wodą. Nie długo mi to zajęło zwłaszcza jak po wytarciu się ręcznikiem dla niepoznaki i wysuszeniu się pewnym ładunkiem energii by być całkowicie suchą. Po tym wyszłam z niej... Ona już nie spała... Siedziała na łóżku i wpatrywała mi się z pewną dozą obawy i podeekscytowania.
- Nie jesteś tym za kogo się podajesz. Taka nieobyta klaczka w seksie nie idzie rano prosto do łazienki. Po co ta szopka? - spytała się kładąc się luźno na łóżku grzbietem. Nie bała się mnie. Przynajmniej nie słychać było w jej głosie.
- Skoro znasz prawdę po co pytasz gdy sama nie dałaś jej mi... - zaczęłam po czym jeszcze dodałam. - Na tym poziomie jesteśmy kwita - rzuciłam z uśmiechem zaginając ją chyba ale trwało to ledwie parę sekund.
- Tak ale... - urwała. - Masz w sumie racje... - westchnęła. - Masz wprawę więc po co to wszystko? - zadała kolejne pytanie.
- Bo mogłam... Trzymaj się... - rzuciłam na odchodne wychodząc na miasto. Zostawiłam ją z pytaniami. Nie będzie szukać mnie nie ma po co bo nic się nie stało. Za parę dni znajdzie kogoś innego.
 
 
[Pościg za Sandy]
Changelingi zostały odrzucone od piramidy z powodu jej rozszerzania a wielki kamerton upadł pionowo zaraz po zniknięciu czubka waląc swoją podstawą z pewnej wysokości o podłogę co wywołało kolejną falę dźwięku o niskim tonie który niósł się kanałami powodując zwielokrotnienie go a dzięki temu była była szansa na to że usłyszą go za pośrednictwem kanałów wszyscy na Manehattanie. Poleciało na powierzchni jeszcze więcej szyb i był to za pewne najgłośniejsze niewytłumaczone zdarzenie w dziejach najnowszych tego miasta.
Zaraz po tym spadła sieć na changelingi. Podniosło ją ich trójka z pomocą lewitacji i wprawiło w ruch obrotowy by dzięki temu zmniejszyć jej skuteczną wagę. Po tym mogły ją odrzucić bez większego problemu na bok by się jej pozbyć.
Jak tylko ciężar sieci został zniwelowany pozostała 9 changelingów mogła się wy turlać po podłodze by uciec z zasięgu sieci i móc zacząć się powoli zbliżać do dwójki uciekinierek. 
- To bez sensu... - westchnęła demonstracyjnie jedna z dezaprobatą najbardziej dominująca. - Oddajcie się w nasze kopyta a nie zaznacie więcej bólu... Widzę że cierpicie. Chcemy to przerwać. Pozwólcie nam na to - rzekła zamykając oczy a w jej oczach było błaganie. Reszta tylko pokiwała głowami. Dwoje z nich wystrzeliły wybuchającego antymgicznego gluta by Sandy nie próbowała używać więcej magii. Nie wiedziały do czego jest jeszcze zdolna ze swoimi zdolnościami.
 
[Krata]
Gdyby krata była wykonana z metalu atak podziałałby w sposób zadowalający bo pręty zostałyby w szybki sposób przetopione z powodu wysokiej temperatury ostrza jednakże ten przedmiot został wytworzony z energii i by go sforsować tą samą siłą potrzeba było włożyć przynajmniej taki sam ładunek. Powierzchnia tnąca spoczęła na drugim tworze gdzie zaczęły między sobą iskrzyć zielonymi iskrami. Krata była zrobiona przez trójkę changelingów i zadbały o to by była dość mocna z powodu ponadprzeciętnych changelingów.
 
[szefowa okręgu Manehattan]
Prowadziła go z swoją obstawą "gwardii" przez miasto a wiele kucy spoglądało na nich z podziwem że złapali tą kreaturę. Nie wiedzieli że te same kreatury złapały tego postawnego changelinga który pewnie sam by załatwił jeden oddział jednorożców jakby miał szczęście i odpowiedni plan... Mask w tym czasie przeglądała kolejne wspomnienie swojego więźnia. Podobał się jej jego buntowniczy charakter ale jego losy powinny być bardziej natemperowane by był z niego materiał na prawdziwego wojownika gniazda. Niestety nie był taki jaki by go chciała mieć u siebie z bonusami...  
 
[Wiły]
Bliżsi obserwatorzy mogli zobaczyć że ich postacie delikatnie prześwitują i nie mają jako takiego ciała które samo zaczęło bieleć a oczy powoli czerwienieć z przypływu sił życiowych którymi się pożywiły od ofiar. Jedna istota zwróciła się w stronę odważnych i zaczęła iść powoli w ich stronę.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22:23
[Fire]
Widziała już bazę, otworzyła hamulce aerodynamiczne i mocno ograniczyła dopływ paliwa do silnika. Wysunęła podwozie a po paru chwilach wylądowała, robiła to już tyle razy że ten manewr przeprowadziła by przez sen. Kolejna modernizacja samolotu zmieniała opancerzenie i udźwig uzbrojenia jednak prędkość pozostawała bez zmian. Gdy ludzie jeszcze istnieli prędkość dwa i pół macha to była standardowa prędkość każdego myśliwca. Wątpiła że jakiekolwiek lub cokolwiek osiągnie taką prędkość jednak znowu chciała poczuć ten dreszczyk emocji pędząc dużo szybciej. Wysiadła z bombowca i poszła w kierunku bazy, spotkała kucyka który przyjął imię Titanium Craft. Był odpowiedzialny główne za jednostki latające.
- Witaj - odezwała się pierwsza - Mam sprawę.
- Witaj, dotyczącą czego? - zapytał jednorożec koloru srebrzystobiałego.
- Czy ten o tam bombowiec da się trochę przyśpieszyć? - wskazała na pieciosilnikowy samolot w układzie latającego skrzydła.
- Trochę znaczy ile? Prędkości mu raczej nie brakuje.
- Ociupinkę - zrobiła śliczne oczka - Drugi model jest znacznie szybszy.
- Ta, rozumiem. Chcesz mieć najszybszy samolot, raczej nie będzie z tym problemu. Zaraz się tym zajmiemy ponieważ zmienianie poszycia to dobra okazja by go trochę przerobić. 

[Kontenerowiec]
Dalej płynął do celu, za sobą miał mniej więcej połowę drogi.
 

[shatter]

Powoli wszedłem do zbrojowni, trochę mi to zajęło ponieważ przy okazji zwiedziłem prawie cały pałac. Wyglądało że w środku nikogo nie było, nawet jeśli ktoś tutaj jest nie stanowi to problemu. Po prostu pokaże mu tą przepustkę która uprawnia mnie do wejścia w praktycznie każde pomieszczenie oprócz skarbca i czegoś tam jeszcze. Rozejrzałem się i zauważyłem powieszone zbroje na ścianie. Przyjrzałem im się z bliska, były zrobione z połączenia tytanu i kevlaru. Na pewno zapewniało to lepszą ochronę niż ich dotychczasowe zbroje jednak pocisk z karabinu wyborowego 12,7 mm przebije się raczej bez większych problemów.   

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[392 - 15 =377] [Lust Tale [Forest Song]]

Zaszłam do lepszego papierniczego w canterlodzkim centrum handlowym... Chciałam dostać nietypowy rodzaj notesu. Byłby odpowiedni ten który miałam na myśli. Chociaż czy taki zamykany na magię właściciela nie zbudza od razu większego zainteresowania by zobaczyć co w nim jest jednak taki zabezpieczony utrudnia dostęp do siebie wścibskim oczom bez niszczenia go czy rabunku. Tak źle i tak nie dobrze... Cóż poradzić. Rzadko robię komuś prezenty więc chyba wydam trochę więcej... Kupiłam od razu dwa rodzaje atramentu... Mały pojemnik zielonego tak naprawdę dla zabawy w dedykacje i całkiem sporo czarnego by wystarczyło na zapisanie tylu stron...

Notes był w grubej okładce wykonanej głównie jakiegoś drewna pokrytego brązowym materiałem który scalał  i wzmocnionymi drobnymi metalowymi okuciami wykonanych najprawdopodobniej z miedzi. Magiczna robota... Zamek był standardowo na mały kryształ który w tej chwili trzeba byłoby naznaczyć własną magią by móc korzystać z dobrodziejstwa jego ochrony by strzegł sekretów książki. Ruszyłam do jednej z kawiarni gdzie pewnie spędzę cały dzień... Nikt nie zauważył jak zrobiłam pióro z wbudowanym gumowym nabojem by naciągać tam atrament... Do roboty... 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[sandy](Wzorowane na owadach.)

Sneaky uderzyła zdesperowana w kraty jednak nic to nie dało odwróciła się chroniąc mnie przed nimi. W tym wypadku byłam naszą jedyną szansą na ucieczkę. A ona sama była zawzięta, przynajmniej tyle wywnioskowałam z naszej krótkiej znajomości.

Przyjęła na siebie strzał plazmą przez co cała w niej była. Spojrzała z nienawiścią na tą trójkę. Na chwilę zdjęła nauszniki by usłyszeć to co mówią. Po skończeniu ich propozycji założyła je ponownie.

- Co wy się tak uwzięliście na nas?! Gonicie nas jakbyśmy matkę zamordowali. – warknęła w ich stronę zmęczona wymyślając ostatnią szansę na przynajmniej spowodowanie im bólu i zdekoncentrowanie aby osłabić kraty.

Stworzyła megafon, Changelingi miały lepszy słuch od kucy, dlatego na głośny dźwięk były dość wrażliwe. Nauszniki blokowały większość dźwięków więc dla niej by to nie było bolesne. Wzmocniła go jeszcze energią by dźwięk był kilka razy głośniejszy i krzyknęła głośno. Po wzmocnieniu krzyku przez megafon prawdopodobne było, że teraz będą zatykać sobie uszy. Zrobiła to wszystko na tyle sprawnie aby nie dać im zbyt wiele czasu na przygotowanie się.

Ja w tym czasie chwiejnie podniosłam się na nogi i szykowałam się do użycia czaru teleportacji, mój róg otoczyła żółta aura. Jednak z moim stanem chwilę to potrwa.

 

[sensetive]

Po mimo zerowej kontroli nad ciałem szedł dalej, jedynie jego umysł przetwarzał kolejne informacje. A on sam myślał jak będzie w tym więzieniu, tak źle być nie może. Gdyby Kredens go dorwał przyjemnie by dla niego nie było.

Przynajmniej tak źle nie było, czas drogi skupiał na podziwianie jej. Bo i tak nie miał lepszej rzeczy do roboty.

 

[Krym]

Żołnierze a raczej zwiadowcy uformowali pół księżyc by w razie czego otoczyć to coś i to zlikwidować lub przechwycić. Jedynie jeden wysunął się najbardziej do przodu aby sprawdzić podejrzenia o zagrożeniu tego czegoś dla robotników.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Padocholik:

Koń bez słowa poprowadził Blue na zewnątrz, a potem nagrzaną od słońca ulicą. Razem weszliście w poboczną drogę, a potem skręciliście w lewo. Tam znajdowało się coś w rodzaj stacji powozów. Były tam jakiś dziwne stworzenia ni to wielbłądy, ni to konie(chyba coś po środku), które zaprzężone były do drewnianych powozów zakrytych zwiewnych materiałem.

Zostałeś wsadzony do jednej z nich, potem koń odszedł, a powóz ruszył. Zostałeś w nim całkiem sam, nie licząc jakiegoś ogiera, który siedział z przodu i prowadził stworzenie. 

 

LOSOWANIE:

Numer gracza: 3 (Padocholik)

Numer zadania: 51(Masz dzisiaj bardzo szczęśliwy dzień i jesteś pewny, że wszystko ci się uda!)

+20 bitów i szczęście w dwóch postach

 

MISJA

''Kraina Smoków''

 

''A oto nadszedł ten dzień! Co roku przez jeden tydzień smoki otwierają swoje państwo dla kucy! Mogą oni wtedy odwiedzać tereny otwarte dla turystów, oraz wysłuchać wykładów o początku smoków i legend o magii! Przez jeden wspaniały tydzień każdy mieszkaniec Equestrii może zakupić bilet w Manehattanie, bądź Canterlot i wypłynąć, bądź teleportować się do ich państwa! 

Ceny:

Canterlot(teleportacja) - 150 bitów

Manehattan(statek drugiej klasy) - 70 bitów

 

Przy stanowisku zakupu biletu wydawane są pozwolenia na tygodniowy wyjazd

To prawdziwa gratka dla podróżników i uczonych w magii!

 

Prosimy pamiętać o zachowaniu kultury i ostrożności. Każdy kuc, który tam jedzie jest gościem i niewłaściwe zachowanie w stosunku do smoków może skutkować wyrzuceniem i objęciem dożywotnim zakazem przekraczania granicy Krainy Smoków.

 

 

1. Ten kto ma bilet, nie musi go już kupować, tylko wybrać się w odpowiednie punkty: Canterlot - gabinet Ameline Feather, Manehattan - port

2. Normalnie smoki nie zezwalają nikomu na przekraczanie granicy swojego państwa. Podczas posiedzenia w roku 1406 p.K.C udało się jednak wynegocjować dla żądnych podróży i historii Equestrian: tygodniowe zniesienie tej zasady każdego roku. Smoki zastrzegają sobie jednak prawo do zrezygnowania z tej obietnicy.

3. Podmieńce mają całkowity i niepodważalny zakaz pojawiania się tam pod groźbą kary śmierci. Jednak w Equestrii nie odkryją kto jest podmieńcem, a kto nie, a w Krainie Smoków trzeba tylko uważać na Ammę(która może rozpoznać podmieńca. Ale ona raczej się ze swojego legowiska nie ruszy dla turystów) i jest dobrze. Inne smoki, tak jak kuce w Equestrii, nie potrafią rozpoznać podmieńca pod inną postacią.

4. Misję ma zaliczoną każdy, kto się tam wybierze, poczyta sobie trochę, poogląda to miejsce i posłucha wykładu(może być nawet jedna z tych rzeczy). Jeśli ktoś nie ma ochoty/możliwości jechać - nie musi. Ja jednak tę misję przyznaję również za postacie poboczne(Nie! Nie stworzone tylko na tę misję!)

 

 

Miłej gry.

Misja trwać będzie dość długo. Zakończę ją, kiedy stwierdzę, że już pora, ale wcześniej o tym poinformuje.

 

 

NAGRODA:

Odłamek ze smokiem i 100 bitów

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dalej siedziałem myśląc nad tymi dokumentami, gdy nagle spostrzegłem coś za oknem. Jakiś kucyk wkładał mi coś do skrzynki. Powoli zszedłem na dół by sprawdzić, co to jest. Gdy tam dotarłem okazało się, że to nie jest list. Była to ulotka. Smoki otworzyły swoją wyspę dla turystów. Jak na życzenie. Dość kosztowna podróż. Na szczęście już posiadam bilet. Pozostawał jednak pewien problem. Okazuje się, że nawet smoki nie tolerują podmieńców. Jeśli popłynę tam z Lust może się to skończyć dla nas tragicznie. Najlepiej by było gdyby mi to zostawiła. A sama została na miejscu. Mam nadzieję, że posiada tyle zdrowego rozsądku. Mimo wszystko muszę jej o tym powiedzieć. Powoli wróciłem na górę, po czym wziąłem w kopyta kamień od Lust i zacząłem się koncentrować. Lust musimy się natychmiast spotkać. Proponuje park w Canterlocie. Chodzi o naszą podróż

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[377-2=375] [Lust Tale [Forest Song]]

- Już słyszałam. Jestem zajęta, więc to ty zajrzyj do mnie na kawę, tam gdzie ostatnio... - odpowiedziałam mu telepatycznie przepisując kolejną stronę biorąc kolejnego łyka gorącego parującego napoju. Zanim tu przydrałuje powinnam skończyć bo już nie wiele mi tego zostało, a zeszło ponad pół kałamarza na to... Nieźle. Dawno tyle się nie napisała a widziałam że wokoło już kuce się przy innych stolikach zmieniły tylko ja tu trwałam na miejscu i pracowałam niemal non stop. Pewnie myśleli że jakąś książkę piszę bo takie pytania w moim kierunku padły. Odpowiedziałam twierdząco nie kłamiąc przy tym ani trochę... Trzeba jeszcze nad dedykacją pomyśleć na pierwszą stronę zielonym atramentem że to ode specjalnie mnie... Jakiś ładny wierszyk wymyślić by nie dać mu zapomnieć i się podpisać... 

 

[Pościg Sandy]

Changelingi zatykałyby sobie uszy gdyby Snaky znała być może takie pojęcia jak interferencja fal i ogólne pojęcie szumu bo to właśnie dotarło do dziewiątki stojących przed nią na kształcie pół księżyca... Dla ułatwienia zrozumienia tych pojęć posłużymy się falami na wodzie w kanale o prostych ścianach...

Kamerton zaburza ośrodek dookoła a ton odbity od ścian podlega samo wzmocnieniu po przez rezonans fal o tej samej częstotliwości rozchodzi się w dwóch kierunkach. Dlatego sam jest taki głośny Stał on pionowo przytrzymywany przez dwójkę changelingów w tej pozycji a trzeci wykonywał na nim typowe ruchy jak przy jabłko zbijaniu waląc w niego z całych sił tylnymi kopytami dodając mu kolejne porcje energii by drgania nie były gasnące tylko stałe.

Megafon który użyła Sneaky stworzył fale rozchodzące się w linii prostej w jednym kierunku jak wycinek koła który napotykając dźwięk o niższym tonie który sam z siebie ma wyższą energię przenika przez siebie wygaszając się nawzajem obniżając skutecznie próg całkowitej głośności. Tak powstaje właśnie wcześniej wspomniany szum by go uniknąć stosuje się różne zabiegi akustyczne o których najwidoczniej tamta changeling nie miała zielonego pojęcia. Zresztą nie była to hala operowa...

 

Prawdę mówiąc wszystkie changelingi w tej chwili były przygłuche od dźwięków kamertonu który wprawiał w ciągłe drgania ich błony bębenkowe. To co powiedziała Sandy zrozumiała tylko jedna changeling bo potrafiła czytać z ruchu warg. Przekazała reszcie telepatycznie to co powiedziała i wyrok zapadł... Zostaną pozbawione ciała jak nie chcą się poddać... Innego wyjścia na tą chwilę nie było.

- To wasz wybór... - mruknęła ta sama która mówiła wcześniej zwalając całkowitą winę tego co ma się stać na nich. Spółką rzuciły się z kopytami na nie robiąc sobie przy bokach typowe łomy.

Na Snaky rzuciła się 4. Najpierw zaatakowała jedna od góry z powietrza zamachując się mocno narzędziem chcąc zwrócić jej uwagę. Druga wykonał ślizg od dołu próbując ją podciąć i walnąć narzędziem w miększe podbrzusze by zadać ostrą częścią rany cięto szarpane. Dwójka czekała w obwodzie by jak znajdą się w jej martwym polu jak będą ją flankować żeby zadać mocny cios w głowę. Próbowały jednocześnie odciągnąć ją od Sandy która zbierała magię do wykonania jakiegoś zaklęcia.

Na samą Sandy rzuciła się 4 w tym dwójka na zwarcie chcąc ją rozproszyć by zaprzestała procesu czarowania. Chciały zrobić jej hoofparty* połączony z dodatkowymi ranami obuchowymi z wykorzystaniem łomów. Pozostała dwójka chciała strzelić w nią ostatnimi porcjami gluta by zalepić jej róg z małej odległości gdy da do tego sposobność.

Ostania changeling z grupy miała zająć się pełną izolacją od siebie. Miała wykonać przezroczystą taflę podobną do gumy na całej średnicy tunelu by nie mogły trzymać się razem. Przez to że 2 grupa uderzeniowa miała wystrzelić w kierunku Sandy jak strzała miała ułamek sekundy by stworzyć swój twór i je odseparować.

 

*Hoffparty - ogólne obicie ciała po zrównaniu przeciwnika do parteru z wykorzystaniem kopyt. Najczęstszym celem jest głowa i brzuch. Ofiary tego procesu często trafiają do szpitala z pękniętymi organami wewnętrznymi. Zwykle są wstanie krytycznym i tylko operacja może uratować im życie.

 

[Wiły]

Jedna z istot przekręciła głowę obserwując jak jeden zupełnie przytomny śmiałek idzie w ich kierunku. Dobrowolnie...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Takiej odpowiedzi się nie spodziewałem. Normalnie wolałbym nie myśleć, czym może być taka zajęta. Ale skoro jest w kawiarni to zapewne robi coś innego. Więc do zobaczenia. Powiedziałem krótko, po czym odłożyłem kamień do szuflady w biurku. Chyba jest tam sama. Bo wątpię, że chciałaby abym przyszedł gdyby tam była z kimś. I wychodzi na to, że już o wszystkim wie. Najpewniej przemyślała sytuacje i zgodzi się ze mną, że najlepiej będzie jak sam tam przybędę. Włożyłem czarny szalik na szyje. Tyle mi wystarczy. Zimno mi nie było. Ale lubiłem od do czasu coś włożyć. Tym razem nie zabiorę broni i zbroi. Bo chcę wyruszyć jak najszybciej. Wole nie prowokować smoków chodząc ubrany jak na wojnę. Trzeba im okazać jak najwięcej szacunku. Lepiej ich nie prowokować. Przy nich my kucyki jesteśmy niczym pył na wietrze. Powoli opuściłem dom zamykając wcześniej drzwi na klucz i zacząłem się kierować do rzeczonej kawiarni.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[375] [Lust Tale [Forest Song]]

Zaczęłam pisać dedykacje zaraz po tym jak skończyłam pisać to co miałam w pamięci. Zostało parę pustych stron. Dobrze że miejsca starczyło...

 

Me serce w zieleni skąpane.

Me smutki przez jednego słyszane.

Dla Goldinga kuca niezwykłego.

Dla niego mą tajemnicą niespowitego.

Me intencje nigdy do końca nie poznane.

Me emocje wiecznie wewnątrz chowane.

 

Mi więcej mocy nie potrzeba,

mnie ona zabija dobrze wiesz o tym...

Magia siła nie pojęta.

Tobie się jak najbardziej przyda...

L.T.

 

Skończyłam swoimi pracę którą wykonałam dla samej przyjemności dużymi inicjałami. Całość zajęła całą pierwszą stronę na której podpisuje się autor albo osoba która ofiaruje dany egzemplarz... Warto było dla tego efektu ciemno zielonego tuszu na pergaminie wysokiej jakości. Całość była zapisana kaligraficzną czcionką o dość odważnych ruchach... Siedziałam pod ścianą w koncie...

Edytowano przez Hoffner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na szczęście nie miałem daleko do kawiarni. Co prawda kilka minut więcej poświęcić musiałem by tam dojść. To zawsze była moja ulubiona kawiarnia. Często tu przechodziłem, gdy jeszcze mieszkałem w starym domu. Po drodze minąłem zgliszcza mojego dawnego domu. Wciąż był w ruinie. Teraz pozostały tylko wspomnienia po nim. Niema sensu na melancholie. To tylko miejsce. Dom jest tam gdzie ja jestem. W końcu dotarłem do rzeczonej kawiarni. Rozejrzałem się po stolikach. Nagle spostrzegłem Lust siedzącą w kącie. Powoli podszedłem do jej stolika, po czym się dosiadłem następnie się odezwałem.

-Witaj. Miło cię znowu widzieć. -Powiedziałem szczerze. Aktualna sytuacja wymagała rozmowy jak najszybciej i ustalenia, co robimy dalej.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[sandy](Aby nie było na teleportację mam zgodę od Elizki bo się pytałem aby nie było porozumień. Poza tym Hoff zapomniałeś chyba o Sensetivie, raczej tylko tak myślę. Mi się zdarza zapomnieć. W razie nieporozumień edytuje ale nie widzę nic złego.)

Wycofałyśmy się do tyłu dzięki czemu znalazłyśmy się między kratami a ścianą tunelu. Dawało nam to przewagę bo nie musiałyśmy zbytnio obawiać się o ataki z flanki co wymuszało na wrogu ataki na frontem do nas. Ja byłam za Sneaky bo byłam w tym momencie cenniejsza. Obie to wiedziałyśmy więc raczej do mnie się nie dostaną.

Sneaky momentalnie przywróciła sobie energię z megafonu i ostrza energetycznego by mieć dużo jej do walki. Zrobiła po prostu tarczę legionistów rzymskich dość wytrzymałą i miecz długi który byłby idealny do obrony. Jej pierwsza reakcja na atak od góry to było zablokowanie tego tarczą która oczywiście wytrzymała od razu skupiła się na reszcie, któraś chciała ją podciąć wślizgiem więc po prostu zrobiła pchnięciem mieczem aby nadziała się na ostrze. Tarczę momentalnie ustawiła poziomo aby broniła od góry flanek. Skupiała się na obronie ale nie miała zamiaru powstrzymywać się przed uśmierceniem któreś z nich. Łomy kojarzyła przede wszystkim z grupowym biciem pyska lub jeszcze ciekawszymi uszkodzeniami ciała.

Od flanki nie było możliwości zaatakowania jej bo by musieli pozbyć się ściany lub krat. Zaatakuj od boku wroga który stoi między ścianami, niewykonalne. A to, że nie zapobiegły temu aby się wycofać pod dwie osłony to ich problem... Zauważyła jak kolejna ich grupa próbuje prawdopodobnie zaatakować Sandy jednak tarcza była nie do ruszenia z tego powodu, że była również między tymi dwoma osłonami zaklinowana.

 

Ja w tym czasie po ogarnięciu się skupiłam się i objęłam kopytami Sneaky aby na pewno się ze mną teleportowała. Po chwili zniknęłyśmy w żółtym błysku pozostawiając tą tarczę która była sobie zaklinowana. Pojawiłyśmy się na tej polanie 20km od Manehattanu, poczułam intensywny ból i towarzyszące mu moje jęknięcie. Pewnie przez tą plazmę... Jednak po chwili obraz mi się urwał i padłam nieprzytomna na ziemie. Słyszałam jedynie krzyki Sneaky.

- Sandy? Sandy?! - po chwili wszystko zamilkło. Wcześniej mi nauszniki z uszu spadły.

 

[Krym]

Odważny zwiadowca dalej szedł w kierunku tej istoty, albo był głupi albo odważny. Albo to i to.

Z tyłu trwała rozmowa między oficerami.

- Skoro teoretycznie to jest stworzone z cienia to światło powinno to coś unieszkodliwić tak? - zapytał swojego zastępce. Ten jedynie kiwnął głową. - Świetnie. Więc przynieście tu reflektor przeciwlotniczy. Może coś zdziała. - po wydaniu tego rozkazu kilku pobiegło po wymienioną rzecz.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[375] [Lust Tale [Forest Song]]//Nie zapomniałem tylko mi się już nie chciało kombinować nie wiadomo czego po napisaniu takiej porcji fizyki, Teraz idę do szkoły a to pisałem w nocy... Rozpoczynamy szeroko zakrojone poszukiwania... Resztę napisze wieczorem.
- Witam. Kawy, herbaty? - spytałam się z uprzejmości by zaraz parę razy dmuchnąć na pergamin przyśpieszając jego wyschnięcie na pierwszej stronie. Uśmiechnęłam się ciepło lecz tajemniczo patrząc to na kartkę którą miałam przed sobą to na niego jakbym się czegoś wstydziła...
Zamknęłam powoli notes patrząc jeszcze moment na okładkę. To było jednak trochę roboty która była naprawdę fascynująca choć prosta i nic mi nie dała a wręcz przeciwnie poniosłam stratę robiąc właśnie to. Było to do mnie nie podobne. Nie logiczne a teraz ciężko było mi się z tym rozstać. To było właśnie przywiązanie? Zaraz wyrzuciłam je z głowy. Nie było mi potrzebne.
- Jak obiecałam to dla ciebie - rzekłam podając mu lewitacją książkę. Byłam ciekawa co teraz zrobi... Położyłam ją przed nim na stole. - Mam nadzieję że się spodoba.
Edytowano przez Hoffner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziwny był ten uśmiech Lust. Czasem żałuje, że nie jestem w stanie zajrzeć komuś do głowy by zrozumieć, co ma na myśli swoim zachowaniem. Moje oczy skierowały się na notes, który podała mi Lust. Wyglądał naprawdę dobrze. Zawsze czułem zakłopotanie, gdy ktoś dawał mi coś lepszego, podczas gdy można było wybrać taniej. Ciężko ją rozgryźć. Otworzyłem by spojrzeć do środka. Wszystko było idealnie odwzorowane. Teraz będę mógł znacznie lepiej nauczyć się magii i nie zagrożę zniszczeniem starej księgi. Starą księgę chyba przekaże gwardii. Może być nam bardzo użyteczna. Przeglądałem kolejne strony, gdy trafiłem na dedykacje. Dziwne. Nie widziałem powodu by musiała to robić. Gdy zacząłem ją czytać moje oczy to spoczęły na dedykacji by zaraz podnieść oczy na Lust. Nigdy nie byłem do końca dobry w rozumieniu takich rzeczy. Ale gdy to czytałem czułem jeszcze większe zakłopotanie. Ponownie wspomina jak się wyróżniam. Nie rozumiem tego. Może ona mi to wmawia lub bardzo chce by tak było. Ja sam nie czuje się wyjątkowy. Jestem taki jak wszyscy. Kolejne słowa dedykacji wprowadzały w jeszcze większe zakłopotanie. Ukrywa w sobie swoje prawdziwe emocje. To, co widzę teraz jest tylko maską? Nie pojmuje tego do końca. Nie powie mi zapewne prawdy. Nawet jak ją spytam to mnie wyśmieje jak zawsze lub odwróci kota ogonem. Ostatnie słowa też mnie zastanowiły. Czyżby nasza magia była szkodliwa dla niej? Dlatego nie jest zainteresowana tymi zaklęciami? Czy ja jej szkodzę, gdy się teleportujemy? Już nic nie rozumiem. Cóż chciałem jej jakoś okazać swoją wdzięczność. Zapewne ze mnie zakpi za to, co zrobię. Ale nic lepszego nie przychodziło mi do głowy. Wstałem od stolika. Po czym do niej podszedłem i lekko pocałowałem w policzek. Nie było w tym nic nadzwyczajnego. Był to zwykły gest wdzięczności nic więcej. Wróciłem na miejsce. Po czym zamknąłem książkę i znów na nią spojrzałem.

-Dziękuje. -Powiedziałem jeszcze krótko i bardzo miłym głosem. Jednak nie chciałem kontynuować tego tematu. Dlatego szybko skierowałem rozmowę na to, po co tu przyszedłem. -Lust skoro już wiesz jak wygląda ta podróż. To sądzę, że powinnaś zostać tutaj w Canterlocie. Sam zdobędę informacje, których tak szukamy. Niema potrzeby byś ryzykowała

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[shatter 390+10 (Za misje ^^)=400]

Wyszedłem ze zbrojowni i skierowałem się do akademii. Niepokoiły mnie te nowe bełty wykonane z jakiegoś kryształu, były plotki że potrafią znacznie więcej od zwykłych jednak nie widziałem ich w akcji. Po chwili zacząłem się zastanawiać po co ja tam idę, umiem czwarty poziom magii i teleportacje więc czemu jej nie używać? Zamknąłem oczy i wyobraziłem sobie akademie, następnie je otworzyłem i byłem przed odpowiednim budynkiem. Wszedłem do środka i rozejrzałem się, jestem już tutaj z szósty raz. 

- Dzień dobry, chciałbym zdać szósty poziom magii. 

 

[Fire]

Po przespaniu paru godzin wsiadła do drewnianego samolotu z drugim pilotem na zmianę. Ktoś będzie musiał pilnować samolotu jak ona będzie się dowiadywała co się ostatnio działo w Equestrii. Pomyślała że trzeba by było załatwić jakiś system komunikacji tylko nie wiedziała czy radio będzie miało taki zasięg. Po chwili wystartowała i poleciała w kierunku Canterlot. 

 

[baza]

Zaczęto rozbierać poszycie samolotu i zaczęto wymieniać je na nowe które było lżejsze i teoretycznie powinno stanowić lepszą ochronę. Przy okazji zdemontowano silniki.

 

[Kontenerowiec] 

Po paru dniach podróży dotarł do celu, załoga zrzuciła kotwicę w miejscu w którym dno miało głębokość prawie taką samą jak zanurzenie jednostki. Wysłano jednego pegaza by poinformował resztę że dotarli do celu.  

Edytowano przez Shatter
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gwardia Crystal Empire

-Cóż czy chce pan wracać to pana decyzja. Jeśli pan chce może pan pozwiedzać okolice. Nie brakuje tu miejsc do oglądania. Niestety nie znajdzie pan tu jednak tych podejrzanych. Jednak widzieliśmy zdjęcia tej Sandy zatrzymanej w Canterlocie za zamach. I mogę zapewnić, że to ona. Teraz jest bardzo niebezpieczna dla wszystkich. Może pan to przekazać swoim dowódcom. Jeśli chodzi o list to zostanie oczywiście wysłany. Dotrze do księżniczki jeszcze dziś

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Breezy Orchid

Klacz spojrzał ze zdziwieniem na to, co Martin miał na sobie. Z pewnością nie był to model pancerza, który tworzyła gwardia. Zastanawiał się skąd wziął ten pancerz. Na pewno nie dały mu go kryształowe kucyki. One też dostają uzbrojenie z Canterlotu. Breezy w milczeniu przyglądała się chwilę Martinowi.

-Martin? Co to jest? -Wskazała kopytkiem na jego zbroje. -Kto ci to dał?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Breezy Orchid

Klacz lekko zmarszczyła brwi na odpowiedź Martina. Nie uważała, że pancerz jest zły. Jednak było to podejrzane dla niej trochę, że ktoś od tak dał mu pancerz i nawet nie prosił o zapłatę. Nawet w Equestrii gdzie kucyki zawsze starają się być pomocne. Raczej nie zdarzają się takie prezenty za nic. Z zainteresowaniem zaczęła okrążać Martina i przyglądać się pancerzowi.

-Jesteś pewny Martinie? Czy nie boisz się, że ten pancerz może mieć wbudowaną jakąś pułapkę, która może ci zrobić krzywdę?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Breezy Orchid

-Skoro tak mówisz Martinie. Po prostu nie chce żeby coś ci się stało. W każdym razie pancerz ciekawy. Z pewnością lepiej cię ochroni niż twój mundur. Cóż masz racje pora wracać do Canterlotu musimy złożyć raport. -Róg klaczy zaczął świecić. Po czym znów pojawiliście się w Canterlocie. -Jesteśmy na miejscu

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...