Skocz do zawartości

[ZAPISY][GRA] BUNT [Wojna FOL POZ Sequel/Alternatywne zakończenie][Human and Pony][Trochę RPG XD]


Elizabeth Eden

Recommended Posts

[Sandy]

Idąc tak przez korytarze miałam w głowie mały plan, znaleźć swych towarzyszy, potem ekwipunek i wynieść się jak najdalej stąd. Prosty był i taki powinien być w praktyce, cel pierwszy to Sensetive. Był w końcu wojownikiem więc w razie zablokowania drogi przez jakiegoś gwardzistę lub podmieńca z tamtej grupy przyda się, choć osobiście wątpiłam by w tym budynku były te podmieńce. Podczas mego lotu nad podłogą i dość długim jak dla mnie leceniu przez korytarz, zauważyłam go w celi znacznie oddalonej od mojej. Nie robił nic dziwnego, po prostu siedział i gapił się w ścianę.

- Hej! Sensetive! – rzuciłam by zwrócić jego uwagę, szybko mnie zauważył i podszedł do krat.

- O! Sandy. Zgaduję, że ucieczka nie wyszła? – zapytał pół żartem, zmrużyłam oczy na co ten tylko się uśmiechnął. – Wyciągnij mnie. Ja energii nie mam zbytnio. – stwierdził by ostudzić atmosferę. Kiwnęłam głową i zgromadziłam małą część energii w zamku by wyłapać jaki powinien być klucz i go skopiować. Wtedy otworzę tą celę. – A tak poza tym. Wiesz może gdzie Sneaky zamknęli? – spytał mnie po chwili milczenia.

- Raczej nie… Zginęłam tak jakby i nie wiem co się z nią stało. – odpowiedziałam dalej kombinując z wyłapaniem kształtu klucza. Sensitive tylko kiwnął głową obserwując czy nie idzie żaden wróg.

[Warszawa]

Wiadomość o zniknięciu czy czymś tam Celestii, na początku z tego powodu była euforia wśród rządu ale szybko zmieniła się w strach. Skoro Celestii nie ma to pewnie rządzi Luna, a Ona raczej nie powinna być obojętna na próbę porwania jej skoro teraz nikt jej raczej nie powstrzymuje.

- Musimy ogłosić generalną mobilizację. – stwierdził szef sztabu, reszta szybko zgodziła się z nim i po podpisaniu dokumentów rozpoczęto rozsyłanie do żołnierzy kartkami z treścią o obowiązkowym wstawieniu się w jednostkach w wojskowych, w celu przygotowania do pilnowania granic Warszawy.

Teraz trzeba było jeszcze wybadać jak ciężką sytuację by miała Warszawa w razie wojny z Equestrią. Spodziewano się co najmniej bardzo ciężkiej, choć nadzieje pokładano w Arabii Siodłowej, choć niektórzy uważali tamtejszą księżniczkę za nic nie wartego, bezużytecznego sojusznika. Nie było ku temu na razie powodów. Ale za to niektórzy też myśleli, że ta informacja z zaginięciem Celestii z gazet, którą można kupić spokojnie w Warszawie to tylko prowokacja do wojny by zrównać Warszawę z ziemią.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na apelu, który został zwołany na wewnętrznym, zamkniętym dziedzińcu zamku poruszono wszystkie ważne w tej chwili kwestie. Gwardziści mieli przede wszystkim zająć się uspokajaniem mieszkańców Equestrii. Do czasu ponownego wzniesieni bariery miały też zostać zaostrzone ochrony graniczne wokół stolicy. Księżniczka Luna wyjaśniła, że jej siostra rzeczywiście na razie znajduje się poza państwem, jednak nie stało jej się nic groźnego i powinna wrócić w przeciągu najbliższych tygodni. Mimo, że Luna wyglądała na wyraźnie zmęczoną i przybitą z zapałem zabrała się do utrzymywania państwa w kupie, zajęła się też czasowo wznoszeniem i opuszczaniem słońca, o czym dowiedzieli się tylko gwardziści(i mogło wydawać się to złowieszcze). Widać było jednak po niej, że nie będzie w stanie robić tego długo. Po tym jak na placu zostali tylko najważniejsi spośród gwardii Księżniczka Luna poleciła im wyraźnie, ale jednak z niepokojem by gwardziści zwracali większą uwagę na wszelkie przejawy buntu na terenie Equestrii i zwiększyli ochronę straży granicznej na krańcach całego państwa.

Jednak i jej spokój miał swoje granice, kiedy została zapytana o powód zaginięcia Celestii. Teraz, gdy zostali tylko najważniejsi gwardziści mogła powiedzieć otwarcie: nie miała pojęcia gdzie była Celestia, ale na pewno była w niebezpieczeństwie. Sprawcą miał być pewien eksperyment, ale Luna nie zagłębiała się w ten temat. Powiedziała tylko, że jej siostra zniknęła ze swojej sypialni poprzedniego wieczoru, że jest teraz bezbronna i że nie można dopuścić do tego, by została znaleziona przez grupy wrogie Equestrii. To, że wiadomość wyciekła do gazety na pewno wiele utrudniało, ale ważne było jedno - gwardziści muszą znaleźć Celestię pierwsi inaczej Księżniczka może nawet zginąć. Nie dodając nic więcej, Luna odesłała wszystkich do pracy. Sama nie mogła szukać siostry, kucyki na nią liczyły i wiedziała, że Celestia nie chciałaby, żeby je zostawiła.

Potem zmęczona i zgnębiona wróciła do pałacu.

***

Najszybciej do Canterlotu dotarła Księżniczka Twilight, Cadance musiała najpierw poustalać kilka rzeczy ze swoim mężem, który miał na ten trudny czas przejąć pieczę nad Crystal Empire.

Spięta fioletowa alicorn uspokoiła kilka grupek wystraszonych kucy pod pałacem, a potem bez słowa zniknęła za jego wrotami.

 

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[895] [Lust Tale [Forest Song]]

Spojrzałam na zdjęcie... Brzydka nie była jak to klacz... O rzadko której można było powiedzieć że nie miała w sobie ani krzty swojego uroku. Jednak mi się niebieski kolor nie bardzo podobał... Wolałam zielenie, czerwienie... Niebieski... Powiedzmy był dziwny. Nie pasował do jednorożców tylko do pegazów co latały po niebie... ale ja byłam całkowicie przyziemna.

- Nie mam w zwyczaju przybierać niewyimaginowanych form z prostego faktu, to niebezpieczne dla mnie... - stwierdziłam bardzo prosto... - Nie znam postaci, oprócz tego co widziałam u ciebie w głowie. - Wskazałam na niego kopytem. - Jeśli jesteś całkowicie pewien że to bezpieczna opcja i nie będę musiała mówić czy robić czegoś, co skazałoby mnie w jakiś sposób na wykrycie to mogę się na to zgodzić... - Kiwnęłam na znak zgody.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield

Chwilę zacząłem rozmyślać nad opcjami czy ktoś mógłby wykryć Lust w tej postaci. Jednak nic mi na to nie wskazywało. Teraz panowało za duże zamieszanie by ktokolwiek zwrócił uwagę na jedną z gwardzistek. Poza tym, jeśli już to bardziej będą zwracać się do mnie skoro byłem dowódcą w jej oddziale. Jak bym nie myślał ta opcja wydawała się najlepsza.

- Nie martw się nikt cię nie wykryje - powiedziałem z pewnym siebie głosem. - Nie wymagam byś przybierała jej postać na stałe a tylko na nasze sprawdzenie pałacu by dowiedzieć się, o co w tym wszystkim chodzi. Jeśli ktoś nas zaczepi pozwól mówić mi. To będzie naturalne, bo jestem jej przełożonym. Nie musisz, więc nic mówić możesz kiwać tylko głową, jeśli wolisz ja się wszystkim zajmie. Trzymaj się tylko blisko mnie. Poza tym cokolwiek by się tam nie działo nie pozwolę, aby tobie coś się stało. Możesz mi zaufać, że nie pozwoliłbym, aby stała ci się krzywda - powiedziałem bardzo poważnym głosem by dodać powagi tej obietnicy. Czekałem już teraz na ruch Lust czekając czy przybierze jej postać czy jednak będzie wolała nie ryzykować.

Chrome Star

Klacz obserwowała spokojnie całe zamieszanie, jakie wynikło z tego niespodziewanego zaginięcia. Nie mogła zaprzeczyć, że sama była zdziwiona tak nagłym zniknięciem bariery i władczyni Equestrii. Na szczęście w porę zdołała przygotować z gwardzistami samoloty. Więc w razie ataku mają większe szanse na przetrwanie. Sama nie była pewna, co ma aktualnie robić, więc by zabić czas grzebała cały czas w swojej maszynie to odganiało złe myśli. Co jakiś czas zerkała na wybiegających gwardzistów lub maszyny, które opuszczały te magazyny. Wcale by się nie zdziwiła, jeśli teraz rozstawili wszystkie siły do obrony Equestrii. W takiej sytuacji to raczej nie dziwne.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Sandy]

Po chwili cackania się z zamkiem zrobiłam klucz który wpasował się w niego i po chwili cela była otwarta. Spojrzałam na niego nieco zirytowanym wzrokiem, był irytujący ale można było przywyknąć. Zdjęłam mu szybko linę z skrzydeł i spojrzałam w lewo.

- Dobra. Chodźmy szukać Sneaky. – rzuciłam, ten kiwnął głowo i szybko polecieliśmy nisko nad podłoga by nie bawić się w biegnięcie. Chciałam to szybko załatwić, potem zdobyć broń lub coś takiego, ewakuować się z tego miasta, skoczyć do Canterlotu po jedną rzecz a potem… Nie wiem sama. W końcu po jakimś czasie który był liczony w sekundach choć czułam się jakby minuty minęły, dolecieliśmy pod jej celę by zobaczyć, że leży na łóżku. – Hej! Sneaky! – rzuciłam w jej kierunku, nie odwróciła się. Nawet nie ruszyła się o milimetr.

- Wygląda jakby była martwa… - stwierdził Sensetive, trudno było się z nim nie zgodzić.

- Wejdziemy i sprawdzimy. – odparłam tym razem za pomocą energii szybko wyłapując układ zamka i robiąc klucz by przekręcić i otworzyć celę. Udało się szybko i weszliśmy do środka. Podeszliśmy do niej a On się wysunął naprzód, po kilku sekundach sprawdzania czy z nią wszystko w porządku odwrócił się w moim kierunku.

- Kark ma złamany. Ale powinno być z nią później wszystko okej. – tego się nie spodziewałam jednak Sensetive wziął ją na grzbiet i wyszliśmy z celi. – I co teraz? – spytał mnie, ja się odwróciłam w jego kierunku.

- Idziemy szukać jakiegoś ekwipunku. Przezorny zawsze ubezpieczony czyż nie? – odparłam. – Poza tym musimy wyjść z tego poziomu bo raczej wątpię by tu cokolwiek było. – dodałam, po krótkim kontakcie wzrokowym lecieliśmy tym razem wolniej ze względu na Sneaky na grzbiecie mego towarzysza, ale nie powinno to długo zająć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[895] [Lust Tale [Forest Song >> Breezy Orchid]]

- Ja wiem że nie na stałe... po prostu przyjęłam pewną zasadę, by nie wpaść - westchnęłam delikatnie, myśląc jeszcze chwilę nad możliwymi konsekwencjami. To nas zawsze oskarżano o najgorsze rzeczy... Jeśli nawet się wyda to nie dadzą mu wiele powiedzieć. Sprawa będzie przecież jasna... Ja go zwiodła... To kolejna zagrywka niebezpiecznych changelingów, co knują jak dobrać się do ich miłości. Nie chcą zrozumieć...

- Skoro jednak mówisz że nic się nie stanie to zaufam na słowo - powiedziałam pewnie zamykając na moment oczy wizualizując ją sobie w głowie... To nie była postać, którą miałam gotową w głowie od zaraz... Potrzebowałam chwilę by dopasować wszystkie detale i struny głosowe by próbować imitować jej głos... Jednak tego nie bałam się... Gdy się obejrzałam było wszystko w miarę okej. Przynajmniej tak mi się wydawało dlatego mogłam wyimaginować sobie zbroję gwardzistów na jej rozmiar... Nie miałam z tym jakichś wyjątkowych problemów.

- Będzie dobrze? - zapytałam ale głos mi się nie podobał... Nie był taki jak powinien. Za wysoko go podniosłam. Odkrztusiłam tylko i spróbowałam jeszcze raz. - A teraz? Jak mnie słychać - ponowiłam pytania do niego wstając by mógł sobie mnie obejrzeć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield

Wpatrywałem się w Lust, gdy ta powoli zmieniała swoją formę. Ile razy bym tego nie widział zawsze byłem pod wrażeniem. W jednej chwili z mych oczu zniknęła Forest Song. Jedna z postaci Lust. A jednak czułem się dziwnie, że ta tak nagle zniknęła. Niby była tylko iluzją i grą Lust. Ale to w tej postaci tak wiele się wydarzyło. W jednej chwili pojawiła się idealna Breezy. Nie sposób było ją odróżnić od oryginału. Dziwnie się poczułem na ten widok. To wciąż była Lust a jednak wyglądała jak jeden z moich rekrutów. Musiałem pamiętać, że to tylko iluzja a prawdziwa Lust, na której mi zależy wciąż tu jest. Nagle usłyszałem też głos Breezy. Przemiana niesamowicie idealna.

- Dotrzymam go za wszelką cenę. Nie pozwolę by coś ci się tam stało - zacząłem się jej bacznie przyglądać by ocenić czy wszystko jest w porządku. Uśmiechnąłem się lekko. - Jesteś niesamowita. Idealnie ją odwzorowujesz nikt się nawet nie domyśli. Czy jesteś już gotowa? Czy chcesz coś jeszcze zrobić zanim wyjdziemy? - Musiałem być wszystkiego pewny po wyjściu z mego domu odwrotu już nie będzie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Sandy]

Lecąc tak przez korytarz myślałam nad kolejnymi posunięciami, darować sobie na razie zabawę w Manehattanie tylko od razu skierować się do Canterlotu po pewną, niezbędną nam rzecz było najbardziej logicznym rozwiązaniem.

- Dobra więc. Lecimy od razu do Canterlotu. Nic lepszego do roboty nie mamy. – rzuciłam do Sensetive.

- W sumie. W więzieniu niewiele znajdziemy. Przynajmniej z ucieczką nie będzie problemów bo gwardii jest o wiele mniej tu. – odparł, dotarliśmy pod drzwi którymi pewnie wychodziło się na wyższe piętra. – Tylko jest jeden problem. Nie mam energii na tyle by zmienić formę. – dodał.

- To ci dam jej trochę. – odparłam, zanim odpowiedział przycisnęłam kopytem jego głowę do mojej by się na chwilę pocałować, chciałam dać mu szybko tą energię by wszystko było okej. Już chciał przejść do poważniejszej części ale go odepchnęłam od siebie. Dostał wystarczająco energii by mieć możliwość zmiany formy. – Już. – mruknęłam. – I więcej nie będzie. – dodałam zmieniając formę na szarą klacz pegaza, z ametystową grzywą i fioletowymi oczami, CM to była po prostu chmura. Nieco to było wyczerpujące ale na wszelki wypadek trzeba było to zrobić. Sensetive zmienił formę na niebieskiego pegaza z białą grzywą i żółtymi oczami, CM to był notes.

- No. Teraz formy mamy. Tylko trzeba znaleźć jakiś worek czy coś dla Sneaky. – rzucił Sensetive. Kiwnęłam głową i otworzyłam drzwi, po krótkim rozejrzeniu się stwierdziłam, że nikogo tu nie ma. Teraz tylko znaleźć jakiś większy worek lub coś podobnego, powinien tu być jakiś bo będą problemy z transportowaniem jej tak by nikt nie zauważył. Plus, wiecznie formy utrzymywać nie możemy. Dlatego jak najszybciej do Canterlotu trzeba się udać, potem się pomyśli jak przekroczyć barierę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[985] [Lust Tale [Breezy Orchid]]

- Mam szczerze taką nadzieję... - Zagryzłam wargę, zastanawiając się jeszcze moment, zanim po prostu wyrzuciłam całość problemu z głowy od tak... - Nie mam nic do zrobienia, chyba że masz jakieś uwagi do tego co ma być i powinnam je usłyszeć, a nie się domyślać - spytałam wodząc za nim, gdy mnie oglądał. Musiałam być pewna swego jeśli to miało przejść tą próbę. Prawdą było że nie przybierałam postaci innych. No prawie... Z tej brałam tą część... Z innej tą i tak powstawały kolejne formy... Nigdy jednak nie ściągałam całości... Mało tego... Nie upodobniałam się do kogoś, kto żył obok mnie. To grało w przeciwnym kierunku niż u mnie to co własnie robiłam... Branie z każdego po trochu tworząc kogoś nowego... To stanowiło moją rolę jako obserwatora...

- Jak nie to możemy ruszać od zaraz... - westchnęłam lekko. - To jak?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Sandy]

- Tu raczej worka nie ma. – stwierdził Sensetive po kilku minutowym rozglądaniu się. – Możemy już lecieć z tego miasta? – zapytał jeszcze, westchnęłam.

- Niech ci będzie. Jak nas zobaczą, a konkretniej Sneaky to osobiście cię uduszę. – odparłam zażenowana jego zachowaniem. – To chodźmy na zewnątrz. – dodałam, ruszyliśmy szybko szukając wyjścia. Tylko zastanawiające było to, gdzie wcięło wszystkich gwardzistów? Z zamyślenia wyrwał mnie Sensetive.

- Tu jest wyjście. – usłyszałam jego głos i spojrzałam w kierunku w którym wskazywał kopytem. Faktycznie były tu drzwi prowadzące na zewnątrz, widocznie nie zauważyłam jak szybko przeszliśmy przez kolejne piętra.

- To chodźmy więc. – rzuciłam popychając kopytem drzwi, otworzyły się bez problemu, na szczęście nie były zamknięte na klucz. Pierwsze co mnie a raczej nas uderzyło to błysk światła. Niech moje oczy przyzwyczają się do światła i lecimy, Sensetive na wszelki wypadek położył na chwilę Sneaky pod ścianą by nikt z zewnątrz o ile ktoś tu niedaleko jest, nie zauważył jej.

[Warszawa]

Zwodowanie i wprowadzenie okrętów do czynnej służby jest już tylko kwestią czasu, szacowany czas skończenia tych 18 okrętów to jeden lub dwa dni. Wtedy będzie można walczyć z flotą Equestriańską czymś innym niż transportowcami. A do tego mobilizacja dalej trwa, niedługo większość żołnierzy pójdzie obsadzić linie fortyfikacji.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield

Chwilę wpatrywałem się w milczeniu na Lust zastanawiając się, co może być nie tak. Jednak Lust odgrywała jak na razie ją idealnie. Jednak na coś zwróciłem uwagę i wolałem wcześniej uprzedzić, Lust. Nie chciałem byśmy przypadkowo zwrócili na siebie uwagę kogoś z gwardii dziwnym zachowaniem.

- Tak jest coś Lust. Gdy będziesz pod jej postacią nie możemy sobie pozwolić na żadne spoufalanie. Ona jest tylko moją podwładną. A wiesz sama, jaką mam opinię w gwardii. Zachowuj się jak gwardzistka, która idzie za swoim dowódcą na misje. Trzymaj się blisko mnie, ale nie tak blisko jak zwykle przynajmniej do czasu, gdy będziemy wśród gwardii. Wtedy wszystko będzie dobrze. I tak raczej nikt się nami nie zainteresuje z powodu obecnej sytuacji. A teraz chodźmy im szybciej tym lepiej - powiedziałem wkładając pancerz i pozwalając Lust wyjść pierwszej. Powoli wyszliśmy na Canterlockie ulice, które nie były takie jak zwykle. Nigdy chyba nie widziałem takiego pobudzenia gwardii w całym mieście. Co jakiś czas widziałem jak na niebie przelatywał jakiś samolot albo statek? Od kiedy mieliśmy latające okręty? Chyba byłem ostatnio za bardzo z tyłu. Tak jak myślałem inni gwardziści nie zwracali na nas uwagi. Byli zbyt zajęci obecną sytuacją by zwracać uwagę na dwoje innych gwardzistów. W milczeniu prowadziłem Lust do pałacu starając się nie zwracać uwagi na ten chaos.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[985] [Lust Tale [Breezy Orchid]]

- Tak jest Golding Shield! - powiedziałam żwawo, a mój wzrok stał się całkowicie obojętny... Liczyło się dla mnie zadanie i tylko to z nich można było wyczytać. W środku zaczęłam grę samą ze sobą czy dam radę. Wytyczne były dość jasne. Golding miał mnie nie interesować ani trochę. Czy mogłam to zrobić? A ilu krotnie to robiłam z innymi... Stawałam się zimna i taka też chciałam być w tamtym momencie...

Maszerowałam równo, a mój krok stał się lekko nerwowy jak wszystkich w kołach co próbowali ukrywać że są niespokojni... A kto by normalny nie był? Musiałam szybko wytracić cały swój wypracowany urok w każdym aspekcie  by stać się zupełnie normalną klaczą bez podwyższonych możliwości przyciągania wzroku ogierów w ciągu jednego spojrzeniu co zawsze zapadało w pamięć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield

Jak do tej pory Lust perfekcyjnie odgrywała swoją rolę. Jej obojętność wobec mnie mogłem wręcz wyczuć. Sam starałem się ją wykazywać względem niej. Jednak nie było to łatwe zadanie. Starałem się odgonić myśl, że teraz jest blisko mnie i zrobić to, co należy tak jak to robiłem przez niemal całe swoje życie. Jednak nic już nie było takie jak dawniej. Kiedyś w obecnej sytuacji dołączyłbym do oddziału gwardzistów by wspólnie coś wymyślić. Obecnie jednak kuce, które znałem całe niemal życie wydawały mi się prawie obce. Może, dlatego że zawsze pozostawałem zamknięty na innych. Teraz moim jedynym sojusznikiem był podmieniec, który wiedział więcej niż ktokolwiek a na dodatek nie był mi obojętny. Jednak tylko Lust podobnie jak ja od początku zdawała sobie sprawę z zagrożenia, jakim są buntownicy. Inni gwardziści uważali, że mam paranoje. Nikt nie chciał mnie słuchać nawet księżniczki.

Moje rozmyślania dobiegły końca, gdy w końcu w jednej chwili zaczęliśmy docierać pod pałac. Teraz miała czekać nas najwyższa próba. Gdyby coś poszło nie tak miałem w głowię się plan ucieczki. Wiedziałem jak to by się skończyło. Lust byłaby wolna a ja z gwardzisty stałbym się zbiegiem i wygnańcem. Jednak, co by mnie czekało nie miało najmniejszego znaczenia. Powoli stanąłem przed gwardzistami pilnującymi bramy. Ci widząc, że, pomimo że mają do czynienia z gwardią skrzyżowali włócznie na nasz widok odgradzając nam tym samym wejście do pałacu.

- Kim jesteście? - odburknął poważnie jeden z nich.

- To ja Golding - odpowiedziałem spokojnie.

- Nie o to pytałem. Podaj pełne imię swój stopień i kogo sprowadzasz - otworzyłem szeroko oczy. Choć pod moim hełmem nie można było tego zobaczyć trochę się zdziwiłem. Widać podniesiono na wszelki wypadek zabezpieczenia. Ale czy można się temu dziwić w obecnej sytuacji?

- Przecież dobrze wiecie, kim jestem - stwierdziłem twardo. Chciałem sprawdzić czy zrobi wyjątek i jak poważnie traktują swoje rozkazy.

- Podaj, o co prosiłem albo odejdźcie. Niema znaczenia czy ciebie znamy czy nie. Rozkazy są jasne - stwierdził twardo

- Golding Shield. Porucznik gwardii królewskiej. A to jest - wskazałem kopytem na Lust. - Breezy Orchid. Moja podwładna, która mi aktualnie towarzyszy - gwardzista spojrzał to na mnie a potem na Lust. Nagle ich włócznie się rozstąpiły, co miało oznaczać, że możemy iść dalej. Zacząłem iść powoli do przodu omijając gwardzistów, którzy pilnowali pałacu prowadząc Lust za sobą do środka. Gdy znaleźliśmy się za murami odwrotu już nie było. Wszystko musiało pójść tak jak to zaplanowaliśmy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Sandy]

W końcu gdy moje oczy przyzwyczaiły się rozejrzałam się, znowu żadnego gwardzisty nie było. To jest aż zbyt dziwne by było prawdziwe, zbyt dziwne. Spojrzałam na Sensetive aby sprawdzić jego reakcję na tą nieprawdopodobną pustkę, nie pokazywał po sobie żadnych emocji jednak.

- Dobra to lećmy. Tylko nie zapomnij wziąć Sneaky. – poleciłam, przez co tamten wziął ją na grzbiet. Po wyjściu na zewnątrz całkowicie i upewnieniu się jeszcze raz, że nikogo tu nie ma wystartowaliśmy oboje. Celem numer jeden było wzniesienie się na tyle wysoko by nikt, nie zauważył, że Sensetive ma na grzbiecie Changelinga. Po wzniesieniu się na jakiś kilometr lub dwa, byłam zdania, że nie powinni zauważyć.

- No to lecimy do Canterlotu? – zapytał zaczynając lot w kierunku wspomnianego miasta bez poinformowania mnie abym też zaczęła lecieć, po chwili go dogoniłam.

- Nie tak od razu. Trzeba pomyśleć jak tam jeszcze wejść. Rozumiesz, pewnie tyle gwardii będzie, że bez planu nic się nie uda. – odparłam patrząc na niego a potem znowu przed siebie. – Ale nie zmienia to faktu, że musimy skupić się na szybkości. Bo stracimy jeszcze nasze formy, przez nasze śmiesznie małe zasoby energii. Powinniśmy dolecieć i szybko wejść ale na nic więcej bym nie liczyła. – dodałam, ten kiwnął tylko głową i przyśpieszył lotu co i ja zrobiłam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[985] [Lust Tale [Breezy Orchid]]

Na zewnątrz mnie panował względny spokój... W oczach tkwiła determinacja i ostrożność... Nie wiedziałam nic. Istniał tylko mój dowódca i nikt po za tym. Nie robiłam nic, a chciałam wiele, gdy kroczyłam za nim jak cień. Nawet jak mnie przedstawił tylko spojrzałam nijako na gwardzistów. Nie mieli wartości. Stali nam na drodze, którą kroczyliśmy. Przeszkadzali nam, a my mieliśmy swoje cele. Czym się to różniło od tego co było między nami wcześniej? Szłam jako jego podwładna, gotowa wykonać każde polecenie bez marudzenia. Bez pytań. Tak naprawdę? Nie... Tkwiło między nami coś więcej... W tle. 

Z trudem powstrzymywałam się by nie patrzeć na wszystko dookoła... Widziałam te korytarze, ale nadal były mi obce. Trwała walka posłusznego ciała i ciekawego umysłu. Chciałam i nie mogłam. Musiałam iść przed siebie. Nie spoglądać na nikogo... Nie mogłam. Musiałam maszerować za Goldingiem. Dla niego i tylko dla niego. A może nie? Musieliśmy znaleźć Celestię, kolejne fragmenty układanki. Nie obchodziła mnie nigdy jak trwała na swoim stanowisku. Była statyczna~wieczna... Traciła znaczenie w mych równaniach. Jej zniknięcie. Nie było nikomu z nas na kopyto. A to może ona była kluczem? Musiała mieć własne cele w tym wszystkim za które zapłaciła i stało się to co miało... To co odczuwaliśmy. Skutki tego...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield

Dalej prowadziłem Lust przed siebie. Cały czas szedłem w milczeniu. Nie podobało mi się to ani trochę. Nie chciałem się tak zachowywać, gdy przy niej byłem. Jednak moje uczucia nie miały obecnie znaczenia. Zwłaszcza, jeśli przez nie mogło jej się coś stać. Zbyt bardzo mi na niej zależało by mógł pozwolić by coś takiego ją zdradziło. Jak do tej pory wszystko szło jak trzeba. Nikt nie zwracał na nas większej uwagi a Lust odgrywała swoją rolę perfekcyjnie. Byliśmy coraz bliżej komnaty księżniczki. Chyba nie będzie problemu by tam wejść. Nagle jednak usłyszałem czyjś krzyk.

- Golding! - powiedział dość twardo głos a ja w jednej chwili stanąłem. Wiedziałem, do kogo należy. W naszą stronę szedł ogier o pomarańczowej sierści. Był to kapitan gwardii Canterlockiej. Gdy do nas podszedł zmierzył wzrokiem Lust a potem spojrzał na mnie.

- Co tu robisz Golding? - spytał z wyraźnym zaciekawieniem.

- Ja chciałem rozejrzeć się w pałacu a Breezy zabrałem by mi pomogła - odpowiedziałem spokojnym, lecz stanowczym głosem.

- Rozumiem. Czy możesz na chwilę ze mną pójść pomówić w 4 oczy? - Tego się nie spodziewałem. Musiałem szybko coś wymyślić. Nie mogłem zostawić tu Lust samej to zbyt ryzykowne.

- Pan wybaczy kapitanie, ale aktualnie współpracuje z Breezy. Jest gwardzistką jak ja. A w obecnej sytuacji wszyscy powinniśmy  sobie ufać - kapitan spojrzał to na mnie a potem Lust.

- Dobrze. Skoro tego chcesz. Pewnie wiesz o apelu, który się odbył? - nie czekał na odpowiedź kontynuując. - Tylko kilka kucyków wie całą prawdę. Księżniczce Celestii grozi ogromne niebezpieczeństwo. Sama księżniczka Luna nam to powiedziała. Musi zostać znaleziona za wszelką cenę. Chciałem by to stało się twoim priorytetem. Skoro już i Breezy wie to zajmijcie się tym wspólnie. Tylko nikomu ani słowa. Im mniej kucyków wie tym lepiej. Daje ci wolne kopyto Goldnig. A teraz wybacz muszę zając się rozstawianiem obrony w razie jakiś nieprzewidzianych niespodzianek - powiedział powoli odchodzą. Jednak nagle stanął obok mnie. - zrób wszystko by wróciła cała i zdrowa - powiedział z dość niepewnym głosem odchodząc powoli by zniknąć nam z oczu. Stałem jak skamieniały. Nie wiedziałem, co myśleć po tym, co usłyszałem. Księżniczka w niebezpieczeństwie? Ale jak to możliwe? Nagle jednak zacząłem iść dalej. Nie mogłem teraz się pogłębiać w takich myślach. Zwłaszcza, gdy była tu Lust. Gdy opuścimy pałac będę nad tym wszystkim miał czas by myśleć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Sandy]

Lecieliśmy dość szybko z powodu pośpiechu, jednak Sneaky mu jeszcze nie wypadła więc ten pośpiech nie był taki zły. Choć jak dolecimy będzie problem z wejściem na teren Canterlotu, a konkretniej jak ukryć Sneaky. Mam pewien pomysł ale jest zbyt głupi by się udał.

- Sandy… Ile będziemy w Canterlocie stacjonować? – zapytał mnie po dłuższej ciszy Sensetive, spojrzałam na niego myśląc nad odpowiedzią.

- Maksymalnie trzy dni. – odpowiedziałam, wewnętrznie chciałam jeszcze dorwać Lust jednak takie próby na jej terenie… Nie należały do najlepszych pomysłów, więc sprawy osobiste odsunę na te maksymalnie trzy dni od siebie.

- Długo nawet. – odparł Sensetive po chwili myślenia. – A co będziemy tam robić przez te trzy dni? – zadał kolejne pytanie, nie dziwiłam mu się. W tym momencie cały czas to planuję.

- Prawdopodobnie spróbuje douczyć się magii aby nie było wstydu, że umiem czarną magię ale nie mogę jej używać. Najpierw piąty poziom którego formułki pamiętam a potem pomyślę jak załatwić resztą poziomów. – odpowiedziałam, jak na razie było to najlepsze wyjście.

- Rozumiem. Bynajmniej logicznie spędzimy ten czas. – odparł. – A potem co?

- Nie wiem. – odpowiedziałam. – Nie myślałam nad tym. – po tych słowach spojrzałam przed siebie by skupić się na locie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[895] [Lust Tale [Breezy Orchid]]

Zaskoczyło mnie to że ktoś nas zaczepił tak gwałtownie, krzycząc w stronę Goldinga wołając go, ale nie drgnęłam zaskoczona, po prostu się odwracając w stronę tegoż kuca tak jak na musztrze, która trzymała mnie przy tej roli i pokazywała pozorny spokój... Oddałam mu należyty szacunek, salutując jako że miał wyższy stopień, jednak nadal milczałam, pozwalając mówić Goldingowi i uważnie słuchając to co mówili. Nic więcej robić nie musiałam, gdy tamten przyszedł... Znałam ten głos aż za dobrze, wiedziałam do kogo należał. Ciężko było nie wiedzieć jak we wspomnieniach wszystkich gwardzistów się gdzieś przemykał... Kapitan.

Im dłużej tego słuchałam... Tym w większe popadałam wątpliwości... Co jej odbiło że zniknęła i grozi jej aż takie niebezpieczeństwo. Przecież to była ich potężna Celestia. Nie mogła od tak sobie zniknąć gdzieś. Po prostu nie mogła. A jednak to zrobiła... Musiała wrócić. Prawda? To ona trzymała ten świat w ryzach przed ludźmi...

Po moim pysku przeleciał strach na te najgorsze wieści, co skumulował się w oczach ale nadal trzymałam marmur swej osoby. Nie mogłam pokazać że nie trzymam się przy tym wszystkim psychicznie. Odesłaliby mnie do domu, bo bym się nie nadawała do tego zadania. Nie zadawałam swoich pytań mimo że chodziły mi po głowie. Byłam nikim... A jak miałam coś powiedzieć co nic by nie wniosło to wolałam nie mówić nic... Kiwnęłam tylko potakująco. Wiedząc co musimy zrobić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield

Nic nie powiedziałem do Lust idąc dalej przed siebie. Nie mogliśmy wychodzić ze swych ról nawet po tym, co usłyszeliśmy. Starałem się odganiać czarne myśli. W ogóle na ten temat nie myśleć. A jednak, co jakiś czas pojawiało się gdzieś w głowie pytanie. Jak do tego wszystkiego mogło dojść? W pewnym momencie się zatrzymałem przy jednym z korytarzy upewniając się, że obecnie nikogo tu niema. To był nasz ostatni przystanek.

Miałem pozwolenie by wchodzić do każdego z pomieszczeń w pałacu. Poza sypialniami księżniczek. Teraz drzwi do komnaty jednej z nich były przed nami. Po raz kolejny złamie jedno z praw za chwilę. Nie wiem już, który raz to ostatnio robię. Ale czy mogło być w tym obecnie coś złego? Mogliśmy być może ocalić księżniczkę znajdując jakąś wskazówkę. Teraz to była tylko pusta komnata. A zakaz wejścia nie mógł być równie ważny jak nasza przyszłość.

Zanim otworzyłem drzwi obróciłem się na chwilę w stronę Lust by spojrzeć jej bezpośrednio w oczy. Chciałem w ten sposób ją uświadomić, że nie musi tego robić. Może jeszcze się wycofać a odpowiedzialność spadnie tylko na mnie, jeśli ktoś nas złapie. Nie chciałem by coś jej się stało. Powoli obróciłem głowę w stronę drzwi i pchnąłem je kopytem. Te w jednej chwili stanęły przede mną otworem. Przełknąłem ślinę i powoli wszedłem pierwszy ciężkim krokiem do tego zakazanego pokoju by znaleźć odpowiedź na nurtujące nas pytania.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Sandy](3 z 5)

Jak lecieliśmy tak lecimy dalej, straciłam poczucie czasu tak właściwie. Na razie nie chciało mi się rozmawiać z Sensetive’m. Wolałam przemyśleć kilka zdarzeń z przeszłości, te mniej znaczące i te bardziej przez które jestem teraz taka jaka jestem. Mściwa, cyniczna i wiele, wiele innych. Nie trzeba było być geniuszem, że teraz u mnie w charakterze była przewaga negatywnych cech nad pozytywnymi, wcześniej było inaczej. Westchnęłam głęboko myśląc nad tym. Myślami jeszcze wróciłam do tego zamku w Everfree, wtedy gdy Luna była człowiekiem. Tak sobie myślę, że mogłam to wtedy lepiej rozegrać a nie stchórzyć. Miałam nawet szanse jakieś, tylko ten gwardzista wydawał się doświadczony.

Potrząsnęłam głową by pozbyć się tych myśli skupić na locie, miałam nadzieję, że jak dolecimy do Canterlotu to nie znajdę Changelingów stamtąd, skończy to się jeszcze gorzej niż z tymi z Manehattanu. Tyle, że te w stolicy mają mocne powody by mnie załatwić, szczególnie Lust ale może w końcu szczęście jest po mojej stronie i jej nie spotkam. Bez żadnych dyskusji, potyczek i tym podobnych. Tylko przybyć na kilka dni, douczyć się magii i wylecieć. Bez żadnych udziwnień. Choć przynajmniej nie było daleko do stolicy. Pomyślę wtedy na miejscu, tylko będzie problem jak stracę formę w środku miasta. To nie ma prawa się potem dobrze skończyć.

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[895] [Lust Tale [Breezy Orchid]]

- Dla większego dobra... - szepnęłam, nie wiem czy upewniając siebie, czy też jego. Powiedziałam to jednak pewna samej siebie, patrząc mu w oczy, zanim je przymknęłam tylko na moment... Nie wiedziałam dlaczego to zrobiłam. Po prostu musiałam zanim zajrzałam do środka, gdy on otworzył wrota. Bałam się... Delikatnie mówiąc. Chyba tylko Luny, niż tego że ktoś nas przyłapie i... Co zrobiłby? Niewiele... Przecież była to idea większego dobra. Wszyscy się denerwowali. Ile czasu potrzeba byłoby by ktoś sięgnął po środki ostateczne łamiące jakieś ogólnie przyjęte reguły? Jak widać było całkiem niewiele.

Musieliśmy się dowiedzieć czegoś więcej, a trop urywał się w tej komnacie. Musieliśmy to znaleźć. Była to komnata tysiącletniej klaczy... Prawie na pewno przesiąknięta jej magią... Jeśli stało się coś tam mającego związek z potężnym magicznym incydentem prawie na pewno poczułabym że coś takiego miała miejsce. Nie minęło wcale tak wiele czasu od jej zniknięcia. Ślady pozostawały nadal świeże... O ile takie istniały. A może miała tam jakieś tajemne skrytki dotyczące odłamków... Trzeba było wszystko dokładnie i po cichu sprawdzić... Najlepiej nie zostawiając śladów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Sandy](4 z 5)

Już byliśmy blisko, rozpoznawałam ten krajobraz. A niedługo jako iż będziemy na miejscu czas zająć się opracowywaniem planu, trzeba wykombinować co zrobić by nikt nie zauważył Sneaky. Bo nawet jakby była przytomna i mogła zmienić formę to jednak bandaże są przesiąknięte zieloną krwią. To komplikuje sprawę i to mocno.

- Sensetive… Za ile Sneaky powinna normalnie funkcjonować? – zapytałam będąc po prostu ciekawa, dodałam przy okazji do swego punktu, że trzeba załatwić jakieś owoce.

- Prawdopodobnie dopiero jak dolecimy i jakieś 10 minut później powinna żyć. – odparł obojętnym tonem jak zawsze. – Mam tylko nadzieję, że przez ten twój pomysł nie wpadniemy w kolejne bagno. – dodał.

- Spokojnie. Gdybyśmy tego nie zrobili to byśmy padli z braku energii. A tak to będziemy mogli żyć jeszcze. – odpowiedziałam pewnym głosem, kiwnął w moim kierunku głową i przyśpieszyliśmy. – A i jak dolecimy radziłabym uważać na koty. – mruknęłam.

- Czemu? Co takiego jest w kotach Canterlockich? – zapytał zdziwiony, dla niego widać to było dziwne ostrzeżenie.

- Po prostu pewien Changeling lubi zmieniać formę w koty. Dlatego radzę po prostu uważać. – rzuciłam zamykając na chwilę oczy, Sensetive wydawał się skołowany ale znowu kiwnął przytakująco głową. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pokój Celestii był najpiękniejszą sypialnią w całej Equestrii, nie można było temu nijak zaprzeczyć. Wspaniałe, jasnoniebieskie zasłony okalały ogromne łoże stojące na lekkim podwyższeniu. Nad wezgłowiem świeciły ułożone w mozaikę z kolorowych kamyków postacie - ona i Luna na tle słońca i księżyca. Pościel była starannie złożona i jedwabista w dotyku. 

Kiedy już przestało się zwracać uwagę na to rzucające się w oczy miejsce, jakim było wielkie łóżko, można było przyjrzeć się szczegółowo reszcie pomieszczenia. Podłoga była wykonana z białego marmuru na którym gdzieniegdzie leżały rzucone od tak puchowe, jasne dywany. Nad wami rzucał się w oczy kryształowy żyrandol i wspaniałe rzeźby alicornów w rogach ścian, które to wydawały się podtrzymywać sufit. Wyjście na pokaźny balkon było uchylone, a firanki lekko powiewały na wietrze. 

Białe szafy ze złotymi klamkami, wbudowane w ścianę,  były dokładnie zamknięte, ale nie wyglądało na to, by miały być na nie nałożone magiczne ochrony. Oprócz tego znajdowało się tutaj też pokaźnych rozmiarów biurko - ze starannie poskładanymi papierami i listami od podwładnych. Leżała przy nim wygodna pufa do siedzenia. 

Znajdowała się tu też para drzwi. Jedne był uchylone i widać było, że prowadzą do łazienki. Drugie był zamknięte.

Gdzie zaczniecie poszukiwania?
- balkon i firanki

- łóżko

- biurko

- szafy

- łazienka

- zamknięte drzwi

 

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield

Rozejrzałem się po pokoju księżniczki. Cały mój dom wyglądał jak żałosne mieszkanko porównując je do tego jednego pokoju. Nigdy nie byłem w tym pomieszczeniu jednak niczego innego się  nie spodziewałem po księżniczce. Długo już jej służę. Cały pałac był imponujący a ich pokoje miały być gorsze? Jednak nie przybyliśmy tu podziwiać widoków. Cieszyłem się że Lust jest ze mną. Jej obecność tak jak jej ostatnie słowa zanim tu weszliśmy dodawały mi otuchy i dawały wiarę że robię słusznie. Nie wymieniłbym jej towarzystwa na nikogo innego.  Zabawne nagle przypomniało mi się jak oboje pierwszy raz wyruszyliśmy sami do starego zamku księżniczek. Wtedy nie byłem zadowolony z jej towarzystwa. Jak wiele zmieniło się od tamtego czasu.

Spojrzałem nagle na Lust gdy skończyłem nad tym rozmyślać. Musieliśmy się zabrać do rzeczy a czas był na naszą niekorzyść. Trzeba było dokładnie się tu rozejrzeć.

- Ja przeszukam szafy. Może coś tam znajdę - powiedziałem spokojnie i z szeptem by nikt nas przypadkiem nie usłyszał. Zgodnie z wcześniejszymi słowami skierowałem się do szaf któe zacząłem przeglądać w nadziei że coś znajdę. Starałem się wszystko układać tak jak było wcześniej gdy je przeszukiwałem. Nie chciałem by ktoś wiedział że tu byliśmy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Sandy](5 z 5)

Zamyśliłam się i to mocno podczas tego lotu, myśląc nad przeszłością i nad tym co może się zdarzyć. Było to dość niepodobne dla mnie bo zwykle interesowałam się tylko teraźniejszością, nie byłam pewna powodzenia tej operacji… Ani trochę. Czułam, że dorwą nas albo gwardziści albo changelingi, wolałabym nie być przez nikogo złapana. Choć to mogą być marzenia ściętej głowy, o ile już nimi nie są. Jestem w końcu prawdopodobnie najbardziej poszukiwaną osobą w państwie, nie zdziwię się jeśli są w każdym ważniejszym mieście listy gończe z moim wizerunkiem.

- Sandy. – z zamyślenia wyrwał mnie głos Sensetive’a który patrzył w dół, zrobiłam to samo, pod nami a raczej też przed był Canterlot. O dziwo nie było bariery, co ułatwiało sprawę. – Dotarliśmy. Jakieś pomysły jak się przedostać do wewnątrz miasta? – zapytał, spojrzałam na niego.

- Proponowałabym od strony tej góry wlecieć, niska szansa, że nas zauważą bo z daleko mało kto rozróżni kolor skały od koloru naszych pancerzy, w tym wypadku Sneaky. A nami nie musimy się martwić. – odpowiedziałam, kiwnął głową i zaczęliśmy wykonywać plan. Po przeleceniu pewnej odległości w towarzystwie chmur które nie były aż tak wysoko nad ziemią by nas nie zauważyli, dolecieliśmy do góry przy której na chwilę się zatrzymaliśmy. Sensetive wzleciał trochę wyżej by wyjrzeć. Z tego co zauważył, jakby od razu na chama polecieć udałoby się wlecieć do miasta a potem byłoby już z głowy, bo przechodniów mało było albo nie widział ich.

- Mamy szansę zaraz wlecieć do miasta. – rzucił w moim kierunku, również wzleciałam nisko by też wyjrzeć i zerknąć. Do mojego mieszkania stąd jest niedaleko na szczęście, bo to nie jest centrum miasta co ułatwia sprawę. Dalsze dzielnice z rzadka były zatłoczone, dlatego tam mieszkałam. Jeśli się nie mylę, większość powinna być w sklepach niedaleko centrum czy gdzieś tam. Odetchnęłam z ulgą, stąd nie powinni nas wypatrzeć przyrządami obserwacyjnymi, od boku w końcu chronił nas spory kamień a od przodu było wątpliwe by się udało. Choć fakt faktem, trudniej tu się ukryć niż w Manehattanie w którym jest kilka razy więcej obywateli. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...