Skocz do zawartości

That Darn Cat [PL][Oneshot][Dark][Comedy]


Dolar84

Recommended Posts

Po dłuższej przerwie w tłumaczeniach wywołanej nadmierną ilością fanfików do przeczytania (oraz innymi rzeczami), postanowiłem przed powrotem do głównych projektów, sprawdzić czy totalnie nie zardzewiałem i przełożyć na szybko jedno czy dwa krótkie opowiadania, które od dłuższego czasu zalegają na mojej liście "do przełożenia".

 

Pierwszym z nich jest opowiadanie dosyć nietypowe. Nie nazwałabym go wybitnym. Ba! Nie nazwałabym go nawet dobrym. Jednak ma w sobie coś z mocno pozakręcanego humoru (typowego dla autora czyli Regidara), co sprawia, że chętnie do niego wracam.

 

Niniejszym przedstawiam:

 

That Darn Cat

 

Tłumaczenie

 

Opis: Rarity nie jest idealna. Pewnego ranka, pochłonięta zbyt dużą liczbą projektów, zapomina nakarmić Opalescence. Z pamięci wypada jej również złota zasady właścicieli kotów: Zawsze karm je na czas, jeżeli cenisz swoje życie.

 

Do następnego tłumaczenia!

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

– Co? Nic takiego nie zrobiłam… – zaczęła mówić Rarity, zanim jej usta zostały zatkane pączkami. Następnie gliniarze wyżarli rzeczone pączki prosto z jej ust, dokładnie wylizując jej zęby, by nie zmarnowała się nawet odrobina posypki, po czym założyli jej normalny knebel i ją wynieśli.

 

Em...

 

O czym to jest, u diabła? A już myślałam, że wystarczająco długo siedzę w tym fandomie, żeby przywyknąć do takiego humoru...

Aż mi się "Sweetie Brick" przypomniało. Tamto też przemieliło mi mózg, robiąc z niego watę cukrową. I przy tamtym też się zastanawiałam, czy aby na pewno masz wszystkie klepki, że to tłumaczysz ^^. Ale o gustach się nie dyskutuje... podobno.

 

W każdym razie, czytało się miło i bez zgrzytów, jak każdy twój translatorski popis. (A następnym razem po prostu będę omijać twoje tłumaczenia randomowych komedyjek ^^.)

 

Made

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


O czym to jest, u diabła? A już myślałam, że wystarczająco długo siedzę w tym fandomie, żeby przywyknąć do takiego humoru...

 

To jest Regidar. W całej krasie. I ma na koncie ponad 120 opowiadań, zbliżonych do tego. Choć przyznaję, że wybrałem do przekładu jedno z łagodniejszych i normalniejszych :crazytwi:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Głupie pytanie z mojej strony... skoro był tak pomysłowa, tak zaawansowana, by zrobić pułapki na jednorożec na nadgodzinach, to nie mogła otworzyć lodówki i sama wziąć sobie rybkę czy puszkę Whiskasa, a zemsta za samo rozkojarzenie klaczy?

 

Nie potrzebny wulgaryzm w tekście, który moim zdaniem troszkę psuje przekaz.

 

 

Co do owego fica, zaplanowanej zemsty, na "swojej pani", gdzie moim zdaniem powinno być odwrotnie. Bardziej w formie, że Rarity jest jest podwładną i musi ją spotkać teraz kara za niedogodzenie swemu mistrzowi, za niespełnienie swoich obowiązków. W końcu to kot i on myśli na odwrót, inaczej niż pies, że to on jest panem i władcą domostwa. :)

Podobało mi się u autora, Regidara, że ukazał to w formie: zmarnowała się pułapka, no dobra, ale mam coś jeszcze w zanadrzu, a straty pośrednie... wliczone w koszta operacji. Po co się nimi przejmować.

 

Co do samego tłumaczenia, jak praktycznie zawsze, brak jakikolwiek uwag.

Pozdrawiam

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jedna uwaga drobna co do samego zapisu, poza tym tłumaczenie jak zwykle rewelacyjne (zwłaszcza zdanie z wichajstrami :D)

 

Dziękuję za ten tekst, Dolar. Znowu sobie przypomniałem, dlaczego tak lubię czarne komedie :D I chyba będę musiał bacznie obserwować pana Redigara, jeśli faktycznie ma w zanadrzu więcej takich.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 6 years later...

SPOJLERY

 

“– Jesteś potworem i zamkniemy cię na dobre – ostrzegł jeden z nich. Rarity cicho płakała, gdy rzucali ją na tył policyjnej furmanki.

Opal obserwowała to z przerażeniem. Kto ją teraz będzie karmił?”Przez cały fik ten szatański kot próbował zabić swoją właścicielkę… Wtedy o tym nie myślał? Moja reakcja była taka;

Spoiler


 

No ale trochę się zapędziłem.

 

 

Nigdy szczególnie nie przepadałem za czarną komedią… Raczej współczułem tym postaciom niż cieszyłem z czyjegoś nieszczęścia. Taki już ze mnie dobrodziej. No ale cóż, tym razem miałem do czynienia z czymś nawet zjadliwym, choć szczerze mówiąc wolałbym, żeby bohaterowie byli jakimiś randomami, a nie Mane 6. No zabójstwa Fluttershy nie przepuszczę. Spike w sumie też nigdy, niczym sobie nie zasłużył na taki marny koniec, podobnie jak Sweetie Belle. Dlaczego miałbym się śmiać z tych śmierci? Czy nie lepiej byłoby tego cholernego Blueblooda trochę pomęczyć albo matkę Diamond Tiary, zamiast postaci, które lubimy i z którym już się zżyliśmy przez tyle lat? Wtedy byłoby to wiele bardziej satysfakcjonujące. Wręcz ze zniecierpliwieniem wyczekiwalibyśmy tych krwawych scen. W dodatku, czy nie lepiej byłoby wybrać jakiegoś lepszego antagonistę niż Opal, chyba najgorszą postać wszechczasów? Cała historia jest oczywiście absurdalna i obraca się wokół znanej nam wszystkim komedii pomyłek, ale nie uznaję tego jako wadę, czy cuś.

 

Wszystko zaczyna się od tego, że Rarity szyje kolejne sukienki w butiku. Opal, jak kompletny śmieć, nie ma nic do roboty oprócz spania, srania i jedzenia. No właśnie, idzie do miski, aby coś zjeść, jednak miska okazuje się być pusta. Kotka próbuje jeszcze okręcić się wokół Rarity i przypomnieć jej, że zapomniała ją nakarmić, jednak przez natłok pracy, ta kompletnie ignoruje swojego zwierzaka. TO. OZNACZA. WOJNĘ.

 

I cała reszta fika tak właśnie wygląda. Opal zakłada wymyślne pułapki, dosłownie zdolne do zabicia kogoś. Najpierw przygotowuje głaz, który jakimś cudem udaje się Winonie wtoczyć na górę. Jednak ofiarą tego okrutnego planu pada Spike, który zostaje zmiażdżony i wyrzucony przez okno. Kolejną ofiarą jest Fluttershy, która kończy w jeden z najbardziej bolesnych sposobów; poprzez rozpuszczenie się. Aż w końcu docieramy do Sweetie Belle, radosnego dzieciaka, który chce pomóc swojej siostrze przygotować coś do jedzenia. Jej uśmiech szybko znika z pyszczka, gdy kuchenka wybucha, a sama zostaje wyrzucona z butiku. No i jej szczątki jeszcze spadają na ledwo żywego smoka, tak jakby Spike’owi jeszcze było mało po tym, co się z nim dzieje w serialu.

 

Ostatecznie Rarity przypomina sobie o nakarmieniu kota, co sprawia, że Opal momentalnie wybacza swojej właścicielce. Aż tu nagle do butiku wpada policja i oskarża krawcową o morderstwa! Wow, skąd się to się wzięło? Nie powinno być w takim razie tagu “random” w tym fiku? No trochę tak to wygląda, bo fik był jak najbardziej randomowy. Funkcjonariusze ładują Rarity do suki i odjeżdżają. Opal patrzy na to z niepokojem, bo właśnie sobie zdaje sprawę, że nikt nie będzie jej już karmił. Co za głupi kot… Ale wciąż mądrzejszy od Rainbow Dash.

 

Raczej mnie to nie zachwyciło. Ani nie rozbawiło, ani jakoś specjalnie nie znudziło. To nie moja bajka, po prostu. Tworzenie takich historii… nie jest dla mnie. Dlatego też nie bardzo jestem w stanie wskazać, co można by tu poprawić (może poza opcją, aby pomyć kogoś znienawidzonego przez wszystkich). Choć jakby się nad tym zastanowić... to nie wiem. Nie wiem, wdepnąłem w czarną dziurę, w nieznane mi terytorium, więc nie jestem w stanie wskazać, co mogłoby być lepsze. Po prostu akurat takiego typu opowiadania mi nie odpowiadając. Z pewnością śledzenie poczynań Opal było na swój sposób interesujące. No po prostu chciał się zobaczyć, co takiego okropnego wymyśli. Co to tłumaczenia, to nie mam żadnych zastrzeżeń, tak samo jak to strony technicznej i dalej, i dalej… Teraz mogę iść się OPALać w blasku księżyca.

 

Tyle ode mnie.

 

Pozdrawiam!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 months later...

Czasami zastanawiam się jak Dolarowi udaje się znajdować tak dobre fiki. Wszystkie jego tłumaczenia jakie dotychczas widziałem w jego wykonaniu to naprawdę cudowne i przyjemne w czytaniu teksty. Do tego jakość tłumaczenia jest na najwyższym poziomie. Zarówno pod kątem poprawności i oddania charakteru oryginału, jak i pod względem formy samego tekstu. Nie inaczej jest w tym przypadku.

 

Darn cat to prześmieszna, pasiasta czarna komedia przedstawiona z perspektywy Opal (kotki Rarity). Już w samym serialu mamy kilka dowodów, że ta biała, napuszona ślicznota, to w rzeczywistości wredne i złośliwe bydle, które z mściwą satysfakcją w oczach potrafi skrzywdzić każdego, kogo ma ochotę. Jak w tej scenie, gdzie jednym machnięciem łapy obcięła Sweetie kawałek grzywy. Tu jednak Opal jest jeszcze gorsza. Gdy tylko odkrywa, że jej miska jest pusta, a jej właścicielka służąca ją olewa, postanawia się brutalnie zemścić. Morderstwem. (oczywiście nie bierze pod uwagę, że martwa Rarity też jej nie nakarmi).

Muszę przyznać, że wszelkie próby morderstwa są bardzo ciekawe i kreatywne, a przy tym bardzo kocie. Jak drzemka kiedy Winnona odwala czarną robotę, albo trącanie łapą czegoś by spadło (kucowi na łeb). Do tego mamy świetnie opisane przemyślenia kota, któremu nie jest żal niewinnych kucy pozbawionych życia, lecz tego, że zmarnowali jej pułapki przyszykowane na Rarity.

Świetne jest też zakończenie. Kiedy Opal wreszcie dostaje żarcie, momentalnie zmienia zdanie i stwierdza, że Rarity może jeszcze chwilę pożyć. Zaś gdy policja wyprowadza wyrodną Rarity ze wszystkimi kopytami skutymi za plecami (swoją drogą chciałbym to zobaczyć), jedynym zmartwieniem Opal jest to, kto ją nakarmi. Fenomenalne zakończenie dobrej komedii.

O bohaterach niewiele można tu powiedzieć. Wszyscy poza Opal są tu tylko po to by wpaść w pułapki i irytować kiciusia. Oczywiście ich wejścia na scenę jest klimatyczne i serialowe. Spike przychodzi do Rarity z podarkiem, po raz kolejny próbując swych szans u projektantki, a Sweetie z ochotą rusza do kuchni, przygotować siostrze jedzenie, co nawiązuje do odcinka, w którym młoda klaczka robiła projektantce śniadanie.

Jednak siłą tego fika, poza rzecz jasna czarnym humorem, są opisy przemyśleń i zachowań kota. Wypadają bardzo naturalnie i zabawnie zarazem. Bardzo dobra robota. Autor zapewne ma kota (i to chyba szalonego).

 

Strona techniczna jak zwykle jest wspaniała, a tłumaczenie bardzo dobre. Ale czemóż tu się dziwić? To tłumaczenie Dolara, więc i niezwykle wysoki poziom i dosłownie przykłąd dla innych. Tekst bezbłędny, dobrze przełożony i schludny . Doskonały przykład, jak powinien wyglądać publikowany fik.

 

Podsumowując, to bardzo dobra, kocia komedia. W sam raz dla fanów czarnego humoru i nie tylko.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podobnie jak przy „Pinkie Pie And The Fly”, to, co zostało opisane w fanfiku, okazało się na serio, aczkolwiek tym razem zostałem zaskoczony, gdyż do ostatnich partii tekstu byłem przekonany, że jednak będzie inaczej, że to tylko jakieś wizje czy cokolwiek mniej lub bardziej abstrakcyjnego, ale jednak nie. Niby szło się zorientować po tagach, ale jestem bardzo zadowolony, że trwałem w niewiedzy, gdyż... myślę, że tym lepsze okazały się końcowe wrażenia :D Ale po kolei.

 

Za plot device posłużyło tym razem to, iż Opalescence jest kotem, a więc nadstworzeniem, które trzeba czcić. Grzesznica, która ośmieliła się nie nakarmić jej o czasie (Rarity), ma ponieść surową karę za swoją zbrodnię, jednak sama Opal nie spodziewa się, że jej gniew rykoszetem odbije się po kilku postronnych istotach, ale ona sama i tak pozostanie ona nietykalna. Natomiast, czy ostatecznie Opal będzie miała zapewnione pełnowartościowe posiłki o najodpowiedniejszych porach dnia i nocy?

 

Ta z pozoru niewinna historyjka bardzo szybko zmienia się w taki soft slasher, gdzie obserwujemy poczynania mordercy, który krok po kroku eliminuje z utworu kolejne ofiary, póki nie zostanie ta jedna, ostatnia final girl, której w jakiś sposób udaje się przeżyć, oczywiście odpowiednio szybko na miejscu zbrodni zjawia się policja, ale mordercy udaje się zbiec, co oczywiście ma zostawić otwartą furtkę na sequele. Wiecie, trzy, cztery, ewentualnie kilkanaście, takie tam ;) Co należy pochwalić, to zabawa konwencją – poszczególne ofiary Opal są nam nieznane aż do ostatniej chwili, acz z uwagi na osobę Rarity (naszej final girl), możemy pewnych rzeczy się domyślać, niemniej i tak był w tym taki pierwiastek zaskoczenia. Oprócz tego, policja owszem, zjawia się, lecz tym razem nie przysyłają jednego, nieuzbrojonego funkcjonariusza, ale kilku gości, wyposażonych w pączki... OK, scena z pączkami była creepy i przyprawiła mnie o uczucie dyskomfortu :rarity2: W każdym razie, zawijają oni final girl, podczas gdy morderca (który pozostaje bezkarny), przygląda się temu i zachodzi w głowę, kto go nakarmi następnym razem.

 

OK, może to nie do końca takie slasherowe jak to opisałem, ale jak na zaledwie cztery strony tekstu, należy docenić oszczędność słów, sprawne tempo oraz konwencję, która przywodzi na myśl ten właśnie odłam horroru, acz z horrorem ma to niewiele wspólnego. Co natomiast pasuje do slashera? Komedia. Nie, poważnie :lol: Kolejny strzał w dziesiątkę, czyli po prostu rozpisanie tego jak prostej, czarnej komedii, którą czytało mi się naprawdę dobrze i która niejednym mnie zaskoczyła i to tylko w jednym przypadku na minus (zlizywanie pączusi). Ale to miał być chyba jeden z elementów charakterystycznych historii i co by nie mówić, udało się.

 

Strona techniczna okazała się dopracowana, toteż nic nie odwracało uwagi czytelnika w trakcie lektury, przekład stanął na wysokości zadania i, w mojej opinii, oddał styl oraz klimat oryginału bardzo wiernie. Ale, jak przeważnie powinno się robić, rekomenduję zajrzenie do oryginału, choćby po to, by samemu porównać i ocenić ;) Po dłuższym namyśle, zastanawiam się, jak oni zidentyfikowali dwie ofiary w kucach, no bo jeżeli Fluttershy została rozpuszczona kwasem całkowicie, aż została w ziemi dziura, to jak śledczy mogli określić, że to była ona? Poza tym, nietuzinkowa kreacja Opal, gdzie – jak ja to odebrałem – kocia próżność jest przerysowana, wyolbrzymiona ponad miarę, toteż kolejne zamachy nie ograniczają się do zrzucenia na właściciela telewizora, gdy ten ćwiczy spięcia brzucha, ani atak donicą z wysokiej półki. Nic, co można łatwo posprzątać/ odkupić tudzież wyleczyć. Wisienką na torcie jest to, jak Opal zawsze przekłada siebie oraz swoje plany ponad wszystko – a to zmarnowali jej pułapki, a to zawinęli Rarity i nie będzie komu ją karmić, tego typu smaczki tylko dopełniają efektu, po prostu nie można się nie zaśmiać :D

 

Aczkolwiek, zapewne nie będzie to lektura dla każdego. Fanfik jest specyficzny, został napisany w taki sposób, by kojarzyć się z szeroko pojętą kreskówkowością (tyle, że postacie nie przeżywają kolejnych perypetii, ich obrażenia nie znikają w kolejnej scenie itd.), a jednak wybrzmiewa inaczej, troszkę bezwzględnie, delikatnie randomowo, ale cały czas jest to czarna komedia, gdzie znana z kanonu kocica nie jest tak niewinna, jak mogłoby się wydawać, zaś z hojnością ma wspólnego tyle, że sypie śmiercią niczym z rękawa. Myślę, że nawet jak na te cztery strony, trzeba wykazać się dystansem do kanonu oraz zimną krwią. No bo z tego co się orientuję, Fluttershy na przykład, wciąż zajmuje wysokie lokaty w rankingach ulubionych głównych postaci, toteż scena pożarcia jej przez kwas siarkowy może wywołać u co zagorzalszych napady paniki, niepokój, bóle głowy, depresję, nadpobudliwość, wzmożoną nerwowość oraz chęci wysadzenia czegoś w powietrze, co poniekąd rozumiem. Trochę lipa, zostać potraktowanym kwasem siarkowym, zamiast, dajmy na to, fluorowodorowym.

 

Ale już w pełni na serio – ciekawe, chociaż krótkie doświadczenie, ale cieszę się, że zdołało mnie zaskoczyć, no i co by nie mówić, kolejna próbka tego, ile można zyskać oszczędnością słów oraz odwagą w materii realizowania nawet tych pokręconych pomysłów. Jestem przekonany, że „Tha Darn Cat” to zaledwie wierzchołek góry lodowej i jeden z łagodniejszych pokręconych pomysłów, jakie fandom ma do zaoferowania, a raczej, jakie ten konkretny autor ma do zaoferowania. Co tylko rozbudza ciekawość, apetyt na więcej ;) Zatem jeśli ktoś myśli o nabraniu odwagi, być może ten właśnie fanfik jest dobrym startem i sposobem na oswojenie się z bardziej powykręcanymi rzeczami, niekoniecznie utrzymywanymi w pogodnych klimatach, raczej nieco mhroczniejszych.

 

Natomiast, podobnie jak Dolar84, nie powiedziałbym, że historyjka ta jest wybitna, ale czy jest dobra? Akurat dla mnie owszem :D Spodobała mi się, z podobnych powodów zresztą. No i mam jeszcze troszeczkę własnych skojarzeń, no i odczuć, które towarzyszyły mi podczas lektury, a które skutecznie podniosły ostateczną ocenę opowiadania. Opowiadania, do którego spróbowania oczywiście zachęcam, ale ostrzegam, to nie jest kolejna, niewinna historia o głodnej Opal i pochłoniętej pracą Rarity :rarity4:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...