Skocz do zawartości

Ostatni element [Oneshot][Alternate Universe][Fantasy][Adventure]


Hoffman

Recommended Posts

Witam serdecznie,

 

Oto moje kolejne opowiadanie, oryginalnie napisane z okazji Edycji Specjalnej Konkursu Literackiego, poświęconej antagonistom, ich straszliwym planom i niecnym czynom. Publikuję od razu w wersję rozszerzoną i poprawioną, przy okazji szczerze dziękując osobom odpowiedzialnym za kontrolę jakości - Decadedowi i GoForGold :D

 

Opowiadanka zawdzięcza swoje powstanie komiksowi, w którym pojawiła się Nightmare Rarity. Zaczyna się od bitwy w Ponyville, którą jednak siły dobra... Przegrywają.

 

 

FFf4yGy.png

 

Bo wieczna noc nie może nastać bez kompletnej Harmonii.

 

 

Ostatni element

[Oneshot] [Alternate Universe] [Fantasy] [Adventure]

 

Po pokonaniu Elementów Harmonii i podbiciu Ponyville, Rarity zmierza ku stolicy Equestrii, by stanąć do walki z Celestią. Niebawem, stołeczny zamek staje się jej nowym pałacem, gdzie hebanowa klacz knuje plan ziszczenia swej nowej koncepcji. W międzyczasie, wspierana przez przyjaciół Twilight Sparkle udaje się na północ, by zdobyć lek na całe zło i wypełnić wolę swej mentorki. Podążają za nią niestrudzone sługi Rarity, dbając o powodzenie planu swej królowej. Czy niejednokrotnie przepowiadana wieczna noc stanie się faktem?

 

 

Zapraszam do czytania ;)

 

Pozdrawiam!

  • +1 7
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie umiem pisać komentarzy, ale może warto się nauczyć. Uwaga, może zwierać śladowe ilości spojlerów i moich przemyśleń (nie wiem co gorsze)

 

 

Zacznijmy więc od plusów, bo na pewno jakieś są: 

+Pomysł, a raczej przedstawienie tej ciemnej strony; Zmory jako inteligentnego bytu. 

+Przedstawienie walki. Niby zwykłe, raczej przewidywalne i bez wodotrysków, ale podoba mi sie. Jest takie jakie ma być. No może w niektórych miejscach można by wzbogacić opis, ale to tylko delikatnie.

+Rarity mimo zmory zachowuje się mniej więcej tak samo jeśli chodzi o wygląd. Dobry patent, który dodaje realizmu tej postaci.

+Przez cały czas budujesz napięcie, nie nudząc czytelnika, lecz sprawiając, że z zapartym tchem pożera kolejne słowa, zbliżając się do finału.

+Powiem szczerze spodziewałem się mniej więcej takiego finału (a przynajmniej była to pewniejsza z dwóch wersji, które przyjąłem), ale nie zmienia to faktu, że był genialny. Idealnie jak trzeba.

 

Nie obeszło się też bez wad:

- Powtórzenia, zwłaszcza na początku

- ,,Drżąca ze strachu Luna" jakoś tego nie widzę, kłóci się to z moją wizją księżniczki nocy, Nie znaczy to, ze nie ma ona czuć strachu, ale to jest lekka przesada.

 

Małe podsumowanie i przemyślenia. Fanfic ma moc Wszystko się dzieje jak trzeba i kiedy trzeba, utrzymując czytelnika w napięciu i zachęcając do dalszej lektury. Dobrze zarysowana główna bohaterka i najważniejsze postacie. Nad pojawiającymi się powtórzeniami można spokojnie przejść dalej, prawie ich nie zauważając. Tak mniej więcej w środku 11 strony trafiła mnie myśl, że od tego momentu mógłby się zaczynać jakiś Clopfic, ale może lepiej, że do tego nie doszło. Twoje rozwinięcie jest zdecydowanie lepsze. Fanfic na pewno wart jest polecenia, ba, zasługuje na miejsce wśród najlepszych oneshootów.

  • +1 3
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 months later...

Szczerze mówiąc, kiedy zasiadałam do tego opowiadania, spodziewałam się czegoś innego, zarówno na podstawie opisu jak i obrazka tytułowego… w sumie sama nie wiem, czego. Nie, żebym była specjalnie zawiedziona, ale jakoś… hm, dobra, postaram się napisać konstruktywny komentarz.

 

A więc pomysł… Nie jestem pewna, czy to chodzi o to, że nie czytałam komiksu (czy nie czytanie komiksów to jest śmiertelny grzech?), ale byłam nastawiona bardziej na to, w jaki sposób Rarity zmienia się, zostaje opętana przez Zmorę i w efekcie staje się Tą Złą… A tu proszę, nic takiego nie dostałam. W zamian – o tym, jak Zła Rarity dochodzi do władzy i w jaki sposób terroryzuje wszystkich po kolei. Dziwnie mi się to czytało, szczerze mówiąc, naprawdę miałam w głowie jakieś wyobrażenie, a tu – coś zupełnie innego.

 

Ale mniejsza. Zacznijmy od rzeczy podstawowej, czyli bohaterów.

 

No, tutaj mam dysonans.

 

Rarity, główna bohaterka, oddana jest perfekcyjnie. Sun ma całkowitą rację – udało ci się zachować w Zmorze charakter Rarci. W opowiadaniu jest dokładnie taka, jaką ją znamy z serialu – wyniosła, próżna, piękna i powabna… Bardzo podobały mi się fragmenty, kiedy Rarity oddalała konkretne „sługi”, ponieważ ich grzywy nie harmonizowały z kolorem jej sierści. Bardzo typowe dla niej, że się tak wyrażę… I cieszę się, że nie zrobiłeś z niej kompletnej megiery i suczy, bo to nie byłoby fajne. Ot, Rarity jest, jaka być powinna. Podobały mi się również jej wewnętrzne rozmowy ze Zmorą, chociaż w sumie te fragmenty nie były tam aż tak potrzebne.

 

Pierwsza scena, czyli o tym, jak Rarity przejmuje władzę nad Equestrią… Powiem szczerze, znudziła mnie. Nie jestem pewna, czy byłam po prostu zmęczona, zdekocentrowana czy inny diabeł, ale nie mogłam się na tym skupić i patrzyłam tylko, kiedy wreszcie ta przydługawa scena się skończy. Nie porwało mnie to totalnie. Aż chciałam przerwać czytanie w pewnym momencie, serio… ale na szczęście pięć stron później doszłam do zbawiennych trzech gwiazdek i potem było tylko lepiej.

 

A więc sceny walki nie były dla mnie najlepszym, co mogło mnie w życiu spotkać, ale może po prostu tego typu teksty nie podchodzą mi w twoim wykonaniu. Ale za to kolejne strony czytałam z prawdziwą przyjemnością.

 

O ile postać Rarity podobała mi się bardzo, tak samo jak Twilight oraz Trixie (o nich jeszcze wspomnę za moment, bo to, co z nimi zrobiłeś, jest pierwszorzędne, doskonałe, genialne!), o tyle inni bohaterowie, w tym reszta Mane 6… Kurcze, Hoffman, ja nie wiem, czy tak miało być, czy to był twój zamiar, ale sceny „piwniczne”, że tak to ujmę, wyszły strasznie… dziwnie. Serialowo, bajkowo, infantylnie. Domyślam się, że chodziło ci o takie wrażenie, że cóż, reszta tekstu jest mocna, brutalna i to tam naprawdę nie pasuje – zachowanie Rainbow Dash, głupie teksty Pinkie Pie, odzywki AJ… Po prostu nie i koniec. Czytałam i marszczyłam brwi: cholera, on to pisze w końcu na poważnie czy nie, weź się chłopie zdecyduj, ja nie wiem, jak mam na to reagować!

 

Ale wracając do rzeczy dobrych: WYBITNA kreacja Twilight oraz Trixie. W ogóle motyw z ich przyjaźnią przemawia do mnie, wciągnęłam się od razu i cóż, to jest IDEALNE. One się uzupełniają w najlepszy z możliwych sposobów, czuć, że jednej na drugiej zależy, powiedziałabym nawet, że w ich relacji dominuje nie przyjaźń, a coś więcej… i mimo że nie cierpię homo shippów z klaczami, niespecjalnie mi to przeszkadzało.

 

W każdym razie – najlepsza część? Oczywiście wędrówka Twi, Trixie i Spike’a w stronę Kryształowego Królestwa. Ich walki z Księżycowymi Stworami (nie jestem pewna, czy dobrze piszę, wybacz, nie chce mi się sprawdzać). Nie przypuszczałam, że można TAK DOBRZE opisać zmęczenie, chęć ucieczki, wykrzesywanie z siebie ostatnich iskier energii… Czytałam to i niemal czułam to wyczerpanie bohaterek, to, że za moment, za sekundę, padną w śnieg i nie wstaną… Rzucanie zaklęć, walka z własnymi słabościami, z własnym ciałem, które nie chce słuchać, bo jest skrajnie wypalone – majstersztyk. Wzniosłeś się na wyżyny talentu, brawo!

 

Jest jeszcze jedna scena, która mnie wbiła w fotel. Pewnie się domyślasz, o którą dokładnie chodzi…

 

Śmierć Trixie poprzez magiczne samospalenie… Przegrzanie rogu: coś niesamowitego. Czytałam to z ciarkami przebiegającymi po plecach. Opisane idealnie, mrożąco i tak bardzo po twojemu. Czułam się prawie tak, jakbym czytała opisy w „Ponybiusie”, tam również minimalnymi środkami potrafiłeś rozbudzisz atmosferę grozy i ogólnego mroku. A potem mamy jeszcze reakcję Twilight… Nie no, Hoffman, będę pamiętać tę scenę jeszcze długo, długo. Wyszła ci przednio.

 

Warto też wspomnieć o stylu. Wiesz, Hoffman, lubię twój styl. Jest nieco inny niż ten, do którego przyzwyczajają czytelników inni twórcy. Charakteryzuje się dużą liczbą opisów oraz tym, że akcję budujesz właśnie przez nie, a nie przez dialogi czy przemyślenia bohaterów. Coś się dzieje, a ty opisujesz to niby tak lakonicznie, niby z punktu widzenia obiektywnego narratora, a jednak czuć w tym emocje i nie mam wrażenia, że coś nie zostało dopowiedziane albo każesz czytelnikowi się domyślać. Nawet nie bardzo wiem, jak to opisać… U kogoś innego pewnie bym marudziła, że jest za mało uczuć i że wszystko jest takie suche, ale u ciebie to właśnie nie przeszkadza i nie mam pojęcia, jak to robisz, że wychodzi tak doskonale.

 

Co do clue opowiadania… Nooo, trochę mnie zaskoczyłeś tym, co się stało.

 

Przede wszystkim byłam lekko skonfundowana, bo z jednej strony, tak jak mówiłam, sceny z przyjaciółkami przywoływały na myśl bajkę, były jakieś takie lekkie, no to byłam nastawiona również na takie zakończenie… Znaczy, wiedziałam wcześniej, że ono nie jest szczęśliwe, ale mimo wszystko fakt, że ani Trixie nie była Trixie, ani Spike nie był Spike’iem, zaskoczył mnie i to dość znacznie. W sumie bardzo ładnie to zostało rozegrane – koncertowo wręcz. Nie przejrzałam planu Rarity-Zmory, a konfrontacja z Cadence wyszła dzięki temu zaskakująco i dla mnie. Najlepsze jest to, że po przeczytaniu palnęłam się dłonią w czoło – no tak, przecież to było TAKIE OCZYWISTE… No, było. Dopiero po fakcie.

 

No i jeszcze ostateczna scena, czyli co się stało z Twilight… No, Hoffman, za to należy ci się niski pokłon i zamiecenie podłogi kapeluszem (wybacz, nie noszę). Pokiwałam głową z uznaniem. Bardzo, bardzo dobry pomysł, świetne wykonanie, a dzięki takiemu zakończeniu całość nabrała ciężkiej, mrocznej atmosfery.

 

Nie powiem, że postać antagonisty jest najlepsza, z jaką kiedykolwiek miałam do czynienia, ale co jest fajnie – twoja Rarity nie jest bezmózgiem, tępakiem, ma własną osobowość (osobowość Rarity), a do tego nie jest bezsensownie okrutna, jak to czasem bywa. Chyba to mnie właśnie urzekło w niej najbardziej – brak głupoty i takiej egzystencjalnej pustki. „Bo to jest antagonistka i taka jest jego rola” – a guzik prawda! Dobry antagonista to taki, który budzi mieszane uczucia, bo z jednej strony należy go nienawidzić, a drugiej – zgadzać się z nim i mu współczuć. Tobie się to udało idealnie. I znowu twoja Rarity jako postać kanoniczna została oddana najlepiej spośród wszystkich, którzy się za to zabierali, masz do niej rękę ^^.

 

Podsumowując: nie spodziewałam się czegoś takiego, ale to nie zmienia faktu, że opowiadanie jest bardzo, bardzo dobre. Nie wybitne, nie w całości – wybitne natomiast były fragmenty, wędrówka Trixie i Twilight (coś pięknego!), ostatnia scena, pewne drobne niuanse w zachowaniu Zmory… Początkowy fragment mnie znudził, ale nie wybaczyłabym sobie, gdybym nie doczytała do końca. Twój styl, twoje postaci, twój sposób rozumowania i budowania akcji – jest wart drobnych dłużyzn.

 

Bardzo mi się podobało.

 

Pozdrawiam serdecznie,

Made

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 year later...

Hm... Co ja tu wykopałem w forumowych otchłaniach...?

 

Achtung spoiler!

Co jak co, ale jakość i styl opisów jest u Hoffmana co najmniej na poziomie jego komentarzy - a te jak wiadomo należą do ścisłej czołówki spośród spotykanych w naszym dziale.

Ekhm... Do rzeczy, czyli co my tu mamy. Całkiem ciekawą i złożoną fabułę, z kilkoma mniejszymi zwrotami akcji, która, mimo że niektórych rzeczy można się spodziewać, naprawdę powinna się czytelnikowi podobać. Jest sprawnie poprowadzona, utrzymana w mroczniejszych klimatach, z konsekwentnym i logicznym, dla niektórych może zaskakującym, zakończeniem. Sam początkowy pomysł mógłby wydawać się na pierwszy rzut oka nieco oklepany, ale nic z tego! Mamy tu zaserwowaną oryginalną i przemyślaną historię, która po prostu wykorzystuje jeden ze znanych, fandomowych motywów. Wykorzystuje w sposób perfekcyjny powiedziałbym. Mowa o motywie "czegoś złego", w tym wypadku zwanego Zmorą, która to była powodem wcześniejszego "opętania" Luny. Czasami się zastanawiam, czemu ludzie tak na siłę szukają usprawiedliwień "to nie ona, tylko <tu wstaw coś złego, niematerialnego, zniewalającego kucyki>", zamiast przyznać, że Lunie zwyczajnie zachciało się więcej władzy i sama z siebie postanowiła zostać zła. I o ile w przypadku Księżniczki Nocy na tego typu motyw patrzę z reguły sceptycznie, o tyle tutaj, w przypadku Rarity jest naprawdę dobrym, "wiarygodnym" pomysłem i niejako satysfakcjonującym jej fanów, którym mogłoby się nie spodobać jej przedstawienie jako tej złej. A reszta, w tym ja, po prostu przyjmie to do aprobującej wiadomości i pozytywnie nastawiona ruszy w dalsze otchłanie tekstu.

Bohaterowie... Zacznijmy od głównej antagonistki. Mimo że była kierowana przez Zmorę, to jednak zostało w niej aż nazbyt ze starej, dobrej Rarity - pycha, dążenie do doskonałości, zmiana całego wystroju czy podział podbitych obywateli na "zdatnych" i "niezdatnych" do służby to tylko niektóre rzeczy, które wręcz idealnie do niej pasują. Zdecydowanie w moim odczuciu Rarcia została przedstawiona bardzo wiernie w stosunku do swojego serialowego odpowiednika. Była to też kreacja, która nie sposób, żeby mi się nie spodobała. Czego więcej można chcieć od pewnej siebie, posiadającej dobry plan, manipulującej wydarzeniami antagonistki? Dodajmy do tego jeszcze sadyzm to już w ogóle, huehuehue... :crazytwi:

Twilight również oceniam na dobry odpowiednik serialowej wersji, próbująca za wszelką cenę ratować najpierw przyjaciółkę, a potem Equestrię. Spike nie do końca mi pasował, jak się okazało - jak najbardziej słusznie. :D Pozostałe klacze z M6 nie miały za wielkich ról, ale widać, że nawet u nich autor postarał się o jak najwierniejsze odtworzenie, zarówno typowego zachowania, jak i mowy. Duży plus. Nieco mniej podobała mi się kreacja Cadence(co nie znaczy, że wcale), bo w gruncie rzeczy dała się podejść jak dziecko, kiedy nawet czytelnik mógł się już domyślać "co się święci". No, ale skoro taka wola autora... Podobne odczucia mam co do Trixie - uważam, że wręcz nie pasowała mi ona w tym tekście. Po prostu zupełnie nie widzę jej w roli tej dobrej i to na dodatek takiej poświęcającej się, próbującej pomóc za wszelką cenę. Zapewne wynika to z mojej niechęci zarówno do tej postaci, jak i do wszelkiego "nawracania" antagonistów (co Ha$bro niestety coraz bardziej uskutecznia).

Z minusów... hm... Nie licząc tego, że parę razy pojawiło się "Spika" zamiast "Spike'a", to nie znalazłem nic, co by mi przeszkodziło w lekturze, dlatego ten punkt będzie mało rozwinięty. To chyba dobrze, nie?

Podsumowując: kawał dobrej, mrocznej i ciekawej przygodówki, napisany bardzo dobrym stylem. Polecam!

 

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 5 years later...

Na wstępie chciałem przeprosić za chaos w jakim ten komentarz został stworzony oraz ilość błędów merytorycznych które mogły się pojawić. Są one wynikiem długotrwałego braku zainteresowania światem typowego MLP, coś mi się po prostu mogło zakręcić w garnku :rainderp:  Tak więc:

 

W kasecie maszyny losującej znajduje się kilkaset kolejno ułożonych fanficów. Bęben maszyny losującej jest pusty. Następuje zwolnienie blokady… i rozpoczynamy losowanie jednego autora i jego opowiadania.

 

   Dawno nie czytałem fanficów, toteż wybierając takowy nie kierowałem się niczym, kompletna losowość machiny zawiodła mnie tutaj. Zasiadając do lektury "Ostatniego elementu" autorstwa Hoffmana miałem poważne obawy, głównie co do siebie. Czy aby na pewno będę potrafił szybko zaadoptować się do świata który niby dobrze znałem, ale nie odwiedzałem od tak dawna? Czy komentując fanfic człowieka, który znany jest z doskonałych komentarzy, nie narażę się na śmieszność? Bardzo możliwe, ale mając w głowie to, że ten komentarz jest częścią fanficowego eventu dla Ukrainy, kompletnie się tym nie przejąłem. Niemniej umiejscowienie akcji w alternatywnym uniwersum mogło trochę zamieszać w moich zwojach, lub - co gorsza - zanudzić. W przypadku "Ostatniego elementu" nie ma to jednak miejsca, gdyż z miejsca (!) czytelnik jest rzucany w wir akcji, gdzie nie brakuje potężnych istot a stawką są światowe regulacje dotyczące czasu optymalnej ilości światła słonecznego przypadającego na poszczególne formy życia biologicznego i związane z tym konsekwencje natury bio-chemicz... to znaczy, losy dnia i nocy. Klasyka Equestrii.

 

   Jednak tym razem przefiltrowana przez Element Hojności i solidną szczyptę czystego zła w postaci Zmory. Tak, bowiem tym razem to opętana pragnieniem nocy Rarity rusza na podbój świata kucyków. Szybko zdajemy sobie sprawę, że to jedna z tych opowieści, w której nic nie jest pewne, a wertując kolejną kartkę możemy na stałe pożegnać się z obecnością drogich nam postaci w świecie przedstawionym przez autora. Te bowiem, muszą się zmierzyć z bezlitosnymi wrogami którzy nie odpuszczą dopóki nie upewnią się, że szansę na następny oddech protagonistów są równie duże jak to, że za 5 minut Putin przeprosi za to co zrobił na Ukrainie i poda się do dymisji. Najlepiej betonowym blokiem lądującym na jego czaszce. W zaistniałej sytuacji nie ma czasu na pikniki, kiełbaski i inne swojskie zachowania. Moc Zmory jest potężna i pewnie postępuję w miarę jak opowiadanie się rozwija. Kreatywność w śledzeniu, łapaniu czy dezorientowaniu wrogów może budzić podziw i strach, osobiście podobał mi się pomysł mgły zniekształcającej głosy i parę innych patentów. Tymczasem nawet Księżniczki zdają sobie kompletnie nie radzić z sytuacją, a wszechobecne zaszczucie daje się czytelnikowi we znaki, czuć atmosferę strachu i pośpiechu, pośpiechu tak wielkiego, że nie ma czasu nawet rozbić obozu i ułożyć myśli. A czas leci. Podskórne poczucie, że czas leci nieubłaganie na korzyść wroga towarzyszyło mi przez większość opowiadania. Nie było tego jakże częstego elementu w dzisiejszych opowiadaniach, że MIMO WSZYSTKO, jakoś się uda, mimo okropnych przeciwność, jest gdzieś szansa. Obraz wypoczywającej antagonistki zbierającej siły przed głównym rozegraniem dobrze kontrastował z survivalem na jaki narażona była grupa przetrwania, w składzie: Twilight, Trixie i Spike. Mroczne chmury kłębiły się w mojej głowie im dalej zagłębiałem się w powieść.

 

   Mimo to, nawet w tak paskudnych okolicznościach możemy doświadczyć zachowań wręcz bohaterskich, świetnie ukazujących że w najgorszych chwilach najwięksi przeciwnicy potrafią się zjednoczyć i walczyć ramię w ramię ze złem. Tu chylę czoła niesamowitej Trixie, której odwaga i poświęcenie zaskoczyły mnie. Nigdy nie przepadałem za tą postacią, jednak w tamtej chwili czułem, że w trudnych czasach znalazłbym w niej oparcie. Pozbawiona tego całego taniego efekciarstwa, jest bardzo konkretnym kucykiem. I tu przechodzimy do kolejnego elementu - wiarygodność postaci. Te są żywe, mimo że akcja dzieje się dość szybko i nie trwa długo, możemy w mig złapać sytuacje emocjonalną w jakiej znajdują się poszczególne postacie. Męczymy się razem z nimi, wyczuwamy niepewność w kolejnych krokach oraz brak sił. Nić jaka się między nimi zawiązuje jest logicznym następstwem sytuacji w jakiej się znajdują, ale jednocześnie w tych małych elementach dialogu można wyczytać zdolność adaptacji popartej autentyczną wiarą w magię przyjaźni. Dialogi brzmią odpowiednio do sytuacji, mimo ciężkiej sytuacji kucyki starają się być dzielne i pocieszać bliskich, nie brzmią przy tym plastikowo i sztucznie. Także wewnętrzna Rarity walcząca o resztki świadomości wydaje się stłamszona w czasie dialogów ze swoją oprawczynią, jednak nie pozbawiona tożsamości, która została zepchnięta do najmroczniejszych zakamarków duszy. Ta z kolei została zdominowana przez Zmorę, której mroczne intrygi stają się coraz sprytniejsze. Nim jednak dojdą do skutku, możemy zapoznać się z nią w wersji "Hojność". Otóż, autor zaskakująco strawnie wymieszał cechy Rarity i Zmory, tworząc w ten sposób najgorszą wersję Rarci (albo najhojniejszą wersję Zmory). Szczegółowe opisy wygód, luksusów oraz usług jakimi chciałaby być rozpieszczana nasza wybranka zajęłyby całe dzielnice canterlockich bibliotek. Pedantyzm z jakim likwidowałaby swoich wrogów przynosi na myśl najgorszych zbrodniarzy ludzkości.

 

   Na minus liczyłbym tutaj kreację i obecność Cadence, której naiwny i słabo przemyślany plan znacznie skomplikował i tak niełatwą już sytuację. Jako twardogłowemu lunarnemu ciężko także było mi się pogodzić z wersami o słabości Luny, ale to jest właśnie ten moment kiedy patrzę na końcówkę fanfiction i jest mi jakoś tak lżej :rainderp: No i fragmenty z upadkiem Celestii mogłyby być bardziej rozbudowane, myślałem że bardziej się postara a wątek ze zwątpieniem we własne siły w jej wypadku ciekawie się rozkręcał, także tyle dziegciu. Końcówka to z kolei duży plus, który odpowiednio zagęścił sytuację. Czy ta jest beznadziejna? Nie wiem, ale w takich warunkach musiałaby pojawić się naprawdę wyjątkowa postać by zmienić kolej rzeczy... 8/10

Edit: Komentarz do rozbudowania.

 

Edytowano przez Arjen
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 year later...

Witam serdecznie.

Kolejny fanfik. Prawdę mówiąc jest to kolejny, który przeczytałem tylko dzięki Kącikowi Lektorskiemu. No ale mniejsza z tym.
 

Zacznijmy od tego, że komiksów z poniaczy nie czytałem żadnych (z wyjątkiem jednego), więc do tej części, nierozerwalnie związanej z opowiadaniem, nie będę się odnosił.
 

Także fanfik fabularnie zaczyna się ostro (i praktycznie mało kiedy zwalnia), od przegranej z pochłanianej przez Zmorę Rarity. Dalej nie jest dla M6 i Equestrii dużo lepiej. Śledziłem z zainteresowaniem losy bohaterek.  A zakończenie jest naprawdę dobrze dobrane, nieznacznie spodziewane (może oprócz tego co się stanie z elementami). Choć, tak szczerze, spodziewałem się jakiegoś twistu związanego z pewnym artefaktem, na który dużo uwagi zwracała Koszmarna Rarity. Tylko tu się troszeczkę zawiodłem, ale poza tym, nie idzie się nudzić.
 

Zwłaszcza, że (jak już wspomniałem) praktycznie przez cały czas akcja nie zwalnia.  I jest to jeden z nielicznych fanfików gdzie mi to nie przeszkadza. Nie wiem czemu. Może kwestia długości, może kwestia samej wprawy autora, a może nie jest to po prostu za szybkie na moje gusta i guściki.
 

Postacie, choć tych jest dość mało w głównej części fika, oddane są zadowalająco. Chyba tylko Trixie i Spike przez część czasu nie byli zbyt mało sobą (dłużej w przypadku Trixie), choć było ku temu późniejsze wyjaśnienie. Nawet polubiłem swoisty pietyzm Koszmarnej Rarity.
 

Dialogi napisane są dobrze, oddają postacie i spełniają swoją funkcje. Nie jest ich za dużo (samego fanfika zresztą też, ledwie 38 stron).
 

Klimat jest umiarkowanie ciężki. Czuć go i utrzymuje się równo od prawie cały czas fanfika, z paroma wyjątkami, co jak najbardziej należy zaliczyć na plus.
 

Technicznie i stylistycznie nie mam żadnych zastrzeżeń. Wszystko jest jak należy.
 

Właściwie jedynym minusem fanfika jest to, że aż szkoda, że nie jest dłuższy. Wszystko jednak jest zrozumiałe, konkurs, terminy itp., itd.. Troszeczkę odbija się to na opowiadaniu. Niektóre sceny proszą się o rozbudowanie.

I podsumowując, choć ciężko mi się to robi, w wielu aspektach te opowiadanie jest naprawdę dobre. I na pewno mogę je polecić jeśli jesteś gotowy na to, co zastaniesz.
 

Pozdrawiam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...