Skocz do zawartości

[F:E, wersja alternatywna] Błędy przeszłości - Orange Snow (Niklas)


Amolek

Recommended Posts

Jeśli kiedykolwiek istniały jakieś pytania, zniknęły jak tylko usłyszałem jej głos. Znałem przecież odpowiedź, co się stało i dlaczego. Zrobiłem to dla Ruby... Wszystko, co było konieczne... było dla Ruby.

 

Od razu schowałem broń, oczyszczając się z brudów z pomocą magii. Następnie od razu zbliżyłem się do siostry.

- To ja, Ruby... - powiedziałem. - Znalazłem cię...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...
  • Odpowiedzi 749
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

Ruby patrzyła na ciebie zdezorientowanym wzrokiem, po czym w kącikach jej oczy zauważyłeś łzy, a na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech. W międzyczasie Thunder oglądał pobojowisko, zbierając to co ocalało i nadawało się jeszcze do użytku, a Wind przeszedł się po okolicy sprawdzając, czy nie kryją się tu jeszcze jacyś narwańcy.

 

Natomiast Ruby podniosła się z ziemi i objęła cię mocno. Poczułeś jej łzy na swojej sierści, a także jakieś dziwne wewnętrzne ciepło. Radość z uratowania sióstr poruszyła nawet ciebie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie ta chwila mogła ciągnąć się godzinami. To ciepło, które mnie wypełniało... to wszystko, co udało mi się dokonać... Choć rodzice nie przeżyli, byłem w stanie chociaż uratować swoje siostry... Były teraz bezpieczne...

 

- Nie pozwolę, by znowu ktoś cię skrzywdził - szepnąłem do Ruby. - Obiecuję...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kilka chwil trwaliście w objęciach ciesząc się ze spotkania. Jednak nie miałeś ochoty zostawać tu ani chwili dłużej, Ruby pewnie też nie, więc można by się stąd zabrać, póki jeszcze świat okryty jest całunem... chociaż w tych klatkach może być więcej niewolników... a Thunder nie powinien się obrazić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Thunder, zajmujący się ciągle przeglądaniem zmasakrowanych resztek byłych podkomendnych, odwrócił się do was.

- Ja się nimi zajmę - odparł, po czym uśmiechnął się lekko. - Wiem, że to dziwnie brzmi, jednak po tym, co się tu stało lepiej będzie mi się stąd zabrać. Toć mogę coś dobrego w końcu zrobić.

Ogier zarzucił resztę sprzętu na kupę.

- Weźcie, co wam się przyda i zmiatajcie stąd - powiedział do was. - Resztę ja załatwię.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wind skinął głową i zaczął grzebać w sprzęcie łowców. Natomiast ty zająłeś się Ruby.

- Bywało gorzej, ale Thunder się mną dobrze zajmował  - odparła klacz, po czym rozejrzała się po pobojowisku i zbladła. Widok samej krwi i podobnych rzeczy jej nie ruszał, w końcu naoglądała się tego czasami w szpitalu Stajni. Jednak efekty twojego wyżynania przeciwników musiały wzbudzić w niej niepokój.

- Wy... wy ich tak urządziliście? - zwróciła się w twoją stronę, patrząc na ciebie szeroko otwartymi oczami.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Twoje słowa odrobinę ją uspokoiły, jednak nadal zerkała na pobojowisko z grymasem. Jednak nie miała dużo czasu na zastanowienie się nad tym, ponieważ podszedł do was Wind. Na jego grzbiecie spoczywał całkiem spory worek.
- Gotowi? Zgarnąłem co trzeba i możemy się stąd zabierać. A nawet musimy - stwierdził patrząc na byłych łowców.
Nie trzeba było wam tego powtarzać. Zebraliście wszystko i ruszyliście w stronę Sunny i Sanity. Dotarcie do obozowiska nie trwało długo.
- Ruby! - okrzyk Sunny przywitał was, gdy tylko weszliście w krąg światła.
- Orange! - Candi podbiegła do ciebie i prawie zwaliła z kopyt.
Jedynie Sanity nie zachowała się tak żywiołowo, ale tylko podeszła i zaczęła cicho rozmawiać z Windem.

Edytowano przez Niklas
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mogliśmy sobie pozwolić na chwilę oddechu. Nasza rodzina była znów razem... A przynajmniej ta część, która przeżyła masakrę i porwanie przez łowców. Podczas gdy tuliłem się do Candi, wciąż miałem w głowie wydarzenia z obozu. Zmieniliśmy tych zwyrodnialców w krwawą miazgę i zupełnie nie czułem się winny. Przez moment zastanowiłem się czy moje akcje nie były na wyrost, jednakże szybko przypomniałem sobie, że to nie były niewinne kuce. Te... bestie zrobiłyby nam to samo, a może nawet zachowałyby się gorzej. Skrzywdziłyby mnie, Ruby... Sunny.... Candi... Sanity... Windslasha... Nie mogłem na to pozwolić. Muszę przecież chronić swoją rodzinę za wszelką cenę... Moich towarzyszy też... Za... wszelką... cenę...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciemne myśli przewijały ci się przez umysł, ale tylko przez moment. Widok Candi dawał ukojenie, do tego znów byliście razem z siostrami. Tak, po co sobie zaprzątać głowę tamtymi piórdoleńcami łowcami? To i tak już nie ma znaczenia...

- Dobrze, że jesteście cali - powiedziała Candi luzując w końcu uścisk. - I skoro się wam udało to może przedstawisz mnie siostrze? - Uśmiechnęłą się lekko i spojrzała na trwające w uścisku Sunny i Ruby.

 

Sanity i Windslash natomiast poszli do swojego namiotu i zaczęli przed nim przeglądać worek z łupami zabranymi łowcom.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Klacze przestały się obściskiwać i obie odwróciły się w waszą stronę. Sunny była całą rozradowana, a Ruby wpatrywała się w Candi trochę radosnym, trochę badawczym wzrokiem. Jednak po chwili jej uśmiech stał się jeszcze większy.

- Widzę, że nie próżnowałeś, Orange - powiedziała, patrząc na drobne krągłości twojej wybranki. - Miło mi poznać, jestem Ruby.

Obie klaczki wymieniły uprzejmości, po czym ruszyliście do namiotów, aby pozbierać rzeczy i przygotować się do wyruszenia z samego rana.

Kolacja przebiegała w miłej atmosferze, jednak Sanity co jakiś czas obserwowała ciebie. Po pewnym czasie stało się to niepokojące, jednak rozmowa z Ruby i Sunny sprawiła, że odłożyłeś to na dalszy plan.

Po posiłku ustaliłeś z Windem warty, biorąc pierwszą na siebie. Reszta drużyny pochowała się w namiotach, natomiast ty zacząłeś wartę. Czas mijał powoli. Wsłuchiwałeś się w noc, rozmyślając też o waszym celu, gdy nagle za sobą usłyszałeś głos:

- Orange...

Odwróciłeś się gwałtownie z bronią gotową do ataku, jednak po chwili się uspokoiłeś. Stała tam tylko Sanity.

- Wybacz, ale... chciałam z tobą chwilę porozmawiać.

Edytowano przez Niklas
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odetchnąłem głośno, odkładając miecz w dół.

- Cholera... Sanity, masz... cholernie cichy krok - stwierdziłem, po czym raz jeszcze omiotłem wzrokiem okolicę. - Co jest? - spytałem. - Bo widziałem, że mnie obserwowałaś od jakiegoś czasu...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sanity podeszła i usiadła naprzeciwko ciebie, wzdychając.

- Tak, obserwowałam ciebie - powiedziała, patrząc ci w oczy. Czułeś się przez to odrobinę niekomfortowo. - I muszę powiedzieć, że nie widziałam nigdy czegoś podobnego.

Przerwała na chwilę wypowiedź, po czym kontynuowała, ale ciszej.

- Nie znam ciebie długo, ale nie sprawiasz wrażenia kogoś, kto morduje tak brutalnie i z taką bezwzględnością - czułeś, jak wzrok Sanity cię przewierca... czułeś go w duszy... - Coś cię zmienia, Orange?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czułem się mocno nieswojo, głównie przez to jej spojrzenie. Ale też nie czułem, by cokolwiek się zmieniało. No, może jedynie nabrałem odwagi, by przeciwstawić się takim szumowinom jak ci łowcy niewolników...

 

- Nie jest to, co lubię, ale czasem trzeba być i takim - stwierdziłem. - Oni zrobili już sporo złego, a i skrzywdziliby nas jeszcze gorzej niż ja ich, wiesz to przecież.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sanity wpatrywała się w ciebie, jakby analizując też twoje słowa. W każdym razie, nie wyglądała na przekonaną.

 

- No nie wiem... - odparła po chwili. - Jeśli jest coś, co mogę zrobić, to mów. Oby tylko nie było za późno... - ostatnie słowa wypowiedziała ledwo słyszalnym szeptem, po czym podniosła się i ruszyła do namiotu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stałem tak przez chwilę w bezruchu, obserwując jedynie jak Sanity chowa się w swoim leżu. Nie za bardzo też rozumiałem, co ma na myśli, mówiąc o byciu za późno... Czułem się świetnie, pewnie jak nigdy dotąd, a wszystko to, co robiłem, było dla dobra innych... dla dobra moich towarzyszy. W końcu, ktoś musiał podejmować te cięższe decyzje... i równie dobrze to mogłem być ja. A ci bandyci zasłużyli sobie na swój los... Jak inni zobaczą, co ich spotkało, z pewnością dwa razy się zastanowią, zanim powtórzą ten błąd...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odłożyłeś rozmyślania na później. W końcu masz wartę do sprawowania. Westchnąłeś i wbiłeś wzrok w noc...

 

Znowu stałeś pośród ciemności. Zagubiony... zdezorientowany...

Nagle poleciałeś w dół, lądując w czymś wilgotnym. Podniosłeś się powoli, coś zachrzęściło pod kopytami...

Nagły rozbłysk światła cię oślepił, ale gorsze było to, co ujrzałeś, gdy oczy wzrok wrócił.

Stałeś po szyję w... krwi? Dokoła unosiły się kości kucyków, a nad tobą rozległ się szyderczy śmiech sprawiający, że sierść stawała dęba.

- Już niedługo, Orange... już niedługo...

 

- Orange... - ktoś potrząsnął tobą. - Orange!

Otworzyłeś oczy i ujrzałeś przed sobą Windslasha. Pegaz obserwował okolicę.

- Przysnęło się trochę? Nic dziwnego, po takim pokazie... - powiedział, po czym założył swój hełm. - Idź odpocząć, ja się teraz tym zajmę.

Kiwnąłeś tylko głową i ruszyłeś do namiotu, aby się porządnie wyspać.

 

Rano zjedliście śniadanie i przygotowaliście się do dalszej podróży. W międzyczasie rozmawiałeś z Ruby i Sunny, opowiadając tej pierwszej, co się działo. Czas mijał wam spokojnie, oprócz pogonienia kilku lokalnych przedstawicieli fauny i flory. Jednak cały czas miałeś dziwne myśli tkwiące w zakamarku umysłu, ale za cholerę nie mogłeś ich wydobyć. Czułeś samą obecność... czegoś obcego, narastającego z każdym dniem. Stałeś się bardziej wyczulony. Sanity cały czas obserwowała ciebie i twoje zachowania, jednak nie komentowała tego.

 

Po pięciu dniach od odbicia Ruby trafiliście do sporego wąwozu. Innej drogi raczej nie było. Ściany po obu stronach były wysokie i dosyć strome, a dziwnie powykręcane drzewa i krzewy częściowo uniemożliwiały obserwację i lot dla Winda. Zaraz... rośliny?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Huh... to dziwne... - stwierdziłem, wskazując na drzewa.- Są tu rośliny...

 

Spojrzałem jeszcze w bok, gdzie wyczułem jakąś obecność, ale nikogo tam nie było, przynajmniej na początku. Po chwili zza kamienia wyszła jakaś niewielka jaszczurka. Było to dla mnie nieco dziwne, ale tym razem nie dałem po sobie poznać, że cokolwiek mnie trapi. Chociaż w sumie... nie, nic mnie nie kłopotało. Było przecież dobrze. Ale... z drugiej strony, już dawno nie czułem zapachu krwi... Dzięki sprawności Winda skutecznie unikaliśmy zagrożenia... Niepotrzebnie zresztą... Powinniśmy czasem dać upust swoim żądzom i upuścić nieco posoki z ciał wrogów, czyniąc ten świat choć trochę lepszym niż był...

 

- I w sumie... to miejsce ma w sobie coś... niepokojącego - dodałem jak gdyby nigdy nic.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nastrój udzielił się pozostałym. Wszyscy przycichli i zaczęli uważnie obserwować otoczenie. Dzięki temu dziwnemu wyczuleniu słyszałeś trochę więcej. Delikatny powiew wiatru, szum rachitycznych liści, trzask gałązki... i kilka świstów.

Poczułeś ukłucie bólu w lewej nodze, od strony towarzyszy usłyszałeś syknięcia, po czym Wind krzyknął:

- Zasadzka!

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Od razu sięgnąłem po miecz i rozejrzałem się w poszukiwaniu jakiejś kryjówki. Może i potrafiłem odbijać pociski, ale wpierw musiałem mniej więcej widzieć, skąd nadlatują.

- Nosz cholera... gdzie oni są?! - syknąłem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-N... nie wiem... - usłyszałeś obok słaby głos Winda. Rzut oka starczył, aby powiedzieć, że nie jest z nim dobrze. Pegaz zatrzepotał kilka razy skrzydłami, po czym wyrżnął jak długi na ziemię. Ujrzałeś w jego boku małą strzałkę z brązowymi piórami.. Zaniepokojony i trochę otumaniony zerknąłeś na resztę.

Sunny i Ruby leżały obok siebie, identyczne strzałki sterczały z ich szyi. Też poczułeś się dziwnie, jednak bardziej bałeś się teraz o rodzinę i towarzyszy. Po chwili dostrzegłeś też nieprzytomną Candi, a niedaleko była też Sanity.

Umysł powoli się zaciemniał, jednak powodem tego była raczej narastająca wściekłość.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Początkowo i mnie dopadało podobne otumanienie, lecz gdy tylko spojrzałem na nieprzytomnych towarzyszy, w mojej głowie pojawiła się wizja bycia uwięzionym przez łowców niewolników. Obrazy cierpiących sióstr wykorzystywanych seksualnie raz za razem, bitych za byle co, akty z Sanity na oczach Windslasha... i poczucie beznadziejlności. Wiedziałem, że nie mogę do tego dopuścić...

 

Ogień... Wściekłość... Adrenalina... Serce przyśpieszyło, oddech stał się szybszy, a myśli klarowniejsze. Czułem wręcz jak mroczna trucizna przegrywa w starciu z moim organizmem.

Błysk w oczach...

 

Machnięcie mieczem. Kolejna strzałka wylądowała na ziemi rozpłatana na dwie części.

 

Błysk.

 

Rozejrzałem się, dysząc wściekle. Otaczały mnie wiszące w powietrzu strzałki, noże i ostrza. Skąd je miałem... Nie było to ważne. Ważne, że miały być użyte przeciwko wrogom. Ośmielili się skrzywdzić moich przyjaciół, moją rodzinę... Zapłacą za to... Zapłacą najwyższą cenę.

 

Błysk...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...