Skocz do zawartości

[Clocky] Niefortunne wypadki [Zakończone]


Recommended Posts

Stopa Shiro natrafiła na połyskujący, płaski kamień. Podpłynął do niej, zanim dotknęła powierzchni wody. Tak działo się po każdym jej kroku, aż do drzewa. Szepty nasiliły się, jeden z wysokich głosików zaczął śpiewać. Podążyły za nim następne, niosąc dziwnie brzmiącą, podniosłą pieśń.

Otoczaki w wodzie rozbłysły fioletowym światłem. Drobne odłamki kryształów podniosły się z dna i zawirowały wokół Shiro, prowadząc ją bliżej i bliżej drzewa. A pod drzewem stał kamienny blok na kształt ołtarza, nad którym wirowała kula światła, wydając przy tym buczenie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyna zbliżyła się do ołtarza. To co działo się dookoła było niesamowite. niesamowite. Tak bardzo, że zapomniała o Ezrealu i jego przyjacielu. Nie myślała o nich, byli bardzo odległymi myślami, takimi, że nie mogli się przebić przez falę zachwytu tego, co się działo. Shiro postanowiła dotknąć owej kuli światła.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kula rozkwitła.

Wyglądało to tak, że po kontakcie ze światłem wysunęły się z niego świetliste smugi. Popędziły ku ołtarzowi, a nad ołtarzem pozbierały się odłamki kamieni. Owe odłamki utworzyły humanoidalną postać - dziewczynę o okrągłych, świecących oczach. Wyglądała jak posąg, pomijając świetliste pęknięcia.

- Następczyni?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Teraz... Teraz mistrz ceremonii. Tak to właśnie było. Obrząd musi zostać wykonany zgodnie z tradycją. A więc mistrz ceremonii... Wybierz go - nakazała zjawa. 

Ezreal odzyskał chwilowo przytomność i szepnął coś Jayce'owi. Ten puścił go, a chłopak doczołgał się do wody, obmył twarz i wstał chwiejnie. Przed upadkiem uratował go yordl. 

- Shiro, skarbie. Wyjaśnij z łaski swojej co się dzieje - krzyknął Jayce. 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Shiro słysząc swoje imię wyszła nieco z transu który był spowodowany zachwytem. Jednak szybko wróciła do poprzedniego stanu. Wydawało się zbyt nierealne by Jayce powiedział do niej po imieniu, do tego użył zwrotu "skarbie". Dziewczyna uznała to za iluzję jej umysły. W tym miejscu wszystko mogło jej się wydać, przysłyszeć. Mogło to być spowodowane zamyśleniem, oderwaniem od rzeczywistości. Mistrz ceremonii... Nie mogła wybrać nikogo innego. Była tylko jedna osoba której ufała całkowicie, nikomu innemu nie dałaby się tak do siebie zbliżyć. To była ta osoba której wybaczyłaby bez względu.
- Ezreal. - wyszeptała tylko. Nie mógł zrobić to nikt inny. Po prostu nie. Nie była tylko pewna czy będzie w stanie. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chłopak podniósł głowę i spojrzał na nią trochę nieprzytomnie.

- Co? - zapytał. Podprowadzony przez doktora, wszedł do wody i powoli ruszył w stronę wysepki. Dość długo zajęła mu przeprawa, choć woda sięgała zaledwie do pasa. W końcu wygramolił się na wysepkę, wycieńczony i poddźwignął do ołtarza, ciężko oddychając.

Zjawa trzymała w dłoniach kryształowy nóż. Podała go chłopakowi.

Oczy Ezreala rozszerzyły się gwałtownie.

- I co ja mam z tym niby zrobić? - zapytał.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Shiro spojrzała nieobecna na Ezreala.

- Po prostu zrób co ci karze... Zniosę wszystko. Nie kieruj się uczuciem, wszystko będzie ze mną okej. Dlatego nie cofaj się przed niczym. Bo... Ufam tylko tobie. - powiedziała szeptem po czym uśmiechnęła się do niego. Była gotowa na wszystko, a najbardziej, na ból który najprawdopodobniej miał nastąpić za chwilę. Zadrżała lekko.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jasne - powiedział, zaskakująco ochoczo i pewnie. Wyprostował się nad ołtarzem, uniósł nóż...

... I ugodził nim zjawę obleczoną w kamienie. Nóż przeleciał przez nią, odbijając się od odłamków i z brzękiem lądując na podłodze. Duch pokręcił głową, pochylił się i podniósł narzędzie. Wręczył je z powrotem zszokowanemu chłopakowi.

- Nie. Nie mnie. Ja już to przeszłam i powinnam odejść tam, gdzie moje miejsce. Dźgnij i wyjmij serce. Będzie potrzebne - odpowiedziała.

- Shiro, idiotko, nie widzisz, że to podstęp? Ona chce, żebym cię zabił!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Shiro spojrzała na Ezreala.

- Byli tu Kindred. Takie jest przeznaczenie, Ezreal... Mam zostać nową strażniczką tego miejsca. Wiem co robię. Muszę umrzeć aby odrodzić się na nowo. Taka jest moja wola, po prostu zrób to, co ci powie. Nie kieruj się uczuciami. - powiedziała tym razem bardziej stanowczo.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jasne, pewnie - mruknął. Oparł się łokciem o ołtarz, na dłoni położył swoją głowę. Druga ręka trzymała ostrze. - Jeśli otrzymam jakikolwiek dowód, że to prawda.

- Drzewo umiera.

- No i dobra, to żaden argument. Każdy kiedyś umiera, ale żebym miał zabić własnoręcznie kogoś, kogo kocham? No proszę cię. Shiro, złaź stąd.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ach, nie ufam? To nie ma nic wspólnego z zaufaniem! Ty wbiłabyś mi sztylet pod żebra? Skąd mam wiedzieć, że po tym nie umrzesz? To troska - burknął. - No i zazwyczaj takie rzeczy są zaczątkiem składania kogoś komuś w ofierze. Komu złożę ciebie, co Shiro? - zapytał.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Shiro jakby powróciła do zmysłów. Nie, to wszystko było dziwne. Kindred tu byli, racja. Ale skąd miała wiedzieć, że na prawdę się odrodzi. Zeszła ostrożnie z ołtarza.

- Masz rację. Nie mam zapewnienia, że będę istnieć dalej. Zbierzmy najpierw fakty, potem wykonujmy to co należy do naszego przeznaczenia. Spróbuję zawołać Kindred. - powiedziała. Próbowała wysnuć w głowie myśl o tym, że chce by się pojawili. By wytłumaczyli jej to wszystko jeszcze raz, dokładniej. I żeby powiedzieli Ezrealowi. Próbowała przekazać im tę myśl.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Śmierć nie przybywa na wezwanie, ale wtedy, kiedy uzna to za słuszne - poinformował duch. - Namyślcie się. Mamy czas, ale mamy go niewiele. Niebawem wrota zaświatów ponownie się otworzą, a świątynia pozostaje bez strażnika. To twoje przeznaczenie, dziewczyno. I twoje - powiedziała, patrząc na Ezreala. Jego twarz była w coraz gorszym stanie - jakby jego oczy łzawiły czarnymi, oleistymi łzami.

- Idziemy stąd, Shiro!

- Wówczas świat obumrze razem z korzeniami Drzewa.

- Mamy w Lidze Wyniesionych, Aureliona Sola i kilku innych cwaniaków. Nikt tu nie umrze - stwierdził Ezreal. Ale w głowie Shiro pojawił się kolejny impuls - znów czuła. Czuła, że na ołtarzu coś się skończy i coś się zacznie, a ona musi wziąć w tym udział. Ona i Ezreal. Czuła, że chłopak słabnie...

Że umiera.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Shiro westchnęła, spojrzała na Ezreala.

- Słabniesz z każdą chwilą. Umierasz od środka. Czuję, że na tym ołtarzu coś się zakończy, i coś się zacznie. Oboje musimy wziąć w tym udział. Prosze... Te uczucie mnie zamęczy. Muszę, takie jest przeznaczenie. - powiedziała a po jej policzkach popłynęły pojedyńcze łzy. Musiała namówić chłopaka by zdobił to, co trzeba było zrobić. Wiedziała, że ma opory.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jeśli coś pójdzie nie tak, pójdę za tobą - powiedział. - Jeśli poczujesz, że jest źle, będę to widział - ostrzegł. Nachylił się nad ołtarzem i chwycił nóż w dwie ręce. W kryształowym, przejrzystym ostrzu odbiło się fioletowe światło. Ezreal zacisnął zęby - jego oczy stały się szkliste przez nadmiar emocji.

Opuścił rękę.

Najpierw poczuła tylko uderzenie, potem rwący ból. Ostrze nie trafiło w serce.

- Teraz serce.

- Co? Zrób to sama! - zaprotestował. Przyłożył dłoń do policzka dziewczyny i pogładził, drżąc ze zdenerwowania. 

- To zadanie mistrza ceremonii.

- To jest chore!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Shiro niewiedziała co zrobić. Próbowała powstrzymać oznaki bólu na twarzy jak tylko mogła.

- Rób co karze. - szepnęła jeśli mogła. Miała nadzieję, że zakończy to tak szybko jak będzia mógł. Musiał przełamać opory. - Uwierz w przeznaczenie... - wyszeptała jeszcze po chwili. Ich przeznaczeniem na pewno było być razem. Więc musiała istnieć, jakkolwiek.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chłopak chwycił Shiro mocno za rękę.

Następne odczucia wynikające z zadania które przed nim leżało były jeszcze gorsze niż samo dźgnięcie. Poza potwornym bólem, dziewczyna zaczęła mieć mroczki przed oczami. Obraz rozmazywał się, tak jak dźwięki. Uchodziło z niej życie...

Do momentu, w którym w gasnącym obrazie nie pojawiło się coś jasnego. Oślepiająco jasnego. Ból zniknął, zniknęła słabość i wróciła pełna świadomość. Zjawa obok rozpadła się na kawałki - obok Shiro pojawił się szkielet z długimi włosami, w które wciąż zaplątane były gałęzie. Widmo rozmyło się, a na jego miejscu stanęła młoda kobieta. Uśmiechnęła się ciepło i zniknęła równie szybko jak się pojawiła.

Metafizyczny chórek kontynuował swą lekką jak wiatr i podniosłą pieśń.

Ale Ezreala nie było nad ołtarzem. Shiro usłyszała jęk spod niego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jęk z pod ołtarza, to ją ocknęło. Wstała do siadu a następnie powoli z niego zjeżadzała, aż jej stopy nie dotknęły ziemi. 

- Ezreal? Wszystko w porządku? - zapytała rozglądając się w poszukiwaniu chłopaka. Nie dokońca wiedziała jak to wszystko się stało, ale jakoś działało. Żyła, przynajmniej tak jej się wydawało.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podtrzymywał się rękami od upadku na ziemię. Drżał, jakby wstrząsały nim torsje.

A Shiro zauważyła, że jej ręce i nogi nie są już obleczone skórą. Lśniła. Była przejrzysta, i wydobywało się z niej białe światło o tęczowych refleksach. Czuła i widziała inaczej, niż wcześniej. Wszystkiego było więcej, wszystko oddziaływało mocniej. Shiro miała wrażenie, że nie tylko znajduje się w świątyni - że jest świątynią. Widzi z każdego jej kąta i czuje każdą cząstką.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...