Skocz do zawartości

[Clocky] Niefortunne wypadki [Zakończone]


Recommended Posts

- Łapać ją! - krzyknęła Fortune, siadając wygodnie na jednym z krzeseł i nie wkładając zbytniego wysiłku w samo łapanie dziewczyny.

Co prawda Linda próbowała wskazywać dziewczynie, że istotnie nie jest to dobry pomysł, ale tłum zareagował dość szybko, łapiąc Shiro. Dwóch mężczyzn i jedna kobieta, której profesja rzucała się w oczy wywlekło ją na środek sali. Została przechwycona przez dwóch zbirów towarzyszących kapitan Fortune, którzy chwycili ją za ręce. Cała trójka wyszła, więc w środku został tylko pirat zwijający się na podłodze przez kryształy Shiro, Sarah Fortune siedząca na krześle, jej dwóch drabów, kelnerka i obsługa gdzieś na zapleczu.

Kelnerka podała kobiecie filiżankę herbaty, która nie pasowała ani do knajpy, ani do Kapitan, która nie zaszczyciła Shiro spojrzeniem.

- Niedoczekanie twoje. Do Ligi to ty moja droga się nie nadajesz. Przynajmniej na razie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Shiro próbowała stworzyć wokół siebie kryształy które miałaby ją obronić w razie gdyby ktoś chciał ją skrzywdzić, te w kształcie wielorybów.

- Tia... Może... Nie wiem? - wydukała. Po chwili spojrzała na kobietę. - Chętnie usłyszę jaki według pani powinien być bochater ligi. - powiedziała. Jeśli mogła to zdjęła z uszu kolczyki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- A ja chętnie usłyszę, dlaczego chciałaś mnie okraść i co tu robisz. Stąd nie jesteś, to jasne jak słońce. Och, i zawrzyj w wyjaśnieniu czym są walenie wokół ciebie, jeśli łaska - powiedziała. Zdjęcie kolczyków okazało się być niemożliwe przez drabów trzymających w uścisku ręce Shiro.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Shiro westchnęła.

- Zapomniałam że moje kryształy nie są trwałe. A te walenie, to magia. Mają bronić, i wzmacniać. - powiedziała. Stwierdziła, że będzie mówić prawdę. - Na prawdę prosze... Nie chcę umierać. Przybyłam tu z Piltover... Wraz z szefem mojej grupy mieliśmy załatwić sobie mapę... A potem odpłynąć. W naszą łódź podwodną coś zaczęło strzelać. Ocknęłam się na plarzy. I byłam bardzo spanikowana. Proszę panią o udzielenie mi pomocy... Działam w słusznej sprawie. Chcę przywrócić do życia wielkiego odkrywcę i podróżnika, Ezreala.

Edytowano przez Clocky
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po raz pierwszy Miss Fortune zaszczyciła dziewczynę spojrzeniem. I nie było to szczególnie łaskawe spojrzenie.

- Dziękuję za szczerość. Ale nie wiem, czy mogę udzielić ci pomocy. Szczęście nie sprzyja głupcom - stwierdziła. - Czy mam w ogóle powody, dla których powinnam puścić cię wolno, nie mówiąc już o pomocy? Nie łączą mnie z Ezrealem żadne stosunki. I nie był taki znowu wielki. Był niewiele wyższy ode mnie, a ja nie należę do wysokich.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- A w jaki sposób? - zapytała Sarah. Od niechcenia wyjęła zza płaszcza zwitek pergaminu, stary i pożółkły i zaczęła się mu przyglądać. - Oczywiście, jest mi przykro, że twój okręt został zniszczony na moich wodach... Kto wchodził w skład twojej grupy?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ach. Vi i Heimerdinger. To jest mapa, której szukasz - oznajmiła, prezentując zwitek. - A ja ci jej nie dam, póki nie zobaczę tutaj oficer Vi bądź doktora Heimerdingera. Nie mam dowodu na to, że nie jesteś zwykłą oszustką, a póki co tylko z tej strony mi się pokazałaś, kochana - odpowiedziała, biorąc łyk herbaty.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kapitan Fortune zgrzytnęła zębami. Podeszła do Shiro, chwyciła ją za szczękę i podciągnęła jej głowę w górę, aby nawiązać nieco gwałtownie kontakt wzrokowy. - Nie jesteś tu na wczasach. Jesteś więźniem. Zbyt wiele to fakt, że jeszcze żyjesz.

Jeden z drabów puścił rękę Shiro, żeby mogła zdjąć kolczyki i oddać je kelnerce.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- A kogo one obchodzą, złociutka? - Miss Fortune wstała z krzesła, poprawiła swój elegancki płaszcz i już miała ruszać ku wyjściu, kiedy nagle...

- FORTUNE!

Ściany przybytku aż się zatrzęsły, a z framugi posypały się drzazgi, kiedy drzwi odskoczyły pod naciskiem hextechowej rękawicy. Vi wparowała do środka, a jej wejście było trochę mniej efektowne przez to, że musiała się przecisnąć razem z rękawicami.

Wyglądała dość koszmarnie. Prawe oko miała opuchnięte i sine, twarz podrapaną, a swój kombinezon w kilku miejscach potargany. Wyglądała na zdrowo wkurzoną.

- FORTUNE, ZATOPIŁAŚ MI ŁÓDŹ! DAWAJ TĘ MAPĘ, TO MOŻE POZWOLĘ CI ODEJŚĆ STĄD ŻYWCEM, TY FAŁSZYWA ZDZIRO!

Kapitan skrzywiła się i zacisnęła usta, patrząc na oficer nieprzychylnym wzrokiem.

- Nie drzyj się. Spłoszysz mi chłopców. Dlaczego miałabym zatopić twój durny, podwodny statek przed dokonaniem interesu? 

Vi zamarła. Jej mina wciąż zdradzała determinację, ale mechaniczna dłoń z oskarżycielsko wymierzonym w Sarę Fortune palcem zatrzymała się w pół ruchu.

- Teraz przeproś, to dostaniesz mapę.

Teraz oficer wyglądała, jakby ją ktoś spoliczkował.

- Jak nie ty... to kto? Rządzisz tą cholerną, zapyziałą dziurą! Jak możesz nie mieć kontroli nad tym, co dzieje się na twoich wodach?!

- Tym razem ci odpuszczę, ze względu na Ligę i na stres który przeżyłaś, kochanie. Ale muszę usłyszeć przeprosiny.

- Przeaszam - wymamrotała Vi. I dostała mapę.

- Ta tutaj jest od ciebie?

Vi dopiero teraz spojrzała na Shiro.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Czy wypali, to się jeszcze okaże - fuknęła Vi, widać niezbyt skora do żartów i w wybitnie złym humorze. - Ta, jest ode mnie. A co?

Miss Fortune spojrzała na Shiro i uśmiechnęła się jadowicie.

- Nic. Załatwić wam transport? - zapytała niewinnie.

Różowowłosa spojrzała na nią z wytrzeszczonymi oczami.

- A czyj łeb za to chcesz? - W odpowiedzi Fortune zachichotała, jakby usłyszała naprawdę dobry żart.

- Mam przypuszczenia, kto stoi za zamachem na wasze życie. A, a, a! Nie powiem ci tego, póki nie ustalę kto, głuptasku. Załatwię wam pokoje i statek jutro z rana. Idźcie sobie gdzieś pospacerować, no już, sio.

Vi wyszła, wytargując za sobą Shiro.

- Masz szczęście, dzieciaku, że zrobiłaś sobie tu koleżankę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- I niby ty się z nich wyplątałaś?! - Vi zatrzymała się na środku uliczki, a Shiro niemal na nią wpadła. - Ekscytujące? Nie sądziłam, że kiedykolwiek to powiem, ale... JESTEŚ TY W OGÓLE POWAŻNA? Dla ciebie to przygoda, ta? Łiiii, patrzcie, jestem Destino, co za super przeżycie, wpadam cholernej Fortune w łapy, ale hej, nie szkodzi, mam ludzi od ratowania mi tyłka. DOROŚNIJ!

Vi ruszyła dalej, przy okazji potrącając przypadkowego przechodnia hextechową rękawicą.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jestem... Dorosła. A ty nie musisz zaraz się tak spinać. Tak, wiem, że nie postrzagam świata jak ty, ale to tylko dlatego, że zwykle trzymałam się Piltover. Przeżyłaś zapewne więcej, I wiesz dużo więcej. Byłaś zapewne w sytuacjach w których ja nie byłam. Zawsze byłam tylko szarakiem, osobą trzymającą się styłu. Ale to dla tego, że boję się świata, i boję się ludzi. - Shiro wyglądała jakby zaraz miała się rozryczeć, jednak jakoś się powstrzymywała. - Ciebie z resztą też się boję. Nie wiem w ogóle po co się w to pakowałam. Przecież I tak nie jestem ci potrzebna, racja? Na zebraniu mogłaś to powiedzieć, jeśli chciałaś. Nie nalegałabym wtedy by jechać. - powiedziała spokojnie. Wiedziała, że Vi jest wkurzona, nawet bardzo.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Skoro się boisz, to trzeba było nie ruszać dupska z bezpiecznego Piltover! Czego ty się spodziewałaś? Że wynajmiesz konika, i pojedziesz wesoło ratować swoją blond księżniczkę? JA SIĘ SPINAM? STRACIŁYŚMY DWUNASTU LUDZI, W TYM DOKTORKA! UMARLI, ROZUMIESZ?

W tym momencie Vi straciła kontrolę nad emocjami, a jej złość sięgnęła poziomu krytycznego. Shiro nagle znalazła się dwa metry dalej, na tyłku, z mroczkami przed oczami. Nerwy jeszcze nie zarejestrowały bólu.

- Przepadli. A Ty traktujesz to jako świetną zabawę, bo przecież jedziemy ratować boskiego Ezreala. Co tam trupy, chrzanić małego doktorka. Ważne że Ezuś będzie żył! Przecież tylko to się liczy! I frajer do ratowania mojego tyłka. Nie będę twoim frajerem, Shiro  - warknęła. Odwróciła się i nie czekając na odpowiedź dziewczyny, ruszyła przed siebie gniewnym krokiem, nie zważając na skargi popychanych pieszych. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Shiro poszła za nią niepewnie. Nie wiedziała już kompletnie co robić. Vi była zdenerwowana, nawet bardzo a ona. Ona nic z niczym nie zrobiła. Była ślepa... Dla niej liczył się tylko Ezreal... Jak mogła być tak lekkomyślna i samolubna. Szła za Vi, miała lekko pochyloną głowę. Śmierć była straszna, sama o tym wiedziała. Śmierć nadchodziła w najmniej oczekiwanym momencie. Po policzkach Shiro zaczęły płynąć pojedyńcze łezki.

- P-przepraszam Vi. By-byłam samolubna. Ni-nie powinno być tak, że i-inni giną bo chc-chcę ratować Ezreala. Za-zachowuję się jak i-idiotka. A z re-resztą... Ni-nic już nie powiem... - I tak szła milcząc. Tylko co jakiś czas przetarła ręką łzy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Tak. Byłaś. Nie powinno. Zachowujesz się jak idiotka. - odpowiadała kolejno Vi na wypowiedź Shiro. Dopiero kiedy ta oznajmiła, że nic już nie powie, oficer odwróciła głowę w jej stronę, zatrzymała się i ze sztucznym uśmiechem poklepała ją po ramieniu. 

- Świetnie. O to chodziło. Pierwsza twoja dobra decyzja od początku naszej znajomości. A teraz przestań się mazać, bo ci znowu przywalę! - warknęła i kontynuowała taranowanie przechodniów. 

Wspomnienie o prawdopodobnym, kolejnym ciosie w nos przypomniało Shiro o bólu. Na górnej wardze poczuła napływającą strużkę krwi. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Shiro kontunowała milczenie. Nie chciała by Vi była bardziej wkurzona. Chciała ją przekonać do siebie ale nie miała pomysłu jak. Na krew postanowiła nie zwracać uwagi.

- Na - na prawdę prze - przepraszam. - wydukała jeszcze cicho. - Ni-nie ch-chcę żebyś by - była zł - zła. - dodała nieco ciszej. Fakt, teraz była jeszcze bardziej spłoszona niż wcześniej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- To dobrze ci idzie. Ja ci może jakiegoś logopedę załatwię, co? - fuknęła jeszcze. A potem zamilkła. 

Przez dwie godziny bezsensownego snucia się po mieście Vi nie odezwała się ani słowem, a kiedy już wróciły do przybytku Fortune, Shiro miała wrażenie że humor oficer nie poprawił się ani trochę. Słowem - wciąż chciała ją zamordować. 

- Pokój jaśniepanienek jest na pierwszym piętrze - poinformowała kelnerka. Zdawało się, że słowa z trudem przeszły jej przez gardło, a uśmiech palił. 

Vi ruszyła po schodach, tupiąc tak głośno, jakby zamierzała wybić w nich dziurę. 

Wskazany pokój miał otwarte drzwi. W środku były dwa łóżka z grubymi, puchowymi kołdrami - a więc niezwykle luksusowe. Ściany były białe, a podłoga z ciemnych desek. Na zatokę wychodziło małe okienko przysłonięte okiennicami. 

Vi zdjęła rękawice i położyła je pod ścianą, zabierając dość sporo wolnego miejsca. Potem wyszła z pokoju, prawdopodobnie skorzystać z ciepłej wody i zmyć z siebie ostatnich kilka godzin. 

- Na lewo jest coś w rodzaju łazienki - poinformowała Shiro, kiedy już wróciła, ubrana w proste, szare spodnie i luźny sweter - zapewne podarek od Kapitan Fortune. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...