Skocz do zawartości

[Bosman] Star Wars


Recommended Posts

Kater zaśmiał się, słysząc jej słowa o zakładzie z Izefetam. Strzelił szyją.

- Cóż jeśli chcesz to mogę ci dać te kredyty, żebyś mu dała. W końcu nie wiedziałaś, że to on - Powiedział po czym westchnął. Nadal byli bardzo daleko od Korribanu. A to go trochę martwiło. Bo skoro teraz to zajmuje tak długo, to ewentualny powrót do planet centralnych też zajmie masę czasu. Ale teraz skupił się na dziewczynie i jej słowach. - Trochę ryzykowne. Twoi dziadkowie robili po 2 stronach frontu. To mogło się źle skończyć. A co do poszukiwania kasy na Korribanie. Nie wiem, co tam jest, ale skoro ta planeta jest taka niebezpieczna, to twoi przodkowie mieli sporo szczęścia, że udało im się w ogóle coś przywieźć. A samo podróżowanie nie jest takie złe. Tylko nikt nie może na ciebie polować, tak jak na nas  - Powiedział, przypominając sobie, że nadal ma kryształy w torbie. Będzie się musiał im bliżej przyjrzeć później. Słysząc ostatnie pytanie uśmiechnął się. - Ciemna Strona nie jest do końca zła. To po prostu druga strona Mocy. A Moc zawsze musi być w równowadze. Dlatego, aby w pełni ją zrozumieć trzeba poznać obie strony. A Ciemna Strona skrywa znacznie więcej tajemnic, które chcę poznać - Wyjaśnił po czym uśmiechnął się. Wstał i podszedł do dziewczyny. - Poza tym, gdybym nie wybrał Ciemnej Strony nie mógłbym zrobić tak  - Powiedział po czym nachylił się i pocałował dziewczynę w usta. Nie był to co prawda długi pocałunek, ale pierwszy. Zabrak w tym momencie nie myślał o ewentualnych konsekwencjach. Po prostu poczuł, że teraz ma jedyną okazję, żeby to zrobić. I postanowił zaryzykować. Po pocałunku odsunął się kawałek i patrzył na dziewczynę, czekając jak ta zareaguje. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cały romantyzm dość szybko prysł, kiedy pocałunek został przerwany przez dłoń, która lekko odepchnęła twarz Katera. 

Sehtet nie wyglądała na zadowoloną, ale aura wskazywała, że była zszokowana i zestresowana. I nie były to reakcje w żaden sposób pozytywne. 

- Tak się nie robi, Kater - odezwała się w końcu. - Nie po kilkunastu godzinach znajomości - dodała, wstała z krzesła i zamierzała widocznie wyjść z kokpitu, obserwując dyskretnie Katera, jakby spodziewała się z jego strony ataku. 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater ponownie usiadł na fotelu pilota, nie próbował nawet zatrzymywać dziewczyny. Teraz, kiedy pierwsze emocje z niego zeszły czuł się zakłopotany. 

- Wiem. Wybacz - Powiedział jeszcze, zanim dziewczyna wyszła - Po prostu... czułem, że teraz miałem jedyną okazję. Tak jak mówiłem, czuję się przy tobie... Jakoś inaczej niż zwykle. Jakoś tak... Swobodniej. Nie muszę uciekać lub się ukrywać, jak robiłem to wcześniej. Jeszcze raz cię przepraszam - Dodał po czym wyjął komunikator z kieszeni i zaczął nim przekręcać między palcami. Po pierwsze, nie chciał na trafić na wzrok kobiety. Obawiał się go. I to faktycznie się go obawiał. Po drugie nie chciał myśleć o tym co zrobił. Zaczęło do niego dochodzić, gdzie popełnił błąd, ale teraz było za późno, żeby to odwrócić. Dlatego skupił się na komunikatorze. A na końcu sprawa była taka, że zastanawiał się co słychać na Coruscant u Maady oraz Stegha. Miał nadzieję, że żadne z nich nie miało przez niego większych kłopotów. Ale zastanawiał się czy może teraz z nimi się skontaktować. W końcu nie wiedział jak komunikacja będzie działać w nadprzestrzeni oraz nie był pewny, czy ktoś go nie podsłucha. Na końcu westchnął i dodał.  - Przesadziłem prawda - To nie było pytanie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zatrzymała się na chwilę i spojrzała na niego z bezgranicznym spojrzeniem. 

- Poczekaj, poczekaj. Trzymali cię w jakimś zamknięciu, czy jak? Nie wiesz jak powinno się zachowywać w stosunku do... Dobrze, to kłopotliwe ze względu na mnogość kultur, ale to tak nie działa, Kater. Jesteś jeszcze pewnie nieco rozchwiany po uśpieniu przez Izefeta - stwierdziła i zaśmiała się nerwowo. - Znamy się kilka godzin. Nie wiem, ale to chyba za szybkie tempo jak dla mnie, tym bardziej że się nie znamy. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater westchnął i zacisnął dłoń na komunikatorze. Potem odwrócił się i popatrzył na dziewczynę. Na jego twarzy zagościł niezręczny uśmiech.

- Może i racja. Cóż... Dziękuję ci, że nie wybiegłaś od razu z kokpitu - Powiedział zmieszany po czym zamknął oczy i odetchnął - I jeszcze raz przepraszam. Chyba trochę przesadziłem. To się więcej nie powtórzy - Dodał po czym znowu odwrócił się w stronę komputera. Nie chciał tego pokazać, ale na jego twarzy pojawił się lekki rumieniec. Zabrak po prostu zawstydził się ale starał się tego nie okazywać- A gdzie jest Izefet? - Zapytał, chcąc jakoś zmienić temat rozmowy. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Po prostu do tego nie wracajmy - odparła z zakłopotanym uśmiechem, unosząc lekko dłonie w obronnym geście. - Izefet jest u siebie i próbuje rozgryźć metalową piramidę. Przed chwilą próbował robić to tutaj, ale kiedy byłam w toalecie coś wybuchło, a on wyszedł z kokpitu wściekły i chyba bardziej czarny niż zwykle - odpowiedziała Sehtet. Stała jeszcze przez chwilę, a atmosfera napięcia była aż nazbyt wyczuwalna.

- Będę u siebie - rzuciła i wyszła, zostawiając Katera samego w kokpicie z komputerem pokładowym i rozmazanymi gwiazdami za oknem. Rzeczywiście, na ścianach w niektórych miejscach były osmalone plamy, ale trzeba było się uważnie przyjrzeć, aby je zauważyć. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater nadal był nieco zakłopotany. Słysząc propozycję, żeby do tego nie wracać chętnie na nią przystał.

- Dobrze. Dziękuję ci - Powiedział cicho i wymusił lekki uśmiech. Po chwili, słysząc i Izefecie westchnął. Widać było, że jemu ten holocron nie dawał spokoju. Zresztą nie tylko jemu. Zabrak też ciągle myślał, jak może się dostać do wiedzy zamkniętej przez Nihilusa w środku tak niepozornego przedmiotu. Widząc osmalenia zastanawiał się nawet, czy czasem Holocron nie postanowił razić wszystkich na lewo i prawo. Postanowił iść zapytać się właściwej osoby. Tak więc wstał i ruszył do części statku, gdzie przebywał Izefet. Wchodząc od razu rzucił. 

- A może lepiej poczekać a próbą otworzenia go do czasu, aż dotrzemy na Korriban? Osmalasz nasz statek. - Zapytał opierając się zdrowym ramieniem o framugę drzwi. - Poza tym ładnie się tak zakładać z Sehtet nie mówiąc jej wcześniej w jaki sposób poszedłem spać? - Uśmiechnął się lekko, przypominając sobie słowa dziewczyny. Na koniec dodał już poważniej. - Izefet lepiej nie próbuj na siłę otwierać tego teraz. Nie masz pewności jak wiedza zawarta w środku wpłynie na ciebie. A powiedzmy, że nie chcę się przez przypadek rozbić gdzieś w nicości kosmosu - Powiedział patrząc na Izefeta. W końcu nie miał pewności, czy czasem wiedza Nihilusa nie wpłynie na Izefeta destrukcyjnie, skoro on zawierał w sobie trochę właściciele owego holocronu. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Po tym co zrobił kilka minut temu, jest to niezły pomysł - odparł Kage. Holokron leżał na półce, w sporym oddaleniu od niego, a sam Izefet zdążył doprowadź się do porządku, poza przecięciem na kości policzkowej. - Może i nie było to ładnie, ale w takim wypadku nie trzeba było się wymądrzać na temat, o którym nic nie wie. Zanim zapytasz: hipnoza. Coś w tym guście. Umiem uśpić każdego, kto nie jest w stanie przeciwstawić się przez skupienie. Każdego, kto w danym momencie jest słaby albo chce zasnąć. Jak ręka? - zapytał, zwlekając się z kanapy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater westchnął i popatrzył na Holocron. Tak więc skoro Izefetowi się nie udało, a widać było, że się starał, to on nawet nie próbował. Zamierzał poczekać. Może na Korribanie znajdzie jakieś wskazówki. Słysząc o hipnozie skinął głową. 

- Bardzo przydatna zdolność. Nie powiem, myślę, że gdybyśmy byli wrogami, to mógłbym mieć spore problemy - Zaśmiał się cicho po czym popatrzył na swoją rękę. - Boli jak jasna cholera. W końcu ten droid musiał na nowo złączyć mi nerwy. Ale myślę, że jak nie będę za bardzo forsował, to będzie dobrze - Powiedział po czym zacisnął dłoń w przestrzelonej ręce. - Jak myślisz co znajdziemy na Korribanie? Będzie tam to, czego szukamy? - Zapytał patrząc na Kage. Zastanawiał się o czym on myśli. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie wiem. Oby nikt nie znalazł nas - odparł. 

 

Po kolejnych trzech dniach w szybie kokpitu pojawiła się brązowo-pomarańczowa kula. Korriban z oddali nie prezentował się okazałe, ale był w końcu miejscem zapomnianym. 

Podróż nie do końca odbyła się bez przeszkód. W pewnym momencie trzeba było przerwać lot w prędkości naświetlnej, bo statek wpadł w mgławicę. Innym razem leciał niebezpieczne blisko czarnej dziury, co zmieniło tor lotu. Ostatecznie jednak okazał im się Korriban. 

Nie było żadnych nadnaturalnych sygnałów, uderzeń Mocy ani nawet ech. Nie było czuć w ogóle energii planety, więc albo była objęta silnymi zabezpieczeniami z dziedziny Mocy, albo była definitywnie martwa. 

- Kater... - zaczął Izefet, stojąc w kokpicie. Stała tam też Sehtet i notowała coś zaciekle. - Nie mam pojęcia, gdzie wylądować. To miejsce które szukamy to Dolina Mrocznych Lordów, ale nie mam współrzędnych. Widzę tam jakąś formację, ale szczerze wątpię,czy to jest to - stwierdził. 

Rzeczywiście, statek znalazł się w atmosferze i widać było odblaski światła odbijające się od czegoś, co było prawdopodobnie metalem. Nie było jednak widać więcej szczegółów. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater westchnął i położył się na łóżku.

- Obyś miał rację - Rzucił po czym zasnął. 

Kiedy poczuł, że coś zaczyna rzucać statkiem wstał od razu i pobiegł do kokpitu. Widząc mgławicę od razu przełączył na sterowanie ręczne i zaczął manewrować. Musiał jakoś wszystko ominąć, żeby ich statek nie roztrzaskał się o byle co. Potem musiał się zmierzyć z czarną dziurą, co na szczęście również jakoś wyszło. 

Kiedy ujrzał Korriban najpierw się ucieszył, że w końcu dolecieli na miejsce, ale potem, czując a raczej nie czując mocy ani niczego od tej planety zaczął się martwić i zastanawiać. Słysząc Izefeta popatrzył na niego kątem oka. 

- Pamiętaj Izefet, że Dolina Mrocznych Lordów nie koniecznie musi być fizyczną doliną. Pamiętasz co było na Ruusan? - Zapytał, licząc na to, że ten pamięta co tam widzieli. - Tak więc trzeba... - Zawiesił się, bo ten wspomniał o jakieś formacji. Od razu ustawił kamerę na ten obszar i powiększył go. Widząc odblaski światła zastanowił się. - Izefet to może być jakaś budowla. Pamiętaj, skoro tutaj wysłał mnie Lord Kaan to znaczy, że tutaj musiało być dla niego coś ważnego. Może jakaś Akademia? - Zarzucił pomysłem. Wnioskował, że skoro Kaan wcześniej stał na czele wręcz Armii Sithów, to musieli gdzieś się szkolić. Tak więc Zabrak od razu założył, że to może być Akademia Kaana. Ale zaczął powoli kierować tam swój statek - Izefet lecę tam. To jest jak na razie jedyny punkt, który mamy. Ale przygotuj się. Bo nie wiem co tutaj nas może spotkać - Powiedział po czym skupił się na pilotowaniu, żeby znaleźć dobre miejsce, aby wylądować. I liczył na to, że się nie zakopie. Bo będą mieli trochę problemów w razie potrzeby szybkiego opuszczenia planety. - Sehtet trzymasz się za nami. Będziesz bezpieczna - Rzucił, starając się nadal utrzymać poprawny tor lotu. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie, Kater. To musi być fizyczne miejsce, bo to Dolina w której są groby. I ciała złożone w tych gronach. Nie mam pojęcia, jak to znajdziemy... Podobno są tam wielkie posągi i piramida. 

Formacja okazała się być dachem budynku wbudowanego w skałę. Trudno jednak było określić dawne jego przeznaczenie, bo jedynie dach, a też nie cały, wystawał spod piasku. Wystarczało więc miejsca na lądowanie, a prócz tego wokół rozciągała się olbrzymią przestrzeń z pomarańczowymi skałami wystającymi niby kły prastarej bestii. 

Tak prezentował się Moraband.

Warto dodać do niego suche, gorące powietrze które szturmem wdarło się do środka statku po otwarciu włazu i oślepiające światło gwiazdy Korribanu. Trafili na sam środek dnia, a na Izefecie zrobiło to takie wrażenie, że musiał zatoczyć się do tyłu. Zapomniał włożyć maski. 

Dla samego Katera upał nie był czymś obcym, ale gorący wiatr niosący drapiące drobinki piasku był faktycznie uciążliwy. 

- Piasek. I co teraz? - zapytała Sehtet.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater skinął głową po czym skupił się aby posadzić statek bezpiecznie. Dopiero wtedy puścił stery, zebrał ze sobą torbę a w niej trochę jedzenia i wody, datapad, trzy kryształy po czym wyszedł. Kiedy wszyscy wyszli zamknął statek, żeby przypadkiem nikt, kto byłby w stanie podejść nie postanowił im go zabrać. Mimo, ze planeta wydawała się martwa i tak wolał być ostrożny. Rozejrzał się. Sama temperatura mu nie przeszkadzała. Gorsze rzeczy już wytrzymywał. Denerwował go tylko piasek, który uderzał w jego ciało. Zaczął się rozglądać. 

- Izefet załóż maskę. Chyba, ze możesz tutaj oddychać normalnie. - Przypomniał mu tylko po czym spojrzał na Sehtet.- Najważniejsze jest to, że dotarliśmy na Korriban. Teraz musimy zrobić dwie rzeczy. Po pierwsze, trzeba będzie poszukać tej całej Doliny Mrocznych Lordów. Oraz drugie. Ta konstrukcja jest tutaj z jakiegoś powodu. Trzeba poszukać wejścia i dowiedzieć się, co to było i czy to jest w stanie zapewnić nam jakąś osłonę. Bo nie ma co siedzieć na pełnym słońcu oraz, co pewnie będzie bardzo mało prawdopodobne, ale lepiej, żeby nas statek nie stał tak na otwartym polu. Bo będą wiedzieć, że tutaj jesteśmy. A tego chcemy unikać - Powiedział po czym zaczął się rozglądać, chcąc znaleźć jakieś wejście lub cokolwiek, gdzie mógłby zacząć poszukiwania. 

Edytowano przez Bosman
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Wszędzie mogę oddychać normalnie - odpowiedział słabym głosem. - Problemem jest wzrok. I teraz to ja już wiem.

- Zaraz, kto będzie wiedział? To nie jest opuszczone? - zapytała Sehtet, odruchowo przesuwając się trochę do tyłu. Izefet tymczasem zebrał się z podłogi z niezadowoleniem na twarzy i założył swoją improwizowaną maskę. 

- Dobra, faktycznie stanie na widoku to kiepski pomysł - przyznał. - Ale jeśli staniemy na piachu, to pierwsza lepsza burza piaskowa... Są tu burze piaskowe? I nie wykopiemy się do następnego tysiąclecia. Może póki co zostańmy tutaj? Poczekajmy na zmierzch. Zobaczmy co się dzieje nocą i potem dopiero wychodźmy. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater skinął głową.

- Sehtet nie wiem, czy ktoś będzie wiedział. Ale skoro już raz ktoś nas namierzył, to nie możemy mieć pewności, że nie uda mu się tego zrobić po raz drugi. Dlatego w razie czego bądźcie przygotowani - Powiedział, chcąc jakoś uspokoić dziewczynę. Po chwili popatrzył do Izefeta. - Dobry pomysł. Zatem trzymajmy się blisko statku. Poczekamy do zmroku. Ewentualnie zobaczyłbym co to jest za konstrukcja i czy nie mamy do niej jakiegoś wejścia niedaleko - Kater podszedł do krawędzi metalowej konstrukcji, chcąc się jakoś lepiej przyjrzeć. Szukał czegoś, co mogłoby wyglądać na wejście do środka. Pomyślał przez chwilę nawet o medytacji i sprawdzeniu okolicy mocą, ale postanowił na razie tego nie robić. Nie miał pewności, czy stworzenia, które mogły tutaj żyć nie są wrażliwe na moc. A podobno mogą być. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie sposób było znaleźć krawędzi budynku, ani tym bardziej wejścia, bo piaskowa wydma niemal całkowicie go pożarła. Tylko coś bardzo gwałtownego mogłoby oczyścić budynek, albo lata kopania. 

Aż do końca dnia nie działo się nic nadzwyczajnego. Na Korribanie nawet w towarzystwie dwóch innych osób dało się odczuć koszmarne osamotnienie. Jakby byli daleko, daleko poza Galaktyką.

Gwiazda Korribanu zachodziła bardzo szybko, a swoje odejście zaakcentowała efektownym zielonym promieniem i wkrótce zapadły ciemności. Na pustynnej planecie gwiazdy widać było znacznie lepiej niż z planet zamieszkanych przez rasy rozumne. Nie było smogu świetlnego, toteż nic nie zakłócało ich blasku. Czerń usiana więc była białymi punkcikami i to było zdecydowanie coś, co mogło uchodzić za piękne. 

Izefet i Sehtet byli w środku statku, ale właz pozostawał otwarty. Na klapie gromadziły się już drobinki piasku skupione w niewielkie grudki, ale jeszcze dzień czy dwa i trzeba byłoby się przeciskać. 

Temperatura znacznie spadła i było bardzo zimno. Pośród pustki i absolutnej ciszy, Kater nagle wyczuł, że coś się zbliża. Coś zdecydowanie żywego i coś, co zdecydowanie należało do Ciemnej Strony Mocy. Nie zmierzało wprost na statek, bo sygnał nie zbliżał się jednostajnie. Chwilę później na zewnątrz pojawił się Izefet.

- Kater? Czujesz...?

 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater zaniechał poszukiwań, widząc, ze nie ma najmniejszych szans znaleźć wejścia. Nawet nie próbował posiłkować się mocą, bo zużyłby za dużo sił. A musiał się trochę oszczędzać ze względu na ramię. Tak więc siedział a to przy włazie, a to chodził wokół statku, przyglądając się otoczeniu i planecie, na którą kazał mu wyruszyć Lord Kaan. 

- Gdzie ty mnie wysłałeś Kaanie - Powtarzał co jakiś czas, przecierając piasek z klapy. Nie chciał, aby ich jedyny pojazd się tutaj zasypał. 
Kiedy zrobiło się chłodno już nie chodził. Siedział przy wejściu, starając się jakoś ogrzać. W sumie to mu się tu nawet podobało. Cisza, spokój, widać było gwiazdy. Tylko ta odległość trochę go martwiła. Byli daleko od innych, zamieszkałych planet. Na dodatek nadal nie zabrał się za próby zrobienia czegoś z kryształami, które miał w torbie na ramieniu. 
Nagle Zabrak poczuł coś dziwnego. Coś się do nich zbliżało. Co gorsza to coś było żywe i emanowało Ciemną Stroną Mocy. Nie podobało mu się to ani trochę. Kiedy Izefet pokazał się na zewnątrz Kater już przyciągnął miecz do ręki. 

- Czuję. I nie podoba mi się to ani trochę. Musimy ochraniać statek, inaczej utkniemy tu na amen - Powiedział cicho i wysunął się kawałek przed statek, starając się wypatrzeć źródło owej mocy. Był przygotowany na ewentualny atak. Zaczął się powoli skupiać w mocy, aby ta go wsparła.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Sehtet, weź i zgaś światła - szepnął Izefet. 

-...iby jak? - padła odpowiedź. Izefet westchnął i ruszył do statku, żeby dezaktywować wszystkie systemy. Po chwili do uszu Katera dotarł dźwięk wyłączających się silników i charakterystyczny dźwięk systemu chodzenia. 

Izefet wylądował na piasku w pozycji leżącej. Nocą nie musiał mieć maski i korzystał z tego. 

- Połóż się - szepnął. I po dłuższej chwili Kater również zobaczył to, co widział jego kompan. 

Światło naturalnego satelity Korribanu ujawniło stwora, który kroczył od strony najbliższych iglic skalnych. 

Miał głowę tak wielką, że zaskakującym było w jaki sposób kroczył na dwóch łapach. Sylwetka była krępa i masywna, kończyny górne były większe niż te dolne. Stwór póki co nie zauważył statku, ani nie wyczuł Katera i Izefeta. Szedł zresztą kilkaset metrów od nich i kilka metrów poniżej ich poziomu. Terentatek. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater od razu zareagował na słowa Izefeta, kładąc się i przestając się skupiać na mocy. Leżał na piasku z wyłączonym mieczem i nasłuchiwał. Dopiero po chwili dostrzegł co zbliżało się w ich stronę. Widząc dziwnego stwora nawet zaczął wolniej oddychać, na wszelki wypadek. Popatrzył na Izefeta pytająco.

- Co robimy?  Zapytał cicho, obserwując kątem oka jak stwór się przemieszcza dalej. Miał cichą nadzieję, ze ten po prostu ich zostawi w spokoju. No ale skoro już tutaj przyszedł to mógł ich wyczuć. A to by było tak bardzo niekorzystne jak wszyscy diabli. - Atak raczej nie wchodzi w grę. Mam dziwne przeczucie, że ten stwór mógłby nas bardzo szybko rozwalić - Mówił cicho. Obawiał się, czy stwór ich nie usłyszy. Po cichu też liczył, że Sehtet będzie siedzieć cicho w statku. Tak więc teraz Zabrak leżał i czekał na to co powie Izefet oraz co zrobi Terentatek.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- A gdyby tak... Odlecieć? - zapytał. Sehtet nie wychyliła się ze statku, ale czekała na krawędzi i nawet się nie poruszyła. 

- Jest daleko. Jest szansa, że zdołamy uruchomić statek. Wiatr wieje w naszą stronę, więc jeszcze nas nie czuje. Mogę też teoretycznie założyć maskę i na chwilę... No, wpuścić go za stery. Możemy ruszyć na niego z mieczami jak idioci i spróbować zabić. Jest całe mnóstwo opcji. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater zastanawiał się przez chwilę co można teraz zrobić. Z jednej strony można było odlecieć i spróbować znowu szukać innego miejsca, gdzie można wylądować i tam zacząć szukać tej całej Doliny Mrocznych Lordów. No ale teraz byli na jakieś metalowej konstrukcji, która mogłaby się okazać akademią lub jakąś inną budowlą. Jednak z drugiej strony teraz i tak nie mieli jak się do tego czegoś dostać. A ten dziwny stwór zagrażał im dość poważnie. Co prawda wypuszczenie Nihilusa było opcją, bo Darth Nihilus był na tyle potężny, ze pewnie z łatwością mógłby pozbyć się tego stwora. Ale nie podobało się to Katerowi. Nie wiedział jak ten zareaguje na planetę, stwora czy inne rzeczy wokół. A Zabrak należał do osób, które nie lubiły ryzykować. Tak więc po chwili powiedział cicho do Izefeta. 

- Wypuszczenie Nihilusa to nie jest dobry pomysł. Nie mam zamiaru ryzykować. Tak więc spadamy stąd. Zapiszę Koordynaty tego miejsca. Najwyżej wrócimy tutaj za jakiś czas - Powiedział po czym zaczął powoli  czołgać się w kierunku wejścia statku. Musiał jak najszybciej dostać się do kokpitu, uruchomić statek, zapisać to miejsce i odlecieć jak najdalej od tego dziwnego stwora. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Izefet najzwyczajniej w świecie wstał i wszedł do środka. Nie odmówił sobie zarechotania z czołgającego się Katera. 

Stwór zatrzymał się co prawda i zaczął nasłuchiwać, ale nim zareagował, statek już był w powietrzu, zostawiając wielką bestię z tyłu. 

- Czyli... Znowu szukamy - podsumowała Sehtet. - Wielki był, nie? Ciekawe jaki wielki jest z bliska. 

- Ja myślę, że wystarczająco. Tam jest kawałek płaskiego, Kater. Płaskowyż. Płaskowyż? Tak się nazywa ucięta góra? Nieważne, ląduj tam - powiedział.

Rzeczywiście, w szybie pojawiła się sylwetka płaskowyżu, dość stromego żeby coś o fizjonomii Terentateka nie było się w stanie na nią dostać. Nie było też w pobliżu żadnych innych form życia, a przynajmniej nie było ich czuć.

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater, widząc Izefeta splunął na piasek i podniósł się. Wszedł na statek, uruchomił go i zanim stwór się poruszył ten aktywował silniki, wzniósł maszynę i odleciał od miejsca, w którym byli przed chwilą. Zaczął lecieć na tyle wysoko, żeby nie być w zasięgu żadnego stwora. Przez chwilę leciał, dopóki Izefet nie wskazał mu płaskowyżu. Skierował tam statek. Zbliżając się tam skupił się trochę w mocy, czy czasem w okolicy nie było żadnego innego stwora. Nie wyczuwał nic, ale i tak podchodził do lądowania ostrożnie. Po chwili zaczął manewr i puścił stery dopiero wtedy, kiedy poczuł, że maszyna stanęła na wszystkich podporach i stoi pewnie. 

- Dobra to co robimy? Czekamy do rana czy teraz idziemy na krótkie zwiedzanie planety? - Zapytał Izefeta i Sehtet odwracając do nich głowę. Był ciekawy co oni sądzą. Poza tym Izefet teraz wydawał się lepiej rozeznany lub przygotowany na takie podróże niż on czy dziewczyna. Tak więc wolał poznać jego zdanie. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Można iść - powiedział. - Lepiej teraz, niż za dnia. Musimy chyba przestawić się na tryb nocny - stwierdził. - Czekaj, pójdę tylko po torbę - powiedział i zniknął w głębi statku. 

- Ja też już idę! - krzyknęła Sehtet z głębi statku i rozległ się nerwowy tupot. Zapewne czegoś gorączkowo szukała. 

Zanim jednak pojawił się Izefet i Sehtet, Kater poczuł kolejne dźgnięcie Mocy. Widok z płaskowyżu był dobry, bo w okolicy nie było dużo iglic które by go zakłócały. 

I właśnie na piasku stała postać. Postać humanoidalna, okryta szatą rozwiewaną przez wiatr. Mimo że postać była daleko, Kater mógł być pewien, że go widzi. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater skinął głową i wstał od sterów. Miał wszystko przy sobie, więc od razu wyszedł na zewnątrz, rozglądając się wokół czy nikogo nie ma. Słysząc, że jego towarzysze jeszcze się zbierają uśmiechnął się lekko. Jednak wtedy dostrzegł jakąś dziwną postać na horyzoncie. Wyglądała jak człowiek, co w sumie bardziej zmartwiło Katera niż ucieszyło. Myślał, że są na planecie sami z wyjątkiem zwierząt. Ale ta humanoidalna postać zaniepokoiła go. 

- Izefet ktoś tu jest. To na pewno nie jest zwierzę. Wygląda bardziej jak człowiek - Rzucił do wnętrza statku po czym postąpił kilka kroków przed siebie tak, że statek miał za plecami. Dla pewności skupił się i posłał wiązkę mocy w kierunku tej osoby, chcąc sprawdzić czy jest wrażliwa na moc, a jeśli jest to jaka część mocy jest w niej dominująca. W razie czego był przygotowany, żeby przyciągnąć i aktywować miecz. Nie miał pewności kto to jest. Ale jeśli miał złe zamiary to musiał być przygotowany. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...